Janusz Sławiński
WZMIANKA O EKLEKTYZMIE
EKLEKTYZM - postawa, która polega na łączeniu wielu teorii z różnych dziedzin, a nawet epok w jednej syntezie, nie prowadząca przy tym do żadnych nowych odkryć.
Eklektyzmowi zarzuca się:
Nieeleganckość
Niesłuszność
Niepoprawność
Nietwórczość
ESTETA przeciwko eklektyzmowi
głównym zarzutem wobec eklektyzmu jest brak elegancji;
główny warunek elegancji to jednorodność oraz dominacja jednego stylu;
estetyk uwielbia delektować się setką dzieł łudząco do siebie podobnych, monotonia kształtów czy seryjność rozwiązań. Dąży do uporządkowania dyskursów;
eklektyzm jest nieelegancki, ponieważ odwołuje się równocześnie do kilku rozmaitych problematyk, repertuarów pojęciowych i terminologii, miesza odmiany ciekawości badawczej wypracowane w różnych szkołach czy dyscyplinach - jest w nich defektem estetycznym, zakłóceniem decorum, świadectwem bezstylowości;
produkty eklektyczne wywołują w estetach przygnębienie i gniew, ponieważ nie mogą być wkomponowane w ład krajobrazu (nie pasują do harmonii obrazu);
esteci nie przyjmują do wiadomości, że hybrydyczne wytwory mogą się komuś wydać funkcjonalne z jakichś powodów; najchętniej usunęliby z nauki i sztuki wszystko, co ekletyczne.
DOKTRYNER przeciwko eklektyzmowi
głównym zarzutem wobec eklektyzmu jest niesłuszność;
doktryner troszczy się o nadrzędność swoich teorii metodologicznych, ponieważ są one gwarantem bezspornego wyjaśniania faktów, wiedzy bezspornej, umożliwiają wypowiadanie sądów i opinii o słuszności nie dającej się przelicytować żadnej innej słuszności;
doktryner wygania eklektyków z obszarów nauki i wiedzy, którą uprawia. Uważa ich za zagrożenie dla swoich doktryn;
eklektyk wnosi do doktryny znieprawienie i rozkład;
doktryner jest szczególnie uwrażliwiony na wszelkich polepszaczy i uzupełniaczy, którzy rozmazują wyrazistość danej teorii czy metody, zacierają ich granice, rozmywają spójność - za pomocą nie wiadomo skąd branych dodatków;
PURYSTA przeciwko eklektyzmowi
głównym zarzutem wobec eklektyzmu jest niepoprawność w postępowaniu;
purysta występuje w imieniu ogólnie obowiązujących standardów pracy badawczej i z takich pozycji przeprowadza dyskwalifikację eklektyzmu;
interesuje się tym, co we wszystkich dyskursach powinno odpowiadać normatywnemu modelowi poprawności;
zajmuje się ustaleniem pewnych zasad metodologicznych, które wyznaczałyby kierunek badaniom naukowym. Usiłuje także stwierdzić, w jakim stopniu poszczególne dyskursy są z nimi zgodne. To, co jest niezgodne, jest usuwane;
purysta nie praktykuje żadnej szczegółowej dyscypliny wiedzy: nie stawia problemów, nie ustala teorii;
jest ekspertem od możliwości uprawiania w sposób poprawny dowolnych dziedzin wiedzy;
jest specjalistą od ogólnego regulaminu gier badawczych, rozprawia wyłącznie o modelach, strategiach, itp.
Nie interesują go rezultaty osiągane w wyniku badań, np. nowe kwestie
Ważny jest dla niego sposób dochodzenia do wyników;
Do rozwiązań eklektycznych odnosi się z pogardą, ponieważ produkty eklektyczne, zszywane z kawałków reprezentujących rozmaite całości systemowe, w ogóle nie kwalifikują się do obszaru jego kontroli;
nie można jednoznacznie stwierdzić czy działania eklektyków kierują się przeciw twórczości naukowej czy uniemożliwiają jej rozwój;
doktryner, esteta oraz purysta mają najmniejsze prawo do tego, by stawać w obronie twórczości naukowej, ponieważ ich wysiłkom zawdzięcza ona szczególnie wiele utrudnień i sprzeciwów;
Twórca musi walczyć z ustalonymi normami elegancji (z estetą), doktrynalnymi schematyzacjami (z doktrynerem) i szablonami metodologicznej poprawności (z purystą);
Twórca może znaleźć sojusznika w eklektyku. Wprowadzać zamieszanie do uporządkowanego świata dyscyplin, teorii, specjalności, kompetencji, konfrontując ze sobą różne stanowiska i metody - przygotowuje warunki do pojawienia się rozwiązań odkrywczych;
Poczynania eklektykó dają się często traktować jako potrzebne stadium eksperymentalnego zmieszani języków;
Eklektycy, poprzez swoje hybrydy, tworzą język komunikacyjnie użyteczny i w miarę żywy, tzn. nawet dla trudnych teorii tworzą język, który w prosty sposób wszystko objaśnia (tzw. ludzki język);
UWAGI KOŃCOWE:
według J. Sławińskiego dobrze by było, gdyby eklektycy stworzyli własną teorię eklektyzmu jako działania badawczego, gdyż nie może być dłużej eklektyzm bohaterem negatywnym;
eklektyzm może być nawet podstawą dla tych działań, które dążą do interdyscyplinarności oraz integracji wiedzy;
wspólne stanowisko estety, doktrynera i purysty wobec eklektyzmu to NIETWÓRCZOŚĆ W DZIAŁANIU
postawa estety, doktrynera i purysty stwarzają pewne ograniczenia: zamknięcie się w jednej metodzie, brak postępu;
czasami bywa też, że eklektykowi udaje się odkryć pewną ważną, przełomową myśl, teorię czy zjawisko.
GORZKIE ŻALE
Współcześni humaniści napotykają wiele trudności. Ich przyczyną są:
wysokie wymagania stawiane przez społeczeństwo; konieczność tworzenia prac zgodnych z wymogami ogółu, a nie własnymi zainteresowaniami;
obawa przed nienadążeniem za duchem czasu, przed utratą kontaktu z tym, co aktualnie jest wysoko notowane;
społeczeństwo stawia przed nimi niewyraźne wymagania, które odwołują się do panującej koniunktury, a nie do wartości;
strach i pytania, czy potrafią dobrze wypełnić swoje zadania;
uczestniczenie w grze o niejasnych regułach (której celem jest zdobycie społecznej akceptacji).
Dzisiejsi humaniści są skazani na uczestnictwo w niesprawiedliwej grze. Nie mogą zajmować się wybranymi problemami badawczymi, tylko gonić za nowinkami naukowymi. Ceną jest prestiż i uznanie. Jeśli badacz nie interesuje się nowymi trendami w nauce staje się nudny i przestarzały.
Większą część ich aktywności naukowej zajmuje wysiłek polegający na dopasowaniu się do „zamówień” składanych przez społeczeństwo, przyjmowanie najrozmaitszych póz w nadziei, że któraś okaże się w końcu właściwa (próba przypodobania się społeczeństwu).
Muszą zrezygnować z własnych ambicji, z myśli o tworzeniu atrakcyjnych metod badawczych, którym powinien sprostać, a także o osiągnięciu wysokiego poziomu, na rzecz opisu nowych zjawisk.
Dawniej było tak, że uczeni byli wierni swemu Mistrzowi (ideałom danego środowiska uniwersyteckiego).
Tworzyli tzw. małe wspólnoty naukowe, które były tamą dla wszelkich „nowinek” uznawanych za niebezpieczne. Obca, nowa myśl musiała podporządkować się wyznaczonym regułom.
Taki stan dawał dwie możliwości: pozytywną i negatywną. Negatywna dawała w rezultacie przestarzałe metodologie i fobie. Pozytywna dawała natomiast ciągłość zainteresowań badawczych. Wspólnoty naukowe dawały naukowcom poczucie bezpieczeństwa i stałości.
Dziś jest inaczej. Taka postawa oznaczałaby zgodę badacza na własną marginesowość.
Obecnie nie liczy się drążenie tematu, tylko pogoń za aktualną modą, która nieustannie się zmienia. Jeśli badacz nie będzie tego robił, nie będzie zauważany.
Współcześnie zatem praca humanisty przypomina pogoń za „nowinkami”, które szybka mijają. W rezultacie rozrasta się rumowisko na wpół zużytych pojęć, niewyeksploatowanych teorii.
II
Praktykowanie są różne strategie sytuowania się wobec oczekiwań społecznych - w warunkach, gdy tradycyjne role Erudyty, Nauczyciela i Mędrca straciły rację bytu. Przyjmując tę lub ową dzisiejszy humanista podejmuje próbę zdefiniowania własnego miejsca w życiu zbiorowym - -wytyczenia pola swoich działań w taki sposób, ażeby określoność jego zobowiązań mogła dobrze przeciwstawiać się nieokreśloności zamówień i nagabywań. Oto najważniejsze z tych strategii:
STRATEGIA SCJENTYFICZNA
jej celem jest uczynienie humanistyki dziedziną dociekań porównywalną z naukami ścisłymi;
wiedza musi być pewna, sprawdzalna, spełniająca warunki stawiane wiedzy naukowej;
nie są ważne spekulatywne roztrząsania;
interesujące jest to, co można policzyć lub zmierzyć;
ogranicza się zadania poprzednich badaczy i jest to ograniczanie zbawienne - umożliwia osiąganie wyników weryfikowalnych, podpadających pod kryterium jednomyślność;
badacze muszą liczyć się z opinią fachowców
strategię scjentyficzną daje się najczęściej rozpoznać po towarzyszącej jej dążności do matematyzacji i formalizacji wywodów; jej instrumentami są żargony techniczne, wzory, symbole, diagramy, wykresy, tabele;
strategia ta podlega krytyce, ponieważ odcina humanistykę od świata wartości; w sprzeciwie wobec niej łączą się szarzy ludzie i humaniści nastawieni antyscjentycznie;
STRATEGIA ARTYSTYCZNA
praktykują ją badacze, którzy szansę dla humanistyki upatrują w zbliżeniu do sztuki (humanistyka jako literatura);
humanista jest pisarzem; produkty jego pracy powinny podlegać ocenom analogicznym do oceny dzieł literackich;
najlepszą formę wypowiedzi stanowi esej;
humanista stawia na literackość przekazów naukowo-humanistycznych; nie odcina się od technicznych języków, są jednak traktowane jako bogata rezerwa środków retoryczno - poetyckich;
humanistyka pojmowana jako literatura z jednej strony zaspokaja gusta zwykłego czytelnika, z drugiej strony odnosi się do środowisk elitarnych;
strategia ta jest oceniania negatywnie jako nieodpowiedzialna i nie wytrzymuje porównań z innymi formami pisarstwa;
STRATEGIA PROROKA
strategia ekskluzywna, wiąże się z działalnością wybitnych myślicieli;
koncepcje naukowe zamieniają się w społeczne światopoglądy; dotyczą pytań typu „czym jest jednostka ludzka?”
uczony staje się autorytetem, niczym prorok jest słuchany z uwagą;
uczony zaczyna podlegać presji oczekiwań społecznych: przedtem był specjalistą w danej dziedzinie, teraz odczuwa jako swój obowiązek dorastanie do roli, którą mu przyznano;
musi być prorokiem: stawiać współczesności diagnozy futurologiczne, formułować moralistyczne ostrzeżenia, a także bredzić w natchniony sposób, bo wymaga tego narzucony mu scenariusz;
uczonego - proroka uwielbiają niżsi uczeni;
tytuł proroka nadaje społeczeństwo;
czasami prorok staje się ekspertem; ekspert działa w sferze anonimowości (nikt o nim nie wie, ale szczyci się uznaniem), uczony zaś głosi prawdy, które ze względu na jego znane imię, przynoszą mu sławę;
strategia ta nie budzi sympatii z dwóch powodów: uczeni mają jej za złe stwarzanie konkurencji i groźbę dominacji jednego uczonego nad resztą;
STRATEGIA ORGANIZATORA I DZIAŁACZA
uprawiają ją humaniści, którzy z różnych powodów zwątpili w sens pracy badawczej, bo nie muszą sprostać standardom, itp.
Ich produktywność naukowa ogranicza się do przedsięwzięć, które zapewniają mu byt w instytucie naukowym;
Pragną kierować zespołami badawczymi, redagować czasopisma naukowe, zachowywać się jak dozorcy, nie jako twórczy badacze;
Ich aktywność rozciąga się między działalnością o charakterze menedżerskim a warsztatami naukowymi;
Strategia ta wywołuje nieufność zarówno menedżerów, którym komplikuje manipulowanie nauką, jak i badaczy, którzy często upatrują w niej dodatkowy poziom kontrolno-administracyjny;
Żadna z tych strategii nie zapewnia sukcesu.
Praktykowanie są rozmaite strategie urządzania się wśród zmiennych mód i koniunktur metodologicznych. Są to strategie obronne: mają na celu zabezpieczyć badacza przed poczuciem nienadążania za „wiedzą prawdziwie nowoczesną”.
Oto dwie z nich:
STRATEGIA ORYGINALNOŚCI ZA WSZELKĄ CENĘ:
założeniem jest zasad: JEŚLI NIE CHCESZ, ABY CUDZE NOWATORSTWO BYŁO DLA CIEBIE UDRĘKĄ - MUSISZ JE PRZELICYTOWAĆ WŁASNYM.
Oryginalność staje się zatem obowiązkiem: należy formułować pomysły, interpretacje i teorie w sposób możliwie najbardziej ostentacyjny różniący się od koncepcji poprzedników;
Motywem dociekań jest niezwykłość;
Najcenniejsza jest „inność”; zanika lęk przed dziwacznością;
Jeśli badacz powiedział coś nowego, co zostało w jego dyscyplinie zauważone, może yć pewien, że za chwilę jego myśl zostanie wyłożona przez innych w barzdiej rozwinięty sposób;
To, co było pomysłem stanie się teorią; możliwości, których przedtem nie dostzregał we własnej koncepcji, zostaną wydobyte na jaw przez kontynuatorów;
Biada jeśli będzie próbował potwierdzić swoich praw do odkrycia, bo na pewno przegra;
Musi zatem zmienić przedmiot zainteresowań, wysunąć nowe kwestie. Być oryginalnym znaczy nie tylko przyciągać innych, ale i uciekać także od samego siebie.
STRATEGIA METODOLOGA:
stanowi przeciwieństwo poprzedniej;
badaczom nie zależy na tym, by mówić jakimś językiem uznawanym za własny, lecz na tym, by przyswoić języki naukowe znajdujące się w obiegu;
nie formułują problemów w jakimkolwiek z nich;
ich zadaniem jest opis, krytyczna analiza i systematyzacja narzędzi badawczych, którymi operuje współczesna humanistyka;
uprawiając tę strategię nie kontaktuje się bezpośrednio z danymi faktycznymi czy zagadnieniami tworzącymi sedno danej dyscypliny;
ciekawość skupia się na sposobach osiągania danych lub konstruowania zagadnień, pyta: „jak to się robi?”
w ten sposób minimalizuje stresy wywołane szybkimi zmianami mód i koniunktur;
za cenę rezygnacji z mówienia od siebie zyskuje dystans wobec tego, co innych dręczy;
żadna zmiana nie jest dla badacza wstrząsem; nie musi się do niej adaptować w swoich zainteresowaniach, bo ich nie ma;
wystarczy, że nową metodę odnotuje, opisze czy sklasyfikuje - do tego sprowadza swoje zadania.
ZWŁOKI METODOLOGICZNE
Praca metodologa:
objaśnianie, porządkowanie, opisywanie danych faktycznych;
roztrząsanie i systematyzacja problemów;
obmyślanie chwytów i metod, dzięki którym dane mogą zespalać się w przedmiotową wiedzę naukową, a problemy w zasadne teorie.
sprzęt badawczy (systemy terminologiczne, założenia klasyfikacji i typologii obiektów, metody wnioskowań, sposoby budowania generalizacji, techniki analizy i interpretacji) wymaga ciągłych przeglądów i kontroli, zabiegór renowacyjnych;
rozważania nad językiem badawczym coraz częściej uniezależniają się od potrzeb wiedzy przedmiotowej. Motywację do ich podejmowania stwarza teraz trudna do zwalczenia żądza wypowiadania się na temat narzędzi i procedur - jakie są, jakie być powinny, jakie można je sobie wyobrazić;
narzędzia budzą dzisiaj ciekawość, nie dlatego, że mogą coś opisywać, ale dlatego, że same mogą być opisywane;
od modelu droga wiedzie więc nie ku interpretacji, ale do metamodelu;
proces ewolucyjny dzisiejszej humanistyki przypomina serię epidemii - szybko się rozprzestrzeniają, ale stosunkowo krótkotrwałych, jeszcze jedna nie wygasła, a już rozwija się druga;
ważne by mieć w swojej dyspozycji wiele różnych języków, niezależnie od tego czy ma coś do powiedzenia w którymkolwiek z nich;
istnieje wielość narzędzi, które nie są używane i schodzą na dalszy plan, gdyż zmieniają się gusta metodologiczne i nikomu ani w głowie testować przestarzały sprzęt;
mamy do czynienia z nadprodukcją oferowanych instrumentów badawczych - pojęć, terminów, kategoryzacji, klasyfikacji, konceptów, itp. Jest to nadmiar pozbawiony uchwytnych hierarchii i dlatego trudny do ogarnięcia: w bezładnym wymieszaniu sąsiadują w nim kategorie o dającej się wyobrazić użyteczności z kategoriami przypominającymi gadżety, zabawki czy nadrealistyczne urządzenia o zagadkowym przeznaczeniu lub nawet ostentacyjnej niefunkcjonalności;
rozrostem i autonomizacją metodologii rządzi PRAWO ZWŁOKI; oddając się roztrząsaniu metod, odsuwamy w nieokreśloną przyszłość moment, w którym należałoby się nimi posłużyć;
metodologia jest czymś w rodzaju rytuału zabezpieczającego przed konfrontacją z ryzykiem. Wprowadza element retardacji mnożąc narzędzia, roztrząsając ewentualności rozwiązań;
niekiedy zwłokę wspiera ideologicznie utopia przyszłościowa: gdy unormuje się wreszcie działania badawcze, ustali właściwe punkty widzenia i preferencje - wtedy łatwo się będzie badaczom porozumieć i w zgodzie zaczną wznosić jednolity gmach wiedzy;
przeciwko idei unormowania i standaryzacji działań przemawiają dotychczasowe doświadczenie humanistyki, w której właśnie nieporozumienia, kłótnie, zderzenia języków i zamęt pojęciowy okazywały się niejednokrotnie potężną siła problemotwórczą;
wyznawcy tej utopii zalecają by teraz metodycznie organizować „wzorowe place budowy”; budowli (wyników, metod) jakoś nie widać, ale za to placów budowy nieustannie przybywa (grup szkół, badaczy, z których każdy jest odpowiedzialny za coś innego);
HIPOTEZY na temat przyczyn zwłok metodologicznych:
Wyjałowienie dzisiejszej humanistyki, jej skłonność do pasożytowania na teoriach i problematykach zrodzonych w przeszłości;
Podstawowe zagadnienia, którymi żyje ta dyscyplina, wyłoniły się jeszcze w okresie między wojennym (zawdzięcza je rosyjskim formalistom, praskiemu strukturalizmowi, Nowej Krytyce, Bachtinowi, Ingardenowi, itd.). czas teraźniejszy nie wzbogacił tego fundamentalnego repertuaru koncepcji. Znajdują się one wciąż na porządku dnia. Wyznaczają horyzont problemowy danego myślenia naukowego o literaturze i kształtują jego różne style;
Druga HIPOTEZA: zwłoki metodologiczne miałyby być przejawem zmiany, jaka się na naszych oczach dokonuje w pojmowaniu powinności humanistyki. Mówiąc najkrócej: świadczyłyby o wzrastającym znaczeniu pierwiastka ludycznego w działaniach humanistów i o akceptacji tego pierwiastka;
Humanistę bardziej niż badania efektywne interesują możliwości badań. Podejmuje z nimi grę: proklamuje nowe dyscypliny, zgłasza szczegółowo opracowane projekty przedsięwzięć, dokonuje działań na terminologii;
Trzecia HIPOTEZA: mająca charakter wulgarnie socjologiczny. Głosi ona, że usamodzielnianie się i niebywałe rozbuchanie metodologii dają się wytłumaczyć jako proces wytwarzania nowych miejsc pracy badawczej.
1