Nie chcemy komuny, nie chcemy i już!
Nie chcemy ni sierpa, ni młota,
Za Katyń, za Grodno, za Wilno i Lwów zapłaci czerwona hołota.
Za mordy, za gwałty, cierpienia i łzy,
Za lata w niewoli spędzone,
Za fałsze, oszczerstwa i cyniczne gry, nadzieje bestialsko zniszczone.
Od Jałty ten koszmar sowiecki już trwa
I z każdym wciąż rokiem narasta,
Nie lękaj się walki, w szeregu dziś stań,
Przed tobą czerwona hałastra.
Nie chcemy komuny, podnieśmy więc dłoń,
Nasz protest do Kremla już dotarł,
Uchwyćmy w swe ręce parszywy nasz los,
Niech zadrży czerwona hołota.
Choć w celach ponurych, nadzieja w nas tkwi,
Wolności uchylą się wrota,
Nadejdą dla wrony ostatnie już dni,
Zamilknie czerwona hołota.
Czas błędów, wypaczeń już znudził się nam,
Wymierzmy sztywnemu więc kopa,
Czas, Polsko, wystawić rachunek twych ran,
Niech płaci czerwona hołota.
Nie chcemy komuny, nie chcemy i już!
Nie chcemy ni sierpa, ni młota,
Za Katyń, za Grodno, za Wilno i Lwów
Zapłaci czerwona hołota.
Nie chcemy komuny, nie chcemy i już!
Nie chcemy ni sierpa, ni młota,
Za Katyń, za Grodno, za Wilno i Lwów zapłaci czerwona hołota.
Za mordy, za gwałty, cierpienia i łzy,
Za lata w niewoli spędzone,
Za fałsze, oszczerstwa i cyniczne gry, nadzieje bestialsko zniszczone.
Od Jałty ten koszmar sowiecki już trwa
I z każdym wciąż rokiem narasta,
Nie lękaj się walki, w szeregu dziś stań,
Przed tobą czerwona hałastra.
Nie chcemy komuny, podnieśmy więc dłoń,
Nasz protest do Kremla już dotarł,
Uchwyćmy w swe ręce parszywy nasz los,
Niech zadrży czerwona hołota.
Choć w celach ponurych, nadzieja w nas tkwi,
Wolności uchylą się wrota,
Nadejdą dla wrony ostatnie już dni,
Zamilknie czerwona hołota.
Czas błędów, wypaczeń już znudził się nam,
Wymierzmy sztywnemu więc kopa,
Czas, Polsko, wystawić rachunek twych ran,
Niech płaci czerwona hołota.
Nie chcemy komuny, nie chcemy i już!
Nie chcemy ni sierpa, ni młota,
Za Katyń, za Grodno, za Wilno i Lwów
Zapłaci czerwona hołota.
W dzień deszczowy i ponury z Cytadeli idą Góry,
Szeregami lwowskie dzieci idą tułać sie po świecie.
Na granicy Czarnogórza czeka ich mitręga duża,
Może nawet tam czyha na nich wróg,
A wiec prowadź, prowadź Bóg!
Dzień wyjazdu już nadchodzi, matka płacze i zawodzi,
Z żalu ściska biedną głowę, pan komendant ma przemowę:
Bądźcie dzielni wy żołnierze, brońcie kraju jak należy!
Już pobudki ton trąbka nasza gra,
A wiec żegnaj matko ma.
Żegnaj siostro, żegnaj bracie, wiem ze żałość w sercach macie,
Władze płakać wam nie bronią, na kościołach dzwony dzwonią.
Z dala widać już niestety, wieże kościoła Elżbiety,
Wiec już zbliża się nam odjazdu czas,
A wiec żegnam, żegnam was.
Czemu płaczesz ukochana - być żołnierzem rzecz cacana,
Mundur z igły, guzik błyszczy, pół cetnara mam w tornistrze,
Patrz na tego Manlichera - każdy żołnierz nie umiera,
Wtedy luba płacz, wtedy luba cierp,
Gdy mnie zgładzi jakiś Serb.
Hej, koledzy, dajcie ręce, może was nie ujrzę więcej,
Może wrócę ciężko ranny i dostane krzyż drewniany.
Może ma mogiła stanie, gdzieś daleko na Bałkanie,
Może uda sie że powrócę zdrów
I zobaczę miasto Lwów.
Już w wagony siadać każą, jużeś otoczony strażą,
Już ci kosze i chleb znoszą, a muzyka gra „Bartoszu"!
Słychać świst lokomotywy - Boże, powrót daj szczęśliwy!
Boże! pozwól mi dożyć chwili tej, bym do Polski wrócił swej!
W dzień deszczowy i ponury z Cytadeli idą Góry,
Szeregami lwowskie dzieci idą tułać sie po świecie.
Na granicy Czarnogórza czeka ich mitręga duża,
Może nawet tam czyha na nich wróg,
A wiec prowadź, prowadź Bóg!
Dzień wyjazdu już nadchodzi, matka płacze i zawodzi,
Z żalu ściska biedną głowę, pan komendant ma przemowę:
Bądźcie dzielni wy żołnierze, brońcie kraju jak należy!
Już pobudki ton trąbka nasza gra,
A wiec żegnaj matko ma.
Żegnaj siostro, żegnaj bracie, wiem ze żałość w sercach macie,
Władze płakać wam nie bronią, na kościołach dzwony dzwonią.
Z dala widać już niestety, wieże kościoła Elżbiety,
Wiec już zbliża się nam odjazdu czas,
A wiec żegnam, żegnam was.
Czemu płaczesz ukochana - być żołnierzem rzecz cacana,
Mundur z igły, guzik błyszczy, pół cetnara mam w tornistrze,
Patrz na tego Manlichera - każdy żołnierz nie umiera,
Wtedy luba płacz, wtedy luba cierp,
Gdy mnie zgładzi jakiś Serb.
Hej, koledzy, dajcie ręce, może was nie ujrzę więcej,
Może wrócę ciężko ranny i dostane krzyż drewniany.
Może ma mogiła stanie, gdzieś daleko na Bałkanie,
Może uda sie że powrócę zdrów
I zobaczę miasto Lwów.
Już w wagony siadać każą, jużeś otoczony strażą,
Już ci kosze i chleb znoszą, a muzyka gra „Bartoszu"!
Słychać świst lokomotywy - Boże, powrót daj szczęśliwy!
Boże! pozwól mi dożyć chwili tej, bym do Polski wrócił swej!