Rozdział X
Wielka Emigracja
66. Warunki bytu wychodźstwa
rzegrana l 831 r. przekonała ogół patriotów o nieskuteczności dotychczasowych
Pmetod obrony niepodległości. W kraju, pod uciskiem Paskiewicza, nie była
możliwa publiczna dyskusja nad przyczynami klęski i nad przyszłością narodu.
Podjęli tę dyskusję opuszczający dobrowolnie kraj uczestnicy powstania lis-
136 Wielka Emigracja
topadowego. Stąd ogromne znaczenie emigracji w latach polistopadowych jako
środowiska wykuwającego nowe - różne zresztą - programy działania i starającego
się je realizować.
Dwa głównie czynniki określiły liczebność i charakter emigracji. Pierwszym była
amnestia ogłoszona przez cara w końcu 1831 r., z której wyłączeni zostali
członkowie
rządu i sejmu oraz wybitniejsi uczestnicy Nocy Listopadowej i zajść l5 sierpnia.
Objęci tymi kategoriami przywódcy powstania pociągali swych towarzyszy do
emigracji masowej. Władze pruskie i austriackie, rozbroiwszy powstańcciw
przecho-
dzących kordon graniczny, postępowały z nimi stosownie do carskich zaleceń:
żołnierzy i podoficerów starały się zmusić do przyjęcia amnestii, oficerom zaś
nie
stawiały trudności w wyjeździe na Zachód. W wyniku tego ogromna większość
szeregowych powstańców, mimo stawianego oporu, została zepchnięta na stronę
rosyjską i wcielona przemocą do carskiej armii. Na emigracji znaleźli się
głiiwnie
oficerowie i cywilni inteligenci, w trzech czwartych ludzie szlacheckiego
pochodzenia.
Wstrzymywał ich od powrotu nie tylko punkt honoru, ale i wzgląd na sytuację
międzynarodową. We Francji, Niemczech i Włoszech fala rewolucji jeszcze nie
opadła. Opinia krajów tych odnosiła się entuzjastycznie do polskich "rycerzy
wolności". Śpiewano na ich cześć pieśni, goszczono bankietami, deklarowano
przymierze przeciw despotom. Spodziewany przewrót rewolucyjny czy też kontlikt
między mocarstwami zdawał się znów otwierać szanse sprawie polskiej. Na ten
wypadek warto było utrzymać za granicą jak najliczniejsze kadry polskiej armii.
Ludzie różnych przekonań współpracowali przy organizowaniu przemarszu emi-
grantów przez Niemcy na Zachód.
Rządy państw niemieckich i włoskich pod naciskiem Prus i Austrii nie udzielały
schronienia polskim wygnańcom. Przyjmowały ich: Francja, Anglia i Belgia. Rząd
Ludwika Filipa patrzył wprawdzie niechętnym okiem na przybyszów, widząc w nich
element rewolucyjny, ale licząc się z opinią publiczną przyznał im czasuwy
zasiłek.
Ów tzw. żołd emigracyjny, zróżnicowany zależnie od rangi, zapewniał tylko
najskromniejsze utrzymanie i wiązał się z dokuczliwą, policyjną kontrolą. Zrazu
trzymano oficerów polskich w dużych kilkutysięcznych "zakładach" (głciwnie
w Avignon i Besan on); potem rozmieszczono ich niewielkimi grupkami po
miasteczkach prowincjonalnych, utrudniając im skupienie się w Paryżu. Rządy
belgijski i angielski przyznały Polakom zasiłki nieco później i w mniejszym
zakresie; do Stanów Zjednoczonych wpuszczano ich bez przeszkód, nie udzielając
im jednak żadnej pomocy.
Pierwsza fala wychodźców odpłynęła do Francji zimą 1831/18i2 r. W 18i3 r.
wydalono na Zachód resztę emigrantów z Galicji, w 1836 z Krakowa. W następnych
latach trwał nadal odpływ z kraju ludzi zbiegających przed więzieniem lub
wojskiem albo szukających pola swobodnej działalności umysłowej. W tymże czasie
przerzedzała emigrację wysoka, zwłaszcza z początku, śmiertelność. Ogółem wzięło
Pierwsze komitety emigracyjne 137
w niej udział do końca lat trzydziestych ponad 10 tys. osób, stale jednak
przebywało
na Zachodzie 8-9 tys., z nich znaczna większość we Francji. Skład tego
środowiska
był różnorodny: od znakomitości narodowych - polityków, generałów, poetów
i artystów - aż do oficerów zawodowych niższej rangi, do średniej szlachty,
która
rzuciła swe majątki, do studentów, do szeregowych żołnierzy rzemieślniczego
i chłopskiego pochodzenia. Emigranci z ziemiaństwa otrzyrriywali z domu
znaczne
niekiedy zasiłki. Młodsze, zdolniejsze, zaradniejsze jednostki zdobyły sobie
zawód,
głównie jako inżynierowie i Iekarze; inni żenili się na obczyźnie; jedni i
drudzy
wsiąkali w obce środowisko, w którym dochodzili niekiedy do znaczących
stanowisk.
Liczniejsi cierpieli poniewierkę jako niewykwalifikowani robotnicy lub
ochotnicy
francuskiej Legii Cudzoziemskiej (w Algierii). Pozostał jednak spory odsetek
wychodźców, który nie zdołał lub nie chciał się aklimatyzować, a korzystając
z żołdu lub zasiłków krajowych mógł poświęcić się życiu politycznemu.
Z czasem, gdy po I848 r., a zwłaszcza po 1863, napływać zaczęły na Zachód nowe
fale wychodźców politycznych, emigrację polistopadową zaczęto nazywać
"Wielką",
w odróżnieniu od późniejszych, mniej licznych i mniej znakomitych. W istocie
żadne z polskich środowisk wychodźczych nie wywarło wcześniej ani potem tak
potężnego wpływu na losy narodu.
67. Pierwsze komitety emigracyjne
P oszczególne ugrupowania czynne w powstaniu listopadowym starały się wysunąć
na czoło emigracji. Kilku działaczy z partii kaliskiej już w listopadzie 1831
r.
zawiązało w Paryżu Komitet Tymczasowy Emigracji Polskiej. Ale już po kilku
tygodniach grupa byłych "klubistów"- członków Towarzystwa Patriotycznego
( 46), obaliła tę władzę, zarzucając jej polityczną bezbarwność i utworzyła
Komitet
Narodowy Polski. "Kaliszanie" emigracyjni związali się w następnych latach
z obozem Czartoryskiego.
Na czele Komitetu Narodowego stanął Lelewel, cieszący się największym
autorytetem
zarówno wśród lewicy polskiej, jak i u francuskiej "partii ruchu", która
udzielała
jego praco n takżc f inansowego poparcia. Lelewel pragnął powiązać sprawę polską
z ruchami rewolucyjnymi w Europie, zwracał się też w imieniu Komitetu z odezwami
do różnych narodów świata, poufnie zaś szukał porozumienia z najsilniejszą
podówczas międzynarodową organizacją rewolucyjną, Węglarstwem Demokratycz-
nym. Była to organizacja tajna, o programie burżuazyjno-demokratycznym,
stawiająca
sobie za cel obalenie rządów monarchicznych w Europie. Naczelną władzą
węglarstwa, Najwyższym Namiotem Świata, kierował z Paryża Filippo Buonarroti.
W porozumieniu z nim Komitet Lelewela podejmował przygotowania do wznowienia
walki zbrojnej w Polsce. Będąc sam demokratą z przekonań Lelewel ociągał się
138 Wielka Emigracja
jednak z podejmowaniem w Komitecie decyzji programowych; obawiał się rozłamu
w emigracji, którą utrzymywać chciał pod swoim wpływem. Tymczasem Ogół
paryski, grupujący wszystkich rodaków zjeżdżających do stolicy Francji, roz-
brzmiewał od politycznych sporów. Na zebraniach w tzw. Taranie (lokal przy ul.
aranne domagano się od Lejeweja óliższego ojcreślenia zasad emigracji. !uż
w marcu 1832 r. doszło na tym tle do rozłamu. Grupa kilkunastu "klubistów"
z Krępowieckim, Gurowskim, Pułaskim, Janowskim, Płużańskim i innymi wystąpiła
z Komitetu i z Ogółu, po czym zawiązała Towarzystwo Demokratyczne Polskie
(TDP). Przyświecała im zasada, że wszelka akcja polityczna skupiać powinna ludzi
jednomyślnych co do programu i co do sposobu przyszłego urządzenia Polski.
Pierwszy Manifest Towarzystwa potępiał szlacheckie kierownictwo vstatniegv
powstania, głosił zniesienie stanów, domagał się wolności i ziemi dla chłopów,
mówił nawet ogólnikowo o "wspólnej dla wszystkich ziemi i jej owocach".
Ogromna większość wychodźców, skupiona w "zakładach" na prowincji, nie miała
jeszcze wtedy na te sprawy jasno określonych poglądów. Prowadzili wśród nich
agitację
wysłańcy różnych obozów. Adam Czartoryski odnawiał dawne znajomości w sferach
rządowych Londynu i Paryża, a spodziewając się wojny europejskiej chciał
utrzymać
emigrantów pod broniąjako posłuszne, a nie politykujące narzędzie we własnym
ręku.
Zabiegał więc o utworzenie legionu polskiego we Francji, a gdy ta koncepcja
upadła,
o zatrudnienie wojskowe Polaków w Algierii, w Portugalii, w Egipcie, w Belgii,
gdzie
by się tylko dało. Do władzy nad żołnierską i oficerską rzeszą pretendowali
również
wyżsi oficerowie, pogardliwie zwani "patrontaszami". Ostatni wódz naczclny z
1831 r.,
gen. Rybiński, jeszcze w dwadzieścia i więcej lat po swojej kapitulacji poczuwał
się do
reprezentowania sprawy polskiej. Z podobnymi aspiracjami występowali i niektórzy
członkowie sejmu. Powoływali się oni na uchwałę sejmową z I 83 I r., która
upoważniała izby do wznowienia obrad na wychodźstwie, jeśli tylko zbierze się 33
posłów i senatorów. Zabiegano więc przez długie lata o zwołanie tego "kvmpletu",
zawsze na próżno, posłowie bowiem dzielili się na frakcje, zatem ta z nich,
która
obawiała się znaleźć w mniejszości, nie zjawiała się po prostu na obradach.
Wielu
emigrantów wyobrażało sobie, że zjednoczyć emigrację trzeba w sposób
demokratycz-
ny, w drodze wyborów. Juź w 1832 r. powolano w ten sposób do życia Komitet
Emigracji Polskiej z popularnym gen. Dwerrtickim na czele. Próby pvdobne
ponawiano
jeszcze wielokrotnie, zawsze z niewielkim pożytkiem. Nie wszystkim emigrantom
chciało się głosować, nie wszyscy wybrańcy chcieli zasiadać razem, komitety z
wyboru
nie zdobyły sobie autorytetu. W ciągu niewielu lat stało się jasne, że ogół
emigracji
żadnych dawnych autorytetów słuchać nie będzie, że w szczególnvści nie da się
zapędzić do służby wojskowej pod czyim bądź obcym sztandarem. Wychodźcy
politycznie aktywni mieli gnzpować się na nowych zasadach, według swych
przekonań
i programów. W połowie lat trzydziestych doszło do skrystalizowania się na
emigracji
czterech głównych politycznych tendencji.
Czartoryszczycy 139
68. Czartoryszczycy
P rawe skrzydło zajmował obóz Czartoryskiego. Skupiał on większość dygnitarzy
powstańczych, wy szych oficerów i zamożnego ziemiaństwa, ale też wielu
przeciętnych wychodźców, którym imponowały stosunki księcia lub którzy szukali
u niego protekcji. Czartoryszczycy przeszli na emigracji ewolucję w kierunku
liberalnym: uznawali obecnie potrzebę zniesienia pańszczyzny, a może i
stopniowego
uwłaszczenia, godzili się na równouprawnienie ze szlachtą zamożnego
mieszczaństwa.
Nawiązując do tradycji 3 Maja zmierzali do monarchii konstytucyjnej opartej, na
wzór francuski, na cenzusie majątkowym. Na emigracji jednak trzymali się zasady
autorytetu, twierdząc, że powstanie listopadowe pogrążył brak silnej władzy.
Książę
Adam był "naczelnikiem", a jego zwolennicy byli mu winni ślepe posłuszeństwo.
Rozmyślnie też odsuwali na plan dalszy, na czas po zwycięstwie, dyskusje
światopoglądowe; odnośna zasada brzmiała: "Pierwej być, a potem jak być". W ten
sposób zorganizowany został w 1833 r. Związek Jedności Narodowej, skomplikowana
budowla o pięciu stopniach wtajemniczenia, z odgórnie mianowanymi władzami.
Związek się nie rozkrzewił, chociaż udzielił mu swego poparcia gorący patriota
i niedawny rewolucjonista, Maurycy Mochnacki. W cyklu Listów auxerskich
(wydawanych imieniem zakładu w Auxerre) Mochnacki wzywał rodaków do
skupienia się przy ks. Adamie jako najwłaściwszym wodzu przyszłej insurekcji.
Rychła śmierć Mochnackiego ( 1834) prze-
rwała tę współpracę, która, jak się zdaje,
nie byłaby przetrwała chwili próby.
Sprzeczność wewnętrzna obozu Czartorys-
_ kiego (od lat czterdziestych zwanego Ho-
'telem Lambert, od rezydencji paryskiej ks.
Adama) brała się stąd, że zmierzał on do
insurekcji zbrojnej i do reform, mógł zaś
znaleźć w kraju poparcie tylko wśród
zamożnego ziemiaństwa, które bało się
insurekcji i ociągało się z reforinami.
Podkreślał też ów obóz przywiązanie do
katolicyzmu, nie znajdując poparcia
w Rzymie, gdzie nie uznawano praw
Polski do niepodległości ( 51). Dyploma-
tyczne zabiegi ks. Adama stawiały sobie
za cel odzyskanie Polski przedrozbioro-
` wej, ale jako punkt wyjścia brały pogwał-
cony przez Rosję traktat wiedeński, czyli
Adam Czartoryski. Litogr. F. de Villaina malutkie Królestwo Kongresowe. Lewica
140 Wielka Emigracja
polska potępiała ks. Adama za zdradę interesów narodu, odciąganie go od dzi iłań
rewolucyjnych. W 1834 r. prawie 3 tys. wychodźców podpisało protest przeciw
polityce Czartoryskiego, piętnując go jako "nieprzyjaciela emigracji polskiej".
Mimo rozległych stosunków i środków materialnych obóz Czartoryskiego pozcistał
więc stosunkowo wąską koterią. Grupa młodych jego zwolenników, z Januszem
Woroniczem na czele, oświadczyła u schyłku lat trzydziestych, że uważa ks. Adama
za polskiego "króla de facto". Publicznie ks. Adam nie przyjął do wiadomości tej
deklaracji, ale też się od niej nie odciął, co naraziło go tylko na śmieszność.
Szersze
możliwości działania miał Czartoryski na polu dyplomacji ( 72). Na emigracji
i w kraju wpływ jego pozostał nieznaczny.
69. Leleweliści
I entrowe, stosunkowo liczne środowiska emigracyjne pozostały wierne tradycji
powstania listopadowego, tj. idei szlacheckiego rewolucjonizmu. Sprzymierzyć
się z ludami, nie z rządami, w imię hasła: "Za naszą i waszą wolność", pozyskać
lud dla sprawy narodowej, nie odtrącając posiadającej szlachty - to były
najbardziej
znamienne cechy tego nurtu. Główną oso-
bistością pozostawał tu zawsze Lelewel. _
Jego koncepcje historiozoficzne, głoszona
przezeń teoria o pierwotnym "gminowła-
dztwie" polskim oddziaływały także na='
'1:
lewicę. W codziennej praktyce jednak
Lelewel nie chciał się wiązać z demo-
1
kratami. W 1833 r. kategorycznie wypo-
wiedział się przeciw pańszczyźnie, ale ,` r ^'
wahał się co do sformułowania, jak ma
wyglądać przyszły ustrój wsi. Chciał w ka- .
żdym razie uniknąć takiego stawiania
sprawy, które by wyłączyło szlachtę poza
obręb ruchu narodowego.
Pamiętamy, że w 1832 r. Lelewel przygo-
towywał nowe powstanie w Polsce w po-
rozumieniu z węglarstwem międzynaro-
dowym. Tymczasem jednak w stosunkach
z Namiotem Powszechnym uprzedzili go
o były
demokraci, Krępowiecki zaś stanął na
czele Namiotu Narodowego Polskiego. oachim Lelewel. Litogr. prawdopodobnie wg
rys.
Poszczególni emigranci polscy angażowali N. Maurina z ok.1832
Leleweliści 141
w rewolucyjnych wystąpieniach węglarzy w Paryżu i Lyonie. W związku z tym
licja francuska rozwiązała Komitet Narodowy, Lelewel zaś został wydalony
Paryża, a wkrótce potem i z Francji. Na miejsce Komitetu Lelewel powołał do
cia tajną organizację pod nazwą Zemsta Ludu. Miała ona pokierować walką
zancką w kraju; na jej czele stanął płk Zaliwski.
a wiosnę 1833 r. zapowiadano wystąpienia zbrojne we Francji, Włoszech,
iemczech i Polsce. Wszystkie one zawiodły, siły rewolucyjne okazały się za
słabe.
aczelna władza węglarska, Najwyższy Namiot Powszechny, w ostatniej chwili
ówila sankcji tym przedsięwzięciom. Partyzantka Zaliwskiego ( 75) nie
azła poparcia w Polsce. Zamach podjęty we Frankfurcie nad Menem został
.ony po paru godzinach. Jednakże na wieść o wypadkach frankfurckich
glarze polscy z zakładu Besan on, Karol Stolzman i Ludwik Oborski, poderwali
wymarszu 500 uczestników. Przekroczywszy granicę Francji dowiedzieli się, że
mają po co iść dalej. Znaleźli więc na czas krótki schronienie w Szwajcarii,
e skupiało się wtedy wielu politycznych wychodźców z Włoch i Niemiec.
włoskich wychodźców najwybitniejszy był Giuseppe Mazzini, twórca organizacji
,ovine Italia (Młode Włochy). Stawiał on sobie za cel zjednoczenie Italii
siłami
u - lud pojmował zresztą szeroko jako ogół obywateli, z w ł czeniem
cakcyj nej arystokracj i y ą
i wyższego kleru. Mazzini nie precyzował też bliżej,
odobnie jak leleweliści, programu reform społecznych. To ułatwiło wzajemne
i bliżenie, tym bardziej że Mazzini powstawał przeciw roszczeniom Najwyższego
Iamiotu Świata i głosił, że walczące o wolność narody winny współpracować na
stopie zupełnej równości. W istocie zmierzał do wyrwania z rąk Francuzów steru
l wolucyjnej Międzynarodówki; do przymierza zaś z Polakami przywiązywał
aczególną wagę, licząc, że za ich pośrednictwem pozyska sobie Słowian
austriackich
i tak przyśpieszy rozkład monarchii habsburskiej.
Ha początku 1R34 r. paruset Polaków ze Szwajcarii wzięło udział w wyprawie
brojnej do Sabaudii, inicjowanej przez Mazziniego, która zresztą zakończyła się
askiem. W parę miesięcy potem przedstawiciele emigracji włoskiej, niemieckiej
polskiej podpisali w Bernie akt zawiązania Młodej Europy - sojuszu trzech
iarodów, postanawiających wspólnymi siłami wybić się na wolność. W ślad za tym
olscy uczestnicy tego aktu, Stolzman, Nowosielski i Gordaszewski, zawiązali na
rzór Młodych Włoch - Młodą Polskę. W następstwie kierownictwo jej objął
elewel
Polska była organizacją kadrową i na pół jawną (jawne istnienie, tajne
ictwo). Zmierzała do opanowania kierownictwa wszystkich ugrupowań
ych emigracji, a następnie do pokierowania konspiracją w kraju. Wyznawała
republikańskie i demokratyczne, nie określając bliżej programu reform
iych. Niektórzy jej członkowie, np. Szymon Konarski, współredaktor pisma
. wypowiadali się za odebraniem majątków tej części szlachty, która nie
142 Wielka Emigracja
weźmie udziału w powstaniu. W dobie największego rozrostu Młoda Polska liczyła
142 członków, zrzeszonych w 39 "gminach". Nie udało się jej podporządkować
sobie emigracji, w szczególności Towarzystwo Demokratyczne uchyliło się od
współpracy z Młodą Polską. W 1835 r. najdzielniejsi członkowie organizacji,
z Tadeuszem Żabickim, Szymonem Konarskim i braćmi Zaleskimi wyruszyli jako
emisariusze do kraju. Na okres paru lat stanęli też na czele konspiracji
krajowej; tym
samym jednak osłabła aktywność Młodej Polski na emigracji.
W 1836 r. gen. Dwernicki podjął jeszcze jedną próbę połączenia centrowych
i lewicowych elementów wychodźstwa pod nową firmą: Konfederacji Narodu
Polskiego. Założyciele jej deklarowali, iż sejm po wyzwoleniu winien uwłaszczyć
chłopów, oni zaś sami, jako właściciele dóbr w Polsce, zrzekali się z tego
tytułu
wszelkiego wynagrodzenia. Młoda Polska przystąpiła do Konfederacji w nadziei, że
nią pokieruje. Organizacja nie rozwinęła się, a jej przywódcy zostali wydaleni
z Francji. Po 1838 r. działalność Młodej Polski zamarła całkowicie, chociaż
niektórzy jej członkowie, jak Stolzman i Dybowski, przebywający w Londynie,
współdziałali i nadal z Mazzinim.
W następnych latach wielokrotnie jeszcze podejmowano próby jednoczenia emigracji
na płaszczyźnie tradycji szlachecko-rewolucyjnych. Coraz wyraźniej próby te
nosiły
charakter "półśrodkowy" (centrowy), odcinając się zarówno od arystokratów, jak
i demokratów. Szukały one z reguły patronatu Lelewela, który jednak przebywał na
uboczu, w Brukseli, faktycznymi zaś kierownikami byli zmieniający się często
działacze, głównie secesjoniści z innych obozów. Zjednoczenie Emigracji
Polskiej,
organizowane począwszy od 1837 r., skupiało w latach czterdziestych parę tyśięcy
członków. Ale przeważnie był to element bierny i niezdecydowanych przekonań.
Wyrazem bezsilności tej organizacji był fakt, że trzeba jej było aż 5 lat na
wyłonienie z wyboru naczelnej władzy - trójosobowego Komitetu Narodowego
(Lelewel, Zwierkowski, Odynecki). W 1845 r. ster organizacji, która stopniała do
kilkuset członków, objął Stanisław Worcell. Władza Zjednoczenia wydawała odezwy
i okólniki, ale mało kto się z nią liczył. Gubiąca się w ogólnikach ideologia
"półśrodkowców" straciła na emigracji siłę atrakcyjną.
70. Towarzystwo Demokratyczne Polskie
kreśloną ideologię i program wyrobiło sobie za to stopniowo Towarzystwo
Demokratyczne Polskie. Pierwsza grupa kilkunastu założycieli werbowała
kolejnych zwolenników, ujętych głęboką wiarą, że w swobodnej, szerokiej dyskusji
wypracuje niezawodne wytyczne dla wyzwolenia Polski. Grupa członków zamiesz-
kałych w jednej miejscowości tworzyła sekcję, działalność jej polegała głównie
na
dyskusji ideologicznej. Sekcje utrzymywały kontakt w drodze... korespondencji.
Towarzystwo Demokratyczne Polskie 143
Faktyczne kierownictwo organizacji pozostawało zrazu w ręku "kompletu
parys-
kiego", a raczej zmieniających się jego przywódców. "Komplet" rozpadł
się
z czasem na kilka sekcji, według dzielnic miasta Paryża.
Nieskrępowana dyskusja ujawniła wkrótce w Towarzystwie znaczne
rozbieżności
poglądów. W drugą rocznicę powstania (29 XI I832) Krępowiecki wystąpił
w Paryżu z przemówieniem w języku francuskim, w którym dał własną
interpretację
ostatniego ruchu. Twierdził on, że zgubę Polski spowodowała szlachta i
praktykowany
przez nią ucisk chłopów, że głoszona w powstaniu fałszywa zasada "zgody
narodowej" służyła jedynie kontrrewolucjonistom. Domagał się więc
zerwania ze
szlachtą; naród, twierdził, zdoła wyzwolić tylko radykalna rewolucja
społeczna. Nie
wahał się też Krępowiecki powoływać na przykład wodzów ludu ukraińskiego:
Nalewajki, Chmielnickiego i Gonty. Mowa ta wywołała szalone oburzenie w
szlachec-
kim środowisku emigracji. Odcięło się też odeń kierownictwo TDP,
Krępowiecki,
Gurowski, Pułaski i kilku jeszcze wybitniejszych członków usunęło się z
jego
szeregów.
Zatarg ten świadczył, że przywódcy Towarzystwa (Płużański, Janowski,
Heltman
i in.) wstrzymują się przed skrajnym radykalizmem. Uznawali oni
konieczność
, uwłaszczenia i usamodzielnienia chłopów - odrzucali myśl o likwidacji
własności
ziemiańskiej. Dbając głównie o utrzymanie jedności ideologicznej
Towarzystwa
usuwali zeń bez wahania jednostki i całe sekcje przechylające się czy to
w kierunku
liberalnym, czy też skrajniejszym - rewolucyjno-demokratycznym. To
"oczysz-
czanie" Towarzystwa przypadło głównie na lata I834-1835, gdy funkcje
Sekcji
Centralnej przejęła od Paryża sekcja w Poitiers. Pod tą nową egidą
opracowano
zbiorowo ustawę Towarzystwa, a następnie przeprowadzono publiczną dyskusję
nad
jego wyznaniem wiary. Projekt pióra Heltmana został przedyskutowany w
sekcjach
i w wielu punktach zmieniony; dalej idące poprawki nie uzyskały
większości. Po
całorocznej dyskusji Manifest w ostatecznej wersji został przegłosowany,
podpisany
przez 1135 członków i ogłoszony z datą 4 XII 1836 r. W odróżnieniu od aktu
założenia Towarzystwa z 1832 r. zwano ten nowy Manifest "Wielkim" lub
"Poitierskim".
, Zaczynając od analizy przyczyn upadku powstania, Manifest stawiał zasadę,
że
niepodległość wywalczyć musi Polska własnymi siłami, że siły te spoczywają
w ludzie, że wyzwoli siły te demokracja. "Wszystko dla ludu, wszystko
przez lud"
- z hasła tego wypływały tezy o wolności i równości wszystkich obywateli
i obieralności wszystkich urzędów (oznaczało to republikę, choć tego słowa
Manifest nie wymieniał, licząc się z podejrzliwością francuskiej policji).
Praktycznie
Manifest zapowiadał, że w pierwszym dniu wybuchu powstania rząd narodowy
ogłosi bezpłatne uwłaszczenie wszystkich chłopów użytkujących jakikolwiek
grunt.
Kończył się zapowiedzią złamania oporu szlachty, gdyby reformie tej
próbowała się
przeciwstawić.
144 Wielka Emigracja
W porównaniu do wszystkich wcześniejszych deklaracji na temat sprawy
chłopskiej
Manifest Poitierski miał tę ogromną wyższość, że jasno i
niedwuznacznie określał, co
; trzeba zrobić dla pociągnięcia chłopów do walki za ojczyznę: trzeba
uwłaszczyć
bezpłatnie chłopów posiadaczy. Milczeniem pokrywał Manifest dwie
ważne sprawy:
co stanie się po zwycięstwie z własnością folwarczną oraz z ludnością
bezrolną. Obie
te sprawy były ze sobą związane: nie rziożna było uwłaszczyć
bezrolnych bez
i
i uszczuplenia folwarków i nie można było utrzymać folwarków nie
zapewniając im
bezrolnego najemnika. Manifest przemilczał te 2 punkty w pełni
świadomie.
Obiektywnie zmierzał do utrzymania w Polsce wielkiej własności
folwarcznej obok
drobnej własności chłopskiej; zmierzał do pozyskar ia ludu, ale miał
nadzieję, że
pogodzi się z tym programem i szlachta. Nie wykluczał zresztą i
takiej interpretacji, że
w wyzwolonej Polsce lud będzie mógł uchwalić dalej idące reformy.
Dla członków Towarzystwa Manifest stał się obowiązującym artykułem
wiary;
wpływ jego na opinię publiczną emigracji i kraju miał przetrwać
dziesięciolecia.
Postulowany w nim kierunek przemian można by nazwać burżuazyjno-
demokratycz-
nym, ze względu jednak na szlacheckie pochodzenie i koneksje
większości członków
Towarzystwa wyznawców Manifestu nazywa się też nieraz szlacheckimi
demo-
kratami.
W ciągu 30 lat istnienia Towarzystwa przeszło przez jego szeregi ok.
4 tys.
członków, w latach czterdziestych liczba ta wahała się około
tysiąca. Od 1 R36 r. na
jego czele stała Centralizacja złożona z 5 osób i obierana co roku
przez ogół
członków, w drodze korespondencyjnej. Centralizacja urzędowała zrazu
w Poitiers,
a od 1840 r. w Wersalu. Ustępujący skład Centralizacji zalecał
członkom kandydatów
na rok następny. W praktyce w ciągu 10 lat utrzymała się przy władzy
ta sama grupa
kilkunastu osób. Nie była ona w pełni jednolita: Wiktor Heltman i
Wojciech Darasz
reprezentowali w niej kierunek szczerze demokratyczny, a Tomasz
Malinowski
tendencję liberalną. Odnośne różnice dochodziły do głosu głównie w
stosunkach
z krajem. Ta ostatnia dziedzina z konspiracyjnych względów
pozostawała wyłączną
domeną Centralizacji. Organem prasowym Towarzystwa był "Demokrata
Polski".
71. Gromady Ludu Polskiego
a lewo od szlacheckich demokratów ukształtowała się na emigracji
grupa, która
Ngłosiła zerwanie ze szlachecką przeszłością Polski i oparcie się
wyłącznie na
ludzie. Po raz pierwszy program ten doszedł do głosu w przemówieniu
Krępowiec-
kiego. Zgodnie z terminologią przyjętą przez Lenina nazywamy
kierunek ten
rewolucyjnym demokratyzmem. Logiczną konsekwencją postawy
rewolucyjno-
demokratycznej był postulat zniesienia prywatnej własności
folwarcznej, oddania
całej ziemi w ręce ludu.
Gromady Ludu Polskiego 145
W pierwszych latach emigracji poglądy takie ośmielali się głosić tylko nieliczni
inteligenci. Wkrótce jednak zdarzyła się możność propagandy w środowisku
autentycznie plebejskim.
W 1834 r. r2ąd pruski wypuścił z więzienia kilkuset szeregowych i podoficerów
polskich,
skazanych na twierdzę za odmowę przyjęcia carskiej amnestii. Po dwu latach
ciężkich
robót odbywanych w Grudziądzu, Kwidzyniu i Gdańsku załadowano ich na 3 małe
żaglowce i wyprawiono do Ameryki Północnej. Wygnańcy oparli sięjednak przeprawie
przez Atlantyk: jednemu transportowi udało się dostać do Francji, drugi dał się
namówić
na zaciąg do Legii Cudzoziemskiej w Algierii, trzeci wreszcie został wysadzony w
porcie
angielskim Portsmouth. Rząd brytyjski przeznaczył wychodźcom na mieszkanie stary
budynek koszar a parlament przyznał im bardzo skromne wsparcie pieniężne.
Tym skupiskiem żołnierzy zawodowych, pochodzenia rzemieślniczego lub
chłopskiego,
interesowały się różne obozy emigracji. Wkrótce powstała w Portsmouth sekcja
TDP.
Oddziaływali na nią przebywająćy w Anglii czołowi przedstawiciele demokratycznej
lewicy z Worcellem i Krępowieckim. Szczególna symbioza radykalnych inteligentów
z plebejuszami oderwanymi od kraju doprowadziła do skrystalizowania nowej
ideologii.
Sekcja Portsmouth podniosła zarzuty przeciw Towarzystwu, że wyzwalając chłopa
z niewoli szlacheckiej pragnie zaprzedać go w nie lepszą wcale niewolę
pieniądza. Gdy
argumenty ich zostały zignorowane, sekcja Portsmouth wystąpiła z TDP. 30 X 1835
r.
138 jej członków zawiązało Gromadę Grudziądz dla upamiętnienia twierdzy
grudziądz-
kiej, w której znosili cierpienia za ojczyznę. W parę tygodni później grupa
8 inteligentów osiadłych w St. Helier na wyspie Jersey (z Zenonem Świętosławskim
na
czele) przyłączyła się do tego aktu jako Gromada Humań (nazwa nawiązywała do
powstania chłopów ukraińskich z 1768 r., miała być w rozumieniu szlacheckich
założycieli "pokorną ekspiacją za winy ojców"). Później jeszcze powstała w
Londynie
Gromada Praga. Gromady uważały się za jedyną na obczyźnie reprezentację "ludu
polskiego" i taką też nadawały sobie nazwę zbiorową: Lud Polski w Emigracji.
Pierwsza odezwa Gromady Grudziądz (w późniejszych publikacjach przyjęła się
nazwa Grudziąż) do ogółu wychodźców stawiała jasno sprawę odwiecznego
antagonizmu między ludem a szlachtą. Szlachta zgubiła ojczyznę i winna przestać
istnieć, by ojczyzna mogła się odrodzić. Nie mniejszym złem jest jednak
demokracja
typu burżuazyjnego, oparta na wyzysku biednych przez bogaczy. Prawdziwą
sprawiedliwość przyniesie dopiero "porównanie kondycji socjalnych". Gromadzianie
odwoływali się do wskazań Ewangelii; w ich ujęciach pobrzmiewały echa utopijnego
socjalizmu i komunizmu. Odrzucali własność spadkową i dziedziczną, ale nie
dopracowali się bliżej określonego systemu uspołecznionej gospodarki. W ich
rozumieniu lud jako właściciel ziemi i innych środków produkcji powinien by
nadawać działki gruntu, warsztaty itp. poszczególnym właścicielom w dożywotnie
użytkowanie. Członkowie gromad podejmowali już krytykę kapitalizmu, a jeszcze
nie pojmowali, w jaki sposób go przezwyciężyć. Najszczerszy był w ich programie
146 Wielka Emigracja
namiętny protest przeciw utrzymaniu prywatnej własności folwarcznej czy wielko-
chłopskiej, mogącej tylko stać się źródłem uciemiężenia dla wiejskiej biedoty.
W ciągu kilku lat gromady przedyskutowały szeroki zakres problemów gospodar-
czych, prawnoustrojowych, wojskowych, religijnych itd. Nie sposób ustalić, jaki
udział miały w tych uchwałach pragnienia i przekonania szeregowych członków,
jaki zaś - inteligenckich redaktorów. Zasadnicza rozprawa O włusno.ści ( 1836),
akceptowana przez Gromadę Grudziąż, wyszła spod pióra Stanisława Worcella,
potomka wiełkoziemiańskiej rodziny z Wołynia. Określała ona własność jako
zjawisko historyczne, zmienne w czasie i przestrzeni, podłegłe modyfikacji i
skazane
na zanik w przyszłości.
Gromady akcentowały chętnie solidaryzm z innymi uciemiężonymi ludami, w szcze-
gółności z ludem rosyjskim. Szukały też zbliżenia z ruchem robotniczym
angielskich
czartystów. Nie pozyskały większej liczby zwolenników pośród szlacheckiej
w większości emigracji. Próby porozumienia się z innymi ugrupowaniami (m.in.
z centrową organizacją Ogół w Londynie) nie dały wyników. Gromady boczyły się na
wszystko, co w ich mniemaniu trąciło szlachetczyzną, same zaś spotkały się
w publicystyce emigracyjnej z szyderstwem i szkalowaniem. Dbano starannie, by
druki gromadzkie nie przenikały do kraju. Zamknięte w całkowitej izolacji, zdane
na
coraz bardziej jałową dyskusję we własnym gronie, gromady obumierały, wyżywając
się w sporach i porachunkach wewnętrznych. Znużeni tą atmosferą, bezpodstawnie
atakowani przez najbliższych współpracowników, wycofali się kolejno z gromad
dwaj
najwybitniejsi ich ideolodzy: Krępowiecki i Worcell. W 183R r. Gromada Grudziąż
stopniała do ok. 50 członków. Jej opiekunem został Zenon Świętosławski, który
w 1R42 r. opracował dla gromad Ustawy Kościoła Pows echnego. Był to swoisty stop
zasad komunizmu agrarnego z tradycjami wczesnego chrześcijaństwa. Religijno-
-mistyczna forma odpowiadała być może chłopskiemu tradycjonalizmowi, treść nie
miała jednak praktycznych możliwości zastosowania.
Rewolucyjnodemokratyczne tendencje dochodziły do głosu w paru jeszcze niewiel-
kich grupkach emigracyjnych: jak tzw. Wyznawcy Obowiązków Społecznych
w Anglii, jak Gmina Havre Zjednoczenia Emigracji Polskiej. Nie doszło jednak do
połączenia tych kółek z gromadami. Osamotnione pośród emigracji, gromady
w niewielkim stopniu oddziaływały na skrajną lewicę krajową. Niektórzy z jej
wychowanków znaleźli w następstwie drogę ku autentycznemu socjalizmowi.
72. Dyplomacja Hotelu Lambert
początkach lat czterdziestych Towarzystwo Demokratyczne Polskie było
Wnajbardziej zwartym i najaktywniejszym stronnictwem emigracji; ono też
miało najlepsze kontakty z krajem. Za to największą aktywność
dyplomatyczną
Dyplomacja Hotelu Lambert 147
rozwijał obóz konserwatywny, a ściślej biorąc Adam Czartoryski z wąską grupą
doradców z Hotelu Lambert ( 68).
Odzyskanie niepodległości wiązał Czartoryski z wojną europejską i pomocą
mocarstw
zachodnich, która by uczyniła zbędnym odwołanie się do sił rewolucyjnych
narodu.
Głównym punktem zapalnym w Europie lat trzydziestych były cieśniny czarnomor-
skie, na tle rywalizacji Anglii i Francji z Rosją i Austrią o wpływy na
Bałkanach
i na Bliskim Wschodzie. Stawiając na zaognienie się tego konfliktu,
Czartoryski
przypominał ministrom w Paryżu i Londynie o znaczeniu, jakie miałaby dla nich
polska irredenta. Do tegoż celu zmierzały platoniczne uchwały sympatii dla
sprawy
polskiej, podejmowane w izbach obu państw zachodnich w wyniku polskich
zabiegów. Nie zobowiązywały one odnośnych rządów do niczego, a pozwalały im
w wypadku wojny trzymać w rezerwie kartę polską.
Do Stambułu i krajów bałkańskich, a nawet dalej: na Kaukaz, do Persji i
Afganistanu,
wyprawiał Czartoryski agentów w celu urabiania nastrojów przeciw carskiej
Rosji.
Agenci owi pozostawali pod opieką dyplomacji francuskiej; niektórzy z nich
usadowili się na dłużej i wyrobili sobie poważne stanowiska, jak np. Michał
Czaykowski w Stambule, Ludwik Zwierkowski (ps. Lenoir), a zwłaszcza Franciszek
Zach w Belgradzie. Hotel Lambert nakazywał im wspierać dążenia narodowowy-
zwoleńcze ludów bałkańskich: Jugosłowian, Rumunów, Bułgarów - z tym jednak,
by odstręczać te narody od panslawizmu carskiego, raczej zaś wskazywać im
przykład Polaków i zachęcać do bliższych kontaktów z mocarstwami zachodnimi.
Roboty te nie pozostały bez wpływu na kształtowanie się obozu liberalnego w
Serbii
i Rumunii oraz na przebudzenie narodowe Bułgarów. Słabą ich stroną było to, że
zwalczając Rosję, starały się one nakłonić Słowian bałkańskich do lojalizmu
wobec
Turcji, która tych Słowian najdokuczliwiej uciskała. Wysługiwanie się
francuskiej
i angielskiej dyplomacji na Bliskim Wschodzie żadnych pożytków sprawie polskiej
nie przyniosło. Rojenia czartoryszczyków, że w chwili wybuchu powstania przedo-
staną się z Mołdawii na Ukrainę i że podniosą Kozaków przeciw Rosji, leżały już
w sferze czystej fantazji.
Osobny teren działania dyplomacji Hotelu Lambert stanowił Rzym. Konserwatyście
Czartoryskiemu zależało szczególnie na pozyskaniu głowy Kościoła dla sprawy
niepodległości Polski. Liczył on w związku z tym na konflikt, jaki zaczynał
narastać
między Rzymem a Petersburgiem ( 52) na tle kasaty unii, nieobsadzania
biskupstw,
sporów o małżeństwa mieszane i trudności stawianych porozumiewaniu się kurii
papieskiej z biskupami w Rosji. W Rzymie obawiano się, by car Mikołaj nie
doprowadził do schizmy w Kościele łacińskim. Grzegorz XVI protestował więc
publicznie przeciw prześladowaniu katolicyzmu w Polsce i korzystał chętnie
z informacji udzielanych mu na ten temat przez polskich agentów. Nie znaczy to,
by w sprawie niepodległości Polski zmienił stanowisko zajęte w encyklice Cum
primum. Co najwyżej rzec można, że stosunki z Polakami, podtrzymywane niekiedy
148 Wielka Emigracja
w sposób ostentacyjny, wzmacniały pozycję Sekretariatu Stanu w poufnych
przetargach z Rosją. Dowiódł tego konkordat z 1847 r., który przejściowo
wyrównał
zatargi między Rzymem i caratem, a kwestię narodowości polskiej w ogóle pominął
milczeniem. Zabiegi rzymskie czartoryszczyków, podtrzymujące legendę o przy-
chylności papieża dla Polski, wzmacniały oczywiście pozycję katolicyzmu w
Polsce,
ale sprawie niepodległości nie mogły się przysłużyć.
73. Życie umysłowe emigracji
yskusje ideologiczne, starania dyplomacji, wyprawy emisariuszy - na tym
Djeszcze nie wyczerpywała się rola emigracji w ówczesnym życiu narodu. Może
jeszcze ważniejsze od tych robót politycznych było umysłowe i duchowe od-
działywanie na kraj.
Podczas gdy w trzech zaborach nie wolno było wymówić i wydrukować słowa
"Ojczyzna", emigracja rozporządzała pełną swobodą słowa i szeroko z niej
korzystała.
Wydawała dziesiątki czasopism, setki książek, tysiące broszur i ulotek. Dużo tej
literatury docierało potajemnie do kraju, mimo że za kolportaż i przechowywanie
jej
spotkało niejednego więzienie i zesłanie. Przede wszystkim więc chłonął kraj
poezję
romantyczną, a zwłaszcza te jej arcydzieła, w których zawierał się
najpotężniejszy
ładunek uczuć patriotycznych: Mickiewicza III część Dzindów, Księgi
pielgrz,vmstwu
i Puna Tadeusza, Słowackiego Kordiana i Grób Agcimemnon i, Krasińskiego
Irvdiona i Przedświt. Mesjanizm romantyków, wiara w odkupicielską wartość
polskich poświęceń dla całego świata egzaltowała umysły i wzmacniała rewolucyjne
nastroje. Szły następnie do kraju dzieła historyczne emigracji. Mochnacki u
schyłku
życia w świetnej swojej Historii powstania narodu polskiego w l830-l83l r.
nakreślił przejmujący obraz zmarnowanych możliwości tego ruchu. Twórczość
Lelewela ujmowała całość dziejów Polski, uczyła zainteresowania dolą i rolą ludu
na przestrzeni stuleci, mówiła o pierwotnym gminowładztwie polskim, o tym jak
magnaci i jezuici doprowadzili Rzplitą do upadku i jak się ona odradzała wraz
z nawrotem do demokracji. "Potocznym sposobem" opowiedziana przez Lelewela
Historia Polski kształtować miała umysły kilku pokoleń młodzieży.
Elita umysłowa emigracji żyła w kontakcie z najwybitniejszymi umysłami epoki
czerpiąc od nich i przyswajając sobie to, co odpowiadało jej własnym
przekonaniom
i skłonnościom. Ekonomiczne koncepcje saint-simonistów, chrześcijański socjalizm
Bucheza, utopijno-komunistyczne pomysły Buonarrotiego i Cabeta w różny sposób
adaptowali Bohdan Jański, Ludwik Królikowski, Jan Czyński oraz działacze gromad.
Polscy przyjaciele Mazziniego zapożyczali od niego koncepcję ludowej wojny
partyzanckiej, którą rozwinął Stolzman w dziele pt. Parn zantku. Na
przeciwległym
skrzydle politycznym grupa przyjaciół Jańskiego i Mickiewicza, zapatrzona w od-
Możliwości agitacji demokratycznej 149
radzający się katolicyzm francuski, podejmowała pracę nad "nawróceniem"
emigracji.
Kilku spośród. nich (Hieronim Kajsiewicz, Aleksander Jełowicki i in.) zostało
księżmi i w 1842 r. zawiązało w Rzymie zakon zmartwychwstańców. Głosili oni
zmartwychwstanie narodu przez wiarę i posłuszeństwo bezwzględne Kościołowi;
tym samym przeciwstawiali się każdej próbie wyzwolenia Polski drogą rewolucyjną.
Pod ich wpływem zaczął się wytwarzać w kraju, z poparciem arystokracji, obóz
zwany ultramontańskim (ultra montes - aluzja do Rzymu, położonego za górami).
W zakresie ideologii obóz ten przyczynił się do pogłębienia życia religijnego
w Polsce; w zakresie politycznym stał się oparciem skrajnego konserwatyzmu.
Przedłużanie się politycznej tułaczki, zawód nadziei na powrót do kraju zwracały
niektóre umysły ku wierze w cuda i w potęgę ziemską modlitwy. Gdy zaś
"ofcjalny" Kościół ignorował polskie pragnienia, nurt mistycyzmu znajdował sobie
ujście poza jego obrębem. Stąd powodzenie Andrzeja Towiańskiego, przybyłego na
emigrację szarlatana i wizjonera, który w latach 1841-1845 pociągnął za sobą
gromadkę ślepych wyznawców, a wśród nich ludzi tak wybitnych, jak Mickiewicz,
Słowacki i Goszczyński. Towiańczycy odrzucali i potępiali wszelką aktywność
polityczną, twierdząc, że natężeniem woli i siłą ducha podbiją świat, odrodzą
Kościół i Polskę. Sekta, potępiona równie przez wszystkie obozy emigracji,
pogrążyła się w wewnętrznych swarach i śmiesznostkach. Rewolucja 1848 r.
oderwała od niej ludzi najczynniejszych, wśród nich Mickiewicza.
Polityczne i umysłowe życie emigracji oddziaływało na kraj, podtrzymywało jego
patriotyzm i przyspieszało jego ewolucję ideologiczną. Błędne byłoby jednak
twierdzenie, że emigracja kierowała krajem, że narzucała mu teorie i poglądy
wyuczone na Zachodzie. Wręcz przeciwnie: ogół emigrantów wychował się przecież
w Polsce i nadal żył na obczyźnie problemami kraju. Problemy te to likwidacja
ustroju feudalnego, to przyszła walka o niepodległość. Około tych spraw obracała
się cała twórczość emigracyjna, niezależnie od politycznej tendencji. Programy
i ideologie kształtujące się na obczyźnie o tyle tylko miały sens i wartość, o
ile
znajdowały w kraju środowisko gotowe wcielać je w życie.
dział XI
rewolucyjny w kraju
Możliwości agitacji demokratycznej
pracowując swój program uwłaszczenia demokracja polska wierzyła, że
znalazła niezawodny sposób porwania za sobą chłopów i wyzwolenia ojczyzny.
a jednak nie była taka prosta.
150 Nurt rewolucyjny w kraju
Tam, gdzie trwał jeszcze system feudalny, wieś żyła w izolacji i
rozproszkowaniu,
niezdolna do działania w skali ogólnokrajowej, pozbawiona jasnego rozeznania
własnej sytuacji. Wieś odczuwała ucisk bezpośredniego gnębiciela - karbowego,
rządcy, dziedzica - i ucisk ten rodził nienawiść. Chłop galicyjski z rąk pani
dziedziczki nie chciał wziąć lekarstwa dla chorego dziecka; podejrzewał, że to
trucizna... Ten sam chłop czekał poprawy losu od "dobrego cesarza". Wszędzie
w Europie (z wyjątkiem Francji 1789 r.) reformy agrarne wychodziły od rządu,
w imieniu monarchy, w interesie wzmocnienia konserwatywnej władzy. Polacy
pierwsi w środkowej Europie zamyślili reformę obróconą przeciw monarchom
w interesie wolności i postępu. Jak mogli zdobyć zaufanie chłopów? Szlachecki
demokrata idący w lud z dobrą nowiną głosił, że panowie poprawili się lub
poprawią
i razem pójdą na wspólnego wroga. Spotykał się z niewiarą, gdyż ucisk pańszczyź-
niany ciągle jeszcze trwał, a obcy urzędnik umiał tę niewiarę podsycać. Szanse
na
pozyskanie chłopa miał rewolucyjny demokrata, gdyż ten gotów był stanąć po
stronie ludu przeciw szlachcie. Za to szlachta w rewolucyjnym demokracie
widziała
śmieńelnego wroga; robiła też co mogła, by go do wsi nie dopuścić i udaremnić
jego agitację.
Ten właśnie punkt - dotarcie do chłopa z właściwie ustawioną propagandą - był
zagadnieniem centralnym konspiracji po 1831 r. Początkowo, gdy propaganda ta
nosiła "umiarkowany" charakter, konspiratorzy znajdowali jeszcze oparcie w nie-
których, patriotycznie usposobionych dworach. Od początku jednak aktyw spiskowy
bazować musiał na warstwach nieposiadających: na inteligencji miejskiej oraz
zubożałej i drobnej szlachcie. Po 1840 r. wezmą też udział w ruchu nieco
liczniejsze
grupy rzemieślników, robotników i chłopów.
75. Partyzantka Zaliwskiego
ierwsza inicjatywa powstańcza wyszła z emigracji i trafiła na grunt podatny
Pw Galicji, gdzie przebywało jeszcze wielu uczestników powstania. Jeden
z emisariuszy Lelewela, Walerian Pietkiewicz, utworzył tu organizację tajną,
która
miała gromadzić broń i werbować ochotników do partyzantki. Terenem jej, jak
rozumiano, miał być zabór rosyjski; dlatego w przygotowaniach nie wahali się
brać
udziału i niektórzy galicyjscy ziemianie, z hr. Wincentym Tyszkiewiczem na
czele.
Organizację ich określano później jako Związek Bezimienny, jako że nie miał on
nazwy, statutu ani ideologii, a tylko służył pomocą emigracyjnej robocie.
W zimie 1832/1833 r. przybyło potajemnie z Francji do Galicji kilkudziesięciu
emisariuszy z płk. Zaliwskim na czele. Przedsięwzięcie było źle przygotowane. Na
emigracji przeciwdziałali mu czartoryszczycy oraz Komitet Dwernickiego, odmówiło
zaś poparcia węglarstwo ( 69). Zaliwski chciał operować małymi oddziałkami po
Związki lat trzydziestych w Galicji 151
Idcunastu ludżi, które miałyby się pojawić równocześnie na całym obszarze zaboru
po Dniepr: alarmując nieprzyjaciela, przecinając komunikację i agitując za
I wszechnym powstaniem. Wytyczne dla emisariuszy mówiły ogólnikowo o oswo-
Ildzeniu Polski od morza do morza, o wszechwładztwie ludu i nadaniu ziemi
IWścianom, o równości i wolności wszystkich obywateli. Z tymi hasłami mieli
I 'tyzanci zwracać się do dworów, które z kolei winne były oddziaływać na
łopów. Wszystko to było pomyślane na opak. Brakło także partyzantom broni,
unicji i zwłaszcza ochotników na tę straceńczą misję.
marcu Zaliwski przekroczył granicę Lubelskiego z 8 towarzyszami, powrócił po
uesiącu błąkania się po lasach i zniechęcony odwołał partyzantkę. Wcześniej
dnak wkroczyło do Królestwa kilka innych oddziałków: w Lubelskie, Kieleckie,
iockie i Grodzieńskie. Większość ich została wyłapana przez wojsko w ciągu kilku
igodni, nie uzyskawszy poparcia ludności. Jedynie do oddziału Michała Wołłowicza
zyłączyło się nieco chłopów. Poległo ok. 20 partyzantów,
trzech
tsono na szubienicy (Wołłowicza w Grodnie, Adama Piszczatowskiego w Białym-
ku, Artura Zawiszę w Warszawie). Wielu innych skazano na katorgę. Dwaj
ozostali rozbiorcy włączyli się też do akcji przeciw partyzantce. W Poznańskiem
I'esztowano emisariuszy i wytoczono proces wspomagającym ich obywatelom.
odobnie Austriacy, którzy jakiś czas patrzyli przez palce na roboty prowadzone
sąsiadowi, obecnie, po porozumieniu w Munchengratzu ( 51 ),
wiania emisariuszy i wydalania obcopoddanych. Sam Zaliwski
afił do więzienia. Przedsięwzięcie jego było w najwyższym stopniu lekkomyślne
świadczyło o braku rozeznania w możliwościach kraju.
Związki lat trzydziestych w Galicji
oświadczenie, jakie stąd wydobyto, mówiło o konieczności poprzedzenia
nowych prób powstańczych dłuższą akcją propagandową. Podjął ją jeden
tow.arzyszy Zaliwskiego, Karol Borkowski, sam karbonariusz, który w końcu
333 r. przystąpił do rozszerzenia w Galicji węglarstwa. Pomocnikami jego byli
ńwnie emigranci: Seweryn Goszczyński, Henryk Dmochowski i inni. Wciągnięto
t do udziału kilku patriotycznie nastrojonych właścicieli ziemskich. Propagandę
vą węglarze zaczęli prowadzić tworząc małe, pięcioosobowe kółka Związku
nyjaciół Ludu; nie miały one wiedzieć, że podlegają węglarskiemu kierownictwu.
ółka te tworzono osobno w środowiskach ziemiańskim i inteligenckim; "przyja-
otom ludu" zalecano dalszą propagandę wśród włościan. Wyprawiono emisariuszy
Poznańskie (Leon Zaleski) i na Wołyń (Ignacy Kulczyński), nawiązano stosunki
Węgrami. Dyrektor Ossolineum Konstanty Słotwiński w drukarni swego zakładu
ibijał potajemnie literaturę agitacyjną, podając ją za wydawaną na emigracji.
152 Nurt rewolucyjny w kraju
Zarządzenia austriackie przeciw emigrantom doprowadziły jednak do bardzo
szybkiego rozbicia węglarstwa. Już w 1834 r. większość jego założycieli znalazła
się pod kluczem. Wówczas grupa działaczy Związku Przyjaciół Ludu poprowadziła
dalej tę organizację, a wkrótce przekształciła ją w nowe, "polskie" węglarstwo,
już
niezależne od paryskiej Międzynarodówki. Akcję propagandową skoncentrował
Związek w środowisku miejskim we Lwowie, szerząc się wśród niższych urzędników,
literatów, studentów i kleryków, a także drobnego mieszczaństwa. Na czoło
organizacji wysunął się młody adwokat, Franciszek Smolka. Podobną ewolucję
przeszło węglarstwo w Krakowie, które za sprawą Goszczyńskiego i Lesława
Lukaszewicza wyodrębniło się też od zagranicznej centrali.
W następnym roku - 1835 - zjawili się w Krakowie emisariusze Młodej Polski.
Organizacja ta, związana z Mazzinim i z ruchem wyzwoleńczym włoskim, kładła
tym samym nacisk na walkę z Austrią, a więc na teren krakowsko-galicyjski.
Wysłańcy Lelewela: Żabicki, Konarski i bracia Zalescy, porozumieli się z Gosz-
czyńskim i Łukaszewiczem co do założeń nowej organizacji - Stowarzyszenia
Ludu Polskiego. W porównaniu do wcześniejszych tajnych związków ustawa
Stowarzyszenia akcentowała silniej kwestię społeczną, stawiając sobie za cel
"nie
tylko wywalczenie Polski spod obcej przemocy, ale zupełne odmłodzenie narodu".
Jak zwykle kładziono nacisk na wolność i równość wszystkich obywateli, ale
mówiono też o jednoizbowym parlamencie, obranym w powszechnym głośowaniu.
Chłopom obiecywano ogólnikowo zniesienie pańszczyzny i uwłaszczenie.
W założeniu swym Stowarzyszenie miało być instytucją trójzaborową. Na czele
stanął
Zbór Główny z siedzibą w Krakowie; podlegały mu prowincjonalne "ziemstwa" dla
Krakowa, Galicji, Poznania, Królestwa oraz Litwy i Ukrainy. Pozyskano dla
Stowarzyszenia lwowskich węglarzy, stawiając na czele tamtejszego ziemstwa ich
przywódców: Smolkę i Teofila Wiśniowskiego. Na LTkrainę jako emisariusz wyprawił
się
Konarski, do Warszawy delegowano Gustawa Ehrenberga. Nawiązano też porozumienie
ze spiskowcami demokratycznymi w Czechach i Słowacji. Grupa patriotów czeskich
przybyła do Krakowa i na kopcu Kościuszki ślubowała braterstwo z Polakami.
W Stowarzyszeniu Ludu Polskiego zarysowały się wkrótce dwa rozbieżne nurty.
Bardziej umiarkowany, liberalny chciał po dawnemu wpływać propagandowo tylko
na szlachtę i warstwy "oświecone", wpajając im przychylność dla ludu. Termin
powstania upatrywał w dalszej przyszłości. W tym duchu nastrojona była zwłaszcza
lwowska grupa Smolki. Tymczasem wśród młodzieży akademickiej w Krakowie
przeważała tendencja szczerzej demokratyczna: bezpośredniej agitacji wśród ludu.
Zaczęto więc tworzyć kółka rewolucyjne wśród rzemieślniczej młodzieży polskiej
i żydowskiej. Leon Zaleski prowadził propagandę wśród górników w Jaworznie,
a także wśród górali. Spiskowcy starali się gromadzić broń i uczyć się
fechtunku.
Wyrazem antyszlacheckich nastrojów tego środowiska stała się słynna piosenka
Ehrenberga, zakończona refrenem: "O cześć wam, panowie magnaci!"
Związki lat trzydziestych w Galicji 153
W 1836 i-. Kraków został zajęty przez wojska trzech państw rozbiorowych ( 54),
zaczęły się aresztowania i śledztwa. Goszczyński przeniósł wówczas Zbór Główny
do
Lwowa, co dało w nim przewagę liberałom. Szczególnie Smolka sprzeciwiał się
kategorycznie wszelkiej radykalnej agitacji. Stopniowo odsunięto od kierownictwa
i skłoniono do wyjazdu ze Lwowa wybitniejszych działaczy lewego skrzydła.
Niektórzy, jak Stanisław Malinowski i Jan Szczepanowski, przenieśli się w
Tarnowskie
i występując ze Stowarzyszenia postanowili założyć własną organizację.
Secesja nastąpiła w 1837 r. - patronowali jej z emisariuszy bracia Zalescy,
którzy
w tym czasie, wobec osłabnięcia Młodej Polski, szukali kontaktów z Centralizacją
TDP, a nwet z Gromadą Grudziąż. W majątku Pawlikowice pod Bochnią 12
spiskowców zawiązało Konfederację Powszechną Narodu Polskiego. Manifest jej
stawiał za cel szybki wybuch powstania, a za jego warunek poruszenie mas
ludowych, groził konfiskatą majątków tym wszystkim, którzy do Konfederacji nie
przystąpią. Spiskowcy w Galicji Zachodniej podjęli bezpośrednią agitację wśród
chłopów. Na dożynkach w niektórych dworach (zwłaszcza Szczepanowice w Tar-
nowskiem) demonstracyjnie bratali się z chłopami, śpiewali antyszlacheckie
i rewolucyjne piosenki. Takie przedwczesne ujawnienie się pociągnęło za sobą
wkrótce wykrycie spisku i masowe aresztowania.
Zbór Iwowski pracował ostrożniej, ale i tu trafiały do więzienia oddzielne kółka
młodzieży szkolnej i kleryków. Smolka zaniepokojony coraz radykalniejszym
kierunkiem agitacji nakazał po prostu ( 1837) rozwiązać zbory ziemskie i
zawiesić
aż do odwołania wszelką działalność spiskową. Decyzja ta wielu liberałom wydała
się zbyt ryzykowna, pozostawiała bowiem radykalnemu skrzydłu otwarte pole
w konspiracji. Grupa spiskowców pod wodzą Eugeniusza Chrząstowskiego założyła
więc jeszcze jeden związek tajny, Młodą Saxmację, z głównym celem
neutralizowania
lewicy spiskowej. Powiodło się to na skutek rozbicia Konfederacji. "Sarmaci"
w ciągu paru lat uzależnili od siebie wszystkie śmielsze inicjatywy spiskowe,
nie
dopuszczając do ich rozrośnięcia się i do porozumienia się ich z emigracją. W
ten
sposób m.in. udaremnili próbę Roberta Chmielewskiego, emisariusza Centralizacji
z Poitiers, założenia nowego spisku, powiązanego z TDP. Związali także z sobą
grupę oficerów-rewolucjonistów różnych narodowości, służących w jednym z pułków
austriackiej piechoty w Tarnowie. Na czele tej grupy stał Chorwat, ppor. Tomasz
Dmitrasinović. Ofiarowała ona Polakom szczerą pomoc wojskową, pod warunkiem
szybkiego podjęcia akcji bojowej. Młoda Sarmacja przewlekała rokowania i
doczekała
się wykrycia i rozbrojenia organizacji oficerskiej.
Polskie związki tajne, czynne w Galicji Wschodniej, zetknęły się też z problemem
ukraińskim. Wśród studenckiej młodzieży narodowości ukraińskiej żywe były
w tych latach nastroje rewolucyjne, które kojarzyły się z sympatią dla Polaków.
Przykład powstania listopadowego, spisków demokratycznych, ofiar ponoszonych
dla sprawy wolności budził sympatię i chęć naśladownictwa. Spiski polskie miały
154 Nurt rewolucyjny w kraju
również rozgałęzienia w seminarium unickim we Lwowie. Zarazem kontakt
z patriotami polskimi przyczyniał się do szybkiej krystalizacji świadomości
narodowej
ukraińskiej. I tak, grupa konspiratorów-Ukraińców wystąpiła z wnioskiem o zmianę
nazwy organizacji na Stowarzyszenie Ludu Polskiego i Ukraińskiego. Jednakże
przywódcy Zboru Głównego nie okazali zrozumienia dla tej sprawy.
Niemniej jednak każda próba wyjścia z agitacją poza krąg warstw "oświeconych"
musiała oprzeć się w tej części kraju na ukraińskim języku. Zrozumieli to
spiskowcy-demokraci: Ignacy Kulczyński i Kasper Cięglewicz, podejmując się
propagandy wiejskiej w Galicji Wschodniej. Cięglewicz był poetą, Polakiem
pochodzenia ukraińskiego, uczestnikiem powstania 1831 r. Tworzył w języku
ukraińskim pieśni obrazujące ucisk pańszczyźniany i niedolę ludu pod obcą
władzą.
Aresztowany, zdołał zbiec z więzienia i w ciągu półtora roku ukrywał się
przeważnie
w Złoczowskiem, gdzie pracował m.in. jako wiejski kowal. Ułożył w tym czasie,
też
po ukraińsku, Instrukcję dla nnucz 'cieli ludu rviejskiego, tzn. dla agitatorów
ludowych.
Był to cykl pogadanek, w których agitator miał chłopskiej gromadzie przedstawiać
źródła jej nędzy i drogę wyzwolenia. Instrukcjc mówiła głównie o ucisku
niemieckich
rządów i wzywała do współdziałania z polskim ruchem rewolucyjnym; zawierała
mocne akcenty antyszlacheckie. Nie stawiając jasno sprawy odrębności narodu
ukraińskiego, pośrednio przecież torowała drogę jego wyzwoleniu. W l83R r.
Cięglewicz został ponownie aresztowany i skazany na 20 lat twierdzy.
Akcja tłumienia i obezwładniania radykalnego nurtu spiskowego, prowadzona
w ciągu kilku lat przez liberałów Smolki, pociągnęła za sobą wkrótce obumarcie
tajnej roboty, a wcale nie uchroniła uczestników przed represjami. W 1840 r.
zaczęła
się dekonspiracja związku, doprowadzając do aresztowania kilkuset uczestników;
tylko nielicznym udało się zbiec za granicę. Kilka lat ciągnęło się śledztwo;
w 1845 r. zapadł wyrok na 307 osób, z których 51 skazano na śmierć. Ponieważ
jednak w tym czasie Galicja zdawała się uspokojona, w imieniu cesarza
ułaskawiono
i wypuszczono na wolność większą część uczestników procesu.
Pierwsza fala spisków galicyjskich ciągnęła się 10 lat ( 1831-1841 ) i załamała
się
nie tylko na skutek represji austriackich, ale też umiejętnej dywersji prawego
skrzydła konspiracji. Trwałym osiągnięciem tego okresu było rozbudzenie
polityczne
Galicji, a przynajmniej niektórych warstw: inteligencji miejskiej, oficjalistów
dworskich, gdzieniegdzie również czeladzi rzemieślniczej.
77. W Królestwie, na Ukrainie i Litwie
Królestwie możliwości pracy konspiracyjnej były słabsze jeszcze niż w
Galicji,
wobec sterroryzowania społeczeństwa, a także braku większych skupisk
studiującej młodzieży. W latach trzydziestych kółka spiskowe bazowały na
uczniach
W Królestwie, na Ukrainie i Litwie 155
wyższych klas gimnazjów oraz na rozpoczynających karierę urzędnikach. Kółka
te liczyły po kilkunastu, najwyżej parę dziesiątków uczestników; rzadko kiedy
mogły zdziałać coś więcej poza kolportażem nielegalnej literatury, zebraniem
kilku sztuk broni, odbyciem paru rozmów agitacyjnych. Po niewielu miesiącach
następowała z reguły dekonspiracja, aresztowania, wyroki opiewające na zesłanie
albo katorgę. Nieliczni ocaleni po krótkiej przerwie zaczynali pracę od nowa.
Ten jednostajny los spisków nie hamował ich odradzania się w ciągu lat
kilkunastu,
w Warszawie i na prowincji: w Łomży, Siedlcach, Chełmie, Kielcach, Kaliszu,
Płocku, Suwałkach itd.
Podobny charakter nosiła i warszawska filia Stowarzyszenia Ludu Polskiego,
w 1836 r. założona przez Ehrenberga. Spiskowcy zbierali się m.in. w domu parafii
Św. Krzyża - stąd popularna ich nazwa "świętokrzyżców". Nawiązali kontakty
w kilku miastach prowincjonalnych, usiłowali też prowadzić agitację wśród
rzemieślników w Warszawie. Nastrojeni byli dość radykalnie, toteż w następnym
roku zgłosili akces do Konfederacji. Wkrótce cała ich grupa uległa rozbiciu. Ze
spisków lat następnych stała się głośna sprawa Karola Levittoux, który kierował
kółkiem uczniowskim w Warszawie, a później w Łukowie. Aresztowany, chcąc
uniknąć wymuszenia zeznań, popełnił samobójstwo w X Pawilonie, podpalając
słomę na swym posłaniu ( 1841 ).
Na Ukrainę i Litwę, jak wspomniano, wyruszył Szymon Konarski, człowiek
wówczas 27-letni, kolejny uczestnik powstania listopadowego, zaliwszczyzny
i wyprawy sabaudzkiej, obecnie wysłannik Młodej Polski. Na Wołyniu zetknął się
z istniejącą już tajną organizacją, która uprawiała propagandę patriotyczną i
podej-
mowała przygotowania powstańcze. Na czele jej stali: właściciel ziemski Kasper
Maszkowski i lekarz Antoni Beaupre. Spiskowcy wołyńscy odnieśli się życzliwie do
Konarskiego i podporządkowali się jego rozkazom; za to nie pozostali bez wpływu
na kierunek jego działalności. Konarski znalazł się w sytuacji przymusowej:
polskość na Ukrainie reprezentowała szlachta, trafić do miejscowego chłopstwa
pod
hasłem niepodległości Polski było niepodobieństwem. Pozostawała współpraca
z patriotycznymi elementami spośród szlachty i oddziaływanie na nią, by zmieniła
stosunek swój do ludu i pozyskała go sobie. W tym duchu zredagował Konarski
( 1837) ustawę tajnego związku, pozostającego formalnie częścią składową Stowa-
rzyszenia Ludu Polskiego. Ustawa składała się z 6 punktów: "1) narodowość
utrzymać, 2) ducha poświęcenia obudzać, 3) oświatę rozkrzewiać, 4) obyczaje
poprawiać, 5) lud rolniczy na synów Ojczyzny sposobić, 6) opinie fałszywe
prostować". W kwestii społecznej mówiło się, że chłopom należy się wolność
i własność ziemi, ale nie określano bliżej czasu i sposobu tej reformy.
Z ogromną energią, z wielką siłą przekonywania rozwijał Konarski pracę or-
ganizacyjną. Poruszając się w ciągu 2 lat między Kijowem a Wilnem wciągnął do
sprzysiężenia, według niektórych źródeł, do 3 tys. ludzi. W Wilnie
podporządkował
156 Nurt rewolucyjny w kraju
sobie kółko studentów Akademii Medycznej, utworzone przez Franciszka Sawicza,
autora poezji w języku białoruskim. Nawiązał też stosunki z grupami oficerów
rosyjskich, którzy pielęgnowali jeszcze tradycje dekabrystów; w celu
porozumienia
się z nimi jeździł do Petersburga, obiecywał sobie, że znajdzie sprzymierzeńców
w głównych garnizonach armii carskiej na Litwie. Nie udało się dotąd określić,
jak
daleko sięgały te kontakty. Akcja werbunkowa Konarskiego skazana była na
prymitywne środki: spotkania w niewielkim gronie, ręcznie przepisywane gazetki,
nie kończące się podróże końmi. Z Lelewelem w Brukseli raz na kilka miesięcy
udawało się Konarskiemu wymienić informacje. Myśl założenia tajnej drukarni nie
dała się zrealizować.
W 1838 r. Konarski został aresztowany, jak się zdaje, na podstawie rysopisu
dostarczonego carskim żandarmom przez policję francuską. Ujęci wraz z nim
towarzysze wydali niemal od razu całe sprzysiężenie. Śledztwo toczyło się w
Wilnie
i objęło ponad 200 osób. Konarskiego poddawano torturom; nie ukrywał swych
demokratycznych poglądów, ale też nie obciążył nikogo. Grupa przyjaciół Rosjan
chciała uwolnić Konarskiego z więzienia, próbą kierował oficer straży
więziennej,
por. Agłaj Kuźmin-Karawajew. Zdrada udaremniła przedsięwzięcie, a Karawajew
przypłacił je dożywotnim zesłaniem. Konarski został rozstrzelany w Wilnie 27 II
1839 r. W pamięci patriotów na emigracji i w kraju pozostał jako bohater
i męczennik. Za to w opinii ziemiańskiej na Litwie, Białorusi i Ukrainie
"konarsz-
czyzna", która pociągnęła za sobą dziesiątki wyroków i konfiskat, pozostawiła
trwały uraz psychiczny, zniechęcając to środowisko do konspiracji i do stosunków
z emisariuszami.
78. Związki lat czterdziestych w Poznańskiem i Królestwie
schyłku lat trzydziestych wygasały jedno po drugim ogniska tajnych robót,
rozniecane przez lelewelistów. Kierunek ich przejąć miała obecnie
Centralizacja
TDP, od 1840 r. przeniesiona do Wersalu. Korzystała ona z doświadczeń poprzed-
ników: dwaj wybitni działacze Stowarzyszenia Ludu Polskiego, Goszczyński
i Wiśniowski, zbiegli z Galicji do Francji, wskazywali Centralizacji na ryzyko
i niepodobieństwo bezpośredniej agitacji wśród chłopów i radzili po dawnemu
zaczynać robotę od szlachty. W Centralizacji Heltman i Tomasz Malinowski wzięli
ten punkt widzenia pod uwagę. W porównaniu do lelewelistów zmienili metodę
o tyle, że zakładali w kraju komitety spiskowe ściśle związane z Centralizacją,
poprzez osobę zasiadającego w nich stałego emisariusza. W ten sposób spodziewali
się, że utrzymają właściwy kierunek tych robót. W l839 r. Walerian Breański
założył taki komitet w Poznaniu, a Wincenty Mazurkiewicz w Warszawie. Galicję,
ogarniętą masowymi aresztowaniami, zostawiono na boku. Poprzez Królewiec
Związki lat czterdziestych w Poznańskiem i Królestwie 157
i Augustowskie docierano za to na Litwę. Dwaj ziemianie, bracia Skarżyńscy, jak
również lekarz, Anicety Renier, szerzyli tam przekonania demokratyczne wśród
drobnej i średniej szlachty oraz inteligencji wileńskiej.
Na czele komitetu poznańskiego stanął Karol Libelt, filozof i pedagog oddany
demokratycznym poglądom, lecz daleki od radykalizmu. Korzystając z
łagodniejszego
kursu politycznego mógł inspirować bez przeszkód akcję propagandową. Od 1838 r.
wychodził w Poznaniu pod redakcją Antoniego Woykowskiego "Tygodnik Literacki",
pismo żywo redagowane i nastawione postępowo. Niemalże bez osłonek głoszono
w nim zasady demokratyczne, a zwalczając organiczników spod znaku Marcinkow-
skiego przygotowywano opinię do powstania. Pańszczyzna w zaborze pruskim była
w zasadzie już zlikwidowana, tym samym Manifest Poitierski zdawał się możliwy
do przyjęcia wielkopolskiej szlachcie. Komitet Libelta znajdował więc oparcie
wśród ziemian, tym bardziej że nie kładł nacisku na szybki termin powstania.
Ta kompromisowa polityka napotkała wkrótce jednak opory. Wraz z zaostrzeniem
się walki klasowej na wsi radykalizowały się i nastroje spisku. W latach
trzydziestych
tylko sporadycznie dochodziły w nim do głosu tendencje rewolucyjnodemokratyczne,
w latach czterdziestych będzie to zjawisko coraz częstsze. Na tym tle zaczęły
się mnożyć protesty przeciw kierowaniu organizacją z odległego Wersalu. Lewe
skrzydło spisku krajowego chciało ująć go we własne ręce i poprowadzić własną
drogą, prawe skrzydło obawiało się, by lewica nie doszła do porozumienia
z Wersalem i dlatego sprzeciwiało się też wersalskiemu kierownictwu. W obu
wariantach hasło brzmiało jednakowo: tylko kraj ma prawo decydować o terminie
i formie powstania.
Opozycja przeciw Wersalowi ujawniła się najpierw w Królestwie. Nowa organizacja
założona przez Mazurkiewicza nosiła nazwę Związku Narodu Polskiego i miała
rozgałęzienia w kilku miastach prowincjonalnych. Najczynniejsza była komórka
lubelska, na której czele stał młody adwokat, Aleksander Karpiński. Inspiratorem
zaś Karpińskiego był Henryk Kamieński, właściciel dóbr spod Chełma, ekonomista
i teoretyk ruchu rewolucyjnego. Rozczarowany do czartoryszczyków, z którymi
zrazu współpracował, przejął się głęboko wiarą, że Manifest Poitierski podaje
właściwe rozwiązanie sprawy wyzwolenia Polski. Szło mu tylko o najbardziej
skuteczne przekazanie chłopom prawdy o uwłaszczeniu i poruszenie ich do walki.
Kamieński uważał konspirację za niepotrzebne ryzyko, był za to zwolennikiem
masowej propagandy, która od inteligencji i szlachty schodzić powinna do
oficjalistów
dworskich, a przez nich do ludu. W chwili wybuchu wystarczy, by w każdej
gromadzie znalazł się energiczny "apostoł", który ogłosi rewolucję społeczną, a
cała
wieś pójdzie za nim. Kamieński zdawał sobie sprawę, że część szlachty może się
ociągać z uwłaszczeniem chłopów; dlatego chciał ogłosić niedwuznacznie, że
każdy,
kto się sprzeciwi rewolucji, ma być karany śmiercią. Groźba terroru
rewolucyjnego,
w jego mniemaniu, miała złamać opór szlachty i uczynić zbyteczne szafowanie samą
158 Nurt rewolucyjny w kraju
karą śmierci. Tezy swe ujął Kamieński w książce pt. O prcirv dach w citnvc,h
nnrodu
polskiego, wydanej w Brukseli w 1844 r., pod pseudonimem Filareta Prawdoskiego.
Tłumaczył w niej, jak ma wyglądać przyszła "wojna ludowa": powszechny,
jednorazowy zryw ogółu mieszkańców kraju, którzy chwytają za kosy, widły,
siekiery i samą swoją masą miażdżą opór nieprzyjaciela. W sposób bardziej
przystępny, w formie pytań i odpowiedzi, wyłożył Kamieński tę samą myśl
w wydanym o rok później Katechizmie demokraty cznvm. Obie książki zdobyły sobie
ogromną popularność w kołach patriotycznych, za to wzbudziły zgrozę w konser-
watywnym ziemiaństwie. Zygmunt Krasiński (jako Spirydion Prawdzicki) przeklął
w Psalmie miło.ści to, co zdawało mu się zachętą do wyrżnięcia szlachty;
rewolucji
społecznej przeciwstawiał własne, solidarystyczne hasło: "z szlachtą polską
polski
lud". Prawdoski i Prawdzicki nie stali od siebie tak daleko, jak by się zdawało;
Kamieński nie był rewolucyjnym demokratą i pragnął też udziału szlachty
w powstaniu. Nie wierzył tylko, by szlachta poszła do powstania bez stanowczego
przymusu... Prawdą natomiast jest, że wszystko to, co pisał na temat "wojny
ludowej", służyło rozbudzeniu nastrojów rewolucyjnodemokratycznych w społeczeń-
stwie.
Ciotecznym bratem i przyjacielem Kamieńskiego był młodszy odeń o l0 lat Edward
Dembowski, starannie wykształcony i niezwykle zdolny, młody potomek ziemiań-
skiego rodu. W 20 roku życia (1842) założył w Warszawie czasopismo "Przegląd
Naukowy" i w ramach, jakie zakreślała cenzura, atakował w nim wyzysk pańszczyź-
niany, przesądy stanowe, klerykalizm i wszelkie formy wstecznictwa. Stał się
głównym animatorem całego kręgu literackiej młodzieży, w tym również kvbiet
- "entuzjastek", których talenty wykorzystywał dv rewolucyjnej propagandy.
Czynny oczywiście i w samej konspiracji, pchał Związek Narodu Polskiego do
szybkiego podjęcia walki. Trafił przy tym na trop czynnej w Warszawie
organizacji
rewolucyjnej, złożonej z rzemieślników, pozyskał ich zaufanie i entuzjazmował
się,
że w tym gronie postanowili razem zniesienie własności ! W 184; r. chciał już
dać
hasło do zbrojnego wybuchu, gdy zaskoczyła go nowa fala aresztowań. Dembowski
zdołał zhiec i znalazł się w Poznańskiem.
Niedawne przejście Prus do kursu liberalnego ( 62) pvciągało też za svbą
ochłodzenie stosunku ich do Rosji. Na skutek tego rząd pruski zrezygnował na
pewien czas z wydawania rządowi carskiemu dezerterów i zbiegów politycznych.
Parę tysięcy młodzieży z Królestwa skorzystało ze sposobności i zbiegło za
kordon
pruski: jedni przed groźbą Cytadeli, inni poboru do wojska. Ci tzw.
uciekinierzy,
nastrojeni rewolucyjnie, podnieśli temperaturę nastrojów politycznych w
Poznańskiem
i na Pomorzu. W prasie poznańskiej toczyły się dość ostre polemiki dokoła
problemów filozoficznych, ekonomicznych i literackich - wszystko to były
przykrywki dla zasadniczego sporu o sens i termin powstania, o wizję przyszłej
Polski. Dembowski włączył się z zapałem w tę dyskusję, ujawniając się jako
Związek Ściegiennego 159
zwolennik rewolucji agrarnej i co więcej,
jako krytyk nowego ustroju burżuazyj-
nego. Demaskował więc półśrodkowość
szlacheckiego liberalizmu (Kilka myśli
o eklektvzmie), udowadniał, że "wolność
, ..
tam tylko być może, gdzie nie ma włas-
ności" (Twórczość w żywocie społeczno-
. \, ści), poddawał analizie całą dotychczaso-
i ~..
` wą literaturę polską z nowego punktu
, . .
widzenia - interesu mas ludowych (Piś-
. ; ' . miennlctwo polskie w zarysie). Jako kon-
sekwentny rewolucyjny demokrata stawiał
j,
znak równości między ludem a narodem
("Co polskie, toć nie szlacheckie, ale jest
: . ' ludowe").
i
. Komitet Libelta, w którym Centraliza-
cjęreprezentowali kolejno: Malinowski
i Heltman, miał coraz więcej tnzdności
Edward Dembowski. Rys. węglem H. Rodakowskiego z odraczaniem terminu powstania.
Grupy
ziemian związane ze spiskiem (Władysław Kosiński, Adolf Malczewski) wyczuwały
wzrost nastrojów radykalnych; chwilami zdawało im się, iż bezpieczniej zacząć
powstanie wcześniej, dopóki jeszcze prawe skrzydło ma w ręku kierownictwo.
Dembowski zręcznie rozdmuchiwał te nastroje, gdyż myślał sam wyrwać ster z rąk
Centralizacji. Przeciw Komitetowi Libelta znalazł oparcie w elementach bardziej
radykalnych. Około 1842 r. Walenty Stefański, drukarz, księgarz i wydawca,
zorganizował w Poznaniu osobną organizację tajną, którą potocznie zwano
Związkiem
Plebejuszy. Wchodzili doń rzemieślnicy i czeladnicy, jak również młodzież
szkolna.
Placówki związku istniały w wielu miastach Poznańskiego i Pomorza, sięgały i na
Górny Śląsk. Stefański miał kontakty wśród żołnierzy Polaków w armii pruskiej,
zwerbował też niewielkie grupy chłopów-gospodarzy. Edward Dembowski zbliżył
się do "plebejuszy" i umacniał ich w opozycji przeciw Karolowi Libeltowi. Nie
oglądając się na Centralizację wersalską myślał o powstaniu trójzaborowym na
rok 1844.
79. Związek Ściegiennego
Dembowski stawiał znowu głównie na Królestwo. Związek Narodu Polskiego
czynny był nadal mimo aresztowań i uległ nawet radykalizacji. Wyraźnie też
wykroczył poza środowisko inteligencji. W samej Warszawie Dembowski liczył na
160 Nurt rewolucyjny w kraju
kilka kół rzemieślniczych i robotniczych; na prowincji nawiązał kontakt z
księdzem
Piotrem Ściegiennym.
Był to syn chłopski ze wsi Bilcza pod Kielcami, który przeszedłszy szkoły,
nim wstąpił do zakonu pijarów, próbował kolejno kariery nauczycielskiej
i urzędniczej. Gdy rząd carski skasował ten zakon za działalność patriotyczną,
Ściegienny jako ksiądz świecki pracował na stanowisku wikariusza, a później
proboszcza w południowej części Lubelskiego (Wilkołaz, Chodel). Nie da
się ustalić, kiedy przystąpił do agitacji rewolucyjnej wśród chłopów, w każdym
razie nie dostrzegamy jej śladów przed 1840 r. Dwa były główne rejony
jego działania: Lubelskie, gdzie był duszpasterzem, oraz Kieleckie, gdzie
miał krewnych i przyjaciół. Nie znamy wszystkich jego współpracowników,
w każdym razie było wśród nich wielu księży, nauczycieli, inteligencji ma-
łomiasteczkowej. Wspomagali też Ściegiennego spiskowcy z Lublina, Kielc
i Radomia.
Najbardzej znanym narzędziem jego propagandy był dość obszerny dokument pod
nagłówkiem: List ojca św. Grzegorza papie:;a (nieściśle zwany też Zfot ksią
ec:.ką).
List ten czytywany był chłopom z odpisów ręcznych w latach 1843- l 844.
Kolportowali go agitatorzy przebrani za rzemieślników wędrownych, smolarzy itp.
Ściegienny uchodził za autora Listu, choć fakt ten później podawano w
wątpliwość;
nie jest też znana data powstania tego tekstu. List podszywał się pod autorytet
Grzegorza XVI - jak dobrze wiemy, stanowczego wroga rewolucji ( 51 )
- i obiecywał tym, którzy go posłuchają, liczne odpusty i błogosławieństwo Boże.
Zwracał się zaś do ludu (rolników, rzemieślników, ofrcjalistów, żołnierzy)
wzywając
go na wojnę przeciw panom i przeciw monarchom. Chłopi mieli odebrać wydartą im
ziemię i w sojuszu z ludem rosyjskim wywalczyć sobie zupełną swobodę. List kładł
nacisk na współpracę chłopów z ludem miejskim i napomykał też, że niektórzy
dobrzy
panowie sami gotowi są dać chłopom ziemię i wziąć udział w ich walce. Był pisany
z talentem i z siłą przekonania; nie zawierał, rzecz prosta, dokładnego programu
pożądanych reform agrarnych. Z dużo późniejszych, ogólnikowosocjalistycznych
wypowiedzi Ściegiennego trudno coś wnosić o jego poglądach z lat czterdziestych.
W naradach z organizacją radomską w przededniu wybuchu nie wykraczał,
przynajmniej na razie, poza postulat zamiany pańszczyzny na czynsze.
Związek Chłopski Ściegiennego chciał przystąpić do czynu jesienią 1844 r.
Równocześnie z powstaniem na wsi miał powstać w miastach Związek Narodu
Polskiego. We wsi Krajno pod Kielcami Ściegienny.ubrany w komżę i czerwoną
stułę przemawiał do wielkiego tłumu chłopów. Trudno pojąć, czy liczył na
natychmiastowy wybuch, czy też na możliwość ukrywania się wśród ludności.
W każdym razie do carskiej policji z różnych stron posypały się donosy.
Ściegiennego
aresztowano; wydaje się, że w początkowej fazie śledztwa nie zachował się nazbyt
ostrożnie. Aresztowania objęły setki ludzi, po raz pierwszy duża liczba chłopów
Walka o kierownictwo spisku 161
znalazła się w X Pawilonie. Po półtorarocznym dochodzeniu odbyła się publiczna
ceremonia, w której naprzód zdjęto ze Ściegiennego sakrę kapłańską, a następnie
odczytano mu wyrok śmierci - z zamianą "w drodze łaski" na bezterminową
katorgę. Powrócić miał Ściegienny z Sybiru, już jako starzec, po 25 latach.
80. Walka o kierownictwo spisku
atastrofa Ściegiennego, z jednej strony, zmusiła lewicę spiskową do
odroczenia
Kwybuchu, z drugiej zaś, przekonała Centralizację, że dalsza zwłoka może
okazać się fatalna, że kierownictwo ruchu może wysunąć się z rąk TDP. W 1844 r.
w Wersalu wzięła górę tendencja wojenna. Przeciwnik jej, Malinowski, ustąpił
z Centralizacji; zastąpił go Ludwik Mierosławski, młody, bardzo poczytny autor
dzieł strategicznych o powstaniu listopadowym, typowany obecnie na naczelnego
wodza. Uprzedzono więc Poznaniaków, że przygotowania powstańcze wchodzą
Ludwik Mierosławski
162 Rok 1846
w fazę rozstrzygającą; w związku z tym Komitet Libelta przejął zwierzchnictwo
nad konspiracją w całej Polsce (stąd określenie potoczne: Centralizacja po-
znańska).
Dembowski wcześniej jeszcze wydalony został z Poznania przez policję pruską.
Wysłano go do Galicji w pomoc Wiśniowskiemu, który próbował odtworzyć rozbitą
w tej dzielnicy sieć organizacyjną. Prace podjęte w 1845 r. ujawniły silniejszą
jeszcze, niż przed dziesięciu laty, rozbieżność tendencji. Z jednej strony,
patriotycznie
nastrojone grupki średniego ziemiaństwa (bracia Wiesiołowscy w Tarnowskiem),
gotowe do ofiar na ołtarzu ojczyzny, ale niechętne frazeologii społecznej. Z
drugiej,
rewolucyjni demokraci, nastrojeni antyszlachecko. Typowym przedstawicielem tych
ostatnich był Julian Goslar, syn mandatariusza, wnuk chłopa, autor odezwy do
ludu,
która bardzo udatnie z odmalowanego obrazu nędzy chłopskiej wyprowadzała
konieczność walki z Austńakami. W Krakowie organizacja spiskowa pod wodzą
Mikołaja Lissowskiego nastrojona była lewicowo. Dembowski chciał wykorzystać
przedstawicieli Galicji i Królestwa, by wspólnie z "plebejuszami" z Poznania
obalić
Centralizację poznańską i objąć kierownictwo. Próba ta nie udała się: w
stanowczej
chwili zawiedli Dembowskiego jego ziemiańscy przyjaciele. Inny ziemianin, hr.
Seweryn Mielżyński, zadenuncjował tymczasem Stefańskiego policji pruskiej,
powodując jego aresztowanie. Kryzys kierownictwa został zakończony kompromisem:
do składu Centralizacji wszedł z ramienia "plebejuszy" młynarz Józef Essman,
lecz
większość pozostała przy skrzydle umiarkowanym. Franciszek Wiesiołowski,
wytypowany na "wielkorządcę" Galicji, kategorycznie zakazał kolportowania po
wsiach odezwy Goslara. Odezwa ta nie podburzała bynajmniej chłopów przeciw
szlachcie; podobne teksty, które układał w tym czasie Dembowski, także wzywały
do walki narodowej, nie zaś klasowej. Ale sam fakt zwracania się do chłopów
z wezwaniem do zrzucenia jarzma zdawał się, w rozumieniu spiskującego ziemiań-
stwa, niebezpieczny i karygodny w ówczesnej sytuacji politycznej.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
wielka emigracja po powstaniu listopadowym (3)wielka emigracja (2)Dlaczego WIELKA EmigracjaWielka Emigracja po Powstaniu Listopadowymwielka emigracjaWielka czerwona jedynka (The Big Red One) cz 25 niedziela wielkanocy Cr10 Stany Zjednoczone Amerykiwięcej podobnych podstron