22
Z
K
RZYSZTOFEM
K
¥KOLEWSKIM, autorem
ksi¹¿ki „Umar³y Cmentarz. Wstêp do studiów nad
wyjaœnieniem przyczyn i przebiegu morderstwa na
¯ydach w Kielcach 4 lipca 1946 roku” rozmawia
B
o¿ena
K
osiak
Przez pó³wiecze tzw. pogrom w Kielcach by³ tematem
tabu. Pod koniec lat 80. zajêli siê nim nieliczni historycy i au-
torzy. Zazwyczaj tropiono polski antysemityzm. Pojawi³y siê
równie¿ publikacje w kontekœcie nowych informacji. Wkrót-
ce okaza³o siê, ¿e by³y to publikacje doœæ niewygodne. Zaœ
ksi¹¿ka „Umar³y Cmentarz” Krzysztofa K¹kolewskiego sta³a
siê najbardziej przemilczan¹ ksi¹¿k¹ na ten temat.
Autor po 15 latach ¿mudnych badañ, docieraj¹c do do-
kumentów i œwiadków ponurych zdarzeñ, spróbowa³ udo-
wodniæ prawdê o dniu 4 lipca 1946 r. w Kielcach. Ods³ania
kulisy zaplanowanego scenariusza, maj¹cego na celu dopro-
wadzenie do zdarzeñ znies³awiaj¹cych Polskê na arenie miê-
dzynarodowej i uzasadnienie pozostawienia jej w strefie
wp³ywów sowieckich. Postawi³ tezê, ¿e zbrodni dokonali nie
mieszkañcy, ale si³y wojskowo-policyjne i ¿e by³ to zaplano-
wany ci¹g dalszy mniej udanych operacji w Rzeszowie, Kra-
kowie, w Miszkolcu na Wêgrzech. ¯e by³a to akcja, maj¹ca
przynieœæ okreœlone cele. ¯e sprawa mordu w Kielcach nie
mo¿e byæ zamkniêta w historii Polski, a ocena spo³ecznoœci
tego miasta i Polski nie mo¿e pozostaæ taka, jaka zosta³a wy-
tworzona obrazem wyroków ówczesnego s¹du tajnego. ¯e
z³o¿y³y siê na ni¹ niezawinione przez kieleck¹ spo³ecznoœæ
okolicznoœci i zaplanowane precyzyjnie dzia³ania okupanta
powojennego, reprezentowanego przez agentów NKWD
i UB, niejednokrotnie w niedalekiej przesz³oœci wspó³pracu-
j¹cych z okupantem niemieckim. ¯e sama akcja mia³a cha-
rakter policyjno-militarny. ¯e zbrodnia by³a celowo przygo-
towana i zawik³ana przez planistów oraz wykonawców,
a potem przez tych, którzy zaciemniali jej przebieg, tak¿e
przez specjalne oddzia³y propagandowe powo³ane do osta-
tecznej dezinformacji przez okres wielu lat od samego zda-
rzenia, a mo¿liwe, ¿e nawet do czasów wspó³czesnych.
Wiêkszoœæ dokumentów zosta³a zniszczona, a nieliczne,
które pozosta³y, s¹ nadal utajnione jak np. Raport amerykañ-
skiego ambasadora Bliss Lane'a. Rozmowa z Autorem ma na
celu przybli¿enie jego pracy nad ksi¹¿k¹ i w œwietle zebra-
nych przez niego materia³ów, zaprezentowanie dramatu
zdarzeñ w Kielcach 4 lipca 1946 roku.
– Zaj¹³ siê Pan wyjaœnieniem zdarzeñ w dniu 4 lipca
1946 r. w Kielcach. Spróbowa³ ustaliæ nazwiska. Dotar³
do nielicznych, wydobywaj¹c niechêtne i bojaŸliwe
informacje. Przekona³ siê, ¿e archiwalne akta dotycz¹-
ce sprawy s¹ trudno osi¹galne, w wielu przypadkach
Misty
fik
a
cja
wed³ug
scen
opis
u
Ok³adka ksi¹¿ki „Umar³y cmentarz”.
Krzysztof K¹kolewski. Ur.
w 1930 r. prozaik, reporta¿ysta,
wyk³adowca uniwersytecki. Jego
ksi¹¿ki – zbiory reporta¿y, g³oœne
wywiady, szkice i proza fabularna –
przekroczy³y milion sprzedanych
egzemplarzy. To m. in. Trzy z³ote za
s³owo /1964/, Jak umieraj¹ nie-
œmiertelni /1972/, Wañkowicz krze-
pi /1973/, Co u
pana s³y-
chaæ?/1975/, W z³¹ godzinê /1983/, Wydanie œw. Maksy-
miliana Kolbe w rêce oprawców /1989/, Diament
znaleziony w popiele /1995/, Umar³y Cmentarz /1996/,
Miêso papugi /1997/, Genera³owie gin¹ w czasie pokoju
/2000/, Ksi¹dz Jerzy w rêkach oprawców /2004/.
Jako reporter odwiedzi³ ciekawe miejsca i ludzi, bo
jego relacje wi¹¿¹ siê z gruntown¹ penetracj¹. Domen¹
pozostaje historyczne dziennikarstwo œledcze, siêgaj¹ce
skrywanych korzeni wspó³czesnoœci. Trudno przeceniæ
wk³ad pisarza w dokumentowanie, zw³aszcza tych najtru-
dniejszych polskich losów.
fot. B. Kosiak
23
zniszczone. Rozpozna³ dalsze losy, biografie osób
zamieszanych w okolicznoœci. Stawiaj¹c pytania
i szukaj¹c na nie odpowiedzi doszed³ Pan do
wniosków. Nakreœli³ sytuacjê polityczn¹ w mieœcie
objêtym po wojnie now¹ w³adz¹. Proszê o przedsta-
wienie obrazu Kielc powojennych.
– Kielce i region Œwiêtego Krzy¿a by³y od 1943 roku terenem
penetracji „razwietki” sowieckiej, która wspólnie z PPR – AL
przygotowywa³a siê do zniszczenia podziemnej administracji
rz¹du londyñskiego i struktur Armii Krajowej. Ju¿ od 1863 roku
Kielecczyzna by³a uznawana przez Rosjan – najpierw „bia³ych”
a potem „czerwonych” – za teren niebezpieczny, który nale¿y
wszelkimi si³ami spacyfikowaæ. Pisa³ o tym otwarcie s³ynny
Murawiew-Wieszatiel w swoich wspomnieniach, a tak¿e rosyj-
ski kronikarz powstania styczniowego Miko³aj Berg. Z takim na-
stawieniem dzia³a³y tu w latach 1943-45 grupy zwiadowczo-
likwidacyjne, które pali³y dwory, rabowa³y bogatszych mieszkañ-
ców, a przede wszystkim tworzy³y mapê osób niebezpiecznych
i niewygodnych dla Armii Czerwonej, która mia³a wkroczyæ
latem 1944, a z powodu Powstania Warszawskiego wesz³a
dopiero w styczniu 1945 r.
W zasadzie w³adze w województwie oddano grupie partyzantów
AL-GL z mjr/gen. Wiœliczem-Iwañczykiem, jako zaufanym cz³o-
wiekiem Rosjan, który jak oni – widzia³ g³ównego wroga komu-
nistów sowieckich nie w Niemcach, a w spo³eczeñstwie polskim.
Jego w³adza jednak nie by³a pe³na, poniewa¿ z Warszawy przy-
s³ano dzia³aczy PPR, którzy przyszli z Armi¹ Sowieck¹. Pozycja
Wiœlicza-Iwañczyka zosta³a nied³ugo przed tzw. wydarzeniami
w Kielcach wzmocniona przez mjr./p³k.W³adys³awa Spychaja,
przedwojennego sowieckiego szpiega, który po wojnie przybra³
nazwisko Sobczyñski i zosta³ mianowany szefem Wojewódzkie-
go Urzêdu Bezpieczeñstwa.
Pierwszymi dzia³aniami komunistów w Kielcach by³y zastrasza-
j¹ce aresztowania – podobnie jak w Radomiu – i wywózki czêœci
wiêŸniów do ZSRR. Powa¿nym zak³óceniem stosunków przemo-
cy, jakie powsta³y w Kielcach i województwie w 1945 roku, by³o
zdobycie przez por./p³k Antoniego Hedê – „Szarego” wiêzienia
w Kielcach i oswobodzenie 700 ¿o³nierzy AK i osób zwi¹zanych
z niepodleg³oœciowym podziemiem. By³ to powa¿ny cios dla
w³adz komunistycznych, które rozumia³y presti¿ jako wywo³y-
wanie strachu, przera¿enia i ca³kowitego poddania siê prze-
mocy. Kielce zosta³y nasycone wiêkszymi ni¿ jakiekolwiek inne
miasto w Polsce, proporcjonalnie do liczby ludnoœci, si³ami
bezpieczeñstwa ówczesnego Wojska Polskiego. Trzeci¹ si³¹ we
w³adzy nad Kielcami byli dowódcy sowieckich jednostek oraz
doradcy sowieccy w Urzêdzie Bezpieczeñstwa.
– Czytelnikowi wy³ania siê obraz miasta opanowanego
ca³kowicie przez odleg³e ramiê Stalina – w centralnej
PRL bastion komunistycznego NKWD i UB. Dlaczego
akurat Kielce?
– Jeœli wspominamy o Stalinie, to jednym z jego priorytetów poli-
tycznych by³o nie tylko ca³kowite niszczenie domniemanych
ognisk oporu, ale tworzenie na ich miejscu czegoœ zupe³nie
odwrotnego: s³u¿alczych warstw urzêdników i poddanej ze stra-
chu ludnoœci.
Od Powstania 1830 r. przez walki 1863 r., wkroczenie Legionów
Pi³sudskiego, a potem partyzantkê AK, BCh i NSZ – okrêg
kielecki pod tym wzglêdem by³ niebezpieczny dla komunistów
rosyjskich, mo¿na go porównaæ tylko z okrêgiem wileñskim.
I w³aœnie na ruinach patriotycznych i semper fidelis Kielc posta-
nowiono wznieœæ inn¹ „budowlê”. Od momentu rozbicia wiêzie-
nia, w Kielcach, jeœli na rogu jakiejœ ulicy sta³o trzech m³odych
mê¿czyzn, natychmiast ich legitymowano. Trwa³y nieustanne
aresztowania, potajemne tak, ¿e dziœ nie sposób odtworzyæ ich
rozmiaru i zakresu.
– Jak odnajdywa³a siê w Kielcach ocala³a po wojnie
spo³ecznoœæ ¿ydowska?
– Ocala³a spo³ecznoœæ ¿ydowska, któr¹ osadzono w Kielcach,
nie by³a spo³ecznoœci¹ wywodz¹c¹ siê z ¯ydów kieleckich. ¯ydzi
tutejsi, ocaleni z Holocaustu, przewa¿nie przez ukrywaj¹cych
ich Kielczan lub podkieleckich ch³opów, mieszkali zwyczajnie
w swoich dawnych mieszkaniach. Natomiast dom przy ul.
Planty 7 by³ rodzajem niedu¿ego, bo obejmuj¹cego tylko dwa
skrzyd³a domu – getta.
Jedno skrzyd³o, z odrêbn¹ klatk¹ schodow¹, zajmowali funkcjo-
nariusze UB, MO i PPR pochodzenia ¿ydowskiego, przys³ani tutaj
przez w³adze komunistyczne. Natomiast drugie skrzyd³o budyn-
ku oddano ¯ydom nieprawomyœlnym, Ÿle widzianym, którzy
w przewa¿aj¹cej czêœci opuœcili Zwi¹zek Radziecki dziêki zorga-
nizowanej przez Bermana specjalnej akcji repatriacyjnej, choæ
nie by³a to dos³owna repatriacja. Nale¿eli oni do nizin spo³eczeñ-
stwa socjalistycznego, tylko o jedn¹ klasê wy¿ej zarachowan¹ ni¿
„polska reakcja”. W tej czêœci budynku mo¿na wyró¿niæ trzy
grupy: tych, którzy ju¿ zd¹¿yli w Kielcach zaj¹æ siê rzemios³em
lub handlem, ¯ydów chasydów czyli wierz¹cych w Boga oraz
grupê syjonistów tzw. kibucników, którzy przygotowywali siê do
wyjazdu do Izraela i w tym celu uczyli siê nawet rolnictwa.
Specjalnie wybrana kasta specjalistów od propagowania NKWD-
owskiej wersji tzw. pogromu przedstawia wydarzenie jakoby Kiel-
czanie mordowali kieleckich ¯ydów, swoich s¹siadów. S¹siedzi to
ulubione s³owo u¿ywane przez antypolaków. Tymczasem ¯ydzi,
zaatakowani na ul. Planty, nie pochodzili z Kielc, a byli skoszaro-
wani w tym domu jako rodzaju getta, z tym ¿e podzielonego
wed³ug dwu oficyn budynku na ¯ydów funkcjonariuszy UB
i zawodowych dzia³aczy PPR oraz na ¯ydów, którzy projektowali
wyjazd do Palestyny. Byli to syjoniœci, ¯ydzi wierz¹cy i ju¿ zorga-
nizowani kibucnicy. W oczach Jewsekcji, która uczestniczy³a
w przygotowaniach do podobnych akcji, ci ¯ydzi, chc¹c wyje¿-
d¿aæ z ZSRR czy Polski, zdradzali ziemiê obiecan¹, któr¹ mia³a
byæ nie Palestyna, ale kraje socjalizmu realnego.
Krzysztof K¹kolewski z ¿on¹ w swoim mieszkaniu w Warszawie.
fot. B. Kosiak
24
– Proszê o przybli¿enie obrazu dramatycznych wyda-
rzeñ 4 lipca 1946 r. w Kielcach...
– Odtworzenie przebiegu pacyfikacji Domu ¯ydowskiego przy ul.
Planty 7 zajê³oby co najmniej jeden zeszyt pañstwa pisma. Dra-
mat niewinnych ludzi rozgrywa³ siê przez 8 godzin. ¯ydzi zajmo-
wali trzy piêtra swojego ma³ego getta i na ka¿dym piêtrze, w ka¿-
dym czasie tej tragedii dzia³o siê coœ innego. To, czym poza roz-
kazami dowódców by³ motyw dzia³ania napastników, to rabunek.
Jedni ¯ydzi zamykali siê w swoich pokojach, inni usi³owali prowa-
dziæ negocjacje, a inni jeszcze strzelali do ¿o³nierzy ówczesnego
WP, funkcjonariuszy UB, co tym da³o pozór, by strzelaæ do
¯ydów. Mimo du¿ych si³ – naliczy³em 6 formacji wys³anych na ul.
Planty – w pewnym momencie obroñcom uda³o siê wyprzeæ
napastników, prawdopodobnie z najwy¿szego piêtra, gdzie by³o
naj³atwiej siê broniæ. Wtedy sprowadzono posi³ki w postaci
oddzia³u KBW tzw. „zaporówki”. Ten rodzaj wojsk komunistycz-
nych stworzy³ jeszcze Trocki wed³ug zasady: „Jeœli nasz ¿o³nierz
bêdzie walczy³ z wrogiem, mo¿e zgin¹æ. Jeœli bêdzie ucieka³ z po-
la bitwy, zginie na pewno”. Takimi uciekinierami zajmowa³a siê
„zaporówka”, strzelaj¹c maruderom w g³owy. „Zaporówka”, jak
j¹ nazywano, by³a uzbrojona w rêczne karabiny maszynowe,
z których w marszu otworzyli ogieñ, pokrywaj¹c nim okna atako-
wanej oficyny domu. W remoncie, jaki nast¹pi³ natychmiast po
4 lipca, najpierw zatynkowano œlady pocisków na œcianie domu.
– Czy ktoœ próbowa³ zapobiec zdarzeniom?
– Tak. By³y to nastêpuj¹ce osoby: prokurator wojewódzki w Kiel-
cach p. Jan Wrzeszcz i proboszcz katedralny wraz z towarzysz¹-
cym mu drugim ksiêdzem. Te osoby usi³owa³y dostaæ siê na miej-
sce zbrodni od strony ul. Sienkiewicza i od strony ul. Piotrkow-
skiej. Mamy dok³adne relacje z tego, co nastêpowa³o na rogu ul.
Planty i ul. Sienkiewicza, który obs³ugiwali umundurowani ¿o³-
nierze, a otacza³a ich grupa funkcjonariuszy w cywilu. Prokura-
tor wojewódzki, formalnie bêd¹cy zwierzchnikiem si³ policyjnych
na zasadzie jeszcze przedwojennych przepisów prawa – nie
uchylonych – nie tylko zosta³ odpêdzony przez funkcjonariuszy
UB, ale spotka³ siê z pogró¿kami. PóŸniej by³ wiêziony i zmar³
ju¿ na wolnoœci na gruŸlicê, któr¹ najprawdopodobniej zarazi³
siê w areszcie od wspó³wiêŸnia, umieszczonego tam w³aœnie
w tym celu. Ksiê¿a, którzy w najdalej posuniêtym poczuciu obo-
wi¹zku szli, by uspokoiæ ¿o³dactwo, nale¿¹ce do armii dowodzo-
nej przez ateistów i wrogów Koœcio³a, zostali zawróceni przez
funkcjonariuszy na stanowisku z karabinem maszynowym,
strzeg¹cym dojœcia w pobli¿e budynku na ul. Planty
Tak¿e w tym samym domu ratunku dla swoich wspó³braci poszu-
kiwa³ przewodnicz¹cy Gminy ¯ydowskiej – Kahane. Pocz¹tkowo
uzyska³ po³¹czenie nawet z Warszaw¹, ale zosta³o ono roz³¹czo-
ne. Usi³owa³ dodzwoniæ siê do w³adz kieleckich i w tym momen-
cie telefon Kahanego od³¹czono w centrali. Z martw¹ s³uchawk¹
w rêku ujrza³ wchodz¹cych oficerów, którzy póŸniej okazali siê
funkcjonariuszami Informacji Wojskowej – wywiadu wojskowego.
Na wo³anie o pomoc i lament Kahanego jeden z oficerów odrzek³
uspokajaj¹co: „Zaraz pañskie zmartwienia siê skoñcz¹”.
Zaszed³ od ty³u i strzeli³ mu w potylicê, wg. katyñskiego wzoru.
– Dlaczego odrzuca Pan winê obywateli Kielc, skoro
w Polsce straszono dzieci ¿ydowsk¹ mac¹ i dochodzi³o
do incydentów anty¿ydowskich? Czy Polacy jako naród
maj¹ zupe³nie czyste sumienie wobec ¯ydów?
– Przekonanie na ten temat wytworzone jest w³aœnie przez
propagandê komunistyczn¹, która staraj¹c siê odci¹æ Polskê od
Zachodu, stawia³a takie zarzuty ogó³owi Polaków. Nigdy, bêd¹c
dzieckiem, nie zetkn¹³em siê ze straszeniem mnie ani ¿adnych
moich kolegów, a chodzi³em do trzech szkó³ po kolei – ¿adnymi
¯ydami. W³aœnie w Kielcach dokonano zbrodni po to, by
potwierdziæ ów obraz Polaków jako „ciemnego, ksenofobicznego
mot³ochu”. Pañstwo polskie od 1933 r. udziela³o azylu i schronie-
nia ¯ydom zbieg³ym z Niemiec, a tak¿e tym, co uciekli z ZSRR.
– Co jest wiadome o oskar¿onych? Jak przebiega³ ich
proces i ukaranie?
– W publikacjach, które maj¹ Ÿród³o – przykro to powiedzieæ –
w Kielcach, tworzonych przez „uczonych kieleckich”, przyjêto
wersjê przygotowan¹ jeszcze przed pacyfikacj¹, któr¹
przechrzczono na „pogrom”, a która to wersja by³a dzie³em ju¿
trzeciej ekipy dzia³aj¹cej w Kielcach. Pierwsza zajmowa³a siê
logistyk¹ i taktyk¹ ataku na ¯ydów, druga zabezpiecza³a teren,
a trzecia pod kierownictwem mjr/p³k Adama Humera przygoto-
wa³a proces, w którym nie zosta³a os¹dzona ani jedna osoba,
która chocia¿by zbli¿y³a siê do domu ¿ydowskiego. Najbli¿ej
znajduj¹cy siê od wydarzeñ kielecki fryzjer sta³ na mostku na
Silnicy, z wybuchem ka¿dej strzelaniny ucieka³ ze wszystkimi ul.
Sienkiewicza w dó³. Wmieszana w gapiów agentka UB wypyty-
wa³a go, jak g³osowa³ w referendum. Gdy powiedzia³, ¿e tylko
raz „tak”, zosta³ wyprowadzony przez dwóch funkcjonariuszy
UB, ubranych w „andersowskie” mundury. Tylko jego nie zamor-
dowano. Ofiarami w Kielcach s¹ niewinni ludzie, których
w poœpiesznym stalinowskim procesie skazano na œmieræ i za-
mordowano. Miejsce ich pochówku do dziœ dnia nie jest znane.
I podczas, kiedy nawet w Kielcach za zbrodniê katyñsk¹ obwinia
siê ju¿ Stalina i ZSRR – to co najbardziej uderza w spo³eczeñ-
stwo Kielc, przy jego biernoœci i poddaniu siê, czyni zastanawia-
j¹cy dalszy ci¹g samej zbrodni i procesu.
Ani jedna osoba postawiona przed s¹dem, kierowanym przez
os³awionego p³k. Zarakowskiego, nawet nie zbli¿y³a siê do ul.
Planty, która by³a zablokowana od strony ul. Sienkiewicza i ul.
Piotrkowskiej, na Sienkiewicza przez CKM. Najbli¿ej wydarzeñ
stali tylko gapiowie na mostku nad Silnic¹. Gdy wybuch³a strze-
lanina, gdy nastêpowa³y kolejne inwadowania przez si³y policyj-
no-wojskowe i walka uzbrojonych ¿ydów z nimi, gapiowie ucieka-
li w pop³ochu. Osoba najbli¿ej znajduj¹ca siê ul. Planty, skazana
w procesie kieleckim na wiêzienie, sta³a na owym mostku. Jedyny
milicjant oskar¿ony o mord, nie mia³ dostêpu do ul. Planty i o ile
zbrodni dokona³, bo ju¿ s¹ bardzo powa¿ne w¹tpliwoœci co do
tego, wi¹za³o siê to z innym terenem, innymi ulicami itd.
Ma³e Jedwabne na Podlasiu okaza³o wiêcej si³ i odwagi cywilnej,
by przeciwstawiæ siê oskar¿eniu o wiele lepiej przygotowanemu
Marsz pogrzebowy za trumnami ofiar zbrodni (8 lipca 1946 r.).
25
ni¿ doœæ niedbale, w poczuciu ca³kowitej pewnoœci siebie,
obarczenie win¹ Kielczan o zbrodniê pope³nion¹ faktycznie
przez komunistów. W Jedwabnem spo³eczeñstwo zetknê³o siê
z oskar¿eniem nazisty, który dokona³ mordu na ¯ydach oraz
dzia³aniami UB, które ten mord wykorzysta³o przeciwko
mieszkañcom Jedwabnego. W Kielcach – poniewa¿ jak powie-
dzia³em – ¿adna z osób skazanych nie by³a nawet w s¹siedztwie
ul. Planty, a procesy ca³kowicie tajne, które wytoczono nie-
którym ¿o³nierzom, oficerom i podoficerom, którzy inwadowali
dom przy ul. Planty – do dziœ pozostaje nieznana ogó³owi Kielc.
– Jakie œwiat³o na obraz wydarzeñ w Kielcach da³a
Panu rozmowa z Henrykiem B³aszczykiem, wówczas
8-letnim Heniem, od którego zeznañ na komisariacie
wszystko zaczê³o siê?
– Henio B³aszczyk by³ synem i bratankiem agentów Urzêdu
Bezpieczeñstwa i op³aci³ to w³aœciwie ca³ym swoim ¿yciem.
Choæ póŸniej zatrudniony by³ jako ochroniarz I Sekretarza KW
PZPR Aleksandra Zarajczyka, to jednak strach, ¿e zostanie
zg³adzony, pozosta³ mu a¿ do chwili doœæ zagadkowej œmierci.
Henio – ¿e go tak nazwê – przez trzy dni, kiedy rzekomo zagi-
n¹³ i mia³ byæ przetrzymywany w piwnicach domu na Plantach,
w rzeczywistoœci by³ szkolony przez ojca i stryja, z którymi
rankiem 4 lipca uda³ siê na posterunek MO, by powiedzieæ, ¿e
uciek³ z domu przy ul Planty. To, ¿e piwnic w tym domu nie ma,
jest jednym z licznych b³êdów, jakie pope³nili planiœci zbrodni.
Funkcjonariusze MO, w sposób niespotykany w cywilizowanym
œwiecie, otoczywszy zewsz¹d Henia, wyszli na ul. Sienkiewicza
i krzyczeli: „To dziecko mia³o byæ zamordowane, by jego krew
u¿yæ do wyrobu mac ¿ydowskich”. Sam Henio by³ tak przera¿o-
ny, ¿e mimo, i¿ by³ nauczony na pamiêæ i przeegzaminowany –
milcza³.
Zaraz po tym przejœciu przez ulice Kielc, zosta³ zatrzymany i do-
prowadzony do gmachu UB, gdzie uwiêziono go w ustêpie. Przez
pó³ roku on, jego m³odszy brat i inne osoby z rodziny by³y wiêzio-
ne bez postawienia im jakichkolwiek zarzutów, gdy¿ wg. moich
informacji, rozwa¿ano, czy zg³adziæ ich, czy daæ im prze¿yæ.
Henio wiedzia³ dobrze, ¿e ostateczna decyzja w jego sprawie
ci¹gle nie by³a wydana. Gdy zaczê³a siê „g³astnoœæ” w ZSRR
i w Polsce, zaczê³y siê ujawniaæ ró¿ne tajemnice a przede wszyst-
kim powi¹zana z Kielcami tajemnica katyñska – na Henia, ju¿
Henryka – dokonano zamachu. Potê¿ny samochód nagle wyje-
cha³ z bocznej uliczki i uderzy³ w auto, którym podró¿owa³. Nigdy
nie zosta³o to os¹dzone, gdy¿ jak siê okaza³o, w³aœcicielka samo-
chodu nie istnia³a. By³ to ktoœ, kto podawa³ siê za pracownika
MSZ. Dyrektor departamentu Kadr MSZ pytany przeze mnie
o ow¹ zamachowczyniê, stwierdzi³, ¿e taka osoba nie tylko nie
pracuje w MSZ, ale te¿ nigdy nie pracowa³a i nie nale¿a³a do ro-
dziny osób zatrudnionych. Henio nie do¿y³ staroœci, podobnie jak
g³ówny œwiadek, sk³adaj¹cy u³o¿one mu zeznania, zgin¹³ potr¹-
cony przez nie do zidentyfikowania autobus na ulicy w Kielcach.
Ten œwiadek by³ ¿o³nierzem Brygady Œwiêtokrzyskiej NSZ, wróci³
do Polski z Zachodu. Nie spotka³y go ani wiêzienie, ani wyrok,
ani œmieræ. Byæ mo¿e by³ szykowany do procesu jako „enezetow-
ski przywódca”, ale potrzebniejszy by³ jako prawie etatowy œwia-
dek w nagraniach radiowych, filmowych i telewizyjnych.
– Jak przebiega³a praca Pana jako doœwiadczonego, wie-
loletniego reportera. Jak dociera³ Pan do odpowiednich
dokumentów i osób? Jakie trudnoœci Pan napotka³?
– Do 1986 roku, gdybym kogokolwiek zapyta³ o cokolwiek zwi¹-
zane z tzw. pogromem kieleckim, uznany by³bym za szpiega.
Mimo i¿ zbrodniê wojskowo-milicyjn¹ przypisano kielczanom, to
wspominanie, ¿e tzw. pogrom istnia³, by³o zagro¿one wiêzieniem
do lat 5 z tzw. „szeptatki”. Moja sytuacja i tak by³a uprzywile-
jowana, poniewa¿ jako wygnaniec z Warszawy – nasze
mieszkanie sp³onê³o w czasie Powstania – trzy lata mieszka³em
w Kielcach, gdzie chodzi³em do szko³y i zda³em maturê. Pamiê-
tam tamten dzieñ i odg³osy strzelaniny, a mo¿e nawet walk na
ul. Planty, zaraz potem dosz³o do masowych aresztowañ na uli-
cach i w mieszkaniach w Kielcach. Rozmawiano o tym otwarcie.
Moja Mama np. us³ysza³a, ¿e „wojsko zbuntowa³o siê przeciw-
ko UB i atakuje dom ubecki przy Plantach”. Widziano bowiem
mundury i uzbrojone grupy funkcjonariuszy i ¿o³nierzy, a wspo-
mniany dom uwa¿ano za Ubecki. Ja mieszka³em wtedy w domu,
gdzie mieœci³ siê teatr. Obudzi³y mnie strza³y, gdy¿ w linii prostej
nie by³o to daleko od Plantów i wyszed³em zobaczyæ co siê dzie-
je /ci¹gle czekano na wybuch III wojny œwiatowej/. Ale w bramie
zatrzyma³a mnie matka, która kaza³a mi wracaæ, gdy¿ „to pora-
chunki, na które lepiej nie patrzeæ”. Potem jednak w drukach
zwartych na emigracji, jak np. w pamiêtnikach Miko³ajczyka,
ukazywa³y siê wzmianki o Kielcach – prawdziwe i bez os³onek.
Rok 1986 by³ prze³omem. Wtedy pewien odwa¿ny kielczanin,
W³adys³aw Dzikowski, napisa³ obszern¹ rozprawê, staraj¹c siê
byæ jak najbli¿ej prawdy. Sam j¹ przepisa³ na maszynie w wielu
egzemplarzach i rozes³a³ do prominentnych osób ze œrodowiska
¿ydowskiego i koœcielnego. Tam by³y bardzo wa¿ne, ¿e siê tak
wyra¿ê – koñce pewnych w¹tków, których Dzikowski nie móg³,
czy to z powodu panuj¹cego podówczas terroru, czy z braku legi-
tymacji do zbierania materia³u, poci¹gn¹æ. W tym samym roku
ukaza³a siê te¿ publikacja w prasie stanu wojennego, doœæ zbli¿a-
j¹ca siê do prawdy, choæ autor, którego mo¿liwoœci z góry zosta³y
umniejszone, wspó³winnych zbrodni traktowa³ jako œwiadków
wydarzeñ, a byli oni oczywiœcie zainteresowani trzymaniu siê
wersji, która ich chroni³a. Potem przyszed³ rok 1989 i w USA poja-
wi³ siê w jednej z sieci telewizyjnych ohydny, k³amliwy, znies³awia-
j¹cy Polaków, a w szczególnoœci „rozpasanych mieszczan kielec-
kich” film. PóŸniej okaza³o siê, w jaki sposób manipulowano
wystêpuj¹cymi w nim osobami. Jedna z nich, dowiedziawszy siê co
zrobiono z jej wypowiedzi¹, zmar³a na wylew krwi do mózgu. Film
ten w San Francisco ogl¹da³ Czes³aw Mi³osz. Mimo swoich lewi-
cowych pogl¹dów by³ to cz³owiek dobrze poinformowany, tak¿e
dlatego, ¿e przed ucieczk¹ na Zachód by³ funkcjonariuszem
dyplomacji PRL. Wiedzia³ doskonale co siê wydarzy³o. Wra¿enie
po filmie by³o tak wstrz¹saj¹ce, ¿e zatelefonowa³ do swojego
brata, filmowca Andrzeja Mi³osza – dziœ ju¿ nie¿yj¹cego, by
nakrêci³ film prawdziwy.
Kondukt pogrzebowy ofiar zbrodni (8 lipca 1946 r.).
26
Mi³osz dowiedzia³ siê o tym, ¿e od 1946 roku zbiera³em nawar-
stwiaj¹ce siê, nieraz pozornie ma³o wa¿ne, informacje o tym
wydarzeniu. Interwencja Czes³awa Mi³osza u ówczesnego mini-
stra spraw wewnêtrznych, Krzysztofa Koz³owskiego, otworzy³a
jedyn¹ jak dot¹d mo¿liwoœæ – cz¹stkowego wgl¹du do resztek
dokumentów w archiwach by³ego UB. Archiwum kieleckie UB
zosta³o przez funkcjonariuszy UB spalone rok przedtem.
Pan Koz³owski, jak dziœ to wiemy, nie mia³ pe³nej w³adzy nad
Ministerstwem Spraw Wewnêtrznych, a tym bardziej nad rozga-
³êzionymi podziemnymi korytarzami archiwów. Jednak magia
nazwiska noblisty spowodowa³a, ¿e przedstawiono nam wybrane
przez nieznan¹ osobê fragmenty akt. Prawdopodobnie z 17
grubych tomów akt procesu, gdzie fa³szerstwo mog³o stanowiæ
podstawê do roszczeñ ofiar oskar¿onych o zbrodniê, zosta³ tylko
jeden tom, w którym te¿ dokonywano manipulacji i mia³ on wiele
ró¿nych, zmienianych, pokreœlonych paginacji. Nie wchodz¹c g³ê-
biej w to zagadnienie, które jest samo z siebie ciekawe – w nasze
rêce dosta³ siê z innych Ÿróde³ wielostronicowy raport ¯yda –
komunisty, który krytycznego dnia szuka³ pomocy u dowódcy
jednostki sowieckiej w Kielcach i us³ysza³ odpowiedŸ: „Nie mogê
wam pomóc, bo w jednostce zabrak³o mundurów polskich”.
Opublikowanie w tygodniku „Solidarnoœæ” i „Naszej Polsce”
moich wstêpnych materia³ów spowodowa³o, ¿e najodwa¿niejsi
z odwa¿nych zg³osili siê i pozwolili wykorzystaæ swoje œwiadec-
twa. Jednak dalej ich nazwiska s¹ utajnione. Tak¿e w II wydaniu
uzupe³nionym, z 2004 roku „Umar³ego Cmentarza”.
– Zatrzymajmy siê nad pojêciami: pogrom, prowoka-
cja. Jak pasuj¹ te nazwy do wydarzeñ kieleckich
w 1946 roku? Dlaczego data 4 lipca?
– W momencie kiedy zacz¹³em publikowaæ najpierw artyku³y
obszerne w prasie nielewicowej a potem wysz³a moja ksi¹¿ka,
nieoczekiwanie pojawi³o siê s³owo „prowokacja”, przy czym nie
wyjaœniono, kto by³ tym prowokatorem, kto by³ sprowokowany
i dlaczego. Ale to stwierdzenie pasuje do g³ównego scenopisu
wydarzeñ, gdy¿ w³aœnie przejœcie grupy milicjantów, prowadz¹-
cych „uratowane” dziecko, zrobione by³o po to, by sprowokowaæ
wydarzenia, póŸniej twierdziæ, i¿ okrzyki wydawane przez tych
milicjantów by³y prowokacj¹. Ci sami milicjanci wrócili potem
pod dom na Plantach i zastali drzwi i drewniane okiennice na
parterze zamkniête. Dali has³o do rozpoczêcia ataku, wrzucaj¹c
granat przez okno pierwszego piêtra oficyny, która mia³a byæ
poddana atakowi. Potem nap³ywaj¹ce oddzia³y ró¿nej prowe-
niencji zape³ni³y podwórko od strony po³udniowej, gromadz¹c
siê przy jeszcze zamkniêtym wejœciu do oficyny, a tak¿e na ul.
Planty – bardzo w¹skiej, nad któr¹ przejêli ca³kowit¹ kontrolê,
wystawiaj¹c na obu jej koñcach posterunki, które nie wpu-
szcza³y nikogo postronnego. ¯ydzi, broni¹c siê, zabili tylko
dwóch funkcjonariuszy, o których niewiele wiemy poza tym, ¿e
jeden z nich by³ porucznikiem i mia³ na imiê Wacek.
O samym wyborze dnia 4 lipca 1946 r. mo¿na by napisaæ
oddzieln¹ ksi¹¿kê. Nie by³o wtedy jeszcze komputerów, ale
w dziale planowania akcji w g³ównym zarz¹dzie NKWD praco-
wali ludzie, których trudno by³oby uznaæ za prymitywnych rzezi-
mieszków. W dacie 4 lipca pokrywa³y siê ze sob¹ a¿ trzy bardzo
korzystne dla Moskwy okolicznoœci, które gwarantowa³y, ¿e
nieudane dot¹d próby przedstawienia Polski, Wêgier i Rumunii
jako krajów bêd¹cych spadkobiercami nazizmu, uda³yby siê.
4 lipca 1946 roku w Norymberdze decydowa³a siê kwestia
odpowiedzialnoœci za zbrodniê katyñsk¹. Jak wiadomo, Rosjanie
obci¹¿yli ni¹ Niemcy nazistowskie. Sprzyja³o temu ogólne
ówczesne nastawienie spo³eczeñstw, zaskoczonych rozmiarem
zbrodni w obozach zag³ady na ¯ydach i narodach s³owiañskich.
Rosjanie przyzwyczajeni do procesów, które sami organizowali,
nie przewidzieli, ¿e obrona niemieckich dowódców bêdzie tak
konsekwentna i precyzyjna. Oskar¿ono bowiem p³k. Ahrensa,
bêd¹cego dowódc¹ ma³ej jednostki, która po zajêciu obszaru
smoleñskiego kwaterowa³a niedaleko ogromnego cmentarza
katyñskiego, nie maj¹c o tym pojêcia. Grupa Ahrensa zajmo-
wa³a siê utrzymaniem gotowoœci ³¹cznoœci wojskowej. Z po-
wodu swojej niedu¿ej liczebnoœci nie móg³ Ahrens podj¹æ tak
masowych egzekucji, choæby z powodów czysto technicznych.
Pu³k, który obwiniano, rozci¹gniêty by³ na przestrzeni ok.
500 km. Obroñca Ahrensa wykaza³, ¿e ta grupa, maj¹ca ³¹cznie
150 pistoletów, nigdy nie wystêpowa³a razem, a by³a podzielona
na niewielkie oddzia³y, pilnuj¹ce przewodów telefonicznych
i dalekopisowych, i tylko tym zajêta.
Nad komunistycznym oskar¿eniem, prowadzonym przez gen.
Smirnowa, zawis³o niebezpieczeñstwo. Udowodniono, ¿e grupka
telegrafistów niemieckich niezdolna by³a do wymordowania
w krótkim czasie tak ogromnej liczby ludzi i pogrzebania ich.
Sta³o siê jasne – i¿ jeœli ludzie Ahrensa nie mogli dokonaæ zbro-
dni, poniewa¿ w okolice Katynia przybyli w koñcu listopada
1941 roku, a wiêc w rok po hipotetycznym terminie zbrodni –
¿e w grê wchodzi tylko Armia i tajna policja sowiecka, czyli ¿e
oskar¿enie nale¿y odwróciæ przeciw oskar¿ycielowi. I choæ
Rosjanie, pewni uleg³oœci amerykañskich i brytyjskich soju-
szników, przygotowali siê do procesu lepiej ni¿ do tych, które
organizowali w Moskwie, ich pewnoœæ siebie sta³a siê dla nich
zagro¿eniem. Wiele pozornie drugorzêdnych danych, jak:
zmiany pisowni nazwiska p³k. Ahrensa, a czasem ca³kowite
przekrêcenie jego nazwiska, ostatecznie przekreœli³o nadzieje
Rosjan, ¿e w Norymberdze zostanie na zawsze zamkniêta spra-
wa Katynia. Œwiat zamar³ na chwilê, ale tylko na chwilê.
Rosjanie przewidzieli tak¿e i to. W 179 dzieñ procesu w Norym-
berdze, 4 lipca 1946 roku, mia³y rozpocz¹æ siê przemówienia
obroñców. Ten dzieñ 4 lipca, a potem 5 lipca 1946 roku móg³
byæ dniem klêski Rosjan. Nieugiêty adwokat Stahmer zdo³a³
wyg³osiæ tylko czêœæ swojej mowy obroñczej, a przedstawienie
syntetyczne argumentów obalaj¹cych oskar¿enie p³k. Ahrensa,
zdecydowa³o o stanowisku Trybuna³u Norymberskiego do zarzu-
tu katyñskiego.
Wybuch „wydarzeñ kieleckich” 4 lipca by³ tak¿e dniem
optymalnym, poniewa¿ w tym dniu obchodzone jest œwiêto
narodowe Stanów Zjednoczonych. W ambasadzie amerykañskiej,
P³acz bliskich nad trumnami ofiar zbrodni (8 lipca 1946 r.).
27
mieszcz¹cej siê tymczasowo na jednym z piêter hotelu „Polo-
nia”, odbywa³o siê t³umne przyjêcie z okazji œwiêta. Byli tam
wszyscy, którzy w ma³ej spo³ecznoœci zburzonej Warszawy mieli
cokolwiek do powiedzenia. Nagle na przyjêcie wdarli siê dzien-
nikarze, którzy wielkim g³osem wo³ali: „Straszna zbrodnia na
¯ydach w Kielcach! Dalszy ci¹g Holocaustu rêkami Polaków!”
Ta informacja, dziêki zgromadzeniu na przyjêciu dziennikarzy
amerykañskich, brytyjskich i francuskich natychmiast posz³a na
ca³y œwiat. By³o oczywiste, ¿e skoro Polacy kontynuuj¹ nazistow-
skie zbrodnie, nale¿y poddaæ ich kontroli sojusznika, jakim by³a
Armia Czerwona, wspó³uczestnik zwyciêstwa.
Drugim czynnikiem, wskazuj¹cym na 4 lipca, ¿e operacja siê
powiedzie w tym optymalnie wybranym dniu by³o, ¿e przed
referendum ludowym – jak to siê nazywa³o – przewidziano atak
na Dom ¯ydowski i do kontroli sfa³szowania tego referendum
wys³ano do Kielc wyj¹tkowo liczn¹ i wysoko postawion¹ grupê
funkcjonariuszy UB i Informacji Wojskowej. Nasycenie Kielc
najbardziej cenionymi w Warszawie wy¿szymi policjantami poli-
tycznymi spowodowa³o, ¿e mo¿na by³o dok³adnie podzieliæ ich
zadania i kompetencje. Pierwsza grupa, sk³adaj¹ca siê z tajnych
wspó³pracowników i agentów UB, przez trzy dni instruowa³a
Henia, co ma krzyczeæ, prowadzony przez ulice Kielc. Ta sama
grupa funkcjonariuszy przygotowywa³a grupê milicjantów, która
mia³a przeprowadziæ ma³ego Henia po ulicach Kielc, a potem
rozpocz¹æ atak na Dom ¯ydowski. Czêœæ operacji, która nast¹-
pi³a póŸniej, opracowywa³y jednostki logistyczne i politrucy. Ju¿
pó³ roku przed najazdem si³ policyjno-wojskowych na Dom
¯ydowski, w Kielcach pojawi³ siê wysoki dygnitarz NKWD
nazwiskiem Dyjomin vel Diomin, który sprawowa³ pieczê nad
ogólnym planem taktycznym i politycznym. Nad przebiegiem
wydarzeñ czuwa³ na balkonie jednego z budynków UB, z lor-
netk¹ przy oczach, szef Urzêdu Wojewódzkiego UB mjr/p³k
W³adys³aw Spychaj vel Sobczyñski. Ostatni¹ czêœæ – przygoto-
wanie niewinnych ofiar, poprzez tortury, groŸby i obietnice –
obj¹³ swoim dowództwem s³awny w póŸniejszym okresie p³k.
Adam Humer.
Wed³ug niektórych danych Humer kontrolowa³ te¿ Spychaja –
vel Sobczyñskiego, wchodz¹c od czasu do czasu na balkon,
z którego obserwowano przebieg wydarzeñ i kierowano stamt¹d
coraz nowe posi³ki, a niektóre grupy wycofywano jako „zmêczo-
ne” lub te, które wykaza³y siê „w³aœciw¹ postaw¹”.
Osobna ekipa to funkcjonariusze i funkcjonariuszki UB, które,
aby by³y nieznane w Kielcach, przyby³y z Warszawy, by chodziæ
po ulicach i wnikaæ w t³um gapiów i z niego wydobywaæ osoby Ÿle
wyra¿aj¹ce siê o w³adzach komunistycznych czy o referendum.
Rozwa¿ania pañskie prowadz¹ do konkluzji, ¿e praw-
da o pogromie tuszowana by³a tak¿e w III RP. Dlacze-
go zosta³o umorzone œledztwo IPN? Dlaczego nie-
które œrodowiska nie s¹ zadowolone z Pana dociekañ?
– Jeœli w III RP przygotowano obrzydliwy atak na niez³omne mia-
steczko Jedwabne, a niez³omne dlatego, ¿e nie uda³o siê tam
umieœciæ ani jednego agenta, ani przez Gestapo, ani Urz¹d
Bezpieczeñstwa, który poniós³ klêskê, nie mog¹c zwerbowaæ
tych, na których mu zale¿a³o, panowie z „Instytutu Niepamiêci
Narodowej” w Bia³ymstoku pojechali do zbrodniarza nazistow-
skiego, który morderstwem na ¯ydach w Jedwabnem kierowa³,
z proœb¹, by potwierdzi³, ¿e zrobili to Polacy. Dla nazisty, na
koniec jego ¿ycia by³o to satysfakcjonuj¹ce uwolnienie siê od
zarzutu zbrodni. Druga czêœæ oskar¿enia w Jedwabnem
pochodzi z akt UB, gdy zeznania by³y wymuszone torturami. Kto
jeszcze uczestniczy³ w drugim zamordowaniu Jedwabna – tym
razem moralnego – czytelnicy mo¿e pamiêtaj¹.
Jeœli chodzi o Kielce, to zaanga¿owanych w przygotowanie, przy-
prowadzenie i os¹dzenie domniemanych winnych, którzy zast¹-
pili tych w³aœnie organizatorów i wykonawców – by³o o wiele
wiêcej, ca³e sztaby, podczas kiedy w Jedwabnie by³ to jeden Nie-
miec, który rutynowo likwidowa³ po kolei getta na Podlasiu. Kiel-
ce maj¹ przeciw sobie koryfeuszy legendy kieleckiego UB, „za-
porówki” KBW, a nawet 4 Pu³ku Piechoty, tak¿e zaanga¿owane-
go w wydarzenia. Syn jednego z g³ównych aktorów wydarzenia,
wojewody kieleckiego, by³ jeszcze w III RP wysokim dygnitarzem
tajnych s³u¿b. Wszyscy, którzy zaanga¿owali siê w fa³sz, opubli-
kowali szereg artyku³ów a nawet ksi¹¿ek, musieliby przyznaæ siê
do k³amstwa i podwa¿yæ dzie³o swojego ¿ycia. S¹ jawne, pozor-
nie demokratyczne, dzia³aj¹ce w III RP ugrupowania, które
strzeg¹ tej spuœcizny przed zdemaskowaniem, ¿e opiera siê na
k³amstwie, wymuszeniach i zmyœleniach.
Co do umorzonego przez IPN œledztwa trudno mi siê wypowie-
dzieæ. Instytucja ta straci³a zaufanie spo³eczeñstwa od chwili,
gdy dokona³a podobnego fa³szu jak w Kielcach na miasteczku
Jedwabne. Tam wykorzystano okrutne przes³uchania UB oraz
zeznania dowódcy Sonderkomando, którego odnaleziono
w Niemczech i który ochoczo oskar¿a³ Polaków, poniewa¿ mia³
nadziejê na rewizjê swojego procesu, w którym za zbrodniê na
Podlasiu by³ skazany. W ostatniej chwili wycofa³ siê ze swojego
œwiadectwa. W Niemczech móg³by byæ skazany za fa³szywe ze-
znania.
– Elie Weisel, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, pod-
czas obchodów 50-lecia zbrodni w Kielcach postawi³
znak równoœci miêdzy zag³ad¹ ¯ydów przez Niemców
a wydarzeniami kieleckimi, wyraŸnie obwiniaj¹c polski
naród: „Kieleccy mordercy byli Polakami. Ich jêzykiem
by³ polski. Ich nienawiœæ by³a polska” – powiedzia³. Jak
odnieœæ mamy siê do tych s³ów my – Polacy – naród,
który prze¿y³ w okupacjê piek³o agresji niemiecko-
sowieckiej, a po wojnie kolejne przeœladowania?
– To jest sprawa tego pana, a nie nasza. Jego wypowiedŸ by³a
ostro¿na, poniewa¿ nie mamy podstaw, by twierdziæ, ¿e oddzia-
³y wiêzienia ochrony UB, 4 Pu³ku Piechoty, Zaporówki i Stra¿y
Wiêziennej nie byli Polakami i ¿e nie mówili po polsku. W do-
datku p. Weisel uwa¿a³ rz¹d komunistyczny za prawowity rz¹d
polski, a wiêc zbrodnia, której dokona³y oddzia³y mundurowe
Pogrzeb ofiar zbrodni (8 lipca 1946 r.).
28
i niemundurowe wywiadowców i cz³onków „pozorowanej
bandy”, wystêpuj¹ce w cywilu, obci¹¿a Polaków, którzy zdaniem
pana Weisela wybrali sobie taki rz¹d, który m. in. mordowa³
¯ydów w Kielcach. Trzeba przypomnieæ, ¿e w tej prawie rado-
snej uroczystoœci w Kielcach, w której triumfowa³ p. Weisel, bra³
udzia³ te¿ komunistyczny minister spraw zagranicznych W³odzi-
mierz Cimoszewicz, który reprezentowa³ nie Polskê, a partyku-
larne interesy komunistów, dla których niezbêdne jest od¿egna-
nie siê od winy w tej sprawie, a bardzo przydatne zrzucenie jej
na Polaków. Pan Rosati zaœ przeprasza³ „za Polaków” – choæ
jako komunista winien by³ przeprosiæ za swoich towarzyszy,
którzy rz¹dzili wtedy Polsk¹, kontrolowali j¹ ca³kowicie, w tym
sytuacjê w Kielcach, kieruj¹c wydarzeniami zgodnie ze swoimi
planami i wydaj¹c odpowiednie rozkazy.
Mjr/p³k. W³adys³aw Spychaj vel Sobczyñski sta³ na balkonie
jednego z budynków UB i przez polow¹ lornetkê obserwowa³
dzia³ania swoich ludzi. Wy¿szy funkcjonariusz UB – M. Kwa-
œniewski – sta³ na ulicy Planty wœród wy¿szych oficerów UB,
WP oraz sowieckich, bêd¹c ¯ydem – obojêtny na tragediê
wspó³braci tylko dlatego, ¿e byli wierz¹cy lub oœmielali siê
opuœciæ socjalistyczne królestwo i udaæ siê do Palestyny (Izrael
jeszcze nie istnia³).
– Maj¹c wiele wspó³czucia i sympatii dla narodu
¿ydowskiego, jako wspó³braci w cierpieniu, zapytam:
Czy w 60. rocznicê „pogromu” powinniœmy po raz ko-
lejny przeprosiæ ¯ydów? W koñcu to przecie¿ Polacy
ich zamordowali, bez wzglêdu na to, czy byli to komu-
niœci, bojówki UB etc. Czy w duchu wzajemnego
pojednania miêdzy narodami polskim i ¿ydowskim
powinniœmy domagaæ siê podobnych gestów skruchy
ze strony ¯ydów np. za ich udzia³ w re¿imie komuni-
stycznym, przejawy antypolonizmu?
– Problem sk³adu narodowego czy rasowego grup nacieraj¹cych
na Dom ¯ydowski w Kielcach nie jest rozwi¹zany. Gdy ¯ydzi
telefonowali do komendanta „goroda Kielce” z ramienia Armii
Czerwonej o pomoc, us³yszeli, ¿e jest to niemo¿liwe, bo w jed-
nostkach sowieckich w Kielcach brak w tej chwili mundurów
polskich.
Jeœli oddzia³y KBW, ówczesnego WP, ochrony gmachów UB,
funkcjonariuszy UB – w mundurach i po cywilnemu – bêdziemy
traktowali jako oddzia³y polskie, bêdzie to powa¿ny b³¹d. Byli
to, zgodnie z powszechnym prawem wojennym tak¿e akcepto-
wanym przez Polskê, najmici – bez wzglêdu na to, czy zwerbo-
wani i powo³ani pod groŸb¹ wyroku œmierci, s¹ oni kondotierami.
Tak jak funkcjonariusze Jewsekcji, przewa¿nie ¯ydzi, nie mieli
nic wspólnego z narodem ¿ydowskim, tak funkcjonariusze
komunistycznych s³u¿b przemocy ca³¹ swoj¹ potêg¹ byli skiero-
wani przeciwko Polsce, Polakom, polskim grupom oporu i party-
zanckim oraz wszelkim zjawiskom, które mo¿na by zakwalifiko-
waæ jako niepodleg³oœciowe i s³u¿¹ce interesom Polaków.
Polskojêzyczne formacje komunistyczne przeœladowa³y i zabija³y
patriotów polskich. Tak samo jak ¯ydzi – niekomuniœci bêd¹cy
przedmiotem przeœladowañ, które mia³y ich doprowadziæ do
ucieczki z krajów Europy Wschodniej, tak jak ¯ydzi w UB i Infor-
macji Wojskowej wysuwani do pierwszego szeregu walki z Armi¹
Krajow¹, WiN i NSZ, podobnie domniemane polskojêzyczne
oddzia³y zosta³y popchniête przez sowietów przeciw ¯ydom.
Wszelkie przeprosiny uwa¿am za ja³owe i bezwartoœciowe gesty,
lansowane przez now¹ lewicê i libera³ów. Czy zbrodniarz prze-
prasza rodziców za to, ¿e porwa³ z ulicy, zgwa³ci³ i zamordowa³
ich 16-letni¹ córkê? Wymusza to na nim adwokat, wiedz¹c, ¿e
s¹d bardzo siê tym wzruszy. Najlepsz¹ przeprosin¹ jest nieskrê-
powane podanie faktów, obraz stanu faktycznego. Ja, gdyby ktoœ
z moich krzywdzicieli przeprasza³ mnie, œmia³bym siê z tego,
jako z prymitywnej bezczelnoœci.
– Dlaczego tak trudno jest dowieœæ prawdy o „pogro-
mie”?
– O dramacie Kielc, obarczonych piêtnem tzw. „pogromu” ju¿
mówi³em. Maleñkie Jedwabne mia³o odwagê od pocz¹tku do
dziœ, przez ca³e lata przeciwstawiaæ siê fa³szywym oskar¿eniom.
W Kielcach istnieje ca³a warstwa osób zarówno posiadaj¹cych
tytu³y profesorskie, nadane przez komunistycznych prezydentów,
jak i nale¿¹ce do zamkniêtego, klaustrofobicznego i autarkiczne-
go krêgu lewicowej inteligencji, która za potêpienie Kielc zalicza-
na jest do tej¿e inteligencji, rzekomo œwiat³ej. W rzeczywistoœci
wielu z nich wrêcz ¿yje z potêpiania miasta, które nies³usznie
nazywaj¹ swoim. Maj¹ te¿ poparcie od tych w³aœnie si³, które
w Kielcach trwaj¹ nieprzerwanie od 1945 roku, bardziej tu, ni¿
w jakimkolwiek innym województwie czy mieœcie, a wiêc propa-
guj¹c tezy NKWD-UB, nale¿¹ do warstwy uprzywilejowanej.
– Czy Pana ksi¹¿ka to g³os w kulturze dialogu polsko-
¿ydowskiego?
– Pocz¹tkowo œrodowiska syjonistyczne w Izraelu nie tylko przy-
jê³y przyjaŸnie moje artyku³y w tygodniku „Solidarnoœæ” i w „Na-
szej Polsce”, ale spowodowa³y przedruk jednego z nich w polsko-
jêzycznym piœmie „Kurier Nowiny”. Tak¿e w œrodowisku chasy-
dów spotka³em siê z poparciem. Uczestniczyli oni w ró¿nych
spotkaniach ze mn¹ na ten temat, a jedno z nich zorganizowa³o
œrodowisko ¿ydowskie w Warszawie. Tylko jeden z uczestników
tego spotkania, przebiegaj¹cego w bardzo dobrej atmosferze,
wyszed³ na znak protestu, by³ to redaktor „Polityki”. Spotkanie
to da³o mi mo¿noœæ wnikniêcia w system przeœladowañ ¯ydów
w socjalizmie realnym, które prowadzi³a tzw. Jewsekcja. Wtedy
to w Warszawie odby³y siê pierwsze aresztowania ¯ydów przy-
by³ych do ledwo powsta³ej ambasady Izraela i oskar¿ono ich
o spisek syjonistyczny. W³aœnie jeden bardzo zas³u¿ony dla s³u¿-
by zagranicznej Izraela i mêczennik wiêzieñ komunistycznych
powiedzia³ mi, ¿e nie wolno instrumentalnie wykorzystywaæ
zbrodni na ¯ydach i ich krzywd, dowolnie wybieraj¹c winnych.
– Dziêkujê za rozmowê.
luty 2006, Warszawa
fot. archiwum
Zbiorowa mogi³a ofiar zbrodni (8 lipca 1946 r.).