R
Y
S.
J
AR
OSŁA
W
ŁO
KIETEK
prawnik
Piątek – niedziela | 4–6 kwietnia 2014
Krytycy planowanych zmian w prawie i procesie
karnym mają z pewnością rację co do jednego: jest
to trzęsienie ziemi – pisze Michał Królikowski,
wiceminister sprawiedliwości
Sam zdrowy
rozsądek
nie wystarczy
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
1 / 8
C2
„Prawnik” powstaje we współpracy z
Krajową Radą Sądownictwa
Naczelną Radą Adwokacką
Krajową Radą Komorniczą
Krajową Radą Notarialną
Krajową Izbą Doradców Podatkowych
Krajową Radą Radców Prawnych
Księgi wieczyste zawierają największe
kompendium wiedzy o nieruchomościach
i przez to zapewniają bezpieczeństwo
przy obrocie nimi, a wchodzące od 1 lipca
2014 r. w życie nowe regulacje ułatwią ko-
mornikom poszukiwanie majątku dłużni-
ków i pozwolą skuteczniej przeprowadzić
egzekucję. Do sprawnego poruszania się
wśród przepisów ustawy o księgach wie-
czystych i hipotece oraz procedury wie-
czystoksięgowej uregulowanej w kodeksie
postępowania cywilnego (które obrosły
w często kontrowersyjne i sprzeczne ze
sobą wyroki oraz poglądy doktryny) po-
trzebny jest dobry komentarz. Taki, który
uwzględnia najświeższe zmiany, orzecz-
nictwo oraz krytycznie ustosunkowuje
się do tez w nich wyrażonych.
Prawnikom praktykom, teoretykom,
a także osobom zajmującym się zawodo-
wo obrotem nieruchomościami i zabez-
pieczaniem wierzytelności rekomenduję
pierwsze wydanie komentarza pod re-
dakcją prof. Jerzego Pisulińskiego. Książ-
ka spełnia bowiem wskazane wymogi.
Autorzy komentarza uwzględnili za-
równo już obowiązujące od 1 grudnia
2013 r. ostatnie zmiany, wprowadzone
rozporządzaniem ministra sprawiedli-
wości z 21 listopada 2013 r. (Dz.U. z 2013 r.
poz. 1411 ), jak i te czekające na wejście
w życie, które m.in. umożliwią uzyski-
wanie za pośrednictwem internetu do-
kumentów wydawanych przez Centralną
Informację Ksiąg Wieczystych. W książce
nie brak ustosunkowania się też m.in. do
stanowiska sędziów Sądu Najwyższego
wyrażonego w głośnej „siódemkowej”
uchwale z 15 lutego 2011 r. dotyczącej
ochrony nabywcy prawa użytkowania
wieczystego. Przydatne dla praktyków
będą też opinie autorów na temat moż-
liwości rozporządzania przez właścicieli
nieruchomości opróżnionym miejscem
hipotecznym. Dziś wielu z nich rozwa-
ża odpłatne obracanie tymi miejscami,
gdyż ustanowiona na kolejnym miejscu
hipoteka automatycznie nie przesuwa
się do przodu, aby je zająć.
MPS
biblioteka
prawnika
Nie tylko
dla komorników
Jerzy Pisuliński (red.),
„Księgi Wieczyste
i Hipoteka.
Komentarz”,
Warszawa 2014,
wyd. LexisNexis
cytat
tygodnia
W tym roku inwencją
zaskoczyli PR-owcy
Prokuratury Generalnej,
którzy – zanim sprawozdanie
[za 2013 r.] trafiło na stronę
PG – przekazali je jednej
z gazet. Ta opisała je
w huraoptymistycznym stylu.
(...) Dokument nie zawiera wizji
prokuratury przyszłości, poza
wizją trwania w archaicznym,
zbiurokratyzowanym modelu
Jacek Skała,
przewodniczący Związku Zawodowego Prokurato-
rów i Pracowników Prokuratury RP, na łamach DGP
Sąd może nie zastosować przepisu
uznanego przez Trybunał Konstytucyj-
ny za niezgodny z ustawą zasadniczą,
mimo że uchylenie jego mocy odroczo-
no w czasie. Takie stanowisko zajął Sąd
Najwyższy, rozpatrując zagadnienie
prawne dotyczące art. 75 par. 1 kodeksu
karnego. Ta decyzja zapewne pana nie
zdziwiła.
Nie. Jeszcze przed rozstrzygnięciem
pytania wskazywałem, i to na państwa
łamach („Szukajcie, a znajdziecie. Inny
przepis”, Prawnik 61/2014 – przyp. red.),
że sędziowie nie mają w tej sprawie zwią-
zanych rąk. Należy jednak podkreślić, że
Trybunał Konstytucyjny postawił Sąd
Najwyższy przed bardzo trudnym pro-
blemem. Uznał bowiem art. 75 par. 1 ko-
deksu karnego za niezgodny z konstytu-
cją tylko częściowo. Określił, że jest on
zgodny z ustawą zasadniczą w zakresie,
w jakim nakazuje obligatoryjne odwie-
szenie kary wobec osoby, która w okresie
próby skazana została za przestępstwo
podobne na bezwzględną karę pozbawie-
nia wolności, ale że jest już niekonstytu-
cyjny, jeżeli zobowiązuje do odwieszenia
kary, gdy osoba w okresie próby została
skazana takie samo przestępstwo, lecz
na karę, której wykonanie ponownie wa-
runkowo zawieszono.
To bardzo osobliwe zachowanie.
Co do merytorycznego rozstrzygnięcia
nie. Trybunał mógł przecież, bo już nie-
raz tak postępował, stwierdzić od razu
w swym orzeczeniu, że przepis jest nie-
konstytucyjny częściowo, właśnie w tym
drugim przypadku. Z chwilą wydania
wyroku w tym zakresie przepis by stracił
moc. Wtedy sytuacja dla sądów byłaby
jasna. Wiedziałyby, że mogą stosować
przepis z zastrzeżeniem, że dotyczy on
jedynie skazanych w ponownym posta-
nowieniu na karę bezwzględną. Takie
wyroki trybunału – o częściowej niezgod-
ności przepisu z konstytucją – już zapa-
dały i niejednokrotnie dotyczyły prawa
karnego. Tak było z przepisami o wzno-
wieniu postępowania, gdy TK uznał za
niekonstytucyjne ograniczenie podsta-
wy wznowienia. Tak było z przepisami
o kosztach obrony osoby uniewinnionej.
Sądy stosowały przez całe lata zakwestio-
nowane przepisy z poprawką na wyrok
trybunału.
Tym razem jednak trybunał tak nie
zrobił.
Właśnie, a przy tym wykonał woltę dość
osobliwą. Wywiódł, że niekonstytucyjne
jest obligatoryjne zarządzanie wykonania
kary w stosunku do osób, które dostały
drugi wyrok w zawieszeniu, a jednocze-
śnie orzekł, że za 18 miesięcy straci moc
cały przepis, również w tym zakresie,
w jakim dotyczył on zarządzania kar
w stosunku do ludzi, którzy za drugim
razem dostali karę bezwzględną. A więc
w tym zakresie, który nie został uznany
za niezgodny z ustawą zasadniczą. Co
gorsza trybunał – co zauważył Sąd Naj-
wyższy – nijak nie uzasadnił, dlaczego
w takim razie uchyla cały przepis i dla-
czego odracza jego uchylenie w czasie.
To też zostało trybunałowi we wspo-
minanej uchwale Sądu Najwyższego
wyraźnie wytknięte.
I w mojej ocenie bardzo dobrze, że SN
tak właśnie postąpił. Trybunał wskutek
wydania wyroku takiej, a nie innej treści
postawił sądy w trudnej sytuacji. Sąd Naj-
wyższy z jednej strony starał się uzmy-
słowić to sędziom trybunału, a z drugiej
wskazał sędziom sądów powszechnych,
że treść wyroku musi być tak traktowana,
aby mogli racjonalnie postępować. Poza
tym, o czym już Sąd Najwyższy nie napi-
sał, może teraz dojść do sytuacji, w której
ustawodawca przepisu w ciągu tych 18
miesięcy nie zmieni. Nieraz się już tak
zdarzało, że politycy nie wyrażali zain-
teresowania zmianą wadliwego prze-
pisu albo po prostu nie zdążali. A jeśli
cały przepis wygaśnie, powstanie luka
w prawie.
A czy w pana opinii jako karnisty
decyzja trybunału uznająca par. 1 art. 75
kodeksu karnego za niekonstytucyjny
była słuszna?
Generalnie rzecz biorąc należy pod-
kreślić, że instytucja obligatoryjnego
zarządzania kary jest znana na całym
świecie. Istnieje wiele krajów, których
ustawodawstwo przewiduje niejako au-
tomatyczne zarządzanie wykonania kary
zawieszonej nawet z mniej poważnych
powodów niż ten wskazany w art. 75 par.
1 k.k. i nikomu nie przychodzi do głowy,
że może to być niezgodne z konstytucją
jakiegokolwiek kraju czy np. konwen-
cją praw człowieka. To jest po prostu
konsekwentna, jednoznaczna postawa
państwa wobec osoby, która jest niepo-
prawna i wiedząc, co ją czeka, powraca do
przestępstwa w okresie próby. Pokazuje,
że nie zasłużyła na warunkowe zawie-
szenie wykonania kary. Moim osobistym
zdaniem trybunał nie miał racji docho-
dząc do wniosku, że ten przepis jest nie-
konstytucyjny. Poza tym nie jest to je-
dyny polski przepis, przy którym używa
się zwrotu „sąd odwołuje, sąd zarządza”
– a więc musi zawsze orzec w określony
sposób, bez wyjątku. Identycznie jest np.
przy odwoływaniu warunkowego zwol-
nienia, które jest środkiem probacyjnym
podobnym do warunkowego zawiesze-
nia kary.
Ale czy pana pogląd jest jedyny? Można
przecież zająć odmienne stanowisko
– skoro sąd za drugim razem karę też
zawiesił, to dlaczego obowiązkowo
zarządzać tę pierwszą?
Można tak argumentować, ale mam wra-
żenie, że mój pogląd jest tu zgodny ze
stanowiskiem ministra sprawiedliwości.
On też ten problem dostrzegł i zapropo-
nował taką zmianę przepisów, przy któ-
rej wobec osoby dokonującej w okresie
próby podobnego przestępstwa nie bę-
dzie można znowu zawieszać kary. Jest
to propozycja szerokiej dość reformy, wy-
nikającej z faktu, że w Polsce nadużywa-
na jest kara pozbawienia wolności z za-
wieszeniem. Efektem tego jest znaczna
liczba osób przebywających w zakładach
karnych, które najpierw nie przejmują
się wielokrotnie warunkowo zawiesza-
nymi karami, a potem im te kary się za-
rządza, gdy już się sporo uskłada. Kary są
przez to dłuższe, a w dodatku odbywane
późno, dopiero po kilku skazaniach. Jeśli
te zmiany zostaną przyjęte, wyrok trybu-
nału będzie w ogóle bezprzedmiotowy.
A jak pana ocenia argumentację Sądu
Najwyższego zawartą w uchwale?
Sąd Najwyższy wskazał, że skoro trybu-
nał stwierdził, iż przepis ma pozostawać
w porządku prawnym jeszcze przez 18
miesięcy, to oznacza, że wyrok trybuna-
łu w tym zakresie musi obowiązywać.
W uzasadnieniu pojawiło się jednak
i takie stwierdzenie, że zastosowanie
art. 75 par. 1 k.k. może obrażać konsty-
tucję. Z tego płynie wniosek, że co by
obecnie sędziowie nie zrobili, będzie
można im zarzucić obrazę konstytu-
cji. Jeśli zastosują art. 75 par. 1 k.k., to
zastosują przepis uznany za niezgodny
z konstytucją. W przypadku zaś, gdy już
teraz go odrzucą i uznają, że nie należy
go stosować, będą działali niezgodnie
z art. 190 ustawy zasadniczej, który
mówi, że trybunał może określić inny
termin utraty mocy obowiązującej aktu
normatywnego niż data publikacji wy-
roku. Sąd Najwyższy dostrzegł, że sę-
dziowie przed taką alternatywą staną
i niejako ich z tej wymuszonej obrazy
konstytucji rozgrzeszył.
W tym orzeczeniu SN wskazał jednak
i to, że sądy mogą opierać swoje wyro-
kowanie również na innych artykułach
konstytucji, niejako ignorując zapis
art. 75 kodeksu karnego.
To było jedyne rozsądne wyjście. SN ma-
jąc do czynienia z tak kłopotliwą sytuacją
stwierdził, że sąd w zależności od oko-
liczności danej sprawy ma prawo zasto-
sować art. 75 par. 1 k.k. albo też nie. Sam
musi dokonać w tej mierze oceny. Takie
wnioski wyciągnięte zostały z tego, co
uczynił trybunał. A ten, jak stwierdzi-
liśmy, z jednej strony uznał, że przepis
jest niekonstytucyjny, z drugiej kazał cza-
sowo go utrzymać go w mocy. W opinii
Sądu Najwyższego taka decyzja TK daje
sądom prawo zarówno do stosowania,
jak i niestosowania nieszczęsnego prze-
pisu. Bo sędzia będzie albo stosował się
do wyroku trybunału w tej części, w któ-
rej uznano przepis za niekonstytucyjny,
albo w tej, w której kazano go dopiero za
jakiś czas wygasić. Reasumując, nie musi
stosować art. 75 par. 1 kodeksu karnego,
mimo że z porządku prawnego zostanie
on usunięty dopiero za rok. A całe zamie-
szanie przez to, że trybunał niefortunnie
sformułował swój wyrok. Wystarczyło
określić, że przepis jest niekonstytucyj-
ny w części i od momentu ogłoszenia
wyroku nie obowiązuje.
Rozmawiała Anna Krzyżanowska
wywiad
na początek
Trybunał sprawcą całego zamieszania
Sąd Najwyższy
wskazał sędziom
sądów powszechnych,
że treść wyroku TK
musi być tak
traktowana, aby
mogli racjonalnie
postępować
Cokolwiek by
obecnie sędziowie
zrobili, będzie
można im zarzucić
obrazę konstytucji.
Sąd Najwyższy
niejako ich z tej
wymuszonej obrazy
ustawy zasadniczej
rozgrzeszył
Maciej StRącZyńSki
sędzia, prezes Stowarzyszenia
Sędziów Polskich „iustitia”
FOT
.
MA
T.
P
RASO
WE
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
2 / 8
prawnik
4–6 kwietnia 2014 nr 66 (3707)
gazetaprawna.pl
Dominika
Bychawska-
-Siniarska
koordynatorka
projektu „Europa
Praw Człowieka”
Helsińskiej Fundacji
Praw Człowieka
prosto
ze Strasburga
Pan Biao urodził się w Togo
i mieszkał tam przez pierw-
sze sześć lat swojego życia. Na-
stępnie do ukończenia 21 lat
mieszkał ze swoim wujkiem
w Ghanie. W 1993 r. wjechał
na teren Danii, gdzie poślubił
duńską obywatelkę. W 1997 r.
uzyskał prawo do stałego po-
bytu. Nauczył się języka duń-
skiego, miał stałą pracę, a w
2002 r. zostało mu przyznane
obywatelstwo Danii. W 1998 r.
rozpadło się jego małżeństwo.
W 2003 r. ponownie się ożenił,
tym razem z obywatelką Gha-
ny. Tydzień po ślubie zwrócił
się z wnioskiem o prawo po-
bytu w Danii dla swojej nowej
małżonki. Władze Danii od-
mówiły, wskazując, że mał-
żeństwo ma „ściślejszy zwią-
zek” z Ghaną, w której oboje
się urodzili. Ponadto zgodnie
z prawem mężczyzna mógłby
pracować w Ghanie.
W grudniu 2003 r. parla-
ment w Danii zmodyfiko-
wał ustawę o cudzoziem-
cach znosząc obowiązek
„ścisłego związku” dla osób,
które posiadają obywatel-
stwo od co najmniej 28 lat.
Zgodnie z nowym prawem
Biao uzyskałby możliwość
przywiezienia swojej żony
do Danii dopiero w 2030 r.,
gdy osiągnie wiek 59 lat. Mał-
żonkowie zaskarżyli decyzję
władz imigracyjnych do duń-
skiego sądu, argumentując, iż
zmiany w prawie są dyskrymi-
nujące, wprowadzają bowiem
odmienne traktowanie pomię-
dzy obywatelami urodzonymi
w Danii a tymi, którzy uzyskali
obywatelstwo w późniejszym
czasie. Sądy, łącznie z Sądem
Najwyższym, oddaliły skargę.
W uzasadnieniu wskazano,
że zmiany w ustawie wynika-
ły z faktu, iż część obywateli
duńskich nie była w wystarcza-
jącym stopniu zintegrowana
z resztą społeczeństwa.
W połowie 2003 r. żona Biao
wjechała do Danii, posługując
się wizą turystyczną. W tym
samym roku małżeństwo
przeniosło się do Szwecji, gdzie
po kilku miesiącach urodził się
ich syn (dziecko po ojcu uzy-
skało obywatelstwo duńskie).
W skardze (nr 38590/10) do
ETPC Biao wraz z małżonką
podnieśli, iż decyzje sądów
z Danii doprowadziły do na-
ruszenia art. 8 konwencji (po-
szanowania życia rodzinnego),
jak również zakazu dyskrymi-
nacji przewidzianego w art. 14
konwencji. Drugi zarzut opar-
ty został na odmiennym spo-
sobie traktowania obywate-
li Danii urodzonych w kraju
i tych, którzy nabyli obywatel-
stwo później.
Trybunał w wyroku z 25
marca 2014 r. przypomniał, iż
art. 8 konwencji nie nakłada
na państwo obowiązku po-
szanowania wyboru miejsca
zamieszkania przez migran-
ta. Wpuszczenie członków ro-
dziny na terytorium państwa
może być uzależnione od sy-
tuacji zainteresowanych oraz
interesu ogółu. Strasburscy sę-
dziowie uznali, że władze Da-
nii w prawidłowy sposób wzię-
ły pod uwagę z jednej strony
interes publiczny w postaci
efektywnej kontroli migracji,
z drugiej zaś prawo skarżących
do połączenia rodziny. Biao po-
siadał silne relacje z Togo, Gha-
ną i Danią, podczas gdy jego
żona wyłącznie z Ghaną. Po-
nadto nigdy nie uzyskali od
władz duńskich obietnicy, iż
pani Biao będzie mogła osie-
dlić się w kraju. Poza tym mał-
żeństwo mogło ułożyć sobie
wspólne życie w Ghanie.
Odnosząc się do dyskrymi-
nacji, ETPC zauważył różni-
cę w traktowaniu obywateli,
którzy urodzili się w Danii
lub przybyli do niej w bardzo
młodym wieku, od sytuacji
tych, którzy nabyli obywa-
telstwo później. Sędziowie
podkreślili, że w 2004 r.
Biao był duńskim obywate-
lem przez okres krótszy niż
2 lata. W tym kontekście miał
on rozwinięte więzi z tym kra-
jem w dużo mniejszym zakre-
sie niż obywatele, którzy po-
siadają obywatelstwo od 28
lat. Trybunał nie dopatrzył się
naruszenia art. 14 konwencji.
Trzech sędziów (z siedmiu
orzekających) złożyło zdanie
odrębne wskazując, iż obo-
wiązek posiadania obywa-
telstwa przez 28 lat jest zbyt
daleko idący, w szczególności
w kontekście tego, że dwóch
członków rodziny Biao posia-
dało obywatelstwo duńskie. Na
gruncie narodowego ustawo-
dawstwa naturalizowani mi-
granci o innej przynależności
etnicznej albo narodowej od
etnicznych Duńczyków, są
traktowani odmiennie.
Sędziowie wskazali, że
we wcześniejszych orzecze-
niach trybunał uznawał na-
wet 10-letni okres pobytu jako
wystarczający do nawiązania
więzi z krajem (np. w sprawie
Emre przeciwko Szwajcarii).
Tym samym uniemożliwienie
połączenia rodziny do 2014 r.,
w którym zapadł wyrok trybu-
nału, powinno zostać uznane
za ciągłe naruszenie art. 8 i 14
konwencji.
Prawo do pobytu a poszanowanie życia rodzinnego
Piotr Szymaniak
piotr.szymaniak@infor.pl
T
o rezultat nie tylko znakomi-
tych statystyk (jest pełnomoc-
nikiem w ponad 40 wygra-
nych sprawach podatkowych
w ciągu roku), ale także zna-
czenia i wagi postępowań, w których
uczestniczy. Pani mecenas często do-
prowadza do precedensowych lub prze-
łomowych rozstrzygnięć, zarówno pro-
wadząc sprawy poprzez kancelarię Ernst
& Young Law Tałasiewicz i Wspólnicy,
jak i też w ramach kierowanego przez
siebie zespołu postępowań podatkowych
i sądowych w dziale doradztwa podatko-
wego EY. – Takich sukcesów nie odno-
si się indywidualnie, więc wyróżnienie
jest nagrodą dla całego zespołu. I nie ma
tu mowy o jakiejś fałszywej skromno-
ści. W EY mam po prostu wyśmienity
team prawników, którzy są w stanie się
nawzajem inspirować, uczyć, rozwijać
– komplementuje kolegów Tałasiewicz.
– Nigdy nie mamy takiego problemu, że
stajemy przed pustą kartką, bez kon-
cepcji. Zawsze ktoś ma pomysł na wy-
kreowanie jakiegoś rozwiązania. Razem
nasze możliwości intelektualne są nie-
ograniczone – podkreśla prawniczka.
Ma opinię człowieka, który błyska-
wicznie na podstawie kilku elementów
potrafi ułożyć całą układankę. I to dzia-
łając pod presją czasu. Współpracownicy
zwracają uwagę na jej umiejętność kie-
rowania grupą. – To nie jest szef, który
ciągnie za rękę, tylko taki, który pod-
powiada kierunek i daje przez to moż-
liwość rozwoju. Zapewnia dużo swobody
w podejmowaniu decyzji, ale też sporo
wymaga – mówi Aleksandra Rutkowska
z EY. – A prywatnie jest sympatyczną
i ciepłą osobą – dodaje.
Jednak nikt nie ma wątpliwości, kto
jest najważniejszą postacią w zespole.
Doświadczenie, nieustępliwość, łatwość
wychodzenia poza utarte schematy
myślenia decydują o tym, że znajduje
wyjście w najtrudniejszych sprawach.
A przecież podatki nie należą do naj-
łatwiejszych obszarów prawniczej ak-
tywności. Sama Agnieszka Tałasiewicz
przyznaje, że dużą rolę w wyborze drogi
życiowej odegrały odpowiednie predys-
pozycje. – Zawsze byłam dobra z ma-
tematyki, dlatego w liceum rozważa-
łam studia matematyczne – zdradza.
Ze względów praktycznych ostatecznie
zdecydowała się na prawo (na Uniwersy-
tecie Jagiellońskim), które także wyma-
ga umiejętności analitycznego myślenia.
Doradztwem podatkowym zaintere-
sowała się podczas… studenckich tar-
gów pracy, gdzie swoją ofertę przedsta-
wiała m.in. jedna z największych firm
konsultingowych, Arthur Andersen. Ta-
łasiewicz już nawet aplikowała do kan-
celarii prawnej stowarzyszonej z tą fir-
mą, ale pod wpływem Renaty Hayder,
ówczesnej szefowej działu podatków
w AA, zdecydowała się na pracę w cha-
rakterze doradcy podatkowego. Podatki
szybko ją wciągnęły. – Bardzo podoba mi
się doradzanie klientom, szukanie dla
nich najlepszych rozwiązań. Z drugiej
strony oprócz działalności typowo kon-
sultingowej szybko zajęłam się sporami,
czyli tym, co prawnicy lubią najbardziej
– mówi Agnieszka Tałasiewicz.
Specjalizuje się w prawie publicznym
gospodarczym i pomocy publicznej dla
przedsiębiorców (szczególnie w aspekcie
specjalnych stref ekonomicznych). Kapi-
tuła konkursu DGP w tym roku doceniła
prowadzone przez nią sprawy m.in. w za-
kresie akcyzy o wartości ponad 70 mln zł,
odliczenia VAT na podstawie pozorności
transakcji czy odliczenia VAT od nabycia
prawa użytkowania wieczystego.
Samej prawniczce największą satys-
fakcję sprawiają sprawy, w których udało
się wywalczyć rozstrzygnięcia zgodne
z duchem prawa. Najbardziej dumna jest
z zakończonego niedawno przed Naczel-
nym Sądem Administracyjnym postępo-
wania dotyczącego wyrobisk górniczych
i możliwości otrzymania nadpłaty na
podstawie wyroku Trybunału Konsty-
tucyjnego. – To przełomowa sprawa, bo
do tej pory nie było orzecznictwa w tym
zakresie. Sceptycyzm organów i sędziów
na początku wydawał się dość duży, ale
głęboko wierzyliśmy w argumenty, które
przedstawialiśmy. Wyrok NSA potwier-
dził nasze racje, ale przede wszystkim
mam poczucie, że system prawa się wy-
bronił – mówi Tałasiewicz.
Warto podkreślić, że jest przykładem
kobiety doskonale radzącej sobie z wy-
zwaniami nie tylko na polu zawodowym.
Prywatnie jest mamą czwórki dzieci, któ-
rym poświęca każdą wolną chwilę. – Lu-
bimy aktywnie spędzać czas: na rowerze
czy górskich wycieczkach. Moją pasją
są też fotografia i wspinaczka. Wyma-
rzone wakacje spędziłam w Himalajach,
gdzie łączyłam trekking z warsztatami
fotograficznymi. Jednak przy licznych
obowiązkach na tego typu urlop mogę
sobie pozwolić raz na 10 lat – wzdycha
pani mecenas.
Z głową analityka
M
A
TERIA
łY
P
RASO
WE
Agnieszka Tałasiewicz z EY drugi rok z rzędu
została uznana za najlepszego doradcę podatkowego
w kategorii Spory przed sądami administracyjnymi.
W czym tkwi tajemnica jej sukcesu?
Prenumerata:
Cena prenumeraty DZIENNIKA GAZETA PRAWNA: Wersja Standard – miesięczna (kwiecień 2014 r.): 100,80 zł – kwiecień–grudzień 2014 r.: 821,25 zł. Wersja Premium – miesięczna
(kwiecień 2014 r.): 117,60 zł – kwiecień–grudzień 2014 r.: 972,00 zł. Wszystkie ceny brutto (zawierają 8 % VAT). Więcej informacji na stronie www.gazetaprawna.pl/prenumerata
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
3 / 8
C4
polemika
Zmiany w prawie i procesie karnym
miejsce szeroko zakrojone, również bezpo-
średnie konsultacje z sędziami i prokura-
torami, zwłaszcza tymi liniowymi. Z tych
spotkań płynie istotne doświadczenie – tak
jak teoretyk nie widzi dostatecznie proble-
mów praktyki, tak praktyk nie widzi wiele
dalej poza perspektywę swoich konkretnych
spraw i warunków działania. Stąd u prakty-
ków mamy dziewięć różnych diagnoz pro-
blemów wymiaru sprawiedliwości w spra-
wach karnych oraz tyleż samo pomysłów
na ich rozwiązanie: każda instancja, każ-
dy zawód prawniczy widzi to bowiem ina-
czej. Ostatecznie zatem konieczne staje się
uchwycenie problemów zbiorczo, wybór
koncepcji zarządzania zadaniami i moż-
liwościami wymiaru sprawiedliwości oraz
reformy. W końcu – przyjęcie odpowiedzial-
ności za tę decyzję. Ta spoczywa zaś przede
wszystkim na ministrze sprawiedliwości, bo
każdy pomysł komisji kodyfikacyjnej podle-
ga weryfikacji i często korekcie w projekcie
rządowym. W jakiejś mierze jest to również
moja osobista odpowiedzialność, w wymia-
rze naukowym i decyzyjnym.
Istnieje drugie istotne ograniczenie za-
równo teoretyków, jak i praktyków karni-
ków. Ci pierwsi widzą regulacje prawne
w perspektywie koherencji systemu in-
stytucjonalnego i spójności doktrynalnej.
Ci drudzy zwracają uwagę przede wszyst-
kim na wpływ rozwiązań prawnych na do-
skwierające im konkretne ograniczenia.
Jest jednak trzecia perspektywa, rzadko
dostrzegana, a dla koncepcji reformy klu-
czowa. Chodzi o zarządcze ujęcie systemu
wymiaru sprawiedliwości, optymalizowanie
kosztów, zasobów ludzkich i czasu, efek-
tywność w zwalczaniu przestępczości i eg-
zekucji odpowiedzialności karnej, realiza-
cję wartości związanej ze sprawiedliwością
i stosunkowo krótkim czasem potrzebnym
na jej wymierzenie. Brak konkretnej wie-
dzy o systemowych problemach wymiaru
sprawiedliwości w sprawach karnych musi
prowadzić analityka do bardzo zsubiekty-
wizowanej perspektywy, w której rozsądek
jednej osoby można przeciwstawić drugiej
i stawiać zakłady, która z nich będzie miała
rację. Każda z nich w jakiejś części posługuje
się intuicyjnymi wyobrażeniami.
W poniższych rozważaniach chciałbym
zwrócić uwagę na kilka kluczowych proble-
mów wymiaru sprawiedliwości w sprawach
karnych, które wymagają pilnej i komplek-
sowej odpowiedzi. Należy do nich przede
wszystkim nieefektywność postępowa-
nia karnego oraz masowa fikcja odpowie-
dzialności karnej, skutkująca wzrostem
powrotności do przestępstwa i poczuciem
bezkarności. Oczywiście do tej listy moż-
na dodawać kolejne kłopoty strukturalne,
choćby takie jak sposób stosowania tym-
czasowego aresztowania generujący setki
powtarzalnych spraw przed Europejskim
Trybunałem Praw Człowieka.
Wielu zmian wciąż wymagają procesy
dostosowawcze, i to zarówno do aktów pra-
wa unijnego, jak i rozwijających się stan-
dardów orzeczniczych organów ochrony
praw człowieka i Trybunału Konstytucyj-
nego. Do nich zaliczymy np. rozszerzenie
prawa do kontaktu z prawnikiem na coraz
wcześniejsze etapy postępowania przygo-
towawczego (dodajmy, że nie pozostaje to
bez wpływu na stopień wykrywalności prze-
stępstw). W końcu jest taka grupa spraw,
które choć pożądane, wymagają rozważe-
nia pod kątem wartości, jakie w procesie
karnym muszą być urzeczywistniane. Do
nich można zaliczyć wymuszoną przez są-
downictwo odwoławcze, jak również przez
automatyczne przenoszenie wszystkich akt
z postępowania przygotowawczego do akt
postępowania sądowego, rozbudowę uza-
sadnień wyroków. O ile szeroka argumenta-
cja sądu jest potrzebna, bez niej nie można
przecież dokonać kontroli orzeczenia, o tyle
w obecnym kształcie powoduje to poważne
obciążenie sędziów orzeczników.
Ostatnio wystąpiłem o kontrolę procesu
sporządzania uzasadnienia w jednej – po-
wiedzmy to wyraźnie: bardzo skompliko-
wanej i rozbudowanej – sprawie. Sędzia
sprawozdawca pracuje nad nim już półto-
ra roku, kończąc obecnie sześćsetną stronę.
Krytycy tej reformy
mają z pewnością
rację co do jednego
– jest to trzęsienie
ziemi
fOT
. Shu
TTE
r
ST
OCK
fOT
.
W
O
JTEK
gó
r
SKI
Sam zdrowy rozsądek nie wystarczy
prof. UW
dr hab.
Michał
KróliKoWsKi
podsekretarz stanu
w Ministerstwie
sprawiedliwości,
członek Komisji
Kodyfikacyjnej prawa
Karnego
W
ostatnich wy-
daniach Praw-
nika mogliśmy
śledzić wymia-
nę zdań dwu-
krotnie zaini-
cjowaną przez
prof. Lecha gardockiego, który podał
w wątpliwość działalność Komisji Ko-
dyfikacyjnej Prawa Karnego oraz resortu
sprawiedliwości w kontekście przygoto-
wanych i realizowanych zmian w pra-
wie i procesie karnym. Autor mówi, że
jego doświadczenie i zdrowy rozsądek
podpowiadają mu, iż planowane zmiany
zagrożą realizacji podstawowych celów
wymiaru sprawiedliwości.
Nie chodzi o nowelizacje, jakich było
już kilkadziesiąt od 1997 r., kiedy to w ży-
cie weszły nowe kodyfikacje karne. Obec-
na kompleksowa reforma ma charak-
ter przełomowy i obejmuje zasadnicze
modyfikacje kodeksu karnego, kodek-
su postępowania karnego, nowe prawo
o prokuraturze, związany z nim nowy
regulamin prokuratorski, a także zmia-
ny towarzyszące, jak ustawa o ochronie
świadka w postępowaniu karnym. Wyni-
kiem współpracy komisji kodyfikacyjnej
oraz ministra sprawiedliwości jest naj-
większa od dwudziestolecia międzywo-
jennego ingerencja ustawodawcy w oma-
wianą materię. Powiedzmy też od razu,
współpraca ta jest wyjątkowa ze wzglę-
du na łączniki osobowe między tymi or-
ganami oraz determinację resortu, jak
również na to, jak bardzo nabrzmiałe są
problemy, które wymagają rozwiązania.
Zwykło się uważać, że teoretycy pra-
wa karnego nie mają dostatecznej wie-
dzy praktycznej, która pozwoliłaby im
proponować odpowiednio operatyw-
ne zapisy prawne. Świadomość granic
naszych, teoretyków, kompetencji jest
istotna, stąd tak ważne jest to, że w skła-
dzie komisji kodyfikacyjnej odnajdziemy
praktyków z wielu dziedzin, zaś w pro-
cesie przygotowania nowelizacji miały
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
4 / 8
Kuriozalność tego widać dopiero wów-
czas, gdy uświadomimy sobie, że strona
będzie miała 14 dni na wniesienie środka
odwoławczego.
Nowy model, zmiana mentalna
Właściwie mamy do czynienia z dwo-
ma modelami procesu karnego. Jeden
z nich, tradycyjny, kończy się rozprawą,
stąd postępowanie przygotowawcze ze
swej istoty do niej zmierza, do sporu
przed sądem i obroną zasadności skar-
gi. Przy czym w obecnej rzeczywistości
w trakcie rozprawy nie dość, że odczytuje
się akt oskarżenia wraz z uzasadnieniem
(w dużych sprawach przez kilka termi-
nów rozprawy), to powtarza się czynności
z postępowania przygotowawczego. Co
więcej, to ostatnie czyni sąd, przy pewnej
bierności prokuratora, częstokroć anga-
żując się mentalnie w utrzymanie skargi
i samodzielną rozbudowę postępowa-
nia dowodowego. Na nim bowiem ciąży
obowiązek wszechstronnego wyjaśnienia
okoliczności i doprowadzenie wyjaśniania
sprawy do takiego momentu, gdy istnie-
jące wątpliwości są nieusuwalne. Z tym
wiąże się sprawiający znaczne kłopoty
model kasatoryjny postępowania odwo-
ławczego, w którym apelację strona może
oprzeć na zarzucie nieprzeprowadzenia
konkretnego dowodu przez sąd pierwszej
instancji, mimo że wcześniej nie złożyła
odpowiedniego wniosku dowodowego.
Sąd odwoławczy nie działa w istocie re-
formatoryjnie, stąd zaklęte koła powra-
cania do rozprawy pierwszoinstancyjnej
po uchyleniu wyroku. I znowu tę listę,
coraz bardziej niuansowaną, mógłbym
wydłużać, i dodawać przykłady związane
z obowiązkiem stawiennictwa oskarżone-
go, orzekaniem na zeznaniach świadków
utrwalonych w protokołach z postępowa-
nia przygotowawczego, a nie bezpośred-
nich wypowiedziach przed sądem itd.
Drugi model procesu wiąże się z dobro-
wolnym poddaniem się karze, konkluzją
konsensualną, możliwą wówczas, gdy
okoliczności sprawy i wina oskarżonego
nie budzą wątpliwości. Postępowanie
przygotowawcze jest wówczas nakiero-
wane na zgromadzenie wystarczające-
go dla tej oceny materiału dowodowego
– dziś jest krótsze i skromniejsze objęto-
ściowo, a przed sądem nie przeprowadza
się żadnych dowodów. Wartość trybów
konsensualnych jest nie do przecenie-
nia. Skracają postępowanie, znoszą ciężar
sporu przed sądem, zakładają większe
możliwości działania restytucyjnego ze
względu na przyznanie się sprawcy do
popełnienia czynu. Stąd też tendencja
do zwiększania tych konkluzji proceso-
wych. Również w ostatniej nowelizacji
odnajdziemy wiele rozwiązań, które roz-
szerzają te możliwości, obejmując nimi
wszystkie występki, a niekiedy również
zbrodnie, i dopuszczając konsens na róż-
nych etapach postępowania.
Reforma procesu karnego wprowa-
dzona nowelą z września 2013 r. zmie-
nia model rozprawy, porządkuje rolę
sądu i stron procesowych na rozprawie,
przypisując sądowi rolę rzeczywistego
arbitra, zmienia cel postępowania przy-
gotowawczego i ogranicza możliwość
automatycznego wprowadzania dowo-
dów ze świadków, zgromadzonych w po-
stępowaniu przygotowawczym, do akt
postępowania sądowego, jak również
zmienia kształt i charakter sądownic-
twa apelacyjnego, ograniczając podstawy
apelacyjne i zwiększając obowiązki refor-
matoryjne sądu odwoławczego. Krytycy
tej reformy mają z pewnością rację co do
jednego. Jest to trzęsienie ziemi. Wszyst-
kie istotne przyzwyczajenia, cała kultura
prowadzenia postępowania przygoto-
wawczego i rozprawy, muszą ulec zmia-
nie. Nie da się – co stanowi częsty błąd
u osób analizujących omawianą nowe-
lizację – odnaleźć się w nowym modelu,
zrozumieć go i dostrzec jego potencjał,
jeżeli o konkretnych instytucjach będzie-
my myśleć z perspektywy zadań dzisiej-
szych. Konieczne jest przejście mentalne
na nowy model. Ale jednocześnie trzeba
podkreślić, że decyzja o tak radykalnej
zmianie wynikła z przekonania o tym, że
obecnie obowiązujący model nie nadaje
się już do poprawy. Próby usprawnienia,
które skutkowały przede wszystkim no-
welizacjami z 2003 i 2007 roku, pokazały
granice możliwości zwiększenia poten-
cjału dzisiejszego systemu. Stąd stanęła
przed nami alternatywa: albo zgodzić się
na strukturalne niedogodności, korygu-
jąc tyle, ile się da, albo przejść na inny
model postępowania karnego.
Raz jeszcze odwołując się do uwag prof.
Lecha Gardockiego, chcę przyznać mu
rację, że nie można zmarnować okresu
vacatio legis, który poprzedza wejście
w życie 1 lipca 2015 r. omawianej nowe-
li. Przy czym kierunek wysiłku w mojej
ocenie powinien być odwrotny, niż pro-
ponowane przez niego wycofanie się ze
zmian. W trakcie miesięcy następują-
cych po uchwaleniu nowelizacji i roz-
poczęciu szkoleń z sędziami i prokura-
torami diagnozujemy potrzebę pewnych
stosunkowo drobnych uzupełnień czy
korekt, takich jak redukcja obowiązku
sporządzania uzasadnień, uprawnienie
strony prywatnej do wystąpienia do sądu
z wnioskiem wydobywczym, o sprowa-
dzenie dowodu dla strony niedostępnego,
uprawnienie prokuratora do prowadze-
nia dodatkowego postępowania dowo-
dowego poza sądem w trakcie przewo-
du sądowego, w celu zdobycia nowego
dowodu.
Dostrzegamy potrzebę zmiany mental-
ności uczestników postępowania karne-
go. Ot, choćby konieczność przekonania
prokuratorów, że wyrok uniewinniają-
cy nie stanowi ich klęski. Jest bowiem
wynikiem tego, że w trakcie procesu
obrona przedstawiła dowody na nie-
winność, których prokurator w postę-
powaniu przygotowawczym nie musi
ze wszystkich sił poszukiwać ze wzglę-
du na to, że koncentruje się wykazaniu
zasadności skargi i jej prezentacji przed
sądem, kosztem wszechstronności postę-
powania przygotowawczego. Warto też
przekonać prokuratorów do tego, że nie
trzeba słuchać wszystkich pokrzywdzo-
nych dla celu udowodnienia oskarżenia
przed sądem.
Jednakże widać także potrzebę do-
datkowych zmian o dużej wadze. Zali-
czyłbym do nich przede wszystkim dwie
– poprawę przepisu regulującego zasady
aktywności sądu na rozprawie i wyraź-
niejsze przesądzenie, że jego interwencja
w postaci wprowadzenia lub przepro-
wadzenia dowodu musi być wyjątkowa
i znajdować się pod kontrolą sądu odwo-
ławczego, jak również redukcję postępo-
wania przygotowawczego, wówczas gdy
prokurator zmierza do konkluzji kon-
sensualnej. Mam na myśli to, by wów-
czas, gdy oskarżony przyznaje się do winy
i składa dostatecznie jasne wyjaśnienia,
i w świetle innych niezbędnych dowodów
okoliczności i wina sprawcy nie budzą
wątpliwości, prokurator mógł zanie-
chać prowadzenia dalszego postępowa-
nia i wystąpić do sądu z uproszczonym
aktem oskarżenia o skazanie oskarżo-
nego bez rozprawy.
O ile bowiem nowela z 2013 r. ingeruje
istotnie w postępowanie przygotowaw-
czego, które kończyć się ma rozprawą,
o tyle nie wymusza redukcji czynności
prokuratora w perspektywie dobrowol-
nego poddania się karze. Biorąc pod uwa-
gę pożądaną dominację konkluzji pro-
cesowych, jest to poważne przeoczenie.
Nie sposób zrealizować tej reformy
modelu postępowania karnego bez
istotnych zmian w organach oskarży-
cielskich. Stąd propozycja nowego pra-
wa o prokuraturze, która zakłada m.in.
zwiększenie odpowiedzialności szefa
Sam zdrowy rozsądek nie wystarczy
Liczę się z opiniami starszych
kolegów, profesorów, którzy zęby
zjedli na prawie karnym. Nie
zgadzam się natomiast z taką wizją
wykorzystania doświadczenia
i zdrowego rozsądku, która ma skłonić
do pasywności
prawnik
4–6 kwietnia 2014 nr 66 (3707)
gazetaprawna.pl
jednostki za organizację sposobu reali-
zacji jej zadań, kadrę oraz nadzór we-
wnętrzny, przeniesienie trudniejszych
spraw na instancje wyższe kosztem
ograniczenia rozbudowanego nadzoru
zewnętrznego, zachęta do likwidacji wy-
działów sądowych, obowiązek prowadze-
nia przez każdego z prokuratorów choćby
jednego z podstawowych zadań (prowa-
dzenia lub nadzorowania postępowania
przygotowawczego prowadzonego przez
inne organy, występowania przed sądem
lub prowadzenia spraw cywilnych lub
administracyjnych), zwiększenie czy-
telności zarządzania całą prokuraturą
i jednolitości orzeczniczej, w końcu lep-
sze planowanie pracy przez sensowny
udział w posiedzeniach przygotowaw-
czych przed rozprawą.
To oczywiście tylko kilka elementów
tej ustawy ustrojowej. Konieczna jest
także zmiana pomysłu na zarządzanie
prokuraturą u jej szefostwa. Niedawno
dopiero uświadomiłem sobie, że filozofią
kodeksu karnego z 1997 r., który stawia
priorytet na kary wolnościowe, nie za-
funkcjonowała dlatego, że w nadzorze
w prokuraturze za optymalne uważa się
kary izolacyjne.
Cena przestępstwa
Obok braku efektywności procesu kar-
nego źródłem zapaści i blamażu wy-
miaru sprawiedliwości w sprawach
karnych są wymiar i egzekucja kar. Nie
sposób uciec od kilku zobrazowań. W UE
mamy jeden z najniższych poziomów
przestępczości i jednocześnie najwięk-
szą liczbę osób osadzonych na 100 tys.
mieszkańców. Zakłady karne mieszczą
obecnie ok. 85 tys. skazanych, przy po-
wierzchni przeliczeniowej 3 mkw. na
osobę, przy czym europejskie organy ds.
przeciwdziałania torturom i nieludzkie-
mu traktowaniu domagają się od nas
4 mkw. Około 40 tys. osadzonych odby-
wa karę pozbawienia wolności, której
wykonanie wcześniej zostało zawieszo-
ne, a ponieważ sądy wówczas orzekają
karę pozbawienia wolności dłuższą, niż
gdyby orzekały karę bezwzględną, zda-
rza się, że odbywana kara jest niepropor-
cjonalnie surowa względem czynu. Zaś
na wykonanie kar izolacyjnych oczekują
skazania z nieco ponad 70 tys. orzeczeń.
Orzecznictwo zdewaluowało zresztą
„cenę” za przestępstwo. Nawet w przy-
padku czynów zagrożonych karą po-
zbawienia wolności od 2 do 12 lat do-
minującą karą orzekaną jest kara 2 lat
pozbawienia wolności z warunkowym
zawieszeniem jej wykonania na lat 5.
Niemal wobec 400 tys. skazanych orze-
czono tę probacyjnie ujętą karę pozba-
wienia wolności dwa, trzy lub cztery
razy, bez zarządzenia wykonania kary
wcześniej wymierzonej. Dominuje brak
łączenia tej reakcji prawnokarnej ze
środkami karnymi lub obowiązkami
probacyjnymi. Wobec tego braku real-
nej dolegliwości kar wzrasta powrotność
do przestępczości, i to mimo ogólnego
spadku populacji. Znowu to tylko kil-
ka informacji. Niemniej w perspekty-
wie zarządzania systemem wymiaru
sprawiedliwości w sprawach karnych
wszystko to jest nie takie, jak być po-
winno. Przecież cała zabawa w odpowie-
dzialność karną ma sens wtedy, kiedy
sprawca odczuwa konsekwencje swo-
jego zachowania, a pokrzywdzony ma
elementarne poczucie sprawiedliwości.
Zasadnicza reforma kodeksu karne-
go stara się wypracować rozwiązanie
tej dramatycznej sytuacji. Jej zamierze-
niem jest zróżnicowanie modelu reak-
cji prawnokarnej, której podstawowym
wyznacznikiem ma być subiektywna
dolegliwość kary. Stąd szeroko rozbu-
dowane kary wolnościowe (grzywna
orzekana w podobny sposób co kary
pieniężne w administracji, elastycznie
budowana przez sąd kara ograniczenia
wolności) jako sposób reakcji na drob-
ną przestępczość, głównie wobec wy-
stępków zagrożonych kara pozbawienia
wolności do lat 5.
Zwiększa się również atrakcyjność
tych kar przy dobrowolnym podda-
niu się karze, np. skazanie za grzyw-
nę będzie zacierać się szybko, bo po
6 miesiącach od jej uregulowania, zaś
grzywna nieuregulowana będzie uwi-
doczniona w rejestrze dłużników i Ban-
kowej Informacji Gospodarczej. Wobec
sprawców najpoważniejszych lub wie-
lu przestępstw zwiększa się wysokość
kary pozbawienia wolności z 15 do lat 20.
A w przypadku średniej przestępczo-
ści, tam gdzie kara pozbawienia wol-
ności sięga 8 lub 12 lat, sąd otrzymuje
możliwość orzekania kary mieszanej
– krótkoterminowej kary pozbawienia
wolności i długoterminowej kary ogra-
niczenia wolności.
Jednocześnie zdecydowanemu ogra-
niczeniu ulega możliwość orzeczenia
probacji. Kara pozbawienia wolności
z warunkowym zawieszeniem jej wyko-
nania będzie mogła być orzeczona tylko
wobec sprawcy, który wcześniej na nią
nie był skazany, tylko do roku, i zawsze
w połączeniu ze środkiem karnym lub
obowiązkiem probacyjnym. Całkowicie
nowy model uzyskuje orzekanie kary
łącznej, środki zabezpieczające umoż-
liwią skazanie sprawcy z poczytalno-
ścią ograniczoną na karę, a następnie
na zakład zamknięty, co spowoduje dez-
aktualizację kontrowersyjnej ustawy
o tzw. sprawach niebezpiecznych. Także
i w tym przypadku, podobnie jak proce-
sie karnym, mamy do czynienia z trzę-
sieniem ziemi.
Dzieło ludzkie, czyli niedoskonałe
Kultura legislacyjna z zakresu przepisów
kodeksu karnego zakłada pisanie regu-
lacji, w których sąd uzyskuje możliwo-
ści orzecznicze, nie zaś ograniczenia,
nakazy lub zakazy. Uznaje się, że sąd
jest w stanie najlepiej „odmierzyć” karę
do danego przypadku. W perspektywie
zarządzania wymiarem sprawiedliwości
to rozumowanie jest niewystarczają-
ce. I chyba nie pozostaje nic innego jak
zamknąć te ścieżki, którymi z różnych
powodów – wygody, prostoty, tradycji
– błądzi kultura sądzenia spraw kar-
nych.
Liczę się z doświadczeniem i zdrowym
rozsądkiem starszych kolegów, profeso-
rów, którzy mówiąc obrazowo, zęby zje-
dli na prawie karnym, procesie czy pro-
kuraturze. Mam świadomość, że każda
tak ogromna reforma jest tylko dziełem
ludzkim, niedoskonałym, takim, które
będzie wymagać poprawy, także przez
zmiany ustawodawcze. Każda musi za-
kładać zdolność ludzi funkcjonujących
w organach wymiaru sprawiedliwości
do racjonalizowania rozwiązań nie-
doskonałych. Dlatego prawdą jest, że
każda reforma jest do pewnego stopnia
nieudana. Nie zgadzam się natomiast
gruntownie z taką wizją wykorzysta-
nia doświadczenia i zdrowego rozsądku,
która ma skłonić do pasywności. Zapaść,
z jaką mamy dziś do czynienia, jest wła-
śnie jej efektem. Po prostu, podparty
jedynie intuicją, sam zdrowy rozsądek
i doświadczenie, nie wystarczą.
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
5 / 8
C6
zasada, jaka praca taka płaca, tym
bardziej że nieuczciwość trudna jest
do udowodnienia.
Zbyt często obywatel narażony jest
więc na to, iż przegra sprawę, nawet
nie wiedząc, że gra się rozpoczęła.
A gdy podejmie obronę, składając
choćby wniosek o przywrócenie
terminu, musi udowodnić, iż listonosz
nie wykonał obowiązku pozostawienia
awiza w skrzynce. To często zadanie
wręcz niewykonalne. Nowoczesne
technologie dają jednak warte
przemyśleń rozwiązania, np. możli-
wość przechowywania w systemie
informatycznym operatora pocztowego
fotografii wypełnionego druku awiza
jako dowodu pozwalającego zweryfiko-
wać sposób wykonania obowiązku
awizowania listu sądowego. Jeśli chce
się zagwarantować obywatelom
ochronę przed nadużyciami na tym
polu, to konieczne jest prawne
usankcjonowanie obowiązku groma-
dzenia przez operatora dowodów
prawidłowości awizowania korespon-
dencji sądowej. Rzecz jednak również
w tym, że przepisy procesowe nie
precyzują jednoznacznie terminu
odbioru listu z awiza. W postępowaniu
cywilnym termin odbioru awizowanej
przesyłki uzależniony jest od dnia,
w którym pozostawiono w skrzynce
pierwsze oraz drugie awizo. Przez lata
działalności Poczty Polskiej przyzwy-
czailiśmy się, że na odbiór awizowane-
go listu mamy czternaście dni. Ale
z przepisów kodeksu postępowania
cywilnego i rozporządzenia wykonaw-
czego w sprawie doręczeń wynika, że
to co najmniej szesnaście dni, zakłada-
jąc, że listonosz drugie awizo pozosta-
wił w skrzynce następnego dnia po
upływie pierwszego tygodnia na odbiór
listu. Jeśli listonosz doręczył drugie
awizo później, termin odbioru
automatycznie ulegnie wydłużeniu.
Czy jednak sprawiedliwy jest system,
który premiuje dodatkowym czasem na
odbiór listu sądowego tych, którzy
przez złą organizację pracy listonosza
drugie awizo otrzymali później?
Zagadką dla mnie pozostanie,
dlaczego sąd może wysyłać korespon-
dencję za pośrednictwem dowolnego
operatora pocztowego, zaś obywatel, by
mieć pewność dotrzymania terminu
w sprawach niekarnych, może
korzystać jedynie z usług operatora
wyznaczonego – Poczty Polskiej,
względnie z dowolnego operatora, ale
działającego za granicą. Oraz dlaczego
w sprawach karnych listy do sądu
mogą być wysyłane – z zachowaniem
terminu procesowego - za pośrednic-
twem dowolnego operatora działające-
go zgodnie z prawem pocztowym,
a w innych postępowaniach sądowych
już nie ma takiej możliwości.
W sprawach cywilnych pilnie należy
zwolnić prawników z uciążliwego
i kosztownego obowiązku dołączania
do pisma przeznaczonego dla sądu
dowodu nadania odpisów pism dla
innych pełnomocników procesowych.
Obowiązek ten powoduje, że nadawca,
oprócz mnóstwa czasu, bezpowrotnie
traci urzędowy dowód nadania listu,
potrzebny mu choćby do zgłoszenia
reklamacji przesyłki. Zmiana wcale nie
musi polegać na przywróceniu
obowiązku doręczania odpisów pism
procesowych przez sądy. Wystarczy,
by pełnomocnik złożył sądowi pisemne
oświadczenie, że wysłał odpisy pism
pełnomocnikom innych uczestników.
By nie pozostawić wrażenia,
że w sprawie systemu doręczania
korespondencji sądowej „diabeł tkwi
w szczegółach”, warto przypomnieć,
że jakiś czas temu przyjęto przepisy
likwidujące obowiązek meldunkowy.
Czekająca na wejście w życie noweliza-
cja będzie miała konsekwencje również
dla systemu doręczeń korespondencji
sądowej. Nie tylko zniknie bowiem
obowiązek wskazywania adresu, pod
którym obywatel przebywa z zamiarem
stałego pobytu (adresu zameldowania,
czasem błędnie utożsamianego
z adresem zamieszkania), ale również
sukcesywnie zlikwidowane zostaną
bazy danych gromadzące informacje
o adresach obywateli. Nie będzie więc
źródła, z którego osoba mająca interes
prawny mogłaby ustalić adres swojego-
przeciwnika procesowego. Nie będzie
urzędowego źródła ustalania adresów
dla doręczeń korespondencji kierowa-
nej do osób fizycznych w różnego
rodzaju postępowaniach: karnych,
cywilnych, sadowo-administracyjnych,
podatkowych, administracyjnych. Nie
będzie zbioru adresów świadków,
pokrzywdzonych, oskarżonych,
pozwanych, stron. A wówczas powsta-
nie kolosalny problem, jak sąd czy inni
uczestnicy różnorakich postępowań
mają się komunikować z osobami,
których adresów zamieszkania nie
posiadają, względnie których adresy
okazały się, bez winy odbiorcy,
niewłaściwe. Paradoksalnie jednak
tykająca bomba „adresowa” może
okazać się katalizatorem potrzebnych
zmian. Być może znowu z rozwiąza-
niem przyjdzie nowoczesna technolo-
gia, a bazy adresów zamieszkania (bo
już raczej nie zameldowania) będą
mogły być uzupełniane adresami
e-mailowymidla celów doręczania
korespondencji sądowej. Bo przecież
rewolucja informatyczna coraz mocniej
dobija się do wymiaru sprawiedliwości.
Jak choćby już dawno zapowiadana
reforma polegająca na wprowadzeniu
do przepisów procedur sądowych
instytucji elektronicznego biura
podawczego. Bez tej zmiany system
korespondencji papierowej wcześniej
czy później zatka wymiar sprawiedli-
wości na amen.
C
zy lekarstwem na problemy
z doręczeniami korespon-
dencji sądowej może być
sądowa służba doręczenio-
wa? Na to pytanie część z sę-
dziów odpowiada twierdząco. W mojej
ocenie jednak nie do końca słusznie.
Trzeba bowiem przypomnieć, że próby
tworzenia takiej służby – bez więk-
szych efektów – były już kiedyś
podejmowane między innymi
w Krakowie. Asumptem do działań
było wciąż obowiązujące rozporządze-
nie ministra sprawiedliwości
w sprawie warunków organizacji oraz
struktury sądowej służby doręczenio-
wej. Akt ten miał stanowić remedium
na przewlekłość postępowań.
We wspomnianym rozporządzeniu
określono, że służba doręczeniowa ma
być częścią oddziału administracyjne-
go sądu. W jej skład zaś mogą wejść
zarówno pracownicy zatrudnieni
w celu dokonywania doręczeń,
jak i inni pracownicy sądu, którzy
na podstawie dodatkowej umowy
cywilnoprawnej doręczać mają pisma
sądowe poza godzinami urzędowania
sądów.
Początkowo optymistycznie
zakładano, że doręczaniem korespon-
dencji w całości – bez konieczności
angażowania dodatkowych osób
– zajmować się będą po godzinach
pracy wyłącznie pracownicy sądów.
Argumentowano, że zaletą takiej
formy doręczania jest szybkość
i kompetencja sądowych listonoszy.
Pracownicy sądów byli bowiem
należycie przeszkoleni i wiedzieli,
jaką adnotacje na danym dokumencie
zostawić w przypadku, gdy ktoś np.
odmawia odbioru korespondencji.
Znali też zasady i byli świadomi wagi
awizacji – z tym zaś zarówno za
czasów Poczty Polskiej, jak i obecnie
za Polskiej Grupy Pocztowej i InPostu
różnie bywało i bywa. Minusem był
oczywiście fakt, że doręczenie
możliwe było jedynie w sytuacji,
gdy strona mieszkała w niedalekiej
odległości od sądu. Zdawano sobie
więc sprawę, że bez sporych nakładów
finansowych niemożliwe jest pokrycie
przez sądową służbę doręczeniową
obszaru całej apelacji, Polski – nie
mówiąc już o Europie.
Wszystkie te argumenty aktualne
są również i teraz, kiedy po raz kolejny
występują problemy z doręczaniem
korespondencji z sądów i ponownie
pojawiają się głosy, by zrealizować
pomysł sprzed lat, i to na szeroką
skalę.
Powołanie służby doręczeniowej
miałoby sens jednak jedynie wtedy,
gdybyśmy optymistycznie założyli
że dokonywane przez nią doręczenia
będą:
n
skuteczniejsze
n
szybsze i profesjonalnie wykonywane,
n
a także tańsze.
Czy wszystkie te przesłanki możliwe
są obecnie do spełnienia? W mojej
ocenie nie. Pierwszy powód to braki
kadrowe wśród pracowników sądów,
którzy są już dziś na tyle dociążeni
pracą, że z pewnością w większości nie
byliby zainteresowani podjęciem
dodatkowych zadań. To samo tyczy się
woźnych sądowych. Nie ma też sensu
mnożyć bytów i zaprzęgać do tego
kolejnej wyłonionej w przetargu
profesjonalnej firmy.
Jedynie co pozostaje, to wymagać,
by obecny operator pocztowy zobowią-
zany od Nowego Roku do doręczenia
przesyłek z sądów i prokuratur
prawidłowo wypełniał swoje zadania.
Zebrała i opracowała Anna Krzyżanowska
korespondenCja sądowa
Trzy miesiące obowiązywania nowego systemu
Operator zmieniony, czas na przepisy
W opinii prawników doświadczenia ostatnich miesięcy wykazały nie tylko brak
przygotowania PGP do wykonywania powierzonych zadań, ale i obnażyły wady systemowe
J
eśli rzeczywiście chce się uspraw-
nić działanie wymiaru sprawiedli-
wości, a nawet jeśli chce się
uchronić wymiar sprawiedliwości
od całkowitej zapaści, należy pilnie
znowelizować przepisy procesowe
regulujące zasady doręczania kore-
spondencji sądowej oraz zasady
korespondowania z sądami. Bez
prawidłowo działającego systemu
obiegu korespondencji nie jest bowiem
możliwe sprawne rozpoznawanie
spraw sądowych. Zmiany systemu
doręczeń muszą mieć jednak charakter
wielopłaszczyznowy. Wcale nie jest
najistotniejszą kwestią głośna sprawa
wyboru nowego operatora pocztowego,
który będzie świadczył usługi pocztowe
dla sądów, choć rzeczywiście zmiana
operatora ujawniła nie tylko wiele
niespotykanych dotąd zagrożeń, ale
również szereg niedoskonałości
obowiązujących regulacji prawnych.
Truizmem jest twierdzenie, że
korespondencja z sądów musi spraw-
nie, na czas i bezpiecznie docierać do
adresatów. Jeśli się tego nie zagwaran-
tuje, to skutki będą opłakane. Masowe
odraczanie rozpraw z uwagi na brak
dowodów doręczenia pism sądowych
przekładać się musi na spadek tempa
rozpoznawania spraw sądowych.
Dlatego dziwi, że prawnie określone
standardy doręczania korespondencji
wiążą tylko operatora wyznaczonego
– Pocztę Polską, a już nie wiążą innych
operatorów zajmujących się faktycznie
wykonywaniem usług pocztowych na
zlecenie sądów. Lecz to nie największe
zagrożenie. Znacznie groźniejsze
skutki społeczne związane są
z systemem doręczeń zastępczych. Jeśli
adresat nie podejmie w terminie
awizowanej korespondencji, sąd uzna,
że została ona doręczona w ostatnim
dniu terminu przeznaczonego na
podjęcie awizowanego listu. Skutkiem
tego jest uznanie, że rozpoczął się bieg
terminów procesowych, a ujemne
skutki upływu tych terminów,
włącznie z prawomocnym przegraniem
sprawy, obciążają adresata. Dziś nie ma
jednak gwarancji, że listonosz
pozostawił w skrzynce prawidłowo
wypełnione awizo dla nieobecnego
adresata. I czy doręczył drugie awizo.
A dowodów błędów w awizowaniu
korespondencji jest aż nadto. Niestety
zbyt często słyszy się również
o oszustwach listonoszy, którzy wcale
nie wypełniają i nie zostawiają awiza
w skrzynce. Dlaczego? Bo za znacznie
więcej pracy związanej ze żmudnym
wypełnieniem druczku awiza doręczy-
ciele dostają znacznie mniejsze
wynagrodzenie niż za bezpośrednie
doręczenie listu. Sprawdza się więc
Rafał
Dębowski
adwokat, sekretarz
Naczelnej Rady
adwokackiej
walDemaR
ŻuRek
sędzia, członek krajowej
Rady sądownictwa
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
6 / 8
organizować dzień na jej odbiór, gdyż
punkt przy mojej kancelarii czynny jest
do godz. 17, więc muszę tam trafić jeszcze
przed rozpoczęciem pracy z klientami.
Biorąc pod uwagę opisywane
w mediach historie, wygląda na to,
że ma pani szczęście. Niemal codzien-
nie słyszymy, że a to ktoś odebrał
w Małpce nie swój akt oskarżenia,
z sądów spadły dziesiątki spraw, listy
z sądów odnaleziono w lesie, a drugie
awiza dostały nóg i nikt ich nie widział.
Zna pani podobne sprawy?
Jeśli chodzi o ten akt oskarżenia, to pa-
miętam, że chodziło o klienta mec. Fran-
cesco Goldoniego z Obornik. W praktyce
jednak najczęściej występują problemy
z tym, że listy – w tym wezwania na
rozprawy– nie wiedzieć czemu nie do-
cierają do wszystkich stron. Ostatnio
na przykład mec. Ewa Stępniak z Lu-
blina miała kończyć 14-letnią sprawę
karną w Warszawie – niedługo ustaje
karalność czynu, którego sprawa doty-
czy. Sąd w lutym wyznaczył rozprawę na
27 marca 2014 r. Mec. Stępniak dostała
wezwanie e-mailem, poprosiła o taką
formę, gdyż w Lublinie doręczenia nie
funkcjonują zbyt dobrze. Na rozprawę
przyjechał świadek z USA. Sprawa się
jednak nie odbyła, bo nie było jednego
z oskarżonych. Ta sama prawniczka ma
również sprawę trwającą już niemal-
że 10 lat w Zamościu. Oskarżony jest
pozbawiony wolności, rozprawy są wy-
znaczone po trzy razy w tygodniu i spa-
dają ze względu na nieobecność niepo-
wiadomionych o terminach świadków.
W efekcie czego sąd zaczął doręczać we-
zwania za pośrednictwem policji.
Z kolei mecenas Ilona Nowakowska-
-Góra z Piotrkowa Trybunalskiego do-
stała ostatnio awizo do odbioru w kiosku
Ruchu. Problem jednak w tym, że pod
jednym adresem były dwa takie kioski
– jeden zamknięty, w drugim zaś nic nie
wiedzieli o jej korespondencji.
Dla mnie największy problem jest jed-
nak z czasem, jaki upływa od przyjęcia
pisma przez operatora (według daty jego
stempla) do daty pozostawienia pierw-
szego awiza. Problem kumulacji dorę-
czeń niestety nadal istnieje.
Z awizacją podobno też nie jest najle-
piej…
To już zupełnie inny problem, ale to
prawda – awizacja jest całkowicie nie-
prawidłowa. Dostaję awiza wystawione
na od 14 do 17 dni, zamiast siedmiu, jak
kodeks przykazał. Zdarzyło mi się też
odebrać korespondencję po terminie,
w którym powinna mieć miejsce druga
awizacja. Wszystko dlatego, że drugich
awiz do skrzynki po prostu nie dosta-
prawnik
4–6 kwietnia 2014 nr 66 (3707)
gazetaprawna.pl
Operator zmieniony, czas na przepisy
Była pani za uwolnieniem rynku pocz-
towego?
Oczywiście, że tak. Konkurencja przyda-
je się na każdym rynku. Również Poczcie
Polskiej, chociażby po to, aby podnosi-
ła standardy obsługi przy zachowaniu
rozsądnych i atrakcyjnych cen. I to wca-
le nie jest tak, że z nadejściem nowej
ery doręczeń sądowych zapomniałam
o wpadkach Poczty Polskiej. Wiele osób
zapewne pamięta kolejki, zamknięte
okienka. Zdarzały się błędy w awizowa-
niu czy wrzucanie awiz do skrzynki, gdy
domownik był w domu, zwłaszcza w bu-
dynkach wielorodzinnych.
Poczcie Polskiej konkurencja jednak
już zrobiła dobrze – podniesienie pozio-
mu świadczonych usług jest zauważal-
ne. Niemniej otwarcie każdego rynku
powinno odbywać się z głową, aby przy-
padkiem nie wylać dziecka z kąpielą.
U nas o otwarciu rynku – wszystko jedno
jakiego – myśli się wyłącznie w katego-
riach ceny, zapominając o jakości. Wska-
zuje się, że jak ktoś będzie miał towar
czy usługę kiepskiej jakości, to najwyżej
klienci nie będą u niego kupować. Py-
tanie tylko, czy warto od razu wszystko
stawiać na wolnoamerykankę i liczyć
się z tym, że będą ofiary (ktoś się musi
naciąć na towar/ wadliwą usługę, żeby
rynek wiedział, które towary/usługi są
kiepskiej jakości), czy też ewentualnie
minimalizować ryzyko?
Jak więc po paru miesiącach w nowej
rzeczywistości podchodzi pani do
nowego operatora doręczającego listy
z sądów i prokuratur? Pojawiła się
tęsknota za Pocztą…
Trochę tak, choć akurat w mojej okolicy
jeszcze nie jest najgorzej. Są koleżanki
i koledzy, którzy pocztę dostają regularnie,
a są i tacy, którzy swojej korespondencji
muszą szukać lub czekają na listy jeszcze
ze stycznia. Dla mnie najbardziej uciążli-
we są godziny otwarcia punktów odbioru
korespondencji, muszę sobie specjalnie
Magdalena
Matusiak-
-Frącczak
adwokat
łam, a informację o nich znalazłam na
stronie PGP. Co ciekawe, gdy już listy
w końcu odebrałam, na części kopert
została wpisana data rzekomej drugiej
awizacji, na części zaś były pozostawione
puste pola. To oczywiście rodzi pytanie,
co się miało z tymi polami stać, gdyby
termin na odbiór upłynął? Czy byłyby
zwrócone do sądu niewypełnione, co
wiązałoby się z koniecznością uwzględ-
nienia przez operatora reklamacji, czy
też może wpisane byłyby daty „doko-
nania” czynności wynikające z przepi-
sów prawa?
O unormowanie sytuacji z doręczenia-
mi walczy Naczelna Rada Adwokacka.
W kontekście tych działań, podejmo-
wanych także przez inne podmioty,
nie przebija się jednak informacja, co
obecne zamieszanie może znaczyć dla
statystycznego Kowalskiego. O jakie
zagrożenia chodzi?
Zagrożeń jest kilka. Najbardziej chyba
poważne to instytucja fikcji doręczenia,
która najogólniej rzecz ujmując, polega
na tym, że pismo dwukrotnie awizowa-
ne uznaje się za odebrane. Może się więc
okazać, że ktoś przegrał sprawę, choć
nawet o niej nie wiedział. Na Poczcie
Polskiej to ryzyko było minimalizowane
– szłam do placówki i tam pracownik
po moim nazwisku lub adresie spraw-
dzał, czy jest dla mnie korespondencja.
Nawet więc jak gdzieś zdarzył się błąd
ludzki i np. listonosz nie zostawił awiza
– co zdarzało się zarówno za bytności
Poczty Polskiej jak i obecnie – to jednak
zawsze był ten bezpiecznik w postaci
sprawdzenia przesyłek w placówce czy
chociażby drugiego awiza. Teraz albo
mam awizo i odbieram, albo nie mam
jak się dowiedzieć, czy są do mnie ja-
kieś przesyłki. Drugie awizo bowiem, jak
już zostało to wskazane, rzeczywiście
fizycznie zostawiane nie jest, przynaj-
mniej nie u mnie.
Inne zagrożenia wiążą się z kolei
z terminem rozpoznawania spraw są-
dowych. Zwłaszcza w sądach w dużych
miastach, gdzie na rozprawę czeka się
po kilka miesięcy. Proszę sobie wy-
obrazić sytuację, gdy na sprawę przy-
jeżdża tylko część stron i pełnomocni-
ków, a brak jest zwrotek od pozostałych.
Sprawa przedłuży się o kolejne kilka
miesięcy.
Stąd też apel nowego operatora, by
sądy wysyłały przesyłki przynajmniej
z 37-dniowym wyprzedzeniem.
I to już samo w sobie jest absurdem.
Już przecież w kodeksie postępowania
karnego zostało określone, że przerwa
w rozprawie może trwać maksymalnie
35 dni. Nie przypominam sobie, aby na-
stąpiło uchylenie tej instytucji. Absurdal-
ny jest również pomysł portalu, w któ-
rym prawnik będzie mógł sprawdzić,
czy idzie do niego jakaś korespondencja
z sądu. Co mi po takim narzędziu, jeśli
druga strona, która nie korzysta z pomo-
cy prawnika, nie przyjdzie na rozprawę,
bo nie dostanie korespondencji? Portal
specjalnie dla prawników nie rozwią-
zuje sytuacji z doręczeniami z punktu
widzenia statystycznego Kowalskiego.
Operator powinien więc zastanowić się
nad działaniami, które rzeczywiście i ca-
łościowo poprawią sytuację.
Podobno problemy z nieprawidłową
awizacją mogą wykorzystać osoby
chcące uciec od odpowiedzialności.
W jaki sposób?
Tak długo, jak nie będą prawidłowo
awizowane przesyłki, a czynności oraz
kolejność ich dokonywania są szcze-
gółowo opisane w kodeksach i rozpo-
rządzeniach, tak długo nie ma mowy
o skutecznym doręczeniu. Tak stwier-
dził Sąd Najwyższy np. w sprawie o sygn.
akt I CZ 35/2008. Obawiam się, że rze-
czywiście znajdą się osoby, które będą
chciały zastosować obstrukcję proceso-
wą. Już samo wystawienie awiza na kil-
kanaście dni (w miejsce siedmiu) będzie
podstawą do odmowy uznania przesyłki
za doręczoną.
A może jednak w czymś nowy doręczy-
ciel panią pozytywnie zaskoczył?
Dla mnie pozytywem ze strony nowego
doręczyciela są próby podejmowania
się rozmów z adresatami koresponden-
cji. Napisałam pismo do Polskiej Gru-
py Pocztowej o tym, że placówki w mo-
jej okolicy nie działają i muszę jechać
daleko po korespondencję. Po jakichś
2–3 tygodniach punkt w okolicy kance-
larii został otworzony i dostałam odpo-
wiedź, że moje uwagi zostały uwzględ-
nione. Zobaczymy, co będzie dalej. Tej
komunikacji zdecydowanie brakuje mi
ze strony Poczty Polskiej. Muszę rów-
nież zaznaczyć, że czy to na Poczcie
Polskiej, czy obecnie w SKOK-u, jeżeli
chodzi o wydawanie przesyłek, jestem
obsługiwana równie profesjonalnie.
rozmawiała Anna Krzyżanowska
Największą bolączką jest czas, jaki upływa
od przyjęcia pisma przez operatora (według
daty jego stempla) do daty pozostawienia
pierwszego awiza. Problem kumulacji
doręczeń niestety nadal istnieje
Ambicje rodzimych kancelarii prawnych rzadko wychodzą
poza granice polskiego rynku. Czy zakładanie zagranicznych
przyczółków nie przekłada się na większe zyski?
SERWIS DLA PRAWNIKÓW
Sprawdź www.prawnik.pl
AUTOPROMOCJA
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
7 / 8
C8
Opinie
Kronika bubli prawnych
■
Redakcja: ul. Okopowa 58/72; 01-042 Warszawa, tel. 22 530 40 40, faks: 22 530 40 39; e-mail: gp@infor.pl
■
Redaktor naczelna: Jadwiga Sztabińska
■
Zastępcy redaktor naczelnej: Andrzej Andrysiak, Dominika Sikora, Paweł Nowacki
■
Sekretarze: Łukasz Bąk, Rafał Drzewiecki, Anna Godlewska, Leszek Majkut,
Mirosław Mazanec, Mira Suchodolska
■
Redaguje: Ewa Szadkowska
■
Szef działu foto: Krzysztof Cieślewicz
■
Biuro reklamy (tel. 22 530 44 44):
Dyrektor: Monika Szulc-Wąsikowska, tel. 22 530 40 17
■
Szef studia DTP: Jacek Obrusiewicz
■
Produkcja: Elżbieta Stamler, tel. 22 530 42 24
reklama
Gdybym mógł zmienić jeden przepis...
Maciej
Mataczyński
prof. UAM dr hab.
B
yłby to art. 202
par. 1 i 2 kodeksu
spółek handlowych,
który obecnie
przewiduje, że jeżeli umowa
spółki nie stanowi inaczej,
mandat członka zarządu
wygasa z dniem odbycia
zgromadzenia wspólników
zatwierdzającego sprawozda-
nie finansowe za pierwszy
pełny rok obrotowy pełnienia
funkcji członka zarządu.
W przypadku osoby
prawnej, która zawsze działa
przez reprezentantów,
najczęściej przez swój
zarząd, przepis ustawy regu-
lujący czas trwania
legitymacji danej osoby do
pełnienia funkcji członka
zarządu powinien być jak
najprostszy i niebudzący
wątpliwości ani problemów
w praktyce. Tymczasem
w zakresie regulacji spółki
z ograniczoną odpowie-
dzialnością, w przypadku
której możliwe jest ustano-
wienie zarządu bezkaden-
cyjnego (zarząd, którego
mandat nie wygasa na
skutek upływu czasu)
wprowadzono swoistą
pułapkę, polegającą na tym,
że o ile umowa spółki nie
stanowi inaczej, zgodnie
z art. 202 par. 1 k.s.h.
mandat członka takiego
zarządu wygasa z dniem
zatwierdzenia sprawozdania
finansowego za pierwszy
pełny rok obrotowy
pełnienia funkcji. Wspólni-
cy, w szczególności mniej-
szych spółek, określają
zarząd bezkadencyjny,
spodziewając się jego
trwania w początkowym
składzie osobowym do czasu
rezygnacji lub odwołania
któregoś z członków
zarządu, tymczasem po
zatwierdzeniu sprawozda-
nia za pierwszy pełny rok
pełnienia funkcji przez
członków zarządu, nie ma
już członków zarządu
powołanych przy zawiązy-
waniu spółki. Jeżeli zatem
wspólnicy spółki z o.o. chcą,
aby również pierwszy zarząd
był rzeczywiście powołany
na czas nieoznaczony,
należy wyłączyć stosowanie
przepisu art. 202 par. 1 k.s.h.
lub jeszcze lepiej, zmienić
ten przepis, ponieważ rodzi
on duże ryzyko trwałej,
nieprawidłowej reprezenta-
cji spółek z ograniczoną
odpowiedzialnością.
Przepis art. 202 par. 2 k.s.h.
regulujący wygaśnięcie
mandatu członka zarządu
kadencyjnego o kadencji
dłużej niż rok również bym
zmienił, z tego samego
powodu, czyli niepotrzebne-
go ryzyka nieuświadomio-
nego przez wspólnika
wygaśnięcia mandatów
członków zarządu przed
upływem kadencji.
Ryzyko to ziszcza się
w praktyce, a negatywne
skutki, jakie ta regulacja
wyrządza, próbuje się
mitygować przez nieprawi-
dłowe wykładnie tego
właśnie przepisu. Pomimo
że art. 202 par. 2 k.s.h.
reguluje tak naprawdę
skrócenie lub wydłużenie
mandatu członka zarządu,
jednak wygaśnięcie
mandatu na podstawie tego
przepisu może nastąpić
wyłącznie w tym roku,
w którym odbywa się
zwyczajne zgromadzenie
wspólników.
Jedynym uzasadnieniem
aktualnej treści tych
przepisów jest wygoda
– nie ma konieczności
zwoływania następnego
zgromadzenia wspólników
w tym samym roku
obrotowym, aby powołać
członków zarządu – wobec
wygaśnięcia ich mandatów
z dniem odbycia zwyczajne-
go zgromadzenia wspólni-
ków można (i należy)
powołać nowych członków
zarządu na tym samym
zgromadzeniu. Nie jest to
uzasadnienie wystarczające
do wywołania niepewności
co do prawidłowej reprezen-
tacji spółek z ograniczoną
odpowiedzialnością. Wygoda
wspólników nie może być
uzasadnieniem dla narusze-
nia bezpieczeństwa obrotu.
Dlatego też zasadę
wyrażoną w tych przepisach
należałoby odwrócić:
pierwszy zarząd jest
powoływane na czas
nieoznaczony, a mandat
członków zarządu wygasa
wraz z kadencją, chyba
że umowa spółki stanowi
inaczej.
Oprac. PB
Wygoda
wspólników
nie może być
uzasadnieniem
dla wywołania
niepewności
co do prawidłowej
reprezentacji
spółek z o.o.
i naruszenia
bezpieczeństwa
obrotu
Jesteśmy skuteczni.
Jesteśmy nowocześni.
Jesteśmy niezależni.
jest nas ponad 40 tysięcy.
Z radcą
prawnym
bezpieczniej
www
.bezpieczniej.
kirp.pl
Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com
8 / 8