Ogniem i mieczem - Henryk Sienkiewicz
Pan Wołodyjowski - Henryk Sienkiewicz
Potop - Henryk Sienkiewicz
Przygody Hucka - Mark Twain
Sklepy cynamonowe - Bruno Schulz
"Potop" Henryka Sienkiewicza - wiadomości o lekturze
Początek "Potopu" to kronika rodzinna. Narrator opowiada o rodzie Billewiczów. Patriarcha rodu, zamożny szlachcic, właściciel Wodoktów, Lubicza i Mitrunów, Herakliusz Billewicz był żołnierzem. Chorągiew Herakliusza cały czas miała zajęcie, Polskę atakowano z każdej strony. Herakliusz był poważany i szanowany wśród okolicznych zaścianków. Wojenne zasługi Billewicza zjednały mu uznanie hetmana wielkiego i wojewody litewskiego, Janusza Radziwiłła. W 1654 roku Herakliusz nie poszedł już na wojnę z Rosją, był już w podeszłym wieku. Na wieść o klęsce Radziwiłła pod Szkłowem Billewicz doznał apopleksji i zmarł. Wiadomość o klęsce przywiózł Michał Wołodyjowski, młody sławny żołnierz, który dowodził w zastępstwie Herakliusza chorągwią laudańską. Wołodyjowski pozostał na kuracji wśród miejscowej szlachty, był ranny. Przed śmiercią Billewicz sporządził testament, w którym zawarł, że opiekunem jego wnuczki została okoliczna szlachta laudańska. Aleksandrze Billewiczównie, jego wnuczce zapisał cały swój majątek z wyjątkiem wsi Lubicz, którą przeznaczył dla Andrzeja Kmicica, syna swego przyjaciela. Z testamentu wynikało, że Aleksandra i Andrzej powinni zawrzeć związek małżeński. Po tym wprowadzeniu rozpoczyna się właściwa akcja powieści. Jest mroźny i suchy styczeń 1655 roku. Aleksandra Billewiczówna pilnuje gospodarstwa w Wodoktach. Myśli o kawalerze, który jest jej przeznaczony, a którego jeszcze nie zna. "Testament przeznaczył ją na żonę człowieka, którego nie widziała od lat dziesięciu, a że dobiegała dopiero dwudziestu, więc pozostało jej tylko niejasne wspomnienie dziecinne jakiegoś burzliwego wyrostka, który za czasu swego pobytu z ojcem w Wodoktach więcej z rusznicą po bagnach latał, niż na nią patrzył.
R E K L A M A czytaj dalej Ą
"Gdzie on jest i jaki on jest teraz?" - oto pytania, które cisnęły się na myśl poważnej pannie." Pewnego dnia pojawia się Andrzej Kmicic. "Wtem we drzwiach pojawiła się wyniosła jakaś postać w szubie i czapce futrzanej na głowie. Młody mężczyzna postąpił na środek izby i poznawszy, że się znajduje w czeladnej, spytał dźwięcznym głosem, nie zdejmując czapki:
- Hej! a gdzie to wasza panna?
- Jestem - odpowiedziała dość pewnym głosem Billewiczówna.
Usłyszawszy to przybyły zdjął czapkę, rzucił ją na ziemię i skłoniwszy się rzekł:
- Jam jest Andrzej Kmicic.
Oczy panny Aleksandry spoczęły błyskawicą na twarzy Kmicica, a potem znów wbiły się w ziemię; przez ten czas jednak zdołała panienka dojrzeć płową jak żyto, mocno podgoloną czuprynę, smagłą cerę, siwe oczy bystro przed się patrzące, ciemny wąs i twarz młodą, orlikowatą, a wesołą i junacką." Młodzi od początku przypadli sobie do gustu, Kmicic chciałby poślubić Oleńkę nawet zaraz. Andrzej dowiaduje się, że musi liczyć się z opinią opiekunów, nie podoba mu się to. Po pożegnaniu wraca do Lubicza, gdzie witają go podkomendni. Są to: Jarosław Kokosiński, Ranicki, Uhlik, Kulwiec- Hippocentaurus, Zend i Rekuć- Leliwa. Są już podpici. Swojego przywódcę darzą szacunkiem. Spotkanie Kmicica z podwładnymi przeobraża się w wielka pijatykę, strzelaninę do trofeów myśliwskich i do portretów przodków rodu Billewiczów. "Pijana czereda skoczyła przez sień na ganek. Mróz nie otrzeźwił głów dymiących. Dziewczęta krzycząc wniebogłosy rozbiegły się po całym podwórzu; oni zaś gonili je i każdą schwytaną odprowadzali do izby. Po chwili poczęły się pląsy wśród dymu, złamków kości, wiórów, wokół stołu; na którym porozlewane wino utworzyło całe jeziora.
Tak to bawili się w Lubiczu pan Kmicic i jego dzika kompania." Kmicic jest świadomy niegodnego zachowania i przykazuje czeladzi bezwzględne milczenie. Kolejne dni upływają mu na spotkaniach z ukochaną. Wybrali się na kulig do posiadłości Billewiczów w Mitrunach. Jazdę przerywa przybycie Soroki, Kmicicowego wachmistrza. Przekazuje on, że Upita stanęła w ogniu, przebywają tam żołnierze Andrzeja. Kmicic żegna się z Oleńką. Kmicic przebywa w Upicie, Oleńkę w tym czasie odwiedzają opiekunowie laudańscy: Pakosz Gasztowt z Pacunelów, jego zięć Józwa Butrym i Kasjan Butrym. Przekazują Aleksandrze wiadomość o zachowaniu się Kmicica i jego kompanii. Oleńka jest wstrząśnięta. Chce wymusić na Andrzeju zerwanie z kompanią. Następnego dnia po spotkaniu z opiekunami przybyli do Wodoktów prosić Oleńkę o proch, strzelby i wsparcie czeladzią na koniach. Oleńka odmawia, oskarża ich o zły wpływ na Kmicica, nazywa zdrajcami i każe im się wynieść. W powrotnej drodze udają się do karczmy, by się zabawić. Zaczepiają szlachcianki, oponuje szlachta i dochodzi do walki.
Na czele swego oddziału do Wodoktów stepuje Kmicic. Opowiada Oleńce o swoich wyczynach w Upicie. Oleńka gniewa się, płacze. W czasie tej burzliwej rozmowy Andrzej, poruszony łzami Oleńki, postanawia zmienić swoje zachowanie i dokonać zmian w życiu. "- Czego ode mnie chcesz?
- Bądź uczciwy!...
Umilkli oboje i nastała cisza. Słychać było tylko sapanie pana Andrzeja. Ostatnie słowa Oleńki przedarły jednak pancerz pokrywający jego sumienie. Czuł się upokorzony. Nie wiedział, co jej odrzec, jak się bronić. Potem począł chodzić szybkimi krokami po izbie; ona siedziała nieruchomie. Zawisła nad nimi niezgoda, rozjątrzenie i żal. Było im ze sobą ciężko, i to długie milczenie stawało im się coraz nieznośniejsze. (...)Na koniec wybuchnął:
- Nie płacz, Oleńka! Dla Boga, nie płacz! Com ci winien? Uczynię wszystko, co chcesz. Tamtych wyprawię... w Upicie załagodzę... będę żył inaczej... bo cię miłuję... Dla Boga! serce mi się rozpuknie... uczynię wszystko, jeno nie płacz... i miłuj mnie jeszcze...
Tak on ją uspokajał i pieścił; ona zaś wypłakawszy się rzekła:
Jedź już waćpan. Bóg zgodę między nami uczyni. Ja nie mam urazy, jeno ból w sercu..."
Kmicic wraca do Lubicza, a jego kompanioni zostali wybici przez Butrymów. Mści się na mieszkańcach Wołmontowicz. Okoliczna szlachta osacza Andrzeja, on nie może uciec, bo padł mu koń. Szuka pomocy we dworze u Oleńki, ta chowa go w jednej z komnat. Butrymom oświadcza, że w jej domu go nie ma. Później Kmicica wyrzuca. "Nie chcę cię widzieć, znać! Bierz konia i uchodź stąd!..
- Oleńka! - jęknął. Kmicic wyciągając ręce.
-Krew na waćpana ręku jako na Kainowym! - krzyknęła odskakując jakby na widok węża. - Precz, na wieki !.."
Mijają tygodnie. Oleńka otrzymuje list, w którym Kmicic usprawiedliwia swoje występki, obiecuje poprawę. "Sercem ukochana, najdroższa, nieodżałowana Oleńko! (...)Uczynię wszystko, co zechcą, oddam Lubicz, oddam po ewakuacji nieprzyjacielskiej i majętności orszańskie; mam ruble zdobyczne w lasach zakopane, i te niech biorą, byleś mi rzekła, że mi wiary dotrzymasz, jako ci dziad nieboszczyk z tamtego świata nakazuje. Ocaliłaś mi życie, ocalże i duszę moją, daj krzywdy nagrodzić, pozwól żywot na lepsze odmienić, bo już to widzę, że gdy ty mnie opuścisz, to mnie Pan Bóg opuści i desperacja popchnie mnie do gorszych jeszcze uczynków..." Aleksandra obiecuje mu przebaczyć, jeśli przebaczą mu ci, których skrzywdził. Szlachta laudańska dochodzi do wniosku, że nie można wydać Oleńki za Kmicica, trzeba ją wydać za pana Michała Wołodyjowskiego. Aleksandra jest przeciwna temu pomysłowi.
Na Żmudź powracają wojska Radziwiłła. Pewnego dnia Wołodyjowski dowiaduje się, że Kmicic porwał Oleńkę. Kmicic porwał ukochana do Lubicza. Wołodyjowski staje na czele wojsk. Wołodyjowski pokonuje żołnierzy Kmicica. Andrzej zabarykadowuje się w domu i grozi wysadzeniem budynków. Wołodyjowski proponuje mu pojedynek. Dochodzi do walki na szable, Kmicic pada ranny. Wołodyjowski jest zauroczony Oleńką, ma nadzieję, ze przyjmie ona jego oświadczyny. Odwiedza leczącego się w Lubiczu rany pana Andrzeja i przekazuje mu list hetmański, w którym jest polecenie werbowania wojska.
Akcja utworu zostaje przeniesiona do Wielkopolski. Trwa tu pospolite ruszenie przeciw Szwedom. Sytuacja wygląda groźnie. Wojewoda poznański, Krzysztof Opaliński podpisuje haniebny układ, na mocy którego Wielkopolska godzi się na zwierzchnictwo Karola Gustawa. Akcja przenosi się na Podlasie, do Burzca. Stanisław Skrzetuski przybywa do stryjecznego brata, Jana. Tu zastaje również Zagłobę. Skrzetuski postanawia udać się pod komendę hetmana wielkiego i wojewody litewskiego, Janusza Radziwiłła. Obaj Skrzetuscy, Zagłoba i Wołodyjowski przybywają do Kiejdan. W Radziwiłowskim zamku trwają przygotowania do uczty. Zaproszony jest Andrzej Kmicic, w zamku jest też Oleńka. Przed ucztą hetman spotyka się z Kmicicem, który przysięga mu dozgonną wierność w służbie. Podczas uczty hetman Radziwiłł wznosi toast za Karola Gustawa. Kmicic rozumie wagę swej niebacznej przysięgi. "Nagle zwrócił się do Billewiczówny i wyciągnął do niej ręce:
- Oleńka!... Oleńka!... - powtórzył z jękiem żałosnym, jak dziecko, które krzywda spotyka.
Lecz ona cofnęła się ze wstrętem w twarzy i zgrozą.
- Precz... zdrajco! - odpowiedziała dobitnie.
W tej chwili Ganchof skomenderował: "Naprzód!" - i oddział Szkotów otaczający więźniów ruszył ku drzwiom.
Kmicic począł iść za nim i jak nieprzytomny, nie wiedząc, dokąd i po co idzie.
Uczta była skończona... "Obaj Skrzetuscy, Zagłoba i Wołodyjowski zostają uwięzieni.
Po odzyskaniu wolności wojsko Wołodyjowskiego rozpoczyna walkę przeciwko Szwedom. Pierwsza zwycięska bitwę Polacy staczają pod Klewanami. Hetman poleca Kmicicowi, by sprowadził Oleńkę i jej opiekuna do Kiejdan. W billewiczowskim domu zjawia się Wołodyjowski ze swoim wojskiem , nazywa Kmicica zdrajcą i każe go rozstrzelać. Na taka wieść Oleńka pada zemdlona. Zagłoba ratuje go od śmierci. Kmicic zdaje sobie sprawę z popełnionego błędu, podłość Radziwiłła jest dla niego oczywista. Kmicic wyrusza w podróż, w Pilwiszkach nad Szelupą spotyka księcia Bogusława. Kmicic postanawia przejść na stronę konfederatów, a jako zakładnika chce mieć Bogusława. Dokonuje jego porwania. Bogusław zbiega i postrzela Andrzeja.
Kmicic postanawia zmienić swoje dotychczasowe życie. Napisał list do Radziwiłła, w którym oświadcza, że nie chce służyć zdrajcom. ""Wypowiadam służbę W.X. Mości, bo zdrajcom i zaprzańcom nie chcę dłużej służyć. A żem przysiągł na krucyfiksie, że W. X. Mości nie opuszczę, to mnie Bóg z tego rozgrzeszy - choćby zasię i potępił, wolę gorzeć za błąd mój niżeli za jawną i rozmyślną zdradę ojczyzny i Pana mego. W. X. Mość wywiodłeś mnie w pole, żem był jako ślepy miecz w twoim ręku, do rozlewania krwi bratniej skory. Tedy na boski sąd W. X. Mość wzywam, aby nas rozsądzono, po czyjej stronie była zdrada, a po czyjej czysta intencja. Jeżeli się zaś spotkamy, wonczas, choć wy jesteście potężni i nie tylko prywatnego człeka, ale i całą Rzeczpospolitą na śmierć ukąsić możecie, a u mnie jeno szabla w garści, przecie się o swoje upomnę i ścigać W. X. Mość będę, do czego mój żal i moje zgryzoty siły mi dodadzą. A to już Wasza X. Mość wiesz, jeżelim nie z takich, co i bez chorągwi nadwornych, bez zamków i armaty zaszkodzić mogą. Póki mi tchu, póty pomsty nad wami, że ani dnia, ani godziny pewni być nie możecie. Tak to pewno ma być, jako to jest moja własna krew, którą piszę. Listy W. X. Mości mam, które W. X. Mość nie tylko u króla polskiego, ale i u Szwedów pogrążyć mogą, bo w nich zdrada Rzeczypospolitej jawna, jako i to, że Szwedów też gotowiście odstąpić, byle im się noga posunęła. Choćbyście dwakroć byli potężniejsi - zguba wasza w moim ręku, bo podpisom i pieczęciom każden uwierzyć musi. Tedy W. X. Mości zapowiadam tak: jeśliby tam włos miał spaść z tych głów, które miłuję, a które w Kiejdanach ostały, owe listy i dokumenta do pana Sapiehy odsyłam, a kopie drukować każę i po kraju rozrzucę. Masz W.X. Mość wóz i przewóz: albo po wojnie, gdy spokój w Rzplitej nastanie, oddasz mi Billewiczów, a ja W. X. Mości listy, albo jeślibym złą nowinę usłyszał, zaraz pan Sapieha pokaże je Pontusowi. Chce się W. X. Mości korony, jeno nie wiem, czy wówczas będzie ją na co włożyć, gdy głowa od polskiego lub szwedzkiego topora upadnie. Lepiej, widzi mi się, zamianę uczynić - bo choć ja pomsty i potem nie zaniecham, ale już się jeno privatim rozprawiać będziem. Bogu bym W. X. Mość polecił, gdyby nie to, że sam diabelskie auxilia nad boskie przekładasz: - Kmicic.
P. S. Konfederatów W. X. Mość nie wytrujesz, bo będą tacy, co idąc z diabelskiej służby w boską, ostrzegą ich, by ni w Orlu, ni w Zabłudowie piwa nie pili."
Przyjmuje nazwisko Babinicz i oświadcza podwładnym, by tej wiadomości nikomu nie zdradzili. "Babiniczem zaś nazwał się pan Andrzej od miasteczka Babinicze, leżącego niedaleko Orszy, które od prastarych czasów do Kmiciców należało.
Napisawszy więc ów list, w którego końcu umieścił kilka nieśmiałych słów na własną obronę, doznał nowej w sercu pociechy na myśl, że oto już tym listem pierwszą oddaje usługę nie tylko panu Wołodyjowskiemu i jego przyjaciołom, ale wszystkim pułkownikom, którzy ojczyzny dla Radziwiłła nie chcieli porzucić. Czuł przy tym, że ta nić będzie się snuła dalej. Terminy, w które popadł, były istotnie ciężkie, niemal desperackie, ale przecie znalazła się jakaś rada, jakoweś wyjście, jakaś wąska ścieżka, która mogła na gościniec wyprowadzić.
Lecz teraz, gdy wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Oleńka była zabezpieczona od zemsty księcia wojewody, a konfederaci od niespodziewanego napadu, zadał sobie pan Andrzej pytanie, co sam będzie czynił.
Zerwał ze zdrajcami, spalił za sobą mosty, chciał teraz służyć ojczyźnie, ponieść jej w ofierze siły, zdrowie, gardło - ale jak to uczynić? jak zacząć? do czego przyłożyć ręki?" Nikt nie może się dowiedzieć, kim Babinicz naprawdę jest.
Wielki hetman ma na swoim dworze zakładniczkę Oleńkę. Przybywa do niego Bogusław. Bogusław postanawia uwieść Oleńkę. Opowiada jej zmyśloną historię, jakoby Kmicic ofiarował się porwać króla i przekazać go Szwedom. Oleńka uznaje, że jest to możliwe. Kmicic dowiaduje się o planowanym ataku szwedzkim na Jasną Górę i udaje się do Częstochowy. Po przybyciu na Jasną Górę prosi o przesłuchanie u przeora. Udaje mu się przekonać przeora, Augustyna Kordeckiego o zachowanie nadzwyczajnej czujności. Kmicic spowiada się, wyjawia całą prawdę o sobie, dla otoczenia nadal pozostaje Babiniczem. 8 listopada 1655 roku Szwedzi podchodzą pod Jasną Górę. Rozpoczyna się oblężenie klasztoru. Babinicz jako obrońca zyskuje uznanie i podziw za odwagę i męstwo. Po kraju roznoszą się wieści o walecznej obronie klasztoru jasnogórskiego. Dowódca wrogich wojsk Miller nakazuje odwrót. Kmicic wyrusza na Śląsk, do króla Jana Kazimierza. Ujawnia swe nazwisko. Wojska Sapiehy zwyciężają nad oddziałami Bogusława. Karol Gustaw postanawia zdobyć Zamość. Sytuacja wojsk Karola pogarsza się z dnia na dzień. Ofensywa wojsk Czarnieckiego, wspartych oddziałami Sapiehy, umożliwia zamknięcie Szwedów w widłach Sanu i Wisły. Oblężony jest Lublin, odbywa się bitwa o Warszawę. Książe Bogusław postanawia wyruszyć na Podlasie. Oleńka odmawia jego oświadczyn, co przyprawia go o atak apopleksji. Bogusław straż nad Oleńką powierza Ketlingowi. Oleńce i Anusi udaje się wydostać z Taurogów i ukryć w dobrach Billewiczów na Żmudzi. Kmicic wyrusza na kolejną wojnę. Wraca z niej dopiero w jesieni 1657 roku bardzo ciężko ranny. Oleńka prosi Boga o przebaczenie Kmicicowi win. Andrzej dochodzi do zdrowia. Postanawia udać się do kościoła do Upity, tu spotyka Oleńkę. Po mszy ksiądz odczytuje list Jana Kazimierza, w którym za zasługi dla ojczyzny i króla Kmicic, służący pod nazwiskiem Babinicza, zostaje zrehabilitowany. Poślubia ukochaną Oleńkę. "Vivat Kmicic ! vivat Billewiczówna ! Vivat młoda para !" Ponownie wyjeżdża na wojnę. "Pan Andrzej niedługo po ślubie na nową wojnę ruszył, która od wschodniej ściany wybuchła. Lecz piorunujące zwycięstwo Czarnieckiego i Sapiehy nad Chowańskim i Dołgorukim, a hetmanów koronnych nad Szeremetem ukończyły ją wkrótce. Wówczas wrócił Kmicic świeżą chwałą okryty i na stałe w Wodoktach osiadł. Chorąstwo orszańskie wziął po nim stryjeczny jego, Jakub, który później do nieszczęsnej konfederacji wojskowej należał, pan Andrzej zaś, duszą i sercem stojąc przy królu, starostwem upickim nagrodzon, żył długo w przykładnej zgodzie i miłości z Laudą, powszechnym szacunkiem otoczony. Niechętni (bo któż ich nie ma) mówili wprawdzie, że żony we wszystkim zbytnio słucha, ale on się tego nie wstydził, owszem, sam przyznawał, że w każdej ważniejszej sprawie zawsze rady jej zasięga." Odnosi nowe zwycięstwa. Jan Kazimierz docenia jego zasługi i mianuje starosta upickim. Powieść kończy się optymistycznie.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
sienkiewicz potopPotop jako powieść ku pokrzepieniu sercPOTOP streszczeniepotopPotop powieścią ku pokrzepieniu sercKochowski Potop[RS]PotopPOTOP NA STAREJ POCZTÓWCE2 16 Potop szwedzki id 2059448 Nieznanypotop streszczenie(2)potop (7) Nieznanywięcej podobnych podstron