Zwłoki metodologiczne – SŁAWIŃSKI
Dziś tylko „szarym ludziom” wpada tłumaczyć, że zadaniem metodologii w naukach humanistycznych jest obsługa badań przedmiotowych – historycznych i teoretycznych. Tłumaczy się to tak:
Badacze usiłują przede wszystkim OPISYWAĆ, PORZĄDKOWAĆ i WYJAŚNIĆ pewne dane faktyczne, które na to zasługują
Następnie roztrząsają i systematyzują problemy nasuwające się w związku z charakterem i ukrytymi właściwościami owych danych
Obmyślają stosowne chwyty i metody, dzięki którym dane mogą zespalać się w przedmiotową wiedzę naukową, a problemy w zasadne teorie
Tłumaczenia te:
są drastycznie nieadekwatne wobec praktyk współczesnej humanistyki
stanowią wyraz fałszywej świadomości badaczy, przywiązanych do tego, co już nie istnieje (jeśli kiedykolwiek istniało) i izolujących od tego, co faktyczne
wychodzą również od ludzi zdających sobie sprawę z ich nieadekwatności, którzy nie czują żadnych zobowiązań wobec dziedzictwa pozytywistycznego
są adresowane do szerszej publiczności, a nie współproducentów wiedzy
mają sens taktyczny – specjalnie wprowadzają w błąd, gdyż prawda może być kłopotliwa: podważy zaufanie, jakim się cieszymy, ośmieszy, narazi na krytykę
Jak więc wygląda ta prawda?:
PUNKT I.
Jesteśmy świadkami procesu emancypacji zainteresowań metodologicznych – rozważania nad językiem badawczym coraz częściej są niezależne od potrzeb wiedzy przedmiotowej
Rozważania te podejmuje się teraz nie z chęci pomnażania wiedzy czy ze świadomości konieczności rozwiązania nierozwiązanych problemów, a z ŻĄDZY WYPOWIADANIA SIĘ NA TEMAT NARZĘDZI I PROCEDUR:
Narzędzia te są bardziej interesujące jako obiekt możliwych eksplikacji, komentarzy i dopowiedzeń, a nie ze względu na ich użyteczność badawczą
Im więcej da się o nich powiedzieć, tym bardziej przykuwają uwagę
Refleksja nad instrumentem badawczym inicjuje ruch oddalania się od przedmiotu, a nie, jak powinna, ruchu przybliżania do niego; otwiera łańcuch wypowiedzi, które aktualizują kolejno coraz wyższe stopnie semantyczne języka
Od modelu droga wiedzie więc nie ku interpretacji zjawisk, lecz do meta modelu, który z kolei implikuje rozważania o sposobach konstruowania meta modeli; każda teoria domaga się wsparcia przez inną metateorię itd.
Technika analizy ma się sprawdzać NIE w fortunnych zastosowaniach, a przede wszystkim w bogatych dociekaniach na temat jej wewnętrznej logiki, optymalnych warunków stosowalności
METODOLOGIA ZACZYNA ŻYĆ WŁASNYM ŻYCIEM – sama generuje swoją problematykę; racji jej bytu nie stanowi obsługa badań, lecz samoobsługa
PUNKT II:
Badacze nie przywiązują się do języków badawczych, które podpadają pod metodologiczną refleksję. wręcz przeciwnie: najpierw owe metody strasznie ich fascynują, a później je porzucają
Proces ewolucji humanistyki jest jak epidemia – intensywna, ale krótkotrwała; jeszcze jedna nie wygasła, a już pojawia się druga
Przez szybką rotację nie wyeksploatowanych języków żaden z nich nie może zapanować nad daną dyscypliną, więc nie ma szans, by ustalił się jakiś miarodajny paradygmat, umożliwiający porządkowanie rosnących doświadczeń metodologicznych
Mnogość języków tłumaczy się na 2 sposoby:
Postawa dorobkiewiczowska – ważne jest, by mieć dużo języków, niezależnie od tego, czy ma się coś do powiedzenia w którymkolwiek z nich
Postawa przewidującego gospodarza – trzeba mieć jak najwięcej narzędzi, materiał do obróbki znajdzie się później. Nigdy to nie następuje, bo czasy się zmieniają i nikt nie testuje przestarzałego sprzętu, który w najlepszym wypadku służy na jakiś prowincjach, gdzie nowoczesne tendencje docierają później
Skutkiem emancypacji metodologii jest NADPRODUKCJA instrumentów badawczych – pojęć, terminów, klasyfikacji, kategoryzacji, konceptów, praw itp. Większość z nich zrodziła się nie z potrzeby, ale ze spekulacji nad innymi instrumentami: z przekształceń, odwróceń i zapożyczeń
Występuje nadmiar języka niedającej się przewidzieć stosowalności, czekający na wyłonienie się jakichś zagadnień
Funkcjonują ze sobą kategorie użyteczne i niefunkcjonalne
PUNKT III:
Rozrostem i autonomizacją metodologii rządzi prawo zwłoki (sformułowane przez Parkinsona w odniesieniu do zupełnie czego innego)
Oddając się z lubością roztrząsaniu metod odsuwamy moment, w którym należałoby się nimi posłużyć, tłumacząc to chęcią dobrego przygotowania się
Ale proces przygotowań może nie mieć końca, bo moment podjęcia działań jest straszny zawsze. Działanie przenosi działającego w inną rzeczywistość (niż same rozważania) i naraża na ryzyko spotkania z nieznanym
Metodologia jest czymś w rodzaju rytuału zabezpieczającego przed konfrontacją – wprowadza element retardacji, mnożąc narzędzia, roztrząsając rozwiązania
Czasem zwłokę wspiera ideologicznie utopia przyszłościowa – gdy unormuje się wreszcie działania badawcze, łatwo będzie można porozumieć się badaczom, którzy w zgodzie wzniosą jednolity blok wiedzy
Jest to kiepski pomysł, bo właśnie nieporozumienia i zderzenia różnych języków w humanistyce niejednokrotnie okazywały się siłą problemotwórczą
Humanistyka to miasto złożone z placów budowy – gdzie niby ma powstawać konkretna idea, ale jak na razie wszystko jest tylko przygotowywane i w rezultacie zamiast nowej budowli, pojawia się po jakimś czasie kolejny plac
Ci, którzy projektowali przyszłą budowlę też muszą gdzieś mieszkać, więc wokół placów budów powstają lepianki i baraki, gdzie toczy się ich życie prywatne. Sławiński pyta: Czyż nie taki jest właśnie rozziew między wyrafinowaniem metodologii a powszednią praktyką badawczą?
Punkt IV.
Różne hipotezy na temat przyczyn zwłok metodologicznych – pierwsza:
Wyjałowienie dzisiejszej humanistyki, a w związku z tym pasożytowanie na teoriach i problematykach z przeszłości przykład literaturoznawstwa
Podstawowe zagadnienia literaturoznawstwa wyłoniły się w okresie międzywojennym i zawdzięczamy je m.in. Ingardenowi, Bachtinowi, Nowej Krytyce
Czasy teraźniejsze wcale nie rozbudowały tego repertuaru. Po wojnie nie tylko nikt nie sprzeciwiał się temu dziedzictwu, ale wręcz wszystkie liczące się programy literaturoznawcze ostatnich 3 dziesięcioleci były w gruncie rzeczy przypominaniem, interpretowaniem i dookreślaniem dawno już sformułowanych
Literaturoznawstwo jest zniewolone przez tradycję, dlatego ciągle dyskutują nad tym samym, chcą zagadać swoją jałowość
PUNKT V.
Inna hipoteza: zwłoki metodologiczne są przejawem zmiany w pojmowaniu powinności humanistyki, świadczą one o wzroście znaczenia pierwiastka ludycznego w działaniach humanistów
Pierwiastek en zawsze istniał, jednak był utajony w cieniu zadań poważnych i odpowiedzialnych. Teraz humanista nie wstydzi się, że bardziej niż efektywne badania interesują go możliwości badań, podejmuje grę z tymi możliwościami
Proklamuje na próbę nowe dyscypliny, na których realizacji wcale mu nie zależy i wymyśla tak rygorystyczne przepisy postępowania, że nikt nie potrafi im sprostać
Najbardziej lubi pytać, czy możliwa jest dyscyplina którą uprawia i cieszy się z negatywnej odpowiedzi, a następnie pisze o tym książkę
PUNKT VI:
Ostatnia hipoteza: usamodzielnienie się i rozbuchanie metodologii daje się wytłumaczyć jako proces wytwarzania nowych miejsc pracy badawczej
ZAKOŃCZENIE:
Sławiński pisze o robotnikach widzianych z okna, którzy wstrzymują pracę do oporu („ich powstrzymywanie się od podjęcia działań, na przekór wszelkim sprzyjającym okolicznościom, graniczy już z prawdziwym heroizmem”). Zastanawia się, nad czym myślą: „domyślam się, że kontempluje w skupieniu funkcjonalny stan łopaty i miejsce, w którym miałby zanurzyć jej ostrze. […] rozważa kąt, właściwości gruntu i cechy narzędzia. Przemyślał do końca sekwencyjny porządek planowanej czynności, wyodrębnij jej elementarne jednostki (tzw. kopemy) i ułożył je w stosowny paradygmat. Zbudował kompletną wiedzę o czekającej go pracy. Nie zaczyna jednak. Wie bowiem, że już pierwsze machnięcie łopatą stanie się dla niego źródłem bolesnych rozczarowań: ostrze wejdzie w ziemię nie tak jak powinno, piękne narzędzie ulegnie zabrudzeniu…”. Wiec myśli o tym jeszcze raz.
To oczywiście dowcipna metafora dotycząca metodologa. Żeby cały ten artykuł był taki dowcipny…
Ola G.