Komercjalizacja
medycyny i zdrowia
Co to takiego?
1) dostosowanie działalności danego podmiotu gospodarczego do
wymogów gospodarki rynkowej
2) pierwszy etap prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych
dokonywanej drogą kapitałową, polegający na przekształceniu
przedsiębiorstw w jednoosobowe spółki akcyjne skarbu państwa.
Wraz z sukcesami wolnego rynku, uznanego za najwłaściwszy
mechanizm regulujący przepływ towarów, rozszerza się tendencja
komercjalizacji wszelkich dziedzin ludzkiej aktywności, w tym
również opieki zdrowotnej. Za najbardziej skomercjalizowaną
uchodzi medycyna w Stanach Zjednoczonych, a w dalszej kolejności
medycyna europejska
W Stanacj Zjednoczonych dość mocno ograniczono rolę rządu w
systemie opieki zdrowotnej na rzecz instytucji i organizacji
ubezpieczeniowych i zarządzających opieką zdrowotną, w Europie
zaś odpowiedzialność za tę opiekę dalej spoczywa na instytucjach
państwowych, które kierują powołanymi do tego instytucjami
ubezpieczeniowymi. Widoczna jest obecnie w USA tendencja
krytyczna względem nadmiernego skomercjalizowania medycyny,
gdy tymczasem w Europie wzrasta tendencja do większego
podporządkowania systemu opieki zdrowotnej mechanizmom
wolnego rynku.
Jak dotąd komercjalizacja medycyny w USA nie tylko nie zmniejszyła
kosztów opieki zdrowotnej, ale spowodowała ich gwałtowny wzrost. I
tak, w latach czterdziestych udział budżetu narodowego
przeznaczonego na opiekę zdrowotną wynosił 4%, w latach
szcześciedziątych 6%, w latach osiemdziesiątych 9 do 11%, a w
pierwszych latach ostatniej dekady XX wieku udział ten wzrastał
średnio pół procenta na rok. (...) jeśli ten trend się utrzyma, to w
2062 roku dokładnie 100% dochodu narodowego brutto przypadłoby
na służbę zdrowia".
Za główne czynniki sprzyjające komercjalizacji opieki zdrowotnej
uważa się gwałtowny rozwój technicznych urządzeń medycznych,
wzrost specjalizacji i zwiększone koszty leczenia. Jednocześnie
powiększała się liczba personelu medycznego oraz koszty własne
zdobycia wykształcenia lekarskiego. Wszystko to sprzyjało ostrej
konkurencji lekarzy i szpitali walczących o płatnych i w pełni
ubezpieczonych pacjentów.
Motorem przemian stała się możliwość nieograniczonych zysków dla
prywatnych ubezpieczycieli i inwestorów systemu opieki zdrowotnej.
Powstał nowego typu biznes, polegający na przejęciu w celach
osiągnięcia zysku nie tylko instytucji ubezpieczeniowych, ale szpitali
i innych ośrodków medycznych. Obecnie około 15% wszystkich
prywatnych szpitali ogólnych oraz większość prywatnych domów
opieki, szpitali psychiatrycznych, samodzielnych przychodni i
laboratoriów diagnostycznych jest własnością dążących do zysku
korporacji handlowych (for-profit corporations). Proces ten posuwa
się dalej poprzez inwestowanie i zawłaszczanie pozaszpitalnych
ambulatoriów, specjalistycznych urządzeń medycznych oraz
medycznych usług domowych. Można przypuszczać, że co najmniej
1/3 wszystkich niepublicznych placówek opieki zdrowotnej
funkcjonuje w rękach inwestorów, posiadaczy tego biznesu.
Kolejne rządy Stanów Zjednoczonych wspierały współzawodnictwo i
wolny rynek w medycynie, łudząc się, że w ten sposób zmniejsza się
wydatki na leczenie. Na początku XXI stulecia większa część
prywatnych programów ubezpieczeń zdrowotnych stała się
własnością inwestujących spółek.To samo stało się ze spółkami
odszkodowań zdrowotnych i z większością usług menedżerskich i
konsultingowych. Razem z nowymi i gwałtownie rozwijającymi się
firmami biotechnologicznymi, farmaceutycznymi oraz przemysłem
urządzeń medycznych biznes ten dysponuje szeroką siecią
komercyjną i wywiera w celach zysku wszechobecny i potężny wpływ
na system ochrony zdrowia w Stanach Zjednoczonych.
Komercjalizację opieki zdrowotnej dopełnia reklama. W latach 80. XX
wieku nastąpiły w tym względzie radykalne zmiany w USA. W
wyniku tzw. antymonopolowej polityki rządu USA i nacisków
Federalnej Komisji Handlu Amerykańskie Towarzystwo Medyczne
(AMA) ugięło się i usunęło ze swego kodeksu etycznego zakaz
reklamy usług medycznych, wprowadzając nawet pochwałę tej
procedury poprzez zapis, że „medyczna praktyka lepiej się rozwija
etycznie w warunkach wolnego rynku, kiedy przyszli pacjenci
otrzymują dokładne informacje i mają możliwość wolnego wyboru
między konkurującymi lekarzami i alternatywnymi systemami opieki
medycznej".
W wyniku tak radykalnej zmiany zasad etycznych reklamują się dziś
w USA nie tylko firmy produkujące urządzenia medyczne i leki, ale
również szpitale i lekarze. Wszystkie te zjawiska budzą coraz
większy niepokój etyczny. Jeśli weźmie się pod uwagę handel w
celach transplantacji narządami ludzkimi z żywych czy zmarłych
dawców, biznes prenatalny związany z bankami żeńskich i męskich
gamet do produkcji embrionów ludzkich, zyski z patentów
biotechnologicznych produktów – to zagrożenia w tym względzie
stają się jeszcze wyraźniejsze.
Pacjent czy klient?
Od samego początku powstania profesji medycznej nieustannie
utrzymywano, że dobro pacjenta, jego zdrowie jest pierwszorzędnym
celem medycyny. Z tradycji tej wyrosła zasada etyki medycznej: salus
aegroti suprema lex (zdrowie chorego najwyższym prawem). W
najstarszych i późniejszych kodeksach etycznych przestrzegano, aby
inne cele, takie jak korzyści lekarza czy też względy społeczne,
ekonomiczne, czy polityczne nie podważyły tego zasadniczego
zadania. Dobro pacjenta traktowano jako nadrzędne względem
korzyści lekarza, korzyści przemysłu medycznego, czy korzyści
społeczeństwa. W tym ujęciu zdrowie i życie pacjenta było
warunkiem nieodzownym dobra wspólnego.
Komercjalizacja nieuchronnie prowadzi do konfliktu dobra pacjenta z
korzyściami ekonomicznymi lekarza, instytucji związanych z opieką
społeczną, z korzyściami społeczeństwa. W konflikcie tym zysk staje
się zasadniczym motywem działania. Rola lekarza jest redukowana
do funkcji sprzedawcy produktów i ofert przemysłu i organizacji
medycznych. W najlepszym wypadku sprzedawcy – głównie lekarze –
mogą grać podwójną rolę: jako uczestnicy rynku muszą realizować
własny interes, jako uczestnicy związku partnerskiego z pacjentem,
mają realizować jego interes (...). Ponieważ wymagania te często
wchodzą z sobą w konflikt, stąd zagrożona jest moralna integralność
lekarza.
Biorąc pod uwagę olbrzymią siłę nacisku komercyjnych firm i
koncernów, nietrudno dostrzec, która opcja zwycięży. Stąd
przerażające prognozy niektórych etyków twierdzących, że
"zmuszanie lekarzy, aby działali tak jak producenci dóbr
gospodarczych, zdyskredytuje ostatecznie całą działalność medyczną
i roznieci nieufność i cynizm, który trudno będzie pokonać".
Tymczasem relacja lekarz–pacjent różni się istotowo od relacji
sprzedawca–klient. Medyczna relacja jest jak najbardziej relacją
osobową. O jej trwałości i ciągłości decyduje poufność i zaufanie. W
stosunkach handlowych skupiamy się na produkcie, nie angażujemy
się w nawiązanie więzi ze sprzedawcą. Nasze formalne zwrócenie się
do niego kończy się wraz z transakcją i konsumpcją. W
skomercjalizowanej medycynie relacja między lekarzem a pacjentem
staje się relacją handlową. Lekarz staje się niezależnym
przedsiębiorcą lub wynajętym agentem handlowym tych spółek i
inwestorów, którzy zmierzają do innych celów niż etyka medyczna.
Lekarz działając według logiki rynku, zamienia swe związki z
pacjentem, w których istotne było zawierzenie i zaufanie, na relację
kontraktu i biznesu. Etyka nie jest już dla niego kwestią powinności i
cnoty, lecz legalności. Jest zastąpiona przez biznes i prawo. Wiedza
medyczna staje się prywatną własnością lekarza w celach
handlowych, do sprzedaży dla chętnych za określoną cenę.
Z drugiej strony, takie rozwiązanie niesie za sobą także pozytywne
skutki. Do długofalowych konsekwencji prywatyzacji systemu opieki
zdro wot nej należy przede wszystkim dodać podniesienie jakości
oferowanych usług, a także upowszechnienie nowoczesnych
standardów organi za cyjnych. Mają one być wynikiem wprowadzenia
elementów konkuren cyjności i mechanizmów rynkowych do systemu
zarządzania jed nostka mi, które to z kolei wymuszają
restrukturyzację w dziedzinie zarządzania i kadr, a także
optymalizację wydatków.
Konieczność wprowadzenia restrykcyjnej polityki finansowej ma pro
wadzić do wymiernych oszczędności w dysponowaniu kapitałem i wię
kszego nacisku na dbanie o wynik finansowy przedsiębiorstwa.
Osiągana jest w głównej mierze poprzez racjonalizację czasu pracy, a
także likwidowanie zbędnej biurokracji i niepotrzebnej administracji.
Według badań funkcjonowanie szpitala niepublicznego jest tańsze
przeciętnie o 30% w porównaniu z publicznymi zakładami opieki
zdro wotnej. W przypadku przedsiębiorstw prywatnych,
odpowiedzialność osób zarządzających za osiągany wynik finansowy
jest dużo większa. Jest to bowiem jeden z priorytetów ich
funkcjonowania. Bardzo duży wpływ na osiągany wynik finansowy
ma konkurencyjność jednostki, która również jest nierozerwalnie
związana z ciągłą walką o klienta.
Relacje lekarz - pacjent
Podstawą medycyny czy wszelkiej praktyki medycznej jest relacja
lekarza do pacjenta. Ten pacjent jest więc przedmiotem szczególnej
troski. Jego zdrowie i życie było przecież zawsze największym
dobrem. Odnosi się niekiedy wrażenie, że dziś już tak nie jest. Dziś
chodzi bardziej o korzyść. Wykonuje się pewne procedury,
wynikające z obowiązków zawodowych, ale w gruncie rzeczy to
wszystko może być podporządkowane wyłącznie korzyściom. Jeśli nie
ma obowiązku jechać do pacjenta, który ma gorączkę, to
bagatelizujemy fakt, że ta gorączka może być naprawdę bardzo
groźna i doprowadzić do śmierci. Czasem słyszy się, że pacjent musi
zapłacić za przyjazd karetki, bo było to nieuzasadnione wezwanie.
Tak więc stawia się bardziej na finanse niż na samego człowieka.
W dzisiejszych czasach za opieką zdrowotną często stoi poważny
kapitał finansowy, który ma istotny wpływ na jej funkcjonowanie.
Lekarz jako osoba podejmująca ostateczne decyzje w procesie
diagnostyczno-terapeutycznym niejednokrotnie ulega presji
czynników decyzyjnych i finansujących leczenie. W związku z tym nie
rzadko staje się on przedstawicielem skomercjalizowanego biznesu.
Nierzadko jest osobą "wynajętą" przez firmy, spółki, którym nie
zawsze jest po drodze nie tylko z etyką w biznesie, ale również z
etyką lekarską. Mechanizmy rynkowe, którym podlega w dzisiejszych
czasach opieka zdrowotna, w istotny sposób modelują kontakty w
relacji lekarz-pacjent. Granicą zachowań etycznych lekarza w wielu
wypadkach nie jest kodeks deontologii lekarskiej, ale coraz częściej
są granice prawa karnego i cywilnego.
Relacje lekarz-pacjent są obecnie tematem wielu toczących się dyskusji w
gronie bioetyków. Wyróżniają oni różne relacje, czy też płaszczyzny
porozumienia między obiema zainteresowanymi stronami. Ksiądz prof.
Tadeusz Biesaga w ślad za literaturą bioetyczną wyróżnia cztery modele
relacji lekarz-pacjent: pierwszy legalistyczny, drugi ekonomiczny lub
biznesowy, konsumencki, kolejny negocjacyjny lub kontraktalistyczny i
czwarty religijny. W legalistycznym relacja jest na poziomie lekarz-klient, w
drugim relacja lekarz-konsument (lekarz jest sprzedawcą usług medycznych,
informuje pacjenta co ma do zaoferowania, a pacjent to albo kupuje, albo
nie), w kolejnym relacja polega na prowadzeniu negocjacji lub na zawarciu
określonego kontraktu (lekarz i pacjent zawierają porozumienie w oparciu o
doradztwo osób trzecich, pełnomocników, innych specjalistów, prawników).
W czwartym, religijnym relację pomiędzy lekarzem a pacjentem należy
rozumieć jako swoistego rodzaju zobowiązanie o cechach przyrzeczenia,
powinności moralnej i religijnej.
W modelu konsumpcyjnym lekarz traktowany jest jako sprzedawca
produktów medycznych. Funkcjonuje on na podobnych zasadach jak
inne usługi handlowe na wolnym rynku. Powinien proponować swoje
sposoby leczenia, poinformować pacjenta o korzyściach i ryzyku
jakie ponosi i oczywiście o kosztach. Może sformułować jakąś radę,
ale nie powinien wpływać na czyjąś decyzję. To, co pacjent uzna za
korzystne dla niego, jest decydujące, choćby nie było zgodne z
wiedzą medyczną lekarza czy z jego sumieniem. Obowiązki lekarza
ograniczone są do podania fachowych informacji, do wsłuchiwania
się w życzenia pacjenta i przyjęcia jego decyzji. Pacjent decyduje, co
wybierze i co kupi z supermarketu medycznego
Cele (?) komercjalizacji
Na czym tak naprawdę ma polegać tak zwana „komercjalizacja"
służby zdrowia. Gminne lub powiatowe czy wojewódzkie szpitale i
przychodnie zostaną przekształcone w spółki, których celem (tak
mówi Kodeks handlowy) będzie uzyskiwanie zysku.
Dopuszczone będą więc medyczne usługi odpłatne. Kto będzie miał
kasę, kupi sobie po prostu te świadczenia medyczne, a kto jej miał
nie będzie, czekać będzie musiał w kolejkach, które się wydłużą dla
ubogich, bo przed nich automatycznie „wskoczą" ci bogaci, którzy
zapłacą (a o zysk przede wszystkim będzie chodziło nowym spółkom
medycznym).
Trudne słowo komercjalizacja
Słabo kształtuje się również świadomość dotycząca procesów
komercjalizacji - w badaniu jedynie 26,1 proc. Polaków rozumiało na
czym proces ten polega. Co ciekawe dla jednej czwartej zapytanych -
komercjalizacja to przekazanie szpitala w ręce prywatnej firmy, a dla
19,4 proc. jest tożsama ze sprzedażą szpitala prywatnej firmie.
Badacze podkreślają, że pojęcie to jest obce respondentom - bez
względu na ich wiek, wykształcenie, czy też miejsce zamieszkania.
Przedstawiciele Grupy Nowy Szpital, na zlecenie której zostało
przygotowane badanie, nie mają wątpliwości, że brak wiedzy nie
sprzyja debacie o polskiej ochronie zdrowia.
Opinie
Ks. prof. Stanisław Warzeszak : Akcentuje się bowiem czynnik
korzyści. Tymczasem, jeśli naprawdę chcemy wyjść naprzeciw
wszystkim oczekiwaniom człowieka, to nie możemy się kierować
wyłącznie czynnikiem korzyści, bo mogłoby zostać zaniedbane
podstawowe dobro człowieka, jakim jest jego życie. Obserwujemy
dehumanizację medycyny na tle komercjalizacji. Co więcej, możemy
zauważyć coraz większą obojętność lekarzy czy pracowników służby
zdrowia na pacjenta - nie ma humanistycznego podejścia w sensie
służby, ale w gruncie rzeczy usług, co wpisuje się właśnie w tego
ducha komercjalizmu. To są coraz bardziej usługi medyczne, a coraz
mniej służba zdrowia. Są więc wyraźne zjawiska, które wskazują na
postępującą dehumanizację.
Zbigniew Podraza, lekarz, prezydent Dąbrowy Górniczej, b. wiceminister
zdrowia:
Podzielam stanowisko mojego ugrupowania (SLD), że jeśli się będzie
przeprowadzać komercjalizację z umiarem, to nie ma się czego bać. Ważny
jest sposób prywatyzacji i to, czy będzie ona obowiązkowa, bo przecież
samorządy mogą mieć w tej kwestii różne zdania. Warto wrócić do starego
zapisu, który gwarantował pozostawienie ponad 50% udziałów w ręku
państwa. Środki idące do służby zdrowia powinny być prawidłowo
oszacowane, procedury zaś dobrze wyliczone, tak aby zakończyć konflikt
między placówkami a Narodowym Funduszem Zdrowia. Być może pewne
dziedziny powinien wziąć na siebie budżet państwa, np. leczenie chorób
psychicznych czy sanatoria dziecięce. Wersja bezpieczna, która nie powinna
budzić obaw, to komercjalizacja na zasadach dobrowolności i przekazanie
odpowiedzialności samorządom. Nigdzie w Europie nie ma całkowitej
komercjalizacji, bylibyśmy jedynym państwem, które poszło w tym kierunku.
Longina Kaczmarska, wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Związku
Zawodowego Pielęgniarek i Położnych:
Bogatsi pacjenci nie mają w ogóle powodów do obaw. Leczą się w
zakładach prywatnych, gdzie jednak wykonuje się nieskomplikowane
zabiegi i procedury. Jednak w sprawach zagrażających życiu kieruje
się zwykle pacjentów do zakładów publicznych, gdzie są kolejki.
Pacjenci biedniejsi i należący do średniej klasy zamożności mają
podstawy, by się bać przekształceń szpitali w spółki prawa
handlowego. Albo będą musieli dopłacać do niektórych procedur,
albo czekać w długiej kolejce, gdzie mogą się nie doczekać. Też
należę do średniej klasy i się boję.
Marek Stankiewicz, redaktor naczelny \"Gazety Lekarskiej\„ :
Według sondaży, tylko 9% społeczeństwa zdecydowanie nie boi się
prywatyzacji czy komercjalizacji. Reszta się boi. Czego się boi?
Przecież nikt nie powiedział, czym będzie komercjalizacja. Ludzie
powinni się bać polityków, którzy tylko manipulują tym pojęciem,
straszą, a niczego nie wyjaśniają. Prywatyzacja jest wielkim
dobrodziejstwem i może przynieść same korzyści, jak już przyniosła
w stomatologii i farmacji. Korzyści oraz uporządkowanie
zarządzania. A pacjenci chcą bezpieczeństwa i wsparcia, więc
powinni tylko bać się polityków i hochsztaplerów, którzy straszą.
Bibliografia
http://portalwiedzy.onet.pl/52061,,,,komercjalizacja,haslo.html
http://www.mp.pl/etyka/podstawy_etyki_lekarskiej/show.html?id=27124
http://www.przeglad-urologiczny.pl/artykul.php?2023
http://tarnow.prawdemowiac.pl/newsreader/items/komercjalizacja-sluzby-
zdrowia-czy-ekonomiczna-eutanazja.html
http://www.kslp.vti.pl/spotkania-z-etyka/komercjalizacja.html
http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/czy-pacjenci-maja-powody-do-obaw-
przed-komercjalizacja-szpitali
Dziękujemy za uwagę
Sebastian Dyrdaś
Filip Golański