Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee
181
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY
Fabian podszedł do mnie. Uśmiechał się tak szeroko, jakbym wycią-
gała do niego tacę pełną ektoplazmicznych ciasteczek. Oczywiście ich
nie miałam, gdyż wedle mojej wiedzy takowe nie istniały. Odwzajemni-
łam uśmiech i dałam Fabianowi skróconą wersję uścisku. Generalnie
znaczyło to, że na moment uniosłam ramiona wokół przestrzeni,
w której się unosił. Kątem oka dostrzegłam jak Vlad przewraca oczami,
ale nie dbałam o to. Przytulałam przyjaciół, gdy długo ich nie widzia-
łam, a Fabian może i nie miał ciała, ale był moim przyjacielem.
- Ja też dostanę? – spytał Dave pojawiając się za duchem.
Roześmiałam się i objęłam go ciasno, tym razem czując w ramionach
mężczyznę. Dave ujął w dłoń pukiel moich włosów i na widok mojego
przebrania szeroko się uśmiechnął.
- Z tymi czarnymi włosami, ciemnymi oczami i śniadą skórą wyglądasz
niemal jak Latynoska. Gdyby Juan cię taką zobaczył, trzeba by go od-
ciągać od ciebie siłą.
- Wątpię – prychnęłam. – Odkąd został wampirem, Juan przejawia
o wiele więcej szacunku. Teraz już prawie nigdy nie chwyta mnie za
tyłek. Zdaje się, że skoro Bones już raz go zabił, nie chce prowokować
u niego chęci poprawki.
Samo mówienie o Juanie sprawiło, że zatęskniłam za tym niepopraw-
nym zboczeńcem i za całym moim dawnym oddziałem. Jednak w tym
samym czasie z nową falą niepokoju pomyślałam o mojej matce i wuju.
Była to niewielka zniewaga przy tym, co zamierzał zrobić Apollyon, ale
nienawidziłam go nie tylko za to, że używał mnie, by wywołać wojnę
między ghulami i wampirami. Nienawidziłam go również za to, że
ukradł mi czas, jaki mogłam spędzić z Donem w ciągu – jak mogło się
okazać – ostatnich miesięcy jego życia, jak i wtłoczenia nieco rozumu
w głowę mojej szalonej matce.
Potrząsnęłam głową, by oczyścić umysł, zanim zaczęłam zamartwiać
się moją rodziną. Dave przywitał się z Vladem i Mencheresem, po czym
zmęczony wskoczył na kanapę. Niedługo musiał wracać, ale powie-
dział, że tę wiadomość musi przekazać mi osobiście.
Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee
182
- Zebranie, na którym wczoraj byłem, przypominało połączenie zlotu
i wykładu – zaczął bez wstępów. – Apollyona tam nie było, ale główny
mówca, Scythe, brzmiał równie fanatycznie. Gadał, jak to wampiry od
tysiącleci dominują nad ghulami, bla, bla, bla, wampiry są złe, bla bla.
Potem zaczął o tym, że niby stałaś się wampirem, ale twoje serce wciąż
bije, więc cały czas możesz stać się ghulo-wampirzą hybrydą. Kiedy zaś
to się stanie, poprowadzisz wampiry, by zniewolić ghule na wieki.
- Pieprzenie! – wybuchłam, niezdolna powstrzymać tego dla siebie.
Zaraz jednak wzięłam się w garść. Wszyscy tutaj i tak to już wiedzieli. -
Mów dalej, Dave – powiedziałam już mniej napiętym tonem.
- Nie wiem ile jest w tym prawdy, ale Scythe powiedział, że ghule
w niemal całej Ameryce przyłączają się do Apollyona. Że rozpoczną
wojnę tutaj, bo wampiry nie mają tu tak silnego poparcia jak w Euro-
pie. Wtedy zaś, kiedy już zdobędą pewną renomę, zrzucą kajdany i ru-
szą na podbój reszty świata.
- Jeśli wciąż będą wykorzystywać Cat jako centralny punkt tej wampi-
rzo-prześladowczej retoryki, pomyślałby kto, że więcej ich naśladow-
ców będzie podawać w wątpliwość, dlaczego Apollyon po prostu nie
zjednoczy ich, by ją zabić - zauważył Vlad, jak gdyby zastanawiał się
czy rozgnieść robaka. Gdyby tyle razy nie udowodnił, że jest moim do-
brym przyjacielem, poczułabym się urażona.
- Och, mają na to odpowiedź – powiedział sucho Dave. – Scythe twier-
dzi, że jeśli ktokolwiek zabije Cat, to wampiry dowiedzą się, że ghule na
nie polują. Właśnie dlatego muszą powstać teraz, kiedy wampiry naj-
mniej się tego spodziewają, a szale przechylają się na naszą stronę.
Wtedy, gdy Apollyon już wygra wojnę, pierwszą rzeczą jaką zrobi bę-
dzie publiczne stracenie Cat. Taka egzekucja będzie miała najbardziej
miażdżący wpływ na psychikę tych wampirów, które przeżyją.
Knujące, mordujące kutasy, pomyślałam rozwścieczona, lecz tym ra-
zem zatrzymałam tę uwagę dla siebie.
Po mojej prawej stronie rozległ się cichy warkot. Odwróciłam się
zaskoczona, gdy dotarło do mnie, że dochodziło do Fabiana.
- Pytanie, co moi ludzie będą robić w całej tej sytuacji, nawet raz nie
padło w tej dyskusji, prawda? - spytał Fabian ostro.
Dave wyglądał na tak zaskoczonego, jak ja.
- Eee, nie - odparł jednocześnie nieswoim i przepraszającym tonem.
Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee
183
Jeszcze nigdy nie widziałam, by rysy Fabiana wykrzywiała taka złość.
- Może i nie mamy takich zdolności jak reszta z was, ale duchy nie są
pozbawione mocy. A. Jest. Nas. Wielu - powiedział podkreślając ostatnie
słowa.
- Wiem, że Szczątki i widma są zdolne przechylić te szale podczas wal-
ki, ale co mogą zwykłe duchy? - spytał Vlad nieco zniecierpliwiony. –
Stanowicie świetny wywiad i możecie dostarczać ważnych informacji
jeszcze przed wybuchem konfliktu, to prawda. Jednak wraz z rozpo-
częciem wojny przestajecie być przydatni.
Część mnie chciała zganić Vlada za to, że w tak zimny sposób ocenił
duchy, lecz inna niestety się z nim zgadzała. Szczątki? Przerażające.
Widma? Straszne. Duchy? Mało, mało straszne. No, chyba, że się było
człowiekiem, który dostrzegł takiego na cmentarzu. Albo dzieckiem,
któremu duch wyskoczyłby spod łóżka i krzyknął „buu!”.
- Niektórzy z nas mają większą moc niż inni – upierał się Fabian. – Jak
myślicie, dlaczego ludzie bez żadnych zdolności widują duchy? Dlacze-
go niektóre dają się nagrać na filmach lub taśmach magnetofonowych?
Dlaczego niektóre atakują ludzi, pozostawiając zadrapania lub zadając
inne rany? Niektóre z duchów są na tyle silne, że potrafią ukazywać się
w formie cielesnej, czasami nawet na kilka godzin. Poza tym, jeśli
zgromadzicie wiele duchów zjednoczonych w jednym celu, będziemy
w stanie wyzwolić tyle energii, by stać się niezwykle skuteczną bronią.
Zaskoczył mnie. Dave w zamyśleniu zacisnął usta. Twarz Mencheresa
była jak zwykle kamienna, lecz Vlad w jawnym wyzwaniu wbił w Fa-
biana wzrok.
- Skoro duchy potrafią to wszystko robić, to dlaczego tracą czas na na-
wiedzanie starych domów i cmentarzy, albo straszenie ludzi dziwnymi
odgłosami i zimnymi miejscami? Straciliście swoją godność.
- Vlad, wystarczy – powiedziałam krótko. Cokolwiek by mówić o dziw-
nych zwyczajach duchów, Fabian wciąż był moim przyjacielem. Nie
będę po prostu tak stać, kiedy poniża się jego gatunek.
Fabian nawet nie drgnął pod palącym wzrokiem Vlada.
- Nie macie pocięcia jak to jest żyć pomiędzy dwoma światami - powie-
dział i zamiast się cofnąć podpłynął jeszcze bliżej. – Nie jesteśmy ani
żywi, ani nieumarli. Wiele lat trwa nim pogodzi się z faktem, że chociaż
dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzi przechodzi do innego miejsca,
Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee
184
ty pozostajesz. Że wszystko, na co w życiu pracowałeś przepadło,
a pozostaje jedynie skorupa twoich wspomnień. Całe lata, zanim doj-
dzie się do siebie po tym, jak bezskutecznie próbowało się nawiązać
kontakt z bliskimi i za każdym razem odniosło porażkę, bo inni nie
potrafili uwierzyć, że szaleńcy, media, nieumarci lub inne duchy cię
widzą. lata, by zaakceptować to, że – chociaż nie masz pojęcia dlaczego
– wampiry i ghule będą traktować cię gorzej niż robactwo, chociaż są
ludźmi nie bardziej niż ty.
Fabian zbliżył się do Vlada tak bardzo, że jego palec zniknął w jego
piersi.
- Wyzywam najsilniejszego z waszej rasy lub kogokolwiek innego, by
powiedział, że pokonał takie trudności, jak my. Tak więc jeszcze raz się
zastanów nim poddasz w wątpliwość godność duchów, lub zaczniesz
oceniać tych, którzy jeszcze przechodzą proces stawania się tward-
szymi niż ktokolwiek z ciałem kiedykolwiek będzie!
Kiedy Fabian skończył, w powietrzu zawisła ogłuszająca cisza. Mia-
łam ochotę jednocześnie wybuchnąć z przeprosinami jak i gratulacja-
mi, lecz wciąż dochodziłam do siebie po tym, jak mój dobrze wycho-
wany, Casper-owaty przyjaciel właśnie wyładował TIR-a pełnego „ja-
was-wyzywam” na najstraszniejsze wampiry, jakie chodziły po ziemi.
Niech mnie diabli, jeżeli kiedykolwiek niedocenię tupetu duchów lub
zakwestionuję ich męstwo. Nieposiadanie ciała najwyraźniej nie łączy-
ło się z brakiem jaj.
Nie byłam jedyną zdumioną w tym pokoju. Usta Dave’a były szeroko
otwarte, a Mencheres wpatrywał się w Fabiana wzrokiem, który jasno
mówił, że zobaczył go w całkiem nowym świetle. Co do Vlada, to wyraz
jego twarzy zmienił się. Pełna znudzenia wzgarda ustąpiła nieznacz-
nemu zainteresowaniu, gdy wpatrywał się w palec Fabiana, który
wciąż dźgał go w pierś.
- Jeśli istnieje więcej takich duchów jak ty, które potrafią przekształcić
swój gniew w coś namacalnego, to masz rację. Duchy będą znaczącą
pomocą w walce – powiedział skłaniając głowę.
Fabian uznał ten gest i sam również pochylił się, po czym cofnął palec
i stanął u mego boku. Nie przybiłam mu piątki – nie za bardzo wycho-
dziło to z duchami – ale dyskretnie pokazałam mu uniesiony kciuk.
Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee
185
Tyle by było, jeśli chodzi o mnie broniącą jego gatunku. Nie zrobiłabym
tego nawet w połowie tak dobrze, jak on.
- No dobrze. Jeśli sprawy z Apollyonem jeszcze bardziej się pogorszą,
dobrze jest wiedzieć, że – jeśli Fabian będzie ambasadorem pomiędzy
nami a duchami – możemy uważać je za swoich sprzymierzeńców –
powiedziałam, po czym wróciłam do tematu. - Dave, gdzie odbywała
się ta mała imprezka?
Skrzywił się.
- Naprawdę nie spodoba ci się ta część. Z rozmów, które podsłuchałem,
Apollyon jest właścicielem kilku sieci domów pogrzebowych i cmenta-
rzy, a członkowie zarządu i inwestorzy to zaledwie podstawieni figu-
ranci. Spotkanie miało miejsce za jednym z domów pogrzebowych,
który graniczył z cmentarzem. Jest tam mnóstwo miejsca i mają roz-
stawione straże, które powstrzymują wszelkich nieproszonych gości.
Niech szlag trafi Apollyona. Ten mały, łysy pierdziel był sprytny. Nikt
nie zwróciłby uwagi na grupę ludzi na cmentarzu. Po prostu pomyślał-
by, że właśnie trwa pogrzeb jakiegoś bogacza. Większość ludzi nie cho-
dzi na cmentarz w celach rozrywkowych, więc nie było to miejsce,
gdzie zagaja się rozmowę. Nie mówiąc już o tym, że trzeba mieć na-
prawdę wielkie jaja, by podejść do grupy zgromadzonej przy wykopa-
nym grobie z wesołym „To o czym tu sobie gadacie?” na ustach.
Vlad roześmiał się.
- Znalazł sposób, by zarobić na jedzeniu, nie mówiąc już o tym, że ma
sieć bezpiecznych lokalizacji na swoje spotkania.
- Zarobić na...
och
- urwałam, gdy dotarło do mnie, co robił Apollyon. -
On nie zakopuje wszystkich ciał, które mu dostarczają, prawda? Część
z nich zjada, prawda?
- Nie część – poprawił mnie Dave. – Mnóstwo. Jeśli należysz do linii
Apollyona, czy przez krew, czy przynależność do jego ekstremistycz-
nych grup, to masz dostawę żywności za darmo. Jeśli nie, Apollyon
prowadzi podziemny handel z tymi ghulami, które wolą raczej kupo-
wać sobie jedzenie, zamiast samemu polować.
Nie mogłam już wymiotować, ale i tak poczułam jak gwałtownie kur-
czy mi się żołądek. Przeważnie ghule jadły surowe mięso zwierzęce,
jak befsztyk lub nieupieczona szynka wieprzowa. Jednak by utrzymać
Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee
186
swoją siłę, przynajmniej raz w roku musieli dodać trochę
Homo sa-
piens
do swojej diety. Don zaopatrywał Dave’a w niezbędne mu dodat-
ki z ciał przekazanych na cele naukowe lub tych, po które nikt nie zgło-
sił się w szpitalu. Nie trzeba było tego dużo. Jedne zwłoki, pocięte na
niewielkie porcje i przechowywane w lodzie, z łatwością starczały ghu-
lowi na rok, może nawet dwa.
Jednak branie pieniędzy od pogrążonej w żałobie rodziny, która
chciała godnie pochować swoich bliskich, a potem odwracanie się od
niej i sprzedawanie tych bliskich, niczym mięso w delikatesach, paląc
jedynie pustą trumnę? To po prostu… nie w porządku.
- Przy Apollyonie ci złodzieje emerytur z Wall Street to po prostu ama-
torzy – powiedziałam potrząsając głową.
- Święta prawda - mruknął Dave.
- Ale daje nam to pewien sposób, by na powrót go wytropić – zauważył
logiczny jak zwykle Mencheres. Każę kilku ghulom z naszej linii przyj-
rzeć się tym miejscom, o których krąży plotka, że sprzedaje się tam
ludzkie mięso. Może uda nam się znaleźć jakieś powiązane z Apollyo-
nem. W międzyczasie, Dave, powiedz mi, gdzie jest ten dom pogrzebo-
wy. Chciałbym się tam wybrać.
- Dlaczego? - spytałam. - Poproszę Tate'a, żeby poobserwował go z sa-
telity i podpiął się pod linię telefoniczną i internet. Zobaczymy czy bę-
dziemy mieli farta i w ten sposób zgarniemy Apollyona. Pokazanie się
tam razem jest zbyt niebezpieczne.
Mencheres uśmiechnął się lekko w moją stronę.
- Zgadzam się. Właśnie dlatego pojadę tam sam.
- Nie masz dość odgrywania ostatnio samotnego bohatera? - spytał
Vlad z przesadzonym westchnieniem.
- Jeden wampir ma większe szanse uniknąć zauważenia niż trzy - od-
parł Mencheres. - Zgadzam się że to, o czym powiedziała Cat, powinno
być zrobione, ale to nie wystarczy. Kiedy znajdę się wystarczająco bli-
sko, mogę wsłuchać się w myśli każdego człowieka, którego zatrudnia-
ją, a zapach powietrza powie mi czy Apollyon tam był. A zanim powie-
cie mi, że możecie sami to wszystko zrobić, z nas trzech mam najwięk-
sze zdolności, by uciec, gdyby zauważono moją obecność.
Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee
187
Chciałabym się z nim nie zgodzić, ale miał rację. Zaciśnięte w cienką
linię usta Vlada mówiły mi, że on również to wiedział.
- Kiedy zamierzasz to zrobić? - spytałam wyglądając za okno. - Za kilka
godzin zapadnie ciemność, a my mamy jak zwykle ruszyć w rajd po
barach i klubach z nadzieją, że Apollyon lub jeden z jego popleczników
będzie w nastroju do zabawy.
- No dobrze - powiedział Mencheres wskazując głową Dave'a. - Popro-
wadź mnie.
Dave podał mu lokalizację domu pogrzebowego/cmentarza i Men-
cheres bez słowa wyszedł z pokoju i skierował się na schody. Zgadywa-
łam, że poszedł po broń.
- Dasz nam znać jak skończysz, tak?
- Tak - usłyszeliśmy jego głos.
Dave zerknął na zegarek.
- Muszę wracać. Nie chcę, żeby wpadli rano do mojego mieszkania
i zaczęli się zastanawiać, czemu mnie w nim nie ma.
Uściskałam go na pożegnanie, odpierając się potrzebie powiedzenia
mu, by uważał. Był inteligentnym, twardym żołnierzem i sam o tym
wiedział.
- Niedługo się zobaczymy - powiedziałam zamiast tego do niego i Fa-
biana. Miałam nadzieję, że zabrzmiało to pewnie, a nie jak modlitwa.
Fabian może i mógł bez problemu wydostać się stamtąd i donieść nam,
gdyby Dave został odkryty, ale nawet w najszybszym tempie mogliby-
śmy nie zdążyć go uratować. Duch dobrze o tym wiedział.
- Pozdrówcie Tate'a i resztę chłopaków - powiedział Dave.
- Na pewno.
Uśmiechałam się, dopóki nie wyszli, lecz w chwili, gdy zniknęli za
drzwiami, uśmiech ten opadł z mojej twarzy niczym zburzony most.
Vlad odwrócił się i powiedział coś o skontaktowaniu się ze swoimi
ludźmi.
Nie był jedynym, który musiał zadzwonić. Westchnęłam i sięgnęłam
po słuchawkę, by podać Tate'owi pozycję najnowszego miejsca do ob-
serwacji. Miałam nadzieję, nie przekaże mi złych wieści na temat moje-
go wuja lub matki.