DGP 2014 04 04 prawnik

background image

R

Y

S.

J

AR

OSŁA

W

ŁO

KIETEK

prawnik

Piątek – niedziela | 4–6 kwietnia 2014

Krytycy planowanych zmian w prawie i procesie

karnym mają z pewnością rację co do jednego: jest

to trzęsienie ziemi – pisze Michał Królikowski,

wiceminister sprawiedliwości

Sam zdrowy

rozsądek

nie wystarczy

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

1 / 8

background image

C2

„Prawnik” powstaje we współpracy z

Krajową Radą Sądownictwa

Naczelną Radą Adwokacką

Krajową Radą Komorniczą

Krajową Radą Notarialną

Krajową Izbą Doradców Podatkowych

Krajową Radą Radców Prawnych

Księgi wieczyste zawierają największe

kompendium wiedzy o nieruchomościach

i przez to zapewniają bezpieczeństwo

przy obrocie nimi, a wchodzące od 1 lipca

2014 r. w życie nowe regulacje ułatwią ko-

mornikom poszukiwanie majątku dłużni-

ków i pozwolą skuteczniej przeprowadzić

egzekucję. Do sprawnego poruszania się

wśród przepisów ustawy o księgach wie-

czystych i hipotece oraz procedury wie-

czystoksięgowej uregulowanej w kodeksie

postępowania cywilnego (które obrosły

w często kontrowersyjne i sprzeczne ze

sobą wyroki oraz poglądy doktryny) po-

trzebny jest dobry komentarz. Taki, który

uwzględnia najświeższe zmiany, orzecz-

nictwo oraz krytycznie ustosunkowuje

się do tez w nich wyrażonych.

Prawnikom praktykom, teoretykom,

a także osobom zajmującym się zawodo-

wo obrotem nieruchomościami i zabez-

pieczaniem wierzytelności rekomenduję

pierwsze wydanie komentarza pod re-

dakcją prof. Jerzego Pisulińskiego. Książ-

ka spełnia bowiem wskazane wymogi.

Autorzy komentarza uwzględnili za-

równo już obowiązujące od 1 grudnia

2013 r. ostatnie zmiany, wprowadzone

rozporządzaniem ministra sprawiedli-

wości z 21 listopada 2013 r. (Dz.U. z 2013 r.

poz. 1411 ), jak i te czekające na wejście

w życie, które m.in. umożliwią uzyski-

wanie za pośrednictwem internetu do-

kumentów wydawanych przez Centralną

Informację Ksiąg Wieczystych. W książce

nie brak ustosunkowania się też m.in. do

stanowiska sędziów Sądu Najwyższego

wyrażonego w głośnej „siódemkowej”

uchwale z 15 lutego 2011 r. dotyczącej

ochrony nabywcy prawa użytkowania

wieczystego. Przydatne dla praktyków

będą też opinie autorów na temat moż-

liwości rozporządzania przez właścicieli

nieruchomości opróżnionym miejscem

hipotecznym. Dziś wielu z nich rozwa-

ża odpłatne obracanie tymi miejscami,

gdyż ustanowiona na kolejnym miejscu

hipoteka automatycznie nie przesuwa

się do przodu, aby je zająć.

MPS

biblioteka

prawnika

Nie tylko

dla komorników

Jerzy Pisuliński (red.),

„Księgi Wieczyste

i Hipoteka.

Komentarz”,

Warszawa 2014,

wyd. LexisNexis

cytat

tygodnia

W tym roku inwencją
zaskoczyli PR-owcy

Prokuratury Generalnej,
którzy – zanim sprawozdanie
[za 2013 r.] trafiło na stronę
PG – przekazali je jednej
z gazet. Ta opisała je
w huraoptymistycznym stylu.
(...) Dokument nie zawiera wizji
prokuratury przyszłości, poza
wizją trwania w archaicznym,
zbiurokratyzowanym modelu

Jacek Skała,
przewodniczący Związku Zawodowego Prokurato-
rów i Pracowników Prokuratury RP, na łamach DGP

Sąd może nie zastosować przepisu
uznanego przez Trybunał Konstytucyj-
ny za niezgodny z ustawą zasadniczą,
mimo że uchylenie jego mocy odroczo-
no w czasie. Takie stanowisko zajął Sąd
Najwyższy, rozpatrując zagadnienie
prawne dotyczące art. 75 par. 1 kodeksu
karnego. Ta decyzja zapewne pana nie
zdziwiła.

Nie. Jeszcze przed rozstrzygnięciem

pytania wskazywałem, i to na państwa

łamach („Szukajcie, a znajdziecie. Inny

przepis”, Prawnik 61/2014 – przyp. red.),

że sędziowie nie mają w tej sprawie zwią-

zanych rąk. Należy jednak podkreślić, że

Trybunał Konstytucyjny postawił Sąd

Najwyższy przed bardzo trudnym pro-

blemem. Uznał bowiem art. 75 par. 1 ko-

deksu karnego za niezgodny z konstytu-

cją tylko częściowo. Określił, że jest on

zgodny z ustawą zasadniczą w zakresie,

w jakim nakazuje obligatoryjne odwie-

szenie kary wobec osoby, która w okresie

próby skazana została za przestępstwo

podobne na bezwzględną karę pozbawie-

nia wolności, ale że jest już niekonstytu-

cyjny, jeżeli zobowiązuje do odwieszenia

kary, gdy osoba w okresie próby została

skazana takie samo przestępstwo, lecz

na karę, której wykonanie ponownie wa-

runkowo zawieszono.

To bardzo osobliwe zachowanie.

Co do merytorycznego rozstrzygnięcia

nie. Trybunał mógł przecież, bo już nie-

raz tak postępował, stwierdzić od razu

w swym orzeczeniu, że przepis jest nie-

konstytucyjny częściowo, właśnie w tym

drugim przypadku. Z chwilą wydania

wyroku w tym zakresie przepis by stracił

moc. Wtedy sytuacja dla sądów byłaby

jasna. Wiedziałyby, że mogą stosować

przepis z zastrzeżeniem, że dotyczy on

jedynie skazanych w ponownym posta-

nowieniu na karę bezwzględną. Takie

wyroki trybunału – o częściowej niezgod-

ności przepisu z konstytucją – już zapa-

dały i niejednokrotnie dotyczyły prawa

karnego. Tak było z przepisami o wzno-

wieniu postępowania, gdy TK uznał za

niekonstytucyjne ograniczenie podsta-

wy wznowienia. Tak było z przepisami

o kosztach obrony osoby uniewinnionej.

Sądy stosowały przez całe lata zakwestio-

nowane przepisy z poprawką na wyrok

trybunału.

Tym razem jednak trybunał tak nie
zrobił.

Właśnie, a przy tym wykonał woltę dość

osobliwą. Wywiódł, że niekonstytucyjne

jest obligatoryjne zarządzanie wykonania

kary w stosunku do osób, które dostały

drugi wyrok w zawieszeniu, a jednocze-

śnie orzekł, że za 18 miesięcy straci moc

cały przepis, również w tym zakresie,

w jakim dotyczył on zarządzania kar

w stosunku do ludzi, którzy za drugim

razem dostali karę bezwzględną. A więc

w tym zakresie, który nie został uznany

za niezgodny z ustawą zasadniczą. Co

gorsza trybunał – co zauważył Sąd Naj-

wyższy – nijak nie uzasadnił, dlaczego

w takim razie uchyla cały przepis i dla-

czego odracza jego uchylenie w czasie.

To też zostało trybunałowi we wspo-
minanej uchwale Sądu Najwyższego
wyraźnie wytknięte.

I w mojej ocenie bardzo dobrze, że SN

tak właśnie postąpił. Trybunał wskutek

wydania wyroku takiej, a nie innej treści

postawił sądy w trudnej sytuacji. Sąd Naj-

wyższy z jednej strony starał się uzmy-

słowić to sędziom trybunału, a z drugiej

wskazał sędziom sądów powszechnych,

że treść wyroku musi być tak traktowana,

aby mogli racjonalnie postępować. Poza

tym, o czym już Sąd Najwyższy nie napi-

sał, może teraz dojść do sytuacji, w której

ustawodawca przepisu w ciągu tych 18

miesięcy nie zmieni. Nieraz się już tak

zdarzało, że politycy nie wyrażali zain-

teresowania zmianą wadliwego prze-

pisu albo po prostu nie zdążali. A jeśli

cały przepis wygaśnie, powstanie luka

w prawie.

A czy w pana opinii jako karnisty
decyzja trybunału uznająca par. 1 art. 75
kodeksu karnego za niekonstytucyjny
była słuszna?

Generalnie rzecz biorąc należy pod-

kreślić, że instytucja obligatoryjnego

zarządzania kary jest znana na całym

świecie. Istnieje wiele krajów, których

ustawodawstwo przewiduje niejako au-

tomatyczne zarządzanie wykonania kary

zawieszonej nawet z mniej poważnych

powodów niż ten wskazany w art. 75 par.

1 k.k. i nikomu nie przychodzi do głowy,

że może to być niezgodne z konstytucją

jakiegokolwiek kraju czy np. konwen-

cją praw człowieka. To jest po prostu

konsekwentna, jednoznaczna postawa

państwa wobec osoby, która jest niepo-

prawna i wiedząc, co ją czeka, powraca do

przestępstwa w okresie próby. Pokazuje,

że nie zasłużyła na warunkowe zawie-

szenie wykonania kary. Moim osobistym

zdaniem trybunał nie miał racji docho-

dząc do wniosku, że ten przepis jest nie-

konstytucyjny. Poza tym nie jest to je-

dyny polski przepis, przy którym używa

się zwrotu „sąd odwołuje, sąd zarządza”

– a więc musi zawsze orzec w określony

sposób, bez wyjątku. Identycznie jest np.

przy odwoływaniu warunkowego zwol-

nienia, które jest środkiem probacyjnym

podobnym do warunkowego zawiesze-

nia kary.

Ale czy pana pogląd jest jedyny? Można
przecież zająć odmienne stanowisko
– skoro sąd za drugim razem karę też
zawiesił, to dlaczego obowiązkowo
zarządzać tę pierwszą?

Można tak argumentować, ale mam wra-

żenie, że mój pogląd jest tu zgodny ze

stanowiskiem ministra sprawiedliwości.

On też ten problem dostrzegł i zapropo-

nował taką zmianę przepisów, przy któ-

rej wobec osoby dokonującej w okresie

próby podobnego przestępstwa nie bę-

dzie można znowu zawieszać kary. Jest

to propozycja szerokiej dość reformy, wy-

nikającej z faktu, że w Polsce nadużywa-

na jest kara pozbawienia wolności z za-

wieszeniem. Efektem tego jest znaczna

liczba osób przebywających w zakładach

karnych, które najpierw nie przejmują

się wielokrotnie warunkowo zawiesza-

nymi karami, a potem im te kary się za-

rządza, gdy już się sporo uskłada. Kary są

przez to dłuższe, a w dodatku odbywane

późno, dopiero po kilku skazaniach. Jeśli

te zmiany zostaną przyjęte, wyrok trybu-

nału będzie w ogóle bezprzedmiotowy.

A jak pana ocenia argumentację Sądu
Najwyższego zawartą w uchwale?

Sąd Najwyższy wskazał, że skoro trybu-

nał stwierdził, iż przepis ma pozostawać

w porządku prawnym jeszcze przez 18

miesięcy, to oznacza, że wyrok trybuna-

łu w tym zakresie musi obowiązywać.

W uzasadnieniu pojawiło się jednak

i takie stwierdzenie, że zastosowanie

art. 75 par. 1 k.k. może obrażać konsty-

tucję. Z tego płynie wniosek, że co by

obecnie sędziowie nie zrobili, będzie

można im zarzucić obrazę konstytu-

cji. Jeśli zastosują art. 75 par. 1 k.k., to

zastosują przepis uznany za niezgodny

z konstytucją. W przypadku zaś, gdy już

teraz go odrzucą i uznają, że nie należy

go stosować, będą działali niezgodnie

z art. 190 ustawy zasadniczej, który

mówi, że trybunał może określić inny

termin utraty mocy obowiązującej aktu

normatywnego niż data publikacji wy-

roku. Sąd Najwyższy dostrzegł, że sę-

dziowie przed taką alternatywą staną

i niejako ich z tej wymuszonej obrazy

konstytucji rozgrzeszył.

W tym orzeczeniu SN wskazał jednak
i to, że sądy mogą opierać swoje wyro-
kowanie również na innych artykułach
konstytucji, niejako ignorując zapis
art. 75 kodeksu karnego.

To było jedyne rozsądne wyjście. SN ma-

jąc do czynienia z tak kłopotliwą sytuacją

stwierdził, że sąd w zależności od oko-

liczności danej sprawy ma prawo zasto-

sować art. 75 par. 1 k.k. albo też nie. Sam

musi dokonać w tej mierze oceny. Takie

wnioski wyciągnięte zostały z tego, co

uczynił trybunał. A ten, jak stwierdzi-

liśmy, z jednej strony uznał, że przepis

jest niekonstytucyjny, z drugiej kazał cza-

sowo go utrzymać go w mocy. W opinii

Sądu Najwyższego taka decyzja TK daje

sądom prawo zarówno do stosowania,

jak i niestosowania nieszczęsnego prze-

pisu. Bo sędzia będzie albo stosował się

do wyroku trybunału w tej części, w któ-

rej uznano przepis za niekonstytucyjny,

albo w tej, w której kazano go dopiero za

jakiś czas wygasić. Reasumując, nie musi

stosować art. 75 par. 1 kodeksu karnego,

mimo że z porządku prawnego zostanie

on usunięty dopiero za rok. A całe zamie-

szanie przez to, że trybunał niefortunnie

sformułował swój wyrok. Wystarczyło

określić, że przepis jest niekonstytucyj-

ny w części i od momentu ogłoszenia

wyroku nie obowiązuje.

Rozmawiała Anna Krzyżanowska

wywiad

na początek

Trybunał sprawcą całego zamieszania

Sąd Najwyższy

wskazał sędziom

sądów powszechnych,

że treść wyroku TK

musi być tak

traktowana, aby

mogli racjonalnie

postępować

Cokolwiek by

obecnie sędziowie

zrobili, będzie

można im zarzucić

obrazę konstytucji.

Sąd Najwyższy

niejako ich z tej

wymuszonej obrazy

ustawy zasadniczej

rozgrzeszył

Maciej StRącZyńSki

sędzia, prezes Stowarzyszenia

Sędziów Polskich „iustitia”

FOT

.

MA

T.

P

RASO

WE

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

2 / 8

background image

prawnik

4–6 kwietnia 2014 nr 66 (3707)

gazetaprawna.pl

Dominika

Bychawska-

-Siniarska

koordynatorka
projektu „Europa
Praw Człowieka”
Helsińskiej Fundacji
Praw Człowieka

prosto

ze Strasburga

Pan Biao urodził się w Togo

i mieszkał tam przez pierw-

sze sześć lat swojego życia. Na-

stępnie do ukończenia 21 lat

mieszkał ze swoim wujkiem

w Ghanie. W 1993 r. wjechał

na teren Danii, gdzie poślubił

duńską obywatelkę. W 1997 r.

uzyskał prawo do stałego po-

bytu. Nauczył się języka duń-

skiego, miał stałą pracę, a w

2002 r. zostało mu przyznane

obywatelstwo Danii. W 1998 r.

rozpadło się jego małżeństwo.

W 2003 r. ponownie się ożenił,

tym razem z obywatelką Gha-

ny. Tydzień po ślubie zwrócił

się z wnioskiem o prawo po-

bytu w Danii dla swojej nowej

małżonki. Władze Danii od-

mówiły, wskazując, że mał-

żeństwo ma „ściślejszy zwią-

zek” z Ghaną, w której oboje

się urodzili. Ponadto zgodnie

z prawem mężczyzna mógłby

pracować w Ghanie.

W grudniu 2003 r. parla-

ment w Danii zmodyfiko-

wał ustawę o cudzoziem-

cach znosząc obowiązek

„ścisłego związku” dla osób,

które posiadają obywatel-

stwo od co najmniej 28 lat.

Zgodnie z nowym prawem

Biao uzyskałby możliwość

przywiezienia swojej żony

do Danii dopiero w 2030 r.,

gdy osiągnie wiek 59 lat. Mał-

żonkowie zaskarżyli decyzję

władz imigracyjnych do duń-

skiego sądu, argumentując, iż

zmiany w prawie są dyskrymi-

nujące, wprowadzają bowiem

odmienne traktowanie pomię-

dzy obywatelami urodzonymi

w Danii a tymi, którzy uzyskali

obywatelstwo w późniejszym

czasie. Sądy, łącznie z Sądem

Najwyższym, oddaliły skargę.

W uzasadnieniu wskazano,

że zmiany w ustawie wynika-

ły z faktu, iż część obywateli

duńskich nie była w wystarcza-

jącym stopniu zintegrowana

z resztą społeczeństwa.

W połowie 2003 r. żona Biao

wjechała do Danii, posługując

się wizą turystyczną. W tym

samym roku małżeństwo

przeniosło się do Szwecji, gdzie

po kilku miesiącach urodził się

ich syn (dziecko po ojcu uzy-

skało obywatelstwo duńskie).

W skardze (nr 38590/10) do

ETPC Biao wraz z małżonką

podnieśli, iż decyzje sądów

z Danii doprowadziły do na-

ruszenia art. 8 konwencji (po-

szanowania życia rodzinnego),

jak również zakazu dyskrymi-

nacji przewidzianego w art. 14

konwencji. Drugi zarzut opar-

ty został na odmiennym spo-

sobie traktowania obywate-

li Danii urodzonych w kraju

i tych, którzy nabyli obywatel-

stwo później.

Trybunał w wyroku z 25

marca 2014 r. przypomniał, iż

art. 8 konwencji nie nakłada

na państwo obowiązku po-

szanowania wyboru miejsca

zamieszkania przez migran-

ta. Wpuszczenie członków ro-

dziny na terytorium państwa

może być uzależnione od sy-

tuacji zainteresowanych oraz

interesu ogółu. Strasburscy sę-

dziowie uznali, że władze Da-

nii w prawidłowy sposób wzię-

ły pod uwagę z jednej strony

interes publiczny w postaci

efektywnej kontroli migracji,

z drugiej zaś prawo skarżących

do połączenia rodziny. Biao po-

siadał silne relacje z Togo, Gha-

ną i Danią, podczas gdy jego

żona wyłącznie z Ghaną. Po-

nadto nigdy nie uzyskali od

władz duńskich obietnicy, iż

pani Biao będzie mogła osie-

dlić się w kraju. Poza tym mał-

żeństwo mogło ułożyć sobie

wspólne życie w Ghanie.

Odnosząc się do dyskrymi-

nacji, ETPC zauważył różni-

cę w traktowaniu obywateli,

którzy urodzili się w Danii

lub przybyli do niej w bardzo

młodym wieku, od sytuacji

tych, którzy nabyli obywa-

telstwo później. Sędziowie

podkreślili, że w 2004 r.

Biao był duńskim obywate-

lem przez okres krótszy niż

2 lata. W tym kontekście miał

on rozwinięte więzi z tym kra-

jem w dużo mniejszym zakre-

sie niż obywatele, którzy po-

siadają obywatelstwo od 28

lat. Trybunał nie dopatrzył się

naruszenia art. 14 konwencji.

Trzech sędziów (z siedmiu

orzekających) złożyło zdanie

odrębne wskazując, iż obo-

wiązek posiadania obywa-

telstwa przez 28 lat jest zbyt

daleko idący, w szczególności

w kontekście tego, że dwóch

członków rodziny Biao posia-

dało obywatelstwo duńskie. Na

gruncie narodowego ustawo-

dawstwa naturalizowani mi-

granci o innej przynależności

etnicznej albo narodowej od

etnicznych Duńczyków, są

traktowani odmiennie.

Sędziowie wskazali, że

we wcześniejszych orzecze-

niach trybunał uznawał na-

wet 10-letni okres pobytu jako

wystarczający do nawiązania

więzi z krajem (np. w sprawie

Emre przeciwko Szwajcarii).

Tym samym uniemożliwienie

połączenia rodziny do 2014 r.,

w którym zapadł wyrok trybu-

nału, powinno zostać uznane

za ciągłe naruszenie art. 8 i 14

konwencji.

Prawo do pobytu a poszanowanie życia rodzinnego

Piotr Szymaniak
piotr.szymaniak@infor.pl

T

o rezultat nie tylko znakomi-

tych statystyk (jest pełnomoc-

nikiem w ponad 40 wygra-

nych sprawach podatkowych

w ciągu roku), ale także zna-

czenia i wagi postępowań, w których

uczestniczy. Pani mecenas często do-

prowadza do precedensowych lub prze-

łomowych rozstrzygnięć, zarówno pro-

wadząc sprawy poprzez kancelarię Ernst

& Young Law Tałasiewicz i Wspólnicy,

jak i też w ramach kierowanego przez

siebie zespołu postępowań podatkowych

i sądowych w dziale doradztwa podatko-

wego EY. – Takich sukcesów nie odno-

si się indywidualnie, więc wyróżnienie

jest nagrodą dla całego zespołu. I nie ma

tu mowy o jakiejś fałszywej skromno-

ści. W EY mam po prostu wyśmienity

team prawników, którzy są w stanie się

nawzajem inspirować, uczyć, rozwijać

– komplementuje kolegów Tałasiewicz.

– Nigdy nie mamy takiego problemu, że

stajemy przed pustą kartką, bez kon-

cepcji. Zawsze ktoś ma pomysł na wy-

kreowanie jakiegoś rozwiązania. Razem

nasze możliwości intelektualne są nie-

ograniczone – podkreśla prawniczka.

Ma opinię człowieka, który błyska-

wicznie na podstawie kilku elementów

potrafi ułożyć całą układankę. I to dzia-

łając pod presją czasu. Współpracownicy

zwracają uwagę na jej umiejętność kie-

rowania grupą. – To nie jest szef, który

ciągnie za rękę, tylko taki, który pod-

powiada kierunek i daje przez to moż-

liwość rozwoju. Zapewnia dużo swobody

w podejmowaniu decyzji, ale też sporo

wymaga – mówi Aleksandra Rutkowska

z EY. – A prywatnie jest sympatyczną

i ciepłą osobą – dodaje.

Jednak nikt nie ma wątpliwości, kto

jest najważniejszą postacią w zespole.

Doświadczenie, nieustępliwość, łatwość

wychodzenia poza utarte schematy

myślenia decydują o tym, że znajduje

wyjście w najtrudniejszych sprawach.

A przecież podatki nie należą do naj-

łatwiejszych obszarów prawniczej ak-

tywności. Sama Agnieszka Tałasiewicz

przyznaje, że dużą rolę w wyborze drogi

życiowej odegrały odpowiednie predys-

pozycje. – Zawsze byłam dobra z ma-

tematyki, dlatego w liceum rozważa-

łam studia matematyczne – zdradza.

Ze względów praktycznych ostatecznie

zdecydowała się na prawo (na Uniwersy-

tecie Jagiellońskim), które także wyma-

ga umiejętności analitycznego myślenia.

Doradztwem podatkowym zaintere-

sowała się podczas… studenckich tar-

gów pracy, gdzie swoją ofertę przedsta-

wiała m.in. jedna z największych firm

konsultingowych, Arthur Andersen. Ta-

łasiewicz już nawet aplikowała do kan-

celarii prawnej stowarzyszonej z tą fir-

mą, ale pod wpływem Renaty Hayder,

ówczesnej szefowej działu podatków

w AA, zdecydowała się na pracę w cha-

rakterze doradcy podatkowego. Podatki

szybko ją wciągnęły. – Bardzo podoba mi

się doradzanie klientom, szukanie dla

nich najlepszych rozwiązań. Z drugiej

strony oprócz działalności typowo kon-

sultingowej szybko zajęłam się sporami,

czyli tym, co prawnicy lubią najbardziej

– mówi Agnieszka Tałasiewicz.

Specjalizuje się w prawie publicznym

gospodarczym i pomocy publicznej dla

przedsiębiorców (szczególnie w aspekcie

specjalnych stref ekonomicznych). Kapi-

tuła konkursu DGP w tym roku doceniła

prowadzone przez nią sprawy m.in. w za-

kresie akcyzy o wartości ponad 70 mln zł,

odliczenia VAT na podstawie pozorności

transakcji czy odliczenia VAT od nabycia

prawa użytkowania wieczystego.

Samej prawniczce największą satys-

fakcję sprawiają sprawy, w których udało

się wywalczyć rozstrzygnięcia zgodne

z duchem prawa. Najbardziej dumna jest

z zakończonego niedawno przed Naczel-

nym Sądem Administracyjnym postępo-

wania dotyczącego wyrobisk górniczych

i możliwości otrzymania nadpłaty na

podstawie wyroku Trybunału Konsty-

tucyjnego. – To przełomowa sprawa, bo

do tej pory nie było orzecznictwa w tym

zakresie. Sceptycyzm organów i sędziów

na początku wydawał się dość duży, ale

głęboko wierzyliśmy w argumenty, które

przedstawialiśmy. Wyrok NSA potwier-

dził nasze racje, ale przede wszystkim

mam poczucie, że system prawa się wy-

bronił – mówi Tałasiewicz.

Warto podkreślić, że jest przykładem

kobiety doskonale radzącej sobie z wy-

zwaniami nie tylko na polu zawodowym.

Prywatnie jest mamą czwórki dzieci, któ-

rym poświęca każdą wolną chwilę. – Lu-

bimy aktywnie spędzać czas: na rowerze

czy górskich wycieczkach. Moją pasją

są też fotografia i wspinaczka. Wyma-

rzone wakacje spędziłam w Himalajach,

gdzie łączyłam trekking z warsztatami

fotograficznymi. Jednak przy licznych

obowiązkach na tego typu urlop mogę

sobie pozwolić raz na 10 lat – wzdycha

pani mecenas.

Z głową analityka

M

A

TERIA

łY

P

RASO

WE

Agnieszka Tałasiewicz z EY drugi rok z rzędu

została uznana za najlepszego doradcę podatkowego

w kategorii Spory przed sądami administracyjnymi.

W czym tkwi tajemnica jej sukcesu?

Prenumerata:

Cena prenumeraty DZIENNIKA GAZETA PRAWNA: Wersja Standard – miesięczna (kwiecień 2014 r.): 100,80 zł – kwiecień–grudzień 2014 r.: 821,25 zł. Wersja Premium – miesięczna
(kwiecień 2014 r.): 117,60 zł – kwiecień–grudzień 2014 r.: 972,00 zł. Wszystkie ceny brutto (zawierają 8 % VAT). Więcej informacji na stronie www.gazetaprawna.pl/prenumerata

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

3 / 8

background image

C4

polemika

Zmiany w prawie i procesie karnym

miejsce szeroko zakrojone, również bezpo-

średnie konsultacje z sędziami i prokura-

torami, zwłaszcza tymi liniowymi. Z tych

spotkań płynie istotne doświadczenie – tak

jak teoretyk nie widzi dostatecznie proble-

mów praktyki, tak praktyk nie widzi wiele

dalej poza perspektywę swoich konkretnych

spraw i warunków działania. Stąd u prakty-

ków mamy dziewięć różnych diagnoz pro-

blemów wymiaru sprawiedliwości w spra-

wach karnych oraz tyleż samo pomysłów

na ich rozwiązanie: każda instancja, każ-

dy zawód prawniczy widzi to bowiem ina-

czej. Ostatecznie zatem konieczne staje się

uchwycenie problemów zbiorczo, wybór

koncepcji zarządzania zadaniami i moż-

liwościami wymiaru sprawiedliwości oraz

reformy. W końcu – przyjęcie odpowiedzial-

ności za tę decyzję. Ta spoczywa zaś przede

wszystkim na ministrze sprawiedliwości, bo

każdy pomysł komisji kodyfikacyjnej podle-

ga weryfikacji i często korekcie w projekcie

rządowym. W jakiejś mierze jest to również

moja osobista odpowiedzialność, w wymia-

rze naukowym i decyzyjnym.

Istnieje drugie istotne ograniczenie za-

równo teoretyków, jak i praktyków karni-

ków. Ci pierwsi widzą regulacje prawne

w perspektywie koherencji systemu in-

stytucjonalnego i spójności doktrynalnej.

Ci drudzy zwracają uwagę przede wszyst-

kim na wpływ rozwiązań prawnych na do-

skwierające im konkretne ograniczenia.

Jest jednak trzecia perspektywa, rzadko

dostrzegana, a dla koncepcji reformy klu-

czowa. Chodzi o zarządcze ujęcie systemu

wymiaru sprawiedliwości, optymalizowanie

kosztów, zasobów ludzkich i czasu, efek-

tywność w zwalczaniu przestępczości i eg-

zekucji odpowiedzialności karnej, realiza-

cję wartości związanej ze sprawiedliwością

i stosunkowo krótkim czasem potrzebnym

na jej wymierzenie. Brak konkretnej wie-

dzy o systemowych problemach wymiaru

sprawiedliwości w sprawach karnych musi

prowadzić analityka do bardzo zsubiekty-

wizowanej perspektywy, w której rozsądek

jednej osoby można przeciwstawić drugiej

i stawiać zakłady, która z nich będzie miała

rację. Każda z nich w jakiejś części posługuje

się intuicyjnymi wyobrażeniami.

W poniższych rozważaniach chciałbym

zwrócić uwagę na kilka kluczowych proble-

mów wymiaru sprawiedliwości w sprawach

karnych, które wymagają pilnej i komplek-

sowej odpowiedzi. Należy do nich przede

wszystkim nieefektywność postępowa-

nia karnego oraz masowa fikcja odpowie-

dzialności karnej, skutkująca wzrostem

powrotności do przestępstwa i poczuciem

bezkarności. Oczywiście do tej listy moż-

na dodawać kolejne kłopoty strukturalne,

choćby takie jak sposób stosowania tym-

czasowego aresztowania generujący setki

powtarzalnych spraw przed Europejskim

Trybunałem Praw Człowieka.

Wielu zmian wciąż wymagają procesy

dostosowawcze, i to zarówno do aktów pra-

wa unijnego, jak i rozwijających się stan-

dardów orzeczniczych organów ochrony

praw człowieka i Trybunału Konstytucyj-

nego. Do nich zaliczymy np. rozszerzenie

prawa do kontaktu z prawnikiem na coraz

wcześniejsze etapy postępowania przygo-

towawczego (dodajmy, że nie pozostaje to

bez wpływu na stopień wykrywalności prze-

stępstw). W końcu jest taka grupa spraw,

które choć pożądane, wymagają rozważe-

nia pod kątem wartości, jakie w procesie

karnym muszą być urzeczywistniane. Do

nich można zaliczyć wymuszoną przez są-

downictwo odwoławcze, jak również przez

automatyczne przenoszenie wszystkich akt

z postępowania przygotowawczego do akt

postępowania sądowego, rozbudowę uza-

sadnień wyroków. O ile szeroka argumenta-

cja sądu jest potrzebna, bez niej nie można

przecież dokonać kontroli orzeczenia, o tyle

w obecnym kształcie powoduje to poważne

obciążenie sędziów orzeczników.

Ostatnio wystąpiłem o kontrolę procesu

sporządzania uzasadnienia w jednej – po-

wiedzmy to wyraźnie: bardzo skompliko-

wanej i rozbudowanej – sprawie. Sędzia

sprawozdawca pracuje nad nim już półto-

ra roku, kończąc obecnie sześćsetną stronę.

Krytycy tej reformy

mają z pewnością

rację co do jednego

– jest to trzęsienie

ziemi

fOT

. Shu

TTE

r

ST

OCK

fOT

.

W

O

JTEK

r

SKI

Sam zdrowy rozsądek nie wystarczy

prof. UW

dr hab.

Michał

KróliKoWsKi

podsekretarz stanu

w Ministerstwie

sprawiedliwości,

członek Komisji

Kodyfikacyjnej prawa

Karnego

W

ostatnich wy-

daniach Praw-

nika mogliśmy

śledzić wymia-

nę zdań dwu-

krotnie zaini-

cjowaną przez

prof. Lecha gardockiego, który podał

w wątpliwość działalność Komisji Ko-

dyfikacyjnej Prawa Karnego oraz resortu

sprawiedliwości w kontekście przygoto-

wanych i realizowanych zmian w pra-

wie i procesie karnym. Autor mówi, że

jego doświadczenie i zdrowy rozsądek

podpowiadają mu, iż planowane zmiany

zagrożą realizacji podstawowych celów

wymiaru sprawiedliwości.

Nie chodzi o nowelizacje, jakich było

już kilkadziesiąt od 1997 r., kiedy to w ży-

cie weszły nowe kodyfikacje karne. Obec-

na kompleksowa reforma ma charak-

ter przełomowy i obejmuje zasadnicze

modyfikacje kodeksu karnego, kodek-

su postępowania karnego, nowe prawo

o prokuraturze, związany z nim nowy

regulamin prokuratorski, a także zmia-

ny towarzyszące, jak ustawa o ochronie

świadka w postępowaniu karnym. Wyni-

kiem współpracy komisji kodyfikacyjnej

oraz ministra sprawiedliwości jest naj-

większa od dwudziestolecia międzywo-

jennego ingerencja ustawodawcy w oma-

wianą materię. Powiedzmy też od razu,

współpraca ta jest wyjątkowa ze wzglę-

du na łączniki osobowe między tymi or-

ganami oraz determinację resortu, jak

również na to, jak bardzo nabrzmiałe są

problemy, które wymagają rozwiązania.

Zwykło się uważać, że teoretycy pra-

wa karnego nie mają dostatecznej wie-

dzy praktycznej, która pozwoliłaby im

proponować odpowiednio operatyw-

ne zapisy prawne. Świadomość granic

naszych, teoretyków, kompetencji jest

istotna, stąd tak ważne jest to, że w skła-

dzie komisji kodyfikacyjnej odnajdziemy

praktyków z wielu dziedzin, zaś w pro-

cesie przygotowania nowelizacji miały

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

4 / 8

background image

Kuriozalność tego widać dopiero wów-

czas, gdy uświadomimy sobie, że strona

będzie miała 14 dni na wniesienie środka

odwoławczego.

Nowy model, zmiana mentalna

Właściwie mamy do czynienia z dwo-

ma modelami procesu karnego. Jeden

z nich, tradycyjny, kończy się rozprawą,

stąd postępowanie przygotowawcze ze

swej istoty do niej zmierza, do sporu

przed sądem i obroną zasadności skar-

gi. Przy czym w obecnej rzeczywistości

w trakcie rozprawy nie dość, że odczytuje

się akt oskarżenia wraz z uzasadnieniem

(w dużych sprawach przez kilka termi-

nów rozprawy), to powtarza się czynności

z postępowania przygotowawczego. Co

więcej, to ostatnie czyni sąd, przy pewnej

bierności prokuratora, częstokroć anga-

żując się mentalnie w utrzymanie skargi

i samodzielną rozbudowę postępowa-

nia dowodowego. Na nim bowiem ciąży

obowiązek wszechstronnego wyjaśnienia

okoliczności i doprowadzenie wyjaśniania

sprawy do takiego momentu, gdy istnie-

jące wątpliwości są nieusuwalne. Z tym

wiąże się sprawiający znaczne kłopoty

model kasatoryjny postępowania odwo-

ławczego, w którym apelację strona może

oprzeć na zarzucie nieprzeprowadzenia

konkretnego dowodu przez sąd pierwszej

instancji, mimo że wcześniej nie złożyła

odpowiedniego wniosku dowodowego.

Sąd odwoławczy nie działa w istocie re-

formatoryjnie, stąd zaklęte koła powra-

cania do rozprawy pierwszoinstancyjnej

po uchyleniu wyroku. I znowu tę listę,

coraz bardziej niuansowaną, mógłbym

wydłużać, i dodawać przykłady związane

z obowiązkiem stawiennictwa oskarżone-

go, orzekaniem na zeznaniach świadków

utrwalonych w protokołach z postępowa-

nia przygotowawczego, a nie bezpośred-

nich wypowiedziach przed sądem itd.

Drugi model procesu wiąże się z dobro-

wolnym poddaniem się karze, konkluzją

konsensualną, możliwą wówczas, gdy

okoliczności sprawy i wina oskarżonego

nie budzą wątpliwości. Postępowanie

przygotowawcze jest wówczas nakiero-

wane na zgromadzenie wystarczające-

go dla tej oceny materiału dowodowego

– dziś jest krótsze i skromniejsze objęto-

ściowo, a przed sądem nie przeprowadza

się żadnych dowodów. Wartość trybów

konsensualnych jest nie do przecenie-

nia. Skracają postępowanie, znoszą ciężar

sporu przed sądem, zakładają większe

możliwości działania restytucyjnego ze

względu na przyznanie się sprawcy do

popełnienia czynu. Stąd też tendencja

do zwiększania tych konkluzji proceso-

wych. Również w ostatniej nowelizacji

odnajdziemy wiele rozwiązań, które roz-

szerzają te możliwości, obejmując nimi

wszystkie występki, a niekiedy również

zbrodnie, i dopuszczając konsens na róż-

nych etapach postępowania.

Reforma procesu karnego wprowa-

dzona nowelą z września 2013 r. zmie-

nia model rozprawy, porządkuje rolę

sądu i stron procesowych na rozprawie,

przypisując sądowi rolę rzeczywistego

arbitra, zmienia cel postępowania przy-

gotowawczego i ogranicza możliwość

automatycznego wprowadzania dowo-

dów ze świadków, zgromadzonych w po-

stępowaniu przygotowawczym, do akt

postępowania sądowego, jak również

zmienia kształt i charakter sądownic-

twa apelacyjnego, ograniczając podstawy

apelacyjne i zwiększając obowiązki refor-

matoryjne sądu odwoławczego. Krytycy

tej reformy mają z pewnością rację co do

jednego. Jest to trzęsienie ziemi. Wszyst-

kie istotne przyzwyczajenia, cała kultura

prowadzenia postępowania przygoto-

wawczego i rozprawy, muszą ulec zmia-

nie. Nie da się – co stanowi częsty błąd

u osób analizujących omawianą nowe-

lizację – odnaleźć się w nowym modelu,

zrozumieć go i dostrzec jego potencjał,

jeżeli o konkretnych instytucjach będzie-

my myśleć z perspektywy zadań dzisiej-

szych. Konieczne jest przejście mentalne

na nowy model. Ale jednocześnie trzeba

podkreślić, że decyzja o tak radykalnej

zmianie wynikła z przekonania o tym, że

obecnie obowiązujący model nie nadaje

się już do poprawy. Próby usprawnienia,

które skutkowały przede wszystkim no-

welizacjami z 2003 i 2007 roku, pokazały

granice możliwości zwiększenia poten-

cjału dzisiejszego systemu. Stąd stanęła

przed nami alternatywa: albo zgodzić się

na strukturalne niedogodności, korygu-

jąc tyle, ile się da, albo przejść na inny

model postępowania karnego.

Raz jeszcze odwołując się do uwag prof.

Lecha Gardockiego, chcę przyznać mu

rację, że nie można zmarnować okresu

vacatio legis, który poprzedza wejście

w życie 1 lipca 2015 r. omawianej nowe-

li. Przy czym kierunek wysiłku w mojej

ocenie powinien być odwrotny, niż pro-

ponowane przez niego wycofanie się ze

zmian. W trakcie miesięcy następują-

cych po uchwaleniu nowelizacji i roz-

poczęciu szkoleń z sędziami i prokura-

torami diagnozujemy potrzebę pewnych

stosunkowo drobnych uzupełnień czy

korekt, takich jak redukcja obowiązku

sporządzania uzasadnień, uprawnienie

strony prywatnej do wystąpienia do sądu

z wnioskiem wydobywczym, o sprowa-

dzenie dowodu dla strony niedostępnego,

uprawnienie prokuratora do prowadze-

nia dodatkowego postępowania dowo-

dowego poza sądem w trakcie przewo-

du sądowego, w celu zdobycia nowego

dowodu.

Dostrzegamy potrzebę zmiany mental-

ności uczestników postępowania karne-

go. Ot, choćby konieczność przekonania

prokuratorów, że wyrok uniewinniają-

cy nie stanowi ich klęski. Jest bowiem

wynikiem tego, że w trakcie procesu

obrona przedstawiła dowody na nie-

winność, których prokurator w postę-

powaniu przygotowawczym nie musi

ze wszystkich sił poszukiwać ze wzglę-

du na to, że koncentruje się wykazaniu

zasadności skargi i jej prezentacji przed

sądem, kosztem wszechstronności postę-

powania przygotowawczego. Warto też

przekonać prokuratorów do tego, że nie

trzeba słuchać wszystkich pokrzywdzo-

nych dla celu udowodnienia oskarżenia

przed sądem.

Jednakże widać także potrzebę do-

datkowych zmian o dużej wadze. Zali-

czyłbym do nich przede wszystkim dwie

– poprawę przepisu regulującego zasady

aktywności sądu na rozprawie i wyraź-

niejsze przesądzenie, że jego interwencja

w postaci wprowadzenia lub przepro-

wadzenia dowodu musi być wyjątkowa

i znajdować się pod kontrolą sądu odwo-

ławczego, jak również redukcję postępo-

wania przygotowawczego, wówczas gdy

prokurator zmierza do konkluzji kon-

sensualnej. Mam na myśli to, by wów-

czas, gdy oskarżony przyznaje się do winy

i składa dostatecznie jasne wyjaśnienia,

i w świetle innych niezbędnych dowodów

okoliczności i wina sprawcy nie budzą

wątpliwości, prokurator mógł zanie-

chać prowadzenia dalszego postępowa-

nia i wystąpić do sądu z uproszczonym

aktem oskarżenia o skazanie oskarżo-

nego bez rozprawy.

O ile bowiem nowela z 2013 r. ingeruje

istotnie w postępowanie przygotowaw-

czego, które kończyć się ma rozprawą,

o tyle nie wymusza redukcji czynności

prokuratora w perspektywie dobrowol-

nego poddania się karze. Biorąc pod uwa-

gę pożądaną dominację konkluzji pro-

cesowych, jest to poważne przeoczenie.

Nie sposób zrealizować tej reformy

modelu postępowania karnego bez

istotnych zmian w organach oskarży-

cielskich. Stąd propozycja nowego pra-

wa o prokuraturze, która zakłada m.in.

zwiększenie odpowiedzialności szefa

Sam zdrowy rozsądek nie wystarczy

Liczę się z opiniami starszych

kolegów, profesorów, którzy zęby

zjedli na prawie karnym. Nie

zgadzam się natomiast z taką wizją

wykorzystania doświadczenia

i zdrowego rozsądku, która ma skłonić

do pasywności

prawnik

4–6 kwietnia 2014 nr 66 (3707)

gazetaprawna.pl

jednostki za organizację sposobu reali-

zacji jej zadań, kadrę oraz nadzór we-

wnętrzny, przeniesienie trudniejszych

spraw na instancje wyższe kosztem

ograniczenia rozbudowanego nadzoru

zewnętrznego, zachęta do likwidacji wy-

działów sądowych, obowiązek prowadze-

nia przez każdego z prokuratorów choćby

jednego z podstawowych zadań (prowa-

dzenia lub nadzorowania postępowania

przygotowawczego prowadzonego przez

inne organy, występowania przed sądem

lub prowadzenia spraw cywilnych lub

administracyjnych), zwiększenie czy-

telności zarządzania całą prokuraturą

i jednolitości orzeczniczej, w końcu lep-

sze planowanie pracy przez sensowny

udział w posiedzeniach przygotowaw-

czych przed rozprawą.

To oczywiście tylko kilka elementów

tej ustawy ustrojowej. Konieczna jest

także zmiana pomysłu na zarządzanie

prokuraturą u jej szefostwa. Niedawno

dopiero uświadomiłem sobie, że filozofią

kodeksu karnego z 1997 r., który stawia

priorytet na kary wolnościowe, nie za-

funkcjonowała dlatego, że w nadzorze

w prokuraturze za optymalne uważa się

kary izolacyjne.

Cena przestępstwa

Obok braku efektywności procesu kar-

nego źródłem zapaści i blamażu wy-

miaru sprawiedliwości w sprawach

karnych są wymiar i egzekucja kar. Nie

sposób uciec od kilku zobrazowań. W UE

mamy jeden z najniższych poziomów

przestępczości i jednocześnie najwięk-

szą liczbę osób osadzonych na 100 tys.

mieszkańców. Zakłady karne mieszczą

obecnie ok. 85 tys. skazanych, przy po-

wierzchni przeliczeniowej 3 mkw. na

osobę, przy czym europejskie organy ds.

przeciwdziałania torturom i nieludzkie-

mu traktowaniu domagają się od nas

4 mkw. Około 40 tys. osadzonych odby-

wa karę pozbawienia wolności, której

wykonanie wcześniej zostało zawieszo-

ne, a ponieważ sądy wówczas orzekają

karę pozbawienia wolności dłuższą, niż

gdyby orzekały karę bezwzględną, zda-

rza się, że odbywana kara jest niepropor-

cjonalnie surowa względem czynu. Zaś

na wykonanie kar izolacyjnych oczekują

skazania z nieco ponad 70 tys. orzeczeń.

Orzecznictwo zdewaluowało zresztą

„cenę” za przestępstwo. Nawet w przy-

padku czynów zagrożonych karą po-

zbawienia wolności od 2 do 12 lat do-

minującą karą orzekaną jest kara 2 lat

pozbawienia wolności z warunkowym

zawieszeniem jej wykonania na lat 5.

Niemal wobec 400 tys. skazanych orze-

czono tę probacyjnie ujętą karę pozba-

wienia wolności dwa, trzy lub cztery

razy, bez zarządzenia wykonania kary

wcześniej wymierzonej. Dominuje brak

łączenia tej reakcji prawnokarnej ze

środkami karnymi lub obowiązkami

probacyjnymi. Wobec tego braku real-

nej dolegliwości kar wzrasta powrotność

do przestępczości, i to mimo ogólnego

spadku populacji. Znowu to tylko kil-

ka informacji. Niemniej w perspekty-

wie zarządzania systemem wymiaru

sprawiedliwości w sprawach karnych

wszystko to jest nie takie, jak być po-

winno. Przecież cała zabawa w odpowie-

dzialność karną ma sens wtedy, kiedy

sprawca odczuwa konsekwencje swo-

jego zachowania, a pokrzywdzony ma

elementarne poczucie sprawiedliwości.

Zasadnicza reforma kodeksu karne-

go stara się wypracować rozwiązanie

tej dramatycznej sytuacji. Jej zamierze-

niem jest zróżnicowanie modelu reak-

cji prawnokarnej, której podstawowym

wyznacznikiem ma być subiektywna

dolegliwość kary. Stąd szeroko rozbu-

dowane kary wolnościowe (grzywna

orzekana w podobny sposób co kary

pieniężne w administracji, elastycznie

budowana przez sąd kara ograniczenia

wolności) jako sposób reakcji na drob-

ną przestępczość, głównie wobec wy-

stępków zagrożonych kara pozbawienia

wolności do lat 5.

Zwiększa się również atrakcyjność

tych kar przy dobrowolnym podda-

niu się karze, np. skazanie za grzyw-

nę będzie zacierać się szybko, bo po

6 miesiącach od jej uregulowania, zaś

grzywna nieuregulowana będzie uwi-

doczniona w rejestrze dłużników i Ban-

kowej Informacji Gospodarczej. Wobec

sprawców najpoważniejszych lub wie-

lu przestępstw zwiększa się wysokość

kary pozbawienia wolności z 15 do lat 20.

A w przypadku średniej przestępczo-

ści, tam gdzie kara pozbawienia wol-

ności sięga 8 lub 12 lat, sąd otrzymuje

możliwość orzekania kary mieszanej

– krótkoterminowej kary pozbawienia

wolności i długoterminowej kary ogra-

niczenia wolności.

Jednocześnie zdecydowanemu ogra-

niczeniu ulega możliwość orzeczenia

probacji. Kara pozbawienia wolności

z warunkowym zawieszeniem jej wyko-

nania będzie mogła być orzeczona tylko

wobec sprawcy, który wcześniej na nią

nie był skazany, tylko do roku, i zawsze

w połączeniu ze środkiem karnym lub

obowiązkiem probacyjnym. Całkowicie

nowy model uzyskuje orzekanie kary

łącznej, środki zabezpieczające umoż-

liwią skazanie sprawcy z poczytalno-

ścią ograniczoną na karę, a następnie

na zakład zamknięty, co spowoduje dez-

aktualizację kontrowersyjnej ustawy

o tzw. sprawach niebezpiecznych. Także

i w tym przypadku, podobnie jak proce-

sie karnym, mamy do czynienia z trzę-

sieniem ziemi.

Dzieło ludzkie, czyli niedoskonałe

Kultura legislacyjna z zakresu przepisów

kodeksu karnego zakłada pisanie regu-

lacji, w których sąd uzyskuje możliwo-

ści orzecznicze, nie zaś ograniczenia,

nakazy lub zakazy. Uznaje się, że sąd

jest w stanie najlepiej „odmierzyć” karę

do danego przypadku. W perspektywie

zarządzania wymiarem sprawiedliwości

to rozumowanie jest niewystarczają-

ce. I chyba nie pozostaje nic innego jak

zamknąć te ścieżki, którymi z różnych

powodów – wygody, prostoty, tradycji

– błądzi kultura sądzenia spraw kar-

nych.

Liczę się z doświadczeniem i zdrowym

rozsądkiem starszych kolegów, profeso-

rów, którzy mówiąc obrazowo, zęby zje-

dli na prawie karnym, procesie czy pro-

kuraturze. Mam świadomość, że każda

tak ogromna reforma jest tylko dziełem

ludzkim, niedoskonałym, takim, które

będzie wymagać poprawy, także przez

zmiany ustawodawcze. Każda musi za-

kładać zdolność ludzi funkcjonujących

w organach wymiaru sprawiedliwości

do racjonalizowania rozwiązań nie-

doskonałych. Dlatego prawdą jest, że

każda reforma jest do pewnego stopnia

nieudana. Nie zgadzam się natomiast

gruntownie z taką wizją wykorzysta-

nia doświadczenia i zdrowego rozsądku,

która ma skłonić do pasywności. Zapaść,

z jaką mamy dziś do czynienia, jest wła-

śnie jej efektem. Po prostu, podparty

jedynie intuicją, sam zdrowy rozsądek

i doświadczenie, nie wystarczą.

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

5 / 8

background image

C6

zasada, jaka praca taka płaca, tym

bardziej że nieuczciwość trudna jest

do udowodnienia.

Zbyt często obywatel narażony jest

więc na to, iż przegra sprawę, nawet

nie wiedząc, że gra się rozpoczęła.

A gdy podejmie obronę, składając

choćby wniosek o przywrócenie

terminu, musi udowodnić, iż listonosz

nie wykonał obowiązku pozostawienia

awiza w skrzynce. To często zadanie

wręcz niewykonalne. Nowoczesne

technologie dają jednak warte

przemyśleń rozwiązania, np. możli-

wość przechowywania w systemie

informatycznym operatora pocztowego

fotografii wypełnionego druku awiza

jako dowodu pozwalającego zweryfiko-

wać sposób wykonania obowiązku

awizowania listu sądowego. Jeśli chce

się zagwarantować obywatelom

ochronę przed nadużyciami na tym

polu, to konieczne jest prawne

usankcjonowanie obowiązku groma-

dzenia przez operatora dowodów

prawidłowości awizowania korespon-

dencji sądowej. Rzecz jednak również

w tym, że przepisy procesowe nie

precyzują jednoznacznie terminu

odbioru listu z awiza. W postępowaniu

cywilnym termin odbioru awizowanej

przesyłki uzależniony jest od dnia,

w którym pozostawiono w skrzynce

pierwsze oraz drugie awizo. Przez lata

działalności Poczty Polskiej przyzwy-

czailiśmy się, że na odbiór awizowane-

go listu mamy czternaście dni. Ale

z przepisów kodeksu postępowania

cywilnego i rozporządzenia wykonaw-

czego w sprawie doręczeń wynika, że

to co najmniej szesnaście dni, zakłada-

jąc, że listonosz drugie awizo pozosta-

wił w skrzynce następnego dnia po

upływie pierwszego tygodnia na odbiór

listu. Jeśli listonosz doręczył drugie

awizo później, termin odbioru

automatycznie ulegnie wydłużeniu.

Czy jednak sprawiedliwy jest system,

który premiuje dodatkowym czasem na

odbiór listu sądowego tych, którzy

przez złą organizację pracy listonosza

drugie awizo otrzymali później?

Zagadką dla mnie pozostanie,

dlaczego sąd może wysyłać korespon-

dencję za pośrednictwem dowolnego

operatora pocztowego, zaś obywatel, by

mieć pewność dotrzymania terminu

w sprawach niekarnych, może

korzystać jedynie z usług operatora

wyznaczonego – Poczty Polskiej,

względnie z dowolnego operatora, ale

działającego za granicą. Oraz dlaczego

w sprawach karnych listy do sądu

mogą być wysyłane – z zachowaniem

terminu procesowego - za pośrednic-

twem dowolnego operatora działające-

go zgodnie z prawem pocztowym,

a w innych postępowaniach sądowych

już nie ma takiej możliwości.

W sprawach cywilnych pilnie należy

zwolnić prawników z uciążliwego

i kosztownego obowiązku dołączania

do pisma przeznaczonego dla sądu

dowodu nadania odpisów pism dla

innych pełnomocników procesowych.

Obowiązek ten powoduje, że nadawca,

oprócz mnóstwa czasu, bezpowrotnie

traci urzędowy dowód nadania listu,

potrzebny mu choćby do zgłoszenia

reklamacji przesyłki. Zmiana wcale nie

musi polegać na przywróceniu

obowiązku doręczania odpisów pism

procesowych przez sądy. Wystarczy,

by pełnomocnik złożył sądowi pisemne

oświadczenie, że wysłał odpisy pism

pełnomocnikom innych uczestników.

By nie pozostawić wrażenia,

że w sprawie systemu doręczania

korespondencji sądowej „diabeł tkwi

w szczegółach”, warto przypomnieć,

że jakiś czas temu przyjęto przepisy

likwidujące obowiązek meldunkowy.

Czekająca na wejście w życie noweliza-

cja będzie miała konsekwencje również

dla systemu doręczeń korespondencji

sądowej. Nie tylko zniknie bowiem

obowiązek wskazywania adresu, pod

którym obywatel przebywa z zamiarem

stałego pobytu (adresu zameldowania,

czasem błędnie utożsamianego

z adresem zamieszkania), ale również

sukcesywnie zlikwidowane zostaną

bazy danych gromadzące informacje

o adresach obywateli. Nie będzie więc

źródła, z którego osoba mająca interes

prawny mogłaby ustalić adres swojego-

przeciwnika procesowego. Nie będzie

urzędowego źródła ustalania adresów

dla doręczeń korespondencji kierowa-

nej do osób fizycznych w różnego

rodzaju postępowaniach: karnych,

cywilnych, sadowo-administracyjnych,

podatkowych, administracyjnych. Nie

będzie zbioru adresów świadków,

pokrzywdzonych, oskarżonych,

pozwanych, stron. A wówczas powsta-

nie kolosalny problem, jak sąd czy inni

uczestnicy różnorakich postępowań

mają się komunikować z osobami,

których adresów zamieszkania nie

posiadają, względnie których adresy

okazały się, bez winy odbiorcy,

niewłaściwe. Paradoksalnie jednak

tykająca bomba „adresowa” może

okazać się katalizatorem potrzebnych

zmian. Być może znowu z rozwiąza-

niem przyjdzie nowoczesna technolo-

gia, a bazy adresów zamieszkania (bo

już raczej nie zameldowania) będą

mogły być uzupełniane adresami

e-mailowymidla celów doręczania

korespondencji sądowej. Bo przecież

rewolucja informatyczna coraz mocniej

dobija się do wymiaru sprawiedliwości.

Jak choćby już dawno zapowiadana

reforma polegająca na wprowadzeniu

do przepisów procedur sądowych

instytucji elektronicznego biura

podawczego. Bez tej zmiany system

korespondencji papierowej wcześniej

czy później zatka wymiar sprawiedli-

wości na amen.

C

zy lekarstwem na problemy

z doręczeniami korespon-

dencji sądowej może być

sądowa służba doręczenio-

wa? Na to pytanie część z sę-

dziów odpowiada twierdząco. W mojej

ocenie jednak nie do końca słusznie.

Trzeba bowiem przypomnieć, że próby

tworzenia takiej służby – bez więk-

szych efektów – były już kiedyś

podejmowane między innymi

w Krakowie. Asumptem do działań

było wciąż obowiązujące rozporządze-

nie ministra sprawiedliwości

w sprawie warunków organizacji oraz

struktury sądowej służby doręczenio-

wej. Akt ten miał stanowić remedium

na przewlekłość postępowań.

We wspomnianym rozporządzeniu

określono, że służba doręczeniowa ma

być częścią oddziału administracyjne-

go sądu. W jej skład zaś mogą wejść

zarówno pracownicy zatrudnieni

w celu dokonywania doręczeń,

jak i inni pracownicy sądu, którzy

na podstawie dodatkowej umowy

cywilnoprawnej doręczać mają pisma

sądowe poza godzinami urzędowania

sądów.

Początkowo optymistycznie

zakładano, że doręczaniem korespon-

dencji w całości – bez konieczności

angażowania dodatkowych osób

– zajmować się będą po godzinach

pracy wyłącznie pracownicy sądów.

Argumentowano, że zaletą takiej

formy doręczania jest szybkość

i kompetencja sądowych listonoszy.

Pracownicy sądów byli bowiem

należycie przeszkoleni i wiedzieli,

jaką adnotacje na danym dokumencie

zostawić w przypadku, gdy ktoś np.

odmawia odbioru korespondencji.

Znali też zasady i byli świadomi wagi

awizacji – z tym zaś zarówno za

czasów Poczty Polskiej, jak i obecnie

za Polskiej Grupy Pocztowej i InPostu

różnie bywało i bywa. Minusem był

oczywiście fakt, że doręczenie

możliwe było jedynie w sytuacji,

gdy strona mieszkała w niedalekiej

odległości od sądu. Zdawano sobie

więc sprawę, że bez sporych nakładów

finansowych niemożliwe jest pokrycie

przez sądową służbę doręczeniową

obszaru całej apelacji, Polski – nie

mówiąc już o Europie.

Wszystkie te argumenty aktualne

są również i teraz, kiedy po raz kolejny

występują problemy z doręczaniem

korespondencji z sądów i ponownie

pojawiają się głosy, by zrealizować

pomysł sprzed lat, i to na szeroką

skalę.

Powołanie służby doręczeniowej

miałoby sens jednak jedynie wtedy,

gdybyśmy optymistycznie założyli

że dokonywane przez nią doręczenia

będą:

n

skuteczniejsze

n

szybsze i profesjonalnie wykonywane,

n

a także tańsze.

Czy wszystkie te przesłanki możliwe

są obecnie do spełnienia? W mojej

ocenie nie. Pierwszy powód to braki

kadrowe wśród pracowników sądów,

którzy są już dziś na tyle dociążeni

pracą, że z pewnością w większości nie

byliby zainteresowani podjęciem

dodatkowych zadań. To samo tyczy się

woźnych sądowych. Nie ma też sensu

mnożyć bytów i zaprzęgać do tego

kolejnej wyłonionej w przetargu

profesjonalnej firmy.

Jedynie co pozostaje, to wymagać,

by obecny operator pocztowy zobowią-

zany od Nowego Roku do doręczenia

przesyłek z sądów i prokuratur

prawidłowo wypełniał swoje zadania.

Zebrała i opracowała Anna Krzyżanowska

korespondenCja sądowa

Trzy miesiące obowiązywania nowego systemu

Operator zmieniony, czas na przepisy

W opinii prawników doświadczenia ostatnich miesięcy wykazały nie tylko brak

przygotowania PGP do wykonywania powierzonych zadań, ale i obnażyły wady systemowe

J

eśli rzeczywiście chce się uspraw-

nić działanie wymiaru sprawiedli-

wości, a nawet jeśli chce się

uchronić wymiar sprawiedliwości

od całkowitej zapaści, należy pilnie

znowelizować przepisy procesowe

regulujące zasady doręczania kore-

spondencji sądowej oraz zasady

korespondowania z sądami. Bez

prawidłowo działającego systemu

obiegu korespondencji nie jest bowiem

możliwe sprawne rozpoznawanie

spraw sądowych. Zmiany systemu

doręczeń muszą mieć jednak charakter

wielopłaszczyznowy. Wcale nie jest

najistotniejszą kwestią głośna sprawa

wyboru nowego operatora pocztowego,

który będzie świadczył usługi pocztowe

dla sądów, choć rzeczywiście zmiana

operatora ujawniła nie tylko wiele

niespotykanych dotąd zagrożeń, ale

również szereg niedoskonałości

obowiązujących regulacji prawnych.

Truizmem jest twierdzenie, że

korespondencja z sądów musi spraw-

nie, na czas i bezpiecznie docierać do

adresatów. Jeśli się tego nie zagwaran-

tuje, to skutki będą opłakane. Masowe

odraczanie rozpraw z uwagi na brak

dowodów doręczenia pism sądowych

przekładać się musi na spadek tempa

rozpoznawania spraw sądowych.

Dlatego dziwi, że prawnie określone

standardy doręczania korespondencji

wiążą tylko operatora wyznaczonego

– Pocztę Polską, a już nie wiążą innych

operatorów zajmujących się faktycznie

wykonywaniem usług pocztowych na

zlecenie sądów. Lecz to nie największe

zagrożenie. Znacznie groźniejsze

skutki społeczne związane są

z systemem doręczeń zastępczych. Jeśli

adresat nie podejmie w terminie

awizowanej korespondencji, sąd uzna,

że została ona doręczona w ostatnim

dniu terminu przeznaczonego na

podjęcie awizowanego listu. Skutkiem

tego jest uznanie, że rozpoczął się bieg

terminów procesowych, a ujemne

skutki upływu tych terminów,

włącznie z prawomocnym przegraniem

sprawy, obciążają adresata. Dziś nie ma

jednak gwarancji, że listonosz

pozostawił w skrzynce prawidłowo

wypełnione awizo dla nieobecnego

adresata. I czy doręczył drugie awizo.

A dowodów błędów w awizowaniu

korespondencji jest aż nadto. Niestety

zbyt często słyszy się również

o oszustwach listonoszy, którzy wcale

nie wypełniają i nie zostawiają awiza

w skrzynce. Dlaczego? Bo za znacznie

więcej pracy związanej ze żmudnym

wypełnieniem druczku awiza doręczy-

ciele dostają znacznie mniejsze

wynagrodzenie niż za bezpośrednie

doręczenie listu. Sprawdza się więc

Rafał

Dębowski

adwokat, sekretarz

Naczelnej Rady

adwokackiej

walDemaR

ŻuRek

sędzia, członek krajowej

Rady sądownictwa

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

6 / 8

background image

organizować dzień na jej odbiór, gdyż

punkt przy mojej kancelarii czynny jest

do godz. 17, więc muszę tam trafić jeszcze

przed rozpoczęciem pracy z klientami.

Biorąc pod uwagę opisywane
w mediach historie, wygląda na to,
że ma pani szczęście. Niemal codzien-
nie słyszymy, że a to ktoś odebrał
w Małpce nie swój akt oskarżenia,
z sądów spadły dziesiątki spraw, listy
z sądów odnaleziono w lesie, a drugie
awiza dostały nóg i nikt ich nie widział.
Zna pani podobne sprawy?

Jeśli chodzi o ten akt oskarżenia, to pa-

miętam, że chodziło o klienta mec. Fran-

cesco Goldoniego z Obornik. W praktyce

jednak najczęściej występują problemy

z tym, że listy – w tym wezwania na

rozprawy– nie wiedzieć czemu nie do-

cierają do wszystkich stron. Ostatnio

na przykład mec. Ewa Stępniak z Lu-

blina miała kończyć 14-letnią sprawę

karną w Warszawie – niedługo ustaje

karalność czynu, którego sprawa doty-

czy. Sąd w lutym wyznaczył rozprawę na

27 marca 2014 r. Mec. Stępniak dostała

wezwanie e-mailem, poprosiła o taką

formę, gdyż w Lublinie doręczenia nie

funkcjonują zbyt dobrze. Na rozprawę

przyjechał świadek z USA. Sprawa się

jednak nie odbyła, bo nie było jednego

z oskarżonych. Ta sama prawniczka ma

również sprawę trwającą już niemal-

że 10 lat w Zamościu. Oskarżony jest

pozbawiony wolności, rozprawy są wy-

znaczone po trzy razy w tygodniu i spa-

dają ze względu na nieobecność niepo-

wiadomionych o terminach świadków.

W efekcie czego sąd zaczął doręczać we-

zwania za pośrednictwem policji.

Z kolei mecenas Ilona Nowakowska-

-Góra z Piotrkowa Trybunalskiego do-

stała ostatnio awizo do odbioru w kiosku

Ruchu. Problem jednak w tym, że pod

jednym adresem były dwa takie kioski

– jeden zamknięty, w drugim zaś nic nie

wiedzieli o jej korespondencji.

Dla mnie największy problem jest jed-

nak z czasem, jaki upływa od przyjęcia

pisma przez operatora (według daty jego

stempla) do daty pozostawienia pierw-

szego awiza. Problem kumulacji dorę-

czeń niestety nadal istnieje.

Z awizacją podobno też nie jest najle-
piej…

To już zupełnie inny problem, ale to

prawda – awizacja jest całkowicie nie-

prawidłowa. Dostaję awiza wystawione

na od 14 do 17 dni, zamiast siedmiu, jak

kodeks przykazał. Zdarzyło mi się też

odebrać korespondencję po terminie,

w którym powinna mieć miejsce druga

awizacja. Wszystko dlatego, że drugich

awiz do skrzynki po prostu nie dosta-

prawnik

4–6 kwietnia 2014 nr 66 (3707)

gazetaprawna.pl

Operator zmieniony, czas na przepisy

Była pani za uwolnieniem rynku pocz-
towego?

Oczywiście, że tak. Konkurencja przyda-

je się na każdym rynku. Również Poczcie

Polskiej, chociażby po to, aby podnosi-

ła standardy obsługi przy zachowaniu

rozsądnych i atrakcyjnych cen. I to wca-

le nie jest tak, że z nadejściem nowej

ery doręczeń sądowych zapomniałam

o wpadkach Poczty Polskiej. Wiele osób

zapewne pamięta kolejki, zamknięte

okienka. Zdarzały się błędy w awizowa-

niu czy wrzucanie awiz do skrzynki, gdy

domownik był w domu, zwłaszcza w bu-

dynkach wielorodzinnych.

Poczcie Polskiej konkurencja jednak

już zrobiła dobrze – podniesienie pozio-

mu świadczonych usług jest zauważal-

ne. Niemniej otwarcie każdego rynku

powinno odbywać się z głową, aby przy-

padkiem nie wylać dziecka z kąpielą.

U nas o otwarciu rynku – wszystko jedno

jakiego – myśli się wyłącznie w katego-

riach ceny, zapominając o jakości. Wska-

zuje się, że jak ktoś będzie miał towar

czy usługę kiepskiej jakości, to najwyżej

klienci nie będą u niego kupować. Py-

tanie tylko, czy warto od razu wszystko

stawiać na wolnoamerykankę i liczyć

się z tym, że będą ofiary (ktoś się musi

naciąć na towar/ wadliwą usługę, żeby

rynek wiedział, które towary/usługi są

kiepskiej jakości), czy też ewentualnie

minimalizować ryzyko?

Jak więc po paru miesiącach w nowej
rzeczywistości podchodzi pani do
nowego operatora doręczającego listy
z sądów i prokuratur? Pojawiła się
tęsknota za Pocztą…

Trochę tak, choć akurat w mojej okolicy

jeszcze nie jest najgorzej. Są koleżanki

i koledzy, którzy pocztę dostają regularnie,

a są i tacy, którzy swojej korespondencji

muszą szukać lub czekają na listy jeszcze

ze stycznia. Dla mnie najbardziej uciążli-

we są godziny otwarcia punktów odbioru

korespondencji, muszę sobie specjalnie

Magdalena

Matusiak-

-Frącczak

adwokat

łam, a informację o nich znalazłam na

stronie PGP. Co ciekawe, gdy już listy

w końcu odebrałam, na części kopert

została wpisana data rzekomej drugiej

awizacji, na części zaś były pozostawione

puste pola. To oczywiście rodzi pytanie,

co się miało z tymi polami stać, gdyby

termin na odbiór upłynął? Czy byłyby

zwrócone do sądu niewypełnione, co

wiązałoby się z koniecznością uwzględ-

nienia przez operatora reklamacji, czy

też może wpisane byłyby daty „doko-

nania” czynności wynikające z przepi-

sów prawa?

O unormowanie sytuacji z doręczenia-
mi walczy Naczelna Rada Adwokacka.
W kontekście tych działań, podejmo-
wanych także przez inne podmioty,
nie przebija się jednak informacja, co
obecne zamieszanie może znaczyć dla
statystycznego Kowalskiego. O jakie
zagrożenia chodzi?

Zagrożeń jest kilka. Najbardziej chyba

poważne to instytucja fikcji doręczenia,

która najogólniej rzecz ujmując, polega

na tym, że pismo dwukrotnie awizowa-

ne uznaje się za odebrane. Może się więc

okazać, że ktoś przegrał sprawę, choć

nawet o niej nie wiedział. Na Poczcie

Polskiej to ryzyko było minimalizowane

– szłam do placówki i tam pracownik

po moim nazwisku lub adresie spraw-

dzał, czy jest dla mnie korespondencja.

Nawet więc jak gdzieś zdarzył się błąd

ludzki i np. listonosz nie zostawił awiza

– co zdarzało się zarówno za bytności

Poczty Polskiej jak i obecnie – to jednak

zawsze był ten bezpiecznik w postaci

sprawdzenia przesyłek w placówce czy

chociażby drugiego awiza. Teraz albo

mam awizo i odbieram, albo nie mam

jak się dowiedzieć, czy są do mnie ja-

kieś przesyłki. Drugie awizo bowiem, jak

już zostało to wskazane, rzeczywiście

fizycznie zostawiane nie jest, przynaj-

mniej nie u mnie.

Inne zagrożenia wiążą się z kolei

z terminem rozpoznawania spraw są-

dowych. Zwłaszcza w sądach w dużych

miastach, gdzie na rozprawę czeka się

po kilka miesięcy. Proszę sobie wy-

obrazić sytuację, gdy na sprawę przy-

jeżdża tylko część stron i pełnomocni-

ków, a brak jest zwrotek od pozostałych.

Sprawa przedłuży się o kolejne kilka

miesięcy.

Stąd też apel nowego operatora, by
sądy wysyłały przesyłki przynajmniej
z 37-dniowym wyprzedzeniem.

I to już samo w sobie jest absurdem.

Już przecież w kodeksie postępowania

karnego zostało określone, że przerwa

w rozprawie może trwać maksymalnie

35 dni. Nie przypominam sobie, aby na-

stąpiło uchylenie tej instytucji. Absurdal-

ny jest również pomysł portalu, w któ-

rym prawnik będzie mógł sprawdzić,

czy idzie do niego jakaś korespondencja

z sądu. Co mi po takim narzędziu, jeśli

druga strona, która nie korzysta z pomo-

cy prawnika, nie przyjdzie na rozprawę,

bo nie dostanie korespondencji? Portal

specjalnie dla prawników nie rozwią-

zuje sytuacji z doręczeniami z punktu

widzenia statystycznego Kowalskiego.

Operator powinien więc zastanowić się

nad działaniami, które rzeczywiście i ca-

łościowo poprawią sytuację.

Podobno problemy z nieprawidłową
awizacją mogą wykorzystać osoby
chcące uciec od odpowiedzialności.
W jaki sposób?

Tak długo, jak nie będą prawidłowo

awizowane przesyłki, a czynności oraz

kolejność ich dokonywania są szcze-

gółowo opisane w kodeksach i rozpo-

rządzeniach, tak długo nie ma mowy

o skutecznym doręczeniu. Tak stwier-

dził Sąd Najwyższy np. w sprawie o sygn.

akt I CZ 35/2008. Obawiam się, że rze-

czywiście znajdą się osoby, które będą

chciały zastosować obstrukcję proceso-

wą. Już samo wystawienie awiza na kil-

kanaście dni (w miejsce siedmiu) będzie

podstawą do odmowy uznania przesyłki

za doręczoną.

A może jednak w czymś nowy doręczy-
ciel panią pozytywnie zaskoczył?

Dla mnie pozytywem ze strony nowego

doręczyciela są próby podejmowania

się rozmów z adresatami koresponden-

cji. Napisałam pismo do Polskiej Gru-

py Pocztowej o tym, że placówki w mo-

jej okolicy nie działają i muszę jechać

daleko po korespondencję. Po jakichś

2–3 tygodniach punkt w okolicy kance-

larii został otworzony i dostałam odpo-

wiedź, że moje uwagi zostały uwzględ-

nione. Zobaczymy, co będzie dalej. Tej

komunikacji zdecydowanie brakuje mi

ze strony Poczty Polskiej. Muszę rów-

nież zaznaczyć, że czy to na Poczcie

Polskiej, czy obecnie w SKOK-u, jeżeli

chodzi o wydawanie przesyłek, jestem

obsługiwana równie profesjonalnie.

rozmawiała Anna Krzyżanowska

Największą bolączką jest czas, jaki upływa

od przyjęcia pisma przez operatora (według

daty jego stempla) do daty pozostawienia

pierwszego awiza. Problem kumulacji

doręczeń niestety nadal istnieje

Ambicje rodzimych kancelarii prawnych rzadko wychodzą

poza granice polskiego rynku. Czy zakładanie zagranicznych
przyczółków nie przekłada się na większe zyski?

SERWIS DLA PRAWNIKÓW

Sprawdź www.prawnik.pl

AUTOPROMOCJA

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

7 / 8

background image

C8

Opinie

Kronika bubli prawnych

Redakcja: ul. Okopowa 58/72; 01-042 Warszawa, tel. 22 530 40 40, faks: 22 530 40 39; e-mail: gp@infor.pl

Redaktor naczelna: Jadwiga Sztabińska

Zastępcy redaktor naczelnej: Andrzej Andrysiak, Dominika Sikora, Paweł Nowacki

Sekretarze: Łukasz Bąk, Rafał Drzewiecki, Anna Godlewska, Leszek Majkut,

Mirosław Mazanec, Mira Suchodolska

Redaguje: Ewa Szadkowska

Szef działu foto: Krzysztof Cieślewicz

Biuro reklamy (tel. 22 530 44 44):

Dyrektor: Monika Szulc-Wąsikowska, tel. 22 530 40 17

Szef studia DTP: Jacek Obrusiewicz

Produkcja: Elżbieta Stamler, tel. 22 530 42 24

reklama

Gdybym mógł zmienić jeden przepis...

Maciej

Mataczyński

prof. UAM dr hab.

B

yłby to art. 202

par. 1 i 2 kodeksu

spółek handlowych,

który obecnie

przewiduje, że jeżeli umowa

spółki nie stanowi inaczej,

mandat członka zarządu

wygasa z dniem odbycia

zgromadzenia wspólników

zatwierdzającego sprawozda-

nie finansowe za pierwszy

pełny rok obrotowy pełnienia

funkcji członka zarządu.

W przypadku osoby

prawnej, która zawsze działa

przez reprezentantów,

najczęściej przez swój

zarząd, przepis ustawy regu-

lujący czas trwania

legitymacji danej osoby do

pełnienia funkcji członka

zarządu powinien być jak

najprostszy i niebudzący

wątpliwości ani problemów

w praktyce. Tymczasem

w zakresie regulacji spółki

z ograniczoną odpowie-

dzialnością, w przypadku

której możliwe jest ustano-

wienie zarządu bezkaden-

cyjnego (zarząd, którego

mandat nie wygasa na

skutek upływu czasu)

wprowadzono swoistą

pułapkę, polegającą na tym,

że o ile umowa spółki nie

stanowi inaczej, zgodnie

z art. 202 par. 1 k.s.h.

mandat członka takiego

zarządu wygasa z dniem

zatwierdzenia sprawozdania

finansowego za pierwszy

pełny rok obrotowy

pełnienia funkcji. Wspólni-

cy, w szczególności mniej-

szych spółek, określają

zarząd bezkadencyjny,

spodziewając się jego

trwania w początkowym

składzie osobowym do czasu

rezygnacji lub odwołania

któregoś z członków

zarządu, tymczasem po

zatwierdzeniu sprawozda-

nia za pierwszy pełny rok

pełnienia funkcji przez

członków zarządu, nie ma

już członków zarządu

powołanych przy zawiązy-

waniu spółki. Jeżeli zatem

wspólnicy spółki z o.o. chcą,

aby również pierwszy zarząd

był rzeczywiście powołany

na czas nieoznaczony,

należy wyłączyć stosowanie

przepisu art. 202 par. 1 k.s.h.

lub jeszcze lepiej, zmienić

ten przepis, ponieważ rodzi

on duże ryzyko trwałej,

nieprawidłowej reprezenta-

cji spółek z ograniczoną

odpowiedzialnością.

Przepis art. 202 par. 2 k.s.h.

regulujący wygaśnięcie

mandatu członka zarządu

kadencyjnego o kadencji

dłużej niż rok również bym

zmienił, z tego samego

powodu, czyli niepotrzebne-

go ryzyka nieuświadomio-

nego przez wspólnika

wygaśnięcia mandatów

członków zarządu przed

upływem kadencji.

Ryzyko to ziszcza się

w praktyce, a negatywne

skutki, jakie ta regulacja

wyrządza, próbuje się

mitygować przez nieprawi-

dłowe wykładnie tego

właśnie przepisu. Pomimo

że art. 202 par. 2 k.s.h.

reguluje tak naprawdę

skrócenie lub wydłużenie

mandatu członka zarządu,

jednak wygaśnięcie

mandatu na podstawie tego

przepisu może nastąpić

wyłącznie w tym roku,

w którym odbywa się

zwyczajne zgromadzenie

wspólników.

Jedynym uzasadnieniem

aktualnej treści tych

przepisów jest wygoda

– nie ma konieczności

zwoływania następnego

zgromadzenia wspólników

w tym samym roku

obrotowym, aby powołać

członków zarządu – wobec

wygaśnięcia ich mandatów

z dniem odbycia zwyczajne-

go zgromadzenia wspólni-

ków można (i należy)

powołać nowych członków

zarządu na tym samym

zgromadzeniu. Nie jest to

uzasadnienie wystarczające

do wywołania niepewności

co do prawidłowej reprezen-

tacji spółek z ograniczoną

odpowiedzialnością. Wygoda

wspólników nie może być

uzasadnieniem dla narusze-

nia bezpieczeństwa obrotu.

Dlatego też zasadę

wyrażoną w tych przepisach

należałoby odwrócić:

pierwszy zarząd jest

powoływane na czas

nieoznaczony, a mandat

członków zarządu wygasa

wraz z kadencją, chyba

że umowa spółki stanowi

inaczej.

Oprac. PB

Wygoda

wspólników

nie może być

uzasadnieniem

dla wywołania

niepewności

co do prawidłowej

reprezentacji

spółek z o.o.

i naruszenia

bezpieczeństwa

obrotu

Jesteśmy skuteczni.

Jesteśmy nowocześni.

Jesteśmy niezależni.

jest nas ponad 40 tysięcy.

Z radcą

prawnym

bezpieczniej

www

.bezpieczniej.

kirp.pl

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

8 / 8


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
DGP 2014 04 18 prawnik
DGP 2014 04 28 rachunkowosc i audyt
DGP 2014 04 29 transport i logistyka
DGP 2014 04 14 rachunkowosc i a Nieznany
DGP 2014 04 24 ubezpieczenia i swiadczenia
DGP 2014 04 07 rachunkowosc i audyt
DGP 2014 04 17 ubezpieczenia i swiadczenia
DGP 2014 04 03 ubezpieczenia i swiadczenia
DGP 2014 04 29 moja firma
DGP 2014 04 28 rachunkowosc i audyt

więcej podobnych podstron