ak
Joseph Dunn
sobie
z uciążliwymi
ludźmi
Jak
sobie
radzić
z uciążliwymi
ludźmi
o.
wiat łCs/ążk/-
Tytuł oryginału
PAINFUL PEOPLE AND HOW TO DEAL WITH THEM
Projekt okładki
Zofia Sokotowska
Zdjęcie na okładce
Super Stock
Redaktor prowadzący
Ewa Niepokólczycka
Redakcja
Hanna Machlejd-Mościcka
Redakcja techniczna
Katarzyna Krawczyk
Korekta
Agata Bołdok
Copyright © 1993, 2001 by Joseph Dunn
Original title: Painful People and How to Deal With Them
First published by Gill&Macmillan Publishers, Dublin, Ireland
Copyright © for the Polish translation by Zbigniew Kościuk 2003
Świat Książki
Warszawa 2003
Skład i łamanie
FELBERG
Druk i oprawa
Finidr, Czechy
ISBN 83-7311-353-3
Nr 3456
SPIS TREŚCI
Wprowadzenie......................... 7
Rozdział l
Czym jest paradygmat? ................... 10
Paradygmat 1: Paradygmat bólu: Uciążliwy
a cierpiętnik ....................... 13
Paradygmat 2: Paradygmat patologii: Patologia
a fizjologia........................ 16
Paradygmat 3: Paradygmat medyczny: Psychiatria
a neurologia ....................... 20
Paradygmat 4: Paradygmat taoizmu: Opieka a kontrola . . 26
Paradygmat 5: Paradygmat granicy: Ja a nie-ja...... 30
Paradygmat 6: Paradygmat porządku: Porządek a chaos . . 35
Paradygmat 7: Paradygmat miłości: Miłość a poczucie
bezpieczeństwa...................... 38
Paradygmat 8: Paradygmat wglądu: Treść a proces .... 43
Paradygmat 9: Paradygmat systemowy: Indywidualny
a systemowy ....................... 47
Paradygmat 10: Paradygmat klasyfikacji: Wymiary
a kategorie osobowości ................. 49
Rozdział 2
Czym jest osobowość? .................... 54
Narcyz............................ 59
Skałoczepy.......................... 63
Samotnik........................... 66
Facet............................. 71
Zawodowa ofiara i nałogowy wybawiciel ......... 75
Nieudacznik ......................... 79
Ekstremista.......................... 88
Hipochondryk ........................ 92
Rozszczepiona osobowość ................. 97
Niespokojni ludzie...................... 103
Psychopata.......................... 110
Kłamca............................ 115
Aktorka............................ 121
Typ obsesyjny........................ 125
Paranoik ........................... 132
Fanatyk............................ 137
Rozdział 3
Co to jest trudna sytuacja? .................141
Depresja ...........................142
Pogrążeni w smutku.....................151
Alkoholizm .........................158
Niepłodność .........................165
Bliźniacze rodzeństwo....................170
Typ psychotyczny......................175
Kochanka ..........................182
Morderca...........................188
Uraz traumatyczny......................194
Otyłość............................198
Typ perwersyjny.......................201
Uszkodzenie mózgu.....................205
Ofiary wykorzystywania ..................211
Podróżnik ..........................215
Człowiek zagubiony.....................218
Epilog
224
WPROWADZENIE
i rzypuszczam, że poznałeś już wystarczająco wielu uciążli-
wych ludzi! Dlaczego miałbyś jeszcze o nich czytać? Napi-
sałem tę książkę, aby wyjaśnić, dlaczego ludzie, których
znasz, są czasami tacy nieznośni.
Tematyką patologii osobowości (lub tym, co sprawia, że
ludzie stają się przykrymi) interesuję się od czasu moich
studiów medycznych. To lata tak odległe, że sama myśl
0 nich przyprawia mnie o dreszcze. Wykłady z dziedziny
psychiatrii prowadził wysoki, chudy naukowiec, człowiek
zupełnie pozbawiony poczucia humoru, zawsze w czarnym
garniturze. Uważaliśmy, że równie dobrze mógłby być pra-
cownikiem zakładu pogrzebowego.
Na początku swojego wykładu o „Zaburzeniach osobo-
wości" przypomniał nam, że nie powinniśmy doszukiwać się
patologii umysłowych u członków naszych rodzin i kolegów
z grupy. Oczywiście, miał rację. Przez następną godzinę
rozglądaliśmy się po sali wykładowej, patrząc na siebie
1 kiwając znacząco głowami.
Po wielu latach sam straciłem poczucie humoru, zacząłem
nosić ciemne garnitury i zostałem psychiatrą. Ludzie często
pytają mnie o sytuację panującą na rynku usług pogrzebo-
wych. Dzisiaj, kiedy przyjmuję nowego pacjenta, zastana-
wiam się nad jego osobowością. Odpowiedź na to pytanie
stanowi klucz do poznania przyczyny, dla której jest uciążli-
wym człowiekiem albo człowiekiem cierpiącym.
Czynię to przed przystąpieniem do analizy jego stanu
emocjonalnego i stanu jego organizmu oraz przed udziele-
7
niem odpowiedzi na pytanie, dlaczego nienawidzi swojej
matki. Osobowość człowieka może być przyczyną wielu
kłopotów, z którymi się boryka. Może utrudnić mu kontakty
z innymi ludźmi i sprawić, że nie panuje nad sytuacją lub
przestał sobie radzić w życiu - z dojrzewaniem, małżeń-
stwem, spłacaniem hipoteki, życiem rodzinnym, umieraniem,
itd. Nasza osobowość może nam również pomóc wyjść
z trudnej sytuacji pod warunkiem, że będziemy wystarczają-
co skuteczni.
Podczas seminarium poświeconego sposobom, by nie
oszaleć w zwariowanym świecie biznesu, które niedawno
prowadziłem, zauważyłem, że zagadnienie klasyfikacji oso-
bowości wzbudziło wielkie zainteresowanie wśród uczestni-
ków. Przed podjęciem tego tematu odnosiłem wrażenie, że
moi słuchacze są przekonani, iż mówię o jakichś obrzędach
pogrzebowych lub czymś w tym rodzaju. Słysząc o różnych
typach osobowości, zaczęli się znacząco rozglądać po sali...
Zrozumiałem, że wiedza na temat rodzajów osobowości nie
jest zarezerwowana wyłącznie dla psychiatrów.
Książka ta składa się z trzech części.
<• W pierwszej części zajmuję się paradygmatami. Rzeczą
najważniejszą jest tutaj zrozumienie, że złożoność czło-
wieka uniemożliwia zastosowanie jednego prostego spo-
sobu, w który można go opisać. Za pomocą przykładów
wskazuję przynajmniej dziesięć różnych aspektów, które
powinniśmy przeanalizować, zanim umieścimy daną oso-
bowość w konkretnej szufladzie. Czujesz się zagubiony?
Nie martw się. Kiedy przeczytasz, zrozumiesz.
•J» W drugiej części omawiam typy osobowości. Pewni lu-
dzie idą przez życie, zadając ból wszystkim napotkanym
osobom. Inni żyją cicho i nigdy nie uskarżają się na swoje
kłopoty. W tej części książki spotkasz jednych i drugich.
Opisuję tutaj, w jaki sposób ludzkie osobowości, zwykle
bez własnej winy, stają się słabe. Jeśli odnajdziesz wśród
nich samego siebie, nie bądź zbyt surowy: nikt nie posia-
da kryształowo czystej osobowości.
8
swojej
wielu
n takty
l'ą lub
iłżeń-
liem,
vyjść
zają-
nie
wno
DSO-
itni-
, że
ach
^ch
li...
nie
za
v
e
•»• W trzeciej części zajmuję sięprzeciwnościami Ji ^.. Każ-
dy z nas doświadczył ich nieraz we własnym życiu. To
bolesne sprawy, które nas dotykają; strata bliskiej osoby,
przypadki wykorzystywania, choroby psychiczne. Pod
ich powierzchnią kryje się jednak podstawowe zagadnie-
nie osobowości: ludzie silni lub ci, którzy potrafią czer-
pać zachętę ze związków z bliźnimi, zwykle lepiej sobie
radzą w tych trudnych sytuacjach.
Jednak, zanim przejdziemy do konkretów, okaż odrobinę
cierpliwości, muszę bowiem zwrócić uwagę na dwie ważne
sprawy. Są one niezmiernie istotne, w przeciwnym razie
lektura tej książki może się okazać bolesna. Po jej przeczy-
taniu powinieneś wiedzieć więcej o uciążliwych ludziach,
nie stając się jednocześnie jednym z nich. Aby to osiągnąć,
pamiętaj:
«J» Po pierwsze, przeanalizowane w tej książce przypadki są
jedynie wytworem mojej bujnej wyobraźni. Przytaczam je
dla zilustrowania głównych myśli mojego wywodu. Lecz
jeśli nie odnajdziesz się wśród nich, oszukałeś samego
siebie. A może udajesz świętoszka?
•J* Po drugie, muszę wyznać, że nie jestem przesadnie „po-
prawny politycznie". Nie wskazuję, kogo zaliczam do
określonej kategorii. Opisując typy osobowości oraz prze-
ciwności losu, mówię o „nim" lub o „niej". Postępowanie
takie jest podyktowane czysto praktycznymi względami,
nie zaś zamiarem zakłócenia kolejnego marszu protestacyj-
nego w obronie praw kobiet lub zakwestionowania mę-
skiej atmosfery panującej na spotkaniu grupy mężczyzn.
Tak jest po prostu łatwiej.
Rozdział l
CZYM JEST PARADYGMAT?
Zrozumienie pojęcia paradygmatu zajęło mi kilka lat, dlate-
go jeśli dokonasz tej sztuki po przeczytaniu jednego zdania
wyjaśnienia, będziesz naprawdę dobry. Oto ono. Paradygmat
jest sposobem patrzenia na rzeczywistość. Proste, prawda?
Dobrze, dobrze. Może moja definicja jest zbyt prosta.
Paradygmat jest perspektywą, postawą, w której się myśli,
dialektem rozumowania. Sposobem, w jaki coś postrzegamy.
Aby wyjaśnić to jeszcze prościej i usunąć z twojej twarzy
wyraz zakłopotania, podam przykład. Pomówmy o czasie.
Pomyśl
Jesteś ambitnym biznesmenem. Jadąc do pracy lub siedząc
w hali odlotów, w sali dla pasażerów pierwszej klasy, boleś
nie odczuwasz upływ czasu. Czas ma naturę liniową. Przy
szłość zamienia się w nieskończenie krótką chwilę, nazywa
na teraźniejszością, i niknie w przeszłości. Wyznaczas;
punkty na ciągłej linii czasu, umawiając się na spotkania
starasz się odtworzyć ważne wydarzenia z przeszłości w icl
rocznicę lub snujesz perspektywiczne plany dotyczące przy
szłości. Masz nawet zegarek elektroniczny. Czas przestaji
wlec się leniwie, nieubłaganie przekraczając dwanaście cyf
na tarczy zegarka.
Ach, te liczby. Pocieszasz się nimi. Są takie obiektywna
Takie absolutne. Jakiś idiota w białym fartuchu, pracując
w laboratorium z białymi ścianami i fluorescencyjnymi larr
parni, odkrył, że każda sekunda składa się z olbrzymu
10
liczby drgań mikroskopijnej cząsteczki - podaję tę informa-
cję na wypadek, gdyby cię to interesowało. Czas jest konkre-
tem, na którym można polegać. Twój elektroniczny zegarek
przypomina ci, że można go bardzo dokładnie zmierzyć -
obserwując, jak podąża linią ciągłą, od przyszłości do
teraźniejszości, a następnie zamienia się w przeszłość.
W podobny sposób upłynie całe twoje życie. Od początku do
końca, który nazywamy „śmiercią". Dlaczego nie wszystko
może być takie proste?
A teraz pomyśl
Jesteś kobietą i mieszkasz na Wschodzie Stanów. Nie jesteś
typową mieszkanką wschodnich przedmieść, lecz dziwaczką
pochodzącą z jakiegoś azjatyckiego kraju Dalekiego Wscho-
du. Wiesz wszystko na temat czasu. Czas ma naturę cyklicz-
ną, przypomina kręgi w wodzie, które powstają po wrzuce-
niu kamienia do stawu. Przypatrując się zmianom pór roku,
wczuwasz się w powracający cykliczny rytm czasu. Podobny
charakter ma twój cykl menstruacyjny. I twoje życie. Wie-
rzysz, że po jego zakończeniu narodzisz się na nowo, w nie-
kończącym się cyklu urodzin i śmierci. Ludzie z kręgu kul-
tury Zachodu nie potrafią zrozumieć do końca cyklicznego
charakteru. Francuzi powiadają: plus ga change, plus ćest la
meme chose (im więcej rzeczy się zmienia, tym więcej
pozostaje). Nasze przysłowie głosi, że nieznajomość historii
skazuje na powtarzanie jej błędów.
A teraz pomyśl
Jesteś astrofizykiem. Słysząc pytanie: „Gdzie kończy się
wszechświat?" i „Gdzie są granice przestrzeni?", uśmiechasz
się do siebie, wdzięczny losowi, że rozumiesz, czym jest
analiza wymiarowa i fraktale. Nasz świat opiera się na reduk-
cji. Upraszczamy rzeczywistość, szczególnie życie i otacza-
jący nas świat, by opisać go w sposób możliwie najprostszy.
Jeśli pojawia się coś złożonego, oznacza to, że nie dostrzeg-
li
liśmy jego ukrytej pod powierzchnią prostoty. W przypadku
spotkania astrofizyki z kosmologią istotne są jedynie dwie
zależności: materii i energii oraz przestrzeni i czasu. Zależ-
ność łącząca materię z energią jest prosta. Materia może
zostać przekształcona w energię. Najlepszym tego przykła-
dem jest broń atomowa.
Czym zatem jest czas? Czas powstaje wtedy, gdy przestrzeń
trójwymiarowa ulega zakrzywieniu na swojej granicy. Rozu-
miesz? To tak proste jak definicja paradygmatu. Spóźniając się
do pracy, rozumiesz czas w sposób liniowy. Jednak podziwia-
jąc piękno spadających brązowych liści dębu rosnącego obok
twojego laboratorium, odkrywasz, że pory roku podlegają cy-
klicznym zmianom. Wiesz, że czas jest przydatnym pojęciem
dla ułomnego ludzkiego umysłu. Dzięki niemu jeden dzień,
trzysta sześćdziesiąt pięć dni i terminy spłat rat kwartalnych
nabierają szczególnego znaczenia.
Podobnie jest z paradygmatem. Paradygmat to sposób po-
strzegania rzeczywistości. Czas może być traktowany jako
wielkość liniowa, którą można precyzyjnie zmierzyć zegar-
kiem elektronicznym. Można go też rozumieć jako stale po-
wracające zjawisko cykliczne. Czas można również ujmować
jako jeden z czterech podstawowych elementów wszechświata
(wszechświata zbudowanego z materii, energii, przestrzeni
i naszego starego przyjaciela, czasu).
Wszystko zależy od tego, jaki paradygmat przyjmiecie.
Ludzkie paradygmaty
Niebawem przejdziemy do tej części książki, w której oma-
wiam paradygmaty używane do opisu ludzkich osobowości
Każdy z nich jest nieco innym dialektem ludzkiego języka
Dlaczego są one potrzebne? Ponieważ ludzka osobowość jes
niezwykle złożona. Gdyby człowiek był tak prosty, jak ślima
ki żyjące w ogrodzie, ludzie mojego pokroju nie marnowali
by czasu na pisanie takich książek.
Podążaj za mną. Po przeczytaniu kilku stron wszystk<
stanie się jasne.
12
ku
'ie
ż-
że
a-
u-
ie.
a-
)k
y-
m
ń,
:h
3-
:o
r-
>
ić
ta
ni
i-
i.
i.
it
PARADYGMAT l
Paradygmat bólu: Uciążliwy a cierpiętnik
Pytanie, które powinniśmy sobie postawić, brzmr
Czy dana osoba rani siebie czy innych?
Nie wszystkie osoby opisane w tej książce są „uciążliwymi
ludźmi". Dziwne meandry języka angielskiego sprawiają, że
określenie „uciążliwy człowiek" (painfulpeople) może ozna-
czać jednocześnie człowieka doświadczającego bólu i czło-
wieka, który zadaje ból każdemu, kto stanie na jego drodze.
Istnieją również ludzie, którzy doświadczają bólu i zachowu-
ją owo doznanie wyłącznie dla siebie. O tych osobach mó-
wimy, że są „cierpiętnikami" (pain-fult).
Pierwszą grupę (ludzi uciążliwych) tworzą osoby „wymie-
rzające karę zewnętrzną"; grupę drugą (cierpiętników), osoby
„wymierzające karę wewnętrzną".
Przedstawiciele pierwszej grupy zadają karę innym;
członkowie grupy drugiej wymierzają karę sobie samym.
Pierwsza grupa zachowuje się hałaśliwie i prowokująco;
druga cierpi w milczeniu. Obydwie grupy zostały opisane
w tej książce, trzeba jednak umieć dostrzec między nimi
różnicę.
Przypuśćmy, że jesteś nastolatkiem przepadającym za
muzyką rap. Nie możesz zrozumieć, dlaczego cały świat nie
podziela twojej fascynacji. Postanawiasz przekonać innych
0 pięknie rapu. Słuchasz rapu na cały regulator w swoim
pokoju (twoja matka uwielbia Mozarta, ojciec kocha operę)
1 na plaży. Słuchasz rapu, idąc ulicą. Niektórzy z twoich
przyjaciół powoli zaczynają mieć tego dosyć, ty jednak nie
tracisz nadziei, że uda ci się ich nawrócić. Rap stał się twoją
bronią. Jesteś bardzo przykry dla innych. Ale nie martw się
tym. W przyszłości, po dwudziestce, na pewno zrozumiesz,
jaki byłeś okropny...
13
A teraz pomyśl
Jesteś przestępcą. Nie chciałeś nim się stać, lecz połączenie
dysleksji, matki nieustannie przypominającej, że twoje poja-
wienie się na świecie było „pomyłką", oraz sympatycznych
kumpli trudniących się kradzieżą samochodów, uczyniło cię
tym, kim jesteś. Nie masz telewizora, bo cię na to nie stać.
Włamujesz się więc do czyjegoś domu i kradniesz odbiornik.
Gdy właściciele wracają do domu, czują się tak, jakby zostali
zgwałceni.
Pewnego dnia, w trakcie włamania, odkrywasz, że właści-
cielka jest w domu. Wchodzi do pokoju i przez chwilę
patrzycie na siebie. Przez moment zastanawiasz się, czy jej
nie zgwałcić. Musiałbyś ją jednak później zabić, by nie
rozpoznała cię na posterunku policji podczas identyfikacji
podejrzanych. W ostatniej chwili zmieniasz zdanie i wybie-
gasz z domu ile sił w nogach. Za kilka lat będziesz już tak
zgorzkniały i „zepsuty", że nie zawahasz się przed dokona-
niem gwałtu.
Oczywiście, potrafisz znieść wiele bólu, spędzisz jednak
życie na zadawaniu bólu innym.
Masz już dość wracania do domu i odkrywania, że znowu
ukradziono ci telewizor. Masz ochotę wyrwać swoim telefo-
nem ze snu tych leniwych gliniarzy. Na co właściwie idą
pieniądze z twoich podatków? Przyłączasz się do marszu
protestacyjnego przeciwko przemocy. Udzielasz wsparcia
policji w walce ze zorganizowaną przestępczością i doma-
gasz się stałego patrolowania dzielnicy, w której mieszkasz,
Chcesz „odzyskać noc". Na znak protestu tamujesz ruch
uliczny. Wrzeszczysz razem z tłumem i przyłączasz się dc
tych, którzy śpiewają najgłośniej. Ktoś rzuca jajkiem w tyci
obiboków w niebieskich mundurach. Głośno gwiżdżesz, gd>
człowiek, który rzucił jajkiem, zostaje skuty kajdankam
i wsadzony do radiowozu.
Czy teraz rozumiesz? Każdy z nas może się stać przy
krym człowiekiem. Trzeba jedynie doświadczyć określone
dawki bólu i przenieść go na innych. Kiedy naprawdę znie
14
nawidzisz kogoś uciążliwego i stwierdzisz, że mógłbyś go
zrzucić ze skały, pamiętaj, że on również nosi w sobie sporą
ilość cierpienia.
A teraz pomyśl
Jesteś piękną kobietą o doskonałych proporcjach. Byłabyś
zadowolona ze swego wyglądu, gdyby nie olbrzymie stopy
przypominające duże talerze.
Rzecz w tym, że mąż zabiera cię wieczorem na ważne
przyjęcie i masz wyglądać jak Kopciuszek na balu. Ale jak
możesz wirować po tanecznym parkiecie, skoro wyglądasz,
jakbyś miała się przedzierać przez las. Postanowiłaś, że przez
większość wieczoru nie wysuniesz nóg spod stołu. Wciskasz
stopy w buty na wysokich obcasach, które są za małe
przynajmniej o półtora numeru.
Po zakończeniu imprezy zrzucasz delikatne pantofle i przez
kilka następnych dni na nowo uczysz się chodzić. Tragedia
polega na tym, że nikt z obecnych nie zwrócił najmniejszej
uwagi na twoje stopy. Problem wylągł się wyłącznie w twojej
głowie. Robiłaś dobrą minę, ukrywając zaaferowanie swymi
stopami godne lekarza ortopedy. Jesteś osobą cierpiącą.
Jesteś biznesmenem. Prowadzisz ważną prezentację dla
członków zarządu. Przygotowywałeś się do niej od wielu
miesięcy. Masz przed sobą wielką szansę. Albo przekonasz
słuchających, by przekazali olbrzymie środki na realizację
twojego pomysłu, albo pozostaniesz drugorzędnym pracow-
nikiem firmy.
Jest jednak pewien kłopot. Wczoraj wieczorem w restau-
racji zamówiłeś ośmiornicę w sosie chili i dostałeś rozstroju
żołądka. Tego ranka już trzy razy biegłeś do ubikacji. Odkry-
wasz, jak niewdzięcznym stworzeniem jest ośmiornica.
Bierzesz się w garść i nie przerywasz prezentacji. Byłoby
śmieszne, gdybyś przerwał swój wywód o niezbędnych na-
kładach finansowych wyjściem do toalety. Nikt nie dostrze-
ga, że pobladłeś i plączesz słowa. W ten sposób dołączasz do
grona cierpiętników.
15
W tym miejscu kończy się pierwszy paradygmat - paradyg-
mat, który łączy się z bólem i tym, kto go zadaje. Myśląc
o typach osobowości, spróbuj odpowiedzieć na pytanie, komu
zadawany jest ból. Niektórzy ludzie bywają przykrzy, inni są
pełni bólu; większość z nas ma cechy obydwu typów.
PARADYGMAT 2
Paradygmat patologii: Patologia a fizjologia
Pytanie, które powinniśmy zadać:
Czy cechy osobowości tego człowieka mają charakter patologiczny?
Studia medyczne to sześć lat intelektualnych męczarni. Cze-
mu więc wam o tym opowiadam? Ponieważ odczuwam
wielki ból i chcę wzbudzić wasze współczucie. Pragnę rów-
nież przedstawić pewną tezę.
Jeśli przyjrzymy się uważnie dowolnej uczelni medycz-
nej, dostrzeżemy niechybnie pewien schemat programu
dydaktycznego. Pierwsze dwa lub trzy lata wypełnia kurs
fizjologii, następne dwa lub trzy zajęcia z dziedziny patolo-
gii. Fizjologia to nauka o funkcjonowaniu różnych układów
ludzkiego organizmu. Patologia zajmuje się wszystkimi ob-
jawami ich złego działania. Fizjologia mówi o normalności,
patologia - o chorobie.
Spróbujmy odnieść to do dziedziny osobowości. W psy-
chiatrii patologią są „zaburzenia osobowości". Adwokaci czę-
sto usiłują skłonić nas do udzielenia jasnej odpowiedzi, kiedy
zeznajemy jako biegli sądowi. „Doktorze, czy jest pan całko-
wicie przekonany, że mój klient cierpi na zaburzenia osobowo-
ści?". Kiedy człowiek staje przed obliczem Wysokiego Sądu
i musi udzielić odpowiedzi na tak postawione pytanie, odczu-
wa wielkie zakłopotanie. Adwokat doskonale rozumie ów stan
i wie, że próbujesz się wywinąć z niezręcznej sytuacji.
16
Chociaż definicja zaburzenia osobowości byłaby wielce
przydatna z klinicznego punktu widzenia, nie sposób jej podać.
Nikt z nas nie ma całkowicie „normalnej" osobowości.
Każdy ma swoje słabe strony. Ile słabych punktów potrze-
ba, by uznać danego człowieka za przypadek kliniczny?
Gdzie kończy się fizjologia, a zaczyna patologia w dziedzi-
nie osobowości?
Z pomocą przychodzą nam tutaj dwa pojęcia. Określam je
dwoma „N": niedolą i nieprzystosowaniem (dysfunkcją). Lu-
dzie cierpiący na zaburzenia osobowości mają zwykle przy-
kre, nieprzyjemne cechy osobowości, które sięgają korzenia-
mi okresu dojrzewania. Wraz z upływem czasu mogą one
słabnąć, ale nigdy nie przestają być uciążliwe i bolesne.
Prawdziwym dopustem dla osoby cierpiącej na zaburzenia
osobowości są jednak dwa „N":
•J* przez niedolą rozumiem, że dana osoba cierpi bardziej
niż przeciętny człowiek,
*> nieprzystosowanie oznacza, że chory nie potrafi osiąg-
nąć dojrzałości i zrealizować typowych celów.
Do tej pory wszystko wydaje się proste. Spójrzmy jednak
prawdzie w oczy. Granica między fizjologią a patologią po-
zostaje niewyraźna. W pewnym stopniu patologia osobowo-
ści jest nieuchronna i „nieuleczalna". Tylko ludzie stworzeni
do dobrych uczynków i religijni fanatycy uważają się za
doskonałych. Ból jest nieodłączną częścią życia, nikt też nie
pytał nas, czy chcemy się pojawić na świecie. W filmach
gangsterskich mówią o takich: „mieli pecha".
Zajmijmy się teraz tymi dwoma punktami:
<« w przypadku patologicznych cech osobowości istotne
jest ich nasilenie,
*•* od próby stworzenia superfizjologii bardziej skuteczne
jest leczenie patologii.
Zagubiłeś się? Nic nie szkodzi. Czytaj dalej.
17
Pomyśl
Masz obsesję na punkcie porządku. Jesteś bardzo punktualny
i lubisz, kiedy wszystko znajduje się na swoim miejscu.
Zawsze wyglądasz nienagannie, jesteś starannie uczesany.
Nawet wstając z łóżka, nie masz włosów w nieładzie. Twoje
życie zamieniłoby się w piekło, gdybyś musiał żyć w bała-
ganie lub spóźnić się na umówione spotkanie.
Czas i przestrzeń. Skoro już musisz w nich żyć, najle-
piej je sobie podporządkować. W rzeczywistości nie chcesz
się przyznać, że to czas i przestrzeń opanowały ciebie.
Utraciłeś już zdolność bycia elastycznym. Nie potrafisz się
nudzić. Twój świat jest poukładany, uporządkowany i ste-
rylny.
A teraz pomyśl
Facet, który wymyślił słowo „partacz", musiał mieć na
myśli ciebie. Twoja sypialnia przypomina wysypisko śmie-
ci. Masz trzydzieści osiem lat, lecz, nie wiedzieć czemu,
zatrzymałeś się w wieku dojrzewania. Drżysz na myśl
o odbywanej raz do roku kąpieli. Nie potrafisz utrzymać
się dłużej w jednym miejscu pracy, bo przewrażliwieni
pracodawcy nie umieją opanować złości, gdy po raz kolej-
ny się spóźniasz. Ludzie podejrzewają, że cały czas znaj-
dujesz się pod wpływem narkotyków, wydajesz się bo-
wiem pozbawiony wszelkiego entuzjazmu. Ty jednak zwy-
czajnie taki jesteś. Jedyne, czym możesz się pochwalić, to
brak wrzodów żołądka i pewność, że nie umrzesz na zawał
serca.
Wyciągnij wnioski. Ludzie dręczeni obsesją żyją w ciąg-
łym napięciu, ci zaś, którym obsesji brakuje, mają problem
z dotarciem do dowolnego celu. A przynajmniej z dotarciem
na czas. Wszystko jest tylko kwestią intensywności.
Zwróć uwagę, że ta sama zasada odnosi się do byci<
samolubnym, podejrzliwym, uzależnionym itd. Ani za dużo
ani za mało.
18
A teraz pomysł
Jesteś' biznesmenem pogrążonym w depresji, Jęcz nikt o tym
nie wie. Nawet ty sam. Myślisz, że jesteś' po prostu „wypa-
lony". Kiedy w piątek wieczorem idziesz na drinka, koledzy
koją twój ból alkoholem. Przez chwilę doznajesz ulgi od
nieznośnej niedoli, później jednak masz tęgiego kaca. Wal-
czysz mężnie, chociaż szef wzywa cię na irytujące, krótkie
spotkania, by cię podnieść na duchu.
Próbujesz sobie przypominać pochwały wypowiadane
pod twoim adresem, aby twoje życie nabrało sensu, lecz
czujesz się tak, jakbyś trzymał stopę na pedale gazu, jedno-
cześnie zaciągając hamulec ręczny. Szkoda. Gdybyś odważył
się porozmawiać z kimś o swoim nieszczęściu, może udało-
by się znaleźć jakieś rozwiązanie. Ale ty nie potrafisz się
przyznać do porażki, do tego, że cierpisz na depresję. Co
ludzie sobie pomyślą?
A teraz pomyśl
Twoja firma wysyła cię na konferencję poświęconą motywacji.
Siedzisz w olbrzymiej sali wykładowej. Na odwrocie koperty
liczysz, ile musieli zarobić organizatorzy konferencji (może
nawet 30 000 dolarów). W tym tygodniu planują jeszcze trzy
podobne imprezy. Dobrze byłoby mieć taką pracę.
Jakiś dobrze zbudowany mężczyzna, mówiący z amery-
kailskim akcentem, porusza się energicznie po scenie, zwra-
cając się do zgromadzonych. Jego energia jest zaraźliwa.
Czas na udział widowni. Słychać okrzyki radości, panu-
je ogólne poruszenie, pojawiają się łzy. Wzruszająca sytua-
cja. Zadowolony, opuszczasz audytorium. Tryskasz energią
i czujesz, że cały świat leży u twoich stóp. Zasługujesz na to.
Urodziłeś się, aby być wielkim. Twoje wynagrodzenie wyda-
je się żałosne w porównaniu z tym, na co zasługujesz. Jutro
rano porozmawiasz o tym z szefem.
Tydzień" później życie powraca do normy. Brakuje ci
motywacji. Szef każe ci wyciąć drzewo. To nie jest w po-
19
rządku. Przecież urodziłeś się, by zajmować stanowisko
kierownicze średniego szczebla Pękła bańka mydlana.
Zrozum, że w świecie biznesu nieustannie dąży się do stwo-
rzenia doskonałego zespołu pracowników, którzy są gotowi
pracować w podwójnym wymiarze czasu przez 365 dni w roku.
Dla twojego szefa nastał czas próby. Byłoby lepiej dla niego
i dla firmy, gdyby popracował nad swoim zespołem i usunął
przejawy patologii, które pojawiają się wszędzie tam, gdzie
pracują ludzie. On jednak przymyka na to oko. Usuwanie
patologii jest skuteczniejsze od dążenia do stworzenia „ideal-
nego zespołu". Ludzie nie mogą ciągle okazywać entuzjazmu.
Skuteczność polega na ograniczaniu patologii, a nie na tworze-
niu systemu fizjologicznego wyższego rzędu.
I jeszcze jedna, ostatnia myśl. Czytając o patologiach osobo-
wości możesz odnieść wrażenie, że ludzkość to jedno wielkie
zbiorowisko złodziei, szkodników i głupców. Nic bardziej myl-
nego. Pozwólcie, że zacytuję tutaj Prawo Dunna. Brzmi ono tak:
„Przez większość czasu większość ludzi jest w większości
dobra".
Znaczy to, że pewni ludzie są w większości źli przez cały czas,
oraz że wszyscy są częściowo źli przez większość czasu. Nie
podważa to jednak Prawa Dunna, dlatego nie zapominaj o nim.
PARADYGMAT 3
Paradygmat medyczny: Psychiatria a neurologia
Pytanie, które powinniśmy zadać:
Czy problem tkwi w umyśle człowieka, czy w jego mózgu?
Czy pamiętasz Platona? Tego filozofa, którego kojarzymy
z dialektyką i sandałami. To właśnie od jego nazwiska po-
chodzi określenie „związek platoniczny". Biedny Platon.
Musiał mieć nudne życie seksualne.
20
'wisko
stwo-
otowi
roku.
liego
unął
dzie
anie
eal-
T1U.
ze-
Platon
tworzył
--
21
Jaki to ma związek z przykrymi ludźmi? Istotny. Czytaj
dalej.
Żyjemy w świecie, w którym neurolodzy roszczą sobie
prawo do mózgu, psychiatrzy zaś do ludzkiego umysłu. Czy
dostrzegasz w tym oczywisty błąd? Tak, masz rację! Proble-
mem jest linia podziału. Umysł i wszystkie przeżycia psychi-
czne mają korzenie w mózgu. Śmierć mózgowa oznacza
zanik myśli, uczuć i pragnień. Zaburzenia w pracy mózgu
prowadzą do zachwiania tych procesów. W jaki sposób neu-
rolodzy i psychiatrzy mogą się upewnić, że nie wchodzą
w kompetencje kolegów po fachu?
ĆWICZENIE
1. Postaraj się o ludzki mózg. Najlepiej, jeśli nie będzie to
twój własny. Trzeba będzie przeprowadzić dokładną sek-
cję tego organu.
2. Usuń przednie płaty. W celu ich odnalezienia wykreśl
linię biegnącą w poprzek górnej części głowy, od ucha do
ucha. Przednie płaty to duże bulwy, które znajdują się
przed linią podziału. Są one odpowiedzialne za ważne
„umiejętności praktyczne". Nie chodzi tu o liczby, które
pojawiają się w testach psychologicznych, jakim jesteś
poddawany, lecz o to, w jaki sposób dążysz do ustalenia,
kim chcesz być i co posiadać, oraz jak radzisz sobie
z realizowaniem tych celów.
W okresie gdy lobotomia* była modna, wierzono, że nacię-
cie płata mózgu uwolni chorego od udręki wywołanej choro-
bą umysłową. I rzeczywiście, zdarzało się, że po wykonaniu
tego zabiegu pacjent do końca swoich dni znajdował się
w stanie błogiej apatii. Nie martwił się przynajmniej nie-
oczekiwanym wezwaniem do urzędu skarbowego.
* Operacyjne przecięcie istoty białej mózgu między płatem czołowym
a wzgórzem w celu przerwania połączeń z korą tego płata i uwolnienia
ciężko chorych od ataków szału lub bólów (przyp. tłum.).
22
Przednie płaty mózgowe odpowiadają za chęć do życia, za
to, że zrywamy się z łóżka i przystępujemy do działania. Dzięki
nim snujemy plany. To one dostarczają nam cech decydujących
o typie naszej osobowości. Okazuje się, że przednie płaty móz-
gowe są bardzo pożyteczne. Dlatego nie zapominaj o nich.
3. Powróćmy do przerwanej sekcji mózgu.
Przejdźmy do części, która znajduje się tuż za nosem
i sięga w głąb mózgu. To najbardziej prymitywna część
mózgu. Wydrąż ją całą.
Jeśli twój pacjent nadal oddycha, to dobrze. Widzisz, ta
prymitywna część mózgu kontroluje takie pożyteczne
czynności, jak funkcjonowanie serca, oddychanie, sen,
poczucie głodu, pragnienia, itd. Jest również źródłem
twoich emocji. Określamy ją mianem „międzymózgo-
wia". Twój pacjent, pozbawiony międzymózgowia, został
uwolniony od ciężaru emocji. Może to właśnie przydarzy-
ło się panu Spockowi...
4. Teraz musimy pozbawić pacjenta zdolności myślenia.
Zdolność ta jest zlokalizowana w korze mózgowej. Kora
mózgowa to „skóra" mózgu. Procesy myślowe przebiega-
ją jedynie w kilku ostatnich warstwach zewnętrznej po-
wierzchni mózgu. Zacznij teraz obierać mózg tak, jakbyś
obierał pomarailczę. Stało się. Pacjent przestał myśleć. Na
zawsze. Oczywiście, istnieje inny sposób uzyskania tego
samego skutku. Można „zarazić" pacjenta chorobą Alz-
heimera. Tutaj jednak na rezultaty trzeba czekać latami.
5. Przekaż neurologowi to, co pozostało z mózgu. Teraz
jego kolej. Może z nim zrobić, co zechce. My, psychia-
trzy, zajmiemy się tym, co zostało wrzucone do kosza.
Zanim twoja twarz stanie się jasnozielona, pozwól dodać, że
w moim... szaleństwie jest pewna metoda. Chcę wyjaśnić
coś, o czym z pewnością kiedyś myślałeś: „Dlaczego psy-
chiatrzy muszą odbyć ogólną praktykę lekarską, zanim zacz-
ną się specjalizować w psychiatrii?".
Odpowiedź" jest bardzo prosta. Psychiatrzy muszą zdo-
23
być wszechstronną wiedzę praktyczną na temat całego
mózgu, często bowiem problemy, którymi się zajmują,
mają związek raczej z mózgiem niż z umysłem. Takie
dolegliwości nazywamy zaburzeniami organicznymi. Orga-
niczne zaburzenia funkcjonowania umysłu to te przypadki,
w których łatwo jest postawić diagnozę lub mamy do
czynienia z urazem mózgu, powodującym nieprawidłowe
funkcjonowanie umysłu.
Pamiętaj, że mózg to elektrochemiczny komputer, który
pływa w zawiesinie hormonów zamkniętych w pojemniku
z kości. Nie powinniśmy być zaskoczeni, że dochodzi do
zaburzeń jego funkcjonowania oraz że trudno podać ich
trafną diagnozę. Oto kilka typowych zaburzeń:
ANALIZA PRZYPADKU
Po wytrzeźwieniu Alan stawał się miłym facetem, lecz gdy
zaczynał pić, ranił wszystkich znajdujących się w jego
otoczeniu. Każda butelka piwa oddalała go od doktora
Hyde'a i przybliżała do pana Jekylla. Odurzony alkoho-
lem, przechodził istną metamorfozę osobowości. Z łagod-
nego, potulnego mężczyzny przeobrażał się w sarkastycz-
nego, dominującego, a nawet gwałtownego twardziela.
Po kilku latach okresowej pijackiej metamorfozy do-
świadczył trwałej organicznej zmiany osobowości. Zaczął
tracić zdolność trzeźwego myślenia. Alkohol niszczył jego
komórki mózgowe zbyt silnie przez zbyt długi czas. Przed-
nie płaty mózgowe i kora mózgowa Alana zaczęły zani-
kać. Dokonał żywota w domu dla starców jako mały, „wy-
suszony" człowieczek z paskudnym charakterem, trzeźwo
czekając na śmierć (wreszcie wytrzeźwiał, niestety, za
późno).
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Ten przypadek jest prawdziwy. W 1966 roku człowiek imie-
niem Charles Whitman wspiął się na wieżę zegarową teksań-
24
10
ą,
e
sldego uniwersytetu, uzbrojony w karabin snajperski z lu-
netą teleskopową. Zamierzał strzelać do ludzi, który znaj-
dą się. w zasiągu jego broni. Zabił szesnaście osób.
To, co się później stało, mogłoby być powodem do dumy
dla samego Arnolda Schwarzeneggera. Duża grupa uzbrojo-
nych amerykańskich policjantów zakończyła morderczą misją
Whitmana, zamieniając go w krwawą miazgę. Dosłownie.
Kiedy lekarze sądowi badali to, co pozostało z jego
mózgu, dokonali interesującego odkrycia: Whitman miał
nowotwór migdałka móżdżkowego. Ta część mózgu odpo-
wiada za kontrolowanie agresji. Whitman wyglądał na
bardzo złego i naprawdę szalonego faceta, może jednak
cierpiał zwyczajnie na wyjątkowo rzadki przypadek raka
mózgu.
ANALIZA PRZYPADKU
Brian jechał samochodem do pracy, gdy nagle duża
zielona ciężarówka zajechała mu drogę i zmusiła do rap-
townego hamowania. Powinien był pomyśleć o poduszce
powietrznej, lecz i on, i jego pojazd mieli swoje lata. Sa-
mochód został wyprodukowany w czasach, gdy nikt nie
słyszał jeszcze o poduszkach powietrznych. Brian z dużą
siłą uderzył czołem w kierownicę.
Dwa miesiące intensywnej terapii i kolejne cztery po-
święcone na bolesną rehabilitację stanowiły trudną prze-
prawę również dla żony Briana. Ze śpiączki obudził się
zmienionym człowiekiem. Była to przykra zmiana. Brian
oscylował pomiędzy stanem apatii a prowokującego odre-
agowania. Doszło do uszkodzenia przedniego płata móz-
gowego, delikatnego, lecz bardzo ważnego.
Chcę podkreślić, że nie wszystkie aspekty osobowości wiążą
się z odrzuceniem lub nadużywaniem. Czasami osobowość
ulega zmianie, ponieważ doszło do uszkodzenia mózgu.
Wtedy do wyleczenia pacjenta potrzebna jest współpraca
neurologów i psychiatrów.
25
PARADYGMAT 4
Paradygmat taoizmu: Opieka a kontrola
Pytanie, które powinniśmy zadać:
W jaki sposób ta osoba zachowuje równowagę
pomiędzy troszczeniem się a kontrolą?
Taoizm to religijno-filozoficzny prąd, który pojawił się
w Chinach około 4500 lat przed Chrystusem. Nie chodzi
tutaj o jakąś chwilową modę.
U podstaw taoizmu kryje się przekonanie, że we wszech-
świecie rządzą dwie siły zwane jin ijang. Jinjest siłą żeńską,
która wspiera wszystko, co jasne, delikatne, uległe i pełne
troski. Jang to siła męska odpowiedzialna za to, co ciemne,
twarde, penetrujące i władcze.
Okrągły symbol, stanowiący kwintesencję wspomnianej
dwoistości, widnieje na koreańskiej fladze państwowej. Na
Zachodzie podobny znak zobaczyć można na dziecięcym
stroju do uprawiania wschodnich sztuk walki lub na wiszą-
cym na ścianie plakacie w gabinecie akupunktury. Taoizm
zawiera wiele myśli niezbędnych do zrozumienia innych
ludzi, szczególnie przykrych osobników. Dwoistość ta łączy
się ze stopniem, w jakim ludzie troszczą się o innych, oraz
stopniem, w jakim ich kontrolują. Kontrola i troska. Przypo-
minają one symbole falliczne: kiedy je zrozumiesz, będziesz
je wszędzie odkrywał.
Obserwując zachowanie ludzi, można dojść do wniosku,
że dwie osoby pozostające w związku uczuciowym opartym
na grze hormonów zwykle troszczą się o siebie lub starają
się nawzajem kontrolować. Pod słowem „troska" kryją się
wszystkie odcienie miłości, współczucia, wychowywania,
karmienia, pielęgnowania i opiekowania się drugim. Nato-
miast „kontrola" oznacza dominację, siłę, manipulację i znie-
wolenie.
26
Przyjrzyjmy się teraz, w jaki sposób ta dwoistość wpływa
na nasze postrzeganie ludzi.
ANALIZA PRZYPADKU________________________________
Krystyna była pielęgniarką. Uwielbiała swoją pracę. To
prawda, że wymagała ona od niej wielkiego poświęcenia,
spójrzmy jednak na korzyści! Gdyby Krystyna urodziła się
sto lat temu, zostałaby pewnie zakonnicą, misjonarką lub
filantropką. Zrobiłaby wszystko, żeby pomóc drugiej oso-
bie i mieć z tego ogromną satysfakcję.
Cały problem polegał na tym, że dużo czasu i uwagi
poświęcała innym, całkowicie zapominając o sobie. Na-
uczyła się bezinteresownie służyć, a przecież czasami trze-
ba było się zatroszczyć o siebie. Bezinteresowni ludzie
zamęczają się dla innych, by odkryć czasami, że są
traktowani jak wycieraczki. Jaki stąd morał? Za dużo
troski, za dużo samokontroli, za mało buntu. Wspaniali
jako święci, okropni jako ludzie.
ANALIZA PRZYPADKU________________________________
Dennis był łobuzem znęcającym się nad słabszymi. Dykta-
torem. Człowiekiem mającym obsesję na punkcie władzy.
Dennis zawsze dostawał to, co chciał. Nigdy nie potrafił
zlecić nikomu żadnej pracy, ponieważ nikt nie potrafił jej
wykonać tak dobrze jak on. Zawsze pracował sam. Pano-
wał nad czasem, miejscem, ludźmi, tylko on był autorem
każdego pomysłu.
Jeśli Dennis przypomina twojego szefa, rozumiesz, jak
uciążliwe jest przebywanie w otoczeniu poddanym tak
silnej kontroli.
Spróbujmy teraz odnaleźć główny temat łączący poniższe
urywki:
•J» Mały Edzio miał słodziutki, melodyjny głos cztero-
latka. Mówił: „Mamo, czy mógłbym pójść do....?".
27
W tym miejscu nieodmiennie pojawiała się prośba
o pozwolenie na zjedzenie dżdżownicy, zabawę w ka-
łuży po deszczu lub coś w tym rodzaju.
<* „Posłuchaj uważnie, Frank. Wyłożę karty na stół -
powiedział doktor Green. - Znowu zachowujesz się
jak idiota. Powinieneś brać to lekarstwo, a ty wyrzu-
casz je do ubikacji. Później znowu źle się czujesz:
jesteś nadpobudliwy, nie masz żadnych zahamowań,
cierpisz na bezsenność, nie panujesz nad sytuacją, za
dużo wydajesz i wszystkich obrażasz. Będziesz musiał
pójść do szpitala. Jeśli nie wyrazisz zgody, wezwę
policję zgodnie z Kartą Zdrowia Psychicznego. Czy
zrozumiałeś?".
*J* Jedziesz do miasta w godzinach szczytu. Twoją po-
dróż przerywa czerwone światło zapalające się na
każdym skrzyżowaniu. Gdyby nie było sygnalizacji
świetlnej, zajęłoby ci to o połowę mniej czasu. Ty jed-
nak jesteś praworządnym obywatelem, więc posłusz-
nie czekasz na zielone światło, przeskakując od jed-
nej stacji do drugiej w poszukiwaniu ciekawej audycji
radiowej.
Dość już tych przykładów. W każdej z opisanych sytuacji
jesteśmy przez kogoś kontrolowani. Często, jak mały Edzio,
sami się o to prosimy. Zwróć uwagę, że gdy ludzie łączą się
w grupy, zawsze - w sposób mniej lub bardziej formalny -
znajdą sobie przywódcę. Nie potrafimy znieść dreptania
w miejscu, czujemy się wówczas bardzo źle, jak Indianie bez
wodza.
Przyznajemy, że czerwone światła są potrzebne w życiu,
nawet jeśli są biczem Bożym na plecy naszej cywilizacji.
Chronią nas, tak jak matka chroni małego Edzia, jak doktor
Green, który próbuje pomóc Frankowi, zmuszając go do
podjęcia leczenia szpitalnego, chociaż nie odniesie z tego
żadnych osobistych korzyści. Kiedy kontrolowanie bliźnich
przynosi im korzyść, nazywamy to opieką, ochroną. Zasada
jest prosta:
28
>Mr t-rt. r,~___
-
29
nych żołnierzy, że i on ma czułe, wrażliwe serce. Tylko musi
to robić stopniowo, nie dłużej niż przez kilka sekund za
jednym razem.
Jeśli stworzysz sprawny system kontroli, a dopiero potem
okażesz troskę o powierzonych ci ludzi, wtedy ty sam usta-
lisz granice. O tym właśnie mówi następny paradygmat.
PARADYGMAT 5
Paradygmat granicy: Ja a nie-ja
Pytanie, które powinniśmy zadać:
Czy ten człowiek ma własne granice i szanuje cudze?
Przedstawiony tutaj materiał jest trudny, niejasny, lecz zro-
zumienie go jest bardzo ważne. Odkładając na bok czytanie
książki i obserwując ludzi, odkryjesz, że jedni szanują,
drudzy zaś nie szanują granic. Czym są te „granice"?
Niektóre ograniczenia mają charakter fizyczny, inne dotyczą
ludzkich zachowań, jeszcze inne odnoszą się do poczucia
własnej tożsamości. Jakie to wszystko ma znaczenie? Czytaj
dalej.
ĆWICZENIE__________________________________________________
1. Wsiądź do windy, w której znajduje się dwoje lub troje
ludzi.
2. Stań bardzo blisko jednego z nich.
3. Obserwuj narastające w nim napięcie, dopóki na twarzy
nie pojawi się grymas złości.
4. Poczekaj, aż powie coś dosadnego i złośliwego pod two-
im adresem. Właśnie przekroczyłeś granicę. Codziennie
jesteśmy tego świadkami, chociaż sobie tego nie uświada-
miamy. W parku nigdy nie siadamy na ławce obok nie-
30
UB?mo
l>Awod żS^
™~-==5=ffi=
• '.' ^S/BZBJfi
prawniczym. Pracodawca wskazuje w nim, czego od ciebie
oczekuje, jakie są twoje obowiązki (i o co nie musisz się
martwić), na kogo możesz liczyć i komu nie powinieneś
przeszkadzać. Podaje również informacje na temat twojego
wynagrodzenia, urlopu, zapłaty za okres choroby, itd. Doku-
ment brzmi bardzo oficjalnie, precyzyjnie wytycza granice
twoich zawodowych obowiązków, wskazuje przełożonych
oraz zakres twojej odpowiedzialności i przywileje. Wszyst-
kie sprawy zostały dokładnie ustalone, zanim przekroczyłeś
próg biura.
Podałem przykłady granic o charakterze fizycznym (eks-
peryment w windzie) oraz dotyczących sposobu postępowa-
nia (prawo o ruchu drogowym, regulamin szkolny, zakres
obowiązków zawodowych). Wynika stąd, że prawnicy spę-
dzają większą część czasu na bronieniu klientów, którzy
przekroczyli wyznaczone granice (prawo karne) lub ustala-
niu zakresu swobody w stosunkach pomiędzy stronami (pra-
wo cywilne). A myślałeś, że wszyscy ci adwokaci noszą
peruki i występują w telewizji...
Granice te są wyraźnie wytyczone i sprawdzone. W dzie-
dzinie interpretacji ludzkich zachowań mają one związek
z ciałem i poczuciem własnej tożsamości.
A teraz pomyśl
Idziesz do gabinetu akupunktury. Dostajesz gęsiej skórki na
samą myśl o wizycie, ponieważ nienawidzisz igieł. Lekarz
traktuje cię jak poduszkę na szpilki. Oczywiście, po zabiegu
czujesz się lepiej. Musiałeś mocno wierzyć w jego skutecz-
ność, skoro zadałeś sobie cały ten trud.
Istnieje coś naprawdę wyjątkowego w obserwowaniu gra-
nicy własnego ciała nakłuwanego długimi, metalowymi igła-
mi. Budzi się w nas wtedy coś pierwotnego: zwierzęca
pewność, że ktoś chce nam wyrządzić krzywdę. Jakaś cząst-
ka naszego rozumu podpowiada nam, że za chwilę zacznie-
my krwawić i wykrwawimy się na śmierć. A przecież zabieg
ma jedynie zmniejszyć ból i zapoczątkować proces zdrowie-
32
Te™pia ' C0 2naczy
^^
arzem (gra„c„ on
ubr°ńa (grani? CZWarta>
..
Wniosek, kt
33
me
obfitości... Nawet nie musiał wstawać, by iść do łazienki.
Mama stale okazywała gotowość służenia mu. John był jej
„oczkiem w głowie". Kiedy trzymała go w ramionach,
czuł, że matka jest jego dużym, ludzkim robotem. Jego
ciało łączyło się. z jej ciałem. Cudowny zanik cielesnej
bariery, przynajmniej dla dziecka.
Osiemnaście lat później John kupił szybki motocykl
i ponownie doświadczył tego cudownego uczucia. Gdy
jechał z dużą prędkością, on i jego motor stapiali się
w jedno, zanikały wszelkie bariery. Pozostawało jedynie
poczucie władzy nad matką i śmiercionośnym pojazdem.
Johnowi udało się przeżyć. Jechał po dziewczynę imie-
niem Karen. Wzbudził jej zachwyt, gdy ujrzała go na
lśniącym od chromu motorze. Ponownie całkowicie nad
kimś zapanował. Gdy kazał jej podskoczyć, pytała: „Jak
wysoko?". Nie karmiła go piersią, lecz na każde skinienie
biegła do sklepu po piwo. Spełniała każde jego życzenie,
dosłownie każde.
Ostatnia niewyraźna bariera jest najbardziej delikatna,
a równocześnie najbardziej powszechna. John nie wydo-
roślał, zatrzymał się na etapie dziecka, czekającego, aż
ktoś zaspokoi jego potrzeby. Jako dorosły przekraczał
granice, oczekując, że Karen zrobi wszystko, co zechce.
Na prymitywnym poziomie swojego umysłu (nawiasem
mówiąc, niemal cały jego umysł był prymitywny, ten był
jednak prymitywny w sensie najbardziej podstawowym)
odczuwał, że Karen jest częścią niego, dlatego będzie
słuchać jego rozkazów. Uważał, że ma prawo przekracza-
nia wszelkich granic.
Z drugiej strony, Karen była bardzo słabą, uległą oso-
bą, nieustannie szukającą akceptacji mężczyzn, ich domi-
nacji i swojego ubezwłasnowolnienia. Była jak bańka
mydlana, próbująca połączyć się z drugą w nadziei, że
dzięki temu obie przetrwają. Stan ten określa się potocznie
jako „pragnienie stopienia". Karen nie miała poczucia
własnych granic, które by ją chroniły, John zaś i tak nie
uszanowałby żadnych. Co za para...
34
Cienki.
7 ty j ej
ionach,
• Jego
'leśnej
'°cykl
Gdy
' s'ę
Vnie
m.
iie-
na
'e
osuopier .
35
energii wszechświat. Proces ten ulegnie później odwróceniu
i wszystko zacznie zmierzać do punktu wyjścia, od którego
wszystko się zaczęło [dlatego, z oczywistych powodów, nazy-
wamy go „ikleiw hcubyw" („wielki wybuch" na wspak)].
Oznacza to, że nasi potomkowie w dalekiej przyszłości będą
musieli ponownie rozwiązać trudny problem umieszczenia
całej ludzkości na główce od szpilki. Tak właśnie zakończy się
ten świat: nie wybuchem, lecz potężnym zderzeniem.
Pośród tego gigantycznego przypływu i odpływu energii
istniejesz ty i ja, i cała reszta ludzkości. Mieszkamy na maleń-
kiej planecie i wiedziemy mrówczy żywot w mrowisku nazy-
wanym „Ziemią", próbując zaprowadzić porządek w otaczają-
cym nas chaosie. Budujemy, udoskonalamy przedmioty, kształ-
cimy się. Jesteśmy spragnieni wiedzy. Staramy się wszystko
ulepszyć, poprawić to, co zostało odkryte, wynalezione lub
wcześniej rozwiązane.
Idziemy do pracy, gdzie albo sami próbujemy coś produ-
kować (przemysł podstawowy), albo wspieramy tych, którzy
odpowiadają za produkcję (przemysł rozwinięty). W domu
tworzymy małe wspólnoty zwane rodzinami, których celem
jest rodzenie i wychowywanie dzieci.
My, ludzie Zachodu, patrzymy z politowaniem na miesz-
kańców Trzeciego Świata. Uważamy, że żyją oni w prymityw-
nych warunkach, i bardzo wysoko oceniamy nasz styl życia.
Do czego jednak dążymy? W jakim kierunku zmierza nasz
rozwój? Dlaczego tak silnie pragniemy zaprowadzić porządek
w chaosie, skoro wszechświat podąża w przeciwnym kierunku:
rozproszenia energii i materii? Walczymy o zaprowadzenie po-
rządku, wszechświat zaś zmierza w stronę chaosu.
Niektórzy teolodzy utrzymują, że ludzkość stale się do-
skonali, coraz bardziej rozwija i w końcu zrówna się z Bo-
giem. Oczywiście, wszyscy znamy ludzi, którzy uważają, że
osiągnęli już ten poziom.
Wróćmy do tematu osobowości. W umyśle każdego czło-
wieka kryje się mikrokosmos chaosu i ładu. Wszyscy stara-
my się być lepiej zorganizowani. Używamy takich terminów,
jak: wyrafinowanie, socjalizacja, dojrzałość.
36
"S?~-
.n ' ^ ocz c;
37
A teraz pomyśl
Jesteś beznadziejnie uzależniony od alkoholu. Ludzie próbują
rozmawiać z tobą na ten temat. Ty jednak unikasz takich roz-
mów. Zaprzeczanie zarzutom trudno uznać za wyrafinowane
postępowanie. Pewnego dnia budzisz się w rynsztoku. Nadal
zaprzeczasz, że jesteś alkoholikiem i sięgasz po następ-
nego drinka. Często tak właśnie wygląda prymitywny system
obronny.
Jesteś dzieckiem, które bawi się na szkolnym boisku.
Nauczyciel o coś cię oskarża. Zaklinasz się, że zawinił ktoś
inny. Nazywamy to projekcją. Postępowanie polegające na
wypieraniu się wszelkich złych i aspołecznych zachowań
trudno uznać za wyrafinowany system obronny. W takiej
postawie przypisujesz sobie jedynie to, co dobre.
Później, w dorosłym życiu, dalej zrzucasz winę na innych,
np. na rząd, sąsiadów itd. Wszyscy postępują źle, tylko nie
ty. To wygodna obrona, niestety nieskuteczna i prymitywna.
Morał, który płynie z szóstego paradygmatu, jest następu-
jący: ludzie próbują zaprowadzić ład we wszechświecie,
który zmierza w stronę chaosu. Niektórzy ludzie nam poma-
gają (doświadczone osoby ze skutecznymi systemami obron-
nymi), inni utrudniają życie (przykrzy ludzie par excellence).
PARADYGMAT 7
Paradygmat miłości: Miłość a poczucie bezpieczeństwa
Pytanie, które powinniśmy zadać:
W jaki sposób ta osoba wyraża miłość?
Jednym z najlepszych sposobów poznania charakteru czło-
wieka jest obserwowanie, w jaki sposób okazuje miłość
innym ludziom. Człowiek przykry nie potrafi kochać. Potrze-
38
buje miłości, lecz ją odrzuca. Kocha siebie zbyt silnie lub
zbyt słabo. Nieudane związki są wizytówką przykrych ludzi.
Miłość jest czymś wyjątkowym. Wszyscy jej pragniemy,
czytamy o niej książki i oglądamy filmy, których głównym
tematem jest miłość. Uważamy, że od niej zależy wszystko,
co się dzieje na świecie. Czym jednak jest miłość?
Może powinniśmy zadać pytanie: „Jakie są ludzkie miło-
ści?". Jakie są sposoby wyrażania miłości? Oczywiście,
istnieje wiele wyobrażeń na temat miłości, wiele znaczeń,
które kryją się za tym sześcioliterowym wyrazem.
ĆWICZENIE________________________________________
1. Spędź noc przed telewizorem. Jeśli to konieczne, wypij
dzbanek kawy. Zgadzam się, że większość filmów to
śmieci.
2. Nie oglądaj programów telewizyjnych, a jedynie reklamy.
Odkryjesz, że zajmują one większość czasu antenowego.
Cały czas ktoś próbuje sprzedać ci jakiś produkt lub
usługę.
3. Teraz podziel wszystkie obejrzane reklamy na dwie gru-
py. Do pierwszej zalicz te, które prezentują produkt jako
nowy, nowoczesny, wyjątkowy, technologicznie zaawan-
sowany i należący do przyszłości; do drugiej te, które
promują towary jako stare, wypróbowane, sprawdzone,
naturalne, pachnące prawdziwą skórą i cygarami.
4. A teraz spróbuj znaleźć reklamę, która nie pasuje do
żadnej z tych grup. Nie znajdziesz takiej.
Podobnie jest z miłością. Miłość jest:
*J* świeża, nasycona hormonami, erotyczna, poetycka, po-
jawia się na wiosnę i kojarzy z podwyższonym ciśnie-
niem towarzyszącym wejściu ukochanej osoby do po-
koju, lub
«!• stara, dająca poczucie bezpieczeństwa, ufna, niezawod-
na, trwała i wygodna jak para starych pantofli.
39
II*
f-
Pierwszy rodzaj miłości określam mianem „sercowo-genital-
nej", drugi łączę z „głową i żołądkiem". Zupełnie tak jak
ukazano to w reklamach.
Wspomniane rodzaje miłości różnią się od siebie stopniem
trudności: pierwszy rodzaj miłości jest łatwy, drugi trudny.
Najpierw pojawia się miłość sercowo-genitalna (płciowa), po
niej miłość opierająca się na głowie i żołądku (gdy dwoje
ludzi zamieszka razem i stworzy bezpieczny związek). Jeśli
jednak zaniedbacie miłość pierwszą, wasza relacja zamieni
się w nudny, przyziemny i skostniały związek.
ANALIZA PRZYPADKU________________________________
Lorraine poznała Marka w barze. Miała doskonały maki-
jaż i usta pomalowane czerwoną szminką. Z jej twarzy
można było wyczytać zaproszenie: „Chodź, spróbuj
szczęścia". Po prostu wyszła się zabawić.
Próbowali ją poderwać jacyś podejrzani faceci, ale nie
nawiązała z nimi rozmowy. Przemówiła słodko, lecz zde-
cydowanie, więc odeszli.
Później jej wzrok padł na Marka. Istnieją niepisane
zasady, mówiące o tym, kto pierwszy powinien się odezwać
w takiej sytuacji. Lorraine zalotnie odrzuciła do tyłu czarne
włosy, romantycznie rozchyliła usta i przymrużyła powieki.
Mark spojrzał na nią życzliwie i uśmiechnął się. Powstrzy-
mał się jednak od wykrzyknięcia radosnego: „ Tak!". Cho-
ciaż siedzieli po przeciwnych końcach sali, doskonale wie-
dzieli, co się między nimi tworzy. Jeszcze tej nocy przekroczą
sześć barier w ciągu niecałych czterech minut.
Potem nastąpił okres zalotów i amorów. Nie można
o tym przeczytać w żadnej książce. Sami wiemy, jak to robić.
To gra. W przypadku mężczyzn to „poszukiwanie i podbój".
Kobiety, które doskonale się na tym znają, używają bardziej
wulgarnych słów: „Chodź za mną, p... mnie". Jest w tym
dużo gry, dużo udawania, które pomaga zapanować nad
emocjami, gdy jesteśmy naprawdę rozpaleni. W pewnym
40
jak
momencie te
PO
o/e
śli
ni
z^~ćssL»z?s?*
Ąj*t&*-*Ą*y?r
as^S»Sśn3ss
t-r^OSg?
Kh* 9 Spoaau>fe g lematu;
VJOK 2: zaiirr^- .
3.
- 4:
Krok 5.
Krok 6:
Kroić 7;
9.
-"luuKrolcui
I
ANALIZA PRZYPADKU
Norma i Oskar pracowali w rym samym biurze. O d początku
przypadli sobie do gustu. Nie musieli prowadzić uwodziciel-
skiej gry, po prostu czuli się dobrze w swoim towarzystwie.
Cenili swoje zdolności, oboje interesowali się literaturą
i mieli podobne poczucie humoru. Byli bratnimi duszami.
Pewnego dnia rozmawiali przy herbacie, niewinnie flirtu-
jąc. Oskar znalazł w sobie dość odwagi, by zaprosić Normę
na randkę. Później wszystko rozwijało się tradycyjnie. Do
niego należał pierwszy krok. Długo się nad nim zastanawiał.
A jeśli odmówi? A jeśli ich związek okaże się nieudany?
Był szczęśliwy, gdy się zgodziła. Już nigdy nie wracali
do przeszłości. Oczywiście, łączyła ich również roman-
tyczna więź, flirt, uwiedzenie i wspólnie spędzony week-
end... Czuli się ze sobą bezpiecznie. W ich związku nie
było wielu elementów gry, za to wiele przegadanych
godzin, wiele rozmów, nawet na trudne tematy.
Wkrótce Norma przeprowadziła się do niego. Po roku się
pobrali. Hormony zaczęły stopniowo odgrywać coraz mniej-
szą rolę. Nie stanowiło to jednak problemu, ponieważ zdą-
żyli już poznać swoje przykre nawyki. Kłócili się ze sobą,
czasami bardzo poważnie, lecz potrafili sobie wybaczyć.
Miłość sercowo-genitalna przerodziła się w miłość dojrzałą.
Im więcej nad tym pracowali, tym lepiej się ze sobą czuli.
ROZWÓJ RELACJI
Dobrze
Czas
Miłość sercowo-genitalna
Miłość oparta na głowie i żołądku
42
tku
el-
ie.
Czy Oskar i Norma żyli długo i szczęśliwie? Bądźcie
dorośli. To nie bajka. Ich małżeństwo przeszło wiele
ciężkich prób (depresja poporodowa Normy, utrata pracy
przez Oskara, jego kryzys czterdziestolatka ijej menopau-
za). Czasami mieli ochotę dosypać partnerowi trucizny do
śniadania. Wyjeżdżali wtedy sami na romantyczny week-
end, którego zalety poznali przed ślubem. Jednym słowem,
wspaniałe połączenie miłości sercowo-genitalnej z miło-
ścią opartą na głowie i żołądku.
Przetrwali. Właśnie na tym polega małżeństwo. Na
dojrzałości zdolnej kochać i być kochaną. Czasami jest to
ciężka praca, warto jednak podjąć ten trud.
Taka jest miłość. Opisałem ją, ponieważ przykrzy ludzie nie
potrafią jej zrozumieć. Unikają miłości, lecz nawiązują prze-
lotne, intensywne i niestałe znajomości. Czasami zbyt długo
tkwią również w nieudanych związkach.
PARADYGMAT 8
Paradygmat wglądu: Treść a proces
Pytania, które powinniśmy zadać:
Jakie czynniki mają wpływ na zachowanie tego człowieka?
Jaki proces kryje się za zewnętrzną treścią jego postępowania?
Do zrozumienia człowieka potrzebny jest całościowy obraz.
Musimy obserwować jego sposób zachowania, umieć czytać
między wierszami, dotrzeć do tego, co kryje się za jego
słowami i czynami. Istota ludzka nie ogranicza się wyłącznie
do tego, co widzimy.
Trzeba zajrzeć do ludzkiego wnętrza, by móc stwierdzić,
jaka treść ukryta jest pod zewnętrznym procesem.
43
Kiedy Lorraine i Mark patrzyli na siebie w barze, treścią
było wzajemne badanie siebie, a procesem uwiedzenie.
Kiedy Norma i Oskar myśleli o tym, by dosypać partne-
rowi truciznę do śniadania, treścią było planowanie mor-
derstwa, a procesem problem w ich małżeństwie, który
skłaniał jedno lub drugie do snucia fantazji o popełnieniu
zbrodni.
Pomyśl
Twój szef bez przerwy cię kontroluje. Masz wrażenie, że
stale zagląda ci przez ramię. Dokładnie sprawdza twoją
pracę, chociaż nigdy nie znajduje żadnych uchybień.
Oczekuje, że kilka razy dziennie będziesz się u niego
meldować. Kiedy wyjeżdża na wakacje, dzwoni każdego
dnia, by sprawdzić, co się dzieje i czy wszystko jest
w porządku.
Treść: Wścibski, władczy szef.
Proces: Szef, który miał osobiste problemy. Nie potrafi
wyrazić szacunku członkom zespołu, okazując zaufanie, że
będą dobrze wykonywać swoją pracę. Jego problem polega
na tym, że nie wie, jak zaufać innym. Rok temu porzuciła go
żona (z powodu jego chorobliwej zazdrości). Biedak cierpiał
na obsesyjny lęk przed zwierzchnikami (jego przełożonymi
w firmie) i atakiem na jego dział. Rozumiesz? Mnóstwo
niewidocznych, maleńkich powodów, których trzeba szukać
i znaleźć.
A teraz pomyśl
Twoja najlepsza koleżanka z pracy nagle się załamuje i za-
czyna płakać. Szybko jednak odzyskuje równowagę i udaje,
że nic się nie stało. Podchodzisz, by ją pocieszyć, lecz jest
zdenerwowana i nie chce o tym rozmawiać. Wkrótce wyjeż-
dża na „urlop".
Treść: Trochę łez i wakacje.
Proces: Nierozpoznana depresja.
44
Ie> treścią
'e.
ień.
=go
go
S2croito
45
szkoły? Ponieważ w klasie jest nowa uczennica, która jej
dokucza. Dokonuje się tutaj jeszcze jeden głębszy proces.
Nowa uczennica ma silną potrzebę zostania zauważoną i za-
akceptowaną w nowej grupie, dlatego twoja córka schodzi
na dalszy plan. I jeszcze głębszy proces: Brak poczucia
bezpieczeństwa u dziecka spowodowany trudną sytuacją ro-
dzinną. Czy mam kontynuować?
A teraz pomyśl
Lekarze wykryli raka w organizmie twojej sąsiadki. Zawsze
była silną, niezależną osobą. Z dumą informuje, że jedzie do
szpitala, by pokonać tę straszną chorobę. Zaczyna od trady-
cyjnych metod leczenia, później chwyta się wszystkiego.
Przechodzi chemoterapię, poddaje się akupunkturze, osteopa-
tii, pije sok z suszonych śliwek, prosi o modlitwę.
Treść: Kobieta zdecydowana pokonać chorobę.
Proces: Kobieta przerażona śmiertelną chorobą.
Pomyśl
Akwizytor chce ci sprzedać jakiś produkt Zaczyna w subtelny
sposób, twierdząc, że wie, jak może ci pomóc. Chce przepro-
wadzić analizę twoich potrzeb, wywierając na tobie duże wra-
żenie. Podobny skutek odnosi kolejna rozmowa telefoniczna.
Treść: Akwizytor, który chce ci pomóc.
Proces: Doskonale wyszkolony akwizytor pragnie się
dobrać do twoich pieniędzy.
Obserwatorzy ludzi, pamiętajcie, że bliźni nie są tacy, na
jakich wyglądają. Przykrzy ludzie i cierpiętnicy często ko-
rzystają z wykrętów. Na przykład wyświadczają ci przysługę,
lecz w rzeczywistości oczekują wdzięczności i spodziewają
się spłacenia długu. Albo opowiadają o sobie, by dowiedzieć
się jak najwięcej o was. Pod zewnętrzną warstwą treści
zachodzą różnego rodzaju procesy. Jeśli nie ogarniesz całego
obrazu, łatwo ulegniesz złudzeniu.
46
PARADYGMAT 9
SBJ . -^rcr-
AWArr-». ~__ ' "»»"'--
47
śloną dawką odrzucenia, po której przekroczeniu podej-
mują decyzją, że już nigdy nie nawiążą z nikim stałego
związku. Chłopak tęsknił za tradycyjnym domem z ogród-
kiem i ojcem, który by mu kibicował na meczach.
Niestety, dorastał w typowej rozbitej rodzinie. Istnieją
rodziny, w których nie ma ściśle określonych granic, trud-
no nawet ustalić, gdzie się zaczynają i kończą. Członkowie
takiej rodziny nie noszą tego samego nazwiska. Wpadają
do domu na chwilą i zaraz z niego wypadają. Nie ma
w takich domach również żadnego określonego początku,
na przykład daty ślubu, chrztu; nie ma w nich też przy-
wódcy. Jeśli ktoś chce odejść, po prostu pakuje się i wy-
chodzi. Tak jak wielu ojczymów P e tera.
Przeciwieństwem rozbitej rodziny jest rodzina usidlona,
stłamszona przez jednego z jej członków. Taka była rodzina
Rosemary...
ANALIZA PRZYPADKU
W domu Rosemary rolę kapitana rodzinnej nawy odgry-
wał ojciec. Nikt nie ośmielał się kwestionować jego rozka-
zów. Matka większość czasu poświęcała na kompensowa-
nie „słabych" stron charakteru małżonka, który wpadał
w szał, jeśli nie realizował własnego planu. W ich domu
panowało jednak przynajmniej silne poczucie więzi ro-
dzinnej. Mieli dom z ogródkiem, posyłali dzieci do prywat-
ne j szkoły. Jednym słowem, mieli wszystko, o czym marzył
Peter. Jednak pod powierzchnią spokojnego rodzinnego
życia na przedmieściu panowało piekło. W domu brako-
wało atmosfery miłości i ciepła, pozwalającej odpocząć
po trudnym dniu. Nikt nie mógł mieć własnego zdania.
Liczyło się wyłącznie zdanie ojca i nikomu nie było wolno
go kwestionować. Chyba że było się gotowym ponieść
wszelkie konsekwencje braku subordynacji.
Bez zgody ojca nikomu nie było wolno wejść lub wyjść
z ich rodziny. Przed podjęciem każdej ważnej życiowej de-
48
?dej-
{ego
'•ód-
id-
>ie
ń
'•a
i,
Ai
-v uważnie kau* ^J&nunt FrenH r .""^fy-
,0
49
starcza odpowiedzi na pytanie: W jaki sposób można doko-
nać klasyfikacji różnych rodzajów osobowości, skoro są one
tak złożone? Jeśli każdy z nas bywa przykry i każdy do-
świadcza odrobiny cierpienia, czym się właściwie różnimy?
Istnieją dwa sposoby klasyfikowania osobowości: wymiary
i kategorie osobowości. Psychologowie zajmują się zwykle
pierwszymi, a psychiatrzy drugimi.
Najpierw omówię pierwszy sposób podejścia, czyli wy-
miary osobowości. Metoda ta oznacza, że w analizie osobo-
wości człowieka koncentrujemy się na poszczególnych ce-
chach/rysach jego charakteru. Dana osoba może być bardzo
sprytna, lecz mało elastyczna. Może nie mieć wysokiego
ilorazu inteligencji, być brutalna i okazywać skłonność do
rozwiązań siłowych. Gdy przyjmiemy taki sposób podejścia,
jednostka ludzka w analizie przeprowadzonej przez psycho-
loga zamieni się w zbiór liczb.
Badania takie przypominają analizę porównawczą samo-
chodów przeprowadzoną pod względem koloru, tego, czy są
wyposażone w automatyczna/manualną skrzynię biegów, czy
mają turbodoładowanie, czy pojemność ich silnika jest
mniejsza/większa od dwóch litrów, itd. Można w ten sposób
zredukować auto do zbioru liczb. Dlaczego jednak mieliby-
śmy to czynić?
Redukowanie jednostki ludzkiej, postaci skądinąd rzeczy-
wistej, do zbioru określonych cech może być interesujące dla
specjalisty-teoretyka. Zwykli ludzie posługują się jednak
kategoriami/typami osobowości.
ĆWICZENIE__________________________________________________
1. Wybierz się do księgami, w której unosi się zapach ka-
dzidła, słychać śpiew wielorybów, a na wystawie migocą
świecidełka i kryształy.
2. Kup książkę z dziedziny astrologii lub znaków zodiaku
itp. Warto trochę o tym poczytać, nawet jeśli jesteś scep-
tycznie nastawiony. Samotni ludzie używają takich tema-
50
foto-
one
do-
ny?
ary
tle
y-
s'?pne str ^°^c2ni-. '""
cateeo^5 2rob^ z ludll? ąC2^Pevvfen _
51
pomnieć, że klasyfikowanie osobowości jest jedynie narzę-
dziem. Nie spodziewaj się, że uda ci się każdego sklasyfiko-
wać i że każdemu będzie odpowiadać grupa, w której go
umieścisz.
Pozwólcie, że zanim zacznę opisywać poszczególne katego-
rie osobowości, podam kilka informacji na temat najważniej-
szej z nich. Kiedy odwiedza mnie nowy pacjent i staram się
ustalić typ jego osobowości, zadaję sobie dwa podstawowe
pytania. Mają one związek z umiejętnością nawiązywania
i utrzymywania bliskich więzi z innymi osobami. Wynika to
z faktu, że uciążliwy człowiek ujawnia swój nieprzyjemny
charakter właśnie w kontekście relacji międzyludzkich.
TYPY OSOBOWOŚCI
Ja-poza
Ja - nad
Ja - w
Ja- pod
Pytanie pierwsze brzmi: „Czy ten człowiek stara się o nawią-
zanie bliskiej relacji z innymi ludźmi?". Zwróć uwagę, że
podkreśliłem słowo „bliskiej". Nie interesują mnie kontakty
pacjenta z sąsiadami lub współpracownikami. Ludzkie zalety
i wady ujawniają się w intymnych związkach wymagających
emocjonalnego zaangażowania. W kontaktach z ludźmi, na
których nam nie zależy, bez trudu przywdziewamy maski
i prowadzimy grę pozorów. Ryzyko staje się znacznie więk-
sze, gdy mamy do czynienia z osobą, której bliskości prag-
niemy lub której potrzebujemy.
Przyjrzyjmy się teraz temu, w jaki sposób ludzie radzą
sobie ze złością w kontaktach z innymi...
52
narzę-
eJ go
ego-
liej-
się
>\ve
nią
to
Sara zairn------------------
^^f*3Ł^/5SŁ*
&tt^?ZS&?ZZ-?
•
r
ł' evor /ufaj . -------_______^
my Przesumędenp0nSl &ieci. AfecL, ^°^ złość
«° »*«J »•,•
•~ f/ianie hr^r,,- "Ja ~ D07a" UJUCsjam
d-^^-^^ *gając
=a»SS5^
53
Rozdział 2
CZYM JEST OSOBOWOŚĆ?
Pojęcie osobowości jest trudne do zdefiniowania. Wydaje
się, że osobowość ma wiele wspólnego ze sposobem, w jaki
radzimy sobie w życiu: z nawiązywaniem kontaktów, osią-
ganiem zamierzonych celów, podejściem do codziennych
spraw. Osobowość każdego człowieka jest niepowtarzalna,
podobnie jak linie papilarne, i ujawnia się w ukształtowanej
postaci pod koniec okresu dojrzewania.
Aby wyjaśnić, czym jest osobowość, zacznijmy od wro-
dzonych darów bożych, takich jak inteligencja, talent, pomy-
słowość, itd. Dodajmy do tego inne elementy, np. ile entu-
zjazmu, zapału i energii wkładasz w ich wykorzystanie; jak
silną masz motywację i jaki nastrój ci towarzyszy. Następnie
zastanówmy się nad najważniejszym składnikiem: stylem
zachowania w relacjach międzyludzkich. I tu ponownie od-
wołujemy się do starej dobrze znanej prawdy, że najlepsze
i najgorsze cechy naszej osobowości ujawniają się w kontak-
tach z innymi ludźmi.
A teraz wymieszajmy wszystkie wspomniane składniki,
dodajmy odrobinę DNA i danie gotowe - pojawiasz się ty,
a przynajmniej twoja osobowość.
Czasami osobowość człowieka ulega zmianie wraz z jego
rozwojem. Zwykle jednak jest to bardzo powolny proces
dojrzewania. Dlatego psychoterapeuci potrzebują tak długie-
go czasu, by pomóc swoim pacjentom. Gruntowne zmiany
nie postępują szybko. Nagłe zmiany osobowości, związane
z radykalną przemianą, często równie szybko się cofają. Jeśli
pacjent przechodzi szybką, nieoczekiwaną zmianę osobowo-
54
'031
,,O39pjs u t>2-łnrw », "u ""J^^JT" r
t»<->___
„Duża główka" to osoba dominująca i delikatna. „Mała
główka" to osoba uległa i stała. W dwóch trzecich przypad-
ków „dużą główką" są mężczyźni, natomiast kobiety -
zaledwie w jedńejlrżeciej. Jeśli zachodzi druga z opisanych
sytuacji, mężczyznę nazywamy „pantoflarzem".
„Duże główki" panują nad małymi. Posługują się w tym
celu trzema taktykami: onieśmieleniem, uwiedzeniem i wywo- *
laniem poczucia winy. Taktyka onieśmielania polega na wysy-
łaniu drugiej osobie przesłania:, Jeśli nie zrobisz tego, co chcę,
może cię spotkać coś złego". Taktyka uwiedzenia przekazuje
wiadomość:, Jeśli zrobisz to, czego od ciebie oczekuję, spotka
cię coś dobrego". Poczucie winy jest, zwyczajnie, poczuciem
winy. Przekazywana tutaj wiadomość brzmi: „Ty jesteś odpo-
wiedzialny za moje nieszczęście lub szczęście".
„Małe główki" troszczą się o duże. Czy dostrzegliście już
stałe wzorce, które się tutaj pojawiają? „Małe główki" chcą
dawać, kochać, troszczyć się i ratować. Chętnie biorą na siebie
odpowiedzialność, by zapewnić szczęście dużym. Gdyby udało
wam się przeniknąć do umysłu ,.Dużej główki", odkrylibyście,
że traktuje małą jako swoje przedłużenie. „Mała główka" jest
dźwignią do podnoszenia jego łodzi, przeciwwagą jego wahad-
ła. Paradygmat granicy jest żywy, aktualny, adekwatny i świet-
nie sprawdza się w tego rodzaju relacji.
„Duże główki" są osobami typu „Ja - u góry"; „Małe
główki", typu „Ja - u dołu". „Duże główki" obawiają się
intymnych, bliskich związków, „Małe główki" zaś porzuce-
nia. Tak to przynajmniej wygląda. Do czasu rozpadu związ-
ku, co zwykle następuje.
„Duże główki" mogą zniszczyć „Małe", wysyłając im
bezustannie wiadomość: „To ja jestem dobry, mądry i święty.
Ty jesteś zły, niedobry i grzeszny". Ten rodzaj komunikacji
polegający na racjonalizowaniu własnych błędów i obronie
nazywamy CRAP (CRAP to skrót od Confldent Rationalisa-
tion and Projection, czyli „zdecydowana racjonalizacja
i projekcja"). Takie postawy są typowe dla ,J2>użej główki".
Przekazywanie takich treści niszczy „Małe główki",
a szczególnie ich własny obraz. W końcu kobieta robi jedną
56
" trzech rzeczy.
2S'^3S:??fe;aAr -
zz^z^sśrSs
zestal ,•<-*_.• •i
" na
mm
57
Tyle na temat „Teorii klucza płaskiego". Kiedy ją zrozu-
miesz, dostrzeżesz ją wszędzie. Jeśli chodzi o problem po-
działu władzy, żadnej parze nie udało się go do końca
rozwiązać.
ZJAWISKO-Z
Matka
Córka
Zjawisko-Z jest pewną odmianą „Teorii klucza płaskiego".
Fenomen ten ma związek z „Dużą główką", która jest emo-
cjonalnie niedojrzałym mężczyzną oddalonym od swojej
„Małej główki". Małżeństwo nie zaspokaja jej emocjonal-
nych potrzeb. Dlatego nawiązuje bliski związek z jednym
z dzieci, przeważnie z córką. Kończy się to tak, że córka
przejmuje opiekę nad matką. Trudno uznać, by była to rola
odpowiednia dla dziecka, nie daje też możliwości zaspoko-
jenia jego własnych potrzeb emocjonalnych.
Kiedy córka dorośnie, będzie szukała mężczyzny, by mu
„matkować". Tylko w taki sposób bowiem potrafi nawią-
zać kontakt z innymi. Dlatego szuka „Dużej główki". I tak
powstaje litera Z z naszego diagramu. Cykl powtarza się
ponownie. Raz za razem... Nazywamy to Zjawiskiem-Z.
TRZY P________________________________________
Teoria ta jest bardzo prosta. Pamiętaj o niej, kiedy znajdziesz
się w trudnej sytuacji na przykład w pracy lub w bliskiej
relacji z druga osobą. Trzy P to trzy możliwe rozwiązania
problemu. Polegają one na:
58
6S
231
z , oi
W°« *P J&j, '^ Wofy
~~
•.OOOSO irc /
niowo tracił panowanie nad sobą i okazywał swoją sła-
bość. Przypominał szklaną szybę, na której mała rysa
zamienia się szybko w dużą szparę. Później pogrążał się
w myślach i zachowywał jak mały chłopiec. Stopniowo
jednak odzyskiwał siły i ponownie zachowywał się w wy-
niosły sposób, krocząc dumnie jak paw.
Kolejną cechą jego osobowości było pragnienie mani-
pulowania innymi. Terry wykorzystywał ludzi w każdy
możliwy sposób.
Wydawało się, że nie potrafi nikogo zrozumieć ani
nikomu współczuć. Był bez reszty skoncentrowany na
sobie. Klasyczna „Duża główka". Kiedy zaś nie był przy-
kry, zachowywał się patetycznie.
KOMENTARZ_______________________________________
Narcyzem nazywamy człowieka, który przypomina pięknego
młodzierlca z greckiej mitologii. Mitologiczny Narcyz ujrzał
swoje odbicie w lustrze wody i bez reszty zakochał się
w sobie. Podobnie Terry z zachwytem oglądał swoje odbicie
w lustrze.
Ten typ osobowości posiada następujące cechy charak-
terystyczne:
•!• jest arogancki i potrzebuje ustawicznego chwalenia;
•t» wykorzystuje ludzi i nie zwraca na nich najmniejszej
uwagi;
<» sprawia wrażenie osoby pewnej siebie, lecz często jest
to jedynie maska. Ukrywa pod nią poczucie bezsilności
i swoje wady, które rekompensuje narcystycznymi ata-
kami złości. A cóż to takiego?
Pomyśl
Malujesz ścianę i niechcący rozlewasz farbę. Przeklinasz
pod nosem i przyznajesz, że zapomniałeś położyć płach-
ty ochronnej, jak ci radzono. Przerywasz na chwilę pracę,
60
te
<łżał
rysa
Się
*> \vy.
tnani-
każdy
ani
' na
rży.
b.y zebrać 5iłv r„ t ,
V Clć- To normalny
v<n
go
ai
61
właściwym świetle, sprowadza go na ziemię. W głębi
serca każdy narcyz pragnie poznać kogoś silniejszego
od siebie.
Jakie dzieciństwo ma typowy narcyz? Często rodzice nie
widzą poza nim świata. Narcyz dorasta w przekonaniu, że
jest kimś wyjątkowym. Później wkracza w trudny wiek doj-
rzewania i dowiaduje się, że jest to nieprawda. Na próżno
próbuje przekonać świat, że jest kimś szczególnym.
Terry jest skrajnym przypadkiem narcyzmu. Jednak bada-
nia psychologiczne wykazują, że w pewnym okresie życia
około pięciu procent mężczyzn wykazuje silne dokuczliwe
cechy narcyzmu. Dane statystyczne są przerażające. Chce mi
się płakać nad własną płcią...
I ostatni paradoks: Jak wyjaśniłem w paradygmacie patolo-
gii, wszystko jest sprawą stopnia natężenia danego zjawiska.
Ludzie pozbawieni wszelkich oznak narcyzmu zwykle za bar-
dzo usuwają się w cień, unikają rozgłosu, litują się nad sobą
i nie mają ambicji. Każdy z nas powinien mieć w sobie coś
z narcyza. To daje nam siłę, chęć do życia i bezwzględność
w postępowaniu, gdy okaże się ona potrzebna. Jeśli nie masz
żadnej z cech narcyza, do niczego w życiu nie dojdziesz.
JAK WYTRZYMAĆ Z NARCYZEM______________________________
Wytrzymaj z nim tak długo, jak tylko zdołasz. To dobry
punkt wyjścia. Nie poślubiaj narcyza, chyba że potrafisz
zapanować nad jego potrzebą adoracji ciągłym przypomina-
niem, iż wcale nie jest taki wyjątkowy. Pamiętaj, że narcyz
pragnie znaleźć kogoś, kto będzie go kontrolował, przeciw-
stawi się jego żądaniom i ukaże mu prawdziwy obraz jego
osoby. Kiedy narcyz wpada w złość, ignoruj go tak długo, aż
okaże więcej szacunku dla innych.
Kiedy wszystko inne zawiedzie, pozostań przy nim. Każ-
dy narcyz przechodzi kryzys mniej więcej w połowie swoje-
go życia. Wtedy musi się pogodzić z faktem, że nie jest już
młody, atrakcyjny i sprawny. I łagodnieje. Troszeczkę.
62
w
SKAŁOCZEPY
Są nimi zwykle kobiety. Podstawową cechą skałoczepu jest
zdolność trwania w związku, nawet jeśli jest on niszczący.
ĆWICZENIE________
<» Idź na plażę.
•J* Znajdź skaloczep przyczepiony do skały.
* Spróbuj go oderwać. Ciągnij, kop, błagaj, by się puścił
skały. Obiecuj na przykład większą, gładszą skalną
ścianę. Później wróć do domu, pamiętając, że zmęczy-
łeś się bardziej od skałoczepu.
<• Teraz już wiesz, dlaczego tak właśnie go nazwano.
ANALIZA PRZYPADKU________________________________
Ursula trzymała się kurczowo ludzi, głównie mężczyzn.
Można było odnieść wrażenie, że jest równie nieszczęśli-
wa, będąc z kimś i żyjąc samotnie. Wybierała niewłaści-
wych mężczyzn, typy dominujące, które uznalibyśmy za
„Duże główki". Sama stawała się „Małą główką", l tak
raz po raz na nowo.
Nie wierzyła własnym sądom, nie była pewna siebie.
Zawsze szukała ludzi, którzy dodawaliby jej odwagi i pew-
ności siebie lub przejmowali za nią odpowiedzialność.
Przerażała ją myśl, że może zostać porzucona. Gotowa
była zrobić wszystko, by zadowolić mężczyzną. Już na
pierwszej randce szła z nim do łóżka, odgrywając scenę
„syreny i zdobywcy" w nadziei, że przyjdzie ponownie.
Zwykle przychodził, była bowiem wspaniałą syreną...
Problem polegał na tym, że ci mężczyźni po pewnym
czasie odchodzili. W końcu mieli dość jej braku pewności
siebie i zależności, i zostawiali ją. Ursula nie wiedziała,
że szukali u kobiety nieco więcej siły i zdecydowania.
Nauczyła się przyczepiać do każdego, wykorzystując jego
63
chwilę słabości. Czyniła to niemal z każdym, byle nie
zostać sama.
W życiu Ursuli dominował lak, o którym nikomu nie
mówiła. Bała się, że umrą jej rodzice. Ponieważ byli starsi
od niej o trzydzieści lat, szansa przeżycia ich była duża.
Rodzice byli jedyną stałą w jej życiu i zawsze ją wspierali.
W końcu doszła do wniosku, że pozostało jej jedynie
zajść w ciążę. Wtedy będzie miała ukochaną osobę, która
jej nigdy nie opuści. W głębi serca wiedziała, że chce mieć
dziecko, by ją kochało. Kolejny przykład Zjawiska-Z.
KOMENTARZ_______________________________________
Czy trzeba tu jeszcze coś wyjaśniać? Skałoczep charakte-
ryzuje się następującymi cechami:
<» jest nadmiernie zależny od innych; stara się znaleźć
kogoś, kto się nim zaopiekuje,
*J* jest gotowy zrobić wszystko, by zatrzymać partnera,
nawet zrezygnować z własnych praw, przywilejów
i godności,
«> panicznie boi się odrzucenia i opuszczenia.
Ten typ osobowości charakteryzuje się fundamentalną zależ-
nością. Powiedziałem już dużo na ten temat. Mogę tylko
dodać, że wszyscy lubimy i chcemy na kimś polegać, od
kogoś zależeć. Skałoczepem nazwiemy tylko takiego czło-
wieka, który jest autentycznie, bez reszty, głupio i destruk-
cyjnie zależny od innych.
Co sprawia, że człowiek zamienia się w skałoczep? My,
psychiatrzy, uwielbiamy cofać się do przeszłości. Dlaczego?
Ponieważ to, co wydarzyło się w przeszłości, w znacznym
stopniu decyduje o tym, co dzieje się obecnie i co się stanie
w przyszłości. Przepadamy również odwoływać się w na-
szych analizach do rodziców. To ich właśnie obwiniamy
o wszystkie choroby i problemy tego świata. Prawda? Jeste-
ście w błędzie.
64
'e nie
* nie
'tarsi
'uża.
rali.
ora
ieć
rod7,Vv<
'
niezależność (nikt nie jest całkowicie niezależny), powinien
jednak radzić sobie w życiu, nawet gdy jest sam. Wówczas
gdy pojawi się okazja, zdecyduje się na nawiązanie bliższego
kontaktu z drugą osobą z własnej woli, a nie pod przymu-
sem.
Właśnie na tym polega psychoterapia. Istnieje jednak
pokusa, że skałoczep zbyt silnie uzależni się od terapeuty.
Najważniejsza część terapii polega zazwyczaj na przygoto-
waniu pacjenta do samodzielnego życia.
Jeśli twoją partnerką jest skałoczep, czeka cię kilka wyzwań:
<» Po pierwsze musisz zdobyć jej zaufanie. Nie rób tego
jednak, jeśli nie planujesz trwałego związku. Nie ma
nic gorszego, jeśli ci zaufa, a ty ją zostawisz. Musisz
dać jej odczuć, że związek z tobą jest bezpieczny.
Przynajmniej wystarczająco bezpieczny. Żaden zwią-
zek nie będzie trwał wiecznie, nawet jeśli skończy się
pogrzebem jednego z was. Spróbuj ją przekonać, że
nie chcesz jej zostawić.
«t* Teraz zachęć ją do pracy nad sobą. Powinna mieć
rzeczy, które należą tylko do niej, sprawy, za które jest
odpowiedzialna, takie jak praca zawodowa i jej zain-
teresowania. Może nawet powinna mieć swojego psy-
choterapeutę. Chodzi tutaj o ustalenie indywidualnych
granic i ustalenie własnej tożsamości.
SAMOTNIK
Mówiąc wprost, ludzie lubią przebywać z ludźmi. Lubimy,
kiedy ktoś trzyma nas za rękę lub drapie po plecach. Pragnie-
my być dotykani. Wszyscy, z wyjątkiem samotników.
Łatwo ich wyśledzić, ponieważ unikają ludzi (typ „Ja -
poza"). W skrajnym przypadku samotnik może cierpieć na
autyzm lub być pustelnikiem; w bardziej łagodnej formie
66
en
as
i-
t
uroczym kompanem w towarzystwie, który z nikim się nie
zwiąże. Samotnicy mogą być bardziej dokuczliwi od innych
typów. Grupa ta jest heterogeniczna, dlatego opiszę różne
przypadki, od skrajnych po przeciętne.
Już po kilku miesiącach matka Warrena wiedziała, że z jej
dzieckiem coś jest nie tak. Warren był jej trzecim dziec-
kiem, więc z doświadczenia -wiedziała, że niemowlaki szu-
kają kontaktu wzrokowego z matką, uśmiechają się, chęt-
nie gaworzą i rozglądają się dokoła. Warren był inny.
Próbowała rozmawiać o tym z mężem, lecz on uśmiechał
się pobłażliwie, zapewniając, że wszystko jest w porządku.
Jednak w zachowaniu Warrena było coś niepokojącego.
Lekarz opiekujący się chłopcem był zaniepokojony jego
rozwojem. Wiedział, że Warren nie jest głuchy, niewidomy
ani upośledzony umysłowo. Po prostu unikał wszelkiego
kontaktu z ludźmi. Skierował chłopca do pediatry, który
postawił diagnozą. Warren cierpiał na autyzm. Przyczyna?
Kto to wie? Cechy charakterystyczne? Trzy główne:
<• dzieci chore na autyzm unikają wszelkiego kontaktu,
przebywanie zaś z innymi nie daje im żadnej radości;
najsmutniejsze jest to, że nie chcą się bawić;
«J* późno zaczynają mówić i trudno je zrozumieć;
<• zastygają w wąskich, stereotypowych, niemal rytual-
nych schematach zachowań i ograniczonym kręgu
zainteresowań.
Dziecko autystyczne wymaga wielkiej pracy, w równej mie-
rze rodziców, jak i samego dziecka. Rodzice przeżywają
ogromny stres, ponieważ pragną okazywać swemu dziecku
miłość, przytulając je i całując i oczekują, że ono odwzajem-
ni im ich czułość. Dzięki temu mozolna praca rodziców staje
się przyjemniejsza.
Anthony był oziębłym facetem, niekwestionowanym przy-
wódcą w prywatnej szkole. Uczył się doskonale, był inte-
67
ligentny, zdyscyplinowany, skrupulatny w wypełnianiu
obowiązków. Otaczał go jednak wielki chłód! Koledzy
nazywali go „Zimnym królem", albo „2-1-C" (co po
angielsku brzmi too icy, tzn. „zbyt lodowaty").
Anthony nie okazywał żadnej potrzeby bliższego kon-
taktu z drugą osobą. Nie miał przyjaciół, lecz nie czuł
się samotny. Często był sam, nikt nie wiedział niczego
0 jego rodzinie. Wydawało się, że nie spotyka się z kole-
gami ze szkoły. Krążyły słuchy, że kiedyś zaśmiał się
z jakiegoś kawału. Lecz nigdy już się to nie powtórzyło.
Przy okazji jakiegoś święta jeden ze szkolnych rówieś-
ników spotkał go na przyjęciu i przypomniał sobie, że
jeszcze kilka lat wcześniej Anthony był całkiem normal-
nym, chociaż cichym chłopcem. Co się wydarzyło? Co
spowodowało, że Anthony zrobił się tak nieprzystępny
1 obojętny na pochwałę i krytykę? Nikt nie znał odpowie-
dzi. Niektórzy po prostu tacy są.
Diagnoza: schizoidalne zaburzenie osobowości. Nie ma
to nic wspólnego ze schizofrenią, lecz, jak później zoba-
czymy, schizofrenicy również izolują się od ludzi. Jest to
rzadkie i nietypowe zaburzenie. Ekscentryczni samotnicy
stają się pustelnikami.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Betty była samotną kobietą z cechami starej panny. Miała
siwe włosy uczesane w kok, nie robiła makijażu (bo i po
co?) i mieszkała sama. Pewnie umrze samotnie.
Nie była osobą oziębłą. Daleko jej było do tego.
Uchodziła za uroczą starszą panią. Sąsiedzi i koledzy
w pracy lubili ją, gdyż była serdeczna i zawsze chętna do
pomocy. Pracowała jako kucharka w restauracji. Mimo że
przepracowała tam wiele lat, nigdy nie uważała się za
szefową, choć faktycznie nią była.
Miała wielu przyjaciół i kochała do szaleństwa sio-
strzeńców i siostrzenice. Czego brakowało w jej życiu?
Być może moja odpowiedź rozgniewa niektóre czytelnicz-
68
IU
y
o
ki, lecz brakowało jej mężczyzny (lub kobiety, gdyby tego
właśnie chciała). Potrzebowała zwyczajnie kogoś, z kim
mogłaby nawiązać intymną relacją, zbudować prawdziwą
miłość, wygodną jak para starych pantofli. Potrzebowała
kogoś, na kim mogłaby polegać.
Czy miała kiedykolwiek taki związek? Może wtedy, gdy
była jeszcze młoda i malowała usta? Właściciel restauracji
wspominał, że jakieś dwadzieścia lub trzydzieści lat temu
spotykała się z mężczyzną. Ale widział ich tylko kilka razy.
Taka była Betty. Miła, lecz izolująca się od ludzi.
Dobrze funkcjonujący samotnik.
Diagnoza: Osobowość stroniąca od ludzi. Charaktery-
styczne dla osób, które doznały zawodu w relacjach z in-
nymi. Po nieudanym związku postanawiają, że z nikim się
nie zwiążą, nie potrafią już więcej nikomu zaufać. Nie jest
to nawet zaburzenie osobowości, Betty bowiem nie była
zestresowana swoją sytuacją. Być może było jej nawet
lepiej, niż gdyby żyła z mężczyzną wprowadzającym nie-
ład do jej uporządkowanego świata. Ale czy była szczęśli-
wa? Czy istnieje ktoś, kto pragnie być sam do końca
swoich dni?
ANALIZA PRZYPADKU
Cedrik. Ten miał bogate życie. Z pozoru zwykły młody
człowiek. Nagle całkiem oszalał. Zamknęli go w szpitalu
psychiatrycznym, gdy znaleziono go samotnie błąkającego
się nocą po ulicach. Był prawie nagi, miał potargane
włosy i mówił do siebie. Wykrzykiwał jakieś oskarżenia,
chociaż w pobliżu nikogo nie było...
Diagnoza: schizofrenia. Zaburzenie to charakteryzuje
się następującymi cechami:
<• Złudzenia, iluzje. Cedrik był przekonany, że śledzi go
CIA. Sytuacja nie była jednak tak tragiczna, ponieważ
Bóg dał mu święte kamienie, którymi mógł rzucać, gdy
tylko jego prześladowcy się pojawiali.
69
•J» Halucynacje. Prześladowały go głosy. Szydziły z niego
i podpowiadały, żeby się zabił, a wtedy wszystko się
skończy.
•J* „Zaburzenia rozumowania". Zamęt w głowie, chao-
tyczny proces myślowy.
<• Chwiejność emocjonalna. W ciągu dwóch minut potra-
fił przejść od stanu uniesienia do depresji, złości i pa-
niki. Wszystkie stany zmieniały się błyskawicznie.
<• „Psychospołeczny" upadek. Cedrik rozpoczynał swoją
karierę zawodową na uniwersytecie. Zrezygnował.
Podjął pracę kasjera w banku. Później pracował jako
robotnik. Wreszcie żył z zasiłku. W końcu zaczął cier-
pieć na chorobę psychiczną i otrzymał rentę. W tym
czasie przyjaciele stopniowo się wykruszyli. Cedrik
powoli ginął.
Po wyjściu ze szpitala spędził wiele lat w domu dla
nieuleczalnie chorych. Był sam, trochę jak wspomniany
już Anthony. Cedric unikał ludzi z dwóch powodów. Po
pierwsze kontakty z nimi wymagały wiele wysiłku. Nie
sprawiały mu też żadnej przyjemności, więc z nich zrezyg-
nował. Drugim powodem było jego całkowite zaabsorbo-
wanie własnym wewnętrznym światem. Spowodowało to,
że nie potrzebował żadnych zewnętrznych bodźców. Sie-
dział godzinami, rozmyślając i wsłuchując się w we-
wnętrzne głosy. Godzinami, dzień w dzień.
JAK WYTRZYMAĆ Z SAMOTNIKIEM_____________________________
To zależy, o jakim samotniku mówimy. Poznaliście już kilka
rodzajów samotników. Samotnicy pojawiają się w różnych
postaciach i mają wiele odcieni.
Jeśli mówimy o osobach autystycznych i schizofrenikach,
warto pamiętać, że istnieje wiele placówek medycznych
i różnego rodzaju grup wsparcia, które starają się pomóc
samotnikom i ich zestresowanym rodzinom.
Niestety, nikt nie może dotrzeć do osób ze schizoidalnymi
70
' mego
ko się
chao-
otra-
i pa-
voją
vał.
ako
'er-
ym
nk
zaburzeniami. Rzadko się zdana, by same szukały fachowej,
medycznej lub paramedycznej pomocy. Same dryfują przez
życie, otoczone szeroką fosą, i nie mają najmniejszego za-
miaru opuszczenia zwodzonego mostu.
Osoby, które stronią od ludzi, to jeszcze inny przypadek.
W ich wnętrzu zawsze kryje się zależna osobowość, która
usiłuje wydostać się na zewnątrz. Jednak zwykle jest to niemo-
żliwe. Oczywiście chodzi o zaufanie, a ściślej o jego brak. Jest
tam również lęk przed porzuceniem. Ktoś musi przez dłuższy
czas przebywać obok takiego stroniącego od ludzi człowieka,
by ten zechciał uwierzyć, że powinien i może przerzucić most
Zwykle nie wytrzymają jednak z nikim tak długo. Dlatego
nazywamy ich ludźmi unikającymi kontaktu...
'a
y
FACET
Umożliwię teraz pięćdziesięciu jeden procentom mieszkań-
ców świata (paniom) zajrzenie do tego, co się dzieje w umy-
słach pozostałych czterdziestu dziewięciu procent. Faceci.
Myślicie, że jesteśmy podli. Wiemy, że to prawda, lecz nie
potrafimy się do tego przyznać. Jednak wielu facetów
w ogóle tego nie dostrzega. Biedne chłopaki.
W ciągu ostatniej dekady faceci mieli złą prasę. Istnieje
pięćdziesięciojednoprocentowa grupa, która uważa, że to
mężczyźni są odpowiedzialni za wszystkie niesprawiedliwości
wyrządzone kobietom. Wiem, że nie jesteśmy święci, ale...
Kobiety i mężczyźni różnią, się od siebie nie tylko budową
anatomiczną. Różnimy się sposobem myślenia i tym, co
musimy znieść w życiu.
ANALIZA PRZYPADKU
Dawid miał problemy od chwili poczęcia. Po pierwsze,
rodzice przekazali mu chromosom Y. Sprawa była poważ-
na. Po jego urodzeniu rodzice zastanawiali się nadopera-
71
cyjnym usunięciu napletka. Sądzili, że drobny zabieg chi-
rurgiczny pomoże mu w utrzymaniu higieny ciała. Na
szczęście zrezygnowali. Myjąc się pod prysznicem, Dawid
nie miał kłopotu z myciem intymnych części ciała. Wręcz
przeciwnie, sprawiało mu to nawet przyjemność.
W okresie dojrzewania problemy Dawida nasiliły się.
Hormony nie dawały mu spokoju. Na twarzy pojawił się
dokuczliwy trądzik. Chłopak przechodził gwałtowne zmiany
nastroju. W nocy miał upławy nasienia i sądził, że cierpi na
jakąś poważną chorobę. Szybko nauczył się masturbacji.
Później przyszły nieudane próby rozmów z dziewczynami.
Trzymając słuchawkę w spoconej dłoni, sądził, że zamiast
randki zaproponują mu górską wspinaczkę.
W tym okresie bardzo potrzebował ojca, który byłby dla
niego wzorem do naśladowania i towarzyszem męskich
rozmów. To ojciec powinien wyjaśnić mu, jak postępować
z kobietami. Niestety, ojciec Dawida ciężko pracował
i wracał do domu emocjonalnie wyczerpany.
Potem nadszedł okres rugby. Na boisku ledwie potra-
fił zapanować nad agresją. Pod względem życia towa-
rzyskiego czas ten można było jednak uznać za udany.
To niezwykłe, jakiego poczucia jedności doświadczają za-
wodnicy po rozegraniu meczu i wypiciu kilku butelek
piwa.
Przez cały okres dojrzewania doświadczał silnego prag-
nienia współzawodnictwa i sukcesu, w sporcie, w pracy
i w kontaktach z kobietami. Niestety, nie przypominał pięk-
nego chłopaka z żurnala, jego iloraz inteligencji zaś znajdo-
wał się na średnim poziomie. Gdyby nie walczył i nie odnosił
sukcesów, byłby nikim. Życie stawało się coraz gorsze.
Przeżywszy kilka zawodów miłosnych, poznał i poślubił
Eleonorę. Była dobrą kobietą. Mieli dwójkę dzieci i za-
mieszkali w domku na przedmieściu. Teraz na jego bar-
kach i tętnicach wieńcowych spoczywał ciężar odpowie-
dzialności za rodzinę. Gdyby nie pracował i nie przynosił
pieniędzy do domu, straciliby wszystko. Polegali na nim.
Zasiadał na honorowym miejscu przy stole, jak przystało
72
bieS chi.
ai<*- JVa
Da\vid
Wręcz
Się
'ase
'la
vi
ć
ł
^^•P^L^Ly%
•
73
odróżniają nas od pozostałych pięćdziesięciu jeden procent
Spróbuj je zapamiętać, ponieważ pozostało ci niewiele czasu,
by je samodzielnie rozszyfrować.
Trzy cechy:
<• Mentalność typu , Ja - nad". Musimy być najlepsi. Nie
potrafimy zrezygnować ze współzawodnictwa. Ocenia-
my siebie na podstawie stanu posiadania, zakresu władzy,
która nam przysługuje, sławy, jaką się cieszymy, i statusu
społecznego. Jeśli niczego nie posiadamy, nic nie jeste-
śmy warci. Brakuje nam wewnętrznego spokoju.
<» Mentalność typu , Ja - poza". Wznosimy wokół siebie
emocjonalne mury. Ukrywamy łzy. Ćwiczymy się
w tym od najmłodszych lat (wyśmiewano się z nas,
gdy otwarcie płakaliśmy). Nie pozwalamy, by ktokol-
wiek się do nas zbliżył (może to homoseksualista).
Może sami zostaniemy za takich uznani. Żyjemy pod
presją bezlitosnej homofobii. Porozumiewamy się wy-
łącznie w celu przekazywania informacji. Sposób
komunikowania się mężczyzn można porównać do
składania sprawozdań, podczas gdy kobiety wymienia-
ją się informacjami na zasadzie wzajemności. Wykona-
nie telefonu zajmuje mężczyźnie dwadzieścia sekund,
kobieta zaś potrzebuje na to dwadzieścia minut.
*> Mentalność typowa dla „lewej półkuli". Faceci uważają,
że świat jest logiczny i że można go racjonalnie zrozu-
mieć. Męska logika polega na tym, że po punkcie
A umieszcza się punkt B, później punkt C, itd. Wierzy-
my, że każdy problem ma swoje rozwiązanie. Sprowa-
dzamy wszystko do najprostszej postaci. Bądźmy rozsąd-
ni! Kobiety tak nie myślą. Przyjmują do wiadomości
istnienie niejasnych sytuacji. Formułują hipotezy, nie
wyprowadzając wniosków. Ich sposób podejścia określa
się mianem metody prób i błędów. Jest to sposób myśle-
nia charakterystyczny dla „prawej półkuli", z czym my,
mężczyźni, zupełnie nie dajemy sobie rady.
74
cent.
'-asu,
a-
y,
>u
-™-
°Sob*
Ofiara
Frances była zawodową ofiarą. Nie zrozum mnie źle.
Wszyscy czasami jesteśmy ofiarami. Kiedy ktoś włamuje
się do naszego domu lub zderzamy się z ciężarówką,
stajemy się ofiarą. Nie ma co do tego żadnych wątpliwo-
ści. Jednak w życiu Frances działo się coś więcej. Była
zawodową ofiarą.
Frances bardzo silnie polegała na starym mechanizmie
obronnym zwanym projekcją. Jeśli w jej życiu wydarzyło
się coś złego, zawsze znajdowała winowajcę. Była głęboko
przekonana o własnej dobroci, uczciwości i prawości cha-
rakteru.
Pies sąsiadów ciągle szczekał. Mieli nieznośne dzieci.
Władze lokalne były niekompetentne. Czy sądzicie, że
zrobiono by cokolwiek, gdyby napisała petycję? Oczywi-
ście, że nie. Później toczyła boje z urzędem ubezpieczenio-
wym przyznającym emerytury. Jak mogą sądzić, że jałmuż-
na, którą proponuj ą, wystarczy na godziwe życie? Frances
była nazbyt egoistycznie zajęta własnymi sprawami. Nie-
stety, córka nie mogła jej pomóc. Biedna Frances musiała
żyć w trudnych warunkach i znosić wielki ciężar bólu.
Gdy Frances wypowiada słowo „agonia", słuchający
odczuwają ból. Cedzi „aaagoonniaaa", a na jej twarzy
pojawia się bolesny grymas. Oczywiście dla efektu.
Wszyscy wiemy, co stało się z córką Frances. Miała
powyżej uszu stałego narzekania matki - wcześnie opuści-
ła rodzinny dom i nigdy nie wróciła. Czasami dzwoniła do
matki, lecz po dziesięciu minutach odkładała słuchawkę.
Frances opowiadała jej o wszystkich swoich problemach.
W sieć utkaną przez zawodową ofiarę wpadł nałogowy
wybawiciel. Wybawicielem okazała się Joan. Uprzejma,
szczerze współczująca kobieta. Joan wierzyła, że dobre
uczynki otworzą jej drogę do nieba. Po kilku tygodniach
odkryła, że zaprowadziły ją na dno piekła.
Joan pomogła Frances napisać kolejny list do władz
lokalnych, zadzwoniła do jej córki, a nawet zaproponowa-
ła, że ją odwiedzi. Córka przyjęła propozycję. Wyjaśniła,
jak do niej dojechać, zaśmiała się i odłożyła słuchawkę.
76
dzieci
*. że
~zywi.
'enio-
'muż.
nces
Vie.
'ała
cy
D-
za Fra
lote*. L eZado»olona " ^^yjasT* "'* *4
^°^
-/-^--
"
* '^ypomina tn "" ^U0iemacń na ^^odowa «*• —~~
77
pominają trochę typ osobowości, który określiliśmy mianem
skałoczepu. Boją się odrzucenia i braku akceptacji. Mają
nadmiernie rozwinięty zmysł samokontroli i obowiązku.
Często łączą się w grupy wolontariuszy lub zakładają komi-
tety niosące pomoc poszkodowanym. Wiem, że wykonują
dobrą pracę. Jednak czasami, bardzo rzadko, nałogowy wy-
bawiciel odsłania skrawek swego czarnego charakteru. Go-
towości doświadczania bólu towarzyszy narcystyczne prze-
konanie o własnej prawości i szlachetności. Są to ludzie
zadowoleni z siebie i niezachwianie wierzący, że mają
w kieszeni bilet w jedną stronę do nieba - wiary, której my,
zwykli grzeszni śmiertelnicy, nie posiadamy.
JAK WYTRZYMAĆ Z ZAWODOWĄ OFIARA
I NAŁOGOWYM WYBAWICIELEM?
Ludzie pracujący w Organizacji Narodów Zjednoczonych
powiadają: „Podaruj człowiekowi rybę, a dostarczysz mu
pożywienie na jeden dzień. Naucz go łowić ryby, a dostar-
czysz mu pożywienia na całe życie". Proste przesłanie:
„Zamiast ratować ludzi naucz ich być samowystarczalnymi".
Wysyłając paczki z żywnością, ratujemy ludzi. Jedzenie mu-
si być racjonowane. Miłość jest jak zaufanie i przebaczenie,
nigdy nie może być bezwarunkowa.
Nałogowi wybawiciele powinni pamiętać, że nałogowe
ofiary nie uważają ich za ludzi niezastąpionych. Lata prakty-
ki w zawodzie psychiatry nauczyły mnie trzech rzeczy:
1. Alkoholik znajdzie alkohol na bezludnej wyspie.
2. Osoba, która chce popełnić samobójstwo, zrobi to.
3. Zawodowa ofiara zawsze znajdzie wybawiciela.
Morał z tej historii jest taki, że każdy z nas powinien rato-
wać ofiary - amatorów, takich jak dzieci, uciekinierów
i ubogich. Ale trzymanie zawodowej ofiary pod „ochronnym
parasolem" jest z góry skazane na niepowodzenie. Sam
możesz utknąć w sieci utkanej przez pająka.
78
uanem
Mają
anują
vvy-
Go-
irze-
dzie
w/ą
Życie njeJctórych
PO pierwsze m
MusiS2 teraz zd m°rderczymi za-
79
6. Teraz, gdy jesteś już waźniakiem, zadbaj o to, by nie
towarzyszył ci tłum zawistnych ludzi.
Widzisz, nie jest to tak proste, jak myślałeś.
PRZEPIS NA SUKCES
Jakie cechy są potrzebne do odniesienia sukcesu? W całym
kraju organizowane są specjalne konferencje, podczas któ-
rych prelegenci starają się przekonać tysiące uczestników, że
każdy z nich może pewnego dnia zostać panem świata. To
proste. Trzeba jedynie zapłacić horrendalną cenę za kurs
i spędzić weekend na słuchaniu pół tuzina Amerykanów
obdarzonych umiejętnościami oratorskimi oraz oglądaniu
slajdów pięknych rezydencji i mercedesów. Przepraszam za
cynizm. Bierze się on stąd, że dziewięćdziesiąt dziewięć
procent frajerów uczestniczących w konferencjach powraca
do dawnego skromnego życia, jeden procent zaś i tak ma
bogatych dziadków, którzy niebawem dokończą żywota.
Charakterystykę ludzi sukcesu możemy sprowadzić do
skrótu: MOT, który odczytujemy: Mądrość, Okazja i Talent.
W rezultacie otrzymujemy wzór:
MOT = Mądrość + Okazja + Talent
Pod słowem mądrość kryje się ulotna cecha osobowości,
która jest połączeniem zaradności, umiejętności wyciągania
wniosków z popełnionych błędów, zdolności odkrywania
procesu kryjącego się u podłoża sytuacji, wiedzy o tym,
kiedy należy przestać mówić, oraz cierpliwości. Od razu
staje się jasne, dlaczego mądrość łączymy z wiekiem.
Przez okazję rozumiem gotowość wykorzystania własnej
mądrości i talentu. Często, mimo wielkiej wiedzy i ogromnego
talentu, niczego nie osiągniemy, ponieważ czekamy na prezent
od bogatego wujka Jednak jeśli twój bogaty dziadek zacznie się
uskarżać na bóle w klatce piersiowej, lepiej poświęć mu więcej
uwagi i porozmawiaj o ponownym przejrzeniu testamentu.
80
is
•S^?o^S^;f-^S^i
s.
o
u
32
^^ML2jg?«
ANALIZA PRZYPADKU
Brenda od blisko czterdziestu lat pracowała jako kasjerka
w banku. Dzięki tak długiemu stażowi pracy była kasjerką
doskonałą. Czuła się jak ryba w wodzie, dotykając bank-
notów, wdychając woń kieszeni i portfeli klientów, słysząc
brzęk monet, klikanie kalkulatora i trzask gumek na pli-
kach banknotów.
Klienci świetnie ją znali. Niektórzy zestarzeli się razem
z nią. Inni kasjerzy przychodzili i odchodzili. Byli młodzi
i spięci (podobnie jak niegdyś Brenda), gdy pierwszego
dnia musieli obsłużyć klienta. Istny kłębek nerwów. Po tylu
latach Brenda mogłaby pracować nawet przez sen. Cza-
sami śniła się jej praca, banknoty, dźwięk kalkulatora
i zapach portfeli. W nocnych koszmarach kierownik spo-
glądał na nią groźnym wzrokiem i wręczał wymówienie
z powodu restrukturyzacji. Za cztery lata Brenda miała
przejść na emeryturę. Takie zasady panowały w jej banku.
Perspektywa emerytury przerażała ją. Musiała wkładać
wiele wysiłku, by o tym nie myśleć.
Inni kasjerzy po przepracowaniu paru lat zapisywali
się na szkolenie z dziedziny zarządzania, a bardziej bez-
czelni zdobywali doświadczenie i chcieli jej rozkazywać.
Później wspinali się na wyższe szczeble bankowej kariery.
Brenda została na swoim stanowisku. Była zirytowana, że
innym lepiej się powodziło, lecz grzecznie odrzucała każdą
propozycję awansu. Mówiła: „Nie, dziękuję. Wiem na
czym polega moja praca i nie chcę się uczyć niczego
nowego".
Co najdziwniejsze, Brenda była zdolną osobą. Wiedzia-
ła wszystko na temat storczyków, które uprawiała w ma-
łym patio przy mieszkaniu, gdzie samotnie mieszkała.
W ciągu piętnastu minut potrafiła rozwiązać najtrudniej-
szą krzyżówkę i irytowała się, gdy pozostał jej do rozszy-
frowania jeden trudny wyraz. W galerii sztuki potrafiła
nieomylnie wskazać cechy różnych szkół malarskich. Wie-
le talentów. Niewiele sukcesów.
82
'erka
zrką
ink-
iii
?o
(u
Problemem Brendy było pasywne unikanie, lęk przed
podejmowaniem ryzyka. Miała dużą potrzebę poczucia
bezpieczeństwa i stałości. Wychowywała się w atmosferze
strachu przed niebezpieczeństwami świata. Jej ojciec był
tyranem, opowiadał o zagrożeniach komunizmu, kapitali-
zmu, katolicyzmu i postawy konsumpcyjnej. Pod każdym
łóżkiem kryli się „czerwoni", piraci i krwiożercze polarne
niedźwiedzie. Niezbyt dobre środowisko, by mała dziew-
czynka mogła się nauczyć zaufania.
Słowo „odpowiedzialność" źle się Brendzie kojarzyło.
Lepiej, by dotyczyło innych (np. kierowników), zamiast
niej, zwyczajnej szeregowej pracownicy. Oni mieli być
w rządzie, ona głosować. Oni byli księżmi, ona parafian-
ką. Oni byli czynni, ona bierna. Tak było bezpieczniej. Nie
była to pokora, lecz lęk przed niepowodzeniem, porażką,
odrzuceniem, strach przed życiem pełnią życia.
ANALIZA PRZYPADKU
'
roztarSnwny.
83
Craiga zniknął uśmiech, obniżyła się też jego wydajność
pracy. Starał się uśmiechać, lecz jego śmiech nie wyglą-
dał przekonywająco. Przełożeni nie byli z niego zadowo-
leni. Craig utknął na długie lata na dotychczasowym
stanowisku, starając się koncentrować uwagę i podejmo-
wać decyzje.
Kiedy w końcu poszedł na zwolnienie lekarskie, osoby
z jego zespołu poinformowano, że złapał poważną infekcję
i kilka następnych miesięcy będzie musiał spędzić w łóżku.
Później pojawiły się pogłoski, że obok jego domu widziano
ambulans i że Craig został zabrany do szpitala psychia-
trycznego na przedmieściach. Powodem miało być prze-
dawkowanie środków nasennych. W małej mieście aż zahu-
czało od plotek. Dyrektor banku bardzo się zdenerwował.
Trzy miesiące później Craig wrócił do pracy. Mimo
wyraźnego osłabienia jego ogólna kondycja była dobra.
Przepisano mu mnóstwo leków antydepresyjnych, które da-
wały mu odrobinę nadziei, pewności siebie i godności. Po
długim okresie głębokiej depresji wróciła dawna chęć do
pracy. Wcześniej musiało jednak minąć dużo czasu, zanim
została ona dostrzeżona i zdiagnozowana. Craig przylgnął
do swojego nieszczęścia tak mocno, że nie mógł sobie z nim
poradzić. Dlaczego? Ponieważ był typowym facetem. Teraz
jego celem stała się centrala banku i gotów był zrobić
wszystko, by skłonić dyrekcję do dania mu szansy.
W tym samym tygodniu usłyszano dziwne dźwięki do-
biegające z gabinetu Craiga. Rozmawiał z kimś przez
telefon i śmiał się. Współpracownicy od lat nie słyszeli
jego śmiechu.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Dawid był sabotażystą. Nie z rodzaju tych, którzy umiesz-
czają ładunki wybuchowe na statkach organizacji Green-
peace lub włamują się do komputera Banku Światowego.
Dawid niszczył samego siebie. Na pierwszym roku studiów
oblewał jeden egzamin po drugim. Dzięki miłej powie rz-
84
osoby
Vekcję
łóżku.
thu-
'a.
3-
o
oci i zdol
W końcu 8Zamin }prac °
.
Prac, °C2nym ent 8arnit^ Mń •? ^^^
Wzbvtl ^eżenvofosfe * -^chodzi „
™%%*?^t'2L^zss!f*<L
"* »Wz/# ,., , •* J2J6fo j.- J'e Sme\vem ; w
^-^^^-o^^, *^^-
*^a^*,
85
nają strajk, dyrekcja dostrzega ich siłą i zaczyna szano-
wać. Pojawia się tu jednak pewien problem. Bierna agre-
sja jest skuteczna, lecz niewystarczająca. Robotnicy mogą
doprowadzić fabrykę do bankructwa. Dawid może pozba-
wić przełożonych władzy. Wówczas jednak robotnicy nie
otrzymają wynagrodzenia, Dawid zaś stanie w kolejce po
zasiłek. Pasywna agresja jest jak bomba, która wyzwala
mordercze zapędy, a jednocześnie wysadza w powietrze.
Dlaczego Dawid zachowywał się w taki sposób? Jego ojciec
był bardzo władczą osobą. Dawid, podobnie jak wielu przy-
krych nastolatków, chciał być księciem, który zdetronizuje
króla. Oczekiwał też, że ojcowie powinni przekazać władzę
następnemu pokoleniu, by ich synowie poczuli się prawdzi-
wymi mężczyznami. Dorzuć do tego kilka trudnych tematów,
a konflikt Edypa gotowy. Ojciec Dawida nie zamierzał od-
dać władzy temu śmiesznemu dzieciakowi, którego zbytnio
nie lubił. W ten sposób zniszczył poczucie własnej wartości
dziecka, jakby chodziło o jakąś błahostkę. Dawid odkrył
wtedy swoją sekretną broń. Jednak pasywna agresja zwięk-
szyła tylko złość ojca, narażając Dawida na niekończące się
obelgi. Syn czerpał jednak głębokie poczucie zadowolenia,
widząc, jak twarz ojca staje się czerwona, a na szyi pojawia-
ją się nabrzmiałe żyły. Posiadał wspaniałą broń. A jednocześ-
nie wielki ciężar frustracji, który będzie musiał dźwigać do
końca życia...
Następnym razem, gdy znajdziesz się w jakimś zespole,
który osiąga niskie wyniki, rozejrzyj się za Dawidem. Po-
znasz go po sarkastycznym uśmiechu.
JAK SOBIE PORADZIĆ Z PORAŻKĄ_____________________________
Mimo oczywistego zmęczenia swoją niejednoznaczną moral-
nie sprawą pamiętaj o trójkącie emocji towarzyszących stre-
sowi. Spróbuj rozpoznać, czy niepowodzenie było skutkiem
lęku, smutku czy gniewu. Kroki, które należy podjąć, zależą
od emocji dominującej:
86
Drży.
izuje
u'o
ci
' k«fei, którzy lei •
* t
'^<Ą wl"^ C^mnna JCg° ^4Tn"
się nie ruszy. Chce wrócić do domu i pójść spać. Jest to
pediatryczny przypadek pasywnej agresji. Starasz się go
uspokoić i skłonić pochlebstwami do podniesienia się z pod-
łogi, abyś mogła zrobić zakupy. Wiesz, że gdybyś teraz
umarła, na pewno poszłabyś do nieba. Nawet święci nie
doświadczali podobnych problemów. Niestety, mam dla cie-
bie złe wiadomości. Twoje dziecko może nie wyrosnąć ze
swoich problemów i na świecie pojawi się kolejny Dawid.
Dlatego spokojnie odjedź wózkiem i schowaj się za rogiem.
Gra jest skończona. Co zrobi twój berbeć? Wstanie z podłogi
i zacznie cię szukać. Dalszy ciąg nie będzie może należał do
przyjemności, lecz dziecko będzie przynajmniej szło za tobą.
EKSTREMISTA
Szekspir napisał: „W piekle nie znajdziesz wściekłości, którą
odczuwa wzgardzona kobieta". Najwyraźniej nie zetknął się
z żadnym przypadkiem osobowości, którą określam mianem
ekstremisty. Ten typ ma w sobie tyle wściekłości, że mógłby
rozpętać trzecią wojnę światową. Ekstremistki przypominają
modliszkę, która pożera partnera w chwilę po kopulacji. Są
kuszące i śmiertelne. Atrakcyjne i niszczące, a wszystko
czynią z najsłodszym uśmiechem na twarzy.
Przypadkami granicznymi są prawie zawsze kobiety. Na-
leżą one do najbardziej przykrych osób. Mężczyźni trudni
w kontaktach są na ogół narcyzami lub psychopatami. Przy-
kre kobiety są natomiast zwykle ekstremistkami.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Takim przypadkiem granicznym była Amanda. Początko-
wo wydawała się niezwykle czarująca i serdeczna. Dopie-
ro gdy znalazłeś się w jej szponach, odkrywałeś, że ta
kobieta ma szósty zmysł ujawniający się w kontaktach
międzyludzkich. Potrzebowała zaledwie kilku sekund, by
•fest to
Si'e go
zpod-
teraz
:' nie
i cie-
[ć ze
wid.
'em.
fogi
do
ba.
gnałeś
PląSć
pięta
doko-
*>
. **»* ^anZbvf * Znając "W
r *'°™ ^^^"M^o^fj""^
lL*"*« >%L??*>• *° SŁ^S*^
^-^^•S--^
^^ eleganckin, Jest ^ar-
~~~^*3s^a
^y°^^^c^.
89
nie, rozszczepienie i projekcja, które opisałem w Paradyg-
macie 6.
Smutna mała dziewczynka, która mieszkała we wnętrzu
Amandy, miała swoją mroczną tajemnice.: bała się być
sama. Opuszczenie i odrzucenie. Już sama myśl o tym do-
prowadzała ją do szału. Nie zachowywała się jak skałoczep.
Była zbyt rozsądna, by postępować w tak oczywisty sposób.
Od najmłodszych lat znała trzy sposoby manipulacji: onie-
śmielanie, uwodzenie i wywoływanie poczucia winy. W ten
sposób kontrolowała ludzi. Miała nadzieją, że dzięki temu
zatrzyma ich przy sobie. Później jednak pojawiała się złość
i odrzucała partnerów jak niewłaściwy koniec magnesu.
Pod względem emocjonalnym Amanda była niestabil-
na. Odczuwając szczęście, posuwała się do przesady. Na
przyjęciach była duszą towarzystwa, atrakcyjna, żywa,
entuzjastyczna. Jednak najdrobniejszy szczegół potrafił
wytrącić ją z równowagi. Szybko pogrążała się wówczas
w depresji. Powodem mogło być jakieś niewielkie rozcza-
rowanie, rzucony od niechcenia kiepski żart, obraza, cień
możliwości odrzucenia. Amanda ruszała wówczas do ata-
ku, wrzeszcząc, ciskając groźby i zadając ciosy.
A teraz spójrzmy na sytuację Amandy z innego punktu
widzenia. Czasami robiła najdziwniejsze rzeczy. Na dzień
lub dwa traciła zdolność trzeźwego myślenia. Nazywamy to
„mikropsychozą". Odrobiną szaleństwa. Jej brak zaufania
do innych przeradzał się wówczas w paranoiczne złudzenie,
niestałość zaś przybierała postać chaosu. Stąd bierze się
nazwa tego typu osobowości -jej właściciele zawsze znaj-
dują się bowiem na granicy obłędu, w sytuacji ekstremalnej.
Dwa razy przedawkowała leki, nie, by się zabić, lecz
aby zwrócić na siebie uwagę. Ekstremistki często to robią -
psychiatrzy określają to mianem „parasamobójstwa" -
wmawiają sobie, że chcą umrzeć, lecz biorą nieszkodli-
we lekarstwa i dzwonią do „wybawiciela", informując go
o tym, co zrobiły. Czasami jednak kończy się to samo-
bójstwem. Prawdopodobnie tak właśnie było w przypadku
neurotycznej poetki, Sylwii Plath, która odkręciła kurek
90
być
do.
'ki
en
temu
trafił
w7f*ww- "l4ma
'ień
ta-
tu
ń
•)
>
- ^^J(JIQ p '—-________
91
lecz wymaga to dużego poświęcenia ze strony pacjenta,
a przede wszystkim czasu (terapię mierzy się w latach, nie
miesiącach). Sztuki tej mogą dokonać również psychotera-
peuci o anielskiej cierpliwości. Kiedy do mojego gabinetu
wchodzi ekstremista, zaczynam odczuwać zdenerwowanie,
a nawet ból żołądka, który pełni rolę sygnału ostrzegawcze-
go. Podziwiam moich kolegów, psychiatrów, którzy potrafią
ich leczyć. Moja filozofia życia jest prosta: istnieją dwa
sposoby życia: łatwy i trudny. Leczenie przypadku skrajnego
zaliczam do sposobów trudnych.
HIPOCHONDRYK
Jesteś na przyjęciu koktajlowym. Wystrojeni i lekko pod-
chmieleni goście gromadzą się w rogu pokoju. Ty stoisz na
drugim końcu i rozmawiasz ze starszą panią, która rozwodzi
się nad swoimi chorobami. Od niepamiętnych czasów cierpi
na bóle kręgosłupa, zdeformowane zaś kostki stóp sprawiają,
że każdy krok jest dla niej męczarnią. Masz już dość
słuchania o operacji usunięcia hemoroidów, którą niedawno
przeszła. Starsza pani nie zamierza jednak skończyć. Infor-
muje cię, że co drugi dzień ma silny ból głowy. Z jej opisu
wynika, że nikt na świecie nie cierpi na równie dokuczliwe
ataki migreny. Nawet chłopak Amandy. Może tylko ktoś
z toporem rzeźniczym wbitym w czaszkę. Gdy snuje swoją
opowieść, zaczynasz wyobrażać ją sobie z takim toporem
w głowie i sinozielonym przedziałkiem we włosach. Roz-
paczliwie pragniesz znaleźć się w towarzystwie innych osób,
może nieco wstawionych, lecz na pewno nie zanudzonych na
śmierć.
Każdy z nas spotkał wiele podobnych staruszek. Opowie-
dzą ci swoją historię od początku do końca, nawet jeśli jesteś
kierowcą ciężarówki lub sprzedawcą w sklepie. Nie zauwa-
żą, że ich nie słuchasz i że twój wzrok błąka się po sali,
z utęsknieniem wypatrując innego towarzysza rozmowy.
92
ita,
nie
ra-
:tu
ie,
e-
ią
a
o
Psychoanalityk potrafi zwięźle i dosadnie opisać takie
zachowanie. Bycie pacjentem oznacza przyjęcie roli dziecka,
które oczekuje pomocy. Większość ludzi przychodzi do
lekarza, pokonując silną niechęć, szpital zaś uważa za miej-
sce, które należy z daleka omijać. Szpital cuchnie środkami
dezynfekcyjnymi, a w jego piwnicach pełno jest lodówek
z ludźmi, którym nie udało się wyjść frontowymi drzwiami.
Jednak niektórzy wprost uwielbiają być pacjentami. Hospi-
talizacja? Nie ma problemu. Skierowanie do specjalisty? Nie
mogę się doczekać. Badanie polegające na wprowadzeniu
rury wziernika do narządów wewnętrznych? Gdzie mam się
podpisać?
ZWIĄZEK MIĘDZY BÓLEM FIZYCZNYM A EMOCJONALNYM
Istnieje związek między bólem fizycznym a emocjonalnym.
Najprościej można to przedstawić w następujący sposób:
kiedy przeżywasz depresję, ból fizyczny jest bardziej do-
kuczliwy; z drugiej strony, jeśli przez dłuższy czas doświad-
czasz bólu fizycznego, możesz popaść w depresję.
Pomyśl
Twoim szefem jest Amanda. Miała straszny dzień" i robi
wszystko, by również twój należał do najgorszych. Konasz
ze zmęczenia, jesteś podenerwowany i masz ochotę na kłót-
nię. Dokucza ci ból w plecach, który narasta, gdy Amanda
zaczyna opowiadać o swoich problemach emocjonalnych.
Zaskakujące połączenie.
93
A teraz pomyśl
Od lat cierpisz na bóle pleców, dokładnie od dnia, w którym
na prośbę babci przeniosłeś pianino z piwnicy na drugie
piętro. Wystarczy, że się starasz popisać w łóżku, natych-
miast odczuwasz dokuczliwy ból. Nie tylko cielesne rozko-
sze, lecz również siedzenie w jednej pozycji przez dłuższy
czas lub podniesienie przedmiotu cięższego od hamburgera
stanowią dla ciebie nie lada problem. Zaczynasz żałować, że
nie masz ramion goryla. Ułatwiłoby ci to zawiązywanie
sznurowadeł. Od czasu do czasu jesteś przez tydzień uzie-
miony w łóżku, a później musisz chodzić w gorsecie, z któ-
rego byłaby dumna nawet królowa Wiktoria. Co się później
dzieje? Po latach cierpienia na bóle lędźwiowo-krzyżowe
zupełnie nieoczekiwanie popadasz w depresję.
A zatem istnieje związek między bólem fizycznym
a emocjonalnym.
Wróćmy teraz do miłej starszej pani, która zanudzała cię
na przyjęciu koktajlowym. Myślisz pewnie, że jest hipo-
chondryczką. Może dlatego, że nie czytałeś podręczników
z dziedziny psychiatrii. Pani skarżąca się na hemoroidy to
przypadek zaburzeń somatycznych. Cierpi na niezliczone
choroby, które nie zostały zdiagnozowane. W rezultacie
stały się one częścią jej osobowości. Doświadcza również
wewnętrznego cierpienia emocjonalnego, lecz nie potrafi
go zlokalizować ani nazwać. Definiuje swoje problemy
w sposób somatyczny (opisując ból fizyczny), wyliczając
setki symptomów setkom obcych osób. Czy ktoś jeszcze
chciałby posłuchać?
Kim jest zatem hipochondryk?
ANALIZA PRZYPADKU_______________________________
Krystyna była kosmetyczką, ładną kobietą z nieco wyzy-
wającym makijażem, plotkującą całymi dniami. Miała
zimne dłonie z plastikowymi paznokciami. Jej umysł przy-
pominał encyklopedię pełną sąsiedzkich skandali. Była
94
w /y/w naprawdę dobra. Mogłaby kłaść ci algi na twarz,
żując jednocześnie gumę i wyjawiając każdy, nawet naj-
bardziej pikantny szczegół miłosnych przygód jej znajo-
mych i przyjaciół. Cóż za kobieta...
Od kilku tygodni cierpiała na dokuczliwy kaszel. W cią-
gu wielu bezsennych nocy rozmyślała o tym bezustannie.
Obawiała się, że to początek raka płuc. Później przerodzi-
ło się to w obsesję. Krystyna była przekonana, że w jej
wnętrzu wyrósł guz w kształcie grzyba. Oddanie bezcen-
nych przedmiotów, takich jak pilnik do paznokci, i prze-
niesienie się. z salonu piękności do salonu w niebie wyda-
wało się jedynie kwestią czasu.
Zaniepokojona, pobiegła do swojego lekarza ogólnego,
doktora Thomasa, który był starszym panem z krzaczasty-
mi brwiami. Jego brwi uniosły się wysoko, kiedy Krystyna
opowiedziała mu swoją historię. Doktor Thomas osłuchał
ją swoim stetoskopem i polecił wykonać badanie krwi
i zdjęcie płuc. Był przekonany, że Krystyna nie ma raka
ani żadnego poważnego powodu do zmartwienia. Mogła
spokojnie wrócić do swoich codziennych spraw i nie my-
śleć więcej o chorobie. Krystyna nie szczędziła słów po-
dziękowania lekarzowi i z uczuciem głębokiej ulgi opuści-
ła jego gabinet.
Koniec historii? No, niezupełnie. Krystyna nie była
taka jak ty i ja. Po usłyszeniu dobrych wiadomości nie
potrafiła wrócić do dawnego życia. Była hipochondrycz-
ką. Hipochondrycy to ludzie przekonani, że na pewno są
chorzy, zwykle na raka. Obecnie wielu hipochondryków
sądzi, że zaraziło się wirusem HIV. Robią wszystkie nie-
zbędne badania, otrzymują zapewnienie, że są zdrowi, lecz
nie wystarcza im to na długo. Po jakimś czasie wątpliwo-
ści wracają. Ich obsesja staje się coraz silniejsza. Czy
doktor Thomas na pewno postawił właściwą diagnozę?
A może powinnam pójść do specjalisty? Wyniki badań są
często błędne. Nawet w gazetach czytamy o błędnych le-
karskich diagnozach. Kaszel dokucza mi już od wielu
miesięcy. Z każdym dniem brzmi coraz gorzej.
95
Krystyna wraca zatem do doktora Thomasa. Na jej
widok brwi lekarza podnoszą się teraz jeszcze wyżej niż
poprzednio. Ponownie prosi o wykonanie badań i ponow-
nie otrzymuje pozytywne wyniki. Ani śladu zgrubienia na
oskrzelach. Krystyna widzi zdziwienie lekarza i czuje się
głupio. Kiedy następnym razem ogarnie ją fobia raka (co
na pewno się wydarzy), skonsultuje się z innym lekarzem.
Doktor Sarah mieszka przy tej samej ulicy i wykonuje
identyczne badania. Kolejne prześwietlenia. Krystyna
w dalszym ciągu nie wie, co jej dolega.
Pojawia się stary schemat. Lęk przed śmiertelną cho-
robą i brak jednej przyjaznej duszy, która zdołałaby pocie-
szyć przerażonego pacjenta. Nawet na krótko. To jest
hipochondria. Nie jest to typ osobowości, lecz raczej styl
życia.
JAK WYTRZYMAĆ Z HIPOCHONDRYKIEM_______________________
Przede wszystkim trzeba wprawić hipochondryka w dobry
nastrój, a później niewinnie zasugerować, że powinien udać
się do specjalisty. Nie do lekarza zajmującego się chorobami
nowotworowymi, lecz psychologa. Nie panikuj. Jeśli okażesz
zdenerwowanie, on również ulegnie panice. Jeśli fobia cho-
roby nowotworowej zacznie się wymykać spod kontroli, nie
śmiej się, lecz odwiedź hipochondryka od pomysłu szukania
pomocy u piętnastego specjalisty.
Mimo że na świecie nie ma wielu hipochondryków, każdy
z nas na pewno niejednego spotkał. Różnią się stopniem
zaawansowania choroby: od łagodnych przypadków (kiedy
są jeszcze w stanie zrozumieć powracający cykl zapewnień
o dobrym stanie zdrowia oraz pojawiających się wątpliwo-
ści) do przypadków poważnych (kiedy tracą właściwy obraz
sytuacji). Druga grupa cierpi okropne katusze. Ich życie
wypełnia nieustanny lęk i ciągłe wizyty u lekarzy. Oczywi-
ście, są też narażeni na różnej maści szarlatanów, którzy
obiecują wyleczyć chorobę nowotworową witaminą C i pest-
kami moreli.
96
ROZSZCZEPIONA OSOBOWOŚĆ
Widziałeś to już w telewizji, w programie „Oprah Winfrey".
Teraz przyjrzyjmy się zagadnieniu z psychiatrycznego punk-
tu widzenia.
ĆWICZENIE_________________________________________________
1. Idź' do wypożyczalni kaset wideo.
2. Na dolnej półce znajdziesz film Sybil z Sally Fields w roli
głównej.
3. Nie oglądaj tego filmu, jeśli miałeś zły dzieii lub dorastałeś
w sierocińcu. Nie zaczynaj oglądania zbyt późno wieczo-
rem, chyba że nazajutrz nie czeka cię ciężki dzień. Pamiętaj,
że możesz mied koszmary. Sybil to bardzo smutna opowieść
0 wykorzystywanej dziewczynce, w której ujawnia się
przynajmniej dwanaście różnych osobowości. Dla większo-
ści widzów jest to zwyczajny horror z psychologicznym
materiałem źródłowym. Jednak ludzie ze złożoną osobowo-
ścią istnieją również w świecie rzeczywistym. W dzieciń-
stwie byli wykorzystywani, zwłaszcza seksualnie, a ich
życie nie było usłane różami.
4. Teraz podziękuj szczęśliwym gwiazdom za swoje życie
1 za to, że nie jesteś jednym z nich.
KOMENTARZ_______________________________________
Powoli zaczynamy rozumieć zaburzenie osobowości polega-
jące na jej rozszczepieniu na wiele aspektów. Dlatego po-
zwolę sobie nieco zaciemnić ten obraz. Amerykanie wymy-
ślili nową nazwę tego przypadku, „dysocjacyjne zaburzenie
osobowości" (Dissociative Identity Disorder). Wiem, że cho-
dzi tutaj wyłącznie o kwestię terminolog,\c-z.ną, \ecz przynaj-
mniej w tym względzie Amerykanie mają rację. Termin,
który wprowadzili, jest bardziej precyzyjny. Nie określa
jedynie zaburzenia osobowości, lecz coś znacznie głębszego.
97
Nie chodzi wyłącznie o to, jak pacjent się czuje, zachowuje
i odnosi do innych, tylko o podstawowy problem tożsamo-
ści. Być może zostanę uznany za buddystę, lecz tożsamość
jest pojęciem, pod którym kryje się wszystko, co mamy na
myśli, mówiąc „Ja". Zastanówmy się nad tym.
Ludzie cierpiący na rozszczepienie osobowości lub zabu-
rzenia jaźni, jakkolwiek zdecydujemy się nazywać to scho-
rzenie, sięgają po stary mechanizm obronny określany mia-
nem dysocjacji. Już słyszę, jak jednym głosem pytacie: „Co
to jest dysocjacja?".
Dysocjacja jest zdolnością umysłu do rozszczepienia róż-
nych elementów jaźni, tak by nie były dłużej połączone za
pomocą asocjacji. Proces dysocjacji zachodzi w przykrej
sytuacji lub w przypadku doświadczania emocjonalnego bó-
lu. Dysocjacja ma różny zakres, od charakteru powszechne-
go i łagodnego do sytuacji przedstawionej w filmie o Sybil.
Pewnie doświadczasz bólu głowy, próbując zrozumieć to
zjawisko, podam zatem kilka praktycznych przykładów.
ĆWICZENIE_______________________________________________
1. Wybierz się na długą przejażdżkę autobusową. Nie do
śródmieścia, lecz do miasta odległego o dziesięć godzin
jazdy samochodem. Nie wolno ci zażywać tabletek na-
sennych, bo byłoby to oszustwo.
2. Godzinę możesz przeznaczyć na czytanie, wyglądanie
przez okno i rozmowę ze starszą panią, siedzącą obok
ciebie. Po pewnym czasie kobieta usypia i, sądząc po
odgłosie chrapania, jej płuca są w zupełnie dobrym sta-
nie. Masz przed sobą jakieś dziewięć godzin nudnej jazdy
po wyboistej drodze. Co robisz?
3. Zaczynasz śnić na jawie. Jesteś na pustkowiu, pozbawio-
ny wszelkich zewnętrznych bodźców. Przypomina to sy-
tuację żołnierza w obozie jeńców wojennych. Nie możesz
nic zrobić. Przez następne dziewięć godzin jesteś tylko ty
i chrapiący sąsiad. Zaczynasz się zastanawiać nad różny-
mi sprawami. Wracają wspomnienia ostatniej kłótni.
98
Później myślisz o bardzo atrakcyjnej dziewczynie siedzą-
cej po drugiej stronie autobusu. Później pojawia się obraz
szefa, któremu mówisz, gdzie należy wysiąść. Słyszysz
muzykę, ulubiony utwór, o którym nie potrafisz zapo-
mnieć. Co za wspaniała ucieczka od nudy tej monotonnej
podróży. Jest to zdrowy rodzaj dysocjacji. Twoje ciało
tkwi w klimatyzowanym autobusie, lecz umysł buja
gdzieś w przestworzach.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Dawid był dyplomowanym księgowym (współczuję mu
2 powodu nieco negatywnego społecznego odbioru jego
fachu). Jednak pod garniturem i nienagannie wyprasowa-
ną koszulą krył się cierpiący człowiek, ale klienci nie mieli
o tym zielonego pojęcia. Dawid był świetnym profesjonali-
stą. Jego świat ograniczał się do kalkulatorów, dywidend,
należności i banków, w których skończył się czarny atra-
ment. Taki był jego zawodowy świat. A życie osobiste?
Pełne wspomnień o gwałcie, popełnionym na nim przez
jednego z nauczycieli w internacie. Za zyskami i stratami
oraz długą listą liczb w nawiasach krył się ból, który
wymagał wypisania recepty na środki antydepresyjne i co-
tygodniowych seansów terapeutycznych.
Dawid potrzebował dziesięciu seansów, by przyzwycza-
ić się do procesu terapii i ponad stu seansów, by zaufać
terapeucie. Dwa lata. Tyle czasu zajęła analiza wydarzeń
z przeszłości. Dawid wspominał o gwałcie, lecz nie chciał
podawać szczegółów tego ohydnego przestępstwa. W koń-
cu podjął decyzję. Następnym razem opowie o wszystkim.
Odczuwał potrzebę porozmawiania na ten temat, wyjawie-
nia wszystkiego w „bezpiecznym" środowisku. Po latach
cierpienia w milczeniu mógł wreszcie płakać, krzyczeć
z gniewu i bólu.
Zapomniał jednak przyjść na kolejny seans. Po długim
okresie regularnego uczęszczania na zajęcia zwyczajnie
„zapomniał".
99
Dysocjacja. Pojawiła się na skutek lęku przed powro-
tem i ponowną konfrontacją z wydarzeniem, które mldo
miejsce w przeszłości. Gotów był zrobić wszystko, by
uniknąć gniewu i upokorzenia. Jego umysł wymazał z pa-
mięci czas następnego spotkania i umieścił je w przegród-
ce o nazwie „Zapomniane".
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Rowy strzeleckie na polu bitwy przesiąknięte były potem,
zarazkami czerwonki i lękiem. Balon uniósł się do góry.
Szeregowiec Jones wiedział, co to oznacza. W żołnierskim
żargonie oznaczało to wyskoczenie z okopów i ruszenie
wprost na karabiny maszynowe wroga. Wstępując do
wojska był bardzo dumny. Wyobrażał sobie defilowanie
główną ulicą miasta i piękne dziewczyny rzucające mu
kwiaty do stóp. Pragnął wrócić z wojny z orderami i zdo-
być serce Angeli, swojego wyśnionego anioła. Pracowali
razem na poczcie. Flirt z dziewczyną tak zawrócił mu
w głowie, że był gotów wysłać każdą przesyłkę w dowolne
miejsce na ziemi. Teraz znalazł się w okopie, osaczony
przez śmierć. Z oddali słyszał jęk przyjaciela, wołającego
matkę o pomoc. Jones śmierdział, był brudny i próbował
zachować zimną krew.
Słysząc gwizdek, zaczął zachowywać się w sposób
automatyczny. Wyskoczył z okopu i począł biec w kierun-
ku hałasu dobiegającego z obłoku dymu. Był dziwnie
spokojny. Czekał na postrzał w klatkę piersiową. Młody
żołnierz obok niego został trafiony w pachwinę. Później
upadł Jones. Nie czuł bólu. Po prostu nie miał siły biec
dalej. Zaskoczyła go bezbolesność śmierci. Nagle wśród
kurzu zobaczył swoje nazwisko na tablicy pamiątkowej
przy głównej ulicy w mieście (tak samo jak nazwisko
wujka, Charliego). Później poczuł zapach lady pocztowej
zmieszany z odrobiną perfum.
Przenieśli go do punktu opatrunkowego. Był zaskoczo-
ny, że żyje. Kiedy dym podniósł się do góry, ujrzał czyste,
100
błękitne niebo. Badał go lekarz ubrany w fartuch koloru
khaki. Jones był pewien, że w okolicy kręgosłupa ma
dziurę, po pocisku. Nie mógł chodzić i był pozbawiony
czucia w nogach. Nie znaleziono jednak otworu po nabo-
ju. Oprócz wszy, na jego skórze nie było niczego. Instynkt
samozachowawczy podpowiedział mu, by upadł. Głupcze,
nie rozumiesz, że biegniesz w stronę ludzi, którzy chcą cię
zabić. Zatrzymaj się i wróć. Posłuchał i upadł.
Ćysocjacja. Dysocjacja może przybrać charakter fizycz-
ny, podobnie jak mówienie bolesnej prawdy lub oglądanie
przerażającego obrazu. Nagle pojawia się otępienie i śle-
pota. Zjawisko to określamy mianem „reakcji konwersji",
proces jest ten sam: odłączenie jednej części lub funkcji
umysłu. W celu ochrony.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Przez większą część swego życia Annę była bez pracy.
Mieszkała w domu opieki społecznej lub pensjonacie. Była
dzieckiem ulicy. Wolała nędzny dach nad głową od nie-
szczęśliwej wegetacji na ulicy. W tym okresie wymieniała
seks na pieniądze, pożywienie lub mieszkanie. Kiedyś żyła
z facetem, kierowcą amatorem i zawodowym złodziejem.
Jednak bił ją i gwałcił zbyt często, dlatego wróciła do
życia na ulicy. Nawet Annę potrafiła określić granicę
przemocy, a jednak spakowanie plastikowych toreb i opu-
szczenie jego mieszkania zabrało jej pół roku. Jej życie
emocjonalne lub to, co z niego pozostało, wypełniał lęk,
poczucie winy, depresja i głęboka gorycz.
Annę nie pozwalała nazywać się „Annie". Wołano tak
na nią, gdy była małą dziewczynką i została wykorzystana
seksualnie w dwóch placówkach wychowawczych, w któ-
rych mieszkała. Nie chcę opisywać tutaj wszystkich boles-
nych szczegółów. Rozdział ten jest i tak wystarczająco
depresyjny. Teraz Annie była dużą Annę. Mała dziewczyn-
ka z warkoczykami i ze łzami w oczach oddaliła się o set-
ki kilometrów od tamtego miejsca.
101
Przed odejściem w szufladzie komody znalazła skórza-
ną spódniczką i plisowaną bluzką. Bardzo seksowny strój.
Początkowo sądziła, że ubrania zostawiła poprzednia mie-
szkanka tego pokoju. Zaczęła powoli rozumieć. W jaki
sposób stroje pozostawione przez poprzedniczkę w ciągu
jednej nocy przewędrowały jednak z dolnej szuflady do
górnej?
Zrobiła to Yeronica, drugie „ja" Annę. Annę w jakiś
sposób uświadamiała sobie fakt jej istnienia. Nie przejmo-
wała się seksownymi strojami. W jakiejś części swojego
umysłu wiedziała, że Yeronica kiedyś je włoży. Gdy weszła
do baru, szybko zwróciła uwagę mężczyzn swoimi prowo-
kacyjnymi żartami, zaczepkami i dowcipami z barmanem.
Yeronica była pewna siebie, uwodzicielska i panowała nad
sytuacją. Była kobietą dumnie stąpającą po ziemi. Potrafi-
ła znakomicie prowadzić rozmowę, poruszać się z gracją.
Była przeciwieństwem łagodnej, potulnej i masochistycznej
Annę. Jednak kiedy Annę cierpiała, przepełniona bólem,
Yeronica potrafiła być bardzo niemiła.
Obydwie były tą samą osobą. Annę miała jeszcze inną
jaźń. Była nią mała dziewczynka. Nie pamiętała jej imie-
nia. Wiedziała tylko, że nosi warkoczyki i ma łzy
w oczach. Czasami oczami duszy widziała małą dziew-
czynkę, która przychodziła ją odwiedzić. Annę godzinami
przesiadywała w jej pokoju, bujając się w fotelu, aby
uspokoić emocje.
Rozszczepienie jaźni. Jeśli śnienie na jawie jest zabu-
rzeniem, dysocjacyjne rozszczepienie osobowości (Disso-
ciative Identity Disorder) to globalna wojna nuklearna.
JAK WYTRZYMAĆ Z CZŁOWIEKIEM
CIERPIĄCYM NA ROZSZCZEPIENIE JAŹNI
Nawet tego nie próbuj, tylko od razu skieruj go do psychia-
try. Nie śpiesz się jednak. Poszukaj lekarza, który jest
gotowy poświęcić pacjentowi dużo czasu. Pamiętaj również
o dwóch rzeczach:
102
<* Większość osób cierpiących na skrajną postać roz-
szczepienia jaźni jest po prostu zbyt słaba, by nawiązać
konstruktywną, opartą na zaufaniu relację z terapeutą.
Czy po tragicznych doświadczeniach i cierpieniach,
przez które przeszli, możemy ich za to winić?
<• Nie oczekuj, że pewnego dnia wszystkie jaźnie pacjen-
ta zostaną umieszczone w „mikserze" psychoterapeuty
i zleją się w jedną, odbudowaną osobę. Bądź realistą.
Rany są zwykle zbyt rozległe i głębokie. Czasami
jedyną rzeczą, którą można zrobić, jest powierzchowne
leczenie, polegające na życzliwym słuchaniu chorego
(po raz pierwszy w ich nieszczęsnym życiu ktoś chce
ich wysłuchać) i nawiązaniu z nim konstruktywnej re-
lacji.
NIESPOKOJNI LUDZIE
Nie chodzi tutaj o bohaterów telewizyjnych seriali. Jeśli
sądzisz, że bohaterami analizowanych przypadków będzie
„Spike" lub „Randy", jesteś w błędzie. W tej części książki
opisuję ludzi notorycznie niespokojnych - ludzi, dla których
niepokój stał się życiową rutyną. Ludzi niespokojnych przez
duże N. Mam nadzieję, że teraz zaczynasz rozumieć.
Pozwólcie, że na początku zajmę się zaburzeniem z okresu
dzieciństwa, który nazywanym „deficytem uwagi". Oczywi-
ście, jak to zwykle bywa z terminami, Amerykanie wymyślili
własne określenie: „Deficyt uwagi połączony z nadaktywno-
ścią". Czy nie brzmi to zbyt pedantycznie? Pozwólcie, że
zostanę przy starej nazwie „Zaburzenie deficytu uwagi".
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Jack był ładnym siedmiolatkiem. Tryskał energią i uroczo
się uśmiechał. I wiośnie na tym polegał jego problem.
Jack miał tyle energii, że wydawała się tryskać przez pory
103
jego skóry. Podobnie jak w przypadku większości dzieci
z deficytem uwagi jego problemy sprowadzały się do
dwóch dziedzin: braku uwagi i nadaktywności.
W szkole więcej czasu poświęcał na wyglądanie przez
okno, obserwowanie ptaków i chmur niż na tablicę. Jeśli
coś go zainteresowało, potrafił oddać się temu bez reszty,
ale tylko na parę sekund. Potem ponownie nie mógł
znaleźć sobie miejsca, czekając na kolejną rzecz, która
zwróci jego uwagę. Prawdziwym przekleństwem było dla
Jacka porządkowanie rzeczy, słuchanie poleceń, koncen-
trowanie uwagi na najprostszych zadaniach. Podobnie jak
alergik musi znosić przymus korzystania z chusteczki, Jack
cierpiał z powodu szkolnego mundurka. Dlaczego? Ponie-
waż ciągle go szukał. A praca domowa? Potrafił napisać
zaledwie kilka zdań. Już po chwili zaczynał przeszkadzać
jednemu z braci lub budził niemowlaka.
„Siedź cicho". Jack tyle razy słyszał te słowa, że
w końcu nie zwracał na nie uwagi. Kręcił się i wiercił na
krześle. Zwykle udawało mu się zjeść tylko połowę posiłku.
Po chwili siedział już przed telewizorem, ustawicznie
zmieniając kanały. Sytuacja stała się tak poważna, że
zakazano mu używania telewizyjnego pilota, lecz Jack nie
potrafił się podporządkować poleceniu rodziców.
Matka Jacka zaczęła się powoli pogrążać w depresję.
Bardzo kochała syna, lecz ten dzieciak stał się jej krzyżem
(jeśli prawdą jest, że każdy musi dźwigać własny krzyż).
I krzyż ten z każdym dniem stawał się cięższy. W nocy śniła
o zakneblowaniu bachora i przywiązaniu go do krzesła.
W ciągu dnia miała dwie chwile wytchnienia: gdy Jack
był w szkole (i dręczył nauczycieli) i gdy zasypiał. Ojciec
Jacka wybrał męski sposób reagowania: chował się za
gazetą i próbował nie dostrzegać tego, co się wokół niego
dzieje. Napięcie panujące w domu stało się powodem wszel-
kiego rodzaju problemów. Używając kalifornijskiego ter-
minu, rodzina przestała właściwie funkcjonować.
Oczywiście, wszystkie dzieci są bardzo aktywne. Zbyt
wiele matek zabiera swoje zupełnie zdrowe maleństwo do
104
lekarza, lękając się, że ich pociecha cierpi na „deficyt
uwagi". Natomiast Jack był hiperaktywny. Z wyjątkiem
okresu snu. Nie dawał sobie chwili wytchnienia.
Opisałem typowy przypadek zaburzenia określanego mia-
nem deficytu uwagi. Chociaż może się to wydać paradoksal-
ne, zaburzenie to bywa spowodowane niewłaściwym funk-
cjonowaniem mózgu, utrudniającym osiągnięcie wystarcza-
jącego poziomu stymulacji. Właśnie dlatego niektórzy leka-
rze osiągają dobre wyniki terapeutyczne za pomocą takich
środków jak amfetamina, które, oczywiście, nie mają działa-
nia uspokajającego, lecz pobudzające. Dzieci cierpiące na
deficyt uwagi przypominają ludzi z chorobą oczu, którym
potrzebne jest jasne światło, by widzieć, lub częściowo
głuchych, którzy potrzebują wyraźnego dźwięku, by słyszeć.
Podobnie jest z dziećmi cierpiącymi na deficyt uwagi: po-
trzebują dużej ilości bodźców, które zajęłyby ich znudzone
umysły.
I jeszcze jedno. Pojawiła się tendencja do diagnozowania
deficytu uwagi u ludzi dorosłych. Przodują w tym Ameryka-
nie. We wszystkich dolegliwościach doszukują się medycz-
nego podłoża. W latach sześćdziesiątych do lekarzy wysyła-
no otyłe dzieci, panowało bowiem przekonanie, że z pewno-
ścią mają chore węzły chłonne. Oczekiwano, że na każdą
chorobę uda się stworzyć lekarstwo. W końcu, od czego są
lekarze, prawda? Dzisiaj mówi się o „Syndromie chroniczne-
go zmęczenia", który w pewnych przypadkach jest niewąt-
pliwie prawdziwą dolegliwością. Są jednak lekarze, którzy
sądzą, że jest to „grypa ludzi sukcesu" - zwyczajny brak
umiejętności radzenia sobie z życiowymi problemami.
Oczywiście, niektóre dzieci z zaburzeniem deficytu uwagi
nigdy nie wyrastają ze swojego problemu, chociaż większo-
ści się to udaje. Nie sądź pochopnie, że zaliczasz się do
Niespokojnych i nie pędź do lekarza po dodatkowe środki
stymulujące. Nie każdy niespokojny człowiek jest dorosłym
dzieckiem, u którego wcześniej nie zdiagnozowano deficytu
uwagi. Często spotykamy nadpobudliwych dorosłych, ludzi
105
sukcesu, mających wewnętrzną motywację do pracy, lecz
pozbawionych spokoju ducha. Wokół nich można wyczuć
atmosferę, którą w najlepszym przypadku nazwiemy „ele-
ktryzującą", w najgorszym „prześladowczą". Nie ma jedne-
go słowa, które by tę aurę opisywało, dlatego posługuję się
trzema wyrazami: pustka, niepokój, nuda. W skrócie PNN.
PNN = Pustka - Niepokój - Nuda
Proszę, nie zrozumcie mnie źle. Wszyscy w pewnym stopniu
doświadczamy podobnego uczucia. Czasami jest to nawet
zjawisko pozytywne. Dostarcza nam siły napędowej do dzia-
łania. Nigdy nie czujemy się do końca usatysfakcjonowani,
zadowoleni. Nasza sytuacja (styl życia, kariera, system war-
tości, itd.) jest dobra, lecz znacznie lepiej jest tam, gdzie nas
nie ma. Ta świadomość pobudza nas do działania, żywi
ambicję i zachęca do zmiany. Przemawiając nad grobem
brata, Robert Kennedy wypowiedział słynne słowa: „...nie-
którzy ludzie obserwują rzeczywistość i pytają «dlaczego».
Mój brat dostrzegał nowe możliwości i pytał «dlaczego
Uczucie ciągłego niepokoju jest swego rodzaju głodem.
Dla psychoanalityka jest to głód matczynej miłości, pragnie-
nie życia bez pośpiechu, poczucia zadowolenia i bezpieczeń-
stwa. Kryje się pod tym również pragnienie znalezienia
sensu życia. Ludziom potrafiącym ułożyć sobie życie zwykle
udaje się zapanować nad uczuciem wewnętrznego niepokoju.
Kiedy niepokój narasta, staje się źródłem stałej udręki. Jeśli
przeniesiesz go na drugi koniec skali emocji, będzie go
można połączyć z uczuciem pustki lub porównać do muszli.
Często doświadczamy wówczas poczucia wewnętrznego roz-
bicia, skołatanych nerwów i nicości. Wysoki poziom niepo-
koju jest charakterystyczny dla narcyzów i ekstremistek.
Doświadczają go również ludzie zagubieni, o których prze-
czytasz na następnych stronach. Jeśli to, co tutaj napisałem,
wprawia cię w zakłopotanie, to znaczy, że możesz odetchnąć
z zadowoleniem. Oznacza to, że potrafisz kontrolować swój
106
niepokój. Jeśli odczuwasz pustkę i jesteś wewnętrznie rozbi-
ty, oznacza to, że kroczysz w tyciu tą trudną ścieżką.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Jack byi człowiekiem sukcesu. Z dumą nosił swój grana-
towy garnitur i czerwony krawat przypominający flagę
państwową. Nie był nieśmiały, gdy prowadził spotkanie
zarządu. Miał silną motywacją do działania. Chciał zara-
biać pieniądze, osiągać wyznaczone cele, robić karierę.
Nigdy nie dopijał do końca filiżanki herbaty, bo musiał
przeczytać jakieś sprawozdanie lub wysłać faks. Żona
i dzieci rzadko go widywały. Wracał do domu późnym
wieczorem, rzucając kilka słów w ich kierunku i przystę-
pując do studiowania dokumentów. Oczywiście, kochał ich
na swój sposób. Jeszcze bardziej kochał jednak elegancki
krój swojego garnituru.
Aby wynagrodzić Jackowi dobrą i sumienną pracę,
firma wypłacała mu godziwe wynagrodzenie. Pozwoliło to
Jackowi kupić piękną rezydencję w Mieście Bogaczy z wi-
dokiem na jezioro. Zazdrościli mu podwładni (którzy swym
wyglądem jeszcze bardziej przypominali państwowe flagi),
a politycy, szukający funduszy, chętnie zapraszali go na
bankiety.
Potem nadeszło nieuchronne. Jego firma została prze-
jęta przez większą korporację, co jest współczesnym od-
powiednikiem takich dobrze znanych słów, jak gwałt,
grabież i rabunek. Jack został zmuszony do przejścia na
emeryturę. W jego granatowych garniturach zamieszkały
mole, a na ścianach domu pojawiły się rysy. Wspólnie
z żoną zdecydowali przenieść się do Miasta Średnioza-
możnych. Problem w tym, że Jack był nadal niespokojny.
Stale opowiadał o stresie, który musiał znosić przez
wszystkie lata pracy, pogrążając się w stanie frustracji
i niezadowolenia. Zwolnił tempo dopiero po pierwszym
zawale. Zrozumiał, że musi znaleźć pokój, w przeciwnym
razie stany lęku i niepokoju doprowadzą go do grobu.
107
Zainteresował się łowieniem ryb. Przez długie godziny
medytował, wędkując nad brzegiem strumienia. Nauczył
się też przytulać żonę i rozmawiać z nią jak dawniej.
Kiedy dwanaście lat później umierał w hospicjum
w Mieście Ubogich, wydawał się człowiekiem, który
w końcu odnalazł spokój.
ANALIZA PRZYPADKU________________________________
Podobnie jak Amanda, Helen była skrajnym przypad-
kiem ekstremistki. Dobrze znała uczucie niepokoju, po-
nieważ doświadczała go codziennie rano. Przez cały czas
odczuwała pustkę. Długie lata praktyki sprawiły, że na-
uczyła się sposobów „wypełniania siebie", chociaż żaden
z nich nie przynosił trwałych efektów. Najpierw jadła
jak osoba cierpiąca na bulimię. (Spokojnie. Nie wszystkie
osoby zaliczane do przypadków skrajnych chorują na bu-
limię; nie wszyscy chorzy na bulimię są też ekstremistami.
Słyszę, jak oddychacie głęboko z ulgą...). Początko-
wo czuła się pełna, później zaś miała wyrzuty sumie-
nia. Wymiotowanie napawało ją obrzydzeniem. Później
pojawiły się narkotyki. Biorąc Ecstasy lub Speed czuła,
że żyje. Jednak następnego ranka pogrążała się w de-
presji. Kolejnym sposobem był seks. Dużo seksu. Spędza-
ła noce w przydrożnych motelach z mężczyznami po-
znanymi w barze. Im gorszy motel, tym lepiej się czuła.
Prezerwatywy. Lubiła czuć się jak dziwka. Gdzieś w za-
kamarkach podświadomości miała obraz mężczyzny,
który zrobił jej coś złego, gdy była małą dziewczynką.
Próbowała o tym zapomnieć. W okresie szczytowych do-
znań seksualnych potrafiła uprawiać seks z dwoma męż-
czyznami jednocześnie. Jedynie w celu zwiększenia kosz-
maru sytuacji. Jednak przebudzenie się następnego ranka
było równie nieprzyjemne jak po zażyciu Ecstasy.
Helen podejmowała rozpaczliwe próby znalezienia
środka, który dałby jej poczucie spełnienia. Jednak każdy
wystarczał na krótki czas, później zaś pojawiał się niepo-
108
zmy
czył
'urn
5ry
i-
kój. Helen prowadziła szalone życie. W poszukiwaniu nie-
uchwytnego bodźca uprawiała seks, brała narkotyki i tak
bez końca.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Opowiem teraz historią rodziny Jeffa, by pokazać, że
poczucie niepokoju w małych dawkach nie jest złą rzeczą.
Jeff doświadczał zbyt mało niepokoju. A może po prostu
nie wiedział, jak go wykorzystać. Sprawiał wrażenie leni-
wego człowieka. Wydawało się, że nie jest ambitny, W pra-
cy wystarczała mu nędzna pensja, chociaż był zbyt utalen-
towany i inteligentny, by wykonywać ją do końca życia.
Nie chodziło wcale o to, że miał zły obraz siebie, bał się
nowych sytuacji lub unikał podejmowania wyzwań. Po
prostu nie widział sensu w zamęczaniu się na śmierć tylko
po to, by wspinać się po drabinie sukcesu. Patrzył na życie
tak jak Jack po pierwszym zawale. Życie powinno być
wolne od walki. Problem w tym, że znalazł się w Mieście
Ubogich bez wystarczającego materialnego zabezpiecze-
nia, by prowadzić ciekawe życie. W dodatku nie wiedział,
dlaczego tak jest. Nie poznał praw rządzących życiem.
JAK WYTRZYMAĆ z WŁASNYM NIEPOKOJEM_______________
1. Zrezygnuj z pracy. I tak nigdy jej nie lubiłeś. Sprzedaj
farmę. Przestań prowadzić nudne życie. (Proszę, nie
traktuj moich rad zbyt dosłownie. Podaję tylko pewien
scenariusz. Nie przychodź do mnie, kiedy twój przełożo-
ny cię znienawidzi Jub dzieci poczują się jak sieroty).
2. Wyjedź" gdzieś'. Zaszyj się w jaskini lub przesiaduj na
zboczu góry. Samotnie. Przemyśl całe swoje życie. Odży-
wiaj się świerszczami. Z nikim nie rozmawiaj. Przeczytaj
dużo filozoficznych książek, których nie rozumiesz.
3. Przeznacz na to około roku. Po pierwszych dwóch tygo-
dniach odkryjesz, że coraz łatwiej jest ci prowadzić żywot
pustelnika. Dlatego dwutygodniowe wakacje to zwyczaj-
109
ny żart. Gdy w końcu się wyluzujesz, musisz wrócić do
pracy. Tym razem wydłuż swój urlop do pięćdziesięciu
tygodni.
4. Teraz możesz zejść z góry. Błagaj o ponowne zatrudnie-
nie. Kup następną farmę.
5. Co pięć lat wracaj do punktu pierwszego i powtarzaj
ćwiczenie. Dzięki temu nie będziesz musiał przeżywać
zawału, by się zrelaksować.
PSYCHOPATA
Najbardziej uciążliwym człowiekiem, a jednocześnie cier-
piącym na największe zaburzenia umysłowe, jest psycho-
pata. Psychopata to człowiek, który ma „chory umysł". Gdy
skończysz czytać, zrozumiesz dlaczego.
Codziennie wieczorem oglądasz w telewizji przystojnego,
ubranego w czarny mundur (przyprawiający o lekkie mdło-
ści) policjanta, strzelającego do jednego z tych przykrych
ludzi. Hollywood produkuje mnóstwo filmów, w których
nieszczęśliwy psychopata zostaje w końcowej scenie nafa-
szerowany ołowiem. Później możesz spokojnie wyłączyć
telewizor, zadowolony, że policjanci to dobrze ubrani, mu-
skularni aniołowie, wymierzający karę złoczyńcom i mający
po swojej stronie Pana Boga oraz pistolet marki Smith and
Wesson.
Gdyby ż to tylko była prawda...
Jednak większość psychopatów to nie jacyś słabeusze ze
śladami trądziku na twarzy lub osoby o niskiej kulturze
higieny. Wielu z nich nie wykonuje serii szatańsko zaplano-
wanych morderstw, by za każdym razem pozostawić kolejną
wskazówkę na temat swojej osobowości. Psychopaci nie
zajmują się zwykle kradzieżą broni nuklearnej ani nie trzy-
mają na muszce całego świata. Przeciwnie, większość z nich
włamuje się tylnymi drzwiami do twojego domu i kradnie ci
wideo. Psychopaci nie odczuwają również potrzeby powrotu
110
na miejsce przestępstwa. Chyba że po twoją biżuterię.
W rzeczywistości większość psychopatów to zwyczajni bez-
wartościowi ludzie, męty proste jak korkociąg i niewarte
złamanego szeląga (chyba że dla samych siebie). Psychopaci
to agresywni, niegodziwi i wstrętni ludzie, którzy robią to,
na co im przyjdzie ochota. Nie mają żadnego szacunku dla
praw drugiego człowieka i, co gorsza, w ogóle nie czują się
winni.
Dziwne jest to całe poczucie winy. Jeśli doświadczasz go
w nadmiarze, jesteś sparaliżowany. Nawet jeśli powinieneś,
nie potrafisz przedłożyć własnych potrzeb nad potrzeby
innych. Wplątujesz się w układy polegające na dawaniu,
miłości, trosce i wybawianiu bliźnich, chyba że dopadnie cię
silniejsza depresja i sam musisz iść do psychiatry. Z drugiej
strony, jeśli jesteś pozbawiony poczucia winy, musisz zwró-
cić się o radę do prawnika.
Poniżej opiszę dwa przykłady psychopatów. Najpierw
jednak kilka słów wyjaśnienia na temat stosowanej termi-
nologii. Obecnie mówimy, że psychopaci cierpią na „anty-
społeczne zaburzenia osobowości", nazywamy ich też
„socjopatami". Wszystkie te określenia odnoszą się do ludzi,
którzy naruszają prawa innych osób. Takich ludzi jak Eddie...
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Eddie. Można by mu nawet współczuć, gdyby nie fakt, że
sprzedał w pubie twój telewizor innemu psychopacie,
ostrzegając go, że jeśli nie działa, nie warto oddawać go
do naprawy, bo w chwili odbioru może się zjawić policja.
Na tym polega piękno numerów seryjnych sprzętu RTV.
Korzenie psychopatycznych zachowań Eddiego sięgają
przeszłości. Większość zaburzeń osobowości uwidacznia
się w wieku dorosłym. Jednak nie u psychopatów. Nawet
jako małe dzieci zadają innym wiele bólu.
Rodzice Eddiego lubili zrzucać winę na kolegów syna,
lecz był to jedynie wybieg mający na celu pocieszenie
udręczonej duszy. Eddie znęcał się nad słabszymi. Uczest-
111
niczyi w każdej szkolnej bójce. Kradł, gdy tylko pojawiła
się okazja, zwłaszcza w sklepie.
Kiedy spłonęła szkolna toaleta, nikt nie mógł wskazać
na Eddiego, chociaż wszyscy wiedzieli, że to jego dzieło.
W wieku osiemnastu lat razem z kolegami ukradł samo-
chód. Odbyli wspaniałą przejażdżkę. Później zaparkowali
pojazd na poboczu, oblali benzyną i podpalili. Kiedy
samochód płonął, Eddie czuł miłe ciepło, którego brako-
wało mu od najmłodszych lat. Postanowił, że za tydzień
spali ciężarówkę, by poczuć więcej ciepła.
Po czterech aresztowaniach trafił do poprawczaka.
l tak zaczęła się jego przestępcza kariera, przerywana
częstymi okresami spędzanymi za kratkami. Kradzież, za-
bójstwo, a nawet gwałt. Potrafił świetnie kłamać, by
wzbudzić podziw współwięźniów. Kumple z paki nauczyli
go, że mówienie małych kłamstw nie ma sensu, ponieważ
ludzie częściej wierzą w duże. Nigdy nie zadowolił się rolą
„zwykłego faceta". Mrugając porozumiewawczo oczami
i kiwając znacząco głową, tłumaczył, że jest tajnym agen-
tem organizacji wywiadowczej, której nazwy nie odważył-
by się głośno wymówić. Wiedział, jak wyglądają naiwni
i łatwowierni ludzie, i potrafił ich z łatwością oszukać.
Eddie żył chwilą. Nigdy nie planował więcej niż jedne-
go oszustwa lub kradzieży. Pojutrze oznaczało już zbyt
odległy czas. Eddie był impulsywny, czasami gwałtowny,
zawsze też unikał policji i pomocników szeryfa. Gdy
chciał, umiał być czarujący. Mógł poderwać kobietę w ba-
rze na jedną noc, szczególnie gdy nie miał gdzie spać.
Miał trójkę lub czwórkę dzieci, każde z inną panią. Nigdy
nie był jednak obecny przy ich narodzinach, nie wspomi-
nając o patrzeniu, jak dorastają. Gdyby zaszła potrzeba,
oglądałby swoje potomstwo w sądach, tak jak to miało
miejsce w jego własnym przypadku. Jaki ojciec, taki syn.
Lub córka.
Najgorsze było jednak to, że nie odczuwał najmniej-
szej winy. Nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Skar-
żył się tylko wtedy, gdy chciał wzbudzić współczucie
112
i gdzieś zanocować. Później opuszczał wypożyczone miesz-
kanie o czwartej nad ranem z magnetowidem gospodarza
w torbie...
Psychopaci. Nieprzyjemni, gwałtowni ludzie, zachowujący
się w prowokujący sposób. Głównie mężczyźni, lecz nie
zapominajmy, że są również więzienia dla kobiet. Panie
stanowią znaczny odestek ogólnej liczby więźniów.
Psychopatami nie są wyłącznie robotnicy. Pozwólcie, że
przedstawię wam Herberta. Psychopata inteligent. W psy-
chiatrycznej terminologii można by nawet użyć zwrotu
„twórczy psychopata".
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Trzeba było zwracać się do niego „Herbert", ponieważ nie
znosił nazywania go „Herbie". Taka poufałość zostałaby
uznana za wulgaryzm w Mieście Bogatych. Jego ojciec był
finansowym magnatem (czyli okropnie bogatym facetem).
Niestety, wiązało się to z rzadkimi spotkaniami z tatusiem.
Ojciec podróżował między rynkami finansowymi Nowego
Jorku i Paryża, a kolacje spożywał w towarzystwie ludzi
handlujących bronią. Herberta wysłano więc do ekskluzyw-
nej prywatnej szkoły z internatem. Znaczyło to dla niego tyle,
co dom poprawczy dla Eddiego. Mieszkał z innymi nieko-
chanymi, skrzywdzonymi dzieciakami, którzy traktowali go
brutalnie i zrobili z niego brutala.
Herbert prezentował się szalenie elegancko w ciemno-
granatowym garniturze z czerwonym krawatem. Nigdy nie
rozpoznałbyś w nim psychopaty. Jednak w prowadzeniu
interesów był równie gwałtowny, jak Eddie w operowaniu
pięścią. Zawsze wybierał sobie najładniejsze sekretarki
i każdą molestował seksualnie (musiały się zgodzić lub
traciły pracę). Miał dwie kochanki, które rozpieszczał
samochodami i mieszkaniami, a później zmuszał do
sadomasochistycznych czynów. Jak sadzicie, kto był górą?
Oczywiście, Herbert.
113
Gdy Eddie pił w barze kolejne piwo, Herbert omawiał
kolejny transport kokainy na czterdziestym czwartym pię-
trze biurowca. Swoje miliony przeznaczał na zakup narko-
tyków, jego współpracownicy zaś rozprowadzali je w Mie-
ście Bogatych. Podczas piątej dostawy jego kurier został
zatrzymany przez celnika. Herbert postarał się, by nie było
najmniejszej wątpliwości, że nie ma z tym nic wspólnego.
Zlecił zabójstwo dwóch ważnych pośredników, by nie
mogli zeznawać, kurierowi zaś pozwolił gnić w więzieniu
przez następne dwadzieścia lat. Czy czuł się winny?
Oczywiście, nie. Ani trochę. Zabiegał o znalezienie no-
wych pośredników i nowego kuriera...
Herbert potrafił świetnie prowadzić swoje interesy. Był
niezwykle czarujący. Na przyjęciach w Saint Moritz od-
grywał rolą duszy towarzystwa, zwykle po kilku działkach
białego proszku. Stale wypatrywał najlepszej ofiary, którą
mógłby ograbić. Burdy i bijatyki w barach nie intereso-
wały Herberta. Nie interesowały go też długie wyroki
więzienia; miał innych, którzy odsiadywali je za niego.
Herbert nie musiał okradać ludzi, zabierając im kilka
dolarów z automatów. Miał zagraniczne konta bankowe
i sprytnych księgowych, którzy potrafili zarobić miliony,
opróżniając cudze konta naciśnięciem jednego klawisza
komputera. Gdy Eddie prał skarpetki, Herbert prał pie-
niądze...
Twórczy psychopata. Wyższa forma Eddiego.
JAK WYTRZYMAĆ Z PSYCHOPATĄ_______________________________
Po pierwsze, stosuj zasadę zdrowego braku zaufania. Jeśli
ktoś odsunął cię od zarządzania twoimi pieniędzmi, sprawdź,
czy nie zrobiono z ciebie głupca. Strzeż się czarujących
kłamców, nie ufaj im, gdy pojawia się choćby cień wątpli-
wości co do szczerości ich intencji.
Każde społeczeństwo ma własny system postępowania
z psychopatami. W jego skład wchodzi duża liczba policjan-
tów, sądów i więzień. Niestety, system ten jest bardzo nie-
114
skuteczny, jednak to wszystko na co nas, społeczeństwo,
stać. Nic dziwnego, że policjanci szybko się wypalają. Czy
nie czułbyś się podobnie, gdybyś codziennie spotykał tuzin
facetów podobnych do Eddiego?
Jeśli poznasz na przyjęciu czarującego człowieka twier-
dzącego, że ma „poufne informacje" na temat wspaniałych
inwestycji, które, chociaż niechętnie, za sporą sumę pie-
niędzy gotów jest ci wyjawić, radzę, byś wrócił do kom-
panii pijanych samochwałów zgromadzonych w kącie po-
koju...
KŁAMCA
Uważasz, że omówiliśmy już ten przypadek w części po-
świeconej psychopatom i zastanawiasz się, czy fragment
o kłamcach jest naprawdę potrzebny? Tak, ponieważ istotne
jest poznanie czterech rodzajów kłamstwa. To prawda, istnie-
ją cztery rodzaje kłamstwa. Używając słowa „kłamstwo",
mam na myśli fałsz, nieprawdziwe informacje, czyli rzeczy,
w które nie możesz lub nie powinieneś wierzyć. Posuwając
się od najbardziej niewinnego, są to:
<* białe kłamstwo,
•> ZRJP (zdecydowana racjonalizacja i projekcja) (CRAP,
skrót od Confident Rationalisation and Projection),
<• czarne kłamstwo,
<» iluzja.
Ryzykując, że moje informacje mogą się wydać sprzeczne,
rozpocznę od końca. Iluzja. W rzeczywistości nie jest to
kłamstwo, ponieważ osoba żywiąca iluzję jest przekonana
o jej prawdziwości. Istota złudzenia polega na tym, że jakieś
błędne przekonanie wydaje się niepodważalne, dlatego oso-
ba, która je wygłasza, jest zupełnie nieświadoma, iż to, co
mówi, brzmi dziwnie.
115
Pomyśl
Od kilku miesięcy nie widziałeś Richarda, kilkunastoletniego
syna sąsiadów. Pewnego dnia wpadasz na niego na przystan-
ku autobusowym. Wydaje się nieco roztargniony i zmienio-
ny. Jego ubranie jest pogniecione, włosy dawno niemyte.
Richard ma na sobie poplamioną kurtkę w kolorze khaki.
Nawet jego oczy się zmieniły (a przynajmniej zmienił się ich
wyraz). Utraciły dawny blask. Wygląda mizernie, ma szero-
ko otwarte oczy. Rozgląda się nerwowo. Czekając na autobus
numer 23, próbujesz nawiązać rozmowę. Z początku idzie
jak po grudzie. Później Richard zaczyna coś do ciebie
mamrotać. To, co mówi, nie ma najmniejszego sensu. Zasta-
nawiasz się, czy chłopak nie jest pijany lub pod wpływem
narkotyków. Czuć od niego dziwny zapach. Nie wiesz, czy
to zapach tytoniu, piwa czy potu. Być może to śladowy
zapach marihuany.
Richard informuje cię, że otrzymał dar boży. Wyciąga
z kieszeni szary kamień i dumnie trzyma go w dłoni, byś mógł
go podziwiać. Kamień przypomina setki innych szarych ka-
mieni, które leżą przy drodze. Richard twierdzi jednak, że
dostał go od Boga. Otrzymał misję uwolnienia wszystkich
więzionych zwierząt. Tym kamieniem otworzy klatki w zoo.
Rozbije również klatki z ptakami i domki królików w pod-
miejskich ogródkach. Ten kamień uwolni wszystkie zwierzęta.
Nie masz już najmniejszych wątpliwości, że Richard
zwariował. Próbujesz przypomnieć sobie oglądaną niedawno
reklamę telewizyjną, z której wynikało, że schizofrenicy
i ludzie cierpiący na lekki obłęd nie biegają po ulicach
z siekierą w ręku, kierowani morderczym zamiarem. Nie-
mniej jednak masz nadzieję, że twój autobus wkrótce nadje-
dzie. Kiedy Richard zmienia temat rozmowy na agentów
CIA, zza rogu wyjeżdża autobus. Wskakujesz do środka,
Richard zaś zostaje na przystanku. Zauważa dwóch męż-
czyzn siedzących z tyłu autobusu i podnosi kołnierz kurtki
tak, by nikt go nie rozpoznał. Nie możesz się oprzeć wraże-
niu, że Richard uważa tych dwóch zajętych rozmową męż-
116
czyzn za agentów CIA. Richard postanawia zaczekad na
następny autobus linii 23. Nie będzie w nim ludzi CIA.
Następnego ranka widzisz w gazecie zdjęcie młodego
mężczyzny, który został zaaresztowany w lokalnym zoo. To
Richard. Ubrany w kurtkę z podniesionym kołnierzem. Do-
wiadujesz się, że młody człowiek w jednej z kieszeni miał
królika, a w drugiej szary kamień.
Richard cierpiał na psychozę. Nietrudno to odgadnąć. To,
o czym ci opowiadał, było złudzeniem. Richard był święcie
przekonany o prawdziwości iluzji. Bóg dał mu kamień.
Powierzył mu misję uwolnienia z klatek wszystkich zwie-
rząt. Godne podziwu, lecz obłąkańczo szalone.
A teraz pomyśl
Ktoś puka do twoich drzwi. Otwierasz je i widzisz niskiego,
krępego mężczyznę z blizną na twarzy. Okropnie śmierdzi.
Nie wiesz, że to Eddie, psychopata. Nigdy przedtem go nie
widziałeś i, jeśli masz szczęście, niady ^je=«j "*= spotkasz.
Jednak Eddie zna ciebie. To on ukradł twoje wideo rok temu.
Teraz wrócił po nowe, ładniejsze, które kupiłeś, by zastąpić
stare. Cóż za tupet.
- Czy jest Robert w domu? - pyta Eddie.
- Nie mieszka, tutaj nikt o takim imieniu - odpowiadasz.
Na twarzy Eddiego pojawia się nieprzyjemny uśmiech. Mam-
rocze pod nosem, że pewnie dostał zły adres - złą nazwę ulicy
lub numer domu. Po chwili odchodzi. Obserwujesz go. Masz
złe przeczucie. Instynkt cię nie myli. Eddie chciał ponownie
włamać się do środka przez tylne drzwi, lecz wcześniej musiał
się upewnić, że nie ma nikogo w domu. Teraz już wie, że
włamanie do twojego domu nie byłoby rozsądne, że nie
oddałbyś mu swojego nowego wideo. Poza tym jesteś większy
od niego. Eddie jest bezwartościowym człowiekiem, lecz nie
jest głupi. Wróci w następny wtorek, bo wie, że wtedy będziesz
w pracy. Pora kupić sobie dobermana.
117
Powyższa scenka jest przykładem „czarnego kłamstwa".:
Eddie wie doskonale, że nikt o imieniu Robert nie mieszka
w twoim domu. On tylko „przeprowadzał wywiad".
Należy pamiętać, że pewni ludzie potrafią kłamać jak
z nut, bez zmrużenia powiek. Prawdopodobnie cierpią na
poważne zaburzenia osobowości. Zjawisko to bywa określa-
ne mianem pseudologia fantastica (patologicznym fantazjo-
waniem). Uczona łacińska nazwa odpowiada temu, co
w mowie potocznej określamy jako „stek bzdur".
Przedstawiłem już przykład iluzji i czarnego kłamstwa.
Czym jest ZRIP („zdecydowana racjonalizacja i projekcja",
od ang. CRAP, Confident Rationalisation And Projection)?
Jest to nie tyle kłamstwo, co zaprzeczenie i pranie mózgu.
ZRIP pod wieloma względami przypomina złudzenie. Często
stosują ją typy narcystyczne, ekstremistki, ludzie niespokojni
i inne poplątane dusze. Jest to obronna technika umysłowa,
dzięki której osobnik potrafi tak przekręcić fakty, by otrzy-
mać najbardziej zadowalającą wersję. I sprawia wrażenie, że
naprawdę w nią wierzy. Wierzy tak silnie, że potrafi działać
pewnie i przekonująco. Jeśli jesteś łatwowierny i żyjesz od
jakiegoś czasu z osobą stosującą ZRIP, sam zaczynasz wie-
rzyć w to, co mówi. W tego typu kłamstwie celują przywód-
cy sekt, którzy wykorzystują puste miejsca w systemie war-
tości niewinnych duszyczek. Te puste miejsca każdy pragnie
czymś zapełnić.
Ostatnia litera skrótu ZRIP wskazuje na fakt, że mistrzo-
wie tej sztuki często stosują technikę projekcji. Jest to
związane z ich niezmiennym przekonaniem i wiarą we włas-
ną dobroć, prawość i świętość. Wszyscy inni są źli, nieprawi
i grzeszni.
ANALIZA PRZYPADKU
John był „Dużą główką", a Joannę „Małą główką" mał-
żeńskiego klucza. Oznacza to, że John był nieznośnym ty-
ranem, a Joannę, jego „wycieraczką". Mistrz sztuki ZRIP
jest zwykle mężczyzną.
118
Za całe zło, które ich w życiu spotkało, wyłączną winę
ponosiła Joannę. John krytykował ją i poniżał w najbar-
dziej okrutny sposób. Robił to z taką pewnością, że kobie-
ta była przekonana o jego racji. Co więcej, gdy przycho-
dziła do niego, by się wyżalić, tak ją zawsze skołował, że
całkowicie zmieniała zdanie. Po każdej rozmowie, kiedy
chciała mu udowodnić, że to on się myli, w końcu miała
poczucie winy. Było tak zawsze. Joannę nie zdawała sobie
sprawy, że John opanował technikę kontrolowania jej
umysłu.
„Małe główki" zwykle przechodzą przez proces składa-
jący się z trzech etapów: pogrążają się w depresji, wpa-
dają w gniew i w końcu odchodzą. Tak też było w przy-
padku Joannę. Po latach dzielenia życia z Johnem potrze-
bowała sześciu miesięcy, by dojść do siebie. Pewnego dnia
obudziła się z przekonaniem, że nie jest wcale taka zła,
głupia i grzeszna. Stało się to jednak możliwe dopiero
wtedy, gdy odeszła odJohna. Udało się jej wytyczyć nowe
granice poczucia bezpieczeństwa i przestać być przedłu-
żeniem Johna. Można to porównać do wyzwolenia się
spod wpływu sekty.
Na tym właśnie polega ZRIP. Przejdźmy teraz do naj-
bardziej rozpowszechnionego kłamstwa. Szanowni pań-
stwo, oto białe kłamstwo.
Pomysł
Jesteś w domu. Dzwoni telefon. To przedstawiciel odmiennej
pici. Przypominasz sobie, że poznałeś tę osobę na przyjęciu
tydzień" temu. Jeśli dobrze pamiętasz, ten facet to nudziarz.
Prostak. Nie masz najmniejszej ochoty przebywać choćby
przez chwilę w jego towarzystwie. Zaprasza cię na kolację.
A to pech! Gorączkowo szukasz wymówki. Może jesteś
z kimś umówiona? Nie, to nie brzmi przekonująco. Proponu-
je inny termin. A może powiedzieć, że jesteś lesbijką? To
z kolei nie brzmi prawdopodobnie. Poza tym wiadomość
szybko rozniesie się po okolicy i inni będą cię unikać.
119
A może właśnie myjesz włosy? To z kolei brzmi zbyt staro-
modnie. Postanawiasz powiedzieć mu, że jesteś już z kimś
związana, chociaż większość sobotnich wieczorów spędzasz
samotnie w domu, ostatnio w towarzystwie kota. Marzysz
o tym, by ktoś cię zaprosił na kolację, lecz nie on.
Rozmówca wydaje się urażony, lecz rozumie.
Z uczuciem ulgi odkładasz słuchawkę. Masz poczucie
winy, lecz przede wszystkim doświadczasz ulgi. Właśnie
wypowiedziałaś białe kłamstwo. Nazywamy je białym, po-
nieważ czujesz się winna, lecz mówisz je wyłącznie, by
chronić własne uczucia i uczucia drugiej osoby. W większo-
ści przypadków ludzie nie są tacy głupi, na jakich wyglądają.
Zwykle wiemy, gdy ktoś nas okłamuje. Chcemy im uwie-
rzyć, więc wierzymy. Nie chcemy, by nam mówiono, że
jesteśmy głupcami bez charakteru. Przecież sami już to
wiemy. Chcemy, by zrobiono to delikatnie. W białym kłam-
stwie jest coś pocieszającego.
JAK WYTRZYMAĆ Z KŁAMCĄ_________________________________
To zależy od rodzaju kłamstwa, z którym mamy do czynie-
nia. Pierwszy krok polega na określeniu rodzaju kłamstwa
(czy jest kłamstwem białym, czarnym, iluzją czy przypad-
kiem ZRIP)?
W przypadku białego kłamstwa uśmiechnij się i znieś je
cierpliwie. Sam uciekasz się do białego kłamstwa. Ja też to
czynię. Każdy człowiek z nich korzysta, nie chcąc kogoś
zranić. Białe kłamstwa nie są takie złe. Znieś je mężnie i nie
otwieraj ust.
Jeśli chodzi o czarne kłamstwa, zachowaj dużą ostroż-
ność. Ludzie starają się zwykle znaleźć powody, dla których
należy ufać bliźnim. Jeśli znajdujesz ich zbyt wiele, jesteś
paranoikiem, jeśli za mało, frajerem. W przypadku czarnego
kłamstwa odpowiedź jest prosta: nie wierz w kłamstwa i wy-
strzegaj się kłamców.
Jeśli żyjesz z osobą, która korzysta z ZRIP, znajdujesz się
w trudnym położeniu. Ty się mylisz, on zawsze ma rację.
120
Możesz popaść w depresję, słysząc o tym nieustannie. Już
nawet zaczynasz w to wierzyć. Czy pamiętasz zasadę: wy-
trwaj, zmień", odetnij i uciekaj? Masz wybór. Znosić sytuację
(akceptować jej niszczące skutki), próbować ją zmienić lub
uciec. Ja bym spakował manatki i odszedł.
W przypadku ludzi, którzy żywią się iluzjami, należy
wezwać psychiatrę. Nie można z nimi dyskutować. Trudno
ich przekonać, że powinni zrezygnować ze swoich złudzeń.
Trzeba ich po prostu leczyć.
AKTORKA
Wiem, że nie powinienem używać tego słowa. Aktorzy
i kelnerzy są jak publiczne toalety - powoli stają się jedno-
płciowi. Obecnie można zostać nazwanym aktorem lub kel-
nerem bez względu na płeć. Nie ma już aktorki grającej role
komiczne, jest tylko komik. I tak dalej. Postanowiłem jednak
skorzystać tutaj ze słowa aktorka, ponieważ pragnę opisać
osobowość, którą określa się jako „teatralną" albo „histerycz-
ną". Przeważnie są to kobiety, stąd ten archaiczny zwrot.
Skoro mowa o etymologii, studenci greki szybko rozpo-
znają pochodzenie słów. Hystera to po grecku macica, stąd
„histerektomia", chirurgiczne usunięcie macicy. Grecy uwa-
żali, że histerykami są głównie kobiety, kobiety zaś mają
organ o nazwie hystera. Na tej podstawie wywnioskowali, że
źródłem histerii musi być macica. Wspaniałe odkrycie, gdy-
by tylko było prawdziwe. Z kolei histrios to po grecku aktor.
Aktorzy przedstawiają historie (fakty). Ludzie, którzy zacho-
wują się w sposób teatralny, są prawdziwymi aktorami. Lub
mówiąc bardziej precyzyjnie: aktorkami. Podstawową cechą
osobowości teatralnej jest emocjonalność, która służy zdoby-
ciu uwagi innych.
Należy w tym miejscu przypomnieć, że przyparty do
muru mężczyzna, który wyczerpał już wszelkie środki obro-
ny, walcząc o godność i przeżycie, staje się bardziej agre-
121
sywny. Popada w gniew, złość, stara się dominować i mobi-
lizuje wszystkie siły. Nazywamy to „obroną narcyza". Mogą
się również wycofywać i zamykać w sobie tak, że nie sposób
się z nimi porozumieć. „Ja - nad" lub „Ja - poza", lecz nigdy
„Ja - pod".
Kiedy kobiety znajdą się w podobnej sytuacji, starają się
szukać pomocy. Nazywamy to „teatralną obroną". Stwier-
dzenie to może być nazbyt ogólnikowe, lecz brzmi prawdzi-
wie. Histeryczna osobowość (aktorka) zachowuje się tak,
jakby w całym jej życiu była pewna aura emocjonalnej
desperacji. Delikatne, dramatyczne kobiety, aktorki.
ANALIZA PRZYPADKU________________________________
Linda była gwiazdą przyjąć koktajlowych. Czasami można
było odnieść wrażenie, że wszędzie jest jej za dużo. Kiedy
zaczynało brakować wina lub goście tracili pogodny na-
strój, Linda potrafiła ożywić atmosferę. Oczywiście, kiedy
była w dobrej formie. Zawsze znajdowała się w centrum
uwagi i do wszystkich mówiła „kooochanie". Miała serce
na dłoni i wyjawiała swoje najgłębsze uczucia. Gdy
wszystko dobrze się układało (nie przechodziła depresji
i miała cierpliwą, okazującą zainteresowanie publicz-
ność), potrafiła być uwodzicielska i wspaniale zabawiać
innych. Jednak pogrążona w depresji, zachowywała się
w sposób prowokujący. Unikano wtedy jej towarzystwa.
Nigdy nie było wiadomo, czy będzie ci schlebiać, czy
krytykować.
Pod koniec przyjęcia można było oczekiwać, że Linda
otrzyma kosz kwiatów, który zostanie wniesiony na scenę,
tak by mogła się kłaniać i sycić owacją na stojąco. Jeśli
sądziła, że jest ignorowana, robiła wszystko, by zostać
zauważona. Wydawało się, że ma teatr we krwi, w rzeczy-
wistości była jednak trzecią córką sklepikarza i krawco-
wej, ludzi tak zajętych wiązaniem końca z końcem, że nie
mieli czasu dla żadnego ze swoich dzieci. Dlatego Linda
nauczyła się skupiać na sobie uwagę innych. I nigdy nie
122
przestała o nią zabiegać do końca swojego smutnego,
dramatycznego życia.
Problem tkwił w tym, że trudno było wytrzymać w jej
towarzystwie. Czasami flirtowała, czasami prowokowała.
Ubierała się w dobrym stylu, lecz w swoich strojach zaw-
sze lekko przekraczała granicą dobrego smaku. Czasami
kolory strojów były zbyt jaskrawe. Mimo że w towarzy-
stwie znajdowała się zawsze w centrum uwagi i zachowy-
wała w sposób dramatyczny, jej relacje z ludźmi miały
charakter powierzchowny. Patos, który ją otaczał, był
kwintesencją skłonności do traktowania znajomych jako
jej „najdroższych przyjaciół". Miała ich kilku, lecz żaden
nie był szczególnie „drogi".
Linda zaliczyła już kilku towarzyszy, gdy spotkała
Franka. Uzupełniali się wzajemnie. Ona była kapryśna
i szybko zmieniała nastroje. On miał anielską cierpliwość.
Pomyślała, że ten mężczyzna może być „ małą główką" jej
małżeńskiego klucza. Oczywiście, pobrali się. Potrzebo-
wała go, by zapewnić sobie stabilizację. Nie mogła poślu-
bić kogoś zbyt uczuciowego. Wisieliby sobie u gardła,
tocząc nieustanną walkę i podziw innych. Z kolei Frank
nie mógłby poślubić zrównoważonej i rozsądnej kobiety.
Jego życie było zbyt nudne, by mógł żyć z nudną kobietą
i wśród niekończącej się nudy na małym nudnym przed-
mieściu. Nie, on musiał poślubić Linde. Swoimi błazeń-
stwami doprowadzała go do szału, lecz nadawała barwy
jego życiu.
Na przykładzie związku Lindy i Franka dokonam ob-
serwacji na temat par małżeńskich. Kiedy dwoje ludzi
decyduje się na ślub, muszą mieć pewne cechy wspólne.
Na przykład, określony poziom inteligencji, podobny typ
poczucia humoru. Przydatne są również wspólne doświad-
czenia i kultura. Niektóre cechy muszą ich jednak różnić.
Na przykład, rodzaj emocjonalności. Osoba uczuciowa
pozostaje pod wrażeniem osoby mniej podatnej na uczucia
i odwrotnie. Jeśli dwie emocjonalne osoby zdecydują się
na wspólne życie, zniszczą się wzajemnie lub spędzą resztę
123
życia, odgrywając ostatnie sceny pełnego napiąć dramatu.
Jeśli pobiorą się dwie osoby o niskim poziomie emocji, nie |
uda im się nawiązać autentycznej więzi emocjonalnej.
Bada pozbawieni intymnego związku. Bada ze sobą, leci
nigdy razem. W tym samym małżeństwie, w tej samej
sypialni, lecz na przeciwnych emocjonalnych antypodach.
Dlatego różni ludzie, tak jak Linda i Frank, szukają siebie
na tym świecie. Jin i jang. Łódka i ster.
JAK WYTRZYMAĆ Z AKTORKĄ_______________________________
Lekcja pierwsza: Jeśli nie jesteś Frankiem, nie żeń się
z aktorką. W przeciwnym razie resztę krótkiego, burzliwego
małżeństwa spędzisz w przekonaniu, że siedzisz w pierw-
szym rzędzie teatru, obserwując niekończącą się sztukę.
Zamiast zaspokoić potrzebę bycia kochanym, odkryjesz, że
małżonka jest tak zajęta sobą, że nie potrafi dostrzec uczuć
innych ludzi. A jeśli chodzi o jej nawyk flirtowania z innymi
mężczyznami (w jaki sposób by ciebie złapała?), może cię
on doprowadzić do obłędu zazdrości.
Aktorkę należy ujarzmić i opanować. Pani ta musi wie-
dzieć, że na świecie istnieją inni ludzie, którzy potrzebują
pomocy i uwagi. Nie wywoła to w niej entuzjazmu. Chyba
zbyt łagodnie to ująłem. Na pewno wybuchnie i zacznie się
dąsać. Jeśli będziesz jej jednak konsekwentnie wskazywał,
że nie może dwadzieścia razy dziennie podnosić fałszywego
alarmu i wykorzystywać każdego kontaktu z drugą osobą
jako swojej sceny, może kiedyś złagodnieje. Proces trwa
jednak czasami dwadzieścia lat i wymaga zaangażowania
niejednego Franka. Pamiętaj, że im mniej się czuje dostrze-
żona, tym bardziej histerycznie postępuje.
Na koniec jeszcze jedna myśl. Istnieją zawody jakby
stworzone dla określonych osobowości. Na przykład, narcyz
jest dobrym dyrektorem, psychopata zaś znakomitym zło-
dziejem bankowym. Człowiek cierpiący na zaburzenia schi-
zoidalne jest dobrym astronautą, pod warunkiem, że nie
dzieli z nikim kabiny pilota. A aktorka zostaje zwykle... No,
124
zgadnij... Tak, dobrą aktorką. Jeśli jesteś Frankiem, zachęć
Linde, aby zgłosiła się na przesłuchanie aktorskie. Ta kobieta
może być warta miliony...
TYP OBSESYJNY
Ludzie cierpiący na obsesję to osobowości analne. Nie
dlatego, że są pokrętni i śmierdzą, lecz dlatego, że doskonale
panują nad swoimi zwieraczami odbytu. Czujesz się zakło-
potany? Nie wiesz, co o tym sądzić? Czytaj dalej.
Człowiek cierpiący na obsesję jest nieustępliwy. On (po-
nieważ zwykle jest to mężczyzna) jest perfekcjonistą. Jego
osobowość charakteryzuje nieugiętość, upór, małoduszność,
porządek i sumienność. Jest szczególnie nieustępliwy
w kwestii zasad. Gromadzi wszystkie materiały i niczego nie
wyrzuca, obawiając się, że któregoś dnia będzie mu to
potrzebne. W jego biurze jest pełno zakurzonych papierów,
a w garażu góry śmieci. Cierpiący na obsesję nie widzi
„dużego obrazu", gubi się w małym formacie.
Paraliżuje go pracoholizm, nie dlatego jednak, że pożąda
bogactwa lub awansu, lecz że czuje się bezpieczny w granicach
i strukturze środowiska pracy. Znacznie bardziej niż w domu,
w którym panuje bałagan i chaos, i który wymaga stałego
udzielania emocjonalnego wsparcia. Emocje, coś okropnego!
Cierpiący na obsesję kocha myśli przyjemne, świeże i czyste.
Nie znosi wstrętnych, nieokreślonych i barbarzyńskich uczuć.
Jeśli aktorka jest dniem, cierpiący na obsesje jest nocą.
Typ obsesyjny cechuje się przede wszystkim brakiem
elastyczności. Przecież trzeba ustalić, co jest, a co nie jest
ważne w życiu. Rzeczy nieistotne, na przykład to, co trzy-
mamy w garażu, mogą zostać zniszczone w imię postępu,
skuteczności i kompromisu. Taki jest „duży obraz". Lecz nie
dla człowieka cierpiącego na obsesję.
Słyszę, jak pytasz, co to ma wspólnego ze wspomnianą
dolną częścią ciała? Ponownie pojawia się nazwisko Zyg-
125
munta Freuda, patrona psychoanalityków. Freud uważał, że
każdy człowiek przechodzi przez różne okresy rozwoju.
Jednym z takich okresów jest ten, w którym dziecko uczy się
załatwiać swoje potrzeby we właściwym miejscu, tzn. oby-
wać się bez pieluszek. (Miłośnicy doktora Spocka mocno
zaangażowali się w cały ten nonsens „nocnikowego" szkole-
nia. Rodzice czuli, że mają większą władzę, dzieci zaś były
zakłopotane i onieśmielone).
Chociaż ryzykuję, że zostanę posądzony o wulgarność
(o poczucie humoru z angielskiej toalety), muszę stwierdzić, że
stolec ma duże znaczenie emocjonalne. Może być źródłem
dumy malucha, który opanował sztukę robienia kupki do noc-
nika. Rodzice chwalą go za to, że nie robi w majtki. Stolec
może być również sygnałem przeżywanego strachu, ponieważ
u ludzi doznających silnego lęku jelita powodują wypróżnie-
nie. Stąd pochodzi wyrażenie „z... się w majtki ze strachu".
Stolec może zostać również wykorzystany jak broń. Sąsiad
wścieka się na widok mojego psa, który, według niego, brudzi
mu trawnik swoimi odchodami. Nie mogę go przekonać, że to
sprawka kundla mieszkającego na końcu naszej ulicy. Sąsiad
posyła mi jadowite spojrzenia, gdy mój pies z zadowoleniem
unosi tylną łapę. W przypadku dzieci mówimy o „nietrzyma-
niu kału". Innym eufemistycznym wyrażeniem jest „zabrudze-
nie". Korzystamy z niego wtedy, gdy dziecko, które powinno
się już załatwiać do nocnika, robi dalej w pieluchę. W przeci-
wieństwie do nocnego moczenia nietrzymanie kału jest zawsze
oznaką poważnego stresu u dziecka. Jest to albo wołanie o po-
moc, albo znak przeżywanego gniewu. Jak widzisz, stolec to
złożone zagadnienie. Często ma podłoże emocjonalne. Dlatego
człowiek cierpiący na obsesję, dla którego prawdziwą klątwą
są emocje, ma bardzo silny zwieracz odbytu. Jest to tzw.
osobowość analna.
I jeszcze jedno. Ludzie mogą zacząć cierpieć na obsesję,
używając jej jako systemu obronnego. Kiedy człowieka
przytłacza praca, staje się często nadmiernie zorganizowany,
jest to rodzaj strategii przetrwania w określonej sytuacji.
Problem w tym, że obsesja może mu uniemożliwić osiągnię-
126
cię sukcesu. Ponownie zaczyna tracić „duży obraz". Jest tak
zajęty drzewami, że nie widzi lasu. Również ludzie, którzy
powoli odchodzą od zmysłów (tracą pamięć i inne funkcje
poznawcze, itd.), często zaczynają, cierpieć na obsesję. Spo-
rządzają różne notatki, które mają pomóc ich pamięci i pod-
dają się surowemu reżimowi w domu, by potrzebne przed-
mioty kłaść zawsze na to samo miejsce. Muszą być bardzo
zorganizowani, by wiedzieć, gdzie się one znajdują, nawet
jeśli nie mają pojęcia, jaki jest akurat dzień tygodnia.
W języku świeckim „obsesyjność" może kryć w sobie mnó-
stwo grzechów. Wyodrębniłem trzy rodzaje obsesji, które
częściowo zachodzą na siebie:
1. Skłonność do obsesji, tzn. kurczowe trzymanie się jedne-
go tematu i brak umiejętności myślenia o czymkolwiek
innym. Ludzie zwykle mają obsesję związaną z tematem,
który można przewidzieć.
2. Osobowość obsesyjna, tj. człowiek wewnętrznie spięty,
posiadający silny zwieracz odbytu.
3. Zaburzenie obsesyjno-kompulsywne. (Często czytamy
0 nim w czasopismach kobiecych). Jest to łatwe do zde-
finiowania zaburzenie umysłu, w którym ludzie doświad-
czają obsesji lub wewnętrznego przymusu, lub jednego
1 drugiego jednocześnie. Odsyłam do poniższych historii.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Peter został ogłupiony przez koleżanką z klasy, Annette.
Oboje mieli czternaście lat, nosili srebrny aparat na zębach
i uczyli się francuskiego. Chłopak nie mógł myśleć o niczym
innym oprócz jej warkoczy i dreszczu, który przeniknął go na
wskroś, gdy tydzień temu, na tyłach szkoły, wyznała mu: „Je
faime". Dostał na jej punkcie obsesji.
Temat numer jeden: Obsesyjna miłość. Dorośli, którzy
jej doznają, mają skłonność do popadania w trudne sytua-
cje, np. angażowania prywatnych detektywów.
127
ANALIZA PRZYPADKU
Annette wiedziała, jakim uczuciem darzył ją Peter. Do-
świadczała podobnych emocji. Kochała i podziwiała
w nim wszystko, nawet aparat na zębach. Miłość jest
ślepa. Pamiętaj, by podziękować za to Bogu. Jednak gdy
Annette oglądała się w lustrze, widziała tylko niezgrabną
pokrakę. Warkocze były okropne, a aparat założony na
zęby powodował, że uśmiechała się z zamkniętymi ustami.
Jej dziewczęce biodra uległy zaokrągleniu. W pismach
kobiecych zaczęła gorączkowo poszukiwać właściwej die-
ty, która pomogłaby jej zrzucić zbędne kilogramy, bez
zmniejszenia choćby o milimetr obwodu biustu (mniejsze-
go od przeciętnej). Unikała patrzenia w lustro, ponieważ
brzydziła się sobą. Przez trzy lata ojciec robił bezceremo-
nialne uwagi na temat jej wagi, co doprowadziło ją do
surowego przestrzegania obsesyjnej diety. Musiała nawet
być hospitalizowana z powodu anoreksji.
Temat numer dwa: Obsesyjne samoobwinianie się.
ANALIZA PRZYPADKU
Philip był sąsiadem państwa Jones. Kiedy kupili luksuso-
wy samochód, musiał zaciągnąć olbrzymi kredyt, by kupić
jeszcze lepszy. Gdy wybudowali basen, w jego ogródku
natychmiast pojawiły się buldożery. Wiedząc, że starszy
pan Jones wstąpił do prestiżowego klubu rotariańskiego,
Philip zrobił to samo. Dostał obsesji na punkcie dotrzyma-
nia kroku sąsiadom. Nie mógł znieść widoku żony, rozma-
wiającej przez płot z panem Jonesem. Czy miała z nim
romans? Z nikim innym tak nie rozmawiała...
Temat numer trzy: Obsesyjna zazdrość.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Kapitan Ahab stał na owiewanym podmuchami wiatru
pokładzie. Gdzie się schował ten przeklęty biały wieloryb?
128
Był gotów polować na niego choćby na siedmiu morzach.
Chciał go zabić i unurzać się w jego krwi. Albo umrzeć,
podejmując ten trud. I tak też się stało.
Temat numer cztery: Obsesyjne pragnienie zemsty.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Paul cierpiał na tak silną obsesją, że postanowił zostać
trapistą. Oznaczało to, że będzie musiał wieść żywot w sa-
motności, milczeniu i surowej regule. Posłuszny zasadom.
Nigdy nie będzie musiał rozmawiać z innym człowiekiem.
Jego życie zostanie oczyszczone od tych bzdurnych i niebez-
piecznych rzeczy, które nazywamy „intymnością" i „se-
ksem". Jednak przez wszystkie lata spędzone w zakonie, gdy
modlił się w swojej celi lub śpiewał nabożne pieśni w kapli-
cy, nie mógł się uwolnić od wspomnień. Wspominał, jak
mając osiemnaście lat uległ cielesnej pokusie z jasnowłosą
dziewczyną o mieniu Sarah. Pochodzili z jednego miasta,
byli w tej samej szkole, flirtowali, całowali się i dotykali.
Dostał na jej punkcie obsesji i marzył tylko o niej. Pewnego
dnia pojawiła się okazja. Jej piękno i hormony podziałały.
Paul skrył się przed tą namiętnością w klasztorze. Dalej
cierpiał jednak na obsesję z powodu tej jasnowłosej dziew-
czyny, a poczucie winy narastało z każdym dniem.
Temat numer pięć: Obsesyjne samoobwinianie się.
Niemożność przebaczenia samemu sobie.
ANALIZA PRZYPADKU
Andrew miał wyjątkowo mocne zwieracze. Nie cierpiał na
obsesję z powodu miłości, zazdrości, poczucia winy, itd.
Zachowywał się jednak w sposób obsesyjny. Dokładnie
tak jak opisałem. Był pozbawiony elastyczności, sztywny,
nieprzyjemny. Widział jedynie drzewa, pozostając ślepym
na cały las.
Andrew był listonoszem na małej wiejskiej poczcie. Nie
trzeba dodawać, że bardzo mu to odpowiadało. Rutyna,
129
wyznaczone miejsca na przesyłki, ściśle określone godziny
pracy, jasnobrązowe koperty, stałe wynagrodzenie, proce-
dury opisane w pocztowym podręczniku. Cóż za rozkosz!
Niestety, pewnego dnia jego poczta została zmoder-
nizowana. Znikło stare logo, a w jego miejscu pojawiła
się nowa, okropna tablica wymyślona przez specjalistów
od reklamy - tych facetów z długimi tłustymi włosami
i narkotykami pod nosem. Stare jasnobrązowe koperty
zostały zastawione nowymi o różnych barwach. Ohyda!
Ciepłe światła punktowe miały zastąpić fluorescencyjną
szklaną rurę. A kolor ścian! Jego szare sanktuarium,
przypominające pochmurne niebo, pomalowano jasnymi
pastelowymi kolorami. Ten widok obrażał jego oczy. Jego
piękny, oprawny w skórę podręcznik zasad i przepisów
pocztowych miała zastąpić jakaś... dyskietka kompute-
rowa!
W dniu, w którym nastały nowe zwyczaje, Andrew
przeszedł na emeryturę. Tych zmian było po prostu za
dużo. Wprowadzono ich zbyt wiele, na dodatek zbyt szyb-
ko. Jego raj przestał być rajem. Lata emerytury przeżył
samotnie (zawsze mieszkał sam) w małym wiejskim dom-
ku, z szarymi ścianami i fluorescencyjnym oświetleniem.
Dalej budził się o tej samej porze i spędzał dni samotnie,
w zapomnieniu. Gdy umarł, nikt z sąsiadów nigdy nie
dowiedział się o latach pełnych depresji, której doświad-
czył, uprawiając własny ogródek i żyjąc zgodnie ze starą
rutyną, otoczony nieskazitelnie szarymi ścianami. Gdyby
tylko nauczył się choć trochę zrelaksować. Gdyby udało
mu się dostrzec „duży obraz". Gdyby potrafił choć trochę
cieszyć się życiem, zamiast je organizować. Gdyby wie-
dział, jak rozluźnić zwieracze...
ANALIZA PRZYPADKU
Phillipa sądziła, że traci zmysły. W każdym razie wiedzia-
ła, że straciła kontrolę nad swoim umysłem. Miała nie-
przyjemną sytuacją w pracy. Ot, mała sprzeczka z przeło-
130
żoną. Potem zaczeja się bać i tracić poczucie bezpieczeń-
stwa. Nachodziły ją różne myśli.
Myśli? Jakie myśli? Powracające, natrętne, niechcia-
ne, wywołujące depresję. Przemoc, zniszczeń/f, morder-
stwo. Pojaw/a/y się w jej głowie z taką siłą, że nie mogła
złapać tchu. Ciągle widziała obraz syna spadającego ze
schodów. Prowadząc samochód, czuła pragnienie wjecha-
nia na przeciwny pas ruchu, wprost pod nadjeżdżające
pojazdy. Przechodziły ją dreszcze. Z całej sify zaciskała
palce na kierownicy, czekając, aż minie ją samochód
jadący z drugiej strony.
Kiedy te obsesje osłabły, pojawiła się faza spraw-
dzania.
Sprawdzania? Sprawdzania czego? Wszystkiego. Czy
drzwi są zamknięte, czy wychodząc z domu wyłączyła
wszystkie urządzenia elektryczne. Sprawdzała wszystko
w ściśle określonej kolejności. Później powtarzała ten
rytuał pięć razy. Do wyjścia z domu potrzebowała dwu-
dziestu pięciu minut. Później wracała i sprawdzała
wszystko kolejne dwa razy, by się upewnić. Jeśli tego nie
zrobiła, w jej głowie pojawiał się obraz spalonego do-
mu. Wtedy zaczynała się trząść. Bała się i pociła, do-
póki nie wróciła do domu, by sprawdzić wszystko jesz-
cze raz.
Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Nie jest to obse-
syjna miłość, zazdrość lub obsesyjne poczucie winy. Nie
muszą się też ujawniać u osoby cierpiącej na zaburzenia
osobowości. Obsesje to myśli; przymus wewnętrzny zali-
czany jest do sfery działań. Obsesyjne myśli dotyczą stale
powracających tematów, takich jak brud, choroba, zara-
żenie, przemoc, seks, bluźnierstwo. Zachowania wynikają-
ce z wewnętrznego przymusu stają się działaniami rutyno-
wymi, które muszą zostać wykonane, jeśli cierpiący ma
dożyć końca dnia. Sprawdzanie, liczenie, mycie, dotyka-
nie. Dziwne rzeczy, jednak całkiem zwyczajne. Często
interpretowane przez osobę cierpiącą na obsesję jako jakiś
rodzaj obłędu.
131
JAK WYTRZYMAĆ Z OSOBĄ CIERPIĄCĄ NA OBSESJĘ___________
Wszyscy mamy obsesję na jakimś punkcie. Mogą nią być
osiemnastowieczne zegary, krykiet lub historia Peru. Nic wiel-
kiego. Możemy nawet pielęgnować w sobie obsesyjną miłość,
zazdrość, winę, itd. W większości przypadków są to zwykle
rzeczy tworzące tkankę codziennego życia. Nie ma sensu się
nad nimi zatrzymywać. Nie musimy być przez nie opętani.
Z kolei zaburzenie obsesyjno-kompulsywne nie jest szaleń-
stwem, lecz może doprowadzić człowieka na krawędź obłędu.
Mam jednak dobrą wiadomość. Jeśli pragniesz się uwolnić
od problemu i poddać leczeniu, są skuteczne metody terapii,
dzięki którym można zapanować nad własnymi myślami i czy-
nami. Metodę tę określamy ogólnie jako podejście poznawczo-
behawioralne (tj. łączące myślenie i działanie). Niekiedy sku-
teczne są również lekarstwa. Jednym słowem, choroba ta nie
jest śmiertelna. W końcu, co masz do stracenia oprócz po-
plątanych myśli i dziwacznych zachowań.
Osoba cierpiąca na zaburzenia obsesyjne stanowi trudny
orzech do zgryzienia. Chorych należy nieprzerwanie zachęcać
i udzielać wsparcia, by mogli się wyciszyć. Powinni zrozu-
mieć, że świat się nie zawali, jeśli nie wykonają jakieś rutyno-
wej czynności. Jeśli to nie pomoże, powinni przyjąć posadę
wiejskiego listonosza i wieść swój upragniony żywot analny.
PARANOIK
Najpierw muszę sprostować kilka rzeczy. Omawiam tutaj
osobowość paranoidalną, nie zaś paranoidalną psychozę. Co
za różnica?
Pomyśl
Jesteś hippisem. Problem w tym, że powinieneś z tego wy-
rosnąć i wyjść poza lata siedemdziesiąte. Ty jednak utknąłeś
132
w tamtej epoce. Zwracasz się do każdego „człowieku", no-
sisz wschodnie kaftany i kolorowe chusty. Higiena osobista
nie jest twoją silną stroną. Znasz się za to na uprawie
warzywa. Jedynym sztandarowym hasłem hippisów, które
(niechętnie) porzuciłeś, jest „wolna miłość". Zostałeś do tego
zmuszony, ponieważ twoja partnerka wywołała wielką awan-
turę, gdy rok temu krążyłeś po okolicy. Podjąłeś wówczas
postanowienie, że monogamia, chociaż nudna, z pewnością
oszczędza wielu rodzinnych dramatów.
Wypaliłeś największego skręta, jakiego Bóg stworzył.
Dobry staruszek Bóg. Dał nam to wspaniałe zielsko. Ocze-
kujesz, że za chwilę odpłyniesz, osiągając stan wewnętrz-
nego upojenia. Zaraz, zaraz. Dzieje się coś złego. Stajesz się
drażliwy i masz drgawki. Wydaje ci się, że inne osoby
znajdujące się w pokoju śmieją się z ciebie. Pod ich kaftana-
mi dostrzegasz mundury detektywów tropiących narkoma-
nów. Samochody na ulicy poruszają się dziś bardzo wolno,
tak jakby miały się za chwilę zatrzymać, by siedzący w nich
funkcjonariusze mogli wykonać zdjęcie twojego domu.
Dzwoni telefon. Jesteś cały w nerwach. Pewnie to sygnał dla
zamaskowanych agentów. Za chwilę wyciągną broń i odzna-
ki. Nie, okazało się, że to ciotka Mabel. Chce zaprosić cię na
niedzielny obiad. Twoi przyjaciele zwijają kolejnego skręta.
Podejmujesz decyzję, że z tym skończysz, w przeciwnym
razie grozi ci szpital dla obłąkanych.
Rozumiesz? Przejściowa psychoza, wywołana przez nar-
kotyki. A teraz przyjrzyjmy się prawdziwej sytuacji.
ANALIZA PRZYPADKU__________________________________
Pewnego dnia Terry oszalał. A przynajmniej zaczął od-
chodzić od zmysłów. Cały proces przebiegał powoli,
w końcu jednak osiągnął punkt kulminacyjny. Terry kom-
pletnie zwariował.
Terry był sprzedawcą w dużym salonie sprzedaży tele-
wizorów i magnetowidów. Każdego dnia pojawiał się
w pracy ubrany w koszulę i krawat, porządnie uczesany,
133
wieczorem zaś wracał do domu z poczuciem dobrze speł-
nionego obowiązku. Pewnego dnia uznał, że jest śledzony.
Zawsze gdy szedł ulicą High Street, ktoś podążał za nim.
Codziennie ktoś inny. Kiedyś przystanął i obejrzał się za
siebie. Tamten stanął jak wryty, udając, że ogląda sklepo-
wą wystawę. Terry pomyślał, że to musi być on. Następ-
nego dnia śledziła go kobieta. Później, przez dwa kolejne
wieczory, podążało za nim dwóch mężczyzn. Zrozumiał, że
do śledzenia go oddelegowano cały zespół agentów. Od
tego czasu nie mógł myśleć o niczym innym.
Pewnego dnia, po powrocie do domu, odkrył, że oni
tam byli. Po prostu to wiedział. Pewnie otworzyli nad parą
zaklejone koperty. Przestawili też kilka sprzętów. Niczego
nie brakowało. Byli na to zbyt przebiegli. Włamali się
i przejrzeli jego rzeczy, starannie zacierając wszystkie
ślady.
Później pojawiły się dziwne trzaski w aparacie telefo-
nicznym i dźwięk odkładanej słuchawki zarejestrowany na
automatycznej sekretarce. Musieli założyć podsłuch. Znali
jego numer. Zdobyli go, chociaż załatwił sobie nowy
zastrzeżony numer. Musieli mieć wysoko postawionych
mocodawców. Czuł się okropnie dręczony. Dlaczego nie
zostawią go w spokoju?
Przyjaciele zauważyli, że dokonała się w nim jakaś
dziwna zmiana. Terry nie był zadowolony nawet w pubie,
w piątek wieczorem, ponieważ piwo miało „dziwny"
smak. Może ktoś dosypał mu trucizny? Przyjaciele pró-
bowali go przekonać, że nie ma żadnego logicznego
powodu, dla którego ktoś miałby pragnąć jego śmier-
ci. Jednak Terry'e go to nie przekonało. Wiedział, kto to
zrobił. To byli „oni". Nie rozumiał dlaczego, lecz wie-
dział, że jest prześladowany. Z jakiegoś powodu chcieli,
by nie żył.
Pewnego dnia wszystko stało się jasne. Terry wbiegł do
pomieszczeń administracyjnych firmy, oznajmiając, że
w jednym z magnetowidów na jego stoisku podłożono
bombę. Był tego pewny. Widział mężczyznę, który majstro-
134
wał przy urządzeniu, a teraz z jego wnętrza dochodziło
tykanie. Kierownictwo sklepu, nie chcąc narażać na
szwank dobrego imienia firmy, musiało sprawdzić tą wia-
domość. Poproszono więc klientów o opuszczenie sklepu
i wezwano specjalny oddział pirotechniczny. Terry i inni
pracownicy sklepu zostali przesłuchani. Użyto skompli-
kowanego robota do wyniesienia rzeczonego magnetowi-
du ze sklepu i umieszczenia go na wyznaczonym parkingu.
Terry obserwował wszystko z daleka, zatykając palcami
uszy.
Oczywiście, nie było żadnej bomby. W połowie całej
operacji Terry opowiedział policji „o nich". Wezwano
lekarza. Magnetowid wrócił na półkę, Terry zaś wylądo-
wał w szpitalu. Wiedział już teraz, że „oni" to policja,
lekarze i personel sklepu...
Paranoidalna psychoza. Rodzaj szaleństwa. Mnóstwo
złudzeń. Stałych, fałszywych myśli prześladowczych.
A teraz zajmijmy się paranoikiem. Typem osobowości. Za-
ufanie jest procesem dwufazowym. Pierwszą fazę nazywamy
przenikliwą, drugą stałą. W pierwszej fazie zaufania koncen-
trujemy się na naturalnych, nieświadomych odczuciach.
Gdzieś w głębi żołądka wiemy, że można (lub nie można)
zaufać komuś, kogo właśnie poznaliśmy. Sprzedawcy samo-
chodów starają się wzbudzić w nas takie zaufanie już od
pierwszej chwili spotkania. Lekarze i prawnicy próbują je
wywołać podczas pierwszej wizyty. Jednak prawdziwe za-
ufanie jest pewną stałą. Zaufanie buduje się przez lata,
w wyniku ciągłego potwierdzania, że jesteśmy godni zaufa-
nia. Dlatego nie powinieneś był zdradzić partnera ostatniego
lata. Do odbudowania zaufania potrzebny będzie teraz dłuż-
szy czas, w dodatku nie jest pewne, że w ogóle to się uda.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Tom miał trudności z zaufaniem innym. Był przekonany, że
ludzie są nieprzyjemni i wrogo do siebie nastawieni. Jeśli
135
powiedziałeś żartem coś prowokującego, przyjmował to za
największą obrazę. Jeśli spojrzałeś na niego życzliwie,
traktował to jako szyderstwo. Jeśli go pochwaliłeś, fałszy-
wie odczytywał to jako zniewagę.
Żaden z kolegów z pracy nie znał go bliżej. Tom był
skryty. Uważał, że jeśli ludzie wiedzą zbyt dużo na twój
temat, mogą to wykorzystać przeciwko tobie. Słynął też
z tego, że potrafił przez długi czas żywić urazę. Któregoś
dnia jeden z jego kolegów, John, dał do zrozumienia, że
Tom jest nadwrażliwy, kłótliwy i ma przykre usposobienie.
Powiedział mu nawet, że jest „jak wrzód na dupie". Tom
nigdy nie zapomniał mu tej zniewagi. W końcu Tom został
oddelegowany do innego oddziału. Jego nowi współpra-
cownicy szybko odkryli, że kołacze się w nim umęczona
dusza. Tom zawsze żył na krawędzi, zawsze w opresji,
przewrażliwiony, spięty i gotowy do obrony. A przede
wszystkim nieufny.
Żona Toma miała poważną nadwagę. Mieli dwójkę
otyłych dzieci, które dorosły i opuściły dom. Dopiero
wówczas stwierdziły, na szczęście dla siebie, że świat
wcale nie jest takim wrogim i nieprzyjaznym miejscem.
Być może ojciec się mylił. Może przez większość czasu
większość ludzi jest dobra...
Paranoiczne skłonności Toma wywierały również
wpływ na atmosferę panującą w domu. Mimo że jego żona
nie grzeszyła urodą, Tom był niezwykle drażliwy i miał jej
za złe, gdy odezwała się choćby słówkiem do obcego
mężczyzny. Często oskarżał ją o to, że go zdradza. Potra-
fiła go udobruchać na jakiś czas, lecz on dalej był o nią
zazdrosny. Jane przestała więc rozmawiać z innymi męż-
czyznami. Dla paranoicznego spokoju.
John miał świętą rację. Tom był „okropnym wrzodem na
dupie". Podobnie jak większość paranoicznych osobowości.
Z jakiegoś powodu ludzie ci są wiecznie oburzeni. Pod ich
gniewem kryje się jednak uczucie bardziej ponure, złowrogie
i patetyczne: paniczny strach.
136
JAK WYTRZYMAĆ Z PARANOIKIEM
Najpierw zajmiemy się paranoidalną psychozą. W tym przy-
padku odpowiedź jest prosta Wezwij ludzi w białych fartu-
chach, z kaftanami bezpieczeństwa i siatkami na motyle.
Pozwól, by paranoikiem zajęli się profesjonaliści, korzysta-
jąc w tym celu z silnych lekarstw. Nawet wówczas jednak
rokowania nie są jednoznacznie optymistyczne. Jeśli ktoś
otoczy się. rozwiniętym systemem paranoicznych złudzeń",
nawet najsilniejsze lekarstwa mu nie pomogą. Może zdołają
się jednak nauczyć żyć ze swoimi złudzeniami. Może będą
sobie radzić w życiu, mimo że zewsząd otaczają ich „oni".
Jeśli chodzi o ludzi posiadających osobowość paranoidal-
ną, przede wszystkim nie należy ich stresować. Postępuj
otwarcie, tak by nie wzbudzać najmniejszych podejrzeń, aby
nie mogli cię oskarżyć, że robisz coś za ich plecami. Nie
próbuj się z nimi zaprzyjaźnić, a przede wszystkich ich nie
poślubiaj. W przeciwnym razie skończysz, wyznając kult
jednostki.
Jeśli jesteś pracodawcą, dopilnuj, by nigdy nie zostali
działaczami związkowymi.
FANATYK
Fanatyk to skrzyżowanie człowieka cierpiącego na obse-
sję i paranoika. Fanatycy występują w każdym społeczeń-
stwie. Przede wszystkim charakteryzuje ich wielka żarli-
wość. Żyją tak, by osiągnąć wyznaczony cel. Niestety, rodzi
to szereg problemów. Fanatycy tracą stopniowo własną toż-
samość. Są przekonani, że znają odpowiedź na wszystkie
bolączki tego świata. Zawiera się ona w jednym systemie
religijnym lub politycznym. Fanatycy odsuwają się od rodzi-
ny i starych przyjaciół, i przebywają wyłącznie w towarzy-
stwie innych fanatyków, którzy mają identyczne cele.
Później zaczynają głosić swoje idee. Na wspólnych zebra-
137
niach często zabierają głos, by dowieść swojego zaangażo-
wania. Nadrzędny cel staje się centrum ich, skądinąd nudne-
go, życia. Wypełniają nim swoją wewnętrzną pustkę. Sami
są potwornie nudni.
ĆWICZENIE_________________________________________________
1. Wybierz sektę, zupełnie dowolną.
2. Następnie przyłącz się do niej*.
3. Poświęć jej swój czas, uwagę, miłość, pieniądze. Upewnij
się, że oddałeś ostatni grosz. Za kilka lat, kiedy oprzyto-
mniejesz i uwolnisz ze szponów wybranej sekty, stwier-
dzisz, że nie masz dosłownie nic, i mocno cię to zaboli.
4. Opowiedz wszystkim o swoim celu. Mów o nim bez
końca. Nie zwracaj uwagi, że inni odwracają się na twój
widok i zamykają ci drzwi przed nosem.
5. Wybierz teraz jeden z poniższych sposobów dokonania
swojego żywota dla dobra sprawy:
<* ukrzyżowanie,
•J* rzucenie się wraz z rodziną z murów fortecy,
<• zagłodzenie się na śmierć w więzieniu,
<• samobójcze detonowanie bomby,
<• dostanie się w pole ostrzału myśliwca,
<• spożycie zatrutej nalewki wiśniowej.
Zdecyduj się na coś naprawdę wyjątkowego. Twoje na-
zwisko przejdzie do historii.
6. Kiedy twoje ciało przestanie już funkcjonować i słyszysz
matkę płaczącą nad twoim grobem, pozwól sobie na
chwilę zadumy. Czy było warto?
* Oczywiście, nie bierz moich słów dosłownie. Czynię to jedynie dla
uzyskania większego efektu dramatycznego. Nie przychodź później do
mnie, jeśli oddasz cały swój majątek jakiemuś guru bez włosów, za to
z mnóstwem rolls-royce'ów.
138
Przepraszam, jeśli moje słowa zabrzmiały cynicznie. Uwa-
żam, że fanatycy są zmorą ludzkości. Osobiście kieruję się
zasadą, że jeśli sądzisz, iż cały świat jest w błędzie i tylko ty
masz rację, lepiej upewnij się, czy nie postradałeś zmysłów.
Czy fanatyzm może spowodować pozytywne zmiany? Cza-
sami pojawiają się korzyści. Takie jak demokracja lub chrze-
ścijafiska działalność charytatywna. Niektórzy fanatycy ini-
cjują wartościowe zmiany w społeczeństwie, lecz większość
z nich to zwyczajni szaleńcy. Wszystko, co robią, tak czy
inaczej prowadzi do rozlewu krwi.
W jaki sposób normalny człowiek staje się fanatykiem?
Proces ten przebiega w czterech etapach:
1. etap pustki, brak kierunku i refleksji,
2. etap nawrócenia,
3. etap ewangelizacji,
4. etap końcowy: śmierć, męczeństwo lub utrata wiary.
Większość ludzi przez całe życie pozostaje na etapie pierw-
szym. Wszyscy potrzebujemy wyraźnego kierunku w życiu.
Dowiesz się o tym więcej w części poświęconej zagubio-
nym. Człowiek znajdujący się na etapie pierwszym jest
frajerem wyjątkowo podatnym na nawrócenie. Wydarzeniu
temu często towarzyszy głośne „bum".
ANALIZA PRZYPADKU
Saul jechał drogą do Damaszku. Słyszał, że przebywają
tam wywołujący zamieszki ludzie, nazywam „chrześcija-
nami". Jechał, by się ich pozbyć. Nie, by ich przegonić,
lecz wyciąć ostrzem miecza. Życie w dawnej Syrii nie było
zbyt ekscytujące, ścięcie kilku głów zaś mogło rozjaśnić
ponure czwartkowe popołudnie.
Aż tu nagle rozległ się głośny huk! Saul został zatrzy-
many przez uderzenie pioruna. Niezwykłe zjawisko na
krystalicznie czystym, niebieskim niebie Syrii. W każdym
razie Saul ujrzał przed sobą światło błyskawicy.
139
Zanim zdołał podnieść się z ziemi i otrzepać szaty,!
wydarzyło się kilka rzeczy, które wytrąciły go z równowa* i
gi. Stał się niewidomy. Pierwsza litera jego imienia została •
zamieniona na P i od tej chwili został potajemnym wy-
znawcą Chrystusa. Później nadszedł czas wyjawienia
prawdy i odzyskania wzroku. W późniejszym życiu poświę-
cił się bez reszty chrześcijańskiej misji i pisaniu listów.
Doświadczenie nawrócenia przypomina porażenie piorunem.
Czasami ludzie doświadczają ekstatycznych religijnych sta-
nów, mają wizje, widzą krwawiące ikony i słońce tańczące
na niebie. Doznanie to można porównać do nagłego i dra-
matycznego porażenia miłością. Takiego, jakiego doświadcza
osobowość psychotyczna. Przepraszam, znów odzywa się
mój cynizm.
JAK WYTRZYMAĆ Z FANATYKIEM____________________________
Nie zamierzam rozpisywać się na temat tej przykrej osobo-
wości. Wszyscy znamy fanatyków. W większości przypad-
ków z wiekiem łagodnieją, ich żar stygnie. Najgorszymi
fanatykami są ci, którzy ciągle zmieniają swoje nadrzędne
cele. Spotykamy ich w świecie biznesu. Owi fanatyczni
menedżerowie stale ulegają nowym modom i ciągle zmienia-
ją styl zarządzania. Świat mody i rozrywki pełen jest włas-
nych fanatyków. Pozbawieni fanatycznego żaru, topią się
w nudzie. Sądzę jednak, że wypełnienie pustki fanatyzmem
jest lepsze od próbowania zapełnienia jej seksem lub narko-
tykami. Chyba że fanatyzm prowadzi do utraty zdrowia i łez
matek.
Rozdział 3
CO TO JEST TRUDNA SYTUACJA?
Wykonałeś kawał dobrej roboty. Przeczytałeś dwa pierwsze
rozdziały książki i przechodzisz do ostatniego. „Trudne sy-
tuacje". Poznałeś już paradygmaty i typy osobowości. Teraz
zastanawiasz się, czym jest trudna sytuacja.
Wszyscy spotykamy się w życiu z trudnymi sytuacjami,
natomiast niewielu z nas zostanie psychopatami, hipochon-
drykami lub aktorkami. W większości przypadków cechy
osobowości ujawniają się w późnym okresie dojrzewania
i pozostają z nami do końca życia.
Inaczej jest z trudnymi sytuacjami. Są to doświadczenia,
które spadają na nas przez cały czas, np. strata bliskich,
choroba umysłowa, życiowe problemy, kolejne etapy rozwo-
ju i bolesne przeżycia. Możemy je napotkać dziś lub jutro.
Pojawiają się i znikają. Najgorsze jest jednak to, że mogą
negatywnie wpłynąć na dalsze nasze życie.
Jeśli nie utożsamiłeś się z żadną z przedstawionych wyżej
osobowości (spójrzmy prawdzie w oczy: oszukujesz samego
siebie, jeżeli nie odnalazłeś się wśród nich), zapnij pasy
bezpieczeństwa. Z pewnością rozpoznasz własne doświad-
czenia, czytając o trudnych sytuacjach. Gwarantuję ci to.
Jeśli sądzisz, że przykrzy ludzie to inni, nie ty, odłóż tę
książkę i ukryj się w ochronnym kokonie. Wszyscy jesteśmy
przykrzy i wszyscy doświadczamy bólu na jakimś etapie
naszego życia. Dlatego weź się w garść i czytaj dalej. Przyj-
rzyjmy się życiowym niepowodzeniom.
141
DEPRESJA
Wyłóżmy karty na stół. Będzie to rozdział poświęcony depre-
sji. Przykra sprawa. Nie mów, że cię nie ostrzegłem.
Najpierw garść definicji. Kiedy mówię o depresji, myślę
o chorobie, nie zaś o nastroju, o smutku lub żalu. Sprawy te
omówiłem szerzej w rozdziale o ludziach pogrążonych
w żalu. W tym miejscu piszę o określonym zaburzeniu umy-
słowym z charakterystycznymi oznakami i symptomami,
które zostaną niebawem wymienione. Nie sądź, że dotyczy
to wyłącznie innych. Ostatnie badania wykazały, że około
dwudziestu procent ludzi doświadcza depresji klinicznej
w jakimś okresie swojego życia. Osobiście uważam, że dane
te są mocno zaniżone.
Możecie uznać, że jestem stronniczy. Jestem przecież
psychiatrą. Chirurdzy są przekonani, że cały świat jest pokry-
ty bliznami. Pediatrzy uważają, że wszyscy ludzie mają 120
centymetrów wzrostu; lekarze położnicy, że wszyscy są
w ciąży, psychiatrzy zaś, że cały świat pogrążony jest w de-
presji. Będę się jednak upierał przy swoim zdaniu. Depresja,
naprawdę poważna depresja, ukrywająca się pod maską
uśmiechów i normalnego wyglądu, jest bardzo rozpowszech-
niona. Wierzcie mi.
Pragnę również zauważyć, że wielu ludzi nie rozumie
znaczenia tego słowa. Sądzą, że określenie to oznacza na
przykład trudności materialne lub jakieś inne niepowodze-
nia. Szczęściarze. Pozwólcie, że pokażę wam dwie podsta-
wowe cechy depresji: smutek i anhedonia. Smutek jest,
zwyczajnie, smutkiem. Czujemy się zawiedzeni, przygnę-
bieni i zmierzamy donikąd. Jesteśmy płaczliwi (każdy do-
świadcza tego w jakimś okresie swojego życia, chociaż
tylko kobiety się do tego przyznają). A czym jest anhedo-
nia? Jest niezdolnością do odczuwania przyjemności. Do
radowania się światem. Do przeżywania dreszczyku emocji.
Hedonista to człowiek, który żyje wyłącznie dla przyjem-
ności; anhedonia to brak tej zdolności. Przyznanie się do
142
tego zwykle łatwiej przychodzi mężczyznom. Łzy nie na-
leżą do ich słownika, przyjemność tak.
Są jedynie dwie podstawowe cechy, smutek i niemożność
odczuwania przyjemności. Niżej znajdziesz ich całą listę.
ANALIZA PRZYPADKU__________________________________
Pewnego ranka Annę przebudziła się we łzach. Nie mogła
przestać płakać. Czuła się podle. Doświadczyła tego już
wcześniej. Wielokrotnie. W okresie studiów na uniwersyte-
cie przed uzyskaniem dyplomu. Następnie przed ślubem,
kiedy czuła, że nie powinna była wychodzić za tego
człowieka, lecz cały splot okoliczności spowodował, iż
była jak śnieżna kula, tocząca się z góry na dół (tym
dołem miał być dzień ślubu). Później, gdy urodziła córecz-
kę (typowa depresja poporodowa doświadczana przez
dziesięć procent kobiet). Przerażająca statystyka. I teraz,
po raz czwarty, we wrażliwym wieku dwudziestu dziewię-
ciu lat. Zastanawiała się nad opuszczeniem swojego przy-
krego męża. Myślała o czarnych perspektywach matek
samotnie wychowujących dziecko, sprawie rozwodowej
w sądzie, samotności i kłopotach finansowych.
Była całkiem wytrącona z równowagi. Zrezygnowała
z pracy, położyła się do łóżka i opuściła rolety, pragnąc
na zawsze odgrodzić się od świata. Żyła w okropnym
stanie, pełnym niepokoju i lęku. Nie mogła spać. Czasami
nie potrafiła nawet zebrać myśli. Miała przyćmiony umysł.
Pojawiły się problemy z koncentracją, podejmowaniem
decyzji, zapamiętywaniem.
Najbardziej nienawidziła poranków. Budziła się wcześ-
nie i nie mogła już zasnąć. Leżała więc w łóżku, obok
chrapiącego męża, i marzyła o śmierci. Kiedy wyprawiała
męża do pracy i córkę do przedszkola, wracała do łóżka.
Budziła się w porze, kiedy trzeba było odebrać córkę
z przedszkola, i próbowała stwarzać pozory przed mężem,
że zrobiła coś w ciągu tego dnia. Nie chciała, by znów na
nią krzyczał. Zawsze jednak to robił, ponieważ emocje są
143
zaraźliwe. Jeśli przebywamy obok smutnych, zagniewa-]
nych i nerwowych ludzi, trudno nie czuć się smutnym,}
zagniewanym i zdenerwowanym.
Depresja stanowi jedno z trzech głównych zagrożeń dla
małżeństwa. Dwa pozostałe to alkohol i niewierność.
W końcu mąż rozszyfrował ją i zabrał do psychiatry.
Przechodził to już wcześniej. Dwa razy zawoził ją do
kliniki. Dużo łez, emocjonalnego wsparcia i, oczywiście,
silnych, antydepresyjnych leków. Potem trzy tygodnie
oczekiwania i niewielka poprawa nastroju małżonki. W tej
historii nie było zakończenia jak w bajce, lecz powolne
wychodzenie z mroku na światło.
Annę znała rutynę. Zwykle okazywała się skuteczna.
Pewnego dnia odkryła, że widzi piękno jesiennego dnia.
Innym razem John, pacjent przebywający w klinice, po raz
pierwszy usłyszał jej śmiech. Tym razem odkryła coś zabaw-
nego. Przyjemność. Zbliżała się do granicy swojej pustyni.
Psychiatra pokazał Annę jej drzewo genealogiczne. Jej
ciotka przez wiele lat przebywała w klinice psychiatrycz-
nej i była poddawana elektrowstrząsom, matka przez dłuż-
szy czas brała leki antydepresyjne. Lekarz wskazał w ten
sposób na genetyczne uwarunkowania jej stanu zdrowia.
Gen przenoszony z pokolenia na pokolenie dotarł w końcu
do Annę.
Dopiero gdy poczuła się lepiej, zrozumiała, ile zawdzię-
cza swojemu mężowi. Pewnego jesiennego dnia zabrał ją
do domu, by mogli zacząć wszystko na nowo. Nie był to
rycerz w srebrzystej zbroi, lecz mężczyzna, który szybko
się denerwował i chrapał. Kochał ją jednak i ona również,
wracając do zdrowia, odwzajemniała jego miłość. Jeszcze
jeden nowy początek.
ANALIZA PRZYPADKU
John był w klinice razem z Annę. Jego stan zdrowia uległ
poprawie jeszcze przed jej przybyciem do szpitala. Prze-
chodził depresję, depresję psychotyczną. W jego głowie
144
kłębiło się mnóstwo okropnych urojeń. Wyobrażał sobie,
że w jego jelitach rozmnożyły się robaki, a serce przestało
bić. Mówił ludziom, że nie ma nóg, chociaż chodził na
nich (aczkolwiek powoli). Pewnego dnia zadzwonił do
siostry, powtarzając w kółko, że nie żyje. Tak jak maniacy
uważają, że są bogaci, sławni i potężni, pacjenci cierpiący
na depresję psychotyczną wierzą, że są przeklęci, chorzy
i przegrani. Niekiedy nawet umierają. Jego siostra na-
tychmiast zadzwoniła do psychiatry i John w szybkim cza-
sie znalazł się w klinice.
Zgromadzenie dokumentów niezbędnych do rozpoczę-
cia kuracji Johna wywołało niemałe zamieszanie. Jego
stan wykluczał wzięcie na siebie finansowego zobowiąza-
nia. Jego depresja była tak poważna, że nie mógł wyrazić
zgody na zaproponowany przez lekarzy sposób leczenia.
Musiało dojść do spotkania psychiatrów i prawników, by
ustalić, jak należy postąpić. Następnego dnia przeniesio-
no go do pokoju, w którym unosił się zapach świeżo wy-
maglowanej pościeli. Zaaplikowano mu ogólne znieczu-
lenie. Był lekko rozkojarzony i zagubiony, gdy po chwili
się obudził. Przy pomocy komputerowego urządzenia psy-
chiatra wywołał trwający dwie sekundy wstrząs w jego
prawej półkuli. Ciało Johna lekko zadrżało, ponieważ
doświadczył kontrolowanej, wywołanej bodźcem elektrycz-
nym, epileptycznej konwulsji. Brzmi to nieco upiornie,
prawda? Przypomina scenę z filmu „Lot nad kukułczym
gniazdem". Zabieg okazał się jednak niezwykle skutecz-
ny. John nie poruszał się już w ślimaczym tempie w kie-
runku granicy depresji, lecz został tam wepchnięty za
pomocą impulsu elektrycznego. Elektrowstrząsy zasto-
sowano osiem razy. John zaczął powoli opuszczać swoją
jaskinię melancholii. Urojenia stopniowo zanikały. Usły-
szał śmiech Annę i to sprawiło, że sam się uśmiechnął. Za-
świtała nadzieja.
Psychotyczna depresja. Piekło na ziemi. Nie ma czasu
na myślenie. Należy niezwłocznie skorzystać z kontrower-
syjnego sposobu leczenia, zwanego elektrowstrząsami. Je-
145
śli nie miałeś z tym osobiście do czynienia, możesz sądzić,
że zabieg ten jest oparty na magii, nie zaś na naukowym
leczeniu. Gdy dowiesz się jednak, na czym polega i jakie
może przynieść efekty, sam ustawisz się. w kolejce, jeśli
zapadniesz na uporczywą lub psychotyczną depresję. Nikt
nie wie do końca, jaki jest jej mechanizm. Wiadomo
jednak, że działa. Zwyczajnie, działa.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Michael przebywał w tej samej klinice co Annę i John.
Lekarstwa antydepresyjne nie uwolniły go jednak od cho-
roby. Próbowano trzech różnych środków, lecz żaden nie
skutkował. Pewnego dnia wyszedł z kliniki, miał już tego
wszystkiego po prostu dość.
W pobliżu kliniki był most, po którym sześcioma pasa-
mi ruchu jechały samochody. Mijający go kierowcy zasta-
nawiali się, dokąd idzie ten zgarbiony mężczyzna wąskim
chodnikiem dla pieszych. Zanim skoczył, zatrzymał się na
chwilę. Sądził, że ujrzy przed oczami całe swoje życie,
lecz tak się nie stało. Tylko jedno krótkie wspomnienie
z czasów, gdy był małym chłopcem i skakał z trampoliny
na miejskim basenie. Bardzo się wtedy bał. Teraz rów-
nież. Podniósł ręce w górę, podobnie jak kiedyś, gdy
szykował się do skoku, pragnąc wywrzeć wrażenie na
kolegach. Skoczył w niebyt. Po chwili uderzył o ziemie..
Przez ułamek sekundy czuł przeszywający silny ból. Nie
żył.
Tak właśnie postępują mężczyźni. Ukrywają emocjonal-
ny ból. „Zamaskowana" depresja. „Uśmiechnięta" depre-
sja. Zdziwienie malujące się na twarzach ludzi, którzy
widzą płaczące go mężczyznę. I jeszcze większe zdziwienie,
gdy umiera.
Rodzina Michaela była zszokowana. Myśleli o wytocze-
niu procesu psychiatrze, a nawet klinice. Później ich
gniew przerodził się w poczucie winy i samooskarżenie.
Musieli poradzić sobie z długim okresem żalu. Ludzie,
146
którzy popełniają samobójstwo, są tak udręczeni, że nie
biorą pod uwagę cierpień, jakie po sobie zostawiają. Po
prostu chcą zakończyć swoje męczarnie. Są gotowi zrobić
wszystko.
PYTANIA NA TEMAT DEPRESJI____________________________
Takie są oblicza depresji. To straszna, okrutna choroba.
Zwróć uwagę na ostatni wyraz: choroba. Taka jest depresja,
o której piszę. W twoim mózgu zachodzą niewłaściwe pro-
cesy biochemiczne. Dlatego niektóre, chociaż nie wszystkie,
depresje leczy się środkami farmakologicznymi. W jaki spo-
sób można stwierdzić, jaka depresja wymaga przyjmowania
leków, a jaka nie? Trzeba pójść do lekarza i zapytać. Jeśli
zastanawiasz się, czy powinieneś się leczyć, odpowiedz sobie
na następujące pytania:
1. Czy zwykle jesteś smutny, czujesz się podle i masz ochotę
płakać?
2. Czy trudno ci cieszyć się z różnych rzeczy lub czerpać
z nich radość?
3. Czy masz problemy z nakłonieniem samego siebie do
działania lub wywołaniem w sobie entuzjazmu?
4. Czy pragniesz wycofać się z życia towarzyskiego, ponie-
waż trudno ci rozmawiać z ludźmi?
5. Czy w twoim życiu dominuje uczucie niepokoju, lęku
i strachu?
6. Czy masz problemy z myśleniem, koncentracją, skupie-
niem uwagi, podejmowaniem decyzji i pamięcią?
7. Czy jesteś negatywny, rozczarowany, krytyczny lub zde-
sperowany? Czy często obwiniasz samego siebie, masz
nadmierne poczucie winy lub niepowodzenia?
8. Czy masz problemy ze snem? Czy śpisz mniej, czy więcej
niż zwykle? Czy budzisz się za wcześnie lub masz
kłopoty z zasypianiem?
9. Czy masz apetyt? Czy jesz więcej (na pocieszenie), czy
mniej niż zwykle?
147
10. Czy jest stały moment w ciągu dnia, kiedy czujesz się
źle? (Jeśli tak, zwykle jest to ranek. Osoby cierpiące na
depresję ożywają wieczorem, lecz następnego ranka
ponownie budzą się w złym stanie).
11. Czy chcesz umrzeć?
Jeśli na większość pytań odpowiedziałeś twierdząco, udaj się
do miejscowego znachora. Nie chcąc się narazić na krytycz-
ne listy od kolegów psychiatrów, podkreślam, że jest to
przypadek depresji klinicznej i najlepszej pomocy może nam
udzielić lekarz specjalista. Nie oznacza to, że potrzebujesz
jedynie recepty na lek, który rozwiąże wszystkie twoje
problemy. Nie każdy pacjent cierpiący na depresję powinien
też stawać w kolejce po elektrowstrząsy. Sprawa nie jest taka
prosta. Każdy przypadek depresji wymaga oddzielnej, szcze-
gółowej analizy i emocjonalnego wsparcia w trakcie le-
czenia.
Wszystkie lekarstwa antydepresyjne mają pułapki.
Pamiętaj, że:
<» Większość z nich wywołuje skutki uboczne. Jedynym
sposobem sprawdzenia, czy pacjent będzie je odczu-
wał, jest przyjęcie lekarstwa na próbę i obserwowanie,
co się będzie działo. Jeśli pacjent źle znosi skutki
uboczne, odpowiedź jest prosta: należy spróbować
czegoś innego.
<» Wszystkie lekarstwa antydepresyjne mają podobną sku-
teczność. W trzydziestu procentach zawodzą. Nawet
najlepszy, najnowszy i najwspanialszy prozac w trzy-
dziestu procentach okazuje się nieskuteczny. Oznacza
to, że czasami będziesz musiał wypróbować dwa lub
trzy leki antydepresyjne, zanim znajdziesz ten, który
będzie dla ciebie odpowiedni.
<• Zanim lek zacznie działać, musi upłynąć okres od
dwóch do sześciu tygodni. Dlatego nazywamy naszych
klientów „pacjentami"...
148
<• Z lekami antydepresyjnymi wiążą się trzy problemy:
po pierwsze, nie działają (w trzydziestu procentach);
po drugie, mają działanie częściowe (powodują jednak
znaczny spadek poziomu depresji); po trzecie, ich efekt
jest chwilowy, po pewnym czasie przestają przynosić
efekty (mimo regularnego brania pigułek pacjent za-
czyna ponownie cierpieć na silne depresje).
«{* Jeśli dobrze działają, dają wspaniałe wyniki. Obserwo-
wanie pacjenta powracającego do zdrowia z głębokiej
depresji jest jednym z najbardziej satysfakcjonujących
doświadczeń w praktyce medycznej.
Pytanie: Co jest przyczyną depresji?
Odpowiedź: Istnieją dwie podstawowe grupy czynników.
Dzielę je na czynniki biologiczne (czyli nasze paskudne
geny, które przekazali ci rodzice, i to, że codziennie wypijasz
butelkę szkockiej) i czynniki psychologiczne.
ĆWICZENIE_________________________________________________
1. Udaj się do najbliższej księgami.
2. Poproś o moją pierwszą książkę zatytułowaną Myśl jak
psychiatra (przestań rechotać!)...
3. Jeśli okaże się, że jej nie mają, zrób karczemną scenę.
Walnij pięścią w stół. Wstrzymaj oddech i zrób się siny
ze złości. Następnie każ ją sobie sprowadzić.
4. Znajdź część poświęconą psychologicznym czynnikom
powodującym depresje.
5. Dziękuję. Mam dużo dzieci i honoraria autorskie z pew-
nością się przydadzą...
Dla tych, którzy nie dadzą się namówić na zakup mojej
pierwszej książki, podam tutaj krótki spis czynników psy-
chologicznych powodujących depresje. Większość osób cier-
piących na depresje znajduje się w sytuacji bez wyjścia.
Proste, prawda? Aby nie komplikować sprawy, dodam, że
istnieją trzy drogi prowadzące do depresji:
149
<• niemożliwy do zniesienia stres,
<« niemożliwa do zaspokojenia potrzeba,
<* niemożliwa do zrekompensowania strata.
Chcesz się dowiedzieć czegoś więcej? Biegnij szybko do
księgami i kup książkę...
JAK WYTRZYMAĆ Z LUDŹMI CIERPIĄCYMI NA DEPRESJĘ_______
Zaprowadź ich do lekarza. Być może rozmowa okaże się
skuteczna. Pozwól jednak, by zadecydował o tym lekarz.
Czasami potrzebna jest konsultacja psychiatryczna. Pamiętaj
jednak, że jest to zadanie lekarza.
Nie wolno lekceważyć wsparcia, jakiego można udzielić
cierpiącej osobie (lub krzywdy, jaką można jej wyrządzić).
Należy:
•t» Wysłuchać ją cierpliwie.
* Wziąć cierpiącego za rękę i zaprowadzić do lekarza.
Trzeba się też upewnić, że otrzymał fachową pomoc.
Ludzie doświadczający depresji nie są w stanie podej-
mować decyzji, nie potrafią się też umówić na wizytę
u lekarza, nawet jeśli stoją przed drzwiami recepcji.
Wasza pomoc jest jak najbardziej wskazana.
Rzeczy, których nie należy robić:
<• Nie próbuj stawiać diagnozy i leczyć chorego tylko
dlatego, że przeczytałeś kilka „poradników" (takich jak
ten) i lubisz pomagać innym.
<• Jeśli nigdy nie cierpiałeś na depresję, nie zakładaj, że
rozumiesz, co przeżywa chora osoba. Przyjaciele i ro-
dzina chorego często doświadczają frustracji, ponieważ
nie są w stanie pomóc cierpiącej osobie i uczuciem
tym obarczają nieszczęśnika. Mówią mu: „Weź się
w garść", „Przestań użalać się nad sobą". Słysząc to,
osoba w depresji cierpi jeszcze bardziej.
150
Ostatnia mysi. Dedykuję ten fragment książki psychiatrze,
który pierwszy uczył mnie psychoterapii. Był to naprawdę miły
facet Pewnego dnia sam popadł w depresję i wyskoczył z wy-
sokiego budynku. Nazajutrz rano zobaczyłem w gazecie zdję-
cie jego zmasakrowanych szczątków. Depresja jest okropną,
brutalną chorobą i nikt z nas nie jest na nią uodporniony.
POGRĄŻENI W SMUTKU
Umieściłem tę część po fragmencie poświęconym depresji,
ponieważ wydaje się to logiczne. Depresja i smutek idą ze
sobą w parze, lecz nie są tym samym. Żal koncentruje się na
tym, co zostało utracone. Pogrążamy się w smutku z powodu
utraconej osoby lub rzeczy. Jest to zrozumiała, nieunikniona
część życia i zwykle po kilku miesiącach ustępuje. Z drugiej
strony, depresja jest duszącym doznaniem, szybko się roz-
przestrzenia i paraliżuje. Smutek jest procesem, który ma
swój początek, środek i koniec. Depresja jest pustynią bez
granic. Smutek - elementem zdrowia człowieka. Depresja
jest chorobą. Smutek jest schorzeniem serca, depresja -
chorobą duszy. Czy rozumiesz różnicę?
STRATA______________________________________________
Kiedy przyjrzysz się uważnie ludzkiemu życiu, odkryjesz, że
często gubimy rzeczy. Nie chodzi o kluczyki do samochodu
czy dzieci zawieruszone w supermarkecie, lecz o rzeczy
naprawdę ważne, np. naszą młodość. Parafrazując utwór
Elizabeth Barrett Browning, opiszę, co tracę bezpowrotnie...
1. Tracę cudowne ciepło obejmującego mnie łona, brutalnie
wrzucona do zimnego świata, i zaczynam oddychać, gdy
człowiek w masce na twarzy daje mi klapsa w pośladek.
2. Tracę pozycję jedynego dziecka w rodzinie, gdy na świat
przychodzi mój brat/siostra.
151
3. Tracę młodość z jej zwinnością, sprawnością i świeżo-
ścią.
4. Tracę naiwność i prostoduszność, gdy dojrzewam i wi-
dzę nieszczęścia tego świata - głód, wojnę i brukselkę.
5. Tracę swoją cnotę. Chociaż była mi ciężarem, mogę ją
stracić tylko raz i już nigdy tego nie cofnę.
6. Tracę kochanków. Za każdy funt przyjemności płynącej
z zakochania się płacę funtem bólu, gdy miłość się
kończy.
7. Tracę niezależność, kiedy decyduję się zaangażować
w nowy związek. Nie ma znaczenia data ślubu i chwila,
w której zaczynam nowe życie. Po wielu latach zawsze
powraca w nocnej ciszy, po burzliwej awanturze. Przy-
pominam sobie wtedy innych, którzy mnie kochali, gdy
byłam młodsza.
8. Tracę kontrolę nad dziećmi, które dorastają i każą mi się
odczepić.
9. Tracę dzieci, które kilka lat później opuszczają rodzinny
dom i rozpoczynają dorosłe życie na własną rękę. Dom,
który kiedyś był pełen ludzi i hałasu, teraz jest pusty
i panuje w nim przeraźliwa cisza.
10. Tracę władzę, gdy młodzi Turcy wspinają się wyżej na
drabinie kariery zawodowej.
11. Powoli bezpowrotnie tracę wszystkich ludzi z mojego
otoczenia. Przyjaciel umiera na raka, inny ginie w wy-
padku samochodowym. Później umierają moi rodzice,
jedno po drugim, nim zdążę się obejrzeć. Muszę się
skoncentrować na ratowaniu mojego małżeństwa, ponie-
waż mąż ma inne zainteresowania i oddala się ode mnie.
12. Tracę wiarę w swoją seksualność. Wkraczam w okres
menopauzy lub staję się impotentem.
13. Tracę zdrowie.
14. Tracę życie.
Wymieniłem czternaście punktów, lecz można dodać nowe.
Dodajcie stratę współmałżonka, który pakuje rzeczy i odcho-
dzi od nas któregoś dnia. Dodajcie śmierć dziecka, które
152
rodzi się i nie oddycha (zjawisko sprzeczne z naturalnym
porządkiem rzeczy: to dzieci mają grzebać swoich rodzi-
ców). Dodajcie redukcję etatów w pracy, bankructwo firmy
i pożar domu, który pochłonął album z rodzinnymi zdję-
ciami.
Gdyby ktoś nas uprzedził, nigdy nie przyszlibyśmy na świat
Wszyscy wielokrotnie pogrążamy się w smutku. Opo-
wiem wam historię owdowiałej żony Michaela. Stratą, o któ-
rej mowa, jest oczywiście śmierć. Jednak sam proces ma
podobny przebieg bez względu na to, czy chodzi o utratę
pracy, oka, pozycji społecznej lub nienarodzonego dziecka.
ANALIZA PRZYPADKU__________________________________
Sara, żona Michaela, wybierała się właśnie do kliniki, by
odwiedzić mażą, gdy zadzwonił telefon. Dzwonił psy-
chiatra Michaela. Miał do przekazania złą wiadomość.
Michael wyszedł ze szpitala, udał się na najbliższy most
i skoczył do wody. Zginął na miejscu. Przez ułamek sekun-
dy Sara pomyślała, że to jakiś okrutny żart. Przez ułamek
sekundy. Później zrozumiała, że to prawda. Bała się tego.
W stanie depresji Michael miał złudzenie, że pływa w mo-
rzu rojącym się od rekinów, i zastanawiał się, kiedy zasko-
czy go śmierć.
Przeczucie straty było jak złowrogi duch, czający się na
nią za rogiem. Przez chwilą była oszołomiona. Psychiatra
mówił coś do niej, mamrotał słowa współczucia, zadawał
pytania. Udało jej się wypowiedzieć sylabę lub dwie.
W rzeczywistości jednak przestała myśleć. Szok, w jakim
się znalazła, trwał długie godziny, a nawet dni. Nawet gdy
jutro rano obudzi się (po zażyciu środków nasennych),
będzie odrętwiała, żywiąc nadzieję, że był to tylko zły sen.
Psychiatra zapytał: „Czy może ktoś przywieźć panią do
kliniki? Poczekam na panią".
Machinalnie wykonała kilka telefonów do znajomych,
których wiadomość o śmierci Michaela również zaskoczy-
ła. Później zawieziono ją do tego smutnego, sterylnego
153
Później nadchodzi etap środkowy. Trzeba w nim
dużo pracy:
«!« Ogarniają nas na przemian fale gniewu i smutku, ]
ne do tych, których doświadczyła Sara. Problem w i
że nie ma nikogo, na kogo moglibyśmy się gniev
Chyba że na lekarzy, lecz do tego zdążyliśmy już
przyzwyczaić. Dlatego jesteśmy skłonni tyle zapłacić zt|
ubezpieczenie od skutków niewłaściwego leczenia. N«
kogo jeszcze możemy się gniewać? Na Boga? Los?|
Przyrodę? Przeznaczenie? Na samych siebie za to, te!
kogoś zawiedliśmy i nie potrafiliśmy mu pomóc? Na'
wszystko jednocześnie. Jak widać na wykresie, „fale
emocji" początkowo burzą się, by w końcu opaść.
<• Doświadczamy poczucia samotności. Jesteśmy udrę-
czeni i cierpimy bardziej niż w innych sytuacjach.
*J* Musimy zrobić duży wysiłek, by umieścić stratę we
właściwej perspektywie. Dlaczego właśnie ja? Dlacze-
go moja rodzina? Dlaczego?
•t* Często pojawia się też świadomość porażki, uczucie
winy lub wstydu. Jeśli człowiek nie może na kogoś
zrzucić winy, wtedy obwinia samego siebie. Wykorzy-
stywane dzieci są przekonane, że musiały zrobić coś,
czym zasłużyły sobie na swój los.
Potem nadchodzi koniec. Pozorny koniec. Na wykresie widać,
że linia nigdy nie powraca do poziomu w punkcie wyjścia. Jeśli
stracimy kogoś naprawdę bliskiego, na przykład dziecko,
współmałżonka lub ojczyznę, smutek nigdy nie przemija.
Należy pamiętać, że smutek cechuje się dwiema właści-
wościami:
1. Ulega uogólnieniu. Oznacza to, że jeśli stracimy więcej
bliskich osób lub drogich nam rzeczy, wszystkie straty
zleją się w jedną.
2. Gromadzi się. Każda kolejna strata nakłada się i potęguje
smutek wywołany poprzednią stratą.
156
Pomyśl
Twój ojciec umiera. Powoli, lecz nieuchronnie. Cierpi na
raka. Choroba znajduje się w stadium zaawansowanym. Oj-
ciec stale przyjmuje morfinę. Pragniesz, by umarł i przestał
cierpieć. Jednocześnie chciałbyś, aby żył wiecznie. Pewnego
dnia twoja kotka wpada pod koła ciężarówki. Zbierając
z asfaltu to, co pozostało po ukochanej Kitty, wracasz my-
ślami do udręczonego starego ojca. Kitty będziesz opłakiwać
dopiero po jakimś czasie, w nieokreślonej przyszłości. Obec-
nie ledwie potrafisz znieść smutek z powodu choroby ojca.
Kitty przypomina ci o ojcu. Smutek uogólnia się.
A teraz pomyśl
Twój ojciec zmarł tydzień temu. Nie będzie musiał przyjmo-
wać więcej morfiny. Nie będzie jednak również niedzielnych
obiadów ani czeków poręczających, gdy przekroczysz limit
karty kredytowej. Na pogrzebie odczuwasz zakłopotanie.
Wraz ze smutkiem z powodu śmierci ojca pojawia się smu-
tek dawno zapomniany. Przypominasz sobie obraz młodsze-
go brata, który zmarł w swoim łóżeczku, gdy miałeś zaled-
wie osiem lat. Wtedy nie znałeś jeszcze tego uczucia, teraz
już nie jest ci ono obce. Smutek gromadzi się w tobie.
Jak długo powinien trwać smutek? Zwykle od trzech do
ośmiu miesięcy. Żal, który utrzymuje się dłużej niż rok, ma
charakter patologiczny. A to oznacza, że smutek przekształca
się w depresję. Przestaje być nastrojem, a staje się chorobą.
Te dwa stany zachodzą na siebie.
JAK WYTRZYMAĆ Z CZŁOWIEKIEM POGRĄŻONYM W SMUTKU
Jeśli bliska osoba cierpi z powodu smutku, powinieneś dać
jej do zrozumienia, że jesteś przy niej, że ją rozumiesz
i jesteś gotów jej pomóc. Czasami nie można zrobić nic
więcej. Jeśli wsłuchasz się w to, co ludzie mówią rodzinie
zgromadzonej nad grobem zmarłego, zrozumiesz, że niektó-
157
rży z nich popełniają nietakt, mówiąc na przykład: „To j
dobrze, że nie cierpiał długo i odszedł tak szybko". Takie•
słowa na pewno nie pocieszą wdowy, która została sama na
świecie. Dlatego rozwiń z papieru wiązankę kwiatów i bądź
przy nich obecny, gotów udzielić im pociechy.
Pamiętajcie, że smutek jest procesem. Nie można go
przyspieszyć. Nie próbuj przekonywać, że „kiedyś wszystko
będzie tak dobrze jak dawniej". Na siłę nie da się wszyst-
kiego naprawić.
I jeszcze jedna uwaga. Najtrudniejszym okresem w życiu
osoby pogrążonej w smutku nie jest tydzień po stracie ukocha-
nej osoby, w którym odbywa się pogrzeb. Przybywa wówczas
wiele osób i wdowa otrzymuje wsparcie ze wszystkich stron.
Najgorzej jest dwa lub trzy miesiące później, gdy na grobie
wyrośnie już trawa i wszyscy pocieszyciele odejdą. Wówczas
można jej najlepiej wyrazić swoje współczucie.
Dość już tego pisania o smutku. Skończmy z tym ponu-
rym nastrojem. Zajmijmy się teraz czymś weselszym, na
przykład alkoholem.
ALKOHOLIZM
Znów jesteś na przyjęciu koktajlowym. Szaleństwa, alkohol,
ludzie silący się na błyskotliwe rozmowy. Miło gawędzisz
z przystojnym facetem, który przyciągnął twoją uwagę. Gdy
wybucha spór na tematy polityczne, do głosu dochodzą
hormony. Ktoś nazywa czyjąś żonę „grubym babskiem"
i ciekawa dyskusja przekształca się w nieprzyjemną scenę
z udziałem podchmielonych ludzi z czerwonymi twarzami
i zaciśniętymi pięściami.
Alkohol. Powszechnie znany specyfik, który może uczy-
nić nasze życie szczęśliwym lub smutnym. Wypijany w od-
powiednich ilościach sprawia przyjemność, lecz w nadmia-
rze staje się źródłem przemocy, zastraszenia i onieśmielenia
dzieci oraz przyczyną krwi na kierownicy samochodu. A tak-
158
że poczucia wykorzystania, doświadczanego przez młode
kobiety, które budzą się obok nieznajomych, brudnych i nie-
ogolonych mężczyzn.
ANALIZA PRZYPADKU__________________________________
Simon lubił wypić kropelką wina. W istocie lubił, by było
wiele. Wystarczająco wiele, by napełnić kilka kielisz-
ków przed obiadem, podczas obiadu i po obiedzie. Każde-
go dnia w tygodniu. Koledzy nazywali go „winnym sno-
bem", on jednak preferował określenie „znawca win".
Często opowiadał o różnych rodzajach win, używając
śmiesznych określeń. Nazywał je „prostackimi", „nonsza-
lanckimi", „w dobrym guście", „szarmanckimi", jakby
mówił o ludziach. Połowa jego znajomych uważała, że
Simon świetnie zna się na trunkach, druga, że jest zwykłym
pretensjonalnym świrem. Simon słuchał tylko pierwszej
połowy.
Nie zdawali sobie sprawy, że Simon jest alkoholikiem.
Opowiadanie o winach było tylko zasłoną dymną. Simon
potrafił wypić co wieczór kilka butelek. Był ostrożny.
Nigdy nie pił przed piątą wieczorem, unikał też mocnych
alkoholi i piwa (jakież to prostackie!). Nikt nie widział też,
by chwiał się na nogach lub nieskładnie mamrotał. Simon
czuł się dumny, że pije i panuje nad sobą. Jego organizm
wyjątkowo szybko przyswajał wino, ponieważ od wielu lat
wypijał olbrzymie ilości tego szlachetnego trunku. Zawsze
panował nad sytuacją, choć najczęściej znajdował się na
lekkim rauszu.
ANALIZA PRZYPADKU__________________________________
Steve lubił wypić sobie od czasu do czasu małe piwo.
W rzeczywistości lubił je pić kuflami. Bóg w swojej nie-
zgłębionej mądrości dał Hindusom święte krowy, katoli-
kom wodę święconą, buddystom złote posągi, Stevowi
zaś... no cóż, Stevowi Bóg dał piwo.
159
t!, -
Steve był robotnikiem, lecz nie tak prymitywnym, by i
wieczór przesiadywać w pubie. To dobre dla pija
w brudnych ubraniach wypalających papierosa aż dofiltraĄ
Steve chodził do pubu tylko dwa razy w tygodniu. Miał i
niezłomną zasadę: odwiedzał pub w dzień wypłaty i w pią- j
tek. Obracał się zawsze w tym samym towarzystwie, by l
wypić „kilka" butelek piwa. Tak przynajmniej mówiła żona,
Steve'a. W rzeczywistości „kilka" oznaczało dwadzieścia.
Małżonka Steve'a wiedziała, że mąż wróci do domu we
wczesnych godzinach rannych. Pijany i spłukany. Może na-
wet dojdzie do interwencji policji. Wracając do domu zaw-
sze broczył krwią. Jeśli się z kimś nie pobił, to wpadł na
rozbite szkło. Nienawidziła go, gdy był pijany. Jej gorycz
narastała. Z powodu podbitego oka, pieniędzy odłożonych
na wakacje wydanych na „kilka kolejek", uprawiania miło-
ści bez miłości, pod przymusem, gdy musiała odwracać
twarz, by nie czuć jego przykrego zapachu.
Steve był alkoholikiem. Dobrze o tym wiedziała, lecz on
nie chciał się do tego przyznać. Jak doszło do tej okropnej
sytuacji?
ANALIZA PRZYPADKU________________________________
Sean był biznesmenem. Był również alkoholikiem, lecz
większość ludzi o tym nie wiedziała. Sądzili, że alkoholicy
to tacy faceci jak Steve, nie zaś ci, którzy idą do pracy
w garniturach, wykrochmalonych koszulach i czerwonych
krawatach. Sean często korzystał z przerwy na lunch.
Podobało mu się, że firma płaci za jego alkohol. Lubił
również barek w sali konferencyjnej. Szczególną radość
sprawiały mu „wesołe godziny" w piątkowe wieczory.
Kiedyś częstował swoją nową sekretarkę alkoholem,
a później uprawiali seks na stole konferencyjnym, gdy
wszyscy poszli do domu. Wkrótce zrezygnowała z pracy.
Nieco starsza i mądrzejsza.
Sean nigdy nie pił w pracy za dużo. Dopiero po powrocie
do domu sięgał po butelkę whisky. Najpierw sprawdzał, czy
160
telefon komórkowy jest wyłączony, a sekretarka automa-
tyczna włączona. Oprócz niej w domu nie było nikogo. Żona
Seana zabrała dzieci i odeszła kilka lat wcześniej. Nie chciał
oglądać scen podczas rozprawy rozwodowej (żony płaczą-
cej z powodu jego alkoholizmu), podpisał więc wszystkie
papiery, oddając jej to, czego chciała. Nie domagał się też
prawa do widywania dzieci. Obecnie znalazł się w punkcie,
w którym musiał wytrzeźwieć lub umrzeć.
Raz lub dwa poszedł do klubu Anonimowych Alkoholi-
ków, lecz nie potrafił nawiązać łączności z „siłą wyższą",
ponieważ już w szkole zakonnice wybiły mu z głowy
wszelką pobożność. Była to tylko wygodna wymówka.
Później próbował pić słabe piwo. Jednak upijał się nim
równie skutecznie jak whisky.
Lekarz stwierdził u niego objawy marskości wątroby.
Wątroba pijaka jest tak uszkodzona przez substancje to-
ksyczne wlewane do niej przez lata, że zwija się w kłębek
i przestaje działać.
Sean pracował coraz mniej wydajnie. Szef zamierzał go
zwolnić, gdy przestał pojawiać się w firmie. Powodem
jego nieobecności nie była jednak kolejna pijatyka. Sean
zmarł w swoim domu w wyniku pęknięcia wrzodu żołądka.
Nawet najtwardsi pielęgniarze z pogotowia czuli odrazę
na jego widok. Nie żył od trzech dni. Ciało było zupełnie
sztywne. Jego mieszkanie było brudne, a podłoga sypialni
pełna wymiocin i odchodów.
DEFINICJA ALKOHOLIZMU_____________________________
Takie są oblicza alkoholizmu. Simon, nałogowy pijak, który
nigdy nie wyglądał na pijanego, lecz pił tak dużo, że kolor
jego wątroby przybrał barwę tchórza. Podobnie Francuzi. Do
większości posiłków piją wino, lecz nie zataczają się ani nie
mamroczą, tylko umierają na alkoholową marskość wątroby.
Albo hulający pijak, taki jak Steve. Często ludzie ci niszczą
własny mózg. Pamiętajcie, że alkohol jest trzecią z głównych
przyczyn demencji. Co to jest demencja? Dochodzi do niej
161
wówczas, gdy tracimy podstawy własnej egzystencji, nic
potrafimy myśleć ani niczego zapamiętać, w naszym umyśle
nie zachodzą też żadne procesy umysłowe. Jesteśmy jak
roślina.
Albo weźmy Seana - przypadek potwierdzający, że alko-
holicy zdarzają się również wśród ludzi sukcesu. Nie muszą
być pijakami z przystanków autobusowych.
Jak można zatem zdefiniować pojęcie alkoholizmu? Jaka
ilość alkoholu jest zbyt duża?
Próby zdefiniowania alkoholizmu podejmowali wykształ-
ceni przedstawiciele różnych zawodów. Członkowie Świato-
wej Organizacji Zdrowia, Amerykańskiego Towarzystwa
Psychiatrycznego oraz Narodowego Instytutu Zdrowia Psy-
chicznego. Podam tutaj definicję niejakiego Josepha Dunna.
Jest niezwykle prosta. Zbudowana zaledwie z trzech elemen-
tów: pijesz za dużo, pojawiają się problemy i nie możesz się
opanować. Czy mam powtórzyć?!... Dobrze:
1. Pijesz za dużo. W przypadku mężczyzn oznacza to więcej
niż czterdzieści gramów alkoholu codziennie; w przypad-
ku kobiet - połowę tej dawki. (Przepraszam panie, lecz
ilości te ustalili członkowie zespołu badawczego). Jak to
przeliczyć na konkretne jednostki mocnego napoju alko-
holowego? „Typowy" drink zawiera około dziesięciu gra-
mów alkoholu. Typowy drink to łyk alkoholu, kieliszek
wina lub 250 gramów piwa. W zależności od płci po-
mnóż te ilości przez dwa lub cztery.
2. Pojawiają się problemy z żoną, szefem, policją, lekarzem,
kierownikiem banku. Nadmierne, nałogowe spożywanie
alkoholu staje się źródłem problemów.
3. Nie możesz się opanować. Tylko ci się wydaje, że nad
tym panujesz. „Nie ma problemu", mówisz lekarzowi na
odchodnym. Przez pierwsze dwa tygodnie dobrze się
zachowujesz i jesteś z siebie zadowolony. Później ła-
miesz się i ponownie zaczynasz pić. Jestem przekonany,
że nikt nie uwolni się od nałogu, jeśli nie zdoła powstrzy-
mać się od picia przez przynajmniej sześć miesięcy. To
162
minimum. A jest to dopiero początek. Jeśli uda ci się
dotrwać do tego punktu, dobrze jest przywołać starą
maksymę Anonimowych Alkoholików: „Za każdym ra-
zem wytrzymaj tylko jeden dzień". Oznacza to, że nie
musisz stawiać czoła perspektywie abstynencji do końca
życia, lecz wytrwać tylko dzisiaj. Jutro postępujesz po-
dobnie, l pojutrze. Wkrótce odkrywasz, że zestarzałeś się,
zachowując zdolność trzeźwego myślenia.
RODZINA ALKOHOLIKA_________________________________
Powiem teraz kilka słów dzieciom alkoholika. Przypadł wam
w udziale trudny los:
& Lepiej, jeśli ojciec przewróci się w pokoju niż na ulicy.
Gdy przewraca się na ulicy, cała rodzina musi znosić
wstyd.
<• Alkoholizm ojca staje się „mroczną tajemnicą" rodzin-
ną. Wszyscy sąsiedzi wiedzą, że jest beznadziejnym
pijakiem, lecz muszą udawać, choćby ze względu na
kruche poczucie godności mamy.
<• Ojciec nadaje emocjonalny ton życiu rodzinnemu.
Wszyscy tańczycie wokół niego. Kiedy wraca do do-
mu, stąpacie na palcach, by wybadać jego nastrój. Jeśli
upił się na wesoło, można odetchnąć. Jeśli upił się na
smutno, należy zejść mu z drogi, ewentualnie starać się
go pocieszyć. Jeśli jest w nastroju filozoficznym, nale-
ży go wysłuchać (wszystkich tych nudnych historii
i wspomnień, które słyszałeś już setki razy).
<• Trudno oglądać przemoc w telewizji, a co dopiero
znosić ją we własnym domu. Wszystkie dzieci alkoho-
lików mogą opowiedzieć o tym, jak siedziały po ciem-
ku, słuchając kłótni i wrzasków dobiegających z sy-
pialni rodziców.
<• Musisz się sprężyć, by pójść do szkoły. Często jednak
szkoła staje się oazą, poziom lęku zaś wzrasta, gdy
wracasz do domu. Coś jest nie tak.
163
•> W końcu godzisz się z alkoholizmem ojca. Poszedłbyś
nawet do sklepu po butelkę, byle tylko zamilkł. Czasa-
mi lepiej, gdy ojciec jest pijany, przynajmniej nie
dokucza wszystkim domownikom jak niedźwiedź cier-
piący na ból głowy.
JAK WYTRZYMAĆ Z ALKOHOLIKIEM
Alkoholicy stosują trzy bardzo prymitywne systemy obron-
ne: wypieranie się, racjonalizację i zrzucenie winy na innych.
Nie przyznają się do tego, że są alkoholikami. A jeśli już to
robią, zawsze znajdą kogoś (lub coś), na kogo mogą zrzucić
winę. Oni sami nigdy nie są winni. Dlatego specjalizują się
w „umiejscawianiu". Oznacza to, że winą za swój alkoho-
lizm obarczają miejsce, w którym mieszkają. Przenoszą się
do nowego miejsca i ponownie zaczynają pić. Obwiniają
nowe miejsce i dalej się przenoszą.
Jeśli jesteś pijakiem, musisz to zaakceptować i przyznać,
że to twój problem oraz że jedyną osobą, która może coś
z tym zrobić, jesteś ty sam. Bardzo mocno zachęcam do
nawiązania kontaktu z lokalnym oddziałem Stowarzyszenia
Anonimowych Alkoholików. To twoja największa szansa.
Jeśli kocha cię alkoholik, ciebie również zachęcam do
udziału w spotkaniach dla członków rodzin ludzi dotknię-
tych alkoholizmem, organizowanych przez odpowiednik
Anonimowych Alkoholików. Wysłuchasz tam wielu historii
i nauczysz się wielu sztuczek. Najważniejszą lekcją jest, że
nie można uratować ukochanego pijaka. Tylko on sam może
tego dokonać. Czasami najlepszą rzeczą, jaką można zrobić,
jest zaprzestanie fantazjowania, iż jesteśmy w stanie go
ocalić. Uczyń coś wręcz przeciwnego: wycofaj swoje wspar-
cie. Zostaw go samego, jeśli będzie taka potrzeba. Czasami
alkoholicy muszą zejść na samo dno, by uwolnić się od
nałogu. Jeśli pewnego dnia obudzą się we własnych wymio-
cinach lub urynie, nie będą mogli dłużej wypierać się nałogu.
Najłatwiej do nich dotrzeć, kiedy przechodzą kryzys. Czasa-
mi trzeba go jednak wpierw wyreżyserować.
164
Nie siedź bezczynnie, czytając książkę. Rusz się z miejsca
i pomyśl o zaaranżowaniu kryzysu...
NIEPŁODNOŚĆ
Ponownie jesteśmy na przyjęciu. Nie chcesz zostać uznany za
pijaka, więc pilnie liczysz gramy wypitego alkoholu. Problem
w tym, że wypiłeś już około sześćdziesięciu, musisz się zatem
ograniczyć lub twoje dzieci znajdą cię w rynsztoku.
Zaczynasz rozmowę z kobietą, która przyszła na przyjęcie
z przystojnym mężem. Rozmowa schodzi na temat dzieci.
Pytasz, ile mają dzieci. Kobieta odpowiada, że nie mają
żadnego. Pytasz „dlaczego?", i wypowiadasz szereg głupich
uwag o tym, jak to dobrze, że nie musi się mozolić wycho-
waniem gromadki brzdąców i może się cieszyć wolnością.
Nagle twoja rozmówczyni wybucha płaczem, przeprasza
i odchodzi. Przystojny mąż podąża w ślad za nią. Jesteś
zaskoczony i oszołomiony, trzymając w ręce następne dzie-
sięć gramów alkoholu i myśląc o tym, co powiedziałeś.
Nagle czujesz w ustach nieprzyjemny smak i zdajesz sobie
sprawę, że popełniłeś okropną gafę. Wszyscy wokół ciebie
milkną i przez chwilę pragniesz, by ziemia się rozstąpiła
i pochłonęła cię bez śladu.
Po kilku minutach przystojny mąż wraca do salonu, by
zabrać rzeczy żony. W przelocie rzuca uwagę, że przez kilka
lat starali się o dziecko, lecz bez powodzenia. W jego spoj-
rzeniu wyczytujesz, że zrezygnowaliby ze wszystkich przy-
jęć i swojej wolności, byle tylko mieć dzieci. Spuszczasz
wzrok zawstydzony.
Podobnie jak większość ludzi wpadasz w pułapkę, ponie-
waż nie potrafisz zrozumieć bólu ludzi nie mogących mieć
dzieci. Mówisz rzeczy, które uważasz za przydatne lub śmiesz-
ne, lecz tylko rozdrapujesz ich ranę. Dlaczego niepłodność jest
taka bolesna? Ponieważ łączy się ściśle z jednym z dwóch
podstawowych powodów naszego istnienia. Po pierwsze, mu-
165
simy przeżyć, po drugie - przedłużyć nasz gatunek. Nie
ludzie muszą zaakceptować dożywotni wyrok nier
zaspokojenia tego pierwotnego instynktu. Tylko osoba,
ma bezpośredni kontakt z ludźmi cierpiącymi na bezpłodność,!
może zrozumieć, ile bólu muszą znosić.
ANALIZA PRZYPADKU
To nie Penelopa była niepłodna, lecz jej mąż, Dawid.
Oczywiście, nie wiedziała o tym, gdy wychodziła za maj.
Sądziła, że podobnie jak większość ludzi nie będą mieli
żadnych problemów z założeniem rodziny i poczęciem
dzieci. Ich życie było dobrze zorganizowane i zaplanowa-
ne. Ścieżka kariery, fundusze emerytalne, długoterminowe
cele, troska o zdrowie, zarządzanie czasem. Penelopa
i Dawid byli w tym naprawdę dobrzy. Wtedy na ich drodze
stanęły jądra Dawida. Nie wykonywały należycie swojej
funkcji. Produkowały hormony, czego dowodem było
owłosienie na jego klatce piersiowej, męski baryton
i błysk w oczach, gdy żona wkładała seksowną bieliznę.
Jednak nie wytwarzały spermy lub nie wytwarzały jej
w takiej ilości, która wystarczyłaby do zapełnienia probó-
wek w laboratorium medycznym.
Dopiero po wielu latach trwania ich małżeństwa leka-
rze odkryli słabą jakość spermy Dawida. Penelopa i Da-
wid mieli już wspaniały dom i kilka samochodów. Udało
im się awansować i dyrektor banku spoglądał na nich
przyjaznym okiem. Nadszedł czas na dzieci. Nie na jakieś
tam potomstwo, lecz dziedzica. Mogła być również słodka
para maluchów, chłopiec i dziewczynka (w takiej kolejno-
ści). Tak się jednak nie stało.
Po roku prób Penelopa udała się do lekarza. Wkrótce
przyszła kolej na Dawida, którego szybko skierowano do
laboratorium medycznego, gdzie badano spermę. Był za-
dowolony, mogąc zamknąć się w nim od wewnątrz (nie tak
jak w sklepowej przebieralni w sklepie, gdzie sprzedawcy
podglądali go przez kotarę).
166
Przekazując diagnozą, lekarz miał poważny wyraz twa-
rzy. Okazało się, że sperma Dawida nie może sprostać
zadaniu zapłodnienia jajeczka. Jedyna dobra wiadomość
polegała na tym, że nie będzie musiał poddawać się
wazektom (wycięciu nasieniowodu)...
Oboje byli głęboko poruszeni. Nie umieścili tego
w swoim wspaniałym planie.
Dawid poczuł na własnej skórze gorzki smak porażki.
Miał przed sobą kartkę papieru z laboratorium, która
podawała w wątpliwość jego męskość. Potrafił wykony-
wać wszystkie inne męskie zajęcia. Grać w rugby, zaspo-
koić kobietę, wbić prosto gwóźdź w ścianę, czytać mapy.
Ale nie mógł zostać ojcem.
Później nastąpił długi okres leczenia. Długi, to znaczy
trwający lata. I smutek związany z próbą zaakceptowania
sytuacji. Szok, odrętwienie, oszołomienie. Fale złości i ża-
lu. Niewypowiedziane, lecz głębokie rozczarowanie Pene-
lopy i poczucie winy Dawida. I izolacja, niesamowite po-
czucie izolacji.
Dorosłe osobniki ludzkie dzieli się na płodne i niepłodne.
Płodna grupa nie ma pojęcia o mękach niepłodnych. Grupa
niepłodna wspiera się wzajemnie, tłocząc się w poczekalniach
specjalistycznych klinik. Jej członkowie zawsze wyłączają tele-
wizor, gdy na ekranie pojawia się reklama pieluch, a w Dziefi
Matki lub święto Bożego Narodzenia kryją się w kącie pokoju.
Kupują psy i koty, by ukoić swoje tęsknoty. Nauczyli się
powstrzymywać łzy i ukrywać zakłopotanie, gdy ludzie zadają
im pytanie, kiedy zamierzają mieć dzieci „Możecie wziąć
jedno z naszych", mówią płodni, usiłując być śmieszni. Grupa
płodna zazdrości grupie niepłodnej swobodnego rozporządza-
nia dochodami, obiadów w restauracji i zagranicznych podró-
ży. Grupa niepłodna zazdrości płodnym fotografii z dziećmi,
zakupów w sklepie ze słodyczami oraz poczucia, że stanowią
rodzinę. Zawsze gotowi do zrezygnowania z dowolnego skład-
nika swojego stylu życia, zamieszkania w ruderze w nędznej
dzielnicy, byle tylko mieć dziecko.
167
Zanim wyciągniecie chusteczki do otarcia łez, pozwólcie, że
uprzedzę: historia Penelopy i Dawida miała szczęśliwe za-
kończenie. Dawca spermy. Jakiś anonimowy student uniwer-
sytetu, dysponujący dobrymi genami, zgłosił się do laborato-
rium i uratował ich, wykorzystując w tym celu kilka sproś-
nych myśli i wypróbowaną metodę. Oczywiście, Dawid mu-
siał pogodzić się z faktem, że nigdy nie będzie biologicznym
ojcem swojego dziecka, lecz gdy Penelopa urodziła piękną
dziewczynkę, wiedział, że pokocha ją dozgonną miłością.
KONSEKWENCJE NIEPŁODNOŚCI_________________________
Problem niepłodności i lęki z nim związane. Niepłodne pary
borykają się z licznymi emocjonalnymi konsekwencjami
towarzyszącymi ich sytuacji. Oto ich lista:
•J» Smutek. Każda menstruacja dostarcza niepłodnej ko-
biecie okazji do odczuwania straty. Spotkałem wiele
niepłodnych kobiet, które szły na kontrolę do gineko-
loga i opowiadały kłamstwa o silnych krwawieniach,
by otrzymać zgodę na histerektomię (operacyjne usu-
nięcie macicy). Jeśli twoje łono gorszy cię, usuń je...
•J» Alienacja. Niepłodni ludzie czują inaczej. Znaleźli się
na marginesie głównego nurtu cywilizacji. Wyglądają
jak my, mówią jak my, lecz żyją na peryferiach. Noszą
garnitury, eleganckie stroje i perły. Należą do klubu
tych, którzy są na skraju.
*?• Unikanie. Na następnych stronach przeczytasz o jeszcze
jednej grupie ludzi, którzy są przepełnieni bólem. Prze-
żyli uraz i są gotowi zrobić wszystko, by w przyszłości
go uniknąć. Niepłodni ludzie będą unikać każdej sytuacji,
która może im przypomnieć o niepłodności. Wolą robić
zakupy w supermarketach późnym wieczorem, kiedy nie
ma w nich matek z małymi dziećmi.
<• Seks i seksualność. Nie ma niczego wspanialszego od
uprawiania miłości w celu poczęcia dziecko. Wydaje
się to bardzo naturalne, intymne i wyrażające miłość.
168
Dwoje ludzi gotowych podzielić się swoimi genami na
zawsze. To jak kolacja przy świecach, poezja i skrom-
na koronkowa bielizna. Teraz rozumiesz, co tracą nie-
płodni ludzie. Czasami kwestionują nawet swoją męs-
kość i kobiecość.
* Wina/niepowodzenie. To chyba nie wymaga wyjaśnienia.
«J» Depresja. Nie smutek, lecz smutek okrutny, który trwa
i trwa. Pojawia się z każdą menstruacją. Z każdą nie-
udaną próbą i bolesną, natrętną chirurgiczną procedu-
rą. Nigdy nie wiadomo, kiedy się poddać i zrezygno-
wać. Nigdy nie wiadomo, kiedy to wszystko się skoń-
czy. Dla nikogo nie jest to zaskoczeniem, że niepłodni
ludzie cierpią na depresję. Mój kolega z pracy prze-
badał niepłodne kobiety, przebywające w klinikach, by
dokonać zapłodnienia in vitro. Okazało się, że dwadzie-
ścia dwa procent cierpi na kliniczną postać depresji.
Na koniec krótka uwaga o „psychogenetycznej niepłodności".
Niepłodność dotyka jednej pary na siedem. Około dwudziestu
procent tych par nie otrzyma diagnozy przyczyny niemożności
rozmnażania się. Niektórzy lekarze sądzą, że pewni pacjenci
sami przesądzają o swojej niepłodności przez podświadome
odrzucanie zajścia w ciążę. Fascynująca, bardzo niebezpieczna
hipoteza. Moja fascynacja wynika z bardzo powolnego „od-
wrotu" od sceptycyzmu wobec tzw. teorii psychosomatycznych
do okazywania większej tolerancji. Z drugiej strony niebezpie-
czeństwo tej teorii wiąże się ze skłonnością niepłodnych do
obwiniania siebie. Z tego powodu hipoteza „psychogenetycznej
niepłodności" zwiększa tylko pogardę, jaką ci biedni ludzie
odczuwają wobec siebie. Która ze stron w tej debacie ma rację?
Kto wie? Nadal szukamy odpowiedzi...
JAK WYTRZYMAĆ Z LUDŹMI CIERPIĄCYMI NA NIEPŁODNOŚĆ
Po pierwsze, trzymaj język za zębami. Jeśli twój przyjaciel
lub ukochana osoba zmaga się z tym problemem, pamiętaj,
że ludzie cierpiący na niepłodność są bardzo wyczuleni w tej
169
dziedzinie. Zapomnij o nietaktownych dowcipach i sp
cznych radach, które jedynie utwierdzają i trywializują ic
ból.
Niepłodni ludzie potrzebują pocieszenia i zrozumienia.]
Jeśli w czasie świąt Bożego Narodzenia odczuwają potrzeb?]
zaszycia się w kącie, pozwól im na to. Może to trwać latami •
Nie bądź nachalny i nie zmuszaj ich do brania udziału
w rodzinnych uroczystościach, jeśli sobie tego nie życzą. Na
swój sposób, w swoim czasie, poradzą sobie z tym proble-
mem i zaczną normalnie funkcjonować. Jednak w przypadku
wielu z nich smutek nigdy nie mija.
BLIŹNIACZE RODZEŃSTWO
A teraz fragment o prawdzie dziwniejszej od fikcji. Opo-
wiem historię kilku pacjentów, których poznałem, pracując
w szpitalu psychiatrycznym. Są to historie prawdziwych
ludzi, chociaż, by nie naruszyć ich prywatności, nie podam
ich imion. Czynię to także, by zabezpieczyć się przed proce-
sem, który mogliby mi wytoczyć.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Kobietą nr l była dwudziestoośmiolatka lubiąca połykać
haczyki na ryby. Skierowano ją na oddział psychiatryczny,
by sprawdzić, czy zdoła je strawić i bezpiecznie wydalić,
czy też niezbędna będzie operacja chirurgiczna.
Kobieta borykała się z tym problemem przez długie
lata. Kiedy odczuwała niemożliwą do zaspokojenia po-
trzebę lub nie potrafiła poradzić sobie z jakąś sytuacją,
zwyczajnie połykała haczyk. Dziwny sposób zadawania
sobie bólu. Gotowa była zrobić cokolwiek, by znaleźć się
w szpitalu. Położona do łóżka, cofała się w czasie, przyj-
mując rolę dziecka. Uczucie własnej nieadekwatności
doprowadzone do skrajności i absurdu. Czuła się źle
170
nawet wówczas, gdy wszystko układało się dobrze. Nieco
zależna, nieco prowokacyjna, nieco pasywnie agresywna.
Nieco uciążliwa.
ANALIZA PRZYPADKU__________________________________
Kobieta nr 2 była równie nieprzyjemna. Na pozór wyda-
wało się, że przyjęto ją do szpitala z powodu depresji.
W rzeczywistości zachowywała się prowokująco, dokucza-
jąc personelowi i innym pacjentom. Często postępowała
głupio, w sposób nazbyt poufały, po chwili zaś okazywała
wrogość. Ciężki przypadek.
Chociaż wymagała opieki, w końcu została wypisana
ze szpitala. Uznała, że podoba się jej rola pacjentki.
Wkrótce później popełniła samobójstwo, skacząc z dachu
pensjonatu, w którym zamieszkała.
ANALIZA PRZYPADKU__________________________________
Kobieta nr 3 dokonywała aktów samookaleczenia. Popa-
dała w stan niewytłumaczalnej spiralnej dysocjacji. Czuła
się oddzielona od swojego ciała, jej otoczenie wydawało
się nierzeczywiste i obce, miała wrażenie, że oddaliła się
od swojego „ja" i własnej tożsamości. Później brała do
ręki ostre narzędzie i kaleczyła się. Była gotowa potłuc
butelkę lub lustro, by szkłem zadać sobie ranę. Musiała
widzieć swoją krew. Nie pytaj dlaczego. Dzięki temu
mogła poczuć samą siebie. Działanie to nie miało związku
z zadawaniem sobie bólu lub próbą popełnienia samobój-
stwa. Musiała uwolnić się ze stanu spiralnej dysocjacji,
niszcząc związane z nim poczucie dyskomfortu.
Sądziłem, że może uda mi się znaleźć jakąś mniej
drastyczną metodę, którą mogłaby zastosować podczas
powracających regularnie kryzysów. Nauczyłem ją, jak
wbić w rękę igłę stosowaną do akupunktury. Okazało się
to nieskuteczne, ponieważ nie było krwawienia. Użyła igły
do przebicia żyły na ręce. Podziałało.
171
ANALIZA PRZYPADKU
Kobieta numer 4 próbowała popełnić samobójstwo, uderza-
jąc w głowę, kawałkiem skały. Dziwne, prawda?! Niedawno
porzucił ją chłopak i nie miała żadnego powodu, dla którego
warto było żyć. Przywieziono ją do szpitala późnym wieczo-
rem, gdy policja znalazła ją błąkającą się po ulicach miasta
z siniakami na czole. Została uwięziona dla własnego bez-
pieczeństwa. W szpitalach psychiatrycznych nie ma pokojów
obitych materacami, są jednak izolatki, w których umieszcza
się pacjentów w stanie obłędu, zwykle po zaaplikowaniu
„chemicznego kaftana bezpieczeństwa", tj. dużej ilości środ-
ków uspokajających. Nie przelewajmy jednak 2 pustego
w próżne. Niektórzy pacjenci zwyczajnie nie reagują na TLC
(chromatografię cienkowarstwową) i pochlebstwa. Dlatego
potrzebne są pomieszczenia z pancernymi szybami i zamka-
mi w drzwiach.
Pani nr 4 spędziła całą noc w izolatce, waląc pięściami
w drzwi i krzycząc ze wszystkich sił. Uspokoiła się dopie-
ro nad ranem. Opatrzono jej rany, zadbano o wygląd ze-
wnętrzny i puszczono do domu. Pod warunkiem, że wróci
do psychiatry, by z nim porozmawiać, i zostawi skały
w kamieniołomach, tam gdzie ich miejsce.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Kobieta nr 5 była niewiastą prostą i otyłą. Możesz mnie
nazwać jak chcesz, lecz uważam, że naprawdę trudno było
ją polubić. Nie chodzi mi jedynie o zaakceptowanie jej
wyglądu, lecz przede wszystkim jej życiowej postawy.
Sama zgłosiła się do szpitala z prośbą o przyjęcie. Nie
widzieliśmy powodu, by wydać kilka tysięcy dolarów
podatników na jej szpitalne leczenie. Po jakimś czasie do
szpitala zadzwonił motocyklista, informując, że na drodze
przed wejściem leży otyła kobieta, tamując ruch. Po chwili
zjawiła się policja, wlokąc za sobą panią nr 5. Co
mieliśmy zrobić? Czy powinna zostać potraktowana jak
172
pacjentka, czy jak przestępca drogowy? Policja nie chcia-
ła jej aresztować, zatem została pacjentką. Wiedziała, jak
osiągnąć cel...
Trzy dni później policja ponownie zjawiła się w szpitalu.
Kobieta nr 5 wysłała list do dyrektora swojego banku. Na
brudnej kartce papieru nagryzmoliła dziecięcym charakte-
rem pisma następujące słowa: „Jeśli natychmiast nie prze-
lejesz 100 000 dolarów na konto numer 4569-98345-1221,
jesteś martwy...", Pani nr 5 myślała tak chaotycznie, że nie
wiedziała nawet, jak obrabować bank. Podała własny nu-
mer konta. Ustalenie, kto jest autorem listu, nie było naj-
mniejszym problemem. Policjanci z poważnym wyrazem
twarzy ostrzegli ją, by nie robiła tego nigdy więcej.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Pani nr 6 była czarującą i ciepłą kobietą, której uwodziciel-
ski wygląd skrywał niepohamowany gniew towarzyszący jej
przez całe życie. Była jędzą o zupełnie nieprzewidywalnych
emocjach. Zawierała powierzchowne znajomości i lubiła
manipulować ludźmi. W jednej chwili była czarująca, w dru-
giej szydercza. Przyjechała do szpitala, ponieważ przecięła
sobie nadgarstki. Nie zrobiła tego w zaciszu własnego domu.
Nie, pani nr 6 rozpaczliwie potrzebowała uwagi i bycia
dostrzeżoną. W celu zaspokojenia owej potrzeby stanęła na
środku placu w centrum miasta i przecięła sobie żyły. Wy-
brała czas przerwy na lunch, gdy większość pracowników
siedziała na ławkach w pobliskim parku, zajadając kanapki.
Skoro mowa o uwadze, otrzymała jej dużo od ludzi, którzy
chcieli jej pomóc - kusicie lek, policji, pracowników pogoto-
wia i dziennikarzy lokalnej prasy.
Dlaczego przytoczyłem te przykłady? Co łączy te kobiety?
Przejdźmy do sedna sprawy. Wszystkie pacjentki były:
<• kobietami,
<• bliźniaczkami,
173
<* miały siostrę bliźniaczkę,
* cierpiały na poważne zaburzenia osobowości,
niemal obłąkane. Wszystkie zaliczono do najbardziej!
przerażającej jednostki chorobowej określanej jako|
skrajne zaburzenie osobowości.
Czy był to czysty przypadek? Wątpię. Miałem okazję poznać
więcej tego rodzaju przypadków, stykając się z setkami pa-
cjentów. Chore kobiety miały często siostrę bliźniaczkę. Nie
wiem dlaczego, lecz wydaje się, że przepis na bliźniaczki
jest toksyczny. Co więcej, prześledziłem światową literatur?
medyczną pod kątem zjawiska dobrego i złego bliźniaka,
i nie znalazłem niczego. Nikt wcześniej nie zauważył tego
związku.
Nie oznacza to, że w każdej parze jedna z bliźniaczek jest
szalona Jeśli się jednak trafi, jest naprawdę obłąkana. I jesz-
cze jedna uwaga. Druga z bliźniaczek zwykle okazuje się
wspaniałą kobietą. Jest uprzejma, dojrzała, uczciwa i stabilna
emocjonalnie. Jak jin i jang. Natomiast ich bliźniacze siostry
są naprawdę szalone. Dlaczego tak jest? Mam swoją teorię,
zbyt ezoteryczną, by ją tutaj przedstawić. Wszystkie są
związane z kształtowaniem się poczucia własnej tożsamości.
Oczywiście, każdy z nas boryka się w życiu z podobnym
problemem. Jednak bliźniaczkom jest znacznie trudniej. Ich
poczucie tożsamości jest zachwiane przez obecność drugiej
osoby, która ma taką samą datę urodzin i podobne życie. Dla
niektórych bliźniaczek jest to niemożliwe do zniesienia.
Dorastają z zachwianym układem psychicznym.
Proszę, nie pytajcie, dlaczego mężczyźni-bliźniacy nie
doświadczają podobnego problemu. To, że ktoś ma brata
bliźniaka, nie ma wpływu na jego rozwój psychiczny.
JAK WYTRZYMAĆ Z BLIŹN1ACZKĄ____________________________
Jeśli jesteś bliźniaczką (bliźniaki rodzą się raz na osiemdzie-
siąt przypadków), nie oznacza to, że musisz wpadać w pa-
nikę po przeczytaniu moich obserwacji. Sama znasz dosko-
174
nale blaski i cienie tego stanu. To miło różnić się od innych
dzieci i przyciągać uwagę tylko dlatego, że jest się bliźnia-
kiem. Ważne jednak, abyście ukształtowały dwie różne oso-
bowości.
Przesłanie dla rodziców: Można czasami ubrać bliźniaczki
tak samo, podkreślając ich wyjątkowość. Nie należy jednak
robić tego dla wywołania taniego efektu. Ważne jest również,
by bliźniaczki ukształtowały własną, odrębną tożsamość.
Dlatego dobrze, gdy mają inne fryzury, indywidualny styl
ubierania się, własnych przyjaciół i różne zainteresowania.
Chodzi o to, by zachować równowagę.
TYP PSYCHOTYCZNY
Każdy powie, że typ psychotyczny to wymachujący siekier-
ką morderca.
Błąd. Przykro mi, lecz większość ludzi wymachujących
siekierką to osoby o zdrowych zmysłach. Paskudne typy,
jednak ludzie zdrowi psychicznie. Postać, o której myślicie,
to hollywoodzka wersja psychotycznych ludzi. Teraz wygło-
szę krótki wykład na temat psychozy i jej wpływu na ludzi.
Przekonacie się, że ma ona niewielki związek z filmami
0 święcie Halloween. Psychoza ma więcej wspólnego
z okrutną chorobą umysłową, która o wiele lat skraca ludz-
kie życie. Nie ma się z czego cieszyć. Skoro schizofrenia
1 depresja maniakalna* dotykają w jakimś momencie życia
jedną ze stu dwudziestu osób, jestem skłonny przypuszczać,
że jedna osoba na czterdzieści doświadczy w swoim życiu
jakiejś formy psychozy. Uważaj więc, bo może spotkać to
ciebie lub jedno z twoich dzieci.
* Posługuję się tutaj starym określeniem „depresja maniakalna". Obec-
nie pojawiła się tendencja do zastępowania jej określeniem „dwubieguno-
we zaburzenie afektywne" (BAD). Wolę pierwsze określenie. Pozostarfmy
przy nazywaniu łopaty łopatą, maniaka zaś maniakiem.
175
Najpierw podam kilka pojęć. Pacjent cierpiący na psy
ze przejawia charakterystyczne symptomy, podobnie jak l
to dzieje w przypadku innych chorób:
<• Złudzenia. To uporczywe, fałszywe przekonania,
przykład przeświadczenie, że jesteśmy ustawicznie śle-|
dzeni przez agentów CIA, którzy wyglądają jak zwykli l
przechodnie; że ktoś chce nas otruć lub że jesteśmy j
papieżem. (Oczywiście, zakładam, że nie jesteś papie-
żem). Ludzie cierpiący na psychozę świecie wierzą
w swoje złudzenia. Nie sposób wyprowadzić ich z błę-
du. Jeśli śledzą ich agenci CIA, nie masz żadnych
szans, by przekonać ich, że jest inaczej.
<• Halucynacje. Wszyscy wiedzą, co to takiego. Halucy-
nacji doświadczają ludzie, którzy zażywają LSD, fana-
tycy religijni znajdujący się w stanie transu i majaczą-
cy pacjenci, cierpiący z powodu wysokiej gorączki lub
wirusowego zapalenia mózgu. Doświadczają ich też
ludzie chorzy na psychozę. Jednak osobniki psycho-
tyczne częściej doświadczają halucynacji słuchowych
niż wizualnych. Wspominają o „głosach", które słyszą.
Głosy te pojawiają się w ich głowach. Szydzą z nich,
wyśmiewają, namawiają do zrobienia czegoś, np. do
popełnienia samobójstwa. Jak widzicie, większość psy-
chotycznych halucynacji to nie żarty.
•!» Chaotyczne myśli. Cierpiący na zaburzenia psycho-
tyczne mają zamęt w głowie, ich myśli są pogmatwa-
ne. W psychiatrii istnieją różne ciekawe terminy na
określenie tego myślowego chaosu (np. peryferyjność,
nad-inkluzja, wykolejenie, sprzężenie okrężne. Mówią
one same za siebie).
<• Niestabilność emocjonalna. Ludzie cierpiący na psy-
chozę doświadczają częstych wzlotów i upadków. Jeśli
cierpisz na depresję maniakalną, wzloty odbywają się
przez dach, upadki zaś - przez podłogę.
«t* Psychospołeczny upadek. Rozpoczynasz życie jako
księgowy. Następnie dostajesz obłędu. Przechodzisz
176
przez kolejne etapy. Zostajesz kasjerem, urzędnikiem,
zwykłym robotnikiem, w koricu jesteś bezrobotny. Ży-
jesz z zasiłku. Taki proces nazywamy upadkiem psy-
chospołecznym. Zarówno w dziedzinie kontaktów
z ludźmi, jak i ogólnej zdolności zorganizowania sobie
życia. Tracisz entuzjazm, nie masz ambicji. Nie znam
wielu psychotycznych osób na wysokich stanowiskach.
Oczywiście, są to duże uogólnienia. Nie wszyscy ludzie
cierpiący na psychozę zdradzają opisane wyżej symptomy.
Niektórzy szczęśliwcy przechodzą przez jeden lub dwa psy-
chotyczne epizody i udaje im się wyzdrowieć. Nie pytaj
mnie, jak często się to zdarza.. Ja spotykam tylko chorych.
Takich jak George i Graham.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
George popadł w obłęd w wieku dwudziestu lat. Najpierw
jego stan pogarszał się powoli, później nabrał przyspie-
szenia i chłopak naprawdę oszalał. Skończył w szpitalu,
przywieziony w policyjnym radiowozie. Znaleziono go sie-
dzącego na dworcowej ławce i mówiącego do siebie.
Przynajmniej tak to wyglądało. Twierdził, że rozmawiał
z „głosami". Był brudny i rozczochrany, nosił trzy pary
butów, poczynając od pary we właściwym rozmiarze, na
którą nasunął większą i wreszcie parą oblepionych ziemią
buciorów. Wyjaśnił policjantom, że grudki ziemi na nich
miały zapobiec przedostaniu się elektryczności przez sto-
py do ciała i spowodowaniu „świecenia" jego mózgu.
Zdarzało się to często, zanim zaczął nosić buty w stylu
Goofy'ego.
Jak ta pełna patosu postać trafiła do naszego szpitala?
Zgarbiony w policyjnym radiowozie człowiek, który roz-
mawia ze sobą. Głowa pełna kłębiących się myśli, myśli
nieprzerwanie komentujących wszystko, co robił i o czym
myślał. W jaki sposób życie George'a pogrążyło się w ta-
kim chaosie?
177
Jeszcze cztery lata wcześniej George był zaa
osiemnastolatkiem, pracującym jako pomocnik cukierń
Marzył o życiu wolnym od przyziemnych kłopotów w i
łym domku nad morzem. Pewnego wieczoru zapalił
przyjęciu skręta z marihuany. Coś w nim drgnęło,
pobudzony, a jednocześnie zamknął się w sobie. Nik
o tym nie powiedział, lecz narkotyk obudził w nim „j
sy". Nie chodzi o to, że zażycie narkotyku może doprawi
dzić człowieka do obłędu, lecz że może zbudzić szaleństwo^
które w nim tkwi.
Zaczął mieć kłopoty w pracy. Nie potrafił się skoncen- ]
trować i robił głupstwa. Pewnego dnia, gdy napełnił loda-
mi bananowymi formę do wypieku czekoladowych ekler-
ków, jego szef miał dosyć. George stracił pracą.
Później pojawiły się problemy ze snem. George nauczyl
się spać w dzień i czuwać w nocy. Odpowiadało mu to,
ponieważ mógł w ten sposób oglądać filmy wyświetlane
późną nocą, nie musiał też utrzymywać z nikim kontaktów
towarzyskich. Rozmawianie z ludźmi przychodziło nut
z trudnością. Nie miał im nic do powiedzenia. Wtedy
doszedł do wniosku, że ma dziurę w mózgu. Po prostu to
wiedział. Dziura była tak wielka, że zajmowała więcej
miejsca od mózgu. W tej dziurze byli ludzie. Rozmawiali
z nim. Czasami brał narkotyki, zawsze cierpiał na bezsen-
ność. Życie George'a stawało się coraz trudniejsze.
George zaczął się myć co drugi dzień. Później raz
w tygodniu, a może jeszcze rzadziej. Cierpiał również na
depresję. Został wyrzucony z mieszkania, które dzielił
z dwoma kolegami, pod pretekstem, że nie płaci czynszu.
W rzeczywistości koledzy chcieli, by George wyniósł się za
wszelką cenę. Był zbyt dziwny. Skończył w domu opieki
społecznej, żyjąc z zasiłku.
Zrzędliwa stara kobieta, prowadząca dom opieki, do-
skonale wiedziała, co dolega Georgeowi. Był schizofre-
nikiem. Nie miała wykształcenia medycznego, lecz potra-
fiła rozpoznać schizofrenika z odległości mili. W jej do-
mu opieki było ich więcej, czterech lub pięciu. Podczas
178
wizyty zespołu psychiatrów poprosiła o zbadanie Geor-
ge'a. Wystarczyło jedno spojrzenie i krótka rozmowa.
Czy George wyraził zgodą na leczenie? Oczywiście, że
nie. Nie chciał, by grupa natrętnych ludzi w dżinsach
i sportowym obuwiu nakłaniała go do przyjmowania
pigułek. Ponieważ bał się, że go to tego zmuszą, spako-
wał swoje rzeczy i wyruszył, wraz ze swym „dziurawym"
mózgiem i „głosami", do innego domu opieki. Nim zdo-
łał oddalić się z miasta, zatrzymała go policja. Zacho-
wywał się zbyt dziwnie.
W ten oto sposób znalazł się w starym, zbudowanym
z czerwonej cegły szpitalu psychiatrycznym na przedmie-
ściach. Zmuszono go do zaprzestania przyjmowania nar-
kotyków i do regularnych gorących kąpieli. Oczywiście,
nienawidził tego. Jednak po kilku tygodniach jego umysł
zaczął ponownie funkcjonować. Nie działał jeszcze dosko-
nale, lecz znacznie lepiej niż poprzednio. George zacho-
wywał się teraz w sposób nieco mniej dziwaczny.
Problem w tym, że nie ustały chroniczne symptomy
schizofrenii. Pigułki mogą wyciszyć „głosy" i pomóc
w zapanowaniu nad paranoją. Nie pomogą jednak chore-
mu w koncentracji, planowaniu, zarządzaniu finansami
i kontaktach z innymi ludźmi. George domagał się wypi-
sania ze szpitala i nie istniał żaden argument prawny, by
temu zapobiec. Jego prośba została spełniona. Po opusz-
czeniu murów szpitala przestał brać leki i po kilku miesią-
cach wrócił na swój oddział. Ponownie miał „dziurę"
w mózgu i słyszał „głosy". Ponownie pojawiły się pro-
blem z butami i smród.
George był człowiekiem cierpiącym na poważny przypadek
chronicznej schizofrenii - należał do ludzi, którzy przez całe
życie są wpisywani i wypisywanie ze szpitala. Nazywamy
ich „obrotowymi" pacjentami, ponieważ przypominają obro-
towe drzwi.
Taka jest smutna historia George'a. Teraz zajmijmy się
przypadkiem Grahama cierpiącego na depresję maniakalną.
179
ANALIZA PRZYPADKU
Pewnego dnia Graham stwierdził, że czuje się naprawom
wspaniale. Całkiem niespodziewanie. Ot tak, nie wiedzieć j
skąd. W przeszłości przeszedł przez dwie depresje, lecz \
nigdy nie zdawał sobie sprawy, jak poważnie był chory.
Po prostu „przetrwał burzę" i depresja minęła. Każda
trwała około sześciu miesięcy. W ten sposób stracił rok
życia. Teraz jednak znalazł się w zupełnie odmiennej sy-
tuacji. Był niesamowicie szczęśliwy. Wszystkim się cieszył.
Szczęście przenikało go na wskroś. Graham stał się ma-
niakiem.
Wszystko zaczęło się w pracy. Graham był mechani-
kiem samochodowym. Całkiem niezłym. Lubił samochody
marki BMW. Plamy po wysokooktanowej benzynie i oleju
sięgały mu aż po łokcie. Koledzy z pracy dostrzegli zmia-
nę. Zauważyli, że Graham mówi bardzo szybko, dużo
pracuje i dziwnie się zachowuje. Na przykład wypisuje
olejem hieroglify na drzwiach toyoty. Dziwne.
Później przez klika dni nie pokazywał się w pracy. Gdy
wreszcie zjawił się w warsztacie, zakomunikował, że mu-
siał pojechać do domu, by uprawiać seks z żoną. Ona
również była tym bardzo zaskoczona. Szef nie był tym
jednak zachwycony. Graham cuchnął piwem. Wyprawili
go wcześniej do domu, by uporządkował sprawy i przemy-
ślał swoje zachowanie. Został zwolniony następnego dnia,
kiedy doszło do ostrej wymiany zdań z klientką, która
uderzyła Grahama w twarz. To wystarczyło szefowi, który
nie mógł sobie pozwolić na stratę klientów, chociaż szcze-
rze lubił Grahama.
Szef zadzwonił do żony Grahama. Czy jej mąż dobrze
się ostatnio czuł? Co sądzi o jego obecnym zachowaniu?
Później wykonał telefon do ich lekarza rodzinnego. Tego
wieczoru Graham wrócił do domu niezwykle szczęśliwy.
W ciągu ostatniego tygodnia spał zaledwie kilka godzin.
Plótł nonsensy w zawrotnym tempie. Mówił, że jest „wy-
brańcem Bożym". Co chwila przerywał, wybuchając śmie-
180
chem. Czy spodobał mu się pomysł spotkania z psychia-
trą? Nie dbał o to, chociaż nazywał lekarza wspaniałym
i utalentowanym człowiekiem. Proszę, oto moja żona. Mo-
gą ci ją wypożyczyć na całą noc. W tym momencie oboje,
lekarz i żona, wiedzieli, że z Grahamem dzieje się coś
bardzo poważnego. W środku nocy trzeba go było zawieźć
do szpitala. Wywiady, pigułki, skutki uboczne, skargi.
Później rezygnacja i usunięcie maniakalnego chaosu z je-
go biednej głowy.
W przeciwieństwie do George'a, Graham dobrze przyjął
pobyt w szpitalu. Starał się zrozumieć swoją chorobę i zdo-
być motywację do leczenia. Nawet lekarstwa przyjmował
regularnie. Był gotowy zrobić wszystko, by nie narazić się
na następne spoliczkowanie przez klientkę i pobyt w szpita-
lu psychiatrycznym. Pacjenci cierpiący na depresję mania-
kalną często wracają do zdrowia. Rokowania są tutaj znacz-
nie bardziej pozytywne niż w przypadku schizofreników.
Jeśli zatem Bóg stanie przed tobą i oznajmi, że musisz
cierpieć na schizofrenię lub depresję maniakalną, a następ-
nie da ci wybór, wskaż depresję maniakalną.
Potraktujcie te dwa przykłady jako poważne przypadki. Nie
wszyscy schizofrenicy błąkają się po dworcach, nie wszyscy
cierpiący na depresję maniakalną malują olejem hieroglify
na samochodach. Podane przykłady ukazują jednak dwie
najbardziej powszechne formy psychozy. Oczywiście, po-
staci psychozy jest znacznie więcej. Niektóre są naprawdę
dziwne. Jednak książka ta stawia sobie cele edukacyjne, nie
zaś przedstawianie upiornych ciekawostek. Pamiętajcie, że
w obłędzie nie ma niczego romantycznego. Chorzy doznają
wielkiego cierpienia.
Schizofrenicy cierpią na poważne urojenia, słyszą „głosy",
wszystko gmatwa im się w głowie, doświadczają psychospo-
łecznego upadku. Od stanowiska księgowego do bezrobotnego
żyjącego z zasiłku. Chorujący na depresję maniakalną odzna-
czają się większą skłonnością do zmiany nastrojów. Gdy do-
świadczają szczęścia, pragną się bawić i zapomnieć' o wszyst-
181
kich problemach. Gdy są nieszczęśliwi, narzekają-
czy nie mogę się już niczego spodziewać w moim
zapomnianym przez Boga życiu?". Jeśli to możliwe, sp
przejść przez życie, unikając obydwu stanów.
JAK WYTRZYMAĆ Z CIERPIĄCYMI NA PSYCHOZĘ
Poszukaj fachowej pomocy medycznej tak szybko, jak to|
możliwe. Zacznij od lekarza rodzinnego. Nie należy lekcc-j
ważyć cierpienia ludzi chorujących na psychozę. Dziesięć
procent schizofreników popełnia samobójstwo.
Nawet psycholodzy nie protestują, gdy mówię, że psycho-
za jest problemem medycznym. Lekarstwa... My, lekarze,
wolimy określenie „środki farmakologiczne". Możesz z nich
drwić, ile ci się podoba, nadal jednak pozostają główną
metodą leczenia psychozy. Oczywiście, jeśli nie są to jakieś
wyszukane leki o silnym działaniu, wysuszające usta, uspo-
kajające, drażniące.
Jeśli pacjenci przyjmują je przez dłuższy czas, w odpo-
wiednich dawkach, zwykle dobrze je znoszą.
Nie próbuj leczyć psychozy współczuciem i ziołową her-
batką.
KOCHANKA
Księżniczka Diana podsumowała to wspaniale w swoim
słynnym „przełomowym" wywiadzie telewizyjnym. Stwier-
dziła, że w jej małżeństwie są trzy osoby, czyli o jedną za
dużo. Wiesz już, że nadszedł czas na związki pozamałżeń-
skie. Mówiąc dokładniej, poświęciłem tę część książki tzw.
Innej Kobiecie. Wkrótce zrozumiesz, że Inna Kobieta jest
doskonałą mieszanką przykrej (rozwiązłej, niszczącej własny
dom nierządnicy) i zbolałej (samotnej, bezbronnej, schwyta-
nej w pułapkę) kobiety. Historia ta ma morał: romans jest
układem, który kończy się zranieniem trzech osób.
182
PONOWME TRÓJKĄT
Agresor ^--------------------------------------7 Ofiara
Wybawiciel
Trójkąt to nieprosta sprawa. A przynajmniej związki istnie-
jące w przysłowiowym trójkącie. W części poświęconej za-
wodowej ofierze i nałogowym wybawicielu napisałem, że
związek trzech osób oparty jest zwykle na następującej
zasadzie: pierwsza osoba przyjmuje rolę prześladowcy (lub
agresora), druga ofiary, trzecia zaś wybawiciela. Pamiętajcie
o tym, czytając tragiczną historię Marian.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Marian poznała Tony'ego w pracy. Nie, nie była jego sekre-
tarką, on zaś nie był biznesmenem przeżywającym kryzys
wieku średniego. Była kelnerką w kawiarence, którą Tony
odwiedzał, by wypić filiżankę cappuccino i zanurzyć sią
w lekturze ciekawej książki. Był tam przynajmniej dziesięć
razy, zanim zaczęli ze sobą rozmawiać, chociaż zauważył ją,
gdy tylko przestąpił próg kawiarni. Gdy ich związek się
pogłębił, Tony zastanawiał się, czy nie wracał tam z jej
powodu. Doszedł do wniosku, że tak właśnie było.
Tony, z zawodu jubiler, był już mocno po trzydziestce.
Niedaleko kawiarni znajdował się jego sklep. Był tak
znudzony swoją pracą, że zatrudnił młodą asystentkę.
Dziewczyna był młoda i ładna, lecz nic go z nią nie
wiązało. Może dlatego, że całymi dniami trajkotała o swo-
im chłopaku. Czasami żałował, że ją zatrudnił. Teraz mógł
jednak przynajmniej wyjść na chwilę ze sklepu, by wypić
ulubione cappuccino i poczytać książkę.
183
Również Marian była młoda i ładna. Szczupła. Ke
ki zawsze są szczupłe. Mężczyźni pracujący w restt
cjach są narażeni na pokusy szwedzkiego stołu. Nie, i
chodzi mi o jedzenie.
Któregoś dnia Marian i Tony wpadli na siebie w >
lowej siłowni. Ponieważ rozmawiali ze sobą wcześniej wiba-l
wiarence, usiedli na ławce i zaczęli swobodnie gawędzićĄ
wśród drążków, hantli i maniaków ćwiczących mięśnie.
„Chemia" zadziałała. Pomógł w tym jej strój - ścisk '
przylegający do ciała kostium z lycry. Mógł obejrzeć jej
szczupłe ciało, nie gapiąc się na nią nachalnie. Marian
obracała się w kółko zgodnie ze wskazówkami kobiety
0 wyglądzie osoby cierpiącej na anoreksję z mikrofonem
w ręce. Tony wykonywał męski odpowiednik tych ćwiczeń:
wyciskał sztangę. Wydawało się, że łączy ich wiele wspól-
nego. Rozmawiali około pół godziny. Zbliżały się święta
Bożego Narodzenia. Ich klub sportowy organizował z tej
okazji specjalne przyjęcie. Tony zachęcał ją, by przyszła.
Pragnął jej towarzystwa i jej uwagi. Marian była piękną
kobietą, a Tony interesującym mężczyzną (jak mówią ko-
biety). Podejrzewała jednak, że jest żonaty, i nie miała
ochoty angażować się w związek pozamałżeński. Tak przy-
najmniej sądziła, wychodząc tego dnia z siłowni.
Na przyjęcie bożonarodzeniowe przyszła spóźniona,
w towarzystwie innych kobiet. Wszystkie wypiły odrobinę za
dużo. Tony niemal stracił nadzieję. Polował na nią jak
zmierzający do celu pocisk. Wieczór rozpoczął się od zwy-
czajnego pocałunku, było w nim jednak sporo „chemii".
1 hormonów. Tony zachowywał się nachalnie, lecz to jej nie
przeszkadzało. W końcu wylądowali w pokoju motelu.
Tej nocy nie rozmawiali na temat jego małżeństwa, lecz
Marian o nim instynktownie wiedziała. Po wspólnie spę-
dzonej nocy nie mogła o nim zapomnieć. Był czarujący.
I świetny w łóżku. Tęskniła za nim i pragnęła go ponow-
nie zobaczyć.
Jej obawy, że jest żonaty, wkrótce się sprawdziły. Na
prośbę o numer domowego telefonu odpowiedział: „Wo-
184
lałbym, byś do mnie nie dzwoniła. Widzisz, jestem żonaty.
Przynajmniej w tej chwili".
Nie było to dla niej niespodzianką, lecz odebrała tę
wiadomość jako druzgocącą porażkę. Próbowała spojrzeć
na jasną stronę swojej sytuacji. Potrzebowała go. Potrze-
bowała jego dotyku i jego miłości, fizycznej miłości. Gdy
tylko pojawiał się w kawiarni, przestawała myśleć.
Postanowiła, że będzie traktować tę znajomość w spo-
sób spontaniczny. Może się jej uda. Tony nie ograniczy jej
życia, nie przylgnie do niej jak większość młodych, potrze-
bujących mężczyzn. Na pewno nie zagrozi jej niezależno-
ści. Nie uzależnieni od siebie. Było w tej sytuacji coś
wygodnego. Tony budził się rano i wychodził. Do niczego
więcej jej nie potrzebował. Miał przecież żonę. Żonę.
Próbowała o niej nie myśleć.
Później dowiedziała się, że ma również dwie małe
córeczki. O tym również nie chciała myśleć.
Przyjmowała sytuację taką, jaka była. Ich związek funk-
cjonował według ściśle określonych zasad. On mógł do niej
dzwonić, ona nie. Ich kontakty ograniczały się do określo-
nych godzin i dni, regularnie jak w zegarku. Mogła jeździć
2 nim na konferencje, lecz nie na wszystkie. Czasami towa-
rzyszyła mu żona. Miesiące zamieniły się w lata. Namięt-
ność przekształciła się w wygodną dla obojga miłość, która
z czasem nabrała goryczy, ponieważ ona pragnęła mieć go
wyłącznie dla siebie. W bolesny sposób przekonała się, że
ludzie nie mogą pozostawać przez miesiące i lata w intym-
nym emocjonalnym i fizycznym związku, nie odczuwając
pragnienia i potrzeby zbudowania związku opartego na wy-
łączności i poświęceniu. Wtedy zaczęła narzekać i dokuczać
mu, on zaś zaczął ją przekonywać.
„Jestem nieszczęśliwy w małżeństwie", wyznał uczciwie.
Wyraźnie zarysował się kształt trójkąta. Jego żona była
prześladowcą, on - ofiarą. Marian miała go uratować.
Wydawało się to takie przyjemne. Było jednak pewne „ale".
„Nie mogę teraz odejść od żony. Jeszcze nie teraz. Bądź
cierpliwa". Zawsze znalazł się jakiś powód: dzieci, sytua-
185
c/a finansowa, pragnienie, by jego firma przynosiła
chód. Pobiorą się zimą przyszłego roku. Mijał nastą
rok. Mijały kolejne zimy. Czuła się samotna w
dużym łożu. Miała obsesje na jego punkcie. Gdy w cWo
ne wieczory wiatr hulał po dachu jej domu, wyobraź
sobie Tony' ego, kochającego się, ze swoją żoną.
Minęło sześć lat. Zacząli się ze sobą kłócić. Marian byfal
coraz bardziej zgorzkniała i zmęczona ich sytuacją. PowoKi
miłość gasła. Marian nie chciała się do tego przyznać.
Zrozumiała, że Tony nigdy nie opuści żony. Nigdy. Zrobiła
to, co w jej sytuacji robi większość kochanek. Zaczęta stop-
niowo ujawniać ich romans. Dzwoniła do domu Tony'ego,
wiedząc, że telefon odbierze jego żona. Jej wróg, przyczyna
jej nieszczęścia. Zwiększała również swoje oczekiwania wo-
bec niego. Musimy się natychmiast spotkać. To pilna spra-
wa. Tony zaczął jej unikać. Wpadał w gniew. Nazywał ją
„zwariowaną dziwką". Zmienił się. Ktoś musiał się odważyć
i wyjawić całą prawdę o ich romansie. Sytuacja stawała się
coraz bardziej nieznośna. Marian zadzwoniła do jego żony
i zapytała, czy wie, że jej mąż od sześciu lat ma romans
z inną kobietą. Później odwiesiła słuchawkę i przez kilka
godzin płakała do poduszki.
Był jedyny sposób zmuszenia go do podjęcia decyzji.
Jednak kochanki wiedzą, że wszystkie trudności działają
przeciwko nim. Żonaci mężczyźni prawie nigdy nie opusz-
czają swoich żon i dzieci. A nawet jeśli podejmują taką
decyzję, ich następny związek rzadko okazuje się udany.
Marian żałowała straty przystojnego mężczyzny i sze-
ściu lat życia, które minęły w oczekiwaniu na niego.
Czekała na jego telefon, na jego pojawienie się w kawiar-
ni. Czekała, sądząc, że zostawi żonę. Zmarnowane lata.
Odrzucała zaloty młodych mężczyzn, którzy mogliby się
z nią związać i poślubić. Mnóstwo straconego czasu.
Nie, nie zamierzam moralizować. Chcę jednak, byście wie-
dzieli, jak eks-kochanki wyglądają w oczach psychiatry. Są
smutne i zagniewane. Bardzo żałują, że któregoś dnia pozwo-
186
By żonatemu mężczyźnie wkroczyć do swojego życia. Wi-
dzicie, romans przebiega według przewidywalnego ośmio-
etapowego schematu:
$ Spotkanie. Na ogół ma nieformalny i przypadkowy
charakter. Przyszli kochankowie mogą pracować
w jednej firmie. Zwykle nie szukają siebie.
* Wzajemne poznanie. Obopólna fizyczna i emocjonalna
fascynacja. Relacja powoli się rozwija.
* Zakończenie wspornic spędzonego wieczoru w łóżku.
„Pewnej nocy to się zwyczajnie stało". Tak o tym
mówią.
«J» Wygodne współistnienie. Wydaje się, że kochanka nic
nie ma przeciwko jego powrotom do żony po każdej
z potajemnych schadzek. Zakazany owoc wzmacnia
namiętność i dodaje erotyzmu ich związkowi. Kradzio-
ne pocałunki i tak dalej.
<• Narastająca potrzeba. Ona trzyma go w ramionach. On
porusza się w jej ciele. Oczywiście, ona zaczyna go
potrzebować. Jego odejścia stają się coraz trudniejsze.
Zaczyna, wywierać na niego presję. On staje się coraz
zręczniejszy w wymyślaniu wymówek. Czasami oszu-
kuje nawet samego siebie, mówiąc, że za chwilę u niej
będzie. Jednak żona dysponuje silnymi atutami: mał-
żeństwo, stabilność, a przede wszystkim: dzieci.
<» Gorycz. Może trwać latami.
•J* Sabotaż. Ktoś przerywa grę, zwykle wszystkie trzy
osoby muszą znosić niszczące emocjonalne skutki
pozamałżeńskiego romansu.
•J» Poprawa. Czy kiedykolwiek zdołają powrócić do rów-
nowagi po przebytym romansie?
JAK WYTRZYMAĆ Z KOCHANKĄ________________________________
Chociaż ryzykuję, że zostanę uznany za kaznodzieję, uwa-
żam, że romanse nie są najlepszym pomysłem. Oczywiście,
zdarzają się. Podobnie jak ścieki. Dochodzi do nich i już.
187
Powiedz mu, by sobie poszedł, by oszczędził ci kto
i cierpień. Niech wraca do żony.
I tak do niej wróci.
MORDERCA
Teraz, gdy rozwiałem już twoje złudzenia na temat związ-
ków pozamałżeńskich, musisz się przygotować na następne •
rozczarowanie. Będzie ono miało związek z postacią mor-
dercy. Zwykłego mordercy, nie zaś tego z zaczesanymi do
tyłu włosami i pistoletem z tłumikiem, jakiego gra często Al
Pacino.
Na początek wymienię cztery rodzaje morderców. Później
rozważę szczegółowo każdy przypadek. Są to:
•t* hollywoodzki morderca,
<• kuchenny morderca,
<• masowy morderca,
«t» i, najgorszy ze wszystkich, seryjny morderca.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Bandzior Louie musiał przekazać wiadomość gangowi
Gaberdino, że nie jest zadowolony z tego, iż pozbawiają
go zysków z „ochrony" śródmiejskich obiektów. Postano-
wił, że „sprzątnie" jednego z nich -parweniusza o krecim
obliczu, imieniem Frank Scarfacio, Frank powinien był
wiedzieć, że jest w niebezpieczeństwie. Nie powinien był
iść sam na podziemny parking. Nie powinien był witać się
z wyłaniającą się z mroku postacią. Powinien był nosić
kamizelkę kuloodporną. Jednak nawet ona nie powstrzy-
małaby ołowiu, który roztrzaskał jego głowę.
Teraz należy to już do historii. Podobnie jak Louie,
który został „ sprzątnięty" w wyniku akcji odwetowej pod-
jętej kilka dni później. Kiedy siedział w fotelu u fryzjera,
188
weszło dwóch mężczyzn. Zdołał dostrzec jedynie ruch
płaszczy, z których wyciągali pistolety. I kawałki rozbitego
lustra fruwające w powietrzu. Później ujrzał perłowe wro-
ta i zmarszczone brwi świętego Piotra.
Hollywoodzki morderca. Postać występująca w wielu
filmach. Rzadko oglądana w prawdziwym życiu. Napraw-
dę rzadko.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Stanley i Marie byli alkoholikami. Wiedli nędzne życie
w nędznym domu opieki. Popijali tanie trunki. Za to
w dużych ilościach. Jeśli wiatr nie wiał w przeciwną
stronę, łatwo można było wyczuć ich obecność, ponieważ
higiena osobista nie była ich silną stroną.
Pewnego mrocznego wieczoru, po dłuższej imprezie
w pobliskim barze, wrócili do domu w Grottsville. Często
się kłócili, lecz ta awantura była głośniejsza i bardziej
nieprzyjemna od innych. Ktoś krzyknął, by się uspokoili.
Stanley coś odkrzyknął. Jakąś obelgę pod adresem rodzi-
ców bezczelnego sąsiada. Marie dodała, że powinien się
zwyczajnie „o... ".
Wrócili do domu bardzo pijani i bardzo głodni. Stanley
znalazł w kuchni kawałek czerstwego chleba i zaczął go
wtykać do ust. Marie przyłapała go na tym i rozłościła się,
że nie podzielił się z nią resztką cennych węglowodanów.
Zasugerowała tonem, który przypominał krzyk, że jego
rodzice żyli ze sobą bez ślubu i że jest gorszy od piany
zbierającej się w misce klozetowej przed spuszczeniem
wody. Stanely, znany z niepohamowanego temperamentu,
natychmiast odparował, że Marie jest nędzną k... Może
wziąć chleb, który wskazał palcem, i włożyć go sobie w...
Marie straciła panowanie nad sobą i popchnęła go. Stan-
ley rzucił się na nią. Obalił ją na ziemię i przez bliżej
nieokreślony czas zaciskał ręce na jej gardle.
Gdy obudził się następnego ranka, stwierdził, że jakoś
udało mu się dotrzeć do łóżka. Było dziwnie wilgotne,
189
ponieważ w nocy zmoczył się i nie mógł utrzymać,
Nie czuł się zbyt dobrze, jak zawsze po spożyciu
ilości wina. Ledwie doszedł do muszli, by zwymiotować.';
Poruszając się niepewnym krokiem zaczął szukać Ma
rie. Znalazł ją w kuchni - w miejscu, w którym wczo
rzucił ją na podłogę. Była martwa. Nie musiał jej dotykach
Rozpoznał to po kolorze jej skóry, na wpół otwartych]
oczach i martwym spojrzeniu. „Ok... ", westchnął. Zamro- \
czony umysł podpowiadał mu, że znalazł się w bardzo
kłopotliwej sytuacji.
Kuchenny morderca. Bardzo powszechny typ. Zwróćcie
uwagę na klasyczne cechy. Morderca i ofiara znają się.
Morderstwo zostaje popełnione w domu. Po spożyciu al-
koholu. Jest gniew i eskalacja przemocy. Niebezpieczny
przepis.
ANALIZA PRZYPADKU________________________________
Bernard był dziwnym człowiekiem, trudnym do zaklasyfiko-
wania. Nie był osobnikiem zrelaksowanym, swobodnie poru-
szającym się w towarzystwie. Czasami był impulsywny. Na
pewno nie miał przyjaciół. Były jedynym członkiem klubu
brydżowego, który przychodził bez partnera. Maniakalnie
poszukujący samotności, np. podczas łowienia ryb na muszki
lub robienia zdjęć samolotom na lokalnym lotnisku. Niektóre
zdjęcia oprawił, jakby był właścicielem tych wspaniałych
maszyn lub osobiście je pilotował. Nigdy nie zdołał jednak
przekroczyć najwyższego punktu diabelskiego koła. Wtedy
również czuł się samotny. Bardzo to wszystko dziwne.
Gdy Bernard został masowym mordercą, nikt nie był
zaskoczony. Przeanalizowano jego życie i obejrzano rze-
czy, które miał. Zdjęcia samolotów. Jego wyprasowaną
bieliznę i skarpety ułożone w równe rzędy według kolo-
rów. Wszystko to było bardzo dziwne. Ludzie mądrze
kiwali głowami, a psycholog, którego dziennikarze praso-
wi uznawali za eksperta od masowych morderców, stwier-
dził, że osobnicy ci często dziwnie się zachowują (tak jak
190
Bernard). Zapomniał jedynie dodać, że w mieście było
przynajmniej dwudziestu jeszcze dziwniejszych osobników,
którzy jednak nikomu nie zrobili krzywdy.
Bernarda różniło od tamtych silne poczucie doznanej
zniewagi. Zachowywał się w sposób więcej niż paranoi-
dalny, ponieważ spotkał się ze zbyt wieloma przypadkami
odrzucenia. W klubie brydżowym zażądano, by nie przy-
chodził bez partnera. Wymaganie to było niemożliwe do
spełnienia, ponieważ nikt z „ licznego grona jego przyja-
ciół" (później okazało się, że chodzi o znajomych) nie
interesował się brydżem. Później poproszono go o opusz-
czenie Towarzystwa Miłośników Rododendronów, po-
nieważ bezustannie przerywał spotkania, wysuwając co-
raz dziwniejsze wnioski. Poszedł więc do domu i wyciął
wszystkie rododendrony w swoim ogrodzie. Wtedy widzia-
no go po raz ostatni. Dzień mordu. Jednak Bernard „nie
zniknął", lecz przebywał we własnym domu. Cały dzień
był pogrążony w myślach. Aż kipiało w nim od doznanej
zniewagi. Towarzystwo Miłośników Rododendronów - to
oni przelali czarę goryczy. Przeciążyli wielbłąda. Bernard
tak właśnie się czuł. Chodził od ściany do ściany. Wypił
całą butelkę sherry, którą trzymał w kuchni. Dalej krążył
po pokoju. Nagle poczuł się zniewolony przez własny los,
los nieubłagany i nieuchronny. Wydawało mu się, że jedzie
pociągiem pozbawionym hamulców. Wiedział, co musi
zrobić. Jego życie nie przedstawiało żadnej wartości.
Nadszedł czas, by ze sobą skończyć. W porządku, lecz
zabierze ze sobą tych kilku niewdzięcznych bydlaków.
Której strzelby użyć? Miał cztery. Każda była dobrze
naoliwiona i lśniła gotowa do strzału. To była misja jego
życia, cel jego istnienia. Został do tego powołany. Ciągle
powtarzał sobie, że jest to jego posłannictwo. Powierzenie
mu tych strzelb stanowiło część planu. To będzie jego
przesłanie dla świata. Wszyscy się o rym dowiedzą. Do-
wiedzą się o wszystkich Bernardach tego świata. Zrozu-
mieją, co to takiego szacunek. Jeśli nie mogą tego zrozu-
mieć, niech przyjmą to.
191
„Jeśli nie możesz zrozumieć, przyjmij to",
sprzedawca w sklepie warzywnym. „ O co ci chodzi, j
nardzie?". Były to ostatnie słowa nieszczęsnego
dawcy, którego los przypieczętowany został faktem,
pełnił funkcję honorowego skarbnika Towarzystwa Miło
ników Rododendronów. Strzelił do niego z bliskiej
głości. Prosto w twarz. Kula przeszła przez nos, wycho-\
dząc u nasady czaszki. Później zastrzelił pomocnika sprze-1
dawcy. Następnym celem stała się kobieta z wózkiem,]
która jechała główną ulicą, i jej dziecko (by przerwać ten
piekielny hałas). Później przyszła kolej na kobiety, które
zbliżyły się do okna wystawy, by zobaczyć, co się dzieje.
Następne kule były przeznaczone dla policjanta i jego
kolegi. Później Bernard włożył lufę do ust. Nie mrugnaw-
szy okiem, pociągnął za spust i było „po wszystkim".
Masowy morderca. Bardzo rzadki przypadek, pojawia-
jący się jednak co jakiś czas na pierwszych stronach gazet.
Dziwna, osamotniona osobowość z paranoicznymi ten-
dencjami i żalem do kogoś. Jednak jego żal skierowany
jest do całego społeczeństwa. Doświadcza silnej potrzeby
wymierzenia kary. Staranne obmyślanie planu, a później
eksplozja, masowe morderstwo i samobójstwo. Często do-
konane na rodzinie mordercy. Skieruj sprawę do sądu
rodzinnego, podejmij batalię o zastosowanie aresztu,
a otrzymasz wybuchową mieszankę.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Przez całe życie Brian wykonywał zawód taksówkarza. Po
tragicznej śmieci kolegi, zamordowanego przez nałogowe-
go narkomana, zaczął aktywnie działać na rzecz poprawy
bezpieczeństwa pracy taksówkarzy. Ironia sytuacji polega-
ła na tym, że zdążył już zamordować sześciu pasażerów.
Uważnie ich wybierał. Zatrzymywali taksówką na ulicy,
zamiast zamawiać kurs przez telefon. Brian nie zostawiał
żadnych śladów. Pasażerowie musieli być sami. Nikt nie
mógł widzieć, że wsiadają do taksówki. Taksówka z pasa-
192
żerem nie zwracała później niczyjej uwagi. Najłatwiejszym
łupem były młode, samotne kobiety, które zatrzymywały
jego taksówkę na peryferiach miasta we wczesnych godzi-
nach rannych. Sądziły, że w taksówce będą bardziej bez-
pieczne niż na ulicy. Jakże się myliły.
Początkowo udawał, że zgubił drogę. Później jechał na
skróty przez park. Wyciągał nóż i rzucał się na swoją
ofiarę. Krzyczenie nie miało sensu. W pobliżu nie było
nikogo. Zaklejał usta taśmą, wiązał ręce za plecami i je-
chał w ustronne miejsce. Czasami za miasto, tam gdzie
nigdy nie pojechaliby młodzi kochankowie. Skręcał zwykle
w trzecią uliczkę i kierował się w stronę lasu, by się trochę
zabawić. Czekał świtu, lubił bowiem obserwować lęk
rosnący w jej oczach. Później zdzierał z niej ubranie
i patrzył, jak skomli, prosząc, by przestał. Musiał widzieć
jej lęk i go odczuwać. Wtedy wiedział, że żyje i ma władzę.
Poruszało to w nim jakąś strunę. Coś bardzo głębokie-
go, zimnego i martwego. Dopiero gdy czuł, że od niego
zależy ludzkie życie, odzyskiwał siły. Kiedy życie słabło
wraz z krwią wsiąkającą w chłodną ziemię po przeszywa-
jącym ciosie zimnego ostrza, a jego ofiara wydawała
ostatnie tchnienie, przejmował jej witalne siły, odczuwał
„żar" mocy i radości.
Później odprawiał swój rytuał. Gdy ofiara już nie żyła,
chociaż próbował maksymalnie wydłużyć jej konanie, po-
jawiała się erekcja. Ohydny proceder. Dokonywał mastur-
bacji nad martwym ciałem. Czuł, jak jego członek staje się
coraz większy. Później wycinał otwór w brzuchu ofiary
i pozostawiał w nim swoje nasienie. Nie zostawiał odci-
sków palców, lecz spermę. Kolejny podbój. Kolejne uwie-
dzenie. Kolejne morderstwo. Kolejny orgazm.
I powrót do normalności. Z zainteresowaniem czytał
doniesienie w prasie, że jeszcze jedna młoda kobieta zo-
stała odnaleziona w płytkim grobie wykopanym w lesie.
Dołączał nawet do grona osób rozmawiających przy stole
o tej strasznej tragedii. Przytakiwał kolegom, którzy wy-
rażali nadzieję, że policja znajdzie bydlaka, który dokonu-
193
je tych brutalnych morderstw. Jakże straszną
musi mieć ten człowiek!
Seryjny morderca. Okropnie spaczony umysł. Szalony i
swój sposób. Połączenie brutalnej przemocy i libido. Os
nie tchnienie konającego dostarczające seksualnej przyje
naści i poczucia władzy. Niezbyt sprawiedliwa wymiana.
JAK WYTRZYMAĆ Z MORDERCĄ____________________
Nie możesz z nim wytrzymać. Musisz wezwać policję, by się
nim rozprawiła. Możesz się jedynie trzymać z dala od niego.
Pamiętaj:
«8> Nie zaczynaj z łobuzami wyposażonymi w lekki kara-
bin maszynowy.
«8> Nie przebywaj z krewkimi, zapalczywymi alkoholikami.
4> Nie idź" nigdzie z dziwnymi mężczyznami, którzy mają
noże, szczególnie, jeśli jesteś autostopowiczką lub pro-
stytutką.
^ A przede wszystkim, nigdy nie przytaczaj się do Towa-
rzystwa Miłośników Rododendronów.
URAZ TRAUMATYCZNY
Opiszę tutaj zaburzenia pourazowe. Na zaburzenia te mogą
cierpieć weterani wojny w Wietnamie, jeńcy wojenni, ludzie
którzy przeżyli wypadek samochodowy, pożar lasu, zderze-
nie pociągów itd. Czy wiecie już, jaki będzie temat tego
rozdziału? Ludzie cierpiący na to zaburzenie znaleźli się
zwykle w bardzo trudnej sytuacji i na własne oczy widzieli,
jak Ponura Żniwiarka skinęła na kogoś palcem.
Najsmutniejsze w ludziach dotkniętych głębokim cierpie-
niem jest to, że wiedzą zbyt wiele. Utracili niewinność,
stając się obiektem aktów przemocy lub oglądając zbyt wiele
krwi i ran. Nie potrafią już się bawić. Gdy poznajesz ich na
194
przyjęciach koktajlowych, na których tak lubisz bywać, mają
trudności z nawiązaniem rozmowy. Przypominają jednookie-
go w kraju niewidomych. Nie powinni byli oglądać tego, co
widzieli. Wiedzą o sprawach, jakich niektórzy nawet nie
dostrzegają w telewizyjnych serwisach informacyjnych, sie-
dząc w wygodnym salonie. W ich młodych głowach tkwi
stary mózg. Ponieważ doświadczyli całej tej traumy, trudno
im powrócić do konformistycznego, pełnego zakłamania
świata, w jakim żyjemy.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Wsiadając do taksówki w zimny mroczny poranek, Fiona
nie wiedziała, że przeżyje sześć najbardziej przerażają-
cych godzin swojego życia. Była to oczywiście taksówka
Briana, który właśnie planował swoje siódme morderstwo.
Oczyma wyobraźni widział już kolejne wielkie nagłówki
na pierwszych stronach gazet. Nazywano go „Czarnym
Kubą" (była to niewyraźna aluzja Kuby Rozpruwacza,
z którym był coraz częściej porównywany).
Fiona była młodą kobietą. Nie była bardzo ładna, lecz
należała do tych, które szczególnie lubił. Młodość i niewin-
ność jedynie podkreśliły przerażenie malujące się w jej
oczach, gdy wyjął nóż. Zmusił ją do pocałowania ostrza,
zanim zadał pierwszy cios. Tak właśnie zrobił. Chciał w ten
sposób upokorzyć swoją ofiarę, okazując jej swoją władzę.
A wszystko zaczęło się tak. Zgubienie drogi w mieście,
jazda na skróty, nóż, taśma na ustach, jej spojrzenie pełne
przerażenia, jego - radości. Wiedziała, kim jest. Czytała
w gazetach doniesienia na temat tych strasznych zbrodni.
Wiedziała, co nastąpi. Starała się nie zwymiotować. Miała
wrażenie, że się za chwilę udusi. Walczyła o zachowanie
przytomności, chociaż jakaś cząstka jej jestestwa próbo-
wała pogrążyć się w nieświadomość, by zabójca dokonał
bez przeszkód swojego dzieła i pozwolił jej umrzeć.
Jednak jej przeznaczeniem nie było powiększenie liczby
okropnych morderstw. Była na tyle przytomna, że związa-
195
nymi rękoma otworzyła drzwi taksówki, która pr
odjechać w bardziej ustronne miejsce. Wypadła na dróg
doznając bolesnych złamań i otarcia skóry. Szczęślh
trafem jechała za nimi para nastolatków, którzy sz
ciemnego miejsca, by zaparkować samochód i uprą
miłość na tylnym siedzeniu samochodu.
Musiała zobaczyć go jeszcze raz, gdy wezwano ją, by\
zidentyfikowała mordercę. Ponowne spotkanie w sądzie, i
Być może było to cenne doświadczenie. Nie wyglądał term ;
na dużego i silnego mężczyzną. Zwyczajny człeczyna z bli-
znami po trądziku.
Chociaż witano ją jak bohaterkę, czuła się jak żywy
trup. Prześladowała ją jego twarz i widok noża. Obrazy te
pojawiały się ustawicznie w jej umyśle i wspomnieniach.
Na widok taksówki trzęsła się i pociła. Czasami budziła
się 2 krzykiem w środku nocy. Chociaż morderca prze-
bywał w więzieniu, w koszmarach znów ją odwiedzał. Ten
uśmiech samozadowolenia wyrażający radość, radość
z odebrania komuś życia.
W traumatycznym zaburzeniu pourazowym można wyróżnić
cztery podstawowe cechy charakterystyczne:
<• Trauma. Tragiczne wydarzenie mogące grozić utratą
życia, a przynajmniej związane z koniecznością oglą-
dania martwych ciał (np. przez żołnierzy lub ratowni-
ków). Sprawa ta znalazła się obecnie w centrum uwa-
gi, ponieważ na zaburzenia pourazowe powołują się
coraz częściej pracownicy procesujący się z pracodaw-
cami. Obserwowałem rozwój zaburzenia pourazowego
u przepracowanych, nadwrażliwych i niedowartościo-
wanych pracowników, takich jak ratownicy i pielęg-
niarze, mimo że ich życie nie znajdowało się w bezpo-
średnim niebezpieczeństwie.
<» „Zmory". Uraz stale powraca, by nas prześladować.
Koszmary nocne, wspomnienia, wydarzenia z codzien-
nego życia, które przywołują minioną tragedię. Na
196
przykład zapach winylu lub tykanie taksometru. Albo
weteran wojenny, który pada na ziemię, gdy przelatuje
nad nim helikopter.
<» Unikanie. Człowiek jest gotów zrobić wszystko, by
uniknąć wspomnień związanych z urazem. Fiona przy-
puszczalnie już nigdy nie wsiądzie do taksówki. Pro-
blemem będzie wsiadanie do każdego samochodu. Dla
innych nie do zniesienia będzie mieszkanie w pobliżu
jednostki wojskowej lub oglądanie filmów wojennych.
<• Reakcje emocjonalne. Ludzi cierpiących na zaburzenia
pourazowe z byle powodu ogarnia strach. Zawsze do-
kładnie sprawdzają teren, jakby stali na warcie. Oba-
wiają się kolejnego ataku. Nie potrafią się bawić. Czują
się wyłączeni z głównego nurtu życia. Utracili poczu-
cie humoru. Nic nie jest już dla nich trywialne i bez-
troskie. Życie to śmiertelnie poważna sprawa.
JAK WYTRZYMAĆ Z CZŁOWIEKIEM
CIERPIĄCYM NA ZABURZENIA POURAZOWE____________________
Jeśli odnajdujesz u siebie jakieś elementy, o których wspo-
mniałem, idź do lekarza i opowiedz mu o tym. Zaburzenia
pourazowe są jednym z najczęściej niedostrzeganych i nie-
właściwie leczonych zaburzeń psychicznych. Pojawia się
więc niebezpieczeństwo powikłań, ponieważ:
<• Zaburzenia lękowe „chodzą parami", jedno pociąga
drugie.
<* Zaburzenia pourazowe wywołują napięcia w stosun-
kach międzyludzkich, ponieważ inni nie mają zielonego
pojęcia, przez co przeszedłeś i dlaczego nadal cierpisz.
<• Rozwija się depresja - jeżeli jesteś niespokojny lub zły
przez dłuższy czas, możesz popaść w depresję. To
pewne.
Jakie są metody leczenia? Weź się w garść, ponieważ terapia
z pewnością nie przypadnie ci do gustu. Leczenie polega na
197
powrocie do sytuacji, która wywołała uraz. Nie, nie i
to, że trzeba będzie ponownie wsiąść do taksówki,
prowadzi jakiś psychopatyczny morderca. We właściwej i
mosferze, gdy zaufasz już swojemu terapeucie, będ
musiał wrócić myślami do sytuacji, która spowodowała i
Dzięki zastosowaniu technik zmniejszających poczucie nłc-|
pokoju lepiej zapanujesz nad urazem, nawet jeśli nigdy
końca nie zniknie.
Na koniec jeszcze jedna myśl. Ostatnio obserwujemy]
coraz silniejsze zainteresowanie różnymi metodami leczenia \
wstrząsów pourazowych. Jedną z nich określa się jako „dc- *
sentytyzację ruchów ocznych i powtórne odtworzenie". Po-
lega on na przywoływaniu bolesnych wspomnień, podczas
gdy terapeuta przesuwa palec w polu widzenia pacjenta,
który śledzi go wzrokiem. Brzmi to trochę dziwnie, prawda?
Jestem skłonny się z tym zgodzić. Przypomina to maść
żmijową, jednak zwolennicy tej metody są głęboko przeko-
nani o jej skuteczności. Prawdopodobnie będziemy musieli
jeszcze trochę poczekać na ostateczny werdykt
Tyle informacji na temat urazu traumatycznego. Teraz
przeanalizujemy cichy, uporczywy uraz, jaki niektórzy ludzie
znoszą przez całe życie. Chodzi mi o otyłych...
OTYŁOŚĆ
W świecie ludzkich spraw nigdy nie istniało równie silne
uprzedzenie wobec tak dużej części ludzkości. Chyba że miesz-
kasz w jakimś kraju Trzeciego Świata, w którym otyłość jest
oznaką bogactwa, wysokiej pozycji społecznej i umiejętności
zachowania spokoju wewnętrznego. Pozostali ludzie nie chcą
być otyli. Lśniące magazyny ilustrowane promują obraz wy-
chudzonej kobiety i muskularnego mężczyzny.
Co się stało? Czy postradaliśmy zmysły?
Spróbujcie zrozumieć, że niektórzy ludzie są otyli i już.
Osobnicy ci nie pasują do zdjęć pacjentów „przed" i „po"
198
rozpoczęciu terapii odchudzającej z reklam klinik odnowy
biologicznej. Ich zdjęcia ciągle ilustrują stan „przed". Nie-
szczęśni, zostali na to skazani, gdy maleńki gruby plemnik
połączył się z małym grubym jajeczkiem. Otyłość jest zako-
dowana w ludzkich genach. Ludzie otyli. Zawsze tacy byli -
nawet w czasach głodu - i tacy pozostaną, wciśnięci do
swych ogromnych trumien. Są po prostu otyli.
Dlatego nie dokuczaj im.
ANALIZA PRZYPADKU__________________________________
W medycynie „człowieka standardowego" określa się
ciepłym mianem „Stan". Osobnik ten waży siedemdziesiąt
kilogramów. Charlie ważył trzy razy tyle. Nie chciał być
gruby. Ale taki był. Wolałby być szczupły. Wolałby swo-
bodnie wsiadać do miejskiego autobusu, lecz, niestety, nie
mógł. Czasami nawet żałował, że się urodził.
Posługiwał się różnymi eufemizmami: „puszysty", „opeł-
nych kształtach", „brzuchacz". W końcu wybrał proste i do-
sadne określenie „grubas". Taki właśnie był. Posługując się
nim, mógł zamienić swoje cierpienie w żart. Samokrytyka,
czasami nawet samoponiżenie, zjednywała mu ludzką sympa-
tię. Nie brał sobie do serca żartów na temat otyłych. W jego
postawie można było jednak wyczuć nutkę patosu.
Charlie musiał jednak zaakceptować rzeczywiste proble-
my związane z rozmiarami własnego ciała. Na przykład
kłopoty z zakupem ubrań, ciągłe pocenie się (jakże uciążli-
we!), dodatkowe obciążenie serca i płuc. Wiedział, że będzie
żył krócej od swoich kolegów. Dokuczały mu obtarcia na
fałdach skóry i udach. Zwracał się do różnych lekarzy
z prośbą o pomoc. „Musisz pozbyć się paru kilogramów",
mówili surowym głosem. Miał wrażenie, że zrzucają na
niego całą winę. Słyszał niewypowiedziane słowa: „Jak
mogłeś dopuścić do takiego stanu?". Tłumaczył sobie, że nie
jest to wynik jego wyboru i że nie powinien czuć się za to
odpowiedzialny. Było mu jednak przykro, że lekarze tak go
traktują. W supermarketach ludzie odwracali się od niego
199
z nieskrywaną odrazą, a dzieci, od których w takiej i
nie można było oczekiwać grzecznego zachowania, i
nie się na niego gapiły. Ciągle słyszał za plecami: „Po
na tego grubasa". Często śmiały się z niego -
szczerze i bardzo okrutnie.
Charlie musiał również sprostać poważniejszym spr&l
wom. Nie chodziło o znalezienie odpowiednio długiego]
paska do spodni z mocną klamrą lub o zastosowanie
skutecznej diety. Musiał znaleźć sposób, by zachować'
szacunek dla samego siebie i znaleźć kogoś, kto potrafiłby
dostrzec samotnego mężczyznę pod grubą warstwą tłusz-
czu. Kogoś, kto pewnego dnia mógłby go nawet pokochać.
W końcu odnalazł ją w najbliższym pubie. Pracawda
w kuchni, przygotowując steki dla gości. Nie była zbyt
piękna, a jej zęby wymagały poważnej ingerencji dentysty.
Potrafiła się jednak szczerze śmiać i dobrze gotować. Wspa-
niała dziewczyna, pomyślał Charlie. Kilka razy w dość
niezgrabny sposób, z wypiekami na twarzy, próbował na-
wiązać z nią kontakt. Wreszcie poprosił, by wypiła z nim
drinka po pracy. Początkowo była równie nieśmiała jak on,
lecz kilka piw dodało obojgu odwagi. Tego wieczoru spędzili
razem wiele godzin, rozmawiając, śmiejąc się i ciesząc
swoim towarzystwem. Nie była to historia z bajki. Nie ga-
lopowali plażą o zachodzie słońca. Zwyczajna para ludzi,
która odnalazła się pośród miliona innych samotnych osób.
Przez następne miesiące często się spotykali. Pokochali się.
Charlie był człowiekiem zrównoważonym, pracował i zara-
biał pieniądze. Ich życie seksualne było początkowo niezbyt
udane. Charlie za bardzo się starał. W końcu znalazła
sposób, by obydwoje byli zadowoleni z pożycia. Zajmowała
pozycję na górze, w przeciwnym razie zostałaby przygnie-
ciona. Wiedziała, że bycie żoną Charliego oznacza dla niej
znacznie lepszy los od wegetowania w nędzy i rozpaczy.
Usiłowała skłonić go, by przeszedł na dietę, lecz odmó-
wił. Próbował już wszystkiego. Zaczynał od najbardziej
drakońskich, pozwalających na zrzucenie wielu kilogramów
w ciągu zaledwie kilku dni. Problem w tym, że równie
200
szybko odzyskiwał utraconą wagę. Później próbował roz-
sądniejszych, bardziej wyważonych diet, lecz zawsze, gdy
tylko poczuł się zadowolony z wyników, wracał do poprzed-
niej wagi. Nie można przecież walczyć z otyłością przez całe
życie.
Jakoś z tym żyli. Nie było to łatwe. Walczyli ze sobą,
a nawet ranili się wzajemnie. Jednak potrafili również
leczyć swoje rany. Był to zupełnie dobry układ. Ona
potrzebowała bezpieczeństwa, on towarzystwa, by uciec
przed samotnością. Dwoje uciekinierów pragnących unik-
nąć trudów i cierpień własnego życia.
JAK WYTRZYMAĆ Z OTYŁYM
Nie myśl źle o otyłych ludziach. Niektórzy tacy już są. Byli
grubymi dziećmi i umrą grubi. Nie gap się na nich. Nie
chichocz.
Jeśli jesteś człowiekiem otyłym, mam dla ciebie ćwiczenie:
1. Idź do lustra i spójrz na siebie.
2. Pocałuj swoje odbicie.
3. Teraz idź do cukierni, kup sobie kremówkę i zapomnij
o wszystkich idiotycznych dietach. Życie jest po to, by się
nim cieszyć.
TYP PERWERSYJNY
Jeśli otworzyłeś tę książkę, przejrzałeś spis treści i od razu
otworzyłeś na tej stronie, jesteś zupełnie normalnym człowie-
kiem. Ludzi zawsze ciekawiło wszystko, co ma związek
z seksem. Piszę tutaj o zachowaniach seksualnych, które
można by określić mianem... „niekonwencjonalnych".
W młodości uczono nas, że stosunek seksualny powinien się
odbywać pomiędzy dwojgiem dorosłych osób, które wyraża-
201
ją na to ochotę, za zamkniętymi drzwiami, pod
w ciemnym pokoju i, najlepiej, w ciszy. Aż tu nagle, zv
jąć z żyrandola głową w dół, ubrani jedynie w górną i
pidżamy, odkrywamy, że może być to przyjemne. Weź siei
w garść. Niebawem dowiesz się o kilku jeszcze bardziej
niekonwencjonalnych „zachowaniach".
Pomyśl
Mieszkasz w wysokim „mrówkowcu". Blok nie został zbyt
dobrze zaprojektowany, ponieważ okno twojej kuchni wycho-
dzi wprost na okno sypialni sąsiadów. Któregoś wieczoru,
zmywając naczynia, słyszysz głośne jęki. Jakby ktoś bardzo
cierpiał. Już dzwonisz na pogotowie, gdy nagle widzisz ich
w oknie. Twoi sąsiedzi właśnie to robią. Nie udawaj, wiesz co.
Nigdy nie sądziłeś, że ludzkie ciało może być tak elastyczne,
lub że ze skórą można robić takie rzeczy. Czy wówczas:
a. Dzwonisz do sąsiadów i grzecznie sugerujesz, że powinni
zasłonić okno w sypialni.
b. Gasisz światło w kuchni i idziesz po lornetkę.
c. Wykonujesz czynności opisane w punkcie (b) i spraw-
dzasz, czy na krześle w kuchni można w przyszłości
ustawić astronomiczny teleskop.
d. Wykonujesz czynności opisane w punkcie (c) i wychodzisz
z domu, by zapolować na zdobycz w gorącą letnią noc?
Diagnoza: Oglądacz (osobnik doznający zaspokojenia płciowe-
go w wyniku oglądania scen erotycznych). Powód istnienia
peep shows i tych interesujących zdjęć w ilustrowanych maga-
zynach dla mężczyzn. Czy ludzka skóra nie jest wspaniałym
materiałem nadającym się do wielu celów?
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Każdego ranka Craig, ubrany w służbowy garnitur, dojeż-
dżał do miasta kolejką. Szczególnie lubił godziny szczytu.
202
W zatłoczonym wagonie stawał blisko innych osób i ocie-
rał się. o pasażerki. Wiecie, co mam na myśli przez „ocie-
rał się.". Zaskoczone kobiety szybko się. w tym orientowały.
Zwykle patrzyły na niego z niechęcią. Raz lub dwa zrobiły
awanturę, i uderzyły go w twarz. Nigdy nie zgłosiły tego
jednak na policji. Dlatego Craig wracał w to samo miej-
sce kolejnego dnia. W kolejnej godzinie szczytu, by otrzeć
się o kolejną kobietę.
Diagnoza: Frotteryzm, ocieractwo (wywoływanie pod-
niecenia seksualnego przez ocieranie się). Ocieranie się
w miejscu publicznym o nieznajomą osobę w celu dozna-
nia podniety seksualnej. Stajemy się stopniowo coraz
bardziej perwersyjni i agresywni.
ANALIZA PRZYPADKU__________________________________
Maurice był dyrektorem finansowym w dużej międzyna-
rodowej firmie. Zmarł nagle. Wtedy rozeszły się plotki
o stanie, w jakim go znaleziono. Miał na sobie dam-
skie ubranie i plastikowy worek na głowie. Najwidoczniej
w ten sposób doznawał seksualnego zaspokojenia: czerpał
erotyczne doznania, wkładając obcisłe ubrania z jedwa-
biu, koronki lub nylonowe pończochy. Nakrycie głowy
powodowało niedotlenienie, prowadzące niemal do udu-
szenia. Tym razem Maurice posuną^ się za daleko i umarł.
Ponieważ nie robił „tego" w towarzystwie innych osób,
nikt nie mógł przyjść mu z pomocą, gdy zsiniał.
Nikt nie zauważył wcześniej, że w szufladach Mauri-
ce'a nie było męskiej bielizny. Wyłącznie damskie majtki.
Wolał ich dotyk. Nosił je zawsze na spotkania zarządu,
nawet gdy przedstawiał informacje finansowe z ostatniego
okresu. Może był to z jego strony mały żart.
Diagnoza: transwestyczny fetyszyzm. Dziwne zachowa-
nie obserwowane niemal wyłącznie u heteroseksualnych
mężczyzn. To, że lubią się ubierać w damskie stroje, nie
oznacza, iż są homoseksualistami. Nie proście mnie, bym
to wszystko wytłumaczył. Przedstawiam wam fakty.
203
ANALIZA PRZYPADKU
Charles był uczciwym księgowym. (Proszę, nie wier
w stereotyp, że księgowi są zawsze uczciwi. Niektórzy i
najbardziej nieuczciwymi ludźmi, jakich znam...),
w miesiącu odwiedzał miejscowy dom publiczny. Tej matę,
przyjemności sobie nie odmawiał. Żona sądziła, że je.
w tym czasie na regularnym spotkaniu z ważnym kliententĄ
W rzeczywistości miał regularne spotkania z rudowłosąl
kobietą, która nazywała samą siebie „Flame" („Pło~l
mień"), chociaż nosiła imię Irma.
„Flame" zakładała mu na szyję psią obrożę i oprawa-
dzała po pokoju. Później musiał usiąść i błagać ją o cos.
Najbardziej lubił, gdy „Flame" biła go skórzanym pas-
kiem za to, że jest „złym chłopcem". Było to naprawdę
podniecające. Wcześniej „Flame" szydziła z niego, drwią-
co wskazując, że ma bardzo małego penisa jak na psa
w jego wieku.
Po kolejnych upokorzeniach oraz nietypowej zabawie
ze wspomnianym wyżej penisem Charles wkładał garnitur
i wracał do swej pospolitej żony oraz świata liczb, podat-
ków i przedmieścia. Prowadził podwójne życie.
Diagnoza: seksualny masochizm. Ponownie przedsta-
wiam sytuację faktyczną, nie podając wyjaśnienia.
Lista zboczeń jest znacznie dłuższa Przytoczę kilka definicji:
«!• Nekrofilia, wtedy gdy chcesz, by twój partner seksual-
ny zachowywał się jak martwy.
•J» Ekshibicjonizm, gra, w którą bawią się mężczyźni
w płaszczach i kobiety w siatce na włosach lub ze
sklepowym wózkiem.
<» Koprofilia związana ze zbyt nieprzyjemnymi funkcja-
mi ciała, by można je było opisać.
*> Zoofilia, znana również jako „zabawa na gospodar-
skim podwórzu".
•J* Pedofilia, jak wiemy, najgorsza ze wszystkich, itd.
204
JAK WYTRZYMAĆ 2 TYPEM PERWERSYJNYM___________________
Pytanie: Kiedy nietypowe zachowanie seksualne staje się
zboczeniem?
Odpowiedź: Kiedy rani drugą osobę.
W naszym społeczeństwie obowiązuje ogólna zasada. Zwo-
lennicy obywatelskiego wyzwolenia wykrzykują ją z dachów
domów. Owa zasada głosi, że jeśli nie ranisz siebie i innych,
możesz robić to, na co masz tylko ochotę. Oznacza to, że
jeśli jesteś facetem z owłosionymi nogami i bujnym wąsem,
możesz, jeśli tego pragniesz, nosić we własnym domu buty
na wysokich obcasach. Jednak, jeśli jesteś tym samym face-
tem i masz ochotę przebywać w pobliżu placu zabaw dla
dzieci, możesz spodziewać się odrzucenia i pogardy społe-
czeństwa. Uważaj na tłum, który mógłby cię zlinczować.
USZKODZENIE MÓZGU
Wszyscy studenci medycyny nienawidzą zajęć z neurologii.
Neurologia to dział medycyny zajmujący się mózgiem i sy-
stemem nerwowym. Jest to naprawdę trudna i skomplikowa-
na dziedzina wiedzy. Podobna do znajomości każdej drogi,
każdej bocznej alejki na mapie świata. Neurologia uczy nas
również, jak delikatny jest nasz mózg. Do tego, abyśmy
zawsze zapinali pasy bezpieczeństwa i wkładali kask, by
w ten sposób ochronić czaszkę, wystarczy kilkudniowy po-
byt w szpitalu na oddziale, gdzie leczy się ofiary wypadków
samochodowych, ludzi po wylewie i osoby cierpiące na
postępujący paraliż. Głowę mamy tylko jedną.
Tkanka nerwowa, jak się niebawem przekonasz, nie rege-
neruje się tak dobrze jak inne tkanki. Jeśli dojdzie do
pęknięcia rdzenia kręgowego, nie spodziewaj się, że jakiś
chirurg o dobrym wzroku zdoła go zszyć. Podobnie, jeśli
dojdzie do zablokowania lub pęknięcia naczynia krwionoś-
205
nego w mózgu (jak to ma miejsce w czasie wyle
części mózgu możesz rzec wówczas sayonara (żegnajV|
ANALIZA PRZYPADKU_______________________
Jeszcze jedna prawdziwa historia. Opowieść o Ph
Gage'u. O kim? Czytaj dalej.
Gage. Phineas Gage. Słynna postać ze świata \
trycznego folkloru. Nie dlatego, że coś odkrył lu
sławnym profesorem pracującym w renomowanej i
Nie, Phineas zdobył sławą, ponieważ stracił przednie l
mózgowe w czasie pracy na kolei. Naprawdę, nie:
Gage pracował na kolei w Vermont w roku 1848. i
czas detonowania ładunku wybuchowego, przypu
w celu oczyszczenia drogi pod budowę torów koleją
kawałek metalu utkwił czaszce Phineasa. Odłamek i
szył lewy policzek, dotarł do przednich płatów mózg
i wyszedł górną częścią czaszki. Phineas zdołał cu
ocaleć. Kawałek amerykańskiej szyny dokonał w
mgnieniu tego, co neurochirurgom zabrałoby go
Odłamek metalu skutecznie oddzielił przednie płaty i
gowe od reszty mózgu.
Problem w tym, że człowiek rozpaczliwie
przednich płatów mózgowych. W nich znajduje
dek umożliwiający rozpoznanie właściwych form sp
nych zachowań i kontrolowanie ich. Tam dochodzi]
planowania przyszłości i wytyczania długofalowych •
Iow. Tam też zlokalizowane są elementy naszej oso
ści. W psychiatrii dawno temu utarło się powiea
jesteśmy tym, czym są nasze przednie płaty mózgowe.'
W niesławnym okresie dziejów psychiatrii, około i
dziesiąt lat temu, panowała moda na usuwanie prze
płatów od pozostałych części uszkodzonego mózgu, i
oznacza to, że wszyscy psychiatrzy byli szaleni. W <
poprzedzającej czasy współczesnej medycyny lekarze <
kryli, że udręczeni pacjenci są znacznie spokojniejsi \
przecięciu wewnętrznej części przednich płatów
206
wych. Efekt był taki, że co bardziej entuzjastycznie nasta-
wieni psychiatrzy spędzali wiele godzin, nakłuwając przy-
pominającymi gwóźdź instrumentami cienką część czaszki
tuż pod łukiem brwiowym, lekko ją poruszając i wycią-
gając na zewnątrz. Po takim zabiegu pacjent do końca
swych dni żył bez przednich płatów mózgowych. Skutek
nie był taki zły, skoro człowiek o skołatanej, obsesyjnej
i udręczonej duszy siedział spokojnie i ignorował wszyst-
kie „głosy". Wkrótce jednak lekarze popadli w przesadny
entuzjazm i usuwali przednie płaty mózgowe wszystkim
pacjentom, który znaleźli się w pobliżu szpitala psychia-
trycznego.
Jednak przednie płaty Gage'a nie zostały usunięte
z delikatną finezją. Wręcz przeciwnie, duży kawałek meta-
lowej szyny przeszył zewnętrzną część płatów. W wyniku
wypadku nie tylko nie obniżył się poziom lęku Phineasa,
lecz mężczyzna został pozbawiony wszelkich zahamowań.
Znikły społeczne niepokoje i hamulce, które nakazują nam
właściwe zachowanie, prowadzenie spokojnej rozmowy na
przyjęciu oraz niegapienie się na grubasów.
Przez resztę życia Gage wędrował po kraju, irytując
bliźnich. Obraźliwie patrzył na ludzi, podszczypywał kobiety
w pośladki, robił głupie żarty. W języku niemieckim utrata
wewnętrznych zahamowań określana jest za pomocą słowa
„Witzelsucht", które można przetłumaczyć jako „hipofron-
talny głupiec". Z sumiennego, skrupulatnego pracownika
kolei (jeśli taki w ogóle istnieje) zamienił się w kawał cha-
ma. Jego dawna osobowość znikneła na zawsze.
Przedstawiłem wam historię Gage'a, ponieważ niedaw-
no przeczytałem o nim w gazecie. Dokonano ekshumacji,
by zbadać jego czaszkę. Lekarze chcieli uzyskać potwier-
dzenie, że zmiana osobowości Phineasa nastąpiła na
skutek uszkodzenia płatów mózgowych, jak przez lata
podejrzewano. Badania potwierdziły te przypuszczenia.
Później szczątki Gage'a ponownie pochowano. Jeszcze
jeden przypadek potwierdzonej diagnozy, chociaż niewiel-
kie to pocieszenie dla biednego, nieszczęśliwego Gage'a.
207
ANALIZA PRZYPADKU
Nora była drobną, starszą panią, mieszkającą w
starym domu w małym starym mieście. Nie wyraziła zgo
na opuszczenie domu, chociaż jej mąż Ernie zmarł *
dzieścia lat wcześniej, ona sama zaś zbliżała się
sędziwego wieku siedemdziesięciu pięciu lat. Rodzina za-
chęcała ją, by przeprowadziła się do domu starców, gdzie s
zapewniono by jej właściwą opiekę. „Zostanę tutaj"
odpowiadała. „To jest mój dom od blisko czterdziestu lat
i opuszczę go wyłącznie w trumnie", mawiała.
Nora nie przyznawała się rodzinie, że traci pamięć.
Oszukiwała samą siebie, że wszystko jest w porządku.
Przecież każdemu zdarza się wejść do pokoju i zapominać,
w jaki celu to zrobił. Jednak Norze zdarzało się to zbyt
często, na przykład cztery razy dziennie. Najpierw próbo-
wała zapisywać rzeczy do zrobienia. Nawet jeśli szła do
najbliższego sklepu, musiała zapisać wszystko na kartce.
Oczywiście, jeśli pamiętała, gdzie jest kartka i ołówek.
Nora znajdowała się w pierwszym stadium choroby
Alzheimera i cierpiała na postępującą demencję. Lekarze
lubią używać własnych nazwisk do nadawania nazw no-
wym jednostkom chorobowym, jednak Alzheimer, kimkol-
wiek był, użyczył swojego nazwiska wyjątkowo przykrej
chorobie. Jest to postępujące schorzenie, charakteryzują-
ce się obumieraniem komórek mózgowych (wiemy już
dzisiaj, że nie powstaje wystarczająca liczba nowych
komórek, by zastąpić obumarłe). Nasz mózg zwyczajnie się
kurczy i powoli ustają procesy umysłowe.
Najpierw pojawiają się problemy z pamięcią krótkoter-
minową. Na przykład, po co, u licha, wszedłem do tego
pokoju? Albo dlaczego jestem w sklepie i trzymam ko-
szyk? Później zaczynamy się zastanawiać, jaki jest dziś
dzień.
Nora pocieszała się faktem, że jej pamięć długotermino-
wa pozostała nienaruszona. Doskonale pamiętała różne
rzeczy z dzieciństwa, tak jakby wydarzyły się wczoraj. Jeśli
208
rodzina przytupywała ją na tym, że czegoś nie pomiata,
odpowiadała, iż wie, kiedy są urodziny każdego z nich,
i pamięta, jakie mieli stopnie w szkole. Problem w tym, że
były to wydarzenia sprzed czterdziestu lat, Nora zaś nie
pamiętała, co robiła przed czterdziestoma minutami.
Pacjenci cierpiący na demencję postępują podobnie.
Starają się uporządkować własne życie i wszystko przewi-
dzieć. Trzymają nożyczki i szampon w tym samym miej-
scu. Szybko się uczą, że jeśli tego nie zrobią, nigdy już ich
nie znajdą. Oczywiście, sporządzają również listy rzeczy
do zrobienia, by pomóc swojej słabnącej pamięci.
Inną metodą, której się chwytają, jest zaprzeczanie. Nie
chcą się przyznać, że z ich pamięcią dzieje się coś złego.
Zawsze potrafią podać racjonalne wyjaśnienie, dlaczego
0 czymś zapomnieli i dlaczego są zagubieni. W głębi ser-
ca wiedzą jednak, że tracą pamięć, i zaczyna ich to
przerażać, ponieważ bardziej niż śmierci boją się demencji
1 obłędu. Doskonale wiemy, że człowiek zamienia się
wówczas w żywego trupa.
Pacjenci chorzy na Alzheimera starają się jak najdłużej
ukryć swoją chorobę. Nie mogą tego jednak robić w nie-
skończoność. Choroba postępuje nieubłaganie i nic nie
może jej powstrzymać. W końcu Nora znalazła się w pry-
watnym domu opieki dla starców. Już dłużej nie mogła
mieszkać sama i troszczyć się o siebie. Gdy zabierano ją
z rodzinnego domu, głośno narzekała i groziła.
W nowym miejscu szybko podupadła na zdrowiu. Zaw-
sze tak się dzieje z pacjentami chorymi na Alzheimera. Nie
mogą sobie poradzić w nowym otoczeniu, którego nie są
w stanie kontrolować. Nie wiedzą, gdzie szukać nożyczek
i szamponu. Siedem miesięcy później była jedynie cieniem
kobiety, którą wszyscy znali. Zgasła w niej iskierka życia.
Młoda piękna kobieta z fotografii, kołysząca niemowlę,
niczym nie przypominała wymizerowanej, chudej, śliniącej
się staruszki w pobrudzonej szpitalnej koszuli. Zmarła
osiem miesięcy później, zasmucając rodzinę, lecz jedno-
cześnie przynosząc im ulgę.
209
Może to właśnie jest najtrudniejsze w de,
W pierwszym stadium choroby cierpi pacjent, w i
rodzina, ponieważ nie ma już osoby, którą pamiętt
ANALIZA PRZYPADKU______________________
Kiedy odbierano ciało Nory z kliniki, na parterze, w <
dziale zamkniętym, panowało zamieszanie. Wie
z nas używa zamków, by uniemożliwić innym dostanie i
do środka. Jednak oddział znajdujący się. na
kliniki przypominał więzienie. Zamki w drzwiach
zatrzymać pacjentów w środku.
Harold znów kogoś uderzył. Taką już miał
Personel szpitala miał tego powyżej uszu. Siostra \
żona przybrała surowy wyraz twarzy i zeszła na dół, j|
rozwiązać konflikt. Od razu wiedziała, że sprawa >
Harolda. Był najtrudniejszym ze wszystkich pacjentów,!
Harold był zawodowym bokserem. Całe życie sp
na ringu. Nie wiem, dlaczego używamy słowa „rui
skoro miejsce walki pięściarzy ma kształt kwadratu,,
tak już jest. Harold był wyjątkowo dobrym
Wielu sędziów podnosiło jego rękę na znak
wobec wiwatującego tłumu wielbicieli. Harold
wał medale, trofea, mistrzowskie tytuły. Boks jest,
tywnym, zwierzęcym sportem godnym gladiatorów.
na grupa ludzi czerpie przyjemność z obserwowania,,
inna stosuje wobec siebie przemoc. Harold zarabiał i
pieniądze dzięki temu, czego nauczył się jako cWo
w ciemnych zaułkach.
Teraz jednak Mistrz Harold był jedynie Har
Dementi. Dementia puglistica. Rzadko występujące za
rżenie dotykające niemal wyłącznie ludzi, którzy
się boksem. Ich głowa jest nieustannie narażona na
rżenia pięści. Jakie objawy demencji pojawiły się u Ht
rolda? Ponieważ jego przednie płaty mózgowe zo&
uszkodzone, jedyną znaną mu formą ekspresji było i
wanie.
210
Siostra przełożona zeszła na dół z przygotowanym za-
strzykiem i biedny Harold musiał powrócić do swego
chemicznego kaftana bezpieczeństwa.
JAK WYTRZYMAĆ Z CZŁOWIEKIEM Z USZKODZONYM MÓZGIEM
Jest to kolejny przypadek, którym powinien się zająć lekarz
i członkowie personelu medycznego, pielęgniarki, rehabili-
tanci i zawodowi terapeuci.
Jeśli ukochana osoba ma uszkodzony mózg, trzeba zacho-
wać cierpliwość. Po wylewie i urazie mózgu przez kilka lat
nie wiadomo, jak trwałe jest uszkodzenie. Ogólnie szybciej
zdrowieją ludzie młodzi, u niektórych dochodzi do niemal
cudownego ozdrowienia. Z drugiej strony należy pamiętać,
że istnieje cała grupa ludzi z uszkodzeniami mózgu, którzy
nigdy nie powrócą do zdrowia i do końca życia pozostaną
w domu dla starców.
Wolno ci się smucić. Stracić mózg to tyle, co stracić
umysł, to zaś oznacza utratę ducha i samego siebie.
OFIARY WYKORZYSTYWANIA
Nikt nie ma doskonałych rodziców. Nikt nie jest doskonałym
rodzicem. Wszyscy się z tym zgadzamy. Ten fragment książ-
ki został poświęcony dorosłym, którzy byli wykorzystywani
w dzieciństwie. Nie omawiam tutaj sytuacji, w której ktoś
krzyczy na dziecko lub stale robi awantury. Zajmiemy się
poważnymi przypadkami wykorzystywania dzieci. Bardzo
trudny i bolesny materiał. Rodzaj wykorzystywania, o któ-
rym my, psychiatrzy, pragniemy jak najszybciej zapomnieć
po dniu pracy.
Skoncentruję się tutaj na wykorzystywaniu seksualnym,
chociaż istnieje również wykorzystywanie fizyczne i emo-
cjonalne (lub połączenie wszystkich trzech). Tak też zwykle
jest w rzeczywistości.
211
ANALIZA PRZYPADKU
Glenda cierpiała na depresją. Był to ciężki pr
depresji klinicznej. Budziła się. wcześnie rano,
w panikę i miała samobójcze myśli.
Dopiero gdy zaczęła wracać do zdrowia, postan
porozmawiać z psychiatrą o tym, co wydarzyło się w <
ciństwie. Znała już wtedy dobrze swoją lekarkę i czuła,l
może zaufać tej siwiejącej kobiecie w rogowych
r ach.
Wszystko wyjaśniło się podczas ósmej sesji. Zrobił,
jej dziadek, jej ukochany dziadek. Szanowany i ci
przez wszystkich do ostatnich dni. Glenda często
dzała swoich dziadków. Matka nie mogła zrozumieć, i
czego córka jest coraz bardziej zamyślona i płaczliwa.,
oceny w szkole uległy pogorszeniu. Dużo czasu sp
sama na placu zabaw. Kilka razy przyłapała ją na ch
niu się za krzesłem w pokoju gościnnym, gdy zbliżał,
czas wizyty u dziadków. Matka Glendy nigdy nie odg
dlaczego córka tak dziwnie się zachowuje, i uznała,
musi to być przejściowa faza jej rozwoju. Sama
wtedy dużo własnych problemów. Bardzo kochała
lecz mąż ją zostawił i musiała iść do pracy, by zarobić t
utrzymanie. Właśnie dlatego często zwracała się do ;
rodziców z prośbą o pomoc. Przynajmniej na nich ,
polegać.
Dziadek zabierał Glendę do szopy. Tam ją molesto
Oczywiście poinformował wnuczkę, że nikt nie może
o tym dowiedzieć, szczególnie o tym, co jej robi. Gd
tak się stało, już nigdy nie mógłby jej zobaczyć,
straciłaby pracę, a ona sama trafiłaby do ojca, do wi?zie
nią. Inni więźniowie robiliby to samo co on, tylko pr
cały czas, każdego dnia. Chciał, by te zabawy pozo
ich małym sekretem. Ich małą tajemnicą.
Glenda miała wtedy zaledwie sześć lat. Nie mogła fej
wszystkiego pojąć. Jak człowiek, którego kochała,
tak ją traktować? Dziadek twierdził, że wszystko je,
212
w porządku. Jednak od początku wiedziała, że to niepraw-
da. Dzieci zawsze to wiedzą. Czują się źle, dostają gęsiej
skórki. Przeraża je to, co się stało.
Pewnego dnia przyłapano Glendę z kolegą z klasy na
placu zabaw. Miała podwiniętą sukienkę, spuszczone majt-
ki i ściskała małego Timmy'ego. Nauczyciel, który to zo-
baczył, był przerażony. Czy tak wygląda niewinna zabawa
w lekarza i pielęgniarką? Postanowił powiadomić matkę
Glendy. Wieczorem matka próbowała szczerze porozma-
wiać z córką. Zapytała, czy ktoś postępował z nią wcześ-
niej podobnie. Glenda zaprzeczyła. Pomyślała o ojcu
w więzieniu i o wszystkich skazanych, którzy będą ją do-
tykać. Zrobiło jej się niedobrze. Nie, nikt jej nie dotykał.
Wiele lat później próbowała porozmawiać o tym z mat-
ką. Jednak gdy zrozumiała, jak delikatną jest kobietą oraz
ile ma własnych problemów, zrezygnowała. Czuła się
niezręcznie. Matka była zirytowana, nie rozumiejąc, co
córka usiłuje jej powiedzieć. Glenda nauczyła się milczeć,
chociaż „mały sekret" nie przestawał jej dręczyć. Aż do
dnia ósmej sesji z psychiatrą. Wówczas przerażona mała
dziewczynka, która bała się, że lekarka każe jej iść do
więzienia, gdzie będzie molestowana przez wielu męż-
czyzn, wyjawiła swój sekret. „O mój Boże - powiedziała
siwa pani doktor. - Muszę dowiedzieć się więcej na ten
temat. Proszę, mów dalej...".
Glenda znalazła sposób, by sobie pomóc. Czasami, gdy
dziadek ją molestował, wpadała w trans. Czasami prze-
stawała myśleć, przekraczając próg szopy, była jakby
nieobecna. Później na kilka lat zapomniała o tym, co się
stało. Aż do chwili gdy skończyła osiemnaście lat. Miała
wtedy namiętny romans z chłopakiem z pracy. Poprosił ją,
by zrobiła to samo, czego domagał się dziadek. Wtedy
sobie przypomniała.
Pojawiły się wszystkie problemy, przez które przecho-
dzą molestowane dzieci: cierpiała na pourazowe zaburze-
nia wywołane stresem, obniżyła granice dopuszczalnych
zachowań innych osób, szczególnie mężczyzn, przeszła
213
przez fazą kontaktów z ludźmi o skłonnościach nor
nych, a nawet sadystycznych. Była to smutna próba i
tworzenia jej niezdrowego związku z dziadkiem i i
nadzieja odnalezienia miłego dziadka, którego koch
i chciała teraz znaleźć w kierowcach ciężarówek, j
żacych ją do miasta. Dwukrotnie została zgwałcona, i
wiście, przebywanie w takich miejscach i wsiadanie t
samochodów tych mężczyzn trudno byłoby uznać za i
sądne.
Nienawidziła samej siebie. Głęboko, niesk
i stale... Później przyszły długie okresy depresji aż do i
numer osiem.
Jej powrót do zdrowia wymagał kilku lat terapii. Je\
nak nawet wówczas wiedziała, że nadal będzie odczu
ból. Nawet wtedy gdy uczyła się dokonywania właścn
wyborów, komu można zaufać. Byt to powolny pr
rekonstrukcji granic, które zostały wypaczone, i w
przekroczone.
JAK WYTRZYMAĆ Z CZŁOWIEKIEM,
KTÓRY BYŁ WYKORZYSTYWANY W DZIECIŃSTWIE_______
Co można tu jeszcze dodać? Molestowanie seksualne je
zjawiskiem powszechnym. Żadna ofiara nie wychodzi z l
bez szwanku.
Skutki wykorzystywania pobrzmiewają okrutnie, nic
powracający obraz, przez całe życie. Zachwianiu uleg
poczucie wartości, własna tożsamość, dopuszczalne granic
poczucie bezpieczeństwa i komfortu w dziedzinie
związki z innymi ludźmi i wreszcie nastroje. Wszystkie i
czy, o które może skutecznie zabiegać każdy przecie
człowiek, są prawie niemożliwe do osiągnięcia dla
molestowanej. Czasami potrzebne są lata intensywnej i
zanim uda się jedynie ustalić to, co się stało.
Na koniec słówko do pedofili. Nie próbujcie żądny
wymówek i usprawiedliwień, że wasze ofiary doświa
radości i zadowolenia z kontaktów z wami oraz że jest i
214
jeszcze jedna forma ekspresji seksualnej. Brak mi stów do
opisania krzywdy, jaką wyrządzacie molestowanym dzie-
ciom. Nie zasługujecie nawet na pogardę.
PODRÓŻNIK
Ten fragment książki poświęcam podróżom, wyjazdom i po-
wrotom. Nie będzie on jednak dotyczył zmiany miejsca pobytu.
Jeśli wyprowadzasz się, by zamieszkać w nowym miejscu,
pozostawiasz za sobą ludzi, którzy będą za tobą tęsknili.
Wróćmy na chwilę do rozdziału poświęconego ludziom pogrą-
żonym w smutku. Co się dzieje, gdy ktoś ciągle wyjeżdża
i powraca? W pewnym sensie jest to trudniejsze od sytuacji,
w której odchodzi na zawsze. Na sytuację wyjazdów i powro-
tów są często narażone rodziny wojskowych i pracowników
linii lotniczych. Ojciec stale znika na kilka dni, a nawet miesię-
cy. Jest nieobecny. Już to jest wystarczająco trudne. Później
wraca, co okazuje się jeszcze trudniejsze.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Opowiem jeszcze jedną prawdziwą historię. Tym razem jej
bohaterem nie będzie pacjent, lecz małpa. Nazwę ją
Ralph. Małpa ta stała się przedmiotem badań Harlowa,
znanego amerykańskiego psychologa behawioralnego.
Harlow zasłynął dzięki długoletnim obserwacjom zacho-
wania małp. Przyznajmy szczerze, że istnieją znacznie
ciekawsze rzeczy, dzięki którym można zdobyć sławę...
Ralph był małą małpką, którą Harlow trzymał w klatce
razem z jego matką. Harlow, który musiał mieć pewne
cechy sadysty, oddzielił dziecko od matki i obserwował
jego reakcje. Przerażony Ralph biegał najpierw po klatce,
wołając mamę. Potrząsał mocno kratami, szczerzył zęby,
jęczał i piszczał. W swoim dzienniku Harlow nazwał takie
zachowanie fazą protestu.
215
Później załamany usiadł w kąciku klatki i j
pocieszyć, obejmując głowę rękami. Wcześniej poci*
go w ten sposób jego małpia mama. Harlow uśn
się do siebie i zapisał w dzienniku „faza rozpaczy".
Po jakimś czasie Ralph pogodził się ze swoją
sytuacją i zaczął normalnie funkcjonować. Opuścił
klatki i chodził wkoło, próbując zabić czas i znaleźć <
co dostarczyłoby mu rozrywki. „Fazaprzemiany".Ha
miał naprawdę dobry dzień!
Harlow złagodniał. Postanowił ponownie
Ralpha w klatce jego matki. Oczekiwał, że podbiegnie \
niej, obejmie i wyrazi radość, szczęście, poczucie ulgi ii
znowu przyjmie rolę małpiego dziecka. Rozumiecie, i
ny, iskanie pcheł, orzeszki. Czy Ralph rzeczywiście
zareagował? Nie. Podbiegł do matki i zaatakował ją. i
chciał jej przez to powiedzieć? Pewnie zapytał ją w i
pim języku: „Jak mogłaś mnie opuścić?!". UjrzeliA
nagle małą rozdrażnioną małpkę, która usiłuje
swoją matkę. Oczywiście faza ta nie trwała długo,
musiał to jednak z siebie wyrzucić, zanim mógł pon
zacząć normalnie funkcjonować.
ANALIZA PRZYPADKU____________________
George leciał do Tokio. Wszyscy wiedzieli, że ozn
to, iż będzie nieobecny przez następne dwa tygc
Bardzo nie lubił zostawiać swojej żony, Angeli, i <
dzieci, jednak wyjazdy stanowiły część jego obowiązk
służbowych. Już wcześniej wielokrotnie wyjeżdżał z i
mu na dłużej. Angeli łatwiej było to znieść przed pc
wieniem się dzieci. Teraz potrzebowała męża w
by pomógł jej w opiece na dziećmi i zapewnił im
pieczeństwo.
Angela nienawidziła wyjazdów męża. Ile lat
musiała znosić tę sytuację? Ile pożegnań ją czeka? Cz>
mi marzyła, że samolot, którym leci mąż, zapali się i i
na ziemię. Postanowiła, że jej następny mąż będzie pn
216
wał od dziewiątej do piątej, a wieczory będzie spędzał
w domu, tak jak to bywa w normalnych rodzinach.
Pożegnania nie były trudne. Najtrudniejszym doświadcze-
niem były powroty. Zawsze przebiegały tak samo. Mąż
wracał zmęczony i dotkliwie odczuwał zmianą czasu. Przez
te wszystkie lata był wiemy żonie. Dlatego po powrocie do
domu chciał od razu wskoczyć do łóżka i namiętnie się z nią
kochać. O na jednak nie mogła znieść jego dotyku. Zachowy-
wała się podobnie jak Ralph. Aby życie wróciło do normy,
potrzebowała jednego lub dwóch dni. Gniew z powodu
wyjazdów i przyjazdów męża ciągle w niej tkwił. Zwykle
płakała, po cichu i w samotności. Łzy wypływały r jej wnę-
trza ^budzone trwającą wiele lat frustracją. Dopiero po
pewnym czasie mogli być ponownie naprawdę razem. Po-
trzebowała, by ją przytulił i uspokoił. Przestawała się przed
nim bronić i pozwalała ponownie wejść do swojego życia.
On przeżywał to na swój sposób. Tak mijał rok po roku.
Wyjazdy były trudne, lecz trudniejsze były powroty.
Obecnie jeden z członków rodziny musi coraz częściej wy-
jeżdżać w celach służbowych, przedłuża się również okres
nieobecności w domu. Oczywiście, ma to negatywny wpływ
na życie rodzinne. Byłoby dobrze, gdyby duże firmy w swo-
jej polityce personalnej uwzględniały skutki wyjazdów służ-
bowych pracowników.
JAK WYTRZYMAĆ Z PODRÓŻNIKIEM____________________________
Jeśli jesteś młodym człowiekiem i marzysz o karierze pilota,
latającego dużym samolotem ponad oceanami, pamiętaj, że
skazujesz siebie i swoją rodzinę na regularnie powracające
wstrząsy. Wyjazdy i powroty. To samo dotyczy pracowników
wojska i każdej dużej firmy, która oczekuje od zatrudnio-
nych osób pełnego zaangażowania i gotowości do zdobywa-
nia punktów za kolejne kilometry przebyte w powietrzu.
Również każdego akwizytora, który musi regularnie wyjeż-
dżać z miasta.
217
Mogę tylko wyrazić wam swoje współczucie i zapropono-
wać kilka rzeczy:
<* Starajcie się skrócić okres pobytu poza domem.
<• Pozwólcie domownikom przyzwyczaić się do faktu, że
już wróciliście, i nie zakładajcie, że od razu odzyskacie
dawną pozycję „głowy domu" czy kogoś w tym rodzaju.
<• Kiedy już wrócicie do domu, nie oczekujcie, że drugi
dźwięk, który usłyszycie, będzie dźwiękiem zamykają-
cych się za wami drzwi. Zastanówcie się nad tym.
Jeśli przypominasz Angelę, nie powinnaś oczekiwać, że od
razu przyzwyczaisz się do obecności George'a. Bądź cierpli-
wa i wyrozumiała. Wyjazdy i powroty są częścią jego życia,
a więc również twojego.
Człowiek zagubiony
Nie chodzi mi tutaj o kogoś, kto zgubił drogę. Nie mam
również na myśli osób, które nie mogą znaleźć swojego
samochodu na parkingu. Zajmuję się tutaj osobami, które
mają kłopot z odnalezieniem własnej drogi w życiu i do-
świadczają egzystencjalnego zagubienia. Nie potrafią odkryć
znaczenia, celu, własnej tożsamości i kierunku w życiu. Ro-
zumiecie, chodzi o poszukiwanie sensu naszej egzystencji.
Wszyscy możemy kilka razy w życiu przechodzić po-
ważny kryzys. W takich okresach zastanawiamy się nad
istotnymi, chociaż mglistymi sprawami. Ile razy będziemy
o nich rozmyślać? Trzy razy, przynajmniej trzy. Oto one:
1. Kryzys wieku dojrzewania, kiedy zadajesz sobie pytanie:
„Kim będę ?".
2. Kryzys wieku średniego, gdy pojawia się pytanie: „Kim
jestem?".
3. Kryzys umierania, gdy pytasz: „Kim byłem?".
218
Korzystając z tego, że zadumałeś się nad wielkimi egzysten-
cjalnymi pytaniami, opowiem ci kilka historii.
ANALIZA PRZYPADKU________________________________
Kiedy Christian skończył osiemnaście lat, uświadomił
sobie, że nienawidzi własnego imienia. Oczywiście, imię
Christian było modne. Na przykład, Christian Slater -
niezwykła pulsująca życiem osobowość. Problem w tym,
że właśnie postanowił zostać buddystą. Kilku jego przyja-
ciół pozujących na artystów uznało, że to słuszna decyzja.
Słowo „buddyzm" było egzotyczne, miało wschodnie mi-
styczne brzmienie. Dobry powód do dumy. Czy buddysta
może się nazywać Christian? Nigdy o takim nie słyszał.
Uznał to za dodatkowy powód, by nienawidzić swoich
rodziców - nudziarzy w średnim wieku, którzy dali mu to
okropne imię.
Christian interesował się ochroną środowiska, socjali-
zmem, lekarstwami stosowanym podczas odnowy biolo-
gicznej, okularami odpowiednimi na każdą okazję i słu-
chaniem grup muzycznych w pubach. Nauka nie sprawia-
ła mu szczególnej przyjemności. W najbliższej przyszłości
nie planował też założyć rodziny ani wziąć na siebie
jakiejkolwiek odpowiedzialności. Wierzył, że ma przed
sobą wiele lat życia. Marzył o rzeczach, które zrealizuje
w swoim życiu. Kiedyś mógłby nawet zostać muzułmani-
nem. Uznał, że świetnie wyglądałby w muzułmańskim stro-
ju. Był gotowy zrezygnować z alkoholu, byle tylko pozwo-
lili mu palić prochy i mieć pół tuzina żon biorących
pigułki antykoncepcyjne.
Tak wyglądał płytki egocentryczny świat Christiana.
Typowy młody człowiek dręczony niepokojem wieku doj-
rzewania, niedojrzały i niekiedy głupi. Jednak jego obraz
siebie był zdecydowanie dojrzały. Nie był już dzieckiem.
Starał się też jak najlepiej wykorzystać lata młodości,
żyjąc w zachwycie nad sobą i w obłudzie.
Spokój Christiana zakłócali jedynie rodzice. Właśnie
219
skończył ogólniak i musiał zdecydować, co robić i
Kim zamierza być? Co chce osiągnąć w swoim życiu? (
powinien kontynuować naukę, czy szukać pracy? Co j
winien wybrać - długie godziny nudnych wykładów i i
zaminy czy niemniej przykre rozmowy kwalifikacyjne i
życie w poddaństwie i przymilaniu się szefowi tyran
Marzył, by uciec od tego wszystkiego, zamieszkać w i
tym domku nad morzem i żyć z zasiłku dla bezrobc
Całymi dniami surfować na falach i słuchać muzyki
plaży. Godzinami kłócił się ze swoimi nudnymi rodzic
którzy naciskali go, by zrobił „coś" ze swoim życiem.
ANALIZA PRZYPADKU_____________________________
Po studiach uniwersyteckich Christopher zdobył wykszU
nie w dziedzinie biznesu. Później zaczął piąć się w
drabinie kariery. Piastował w swojej firmie coraz
stanowiska, zarabiał coraz więcej, pracując po sieden
siat godzin w tygodniu. Dzieci posylał do drogich,
nych szkół. Zbliżały się jego pięćdziesiąte urodziny. Dl
był taki nieszczęśliwy? Dlaczego zrealizowanie celów,,
sobie postawił, mając dwadzieścia parę lat, nie przynio
mu oczekiwanej satysfakcji? Dlaczego marzył jedynie o;
mieszkaniu w małym domku nad brzegiem morza, leżeniu l
słonecznej plaży i łowieniu ryb?
Kiedy miał osiemnaście lat, wydawało mu się,
zawsze będzie miał czas. W szkole czytał poezje T. S. Elto
ta. Teraz nie mógł sobie przypomnieć żadnego z jeg
wierszy. „Przyjdzie na to czas", powtarzał sobie. Słowai
nieprzerwanie pobrzmiewały w jego uszach. Jednak i
nie przychodził. W rzeczywistości jego czas stawał
coraz krótszy. Przeżył już połowę życia i coraz czę&
myślał o śmierci. W jaki sposób umrze? Co będzie
wydając ostatnie tchnienie, gdy jego serce uderzy os
raz? Takie myśli wywoływały w nim dreszcz zgrozy,
rżał się. Był świadkiem rozwodu przyjaciół. Widział, jt
jego koledzy odchodzili z coraz młodszymi kobieta
220
Czuł dla nich pogardę. Teraz rozumiał już, dlaczego tak
robili. Chcieli ponownie poczuć się młodzi. Nie mogli
znieść perspektywy zmarszczek i świadomości, że mogą
być niepotrzebni. Dlatego stworzyli sobie nowy świat
z tymi słodkimi istotami cierpiącymi na kompleks ojca.
Christopher coraz częściej przyglądał się swojej sekretar-
ce, myśląc o tym, jak wygląda w skąpej bieliźnie z uśmie-
chem na twarzy.
Sukces, który był jego świętą krową, teraz wydawał się
rzeczą ulotną i płytką - głupią chodzącą wołowiną. Jaki
sens miało jego życie? Przypominało wykolejony pociąg,
leżący na nasypie obok głównej magistrali życia. Był
coraz bardziej samotny, godzinami rozmyślał nad sensem
swojej egzystencji. Żona zaczęła się martwić, lecz nie
zdołała zmusić go do mówienia. Przecież był mężczyzną,
a mężczyźni nie opowiadają o sobie. Czyż nie?
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Colin zachorował na raka. Wiedział, że umrze. Jego lekarz
uprzejmie zapytał, czy chce od razu poznać całą prawdę.
Colin przytaknął. Od tego, co usłyszał, zakręciło mu się
w głowie. Biopsja potwierdziła, że ma raka wątroby. Lekarz
niechętnie wypowiadał się na temat rokowań w sprawie
tempa rozwijania się choroby. Colin mógł mieć przed sobą
dwa lub dwanaście miesięcy życia. W każdym razie należa-
ło przygotować się do swych ostatnich urodzin. Nadszedł
czas uporządkowania wszystkich spraw. Oznaczało to ko-
nieczność przeprowadzenia rozmowy z rodziną, księgowym,
prawnikiem, właścicielem zakładu pogrzebowego i rabinem.
Przez kilka kolejnych dni Colin próbował przemyśleć
swoją sytuację, pokonać zagubienie, lęk i gniew. Zdecydo-
wał, że wykorzysta jak najlepiej czas, który mu pozostał.
Miał już siedemdziesiąt osiem lat i życie wypełnione prze-
życiami. Nie można powiedzieć, by nigdy nie zastanawiał
się nad śmiercią. Często o tym myślał, przechodząc po-
ważną depresję w wieku czterdziestu lat. Miał nawet nie-
221
udany romans. Później przez długie lata musiał zabiegać
o przebaczenie żony i wybaczenie samemu sobie. Jakiś
czas potem zmarł jego ukochany brat. Colin był jednym
z czterech mężczyzn, którzy nieśli jego trumną na ramieniu
do zimnego i błotnistego grobu. Później odeszła jego
żona, wyznając mu miłość w okropnym hospicjum. Przez
długie lata musiał się przyzwyczajać do samotności, zno-
sząc łamanie w kościach w zimowe poranki.
Teraz sam stanął w obliczu końca. Dawno odszedł od
swoich żydowskich korzeni i od tego, czego nauczono go
w dzieciństwie. Zaczął rozmyślać nad swoim życiem. Za-
stanawiał się, kim był, kogo kochał, co osiągnął i jakie
błędy popełnił. Wybaczył sobie wszystkie. Wiedział, że nie
był złym człowiekiem - zwyczajnie czasami coś mu się nie
wyszło. Zaczął myśleć o Bogu Abrahama, Izaaka i Jaku-
ba. I o małym domku nad brzegiem morza, gdzie mógłby
żyć w słońcu i spokoju.
Oto trzy kryzysy życia. Wszyscy musimy ich doświadczyć.
Chyba że będziemy mieli szczęście i trafi nas piorun -
wówczas trzeci kryzys pojawi się przed naszymi oczami jak
błyskawica i w chwilę później zanurzymy się w otchłań.
Życiowe kryzysy przypominają smutek. Są procesem, przez
który każdy musi przejść. Nie można ich zignorować ani
przyspieszyć.
ANALIZA PRZYPADKU_________________________________
Poprzednie opowieści były dziełem mojej bujnej, lekko
spaczonej wyobraźni. Teraz jednak przedstawię historię,
która wydarzyła się naprawdę. Wiem o tym, ponieważ
byłem jej świadkiem. Jest to historia Artura, z którym
kopałem rów. Artur był starym człowiekiem. Dzisiaj pew-
nie już nie żyje. Przez całe życie pracował jako robotnik
służb miejskich. Był zawsze opalony i miał mnóstwo sinia-
ków oraz zadrapań. W młodości nie używał kremu do
opalania. Ciężko pracował, by zarobić na życie. Teraz był
222
już stary i prawie łysy, z niewielką ilością siwych włosów.
Miał duży brzuch, ponieważ jego żona świetnie gotowała.
Byłem wtedy studentem medycyny, mniej więcej w wie-
ku Christiana. Miałem mnóstwo ideałów i żadnych kon-
kretnych planów na przyszłość oprócz marzenia, że pew-
nego dnia zostanę lekarzem. W czasie wakacji pracowa-
łem, ponieważ jak większość studentów musiałem zarobić
na następny semestr.
Pewnego dnia poszliśmy razem z Arturem kopać rów.
Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Artur musiał właśnie
przechodzić trzeci z kryzysów życiowych, ponieważ podjął
rozmowę na tematy filozoficzne. W jego małej łysej głowie
znajdował się przenikliwy i głęboki intelekt zdolny przebić
się przez zasłonę nonsensu i dotrzeć do sedna sprawy.
Potrafił dojść do sedna nawet poprzez słowa małych
dzieci i pogodnych staruszków. W trakcie przerzucania
ziemi łopatami rozmawialiśmy o sensie życia. Nie żartuję.
Artur był zdania, że ludzie szukają w życiu przede
wszystkim świętego spokoju. Oczywiście, miał rację. To
jest tajemnica Świętego Graala. Przez wszystkie lata stu-
diów, spędzone w towarzystwie aroganckich wszechwie-
dzących studentów i nauczycieli akademickich ze wszyst-
kimi możliwymi tytułami, nikt nie nauczył mnie w tak
krótkim czasie więcej niż Artur. Święty spokój. Trzeba
wykopać rów, od początku do końca, by to zrozumieć. Nie
osiąga się go z powodu tego, co się posiada, lecz tego, kim
się jest i kto nas kocha.
Poczciwy stary Artur.
JAK WYTRZYMAĆ Z CZŁOWIEKIEM ZAGUBIONYM_______________
Niewiele można zrobić, by człowiek zagubiony poczuł, że
się odnalazł. Zagubieni ludzie sami muszą znaleźć własną
drogę. Dotyczy to również nas samych. Każdy człowiek od
czasu do czasu zbacza z drogi. Taka jest ludzka natura.
Trzeba się podnieść i zmierzyć z wyzwaniem. Zmierzyć się
z życiem.
223
EPILOG
Dotarłeś do końca. Poznałeś całą galerię postaci - ludzi
uciążliwych i ludzi cierpiących. Zdążyłeś już pewnie zauwa-
żyć, że obydwie grupy częściowo się pokrywają. Na przy-
kład psychopata może być jednocześnie kłamcą i mordercą.
Kobieta, którą nazwaliśmy skałoczepem, może być jedno-
cześnie aktorką. Sądzę, że w pewnym sensie wszystkie te
postacie są w każdym z nas. Każdy czasami doświadcza
bólu i zadaje ból innym.
Jestem pewien, że słyszeliście o interaktywnej telewizji
Książka, którą przeczytaliście, to interaktywna książka. Mo-
że usłyszycie o niej ponownie, ponieważ stanowi początek
serii. Wiem, że dopiero skończyliście czytać, lecz czuję już
w sobie gotowość do napisania kolejnego tomu.
Opowiedzcie mi o uciążliwych ludziach i cierpiętnikach,
których poznaliście we własnym życiu. Poznaliście już sche-',
mat, z którego tutaj korzystam, ja zaś chętnie wysłuchałbym j
waszych historii. A zatem, weźcie długopis do ręki lub;
usiądźcie przy komputerze i opiszcie waszą historię. Nie]
obiecuję żadnych nagród, stwarzam jedynie szansę, by waszeij
opowieści znalazły się w następnej książce.
Prześlijcie historie na adres:
PO Box 20/12 Blenheim Road
North Ryde, NSW, Australia, 2113
Nie siedź bezczynnie, tylko zacznij pisać...
:k
IŻ
h,
,e-
in
ub
lie
; ze
Mądra i pełna niezwykle trafnych obserwacji
„Spectator"
Czy dzielisz życie z narcyzem?
Czy twój szef jest psychopatą?
Czy twój najlepszy przyjaciel zachowuje sią
czasami jak pijawka?
A ty? Czy nie masz pewnych cech paranoika?
Zastanowiły cię te pytania? To dobrze!
To znaczy, że ta książka jest dla ciebie.
W sposób łączący wyjątkowe poczucie humoru
i zmysł obserwacji, Joseph Dunn tłumaczy, dlaczego na
świecie jest tylu przykrych ludzi, a co ważniejsze, wy-
jaśnia, jak zrozumieć zachowanie tych, z którymi przy-
szło nam żyć, pracować, a nawet się bawić.
Analiza różnych typów osobowości, poparta przykła-
dami, uświadamia czytelnikowi, kiedy każdy z nas do-
znaje bólu, jak zadaje go innym i w jaki sposób może
się od niego uwolnić.
Joseph Dunn, psychiatra, jest autorem bestsellera
Think like a shrink (Myśl jak psychiatra).
www.swiatksiazki.pl
ISBN 83-731 1-353-3
9"788373"113534"
Cena 24,90 zł
Nr 3456