Casus Kaczyńskiego czyli socjotechnika w służbie totalitaryzmu
–
Ignacy Nowopolski
Aktualizacja: 2011-07-5 10:04 pm
Jeden z dyskutantów zarzucił mi kiedyś, że często prezentuję skrajne poglądy. Epitet „ekstremalny” w
odczuciu większości niesie z sobą negatywną konotację. Weźmy jednak przykład zachowań osób takich
jak Maksymilian Kolbe i Stalin. Na pewno znajdowały się one na skrajnych końcach skali dobra i zła, a
pomimo to nie mamy wątpliwości że „skrajne” zachowanie Ojca Maksymiliana jest godne najwyższej
akceptacji. To że przygniatająca większość z nas oscyluje gdzieś pośrodku wspomnianej skali nie może
wpłynąć na tą ocenę.
Jednakże w większości przypadków „ekstrema” jest niewątpliwie gorszą alternatywą od przysłowiowego
„złotego środka”. Powyższe stwierdzenie obwarować należy jednak jednym zasadniczym warunkiem, a
mianowicie tym że skala oceny rozciąga się na całą gamę możliwą do osiągnięcia w danym przypadku.
Posłużmy się prostym przykładem z zakresu ekonomii. Jeżeli rozważać będziemy czyjś stosunek do
stopnia prywatyzacji gospodarki, to za ekstremalne stanowiska powinniśmy uznać z jednej strony pełne
„uspołecznienie” wszystkich dóbr materialnych (czyli utopijny komunizm), a z drugiej całkowitą
„prywatność” wszelkiego majątku i zasobów, nie wyłączając dróg, mostów, surowców naturalnych czy
nawet przestrzeni powietrznej. Przy tak zdefiniowanych warunkach wyjściowych, można by prowadzić
merytoryczną dyskusję na ten temat.
Rzeczywistym władcom, jakimi są światowi bankierzy nie zależy jednak na wypracowaniu dobrego dla
wszystkich consensusu, ale na przeforsowaniu swych priorytetów. Temu celowi służy między innymi
zabieg „zawężania i przesuwania skali oceny danego zjawiska w kierunku dla nich pożądanym. Zdając
sobie sprawę z tego, że większość pospólstwa nie jest skłonna do samodzielnego myślenia, a przy tym
kieruje się zwykle obawą o zakwalifikowania do grona „oszołomów” i w związku z tym skłonna jest
wybierać umiarkowany złoty środek, manipulatorzy życia społeczno-politycznego tworzą nowe
standardy ocen. W celu zamaskowania swych machinacji dokonują tego dzieła stopniowo, rozciągając
go małymi krokami w czasie.
I tak wracając do przedstawionego przykładu, na obecnym etapie za „ekstremalny” uważany jest
pogląd, że środki bezpośrednio służące dobru społecznemu takie jak szkolnictwo, opieka społeczna i
zdrowotna powinny pozostawać w rękach państwa. Każdy głoszący taką teorię uznany zostaje w
oczach „opinii publicznej” za „ekstremistę”, „oszołoma”, a nawet „komunistę”. A z tego wynika już prosta
konkluzja: „sprywatyzujmy” to wszystko, czyli oddajmy w ręce „finansistów”.
Opisana powyżej strategia w dłuższej perspektywie czasowej zdolna jest do całkowitego odwrócenia
pojęć i totalnego wypaczenia świadomości społecznej.
Pół wieku temu dwóch mężczyzn domagających ślubu w Urzędzie Stanu Cywilnego odesłanych by było
do psychiatry. Dziś nawet nieśmiała próba kwestionowania zasadności legalizacji związków
homoseksualnych uznawana jest za poważne wykroczenie przeciw wolności i zdrowemu rozsądkowi.
W „demokracjach zachodnich” efekty tej perfidnej strategii są najlepiej
„opozycyjnych” w stosunku do siebie partii, których programy siłą rzeczy musiały się tak wzajemnie
zbliżyć, że różnią się między sobą już tylko trzeciorzędnymi szczegółami. Kontestowanie „jedynie
1
słusznych opcji” jest już wykluczone z parlamentarnej dyskusji, a każdy kto próbowałby się z tej zasady
wyłamać jest surowo karany.
Ostatnio doświadczył tego Jarosław Kaczyński, którego sąd skierował na badania psychiatryczne.
Według
zaczerpniętej z portalu Onet.pl, „większość Polaków popiera badania psychiatryczne
dla prezesa PiS”.
Ale to nie Jarosław Kaczyński powinien być na nie skierowany, ale „większość Polaków”, którą to nota
bene należałoby ubezwłasnowolnić. I być może jest to tylko mój „skrajny” pogląd, ale nie zmienia to
faktu że jest on słuszny!
Ignacy Nowopolski
2