PIUS XI
ENCYKLIKA
CARITATE CHRISTI
Do czcigodnych Braci Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów, Biskupów i innych
Ordynariuszów utrzymuj cych pokój i jedno ze Stolic Apostolsk . O modłach
błagalnych, które do Naj w. Serca Jezusowego zasyła nale y w obecnych utrapieniach
rodzaju ludzkiego.
CZCIGODNI BRACIA!
POZDROWIENIE I BŁOGOSŁAWIE STWO APOSTSOLSKIE
Miło ci Chrystusa poruszeni zechcieli my w roku ubiegłym w Encyklice Nova impendeta z
dnia 2 pa dziernika wszystkich synów Ko cioła Katolickiego i w ogóle wszystkich ludzi
roztropnych do wi tego jakiego współzawodnictwa w pomocy i niesieniu pomocy, aby cho
w cz ci zgładzi straszliwe kl ski płyn ce z kryzysu ekonomicznego i zewsz d gn bi ce
społeczno ludzk . W przedziwnej jednomy lno ci i zgodnym zapale dali wszyscy
wspaniałomy lnie i gorliwie posłuch tej Naszej zach cie. Ale wobec wzrastaj cej wci
n dzy, powi kszaj si niemal wsz dzie rzesze ludzi udr czonych bezczynno ci . Poniewa
trudne to poło enie wywrotowcy wyzyskuj na korzy swej partii, znajduje si porz dek
publiczny w bezpo rednim wr cz niebezpiecze stwie a nad społeczno ci ludzk zawisły
rozruchy i wi ksza jeszcze groza zagłady. W takich okoliczno ciach wzywamy ponownie, t
sam miło ci Chrystusow spowodowani, was, Czcigodni Bracia oraz powierzonych wam
wiernych i wszystkich w ko cu ludzi i upomniawszy ka dego z osobna, aby w przyjaznej
współpracy z u yciem wszystkich mo liwych sposobów starali si zaradzi kl skom, pod
którymi pa stwa si uginaj obecnie, a które w przyszło ci mogłyby si sta jeszcze
gro niejszymi.
I.
Je li obj okiem przydługi i gorzki pochód utrapie , nieszcz sn po grzechu spu cizn ,
którymi miertelna w drówka człowieka po upadku niby przydro nymi stacjami jest usiana,
bodaj pojawi si ludzko po potopie tylu i tak wielkimi plagami ciała i duszy, tak gł boko i
tak powszechnie dotkni t , jakie j obecnie ku Naszej bole ci dr cz . Straszliwe plagi
bowiem i kl ski, które na wieczne czasy zapisane s w dziejach narodów, nawiedzały raz kraj
jeden, raz drugi. Obecnie jednak cisn ł kryzys finansowy i gospodarczy cał ludzko w
takiej mierze, i tym beznadziejniej w nim si wikła, im gor cej si z niego wydoby usiłuje.
Doszło do tego, e nie ma ju narodu ni pa stwa, społeczno ci ni rodziny, któryby b d to
same nie popadły w wi ksze lub mniejsze trudno ci, b d te upadło ci z innej strony
zarwane, w otchła si nie toczyły. Nawet owa garstka bogaczy, którzy rozporz dzaj
olbrzymimi wprost fortunami i wiatem bodaj rz dz ; ci wi c, a jest ich znikoma wprost
liczba, którzy nie umiarkowan dz bogacenia si po wielkiej cz ci przyczynili si i
przyczyniaj do tak nieszcz snego poło enia; nawet oni - powtarzamy - bardzo cz sto pierwsi
niepysznie padaj ofiar tego kryzysu, poci gaj c za sob w własn ruin zasoby i maj tki
mas szerokich. W straszny zatem sposób sprawdziły si na mieszka cach całej kuli ziemskiej
słowa Ducha w., wypowiedziane kiedy o kilku wyst pnych jednostkach: "Przez co kto
grzeszy, przez to karan bywa" (Mdr. 11,17).
Bolej c w gł bi serca nad tym po ałowania godnym stanem rzeczy, poczuwamy si jakby
pewn przynagleni konieczno ci do wypowiedzenia, o ile Nasza ludzka słabo na to
pozwala, tych samych uczu mało ci" które Naj w. Serce Jezusowe odczuwało i woła wraz z
Nim: " al mi ludu" (Mk 8,2). Wi cej wszak e opłakiwa trzeba rdze , z którego przesmutne
to poło enie wyrasta. Wszak e nigdy bardziej, ni obecnie nie, ujawniła si prawda słów
Pawłowych, wypowiedzianych z natchnienia Ducha w., mianowicie, e "korze wszystkiego
złego jest chciwo " (1 Tm 6,10). Bo czy , nie chciwe po danie dóbr znikomych, przez
poga skiego poet słusznie "przekl t chuci złota" przezwane; czy nie owo brudne
samolubstwo, który zbyt cz sto stanowi jedyn spr yn przy załatwianiu koniecznych spraw
ju to indywidualnych, ju to mi dzynarodowych; czy w ko cu chciwo zarówno, pod jak
nazw , czy w jakiej b d postaci wyst puje, główn ponosi win , i ludzko cał widzimy
obecnie nad brzegiem przepa ci? St d zatem wyrastaj wzajemne podejrzenia, nadw tlaj ce
trwało wszelkich stosunków pomi dzy lud mi; st d pod eganie nienawi ci, uwa aj cej
cudz własno za własn krzywd ; st d obrzydliwe samolubstwo nieopanowane, które
wszystko pod własny tylko podci ga po ytek i jemu podporz dkowuje, nie tylko pomijaj c,
lecz wiadomie depc c korzy innych; st d w ko cu nieszcz sny nieład społeczny i
nierówny podział dóbr doczesnych, dzi ki któremu garstka ludzi skupia w swych r ku
bogactwa pa stw i - jak w ubiegłym roku w Encyklice Quadragesimo anno napomkn li my -
handlem całego wiata z ogromn szkod ludno ci kieruje, jak jej si podoba.
Je liby za wybujały patriotyzm i przesadny nacjonalizm (lubo uporz dkowania miło
chrze cija ska nie tylko nie pot pia przywi zania do Narodu, przeciwnie zasadami swymi
u wi ca je i o ywia), je liby tego rodzaju nieumiarkowana miło siebie i miło swoich
wkradła si w wzajemne sprawy i stosunki narodów, nie byłoby ju takiego bezprawia,
których by uniewinni nie mo na. Ten sam bowiem czyn, któryby według powszechnego
s du prywatnemu człowiekowi poczytano za wyst pny, uchodziliby za dobry i pochwały
godzien, gdyby był popełniony z miło ci ojczyzny. W miejsce przykazania Bo ego o
braterskiej miło ci, która wszystkie szczepy i narody pod okiem jednego Ojca niebieskiego w
jedn wielk ł czy rodzin , weszłaby nieuniknienie miertelna nienawi jednych przeciw
drugim. W poniewierce byłyby wi te ustawy, którymi si rz dz pa stwa, zasady, kieruj ce
yciem wieckim i religijnym. Poderwałyby si niewzruszone podwaliny prawa i zaufania, na
których opieraj si pa stwa; zgin łby na koniec bezpowrotnie obyczaj, po ojcach
odziedziczony, który w czci Boga i w wiernym przestrzeganiu Jego przykaza upatrywał
dot d najlepsz r kojmi dobrobytu i bezpiecze stwa pa stw.
Najgro niejsze atoli niebezpiecze stwo niechybnie na tym polega, e burzyciele ka dego
porz dku, czy si nazywaj komunistami, czy te inaczej si mianuj , dokładaj , pot guj c
w ród takiego zamieszania poj moralnych ci ki kryzys gospodarczy, z niesłychan
miało ci sił wszystkich, aby najpierw, głosz c bezwzgl dn swobod znie prawa ludzkie i
Boskie, a nast pnie nieubłagan wytoczy wojn wszelakiej religii i nawet samemu Bogu.
Postanowili wi c doszcz tnie wymaza z wiadomo ci ludzkiej, i to od najwcze niejszej
młodo ci, wszelk my l i wszelkie uczucie religijne. Dobrze bowiem wiedz , e ju na
wszystko b d si mogli odwa y , je li si Bo e przykazanie i Bo nauk usunie z duszy
ludzkiej. I tak stajemy si wiadkami zdarzenia, którego dot d w dziejach ludzko ci jeszcze
mi było, e bezbo nicy, porwani szałem szata skim, podnosz haniebne swe sztandary
przeciw Bogu i religii na całym wiecie.
Nie zbywało co prawda nigdy w ci gu dziejów na ludziach nikczemnych, ani na ateuszach.
Byli to przecie ludzie bardzo nieliczni, poszczególni i odosobnieni i obawiali si lub nie
uwa ali za wskazane otwarciu wyst powa ze swojemu przewrotnymi przekonaniami. Ich to
pewnie miał na my li Psalmista, gdy z natchnienia Ducha Bo ego napisał słowa: "Rzekł głupi
w sercu swoim: Nie ma Boga" (Ps 13,1; 52,1). Przedstawia tam takiego bezbo nika,
odosobnionego w morzu ludzkim, który co prawda nie uznaje Boga jako swego Stwórc ,
zbrodni t jednak swoj gł boko w duszy ukrywa. Za naszych dni jednak zgubny ten obł d
jawnie szerzy si w szeregach ludu, wcisku si nawet do szkół ludowych i bez osłony
rozpo ciera si w teatrach. Aby za jeszcze szerzej mógł si rozlewa , apostołowie jego
posługuj si najnowszymi wynalazkami: kinem, gramofonem, oraz chórami i
przemówieniami radiowymi. W własne wyposa eni drukarnie tłocz pisma swe we
wszystkich j zykach i z min i gestem zwyci zców rozszerzaj całkiem jawnie bezbo n sw
bibuł i swe wydawnictwa. Nie dosy jednak e na tym. Utworzyli sprawnie działaj ce
organizacje polityczne, gospodarcze, wojskowe i niestrudzenie zmierzaj do swego celu przez
swoich agitatorów, którzy na wiecach, za pomoc plakatów i czasopism ilustrowanych i
jakimi b d innymi rodkami propagand sw wnosz ju to potajemnie, ju to jawnie we
wszystkie stany, grupy społeczne i na otwart ulic . Nawet wszechnice ich popieraj ruch ten
powag swoj i współprac i tak niezmordowani w trudach swoich tyle osi gaj , e
nieprzezornych, którzy si z nimi ł cz , z r k swych ju nie wypuszczaj . Na widok tak
wielkiej obrotno ci i pomysłowo ci, które niestety s na słu bie nikczemnej tej sprawy,
przychodzi Nam na my l i ci nie si na usta przesmutna owa skarga Chrystusowa: "Synowie
tego wiata s przebieglejsi, gdy chodzi o im podobnych, ni synowie wiatło ci" (Łk 16,8).
Nadto prowodyrzy i duchowi ojcowie tego ruchu haniebnego umiej wyzyska dla swoich
celów n dz obecn : tłumacz bowiem w chytry sposób ludowi, e religia i wiara w Boga jest
przyczyn kl sk tak olbrzymich. Przenaj wi tszy krzy Chrystusa Zbawcy, krzy , który jest
symbolem pokory i ubóstwa, ten krzy stawia si obok godeł dzisiejszego imperializmu.
Religi ł czy si w przyjaznym przymierzu z owymi tajnymi stowarzyszeniami, które tyle
nieszcz
sprowadziły na wiat. I w ten sposób staraj si nie bez powodzenia kojarzy
ohydn walk przeciw Bogu z walk o chleb codzienny, z daniami posiadania własno ci,
sprawiedliwej płacy, godziwego mieszkania i w ogóle ludzkich warunków yciowych.
Posuwaj si nawet do tego, e na równi stawiaj i słuszne dania naturalne i
nieposkromione, przesadne wymagania je liby z tego jak cho by pozorn korzy odnie li
dla bezbo nych swoich zamysłów i celów. Przedstawiaj sprawy w takim wietle, jakby
odwieczne prawa Bo e sprzeciwiały si szcz ciu ludzkiemu, lubo s szcz cia tego
najpewniejszymi sprawcami i stró ami, albo jakby mo na siłami ludzkimi za pomoc
technicznych zdobyczy naszej doby nowy i lepszy ustali porz dek wiata, wbrew woli Boga
Najlepszego i Najwy szego.
A jest to doprawdy zjawiskiem bolesnym, e g ste szeregi ludzi, s dz c, e walcz o
po ywienie i kultur , w pomieszaniu poj przez popieranie takich wymysłów walcz
zarzutami przeciw Bogu i przeciw religii. Walka ta zwraca si nie tytko przeciw religii
katolickiej, lecz przeciw wszystkim, którzy uznaj Boga za Stwórc i Władc Najwy szego
wszech wiata. Stowarzyszenia za tajne, z natury swej, gotowe zawsze - jakiekolwiek by były
- do poparcia jak najch tniej wrogów Boga i Ko cioła, wysługuj si i podsycaj ten ruch,
oszalały w nienawi ci, z którego na pewno nie zrodzi si ani ład społeczny, ani spokój ni
dobrobyt, natomiast nieuchronna zguba pa stw.
Nowa ta posta bezbo nictwa, wyzwalaj c zatem gwałtowne i dzikie nami tno ci ludzkie,
wykrzykuje bezczelnie na cały wiat, e nie b dzie na ziemi ni pokoju ni szcz cia dopóty,
dopóki nie zginie z niej ostatni lad religii i ostatni sługa tej religii nie b dzie w pie wyci ty.
Jakby s dzili, e zamiast tej przecudnej symfonii, w której cały wszech wiat "rozpowiada
chwał Bo " (cfr. Ps 28,2), zalegnie nad ziemi wieczna cisza grobowa.
II.
Wiemy doskonale, Czcigodni Bracia, e wszystkie te wysiłki spełzn na niczym.
Niew tpliwie bowiem w czasie przewidzianym "powstanie Bóg i rozprosz si nieprzyjaciele
jego"(Ps 57,2); wiemy, e "moce piekielne nigdy nie przemog " (cfr. Mt 16,18); wiemy, e
Boski Zbawiciel zgodnie z proroctwem "ubije ziemi rózg ust swoich", a "duchem warg
swoich zabije bezbo ników"(Cfr Jr 11,4); i straszliw b dzie doprawdy dla ludzi
nieszcz snych owa godzina, gdy wpadn "w r ce Boga ywego (Hbr 10,31).
Niewzruszon t Nasz nadziej w ostateczne zwyci stwo Boga i Ko cioła wzmacnia
codziennie (jak e niesko czona jest Dobro Bo a!) ów szlachetny zapał religijny, który tak
widocznie we wszystkich narodach i pa stwach podniósł niezliczone dusze ku Bogu. Powiał
zaiste Duch wi ty pot nym tchnieniem po całej ziemi. Uchwycił przede wszystkim
młodzie i rozniecił w jej piersiach pragnienie zdobywania szczytów ycia religijnego.
Wyniósł j ponad szarzyzn ycia codziennego i pobudził do najwznio lejszych czynów.
Tchnienie to Bo e prawdziwie poruszyło wszystkie dusze, nawet oporne, rzucaj c w gł b ich
serca agiew niepokoju, budz c pragnienie Boga nawet w tych duszach, które do tego
pragnienia przyznawa si nie miały odwagi. Wsz dzie te na wiecie znalazły si liczne
zast py ludzi ochotnych i wspaniałomy lnych, którzy dali posłuch wezwaniu Naszemu,
skierowanemu do wieckich, aby wst powali w szeregi Akcji Katolickiej i uczestniczyli w
apostolstwie hierarchicznym. Po miastach i na wsi wci ro nie liczba tych, którzy ze
wszystkich sił d
do rozpowszechnienia chrze cija skiego pogl du na wiat i pragn c ycie
pa stw w chrze cija skim duchu ukształtowa , przykładem własnego nieskalanego ycia
słowom swoim dodaj mocy przekonania.
Jednak na widok tak wielkiej bezbo no ci, takiego poniewierania wszystkiego, co wi te, na
widok zguby tylu dusz nie miertelnych i tak wielkiej pogardy, okazanej Majestatowi Bo emu,
nie mo emy, Czcigodni Bracia, powstrzyma si od wynurzenia gł bokiej bole ci, która Nas
przygniata. Podnosimy głos z cał sił Apostolskiego Naszego przekonania w obronie
podeptanych praw Bo ych i wi tej t sknoty duszy ludzkiej, która za Bogiem wr cz łaknie.
Musimy to tym wi cej uczyni , poniewa rzesze te, szata skim op tane duchem, nie przestaj
jedynie na wygłaszaniu frazesów, lecz w uci liwej, mozolnej pracy niecne swe zamiary jak
najszybciej urzeczywistni usiłuj . Biada za rodzajowi ludzkiemu, je li Bóg tak wielce przez
własne stworzenie lekcewa ony, tej powodzi zniszczenia dozwoli rozla i je li posłu y si
ni , niby biczem, celem ukarania wiata!
Powinni my zatem, Czcigodni Bracia, niestrudzenie "wystawi mur dla domu Izraela" (Ez
13,5), skupi w niewzruszony front wszystkie swoje siły i siebie samych przeciw tym
złowrogim zast pom zagra aj cym nie tylko Bogu, lecz i ludzko ci. W tej walce bowiem
chodzi o rozgrywk najwy sz , jak podj mo e wolno ludzka: albo za Bogiem, albo
przeciw Bogu. Jest to zatem decyzj , w której chodzi o losy całego człowieka. Wsz dzie
bowiem, w polityce i ekonomii, w obyczajach, naukach, sztukach, w pa stwie, rodzinie i
towarzystwie napotykamy to zagadnienie, od którego rozstrzygni cia wszystko zale y.
Dlatego te kierownicy wiatopogl du materialistycznego, który si chełpił, e ju z cał
pewno ci wykazał, e Bóg nie istnieje, widz si zmuszeni, coraz to nowe wyznacza
dyskusje nad istnieniem Boga, którego, jak im si wydawało, ju ze wiata usun li.
Zaklinamy zatem wszystkich w Panu, i jednostki i pa stwu, aby w obliczu tak doniosłych
rozstrzygni , w obliczu tych olbrzymich walk, w których chodzi o byt rodzaju ludzkiego,
zaniechali owego bezładnego samolubstwa i przesadnej miło ci własnej. One bowiem
zamraczaj nawet i bystre umysły, podcinaj w korzeniu i najszlachetniejsze przedsi wzi cia,
je li chocia cokolwiek wychylałyby si poza ciasne granice własnej korzy ci. Niech si
wszyscy zł cz , cho by z nara eniom si , gdyby była potrzeba, na powa ne straty, aby siebie
i cał społeczno ludzk uchroni od zguby. W tym zjednoczeniu serc i sił przewodniczy
winni ci, którzy z dum nazywaj si chrze cijanami, na laduj c przepi kny przykład
chrze cijan z okresu apostolskiego, gdy "rzesza wierz cych miała jedno serce i jedn dusz "
(Dz 4,32). Niech si jednak przył cz tak e wszyscy, którzy wierz w Boga i czcz go z gł bi
duszy, aby straszliwe niebezpiecze stwo zagra aj ce wszystkim odwróci od ludzko ci.
Poniewa ka da ludzka władza koniecznie opiera si musi na wierze w Bogu, gdy on jest
niewzruszon podstaw ka dego pa stwowego ustroju, dlatego powinni ci wszyscy, którzy
nie chc dopu ci do ogólnego przewrotu i rozstroju pa stwowego, usilnie zapobiega temu,
aby wrogowie religii nie mogli wykona zamierze swoich rozgłaszanych jawnie z tak wielk
nami tno ci .
Uprzytamniamy sobie równie , Czcigodni Bracia, konieczno korzystania w tej walce za
ołtarze z wszystkich godziwych rodków przyrodzonych, którymi rozporz dzamy. Dlatego
wyst powali my za chwalebnym przykładem poprzednika Naszego Leona XIII stanowczo za
bardziej sprawiedliwym podziałem dóbr doczesnych i wskazywali my te rodki, któryby
najskuteczniej mogły zapewni zdrowie i spr ysto całej społeczno ci ludzkiej,
niedomagaj cym za jej członkom ład i pokój. Stwórca wszechrzeczy sam bowiem wlał w
serca ludzkie nieprzeparte d enie do pewnej godziwej szcz liwo ci, któr by ju tu na ziemi
mo na osi gn . Chrze cija stwo uznawało zawsze słuszne d enia post pu naukowego i
dobrze zrozumiany post p kulturalny i popierało je usiln współprac .
Poniewa , Czcigodni Bracia, na t i cie szata sk nienawi przeciw religii, która Pawłowe
orzeczenie o "tajemnicy bezbo no ci" (2 Tes 2,7) na pami przywodzi, nie wystarcz ludzkie
jedynie rodki i przezorno ci, s dzimy, e nie wypełniliby my Swego obowi zku
Apostolskiego, gdyby my nie ujawnili rozkosznych tajemnic wiatło ci, które zarazem
utajon zachowuj sil zawładni cia mocami ciemno ci. Wówczas przecie , gdy Chrystus
Pan wracał z blasków góry Tabor i uzdrowił op tane pachol , a uczniowie, którzy nie mogli
go uleczy , pokornie Go pytali: "Dlaczegó my nie mogli my go wyrzuci ?" Pan
odpowiedział pami tnymi słowy: "Tego rodzaju nie wyp dza si inaczej, jak tylko modlitw i
postem" (Mt 17,20). Boskie to upomnienie, Czcigodni Bracia, zastosowa nale y wedle
zdania Naszego ci le do chorób obecnej doby, gdy i one tylko "modlitw i postem"
pokonane by mog .
Pami tni zatem na bezradno naszej natury i na zale no nasz od Stwórcy wszechrzeczy,
uciekajmy si przede wszystkim do modlitwy. Wiara poucza nas o wielkiej mocy pokornej,
ufnej i wytrwałej modlitwy. Wszak e z adnym dobrym uczynkiem nie zwi zał Bóg
Wszechmocny tak pełnych, tak powszechnych i tak uroczystych obietnic, jak z modlitw
zanoszon ku niemu: "Pro cie, a b dzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a
otworz wam. Ka dy bowiem, kto prosi, otrzymuje; a kto szuka, znajduje; a temu, co kołacze,
otworz (Mt 7,7 - 8). "Zaprawd , zaprawd powiadam wam; je li o co Ojca w Imi moje
prosi b dziecie, da wam" (J 16,23).
Jaki przedmiot za byłby godniejszy modlitwy, có odpowiadałoby wi cej uwielbionej
osobie Tego, który sam jeden "po rednikiem pomi dzy Bogiem i lud mi, człowiek Jezus
Chrystus (1 Tm 2,5), ani eli pro ba o to, by wiara w jednego Boga ywego i prawdziwego nie
zanikała na ziemi? Taka modlitwa nosi ju po cz ci w sobie spełnienie tego, o co prosi: gdzie
bowiem kto sprosi, tam ł czy si z Bogiem i tym samem o ywia pami o Bogu na ziemi. I
naprawd , kto si modli, pokorn ju postaw ciała wyznaje jawnie sw wiar w Pana i
Stwórc wszechrzeczy. Ile razy za nie prywatnie, lecz społecznie to czyni, uznaje tym
samem najwy szego i wszechmocnego Pana, postawionego nie tylko nad jednostkami
ludzkimi, lecz tak e nad cał społeczno ci ludzk .
Jakie rozkoszne przedstawia widowisko dla nieba i ziemi Ko ciół modl cy si , gdy bez
przerwy, dniem i noc rozbrzmiewaj na ziemi psalmy, spisane pod tchnieniem Bo ym:
niema w ci gu dnia godziny, która by nie była u wi con swoj wła ciw liturgi , nie ma w
yciu ludzkim okresu, któryby nie znalazł swego wyrazu w dzi kczynieniach, pochwałach,
pro bach, przebłaganiach wspólnej modlitwy mistycznego ciała Chrystusowego, Ko cioła. W
ten za sposób modlitwa ci ga według obietnicy Boskiego Zbawcy Boga mi dzy ludzi:
"Gdzie dwaj lub trzej zbieraj si w imi moje, tam Jestem w po ród nich" (Mt 18,20).
Gorliwa modlitwa usunie nawet przyczyn obecnych utrapie , wspomnian powy ej,
mianowicie nienasycony głód dóbr doczesnych. Kto si bowiem modli, podnosi wzrok ku
górze, ku niebieskim dobrom, które rozwa a i których po da, Zanurza si w rozmy laniu nad
dziwnym porz dkiem wiata, wykre lonym r k Bo , gdzie nie ma dzy pró nej chwały,
adnego współzawodnictwa marnego o nowy rekord szybko ci. I tak nast pi poniek d
samorzutnie równowaga pomi dzy prac a spoczynkiem, która w społecze stwach
dzisiejszych doszcz tnie zanikła z wielk szkod dla ycia fizycznego, gospodarczego i
moralnego. Gdyby bowiem ci wszyscy, którzy dla nadmiaru produkcji stali si bezrobotnymi
i popadli w n dz , nale ny czas zechcieli po wi ca modlitwie, wkrótce i praca i
wytwórczo musiałyby by sprowadzony do wła ciwych, rozumnych wymiarów.
Współzawodnictwo za , które obecnie ludzko dzieli na dwa olbrzymie obozy, potykaj ce
si z sob o znikome warto ci doczesne, zamieniłoby si w szlachetn , pokojow walk o
dobru niebia skim i nieprzemijaj ce.
Utorowałaby si równie droga dla pokoju, tyle upragnionego, w my l przepi knych stów w.
Pawła, który mówi c o obowi zku modlitwy równocze nie wspomina wi t t sknot pokoju
i zbawienia wszystkich ludzi: "Prosz tedy najpierw, aby były czynione pro by, modlitwy,
błagania, dzi kowania za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich władz maj cych,
aby my ciche i spokojne ycie wiedli we wszelkiej pobo no ci i uczciwo ci. Bo to rzecz
dobra i przyjemna przed Zbawicielem naszym Bogiem, który chce, aby wszyscy ludzie byli
zbawieni i przeszli do poznania prawdy" (1 Tm 2,1 - 4).
Dla wszystkich mamy prosi o pokój, szczególnie jednak dla tych, którym przypadło
odpowiedzialne zadanie rz dzenia lud mi. Jak e bowiem maj da pokój narodom swoim,
kiedy go nie posiadaj sami w sobie? Pokoju tego dar winna przynie , jak uczy Apostoł,
modlitwa. Zwraca si przecie do Ojca w niebiesiech, który jest ojcem wszystkich ludzi.
Modlitwa, która jest wyrazem jednomy lnych uczu tej wielkiej rodziny, która nie zamyka si
w granicach narodowych lub geograficznych.
Ci, którzy w poszczególnych pa stwach jednego wspólnego Boga prosz o pokój dla ziemi,
nie wszczynaj niesnasek pomi dzy narodami. Ci, którzy w modlitwie uwielbiaj Majestat
Bo y, nie rozszerzaj zaiste w swoim narodzie imperialistycznych idei, nie uprawiaj owego
skrajnego patriotyzmu, któremu własne pa stwo staje si Bogiem. Ci w ko cu, którzy
nieustannie "Boga pokoju i miło ci" (2 Kor 13,11) maj przed oczyma i do niego zwracaj si
w modłach przez Chrystusa, który jest "pokojem naszym" (Ef 2,14), zaiste nie spoczn , póki
od Dawcy wszelkiego dobra nie nadejdzie w ko cu dla "ludzi dobrej woli"(Łk 2,14) ów
pokój, którego wiat da nie mo e.
Radosne owo pozdrowienie wielkanocne "Pokój wam" (J 4,14), którym Chrystus Pan
wzruszył Apostołów i pierwociny swoich uczniów, a które odt d nieustannie w wi tej
Liturgii Ko cioła rozbrzmiewa, powinno dzi bardziej ni kiedykolwiek w gór porywa i
pociesza dusze ludzkie, nieszcz ciami przygn bione.
III.
Z modlitw jednak ł czy si winna pokuta, to znaczy: duch pokuty i wiczenie si w
chrze cija skiej pokucie. Tego nas uczy Boski Nauczyciel, który ponad wszystko głosił
wła nie pokut : "Pocz ł Jezus naucza i głosi : Pokut czy cie" (Mt 4,17). Tego ponadto nas
uczy i odziedziczona od przodków umiej tno i całe dzieje Ko cioła. W wielkich kl skach,
w wielkich narodu chrze cija skiego utrapieniach, ilekro gwałtowniejsza potrzeba Bo ej
pomocy nagliła, wierni albo sami z siebie, albo te cz ciej przykładem i napominaniem
wi tych Pasterzy zach ceni, do jednej i drugiej broni w yciu duchowym bardzo skutecznie
zawsze si uciekali: do modlitwy i pokuty. Je li lud chrze cija ski nie ulega siewcom
niezgody, sam z siebie kieruje si owym wi tym duchem, który nie jest niczym innym, jedno
owym "umysłem Chrystusowym" (1 Kor 2,16), o którym Apostoł wspomina i dlatego wierni
zawsze gł boko odczuwali potrzeb oczyszczenia duszy z przewinie i zawsze zabiegali o to,
by wzbudzi skruch serca i stan w wi tym trybunale, a tak e zewn trznymi uczynkami
błagalnymi Bo ej Sprawiedliwo ci zado uczyni .
Nam za nie tajne i nad tym z wami, Czcigodni Bracia, gł boko bolejemy, e w naszych
czasach i samo poj cie przebłagania i pokuty i sama ich nazwa u wielu utraciły niemało z
dawnej swej siły, dzi ki której rodziły si niegdy wielkie umysłu i do wielkich pobudzały
ofiar. Ukazywały si bowiem ludziom wiar na wskro przej tym jakby u wi conym znakiem
Chrystusa i wi tych. Nie brak takich, którzy zewn trzne umartwienia ciała zaliczyłby chcieli
miedzy rzeczy przebrzmiałe, nie mówi c ju o dzisiejszym wolnym czyli tzw.
Autonomicznym człowieku, który jakakolwiek pokut jako czym niewolniczym zuchwale
gardzi. I nic dziwnego; im wi cej ga nie wiara w Boga, tym wi cej zaciemnia si musi i
gin pami o grzechu pierworodnym oraz o dawnym buncie człowieka przeciw Bogu; tym
mniej odczuwa si musi potrzeb przebłagania i pokuty.
My za , Czcigodni Bracia, z obowi zku pasterskiego imiona te i wi te poczynania w wielkiej
czci mie powinni my, staraj c si te , by ogólnie je czczono, oraz, nieska one zachowa
winni my ich istot i wielko , a co wi cej, troszczy si , by w yciu chrze cija skim je
stosowano. Tego domaga si od Nas sama obrona Boga i Religii, w my l której walczymy,
zwłaszcza e pokuta z natury swej porz dek moralny uznaje i przywraca, opieraj c go na
wiecznym prawu, to jest na Bogu samym. Kto Bogu ofiary przebłagalne za grzechy składa,
ten wi to najwy szych praw moralnych jawnie głosi i uznaje ich moc obowi zuj c oraz
prawo kar ceni tych, którzy je łami .
Mi dzy zgubniejsze bł dy naszych czasów zaliczy trzeba owo d enie, które niegodziwie
oddziela moralno od religii, pozbawiaj c prawa wszelkiej podwaliny. Bł dne mniemanie
mogło poniek d by pomini te i mogło wydawa si mniej niebezpiecznym, dopóki w ród
niewielu si szerzyło i dopóki wiara w Boga była jeszcze wspólnym dziedzictwem całego
rodzaju ludzkiego, tak e nawet ci, którzy jej nie wyznawali otwarcie, milcz c jednak pod
wpływem opinii, liczy si z ni musieli. Dzi wszak e, gdy ateizm tak e warstwy ludowe
zara a, straszne skutki owego bł du na ka dym kroku daj si odczu i powszechnie rzucaj
si w oczy. Na miejsce praw moralnych, które upa musz razem z zanikiem wiary w Boga,
przychodzi przemoc nie okiełznana, depcz ca prawa wszystkich. Tradycyjn dobr wiar i
uczciwo w działaniu oraz rzetelno w wzajemnych stosunkach, tak wspaniale wysławian
nawet przez poga skich mówców i poetów, zast puje teraz obrzydliwa gonitwa za zyskiem, a
pod jej wpływem niejeden post puje bezwstydnie i wiarołomnie w swoich sprawach i w
sprawach bli nich. Zaiste, jak mog ukształtowa si stosunki ludzkie, jak mog układy wej
w ycie, je eli adnego nie ma zobowi zania w sumieniu? Jaki za mo e by przymus
sumienia tam, gdzie adna nie istnieje wiara w Boga, adna boja Bo a? Gdy ten moralny
fundament usuniemy, upada ka dy nakaz moralny; nic nie stanie na przeszkodzie, by
stopniowo, lecz nieuchronnie, run ły narody, rodziny, społecze stwo, a nawet i cywilizacja.
A zatem pokuta jest tym zbawiennym rodzajem broni, jakiej u ywaj dzielni ołnierze
Chrystusowi, pragn cy walczy w obronie powszechnego ładu obyczajowego i o jego
przywrócenie: jest tym rodzajem broni, który dociera do samych korzeni wszelakiego zła,
mianowicie do po dliwo ci przemijaj cych dóbr i poni aj cych rozkoszy yciowych. Bior c
na siebie ochotnie uczynki przebłagalne, wyrzekaj c si cho z trudem przyjemno ci, oddaj c
si ró nym uczynkom pokuty, m chrze cija ski naprawd wielkodusznie ujarzmia
wzgardzone dze, które do wykrocze przeciw prawu moralnemu go poci gaj . Je eli wi c
ten e m tak bardzo pała i gorliwo ci o zakon Bo y tudzie miło ci bratersk , jak pała
powinien, wtedy nie tylko za siebie i za zgładzenie własnych przewinie czyni pokut , ale
bierze te na siebie ekspiacj cudzych grzechów, na laduj c wielkie przykłady wi tych,
którzy siebie samych oddali nierzadko za ofiar przebłagaln , by kar ponie za grzechy
całego wieku swego. Na laduje przy tym zwłaszcza Boskiego Zbawiciela, który stał si
Barankiem Bo ym, "który gładzi grzechy wiata" (J 1,29)
Czy w tym e duchu pokuty, Czcigodni Bracia, nie kryje si tak e tajemnica pokoju? "Nie
masz pokoju nie zbo nym" (Iz 18,22) powiedział Duch w., którzy sprzeciwiaj si zawsze i
zwalczaj porz dek z natury, a tym samem przez Boga ustanowiony. Wtedy tylko, gdy ten ład
przywrócony zostanie, gdy wszystkie narody ch tnie i wiernie uznawa i zachowywa go
b d , gdy zewn trzne sprawy narodów i wzajemne stosunki z obcymi pa stwami na tym
fundamencie opiera si b d , wtedy tylko trwały pokój zapanuje na ziemi. Ale tej
upragnionej jutrzenki trwałego pokoju nie zapewni nam ani traktaty pokojowe, ani
najuroczy ciejsze ugody, ani powszechne kongresy i narady narodów, ani szlachetne i szczere
wysiłki kierowników pa stwowych, je eli przedtem nie b d uznane i u wi cone wskazania
naturalnego i Bo ego. aden sternik ycia gospodarczego, adne do wiadczenie w sztuce
rz dzenia nie zaprowadzi na drodze pokoju ładu w zawikłanych sprawach społecznych, zanim
w dziedzinie ekonomii samej nie zatriumfuje prawo moralne, oparte na Bogu i sumieniu. To
jest główna spr yna tak ycia politycznego jak gospodarczego narodów, to jest warto z
wszystkich najpewniejsza; dopóki jej starczy, wszystko inne zachwia si nie mo e, bo moc
sw czerpie z niezmiennego i wiecznego prawa Bo ego, to jest z najpot niejszego
autorytetu.
Lecz pokuta i poszczególnym ludziom przynosi stały spokój, odrywaj c ich od ziemskich i
przemijaj cych dóbr a do wiecznych podnosz c, i obdarzaj c ich nawet w najgorszych
trudno ciach i utrapieniach owym pokojem, którego wit adnym bogactwem, adnymi
rozkoszami da nie mo e. Czy jedn z najmilszych i najrado niejszych pie ni, które
kiedykolwiek na tym padole płaczu słyszano, nie jest ów znany "Hymn do Sło ca" w.
Franciszka? A przecie twórc jego, pisarza i pie niarza, nale y bez zastrze e zaliczy do
najsurowszych na ladowców Chrystusa. Nazywamy go Biedaczyn z Asy u, bo nic zgoła na
ziemi nie posiadał, bo na ciele swoim, głodem wyniszczonym, nosił krwawi ce stygmaty
Pana Ukrzy owanego.
Modlitwa wi c i pokuta to dwie pot gi, przez Boga w tym yciu nam dane, by my
nieszcz sn ludzko , samopas bez przewodnika bł dz c , do niego znowu doprowadzili,
Niech one rozprosz i wynagrodz pierwsz i główn przyczyn wszelkiego nieładu i
odst pstwa - mamy na my li odst pstwo człowieka od Boga. Ale i narody równie stoj przed
decyzj niezmiernie wa n ; albo powierz si tym łaskawym i dobroczynnym pot gom i
kornie i ze skrucha wróc do Pana swego i Ojca miłosierdzia, albo te siebie i te skromne
ostatki błogosławie stwa, które si jeszcze na ziemi ostały, oddadz zupełnie w r ce
nieprzyjaciela, sprzeciwiaj c si Bogu, to jest na zgub i duchow ruin .
Nie pozostaje wi c nic innego, jedno by my biedny ten wiat, który tak obfit krew przelał,
tyle grobów wykopał, tyle wspaniało ci zniszczył, tyle w ko cu ludzi chleba i pracy
pozbawił, nie pozostaje, powtarzamy, nic innego, jak usilne nawoływanie tego wiata
serdecznymi słowy wi tej Liturgii: "Wró si do Pana Boga twojego!"
IV.
Jak za pi kniejsz sposobno do tego zjednoczenia modłów i ekspiacji mogliby my wam
wskaza , Czcigodni Bracia, ni dzie uroczysty, który si ju zbli a, a po wi cony jest
Naj wi tszemu Sercu Jezusa? Poniewa znane jest - jak to w Encyklice Miserentissimus z
przed czterech lat szeroko wykazali my - szczególne jego pragnienie, wywołane miło ci , by
zado uczyni za wyst pki ludzi, ustanowili my, by we wszystkich wi tyniach wiata po
wieczne czasy co rok, gdy wraca wi ta rocznica, publicznie przebłaganiem wynagradzano
tyle zniewag, rani cych Boskie owo Serce.
Ufamy, e w tym roku, w dniu po wi conym Boskiemu Sercu, synowie całego Ko cioła na
wy cigi przykłada si b d gorliwiej do przebłagania za zbrodnie i do uzyskania darów
Bo ych. Przyst puj c cz sto do Stołu Eucharystycznego i M cz c przed ołtarzami, czcz c
Zbawiciela rodzaju ludzkiego, ukrywaj cego si pod zasłon Sakramentu - wy, Bracia
Czcigodni, o to dba b dziecie, by tego dnia we wszystkich wi tyniach by ta uroczysta
ekspozycja - niech na to Serce najmiło ciwsze, które goryczy wszystkich cierpie ludzkich na
sobie do wiadczyło, przerzuc cały ci ar smutków, które ich trapi , wyznaj c niezachwiana
sw wiar , niewzruszon nadziej i gorej c miło , niecił za po rednictwem przemo nej
opieki Dziewicy Bogarodzicy, wszelkich łask Po redniczki, zanosz arliwe modły do tego
Naj wi tszego Serca, za siebie i za swoich, za ojczyzn , za Ko ciół, za Namiestnika
Chrystusowego i za pozostałych Pasterzy, sprawuj cych ka dy w swoim zakresie pełne
odpowiedzialno ci rz dy dusz; tak samo za braci tej samej wiary, czy to yj cych w zgodzie
czy te niezgodzie, czy zara onych bezbo no ci albo niewiar , w ko cu nawet za
nieprzyjaciół Boga i Ko cioła, aby si nareszcie nawrócili i yli.
Tej gorliwo ci w modlitwie i woli przebaczania niech wszyscy roz arza nie przestan przez
cał Oktaw , którym to przywilejem liturgicznym odznaczy chcieli my uroczysto
Naj wi tszego Serca. Niech w tych dniach odb d si z sumiennym uwzgl dnieniem tego, co
powy ej poruszyli my wyminie, te nabo e stwa, które wy, Czcigodni Bracia, zale nie od
miejsca i okoliczno ci, uwa a b dziecie za wskazanie i zarz dzicie: "aby my otrzymali
miłosierdzie i łask znale li ku pogodnemu ratunkowi" (Hbr 4,16)
W tej za Oktawie - któr na całej kuli ziemskiej po wi ci pragniemy przebłaganiu za
wyst pki, wi tej ascezie, poskramianiu nami tno ci i osobnym publicznym modłom niech
wierni powstrzymuj si od widowisk, zabaw i rozkoszy cielesnych, chocia sk din d
godziwych; ci za , którzy wi ksz zamo no ci si ciesz , niech pami taj c o
chrze cija skim umartwieniu ograniczaj si co nie co w zwykłym, chocia by skromnym
trybie ycia i to, co sobie odmówili niech dadz ubogim, zwłaszcza e hojna jałmu na,
zło ona ubogim, najwi cej przyczynia si do odpuszczenia win i do uzyskania miłosierdzia
Bo ego. Ci za , co ubóstwa zaznawała, albo z powodu bezrobocia i zmniejszonych zarobków
oszcz dniej y musz , niech duchem chrze cija skiego umartwienia przej ci, z miło ci do
Boga cierpliwie znosi usiłuj niedostatek - który wskutek ci kich czasów i ogólnego
poło eniach dotkn ł, do którego przeznaczyła ich w społecze stwie Opatrzno Bo a w
niezbadanych, lecz niezawodnie łaskawych wyrokach; dolegliwo ci ubóstwa, dotkliwsze
teraz z powodu powszechnego kryzysu, nie oszcz dzaj cego nikogo, niech przyjm z r k
Boga z uległo ci i ufno ci , niech umy l i serce wznosz do owego Boskiego wzoru,
postawionego dla wszystkich: do Chrystusa Ukrzy owanego, rozwa aj c te , chocia zaj cie
i prac uwa a si słusznie za jedn z najwi kszych warto ci yciowych, e jednak zbawienie
ludzko ci zawdzi czamy miło ci cierpi cego Boga. Niech w tej my li znajduj najpewniejsz
pociech , e przyjmuj c po chrze cija sku trudno ci i cierpienia, najskuteczniej przyczyniaj
si do tego, by wcze niej wróciły czasy pokoju i miłosierdzia.
Usłyszy zaiste Boskie Serce Jezusa Ko cioła swego wołanie i pro by i powie w ko cu
najukocha szej Oblubienicy, nadmiarem tylu bole ci i niepokojów zasmucone i płacz cej:
"Wielka jest wiara twoja! Niechaj ci si stanie, jako chcesz" (Mt 15,28).
Przej ci t ufno ci , spot gowan wspomnieniem Krzy a, bezcennego znaku i narz dzia
odkupienia ludzkiego, którego chwalebne Znalezienie dzi obchodzimy, udzielamy wam,
Czcigodni Bracia, duchowie stwu i wiernym, powierzonym wam, oraz całemu wiatu
katolickiemu miło ciwie Apostolskiego Błogosławie stwa.
Dan w Rzymie, u wi tego Piotra, 3 maja, w uroczysto Znalezienia Krzy a wi tego, 1932
roku, jedenastego Naszego Pontyfikatu.
PIUS PP. XI