Odjazd
str.-161
I znowu droga przede mną daleka.
Przeciągły stukot kół, pęd rwący.
Ostatnich domów rząd z przed oczu mi ucieka
Budząc do murów tych sentyment tlący.
Zmienia się obraz. Drży czuła powieka…
Błękitne niebo, pola, lasy siwe.
Nić wąskich dróg, smutne drzewa, rzeka…
Za chwilę – obojętnie wszystko minę.
A tylko myśl uparta wciąż powraca.
Jak błędnej drogi szlaki nieskończone.
I błyska jasno jak wśród mroków raca.
Wskazując tęsknot mych oddalną stronę.
Lokomotywa pędzi nie wstrzymana.
I monotonnie wagon się kolebie.
I – nowy obraz, czy fata-morgana?
Przez zamgloną szybę ja ujrzałem Ciebie.