A Fated Summer (r10)


Odnaleziony, część II
Harry budził się powoli i z niechęcią. Czuł się tak, jakby został potrącony przez pociąg. Jego powieki
były ciężkie i opuchnięte, a w głowie miał mętlik. Nie widząc wyraznie, otworzył oczy. Na początku
wszystko było rozmazane; tylko rozmyte plamy kolorów. Zamrugał kilkukrotnie i wyjął rękę spod
koca, by przetrzeć oczy, i dopiero wtedy zaczął widzieć lepiej.
Johnny był rozwalony, dość niezgrabnie, na podłodze obok jego łóżka, a Beth wtulała się plecami w
jego klatkę piersiową. Gapił się na nich przez kilka minut, pocieszony ich obecnością. Szybko jednak
zorientował się, że musi skorzystać z toalety. Usiadł powoli, uważając, by nie narobić hałasu, a potem
udało mu się przejść nad nimi.
Gdy wrócił do sypialni, Beth i Johnny byli już przytomni i czekali na niego. Wbił wzrok w swoje stopy,
zdenerwowany.
- Ja& przepraszam  powiedział.
- Wszyscy miewaliśmy złe dni  odparł Johnny.
- Taaa. Ja& ja naprawdę boję się burzy  przyznała Beth.  Jest dobrze, Harry.
Harry zamrugał gwałtownie, by powstrzymać się od płaczu. Z jakiegoś powodu ich słowa sprawiły, że
poczuł się tak, jakby w końcu znalazł coś, czego szukał przez całe życie. Spojrzał na nich z
wdzięcznością.
- Wy& naprawdę nie macie nic przeciw temu, jak zachowywałem się zeszłej nocy?
Johnny i Beth pokręcili głowami.
- Lubimy cię takim, jakim jesteś, Harry. Nawet jeśli to oznacza, że mieszkamy ze świrem 
powiedział Johnny z uśmiechem.
Harry roześmiał się nerwowo i to go zgubiło. Zaczął płakać. Beth podbiegła do niego i przytuliła go, co
tylko sprawiło, że łzy zaczęły szybciej spływać mu po twarzy. Trzymał ją mocno, a Johnny
uspokajająco położył dłoń na jego ramieniu.
- Nie wiem, co takiego zrobiłem, że zasłużyłem na tę rodzinę  odezwał się Harry przez łzy.
Inna dłoń, tym razem większa od tej Johnny ego, spoczęła na jego drugim ramieniu, a Johnny i Beth
puścili go. Ian obrócił go w swoją stronę i objął.
- Jesteś dobrym dzieciakiem, Harry, który przeżył wbrew wszelkim przeciwnościom. To dlatego
zasłużyłeś na dobrą rodzinę, która cię kocha& tak jak my.
Harry mocniej przytulił Iana, pociągając nosem, a jego łzy powoli znikały.
- Dziękuję  wyszeptał.
~~~~~~
- Musimy powiedzieć Severusowi  powiedział Draco.
Hermiona i Ron pokiwali głowami.
- Rozdzielmy się, by go znalezć.
Rozeszli się po lesie w różnych kierunkach, nawołując Severusa. Po godzinie poszukiwań wrócili do
obozu. Draco nachmurzył się.
- Albo nas ignoruje&
- Albo nie ma go nigdzie w pobliżu  dokończyła Hermiona.
- Co? To po prostu świetnie. Gdzie on poszedł, do jasnej cholery?  rzucił Ron.
- Nie mógł się jeszcze dowiedzieć o Harrym. Nie, myślę, że poszedł gdzie indziej  powiedziała
Hermiona, gryząc nerwowo wargę.
Draco spojrzał na nią, zmieszany, aż w końcu to w niego uderzyło.
- Cholera! Poszedł po Dursleyów!
Hermiona skinęła głową.
- Prawdopodobnie po to, by nam udowodnić, że się mylimy& tylko że nie sądzę, by miał to zrobić.
~~~~~~
- Kto, do jasnej cholery, dzwoni do naszych drzwi o tej porze?  warknął zjadliwie Vernon Dursley,
schodząc ciężko po schodach. Podszedł do drzwi i wyjrzał przez judasza. Mężczyzna stojący po
drugiej stronie był mu nieznany& i najwyrazniej należał do jego gatunku.
Na boga, to ostatni raz, gdy zajmuję się sprawami tego dziwadła! Odprawię go z kwitkiem i powiem,
że odmawiamy jakiegokolwiek kontaktu z jego rodzajem! Vernon otworzył gwałtownie drzwi, by
burknąć na mężczyznę.
- Cokolwiek zrobił ten chłopak, nie jesteśmy tego częścią! Nie będzie przebywał w naszym domu
nigdy wię&
Słowa urwały się, gdy dłoń zacisnęła się wokół jego gardła, sprawiając, że zabulgotał bezsensownie.
Ręka podniosła go nad ziemię, a jego oczy stały się większe. Chwycił dłoń, spoglądając napastnikowi
w oczy. Były krwistoczerwone, a twarz naprzeciwko warczała na niego z obnażonymi kłami.
- Vernon, kochanie, co& Och, mój boże! Och, och nie!  krzyknęła Petunia, cofając się z
przerażeniem.
Wampir nie spojrzał na nią, warcząc jedynie na Vernona.
- Powiesz mi, gdzie jest mój towarzysz!
- Ja& nie wiem, o czym pan mówi!  wybełkotał Vernon.
- Harry Potter!
- Po-powinien być w tej swojej dzi-dziwacznej szkole!
- Nie ma go tam!  warknął wampir. Szarpnął ręką, rzucając Vernonem przez hall, aż ten uderzył o
ścianę z głośnym hukiem. Osunął się na ziemię, nieprzytomny.
Wtedy wampir odwrócił się do krzyczącej kobiety, która wyraznie była rozdarta pomiędzy chęcią
ucieczki a chęcią pomocy swemu mężowi. Wampir rozwiązał ten problem za nią, przechwytując ją na
schodach, nim zdążyła czmychnąć, i popychając ją tak, że wylądowała na kolanach u podnóża
schodów.
- Znęcałaś się nad moim towarzyszem i teraz za to zapłacisz!
- Nie, proszę, nie, przyrzekam, to nie było tak. Zrobiliśmy wszystko, co się dało, my&
- Cisza!
Prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu Petunia wiedziała, kiedy się zamknąć. Wpatrywała się z
przerażeniem w warczące nad nią stworzenie. Wampir obnażył kły, prawie sycząc, ale nie ugryzł.
Zamiast tego wzdrygnął się, popychając ją w kierunku jej męża. Całe jego ciało dygotało z wściekłości.
Severus-wampir cofnął się, powoli, w stronę drzwi. Chciał zrobić wszystko poza wycofaniem się, ale
udało mu się do tego zmusić.
Gdy tylko znalazł się za progiem, zamknął oczy i aportował się. Kiedy otworzył oczy, upadł i objął się
rękoma, wpatrując się w rozległe, czyste, nocne niebo. Wrzasnął z wściekłości i udręki tak wielkiej, że
nigdy nie pomyślał, by było to możliwe.
Chwilę pózniej, co go zaskoczyło, na jego krzyk odpowiedziało wycie. Wampir wciągnął głęboko
powietrze, nie otwierając oczu, i wyłapywał zapachy lasu, drewna, błota i dzikich zwierząt, a także
słaby trop, który stawał się bliższy, silniejszy& wilk. I to nie jakiś tam wilk, ale jego wilk.
Z cierpliwością, jakiej nie miał jeszcze chwilę temu, czekał, aż wilk podejdzie. Bliżej i bliżej, aż w końcu
otworzył oczy i zobaczył swego wilka, w ludzkiej postaci, biegnącego ku niemu i oddychającego ciężko
i nierówno. Wampir wstał, by go powitać, a potem obaj upadli na ziemię, turlając się i warcząc,
próbując dominować nad sobą nawzajem.1
Wampir uwięził wampira pod sobą, naciskając kolanem na plecy wilka i przyszpilając dłońmi jego
nadgarstki pod niewygodnym kątem, po czym ugryzł wilka w szyję, karząc go za stawianie oporu.
Sącząca się krew nie była dla niego dobra ani przyswajalna, ale w pewien sposób go
satysfakcjonowała. To udowodniło jego dominację i pozwoliło mu się w końcu rozluznić. Wilk
okazywał wszelkie oznaki posłuszeństwa, prawdziwie naznaczony.
To właśnie wtedy, w końcu, Severus zaczął odzyskiwać panowanie nad sobą. Puścił Remusa  który
leżał nieruchomo, by nie rozjuszyć ponownie wampira  i uklęknął na ziemi kilka stóp dalej. Zamknął
oczy, gdy wydarzenia z kilku ostatnich godzin wróciły do niego. Całkowicie stracił choćby pozory
kontroli nad sobą.
1
To& było dziwne :p
- Severusie, rozpadasz się na kawałki  powiedział cicho Remus, gdy tylko usiadł ostrożnie, kładąc
sobie rękę na karku, skąd wciąż powoli ciekła krew.
Severus czuł się bardziej kompletny z Remusem, wilkiem swojego wewnętrznego wampira, ale
wiedział, że Remus miał rację. Trzymając głowę w dłoniach, odezwał się głosem drżącym z udręki.
- Potrzebuję Harry'ego.
- Wiem  przyznał Remus.
- Nie, chodzi o coś więcej niż krew. To coś więcej niż wampir pragnący swego towarzysza. Ja
potrzebuję Harry'ego i to właśnie dlatego nie mogę zwalczyć wampirzych instynktów w tej kwestii 
wyznał Severus, choć prawda wyraznie była dla niego bolesna.
- Kochasz go  podpowiedział Remus, wyrażając to raczej jako fakt niż pytanie.
Severus uśmiechnął się gorzko.
- Tak. Zastanawiałem się, czy byłoby tak samo bez narzucającego te okoliczności wampira.
- Kto wie?  zapytał filozoficznie Remus.  Czy Harry pokonałby Voldemorta bez ciebie? To, co
mogłoby być, nie jest tym, co się stało, a ty  ze wszystkich ludzi  wiesz, że teraz możesz tylko pójść
naprzód.
Severus to wiedział. Nauczył się tego na własnych błędach lata temu, gdy dołączył do szeregów
śmierciożerców. Nie był w stanie tego cofnąć; mógł jedynie pójść naprzód i dostosować się do
sytuacji.
- Wiem  powiedział cicho Severus.  Dlaczego za mną podążałeś?
- Wilcza część mnie wyczuła, że byłeś strapiony zeszłej nocy  odparł Remus.  Aatwo cię było
odnalezć.
- Pełnia  powiedział Severus, nagle sobie to uświadamiając.  Nie uwarzyłem dla ciebie eliksiru
tojadowego. Jak sobie poradziłeś?
- Byłem& spokojny. Nawet nie polowałem  zapewnił go Remus.
- Przepraszam  odparł Severus, czując uwierające go poczucie winy.
Remus pokręcił głową.
- Żałuję tylko, że nie byłem w stanie dołączyć do ciebie wcześniej. Gdzie są pozostali?
- Jakąś milę na północ od nas. Przypuszczam, że mnie szukają.
- Pokłóciłeś się z Draconem.
Severus prawie pokręcił głową, ale udało mu się zamiast tego przytaknąć.
- Wiele razy  przyznał z wielką niechęcią. A jednak nie był w stanie powstrzymać dalszych słów.
Jego wewnętrzny wampir pocieszył się, jak tylko mógł, a nagłe przybycie wilka zostawiło go na
krawędzi. To sprawiło, że chciał powiedzieć Remusowi o wszystkim i był pewien, że razem uda im
się odnalezć Harry'ego.
- Jeszcze go nie zabiłeś  to musi być dobry znak.
- Chciałem.
- Ale tego nie zrobiłeś, więc przyjmuję, że już tego nie chcesz  odparował łagodnie Remus.
Severus pokręcił głową, by ogarnąć swe poplątane myśli. Jego wewnętrzny wampir był na tę chwilę
spokojny, ale jeszcze nie do końca.
- Wreszcie dostrzegłem w nim mojego chrześniaka, Remusie. Popełnił błąd i właśnie do tego to
doprowadziło& Jego życiu zagraża wampir, który praktycznie nie ma nad sobą kontroli.
- Uważasz, że popełnił błąd, zakochując się w Harrym?
Wargi Severusa drgnęły w cichym warknięciu, ale chwilę pózniej mężczyzna wziął głęboki wdech,
niechętny do odpuszczenia sobie swej z trudem odzyskanej samokontroli.
- Harry jest mój  powiedział cicho, ale balansując na granicy niebezpieczeństwa.
Remus roztropnie oddalił od nich ten punkt.
- Tego nie da się odwrócić. Gdy znajdziemy Harry'ego, Draco tak po prostu nie zniknie. Co wtedy
zrobisz?
Severus zamknął oczy, odchylając głowę w tył.
- Nie mogę teraz o tym myśleć.
- W porządku. Nienawidzisz go?
- Nienawidzę tego, czym jest  wysyczał Severus.  Wynaturzeniem& naśladowcą&
- Wynaturzeniem? Naśladowcą, Severusie? Więc niby Draco próbuje naśladować Harry'ego?
- Nie!  rzucił Severus.
- Severusie, przyjacielu, pomyśl. Nie pozwól, by wampirze emocje przyćmiły twój osąd. Wiesz, że to,
czym jest teraz Draco& czym stał się w imię miłości& nie jest tym, czym zamierzał się stać! Wiesz, że
zmieniłby to, trzymałby się z dala od ciebie, gdyby mógł. Zamiast tego znosi to, że się nad nim
znęcasz  nie, nie zaprzeczaj temu  i dalej ma nadzieję, że razem dacie radę odnalezć Harry'ego.
- On chce Harry'ego dla siebie!  warknął Severus.
- Tak jak ty  odparł Remus.  Jak myślisz, co się stanie, gdy już znajdziecie Harry'ego, Severusie?
Uważasz, że zapomni o Draconie i we dwóch będziecie odtąd żyć długo i szczęśliwie? Czy ty,
Severusie, sądzisz, że Harry odbierze swą miłość z taką samą łatwością, jak go nią obdarzył?
Severus warknął, sfrustrowany. Harry jest mój. Nie może być z nikim innym!, wściekała się jego
wampirza część. Druga połowa była skłonna się z tym zgodzić, ale Severus walczył zaciekle z tymi
emocjami i myślami.
Wyczuwając, że Severus słabnie, Remus kontynuował.
- Jeśli ty i Draco dalej będziecie się tak zachowywać, Harry będzie rozdarty pomiędzy wami. Zrobił
wszystko, co mógł, z miłości do was obu. Poświęcił tak wiele w nadziei na to, że ty i Draco dojdziecie
do porozumienia i  jestem gotów się o to założyć  pokochacie się nawzajem.
- To niemożliwe!  warknął Severus.
- W obecnej sytuacji nie wątpię w to. Byłeś upartym mężczyzną, Severusie, ale od kiedy stałeś się
wampirem, jest wręcz niemożliwością, by przekonać cię do czegokolwiek  westchnął Remus. 
Proszę tylko, byś się nad tym zastanowił. Z Harrym& to zawsze było skomplikowane, wiesz o tym.
Musisz ich zaakceptować albo będziesz go od siebie odpychał do czasu, gdy nie będzie już w stanie
dalej cię kochać.
~~~~~~
- Pani Finnigan, rozumiem pani zaniepokojenie w tej kwestii  powiedziała łagodnie Minister Tonks.
 Pani syn wierzy, że odnalazł Harry'ego Pottera, ale muszę go przesłuchać w tej sprawie, jako że
bezsprzecznie był& rozproszony.
- Mój syn nie jest szalony!  odparła pani Finnigan.
- Nie twierdzę, że jest. Przechodził ciężki okres i naprawdę smuci mnie fakt, że musiał szukać
pomocy psychiatry. Jednak nie mogę tak po prostu ogłosić, że pani syn odnalazł Harry'ego Pottera,
gdy tak naprawdę nie wiemy, czy miało to miejsce. Proszę pozwolić mi użyć na nim legilimencji, gdy
będzie pod wpływem Veritaserum, bym mogła zobaczyć to co on.
- Muszę tam być  spierała się pani Finnigan.
Tonks skinęła głową.
- Oczywiście. Pani obecność będzie mile widziana.
- W takim razie& dobrze. Jeśli Seamus się na to zgodzi.
- Dziękuję za współpracę, pani Finnigan. Gdzie jest teraz pani syn?
- W swoim pokoju. Na piętrze, trzecie drzwi po lewej.
Tonks skinęła głową, a potem ruszyła do pokoju Seamusa. Zapukała cicho do drzwi i otworzyła je, gdy
chłopak zaprosił ją do środka. W pokoju panował bałagan, jak gdyby chłopak nawet nie próbował tam
sprzątać od miesięcy. Seamus siedział na niepościelonym łóżku, wpatrując się w nią ponuro. Tonks
uśmiechnęła się delikatnie.
- Cześć, Seamus.
- Cześć  wychrypiał Seamus.
- Chciałabym porozmawiać z tobą o Harrym Potterze, jeśli nie masz nic przeciwko.
- Znalazłem go  oświadczył Seamus.  Widziałem go! Musi mi pani uwierzyć! On żyje!
- Chcę ci wierzyć, Seamus& naprawdę. Potrzebuję jednak dowodu, zanim przeprowadzę dalsze
dochodzenie. Chciałabym podać ci Veritaserum, a potem użyć na tobie legilimencji, jeśli się
zgodzisz.
- Jeśli się zgodzę& uwierzy mi pani? Uratuje go pani?
- Jeśli to, co zobaczę, okaże się prawdą, oczywiście, że go uratuję.
- No& dobrze.
~~~~~~
- Możemy wyjechać dzień wcześniej?  zapytał cicho Harry.
- Na kemping?
Harry skinął głową, wpatrując się w swoje stopy.
- Myślę, że chcę stąd uciec. Czuję się tak, jakbym& musiał stąd uciec.
- Harry, to zrozumiałe, że tak się czujesz. Przestraszyłeś się tego chłopaka; widziałem to w twoich
oczach. Uciekanie nie pomoże. Ten chłopak, Seamus, wie, kim jesteś. Może nam powiedzieć, gdzie
jest twoja rodzina& a może nawet wie, co ci się stało.
Harry spojrzał na Iana ze strachem.
- On nie może mnie znalezć. Nie wiem czemu, ale& to naprawdę ważne. Wiem, że stanie się coś
złego, jeśli nie wyjedziemy wcześniej. Jeśli& jeśli się nie ukryję, w tej chwili.
- Harry, posłuchaj mnie. Nikt cię więcej nie skrzywdzi. Nie pozwolę na to  powiedział stanowczo
Ian.
- Są rzeczy, którym nie możesz zapobiec  powiedział cicho Harry.
Ian podszedł do Harry'ego, który siedział na łóżku, i uklęknął obok niego.
- Co to jest, Harry? Co się stanie?  zapytał, patrząc mu w oczy.
Harry pokręcił głową.
- Nie wiem. Myślenie o tym boli. Wiem tylko, że nie mogę zostać znaleziony. To naprawdę ważne,
by mnie nie znalezli. Nie teraz
- Możesz zostać znaleziony pózniej?  zapytał Ian.
Harry zawahał się, a potem skinął głową.
- Nie teraz& ale pózniej. Po& czymś. Nie przez& przez Seamusa. Wszystko jest nie tak.
Ian przyglądał się Harry'emu przez długą chwilę. Chciał znalezć Seamusa Finnigana tak szybko, jak to
tylko możliwe, i wyciągnąć z niego odpowiedzi, ale jego instynkty, szlifowane przez lata pracy w
opiece społecznej, mówiły mu, że Harry zamknąłby się w sobie, gdyby to zrobił. Harry uciekłby,
przerażony, a wtedy mogłoby mu się przydarzyć coś o wiele gorszego. Więc Ian odpuścił.
- W porządku, Harry. Wyjedziemy jutro.
- Dziękuję  wyszeptał Harry.
Ian pochylił się, by lekko pocałować Harry'ego w czoło.
- Idz spać, Harry. Jesteś tu bezpieczny, obiecuję.
~~~~~~
- Możesz poczuć nacisk i lekki ból głowy. Chcę, żebyś się skupił na wspomnieniu o Harrym Potterze,
gdy go znalazłeś. Skoncentruj się na nim, a ja je zobaczę. Jesteś gotowy?
Seamus przełknął ciężko ślinę, a potem skinął głową do Minister Tonks.
- Jestem gotowy.
- Legilimens!  Tonks z łatwością wślizgnęła się w umysł chłopaka i szybko znalazła właściwe
wspomnienie. Przyjrzała mu się uważnie, zapamiętując każdy szczegół, a potem wycofała się.
Seamus sapnął i chwycił się za głowę; pot spływał mu na brwi. Tonks uśmiechnęła się do niego
pokrzepiająco.
- Bardzo dobrze, Seamus. Niestety nie mogę pozwolić, by te wieści się rozeszły.
- Co pani ma na myśli?  odezwała się matka Seamusa.
Tonks spojrzała na nią.
- Chodzi mi o to, że nikt nie wie, że tu jestem. Pani i pani rodzina macie dwie opcje. Zachowacie
swoje wspomnienia, ale przyrzekniecie, że nigdy nikomu nie powiecie, że odnalezliście Harry'ego
Pottera, albo wyczyszczę wasze wspomnienia dotyczące jego i mojej dzisiejszej wizyty.
Matka Seamusa wciągnęła powietrze.
- Jak& dlaczego?! Seamus odnalazł Harry'ego Pottera! Cały świat powinien o tym wiedzieć!
Zamierza pani odnalezć Harry'ego i twierdzić, że zrobiła to pani sama?
Minister Tonks pokręciła głową.
- Nie, nie zrozumiała mnie pani. Nikt nie będzie wiedział, że Harry Potter się odnalazł. Mamy teraz
inne zadania, a gdyby Harry nagle się pojawił, natychmiast znalazłby się w centrum
zainteresowania& a jak podejrzewam, nie jest jeszcze na to gotowy. Według wspomnienia, które
pokazał mi Seamus& nie sądzę, by Harry w ogóle wiedział, kim jest.
- Więc co zamierza pani zrobić, zostawić go tam?  pisnęła pani Finnigan.
- Harry Potter odnajdzie się pózniej, gdy będzie na to gotowy  oświadczyła stanowczo Tonks.  Jeśli
nie mogę ufać, że pani rodzina zachowa to w tajemnicy, upewnię się, że nie będzie czego ukrywać.
Czy wyrażam się jasno?
- Nie jest pani lepsza niż Minister Knot!  krzyknęła pani Finnigan.
Tonks ze smutkiem pokręciła głową.
- Naprawdę nie powinna pani tego mówić. Przypuszczam, że teraz jest to nieuniknione. Obliviate!
~~~~~~
Dyrektor McGonagall i Minister Tonks porządnie zabezpieczyły pokój, zanim usiadły, by
porozmawiać.
- Wymazałam z ich umysłów wszystkie wspomnienia o odkryciu Harry'ego Pottera i mojej wizycie.
- Więc chłopak naprawdę odnalazł Harry'ego?  zapytała McGonagall.
- Tak. Dziwne jest jednak to, że& Harry był z mężczyzną, chyba mugolem, który pytał Seamusa, czy
wie, kim jest Harry. To wyglądało tak, jakby Harry bał się Seamusa& ale nie wiedział, kim on był.
- Och, mój boże& nie sądzisz chyba, że Harry zapomniał, kim jest, prawda?
Tonks skinęła głową.
- Myślę, że tak się mogło stać.
- Powinnyśmy ostrzec Severusa i pozostałych  powiedziała McGonagall.  Wieczorem wyślę im
sowę.
~~~~~~
- Nie było go tam  warknął Draco. Aportował się do Dursleyów, gdzie domownicy mamrotali coś o
psychopacie z kłami, który rzucał nimi po domu. Draco wyszedł stamtąd z niesmakiem, wiedząc, że
nie przydałby im się na nic, i walcząc z pokusą, by samemu rzucić kilkoma klątwami. Aportował się
więc z powrotem do obozu i opowiedział Hermionie i Ronowi o tym, co się stało.
- Ale żyli? Cała trójka?
- Trójka? Widziałem tylko dwoje. Ciotkę i wuja.
- Harry ma też kuzyna, Dudleya. Nie było go tam?
Draco pokręcił głową.
- Nie, ale ci mugole nie wydawali się być tym przejęci. Ględzili tylko coś o obłąkanym psychopacie z
kłami, który ich zaatakował. Kobieta wrzeszczała za pomocą tak wysokich dzwięków, że byłem
zaskoczony, że nie popękały tam szyby.  Draco skrzywił się na wspomnienie o tym.
- Więc jak myślisz, gdzie on teraz jest?  zapytał Ron.
- Nie może zostać na noc z dala od nas  stwierdziła Hermiona.  Musi wrócić przed świtem albo
ryzykować, że spłonie. Musi się też pożywić. Jeśli po prostu tu zaczekamy, powinien się w końcu
pojawić.
- Więc będziemy po prostu czekać, podczas gdy on może tam zabijać ludzi?  zapytał Ron z
niedowierzaniem.
- Och, Ron, nie dramatyzuj. Mogłam pomyśleć, że zabiłby Dursleyów, ale szczerze wątpię, że zabije
niewinną osobę. Jeśli powstrzymał się przed zabiciem rodziny Harry'ego, powinno być w porządku.
Ron skinął głową.
- Taaa. To znaczy, nawet ja chciałem ich przekląć w przeszłości.
Cała trójka usiadła obok siebie, czekając. Hermiona chwyciła notatki z wycinków z gazet, podczas gdy
Draco czytał każdy artykuł o Harrym z najdrobniejszymi szczegółami. Ron w pojedynkę gał w
czarodziejskie szachy. Prawie zaczęło świtać, gdy w końcu usłyszeli zbliżające się kroki.
Severus i Remus wyłonili się z lasu. Severus wyglądał na trochę zdenerwowanego, co wystarczająco
zszokowało Dracona, Hermionę i Rona, by zaczęli się gapić na mężczyznę. Remus wyglądał tak
zwyczajnie, jak tylko mogła wyglądać osoba robiąca niezapowiedziane wejście. Jednak to Severus
szybko ruszył w stronę swojego namiotu. Zanim wszedł, spojrzał na Dracona.
- Draco& na słówko& proszę  powiedział i wszedł do środka.
Draco zmarszczył brwi i spojrzał na Remusa. Mężczyzna wzruszył ramionami, nie dając mu nawet
wskazówki co do tego, o co może chodzić. Z więcej niż odrobiną niepokoju, Draco wstał i ruszył do
namiotu, by dołączyć do Severusa. Wampir siedział w dalekim rogu namiotu, więc Draco zajął miejsce
trochę bliżej wyjścia, utrzymując dystans, którego Severus zdawał się chcieć.
Jeśli Draco spodziewał się, że będzie trochę czekał, aż Severus przemówi, był zaskoczony, gdy ten
natychmiast zaczął mówić.
- Byłem& przykry i czasem niesprawiedliwy, zważywszy na sytuację, w której się znajdujemy. Musisz
zrozumieć& Wiem, że też& cierpisz& ale nie mogę tak po prostu zaakceptować niektórych rzeczy i&
zaakceptować& ciebie. Ciągle walczę z tym, by nie& krzywdzić& nikogo wokół mnie. Potrzebuję
Harry'ego i to się nigdy nie zmieni. Mimo że& ty& pachniesz jak on, smakujesz jak on  warknął
Severus  to nie jest naturalne. To mnie denerwuje, a jednak nie mogę& oprzeć się temu. Oprzeć
się tobie. Nie sądziłem, że kiedykolwiek mógłbym& zaakceptować te zmiany, ale z każdym dniem
staje się dla mnie łatwiejsze myślenie o tobie mniej jak o wynaturzeniu, a bardziej jak o moim
chrześniaku. Nie zrozum mnie zle, Draco& Nigdy nie zaakceptuję cię jako& zastępcy, ale połowa
mnie nie chce cię już zabić. Być może połowa mnie, po jakimś czasie& w trakcie naszych
poszukiwań& da radę& tolerować cię, do pewnego stopnia. Tylko połowa. Rozumiesz?
Draco przełknął gorzki komentarz i skinął głową. Znał Severusa lepiej niż ktokolwiek inny& w
przeciwieństwie do Harry'ego. Wiedział, że Severus w ten sposób przepraszał. Niestety wszystko to
było na marne. Znalezli Harry'ego, a Draco& Jeśli nie zostanę zabity, zostawią mnie. Cholera, to nie w
porządku!
Zamykając oczy i już czując się pokonanym, Draco wyszeptał:
- Znalezliśmy Harry'ego.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
A Fated Summer (r2)
A Fated Summer (r6)
SummerBiscornuLinda
r10 Stany Zjednoczone Ameryki
r10 01 (3)
r10 Rywalizacja nad Bałtykiem
R10 Wielka emigracja
r10 02 (21)

więcej podobnych podstron