O schizofrenii, terapii egzystencjalnej Lainga, przyjaciołach i powrocie do rzeczywistości
Ronald Laing był psychiatrą, który interesował się szczególnie schizofrenią.
Moim zdaniem miał on bardzo ciekawe podejście do tej choroby – a mianowicie uważał, że choroba ta
jest sposobem radzenia sobie człowieka ze społeczną sytuacją stresową, a także miał niesamowicie
oryginalne podejście do psychoterapii osób chorych na schizofrenię.
Według Lainga przyczyna schizofrenii tkwi w czynnikach społecznych.
Każdy człowiek, każdy z nas żyje na różnych płaszczyznach. Jesteśmy zarówno indywidualnymi
jednostkami, mającymi znane tylko nam doświadczenia, przeżycia z przeszłości, uwarunkowania
genetyczne, wiedzę, zdrowie, fantazję i sposób postrzegania świata – a z drugiej strony jesteśmy
częścią czegoś większego, częścią społeczeństwa, w którym każdy z nas „powinien” być do siebie pod
jakimś względem podobny.
Aby być akceptowanym w społeczeństwie, każdy człowiek musi zatem stanąć przed lustrem i powiedzieć
sobie:
„Ok, jestem niepowtarzalny, ale do cholery muszę być też choć trochę podobny do innych ludzi, bo sam
w świecie nie dam rady.”
Dlatego ludzie studiują, czytają książki, dlatego pracują, dlatego ludzie uważają, że studiowanie jest
okej, że pracowanie jest okej – a na przykład kradzież już nie. Bo nie jest to społecznie aprobowane.
Człowiek uczy się więc życia w społeczeństwie, przyjmując swego rodzaju maskę (np. maska ucznia,
maska studenta, maska rodzica, maska dyrektora firmy, maska księdza, maska stolarza, maska
ochroniarza), która służy mu do tego, aby być w tym społeczeństwie w jakiejś relacji z innymi. Maska
służy po to, aby coś dawać innym i aby od innych brać coś w zamian. Innej opcji nie ma.
Ta maska to tak zwane „ja-fałszywe”.
Jeśli człowiek jest zdrowy to doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że pełni jakieś role w społeczeństwie.
Jeśli jednak człowiek jest bardzo wrażliwy, czuje lęk przed światem, który pojawił się u niego już
w dzieciństwie – to może nie potrafić odpowiednio podejść do ”ja-fałszywego”, bo będzie się przez nie
czuł zniewolony, zawładnięty. Nie będzie potrafił realizować samego siebie tak, aby jednocześnie
realizować się jako cząstka ludzkości.
Człowiek chory na schizofrenię wg Lainga nie potrafi żyć w dwóch światach jednocześnie, nie potrafi być
NAPRAWDĘ SOBĄ – dlatego ucieka w szaleństwo.
http://psychika.net
Poprzez ucieczkę w chorobę, człowiek buduje sobie schronienie przed ludźmi, „którzy chcą – aby on stał
się taki sam jak wszyscy! Aby stał się więźniem – nie mającym własnego zdania, własnej woli, własnych
marzeń i potrzeb!”
Czujecie klimat?
Choroba służy tutaj jako obrona przed depersonalizacją (utratą własnej
tożsamości) i lękiem przed wchłonięciem przez SYSTEM SPOŁECZNY, o
czym pisałem wyżej. Towarzyszy temu ontologiczny lęk, czyli lęk
egzystencjalny.
Osoba chora na schizofrenię uważa, że izolując się od ludzi, już
poprzez samą ucieczkę w chorobę, jest w stanie realizować samą siebie
– tak jak tego pragnie, bo nie będzie bała się ludzi. Jest to jednak
złudne, ponieważ taki sposób przeżywania siebie nie redukuje wcale
lęku – a wręcz nasila lęk wynikający z samotności.
Schizofrenik jest sam w swoich wizjach, dlatego jest nieszczęśliwy i jeszcze bardziej cierpi.
Laing był zdania, że terapia ludzi chorych na schizofrenię nie powinna odbywać się w sterylnych
szpitalach psychiatrycznych, gdzie kontakt psychiatry z pacjentem jest znikomy.
Terapia wg Lainga powinna polegać na przywróceniu ontologicznej pewności, bezpieczeństwa swojego
bytu – podczas ekspresji samego siebie. Dlatego tak ważne według Lainga jest ciągłe towarzyszenie
pacjentowi – nawet w jego psychotycznych wizjach.
Pacjent może wyzdrowieć w warunkach, kiedy będzie czuł się bezpiecznie – opowiadając o swoich
czasami bardzo wyimaginowanych przeżyciach, nienaturalnych obrazach, czasami bardzo
przerażających. Bardzo ważne jest zatem przebywanie z pacjentem i stwarzanie mu takich warunków,
w których czuje się akceptowany.
Laing uważał, że leczenie schizofrenii powinno odbywać się w naturalnych warunkach, na przykład
w hostelach (tak zrodziła się idea Domu pod Fontanną), gdzie terapeuta towarzyszy choremu
w sprawach dnia codziennego. Społeczność jaka w takich warunkach się tworzy, również działa
terapeutycznie, ponieważ chory stopniowo nabiera uczucia pewności, że „CI LUDZIE MNIE AKCEPTUJĄ –
JESTEM OK. I NIE MUSZĘ SIĘ NIKOGO BAĆ”.
„Rzeczywistość jest okej, bo czuję się w niej bezpiecznie.”
http://psychika.net