8 4 O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
istota może być odmienna od dotąd rozpatrywanych. Toteż wszystkie teo
rie estetyczne muszą być historycznie przemijające. Nie eliminuje to jed
nak fundamentalnego wymogu, by badacz-teoretyk budował swoje uogól
nienia na możliwie rozległym materiale historycznym. Teoria Ingardena
zdaje się nie spełniać tego warunku. Dlatego też jej przydatność ogranicza
się - podkreślam raz jeszcze, iż w znakomity sposób - do pewnego tylko,
co prawda ważnego zakresu zjawisk muzycznych.
„Studia Estetyczne" 1 9 6 6 , s . 9 5 - 1 1 3 .
O ISTOCIE DZIEŁA MUZYCZNEGO
Przyzwyczailiśmy się rozpatrywać całokształt kultury muzycznej, zarów
no twórczość, jak i wykonawstwo, zarówno recepcję muzyki, jak i dzia
łanie wszelakich instytucji muzycznych, od strony jednej kategorii myślo
wej, jednego, ustabilizowanego pojęcia „dzieła muzycznego". Nawet John
Cage, kompozytor i teoretyk, który całą swoją działalnością podważa isto
tę tego, co dotąd uważaliśmy za „dzieło muzyczne", zdaje sobie sprawę
z wagi tej kategorii, pisząc: „Formalnym aspektem zasadniczej konwencji
w muzyce europejskiej jest przedstawienie utworu jako całości, jako przed
miotu rozwijającego się w czasie, mającego swój początek, środek i koniec,
i posiadającego rozwojowy (przebiegowy) a nie statyczny charakter"
1
. Już
w tym sformułowaniu zawarta jest supozycja, że w kulturach pozaeuropej
skich sprawa przedstawia się być może inaczej. W naszym kręgu kulturo
wym słuchając muzyki, słuchamy „dzieł muzycznych"; wykonując muzykę,
wykonujemy utwory muzyczne. Wszelkie działania kreacyjne mają na celu
utworzenie przedmiotu, który zakończony, zaaprobowany przez kompozy
tora stanie się „dziełem", utworem, opusem, i jako taki będzie konkretyzo
wany wykonawczo i percypowany, zajmie swe określone miejsce wśród in
nych dzieł. Co więcej, nasze myślenie o muzyce - w aspekcie analitycznym,
historycznym, estetycznym i socjologicznym - przyjmuje jako punkt wyj
ścia tezę, iż pewne twory dźwiękowe są dziełami muzycznymi, w odróżnie
niu od innych, które nimi nie są (np. sygnały dźwiękowe, formuły dźwięko
we dla testów psychologicznych, zadania harmoniczne itp.), że mają swoją
specyficzną formę bytową, tj. cechy ontologiczne, że myje jako takie aper-
cypujemy i możemy coś o nich orzekać. A orzekamy o muzyce w ogóle wy-
J. Cage,
Silence, Middletown, Connecticut (Wesleyan University Press) 1 9 6 1 .
8 6
O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
łącznie na podstawie sądów o poszczególnych dziełach muzycznych; są
dów, które dopiero potem prowadzą nas do pewnych uogólnień
2
.
Model kultury, w której żyjemy od wieków, której tradycje nas ukształ
towały, zakłada istnienie dzieł sztuki jako wytworów ludzkiego działania,
zakłada ich swoistość, tj. formę bytu odmienną od innych przedmiotów
naszego świata, i ich swoistą wartość. Już samo zaliczenie jakiegoś przed
miotu do klasy „dzieł sztuki" wskazuje na jego odrębność bytową, na spe
cyficzne miejsce w ludzkim obrazie świata. Co prawda, dany przedmiot
jest lub nie jest dla nas dziełem sztuki, zależnie od tego, jaki typ inten
cji nań kierujemy. Waśnie gotowość do właściwej dla danego dzieła po
stawy, intencji odbiorczej, nazywamy „osłuchaniem się" odbiorcy muzyki.
Typ intencji wyznaczają z jednej strony właściwości samego przedmiotu,
z drugiej - doświadczenie słuchacza. Im większą rozmaitość postaw od
biorczych słuchacz w sobie wykształcił, tym bardziej właściwa, tj. adekwat
na do cech przedmiotu-dzieła będzie jego intencja odbiorcza. Co prawda,
w naszych postawach odbiorczych ograniczeni jesteśmy w silnym stopniu
kręgiem kulturowym i czasem, w którym żyjemy
3
; tak np. „fałszujemy",
chcąc nie chcąc, monodię chorału gregoriańskiego, a nawet i muzykę se-
rialną, słysząc ją zawsze „harmonicznie". Jakkolwiek nieuniknione jest za
fałszowanie naszych postaw odbiorczych, jedno jest im wspólne - intencja
skierowana na „dzieło muzyczne", a więc na twór człowieka, na przekaz
jego własnych wyobrażeń, doznań, intencji - przekaz, który ma być po
przez struktury dźwiękowe odebrany przez jego słuchaczy.
Jakie zatem są kryteria tego, co nazywamy „dziełem muzycznym"?
Ontologicznym właściwościom dziel muzycznych poświęcone są licz
ne partie wywodów Romana Ingardena
4
. Jego zdaniem dzieło muzyczne
2
Globalna koncepcja kultury muzycznej wciąga w zakres badań i w takie przejawy
muzyki, których nie można zaliczyć do utworów. Zajmiemy się nimi w dalszych wywo
dach. Dodać należy, iż takie dyscypliny muzykologiczne jak akustyka, fizjologia, psy
chologia muzyki orzekają coś o zjawiskach muzycznych niezależnie od tego, czy należą
one do kategorii „dziel muzycznych".
3
Wyrazem świadomości tego stanu rzeczy byl fakt, iż G u i d o Adler, przystępując do
badań nad chorałem gregoriańskim, na kilka lat wyłączył się z bieżącego życia kon
certowego, by nie przenosić kategorii z romantyczno-neoromantycznego repertuaru
na odbiór chorału. Z drugiej strony wyrazem nieświadomości własnego ograniczenia
słuchowego była koncepcja Hugona Riemanna, który przeniósł na chorał zasady me
tro-architektonicznej miarowości, jakie dominowały w jego doświadczeniu słuchowym
ukształtowanym przez twórczość klasyków i romantyków.
4
R. Ingarden,
Vom literarischen Kunstwerk, Halle 1 9 3 1 ; wyd. polskie: O dziele lite
rackim. Badania z pogranicza ontologii, teorii języka i filozofii literatury, Warszawa i 9 6 0 ;
tenże,
Studia z estetyki, Warszawa 1 9 5 8 , t. 2, rozdz. Utwór muzyczny i sprawa jego tożsa-
O I S T O C I E DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
8 7
to przedmiot intencjonalny, utrwalony w zapisie nutowym jako schemat,
który każdorazowa konkretyzacja wykonawcza i konkretyzacja odbiorcza
realizują w pełnym jego nacechowaniu, z konieczną zmiennością niektó
rych właściwości. Ta zmienność nie likwiduje jednak tożsamości dzieła; od
mienne style wykonawcze tego samego utworu i odmienny jego odbiór
w różnych okresach - wynik re-interpretacji dzieła - stają się podstawą
jego trwałości historycznej. Otóż definicja Ingardena mogła być zbudo
wana tylko na podstawie tego rodzaju muzyki, w którym kategoria „dzie
ła" była czymś oczywistym, dotyczy bowiem wycinka kultury muzycznej
i tego etapu historycznego, w którym istotnie muzyka - to zbiór „opusów".
Nie może natomiast objąć tych przejawów dźwiękowych, które, należąc
do muzyki, nie są zarazem dziełami muzycznymi; a więc muzyki cywilizacji
pozaeuropejskich, folkloru, niektórych rodzajów muzyki improwizowanej
według modelu oraz niektórych typów współczesnej muzyki awangardo
wej. Na tę niewystarczalność poglądów Ingardena zwracałam już uwagę
5
.
Z budzących się tu właśnie wątpliwości wyrosły moje rozważania o isto
cie dzieła muzycznego. Starając się określić tę istotę przez enumerację cech
istotnych dzieła muzycznego opieramy się na empirii muzycznej, jaką nam
przekazuje nowoczesna kultura muzyczna i to głównie - kręgu europej
skiego. Nadała ona bowiem analizowanemu terminowi ten jego sens, jaki
bierzemy za podstawę w wywodach analitycznych, historycznych i estetycz
nych. Jest to zatem pojęcie skrystalizowane w określonych czasowo i kultu
rowo ramach. Niesłusznie stosowane zbyt szeroko do wszelkich przejawów
muzyki w czasie i przestrzeni, spowodowało zamieszanie w klasyfikacji zja
wisk muzycznych, a jeszcze większe — w ich waloryzacji.
Każde dzieło muzyczne jest obiektem indywidualnym, niepowtarzal
nym w swej strukturze, choć zarazem jest jako całość elementem jakiejś
klasy rzeczy, a więc jakiegoś gatunku muzycznego, stylu historycznego,
a choćby elementem twórczości danego kompozytora. Każda symfonia
Beethovena jest określonym, odmiennym utworem od wszystkich innych
symfonii tegoż kompozytora czy też innych twórców, ale zarazem należy do
klasy utworów symfonicznych określonego gatunku, utworów z przełomu
XVHI-XLX wieku. A więc z jednej strony ma cechy właściwe tylko sobie,
które wydzielają ją ze wszystkich innych dzieł danego twórcy, danego cza
su i gatunku, z drugiej natomiast - wykazuje właściwości łączące ją z inny
mi utworami Beethovena, z innymi klasycznymi symfoniami, czy też sym-
mosci; tenże, Spór o istnienie świata, Warszawa
2
1 9 6 0 .
5
Z. Lissa,
Uwagi o Ingardenowskiej teorii dzieła muzycznego, „Studia Estetyczne"
1966, t. 3. Zob. rozdział 1 niniejszego zbioru. Przyp. red.
8 8 O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
foniami w ogóle. Kazde dzieło można rozpatrywać jako twór indywidualny
albo też jako reprezentację gatunku, stylu, twórczości, epoki. Możemy jed
nak spojrzeć na nie pod kątem widzenia jego istoty.
„Dzieło" - to wynik „działania", jak na to wskazuje analiza językowa;
podobnie jak w innych językach: opus - operare, Werk - wirken, œuvre -
ouvrir, proizwiedienije -proizwodit itp. Wprawdzie sama nazwa nie zawie-
ra wskazania, iż jest to działanie indywidualne, jednak w tym sensie po
wszechnie się ją stosuje
6
. Owo działanie indywidualne zakłada swoiste
predyspozycje kompozytora oraz nabyte umiejętności w postaci znajomo
ści norm danej epoki, jest warunkiem powstania utworu, poprzedza go,
wyznacza go. Przed określonym działaniem danego dzieła nie było, po jego
zakończeniu zaczyna ono istnieć. Jednostki, które mogą podjąć tego ro
dzaju działania, nazywamy twórcami, działanie - twórczością, gdyż powo
łuje ono do życia coś, czego poprzednio nie było.
Dzieło i kompozytor są ze sobą powiązane procesem kreacyjnym; dzie
łom anonimowym, „sierocym" brak tej ostatecznej więzi, która nadaje
utworowi charakter odautorskiej wypowiedzi. Dzieło muzyczne jest więc
czyjąś osobistą wypowiedzią i taki sens ma niezależnie od tego, że zara
zem stanowi element ogólnego procesu kulturowego. Poprzez swój utwór
twórca przemawia do innych, wzbogaca rzeczywistość o coś, co przedtem
nie istniało. I w tym sensie kompozytor jest „twórcą"; jego dzieło to twór
człowieka społecznego, który poprzez dokonane dzieło utwierdza swój byt
społeczny, formułując w nim nie tylko swoje „ja", ale i swoje „my"
7
.
W treści pojęcia „dzieło muzyczne" mieści się też świadomość tego,
że utwór muzyczny to określone ukształtowanie przebiegu czasowego, to
twór dźwiękowy wypełniający jakiś wycinek kontinuum czasowego o okre-
6
Wprawdzie w dziejach muzyki spotykamy dzieła muzyczne pisane zbiorowo, mó
wiąc jednak o „utworze", mamy na myśli dzieło jednostkowe, indywidualne. Zbiorową
kompozycją była np. opera
La Villanella rapita ( 1 7 8 3 ) F. Bianchiego, napisana przez
ośmiu kompozytorów (m.in. przez Mozarta i Sartiego), czy też balet Vincenzo Tomma-
siniego
Le donne di buon umore ( 1 9 1 7 ) , na który składały się fragmenty sonat Dome
nica Scarlattiego. Do utworów skomponowanych zbiorowo należą też znane wariacje
Hexameron złożone z fragmentów napisanych przez Chopina, Liszta, Kalkbrennera,
Moschelesa i innych. Są to jednak zjawiska wyjątkowe.
7
Nazwa „twórca" w języku polskim do połowy X I X wieku miała znaczenie i była
używana w sensie „Stwórcy". Do polskiego piśmiennictwa termin „twórca" we współ
czesnym znaczeniu wprowadził K. Libelt. Wiązało się to ze zwiększeniem roli indywi
duum w procesach twórczych, z wyzwoleniem z koncepcji inspiracji sił wyższych w tym
działaniu oraz było wyrazem rozluźnienia bezpośredniej zależności kompozytora od
mecenatu,
Furbeziehung, który w pewnym stopniu odbierał produkcji artystycznej jej
sens autonomiczny, a podkreślał - usługowy.
O I S T O C I E D Z I E Ł A M U Z Y C Z N E G O
89
ślonym następstwie i charakterze swych faz czasowych. Są one zawsze
ukierunkowane na fazy nadchodzące z zachowaniem określonego stosun
ku do faz minionych. Świadczą o tym powtórzenia faz, ich warianty, a na
wet i kontrastowe powiązania. Plan kolejności faz i ich wzajemnych relacji
- to właśnie „forma" gatunkowa utworu muzycznego. Istotą każdego jed
nostkowego dzieła jest określony typ struktury poszczególnych faz i okre
ślone ich następstwo. Nie jest ono przypadkowe, lecz poddane normom
gatunkowym; zarazem jednak odchylenia od normy decydują o indywidu
alnym kształcie każdego utworu.
Dalej w pojęciu „dzieła-utworu" mieści się przekonanie, iż dzieło jest
zamkniętą całością, tj. że ma swój początek, środek i koniec, swój prze
bieg, że w swej konkretyzacji wykonawczej w pewnym momencie czasu
obiektywnego rozpoczyna się, w innym - kończy. Rozgrywa się w czasie,
w medium ciszy, która poprzedza jego pierwszą fazę i następuje po jego
ostatnim dźwięku. Dzieło jest przebiegiem zamkniętym, wewnętrznie roz
członkowanym, o określonym wymiarze czasowym, nieznacznie modyfiko
wanym w poszczególnych wykonaniach
8
.
Jest też całością zintegrowaną. O tym decyduje charakter struktur skła
dających się na poszczególne jego fazy. Metody tej integracji są historycz
nie zmienne, w różnych gatunkach muzycznych — różne: całościowy cha
rakter fugi wyraża się inaczej, niż to ma miejsce w etiudzie, sonacie czy
oratorium, gdzie integralność jest nie tylko wynikiem stosowania określo
nych norm konstrukcyjnych, ale i indywidualnej koncepcji w sposobie re
alizacji tych norm. Poczynania kreacyjne prowadzące do powstania dzieła
od pierwszej chwili nakierowane są na zamierzoną jego koncepcję, ta zaś
jest wynikiem intencji twórczej. Istotnym rysem psychiki twórczej jest wła
śnie potrzeba wypowiadania się poprzez działalność kreacyjną. W tym tkwi
inna cecha dzieła: jest ono wypowiedzią przeznaczoną dla odbiorców, in
formacją przeznaczoną do jej odebrania.
W treści pojęcia „dzieło muzyczne" mieści się też możliwość, a nawet
konieczność utrwalenia go w notacji, z której wciąż na nowo może być od
czytywane i konkretyzowane wykonawczo, tzn. udostępnione słuchaczom
8
Według Ingardena (
Utwór muzyczny i sprawa jego tożsamości) wymiary czasowe
przysługują tylko wykonaniu dzieła, samo dzieło ma charakter quasi-czasowy, albo
wiem każda jego faza współistnieje wraz ze wszystkimi innymi równocześnie, poten
cjalnie, a tylko w konkretyzacji wykonawczej osiąga dzieło swą rozciągłość czasową
w określonym porządku faz. Problemem struktury czasowej dzieł muzycznych zajmuję
się w dwu pracach:
Teoriopoznawcza analiza struktury czasowej gatunków muzycznych,
„Studia Estetyczne" 1 9 6 4 , t. 1; O
procesualnym charakterze dzieła muzycznego, „Studia
Estetyczne" 1 9 6 5 , t. 2. Zob. rozdział 1 niniejszego zbioru. Przyp. red.
9 0
O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
w różnych epokach i środowiskach. Utwór muzyczny jest jeden, wykonań
jego może być nieskończenie wiele. Na tym polega swoista „trwałość" dzie
ła muzycznego.
Z drugiej strony pomiędzy ideą kompozycji, jej wyobrażeniem przez
twórcę a notacyjnym utrwaleniem nie może zachodzić pełna adekwatność:
notacja nie utrwala wszystkich właściwości dzieła. Kompleks znaków skła
dających się na pismo nutowe zezwala na ich odczytanie i wykonanie z nie
znacznymi wariantami — stąd wielorakie interpretacje wykonawcze tego sa
mego dzieła. Znaki notacyjne stanowią dla wykonawcy lub wykonawców
bodziec do określonego działania. Ten bodziec może wywoływać różne
sposoby odczytania dzieła, stąd różne jego konkretyzacje odtwórcze. Al
bowiem i pomiędzy notacją, jej odczytaniem, wykonaniem a wysłuchaniem
dzieła także nie ma pełnej adekwatności. Zbyt wiele oddziałuje na te czyn
ności współczynników, by rezultaty działań dawały realizację dzieła w peł
ni tożsamego.
Ponadto między różnymi notacjami a powstającymi na ich podstawie
działaniami wykonawczymi zachodzi bardzo różny stopień odpowiednio-
ści. Od swobody realizacji uogólnionych znaków cyfrowych w generałbasie
do szczególnej dokładności określeń słownych neoromantyzmu. Dziś dą
żenie do tego, by znaki notacji muzycznej możliwie dokładnie prezentowa
ły właściwości dzieła, zanika - w związku ze zmianą funkcji notacji, wyko
nawstwa, a nawet i dzieła.
W muzyce naszych czasów dokonały się silne zmiany w charakterze
i funkcji procesów kreacyjnych, wykonawczych i odbiorczych. Zachwiały
one sformułowanymi wyżej kryteriami „dzieła muzycznego". To każe się
zastanowić, czy kategoria „dzieła muzycznego" jest podstawowa i koniecz
na dla wszelkich kultur muzycznych i czy zawsze była ona osią wszelkich
zjawisk muzycznych, czy też jest swoista tylko dla kultury europejskiej, dla
nowożytnej Europy i to tylko dla muzyki profesjonalnej? Inaczej mówiąc:
czy były czasy i cywilizacje, w których istniała muzyka nie dająca się spro
wadzić do kategorii „dzieł"? I czy przejawy muzyki, prezentowanej dziś
przez różne kierunki awangardy, można zawsze do niej zaliczyć? Czy „dzie
ło" jest kategorią niezbędną w każdym modelu kultury? Jakie typy two
rów muzycznych, które niewątpliwie są muzyką, nie mieszczą się w ramach
„opusów" i dlaczego? Jakie z tego płyną konsekwencje dla analizy muzycz
nej i estetycznej, które dotąd zawsze były analizami dzieł muzycznych? Czy
wielorakie produkcje współczesnej twórczości muzycznej nie prowadzą do
rewizji zespołu pojęć, w jakich dotąd myśleliśmy o muzyce? A w konse
kwencji - i do zmiany zespołu kryteriów, jakimi oceniamy muzykę, tj. do
zmiany aksjologii muzycznej?
O I S T O C I E DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
9 1
Przykładów muzyki, której przynależność do rzędu dzieł muzycznych
nie jest oczywista, dostarcza nam historia, etnologia muzyczna oraz współ
czesna twórczość. Zacznijmy od analizy całości muzycznych, tworów
9
skła
dających się na folklor europejski i cywilizacji pozaeuropejskich. Otóż
można podać w wątpliwość, czy pieśni ludowe, tańce, śpiewy obrzędo
we są „utworami" o wyżej opisanych własnościach ontologicznych i socjo-
psychologicznych. Nie przypadkiem przecież wśród etnomuzykologów po
wstał termin „muzyczna obiektywizacja" działań wykonawczych, odnoszą
ca się do poszczególnych tworów muzyki ludowej.
Przede wszystkim zjawiska folkloru muzycznego nie mają struktury sta
bilnej, lecz są wariabilne, poliwersyjne, i to w zakresie wielokrotnie szerszym
niż na gruncie dzieł sensu stricto
10
. Ta sama pieśń może występować z tak
dalece posuniętymi zmianami strukturalnymi, że trudno mówić o identycz
ności wszystkich wersji, choć stwierdzamy ich takożsamość; w miarę upły
wu czasu i rozprzestrzeniania się terytorialnego podlega ona zmianom tak
silnym, że trudno je w ogóle porównać z modyfikacjami różnych konkrety
zacji wykonawczych tego samego utworu. Modyfikacje te - nierzadko ge
nezy wykonawczej - dotyczą w folklorze najbardziej podstawowych ele
mentów, jak struktura interwałowa i metrorytmiczna; bez zmian pozostaje
tylko archetyp swoisty dla danego kręgu kulturowego. Każda melodia lu
dowa występuje przy tym z tym samym tekstem w ogromnej ilości warian
tów, czego nie możemy orzec nigdy o jakimś utworze w muzyce artystycz-
9
Ażeby uniknąć nieporozumień, zaznaczamy, iż świadomie stosujemy w naszych wy
wodach takie terminy, jak „dzieło muzyczne", „twór muzyczny", czy „twór akustyczny"
lub „dźwiękowy". Zakresy tych pojęć częściowo się ze sobą krzyżują lub są sobie pod
rzędne. Dzieło muzyczne jest tworem muzycznym i dźwiękowym, ale nie na odwrót
— tj. nie każdy twór muzyczny, dźwiękowy jest dziełem. Terminów „utwór", „opus"
używamy, oczywiście, równoznacznie z „dziełem". „Twór muzyczny" dotyczy takich
przejawów produkcji dźwiękowej, która w rezultacie daje muzykę, choć nie daje dzieła
muzycznego. „Twór dźwiękowy" lub „akustyczny" operuje materiałem dźwiękowym,
ale nie jest wypowiedzią muzyczną, jest pozbawiony znaczenia informacji muzycznej
(jak np. sygnał). W tych znaczeniach będziemy się posługiwali tymi terminami w dal
szych partiach niniejszej pracy.
1 0
Stosujemy tu oba pojęcia: „wariabiłności" - dla oznaczenia nieustabilizowanych
wariantów jakiegoś tworu muzycznego, występujących w folklorze, zachowujących
jednak wierność modelowi aprobowanemu w danej grupie etniczno-społecznej, i „po-
liwersyjności" utworów muzycznych lub tworów muzycznych - dla oznaczenia ustabili
zowanych odmian. Przykładem poliwersyjności może być chorał starorzymski, medio
lański i mozarabski. Poliwersyjność dzieła zauważamy w
missa parodia J. Dunstable'a
O rosa bella, która występuje w kilku wariantach, możliwych do wykonania oddzielnie
lub łącznie.
9 2 O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
nej. Do tworów folkloru nie można zastosować kryterium identyczności
jak w stosunku do dzieł muzycznych: od 150 lat wykonywana IX Symfonia
Beethovena, od 250 lat - Pasja wg sw. Mateusza Bacha są konkretyzacja
mi tych samych dzieł mimo znacznych nawet różnic w ich stylu wykonaw
czym. Nie można jednak stwierdzić, czy istotnie pieśń ludowa, powstała
przed 100 czy 200 laty, jest dziś tą samą pieśnią, czy pomiędzy jej różny
mi wariantami znajduje się jeszcze wariant z tamtych czasów. Rzecz inna
że te warianty zawsze będą odpowiadały podstawowemu dla danego śro
dowiska modelowi, tj. będą mutacjami podstawowego inwariantu danego
wątku muzycznego. Nie jest to jednak stabilność strukturalna tego typu co
w dziełach, w indywidualnych kompozycjach. Tu po prostu obowiązuje je
dynie wierność modelowi, a nie wierność indywidualnej strukturze dzieła.
Łączy się z tym różnica genetyczna: utwór-dzieło jest przeważnie two
rem indywidualnych działań kreacyjnych; przypisujemy go określonemu
twórcy, a w przypadku dzieł anonimowych poświęcamy wiele wysiłku, by
na podstawie źródeł pośrednich lub cech strukturalnych utworu przypo
rządkować go jakiemuś kompozytorowi. Czynimy to nie tylko w celach kla
syfikacyjnych, ale i z tego powodu, iż genetyczne powiązanie utworu z jego
autorem coś nam i o samym utworze orzeka, rzuca światło na powiązania
z innymi dziełami, a więc i na jego właściwości. Otóż twory muzyczne przy
należne do folkloru, które powstają w swym pierwotnym kształcie z im
pulsu indywidualnego, krystalizują się jednak przez nawarstwianie swych
cech już w procesie zespołowym, przez wielokrotne wykonywanie i szli
fowanie swych właściwości pochodzące od różnych indywiduów. Są więc
tworem zespołowym, wypowiedzią grupy. Nie mają charakteru jednostko
wego, niezmiennego, jak utwory-dzieła. Stąd właśnie ich wariabilność, stąd
- niemożność stwierdzenia identyczności.
Jeszcze z jednego punktu widzenia różnią się twory folkloru od utwo
rów muzycznych. Utwór dojrzewa w wyobraźni kompozytora stopniowo,
wymaga wielorakich działań intelektu, na co już zwracał uwagę Johann
Mattheson, wyróżniając w procesie kreacyjnym ars inveniendi, a potem
elaboratio, ornamentatio itp." Jak by prymitywną nie była ta „psycholo
gia twórczości" formułowana w XVIII wieku, nie można jednak odmówić
słuszności zawartemu w niej stwierdzeniu o złożoności procesu twórczego
i o wielkim w nim udziale czynnika intelektualnego. Szkice dzieł muzycz
nych najlepiej wskazują, jak bardzo złożony to jest proces. Dzieło ostatecz
nie zamyka się, jest gotowe, zwarte, gdy zostaje utrwalone notacyjnie. Od
tej chwili dopiero może się rozpocząć jego historyczna egzystencja, jego
' J . Mattheson,
Dervollkommene Capellmeister, Leipzig 1 7 3 9 .
O I S T O C I E DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
93
społeczna powszechność, jego wykonawcza konkretyzacja, poprzez którą
dociera do odbiorców.
Tymczasem „życie" folkloru przebiega inną drogą: twory muzyki ludo
wej najpierw wędrują przez wieki z ust do ust, z jednej miejscowości do in
nej; są modyfikowane przez generacje, a dopiero dość późno, na pograni
czu XVIII i XIX wieku, stają się materiałem zanotowanym, i to w jednym
wariancie, w jednej określonej realizacji wykonawczej. Zaczynają wtedy zu
pełnie inne „życie" niż dotąd, „życie" w zapisie czy druku, które nierzad
ko przebiega równolegle do tamtego, ustnego ich bytowania. Różnica po
między pieśnią ludową zanotowaną i żyjącą w ustnych przekazach polega
na tym, iż w zapisie jest ona ustabilizowaną reprezentacją czegoś jednost
kowego, podczas gdy w przekazie ustnym nadal ulega modyfikacjom i mu
tacjom. Źródłem i przyczyną owych zmian jest nie tyle zawodność pamię
ci ludzkiej, ile raczej aktywność wyobraźni muzycznej ludu, ograniczonej
do tych środków muzycznych, które dają się zachować w pamięci. Cieka
we, że dopiero w kompozytorskim opracowaniu twór ludowy nabiera cech
„utworu", otrzymując swój numer opusu w danej, indywidualnej twórczo
ści i występując na afiszu pod nazwiskiem kompozytora; nie jest ona wów
czas indywidualnym utworem, odgrywa tu jedynie rolę swoistego materia
łu dla kompozytorskiego dzieła. Na tworze kolektywnym, jakim jest pieśń
ludowa, stawia swoją pieczęć twórczość indywidualna.
To ostatnie zjawisko zawsze zachodzi w odniesieniu do dzieła muzycz
nego: jest ono świadectwem określonego talentu, określonej wiedzy mu
zycznej, warsztatu kompozytorskiego, człowieka określonej epoki, środo
wiska, cywilizacji, kręgu kulturowego. Na tworze ludowym tych śladów jest
bardzo wiele i twór ten łatwo poddaje się dalszym modyfikacjom, oczywi
ście w granicach typowego dla danej grupy społecznej modelu, archetypu;
to właśnie jest przejawem swoistego „życia" tego tworu. W odniesieniu do
dzieła - jak już podkreślaliśmy - odchylenia są możliwe jedynie w grani
cach niektórych jego jakości. Na twory folkloru muzycznego czynniki in-
tersubiektywne wywierają zasadniczy wpływ, decydując o jego podstawo
wych cechach. Dzieła muzyczne również w pewnym stopniu stanowią jed
nak skrzyżowanie czynników subiektywnych oraz indywidualnych mutacji
tychże
1 2
.
1 2
Jest oddzielnym zagadnieniem, którego tu szerzej rozważać nie mogę, czy dzieło
muzyczne - rezultat indywidualnych działań kompozytora - posiadające swoje niepo
wtarzalne właściwości strukturalne, będące (świadomie lub nie) przekazem określo
nych wyobrażeń kompozytora, utrwalone w zapisie i wykonywane jako „opus", może
być z całkowitą słusznością uważane za twór w pełnym tego słowa znaczeniu - indy
widualny. Wszak wszelkie indywidualne zasoby odczuwania świata i myślenia o nim
9 4
O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A D Z I E Ł A M U Z Y C Z N E G O
Mimo ingerencji czynników intersubiektywnych w każdą indywidual
ną twórczość nie można jednak różnic pomiędzy tworami muzyki ludo
wej a artystycznej sprowadzać jedynie do różnic ilościowych obu tych czyn
ników. W folklorze decydujący jest czynnik intersubiektywny, w zakresie
utworów - raczej czynnik indywidualnej twórczości. Wobec dotychczaso
wych rozważań wydaje się bezspornym, że w odniesieniu do folkloru nie
wchodzi w rachubę kategoria „dzieł muzycznych".
Inne przykłady tworów muzycznych, których nie można uznać za „dzie
ła", to rezultaty tych wszystkich działań, jakie składają się na improwizacyj-
ne opiewanie modelu w niektórych kulturach Wschodu. Wszystkie formy
maąamu w kulturach krajów arabskich, opiewanie ragi i tali w Indii, anty
cznego nomosu czy nawet starosłowiańskich popieusok - to przykłady im
prowizacji opartej na zaaprobowanych w danym środowisku archetypach
melodycznych, modelach stanowiących szkielet aktualnie rozwijanej im
prowizacji wykonawczej. Ten rodzaj „obiektywizacji muzycznej" zachował
aktualność i żywotność do dziś, zwłaszcza w Indii. Cechą tych śpiewów
jest przede wszystkim zupełnie odmienny od europejskiego stosunek do
przepływu czasu utworu. Świadczy o tym już sam fakt niezwykłej długo
trwałości tych produkcji muzycznych. Dla Europejczyka utwór jest czymś
zamkniętym w czasie, a nawet wymiary czasowe stanowią swoistą dla róż
nych gatunków muzycznych jakość (np. preludium i sonata). Na Wscho-
oraz formy, w jakich twórca się wypowiada, zawsze są oparte na intersubiektywnych
wyobrażeniach, pojęciach, kategoriach odczuwania i wartościowania, oraz na środkach
kształtowania dźwiękowego typowych dla tego czasu i tego kręgu kulturowego, do
których twórca należy. I typ materiału dźwiękowego, i normy gatunkowe, jakie zastał,
i stosunek współczynników muzycznych do nie-muzycznych i przy-muzycznych, któ
re w każdej indywidualnej twórczości współdziałają w ostatecznym rezultacie proce
sów kreacyjnych - to wszystko są czynniki intersubiektywne, a tylko określony sposób
ich użycia jest przejawem wkładu indywidualnego. A zatem i dzieło muzyczne byłoby
splotem m o m e n t ó w indywidualnych i „modelowych". Pod tym względem u różnych
twórców zachodzą wydatne różnice ilościowe, odchylenia od norm intersubiektywnych
mogą być większe lub mniejsze, mogą stanowić tylko ich mutacje, albo też - opozycje.
W rezultacie daje to indywidualny wkład talentu do ogólnych procesów klarowania
czy przemijania stylów; niemniej - o całkowitej niezależności działań twórczych mówić
chyba nie należy. Wzajemny stosunek momentu subiektywnego do intersubiektywnego
w procesach twórczych dotąd nie został całkowicie wyjaśniony. D o d a ć należy, iż w róż
nych okresach stosunki są różne, są epoki, w których maksymalne zbliżenie do kanonu
w twórczości jest postulatem (np. barok), są inne, kiedy walorem staje się odchylenie
od normy (romantyzm) lub przełamywanie ich w całkowitej opozycji (współczesność).
Z perspektywy historycznej może się jednak okazać, iż opozycja stanowi tylko jakąś
odległą mutację n o r m zastanych.
O I S T O C I E DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
9 5
dzie słucha się wariacyjnych improwizacji modelu przez 4-10 godzin i wię
cej przerywając ten odbiór w dowolnym miejscu, powracając doń po do
wolnie długiej przerwie. Warunkiem całości wcale nie jest nieprzerwana
ciągłość toku muzycznego, nie jest jego zamknięty charakter i nie jest moż
liwość wyobrażeniowego ogarnięcia jego całości. Co więcej - ta muzyka
nie ma swego początku i końca, swojej „formy"
13
. I wcale nie idzie o to,
by ją ująć, lecz przeciwnie - jak formułuje Pierre Boulez
1 4
- o to, by vivre
à l'intérieur de la musique. Muzyka ta jest jakimś medium, w które się słu
chacz zanurza i z którego się wyłącza. Stąd też jej anonimowość i zupełnie
odmienna od europejskiej waloryzacja. Trudno do niej zastosować katego
rię „dzieła muzycznego", choć niewątpliwie jest ona muzyką. Realnie roz
brzmiewające w konkretnym wykonaniu warianty modelu nie są stabilne:
ani nie są wykonaniem samego modelu, ani reprodukcją ustalonych jego
mutacji, ale tworem chwili; zależą każdorazowo od wykonawcy, od jego
możliwości głosowych, inwencji ornamentalnej, aktualnej dyspozycji. Sta
bilna jest tylko struktura modelu, czynnik intersubiektywny w danej grupie
etniczno-społecznej (modele w Indii są różne dla różnych kast) oraz me
tody rozwijania wariantów (np. narastania agogiki, dynamiki, wzbogacania
ornamentyki) i ich wygaszania ku końcowi improwizacji. Ale to, co każdo
razowo rozbrzmiewa, rezultat improwizacyjnego działania, jest w pewnym
stopniu dziełem przypadku, jest niepowtarzalne, prawie jak we współczes
nych tworach aleatoryki totalnej.
Każdy szczegół tego typu muzyki ma przy tym znaczenie magiczne,
symboliczne - właściwość całkowicie obcą muzyce europejskiej; pew
ne modele związane są z porą roku, miesiącem lub nawet godziną dnia.
W przekonaniu odbiorców i wykonawców zastosowane właściwie lub nie
właściwie mogą wywołać następstwa pozytywne lub negatywne. A zatem
nie sama wyobraźnia muzyczna, nie cele estetyczne, lecz magiczne decy
dują o kształcie dźwiękowym danego modelu. Jego wartość nie jest wyni-
1 3
Już po oddaniu do druku niniejszego artykułu przeczytałam interesujący artykuł
B. Schaeffera
{Problemy nowej formy w muzyce współczesnej, „Współczesność" 1 9 6 7 , nr
2 1 ) , w którym autor rozważa zmianę znaczenia treści pojęcia „forma" dzieła w muzyce
współczesnej. Omawiając formę wieloznaczną (aleatoryczną), formę otwartą i formy
momentowe, nie podbudowuje jednak swych wywodów materiałem historycznym czy
też muzyką cywilizacji Wschodu i nie wysnuwa ze swych wywodów wniosków doty
czących istoty dzieła. Niemniej, jego wywody idą w podobnym kierunku, jak nasze,
podejmują bowiem rewizję pojęcia „formy muzycznej" tak istotnego dla pojęcia „dzieła
muzycznego".
1 4
P. Boulez,
Musique traditionelle, un paradis perdu, Informations U N E S C O 1 9 6 7 ,
n r 5 1 1 .
9 6 O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
kiem właściwości strukturalnych i ekspresyjnych, ale odpowiedniości cza
su i miejsca realizacji wykonawczej. Podstawą waloryzacji takiej produkcji
są zatem sprawy nic z samą muzyką nie mające wspólnego. Aspekt dosko
nałości technicznej jest tu wtórny, mimo finezji struktury interwałowej (je
dynie w wymiarze horyzontalnym) i rygorów organizacji rytmicznej. Euro
pejczyk, nie znający konwencji środowiska, percypuje słyszane ciągi dźwię
kowe niejako „jednowarstwowo", a wyżej opisane cechy ontologiczne nie
pozwalają ich ująć w sensie „dzieł muzycznych".
Zapis na taśmie lub płycie dokonywany przez etnomuzykologów ma
głównie służyć celom badawczym, choć może też być podstawą doznań
estetycznych. Odegranie zapisanej mechanicznie improwizacji tego typu
będzie tylko kopią (analogicznie do reprodukcji litograficznych dzieł ma
larskich) jednorazowych poczynań improwizacyjnych, a nie określonym
wykonaniem utworu. To, co jest utrwalone - to tylko jedno z wielu możli
wych i równorzędnych wykonań, uchwycone niejako in flagranti; to tylko
jednorazowa postać działań improwizacyjnych, prezentujących jeden z ty
sięcy możliwych wariantów w takimże działaniu. Zapis zmienia ontologicz-
ną istotę improwizacji, która sprowadza się do jednorazowości istnienia,
niepowtarzalności; możliwość jej powtórzenia likwiduje jej charakter byto
wy, nie nadając jej jeszcze charakteru utworu.
Z tego punktu widzenia nie mają też charakteru dzida modne w XVIII
i XIX wieku — improwizacje kompozytorów czy wirtuozów. Romantyczne
improwizacje polegały na swobodnej
f.i/.c
wyobi.i/ni
inii/yi/.ncj,
przeno
szonej od razu na określony instrument solowy (organy, l< >i tepian)". Były
one oparte na aktualnie obowiązujących normach stylistycznych, z akcen
tem położonym na czynnik wirtuozowski. Od kompozycji zanotowanych,
nadających się do wielokrotnej reprodukcji wykonawczej, różniły się one:
a) jednorazowością realizacji; b) szczególnie aktualnym akcentem progra
mowym lub podkładem wyrazowym związanym z chwilą bieżącą; c) więk
szą swobodą formy (choć modne w romantyzmie formy np. fantazji i rap
sodii stwarzały i dla utworów „komponowanych" szerokie pole swobody
konstrukcyjnej). Z kompozycjami miały wspólne zasady kształtowania (za
łożenia tonalne, język harmoniczny, fakturę danego instrumentu itp.). Re
alizowane od razu na instrumencie silniej ulegały wpływom czynnika wyko
nawczego. Nierzadko nawyki pianistyczne były główną podstawą poczynań
1 5
Improwizacje te siłą rzeczy były solistyczne, indywidualne; zbiorowych improwi
zacji nie znano. O zespołowej improwizacji możemy mówić jednak w jawajskim ga-
melanie, ale ograniczenia wyznaczone strukturą instrumentów i przyjętymi modelami
muzykowania ograniczają tu margines brzmień przypadkowych, powstających jako
ostateczny wynik tych improwizacji zespołowych.
O I S T O C I E DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
9 7
improwizacyjnych. Wszak w XIX wieku improwizacje - realizowane często
na zadany przez słuchaczy temat - stanowiły obowiązkowy punkt progra
mu koncertowego.
Współczesne improwizacje jazzowe różnią się od dawniejszych, gdyż
wykonywane są przez zespół (co stwarza możliwości nakładania się róż
nych przypadkowych improwizacji), a więc wnoszą w pewnym stopniu grę
przypadku oraz występują pomiędzy ustępami stabilnymi, a niekiedy i na
tle toku stabilnego, nieimprowizowanego. Także i w utworach dawniej
szych spotykamy takie przemieszanie partii komponowanych i improwizo
wanych: słynne gorgie, tj. melizmaty wokalne dodawane przez śpiewaków,
czy nawet solowe, improwizowane kadencje w koncertach były tym „mar
ginesem swobody" improwizacyjnej. Nie likwidowały one jednak charak
teru bytowego dzieła; występowały w całkiem określonych miejscach formy
jako jej swoista cecha, w określonych ramach, pomiędzy odcinkami całko
wicie ustabilizowanymi kompozytorsko.
Do całkiem odmiennych rezultatów prowadzi jednak improwizacja
w utworach współczesnych totalnie aleatorycznych. Tu jedynie najogólniej
sza dyspozycja materiałowa i formalna pochodzi z inwencji kompozyto
ra, natomiast organizacja całego rezultatu brzmieniowego jest wynikiem
dość dowolnych, poddanych przypadkowi działań wykonawcy łub zespo
łu wykonawców. Działania te są wynikiem chance operations, rezultatem
przypadku, a wobec prawie nieskończonych możliwości kombinacyjnych
trudno w nich doszukać się prawidłowości analogicznych do norm w po
szczególnych tradycyjnych stylach. Mimo to możemy uchwycić ich wspólne
cechy, pewien - jak dotąd trudny do analizy - „styl".
Można też mieć wątpliwości, czy do rzędu dzieł muzycznych należą
np. fragmenty muzyczne w dramatach antyku. Chóralno-taneczne odcin
ki parodosu czy też emmeleje w tragediach i komediach greckich nie były
zamkniętymi w sobie formami ani też fragmentami większej całości mu
zycznej. Służyły jako wyraz opinii publicznej, opinii ludu o poszczególnych
postaciach czy momentach akcji; miały być komentarzem muzyczno-emo-
cjonalnym różnych sytuacji, tak jak są nimi dziś odcinki muzyczne w sztu
kach teatralnych, czy też - na innych zasadach funkcjonujące - fragmenty
muzyczne w filmie dźwiękowym
1 6
. Fragmentów muzycznych antycznego
dramatu nie możemy traktować na równi z utworami wokalnymi, takimi
jak np. liryka wokalna romantyków, które niewątpliwie są zamkniętymi ca
łościami, utworami. Bywa wprawdzie i tak, że wydzielone fragmenty więk
szych niemuzycznych całości mogą funkcjonować jako samoistne utwory,
Zob. Z. Lissa,
Estetyka muzyki filmowej,
Kraków 1 9 6 4 , rozdz. V
9 8 O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A D Z I E Ł A M U Z Y C Z N E G O
np. airs de cour w starofrancuskich ballets de cour, czy Tadeusza Bairda
4 Sonety miłosne do słów Szekspira, napisane jako wstawki do sztuki tea
tralnej, a potem dopiero wydzielone w samoistny cykl. Płynie z tego wnio
sek, iż niekiedy sposób zastosowania danego tworu muzycznego przesuwa
go do rzędu dzieł muzycznych lub go zeń usuwa. Przykładem tego ostat
niego zjawiska mogą być utwory włączone w tok ilustracji filmowej. Nie
tylko zatem cechy obiektywne danego tworu, ale i cechy relacyjne, wyni
kające ze stosunku danej muzyki do jej otoczenia, jej autonomiczność, sa
mowystarczalność lub brak tychże decydują o tym, czy dana muzyka jest,
czy nie jest „dziełem".
Szczególnie interesujące jest przeanalizowanie z tej samej perspekty
wy chorału gregoriańskiego. Chorał, który przecież na długie wieki zade
cydował o jednorodności języka dźwiękowego muzyki europejskiej, który
oddziaływał jako ein musikalischer Lehrmeister Europas
11
, trudno uznać za
dzieło muzyczne. Już jego definicja, podana w encyklopedii MGG, wskazu
je, że kategorię „dzieła" trudno zastosować do tego zjawiska muzycznego:
Der Choral ist ein Sammelbegriff für die [...] diatonisierte und [...] modal aus
gerichtete musikalische Einkleidung der lateinsprachigen liturgischen Texte der
abendländischen katholischen Liturgie - stwierdza B. Stäblein
1 8
. W dalszych
wywodach swego artykułu używa on raczej określenia die Musikübung, ni
gdy — das Musikwerk; pisze, że jest to eine auf höchster Stufe stehende Musik,
ale nie dzieło i nie zbiór dzieł. Różne składają się na to przyczyny.
Przede wszystkim jeszcze w XI-XII wieku niektóre partie chorału to
warzyszące liturgii były formami „otwartymi", tj. niezamkniętymi w swym
przebiegu i w czasie trwania; mogły być dowolnie przedłużane zależnie od
czasu trwania czynności liturgicznych. Np. rozmiary lntroitus, Communio,
Ojfertorium zależały od rozmiarów kościoła, który kapłan przemierzał, zdą
żając do ołtarza. Kantor przedłużał wówczas lub skracał swój śpiew, zależ
nie od potrzeby. Dopiero w XH wieku nastąpiła pełna stabilizacja wymia
rów tych partii chorału. Formę zdecydowanie zamkniętych odcinków miały
natomiast wszelkie partie paraliturgiczne, jak sekwencje czy hymny, wyka
zujące niekiedy wysoki stopień organizacji formalnej. O tym, że sekwen
cje były formami zamkniętymi i traktowanymi w sensie samoistnych utwo
rów, świadczy fakt, iż łączą się z nimi nazwiska ich twórców (Notker Bal-
bulus, Tuotilo i in.). Śpiewy lekcyjne, ¡ák Alleluja i Graduale, miały zawsze
formy zamknięte.
B^S?S:S^
CHORAL
-
MMIK IN GEMTE UND G
—«•
2
-
K
—-
1 8
Ibidem, szp. 1 2 6 5 - 1 2 6 6 .
O I S T O C I E DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
9 9
Anonimowość poszczególnych partii chorału była nie tyle wyrazem bra
ku indywidualnych twórców (byli nimi przecież niekiedy biskupi, kanto
rzy), ile raczej wykrystalizowanej z czasem postawy ideowej: twórczość ta
stała w służbie Boga, pisano ad maiorem Dei gloriam, anonimowość dowo
dziła poddania się tej zasadzie. Kodyfikacja chorału przez papieża Grzego
rza VII była reglamentacją samej liturgii, a więc i sposobu funkcjonowania
chorału w jej ramach. Stabilizacja metod wykonawczych chorału dokony
wała się też w schola cantorum.
I na tym gruncie spotykamy się z pewną wariabilnością, choć odmien
ną niż w folklorze. Być może należałoby ją raczej nazwać poliwersyjnością.
W chorale starorzymskim, mozarabskim i mediolańskim te same teksty li
turgiczne miały różne melodie, natomiast w odmianach chorału gallikań-
skiego i benewentyńskiego różnice ograniczały się tylko do niektórych mo
tywów.
Poza tym pamiętajmy, iż poszczególne odcinki chorału były dość róż
nego pochodzenia, toteż przejawiały różne cechy stylistyczne i formalne.
Wstawiano pomiędzy nie - na zasadzie techniki tropowania — fragmenty
uzupełniające, co również likwidowało integralność chorału jako całości,
nadając mu charakter z b i o r u . Zbiór ten był ponadto nieautonomicz-
ny, niesamowystarczalny, czyli nie spełniał warunków utworu muzycznego.
Ohne die Liturgie ist der Choral nicht verständlich - czytamy u B. Stäbleina;
jest on tylko eine musikalische Einkleidung gottesdienstlicher Worte
19
. I ten
moment podważa jego znaczenie jako zbioru utworów. Raczej należy
w nim widzieć repertuar roczny, podlegający wyższej, niemuzycznej orga
nizacji, całkowicie jej podporządkowany. Jako zbiór nie stanowi on całości
integralnej, choć w ciągu wieków nabrał - według naszego poczucia - pew
nej jednolitości stylistycznej, zarówno ze względu na monodyczną fakturę,
jak i jednolitą funkcję. Stał się bowiem określonym gatunkiem muzyki, co
jednak wcale nie nadaje mu charakteru zwartej całości czy choćby cyklicz-
ności
2 0
.
Niemniej, należy podkreślić, że i w odniesieniu do chorału może zajść
zmiana jego cech ontologicznych: percypowany z nagrania na płycie, w ode
rwaniu od liturgii i swego symbolicznego podtekstu, funkcjonuje dziś jako
muzyka; o ile są to zamknięte fragmenty chorału - nawet jako utwór odpo
wiadający dzisiejszemu poczuciu i rozumieniu tego terminu. A zatem po-
1 9
Ibidem, szp. 1 2 6 7 .
2 0
Podobny sposób funkcjonowania wczesnośredniowiecznych motetów - mimo ich
zamkniętej formy i wielogłosowej faktury - widzi H. Besseler, podkreślając ich niesa-
modzielność jako „utworów". Zob. tenże,
Die Motette von Franko von Köln bis Philipp
von Vitry, .Archiv für Musikwissenschaft" 1 9 2 6 , nr 8.
1 0 0
O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
nownie dochodzimy do tego, że granice pomiędzy „dziełem" a „nie-dzie-
łem" we współczesnym rozumieniu tego terminu są nieostre, a sposób,
w jaki dzieło funkcjonuje i jest odbierane, może decydować o zmianie na
szej intencji odbiorczej
2 1
.
Z drugiej strony, od czasu swego notacyjnego utrwalenia chorał uzysku
je cechy stabilności, jakie mają zanotowane nowożytne utwory. Z notacji
mógł on być wielokrotnie konkretyzowany wykonawczo mimo niejedno
znaczności cheironomicznej notacji neumatycznej, w jakiej pierwotnie zo
stał utrwalony. Ta niejednoznaczność była powodowana tym, iż była to tyl
ko notacja „przypomnieniowa" {Erinnerungsschrift). Wszak śpiewający cho
rał z n a l i uprzednio na pamięć wykonywane melodie, a notacja miała
jedynie za zadanie przypominać im bieżące motywy.
Całkowicie zatracają charakter „utworów" nawet zamknięte fragmen
ty chorału w utworach wielogłosowych, w których jako cantus firmus chorał
staje się materiałem, surowcem dzieł, nie tyle jako rozpoznawalny materiał
melodyczny, ile jako podłoże genetycznie związane z symboliką religijną.
Szczególnie w ostatnich latach XX wieku widoczne jest wyjście muzy
ki z etapu „dzieł", rozchwianie tego sposobu funkcjonowania muzyki i my
ślenia o muzyce, jakiego przejawem było nastawienie na „opusy". Różne
kryteria tego, co dla naszego nowożytnego poczucia stanowiło konieczne
i powszechne właściwości dzieła muzycznego, ulegają obecnie - i to na róż
nych drogach - modyfikacji.
A więc już sam proces kreacyjny utworu muzycznego w niektórych nur
tach współczesnej awangardowej twórczości jest w swej istocie całkiem od
mienny od dawniejszego. Dla przykładu: w takich dziełach, jak Iannisa Xe-
nakisa Metasiasis czy Pithoprakta lub Si/10-1, 080262 czy St/48 tylko model
podstawowych dźwięków jest tworem wyobraźni dźwiękowej kompozyto
ra. Wszystkie inne czynniki kształtowania przebiegu dźwiękowego zostały
tu obliczone przez maszynę matematyczną na zasadzie rachunku prawdo-
2 1
Poczucie integralności cyklu ulega w historii dość silnym zmianom. W XTX wieku,
za czasów Chopina, wykonywano jeszcze cykl koncertowy, rozdzielając jego poszcze
gólne części innymi utworami. Zarazem — jak dowodzą ówczesne afisze koncertowe
- nawet F. Liszt i A. Rubinstein wykonywali na recitalach oddzielne części Beethove-
nowskich cyklów sonatowych (np. części wolne). W ciągu X I X i XX wieku poczucie
integralności cyklu wydatnie wzrastało, pomiędzy częściami cyklu sonatowego czy sym
fonicznego nikt nie klaszcze, a ostatnio pojawiła się tendencja do wykonywania nawet
luźnych cykli, np.
Preludiów op. 28 Chopina - łącznie jako całość. Próby doszukiwania
się substancjalnej jedności cyklów (L. Misch w odniesieniu do kwartetów Beethovena,
W Wióra - w odniesieniu do preludiów Chopina) dowodzą przeniesienia się tego po
czucia na teren prac analitycznych.
O I S T O C I E DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
1 0 1
podobieństwa, a jedynie wybór z zaproponowanych przez maszynę możli
wości jest pozostawiony kompozytorowi
22
. Jeśli w naszym dotychczasowym
poczuciu i pojęciu pojmowaliśmy dzieło muzyczne jako przekaz określone
go typu informacji od kompozytora do słuchacza, to teraz w przebieg tego
procesu włącza się aktywnie „maszyna", a więc czynnik stworzony również
przez człowieka, ale działający na innych zasadach aniżeli dźwiękowa wy
obraźnia ludzka. Czy możemy jeszcze taki utwór uważać za przekaz my
śli, odczuć, wyobrażeń, przeżyć człowieka? Czy taki typ utworu jest jeszcze
„informacją" i może wzbudzać emocjonalne reakcje słuchacza? Niewąt
pliwie wzbudza ciekawość, a więc doznania leżące u podstaw przeżyć po
znawczych. Z tej właśnie podstawy dokonujemy na razie waloryzacji tego
rodzaju tworów muzycznych, w znacznie zaś mniejszym stopniu z pozycji
tych postaw, które dotąd uważaliśmy za estetyczne.
O innych nowych formach procesu kreacyjnego będzie jeszcze mowa.
Na razie możemy stwierdzić, iż konsekwencją modyfikacji samego procesu
komponowania musi być też modyfikacja ontologicznych własności two
rów będących wspólnym dziełem człowieka i maszyny.
Żyjemy co prawda w czasach, w których coraz bardziej zaciera się gra
nica pomiędzy działaniem samego człowieka a działaniem stworzonych
przezeń urządzeń technicznych. Proces zespalania się człowieka, twór
cy maszyny, z tym, co jest rezultatem jego własnego działania, przebiega
dziś o wiele gwałtowniej niż dawniej, choć zaznacza się od czasów, kiedy
człowiek pierwotny wziął w swe ręce pierwsze narzędzie. Proces ten sięg
nął dziś i twórczości muzycznej. Wprawdzie wpływ techniki i jej rozwo
ju na twórczość muzyczną można było zauważyć już dawno, był to jednak
wpływ bardzo pośredni: od stanu techniki zależała budowa instrumentów,
sal koncertowych, ostatnio — przekaz radiowy, telewizyjny, nagrania elek
troniczne. Stwarzały one nie tylko możliwości szerszego przekazu muzyki,
ale i nowe możliwości działania twórczego, a więc wywierały wpływ na pro
dukcję kompozytorską. Co więcej - stawiały jej nawet swoje wymagania.
Nigdy jednak ingerencja „maszyny"
23
nie była tak bezpośrednia jak ostat-
2 2
Jak wiadomo, Iannis Xenakis wprowadza do teorii muzyki pojęcie „muzyki stocha
stycznej", zaczerpnięte z teorii rachunku prawdopodobieństwa; stąd nazwy utworów
symbolizowane
St („stochos" - cel, „stochastyczny" - mający cel). Idzie tu o zjawiska
przypadkowe, które jednak dążą asymptotycznie ku stanom ustalonym. Zob. I. Xena
kis,
Musique formelle, Paris 1 9 6 3 .
2 3
Terminem „maszyna" oznaczamy tu najróżnorodniejsze urządzenia techniczne,
które łączą się z elektronicznym zapisem, utrwaleniem, a nawet i tworzeniem nowego
materiału dźwiękowego w muzyce; również z działaniami permutacji struktur dźwię
kowych.
1 0 2
O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
nio, nigdy nie sięgała w sam gąszcz procesu kreacyjnego, jak to widzimy
choćby już w podanych przykładach
2 4
. Przepływ energii zachodzi tu nie
tyłko od człowieka do maszyny, ale i odwrotnie - od maszyny ku człowie
kowi
2 5
. Maszyna ingeruje w procesy, które dotąd uważano za najbardziej
intymne, „tajemnicze", uchodzące - zależnie od stanu nauki - za „inspira
cję sił wyższych", za rezultat wrodzonych uzdolnień, fizjologicznie zdeter
minowanych, w procesy ani od strony psychologii twórczości, ani fizjologii
działań umysłowych w ogóle nie zbadane. Ale ingeruje przecież — za zgodą
człowieka, z jego własnej inicjatywy!
Jeszcze jeden moment podważa tu nasze dotychczasowe wyobrażenia
0 genezie utworu muzycznego. Wszak działanie maszyny opiera się na wy
nikach działania naukowego. Nie wyobraźnia dźwiękowa, lecz myślenie
abstrakcyjne, matematyczne, stanowi podstawę procesów realizowanych
przez maszynę. Mamy tu zatem zbliżenie metod myślenia poznawczego
1 artystycznego. Wyżej zauważyliśmy analogiczne przesunięcie w odnie
sieniu do waloryzacji dzieł. Czy dawniej procesy myślowe nie ingerowa
ły w twórczość? Niewątpliwie tak, w postaci planowania przebiegu dzieła,
wyboru gatunku, wyboru materiału wyobrażeniowego (struktur muzycz
nych), kontroli ich przekształceń itp. Teraz jednak działania czysto myślo
we są wyznacznikami samych struktur dźwiękowych, zajmując miejsce tzw.
„wyobraźni" czy „fantazji" twórczej. A zatem w muzykę wtargnęły metody
naukowego działania, kategorie abstrakcyjnego myślenia.
2 4
J u ż sam fakt, iż cybernetycy stawiają zagadnienie analogii niektórych zagadnień
programowania na komputerze do notacji muzycznego dzieła, „sterowania" maszyny
matematycznej do działania dyrygenta, że wprost formułują, iż partytura jest „progra
mem" dla muzyka - dowodzi, iż widzą tu oni pewne zbliżenie. Nie przypadkiem ostat
nio postawiono pytanie o prawo autorskie dla „utworów algorytmicznych", o „plagiat"
wypracowanego programu itp. (zob. R. Kameter,
Czy program jest „utworem", „Zycie
Warszawy" 1 9 6 7 , 18 XI). Zaobserwowane dalekie analogie programów komputero
wych do utworu muzycznego wskazują na to, że te dwie formy działania — zaprogra
mowanie i czynności kreacyjne w muzyce - mogą także stykać się w sposobie swego
funkcjonowania, jak to widzimy w opisywanych formach działania „stochastycznego".
2 5
Dla nauk technicznych stwierdzenie tego dwustronnego przepływu nie jest niczym
nowym. Od lat teoria informacji stara się sformułować prawa rządzące tym dwustron
nym przepływem. W humanistyce przejawia się to w próbach sformalizowania prawid
łowości działających w różnych jej dziedzinach. Językoznawstwo ma w tym zakresie
znaczne osiągnięcia. W nauce o muzyce próby te dopiero się rozpoczęły. Okazało się
przy tym, że już wcześniej „maszyna" sięgnęła w sam proces twórczy. A l e to wymaga
zmiany w naszym dotychczasowym myśleniu o muzyce, oderwania się od kategorii wy
tworzonych na tradycyjnym historycznie i przestrzennie materiale.
O I S T O C I E DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
1 0 3
Sam fakt, że w muzyce dzisiejszej tak wielką karierę zrobiło pojęcie
eksperymentu", dowodzi, że przesunięcie to zostało zauważone. Wszak
w eksperymencie nie idzie o sam jego przebieg, lecz o jego wyniki, pod
czas gdy w działaniu twórczym, muzycznym - sam przebieg jest już osiąg
nięciem. Nie dzieło staje się celem samo w sobie przy takiej postawie twór
czej, lecz zastosowane w nim metody działania. A zatem platforma proce
su twórczego przesuwa się na typ działań naukowych. Ważnym i cennym
staje się sam proces poszukiwań konstrukcyjnych czy materiałowych, a nie
ich artystyczny rezultat.
Z innej strony podważone zostają kryteria „dzieła muzycznego" w kom
pozycjach typu collage'u, jak np. w Monologach Bernda-Aloisa Zimmer-
manna czy Collage sur Bach Arvo Parta i in. Kompozytorzy rezygnują w ta
kich utworach z indywidualnej własności autorskiej wszystkich odcinków
przebiegu, co więcej - rezygnują z ich stylistycznej jednorodności, co prze
cież dotychczas stanowiło jedno z kryteriów „dzieła". Jeśli nawet nie wszyst
kie dzieła były w swych cechach stylistycznych oryginalne, wykazywały jed
nak pewną jednolitość i zwartość strukturalną, a wtręty „obce" nie były
w nich jawne, lecz raczej utajone. Teraz idzie właśnie o to, by - jak w „pop-
-art" - wtręty te funkcjonowały jako „ciała obce"; ich stylistyczna, jakościo
wa przeciwstawność w stosunku do tekstu autorskiego jest zamierzonym
efektem. Wprawdzie „muzykę o muzyce"
2 6
w wielorakich postaciach spo
tykaliśmy już dawniej, i to niekiedy również świadomie eksponowaną
27
,
w collage'ach jednakże odcinki obce, ilościowo wzmożone, stylistycznie
zróżnicowane (Bach, Mozart, Chopin - obok siebie w jednym utworze) li
kwidują integralność, jedność strukturalną dzieła, modyfikują jego istotę.
Odcinki tekstu muzycznego, będące tworem kompozytora współczesnego,
stają się komentarzem do odcinków cytowanych; te ostatnie - w otoczeniu
fragmentów pisanych techniką współczesną - nabierają nowego charakte
ru. Iryzacja odcinków tonalnych i atonalnych, przynależnych do różnych
kompozytorów i stylów historycznych, jest zamierzona, ale to sąsiedztwo
„starego" i „nowego" (obok siebie lub niekiedy nawet nad sobą) wymaga
od słuchaczy nowej postawy odbiorczej, dalekiej od tej, z jaką percypujemy
tradycyjne utwory: jest to postawa rozpoznawcza, analityczna, a dopiero
wtórnie - estetyczna. Pozostaje sprawą otwartą, czy słuchacz, nieświadomy
2 6
Zob. Th. Wiesengrund-Adorno,
Philosophie der neuen Musik, Frankfurt am Main
1 9 5 8 . Wyd. polskie:
Filozofia nowej muzyki, przeł. F. Wayda, Warszawa 1 9 7 4 . Przyp.
red.
2 7
Obszerniej piszę o tym w artykule pt.
Ästhetische Funktionen des musikalischen Zi
tats, „Die Musikforschung" 1 9 6 6 , nr 4, s. 3 6 4 - 3 7 8 (polska wersja - zob. Szkice z estetyki
muzycznej, Kraków 1 9 6 5 . Przyp. red.).
1 0 4 O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
tych „cytatów", chwyta niejednolitość tego typu utworów, czy ma poczu
cie ich „inności" w stosunku do dzieł jednorodnych. Najprawdopodobniej
- nie. Dopiero świadomość genetycznej wielorakości poszczególnych faz
przebiegu nadaje konstrukcjom typu collage ich swoisty charakter. Nie od
bierając im sensu „utworu", podkopuje jednak wydatnie kryterium jedno
ści stylistycznej, jakie w muzyce tradycyjnej jest istotne dla „opusu".
Także i proces twórczy ulega w takim utworze modyfikacji. W tekstach
naukowych rola cytatu sprowadza się do tego, że autor albo polemizuje
z twierdzeniem zawartym w cytacie, albo szuka w nim oparcia dla włas
nych wywodów. W obu przypadkach wyraża własny stosunek do tezy ob
cej. W collage'ach muzycznych rola tekstu odautorskiego także sprowadza
się do komentowania „cytatu"; ten ostatni — rozpoznany - zmusza do przy
jęcia postawy poznawczej. Mieści się w niej bowiem nie tylko przypisanie
fragmentu określonemu kompozytorowi i utworowi, ale i próba uchwyce
nia zasad tej inkrustacji, tj. więzi pomiędzy fragmentami obcymi i autor
skimi.
W inny sposób naruszona zostaje jedność procesu kompozytorskiego
oraz integralność jego rezultatu — utworu - w modnych dziś próbach pi
sania dzieła przez dwu kompozytorów. Dla przykładu: Bolos, utwór orkie
strowy dwu szwedzkich kompozytorów, Jana Barka i Folke Rabego, po
wstawał, komponowany przez obu muzyków oddzielnie, w czasie ich poby
tu na dwu krańcach Europy. Dopiero potem został zmontowany, częściowo
przez szeregowanie oddzielnych fragmentów, częściowo przez ich nakła
danie. Czy mamy podstawy do stwierdzenia organicznej jedności, integral
ności tak powstałej całości? Raczej - nie, mimo iż obaj kompozytorzy są
przedstawicielami tej samej generacji, analogicznych tendencji stylistycz
nych, podobnych postaw twórczych. Wspominane już uprzednio twory
półautorskie w muzyce dawniejszej — to raczej sporadyczne eksperymenty
lub nawet, jak w przypadku Hexameronu, po prostu żarty muzyczne.
Opisane typy dwoistości autorskiej jeszcze silniej występują w tworach,
wykazujących dwoistość materiału i typu strukturowania w jednym dzie
le, np. Violostries jest kompozycją, której partię skrzypcową skomponował
Dave Erlih, zaś tło z taśmy dźwiękowej - inżynier-akustyk Bernard Parme-
giani. Ta ostatnia składa się z akustycznie powielanych i przetwarzanych
motywów partii skrzypcowej, a więc wielogłosowej tafli dźwiękowej pły
nącej ku słuchaczom z magnetofonu, towarzyszącego żywemu wykonaniu
partii solowej. Obie warstwy dźwiękowe są tu różne: a) pod względem ma
teriału dźwiękowego; b) jego genezy; c) jego właściwości ontologicznych,
bowiem notowana tradycyjnie partia skrzypcowa dopuszcza wielokrotną
realizację wykonawczą, zaś partia magnetofonu - nagrana elektronicznie —
ma swój trwały „byt" w zapisie na taśmie i nie wymaga żadnej nowej kon-
O I S T O C I E DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
1 0 5
kretyzacji wykonawczej. Trwa w całości w czasie. Przykładów tego rodza
ju „utworów" o heterogenicznych właściwościach ontologicznych można
by przytoczyć więcej. Mimo że są one niewątpliwie utworami muzycznymi,
nie odpowiadają jednak tradycyjnym kryteriom dzieła.
Omówiony utwór jest również genetycznie „dwuosobowy" i każda
z jego dwu warstw dźwiękowych powstawała w dwóch całkiem odmien
nych procesach kreacyjnych (jeden - dawnego typu, opierał się wyłącznie
na działaniu wyobraźni, drugi - na działaniach za pomocą aparatury tech
nicznej, w której wyobraźnia dźwiękowa współdziała z wiedzą ścisłą i ma
szyną). Możemy jednak wymienić szereg utworów o „jednoosobowej" ge
nezie, lecz również dwoistych w swej warstwowej strukturze brzmieniowej.
Należą tu wszystkie utwory na tradycyjny zespół instrumentalny i taśmę
magnetofonową lub tradycyjny instrument solowy i kilka ścieżek w taśmie
magnetofonowej. Sytuacja jest tu jednak nieco inna. Kontakte Karlheinza
Stockhausena to jeden z wcześniejszych przykładów tego typu heteroge
nicznych w swej strukturze brzmieniowej i genetycznej utworów; Kanon
Krzysztofa Pendereckiego na żywą orkiestrę i magnetofon wykorzystuje
tę hetcrogeniczność w celu uzyskania nowej postaci tradycyjnej techniki
kształtowania: magnetofon powtarza bowiem mechanicznie (w podwój
nym tego słowa znaczeniu) całą partię, którą prezentował najpierw żywy
organizm orkiestry. Mamy tu jednak pełną jedność odautorską i struktural
ną, a podstawowy proces twórczy jest wynikiem działania wyobraźni kom
pozytorskiej dzięki technice rozszerzonej o nowe zdobycze brzmieniowe;
słyszymy przecież równocześnie dwie pełne orkiestry: „żywą" i „z maszy
ny". Tradycyjne kryteria dzieła są w pełni zachowane. W poprzednich przy
kładach magnetofon „żyje" w innej sferze brzmieniowej; swoiste efekty tych
dzieł sprowadzają się właśnie do połączenia w jednym utworze „dwu świa
tów" dźwiękowych; niesamowitość wrażenia, wynikająca z tego połączenia,
jest zamierzona, często zaś podkreślana jeszcze efektami stereofonii.
Całkowicie zmienia się ontologiczna istota utworów, w których zasto
sowano aleatorykę totalną: twór dźwiękowy tego typu nie ma charakteru
integralnej całości, nie stanowi wypowiedzi odautorskiej, nie wykazuje ty
powego dla tradycyjnej muzyki europejskiej stosunku do przebiegu czasu
w utworze. Zajmijmy się kolejno tymi problemami. Weźmy dla przykładu
Per orchestra Franco Donatoniego, na zespół instrumentalny wykonujący
z całkowitą swobodą nie określony przebieg muzyczny, lecz poddane przez
kompozytora modele dźwiękowe; swoboda wykonawcza dotyczy wszyst
kich współczynników toku dźwiękowego, zarówno ilości powtórzeń mo
delu, jak też tempa jego wykonań, dynamiki, artykulacji, inwersji mode
lu itp. Dowolność ta dotyczy każdego z wykonawców z osobna, grających
jednak razem. Tym samym przebieg dźwiękowy przestaje być jedną, sta-
1 0 6
O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
bilną strukturą; każde jego ponowne wykonanie daje w wyniku działań
twór o zupełnie różnych własnościach strukturalnych, jest niepowtarzal
ne. Trudno bowiem przypuścić, by wśród ogromnej liczby możliwości, ja
kie daje pełna swoboda działania wszystkich wykonawców, mogło kiedy
kolwiek powtórzyć się wykonanie o tych samych cechach brzmieniowych.
Lutosławski, omawiając różne typy aleatoryki, stale używa terminu „twory
dźwiękowe" lub „produkcja dźwiękowa", choć zarazem przypisuje tej kla
sie zjawisk muzycznych ich własny styl. Z drugiej jednak strony pisze, iż
„kompozytorzy czynią przypadek właściwym autorem dzieła, swą własną
rolę zaś ograniczają do organizowania okoliczności, w których przypadek
ten może przejawić się w formie konkretnego rezultatu dźwiękowego"
2 8
jako wynik chance operations, tj. działań przypadkowych. Inni autorzy mó
wią w tych wypadkach o „wydarzeniach dźwiękowych" (Klangereignisse)
również unikając określenia „utwór", „dzieło".
Właściwości ontologiczne zespołowego tworu totalnie aleatorycznego
zbliżają się do improwizacji realizowanej zbiorowo, bowiem to nie kom
pozytor, lecz wykonawcy wyznaczają przebieg dźwiękowy. Im pozostawio
ny jest współczynnik wyboru w sposobie realizacji proponowanego modelu
dźwiękowego, zaś przypadek decyduje zarówno o tym wyborze, jak i o wy
niku skrzyżowania się wielu różnych wyborów. Tym, co pochodzi od kom
pozytora, jest tylko struktura „modelu", na którym koncentrują się wielo
rakie i swobodne działania odtwórcze. Ile wykonań - tyle całkiem różnych,
choć wspartych na tym samym modelu - tworów dźwiękowych. O tożsa
mości utworu trudno tu w ogóle mówić, a tym samym i o „utworze" też.
Jeśli w stosunku do utworów tradycyjnych przyjmowaliśmy jako coś natu
ralnego odchylenia wykonawcze, które jednak nie likwidowały tożsamo
ści dzieła (IX Symfonia Beethovena pozostawała sobą mimo wielkich róż
nic jej odtworzenia przez różnych dyrygentów), to w tworach aleatoryki
totalnej margines tych odchyleń dotyczy podstawowych jakości brzmie
niowych, struktury fragmentów i całości, i jest tak rozszerzony, że jedne
go utworu w ogóle tu nie ma. Nie ma też dzieła zamkniętego, albowiem
i wymiary dzieła, jego przebieg, jego poszczególne fazy także są rezulta
tem chance operations. Planowanie utworu sprowadza się tylko do najogól
niejszych teoretycznych wytycznych działania wykonawczego. O ile każde
dzieło o określonej formie opiera się na selekcji struktur muzycznych i na
określonym ich następstwie (niepowtarzalnych w każdym dziele, decydują
cych o jego tożsamości), o tyle twór totalnie aleatoryczny nie wykazuje ani
2 8
W Lutosławski,
O roli elementu przypadku w technice komponowania Res Facta"
1 9 6 7 , nr 1, s. 3 5 .
O I S T O C I E DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
1 0 7
tej pierwszej, ani też tego drugiego - nie ma formy, nie jest dziełem mu
zycznym w dotychczasowym sensie tego słowa.
Inną formę aleatoryki przedstawiają tzw. Momentformen (termin Stock-
hausena), które mogą dotyczyć muzyki wykonywanej zarówno zbiorowo,
jak i solowo. Tok dźwiękowy składa się tu z większej lub mniejszej liczby
mikrostruktur, które nie tylko mogą być wykonywane w dowolnej kolejno
ści, ale też w ogóle opuszczane (np. Koncert fortepianowy Cage'a), co na
daje im równorzędne znaczenie. Nie ma tu już w ogóle odcinków „tema
tycznych" i „nie-tematycznych"; zamierzenia kompozytora nie wykraczają
poza pewne propozycje materiałowe. Przy percepcji tej muzyki zbędna sta
je się wszelka aktywność słuchacza: jego intencja nie musi kierować się na
uchwycenie intencji kompozytora, bo i tej, w jakiejś określonej postaci, tu
taj nie ma, a w każdym razie kompozytorowi nie idzie o jej ujawnienie. In
gerencja wykonawcy jest również tak wielka, że zatarciu ulega granica mię
dzy „twórcą" a „odtwórcą".
Jak wiadomo, różne są stopnie zastosowania aleatoryki w muzyce
współczesnej. W „aleatoryce formy" tylko kolejność poszczególnych czę
ści utworu lub jego fragmentów poddaje się swobodzie „wykonawczego
przypadku". Tu tylko częściowo zostaje rozchwiane drugie kryterium for
my - określoność następstwa faz. W II Sonacie fortepianowej Pierre'a Bou-
leza wykonawcy pozostawiony jest wybór następstwa części cyklu sonato
wego, przy czym ich wewnętrzne upostaciowanie pozostaje nienaruszone.
W utworze fortepianowym A piacere Kazimierza Serockiego dowolny jest
układ 12 cząstek, z których składa się utwór, ale ich wewnętrzna struktu
ra stanowi rezultat działania inwencji kompozytora. Jedynym warunkiem
stawianym wykonawcy przez kompozytora jest średnia ich tempa: całość
musi się zamykać w 6—8 minutach. Inny typ aleatoryki częściowej prezen
tuje nam utwór Louisa Andriessena Paintings, który może być wykonany na
flecie, na fortepianie lub na obu instrumentach łącznie. Przypadek dotyczy
tu wyboru obsady, a więc cech fakturalnych i kolorystycznych.
W „aleatoryce organizowanej" przypadek decyduje o kształcie brzmie
niowym tylko niektórych, krótkich fragmentów. Nieokreśloność struktu
ralna występuje tu: a) ograniczona w czasie, b) w z góry wyznaczonych
fazach przebiegu, c) na przemian z odcinkami w pełni ustabilizowanymi
notacyjnie, d) zintegrowana modelem, na którym realizowane są wyko
nawczo chance operations. Moment przypadku występuje jedynie na grun
cie swobodnego działania wykonawczego, opartego na wyznaczonym mo
delu dźwiękowym, i to działania zbiorowego. Ten rodzaj aleatoryki nie ni
weczy ani wymiarów dzieła, ani jego formy, planowego przebiegu jego faz,
ich struktury, ani integralności przebiegu. Odcinki aleatoryczne stanowią
wykonawcze ad libitum, mają raczej funkcję określonego chwytu faktural-
1 0 8
O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
nego, a w ramach całości - zadanie wnoszenia kontrastów brzmieniowych.
Tak właśnie stosuje ten rodzaj aleatoryki Witold Lutosławski w Grach we
neckich
29
.
Do zjawisk muzycznych naszych czasów, które wychodzą poza granice
„dzieła", nie roszcząc sobie nawet pretensji do tego terminu, należą wszel
kie typy muzykowania „ludystycznego" (ludus - zabawa). Tego typu ak
tywność dźwiękowa kompozytorów i wykonawców sprowadza się do wie
logodzinnego szarpania strun fortepianu, do gry na puzonach stopniowo
rozkładanych na części, powiązanej niekiedy z rodzajem taneczno-gimna-
stycznych ruchów itp. Już sam czas trwania tych zjawisk (5-12 godzin),
całkowicie nieokreślony w zamierzeniu grających, wskazuje na to, że nie
mamy tu do czynienia ani z jakąś całością, ani z zaplanowaną formą prze
biegu dźwiękowego, ani też z integralnością strukturalną całości. Analo
giczne przejawy zbiorowej improwizacji wykonawczo-twórczej spotykamy
dziś również na gruncie teatru w postaci tzw. „happeningu", tj. adhoc two
rzonej akcji, sytuacji scenicznych, wypowiedzi poszczególnych postaci gra
jących itp. Terenem wysoce interesujących eksperymentów tego typu jest
dziś eksperymentalny teatr francuski. I tutaj o stabilizacji notacyjnej w ogó
le nie ma mowy. Analogie tych poczynań na gruncie różnych sztuk wska
zywałyby na jakąś ogólniejszą prawidłowość procesów kreacyjnych w sztu
ce współczesnej.
Krańcowym przypadkiem „ludyzmu", a zarazem i aleatoryki, jest typ
działań lansowanych w swoim czasie przez Johna Cage'a i jego zwolenni
ków. Działania te są sprowadzane w całości do prezentacji... ciszy. Przykła
dem tego może być np. 4'33" - tacet Cage'a - na „instrument milczący lub
zespół instrumentów", gdzie wykonawca, względnie zespół wykonawców
(dowolny), wychodzi na estradę i - milczy przez przeszło 4 minuty. Słucha
cze, o ile ten rodzaj „muzyki" nie wyprowadza ich z równowagi i nie śmie
szy swoją paradoksalnością, wprowadzają do tych „minut milczenia" do
wolne treści, biorą udział w tej „aleatoryce odbioru". Eksperyment takowy
może się udać tylko jednorazowo, ale dowodzi pewnej konsekwencji: obej
muje - podobnie jak aleatoryka - tok utworu, tok wykonawczy, tok dzia
łania wyobraźni słuchaczy. Jasne, że ten krańcowy przejaw aleatoryki nie
może już mieć nic wspólnego z „dziełem muzycznym".
2 9
E Boulez (op. cit.) dopatruje się zarodków „aleatoryki wykonawczej" już
u Debussy'ego. W utworach, w których cechy agogiczne, dynamiczne itp. są zaledwie za
znaczone (np.
Et la lune descend sur le temple qui fut z fortepianowego cyklu Images II),
pole swobody dla odtwórcy jest tak wielkie, że chwilami sięga nawet własności struktu
ralnych utworu, względnie jego fragmentów.
O I S T O C I E D Z I E Ł A M U Z Y C Z N E G O
1 0 9
Wracając do aleatoryki totalnej przebiegu dźwiękowego należy jeszcze
zaznaczyć, iż całkowitej zmianie - w porównaniu z utworem w tradycyj
nym tego słowa znaczeniu - ulega w tych tworach muzycznych stosunek
do kontinuum czasowego, do medium czasu, w którym rozgrywa się wszel
ka muzyka. Jak to szerzej rozwijałam w innej pracy
3 0
, integralność utwo
ru przejawia się nie tylko w wypełnianiu określonego wycinka czasowego
w sposób ciągły, ale i w określonych stosunkach pomiędzy każdą bieżą
cą fazą utworu, składającą się na praesens wykonania i odbioru, a faza
mi minionymi (imperfectum wykonania i odbioru danego utworu), dany
mi w pamięci słuchacza, wreszcie - pomiędzy nimi a fazami oczekiwanymi
jako futurum przebiegu dźwiękowego. Utwór „rozumiemy", jeśli w każ
dym momencie odbioru możemy uchwycić stosunki pomiędzy aktualnie
percypowaną fazą a wszystkimi fazami minionymi oraz jeśli możemy wy
przedzać wyobrażeniowo w swym oczekiwaniu fazy nadchodzące. Potwier
dzenie tego oczekiwania, jak i stwierdzanie więzi między minionymi faza
mi jest podłożem poczucia całości, integralności utworu. Jest ono realizo
wane subiektywnie, ale wspiera się na określonych cechach przebiegu, na
danych obiektywnych.
Otóż w przypadku aleatoryki totalnej stosunki te ulegają całkowitej dez-
inu-gracji: /.danie się na przypadek wykonawczy, decydujący o strukturze
procesu dźwiękowego, wyklucza nawroty faz minionych, czyni zbędnym
nastawienie słuchacza na ich rozpoznanie, stwierdzenie tożsamości (która
jest niemożliwa) czy takożsamości lub mutacji faz bieżących w stosunku do
przeszłych (co też jest niemożliwe). Czyni też zbędnym oczekiwanie, anty
cypację wyobrażeniową faz nadchodzących, jako że i one podlegają wyłącz
nie przypadkowi. Mamy tu stosunek do czasu zbliżony do tego, o jakim
wspominaliśmy w odniesieniu do magicznych śpiewów Wschodu. Świado
me traktowanie współczynnika czasu w tym właśnie charakterze spotyka
my w takich utworach Bouleza, jak Pli selon pli i Eclat, o których sam
kompozytor stwierdza, że szło mu tylko o „przemieszczanie się w plazmie
dźwiękowej w różne strony"
3 1
i dopatruje się w tym wpływów koncepcji
czasu muzycznego właściwej muzyce Wschodu. Całość tego typu jest szere
gowaniem luźnych brzmień, nie pozostających między sobą w żadnych sto
sunkach. Odbiór tego rodzaju zjawisk dźwiękowych sprowadza się do per
cepcji szeregu momentów teraźniejszości, która w dowolnym jej punkcie
może być zahamowana, dowolnie kontynuowana, która nie pretenduje do
3 0
Z. Lissa,
Teoriopoznawcza analiza struktury czasowej gatunków muzycznych. Zob.
rozdział 1 niniejszego zbioru. Przyp. red.
3 1
R Boulez, op. cit.
1 1 0
O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
miana całości w ogóle. Jest oczywiste, że nie mamy tu do czynienia z utwo
rem muzycznym w tym znaczeniu, jakie się wykrystalizowało w ramach no
wożytnej kultury europejskiej.
W naszych dotychczasowych wywodach staraliśmy się uchwycić te zja
wiska w kulturze muzycznej, które swymi obiektywnymi cechami nie od
powiadają poczuciu i kryteriom dzieła muzycznego, jakie wytworzyły się
w ramach nowożytnej kultury naszego kontynentu. Jednak już przy rozpa
trywaniu chorału gregoriańskiego nasunęło się nam zagadnienie, że twory
muzyczne, które w zasadzie tym kryteriom nie odpowiadają, w pewnych
sytuacjach mogą być ujęte w sensie dzieł muzycznych. A zatem - jak z tego
wynika - nie tylko cechy obiektywne, tkwiące w samym zjawisku, decydu
ją o tym, czy jakiś twór muzyczny jest utworem, ale również i cechy relacyj
ne, wynikające ze sposobu funkcjonowania danego tworu w ramach społe
czeństwa. Ten aspekt staje się szczególnie aktualny wobec niektórych prze
jawów muzyki w ramach naszej współczesnej praktyki muzycznej.
Forma, w jakiej muzyka funkcjonuje dziś w naszym życiu codziennym,
docierając do nas poprzez mass media, tj. środki masowego przekazu,
zwłaszcza w wielkich miastach, sprzyja niekiedy temu, iż niewątpliwe dzie
ła muzyczne przestają być odbierane jako takie, a stają się czymś, co okre
ślamy jako „tapetę muzyczną", jako background-sounds. Wtopione w wiel
komiejski hałas stają się kulisami naszego życia; przestajemy je odbierać
z postawy estetycznej, jak to ma normalnie miejsce wobec dzieł muzycz
nych. Źródeł tego zjawiska dopatrujemy się powszechnie w ingerencji „ma
szyny", która zmienia społeczne formy funkcjonowania muzyki. To właśnie
maszyna (radio, telewizja, taśma, płyta) umożliwiła, iż muzyka nasyca sobą
nasz byt codzienny, że - przeważnie - w postaci lekkiej musiquette „cho
dzi wokół nas, osacza nas" (Jean Cocteau), że towarzyszy pracy domowej,
rozbrzmiewa z głośników na ulicy, w parkach, w restauracjach - jako ele
ment ogólnego hałasu wielkomiejskiego. Rozbrzmiewa jako ciąg niepowią
zanych ze sobą, przypadkowo zmontowanych fragmentów muzycznych.
Jest zupełnie inną sprawą, że przeważnie są to zjawiska muzyczne nie naj
wyższej klasy; w naszych wywodach nie podejmujemy jednak zagadnienia
w a r t o ś c i estetycznej omawianych dzieł czy tworów muzycznych. Nie
zależnie od tego, czy mamy do czynienia z „dobrą", czy „złą" muzyką, do
takiej „muzyki" odnosimy się inaczej niż do „utworów" muzycznych per-
cypowanych na sali koncertowej lub choćby z płyty czy z radia, na zasadzie
świadomego wyboru. Opędzamy się od niej, tęsknimy do ciszy. Nie jest wy
kluczone, iż opisany wyżej eksperyment Cage'a jest wynikiem świadomości
tej szczególnej roli ciszy, jakiej nabiera ona w warunkach wielkomiejskich.
Sam fakt, iż „muzykę-tapetę" słyszymy w różnych od muzyki koncerto
wej czy operowej warunkach, sprzyja temu, że przestajemy ją percypować
O I S T O C I E DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
1 1 1
w sensie „dzieł" muzycznych. Co więcej, i utwory, niewątpliwie w innych
warunkach percypowane jako dzieła, zatracają dla nas, w charakterze wy
żej opisanym, swe znaczenie „dzieł". Ten sam koncert Vivaldiego, słysza
ny na sali koncertowej i - kiedy indziej - jako towarzyszenie kroniki filmo
wej, zmienia dla nas swe cechy bytowe. A zatem obiektywne, strukturalne
cechy dzieła muzycznego musimy uzupełnić i relacyjnymi, funkcjonalny
mi. To zaciera ostre granice klasyfikacji, wprowadza czynnik relatywizują
cy sam podział zjawisk w muzyce, niemniej - fakt ten rzutuje na podjętą
przez nas problematykę i pomijać go nie możemy
3 2
. Wywody te wskazują
tylko na to, że coś, co niewątpliwie jest dziełem muzycznym, w określonych
warunkach może funkcjonować podobnie, jak nie-dzieło. Już terminolo
gia, jaka wytworzyła się na oznaczenie opisanych zjawisk, jest odbiciem na
szego stosunku do tej sprawy, dowodzi zmiany miejsca musiquette w naszej
świadomości: sound-sequences, non compositions - to jednak coś innego niż
utwory muzyczne.
Może warto tu dodać, że rewizja pojęcia „dzieła muzycznego" w tym
sensie, w jakim je tworzy nowożytna kultura europejska, każe nam inaczej
spojrzeć również na funkcje notacji muzycznej, która przez wieki była je
dynym środkiem przekazu i utrwalenia dzieła, choć dziś już nim nie jest.
Pomiędzy ideą kompozytora a notacyjnym jej utrwaleniem nigdy nie ist
niała pełna adekwatność; w różnych notacjach stopień tej odpowiedniości
był różny, a ingerencja wykonawcy w ostateczny kształt utworu - też roz
maita. Jeszcze w baroku notacja generałbasowa dawała dość szerokie pole
dla fakturalnych realizacji basso continuo, które zależały od własnej inwen
cji i warsztatu kompozytorskiego wykonawcy. W tym czasie zresztą nie było
jeszcze ostrych granic między twórcą a wykonawcą. Potrzeba szczegółowe
go precyzowania wszystkich jakości dzieła narasta w miarę rozszerzania się
repertuaru odtwórców i ich specjalizacji oraz wzrostu wymagań wierności
wobec tekstu utworu. Możność utrwalenia wykonania w nagraniu elektro
nicznym wzmaga wartość tej wierności stylistyczno-tekstowej, choć nadal
pozostaje margines indywidualnej interpretacji odtwórczej. Dopiero twór
czość realizowana wprost w zapisie elektronowym, utrwalająca na taśmie
czy płycie samo dzieło
3 3
, czyni możliwą pełną adekwatność pomiędzy wy-
3 2
Podobną dwoistość bytową wykazują np. plakaty. Funkcjonują o n e inaczej na
ulicy, jako element jej życia, skupiają uwagę przechodnia głównie na przekazywanej
informacji, inaczej zaś na wystawie plakatów, rozpatrywane niewątpliwie jako dzieło
sztuki plastycznej.
3 3
Zagadnieniami swoistych cech ontologicznych dzieł elektronowych, aleatorycz-
nych i in. zajmuję się w artykule pt.
Uwagi o Ingardenowskiej teorii dzieła muzycznego.
Zob. rozdział 1 niniejszego zbioru. Przyp. red.
112
O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
obrażeniem kompozytora a zapisem w nagraniu oraz wyklucza wizualne
ogniwo pośredniczące, jakim jest pismo nutowe.
Współczesna notacja utworów awangardowych zmienia nie tylko swój
wizualny system znaków, ale i sposób funkcjonowania zarówno wobec dzie
ła, jak i wobec wykonawcy. Z systemu znaków, w pewnych granicach jedno
znacznych, staje się systemem rysunków-symboli, które wskazują jedynie
na to, że należy je w jakiś sposób zinterpretować. Wytyczne tej interpreta
cji tworzy każdy kompozytor, zaopatrując swój utwór w szereg komentarzy
słownych do użytych znaków. Ogólnie obowiązującej konwencji w tym za
kresie nie ma. Przyznać trzeba, że i tradycyjne notacje wymagały znajomo
ści konwencji i ulegały kilkakrotnie zmianom, dążąc do przybliżonej jedno
znaczności. Współczesne typy znakowania muzycznego są niejednoznacz
ne; w rezultacie - odczytane przez dwu dyrygentów - mogą prowadzić do
tak odmiennych konkretyzacji wykonawczych, że pod znakiem zapytania
staje tożsamość danego utworu. Ta wieloznaczność jest przez kompozyto
rów zamierzona, z niej przecież wynika aleatoryka wykonawcza zaplano
wana przez twórcę dzieła. Część odpowiedzialności za ostateczny kształt
konkretyzacji wykonawczej kompozytor świadomie przerzuca na barki od
twórców. Notacja-rysunek to tylko sugestia do dość swobodnego rozszy
frowania symboli-rysunków. Jeśli dawniej znaki notacyjne były dla wyko
nawcy bodźcem do całkiem określonego działania, to teraz są bodźcem do
działań w o wiele szerszym zakresie: najpierw do skomentowania znaków,
na podstawie nieostrych, niejednoznacznych wytycznych do tych komen
tarzy, a zatem do komentarzy indywidualnie zróżnicowanych, a potem do
piero do działań wykonawczych odpowiadających tym indywidualnym in
terpretacjom. Zasięg aktywnej ingerencji odtwórcy w to, co jest kształtem
brzmieniowym dzieła, jest tu o wiele szerszy. Interpretacja nie dotyczy je
dynie niuansów realizacyjnych zaplanowanych przez kompozytora struk
tur, ale wręcz samych struktur. Granica między twórcą a odtwórcą wyraź
nie się zaciera. Jak z tego wynika, poddać należy rewizji również kryteria
t o ż s a m o ś c i dzieła i zrelatywizować je historycznie: w jednym kręgu
kulturowym i w jednej epoce niezbędna jest dla stwierdzenia tej tożsamo
ści tożsamość podstawowych struktur dźwiękowych, ich stałe uszeregowa
nie, ich integralność - dla innych jednak kręgów i epok wystarczą inne wa
runki, wśród których poliwersyjność niektórych współczynników lub pod
dana przypadkowi zmienność ciągów brzmieniowych nie niweczy poczucia
tożsamości tworu dźwiękowego
3 4
.
3 4
Tego zagadnienia nie podejmuję tutaj, odsyłając czytelnika do cytowanej wyżej
pracy Romana Ingardena,
Utwór muzyczny i sprawa jego tożsamości. Zob. przyp. 4 i 8.
O I S T O C I E DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
113
Jak więc widzimy, dość odmienne w swej istocie przejawy współczesnej
kultury muzycznej każą się głęboko zastanowić nad tym, czy pojęciowa ka
tegoria „dzieła muzycznego", będąca tworem nowożytnej kultury europej
skiej, która wytworzyła zarazem odpowiednie postawy odbiorcze i formy
społecznego funkcjonowania muzyki, nie powinna ulec zasadniczej rewi
zji. Rewizja ta powinna się sprowadzić do: 1) ograniczenia historycznego
i terytorialnego zasięgu działania tego pojęcia; 2) do właściwej klasyfikacji
zjawisk muzycznych, z których tylko niektóre można objąć tym pojęciem;
3) do zmiany metod analizy muzyki i w ogóle badania różnych zjawisk mu
zycznych pod tym kątem widzenia; 4) do zmiany wartościowania przeja
wów muzyki, nie mieszczących się w tym pojęciu, a niesłusznie dotąd wa
loryzowanych z postawy wytworzonej przez poczucie i pojęcie dzieła jako
centralnej, wyłącznej formy przejawiania się muzyki. Innymi słowy: w do
konującym się od dawna procesie relatywizacji historycznej wielu pojęć, ja
kimi myślimy o muzyce, należy dokonać relatywizacji także i tego podsta
wowego pojęcia. W konsekwencji staje przed nami problem istoty różnych
form obiektywizacji muzycznej, ich formy społecznego funkcjonowania
itp. Inne wyjście z powstających trudności - a mianowicie wydatne zmody
fikowanie kryteriów tego, co dotąd uznawaliśmy za istotę dzieła, i rozsze
rzenie zakresu tego terminu na wszystkie wyżej opisane przejawy muzyki,
prowadziłoby do zbytniego rozszerzenia jego zakresu, a więc zatarcia jego
znaczenia. Wniosek, jaki wydaje się nam najtrafniejszy, brzmiałby tak: ka
tegoria dzieła muzycznego jest kategorią h i s t o r y c z n ą , tj. historycz
nie relatywną w estetyce i teorii muzyki, analogicznie do historyczności ta
kich pojęć w harmonice, jak funkcja czy kadencja, w nauce o formach mu
zycznych i w historii - sonata czy fuga. Znaczy to, iż w pewnych okresach
rozwoju kultury muzycznej aktywność dźwiękowej wypowiedzi człowieka
przejawia się w dziełach, w innych zaś - w tworach dźwiękowych o od
miennych właściwościach ontologicznych; twory te niewątpliwie należą do
przejawów muzyki, nie należą natomiast do klasy dzieł muzycznych. Muzy
ka była czymś innym w swej istocie w różnych okresach i cywilizacjach glo
bu i myślenie o niej pojęciami jednej cywilizacji i jednego jej okresu dziejo
wego wymaga zasadniczej rewizji.
Jasne jest, że proponowana rewizja pojęciowa i oczyszczenie termino
logiczne, jakie staje przed nami, musi prowadzić do ważkich konsekwencji
w zakresie teorii muzyki. Tak jak nie można szukać prawidłowości tradycyj
nej harmonii w kompozycjach Arnolda Schónberga czy Antona Weberna,
tak nonsensem jest doszukiwanie się tradycyjnej „formy" w tworach ale-
atoryki totalnej czy w śpiewach magicznych Wschodu, i - co więcej — oce
nianie ich pod tym kątem widzenia. Konsekwencje tej rewizji sięgają też
psychologii odbioru, twórczości i społecznych form funkcjonowania muzy-
1 1 4
O N T O L O G I A I S E M A N T Y K A DZIEŁA M U Z Y C Z N E G O
ki w tzw. „życiu muzycznym". Toteż nie jest chyba celowe w tradycyjnych
ramach koncertu wykonywanie utworów typu „ludystycznego" i przedsta
wianie ich grupom społecznym, jakimi zawsze jest tzw. „publiczność". Po
dobnie bezcelowa jest np. stabilizacja notacyjna tego typu muzykowania.
Świadomość różnic ich istoty powinna prowadzić do zasady - suum
cuiąue.
Studiując historię estetyki muzycznej, przekonujemy się, iż każda epo
ka stawia znak zapytania nad przejętym z rąk dawniejszych pokoleń poję
ciem „dzieła muzycznego" i każda na swój sposób modyfikuje jego znacze
nie. Nie ma zatem absolutnej, ostatecznej definicji tego terminu. Zmienia
się też jego sens, zależnie od perspektywy, z jakiej go rozpatrujemy: 1) on-
tologicznej, 2) technologicznej, 3) normatywnej czy w końcu - 4) histo
rycznej. W naszych rozważaniach stosowaliśmy wszystkie cztery aspekty,
by w końcu dojść do pełnej relatywizacji tego pojęcia. Ale też i do posta
wienia nowego problemu.
Wydaje się również, że podjęte tu rozważania mogą się przyczynić do
precyzyjniejszej niż dotąd klasyfikacji historycznych przejawów muzyki.
Świadomość historycznej relatywności niektórych pojęć, nawet tak pozor
nie niewzruszonych jak „dzieło muzyczne", poczucie ich przydatności do
niektórych okresów kultury muzycznej i nieprzydatności do innych, może
otworzyć perspektywy na wiele nowych zagadnień, jak np. wielorakość
form bytowania muzyki. Analiza pojęcia „dzieła muzycznego" może po
ciągnąć za sobą nawet pewne konsekwencje praktyczne. Wskazuje na to
dziś już nie tylko samo życie, ale i poczucie językowe. Zawsze jednak war
to uświadomić sobie źródła tych zmian, poddając pod dyskusję podstawo
we kategorie, którymi myślimy o muzyce.
„Muzyka" 1 9 6 8 , nr 1, s. 3 - 3 0 .
ZAGADNIENIA Z HISTORII ESTETYKI
MUZYCZNEJ