PRZEMOC W ISLAMIE
Czytelnicy popularnych gazet, ci, którzy śledzą wiadomości nie
tylko dotyczące naszego kraju, są z pewnością przekonani, ze
islam, który rzekomo stoi za większością bardziej krwawych
wydarzeń na Bliskim Wschodzie, jest religią promujacą
nienawiść i przemoc. Nietrudno oprzeć się takiemu wrażeniu,
oglądając wiadomości w telewizji, gdzie na ogół pokazuje się
śniade bezzębne twarze, wykrzykujące gardłowo jakieś hasła, w
których najczęściej pojawia się słowo „Allach”. Umysł ludzki
jest leniwy i bazuje na tych informacjach, które są łatwo
dostępne naszej świadomości (psychologowie społeczni taką
tendencję nazywają heurystyką dostępności), a że islam ma
kłopoty z public relations, najtęższe głowy przyznają, że
religia ta w recepcji swojej, gdzieś na linii Objawienie –
człowiek stwarza warunki sprzyjające stosowaniu przemocy.
Orientaliści czasami mają możliwość publicznego wypowiedzenia
się na tematy kontrowersyjne, jednak muszą najpierw wyjaśnić
rzeczy bardzo elementarne, ponieważ okazuje się, że wiedza o
islamie nie wykracza poza donosy reporterów, co oznacza, że
czas dany fachowcom jest zużywany na objaśnienie najbardziej
podstawowych kwestii. Trudno jest to zrobić, bo każdy temat w
islamie to studnia, która przechodzi przez liczne warstwy
wtajemniczenia, a dotarcie do jej dna nie jest możliwe również
dla muzułmanina, ponieważ sama ilość sekt islamskich już
krzyżuje te plany. Stąd konieczne uproszczenia, niestety
wpływające na końcowe wnioski.
Islam kojarzy się bardzo źle, ponieważ nie zabiega o dobre
recenzje, a nie zabiega o nie, bo jest bardzo niejednolity i
nie posiada jednej instancji, które mogłaby wydawać regulacje,
kodyfikujące wszystkie zachowania, ujednolicające prawo i
czyniące je łatwiejszym do zrozumienia i stosowania. Tak zwane
prawo koraniczne w tej chwili składa się z wielu
wykluczających się zasad, niektórych zresztą bardzo
niekoranicznych, bo jeszcze przedislamskich, które weszły do
islamu na zasadzie braku sprzeciwu wobec ich stosowania (np.
obrzezanie kobiet w Sudanie) albo też obowiązują, bo tak
ziterpretowano niektóre wersety Koranu, często stosując
analogię iuris, a nie legis, jednak bez żadnych rozsądnych
ograniczeń. I tak na przykład ukamienowanie za cudzołóstwo
jest karą, o której nie mówi Koran, a w kodeksie karnym Iranu
znajdują się bardzo kazuistyczne przepisy, opisujące nawet
rozmiar kamieni, których należy użyć przy wykonywaniu kary
(obecnie zresztą nie stosowanej). Czy prawo, obowiązujące w
Iranie, jest więc prawem koranicznym? Rozważania te jednak
zostawmy teoretykom prawa.
fatwy potępiające terroryzm
Z powodu braku jednego ośrodka, kontrolującego poszczególne
wybryki ideologiczne wyznawców Allacha, interpretatorzy praw
są pozostawieni sami sobie i ograniczeni jedynie poglądami
konkurencyjnych sekt. Rozdział na ortodoksyjny sunnizm i
mniejszościowy szyizm, o którym uczy się na zajęciach z
islamu, to tylko wierzchołek góry lodowej, bowiem w obrębie
każdej z tych grup istnieje wiele odłamów, reprezentujacych
mniej lub bardziej skrajne poglądy, nierzadko stojące w
jaskrawej sprzeczności z sektą dominującą. W samej Arabii
Saudyjskiej czyny Osamy bin Ladena spotkały się z dwoma
rodzajami reakcji – aprobatą jednego z szejchów, który zreszta
był jednym z sygnatariuszy decycji o wypowiedzeniu przez
Ladena wojny niewiernym, a jednocześnie potępieniem ze strony
muftich saudyjskich (jednym z potepijących atak na WTC był
szejch Jassin, który uznał bin Ladena za heretyka!), którzy
prowadzą internetową stronę www.fatwa.online.com, gdzie można
znaleźć orzeczenia prawne jednoznacznie wypowiadające się na
temat zabijania niewiernych (np. fatwa o zabijaniu wroga za
pomocą samobójstwa w samochodzie z materiałami wybuchowymi).
Muzułmanie zatem mogą wybierać pomiędzy bardzo wieloma opcjami
ideologicznymi, często wybór ten zależy od stanu gospodarki w
danym kraju, frustracji, czy też po prostu wpływowości pewnych
kręgów. Nieprzypadkowo talibowie bezkrwawo doszli do władzy w
Afganistanie, w którym po wycofaniu się wojsk radzieckich
zapanował chaos normatywny – ponieważ nie było żadnych norm,
pojawiła się potrzeba ich wynalezienia albo odkurzenia. Islam,
a właściwie talibska wersja islamu był pod ręką, bo
wprowadzała drastyczne kary (jakże przydatne, gdy wokoło mord
i grabieże), segregację płciową (talibowie, wychowywani przez
mułłów z Pakistanu i pogranicza afgańskiego, często sieroty po
mudżahedinach nie mieli niemal żadnych kontaktów z kobietami,
więc segregacja był im na rękę)i porządek, jakiego przez wiele
lat w Afganistanie nie było. Talibowie oferowali mieszkańcom
Afganistanu spokój, kontrolę i zbawienie, czyli to, czego
wtedy od nich oczekiwano.
Jednocześnie jednak istnieją ludzie, którzy reprezentują inny
islam – jak na przykład szejch Kabbani, przebywający w
Ameryce, którego celem życiowym stało się przybliżanie islamu
Amerykanom i pokazanie im ludzkiej twarzy tej religii. Być
może nie bez znaczenia jest fakt, że Kabbani jest mistrzem
sufickim, czyli w filozofii swej kładzie nacisk na walkę ze
swoimi słabościami (walka ta ma swoją nazwę: dzihad al nafs
(dżihad z samym sobą), niemniej jest znany wśród muzułmanów i
przez wielu z nich bardzo ceniony. Nie brakuje też tych,
którzy, nie zmieniwszy wiary, patrzą na własną krytycznie i
głoszą potrzebę reform. Głos ich jednak ginie jako
niemedialny.
Wartość życia w oczach muzułmanina
Prawdą jest, że muzułmanin, umierając, liczy na raj i 79 hurys
bądź, jeśli umiera kobieta, wielość wielkookich młodzieńców.
Nie jest to dziwna postawa, ponieważ chrześcijanie również
mają nadzieję, że po pozytywnym zweryfikowaniu ich uczynków
pójdą do nieba, przy czym ich wyobrażenie na ten temat jest
zdecydowanie mniej plastyczne, niż koraniczne. Ismailici
(sekta szyicka) sądzą jednak, ze nie należy rozumieć Koranu
dosłownie, trzeba szukać drugiego dna, a potem trzeciego,
czwartego...Takie ezoteryczne podejście oznacza,
że prymitywne w sumie pojęcie na temat czekających na prawych
ludzi rozkoszy jest tylko przykrywką dla maluczkich, dla tych,
którzy chcą mieć czarno na białym gwarancję, że za wszelkie
niedogodności i cierpienia w życiu doczesnym, będą nagrodzeni
tak, by im się to opłaciło. I tacy właśnie ludzie stanowią
często warstwę społeczną, do której adresowane są nawoływania
dotyczące świętej wojny czy wojen. Ernest Gellner, znany
socjolog, mówił o niskim islamie ludu (czyli prymitywnym,
bazującym bardziej na rytuałach niż ideologii) i wysokim
islamie uczonych. W Koranie aż roi się od zapewnień, że walka
„na ścieżce Boga” musi skończyć się nagrodą w przyszłym życiu.
Niepiśmienni często muzułmanie, którzy nie mają pojęcia o tym,
że oprócz Koranu ich życie jest normowane przez inne źródła
prawa, będą rozumieć nakazy koraniczne tak, jak my – wprost,
bez wiedzy, odsyłaczy i suplementów. Tymczasem, jak
podkreślają juryści muzułmańscy, bez znajomości historii,
hadisów (krótkich sprawozdań z życia i czynów Muhammada,
proroka islamu), teorii prawa, przypominającej trochę
europejskie prawoznawstwo, Koranu, języka arabskiego bardzo
łatwo o pochopne i nieprawdziwe wnioski.
Innym problemem są pewne uwarunkowania kulturowe, wynikające,
być może z faktu, że mamy do czynienia z tzw. kulturą
„gorącą”, a także innym pojmowaniem czasu, charakterystycznym
dla ludów Wschodu. Muzułmanin czas ma za byt, całkowicie
zależny od woli Allacha i z nim nierozerwalnie związany, co
oznacza, że każde wydarzenie dzieje się wtedy, kiedy się dziać
powinno, stąd brak „europejskiego” lęku przed śmiercią. Islam
nakazuje poddanie się woli boskiej, a zatem i temu, jak Bóg
rozdysponuje ziemski czas. Dlatego nie jest szczególnym
wyzwaniem przekonać muzułmanina, ze ma zginąć za słuszność
jakiejś sprawy. Zgoda na to nie wynika z jakiegoś zaślepienia
religijnego czy fanatyzmu. Jest to oczywista konsekwencja
wiary w to, że Bóg, który jest obecny w każdym aspekcie życia
muzułmanów, oczekuje poświęcenia życia, czyli rzeczy
najbardziej naturalnej, którą się daje i odbiera.
Jezus też był szahidem
Szahid, czyli męczennik, na którego czeka nagroda, to nie
tylko ktoś, kto zginął w obronie wiary. Bardzo istotne jest
zrozumienie tego, ze szahid przede wszystkim stanowi wzór do
naśladowania, niezależnie od tego, czy ginie w warunkach
wojennych, czy też w trakcie wykonywania swoich codziennych
obowiązków. Znaczenie to wynika ze słowa „szahada”, od którego
pochodzi „szahid,” oznaczającego w języku arabskim „być
świadkiem”, „widzieć”. Trudności interpretacyjne pojawiły się
w momencie, kiedy słowo to zrobiło międzynarodową karierę
jedynie w kontekście zamachów samobójczych. Tymczasem Prorok
Muhammad, który zmarł śmiercią naturalną, też jest szahidem,
co więcej, stał się nim też Jezus, ponieważ, zdaniem
muzułmanów, prowadził prawe i godne życie. Fundamentaliści
jednak pomijają ten aspekt, bo nie jest im on do niczego
potrzebny, co więcej, podkreślanie, że szahidem nie może być
ktoś, kto zginął śmiercią samobójczą, przy okazji zabijając
innych uważają za tendencyjne przekręcanie Objawienia i objaw
ignorancji , cechującej, ich zdaniem, nie tylko mieszkanców
Zachodu, ale i samych muzułmanów. W pewien sposób radykałowie
ci stają się heretykami – jeden z nich, nieżyjący już Said
Qutb, podważył wiarygodność jednej z najistotniejszych
tradycji (hadisu), w której Prorok Muhammad mówi o przewadze
walki z sobą samym nad walką z innymi. Przemoc, zdaniem Qutba
i bardzo wielu jego naśladowców, jest niezbędna. Takie też
pojmowanie męczeństwa, jako stanu pożądanego i nagradzanego,
do którego należy dążyć za wszelką cenę, niezależnie od
prawdziwych intencji koranicznych, przejęli ci muzułmanie,
którzy nie widzą innej drogi, by zaznać jakiegokolwiek
szczęścia i niezależności. Dlaczego jej nie widzą – to już
inna rzecz.
Said Hosejn Nasr, szyita i uczony, zajmujący się teorią
islamu, którego książki i artykuły są bardzo popularne na
Zachodzie, u nas trochę mniej, bo przetłumaczono tylko jedną z
nich i chyba najbardziej niecharakterystycznie opisującą
islam, zajął się też usystematyzowaniem pojęcia przemocy.
Przeanalizował dokładnie owo pojecie, znając jednocześnie
wszystkie islamskie źródła prawa ( a nawet więcej, bo jako
szyita dopuszcza też stosowanie tzw. idżtihadu, czyli
interpretacji tych źródeł nie wprost) i doszedł do wniosku, że
islam jednoznacznie potępia przemoc, mimo że jest to zjawisko
wszechobecne również w samej kulturze. Mówi on o islamskiej
doktrynie sprawiedliwości, która dopuszcza użycie siły jedynie
wtedy, gdy zachwiana jest równowaga w świecie, gdy jest za
dużo zła, zarówno na zewnątrz, jak i w duszy ludzkiej.
Oczywiście, takie pojmowanie nakazu użycia siły może stwarzać
pole do nadużyć. Nasr jednakże podkreśla, że siła może być
użyta umiarkowanie i tylko wtedy, gdy skutek takiej akcji jest
przewidywalny i dobry. Nie może być identyfikowany z
czyimikolwiek prywatnymi interesami, a idealnym przykładem
takiego miejsca, gdzie jest równowaga i spokój jest dla niego
meczet, miejsce, gdzie nie tylko się modli, ale i kontempluje,
a czasem...obcina paznokcie (autorka sama była świadkiem
takiej o kosmetycznej operacji w wielkim meczecie Alego w
Kairze).
Jedynymi instytucjami, które mogą stosować przemoc, są sądy
(chodzi o kary koraniczne, w tym przypadku, jak sądzę,
ucinanie rąk za dokonanie kradzieży). Przemoc jest także
nieunikniona w czasie wojny i w obronie własnej, zgodnie
zresztą z rzymską zasadą, że vim vi repellare licet, czyli że
należy siłę odpierać siłą.
Kolejnym rodzajem przemocy, prócz siły, jest naruszanie lub
nierespektowanie prawa, co stanowi czyn zabroniony w islamie.
Niestety, mnogość praw, często wzajemnie się znoszących (tak
jest też z Koranem, zawiera on sprzeczne przepisy i regulacje,
więc żeby móc je interpretować i na ich podstawie wydawać
orzeczenia, należy wiedzieć, które przepisy są ważne i czy na
pewno nie istnieją inne, kilka wersetów dalej, które je
derogują), a także fakt, że wiele z nich jest niespisanych i
funkcjonują bardziej jako prawa zwyczajowe, powoduje chaos
poznawczy. Nasr wspomina, że prawa innych ludzi (zwłaszcza
tzw. Ludów Księgi, czyli, prócz muzułmanów, także chrześcijan
i żydów) są chronione przez prawo islamskiei i tak tez stanowi
Koran i hadisy, niemniej zaraz nasuwa się pytanie, co z tymi,
którzy chronieni nie są, np. ateistami? Oczywiście, z
założenia nie należy nikogo krzywdzić, mówią muzułmanie, a
także jeśli nawet dojdzie do niesprawiedliwego potraktowania
kogoś, jest to efekt niedoskonałości natury ludzkiej, a nie
boskiego przesłania, ponieważ żadna ludzka religia nie jest w
stanie zneutralizować niedoskonałości człowieka, a może w tym
jedynie pomagać.
Istotne i warte wzmianki jest to, że muzułmanie są bardzo
wrażliwi, jeśli chodzi o kłamstwa i oszczerstwa, w przypadku
Iranu oszczercze oskarżenia są karalne chłostą. Wynika to z
faktu, ze Prorok Muhammad musiał się kiedyś zmierzyć z
plotkami, jakie krążyły, gdy jego żona na noc oddaliła się od
karawany i po jej powrocie okazało się, że towarzyszył jej
młody wojownik. Naturalnie, spowodowało to eskalację szeptań i
domysłów, więc Muhammad, który oczywiście się wahał, czy dać
im wiary, uznał po jakimś czasie, że jednak uwierzy żonie, a
ukarze oszczerców. Uznał też, że złe słowa mogą zrobić wielką
krzywdę człowiekowi, więc należy każdego chronić przed
oszczerstwami – jeśli jednak udowodni się, że rzucający
rzekome kalumnie miał rację, naturalnie nie może być on
karany. Arabowie i Persowie, rozkochani w poezji i
literaturze, często przerysowują fakty, czynią to jednak w tak
oczywisty sposób, że rozmówca, po odarciu relacji z licentia
poetica, nie ma żadnych albo prawie żadnych wątpliwości, co
się wydarzyło (wyjąwszy polityków, ale ci nie są wiarygodni w
żadnej kulturze). Niemniej warto na chwilę pomyśleć o
konsekwencjach, gdy się zarzuci publicznie muzułmanom kłam,
niezależnie od tego, po której stronie jest racja. Gdyby
okazało się, że w Iraku nie było zapasów broni jądrowej,
prości muzułmanie mogą zareagować w nieprzewidywalny sposób,
dlatego, ze zostali upokorzeni, nie tylko militarnie, ale tez
i moralnie.
Student w dżihadzie
Kolejnym punktem wywołującym kontrowersje, też wśród
muzułmanów, jest koncepcja dżihadu. Z naszej, europejskiej
perspektywy dżihad oznacza świętą wojnę, toczoną przeciwko
niewiernym, z pewnością wielu czytelników wie już, że istnieją
też inne ważne znaczenia tego słowa, jak samodyscyplina i
walka ze swoimi słabościami. Mało kto wie, że kobieta rodząca
dziecko jest, zdaniem muzułmanów, „w dżihadzie”, tak samo jak
student, przygotowujący się do egzaminów, bo „dżihad” to
przede wszystkim wysiłek. Nieporozumienia wzięły się już od
tłumaczenia Koranu, objawionego w języku arabskim, w którym
słowo „dżihad” pojawia się w kontekście nakazu wysilania się,
starania „na drodze Boga”. Wszystkie te wersety, które
nawołują do walki, zawierają nie słowo „dżihad”, a „qital”,
które faktycznie oznacza walkę zbrojną. Tego dziennikarze nie
wiedzą i na ogół cytują nie te wersety, które trzeba,
wprowadzając wiele nieporozumień, nieporozumień co gorsza,
powodując dezinformację.
Dżihad, rozumiany jako walka, przechodził wiele transformacji
na przestrzeni wieków. Za życia Muhammada podkreślano istotę
nawracania na islam za pomocą tworzenia pozytywnych wzorów i
zachęcania do konwersji. Był to też rodzaj dżihadu. Po śmierci
proroka, kiedy dochodziło do ekspansji religii, zaistniała
potrzeba usankcjonowania wojen i wtedy tez dżihad nabrał
znaczenia stricte militarnego. Niemal w tym samym czasie
pojawiły się prądy sufickie, które w dżihadzie widziały
jedynie walkę duchowa, mającą na celu doprowadzenie do
zjednoczenia człowieka z Bogiem. Ibn Tajmijja, radykał z XIV
wieku wybrał najbardziej radykalna z możliwych koncepcję,
która zresztą powróciła szerokim łukiem w XX wieku – koncepcję
dżihadu jako walki ofensywnej, nie liczącej się z żadnymi
traktatami pokojowymi. Najkrócej rzecz ujmując, na rozumienie
dżihadu miały wpływ cztery prądy: apologetyczny,
rewiwalistyczny, modernistyczny i radykalny. Apologetyczny, w
XIX charakteryzował się wiarą, że to chrześcijańskie misje
wymyśliły koncepcję dżihadu agresywnego, żeby przedstawić
islam jako religię prymitywną i dziką, kiedy sami muzułmanie
uważali, ze to byłoby niemoralne i że wojnę można toczyć
jedynie w obronie własnej lub zagrożonego terytorium. W
Indiach powstało bractwo „Ahmadijja”, które odrzucało w ogóle
koncepcję dżihadu jako wojny i nawoływało do niestawienia
oporu Brytyjczykom, ponieważ władcom należał się szacunek i
posłuszeństwo. Wiek XX przyniósł zasadnicze zmiany na mapie
świata Bliskiego i Środkowego Wschodu i nastąpiło
uradykalnienie koncepcji dżihadu, głównie za sprawą
pakistańskiego filozofa Maududiego, którego potem naśladował
wspomniany przeze mnie wyżej Qutb, którzy twierdzili, że islam
znalazł się w trudnym położeniu nie tylko z powodu supremacji
zachodnich mocarstw, ale także z racji postawy samych
muzułmanów, którzy odeszli od wiary lub ją bezcześcili.
Receptą na to zepsucie islamu był dżihad, polegający na
prowadzeniu wojny nawracającej, ponieważ dialogiem i
rozumowaniem nic nie można przecież wskórać, kiedy druga
strona jest dialogowi niechętna. Radykałowie poszli dalej i ci
są najbardziej widoczni na arenie międzynarodowej, bo siła ich
rażenia jest bardzo duża, mimo ze nie są ani religijnie
wykształceni ani prawnie umocowani, by móc wypowiadać wojnę –
to na przykład Osama bin Laden, którego fatwa dotycząca nakazu
przystąpienia wiernych do dżihadu przeciwko Amerykanom, żydom
i chrześcijanom jest, z punktu widzenia prawa islamskiego,
nielegalna. Łamie ona bowiem co najmniej trzy zasady,
obowiązujące muzułmanów, a mianowicie, że dżihad nie może być
wypowiedziany przez niekalifa ( a kalifatu nie ma od 1924
roku), nie może dotyczyć krajów, w których muzułmanie mogą bez
przeszkód praktykować swoje zwyczaje religijne, nie wolno też
nawoływać do zabijania kobiet i dzieci. Niemniej, radykałowie
islamscy niespecjalnie się tym przejmują, ponieważ mają
posłuch wśród niepiśmiennych, sfrustrowanych mas.
Moderniści natomiast, spośród których rekrutują się w
większości przedstawiciele rządów muzułmańskich, podchodzą do
dżihadu w sposób zdroworozsądkowy, przyjmując koncepcję wojny
sprawiedliwej, możliwej w obronie zaatakowanego dobra, czyli
gminy muzułmańskiej, przy czym propagandowe ataki na tę
jedność traktują jako pewna przykrość, a nie akcję,
wymagającej zbrojnej reakcji. Dlatego też dla nich zamachy
terrorystyczne stanowią akt przeciwko człowieczeństwu,
niezależnie od tego, czy owo człowieczeństwo jest owinięte w
hedżab, czy nie.
islam prawdziwy i pseudoislam
Dżihad to niezwykle dynamiczne zjawisko, które jest świetnym
narzędziem w rękach poszczególnych grup islamskich, zwykle
wykorzystywane w reakcji na brak norm, bądź ich niejasność.
Należy przypuszczać, że jego radykalna odmiana niestety będzie
stawać się najbardziej popularna, głównie dlatego, że stanowi
świetne antidotum na poczucie frustracji wśród mieszkańców
niektórych terenów świata islamskiego, w których panuje
postkolonialny czy powojenny chaos. Przy czym wbrew temu, co
sądzą media światowe, być może należałoby się przyjrzeć
niekoniecznie Irakowi , czy Afganistanowi, a raczej republikom
postsowieckim, których dochodzą do głosu radykalne grupy
islamskie lub nie rzucającym się w oczy faktycznym wylęgarniom
terroryzmu, jak Arabia Saudyjska czy Pakistan, skąd wysyłani
są emisariusze najbardziej radykalnych ugrupowań, między
innymi do Polski.
Islam, który przeżywa trudne dni, nie nawołuje do nienawiści i
mordu. Czynią to ludzie, którzy wykorzystują hasła islamskie,
nie wiedząc jednocześnie wiele o samej religii. Niestety,
twierdzą oni, że legitymują się doskonałą znajomością prawa
koranicznego, ci natomiast, którzy im zarzucają niewiedzę,
staja się natychmiast śmiertelnymi wrogami. Tak właśnie Said
Qutb traktował orientalistów, wymieniał ich jako największych
wrogów islamu, obok ateistów i mieszkańców krajów zachodnich.
Warto zatem pamiętać, że istnieją tak jakby dwa islamy; ten
idealny, prawdziwy, zawarty w źródłach prawa i umysłach
umiarkowanych wyznawców oraz pseudoislam, dziki,
nieokiełznany, wyrwany z kontekstu, realizowany przez
sfanatyzowane i wpływowe jednostki. Niestety, ten drugi jest
dużo bardziej widoczny, bo sieje zniszczenie. Sądzę, że wbrew
założeniom zesłanym Muhammadowi.