Dlaczego się śmiejemy ?
Istotą śmiechu jest jego społeczne podłoże. Ludzie samotni, stroniący od towarzystwa, są najczęściej
określani jako mrukliwi i ponurzy
Dla odmiany „dusze towarzystwa” są zazwyczaj postrzegane jako osoby dowcipne. Ludzie, którzy potrafią
dobrze rozśmieszać innych, są bardziej cenieni, nawet jeśli ich pozostałe talenty są mierne. Okazuje się
również, że osoby uznawane za dowcipne mają większe powodzenie u płci przeciwnej. I mężczyźni, i
kobiety deklarują, że wysoko cenią sobie poczucie humoru u partnera. Gdy przychodzi do oceny
atrakcyjności konkretnych osób, okazuje się, że kobiety nadal wybierają tych mężczyzn, którzy potrafią
je rozśmieszyć. Natomiast kobiety, które są bardzo dowcipne, wcale nie są przez mężczyzn uważane za
atrakcyjne seksualnie. Panowie rozróżniają zdolność „wytwarzania” dowcipu, czyli rozśmieszania innych,
oraz „reagowania” na dowcip, czyli tego, na ile ktoś potrafi docenić ich żart. U partnerek seksualnych
cenią wyłącznie to drugie. Kobiety natomiast jednakowo cenią u partnera obie składowe poczucia
humoru.
Dlaczego? Jedną z odpowiedzi znaleźć można w książce Geoffreya Millera „Umysł w zalotach”. Autor
uważa, że zdolność do „wytwarzania” dowcipu świadczy o błyskotliwości umysłu i tym samym jest
świadectwem „dobrych” genów mężczyzny. Dlatego cecha ta jest ceniona przez kobiety. Z kolei dla
mężczyzny śmiech, którym reaguje kobieta, jest wyrazem aprobaty dla jego osoby. Jeśli na randce
dziewczyna ani razu nie „złapie” dowcipów chłopaka, można mieć pewność, że drugiej randki już nie
będzie. Zdaniem Millera, pozytywna reakcja na męskie dowcipy jest sygnałem, że kobieta może być
zainteresowana mężczyzną. Ewolucja obu cech („wytwarzania” dowcipu przez mężczyzn i reagowania
śmiechem przez kobiety) związana była z doborem płciowym. Kobiety wybierały mężczyzn z poczuciem
humoru, zaś mężczyźni nie tracili czasu na kobiety, które nie doceniały ich żartów. Być może dlatego
James Bond zyskuje na uroku dzięki swojemu poczuciu humoru, natomiast śmiać będziemy się raczej z
dowcipów Whoopi Goldberg, a nie Angeliny Jolie.
źródło:
http://www.focus.pl