NaP 2001, nr 5 6

background image

I s. okładki

„Na Początku...” Rok 9, maj-czerwiec 2001, nr 5-6 (142-143)

W numerze m.in.:

Omówienie artykułu Jamesa Glanza z The New York Times, który świadczy, że

ewolucjoniści zmuszeni są do coraz poważniejszego traktowania kreacjonistycznej opozycji.

II s. okładki

Mieczysław Pajewski

DLACZEGO POTRZEBNE JEST POLSKIE

TOWARZYSTWO KREACJONISTYCZNE?

Powody, dla których winniśmy wspierać Polskie Towarzystwo Kreacjonistyczne, są

dwojakie: naukowe i pozanaukowe. Po pierwsze, nie uważamy, aby posiadane fakty były tak
miażdżące, żeby kreacjonizm nie zasługiwał na rozważanie go jako alternatywna dla
ewolucjonizmu teoria. Więcej – uważamy, że zdobyte dotąd fakty lepiej pasują do
kreacjonistycznej wizji życia, że przewidywania ewolucjonistów zakończyły się w dużej
mierze fiaskiem. Innymi słowy: przemilczanie kreacjonistycznej alternatywy, co robią od
dziesiątków lat ewolucjoniści, wydaje się być krzywdzące i dla kreacjonizmu, i dla nauki.
Monopol, jaki zapewniają sobie ewolucjoniści, jest jak każdy monopol niebezpieczny – w
tym wypadku dla prawdy naukowej. Nawet jeśli ewolucjonizm jest słuszny, to istnienie
mocnych alternatyw poznawczych sprzyja rozwojowi nauki, także rozwojowi teorii ewolucji,
gdyż pozwala wytknąć słabe punkty i zmusza do wysiłku.

Istnieją też, po drugie, powody pozanaukowe. Społeczeństwa końca XX wieku

przeżywają kryzys widoczny gołym okiem: rosnąca przestępczość, narkomania, zanik więzi
rodzinnych, upadek autorytetów (kościoła, państwa, rodziny) i rosnąca anarchizacja życia
społecznego, wzrost relatywizmu moralnego połączony z postawą konsumpcyjną, czego
skutkiem są na przykład liczby dokonywanych aborcji itd. itd. Uważamy, że w istocie jest to
kryzys moralny, a przyczyną tego kryzysu jest stopniowa utrata wiary w Boga-Stworzyciela,
który nie tylko stworzył świat i człowieka, ale który także zostawił mu zasady właściwego
życia: stosunku do Boga, do innych ludzi i do świata. Propagowanie kreacjonistycznej wizji
świata może ten niebezpieczny trend zahamować i odwrócić, a jeśli nawet jest to niemożliwe,
to przynajmniej niektórym może ono pomóc odzyskać utracone poczucie ładu moralnego.

Oto dlaczego winniśmy wspierać Polskie Towarzystwo Kreacjonistyczne.

Przedruk z Na Początku... 1993, nr 1.

(fragment)

background image

s. 131

NA POCZĄTKU...

ROK 9

Nr 5-6 (142-143)

maj-czerwiec 2001

MIESIĘCZNIK POLSKIEGO TOWARZYSTWA KREACJONISTYCZNEGO

SPIS TREŚCI

● Stworzenie czy ewolucja?
s. 132 – Walt Brown, Teorii ewolucji organicznej nigdy nie obserwowano (z jęz. ang. tłum.
Maria Jurecka)
s. 161 – John Ankerberg i John Weldon, Fakty w sprawie „stworzenie czy ewolucja?”
(część 11) (z jęz. ang. tłum. Mieczysław Pajewski)

● Antropologia
s. 164 – John D. Morris, Czy „Lucy” była małpoludem? (z jęz. ang. tłum. Katarzyna
Gieremek)
s. 167 – John D. Morris, Czy mamy teraz jakąś nową małpę jako kandydatkę na ciocię?
(z jęz. ang. tłum. Mieczysław Pajewski)

● Z archiwum polskiego kreacjonizmu
s. 170 – Karol Sabath, List do redakcji „Ducha Czasów” (30.08.1990)
s. 172 – Mieczysław Pajewski, Odpowiedź (styczeń-marzec 1992)

● Kreacjonistyczny Przegląd Prasy
s. 188 – Mieczysław Pajewski (Marcin Rotkiewicz, Pajęcza stal. Biologiczna stal zrewolu-
cjonizuje przemysł i medycynę
, Wprost 20 maja 2001, nr 20, s. 79)
s. 189 – Mieczysław Pajewski (James Glanz, Evolutionists Battle New Theory on Creation,
The New York Times April 8, 2001)

background image

s. 132

Walt Brown

Teorii ewolucji organicznej

nigdy nie obserwowano

Zanim rozpoczniemy rozważania dotyczące powstania życia na Ziemi, musimy

zrozumieć termin „ewolucja organiczna”. Ewolucja organiczna, zgodnie z teorią, jest
naturalnie występującą dziedziczną, korzystną zmianą, która doprowadza do stopniowego
zwiększania się stopnia złożoności organizmu. Powiększona w ten sposób złożoność
ujawniałaby się w kolejnym pokoleniu, które charakteryzowałoby się odmienną, ulepszoną
budową organizmu. Taki zakładany przebieg zdarzeń nazywany jest czasami teorią „od
cząsteczek do człowieka” lub makroewolucją. Mikroewolucja z kolei, nie obejmuje rosnącej
złożoności, a jedynie zmiany rozmiaru, kształtu, koloru lub drobniejsze zmiany w przebiegu
procesów biochemicznych, czy składu chemicznego na skutek paru mutacji. Mikroewolucja
może być uważana za zmianę „poziomą”, podczas gdy makroewolucja (gdyby była
kiedykolwiek obserwowana) objęłaby korzystną zmianę złożoności „ku górze”. Zauważmy,
że mikroewolucja plus czas nie prowadzi do makroewolucji. [mikro + czas ≠ makro]

Zarówno kreacjoniści, jak i ewolucjoniści zgadzają się co do tego, że mikroewolucja

istnieje. Drobne zmiany obserwowano od dawna. Ewolucjoniści często dostarczają dowodów
na mikroewolucję, by poprzeć istnienie makroewolucji. To właśnie makroewolucja, w wyniku
której powinny pojawić się nowe cechy, umiejętności oraz zwiększyć się złożoność
organizmu, jest obiektem kontrowersji pomiędzy kreacjonistami i ewolucjonistami. Dlatego w
niniejszej książce termin „ewolucja organiczna” będzie oznaczał makroewolucję.

1. Prawo biogenezy

background image

s. 133

Samorzutnej biogenezy (pojawienia się życia z materii nieożywionej) nigdy nie

stwierdzono. Wszystkie obserwacje wykazują, że życie pochodzi tylko od życia. Obserwacje
są powtarzalne do tego stopnia, że prawidłowość tę określono prawem biogenezy. Teoria
ewolucji stoi w sprzeczności z tym prawem, gdyż zgodnie z nią życie powstało z materii
nieożywionej w wyniku procesów występujących w naturze. [1]

__________

[1] Ale czołowi ewolucjoniści zostali zmuszeni do zaakceptowania pewnych form

samorzutnego powstania życia. George Wald, absolwent Uniwersytetu w Harvardzie i laureat
Nagrody Nobla w fizjologii i medycynie, uznaje powstały dylemat.

Racjonalnym poglądem była wiara w naturalne (samorzutne) powstanie życia; jedyna
alternatywa to wiara w pojedynczy, początkowy akt nadprzyrodzonego stworzenia.
Nie ma innej możliwości.

Bez podania racjonalnych powodów Wald akceptuje samorzutne, statystycznie
nieprawdopodobne powstanie życia, a nie stworzenie.

Można jedynie rozważyć rozmiar tego zadania, aby przyznać, że samorzutne
powstanie życia jest niemożliwe. [...] A tymczasem znajdujemy się tu, na Ziemi – jako
wynik, według mnie, samorzutnego powstania.

(George Wald, The Origin of Life, Scientific American, Vol. 190, August 1954, s. 46.)

Rozpoczęcie się procesów ewolucyjnych rodzi pytanie, na które jak do tej pory nie ma
odpowiedzi. Skąd pochodzi życie istniejące na tej planecie? Aż do niedawna
dominowało powszechne przekonanie o „samorzutnym powstaniu” życia na Ziemi.
Zakładano, że niższe formy życia rozwinęły się samorzutnie, na przykład z gnijącego
mięsa. Jednak starannie przeprowadzone przez Pasteura doświadczenia wykazały, że
wnioski te zostały wyciągnięte w oparciu o mało dokładne obserwacje. W rezultacie
została zaakceptowana doktryna, według której życie powstaje tylko z życia [prawo
biogenezy]. Na podstawie istniejącego świadectwa empirycznego jest to jedyny
możliwy wniosek. Ponieważ jednak prowadzi on do uznania

background image

s. 134

2. Cechy nabyte

Cechy nabyte w rozwoju osobniczym nie mogą być dziedziczone. [2] Na przykład

długa szyja żyrafy nie powstała w wyniku wyciągania szyi przez jej przodków, którzy
próbowali dosięgnąć liści wysoko na drzewie. Podobnie mocno rozwinięte muskuły
człowieka, ćwiczącego podnoszenie ciężarów, nie zostaną odziedziczone przez jego dziecko.

3. Prawa Mendla

Genetyczne prawa Mendla i ich współczesne uściślenia wyjaśniają prawie całą

obserwowaną zmienność organizmów. Mendel odkrył, że geny

__________

nadprzyrodzonego aktu stworzenia, jest trudny do zaakceptowania przez wielu
naukowców. Przy obecnym sposobie myślenia prowadzi do nieakceptowanych,
filozoficznych wniosków i jest sprzeczny z naukowym oczekiwaniem ciągłości w
otaczającym nas świecie. Wprowadza nie braną pod uwagę przerwę w łańcuchu
zdarzeń i dlatego nie może być uznany za część nauki, chyba że odrzucenie go jest
zupełnie niemożliwe. Z tego powodu większość naukowców preferuje przekonanie, że
życie powstało w sposób jeszcze niepoznany, z materii nieorganicznej zgodnie z
prawami fizyki i chemii.

(J.W.N. Sullivan, The Limitations of Science, The Viking Press, Inc., New York 1933, s.
94.)

[2] Podczas gdy prawie wszyscy biologowie zgadzają się z tym stwierdzeniem, część

nieświadomie staje się zwolennikami poglądu, zwanego lamarkizmem, według którego
środowisko może w sposób ukierunkowany i korzystny zmieniać komórki jajowe i plemniki.
Czasami Darwin również popierał ten pogląd. Zapotrzebowanie na mechanizmy
przekształceń makroewolucyjnych wynika z nieadekwatności tych obecnie proponowanych.
Niektórzy biologowie intensywnie poszukują dowodów na poparcie lamarkizmu. Drobne
cechy nabyte, o których mówią, nie mają żadnego znaczenia dla którejkolwiek z obecnie
panujących teorii ewolucji organicznej (dla przykładu patrz: Lamarck, Dr. Steel and
Plagiarism, Nature, 12 January 1989, vol. 337, s. 101-102).

background image

s. 135

(jednostki dziedziczności) ulegają wymieszaniu podczas przekazywania ich z jednego
pokolenia do drugiego. Powstają różne kombinacje genów, ale nie różne geny. Różne
kombinacje genów prowadzą do zmienności w obrębie każdej formy życia, jak jest np. w
obrębie rodziny psów. Logiczną konsekwencją praw Mendla jest istnienie granic takiej
zmienności. [3] Również eksperymenty hodowlane [4] oraz zwykłe obserwacje [5]
potwierdzają

__________

[3] Por. Monroe W. Strickberger, Genetics, drugie wydanie, Macmillan Publishing

Co., New York 1976, s. 812.

Alfred Russel Wallace, który na krótko przed Karolem Darwinem i niezależnie od

niego zaproponował teorię ewolucji organicznej, nie akceptował genetycznych praw Mendla.
Według niego doświadczenia Mendla wykazywały, iż ogólne cechy charakterystyczne
organizmu pozostają w obrębie wyznaczonych granic. W liście do dra Archdalla Reida z dnia
28 grudnia 1909 roku Wallace pisał:

Co do ogólnych zależności pomiędzy mendelizmem a ewolucją, doszedłem do bardzo
wyraźnych wniosków. Nie ma on żadnego związku z ewolucją gatunków lub
wyższych form organizacji życia, lecz sprzeciwia się ewolucji! Główną podstawą
ewolucji, obejmującą najdrobniejszą i wszystko ogarniającą adaptację do środowiska,
jest skrajna i zawsze obecna plastyczność jako warunek przeżycia i adaptacji.
Natomiast istotą cech organizmu opisywanych przez Mendla jest ich niezmienność. Są
one przekazywane bez zmian i dlatego, za wyjątkiem najrzadszych przypadków, cechy
te nigdy nie będą się dostosowywały do nieustannie zmieniających się warunków
otoczenia.

(James Marchant, Letters and Reminiscences, Harper & Brothers, New York 1916, s. 340.)

[4] Por. Francis Hitching, The Neck of the Giraffe: Where Darwin Went Wrong,

Ticknor and Fields, New Haven, Connecticut 1982, s. 55. Por. też: „Wszyscy kompetentni
biologowie, chociaż nie lubią dyskutować tego problemu w kontekście ewolucji, uznają, że w
wyniku hodowli można uzyskać zmienność organizmów tylko w pewnych, określonych
granicach”

background image

s. 136

istnienie takich granic.

4. Ograniczona zmienność

Prawa Mendla dały teoretyczne wytłumaczenie istnienia ograniczonej zmienności, ale

istnieje także możliwość doświadczalnej weryfikacji tego zjawiska. Na przykład zakładając,
że ewolucja zachodzi, organizmy (takie jak bakterie), które szybko wydają potomstwo,
powinny wykazywać najwięcej zmienności i mutacji. Wtedy na skutek naturalnej selekcji
następowałoby wyłonienie najbardziej korzystnej zmiany, pozwalającej organizmom ją
posiadającym przeżyć, rozmnażać się i przekazać następnej generacji korzystne geny. Zatem
ich potomstwo powinno mieć ogólną tendencję do dziedziczenia krótkich cyklów
reprodukcyjnych i posiadania licznych „dzieci”. Jednak obserwujemy tendencję odwrotną.
Mówiąc ogólnie, bardziej złożone organizmy takie jak np. ludzie mają mniej liczne
potomstwo i dłuższe cykle reprodukcyjne. [6] Widzimy więc, że zmienność w obrębie
istniejących

__________

(William R. Fix, The Bone Peddlers: Selling Evolution, Macmillan Publishing Co., New
York 1984, s. 184-185); „Zasadą, którą uznają wszyscy zajmujący się hodowlą, jest
ograniczoność zmienności, jaką można uzyskać” (Lane P. Lester and Raymond G.Bohlin,
The Natural Limits to Biological Change, Zondervan Publishing House, Grand Rapids
1984, s. 96); Norman Macbeth, Darwin Retried: An Appeal to Reason, Gambit, Ipswich,
Massachusetts 1971, s. 36; William J. Tinkle, Heredity, St. Thomas Press, Houston 1967, s.
55-56.

[5] „[...] oczywistą trudnością jest odrębność specyficznych form organizmów,

pomiędzy którymi brak sekwencji form pośrednich” (Charles Darwin, The Origin of Species,
szóste wydanie, Macmillan Publishing Co., New York 1927, s. 322); „Rzeczywiście, izolacja
i odrębność poszczególnych typów organizmów oraz istnienie wyraźnego braku ciągłości w
naturze było oczywiste przez wieki, nie tylko dla biologów” (Michael Denton, Evolution: A
Theory in Crisis
, Barnett Books, London 1985, s. 105).

[6] „Wśród kręgowców występuje znacznie mniej osobników, na które

background image

s. 137

rodzajów organizmów jest ograniczona.

5. Dobór naturalny

Dobór naturalny nie może tworzyć nowych genów; on jedynie selekcjonuje już

istniejące cechy. [7] Na przykład powstało błędne przekonanie, że odporność
„wyewoluowała” w odpowiedzi na obecność pestycydów i antybiotyków. Czasami utracona
zdolność została przywrócona, co wygląda jak ewolucja. [8] W innych przypadkach, gdy
zaczęto stosować pestycydy i antybiotyki, już istniały nieliczne odporne owady i bakterie.
Wrażliwe osobniki zostały zabite, zaś odporne dodatkowo pozbawione konkurencji zaczęły
się intensywnie rozmnażać. [9] Zatem podczas gdy dobór naturalny

__________

mógłby oddziaływać dobór naturalny. Dlatego pozostaje zagadką niezwykła złożoność
budowy ich przedstawicieli (przynajmniej dla mnie), pomimo geologicznej skali czasu, w
której procesy te odbywają się i to niezależnie od argumentacji w książce Johna Bannera The
Evolution of Complexity
oraz Richarda Dawkinsa w The Blind Watchmaker odnośnie siły
doboru naturalnego” (Peter R. Sheldon, Complexity Still Running, Nature 14 March 1991,
vol. 350, s. 104).

[7] „[Dobór naturalny] może oddziaływać stabilizująco, lecz nie prowadzi do

powstawania nowych gatunków (specjacji). Wbrew temu, co sugerowało wielu ludzi, nie jest
on siłą tworzącą, kreatywną” (Daniel Brooks, cyt. za: Roger Lewin, A Downward Slope to
Greater Diversity, Science 24 September 1982, vol. 217, s. 1240).

[8] Por. G.Z. Opadia-Kadima, How the Slot Machine Led Biologists Astray, Journal

of Theoretical Biology 1987, vol. 124, s. 127-135.

[9] „Zmienność genetyczna potrzebna dla rozwoju odporności na najprzeróżniejszego

rodzaju pestycydy istniała z pewnością w każdej populacji poddanej działaniu tych
wyprodukowanych przez człowieka związków chemicznych” (Francisco J. Ayala, The
Mechanisms of Evolution, Scientific American September 1978, vol. 239, s. 65).

Znalezione w arktycznych rejonach Kanady dobrze zachowane,

background image

s. 138

odgrywał swoją rolę, nic nowego nie „wyewoluowało”. Przeciwnie, zanikła część
organizmów stanowiących o różnorodności świata żywego.

Zmienność, którą Darwin obserwował pomiędzy łuszczakami (ziębami) na Wyspach

Galapagos, to jeszcze jeden przykład doboru naturalnego, leżącego u podstaw mikro- (a nie
makro-) ewolucji. Mówiąc inaczej, chociaż dobór naturalny czasami wyjaśnia mechanizm
przeżywania osobników najbardziej dostosowanych, to nie może on wyjaśnić ich
pochodzenia. [10] W rzeczywistości dobór naturalny uniemożliwia większe zmiany
ewolucyjne. [11]

__________

zamarznięte w 1845 roku ciało ludzkie zawierało bakterie odporne na antybiotyki. Odporność
ta nie mogła rozwinąć się jako reakcja na nie, ponieważ produkcja antybiotyków rozpoczęła
się we wczesnych latach 1940tych. Zanieczyszczenie próbki, jako ewentualna możliwość,
zostało wykluczone (patrz Rick McGuire, Eerie: Human Arctic Fossils Yield Resistant
Bacteria, Medical Tribune 29 December 1988, s. 1).

[10] „Darwin ubolewał, że krytycy go nie rozumieli. Wydaje się jednak, że on sam nie

zdawał sobie sprawy z tego, że prawie każdy, przyjaciele, zwolennicy i krytycy, zgadzali się
co do jednego: jego dobór naturalny nie może być przyczyną powstania zróżnicowania
organizmów, a jedynie mechanizmem ich przeżycia. Były liczne przyczyny, dla których
odrzucono zaproponowaną przez Darwina teorię. Najważniejsza z nich to ta, że wiele nowych
cech w żaden sposób nie pojawi się w wyniku akumulacji małych, stopniowych zmian.
Gdyby to nawet było możliwe, to nie nastąpiłoby jako rezultat działania doboru naturalnego,
ponieważ początkowe i pośrednie stadia nie są cechami korzystnymi” (Sören Lövtrup,
Darwinism: The Refutation of a Myth, Croom Helm, New York 1987, s. 274-275).

[11] W 1980 roku w Chicago odbyła się konferencja na temat makroewolucji. Roger

Lewin, pisząc do Science, opisał ją jako „punkt zwrotny w historii teorii ewolucji”.
Powiedział on:

Głównym pytaniem, jakie postawiono na konferencji w Chicago, było, czy mechanizm
mikroewolucji może służyć wyjaśnieniu zjawisk makroewolucji. Ryzykując
konfrontację ze stanowiskiem niektórych osób obecnych na tym zjeździe, odpowiedź
brzmi – Nie.

background image

s. 139

6. Mutacje

Mutacje są jedynym znanym sposobem, dzięki któremu nowy materiał genetyczny

staje się dostępny dla ewolucji. [12] Rzadko kiedy, jeżeli

__________

(Roger Lewin, Evolution Theory under Fire, Science 21 November 1980, vol. 210, s. 883.)

Francisco Ayala, jeden z głównych propagatorów w Stanach Zjednoczonych kierunku
zwanego Współczesną Syntezą [neodarwinizmem], przyznał wielkodusznie:
„Genetyka populacji nie pozwala przewidywać stazy [stabilności gatunków w miarę
upływu czasu], lecz po zapoznaniu się z tym, co mówią paleontologowie, jestem
przekonany, że małe zmiany się nie akumulują.

(Tamże, s. 884.)

Jak stwierdziliśmy już wcześniej, mikro + czas ≠ makro.

Można by postulować, iż takie «drobne» zmiany [mikroewolucja], zachodzące przez
miliony lat, mogły doprowadzić do zmian makroewolucyjnych. Lecz dane
obserwacyjne nie popierają tego poglądu [...] [tu przykłady] [...] Tak więc zmiany
obserwowane w laboratorium nie są analogiczne do rodzaju zmian, które są potrzebne
do makroewolucji. Ci, którzy przeskakują w rozumowaniu od mikroewolucji do
makroewolucji, mogą być oskarżeni o zastosowanie nieprawdziwej analogii –
szczególnie kiedy weźmie się pod uwagę fakt, że mikroewolucja jest siłą
odpowiedzialną za stabilność [stazę], a nie za transformację [...] Dla tych, którzy
muszą opisywać historię życia jako czysto naturalne zjawisko, czyszczące działanie
doboru naturalnego jest trudnym problemem do pokonania. Dla naukowców, którzy
ograniczają się do opisywania szczegółowo procesów i zjawisk, zachodzących w
przyrodzie (szczególnie stazy), naturalna selekcja prowadzi w kierunku zapobiegania
zmianom ewolucyjnym.

(Michael Thomas, Stasis Considered, Origins Research Fall/Winter 1989, vol. 12, s. 11.)

[12] „Ostatecznie, przyczyną wszelkiej zmienności są mutacje” (Ernst

background image

s. 140

w ogóle kiedykolwiek, mutacja jest korzystna dla organizmu w jego naturalnym środowisku.
Prawie wszystkie obserwowane mutacje są niekorzystne; niektóre są bez znaczenia; wiele jest
letalnych. [13] Jednak

__________

Mayr, Evolutionary Challenges to the Mathematical Interpretation of Evolution, w: Paul S.
Moorhead and Martin M. Kaplan (eds.), Mathematical Challenges to the Neo-Darwinian
Interpretation of Evolution. Proceedings of a symposium held at the Wistar Institute of
Anatomy and Biology, 25 i 26 April, 1966
, The Wistar Institute Press, Philadelphia 1967), s.
50); „Chociaż mutacja jest pierwotnym źródłem wszelkiej zmienności genetycznej, jest to
stosunkowo rzadkie zjawisko, [...]” (Ayala, The Mechanisms of Evolutions..., s. 63).

[13] „Proces mutacji jest jedynym znanym źródłem genetycznej zmienności i zarazem

ewolucji. [...] mutanty, które powstają, z małymi wyjątkami są śmiertelne dla ich nosicieli,
przynajmniej w warunkach, w których dany gatunek normalnie żyje” (Theodosius
Dobzhansky, On Methods of Evolutionary Biology and Anthropology, American Scientist,
December 1957, s. 385);

„Tak więc mutacje są czymś więcej niż nagłymi, dziedzicznymi zmianami; wpływają

one też na żywotność, a zgodnie z naszą wiedzą zawsze niekorzystnie na nią oddziałują” (C.P.
Martin, A Non-Geneticist Looks at Evolution, American Scientist, January 1953, s. 102);

„Mutacje prowadzą do zmian dziedzicznych, lecz istnieje wiele dowodów na to, że

wszystkie lub prawie wszystkie znane mutacje są niewątpliwie patologiczne, a nieliczne
pozostałe są wysoce podejrzane” (tamże, s. 103);

[Chociaż mutacje doprowadziły do wyhodowania pewnych pożądanych odmian

zwierząt i roślin] „wszystkie wydają się mieć charakter uszkodzeń, które do pewnego stopnia,
ograniczają płodność i żywotność dotkniętego nimi organizmu. Wątpię, czy spośród wielu
tysięcy znanych mutantów, chociaż jeden okazałby się organizmem lepiej przystosowanym
do środowiska, w którym normalnie żyje, niż tzw. typ dziki – czyli wyjściowy,
niezmutowany. Zaś w warunkach zmienionego środowiska zaledwie kilka mutacji można
ocenić jako nadające cechy korzystniejsze od tych, które posiadał typ dziki” (tamże, s. 100);

background image

s. 141

__________

„Jeżeli powiemy, że mogą być one [mutacje] korzystne tylko przez przypadek,

wyrażamy się ciągle zbyt łagodnie. Generalnie, są one bezużyteczne, szkodliwe lub letalne”
(W.R. Thompson, Introduction to The Origin of Species, Everyman Library No. 811, E.P.
Dutton & Sons, New York 1956; reprint edition, J.M.Dent and Sons, Ltd., Sussex, England
1967, s. 10).

Widoczne mutacje to takie zmiany genetyczne, które łatwo zaobserwować, jak na

przykład bielactwo, karłowatość i hemofilia. Winchester ocenia ilościowo względną częstość
kilku typów mutacji. „Letalne mutacje przewyższają te, które się ujawniają, w stosunku 20:1.
Mutacje, które powodują niewielkie niekorzystne zmiany czyli mutacje szkodliwe, zdarzają
się nawet częściej niż letalne” (A.M. Winchester, Genetics, 5th edition, Houghton Mifflin
Co., Boston 1977, s. 356). Por. też John W. Klotz, Genes, Genesis, and Evolution, 2nd
edition, revised, Concordia Publishing House, St. Louis 1972, s. 262-265).

„Zadałem sobie trud, aby stwierdzić, czy jest znana taka zmiana pojedynczego

aminokwasu w cząsteczce hemoglobiny, która nie spowodowałaby poważnego uszkodzenia
jej funkcji. Okazuje się, że trudno znaleźć choć jeden taki przypadek” (George Wald, w:
Moorhead and Kaplan (eds.), Mathematical Challenges..., s. 18-19). Ale ewolucjoniści uczą
od lat, że alfa-hemoglobina A przekształciła się na skutek mutacji w beta-hemoglobinę A.
Taka zmiana wymagałaby minimum 120 mutacji punktowych. Innymi słowy, trudność, o
której pisze Wald powyżej, musi być podniesiona do 120-tej potęgi, aby utworzyć tylko to
jedno białko!

„Nawet gdybyśmy nie posiadali dużej ilości danych na ten temat, opierając się

wyłącznie na teorii możemy być pewni, że powstające mutacje zazwyczaj są szkodliwe.
Mutacja jest bowiem przypadkową zmianą, która zaszła w wysoko uorganizowanym, dobrze
funkcjonującym organiźmie. Przypadkowa zmiana w systemie dobrze zintegrowanych
procesów chemicznych, które stanowią o życiu, prawie na pewno utrudni je – podobnie jak
jest mało prawdopodobne, by przypadkowa zamiana połączeń kabli w telewizorze poprawiła
obraz” (James F. Crow [profesor genetyki, University of Wisconsin], Genetic Effects of
Radiation, Bulletin of the Atomic Scientists, January 1958, vol. 14, s. 19-20);

background image

s. 142

żadna znana mutacja nie doprowadziła do powstania formy życia o większej złożoności i
żywotności w porównaniu z formą wyjściową. [14]

__________

„Jedynym stałym efektem mutacji wydaje się być tendencja w kierunku degeneracji

(Sewall Wright, The Statistical Consequences of Mendelian Heredity in Relation to
Speciation, w: Julian Huxley (ed.), The New Systematics, Oxford University Press, London
1949, s. 174; podkr. w oryginale).

Dyskutując na temat liczebności mutacji potrzebnych do powstania nowych organów,

Koestler powiedział:

Każda pojedyncza mutacja byłaby usunięta, zanim zdążyłaby zintegrować się z
innymi. Wszystkie one są niezależne. Doktryna mówiąca, że wiele mutacji powstaje
jednocześnie w wyniku ślepego zbiegu okoliczności, obraża zdrowy rozsądek i
przeciwstawia się podstawowym zasadom przeprowadzania naukowych wyjaśnień.

(Arthur Koestler, The Ghost in the Machine, Macmillan Publishing Co., New York 1968, s.
129).

[14] „Nie znamy ani jednego mutanta, który posiadałby większą witalność, niż

organizm macierzysty” (N. Heribet Nilsson, Synthetische Artbildung, Verlag CWK
Gleerup, Lund, Sweden 1953, s. 1157); „Dlatego jest absolutnie niemożliwe, by ewolucja,
która zachodzi obecnie, opierała się na mutacjach lub na rekombinacjach” (tamże, s. 1186;
całe zdanie w oryginale podkreślone);

„Bez względu na częstość zachodzenia mutacji, nie powodują one jakiejkolwiek

ewolucji” (Pierre-Paul Grassé, Evolution of Living Organisms Academic Press, New York
1977, s. 88);

„Nie znam żadnego dowodu na to, że te [ewolucyjne] zmiany mogą zachodzić poprzez

stopniową akumulację mutacji” (Lynn Margulis, cyt. za: Charles Mann, Lynn Margulis:
Science's Unruly Earth Mother, Science 19 April 1991, vol. 252, s. 379);

„Prawdą jest, że do tej pory nikt nie doprowadził do powstania nowego gatunku,

rodzaju itp. poprzez makromutację. Jest również prawdą, że nikt nie otrzymał nowego
gatunku poprzez selekcję mikromutacji” (Richard B. Goldschmidt, Evolution, As Viewed by
One Geneticist,

background image

s. 143

7. Muszka owocowa

Prowadzone już ponad 90 lat [15] doświadczenia z muszką owocową, obejmujące 3

000 kolejnych generacji, nie dają żadnych podstaw by sądzić, że jakikolwiek naturalny czy
testowany doświadczalnie proces może spowodować zwiększenie złożoności i żywotności
organizmu. Nie obserwowano nigdy jednoznacznego ulepszenia genetycznego
jakiegokolwiek organizmu pomimo licznych nienaturalnych prób zwiększenia częstości
mutacji. [16]

__________

American Scientist January 1952, vol. 40, s. 94);

„Jeżeli życie rzeczywiście zależy od wyjątkowości poszczególnych genów, to samo w

sobie jest zjawiskiem zbyt wyjątkowym, aby zaistnieć w wyniku przypadkowych mutacji”
(Frank B. Salisbury [Plant Science Department, Utah State University], Natural Selection and
the Complexity of the Gene, Nature 25 October 1969, vol. 224, s. 342);

„Dlatego należy zapytać, czy kiedykolwiek stwierdzono mutację prowadzącą do

powstania nowych struktur, które następnie podlegałyby selekcji, by stać się użytecznymi? Na
niekorzyść teorii ewolucji przemawia fakt, że nie obserwowano nigdy, jakże dla niej
koniecznej, początkowej, nie funkcjonującej jeszcze formy powstającego organu.
Powinniśmy obserwować rozwinięte w różnym stopniu organy, aż do ich integracji z
funkcjonującym nowym systemem organizmu macierzystego – tak jednak nie jest. Nie ma
śladu radykalnych nowości. Ani obserwacje, ani doświadczenia nie wykazały, by dobór
naturalny manipulował istniejącymi mutacjami doprowadzając do powstania nowych genów,
hormonów, enzymów czy organów” (Michael Pitman, Adam and Evolution, Rider, London
1984, s. 67-68).

[15] Por. Strickberger, Genetics..., s. 44.

[16] „Większość mutacji, które ujawniły się powodując zmianę struktury organizmu,

jest bardziej lub mniej niekorzystnych dla ich nosiciela. Klasyczne mutacje, otrzymane u
Drosophila [muszki owocowej], zwykle prowadziły do pogorszenia lub zahamowania
funkcjonowania organów lub do ich zaniku. Znane są mutacje powodujące zmniejszenie
ilości lub zanik pigmentu oczu, a także redukujące wielkość skrzydeł, oczu, szczeciny

background image

s. 144

8. Cząsteczki i organy o złożonej budowie

__________

grzbietowej, odnóży. Wiele mutacji jest letalnych. Mutanty posiadające taką samą żywotność,
co niezmutowane osobniki, należą do mniejszości, a mutacje, które doprowadziłyby do
ulepszenia normalnej organizacji ciała i jego funkcjonowania, nie są znane” (Theodosius
Dobzhansky, Evolution, Genetics, and Man, John Wiley & Sons, New York 1955, s. 105);

„Przegląd znanych faktów, dotyczących ich [zmutowanych muszek owocowych]

zdolności do przeżycia, doprowadził do wniosku, że mutanty są zawsze słabsze niż ich
rodzice, a w populacji, gdzie istnieje wolna konkurencja, są eliminowane. Dlatego nigdy nie
znaleziono takich mutantów w naturze (nawet jednej spośród kilkuset znanych mutantów
Drosophila), a można je wyhodować tylko w korzystnych warunkach laboratoryjnych lub na
polach doświadczalnych [...]” (Nilsson, Synthetische Artbildung..., s. 1186);

„U Drosophila, jednego z najlepiej poznanych organizmów, znane są bardzo liczne

mutacje. Gdybyśmy jednak mogli wprowadzić tysiąc lub więcej takich mutacji do
pojedynczego osobnika, ciągle byłaby to muszka owocowa, a nie osobnik przypominający
przedstawiciela innego gatunku” (Goldschmidt, Evolution..., s. 94);

„Uderzające, choć rzadko podawane do wiadomości jest to, że chociaż w laboratoriach

całego świata genetycy przez ponad 60 lat zajmowali się hodowlą muszki owocowej –
muszki, która wydaje nowe pokolenie co 11 dni – nigdy nie stwierdzono pojawienia się
nowego gatunku czy nawet nowego enzymu” (Gordon Rattray Taylor [były główny doradca
naukowy BBC], The Great Evolution Mystery, Harper & Row, New York 1983, s. 48);

„Muszka owocowa, bez względu na to, jak wymyślne warunki jej hodowli stosowano

w laboratorium, nie przekształciła się w inny organizm” (Hitching, The Neck of the
Giraffe...
, s. 61);

„Muszka owocowa (Drosophila melanogaster), ulubiony owad genetyków, której

odmienne genotypy geograficzne, biotopowe, miejskie i wiejskie są doskonale poznane, nie
zmieniły się – jak się wydaje – od najodleglejszych czasów” (Grassé, Evolution of Living
Organisms...
, s. 130).

background image

s. 145

Wiele koniecznych dla życia cząsteczek, takich jak DNA, RNA i białka charakteryzuje

się niezwykle złożoną budową. Twierdzenie, iż powstały one na drodze ewolucji, nie jest
oparte na żadnych danych doświadczalnych. [17]

Nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że mutacje lub jakikolwiek inny naturalny

proces mógł doprowadzić do wytworzenia nowych organów – szczególnie tak złożonych jak
oko, [18] ucho czy mózg. [19] Na przykład

__________

[17] „Jak do tej pory nigdy nie zorganizowano sympozjum, nie wydano książki, ani

nie napisano publikacji, dotyczącej szczegółów ewolucji złożonych systemów
biochemicznych” (Michael J. Behe, Darwin's Black Box, The Free Press, New York 1996, s.
179);

„Ewolucja molekularna nie jest oparta na autorytecie naukowym. W literaturze

naukowej nie istnieje żadna publikacja – w prestiżowych czasopismach, w specjalistycznych
czasopismach czy w książce – w której opisano by drogę, na której jakikolwiek konkretny,
złożony system biochemiczny podlegałby ewolucji molekularnej lub mógłby jej podlegać.
Spotykamy się z zapewnieniami, że taka właśnie ewolucja zachodziła, nie są one jednak
poparte żadnymi precyzyjnymi doświadczeniami lub obliczeniami. Ponieważ nikt nie zetknął
się z ewolucją molekularną na drodze bezpośredniego doświadczenia i ponieważ nie ma ona
naukowej podstawy, na której by oparto taką wiedzę, można uczciwie powiedzieć, że –
podobnie jak przekonanie, iż Eagles wygrają w tym roku Super Puchar – przyjmowanie
darwinowskiej ewolucji molekularnej jest tylko propagandowym hałasem” (Behe, Darwin's
Black Box...
, s. 186).

[18] „Chociaż współczesny sprzęt komputerowy robi ogromne wrażenie swoją

nowoczesnością i możliwościami, jednak nie może równać się w szybkości przetwarzania
danych z siatkówką ludzkiego oka. Aby wykonać symulację wszystkich procesów
odbywających się w ciągu 10 milisekund z udziałem tylko pojedynczej komórki nerwowej
pochodzącej z siatkówki, należy rozwiązać około 500 jednoczesnych nieliniowych równań
różniczkowych 100 razy, co zajęłoby przynajmniej kilka minut czasu komputerowego na
superkomputerze Cray. Pamiętając, że na terenie siatkówki znajduje się

background image

s. 146

__________

ponad 10 milionów takich komórek nerwowych, które dodatkowo oddziałują wzajemnie ze
sobą w skomplikowany sposób, symulacja procesów, odbywających się w ludzkim oku
wielokrotnie w ciągu jednej sekundy, zajęłaby na komputerze Cray minimum 100 lat” (John
K. Stevens, Reverse Engineering the Brain, Byte, April 1985, s. 287);

„Czy oko powstało bez oparcia o wiedzę z dziedziny optyki, a ucho bez oparcia o

wiedzę dotyczącą dźwięków?” (Isaac Newton, Opticks, McGraw-Hill, New York 1931, s.
369-370);

„Oczywiście są tacy, którzy uważają, że u podstawy ewolucji wszechświata leżą

procesy przypadkowe. Jakiego jednak typu przypadkowe procesy mogły doprowadzić do
powstania ludzkiego mózgu lub ludzkiego oka?” (z listu napisanego przez dra Wernhera von
Brauna, odczytanego wobec California State Board of Education przez dra Johna Forda 14
września 1972 roku. Wernher von Braun był naukowcem, który prawdopodobnie miał
największy udział w sukcesie Ameryki, polegającym na umieszczeniu człowieka na
Księżycu);

„Wydaje się mniej nieprawdopodobne, że kurz unoszony przez wiatr ułoży się w obraz

Dürera «Melancholia» niż to, że błędy powstałe podczas kopiowania DNA doprowadzą do
powstania oka. Błędy te nie są powiązane z funkcjonowaniem oka lub z rozpoczęciem jego
funkcjonowania jako organu. Nie istnieje prawo, które zabraniałoby oddawania się
mrzonkom, lecz nauka nie powinna im się poddawać” (Grassé, Evolution of Living
Organisms...
, s. 104; podkr. w oryginale);

„Założenie, że tak idealnie zrównoważone systemy, jak organy zmysłowe (np. oko

kręgowców) czy pióra ptaków, mogłyby zostać ulepszone w wyniku przypadkowych mutacji,
trzeba uznać za łatwowierność. Podobnie nieprawdopodobny wydaje się udział
przypadkowych mutacji w wykształceniu niektórych łańcuchów zależności ekologicznych (na
przykład znanej zależności pomiędzy jukką i ćmą itd.). Jednak przeciwnicy udziału
przypadkowych mutacji w powstawaniu wymienionych wyżej form oraz im podobnych, do
tej pory nie zaproponowali żadnego alternatywnego wyjaśnienia, które byłoby poparte
empirycznie” (Ernst Mayr, Systematics and the Origin of Species, Dover Publications, New
York 1942, s. 296).

Chociaż Robert Jastrow zasadniczo akceptował koncepcję ewolucji

background image

s. 147

__________

Darwina, pisał jednocześnie, że:

Trudno jest zaakceptować powstanie oka ludzkiego w wyniku przypadkowych
procesów; jeszcze trudniej ewolucję ludzkiej inteligencji jako produktu
przypadkowych zmian w mózgu naszych przodków.

(Robert Jastrow, Evolution: Selection for Perfection, Science Digest December 1981, s. 87).

Wielu czołowych naukowców wypowiadało się na temat niezwykłej złożoności

ludzkiego oka. Nie wszyscy wiedzą, że istnieje bardzo wiele rodzajów oczu – i każde z nich
stanowi swoisty problem do rozwiązania dla ewolucjonistów.

Jeden z najdziwniejszych przykładów to wielosoczewkowe złożone oko znalezione u

skamieniałych robaków (patrz Donald G. Mikulic et al., A Silurian Soft-Bodied Biota,
Science 10 May 1985, vol. 228, s. 715-717).

Inny rodzaj oka należy do trylobitów uważanych przez ewolucjonistów za bardzo

pierwotne formy życia. Oczy trylobitów mają złożone soczewki, skomplikowany mechanizm
eliminujący zaburzenia obrazu (aberracje sferyczne). Tylko najlepsze kamery i teleskopy
posiadają złożone soczewki. Oczy trylobitów „reprezentują organ o całkowicie optymalnym
funkcjonowaniu” (Riccardo Levi-Setti, Trilobites, 2nd edition, The University of Chicago
Press, Chicago 1993, s. 29-74). Shawver opisała oczy trylobitów jako „posiadające
najwymyślniejsze soczewki kiedykolwiek stworzone przez naturę” (Lisa J. Shawver, Trilobite
Eyes: An Impressive Feat of Early Evolution, Science News 2 February 1974, vol. 105, s. 72).
Gould przyznaje, że „Pod względem złożoności i ostrości widzenia oczy pierwotnych
trylobitów nigdy u powstałych później stawonogów nie zostały zastąpione organem
przewyższającym je doskonałością [...]. Uważam, iż niemożność znalezienia wyraźnego
'wektora postępu' w historii życia jest najbardziej zastanawiającym faktem zapisu kopalnego”
(Stephen Jay Gould, The Ediacaran Experiment, Natural History, February 1984, s. 22-23).

[19] „Moim zdaniem mózg ludzki jest najwspanialszym i najbardziej zagadkowym

obiektem w całym Wszechświecie i żadna epoka geologiczna nie jest wystarczająco długa
aby umożliwić jego powstanie na drodze ewolucji”

background image

s. 148

__________

(z przemówienia Henry'ego Fairfielda Osborna, wpływowego ewolucjonisty, do American
Association for the Advancement of Science, grudzień 1929; cyt. za: Roger Lewin, Bones of
Contention
, Simon and Schuster Inc., New York 1987, s. 57);

„Człowiek posiada mózg, który waży półtora kilograma i który, o ile wiemy, należy

do najbardziej złożonej i uporządkowanej materii we Wszechświecie” (Isaac Asimov, In the
Game of Energy and Thermodynamics You Can't Even Break Even, Smithsonian August
1970, s. 10).

Asimov zapomniał, że mózg oraz przypuszczalnie większość szczegółów jego budowy

jest kodowana przez zaledwie część DNA danego organizmu. Dlatego, mówiąc dokładniej, to
DNA jest materią o najbardziej skomplikowanym układzie znanym we Wszechświecie.

Ludzki mózg jest często porównywany do superkomputera. Pod wieloma względami

znacznie przewyższa on możliwości komputera. W pewnych operacjach komputer jest
szybszy od mózgu – przynajmniej w pewnym zakresie. Na przykład, niewielu z nas potrafi
szybko pomnożyć przez siebie takie cyfry jak 0.0239 i 854.95. Nazywamy to operacjami
zmiennoprzecinkowymi (floating point operation), ponieważ przecinek dziesiętny „pływa”,
dopóki nie zdecydujemy (lub zrobi to komputer), gdzie go umieścić. Liczba takich operacji na
sekundę (floating point operations – FLOPS) jest miarą szybkości komputera. Superkomputer
Cray T90 może wykonać 60 miliardów FLOPS (60 gigaFLOPS). Gdy piszę te słowa,
eksperymentalny komputer zbudowany przez Intel Corporation może osiągać bilion FLOPS –
jeden petaFLOPS. Za kilka lat komputery typu petaFLOPS będą przypuszczalnie
powszechnie dostępne. Trzeba będzie jednak zabezpieczyć te superszybkie komputery przed
stopieniem ich instalacji wewnętrznych. Produkcja ciepła podczas wykonywania takich
operacji może być zbyt duża.

Podsumowując, można powiedzieć, że mózg wydaje się funkcjonować jak

superszybki komputer, na poziomie szybkości petaFLOPS – bez przegrzewania się. Jeden z
fachowców branży komputerowej tak to skomentował:

„Mózg ludzki jest sam dowodem na możliwość zrealizowania tej koncepcji [tzn. że
chłodne maszyny petaFLOPS mogą zostać

background image

s. 149

mózg dorosłego człowieka zawiera ponad 10

14

(sto tysięcy miliardów) połączeń

elektrycznych, [20] co stanowi więcej niż suma wszystkich połączeń elektrycznych na
świecie. Weźmy też na przykład ludzkie serce – pompę ważącą 10 uncji, która działa bez
konserwacji i oliwienia przez około 75 lat i która jest konstrukcyjnym cudem. [21]

9. Organy całkowicie wykształcone

Wszystkie gatunki to organizmy w pełni rozwinięte, a nie tylko częściowo. Mają

określony schemat budowy. [22] Nie istnieją przykłady na

__________

skonstruowane]. Gęsta sieć neuronów operuje na poziomie szybkości petaFLOPS lub
nawet wyższym. Poza tym cały system mieści się na przestrzeni o pojemności około
jednego litra i zużywa tylko około 10 watów mocy. Jest to niezwykle trudne do
odtworzenia.

(Ivars Peterson, PetaCrunchers: Setting a Course toward Ultrafast Supercomputing, Science
News,
15 April 1995, vol. 147, s. 235).

Jak zatem mózg ludzki mógł powstać na drodze ewolucji?

[20] „Mózg ludzki zbudowany jest z około dziesięciu milionów komórek nerwowych.

Są one wzajemnie ze sobą połączone za pomocą włókien nerwowych. Liczba ich jest
olbrzymia. Na przykład u pojedynczej komórki nerwowej znajduje się około dziesięciu do stu
tysięcy włókien nerwowych tworzących sieć połączeń. W sumie całkowita liczba połączeń w
mózgu ludzkim w przybliżeniu wynosi 10

15

czyli tysiąc milionów milionów [...], co jest

liczbą znacznie większą, niż ilość połączeń w całej sieci łączności różnego rodzaju na całej
Ziemi” (Denton, Evolution: A Theory in Crisis..., s. 330-331);

„Ludzki mózg prawdopodobnie zawiera ponad 10

14

synaps [połączeń komórek

nerwowych – przyp. tłum.]” (Deborah M. Barnes, Brain Architecture: Beyond Genes,
Science, July 1986, vol. 233, s. 155).

[21] Por. Marlyn E. Clark, Our Amazing Circulatory System, Technical Monograph

No. 5, Creation-Life Publishers, San Diego 1976.

[22] Por. William Paley, Natural Theology, England 1802 (reprint

background image

s. 150

wpół rozwiniętego piór, oka, [23] skóry, przewodu takiego jak np. tętnica,

__________

edition: St. Thomas Press, Houston, Texas 1972). Praca napisana przez Paleya, zawierająca
wiele istotnych argumentów na rzecz Stworzenia, należy do klasyki literatury naukowej.
Niektórzy mogą myśleć, że fakt opublikowania tego dzieła w roku 1802 czyni go całkowicie
nieaktualnym. Tak jednak nie jest. Hoyle i Wickramasinghe porównywał idee Darwina z
ideami Paleya w następujący sposób:

Jak widzimy w tym rozdziale, spekulacje zawarte w dziele O pochodzeniu gatunków
okazały się błędne. I – o ironio – fakty naukowe odrzucają Darwina, a pozostawiają
Williama Paleya, osobę przez ponad sto lat często wyśmiewaną w środowisku
naukowym – osobę, która ciągle uczestniczy w grze i ma szansę na to, że ostatecznie
zostanie zwycięzcą.

(Fred Hoyle and N.Chandra Wickramasinghe, Evolution from Space: A Theory of Cosmic
Creationism
, Simon and Schuster, New York 1981, s. 96-97.)

[23] „Przypuszczenie, że oko ze wszystkimi niezrównanymi jjego urządzeniami dla

nastawiania ogniskowej na rozmaite odległości, dla dopuszczenia rozmaitych ilości światła
oraz dla poprawiania sferycznej i chromatycznej aberacji mogło zostać utworzone drogą
naturalnego doboru, wydaje się – zgadzam się na to otwarcie – w najwyższym stopniu
niedorzeczne” (Karol Darwin, Dzieła wybrane, tom II: O powstawaniu gatunków drogą
doboru naturalnego
, PWRiL, Warszawa 1959, s. 179). I wówczas Darwin rozpoczął
spekulacje na temat możliwości powstania oka na drodze ewolucji. Jednak nie ma żadnych
danych na poparcie takiej możliwości.

Karol Darwin w swym liście do Asy Graya w lutym 1860 roku wyrażał swoje obawy

na temat powstania oka w wyniku ewolucji. Gray, znany profesor botaniki z Harvardu i
zwolennik teistycznego ewolucjonizmu, opisał Darwinowi swoje wątpliwości co do
możliwości udziału naturalnych procesów w tworzeniu takiego organu jak oko. [Patrz Francis
Darwin, The Life and Letters of Charles Darwin, Vol. 2, D. Appleton and Co., New York
1899, s. 66-67.] A tymczasem Darwin przyznał: „Gdyby można było

background image

s. 151

żyła, jelita lub jakiegokolwiek z tysięcy innych organów. Te, które nie są w 100%
wykształcone, stanowią zagrożenie dla życia organizmu; są one organami częściowo
rozwiniętymi. Na przykład, gdyby noga płaza zaczęła się przekształcać w skrzydło ptaka
(czyli gdyby rozpoczęła ewolucję w tym kierunku), byłaby bardzo niefunkcjonalną nogą
podczas trwania procesu jej ewolucji do skrzydła, na długo zanim stałaby się w pełni
użytecznym skrzydłem. [24]

__________

dowieść, że jakikolwiek szczegół organizacji jednego gatunku został wytworzony wyłącznie
na korzyść drugiego gatunku, obaliłoby to moją teorię, ponieważ szczegół taki nie mógłby
powstać drogą naturalnego doboru” (Darwin, O powstawaniu gatunków..., s. 201.)

„Oko, jako jeden z najbardziej złożonych organów, było symbolem i źródłem jego

[Darwina] dylematu. Jest to organ, który nie może funkcjonować w stanie połowicznym – a
tylko jedynie jako produkt końcowy. Jak zatem działał proces doboru naturalnego na
początkowych etapach jego ewolucji, kiedy pojawiająca się zmienność nie mogła mieć
wartości przystosowawczej? Żadna pojedyncza zmiana, żadna pojedyncza część organu bez
pozostałych składowych nie może funkcjonować, a działanie doboru naturalnego wydaje się
być bez znaczenia w sytuacji, kiedy 'nie wiadomo', do czego zmiany ostatecznie prowadzą,
jaka ma być funkcja przyszłego organu, jakie jest kryterium jego użyteczności czy
przeżywalności. Są również inne, podobnie prowokujące przykłady organów i procesów,
które wydają się przeciwstawiać roli przypisywanej doborowi naturalnemu. W dziedzinie
biochemii liczne są przykłady syntezy chemicznej, w której produkty pośrednie powstające na
każdym kolejnym etapie nie mają żadnej wartości – jedynie produkt końcowy tej delikatnej i
skomplikowanej maszynerii jest użyteczny – i niezbędny – dla życia. Jak zatem może działać
dobór 'nie wiedząc', jaki będzie produkt końcowy i cel odbywających się procesów, w
sytuacji kiedy kryterium doboru jest ta właśnie końcowa użyteczność dla organizmu”
(Gertrude Himmelfarb, Darwin and the Darwinian Revolution, Doubleday, Garden City,
New York 1959, s. 320-321).

[24] „Jaki mógłby być pożytek z kiepskich jeszcze form wyjściowych do

background image

s. 152

10. Odrębne typy

Gdyby ewolucja była siłą sprawczą prowadzącą do rozwoju życia na Ziemi,

oczekiwalibyśmy istnienia organizmów wykazujących cechy stopniowych przemian
pomiędzy gatunkami. Na przykład odmiany psów mogłyby się zlewać z odmianami kotów. W
rzeczywistości pewne zwierzęta, takie jak dziobak, posiadają organy całkowicie odmienne od
ich rzekomych ewolucyjnych przodków. Dziobak okryty futrem, jest ciepłokrwisty oraz
karmi młode mlekiem jak ssaki. Składa skórzaste jaja, posiada pojedynczy otwór brzuszny
(wspólne ujście dla przewodu wydalniczego, moczowego i płciowego), ma również pazury i
kość kruczą podobnie jak większość gadów. Dziobak potrafi wykrywać prąd elektryczny
(stały i zmienny) podobnie jak niektóre ryby, zaś dziób ma jak kaczka (która jest ptakiem).
Ma z przodu płetwonogi jak wydra, płaski ogon jak bóbr, a samiec może wstrzyknąć truciznę
podobnie jak żmija. Takie „łatane” zwierzęta i rośliny, nazywane mozaikowymi, nie mają
logicznego miejsca w ewolucji.

Nie ma żadnego bezpośredniego dowodu na to, że jakakolwiek z głównych grup

zwierząt lub roślin powstała z innej głównej grupy. [25]

__________

struktur użytecznych? Co daje półszczęka czy też półskrzydło?” (Stephen Jay Gould, Powrót
obiecujących potworów, w: tenże, Niewczesny pogrzeb Darwina, PIW, Warszawa 1991, s.
194).

[25] „Odrzućmy powszechnie panującą błędną koncepcję. Nigdy nie obserwowano ani

w laboratorium, ani w naturze przemiany jednego gatunku zwierzęcia w inny” (Dean Kenyon,
profesor biologii, San Francisco State University, oświadczenie pod przysięgą przed Sądem
Najwyższym USA, No. 85-1513, Brief of Appellants, przygotowany pod kierunkiem
Williama J. Guste'a, Jr., Prokuratora Generalnego Stanu Luizjana, October 1985, s. A16).

„Jak do tej pory, jeżeli chodzi o główne grupy zwierząt, kreacjoniści biorą górę w tym

sporze. Nie ma nawet cienia dowodu na to, że którakolwiek z większych grup powstała z
innej. Każda składa się z określonego zbioru zwierząt, które są ze sobą mniej lub bardziej
spokrewnione – dlatego każda z nich wygląda na osobno stworzoną” (Austin H. Clark,
Animal

background image

s. 153

Obserwuje się tylko zanikanie gatunków (wymieranie), nigdy zaś powstawanie. [26]

11. Altruizm

Wiele zwierząt, w tym i człowiek, potrafi narazić swoje życie lub nawet je poświęcić,

by uratować inne – czasem życie osobnika należącego do całkowicie innego gatunku. [27]
Zgodnie z teorią ewolucji dobór naturalny, który rzekomo wyjaśnia wszystkie indywidualne
cechy charakteru, powinien wyeliminować altruistyczne zachowania zagrażające życiu. Jak
mogłoby być dziedziczone ryzykowne zachowanie, które jest korzystne dla innego

__________

Evolution, Quarterly Review of Biology, December 1928, vol. 3, No. 4, s. 539).

„Kiedy zaczynamy rozważać szczegóły, możemy udowodnić, że żaden gatunek się nie

zmienił; nie możemy natomiast udowodnić, że ewentualne zmiany w obrębie gatunku byłyby
dla niego korzystne – zaś takie założenie leży u podstaw teorii [ewolucji]” (Charles Darwin,
The Life and Letters of Charles Darwin, vol. 2, editor Francis Darwin, D. Appleton and
Co., New York 1898, s. 210.

„Z faktu, że wszystkie pojedyncze gatunki muszą być umieszczane na samym końcu

takiego logicznego [ewolucyjnego] drzewa, wynika, iż sposób uporządkowania natury nie
wskazuje nam na istnienie naturalnego ewolucyjnego ich ułożenia, według określonej
kolejności. Prowadzi to do wniosku, że gatunki mają się do siebie jak rodzeństwo lub kuzyni,
lecz nigdy jako przodkowie lub potomkowie – a na takim właśnie założeniu oparta jest teoria
ewolucji” (Denton, Evolution: A Theory in Crisis..., s. 132; podkr. w oryginale).

[26] „[...] nikt do tej pory nie zaobserwował powstania nowego gatunku w naturze”

(Steven M. Stanley, The New Evolutionary Timetable, Basic Books, Inc., New York 1981,
s. 73).

[27] „[...] istnienie altruizmu pomiędzy gatunkami – co nie jest wcale rzadkością –

pozostaje nieustanną zagadką” (Taylor, The Great Evolution Mystery..., s. 225).

background image

s. 154

osobnika, skoro utrudniałoby ono właśnie tym altruistycznym osobnikom przekazanie genów
altruizmu potomstwu? [28] W wyniku ewolucji zachowania samolubne powinny całkowicie
wyeliminować altruistyczne. A co więcej, oszustwa i agresywność powinny zagłuszyć pomoc
i kooperację. Altruizm przeczy ewolucji. [29]

__________

[28] Z ewolucjonistycznego punktu widzenia z bardzo kosztowną formą altruizmu

mamy do czynienia wówczas, kiedy zwierzę powstrzymuje się od reprodukcji (rozmnażania),
a opiekuje nie swoimi młodymi. Podobne przykłady można spotkać w niektórych
społecznościach ludzkich, gdzie mężczyzna posiada wiele żon, które pełnią obowiązki
związane z wychowywaniem dzieci, nawet w sytuacji, kiedy tylko jedna z nich je rodzi. Inne
dobrze znane przykłady obejmują celibat (np. u zakonnic i wielu misjonarzy), którzy
poświęcają siebie, by pomagać innym. Takie zachowania nigdy nie powinny się rozwinąć, a
gdyby przypadkowo powstały, powinny szybko „wymrzeć”.

Niektóre z dziedziczonych zachowań są letalne dla pojedynczych organizmów, lecz

korzystne dla innych gatunków. Na przykład wiele zwierząt takich jak kozy, barany, króliki,
konie, żaby i ropuchy krzyczą przestraszone. W takiej sytuacji łatwiej mogą zostać
zauważone przez drapieżniki, ale jednocześnie ostrzegają inne gatunki. Ponieważ żaby i
ropuchy rosną bez kontaktu z rodzicami nie można takiego zachowania tłumaczyć jako próby
wzywania ich pomocy.

[29] Niektórzy ewolucjoniści próbują wyjaśnić ten od dawna istniejący i szeroko

dyskutowany problem w następujący sposób: „Zachowanie altruistyczne może uniemożliwić
danemu osobnikowi przekazanie swoich genów potomstwu, lecz w sumie jest korzystne dla
rodu, posiadającego niektóre z tych genów.” Ta hipoteza stwarza trzy problemy – dwa z nich
prowadzą do śmierci:

● Jeżeli cecha altruizmu osobnika X została odziedziczona, powinna istnieć jako

cecha recesywna tylko u połowy braci i sióstr, w następnym pokoleniu u jednej czwartej
kuzynów itd. Pytanie kluczowe brzmi: Czy przekazywany w ten sposób „cząstkowy altruizm”
umożliwi krewniakom posiadanie dzieci, których bez tego by nie mieli oraz czy
wystarczająca

background image

s. 155

12. Życie pozaziemskie?

Nie obserwowano do tej pory żadnej formy życia pozaziemskiego. Jeżeli procesy

ewolucyjne pojawiły się na Ziemi, można oczekiwać, że przynajmniej proste formy życia
takie jak mikroby, powinny zostać znalezione podczas intensywnych badań prowadzonych na
Księżycu i Marsie.

13. Języki

Wszystkie organizmy porozumiewają się – lecz tylko ludzie za pomocą języka.

Prawdziwy język wymaga zarówno słownictwa, jak i gramatyki. Dużym nakładem pracy
ludzie nauczyli kilka szympansów rozpoznawania kilkuset słów, wskazywania do 200
symboli oraz w bardzo ograniczonym zakresie znaków migowych. Te robiące wrażenie
osiągnięcia są czasami w przesadnie wyreżyserowany sposób prezentowane w filmach.
(Niektóre demonstracje były przeprowadzone przy ukrytej pomocy trenerów.) [30]

__________

będzie liczba tych dzieci, aby jedno lub więcej w następnej generacji miało tę cechę? Jeżeli
nie, cecha ta zniknie, ponieważ altruistyczny X z definicji nie przekaże potomstwu cechy
altruizmu.

● Jeżeli osobnik X nie odziedziczył cechy altruizmu, lecz nabył ją na drodze mutacji,

wtedy jego bracia, siostry i kuzyni nie będą mieli tej cechy. W takiej sytuacji bez względu na
to, jak wielka jest korzyść z posiadania cechy altruizmu dla innych osobników
towarzyszących, wygaśnie ona wraz ze śmiercią altruistycznego osobnika. Z punktu widzenia
ewolucjonistów wszystkie cechy altruistyczne musiałyby powstać w ten sposób. Dlatego
altruizm nie ma szans na przetrwanie dłużej niż jedną generację.

● Hipoteza ta nie może więc wyjaśnić istnienia altruizmu w zachowaniu się zwierząt

w stosunku do przedstawicieli innych gatunków. Bez omawiania przykładów wymagających
wiedzy na temat życia takich gatunków rozważmy prosty, dobrze znany przykład: ludzie
którzy odmawiają sobie posiadania dzieci, aby opiekować się zwierzętami.

[30] „Badania poświęcone nauce języka przez szympansy i goryle wykazały, że mogą

one nauczyć się używania znaków migowych. Nie ma

background image

s. 156

Szympansy nie przejawiały takich umiejętności żyjąc dziko i nie przekazały ich

potomstwu. Kiedy wytrenowany szympans umiera, ginie też jego nabyta umiejętność. Poza
tym szympansy nie posiadają umiejętności opanowania gramatyki. Tylko przy jej
zastosowaniu za pomocą kilku słów można wyrazić wiele idei. Nie ma dowodów na to, że
język ewoluuje u innych przedstawicieli świata żywego poza ludźmi.

A czy język ewoluował u ludzi? Karol Darwin twierdził, że tak. Jeżeli to prawda, to

najwcześniejsze języki powinny być najprostsze. Jednak badania lingwistyczne ujawniły, że
im bardziej pierwotny język (na przykład łacina – 200 p.n.e.; greka – 800 p.n.e.; oraz
wedyjski sanskryt – 1500 p.n.e.), tym bardziej jest on złożony pod względem składni,
przypadków, rodzajów, trybów, stron, czasów i form czasownika. Istnieją dowody na to, że
język „dewoluował”; tzn. upraszczał się, zamiast stawać się bardziej złożonym. [31]
Większość lingwistów odrzuca pogląd o ewolucji prostych

__________

jednak dowodu na to, że małpy mogą połączyć znane im znaki w celu utworzenia nowych
znaczeń. Funkcja symboliczna słownika małp nie służy do identyfikowania rzeczy lub do
przekazania informacji, a jedynie do zaspokajaniu oczekiwań trenera w celu uzyskania
nagrody” (H.S. Terrance et al., Can an Ape Create a Sentence?, Science 23 November 1979,
vol. 206, s. 900).

[31] Por. David C.C. Watson, The Great Brain Robbery, Moody Press, Chicago

1976, s. 83-89.

„Podejmowano wiele innych prób w celu określenia ewolucyjnego pochodzenia

języka – wszystkie one zawiodły [...] Nawet ludzie o najmniej złożonej kulturze posługują się
wysublimowanymi językami o skomplikowanej gramatyce i obszernym słownictwie, i są w
stanie nazwać oraz podejmować dyskusje dotyczące wszystkiego, co zachodzi w otoczeniu
osób mówiących tymi językami [...] Najstarszy język, który można odtworzyć, jest
nowocześnie złożony, rozbudowany i kompletny z ewolucyjnego punktu widzenia” (George
Gaylord Simpson [były profesor paleontologii kręgowców na Uniwersytecie Harvarda], The
Biological Nature of Man, Science 22 April 1966, vol. 152, s. 477).

background image

s. 157

języków do bardziej złożonych. [32]

14. Mowa

__________

George Gaylord Simpson uważa, że istnieje ogromna przepaść, dzieląca sposób

porozumiewania się ludzi i zwierząt. Chociaż uznaje on pewien schemat rozwoju języka od
złożonego do prostego, nie może go wyjaśnić. Pisze tak: „To niesamowite, żeby pierwszy
język miał być najbardziej skomplikowany.” Następnie przechodzi do zupełnie innego
zagadnienia (por. George Gaylord Simpson, Biology and Man, Harcourt, Brace & World,
Inc., New York 1969, s. 116).

„[...] ludzki język jest czymś unikalnym, bez żadnych analogii w świecie zwierząt”

(Noam Chomsky, Language and Mind, Harcourt, Brace & World, Inc., Chicago 1968, s.
59).

„Teoria ewolucji języka, przynajmniej w obrębie badanego przez historyków okresu,

jest procesem upraszczania (Albert C. Baugh, A History of the English Language, 2nd
edition, Appleton-Century-Crofts, Inc., New York 1957, s. 10).

„Tak zwane prymitywne języki nie rzucają żadnego światła na pochodzenie języka,

ponieważ większość z nich jest bardziej skomplikowana pod względem gramatycznym niż
języki, którymi posługują się współcześni ludzie” (Ralph Linton, The Tree of Culture,
Alfred A. Knopf, New York 1957, s. 9).

[32] „To Karol Darwin pierwszy połączył ewolucję języków z biologią. W książce

The Descent of Man (1871) napisał: 'powstawanie różnych języków oraz różnych gatunków,
a także dowody na to, że oba rozwinęły się na skutek stopniowo zachodzących procesów, są
zadziwiająco równoległe.' Lecz lingwiści wzdragają się przed myślą, że ewolucja mogła
spowodować przejście prostych języków w bardziej złożone. Obecnie uważa się, że nie
istnieje język, który byłby uznany w jakikolwiek sposób za 'pierwotny' w stosunku do innego,
istniejącego współcześnie lub już nie używanego. Język zmienia się z biegiem czasu, lecz nie
ulega on ani ulepszeniu, ani degeneracji” (Philip E. Ross, Hard Words, Scientific American
April 1991, vol. 264, s. 144).

background image

s. 158

Mowa jest unikalną cechą ludzką. Aby mówić, w mózgu zdolnym do zrozumienia i
przyswojenia abstrakcyjnych pojęć musi istnieć wiele wcześniej istniejących połączeń
pomiędzy komórkami nerwowymi. [33] Konieczne są też pewne wykształcone struktury
budowy anatomicznej (określona budowa ust, gardła, języka, krtani itp) . Tylko kilka zwierząt
jest w stanie w przybliżeniu naśladować ludzkie dźwięki.

Ponieważ krtań człowieka znajduje się głęboko w szyi, ponad strunami głosowymi

znajduje się długa rurka wypełniona powietrzem. Taka budowa warunkuje wymawianie
samogłosek. Małpy, nie posiadające tak zbudowanej krtani, nie są w stanie wymawiać ich
wyraźnie. Z kolei dzięki usytuowaniu głęboko w szyi nasadowej części języka, która
moduluje poprzez swoje zmienne ułożenie przepływ powietrza, możemy wymawiać
spółgłoski. U małp jest to bardzo utrudnione gdyż ich język jest płaski i położony poziomo.
[34]

Co więcej, w wyniku badań przeprowadzonych na 36 udokumentowanych

przypadkach dzieci wychowywanych bez kontaktu z człowiekiem (dzikie dzieci) okazało się,
że mowy można nauczyć się tylko od ludzi. Najwyraźniej ludzie nie mówią automatycznie.
Wynika z tego, że pierwsi ludzie musieli być wyposażeni w umiejętność mówienia. Nie ma
dowodu na to, że którykolwiek z opisanych powyżej warunków wstępnych rozwoju mowy
powstał na drodze ewolucji. [35]

__________

[33] Por. Mark P. Cosgrove, The Amazing Body Human, Baker Book House, Grand

Rapids 1987, s. 106-109. Por. też: „Jeżeli jesteśmy uczciwi wobec faktów, przyznamy, że nie
znajdujemy rozwoju ewolucyjnego wyjaśniającego funkcjonowanie naszego unikalnego
ośrodka mowy [w ludzkim mózgu]” (tamże, s. 164).

[34] Por. Jeffrey T. Laitman, The Anatomy of Human Speech, Natural History August

1984, s. 20-26.

[35] Por. Arthur Custance, Genesis and Early Man, Zondervan Publishing House,

Grand Rapids 1975, s. 250-271.

background image

s. 159

15. Kody i programy.

Z tego, co wiemy, kody nie są dziełem przypadku czy rezultatem naturalnych

procesów, mogła je utworzyć jedynie inteligencja. Kod jest zestawem zasad, zgodnie z
którymi następuje przekształcenie informacji z jednej użytecznej formy do innej. Przykłady to
alfabet Morse'a czy Braille'a. Materiał genetyczny, który kontroluje procesy życiowe
organizmów, jest zakodowaną informacją. Układowi temu towarzyszą rozbudowane systemy
przekazywania, tłumaczenia i powielania informacji, bez których materiał genetyczny byłby
bezużyteczny, a życie przestałoby istnieć. Można by zatem wyciągnąć wniosek, że kod
genetyczny, któremu towarzyszą systemy transkrypcji, translacji i replikacji oraz wszystkie
żywe organizmy, zostały stworzone przez wyjątkowo wysoką inteligencję w wyniku działania
nienaturalnych (lub nadprzyrodzonych) procesów.

Nigdy dotąd nie obserwowano, by jakikolwiek naturalny proces doprowadził do

powstania programu. Program jest zaplanowaną sekwencją kroków w celu osiągnięcia
wyznaczonego celu. Powszechnymi przykładami są programy komputerowe. Podobnie
informacja przechowywana w materiale genetycznym wszystkich istot żywych jest złożonym
programem. Ponieważ programy nie powstają przez przypadek lub w wyniku naturalnych
procesów, najbardziej prawdopodobnym wnioskiem jest, że mają jakieś inteligentne,
nadprzyrodzone pochodzenie.

16. Informacja

Każdy zamknięty system posiada specyficzną, lecz podlegającą zniszczeniu ilość

informacji. [36] Nigdy nie obserwowano, by jakikolwiek

__________

[36] Każdy żywy system można opisać w sposób określający jego odrębność, na

podstawie wieku oraz informacji przechowywanej w jego DNA. Każda podstawowa
jednostka DNA, nazywana nukleotydem, należy do jednego z czterech istniejących typów.
Dlatego każdy nukleotyd reprezentuje dwa (2

2

=4) bity informacji. Podobnie system

mechaniczny może zostać opisany za pomocą zestawu rysunków-projektów, które z kolei
mogą być

background image

s. 160

pojedynczy system informacyjny spontanicznie zwiększył swoją zawartość informatyczną.
Procesy naturalne bez wyjątku niszczą informację. Tylko zewnętrzna inteligencja może
zwiększyć zawartość informacji systemu izolowanego. Wszystkie naukowe obserwacje są
zgodne z tym uogólnieniem. Wypływają z niego następujące wnioski: makroewolucja nie
istnieje; [37] inteligencja zewnętrzna była zaangażowana w stworzenie wszechświata i
wszystkich form życia. [38]

Walt Brown

(Walt Brown, In the Beginning. Compelling Evidence for Creation and the Flood, Center
for Scientific Creation, Phoenix, AZ 1980 (Sixth Edition 1995), s. 7-11, 44-51. Fragment
przygotowywanego do druku polskiego wydania książki: Walt Brown, Na początku,
Wydawnictwo MEGAS. Druk za zgodą polskiego wydawcy. Z jęz. ang. tłumaczyła Maria
Jurecka.)

__________

przekształcone w informację cyfrową, tak jak to robi fax. Systemy koncepcyjne takie jak
kartoteki lub system typowania zwycięzców w wyścigach konnych, mogą zostać wyjaśnione
w książkach. Kilka bitów informacji może zdefiniować każdy symbol w tych książkach.
Najmniejsza liczba bitów informacji potrzebna do całkowitego opisania systemu zostanie
zdefiniowana jako jego pojemność informacyjna.

[37] Ponieważ makroewolucja zakłada zwiększanie złożoności na drodze naturalnych

procesów, pojemność informacyjna organizmu musi spontanicznie rosnąć na każdym etapie
zmian. Skoro jednak naturalne procesy nie mogą doprowadzić do zwiększenia pojemności
informacyjnej systemu takiego jak komórka rozrodcza, makroewolucja nie może mieć
miejsca.

[38] Na podstawie współczesnych osiągnięć w dziedzinie teorii informacji można

stwierdzić, że jedyna znana droga prowadząca do zmniejszenia entropii izolowanego systemu
polega na istnieniu w nim inteligencji. [Patrz na przykład Charles H. Bennett, Engines and the
Second Law, Scientific American, vol. 257, November 1987, s. 108-116.] Ponieważ
Wszechświat jest daleki od maksymalnego poziomu entropii, tylko olbrzymia inteligencja
mogłaby spowodować jego zaistnienie.

background image

s. 161

John Ankerberg

i John Weldon

Fakty w sprawie „stworzenie czy ewolucja?”

(część 11)

16. Jakie są osobiste filozoficzne implikacje wypływające z materialistycznego
ewolucjonizmu?

W ewolucjonistycznym czyli materialistycznym światopoglądzie człowiek nie ma

wyjątkowego statusu, a tylko taki, jaki sam sobie nada. Zauważył to czołowy ewolucjonista,
George Gaylord Simpson:

W świecie Darwina człowiek [...] jest w najpełniejszym sensie częścią przyrody, a nie
kimś oddzielonym od niej. Jest on krewnym nie przenośnie, ale dosłownie każdego
żywego organizmu, czy to będzie ameba, tasiemiec, wodorost, dąb czy małpa – nawet
chociaż stopień pokrewieństwa jest różny i możemy odczuwać mniejszą sympatię dla
czterdziestu dwóch kuzynów w rodzaju tasiemca niż dla, porównawczo mówiąc, braci
w rodzaju małp [...]. [128]

Według naturalistycznego ewolucjonizmu trójca podstawowych czynników stworzyła

cały wszechświat i wszystko, co w nim żyje – materia, czas i przypadek. Laureat nagrody
Nobla, Jacques Monod, ujawnia sentymenty wielu, gdy komentuje: (człowiek) „jest samotny
w nieczułym ogromie Wszechświata, z którego się przypadkowo wyłonił [...].” [129]

__________

[128] George Gaylord Simpson, The World into Which Darwin Led Us, Science 1960,

vol. 131, s. 970 (cyt. za: Bird, The Origin of Species Revisited..., vol. 1, s. 139).

[129] W: Theodore Roszak, Where the Wasteland Ends: politics and

background image

s. 162

Uczony z Cambridge, J.W. Burrow, pisze tak we wprowadzeniu do Origin of Species:

Przyroda według Darwina była wytworem ślepego przypadku i ślepej walki, a
człowiek samotnym, inteligentnym mutantem walczącym ze zwierzętami o utrzymanie
się przy życiu. Dla niektórych poczucie straty było nieodwołalne; jak gdyby przecięta
została pępowina, a człowiek stał się częścią „zimnego bezdusznego Wszechświata”.
Inaczej niż przyroda w rozumieniu Greków, Oświecenia i racjonalistycznej tradycji
chrześcijańskiej, przyroda Darwinowska nie daje żadnych wskazówek, jak człowiek
ma postępować, ani żadnych odpowiedzi na moralne dylematy człowieka. [130]

Dlatego, jak wnioskuje Monod, dobrze czy źle, ale „jesteśmy wolni w tym, jaki

wybrać system wartości”. [131]

Nie jest niespodzianką, że w tak wielkim i niepewnym Wszechświecie miliony ludzi

zastanawia się na sensem swego istnienia. Kiedy wszystko powiedziano i zrobiono, to czy
istnieje jakikolwiek realny cel życia? Leslie Paul zauważył kiedyś: „Nikt nie wie, kiedy –
chociaż w skali astronomicznej będzie to wkrótce – ta samotna planeta ochłodzi się, całe
życie umrze, wszelki umysł przestanie funkcjonować i będzie wyglądało, jak gdyby nigdy to
się nie zdarzyło. Uczciwie mówiąc jest to cel, do którego zmierza

__________

transcendence in postindustrial society, Doubleday, Garden City, N.Y. 1972, s. 249, który
cytuje książkę Jacquesa Monoda pt. Chance and Necessity, A.A. Knopf, New York 1971, s.
112.

[130] J.W. Burrow, wprowadzenie do: Charles Darwin, The Origin of Species,

Penguin, Baltimore 1974, s. 43.

[131] Wywiad Johna C. Hessa z Jacques'iem Monodem, New York Times 1971, Mar.

15, s. 6 (za: Francis Schaeffer, Back to Freedom and Dignity, Hodder & Stoughton, London
1973, s. 13).

background image

s. 163

ewolucja, jest to łaskawy koniec gwałtownego życia i gwałtownego umierania. [...] Całe życie
jest tylko zapałką zapaloną w ciemnościach, która ponownie zgaśnie. Ostatecznie [...] nie ma
ono żadnego sensu”. [132]

Bez względu na to, które stanowisko przyjmiemy, tylko niewielu będzie uważać, że

jego konsekwencje są nieistotne. Faktycznie odpowiedź na pytanie o pochodzenie ma
olbrzymie znaczenie. Rozważmy na przykład kilka przeciwnych tez światopoglądu
materialistycznego i judeo-chrześcijańskiego:

Ostateczna rzeczywistość

Ujęcie materialistyczne: Ostateczną rzeczywistością jest nieosobowa materia. Bóg nie
istnieje.

Ujęcie chrześcijańskie: Ostateczną rzeczywistością jest nieskończony, osobowy i kochający
Bóg.

Wszechświat

Ujęcie materialistyczne: Wszechświat powstał wskutek przypadkowych zdarzeń
pozbawionych ostatecznego celu.

Ujęcie chrześcijańskie: Wszechświat został z miłością stworzony przez Boga do pewnego
konkretnego celu.

Człowiek

Ujęcie materialistyczne: Człowiek jest wytworem nieosobowego czasu, przypadku i materii.
W rezultacie żaden człowiek nie ma wiecznej wartości czy godności, ani jakiegokolwiek
innego znaczenia niż to, które wyprowadzamy subiektywnie.

Ujęcie chrześcijańskie: Człowiek został stworzony przez Boga na Jego obraz i jest przez
Niego kochany. Z tego powodu wszyscy ludzie są wyposażeni w wieczną wartość i godność.
Ich wartość nie pochodzi ostatecznie od nich samych, ale ze źródła transcendentnego wobec
nich, od samego Boga.

__________

[132] Leslie Paul, The Annihilation of Man, Harcourt Brace, New York 1945, s. 154

(za: Arthur Custance, A Framework of History, Doorway Paper, No. 29, vol III, Ottawa,
Canada 1968).

background image

s. 164

Moralność

Ujęcie materialistyczne: Moralność jest określana przez jednostkę wedle jego własnych
poglądów i interesów. Moralność ostatecznie ma względny charakter, ponieważ każda osoba
jest ostatecznym autorytetem dla swoich własnych poglądów.

Ujęcie chrześcijańskie: Moralność jest określana przez Boga i jest niezmienna, gdyż oparta
jest na Bożym niezmiennym charakterze.

Po śmierci

Ujęcie materialistyczne: Okres po śmierci przynosi wieczne unicestwienie (osobistą
zagładę) dla każdego.

Ujęcie chrześcijańskie: Okres po śmierci obejmuje albo wieczne życie z Bogiem (osobistą
nieśmiertelność), albo wieczne oddzielenie od Niego (osobiste potępienie).

Kto mógłby twierdzić, że takie różnice nie mają znaczenia? Aby wykazać, że mają,

przedstawimy następny przykład.

c.d.n.

(Taken from: The Facts on Creation vs. Evolution by John Ankerberg and John Weldon.
Copyright © 1993 by The John Ankerberg Show. Published by Harvest House Publishers,
Eugene, Oregon 97402. Used by Permission. Z języka angielskiego tłumaczył Mieczysław
Pajewski)

John D. Morris

Czy „Lucy” była małpoludem?

„Lucy”, składająca się ze szkieletu kompletnego w czterdziestu procentach, została

odnaleziona w 1974 roku w Etiopii poprzez Donalda Johansona. Wiek jej określono na 3,2
mln lat. Johanson obliczył, że miała około 3 stopy i sześć cali wysokości (ok. 105 cm) i
ważyła w przybliżeniu

background image

s. 165

50 funtów (ok. 25 kg). Pewne jej cechy zasugerowały Johansonowi, że mogła ona chodzić w
pozycji pionowej, a więc ewoluowała w kierunku istoty ludzkiej. W przeprowadzonym
niedawno wywiadzie Johanson wspomina: „Zerknąłem przez prawe ramię ... i oto na
powierzchni ziemi leżał fragment łokcia. Natychmiast rozpoznałem, że należał do ludzkiego
przodka.”

Abyśmy nie ulegli wrażeniu, iż Johanson jest obdarzony niezwykłym darem

rozpoznawania, pozwolę sobie zaznaczyć, że z opinią Johansona musi się jeszcze zgodzić
wiele osób z kręgów antropologicznych. Tym bardziej jest rzeczą niemożliwą dojście do tak
nagłego wniosku, bo wiele szczegółowych badań wykazało, iż ogólnie australopiteki, a więc i
„Lucy”, nie były formami przejściowymi między małpami i człowiekiem. Były raczej
wymarłym gatunkiem małpy, która prawdopodobnie spędzała większość czasu na drzewach.

Spójrzmy na parę z tych specyficznych cech „Lucy”, które ważne są w tych

badaniach. Każdy zgodzi się, że od szyi w górę „Lucy” była podobna do goryla. Mózg jej
miał 1/4 wielkości ludzkiego mózgu. Szczęka miała kształt litery „U”, co jest typowe dla
goryli. Zęby były duże, o wiele większe niż ludzkie.

Podobnie i od szyi w dół, prawie każda cecha nie była ludzka. Skamieniałości

australopiteków, łącznie z tymi, które uważa się za nowsze, a więc które powinny wykazywać
cechy bardziej ludzkie, mają długie, zakrzywione palce u rąk i długie zakrzywione palce u
nóg – dobrze przystosowane do poruszania się po drzewach.

Postawę pionową sugerowały Johansonowi głównie biodro oraz staw kolanowy, ale

liczne badania tego biodra wskazują na coś innego. Oxnard w wydanej w 1987 roku książce
Fossils, Teeth and Sex (zawierającej doskonałe streszczenie tych różnych badań) twierdzi, że
„Skamieniałości te wyraźnie różnią się zarówno od ludzi, jak i od małp afrykańskich bardziej,
aniżeli obydwie te żyjące grupy różnią się od siebie. Australopiteki stanowią niepowtarzalną
jednostkę taksonomiczną” (s. 227). Mogły one chodzić w postawie na wpół wyprostowanej,
jak dzisiejsze szympansy karłowate, ale wcale nie na ludzki sposób. Co więcej, Johanson
rzadko przypomina nam, że znalazł staw kolanowy – najmocniejszy dowód na wyprostowaną
pozycję

background image

s. 166

– w przybliżeniu dwa-trzy kilometry dalej, w warstwie skalnej położonej około 200 stóp (60-
70 metrów) niżej. Kolano to najwyraźniej nie należy do reszty, ale gdyby nawet i należało, to
wg Oxnarda i innych autorytetów nie wskazuje ono na postawę pionową, lecz bardziej na
umiejętności wspinania się po drzewach.

Liczni badacze, w tym Richard Leakey, doszło do wniosku, że być może „Lucy” jest

utworzona z fragmentów dwóch lub może trzech gatunków. Nie była ona przodkiem
człowieka. W najlepszym przypadku była ona pewną formą wymarłej małpy, a w najgorszym
– składanką. Ciągle jednak uważa się ją za najlepszy „dowód” na rzecz ewolucji człowieka.
David Pilbeam, znakomity antropolog ewolucyjny, oświadczył: „Paleoantropologia mówi
więcej o sposobie, w jaki ludzie widzą sami siebie, niż o tym, jak powstali”. Niestety, wiele
podręczników, jak i wiele wystaw muzealnych wciąż przedstawia ewolucjonistyczny obraz
pochodzenia ludzkości, jak gdyby obraz taki był wsparty przez dane empiryczne.

John D. Morris

Przyp. redakcji:

Dr John D. Morris wycofał się później pod wpływem krytyki ewolucjonistów ze

swojego twierdzenia „Co więcej, Johanson rzadko przypomina nam, że znalazł staw
kolanowy – najmocniejszy dowód na wyprostowaną pozycję – w przybliżeniu dwa-trzy
kilometry dalej, w warstwie skalnej położonej około 200 stóp (60-70 metrów) niżej”.
Usprawiedliwia się, że zmyliły go inne publikacje na ten temat. Johanson nie ukrywa tego, że
staw kolanowy znalazł dalej i nigdy nie twierdził, że należał on do tego samego egzemplarza
australopiteka. Ale John D. Morris uważa, że ta nieścisłość nie podważa ogólnej linii jego
rozumowania – że mianowicie „Lucy” i inne australopiteki były małpami, które nie miały nic
wspólnego z ludźmi. Prezentowany wyżej artykuł powstał 12 lat temu. Jego autor długo
musiał czekać na potwierdzenie swojego przekonania, że Lucy nie należy do drzewa
rodowego człowieka. Ale doczekał się. Mówi o tym następny artykuł.

(John D. Morris, Ph.D., Was „Lucy” An Ape-man?, Acts & Facts, November 1989, vol. 18,
No. 11, Back to Genesis. Z jęz. ang. za zgodą Autora tłumaczyła Katarzyna Gieremek)

background image

s. 167

John D. Morris

Czy mamy teraz jakąś nową małpę

jako kandydatkę na ciocię?

Ewolucjoniści od dawna uważają, że człowiek wywodzi się z jakiegoś podobnego do

małpy przodka. To hipotetyczne „brakujące ogniwo” nie było małpą we współczesnym
sensie, ale gdybyście zobaczyli to wyimaginowane stworzenie zbliżające się do was w
dżungli, nazwalibyście je małpą.

Jest to pomysł, że współczesne małpy człekokształtne i ludzie są krewnymi, po

rozłączeniu się na oddzielne kategorie jakieś 7-10 milionów lat temu. Niestety, nie odkryto
żadnych śladów kopalnych po tym przodku. Najlepszy okaz po naszej stronie rozłączenia,
datowany na 3,2 miliona lat, a przez to najbliższy hipotetycznemu brakującemu ogniwu, to
dobrze znana „Lucy”. Oficjalnie nazwana Australopithecus afarensis, ta wysoka na 3 stopy i
6 cali [105 cm] „małpoludka” była bardzo podobna do szympansa bonobo, mając mózg
wielkości tego u szympansa, długie zakrzywione palce u rąk oraz takież palce u nóg zdolne
do wspinania się po drzewach, wystającą twarz i duże trzonowe zęby. Ale obrońcy jej
twierdzą, że mogła chodzić nieco bardziej wyprostowana niż inne szympansy, była więc
przodkiem człowieka.

Numer Nature z 22 marca 2001 roku doniósł o odkryciu starszego okazu, który

nazwano Kenyanthropus platyops. Jego wiek oceniono na 3,5 miliona lat. Składa się z kilku
kości i zębów, ale uwagę zwraca prawie kompletna, chociaż „zniekształcona” czaszka.
Właśnie ona różni go od Lucy, gdyż twarz wydaje się bardziej płaska, szczęka nieco mniej
wystaje niż u innych szympansów, a zęby trzonowe są trochę mniejsze. Ponieważ ludzie mają
względnie płaskie twarze i niewielkie zęby trzonowe, platyops jako starszy i bardziej „ludzki”
usuwa Lucy z naszego drzewa rodowego.

Jest to niemałe wydarzenie, gdyż Lucy była ulubieńcem ewolucjonistów od lat 1970-

tych. Twierdzili oni, że jest dowodem, iż człowiek pochodzi od podobnego do małpy przodka.
Lucy dotarła do muzeów, podręczników,

background image

s. 168

programów telewizyjnych i książek dla dzieci. Polemiki wymierzone w kreacjonistów,
krytykujących Lucy, były aroganckie i pełne gniewu. Utrata jej musi mocno boleć!

Oczywiście, kreacjoniści od dawna wskazywali, że w najlepszym wypadku była ona

niezwykłym organizmem podobnym do szympansa, chodzącym być może w nieco bardziej
wyprostowanej postawie niż inne szympansy. Dlatego przyznanie wydrukowane w USA
Today
z 21 marca, iż „Lucy utraciła pierwszeństwo, jakim się cieszyła w ciągu ubiegłych 10
lat”, było zdumiewające, podobnie jak wypowiedź Ricka Pottsa ze Smithsonian Institute, że
„ja i wielu innych wierzymy, iż Lucy należy zastąpić”. Dlaczego upubliczniono ten
sceptycyzm wobec Lucy? Dlaczego eksperci zezwolili na kontrowersyjne twierdzenie i pranie
mózgu u milionów ludzi? Wydaje się, że ponieważ mają oni lepszego kandydata, to chcą się
pozbyć gorszego.

Ale czy Platyops jest naprawdę lepszy? Według tekstu Meave Leakey et al.

opublikowanego w Nature „zniekształcona” czaszka ujawnia cechy „rozszerzania” i
„ściskania”, jakie miały miejsce po jej pogrzebaniu. Poza tym płaskość twarzy nie jest
widoczna na opublikowanych fotografiach. Szczęka wystaje w stopniu widocznym i jedynie
niewiele mniej jest zaakcentowana. Zęby były niewielkie jak na australopiteka, ale gdy mamy
do czynienia z niewielką liczbą okazów, należy się spodziewać dużego zróżnicowania.

Niezwykle ważny jest brak zgody co do interpretacji jakiejkolwiek konkretnej kości

czy ogólnej teorii. Wyrzekanie się ulubionej historii na rzecz takiej, którą popierają wątpliwej
jakości dane, powinno stanowić pociechę dla tych, którzy utrzymują, iż człowiek, stworzony
na obraz Boga, całkowicie różni się od zwierząt.

John D. Morris, Ph.D.

(John D. Morris, Ph.D., Do We Now Have a New Monkey for an Uncle?, Acts & Facts May
2001, vol. 30, No. 5, Back to Genesis No. 149. Z jęz. ang. za zgodą Autora tłum. Mieczysław
Pajewski)

background image

s. 169

Z archiwum polskiego kreacjonizmu

W latach 1980-tych współpracowałem z redakcją Ducha Czasów, miesięcznika

wydawanego przez niewielką wspólnotę protestancką, Kościół Chrześcijan Dnia Sobotniego.
Jego przewodniczący, Bronisław K. Ciesielski, zaproponował mi tłumaczenie na język polski
lub streszczanie amerykańskich tekstów kreacjonistycznych. Nie byłem wówczas
kreacjonistą, ale zgodziłem się przygotowywać teksty niezgodne z moimi przekonaniami, bo
po prostu chciałem poznać argumenty strony przeciwnej. Opublikowałem tam kilkadziesiąt
tekstów, głównie tłumaczeń i streszczeń. Stały się one później materiałem do książki
Stworzenie czy ewolucja? (Wydawnictwo „Duch Czasów”, Bielsko-Biała 1992). Właśnie
podczas współpracy z „Duchem Czasów” stopniowo zacząłem przekonywać się do
argumentów kreacjonistycznych (choć do niektórych nie przekonałem się do dzisiaj) i to do
tego stopnia, że dzisiaj uważam się za kreacjonistę.

Teksty w „Duchu Czasów” zwróciły uwagę najbardziej zawziętego polskiego krytyka

kreacjonizmu, mgra Karola Sabatha, który przysłał do redakcji miesięcznika list. Redakcja z
kolei przesłała ten list do mnie z propozycją odpowiedzi. Rezultat mogą Państwo przeczytać
poniżej. Pan Karol Sabath należy do najbardziej zawziętych, jak napisałem, ale niezbyt
utalentowanych krytyków kreacjonizmu. Jego argumenty często oparte są na nieznajomości
rzeczywiście głoszonych twierdzeń kreacjonistycznych i stosują błędną logikę. Nie ulega on
też „przesądowi”, by zawsze wypowiadać twierdzenia prawdziwe. Poniżej przedrukowana
polemika może być ważna także i z tego powodu, że Sabath rozgłasza wszem i wobec, że
kreacjoniści zamykają przed nim łamy swoich czasopism: „ja także daremnie zabiegałem o
sprostowanie co bardziej bałamutnych twierdzeń kreacjonistów w pismach je
zamieszczających” (Karol Sabath, Jak zostałem fundamentalistą antyreligijnym, Kosmos
1993, vol. 42, z. 3-4, s. 688 [687-713]). Redakcja Ducha Czasów wydrukowała cały jego list,
a jednak Sabath tego „nie pamięta”.

Chcę jeszcze wyjaśnić jedną wypowiedź, która może zdziwić wiernych Czytelników

Na Początku... Wypowiedź ta brzmi tak: „Kreacjo-

background image

s. 170

nizm nie jest przedmiotem moich szczegółowych zainteresowań. Dostałem jednorazowo
sporo literatury i na tym koniec.” Pod tymi zdaniami widnieje mój podpis, co może zdziwić
każdego, kto wie, że od 8 lat redaguję miesięcznik, jaki Państwo trzymają w ręku. Ale
wyjaśnienie jest proste. Tak było w 1991 roku, gdy pisałem odpowiedź Sabathowi. Rok
później, po zdaniu kolokwium habilitacyjnego, zdecydowałem się swoje główne
zainteresowania skierować na problematykę ewolucjonizm-kreacjonizm.

Mieczysław Pajewski

Karol Sabath

List do redakcji „Ducha Czasów”

Warszawa, 30 sierpnia 1990 r.

Szanowna Redakcjo!

Jestem paleontologiem – pracuję w Zakładzie Paleobiologii PAN i Muzeum Ewolucji

PAN (zapraszam: Pałac Kultury i Nauki, wejście od Pałacu Młodzieży, z wyjątkiem
poniedziałków; pełnię dyżury we wtorki). Kupuję Wasze pismo ze względu na dział
„Stworzenie czy ewolucja?” Zbieram także inne publikacje kreacjonistyczne (np. „Znaki
Czasu” i inne wydawnictwa Adwentystów Dnia Siódmego, Świadków Jehowy czy też
książkę W. Johnsona ze wstępem M. Giertycha „Na bezdrożach teorii ewolucji”). Otrzymuję
też wydawnictwa Institute for Creation Research z El Cajon, California. Mimo zapoznania się
z rozległą literaturą – zawierającą chyba prawie wszystkie argumenty kreacjonistów – nie
zostałem przez nie przekonany. Nadal uważam „kreacjonizm naukowy” za demagogiczną
pseudonaukę mającą się do nauk przyrodniczych tak jak parapsychologia do fizyki i
neurofizjologii czy paleoastronautyka Dänikena do archeologii. Kreacjoniści, jak wszyscy
pseudonaukowcy, posługują się naukowym sztafażem (poczynając od nazw instytucji, a
kończąc na cytatach bibliograficznych), w rzeczywistości jednak ich teksty są w najlepszym
razie

background image

s. 171

dyletanckie, jeśli nie celowo zafałszowane. Nie prowadzą właściwie samodzielnych badań
naukowych (nie licząc bezskutecznych poszukiwań Arki Noego), twierdząc jednocześnie
jakoby ewolucjoniści stanowili margines we współczesnych naukach przyrodniczych.
Żonglują cytatami z gazet i czasopism w najlepszym razie popularno-naukowych, nie
odsyłając nigdy do oryginalnych prac naukowych. Czerpiąc swoje wyobrażenia z trzeciej ręki
od dziennikarzy prasy i TV polemizują z nimi a nie z faktami naukowymi i poważnymi
hipotezami. Nie przyznają się do własnych błędów i nie liczą się z ważnymi
kontrargumentami. Merytoryczna polemika z kreacjonizmem to jednak temat na znacznie
obszerniejszy tekst, który zapewne powstanie wkrótce wobec zalewu naszego rynku
publikacjami antyewolucjonistycznymi. Ponieważ w Waszym miesięczniku publikujecie
tylko przekłady i opracowania tekstów H. Morrisa i jego kolegów z ICR, a więc
odpowiadacie przede wszystkim za jakość przekładu, pozwalam sobie zwrócić Wam uwagę
na rażące uchybienia formalne na przykładzie nru 6-7/1990. Jeśli już musicie powielać
pomówienia i roszczenia kreacjonistów (chociaż uważam to za szkodliwą działalność), to
chociaż róbcie to porządnie!

s. 7. po polsku nie odmienia się nazw łacińskich typu „Australopithecus”. Zamiast
„Australopithecusami” powinno być „australopitekami”. Podpisy do ilustracji powinny zostać
przetłumaczone z angielskiego. W języku polskim nie funkcjonuje nazwa „małpy
bezogonowe”. Mówimy o „małpach człekokształtnych”, które zresztą nie są w żadnym
wypadku „prymitywnymi” organizmami, a wręcz przeciwnie. Pan paniscus to po polsku
„szympans karłowaty” a nie „pigmej”. „Lasy, w których rzadko pada deszcz” to „suche lasy
podzwrotnikowe”. Australopiteki o smukłej budowie ciała nazywają się nie „grycjalne” (?)
lecz „gracylne” (ang. „gracile”, łac. „gracilis”). „Analiza wielowariacyjne” to po polsku
„analiza wieloczynnikowa”. Dwa modele to „kreacja-ewolucja”, nie „kreacja-rewolucja”.
„Małpi człowiek” to „małpolud”, „Fałszywy błąd” (o ramapiteku) to pleonazm. Nawiasem
mówiąc twierdzenie, że „wszyscy kandydaci proponowani jako nasi ewolucyjni przodkowie
zostali z tej listy usunięci” jest pobożnym życzeniem pp. Parkera i Morrisa, dalekim od
prawdy (A. boisei [nie „bosei”] nie był uważany za

background image

s. 172

przodka człowieka, ramapiteki bywają nadal uznawane za pra-hominidy, H. erectus znany jest
z wielu znalezisk nie tylko z Jawy i uważany jest za formę praludzką. Nadal w naszej
genealogii uwzględnia się A. afarensis, A. africanus, H. habilis, H. erectus). „Śladów” się nie
„dokonuje”.

s.8. „Pył wulkaniczny” to po polsku „popiół wulkaniczny”. „Rozkrok” oznacza tu „długość
kroku”. „Złoża wapnia” to „pokłady wapienia” (warstwy skały a nie czystego Ca). Długie na
65 cm „ślady z Glen Rose” nie zostały odciśnięte przez „poduszki palców” dinozaurów lecz
przez ich skok („piętę”). Ilustracje przedstawiają „retuszowane” ślady (zresztą z 4 palcami!).
Na prawdziwych śladach nie widać ludzkich palców, a jedynie słabo zarysowane kontury 3
palców dinozaura. Po konfrontacji w terenie z paleontologami sam J.D. Morris musiał
wycofać się ze swoich wcześniejszych stanowczych twierdzeń (Por. John D. Morris „The
Paluxy River Mystery” ICR Impact 151 (1986), Paul S. Taylor, „Footprints in Stone: Current
Situation” – Origins Research 9 (1): 15. (1986), Glen J. Kuban, „Color distinctions and other
curious features of dinosaur tracks near Glen Rose, Texas”, w: D.D. Gilette i H.G. Lockley
(red.), „Dinosaur Tracks and Traces”. Cambridge University Press 1989, 427-440).
Przekonanie o współwystępowaniu ludzi i dinozaurów straciło więc wsparcie jakichkolwiek
faktów. Skoro zarówno Morris z ICR, jak i Taylor (współautor kreacjonistycznego filmu o
tropach z Glen Rose) wycofali się z tego, to „Duch Czasów” nie powinien być „bardziej
papieski od papieża” i sprostować przynajmniej tę dezinformację.

Z poważaniem

Karol Sabath

Mieczysław Pajewski

Odpowiedź

Przede wszystkim muszę usprawiedliwić się za zwłokę w odpowiedzi na powyższy

list. Został on napisany w sierpniu 1990, ale redakcja Ducha

background image

s. 173

Czasów przesłała mi go dopiero w końcu listopada 1991 roku, a więc z ponad rocznym
opóźnieniem. Za zwłokę nie chcę zresztą obwiniać redakcji – nie było mnie w kraju, gdy list
nadszedł, potem zaś Duch Czasów przechodził okres istotnych zmian. W natłoku wydarzeń,
jak sobie wyobrażam, nie było miejsca dla spraw drugorzędnych.

W końcu jednak list trafił do mnie i mam obowiązek odpowiedzieć na jego treść. List

jest ważny, gdyż jego Autor przedstawia się jako fachowiec (paleontolog), który poznał
prawie wszystkie argumenty kreacjonistów. Zarzuty, jakie stawia, są najrozmaitszego rodzaju
– dotyczą metodologii, rozmaitych działów biologii, a nawet języka polskiego. Być może
powinienem odpowiadać na nie najpierw je grupując tematycznie. Postanowiłem jednak
odpowiadać na nie po kolei, bo obawiam się, że moja klasyfikacja zarzutów mogłaby nie
odpowiadać intencjom Autora listu. Odpowiadając „jak leci” mam przy tym pewność, że
żadnego zarzutu nie opuszczę.

* * *

1. Autor listu uważa kreacjonizm naukowy za demagogiczną pseudonaukę. Słowa

„kreacjonizm naukowy” umieszcza w cudzysłowach, by wyrazić swój dystans do tej
dyscypliny (domyślam się, że w tym zwrocie żywi niechęć chyba tylko do używania słowa
„naukowy”, a nie do używania słowa „kreacjonizm”). Trudno mi się szczegółowo
ustosunkować do tego zarzutu, bo nie jest on uzasadniony (chyba, że w zamyśle p. Sabatha
tym uzasadnieniem są dalsze zdania listu, które traktuję jako kolejne zarzuty – jeśli tak, to
proszę czytać moje odpowiedzi na te zarzuty). By zarzut pseudonaukowości kreacjonizmu
naukowego uzasadnić, Autor listu musiałby podać kryterium demarkacji nauki od
pseudonauki oraz pokazać, że kreacjonizm naukowy kryterium tego nie spełnia, a tego
niestety p. Sabath nie zrobił. O ile mi wiadomo, sprawa kryterium demarkacji nie jest
rozstrzygnięta w metodologii nauk przyrodniczych. Podawano różne kryteria demarkacji i
żadnego z nich powszechnie nie zaakceptowano. Stawianie kategorycznego zarzutu
pseudonaukowości jest więc nieco ryzykowne.

Nie zamierzam bronić parapsychologii czy paleoastronautyki

background image

s. 174

Dänikena. Podejrzewam, że wobec tych „dyscyplin” mam podobną postawę jak p. Sabath.

2. Zdaniem Autora listu kreacjoniści, jak wszyscy pseudonaukowcy, starają się

używać naukowej terminologii i opatrywać etykietką „naukowy” wszystko, co można. Teksty
ich mają jednak być dyletanckie, a może nawet celowo zafałszowane.

Ten zarzut jest podobny do poprzedniego, bo żeby ocenić, czy jakieś teksty są

dyletanckie, trzeba dysponować kryterium pozwalającym odróżnić teksty naukowe od tych,
które wychodzą spod pióra ludzi niedouczonych, ludzi usiłujących uchodzić za uczonych, a
nimi nie będących. Kto jest, a kto nie jest uczonym? Jeśli ktoś ma wykształcenie podstawowe,
to uczonym nie jest. Jak jednak rozstrzygnąć, kto jest uczonym spośród tych, którzy uzyskali
formalne wykształcenie uniwersyteckie, mają doktoraty i są profesorami wyższych uczelni?
Jestem skłonny przyznać rację p. Sabathowi, jeśliby twierdził, że nie wszyscy profesorowie
wyższych uczelni są uczonymi (choć myślę, że jego zarzuty aż tak daleko nie idą). Ale jak
odróżnić uczonych z prawdziwego zdarzenia od dyletantów, jeśli i jedni, i drudzy są ludźmi
wykształconymi? Problem polega na tym, że o ile kreacjonistą może być każdy, nawet
analfabeta, byleby wierzył, że Pan Bóg stworzył świat, to kreacjonistami naukowymi są tylko
ludzie posiadający odpowiednie wykształcenie.

Oczywiście, nie znaczy to, że o kreacjonizmie naukowym nie mogą pisać inne osoby.

Mogą one popularyzować go, tłumaczyć teksty czy je streszczać, nie są oni jednak
naukowymi kreacjonistami. P. Sabath krytykował tekst z 6-7 nru „Ducha Czasów” z 1990
roku, w którym streszczałem fragment książki napisany przez Gary'ego E. Parkera. Gary E.
Parker uzyskał doktorat z biologii ze specjalnością w geologii (paleontologii). Jest autorem
kilku artykułów naukowych i czterech podręczników do biologii. Otrzymywał cenione w
świecie akademickim USA nagrody i wyróżnienia jak wybór do towarzystwa Phi Beta Kappa.
Na podstawie swoich badań nad endokrynologią płazów został przyjęty do Amerykańskiego
Towarzystwa Zoologów. Przez dziesięć lat wykładał

background image

s. 175

biologię w amerykańskich college'ach jako ewolucjonista. Kiedy zmienił poglądy i został
kreacjonistą, przeszedł do pracy w Institute for Creation Research w El Cajon, w
amerykańskim stanie Kalifornia.

Czy dr Parker jest uczonym, czy dyletantem? Wygląda na to, że spełnia kryteria, jakie

stawia się przed uczonymi – skończył odpowiednie studia, uzyskał tytuł doktora, prowadził
badania w swojej dziedzinie, pisał prace naukowe. Ale być może według kryteriów p. Sabatha
Gary E. Parker był i jest dyletantem. A może będąc ewolucjonistą był uczonym, a przestał
nim być, kiedy został kreacjonistą? Nie wiadomo. Problem w tym, że kryteriów, co to znaczy
być uczonym, p. Sabath nie sformułował, co uniemożliwia sensowną dyskusję na ten temat.

P. Sabath pisze, że teksty naukowych kreacjonistów są być może celowo

zafałszowane. Naturalnie, mogło być tak, że ten i ów kreacjonista nie przedstawiał uczciwie
problematyki, o której pisał. Takie wypadki mogą się zdarzyć w każdej dyscyplinie naukowej,
nawet w fizyce, która uchodzi za wzór naukowości. [1] Na pewno oszustwa się zdarzały w
biologii, na pewno popełniali je ewolucjoniści. [2] Czy na tej podstawie można
dyskredytować wszystkich przedstawicieli danej dyscypliny? I czy na tej podstawie można
dyskredytować samą dyscyplinę? Chociaż ja bym się nie upierał przy tezie, że wszyscy
kreacjoniści naukowi zawsze byli, są i będą uczciwi, to zwróćmy jednak uwagę, że p. Sabath
nie przytoczył faktów popierających jego mocny zarzut, iż fałszują oni wyniki badań. Ten
zarzut, jak i poprzedni, także nie został uzasadniony.

3. Kreacjoniści naukowi, zdaniem p. Sabatha, nie prowadzą samodzielnych badań

naukowych nie licząc bezskutecznych poszukiwań Arki Nowego.

__________

[1] Por. np. książkę Andrzeja K. Wróblewskiego, Prawda i mity w fizyce, „Iskry”,

Warszawa 1987.

[2] O niektórych z tych oszustw pisał Dr D. James Kennedy (Pomyłki ewolucjonizmu,

Duch Czasów 1987 nr 11, s. 10-15 i nr 12, s. 14-20).

background image

s. 176

P. Sabbath twierdzi, że poznał prawie wszystkie argumenty kreacjonistów. Na pewno

jednak nie poznał (jak to możliwe, jeśli tyle czytał?) istotnej różnicy między kreacjonizmem
naukowym i kreacjonizmem biblijnym. A z metodologicznego punktu widzenia różnica
między tymi dwiema odmianami kreacjonizmu jest fundamentalna. Pierwszy z nich jest
częścią nauk przyrodniczych, drugi zaś jest częścią teologii. W pierwszym istotnym źródłem
wiedzy jest empiria, w drugim – Objawienie.

Pojęcie stworzenia mocno związane jest z ujęciem biblijnym, z opisem zawartym w

Księdze Genesis. Jednak kreacjoniści rozróżniają dwa całkowicie różne rodzaje kreacjonizmu
– biblijny i naukowy. [3] Naukowy kreacjonizm nie opiera się ani na Księdze Genesis, ani na
jakimkolwiek nauczaniu religijnym. Żadne rozumowanie nie korzysta tu z autorytetu Biblii.
Naukowi kreacjoniści mówią o genetyce, paleontologii, termodynamice, geologii itd., a nie o
teologii czy religii. Ich argumenty na rzecz stworzenia opierają się na wiedzy o DNA,
mutacjach, skamieniałościach, termodynamice itp. Pojęcia te w ogóle nie występują w Biblii.
Kreacjonizm biblijny natomiast opiera się wyłącznie na Biblii. Księga Rodzaju wspomina na
przykład o sześciu dniach stworzenia, podaje imiona pierwszego mężczyzny i pierwszej
kobiety, opowiada o przekleństwie, jakie Bóg rzucił na ziemię na skutek ludzkiego grzechu,
zawiera historię Arki Noego i mówi o wielu innych podobnych wydarzeniach, których – co
kreacjoniści przyznają – nigdy nie można by stwierdzić naukowo. Z drugiej strony naukowy
kreacjonizm traktuje o takich fizycznych przedmiotach jak skamieniałości, podczas gdy
Biblia niczego o nich nie mówi.

Nie jest więc prawdą, że jedyne badania, jakie naukowi kreacjoniści prowadzą, to

poszukiwania Arki Noego. Poszukiwania te prowadzą akurat nie kreacjoniści naukowi lecz
biblijni, ponieważ informacja o Arce Noego pochodzi z Biblii. Oczywiście, bywa tak, że ten
sam człowiek jest jednocześnie kreacjonistą naukowym i biblijnym, a nawet że pisze teksty,
w których

__________

[3] Por. H.M. Morris, Creation and Its Critics, Creation-Life Publishers, San Diego

1982.

background image

s. 177

łączy argumenty pochodzące z obu rodzajów kreacjonizmu (sytuacja taka występuje głównie
w publikacjach o religijnym charakterze). Nie jest to jednak powód, by mylić oba te pojęcia.
Einstein grał na skrzypcach, ale nikt nie powinien utożsamiać gry na skrzypcach z fizyką
relatywistyczną. Kreacjoniści naukowi opatrują swoją dyscyplinę przymiotnikiem „naukowy”
nie dlatego, jak sądzi p. Sabath, że wmawiają ludziom, iż są prawdziwymi naukowcami, ale
właśnie po to, by odróżnić się od kreacjonistów biblijnych.

Jakie więc badania, jeśli w ogóle jakieś, prowadzą naukowi kreacjoniści? Wydaje się,

że p. Sabath zakłada, iż takie badania muszą się czymś istotnym różnić od badań, jakie
prowadzą ewolucjoniści. Ale różnica między ewolucjonizmem i naukowym kreacjonizmem
nie leży na poziomie badań empirycznych, na poziomie faktów, lecz na poziomie interpretacji
tych faktów. Ewolucjoniści są przekonani, że zebrane fakty popierają taką czy inną odmianę
teorii ewolucji, kreacjoniści naukowi natomiast uważają, że te same fakty lepiej pasują do
doktryny kreacjonistycznej. Autor listu do Ducha Czasów może wątpić w prowadzenie
jakichkolwiek badań przez Instytut Badań nad Kreacją (ICR), bo jest to instytucja
kreacjonistyczna, a kreacjoniści to jego zdaniem pseudouczeni i oszuści. Kreacjoniści
naukowi jednak pracują także na „normalnych” uczelniach. Przykładem jest chociażby Dean
V. Kenyon, profesor biologii na Stanowym Uniwersytecie San Francisco, współautor książki
Biochemical Predestination (McGraw-Hill, New York 1969, pisząc tę książkę był jednak
jeszcze ewolucjonistą). Uniwersytet, na którym pracuje, nie jest instytucją charytatywną i z
całą pewnością nie zatrudniałby profesora Kenyona, gdyby ten nie prowadził żadnych badań.
W każdym razie zachęcam p. Sabatha, by sam zapytał profesora Kenyona, czy i jakie badania
prowadzi, pisząc na adres: Prof. Dean V. Kenyon, San Francisco State University, Biology
Department, 1600 Holloway Avenue, San Francisco, CA 94132, USA.

4. Kreacjoniści naukowi twierdzą – zdaniem p. Sabatha – jakoby ewolucjoniści

stanowili margines we współczesnych naukach przyrodniczych.

P. Sabath uważa, że poznał chyba prawie wszystkie argumenty kreacjonistów. Ja na

pewno prawie wszystkich nie poznałem, ale czytałem

background image

s. 178

sporo i takiego twierdzenia w publikacjach kreacjonistów nigdy nie spotkałem. Spotkałem
natomiast całkowicie przeciwne – że ewolucjoniści posiadają przygniatającą przewagę nad
kreacjonistami w naukach przyrodniczych, chociaż przewaga ta stale się zmniejsza. Nadal
jednak kreacjoniści stanowią drobny ułamek wśród uczonych. [4] Natomiast kreacjoniści być
może nie są mniejszością w społeczeństwie amerykańskim. Przeprowadzone przez Associated
Press oraz NBC News w 1981 roku badania społeczeństwa amerykańskiego wykazały, że
86% ankietowanych popiera nauczanie kreacjonizmu w szkołach. Oczywiście, nie wszyscy
oni muszą być kreacjonistami, bo mogą popierać nauczanie kreacjonizmu obok
ewolucjonizmu, by dać uczniom i studentom możliwość swobodnego wyboru. Kiedy
kreacjoniści walczą o prawo nauczania kreacjonizmu w szkołach, to właśnie obok
ewolucjonizmu, a nie zamiast, i w takim właśnie celu.

5. Autor listu twierdzi, że kreacjoniści naukowi żonglują cytatami z gazet i czasopism

nienaukowych (co najwyżej popularnonaukowych), nie odsyłając nigdy do oryginalnych prac
naukowych. Mają oni czerpać swoje wyobrażenia z trzeciej ręki od dziennikarzy prasy i TV i
w rezultacie polemizować z nimi, a nie z faktami naukowymi i poważnymi hipotezami.

Jest to bardzo mocny zarzut. Proszę Czytelników, by zwrócili uwagę, że p. Sabath

głosi, iż żaden kreacjonista nigdy nie zacytował żadnej pracy naukowej. Aby tak mocne
(dodam: nierozsądnie mocne) twierdzenie obalić, wystarczy przytoczyć jednego kreacjonistę,
który zacytował jeden raz jeden artykuł naukowy. Szukając adresu prof. Kenyona
wyciągnąłem jego artykuł „The Creationist View of Biologic Origins”. Sprawdzę teraz, czy
autor tego artykułu wymienił chociaż raz porządną pracę naukową (zakładam dla dobra
dyskusji, że prace kreacjonistyczne porządne nie są). Okazuje się, że prof. Kenyon cytuje 55
różnych publikacji, wśród nich napisane przez Francisco J. Ayalę, T. Dobzhansky'ego, N.
Eldredge'a, S.J. Goulda, R.C. Lewontina, a także K. Darwina. Nie są to dziennikarze prasy i
TV. Nie są

__________

[4] Por. Morris, Creation..., s. 14.

background image

s. 179

to nawet zwykli ewolucjoniści, to są (czy niektórzy byli, bo już zmarli) czołowi
ewolucjoniści.

Naturalnie, jeśli p. Sabath złagodzi swój zarzut i powie, że czasami niektórzy

kreacjoniści cytowali dziennikarzy i polemizowali z ich opiniami, to jest to prawda, ale
jednocześnie nie ma chyba w tym nic złego. Trzeba pamiętać, że kreacjoniści obok prac
naukowych piszą także popularnonaukowe, a w takich polemika z dziennikarzami jest jak
najbardziej na miejscu.

Duch Czasów nie jest czasopismem naukowym, jest czasopismem religijnym. Kiedy

redaktor Ducha Czasów zwrócił się do mnie o redagowanie działu „Stworzenie czy
ewolucja?”, to wyraźnie zaznaczył, że chodzi o popularyzację kreacjonizmu (tak naukowego,
jak i biblijnego), że chodzi o teksty zrozumiałe dla przeciętnie wykształconego czytelnika, a
więc pisane językiem możliwie nietechnicznym i unikające trudniejszych rozważań. Właśnie
dlatego wybrałem książkę Morrisa i Parkera oraz kilka innych artykułów do przetłumaczenia
lub streszczenia, a odrzuciłem na przykład wspomniany wyżej artykuł Kenyona lub książkę
Ch.B. Thaxtona, W.L. Bradleya i R.L. Olsena The Mystery of Life's Origin: Reassessing
Current Theories
(Philosophical Library, New York 1984) i inne artykuły i książki, jakie
otrzymałem od środowisk kreacjonistycznych w USA, gdyż uznałem je za zbyt trudne
zarówno dla mnie jako tłumacza i „streszczacza”, jak i dla czytelników Ducha Czasów. Nigdy
w Duchu Czasów nie ukrywaliśmy, że nie prowadzimy badań kreacjonistycznych i że dział
„Stworzenie czy ewolucja?” nie jest niczym więcej jak tylko popularyzowaniem obu odmian
kreacjonizmu. Książka Morrisa i Parkera, na podstawie której powstało najwięcej tekstów
kreacjonistycznych w Duchu Czasów, „nie jest napisana na poziomie czy w stylu formalnego
traktatu naukowego skierowanego tylko do zawodowego uczonego”, o czym czytelnik tej
książki dowiaduje się już na drugiej stronie Wstępu. Ta właśnie wzmianka zadecydowała o
moim wyborze. Jeśli w książce tej autorzy polemizują także (bo wcale nie wyłącznie!) z
dziennikarzami, to dlatego, że ma ona charakter popularnonaukowy.

6. Zdaniem p. Sabatha kreacjoniści naukowi „nie przyznają się do własnych błędów i

nie liczą się z ważnymi kontrargumentami”.

background image

s. 180

Jest to dziwna opinia, bo pod koniec listu p. Sabath pisze sporo o tym, że kreacjoniści

„po konfrontacji w terenie z paleontologami” wycofali się ze swoich wcześniejszych
twierdzeń, iż ślady z Glen Rose dowodzą współwystępowania ludzi i dinozaurów
(Czytelników proszę o sprawdzenie tego w liście p. Sabatha). Najwyraźniej Autor listu nie
potrafi zauważyć niczego pozytywnego u kreacjonistów. Jego niechęć do kreacjonizmu jest
tak duża, że formułując zarzuty nie zauważa nawet, że wpada w sprzeczność.

P. Sabath napisał, że przestudiował prawie wszystkie argumenty kreacjonistów i nie

przekonały go one. Jednak takie pojęcia jak „argumenty” i „przekonanie” pochodzą z teorii
racjonalnej dyskusji. Minimalnym warunkiem racjonalności dyskusji jest niesprzeczność.
Jeśli ktoś jednym tchem wypowiada wzajemnie sprzeczne twierdzenia, to nie ma mowy, by
jakiekolwiek racjonalne argumenty mogły go przekonać.

* * *

Dotychczas przeanalizowane zarzuty Autora listu miały charakter metodologiczny.

Ogólnie można je ocenić jako nieuzasadnione, gołosłowne. P. Sabath jedynie ograniczył się
do ich sformułowania, a argumenty odłożył do jakiegoś przyszłego tekstu. Dalsze zarzuty
wymienione w liście dotyczą jakości przekładu (i dodam już od siebie: streszczeń i
opracowań, bo tekst z 6-7 nru Ducha Czasów z 1990 roku nie jest dosłownym tłumaczeniem).
Autor listu „pozwala sobie” zwrócić uwagę na – jak je nazywa – „rażące uchybienia
formalne” tłumaczenia. No cóż, zbadajmy po kolei i te zarzuty.

7. „Jeśli już musicie powielać pomówienia i roszczenia kreacjonistów (chociaż

uważam to za szkodliwą działalność), to chociaż róbcie to porządnie!”

Oczywiście, Duch Czasów nie musi publikować artykułów o kreacjonizmie, my je

publikujemy dobrowolnie. To, czy powielamy pomówienia i roszczenia, jest sprawą
wyważonej i troskliwej oceny naszych tekstów. Rzeczywiście, większość świata naukowego
uważa kreacjonizm za doktrynę nie do przyjęcia, ale jest dyskusyjne, czy jest ona szkodliwa,
nawet jeśli rzeczywiście jest nie do przyjęcia. W filozofii nauki zwraca się uwagę, że nawet
nietrafne teorie czy hipotezy mogą pełnić pozytywną rolę przez to,

background image

s. 181

że mobilizują przeciwników do lepszej artykulacji własnych poglądów, że ułatwiają
dostrzeżenie wad i błędów w słusznych teoriach, a przez to ich korygowanie i ulepszanie. W
każdym razie, my w Duchu Czasów nie zgadzamy się z opinią, że propagowanie
kreacjonizmu jest działalnością szkodliwą. Wręcz przeciwnie, uważamy za szkodliwe
aprioryczne odrzucanie kreacjonizmu, swoistą cenzurę i szykanowanie uczonych czy
studentów o poglądach kreacjonistycznych (są to wcale nierzadkie przypadki w takim
bastionie wolności jak USA), popieramy spokojną dyskusję bez emocji i zacietrzewienia.

8. „Po polsku nie odmienia się nazw łacińskich typu 'Australopithecus'. Zamiast

'Australopithecusami' powinno być 'australopitekami'„.

Po polsku na pewno odmienia się słowo „homunculus”, a więc ogólne twierdzenie

Autora listu nie jest słuszne. Rzeczywiście, odmienianie łacińskich nazw wedle zasad języka
polskiego dobrze nie brzmi, ale wolałbym poznać uzasadnienie tak kategorycznej opinii, jak
ta zamieszczona w liście. P. Sabath proponuje, by zamiast „Australopithecusami” pisać
„australopitekami”. Jednak nie jest to to samo, gdyż „australopitek” jest spolszczoną wersją
nazwy „Australopithecus”. Czytelnik mojego tekstu może łatwo zauważyć, że spolszczonej
wersji także używam (np. w podpisie do rysunku na s. 7). Jeżeli na początku artykułu użyłem
raz nazwy łacińskiej, to tylko w celach informacyjnych.

9. „Podpisy do ilustracji powinny zostać przetłumaczone z angielskiego.”

Redakcja Ducha Czasów wie, że przesyłałem maszynopisy z przetłumaczonymi

określeniami angielskimi przy ilustracjach. Nie wiem, dlaczego określenia angielskie zawarte
wewnątrz ilustracji nie zostały zastąpione polskimi – zdaje się, że ze względów technicznych.
Określenia pod ilustracjami lub z boku ilustracji można było zastąpić polskimi i – co łatwo
sprawdzić – zostały one zastąpione.

10. „W języku polskim nie funkcjonuje nazwa 'małpy bezogonowe'. Mówimy o

'małpach człekokształtnych' (...)”.

background image

s. 182

Chciałbym zwrócić uwagę Czytelników, że tutaj p. Sabath przedstawia się już jako

językoznawca ogólny, nie mówi tylko o języku biologii, ale w ogóle o języku polskim. Ja za
znawcę języka polskiego się nie uważam i pisząc teksty korzystam ze słowników. Wielki
słownik angielsko-polski z supplementem
Jana Stanisławskiego (Warszawa 1989) podaje
jednak na s. 28 tomu 1 „ape (...) małpa (bezogonowa)”. Oczywiście redaktorzy słownika
Stanisławskiego nie są specjalistami w biologii (choć słownik ten uchodzi za najlepszy z
istniejących ogólnych słowników angielsko-polskich) i wierzę p. Sabathowi, że lepszym
określeniem jest „małpa człekokształtna” (obiecuję to poprawić w przygotowywanym
wydaniu książkowym). Jednak nie zgadzam się, że popełniłem „rażące uchybienie formalne”.
Oparłem się na dobrym słowniku, laikom nazwa „małpa bezogonowa” mówi wiele (wiem coś
o tym, bo sam jestem laikiem), no i ostatecznie przecież fachowiec (p. Sabath) nie miał cienia
wątpliwości, o czym pisałem.

11. Małpy człekokształtne „nie są w żadnym wypadku 'prymitywnymi organizmami',

a wręcz przeciwnie”.

Określenie „prymitywny organizm” ma charakter relacyjny, porównawczy. Ten sam

organizm może być prymitywny względem jednego i skomplikowany względem drugiego. W
tekście, którego dotyczy ta polemika, mowa była o tym, że małpy człekokształtne są
prymitywne w porównaniu z ludźmi. P. Sabath uważa jednak, że jest „wręcz przeciwnie”.
Czy to znaczy, że uważa, iż ludzie są prymitywni w porównaniu z małpami?

12. „Pan paniscus to po polsku 'szympans karłowaty' a nie 'pigmej'„. Czytelnik

sięgając do nru 6-7/1990 łatwo może zauważyć, iż nie pisałem tam, że Pan paniscus to
pigmej. Choć słowo „pigmej” jest tu napisane z małej litery, to ktoś niezorientowany czytając
list p. Sabatha mógłby odnieść wrażenie, że wypowiadam jakieś rasistowskie tezy. W
omawianym tekście użyłem, za Parkerem zresztą, określenia „szympans-pigmej”, które nie
jest określeniem technicznym, lecz obrazowym i wskazuje na niewielkie rozmiary tych
szympansów. Używanie określeń obrazowych nie jest błędem w tekstach
popularnonaukowych, a ich umiarkowane używanie

background image

s. 183

nie jest błędem nawet w tekstach stricte naukowych.

13. „Australopiteki o smukłej budowie ciała nazywają się nie 'grycjalne' (?) lecz

'gracylne'„.

Terminologii tej sam nie wymyśliłem. Pożyczyłem ją ze zdania: „Jest prawdopodobne,

że grycjalny (smukły) australopitek afrykański był właśnie formą neoteniczną australopiteka o
typie robustus” (Problemy 1987, nr 12, s. 17). Problemy są pismem popularnonaukowym, ale
o ustalonej renomie. Sądziłem, że mogę temu czasopismu zaufać. Prawdopodobnie p. Sabath
ma rację i forma „grycjalny” jest błędna, należy używać określenia „gracylny”. Jeśli nawet
tak jest, to skoro profesjonalne czasopismo popularnonaukowe błąd taki przepuściło, nie
można Ducha Czasów obwiniać, że popłniliśmy tu „rażące uchybienie formalne”.

14. „'Analiza wielowariacyjna' to po polsku 'analiza wieloczynnikowa'„.

Wspomniana nazwa dotyczy pewnej techniki komputerowej (multivariate analysis).

W słownikach komputerowych określenia tego jeszcze nie ma. Najprawdopodobniej nie
został jeszcze utworzony jego polski odpowiednik. Ponieważ w terminologii komputerowej
często jedynie spalszcza się wyrazy obce (np. interfejs, dżojstik), ja zrobiłem podobnie
przypuszczając, że tłumaczę to określenie jako jeden z pierwszych. Słownik naukowo-
techniczny angielsko-polski
Sergiusza Czerniego i Marii Skrzyńskiej (Warszawa 1986, s.
507) podaje inne tłumaczenie zwrotu multivariate analysis (bez myślnika w słowie
multivariate) – analiza wielowymiarowa, ale jest to określenie dotyczące statystyki, a nie
techniki komputerowej.

15. „Dwa modele to 'kreacja-ewolucja', nie 'kreacja-rewolucja'„.

Oczywiście. Jest to błąd powstały podczas składania tekstu w drukarni. Niestety,

redakcja Ducha Czasów sama nie przeprowadzała korekty, ani nie przesyłała mi szczotek
artykułów do korekty, wskutek czego w druku pojawiały się czasami koszmarne błędy,
głównie w wyrazach obcych lub obcego pochodzenia (patrz także niżej moją odpowiedź na
zarzut nr 17). Właśnie ze względu na liczne błędy drukarskie, w umowie o wydaniu książki

background image

s. 184

Stworzenie czy ewolucja? zawarłem punkt zobowiązujący Wydawnictwo „Duch Czasów”
do przesłania mi szczotki książki do korekty, zanim książka zostanie wydrukowana. Uznałem,
że o ile można lekceważyć istniejące błędy w miesięczniku, którego „żywot” jest
krótkotrwały, o tyle błędy takie w książce są już niedopuszczalne.

16. „'Małpi człowiek' to 'małpolud'„.

Ten zarzut jest niesłuszny, choć rzeczywiście poprawnym terminem jest „małpolud”.

Jednak proponowana zamiana pozbawiłaby odpowiedni fragment rozważanego tekstu
wydźwięku ironicznego. Określenia „małpi człowiek” użyłem tam w cudzysłowie, wiedząc że
jest niepoprawne, ale zastosowałem je ze względu na jego charakter ironiczny. Autor listu
najwyraźniej nie zauważył tej intencji.

17. „'Fałszywy błąd' (o ramapiteku) to pleonazm”. Rzeczywiście, ale to znowu błąd

składu drukarskiego, tym razem zupełnie bezsensowny. W moim maszynopisie był nie
„fałszywy błąd”, lecz „fałszywy początek” (teraz myślę, że lepiej będzie „fałszywy punkt
wyjścia”). Zresztą w liście kandydatów na przodka człowieka, w której pojawił się
wspomniany przez Autora listu błąd, jest jeszcze drugi, na który p. Sabath nie zwrócił uwagi:
słowa „tylko ludzie” w pierwszej linijce winny być przesunięte do prawego marginesu.

18. „Twierdzenie, że 'wszyscy kandydaci proponowani jako nasi ewolucyjni

przodkowie zostali z tej listy usunięci' jest pobożnym życzeniem pp. Parkera i Morrisa,
dalekim od prawdy”.

Tym razem p. Sabath polemizuje nie ze mną, lecz z autorem tekstu, który

tłumaczyłem. Rozumiem, że dr Parker chciał powiedzieć, iż dla każdej propozycji
wymienionej na liście hipotetycznych przodków człowieka istnieją ewolucjoniści, którzy ją
porzucili, natomiast p. Sabath mówi, że istnieją ewolucjoniści, którzy niektóre z tych
propozycji nadal utrzymują. Elementarna logika mówi, że między poglądami dra Parkera i p.
Sabatha (o ile dobrze je tu odtworzyłem) nie istnieje sprzeczność. Nie podejmuję się jednak
prowadzić merytorycznej dyskusji na temat przodków człowieka.

background image

s. 185

19. To że A. boisei [nie A. bosei] nie był uważany za przodka człowieka oraz kilka

dalszych zarzutów p. Sabatha ma charakter specjalistyczny i także nie czuję się kompetentny,
by im zaprzeczać lub je potwierdzać. Potwierdzić mogę jedynie, że rysunek z błędnym
określeniem A. bosei przedrukowano z książki What is Creation Science?.

20. „'Śladów' się nie 'dokonuje'„.

Słuszna uwaga, poprawię.

21. „'Pył wulkaniczny' to po polsku 'popiół wulkaniczny'„.

Jednak Słownik naukowo-techniczny polsko-angielski pod redakcją S. Czerniego i

M. Skrzyńskiej (Warszawa 1986, s. 535) podaje, że „pył wulkaniczny” też jest po polsku.
Czytelnik może sprawdzić, że używałem w tekście obu tych wyrażeń.

22. „'Rozkrok' oznacza tu 'długość kroku'„.

W Wielkim Słowniku... Stanisławskiego słowo „stride” jest tłumaczone jako „1.

krok”, „2. rozstawienie nóg, rozkrok”. Używałem w tekście „rozstaw nóg” i „rozkrok”.
Zgadzam się z p. Sabathem, że „długość kroku” brzmi lepiej niż „rozkrok”.

23. „Złoża wapnia” to kolejny błąd drukarski. W maszynopisie mam „wapienia”,

dokładnie tak jak chce Autor listu.

24. „Długie na 65 cm 'ślady z Glen Rose' nie zostały odciśnięte przez 'poduszki

palców' dinozaurów lecz przez ich skok ('piętę')”.

Jeżeli zarzut ten ma charakter merytoryczny i dotyczy tego, jaka część nogi dinozaura

pozostawiła wspomniane człowiekopodobne ślady, to nie będę z nim polemizował, bo
ponownie przekracza to kompetencje tłumacza i autora opracowań. Ja tylko tłumaczyłem
tekst dra Parkera, w którym ten przytaczał opinię pewnego ewolucjonisty. Jeśli natomiast p.
Sabath chce powiedzieć, że źle przetłumaczyłem odpowiedni fragment książki, to po
ponownym przejrzeniu tekstu nie mogę się z tym zgodzić. W oryginale jest mowa o „toe
pads”. Pad to miękka część stopy niektórych zwierząt, np. psów czy lisów, a toe to palec (u
nogi). W kontekście jest też mowa o chodzeniu na paluszkach (on tiptoes). Wszystko to
uniemożliwia przyjęcie

background image

s. 186

opinii, że drowi Parkerowi chodziło o „piętę”. Ponadto nie wszystkie ślady z Glen Rose mają
rozmiary podane przez p. Sabatha, są też takie, które odpowiadają rozmiarom nóg
współczesnych ludzi, i są też takie, gdzie wyraźnie widać pięć palców.

25. Ostatni zarzut Autora listu dotyczy tego, że drukujemy nieaktualne teksty, bo sami

kreacjoniści wycofali się z utrzymywania poglądów, iż ślady z Glen Rose dowodzą
współwystępowania ludzi i dinozaurów. P. Sabath żąda też, byśmy sprostowali
dezinformację.

Sprawa interpretacji śladów z Glen Rose była zawsze kontrowersyjna. Nie tylko

ewolucjoniści nie przyjmowali takiej interpretacji, za jaką opowiadał się w książce dr Parker,
ale także niektórzy kreacjoniści. [5] Oczywiście, interpretacji tej nie przyjmuje także cały
odłam tzw. kreacjonistów starej Ziemi odrzucających pogląd, iż Ziemia istnieje tylko 6-10
tys. lat i przyjmujących wielomiliardowy wiek Ziemi (np. A. Hayward, Creation and
Evolution. The Facts and the Fallacies
, Triangle, London 1985, s. 149-151). Czytelnicy
Ducha Czasów wiedzą z lektury krytykowanego przez p. Sabatha tekstu, że także i dr Parker
nie wypowiadał się w tej sprawie ze stuprocentową pewnością. Ze względu na to, że wiele
tematów poruszanych w dziale „Stworzenie czy ewolucja?” ma kontrowersyjny charakter,
zawsze podawałem dokładne dane bibliograficzne źródła, na którym się opierałem – autorów,
tytuł książki, wydawnictwo, miejsce i rok wydania oraz strony – aby wiadomo było, kto
ewentualnie ponosi odpowiedzialność za opublikowane tezy. W tym wypadku źródłem jest
książka wydana w 1982 roku, a ja dysponowałem egzemplarzem pochodzącym z drugiego
dodruku (third printing) z 1984 roku. Kreacjoniści zdaniem p. Sabatha mieli się wycofać ze
wspomnianej interpretacji w 1986 roku. Gdy otrzymałem od redakcji Ducha Czasów list p.
Sabatha, nie potrafiłem ani potwierdzić, ani zaprzeczyć temu poglądowi. Kreacjonizm nie jest
przedmiotem moich szczegółowych zainteresowań. Dostałem jednorazowo sporo literatury i
na tym koniec. Ze

__________

[5] Np. B. Neufeld, Dinosaur Tracks and Giant Men, Origins 1975, vol. 2, s. 64-76.

background image

s. 187

wspomnianych przez p. Sabatha pozycji, w których mowa jest o wycofaniu się Johna D.
Morrisa jak i Paula S. Taylora z omawianej interpretacji śladów w Glen Rose, otrzymuję
jedynie Impact Series, ale dopiero od sierpnia 1986 roku, czyli od nru 158. P. Sabath
odwołuje się natomiast do nru 151 (a więc pewnie pochodzącego ze stycznia 1986 roku).
Jedyna możliwość, jaka mi pozostała, to napisanie listu do prezydenta ICR, dra Henry'ego M.
Morrisa, z pytaniem, czy rzeczywiście wycofali się oni już z tego, o czym pisali w książce. Dr
Morris poinformował mnie listownie, że ICR nadal podtrzymuje pogląd, iż ludzie i dinozaury
występowały w tym samym czasie na Ziemi, ale po przeanalizowaniu wszystkich
argumentów za i przeciw na temat śladów z Glen Rose uznano, iż na danym etapie badań
ślady te nie stanowią wystarczającego świadectwa. Dr Morris dodał, iż ma nadzieję, że dalsze
badania terenowe dostarczą mocniejszych argumentów na rzecz hipotezy o
współwystępowaniu ludzi i dinozaurów. Okazało się też, że drugie wydanie książki, z której
pierwszego wydania korzystałem, zostało odpowiednio zmienione.

* * *

Jak Czytelnicy mogli zauważyć, p. Karol Sabath postawił działowi „Stworzenie czy

ewolucja?” wiele zarzutów, ale tylko niewiele z nich jest trafnych. Większość to zarzuty
gołosłowne (zwłaszcza te, które dotyczą rzekomego braku naukowości naukowego
kreacjonizmu); z tych, które są uzasadnione, większość jest źle uzasadniona; a te które są
dobrze uzasadnione, dotyczą drugo- i trzeciorzędnych spraw, głównie szlifu językowego. Parę
zarzutów dotyczy już nie działu „Stworzenie czy ewolucja?”, lecz poglądów autorów, których
w dziale tym drukowaliśmy. Ze zrozumiałych względów w polemice tej nie byłem w stanie
autorów tych zastąpić.

Mieczysław Pajewski

(Powyższa polemika ukazała się w Duchu Czasów 1992, t. 26, nr 1-3, s. 5-7, 10-11.)

background image

s. 188

Kreacjonistyczny Przegląd Prasy

Marcin Rotkiewicz, Pajęcza stal. Biologiczna stal zrewolucjonizuje przemysł i
medycynę, Wprost
20 maja 2001, nr 20, s. 79.

Nici pajęcze charakteryzują się cechami, jakich nie posiadają żadne materiały

wytwarzane przez człowieka, nawet przez wyrafinowane laboratoria techniczne. Wytrzymują
nacisk niemal taki sam jak najlepsza stal, lecz mają kilkakrotnie mniejszą gęstość, a więc i
wagę. Gdyby się udało wyprodukować tę biologiczną „stal”, można by jej użyć do budowy
samolotów, samochodów czy produkcji kamizelek kuloodpornych. Przydatna też byłaby w
medycynie, gdzie wykorzystywano by ją do produkcji sztucznych wiązadeł i ścięgien oraz
bardzo cienkich nici chirurgicznych.

Pająk przędzie nici przy pomocy gruczołów produkujących białka o różnych składzie

chemicznym. Nić powstaje z ich połączenia i w zależności od ich proporcji ma różne
właściwości, może być np. lepka (by unieruchomić ofiarę) lub gładka (by pająk bezpiecznie
mógł się po niej poruszać). Uczeni od dawna próbowali odtworzyć sposób produkcji nici
pajęczych, ale bez rezultatu; nie udawała się synteza tak długich łańcuchów białkowych, jakie
występują w naturalnych niciach pająka. Są jednak pewni, że wkrótce za sprawą
biotechnologii uporają się z trudnościami. Białka pajęcze mają być produkowane przez
zmodyfikowane genetycznie kozy, do DNA których wstawiono pajęcze geny kodujące
budowę białek, jakich pająki używają do produkcji nici.

Nici pająka powstają w temperaturze otoczenia pod ciśnieniem zbliżonym do

atmosferycznego. Zwierzęta te używają do ich wytwarzania prostego rozpuszczalnika –
wody. Jak to się stało, że coś, czego dotąd nie może powtórzyć zaawansowana technika, z
taką łatwością produkują niewielkie zwierzątka? Odpowiedź jest prosta: „Wypracowanie
niezwykle oszczędnej techniki produkcji umożliwiła pająkom długotrwała ewolucja”, pisze
autor. No, jasne. Skoro ewolucja i do tego długotrwała, to już nic więcej wyjaśniać nie trzeba.

Ewolucja. Niewinne słowo, a ile rzeczy potrafi wyjaśnić...

Mieczysław Pajewski

background image

s. 189

James Glanz, Evolutionists Battle New Theory on Creation, The New York
Times
April 8, 2001.

Omawiany artykuł jest ewenementem, gdyż omawia kreacjonizm (dokładniej: jego

pewną postać – teorię inteligentnego projektu) jako stanowisko godne uwagi, godne polemiki
i rzeczywiste zagrożenie dla dotąd wszechwładnie panującego ewolucjonizmu. Artykuł
ukazał się w najbardziej popularnej gazecie Stanów Zjednoczonych i został następnie
przedrukowany w wielu lokalnych gazetach w niemal wszystkich stanach USA. Dzięki
uprzejmości dra Adama Drozdka (Dept. of Math. and Computer Science, Duquesne
University, Pittsburgh, PA), zagranicznego członka PTKr, dysponuję takim przedrukiem z
Pittsburgh Post-Gazette (Sunday, April 8, 2001, s. A-4).

James Glanz, autor wielu artykułów popularyzujących naukę w The New York Times

omawia tym razem główne postacie i tezy ruchu inteligentnego projektu. Wspomina, że
ojcem ruchu jest profesor prawa, Phillip E. Johnson, którego książka Darwin on Trial (wyd.
polskie: Sąd nad Darwinem, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 1997) jest
manifestem ruchu. Wśród zwolenników teorii inteligentnego projektu, inaczej niż to jest z
biblijnymi kreacjonistami, znaleźć można osoby o niekwestionowanym autorytecie
naukowym. Należą do nich na przykład Michael J. Behe, profesor biochemii na Lehigh
University w Pennsylvanii, Guillermo Gonzalez, astronom na Uniwersytecie stanu
Washington w Seattle i William Dembski, posiadający doktorat z matematyki na
Uniwersytecie w Chicago.

Behe, którego najbardziej znaną publikacją jest książka Darwin's Black Box, rozwija

ideę nieredukowalnej złożoności wielu struktur i procesów wewnątrzkomórkowych. W
komórce współdziała ze sobą wiele cząsteczek białka. Odrzucenie tylko jednej z tych
cząsteczek powoduje, że cała struktura przestaje funkcjonować. Jeśli jakaś struktura nie pełni
swej funkcji bez jakiejś ze swych części, to jak mogła być zbudowana krok po kroku w
procesie ewolucyjnym? – zapytuje Behe. Oczywiście, ewolucjoniści z takim wywodem się
nie zgadzają i proponują wyimaginowane drogi ewolucyjne dla niektórych struktur, o jakich
mówi Behe. Ale sam fakt, że poważnie traktują wyzwanie Behego, stanowi o nowej jakości w
polemice ewolucjonizmu z kreacjonizmem.

background image

s. 190

Zwolennicy teorii inteligentnego projektu polemizują z poglądem, że dobór naturalny

wystarcza do wyjaśnienia złożoności roślin i zwierząt. Złożoność ta ich zdaniem musi być
rezultatem aktywności inteligentnego projektanta.

Glanz zwraca uwagę, że na czele zwolenników teorii inteligentnego projektu stoi

grupa akademickich pracowników naukowych i intelektualistów, choć są też i biblijni
kreacjoniści. Twierdzi – niesłusznie – że wszyscy oni akceptują jednak wielomiliardowy wiek
Ziemi, inaczej niż to robią tradycyjni kreacjoniści, którzy dosłownie odczytując tekst Biblii
mówią o tysiącach lat. Twierdzenie jest niesłuszne, gdyż zwolennicy teorii inteligentnego
projektu nie zajmują stanowiska w sprawie wieku Ziemi. Ważne dla nich jest nie to kiedy
następowały interwencje inteligentnego projektanta, ale to, czy miały one miejsce i jak można
się o tym przekonać. Oczywiście, każdy z nich może prywatnie żywić takie czy inne poglądy
w sprawie wieku Ziemi, ale nie jest to zagadnienie należące do problematyki teorii
inteligentnego projektu.

Zwolennicy teorii inteligentnego projektu rozwijają swoją aktywność w różnych

rejonach Stanów Zjednoczonych. Glanz wymienia w tym kontekście Kansas (gdzie jednak nie
udało im się wprowadzić teorię inteligentnego projektu do programu państwowych szkół
średnich), Pennsylvanię (gdzie Kongres stanowy jest bliski udzielenia zezwolenia na
nauczanie innych teorii niż teoria ewolucji), Michigan (podobny wniosek jak w Pennsylvanii).
Wspomina też konferencje naukowe organizowane z poparciem uniwersytetów Yale i Baylor,
studencką organizację IDEA (Intelligent Design and Evolution Awareness) i instytut
badawczy w Seattle (Discovery Institute), w którym pracuje szereg czołowych propagatorów
teorii inteligentnego projektu. Discovery Institute zorganizował na przykład konferencję na
waszygntońskim Kapitolu dla czołowych członków Kongresu USA.

Ankiety ujawniają, że 45 procent Amerykanów wierzy w kreacjonizm. W swojej

kampanii prezydenckiej George W. Bush, obecny prezydent, przyjął stanowisko, że dzieciom
w szkołach publicznych powinno się przedstawiać teorie zarówno ewolucjonizmu, jak i
kreacjonizmu. Antykreacjoniści, zgrupowani głównie w National Center for Science
Education (oraz – dodajmy – w American Civil Liberties Union), doceniają zagrożenie ze
strony teorii inteligentnego projektu i rozpoczynają kontrofensywę.

Mieczysław Pajewski

Patrz: http://www.nytimes.com/2001/04/08/science/08DESI.html

background image

III s. okładki

Polskie Towarzystwo Kreacjonistyczne

Adres: PTK, skr. poczt. nr 88, 00-981 Warszawa 91

e-mail: poczta@creationism.org.pl http://www.creationism.org.pl

Przewodniczący: dr Eugeniusz Moczydłowski

Adres: ul. Nagodziców 8/11, 03-188 Warszawa; tel. (0-603)75-11-55;

fax: (0-22)670-37-52; e-mail: megas@box43.gnet.pl

Zarząd Główny: wiceprzewodniczący – Jarosław Zabiełło,

skarbnik – Wioleta Popiołek, sekretarz – Ewa Moczydłowska.

Naczelna Rada Naukowa: Przewodniczący dr Eugeniusz Moczydłowski, ks. prof. dr hab.
Piotr Lenartowicz SJ, ks. prof. dr hab. Zachariasz Łyko, prof. dr hab. Mieczysław Pajewski.

Naczelna Komisja Rewizyjna: dr Zdzisław Ples, Ryszard Wikira i Andrzej Fijałkowski.

Naczelny Sąd Koleżeński: dr Zofia Aksamitowicz, Marek Nowak i Joanna Kaliszczyk.

Składki w 2001 roku: zwykła 48 zł, ulgowa 36 zł (półrocznie: 24 i 18 zł)

Konto Towarzystwa: Wydawnictwo Megas, ul. Nagodziców 8/11, 03-188 Warszawa, BIG
Bank Gdański S.A. I O/Warszawa, nr 11601029-16390001 (prosimy podawać cel wpłaty, np.
składka członkowska, prenumerata, dar na PTK itp.).

Na Początku... ISSN 1506-5731
Wydawca: Polskie Towarzystwo Kreacjonistyczne
Redaktor: prof. dr hab. Mieczysław Pajewski
Członek redakcji: Rafał Wiemann
Stali współpracownicy: Katarzyna Gieremek (Adelaide, Australia), Paweł Jurewicz (Lublin)
Adres redakcji: skr. pocztowa 88, 00-981 Warszawa
Copyright © 2001 by Polskie Towarzystwo Kreacjonistyczne
All rights reserved.
Przedruk w całości lub w części dozwolony wyłącznie po otrzymaniu pisemnej zgody
Wydawcy.

Teksty podpisane wyrażają opinie autora i niekoniecznie muszą odzwierciedlać opinie

Towarzystwa jako całości. Polskie Towarzystwo Kreacjonistyczne nie utrzymuje oficjalnego
stanowiska na temat niektórych kontrowersji, występujących wśród kreacjonistów.
Numer zamknięto: 14.06.2001.
Druk: Wydawnictwo „Duch Czasów”, 43-300 Bielsko-Biała, ul. Cieszyńska 96


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dz U 2001 nr 142 poz 1592
NaP 1993 nr 1
NaP 1993, nr 05 06
NaP 1993, nr 03
NaP 1993, nr 08
NaP 1993, nr 01
Dz U 2001 Nr 115 poz 1229 prawo wodne
NaP 1993, nr 02
sem III GO egz ustawa Dz.U. 2001 Nr 62 poz. 628 - skrót, UCZELNIA ARCHIWUM, UCZELNIA ARCHIWUM WGiG,
Dz U 2001 nr 142 poz 1590
Nap 1993, nr 07
Dz U 2001 nr 11 poz 84(1)
NaP 1993, nr 13
Dz U 2001 nr 127 poz 1391 oznakowanie uchylona
NaP 1993, nr 11
NaP 1993, nr 12
NaP 1993, nr 09
NaP 1993, nr 04

więcej podobnych podstron