Terapia słuchowa
Nicholas Regush
W grudniowy poranek codzienny gwar centrum Toronto wydaje się szczególnie dokuczliwy. Rześkie powietrze bez zakłóceń przewodzi piski hamulców, warkot samochodów, odległe wrzaski, a nawet odgłosy zmieniających się świateł. W taki dzień zdajemy sobie sprawę z tego jak bardzo przywykliśmy do hałasu wokół nas. Pośród tego harmidru w kolorowym , cichym trzypiętrowym budynku w stylu wiktoriańskim dzieci i dorośli starają się przystosować swoje ciała na odbiór świata. Dziecinne jaskrawe obrazki i młodzieńczy chichot dochodzący z rozmaitych pomieszczeń nie przygotowują odwiedzającego na to, co tak naprawdę się tam dzieje. To właśnie tutaj poddawane jest takiemu modelowaniu aby mogło się stać potężnym narzędziem transformacji.
W jednym z pokoi sześciolatek o niechlubnej reputacji szkolnego rozrabiaki podskakuje na małej trampolinie mając na uszach słuchawki, które wydają się połykać jego głowę. Piętro wyżej, inny chłopiec, który miał problemy z nawiązaniem kontaktu z rodzicami, w bardzo podobnych słuchawkach leży spokojnie na podłodze słuchając muzyki Mozarta.
W kolejnym, „dorosłym pokoju”, śpiewaczka operowa czyta do mikrofonu libretto - głośno i z wigorem. W słuchawkach słyszy swój własny głos. Jeszcze w innym pomieszczeniu matka nagrywa bajkę, która po odpowiednim elektronicznym przefiltrowaniu będzie odsłuchana przez jej córkę z poważnymi wadami wymowy. I tak w ciągu całego dnia wiele innych osób przewinie się przez Centrum Słuchu aby odbyć swoją własną podróż - ćwiczenie wymowy i stymulację dźwiękową. A wszystko to zostało zaprojektowane tak aby pobudzić ucho, ciało a nawet na nowo rozbudzić chęć życia.
Centrum Słuchu w Toronto jest jednym z największych i najbardziej prestiżowym centrum z ponad 200 takich ośrodków rozsianych po całym świecie, których działanie oparte jest na tzw. Metodzie Tomatisa - nowym, nie stereotypowym spojrzeniu na funkcjonowanie ucha. Pomysł powstał na początku lat 50-tych, kiedy francuski specjalista chorób uszu, gardła i nosa Alfred Tomatis, opisał wyjątkową aktywność i znaczenie roli ucha jako funkcję wspomagającą funkcjonowanie mózgu.
Odchodząc od tradycyjnego rozumienia neurofizjologii ucha, Tomatis rozróżnił przede wszystkim dwa procesy: słuchanie i słyszenie. Słyszeć, twierdził, to nic ponad percepcję dźwięków. Aby słuchać należy te [usłyszane] dźwięki odpowiednio nastroić. Słuchanie to wieloaspektowy proces, który kształtuje nasze relacje ze światem wokół nas. I podczas gdy wiele osób dobrze słyszy to mimo to mogą mieć problemy ze słuchaniem - wynikające z całej gamy stresów.
Tomatis był przekonany, że problemy ze słuchaniem, w szczególności wśród dzieci, prowadzą do zaburzeń mowy, kłopotów szkolnych, zaburzeń uwagi i koncentracji, depresji a nawet zaburzeń emocjonalnych i społecznych takich jak np. autyzm. Takie stwierdzenie było na owe czasy dużą nowością, biorąc zwłaszcza pod uwagę fakt, że tradycyjna medycyna postrzegała ucho jedynie jako narzędzie odbierające dźwięki z zewnątrz i przekazujące je do mózgu. W takim ujęciu, to dopiero na poziomie mózgu obywała się właściwa percepcja dźwięków.
W połowie lat 50-tych Tomatis opracował metodę terapii problemów wynikających z zaburzeń procesu słuchania. Polegała ona głównie na poprawie jakości percepcji dźwięków poprzez wykorzystanie elektronicznego urządzenia zwanego elektronicznym uchem. Urządzenie to emituje dźwięki o różnej częstotliwości przez co stymuluje i ucho aby mogło odbierać dźwięki w sposób bardziej efektywny. Tomatis twierdził, że jego metoda nie tylko usprawnia umiejętności językowe czy organizacyjne, ale pomaga również w dodatnim ładowaniu umysł ucho wewnętrzne jest bardzo ściśle powiązane ze zmysłami ruchu i równowagi , to metoda opracowanej przez niego terapii pomagała również w leczeniu zaburzeń koordynacji ruchu i złej postawy.
Metoda Tomatisa wydaje się więc być panaceum na prawie wszystkie dolegliwości - od poważnych zaburzeń mowy aż do chęci lepszego przystosowania do świata.
Uczniowie i naśladowcy Tomatisa bardzo często opowiadają o tym, jak Tomatisowi udało się przywrócić do życia grupę zakonników benedyktyńskich, którzy stracili ducha. W połowie lat 60-tych, grupa zakonników z klasztoru Benedyktynów na południu Francji skarżyła się na ogromne zmęczenie graniczące wręcz z depresją. Wiele zaleceń takich jak zmiana diety, zażywanie witamin, czy innych medykamentów nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Nawet wysypianie się do syta przez zakonników nie odniosło skutku.
Zakonnicy zwrócili się więc z prośbą do Tomatisa, który właśnie przebywał w klasztorze z wizytą, aby pomógł im przy wykorzystaniu własnej metody. Nie zajęło mu wiele czasu aby ustalić, że problemy zaczęły się wkrótce po tym jak w 1960 roku Watykan zabronił używania podczas nabożeństw łaciny i wycofał z praktyk kościelnych chorały gregoriańskie.
Już wcześniej, zanim ten zakaz zaczął obowiązywać, zakonnicy prowadzili bardzo spokojny i cichy tryb życia - wprowadzenie zakazu jeszcze bardziej odcięło ich od świata dźwięków a poprzez to ich umysły były w coraz mniejszym stopniu pobudzane. Tak więc Tomatis na nowo wprowadził do praktyk śpiewanie chorałów. Wkrótce okazało się że wielu zakonników szybko powraca do zdrowia - fizycznego i psychicznego.
To właśnie ta historia zaintrygowała mnie na tyle aby zainteresować się Tomatisem. Jako młody wtedy dziennikarz gorączkowo poszukiwałem nowych pomysłów na artykuł. Udało mi się wtedy umówić z Tomatisem na wywiad. Właśnie otwierał nowe centrum w Toronto, co było zresztą częścią jego planu powołania do życia wielu takich ośrodków w Ameryce Północnej. Na początku naszego spotkania nic nie wskazywało na wybitną osobowość. Z ogoloną głową, lekkim uśmiechem na twarzy siedział sztywno na krześle - wyglądał bardziej na zakonnika niż lekarza. Dopiero kiedy zaczął opowiadać o zdarzeniach, które ostatecznie doprowadziły go radykalnych zmian w sposobie rozumienia zasad funkcjonowania ucha, w uświadomieniu sobie że ucho jest centrum ludzkiego funkcjonowania jego twarz się rozpogodziła.
Jego podróż do odkrycia tych rewelacji rozpoczęła się w trakcie jego lekarskiej praktyki ze śpiewakami operowymi, którzy szukali pomocy w przezwyciężeniu problemów wokalnych. Aby im pomóc Tomatis najpierw starał się ustalić przyczyny tych problemów. Wykorzystał przy tym swoje własne badania, które wcześniej - w latach 40tych- wykonywał na zlecenie rządu francuskiego, a dotyczące tego jak hałas wpływa na słyszenie. Zaobserwował następującą zależność - robotnicy fabryk, u których stwierdzono ubytki słuchu cierpieli równocześnie na zaburzenia mowy. Czy więc był jakiś związek pomiędzy słyszeniem i wokalizacją? Podobne tendencje zauważył u śpiewaków - wręczał im audiogramy aby zbadać zdolność percepcji dźwięków, i okazywało się, że mają oni również kłopoty ze słuchaniem.
Obserwacje te doprowadziły w końcu Tomatisa do przekonania, że problemy wokalne śpiewaków wynikały z ... ich własnego głosu i hałasu z tym związanego. W końcu sama Maria Callas (będąca zresztą pacjentką Tomatisa) potrafiła wyprodukować dźwięki o wartości 130 decybeli - wartość porównywalna z hałasem silnika samolotu odrzutowego.
Dalsze badania Tomatisa polegały na zablokowaniu prawego ucha podczas wykonywania przez nich utworu - zauważył że zaczynał się im łamać głos. Był to jeszcze jeden dowód na to, że głos i słuch są ze sobą nierozerwalnie powiązane. Stąd wywozi się słynna zasada Tomatisa, znana również pod nazwą „efektu Tomatisa” : „Jeśli nie jesteś w stanie usłyszeć dźwięku, to nie będziesz w stanie tego dźwięku wyprodukować - mówiąc lub śpiewając”.
W swojej dalszej pracy ze śpiewakami, Tomatis sprecyzował specyficzny sposób słuchania przez muzyków - to samo zresztą ustalił dla określonych języków etnicznych, stwierdzając, że każdy język ma swoją określoną „akustyczną geografię”. Na przykład brytyjski angielski jest znacznie bogatszy w dźwięki o wysokiej częstotliwości niż francuski, podczas gdy francuski (w porównaniu z angielskim) posiada więcej dźwięków o średnich częstotliwościach. Stąd ucho angielskie jest w zdecydowanie odmienny sposób nastawione od francuskiego.
„Ale, czy przetwarzanie danych dźwiękowych nie jest właśnie zadaniem mózgu?”, spytałem.
Z lekkim zniecierpliwieniem Tomatis zaczął mówić o niewielkich mięśniach połączonych kosteczkami - strzemiączkiem i młoteczkiem- które umiejscowione są w uchu środkowym. Mięśnie te zazwyczaj są postrzegane jako system obronny ucha przed zbyt głośnymi dźwiękami poprzez zmniejszanie wibracji bębenka., odpowiedział. Ale, mięśnie te są również w stanie skoncentrować ucho wybiórczo na określone dźwięki. Ucho angielskie, na przykład może zostać wyszkolone tak, aby odbierało zakresy dźwięków charakterystyczne dla innych języków. Tak się bowiem składa, że nerwy kontrolujące funkcjonowanie strzemiączka i młoteczka są również odpowiedzialne za mowę, co z kolei pozwala wyjaśnić dlaczego nastrojenie ucha na odpowiednie dźwięki pozwala na lepszą wokalizację. Zagłębiając się jeszcze bardziej w fizjologię ucha, Tomatisa zainteresowało zjawisko tzw. ucha dominującego. Ludzie są albo „prawo” - albo - „lewo-uszni”, tzn. dominacja jednego ucha wskazuje, którym (lewym czy prawym) chętniej słuchamy. Przekonaniem Tomatisa jest to , że dominujące ucho prawe jest bardziej efektywnym narzędziem przystosowawczym do świata zewnętrznego. Prawe ucho - twierdzi Tomatis - ma znacznie więcej powiązań z lewą półkulą mózgową, która jest podstawowym centrum kontroli mowy i słuchania. Słuchanie dominującym uchem lewym- według Tomatisa- opóźnia proces przetwarzania percypowanych dźwięków a także obniża jakość percypowanych dźwięków. Ponieważ większość zakończeń nerwowych łączy się z przeciwną stroną ciała, stąd dźwięki muszą najpierw zostać przetransmitowane z lewego ucha do prawej półkuli, a dopiero potem do lewej. Taka obserwacja upoważniła Tomatisa do dalszych wniosków, tj. ogłoszenia zależności że opóźnienie w przetwarzaniu dźwięków może niekorzystnie wpływać na ich produkcję (artykulację), prowadząc do niewyraźnej wymowy, lub nawet jąkania się.
Tomatis studiował również strukturę ucha wewnętrznego, szczególnie trąbki, tradycyjnie utożsamianej z procesem percepcji dźwięków, oraz przewodu słuchowego, który odpowiada za percypowanie trójwymiarowości, np. położenia ciał w przestrzeni, ruchu, równowagi. Dla Tomatisa funkcje trąbki i przewodu słuchowego są jednością, ich funkcjonowanie jest ze sobą ściśle połączone w sposób anatomiczny. Oba te narządy wspólnie analizują ruch, przyczyniają się do naszej świadomości samych siebie w przestrzeni, i włączają się we wszystkie formy informacji sensorycznych. W pewnym sensie takie wzajemne powiązanie umożliwia całemu ciału zaangażowanie w percepcję dźwięków.
W tym punkcie Tomatis o mało co nie był gotów do konkluzji, że słabe umiejętności słuchania mogą mieć wpływ na funkcjonowanie całego organizmu, to znaczy że czynności ludzkie takie jak mowa, koordynacja senso-motoryczna i wyobrażenie własnego ciała mogą ulec zaburzeniu gdy zaburzeniu ulega proces słuchania. Pod koniec naszego spotkania uświadomiłem sobie nagle, że to właśnie może być przypadek zakonników, którym pomógł Tomatis. Nie było tylko wysłanie energii do ich umysłów poprzez stymulację dźwiękami. Zaprojektowana przez Tomatisa terapia miała na względzie cały organizm. Tak oto Tomatis stał się pionierem tej dziedziny a równocześnie zapoczątkował zainteresowanie tym, co to tak naprawdę znaczy żyć pełnią życia.
Dzisiaj, w wieku 77 lat Tomatis rzadko opuszcza swój paryski dom, ale jego teorie dotyczące dominacji ucha i fizjologicznego rozdziału pomiędzy słyszeniem i słuchaniem padły na podatny grunt. W internecie istnieje strona poświęcona jego pracy, jego zwolennicy nie ustają w propagowaniu jego idei. Założone w 1978 roku Centrum Słuchowe w Toronto jest najstarszym takim ośrodkiem w Ameryce Północnej wykorzystującym metodę treningu ucha wg. Tomatisa. Z porad i usług Centrum w Toronto skorzystało ponad 3000 osób z Kanady i innych rejonów- w dużej mierze (2/3 ) były to dzieci. „Często są to ludzie, którzy przychodzą zrezygnowani po tym jak wszędzie bezskutecznie szukali terapii swoich problemów komunikacyjnych”, - mówi Paul Madaule, dyrektor Centrum. „Bardzo często jesteśmy ich jedyną nadzieją. Większość osób zgłaszających się do nas ma poważne zaburzenia”.
Madaule, ciepły, serdeczny, dobiegający 50-tki jest ciągle pod dużym wrażeniem Tomatisa. Jako 18-latek, w 1967 roku spotkał Tomatisa w opactwie En-Calcat /Francja/, gdzie jako dyslektyk często chował się przed światem po swoich szkolnych porażkach. „Było mi wtedy bardzo źle,” - wspomina Madaule - „nie potrafiłem dobrze pisać ani czytać. Miałem problemy w wysławianiem się i nawiązywaniem kontaktów z ludźmi, łącznie z własnymi rodzicami. Byłem strasznie nieśmiały i niezorganizowany, brak mi było koordynacji ruchowej”. Podobnie jak w przypadku zakonników, i w przypadku Madaule Tomatis zastosował swoją terapię treningu ucha. I znów jak w przypadku zakonników metody Tomatisa przyniosły pożądane efekty. Madaule zaczął studiować psychologię na Sorbonie w Paryżu, a także współpracował z Tomatisem. Po siedmiu latach pracy w Europie i Afryce, przyjechał do Kanady, gdzie w Toronto stał się współzałożycielem Centrum Słuchowego.
Od samego początku jego ambicją było stworzenie centrum, które ani za bardzo przypominałoby domu ani kliniki, ani też szkoły - chciał stworzyć miejsce pozbawione negatywnych skojarzeń. Oprowadzając mnie po trzypiętrowym budynku, Madaule podkreśla ciepłą tonacji barw w jakim jest utrzymany cały budynek. Daje to ludziom przychodzącym tutaj na terapię poczucie, że rozpoczynają coś nowego, bez onieśmielającej atmosfery kliniki, lub negatywnych wspomnień domu rodzinnego lub szkoły.
Przechadzając się po centrum mamy okazję zaobserwować kilka sesji treningowych - dzieci leżące spokojnie na matach, lub bawiące się w pokojach terapeutycznych. W piwnicy znajduje się trampolina, huśtawka i opona zwisająca z sufitu na linie. Wszyscy pacjenci mają na uszach olbrzymie, ciężkie słuchawki podłączone do „Elektronicznego Ucha”, elektronicznego urządzenia trochę przypominającego wieżę stereo z nadmiarem śmiesznych guziczków.
Esencja metody Tomatisa - „Elektroniczne Ucho” zostało zaprojektowane w ten sposób, aby można swobodnie manipulować częstotliwościami dźwięków. Tomatis wierzy, że dźwięki o wysokiej częstotliwości, harmonijne, np. powstające przy grze na skrzypcach, pozytywnie ładują (dostarczają energii) mózg, podczas gdy te o niskiej częstotliwości (np. dźwięk bębnów) powodują energetyczny drenaż mózgu. Madaule wyjaśnia to w następujący sposób - „membrana ucha środkowego wyposażona jest w komórki przekładające wibracje na dźwięki. Jak stwierdzono komórek, które przekładają wibracje na dźwięki o wysokiej częstotliwości jest więcej niż tych, które odpowiadają za powstawanie dźwięków o niskiej częstotliwości. Wysokie częstotliwości przenoszą więcej wibracji a przez to więcej energii. „Elektroniczne Ucho” to nic innego jak urządzenie wzmacniające , które może zmniejszać lub zwiększać zakres częstotliwości dźwięków docierających do każdego ucha. Automatyczny przełącznik (bramka) umożliwia przetworzenie jednego rodzaju dźwięków ( np. wysokich dźwięków sonaty Mozarta) na inne (niskie), powodując w ten sposób pracę mięśni ucha wewnętrznego (trening). Urządzenie to umożliwia również regulację głośności docierających dźwięków do ucha lewego, zmuszając prawe ucho do wytężonej pracy”.
Większość dzieci poddawana jest dwóm intensywnym (30-godzinnym) etapom szkolenia, przy czym każda sesja trwa ok. 2 godz. (w trakcie kolejnych 15 dni) Pomiędzy dwoma etapami następuje przerwa (od 4 do 8 tygodni).Licząc po $55 za godzinę, przeciętny koszt takiego treningu wynosi ok. $3300. W niektórych przypadkach dzieci muszą powtórzyć trening.
Dzisiaj ośmioletni Matt, przyjechał z rodzicami na kolejny etap terapii, aż z Halifaxu. Po raz pierwszy odwiedził centrum w wieku 4 lat, cierpiąc na poważne zaburzenia umiejętności komunikowania się, nawet z własnymi rodzicami. Lekarze w Halifaxie zdiagnozowali jego problem jako poważny przypadek zaburzeń mowy i rozwoju językowego oraz bardzo słabo rozwinięte umiejętności interakcji społecznej. Jeden ze specjalistów określił go nawet jako PDD (skrót od natarczywe zaburzenie rozwojowe - pervasive developmental disorder), termin używany zazwyczaj do określania przypadków braku umiejętności społecznych tylko trochę mniej dokuczliwych od autyzmu.
Wejście Mattiego w świat było ciężkie - urodził się z poważną hiperglikemią. Oprócz 3-miesięcznej hospitalizacji, doświadczył również poważnych kłopotów z pracą serca i kilku ataków (serca). Potem przeszedł całą serię infekcji ucha.
„Matt był klasycznym przykładem dziecka, które miało ciężki start w życie, ciężko chorował na zapalenie ucha, a potem ma problemy ze słuchem” - opowiada Madaule obserwując chłopca spokojnie leżącego na macie. „Kiedy spotkałem go po raz pierwszy, Mat był nadwrażliwy na określone dźwięki, między innym odgłos elektrycznej maszynki do golenia swojego ojca, i odgłos kuchenki mikrofalowej. Ogólnie rzecz ujmując, Matt nie panował nad swoim słuchaniem. Nie potrafił nastawić swoich uszu na odbiór tego, co chciał słyszeć, i zablokować ich na dźwięki, których nie chciał. Testy słuchowe Matta wykazały, że w ogóle miał problemy z przetwarzaniem dźwięków. Wskazywało to na fakt, że Matt był bardzo niezorganizowany. Uważaliśmy, że trening ucha pomoże Mattowi poprawić zdolność koncentracji, poprawi jego umiejętności społeczne, a poprzez to łatwiej mu będzie opanować mowę”.
Madaule ostrzegł jednak rodziców Matta, że nie będzie to łatwe zadanie. Na podstawie dotychczasowej historii Matta, Madaule był przekonany, że chłopiec będzie się opierał zmianom z całych sił. „Zawsze mówię rodzicom, bardzo otwarcie, co - jeśli cokolwiek - możemy zrobić dla ich dziecka”.
Mimo tego trzeźwy osąd Madaule i tak był pociechą dla rodziców Matta, którzy stracili już nadzieję na wyleczenie syna tradycyjnymi metodami. Dla matki Matta już sam fakt, że nareszcie wiedziała, co tak naprawdę dolega jej synowi, było początkiem procesu zdrowienia całej rodziny.
Podobnie jak inne dzieci w centrum, Matt zaczął swoją terapię od słuchania nagrań z muzyką Mozarta w czasie odpoczynku i zabawy. Zakresy dźwięków niskiej częstotliwości zostały skasowane tak aby mięśnie ucha środkowego mogły intensywnie ćwiczyć.
Dźwięki o wysokiej częstotliwości naśladują te, jakie dziecko słyszy w łonie matki, gdzie tak naprawdę rozpoczyna się proces słuchania, jak twierdzi Tomatis. Początkowo zdawało mu się, że płód może słyszeć tylko dźwięki o wysokiej częstotliwości jakie są filtrowane przez środowisko wód płodowych, ponieważ środowisko wodne przewodzi dźwięki o wysokiej częstotliwości odcinając te o niskiej. W rzeczywistości w latach 60-tych naukowcom udało się ustalić, że już od 4-tego miesiąca ciąży płód słyszy a od szóstego nerwy słuchowe są na tyle rozwinięte, że są w stanie przekazywać informacje do rozwijającego mózgu.
Tomatisowi natomiast udało się ustalić w drodze badań, że głosy matek o wyższej częstotliwości miały większy wpływ na dzieci będące w ich łonie, wyzwalając u nich większą potrzebę kontaktu ze światem. Te obserwacje zostały następnie potwierdzone naukowo, chociaż dokładny mechanizm dostrojenia się płodu do głosu matki nadal pozostaje niewyjaśniony.
Mając na względzie rolę matki, Tomatis wykorzystywał ”Elektroniczne ucho” do tego aby przenieść swoich małych pacjentów z wodnego środowiska płodowego do świata dźwięków poza łonem matki, tak aby mogli doświadczyć „dźwiękowych narodzin”. Program „słuchowego treningu” polegał na filtrowaniu a następnie poszerzaniu spektrum głosu matki, jak tylko można go było nagrać, oraz włączania elementów muzyki Mozarta. Pod koniec takiej terapii dziecko było w stanie słyszeć zakres niskich częstotliwości głosu matki.
Ciekawym efektem ubocznym takiej terapii stymulacji dźwiękowej było to, że dzieci stawały się bardziej uważne i czułe. „Zaczynały więcej mówić, uważniej słuchać, taką zmianę było widać nieraz nawet po kilku sesjach”, mówi Madaule. To właśnie zdarzyło się z Mattem w trakcie jego sesji. „Stał się bardziej komunikatywny i częściej szukał naszego zainteresowania nim,” opowiada jego matka. „Nawet poparzył na mnie i powiedział: ”Piękna buzia mamy”. Nigdy wcześniej nie mówił takich rzeczy.”
Druga faza treningu ucha jest bardziej aktywna. Dzieci, mówiąc do mikrofonu, wykorzystują swoje własne głosy, wzmocnione i zmodyfikowane przez „Elektroniczne Ucho” w celu stymulacji procesu słuchania i uzyskania lepszej kontroli nad swoim głosem. Mogą sobie nucić, a nawet śpiewać.
W przypadku Matta, prognozy wydają się być optymistyczne. Uczęszcza do zwykłej szkoły, osiągając ponadprzeciętne wyniki. Ale, jak przewidywał Madaule, nie wszystko idzie gładko. Matt ciągle ma gorsze dni w szkole i w domu, i wygląda na to, ze zawsze pozostanie dzieckiem „na skraju”. ”To, co mu daliśmy to grunt na, którym może stanąć, ale wiele zależy od tego jak dalej ułoży się jego życie uczuciowe i związki z innymi. Mam nadzieję, że Matt spotka na swojej drodze ludzi mu życzliwych, którzy go zrozumieją, będą chcieli nawiązać z nim kontakty i pomogą mu spojrzeć na jego problem pozytywnie”, mówi Madaule.
Historia Matta może być przykładem dla innych: w zróżnicowanym stopniu każdy z nas żyje „na skraju”, ma pewne zwichnięcie osobowości. Dlatego, że żyjemy bombardowani dźwiękami, każdy z nas może stanąć na skraju - gorszego słuchania, a w konsekwencji osobistego załamania. Aż dziw bierze ile osób, które spotykamy na co dzień, są na skraju z powodu upośledzenia procesu słuchania. Powstaje też pytanie jak bardzo przyczyniamy się do takiego stanu poprzez nie udzielenie pomocy - niewielkiej, a tak potrzebnej.
Popatrzmy na przypadek Kathy /15 lat/. Gadatliwa, towarzyska z jednej strony, a równocześnie można by pomyśleć: trochę dziwna, „odstająca”. Ma napady entuzjazmu, kiedy słowa po prostu wylewają się z jej ust, a potem nagle milknie, chowa się do wewnątrz.. Po raz pierwszy trafiła do Centrum w wieku 13 lat, w związku z trudnościami w szkole, z diagnozą: ”zaburzenia procesu słuchania”, i zaburzeniami uwagi.
Podobnie jak w przypadku Matta, również historia Kathy to historia problemów z koordynacją, opóźnienia w rozwoju mowy, oraz niekończących się infekcji ucha.. Jej ocena w Centrum wskazywała na to, że Kathy wykazuje tzw. „słuchanie interpretujące” - tendencja do „dopowiadania” tego, co ktoś mówi, nie słuchając wypowiedzi do końca. Bardziej była wyczulona i skoncentrowana na dźwiękach pochodzących z niej samej niż z zewnątrz, co najlepiej było widoczne w jej nawyka przerywania wypowiedzi innych osób. „Nigdy nie pozwala mi dokończyć zdania,” stwierdza jej matka. Takie zachowanie łatwo prowadzi do nieporozumień i błędnych interpretacji wypowiedzi, co z kolei prowadzi do konfliktów. Sposób w jaki Kathy słucha pokazuje również, że nie posiada ona zdolności właściwego rozróżniania dźwięków. „Dla takich osób,' twierdzi Madaule,” charakterystyczne jest życie „w mgle.”
W momencie pojawienia się w centrum, Kathy nie miała przyjaciół, wydawała się wycofywać z życia. Teraz, po terapii, więcej mówi, bardziej interesuje się światem wokół niej, nawiązuje przyjaźnie oraz coraz lepiej radzi sobie w szkole. Maduale twierdzi, że „staje się młodym człowiekiem z charakterem.”
Sophie Garceau, asystentka Madaule i główna terapeutka słuchu, już nie raz widziała tego typu przeobrażenia. „Młodych ludzi, takich jak Kathy, ale którzy nie otrzymują żadnej pomocy jest bardzo wiele”. Przed przyjazdem do Toronto Garceau pracowała przez cztery lata jako re-edukator z dziećmi mającymi problemy szkolne - „wiele a nich to przypadki podobne do Kathy, brak im było motywacji do kontynuacji nauki.”
Jak można dokonać oceny metody Tomatisa w poprawianiu jakości procesu słuchania - życia? Odpowiedź nie jest ani łatwa ani prosta. Wynikom pracy Tomatisa brak mocne wsparcia naukowego - jak często się dzieje w przypadku prowadzonych terapii, nie zwraca się uwagi na ich naukowe udokumentowanie, głównie z powodów finansowych. Jak twierdzi Madaule ”Centra Tomatisa nie posiadają wystarczających środków aby prowadzić zakrojone na szeroką skale badania naukowe.” Jakkolwiek, badania prowadzone od ponad 20 lat wskazują na to, że terapia ta przynosi efekty. Podobne wyniki pochodzą z badań przeprowadzonych na ponad 400 osobowej grupie dzieci, które przeszły terapię Tomatisa.. Rodzice bardzo często bardzo wysoko oceniają rezultaty osiągane przy pomocy metody Tomatisa. Podobnie książka Tomatisa „When Listening Comes Alive”(1964) uzyskała wiele pochlebnych opinii od takich autorytetów w tej dziedzinie jak Thomas Verny, specjalisty od badań prenatalnych. Również Stanley Greenspan (Bathesdae, Maryland, USA), wybitny specjalista z dziedziny pediatrii, zwłaszcza w pracy z dziećmi autystycznymi, bardzo pozytywnie wyraża się o pracy Tomatisa, a nawet skierował do centrów Tomatisa ponad 200 swoich małych pacjentów. Twierdzi on, że „takie podejście może pomóc dzieciom z problemami ze słuchaniem,” przestrzegając jednak przed tym, że w wielu przypadkach dzieciom potrzebna jest terapia złożona , łącznie z terapią mowy i pomocą psychologa.
W końcu klienci i rodzice oceniają wyniki metody Tomatisa. „Widzimy, że zdaje to egzamin w wielu przypadkach”, stwierdza Maudaule przeglądając kilka kartotek pacjentów. „To rodzice najlepiej potrafią dostrzec efekty, a wieści o tym rozchodzą się pomiędzy innych. W przypadku zainteresowania, zawsze zapraszamy chętnych na dzień otwarty, aby pokazać na czym to wszystko polega i na co mogą liczyć. Następnie wszystko już zależy od nich.”
Kończąc rozmowę z Madaule w jego biurze zaczynam wracać myślami do tego dnia sprzed 20 lat, kiedy spotkałem Alfreda Tomatisa. Byłem wtedy poruszony i zainspirowany jego metodami, ale nigdy nie pomyślałem o sobie jako potencjalnie potrzebującym takiej terapii. Dopiero rozmowa z Madaule uświadamia mi, że każdy z nas potrzebuje wzmocnienia procesu słuchania. Dla takich osób, nie będących na liście „priorytetowej” Madaule ma nadzieję znaleźć rozwiązanie: mały, przenośny trener ucha. „Na razie bawię się', mówi podając mi prototyp takiego urządzenia. Włączam, a w lekkich słuchawkach słychać te same trzeszczące, piskliwe dźwięki, jakie generuje „Elektroniczne Ucho”. Być może to nie Mozart, ale moje uszy ćwiczą areobik. Patrząc na mnie, Madaule jak prawdziwy przechrzta z zaangażowaniem mówi uśmiechając się do mnie: „Jakikolwiek masz problem, jego źródłem jest problem ze słuchaniem.”
Uzdrowiony przez muzykę
Lekarze powiedzieli rodzicom Luck'a, że ich syn będzie miał zawsze psychikę trzymiesięcznego dziecka. Przerażeni tym co usłyszeli, nie mogąc pogodzić się z tym, zaczęli szukać pomocy.
Dziś Luck bez problemów krząta się po domu, wita z uśmiechem przychodzących gości, jest w stanie czytać i komunikować się z otoczeniem.
Czas jaki minął od momentu kiedy specjaliści stwierdzili upośledzenie u dziecka Państwa Smiths (po skomplikowanym porodzie wszyscy jednomyślnie oszacowali, że dziecko nigdy nie będzie w stanie chodzić ani mówić) to okres ciągłej walki o odpowiednią terapię dla syna, walki o jakikolwiek postęp w jego rozwoju.
Państwo Smiths najpierw trafili do Instytutu w Filadelfii. Luck miał wówczas 4 lata. Nie mógł jeść, przełykać, nie mówiąc już o samodzielnym ubieraniu się, mówieniu czy chodzeniu. Bardzo kosztowna terapia zaproponowana przez Instytut opierała się na usprawnianiu kończyn poprzez codzienne ośmiogodzinne ćwiczenia. Leczenie trwało 2 lata. Chociaż Luck poczynił postępy, to wciąż nie było zasadniczych zmian w jego rozwoju. - „W końcu usłyszeliśmy o profesorze Tomatisie z Centrum Audio-Pycho-Fonologii w Paryżu i jego metodzie opartej na słuchaniu muzyki, głównie Mozarta i śpiewów gregoriańskich, pobudzającej pracę ucha środkowego i mózgu.
„Niewiele wówczas nam to mówiło, ale chwytaliśmy się wszystkiego” - opowiadają rodzice Luck'a. - „Gdy przyjechaliśmy do Paryża syn miał 9 lat. Wykazywał tendencje autystyczne, brak kontaktu wzrokowego, nerwowe tiki, nie mówił. Prowadzony, był w stanie poruszać się ale brak było koordynacji ruchów.
Prof. Tomatis: „Zmiana nastąpiła już w pierwszym tygodniu. Przed gmachem Centrum znajdują się wysokie schody. Luck chwycił za poręcz i wspierany na moim ramieniu zszedł z nich. Choć wydawać się może, że to tak niewiele, to jednak znaczyło to bardzo dużo. Pełne zaskoczenie! Po 15 dniach położył mi rękę na kolanie i rzekł: „Mamo”. Nigdy wcześniej tego nie robił. To było wspaniałe. Później wraz z kontynuowaniem stosowania metody, zmiany następowały sukcesywnie.
Całe to zdarzenie pociągnęło ze sobą w konsekwencji powstanie dwóch dużych ośrodków w Londynie i Edynburgu. Stosuje się tam metodę prof. Tomatisa w leczeniu przypadków upośledzeń umysłowych, stanów depresyjnych, zaburzeń neurologicznych, problemów szkolnych typu: dysleksja, dysgrafia, zaburzenia uwagi i koncentracji.
***
„Pracując przez dwa lata w Londynie i ponad trzy lata w Centrum Tomatisa w Paryżu mogłam przekonać się o skuteczności metody jeszcze niestety zupełnie nierozpowszechnionej w Polsce. Pomimo, że od pewnego czasu działają u nas ośrodki audio-psycho-fonologii nadal mało kto wie co to jest „elektroniczne ucho”- mówi Małgorzata Szurlej z warszawskiego ośrodka APF „Espace”
„Elektroniczne ucho” jest aparatem opracowanym przez Prof. Tomatisa i służy do reedukacji uwagi słuchowej. Jest to idealny model ludzkiego ucha, który pozwala „wyćwiczyć” ucho pacjenta w taki sposób, aby mogło pracować bez zakłóceń. Ćwiczenia stymulują centralny system nerwowy, a w szczególności korę mózgową, która jest odpowiedzialna za procesy myślenia. Stymulacja ucha odbywa się poprzez dźwięki o określonej, zróżnicowanej częstotliwości.
Dźwięki te są odpowiednio filtrowane w zależności od indywidualnych wymogów i potrzeb. Mogą one zarówno stymulować funkcje organizmu, jak i pomóc w relaksacji osobie słuchającej. W metodzie Prof. Tomatisa wykorzystana została muzyka poważna oraz dźwięki mowy ludzkiej.
Badania Prof. Tomatisa zostały uznane i potwierdzone przez Paryską Akademię Medyczną oraz Francuską Akademię Nauk w 1957 roku. W Polsce prace Prof. Tomatisa są wykorzystywane przez Centrum Audio-Psycho-Fonologii „Espace” od 2000 roku.