banki rzepa id 79449 Nieznany

background image

I

1

rp.pl /ekonomia

Piątek
7 s t y c z n i a 2 0 1 1

Odcinek czwarty: skąd się wzięły waluty

Bank

banków

<

Przywilej
emisji
pieniądza
należy dziś
do banków
centralnych
i to na ich
zlecenie
wytwarzane
są monety
i banknoty

DON

A

T

B

R

YKCZYŃSKI/REPOR

TER

DR WALDEMAR KOZIOŁ

Uniwersytet Warszawski

Pieniądz towarzyszy człowieko-
wi od wieków. Ułatwia wymianę
towarów

i

gromadzenie

oszczędności. Szczególnie w
tym drugim przypadku ważne
jest, by jego wartość pozostawa-
ła stosunkowo stabilna. Stabil-
ność z kolei zależy od tego, jak
dużo pieniądza w relacji do do-
stępnych towarów znajduje się
w gospodarce. Rolę strażnika si-
ły pieniądza pełni właśnie bank
centralny, ponieważ to on emi-
tuje znaki pieniężne (pieniądz
gotówkowy) i nadzoruje ilość
pieniądza w gospodarce (zwaną
fachowo podażą pieniądza).

Nie maksymalizują

senioratu

Od zawsze funkcja emisji pie-

niądza jest ściśle przyporządko-
wana określonym podmiotom.
Kiedyś należała do władców, a
bicie własnego pieniądza było
oznaką suwerenności i władzy.
Nawet jeśli inne osoby lub pod-
mioty (najczęściej miasta) biły
własne monety, to robiły to na
podstawie odrębnego przywi-
leju. Określał on najczęściej za-
sady i wielkość oraz kruszec, z
którego bito pieniądze. Bicie
własnych monet było też źró-
dłem dochodu władców, któ-

rym dzielili się oni bardzo nie-
chętnie. Dochody z emisji pie-
niądza do dziś określa się mia-
nem senioratu. W czasach no-
wożytnych są to dochody pań-
stwa realizowane przez bank
centralny. Dziś biorą się one
stąd, że wartość materiałów, tzn.
stopu metali użytych do wybicia
monet (bilonu) czy specjalnego
papieru oraz farby drukarskiej
potrzebnych do wydrukowania
banknotów, jest mniejsza niż ich
wartość nominalna.

Władcy dbali również o siłę i

stabilność pieniądza. Chronio-
no stemple, którymi bito mone-
ty, by zabezpieczyć się przed jej
psuciem (wykorzystywaniem
mniejszej ilości kruszcu niż
przyjęto). Dziś informacje o
kosztach bicia monet czy zabez-
pieczeniach banknotów, stem-
ple mennicze czy matryce dru-
karskie są równie, a może nawet
lepiej chronione, niż miało to
miejsce kilka wieków temu. Za-
bezpiecza to przed działaniem
fałszerzy (z niewielkimi wyjąt-
kami koszty produkcji pienią-
dza gotówkowego są mniejsze
od jego wartości, co stanowi za-
chętę do nielegalnych działań).

Ze względu na stabilność pie-

niądza bank centralny nie mak-
symalizuje dochodów z seniora-
tu, a jedynie emituje tyle pienią-
dza gotówkowego, by zabezpie-
czył on obrót gospodarczy. W
związku z tym bank centralny
może nawet dokładać do emisji

znaków pieniężnych. Dzieje się
tak bardzo często w przypadku
bilonu o bardzo niskim nomina-
le, który są emitowany dla możli-
wie najdokładniejszego od-
zwierciedlenia wartości towa-
rów i usług (np. 3,97 zł za 10 dkg).
Rezygnacja z monet jedno- i
dwugroszowych spowodowała-
by potrzebę zaokrąglania do 5
groszy (a więc cena ta wynosiła-
by albo 3,95 zł, albo 4,00 zł, po-
wodując dodatkową stratę albo
zysk sprzedającego). Dla zaspo-
kojenia tych potrzeb i chroniąc
nas przed dodatkowym wzro-
stem cen (częściej byłoby to jed-
nak 4,00 zł niż 3,95), bank cen-
tralny dostarcza również bilonu
o małym nominale, mimo że jak
już wcześniej wspomniano, czę-
sto materiał, z którego bite są
monety, jest droższy niż ich war-
tość nominalna. Rodzi się wów-
czas pokusa wykorzystania tego
faktu. Jest to jednak niemożliwe,
ponieważ w każdym kraju znaki
pieniężne objęte są ochroną
prawną. Ich niszczeniem, do te-
go pod ścisłym nadzorem doty-
czącym m.in. rejestracji niszczo-
nych pieniędzy, zajmuje się tylko
bank centralny.

Ze względu na mniejszą ży-

wotność częściej dotyczy to
banknotów niż bilonu. Banki
komercyjne często przekazują
do banku centralnego zużyte fi-
zycznie banknoty, a w zamian
otrzymują nowe z jego zasobów
(rezerw). W tym celu bank cen-

tralny utrzymuje w skarbcu za-
pasy wydrukowanych bankno-
tów i wybitych monet. Wprowa-
dzając do obrotu nowe, uzupeł-
nia tę rezerwę. Banki centralne
posiadają również rezerwy zna-
ków pieniężnych na tzw. zdarze-
nia nadzwyczajne, np. kryzys w
systemie bankowym (zbyt szyb-
kie wycofywanie wkładów z
banków powoduje zwiększony
popyt na banknoty). Każdy
bank centralny jest na takie oko-
liczności przygotowany. Musi
bowiem zabezpieczyć dostęp-
ność niezbędnych znaków pie-
niężnych w gospodarce.

Dbałość o stabilność

Bank centralny obok realizacji

funkcji emisyjnych powołany jest
do dbania o stabilność pienią-
dza, czyli utrzymywania jego
wartości. Wartość ta zależy od
ilości pieniądza i jego ceny (stóp
procentowych). Ilość pieniądza
w gospodarce jest bardzo ważna.
Jeśli jest go zbyt dużo w relacji do
towarów, łatwo wykreować infla-
cję, co może prowadzić w skraj-
nych przypadkach do braku za-
ufania do pieniądza i w konse-
kwencji do ucieczki od niego.
Wyposażono więc bank central-
ny w odpowiednie narzędzia do
jej regulacji. Dawniej, gdy pod-
stawą obrotu gospodarczego był
pieniądz gotówkowy, było to sto-
sunkowo łatwe. Dziś liczba i sto-

pień skomplikowania narzędzi
jest znacznie większy.

Pierwszy i podstawowy pro-

blem dotyczy pytania, ile jest
pieniądza w gospodarce. Nie
tylko bowiem jest to pieniądz
gotówkowy. Jeśli bowiem wpła-
cam do banku 100 zł i bank te
100 zł pożycza komuś innemu,
to co prawda zupełnie wystar-
czy jeden banknot o nominale
100 zł, ale ja wciąż mam 100 zł
depozytu i 100 zł kredytu krąży
w gospodarce. Co w takim razie
z zobowiązaniami krótkotermi-
nowymi w postaci takich papie-
rów wartościowych, jak czeki i
weksle? Który pieniądz jest naj-
ważniejszy? Skąd bank central-
ny ma wiedzieć, czy wielkość
pieniądza przyrosła czy też nie?

Przede wszystkim bank cen-

tralny stara się gromadzić za po-
średnictwem sektora bankowe-
go informacje o przyjmowanych
depozytach i udzielanych kre-
dytach, o zobowiązaniach han-
dlowych itd. Następnie informa-
cję tę stara się uporządkować,
tzn. podzielić na pewne grupy.
Grupy te nazywa się fachowo
agregatami pieniężnymi. W
praktyce bankowej oznacza się
je literką M i kolejnymi liczbami.
Przy czym szereguje się je od
masy pieniądza gotówkowego
poprzez dodawanie kolejnych
grup aktywów finansowych ko-
lejno stosunkowo najłatwiej wy-
miennych na gotówkę. Praktycz-
nie każdy bank centralny kreuje

tego typu miary samodzielnie,
badając od trzech do dwudzie-
stu kilku miar ilości pieniądza
(podaży pieniądza) w gospodar-
ce. Często szczególnie pierwsze
miary są do siebie bardzo zbli-
żone, stąd stosunkowo łatwo po-
równywalne. Należy jednak pa-
miętać, że mimo takich samych
oznaczeń nie zawsze dotyczą
tych samych wielkości.

Narodowy Bank Polski jako

członek Europejskiego Systemu
Banków Centralnych stosuje
cztery miary podaży pieniądza:
M0, M1, M2, M3. Agregat M0 to
pieniądz gotówkowy zarówno w
posiadaniu gospodarstw domo-
wych, przedsiębiorstw, jak i na
rachunkach banków komercyj-
nych w banku centralnym (w
tym na rachunkach rezerwo-
wych). Ten pieniądz istnieje fi-
zycznie, jest to tzw. pieniądz ban-
ku centralnego. W przypadku M1
do wielkości M0 dodajemy środ-
ki na rachunkach depozytowych
na żądanie (np. rachunkach bie-
żących). Dodając do M1 depozy-
ty terminowe z terminem pier-
wotnym do 2 lat włącznie oraz
pozostałe z terminem wypowie-
dzenia do 3 miesięcy włącznie
otrzymamy miarę pieniądza M2.
Natomiast, gdy dodamy papiery

Strażnik pieniądza

PIENIĄDZ |

Bank centralny jest źródłem pieniądza w gospodarce. Dba także o jego stabilność

dokończenie na

>

I

3

Więcej informacji o rynku
pieniężnym i banku centralnym
na www.nbportal.pl

background image

Piątek
7 s t y c z n i a 2 0 1 1

I

2

B

ank banków

rp.pl /ekonomia

Skąd się wzięły waluty

GRZEGORZ SIEMIONCZYK

Prezesów Rezerwy Federalnej i
Europejskiego Banku Central-
nego określa się dziś często mia-
nem – odpowiednio – pierwszej
i drugiej najważniejszej osoby w
świecie finansów. Są oni jedyny-
mi bodajże zachodnimi urzęd-
nikami o tak wysokiej pozycji,
których mandat nie pochodzi z
wyborów powszechnych. Stąd
na spoczywającą w ich rękach
władzę, której nie towarzyszy
konieczność zabiegania o przy-
chylność społeczeństwa, z za-
zdrością spoglądają politycy.

Nie zawsze jednak tak było.

Choć decyzje zapadające w
bankach centralnych od dzie-
sięcioleci mają dla uczestników
życia gospodarczego jednako-
wo duże znaczenie, prezesi tych
instytucji dawniej nie pełnili roli
ich wizytówek. Obrazuje to
anegdotka, którą w swojej książ-
ce poświęconej Johnowi May-
nardowi Keynesowi przytacza
historyk Peter Clarke. Gdy
przed 80 laty brytyjska komisja
badająca przyczyny narastają-
cego wówczas kryzysu finanso-
wego wezwała na pierwszego
świadka Montagu Normana,
ówczesnego gubernatora Ban-
ku Anglii, ten wysłał na przesłu-
chanie swojego zastępcę, sam
zaś położył się do łóżka. Dziś
prezesi banków centralnych
starają się w kluczowych mo-
mentach przekazywać rynkom
swoje poglądy na temat stanu
gospodarki oraz zamiary, nie
stroniąc także od występów w
telewizji. W ten sposób mogą za-
rządzać oczekiwaniami inflacyj-
nymi aktorów życia gospodar-
czego, które z kolei wpływają na
ich decyzje i realne wskaźniki
gospodarcze.

Słowa z mocą

sprawczą

Najsłynniejszym urzędują-

cym dziś bankierem centralnym
jest prezes Rezerwy Federalnej
Ben Bernanke. W minionym ro-
ku znalazł się na ósmym. miej-
scu sporządzonego przez ma-
gazyn „Forbes” rankingu najpo-
tężniejszych ludzi świata. Przed
nim znaleźli się wyłącznie przy-
wódcy państw oraz papież, a
amerykański sekretarz skarbu
Timothy Geithner zajął dopiero
28. lokatę. W 2009 r. miesięcznik
„Time” przyznał nawet 57-let-
niemu szefowi Fedu tytuł osobi-
stości roku. Więcej niż tego typu
zestawienia o jego znaczeniu
mówi jednak atencja, z jaką
uczestnicy rynków analizują
każde jego słowo.

Świeżym przykładem jest je-

go wystąpienie na elitarnym
sympozjum w Jackson Hole w
USA pod koniec sierpnia minio-
nego roku, gdzie Bernanke
oświadczył, że „jeśli okaże się to
konieczne, Federalny Komitet
Otwartego Rynku jest gotów do-

starczyć gospodarce dodatko-
wych bodźców monetarnych na
drodze niekonwencjonalnych
działań”. To mgliste sformuło-
wanie odczytano jako zapo-
wiedź drugiej rundy tzw. ilościo-
wego łagodzenia polityki pie-
niężnej (QE), czyli zakupu przez
bank centralny za dodrukowa-
ne pieniądze aktywów. Zanim
na początku listopada Fed rze-
czywiście podjął ten krok, na
giełdzie doszło już do znacznej
zwyżki cen akcji, a dolar osłabił
się wobec koszyka głównych
walut o niemal 9 proc. Obie ten-
dencje uważa się za jedne z ce-
lów programu QE.

O pozycji Bernankego w du-

żej mierze przesądza rola, jaką
w światowym systemie finanso-
wym pełni kierowana przez nie-
go instytucja. Świadczy o tym
choćby to, że oprócz niego we
wspomnianym rankingu „For-
besa” spośród bankowców cen-
tralnych znaleźli się tylko szefo-
wie innych kluczowych instytu-
cji: Zhou Xiaochuan z Ludowego
Banku Chin (na 11. miejscu),
Jean-Claude Trichet z Europej-

skiego Banku Centralnego (15.) i
Masaaki Shirakawa z Banku
Japonii. Wpływowe stanowisko
nie wyjaśnia jednak w pełni
uznania, jakim się oni cieszą.

Właściwa osoba we

właściwym miejscu

Bernanke, zasiadający w fote-

lu prezesa Fedu od 2006 r., jest
powszechnie uważany za „wła-
ściwą osobę na właściwym
miejscu i we właściwym czasie”.
Swoją karierę akademicką, za-
kończoną w 2002 r. na Uniwer-
sytecie Princeton, poświęcił w
dużej mierze badaniom nad
Wielkim Kryzysem z lat 30.
XX w., który został pogłębiony
wskutek błędów młodego wów-
czas amerykańskiego banku
centralnego. Gdy pod koniec
2007 r. stało się oczywiste, że
pęknięcie bańki na rynku nieru-
chomości zagraża całemu syste-
mowi finansowemu, pod kie-
rownictwem Bernankego Fed
rozpoczął rundę gwałtownych
cięć stóp procentowych. Wraz z
rozwojem wydarzeń ustanowił
wiele linii kredytowych dla in-
stytucji finansowych, efektyw-
nie zastępując zamrożony ry-
nek międzybankowy. Zwień-
czeniem antykryzysowych ini-
cjatyw Rezerwy Federalnej były
dwie rundy tzw. ilościowego ła-
godzenia polityki pieniężnej,
czyli skupu za dodrukowane
pieniądze aktywów, głównie pa-

pierów wartościowych zabez-
pieczonych kredytami hipo-
tecznymi oraz obligacji skarbo-
wych.

Wśród ekspertów największe

uznanie wzbudziły jednak sto-
sunkowo mało nagłośnione do-
larowe linie swapowe, które
amerykański bank centralny na
przestrzeni ostatnich lat otwie-
rał dla wielu swoich zagranicz-
nych odpowiedników, aby po-
móc im utrzymać płynność na
rynku międzybankowym. Część
z tych linii, pozwalających na
nieodpłatną wymianę walut po-
między władzami pieniężnymi,
pozostaje aktywna. Krok ten po-
twierdził, że Fed jest w pewnym
sensie światowym bankiem cen-
tralnym. – Nie zamierzałem być
prezesem Rezerwy Federalnej,
który sprawował ten urząd w
trakcie drugiego wielkiego kry-
zysu – oświadczył w lipcu 2009 r.
Bernanke.

Działania te mają oczywiście

licznych krytyków, w tym tak
prominentnych, jak John. B.
Taylor, twórca znanej reguły
ustalania stóp procentowych.

Według niego w pierwszej fazie
kryzysu Fed źle zdiagnozował
problemy sektora finansowego:
uznał, że banki nie chcą sobie
wzajemnie pożyczać, ponieważ
brakuje im płynności, podczas
gdy był to przede wszystkim
skutek wzrostu ryzyka kontra-
henta wynikający z niepewno-
ści, co znajduje się w bilansach
ich partnerów biznesowych.
Ostre łagodzenie polityki pie-
niężnej nie mogło więc bankom
pomóc, poskutkowało nato-
miast tąpnięciem kursu dolara,
co z kolei doprowadziło do sko-
ku cen ropy naftowej, który ude-
rzył w realną gospodarkę – ar-
gumentuje Taylor. Niezależnie
od tego, na ile uzasadnione są te
zarzuty, obecnemu przewodni-
czącemu Fedu nie można od-
mówić odwagi i kreatywności w
walce z kryzysem.

Za wąskie

kompetencje

To pokazuje jednak, że sława

prezesów amerykańskiego ban-
ku centralnego wynika z dość
dużej swobody ich działania, od-
zwierciedlającej szerokie kom-
petencje tej instytucji na tle in-
nych banków centralnych. Dzię-
ki temu zarówno Bernanke, jak i
jego poprzednik Alan Green-
span mogli się wsławić emocjo-
nującymi akcjami ratunkowymi
dla instytucji finansowych (pod
wodzą tego ostatniego Fed za-

aranżował w 1998 r. pomoc dla
funduszu hedgingowego Long-
-Term Capital Management). W
efekcie, choć gospodarka strefy
euro jest większa niż USA, rola
Tricheta, kierującego EBC od
2003 r., jest mniejsza, niż jego
amerykańskich kolegów. Pole
jego manewru zawężają nie tyl-
ko unijne traktaty, ale też duże
różnice w dynamice rozwoju
poszczególnych państw euro-
landu oraz ich polityce fiskal-
nej. jednocześnie to właśnie
umiejętność funkcjonowania w
tych warunkach zaskarbiła mu
uznanie.

Były gubernator Banku Fran-

cji, uważany za konserwatystę w
sprawach polityki pieniężnej,
zdołał wyrobić sobie opinię nie-
zależnego od politycznych pre-
sji. Rysa na tej reputacji pojawiła
się dopiero w maju 2010 r., gdy
EBC nagiął obowiązujące go re-
guły i rozpoczął skup obligacji
skarbowych państw z obrzeży
strefy euro, aby zbić ich rentow-
ność i zastopować w ten sposób
kryzys fiskalny. Decyzję tę skry-
tykował m.in. Axel Weber, pre-
zes Bundesbanku, uważany za
najpoważniejszego kandydata
na następce Tricheta, którego
ośmioletnia kadencja upływa
pod koniec tego roku.

Z niezależności zasłynął rów-

nież poprzednik Tricheta Wim
Duisenberg, który wcześniej
przez 15 lat kierował holender-
skim bankiem centralnym. „Sły-
szę, ale nie słucham” – odpowie-
dział w 2001 r. politykom, którzy
uważali, że EBC powinien polu-
zować politykę pieniężną w od-
powiedzi na spowolnienie go-
spodarcze w USA. Jako pierw-
szy prezes tej instytucji Duisen-
berg uchodzi także za kluczową
postać w procesie wdrażania
wspólnej unijnej waluty. Ewolu-
cji euro od wirtualnej jednostki
rozliczeniowej do pełnopraw-
nej jednostki płatniczej nie to-
warzyszyły zawirowania gospo-
darcze, jakie wieszczyli euro-
sceptycy. To, wraz z ostrożnością
i związaną z tym przewidywal-
nością decyzji obu dotychcza-
sowych prezesów, zadecydowa-
ło o wiarygodności EBC i nowej
waluty.

Pogromcy inflacji

i deflacji

Oprócz Duisenberga do naj-

słynniejszych emerytowanych
szefów banków centralnych na-
leżą Paul Volcker oraz Toshihiko
Fukui. Pierwszy z nich kierował
Fedem przez dwie kadencje w
latach 1979 – 1987 i stał się sym-
bolem walki z inflacją, z jaką
USA zmagały się na przełomie
lat 70. i 80. Znany był również ja-
ko zwolennik surowej regulacji
banków. Z powodu rygorystycz-
nej polityki pieniężnej (w pew-
nym momencie główna stopa
procentowa sięgnęła 20 proc.)
Volcker był jednak najbardziej
niepopularnym wśród Amery-

kanów prezesem w historii tam-
tejszego banku centralnego. Z
kolei Fukui jako gubernator
Banku Japonii w latach 2003
– 2008 na kilka lat położył kres
deflacji, z jaką Kraj Kwitnącej
Wiśni zmaga się z przerwami od
końca lat 90. W tym celu prowa-
dził innowacyjną wówczas – a
dziś powszechną - politykę ze-
rowych stóp procentowych oraz
ilościowego łagodzenia polityki
pieniężnej.

Najwyższe miejsce w pante-

onie bankowców centralnych
ostatnich dziesięcioleci należy
jednak zapewne do wspomnia-
nego Alana Greenspana, w me-
diach i w środowisku bankow-
ców określanego mianem Ma-
estro (także z powodu jego mu-
zycznych zainteresowań). Hu-
morystycznym dowodem na to,
z jaką nabożnością traktowano
jego opinie, może być „wskaźnik

teczki”, który wymyśliła telewi-
zja CNBC. Kamery śledziły
przewodniczącego w drodze na
posiedzenie FOMC, aby widzo-
wie mogli ocenić wygląd jego
teczki. Jeśli była gruba, miało to
jakoby oznaczać, że USA czeka
podwyżka stóp procentowych,
na co Greenspan potrzebował
długiego uzasadnienia.

Respekt, jakim cieszył się po-

przednik Bernankego w ostat-
nich latach swojego urzędowa-
nia, wynikał częściowo z tego, że
pozostawał na tym eksponowa-
nym stanowisku niemal przed
dwie dekady (w latach 1987 –

2006). To jednak, że był na nie

pięciokrotnie wybierany przez
prezydentów różnych opcji poli-
tycznych, wskazuje, że uważano
go za zręcznego sternika polityki
pieniężnej. Greenspan dowiódł
tego już w dwa miesiące po swej
pierwszej nominacji, gdy ograni-

LUDZIE |

Najsłynniejszy bodaj z szefów banków centralnych, były prezes Rezerwy

Federalnej Alan Greenspan, z powodu kryzysu popadł w niełaskę. Jednak szefowie
głównych banków centralnych cieszą się ogromnym prestiżem w świecie finansów

Najsłynniejszym urzędującym dziś
bankierem centralnym jest prezes
Rezerwy Federalnej Ben Bernanke

AFP

Paul Volcker, prezes Fed w latach 1979-1987

AP

Jean-Claude Trichet, obecny szef EBC

AFP

Ben Bernanke, obecny szef Rezerwy Federalnej

Panteon sterników polityki pi

background image

I

3

rp.pl /ekonomia

Piątek

7 s t y c z n i a 2 0 1 1

B

ank banków

Skąd się wzięły waluty

dłużne (np. obligacje) o termi-
nie wykupu do dwóch lat, jed-
nostki uczestnictwa w fundu-
szach rynku pieniężnego czy
operacje z przyrzeczeniem od-
kupu otrzymujemy agregat
pieniężny M3. Jest to najszer-
sza stosowana w Polsce miara
pieniądza i jednocześnie zgod-
nie ze standardami Unii Euro-
pejskiej zalecana jako najważ-
niejsza miara podaży pienią-
dza stanowiąca podstawę do
podejmowania decyzji np. o
zmianie stóp procentowych
czy operacjach mających na ce-
lu zmianę ilości pieniądza w go-
spodarce zwanych operacjami
otwartego rynku. W końcu li-
stopada 2010 roku było w obie-
gu prawie 120 mld zł w agrega-
cie M0, 429 mld zł – M1, blisko
755 mld zł – M2 i 763 mld zł –
M3 (źródło: NBP; patrz tabela:
Podaż pieniądza w Polsce)

Czy to dużo czy może jed-

nak mało? Odpowiedź nie jest
łatwa. Nie jest bowiem ważne,
ile jest pieniądza, ale ile jest go
w relacji do wytwarzanych
dóbr i usług oraz jak szybko go
w gospodarce przyrasta (patrz
tabela: Agregaty pieniężne w
relacji do PKB Polski).

Warto również te dane po-

równać z innymi krajami. Wy-
korzystując dane z 2008 r. (do-
stępne są pełne i porównywal-
ne dane), można wskazać, że w
strefie euro agregat:

M1 stanowił równowartość
42,9 proc. PKB,

M2 – 86,5 proc. PKB,

M3 – 101,3 proc. PKB (dane
za: EBC, Eurostat).

W tym samym czasie w USA

agregat M1 stanowił 11,1 proc.
PKB, a M2 (to oficjalna nazwa,
choć bliżej mu do M3 wg me-
todologii EBC) – 57,5 proc. (da-
ne za: Fed). Wielkości te odpo-
wiadają sprawności systemu
gospodarczego i finansowego
– inaczej mówiąc, potrzebom
gospodarek tych krajów.

Bank centralny nie jest jedy-

nym kreatorem pieniądza. Są
nimi też banki komercyjne.
Pieniądz tworzony przez nie w
procesie kredytowania nazy-
wa się pieniądzem kredyto-
wym. Dla lepszego zrozumie-
nia tego procesu musimy po-
wrócić do naszych 100 zł depo-
zytu. Środki z depozytu, jak
pamiętamy, banki komercyjne
pożyczają innym podmiotom.
W tym momencie obok pienią-
dza gotówkowego pojawia się
dodatkowy zapis w księgach
banków, a globalnego pienią-
dza mamy więcej. O ile? O tyle,
ile bank komercyjny pożyczy z
naszego depozytu. Oczywiście
banki będą się starały zaanga-
żować możliwie jak największą
część naszego depozytu, by za-
pracować na własny zysk i na-
sze odsetki. Pożyczone środki
trafią do kolejnego banku,

gdzie znów będą podstawą ko-
lejnego kredytu. Jeśli banki ko-
mercyjne będą w stanie odpo-
życzyć całość depozytu, to po
dwóch bankach 100 zł wy-
kreuje kolejne 200 zł pieniądza
kredytowego, czyli globalnie
300 zł. W ten sposób dzięki
kredytom ilość pieniądza w
gospodarce szybko przyrasta.

Ograniczanie tempa

W jaki sposób banki cen-

tralne mogą zapobiegać zbyt
szybkiemu przyrostowi akcji
kredytowej? Poprzez ustala-
nie na odpowiednim pozio-
mie oficjalnych stóp procento-
wych w połączeniu z operacja-
mi otwartego rynku i syste-
mem uśrednionej rezerwy
obowiązkowej.

Rezerwa obowiązkowa to

część z każdego depozytu, jaką
każdy bank komercyjny musi
ulokować na rachunku w ban-
ku centralnym (nieoprocento-
wanym lub nisko oprocento-
wanym – w zależności od kra-
ju). Oznacza to, że nie może on
pożyczyć całej wartości nasze-
go depozytu, co w konsekwen-
cji oznacza ograniczenie akcji
kredytowej, a więc ilości pie-
niądza w gospodarce. W Polsce
stopa rezerw obowiązkowych
od 31 grudnia 2010 r. wynosi
3,5 proc. Oznacza to, że dziś z
każdych 100 zł depozytu tylko
96,5 zł może być pożyczone
przez banki.

Operacje otwartego rynku

to operacje dokonywane po-
między bankiem centralnym a
bankami komercyjnymi, w
których kupują one i sprzeda-
ją państwowe instrumenty
dłużne (bony skarbowe, bony
banku centralnego). Transak-
cje te mogą mieć charakter do-
browolny lub obowiązkowy.
Do instrumentów otwartego
rynku zaliczamy operacje:

REPO – warunkowego zaku-
pu instrumentów dłużnych
od banków komercyjnych
przez banki centralne,

Reverse REPO – warunko-
wej sprzedaży instrumen-
tów dłużnych przez bank
centralny bankom komer-
cyjnym,

outright purchases – bezwa-
runkowego zakupu instru-
mentów dłużnych przez
bank centralny,

outright sales – bezwarun-
kowej sprzedaży instrumen-
tów dłużnych przez bank
centralny.

W przypadku operacji repo

i outright purchases bank cen-
tralny, kupując instrumenty
dłużne, przekazuje bankom
gotówkę, zwiększając ilość pie-
niądza w gospodarce. W przy-
padku operacji reverse repo i
outright sales bank centralny
sprzedaje własne lub rządowe
papiery dłużne, by ściągnąć z

rynku nadwyżkę pieniądza.
Operacje otwartego rynku ma-
ją przede wszystkim wpływ na
poziom rynkowych stóp pro-
centowych i w ten sposób po-
średnio wpływają na koniunk-
turę gospodarczą oraz inflację.
Operacje ściągające pieniądze
z rynku prowadzą do wzrostu
rynkowej stopy procentowej, a
zakup papierów wartościo-
wych, uwalniając na rynku go-
tówkę, wpływa na spadek ryn-
kowej stopy procentowej. Nie
bez znaczenia jest też stopa
procentowa, przy której doko-
nuje się operacji otwartego
rynku. Ma ona niebagatelny
wpływ na zachowanie inwe-
storów. To właśnie tę stopę
ustala na swoich posiedze-
niach

Federalny

Komitet

Otwartego Rynku (FOMC) w
USA, i to ona ma taki wpływ na
zachowania inwestorów na
rynkach międzynarodowych.
Podobnie Rada Polityki Pie-
niężnej określa tzw. minimalną
stopę rentowności sirdmio-
dniowych operacji otwartego
rynku (tzw. stopa referencyj-
na). Aktualnie wynosi ona 3,5
proc.

Operacje tego typu czy po-

ziom stopy obowiązkowej są
mało zauważalne w powszech-
nym odbiorze, jednak z punk-
tu widzenia gospodarstw do-
mowych czy podmiotów go-
spodarczych nie są one bez
znaczenia. Mają wpływ na do-
stępność pieniądza (kredytu)
dla inwestorów i gospodarstw
domowych, a także jego koszt.

W konsekwencji nie pozo-

stają bez wpływu na decyzje
podmiotów gospodarczych
odnoszące się tak do inwesty-
cji, i bieżącego funkcjonowa-
nia. Mają też wpływ na decyzje
inwestorów działających na
rynkach finansowych. Nie
można więc kompetencji ban-
ku centralnego w zakresie kon-
troli podaży pieniądza lekce-
ważyć.

Aktualnie banki centralne

pełnią wobec pieniądza po-
dobną funkcję jak wiele wie-
ków temu władcy. Pilnują jego
bezpieczeństwa i stabilności
jego wartości. Zmienił się jed-
nak zakres wykorzystywa-
nych narzędzi i skutki ich za-
stosowania. Poprzez decyzje
dotyczące emisji znaków pie-
niężnych, operacji otwartego
rynku czy stopy rezerw obo-
wiązkowych decydują one, ile i
jak drogiego pieniądza znaj-
dzie się w gospodarce. Decy-
dują w ten sposób o działa-
niach innych uczestników ob-
rotu gospodarczego.

W swoich decyzjach współ-

czesne banki centralne kierują
się przede wszystkim bieżą-
cymi potrzebami gospodarki i
ocenami dotyczącymi wpływu
tych decyzji np. na oczekiwa-
nia inflacyjne konsumentów i
przedsiębiorców.

czył następstwa załamania gieł-
dowego z października 1987 r.
Uważa się także, że to dzięki jego
polityce dwie przedkryzysowe
dekady były okresem nadzwy-
czajnej stabilności amerykań-
skiej gospodarki. Inflacja bazo-
wa pozostawała niska, a dwie re-
cesje, jakie przypadły na ten
okres, były wyjątkowo płytkie.

Do dziś jednak gwiazda

Greenspana przygasła. Były pre-
zes Fedu znalazł się na czele spo-
rządzonej przez magazyn „Ti-
me” listy 25 osób winnych wybu-
chu kryzysu. Zarzuca się mu, że
w latach 2001 – 2006 prowadził
zbyt łagodną politykę pieniężną,
co było jedną z przyczyn
powstawania bańki na rynku
nieruchomości. Przede wszyst-
kim jednak krytykuje się go za
zrodzenie wśród uczestników
rynków tzw. pokusy nadużycia,
czyli przekonania, że w razie ja-

kichkolwiek problemów władze
będą gotowe ich wesprzeć. To
przeświadczenie, skłaniające ich
do podejmowania nadmiernego
ryzyka, bazowało na kilku wypo-
wiedziach Greenspana, w któ-
rych dał on do zrozumienia, że
bank centralny nie może oce-
niać słuszności rynkowych ten-
dencji, a więc także przeciwdzia-
łać powstawania baniek speku-
lacyjnych, ale musi być gotów po
nich posprzątać, gdy pękną. W
efekcie pod jego wodzą Fed nie-
chętnie korzystał z narzędzi re-
gulacyjnych, które miał do dys-
pozycji.

Wschodzące gwiazdy

Nic dziwnego, że dziś w cen-

trum uwagi znajdują się ban-
kowcy, którzy w swoich poglą-
dach wydają się przeciwień-

stwem Greenspana, nawet jeśli
nie zajmują tak eksponowanych
stanowisk. Najlepszym przykła-
dem jest Stanley Fischer, guber-
nator Banku Izraela, którego fir-
ma analityczna Euromonitor
okrzyknęła w tym roku najlep-
szym prezesem banku central-
nego. Współautor znanego w
Polsce podręcznika do makro-
ekonomii otwarcie przyznaje, że
rozpoczęty w sierpniu 2009 r.
cykl podwyżek stóp procento-
wych ma na celu schłodzenie
koniunktury na izraelskim ryn-
ku nieruchomości. W pewnym
sensie Fischerowi łatwo prowa-
dzić tego typu eksperymenty,
bowiem o wysokości stóp pro-
centowych w Izraelu decyduje
samodzielnie. To jednak spra-
wia też, że potrzebuje on zaufa-
nia uczestników życia gospo-
darczego w większym stopniu
niż inni prezesi banków central-
nych, którzy mogą się wspierać
autorytetem kierowanej przez
siebie instytucji. W powszech-
nej opinii trudna sztuka budo-
wania własnej wiarygodności
Fischerowi się udała, m.in. za
sprawą jego obycia w świecie fi-
nansów. Zanim w 2005 r. objął
stery polityki pieniężnej Izraela,
był m.in. głównym ekonomistą
Banku Światowego, zastępcą
dyrektora zarządzającego MFW
i wiceprezesem Citigroup.

Podobną do Fischera polity-

kę prowadzi obecnie także
Glenn Stevens, gubernator
Banku Rezerw Australii (RBA)
od 2006 r. Instytucja ta przystą-
piła do zaostrzania polityki pie-
niężnej po kryzysie jako druga
po Banku Izraela, także wska-
zując na nadmierne zwyżki cen
domów. Uznanie ekspertów
wzbudziły

jednak

przede

wszystkim decyzje Stevensa
przed i w trakcie kryzysu. Jesz-
cze w I połowie 2008 r., gdy Fed
ciął już stopy procentowe, RBA
zaostrzał politykę pieniężną, co
było wówczas przedmiotem
krytyki australijskich polity-
ków.

Z czasem okazało się jednak,

że wysoki poziom stóp procen-
towych pozwolił Stevensowi na
ich gwałtowne cięcie, gdy go-
spodarka zaczęła hamować,
dzięki czemu udało się zapo-
biec recesji. Tymczasem część
zachodnich banków central-
nych musiała się uciec do nie-
standardowych programów sty-
mulacyjnych, gdy obniżki kosz-
tu pieniądza do poziomu bli-
skiego zera okazały się niewy-
starczające.

Za wschodzącą gwiazdę

światowej polityki pieniężnej
uchodzi też Mark Carney, gu-
bernator Banku Kanady. Ten
najmłodszy spośród szefów
banków centralnych państw G8
(ma 45 lat) jest zarazem jedy-
nym, który znalazł się w czołów-
ce tegorocznego rankingu naj-
bardziej wpływowych liderów
magazynu „Time”. Byłego wie-
loletniego pracownika banku
inwestycyjnego Goldman Sachs
chwali się przede wszystkim za
łagodny przebieg recesji w Ka-
nadzie, a także za nacisk, jaki
kładzie na stabilność sektora fi-
nansowego. Dziś kanadyjskie
banki uchodzą za jedne z naj-
bezpieczniejszych na świecie.

Strażnik pieniądza

(w mln zł na koniec okresu)

Rok

M0

M1

M2

M3

2003

66 317,7

163 158,9

342 860,2

345 144,8

2004

69 172,5

181 975,8

368 714,1

377 534,5

2005

70 505,0

220 639,0

415 163,5

427 125,4

2006

86 825,7

275 830,9

481 210,5

495 309,5

2007

102 669,4

335 266,2

549 344,3

561 623,8

2008

126 350,2

349 943,1

660 239,9

666 231,3

2009

137 506,6

388 851,0

715 274,2

720 327,2

XI 2010

119 978,1

428 822,9

754 637,7

763 350,1

Źródło: NBP

>

PODAŻ PIENIĄDZA W POLSCE

(w proc.)

Rok

M0

M1

M2

M3

2006

8,3

26,4

46,0

47,3

2007

8,8

28,7

47,0

48,1

2008

9,9

27,5

51,9

52,4

2009

10,2

28,9

53,2

53,6

Źródło: NBP, GUS,

obliczenia własne

>

AGREGATY PIENIĘŻNE W

RELACJI DO PKB POLSKI

AFP

Wim Duisenberg, pierwszy prezes EBC

AFP

Toshihiko Fukui, gubernator Banku Japonii w latach 2003-2008

AFP

Alan Greenspan kierował Fedem od 1987 do 2006 roku

ieniężnej

dokończenie z

>

I

1

background image

HUBERT KOZIEŁ

Szwajcarski Bank Narodowy
(SNB) jest instytucją młodą jak
na ogromny prestiż, którym się
cieszy. Zaczął funkcjonować
dopiero w 1907 r. a jego po-
wstaniu towarzyszyły ogromne
kontrowersje. Dość powie-
dzieć, że projekty powołania
SNB były dwukrotnie odrzuca-
ne przez naród szwajcarski na
drodze referendum.

W cieniu Francji,

w słońcu demokracji

Proces tworzenia banku cen-

tralnego był długi i mozolny, w
dużej mierze z powodu struktu-
ry

administracyjnej

kraju.

Szwajcaria była na przełomie
XIX i XX w. konfederacją złożoną
z kantonów, których władze po-
siadały i posiadają nadal szero-
kie uprawnienia, również jeśli
chodzi o gospodarkę. Prawo do
bicia monety zostało przyznane
Konfederacji dopiero przez
konstytucję z 1848 r. Wcześniej
na terenie Szwajcarii funkcjono-
wało aż 860 jednostek płatni-
czych, w większości obcych. Od
1848 r. aż do 1907 r. funkcjono-
wał w helweckiej republice sys-
tem, w którym pieniądz emito-
wały uprawnione do tego lokal-
ne banki o zróżnicowanej struk-
turze własnościowej (część z
nich była prywatna, część nale-
żała do władz kantonów). Ale i
tak powszechnie wówczas uwa-
żano, że bankiem centralnym
Szwajcarii jest... bank centralny
Francji. Rynki finansowe obu
państw były bowiem wówczas
ściśle ze sobą powiązane. Za-
równo Szwajcaria, jak i Francja
należały od 1865 r. do Łacińskiej
Unii Walutowej, a co za tym idzie
w Konfederacji honorowano
pieniądz francuski, a we Francji
szwajcarski.

System działał bardzo do-

brze przez wiele lat. Pierwsza
poważna rysa pojawiła się na
nim dopiero w 1870 r. Wówczas,
po przegranej przez Francję
wojnie z Prusami, zabrakło w
Szwajcarii franków francuskich
w obiegu. Elity finansowe kraju
zaczęły domagać się od władz
większej regulacji rynku. Banki
skarżyły się później wielokrot-
nie, że operacje francuskich
spekulantów zmniejszają ilość
franków szwajcarskich w cyrku-
lacji. Do niedoborów złotych i
srebrnych monet na rynku do-
chodziło szczególnie pod ko-
niec roku oraz w dniach, w któ-
rych tradycyjnie wypłacano
pracownikom sezonowym wy-
nagrodzenia za udział w żni-
wach. Coraz więcej polityków
rozumiało, że bez uporządko-
wania kwestii monetarnych
Szwajcaria nie stanie się w pełni
nowoczesną gospodarką.

Pośpiechu w tworzeniu ban-

ku centralnego jednak nie było.
System był budowany powoli,
gdyż brakowało impulsów po-
naglających. Główne banki cen-
tralne Europy powstawały albo
by finansować wojenne długi
państwa (szwedzki Riksbank),
albo pod wpływem krótkotrwa-
łych kryzysów finansowych
(niemiecki Reichsbank w 1873 r.,
amerykański Fed w 1911 r.).
Tymczasem Szwajcaria nie pro-
wadziła wówczas wojen, a kry-
zysy finansowe szczęśliwie ją
omijały.

Odpowiednie poprawki do

konstytucji,

umożliwiające

stworzenie banku centralnego
dla Konfederacji, zostały przyję-
te dopiero w 1891 r. Przez kilka-
naście następnych lat Szwajca-
rzy spierali się, jak taka instytu-
cja ma wyglądać. Postępowcy
chcieli powołania państwowej
instytucji „odzwierciedlającej
demokratyczną tradycję pań-
stwa”. Ekonomiczni liberałowie,
konserwatyści,

przeciwnicy

państwowego centralizmu oraz
wpływowa Szwajcarska Izba
Handlu i Przemysłu doprowa-
dzili w 1897 r. do obalenia w re-
ferendum projektu postępow-
ców, strasząc naród, że pań-
stwowy bank centralny to „czy-
sty socjalizm”. Sami propono-
wali prywatny bank centralny.
Ówczesne spory dotykały nie
tylko idei – kantony kłóciły się
między sobą, gdzie będzie sie-
dziba banku oraz jak dzielić je-
go przyszłe zyski.

W końcu w 1905 r. doszło do

kompromisu. Ustalono, że SNB
będzie miał dwie siedziby: w
Bernie i Zurychu. Zdecydowano
również, że będzie spółką akcyj-
ną. 40 proc. jego udziałów zna-
lazło się w rękach inwestorów
indywidualnych, kolejne 40
proc. dostały kantony, a pozo-
stałe 20 proc. przypadło na ban-
ki dotychczas emitujące szwaj-
carski pieniądz. Niemal dwa lata
później – 20 czerwca 1907 r.
SNB, wreszcie rozpoczął dzia-
łalność. Ale, aż do 1914 r. emito-
wał on głównie banknoty będą-
ce „zastępczymi” pieniędzmi.
Środkami płatniczymi w Konfe-
deracji nadal były monety i

banknoty państw Łacińskiej
Unii Walutowej (rozwiązanej
dopiero w 1926 r.). Sytuacja się
zmieniła wraz z wybuchem
pierwszej wojny światowej.
Szwajcarskie władze, obawiając
się, że spekulanci będą groma-
dzić w związku z wojną złote
monety, pozwoliły SNB na emi-
towanie banknotów będących
oficjalnymi środkami płatniczy-
mi w Konfederacji. Wciąż pod-
chodzono jednak do banku
centralnego nieufnie – począt-
kowo zezwolono mu tylko na
emisję małych nominałów. Do-
piero z czasem bank uzyskał
prawa do emisji banknotów z
większą liczbą zer.

Niezależność

i współpraca

Szwajcarskie prawo stanowi

co prawda, że SNB jest instytu-
cją niezależną, ale mówi ono
również, że rząd federalny oraz
bank centralny powinny koor-
dynować swoją długotermino-
wą politykę. Konsultacje te od-
bywają się regularnie w ramach
oficjalnych posiedzeń przedsta-
wicieli rządu oraz SNB.

Głównym organem kierowni-

czym SNB jest Rada Zarządza-
jąca. To ona podejmuje kluczo-
we decyzje dotyczące polityki
monetarnej (np. ustala poziom
stóp procentowych). Zasiada w
niej trzech ludzi wybieranych
na sześcioletnią kadencję (z
możliwością reelekcji) przez
rząd federalny, po rekomenda-

cji Rady Banku. Szef Rady Za-
rządzającej jest prezesem SNB.
Obecnie funkcję tę pełni (od
stycznia 2010 r.) Philipp Hilde-
brand. Strategicznym i opera-
cyjnym zarządzaniem SNB (ja-
ko instytucją) zajmuje się Po-
większona Rada Zarządzająca –
w której zasiada sześć osób:
członkowie Rady Zarządzającej
oraz ich zastępcy.

Organami nadzorczymi w

szwajcarskim banku centralnym
są walne zgromadzenie akcjona-
riuszy oraz Rada Banku. W jej
skład wchodzi 11 osób: sześć
mianowanych przez Radę Fede-
ralną (rząd Szwajcarii) oraz pięć
przez walne zgromadzenie. Ra-
da Banku tworzy ze swoich
członków cztery komitety nad-
zorujące działalność SNB: Komi-
tet Audytu, Komitet ds. Ryzyka,
Komitet ds. Wynagrodzeń oraz
Komitet ds. Nominacji. Członko-
wie Rady są wybierani na czte-
roletnie kadencje. Łącznie mogą
zasiadać w niej przez 12 lat.

SNB zatrudniał na koniec

2009 r. 660 osób. Oprócz dwóch
głównych siedzib (Zurych i Ber-
no) posiada on również oddział
w Genewie i pięć biur przedsta-
wicielskich (w Bazylei, Lozannie,
Lugano, Lucernie i St. Gallen).
Dodatkowo w całym kraju dzia-
ła 16 regionalnych agencji zarzą-
dzanych wspólnie z bankami
kantonalnymi pomagających
SNB wypełniać zadania związa-
ne z wpływaniem na podaż pie-
niądza. Akcje SNB są notowane
na giełdzie w Zurychu. Mogą je
jednak posiadać obywatele

Szwajcarii oraz szwajcarskie
osoby prawne. Kurs tych walo-
rów był przez ostatni rok dosyć
stabilny. Zyskały one jedynie 1,4
proc.

Na skutek kompromisu za-

wartego w 1905 r., szwajcarski
bank centralny dzieli się swoim
zyskiem z Konfederacją oraz z
poszczególnymi kantonami. Za
każdy rok, w którym SNB wy-
pracował zysk netto, wypłaca on
akcjonariuszom dywidendę nie
większą niż 6 proc. swojego ka-
pitału. Jedna trzecia pozostałe-
go po tym zysku zostaje przy-
znana Konfederacji, a dwie trze-
cie kantonom. Przy podziale zy-
sku jest uwzględniana jednak
konieczność

utrzymywania

przez SNB rezerw na odpo-
wiednio wysokim poziomie.

Instrumenty polityki

Głównym zadaniem szwaj-

carskiego banku centralnego
jest utrzymywanie stabilności
cen, czyli niedopuszczanie, by
inflacja niebezpiecznie przy-
spieszyła. Prawo nakłada na tę
instytucję również obowiązek
prowadzenia polityki monetar-
nej tworzącej warunki sprzyja-
jące wzrostowi gospodarczemu.
Ponadto szwajcarski bank cen-
tralny dba m.in. o płynność i sta-
bilność rynków finansów oraz
przeprowadza interwencje na
rynku walutowym.

SNB prowadzi politykę mo-

netarną, m.in. ustalając zakres
trzymiesięcznej rynkowej stopy

Libor (oprocentowania poży-
czek na rynku międzybanko-
wym). Obecnie zakres ten wy-
nosi 0 – 0,75 proc. Aktualnie do-
celowy poziom stopy Libor wy-
znaczony przez bank centralny
to jednak 0,25 proc. Jest to głów-
na stopa procentowa w Szwaj-
carii. Jest ona obecnie na najniż-
szym poziomie w historii. SNB
reguluje jej wysokość w sposób
pośredni, poprzez swoje opera-
cje rynku otwartego.

Do innych instrumentów, któ-

rymi dysponuje SNB, należą
m.in.: operacje bezwarunkowe-
go zakupu lub sprzedaży papie-
rów wartościowych, kredyty
lombardowe, spotowe transak-
cje walutowe, kontrakty na fran-
ka oraz transakcje na instru-
mentach pochodnych.

W 2009 r. szwajcarski bank

centralny wspólnie z giełdą w
Zurychu (SIX) stworzył stopę
SARON (Swiss Average Rate
Overnight), czyli zmieniającą się
codziennie stopę odzwiercie-
dlającą średni poziom oprocen-
towania jednodniowych poży-
czek repo na rynku międzyban-
kowym w Szwajcarii. Jest ona
obliczana przez giełdę SIX.

Prestiżowe znaczenie

Choć szwajcarska gospodar-

ka jest stosunkowo mała, inwe-
storzy z całego świata z uwagą
śledzą politykę prowadzoną
przez SNB. Docelowy poziom
trzymiesięcznej stopy Libor
oraz codzienne wahania Libor
są obserwowane m.in. przez ty-
siące Polaków, którzy zaciągnęli
kredyty we frankach. Ale oczy-
wiście nie tylko przez nich.
Frank jest bowiem powszechnie
uznawany za „bezpieczną przy-
stań”. Zawsze gdy spada apetyt
inwestorów na ryzyko, chętnie
lokują oni pieniądze w aktywa
denominowane w helweckiej
walucie. Z tego właśnie powodu
frank był w ostatnich tygo-
dniach rekordowo mocny wo-
bec euro i dolara.

Czemu waluta małej Szwajca-

rii, państwa niemal pozbawione-
go surowców naturalnych, które-
go PKB niewiele przekracza PKB
Polski cieszy się tak ogromnym
prestiżem? Renoma Szwajcarii
jako bezpiecznej przystani była
budowana przez stulecia. Kraj
ten jest wieczyście neutralny, nie
zaznał żadnej wojny od połowy
XIX w. Posiada też stabilny ustrój,
który sprzyja prowadzeniu roz-
tropnej polityki fiskalnej przez
kolejne rządy. Stan finansów pu-
blicznych Konfederacji jest więc
dobry jak na zachodnioeuropej-
skie standardy (dług publiczny
wynoszący w 2010 r. około 40
proc. PKB, przy średniej sięgają-
cej, według Międzynarodowego
Funduszu Walutowego 95 proc.
PKB dla krajów rozwiniętych).
Szwajcaria jest także gospodar-
czą wyspą pośrodku strefy euro
– niecieszącej się przez ostatni
rok zbytnim poważaniem wśród
inwestorów.

Nade wszystko jednak atrak-

cyjność franka to pochodna
prestiżu, jakim od wielu poko-
leń cieszy się szwajcarski system
finansowy. (Już w XVIII w. fran-
cuski filozof Wolter pisał: „ Jeśli
widzicie, że szwajcarski bankier
rzuca się z okna – skaczcie za
nim bez namysłu. Na pewno są
jakieś pieniądze do zarobie-
nia”.) SNB przez ostatnie 100 lat
odgrywał niewątpliwie kluczo-
wą rolę strażnika stabilności te-
go systemu.

Piątek
7 s t y c z n i a 2 0 1 1

I

4

B

ank banków

rp.pl /ekonomia

Skąd się wzięły waluty

Bank kraju bankierów

ZAGRANICA |

Szwajcarski Bank Narodowy jest instytucją jedyną w swoim rodzaju,

której struktura i metody działania są rezultatem wielu kompromisów
wymuszonych przez specyfikę ustrojową helweckiej republiki

AFP

Szwajcarski Bank Narodowy to instytucja, której akcje są notowane na giełdzie w Zurychu


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Banki spoldzielcze id 79444 Nieznany (2)
banki dd id 79428 Nieznany (2)
banki komercyjne 2 id 79434 Nieznany (2)
Banki spoldzielcze id 79444 Nieznany (2)
banki id 79410 Nieznany (2)
Abolicja podatkowa id 50334 Nieznany (2)
4 LIDER MENEDZER id 37733 Nieznany (2)
katechezy MB id 233498 Nieznany
metro sciaga id 296943 Nieznany
perf id 354744 Nieznany
interbase id 92028 Nieznany
Mbaku id 289860 Nieznany
Probiotyki antybiotyki id 66316 Nieznany
miedziowanie cz 2 id 113259 Nieznany
LTC1729 id 273494 Nieznany
D11B7AOver0400 id 130434 Nieznany
analiza ryzyka bio id 61320 Nieznany
pedagogika ogolna id 353595 Nieznany

więcej podobnych podstron