i Lwów odbijemy, odpoczniemy w Leningradzie, kołchozowym sadzie....
"NIE CHCEMY KOMUNY"
Słowa: ?
Nie chcemy komuny, nie chcemy i już !
Nie chcemy ni sierpa ni młota.
Za Katyń, za Grodno, za Wilno i Lwów
Zapłaci czerwona hołota. /bis/
Za mordy, za gwałty, cierpienia i łzy,
Za lata w niewoli spędzone,
Za fałsze, oszczerstwa i cyniczne gry
Nadzieje bestialsko zniszczone.
Od Jałty ten koszmar sowiecki już trwa
I z każdym wciąż rokiem narasta.
Nie lękaj się walki, w szeregu dziś stań -
Przed tobą czerwona hałastra.
Nie chcemy komuny, podnieśmy więc głos -
Nasz protest do Kremla już dotarł,
I weźmy w swe ręce nieszczęsny nasz los -
Niech zadrży czerwona hołota!
Choć w celach ponurych - nadzieja w nas tkwi -
Wolności uchylą się wrota.
Nadejdą dla WRONy ostatnie już dni
Zamilknie czerwona hołota.
Czas błędów, wypaczeń już znudził się nam -
Wymierzmy "sztywnemu", więc kopa,
Czas, Polsko wystawić rachunek swych ran,
Niech płaci czerwona hołota!
Nie chcemy komuny, nie chcemy i już !
Nie chcemy ni sierpa ni młota.
Za Katyń, za Grodno, za Wilno i Lwów
Zapłaci czerwona hołota. /bis/
Brak informacji na temat autora tekstu i autora malodii. Każego kto ich zna proszę o
kontakt
Nie chcemy komuny
Nie chcemy komuny, nie chcemy i już,
Nie chcemy ni sierpa ni młota,
Pomylił się Stalin, pomylił się wróg
- a z nim czerwona hołota
- za Sybir, za Katyń, za spaloną wieś
- odpłaci Akowska piechota
Za mordy, za gwałty, cierpienia i łzy.
Za lata w niewoli spędzone
Za fałsze, oszczerstwa i cyniczne gry,
Nadzieje bestialsko zniszczone...
(fragment partyzanckiej pieśni śpiewanej w latach 1944-1947 na melodię "Piechota,
piechota")
"HYMN SOLIDARNOŚCI"
Słowa: Jerzy Narbutt
Solidarni nasz jest ten dzień
A jutro jest nieznane,
lecz róbmy tak jak gdyby był nasz wiek,
pod wolny kraj spokojnie kłaść fundament.
A jeśli ktoś nasz polski dom podpali,
to każdy z nas gotowy musi być,
bo lepiej byśmy stojąc umierali
niż mamy klęcząc na kolanach żyć.
Solidarni nasz jest ten dzień,
połączymy się, bo jeden jest nasz cel !
Brak informacji na temat autora malodii. Każego kto ich zna proszę o kontakt.
"OJCZYZNO MA"
Poprzez kraj przeszedł okrzyk grobowy,
Kiedy kat podniósł znów krwawą dłoń,
Pozostały sieroty i wdowy,
Ojców, mężów nastąpił zgon.
R.: Ojczyzno ma,
Tyle razy we krwi skąpana,
Ach jak wielka dziś twoja rana,
Jakże długo cierpienie twe trwa.
Tyle razy pragnęłaś wolności,
Tyle razy gnębił ją kat,
Ale zawsze czynił to obcy,
A dziś brata zabija brat.
R.: Ojczyzno ma
Biały orzeł znów skrępowany,
Krwawy łańcuch zwisa u szpon,
Lecz już wkrótce zostanie zerwany,
Bo wolności uderzył dzwon.
R.: Ojczyzno ma
O Królowo Polskiej Korony,
Wolność, pokój, miłość racz dać,
Niech ten naród boleśnie dręczony,
Wiernie odtąd przy Tobie trwał.
R.: Ojczyzno ma
O, Matko ma Tyś Królową polskiego narodu,
Tyś wolnością w czasie niewoli,
I nadzieją, gdy w sercach jej brak!
R.: Ojczyzno ma
Pieśń śpiewana na mszach za Oczyznę w kościele św. Stanisława Kostki w
Warszawie prowadzonych po wprowadzeniu stanu wojennego przez śp. ks.
Jerzego Popiełuszkę, spopularyzowana przez pielgrzymkę warszawską na
Jasną Górę w 1983 i 1984 roku.Po zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki (19
X 1984 roku) przez funkcjonariuszy MSW stała się pieśnią powszechnie
śpiewaną na uroczystościach patriotyczno - religijnych. Tekst pieśni -
śpiewany dziś w wielu odmianach i stale wzbogacany o nowe strofy.
"MURY"
Jacek Kaczmarski
1978
On natchniony i młody był, ich nie policzyłby nikt
On im dodawał pieśnią sił, śpiewał, że blisko już świt
Świec tysiące palili mu, znad głów unosił się dym
Śpiewał, że czas, by runął mur, oni śpiewali wraz z nim
Wyrwij murom zęby krat
Zerwij kajdany, połam bat
A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat!
Wkrótce na pamięć znali pieśń i sama melodia bez słów
Niosła ze sobą starą treść, dreszcze na wskroś serc i dusz
Śpiewali wiec, klaskali w rytm, jak wystrzał poklask ich brzmiał
I ciążył łańcuch, zwlekał świt, on wciąż śpiewał i grał
Wyrwij murom zęby krat
Zerwij kajdany, połam bat
A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat!
Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas
I z pieśnią, że już blisko świt, szli ulicami miast
Zwalali pomniki i rwali bruk - Ten z nami! Ten przeciw nam!
Kto sam, ten nasz największy wróg! A śpiewak także był sam
Patrzył na równy tłumów marsz
Milczał wsłuchany w kroków huk
A mury rosły, rosły, rosły
Łańcuch kołysał się u nóg
Pieśń śpiewana przez autora na festiwalu piosenek zakazanych w Sopocie w sierpniu
1981 roku. Spopularyzowana w stanie wojennym - śpiewana m.in. przez internowanych i
skazanych więźniów politycznych. Polski tekst pieśni jest parafrazą słynnej pieśni Luisa
Llacha, pieśniarza katalońskiego walczącego z dyktaturą gen. Franco o niepodległość
swojego kraju (obecnie autonomiczny region Hiszpani, niegdyś suwerenne państwo).
Tekst Llacha w przekładzie polskim brzmi następująco (zobacz "Powściągliwość i Praca"
1985 r. nr 11/408):
Stary Siset kiedyś mówił mi
staliśmy w bramie był świt
gdy czekaliśmy na słońca wschód
i samochodów rósł szum.
Mówił: Czy muru nie widzisz?
wszystkich nas trzyma ten mur
gdy nie będziesz bronił się
nagrodzi nam każdą z dróg.
Gdy uderzymy runie mur
nie może przecież wiecznie trwać
na pewno runie, runie, rumie
nie pozostanie po nim ślad.
Jeśli uderzysz mocno tu
a ja uderzę mocno tam
na pewno runie, runie, runie
i wolny będzie każdy z nas.
Lecz minęło już wiele lat
Ręce mam starte do krwi
A kiedy czuję, że sił mi brak
Mur rośnie grubszy niż był.
Wiem już, że ledwie trzyma się
Leszcz ciężko ruszyć go stąd
Nawet, gdy czuję przypływ sił
Powtórz Ssiecie piśń swą.
Gdy uderzymy runie mur
Stary Siset nie mówi nie
Słowa porwał zły wiatr
Dokąd on jeden tylko wie
Ja w bramie tkwię cały czas.
I gdy przychodzą nowi wciąż
Słyszą jak rośnie mój głos
Śpiewam ostatnią Siseta pieśń
Tę której uczył nas on.
Gdy uderzymy runie mur
"Grudniowa Pieśń "
Słowa: Jan Kondrak
Szesnaście miesięcy już miało
Wyczekane dziecko wolności.
Kiedy katów rozkazy i czołgi
Dziecięce zgruchotały mu kości.
Trzynastego grudnia zaczęli
Twardogłowi Czerwoni żołdacy.
Wpierw zabrali rodakom Lecha
A Lechowi miliony braci.
Szesnastego padły pierwsze strzały.
Każdy strzał tysiąc serc w strzępy rwie.
Wszyscy wiedzą, że giną niewinni
A nikt nie wie ilu i gdzie.
Ech Moskwo, Moskwo pluskwo miast
Tańcz dalej wojennego marsza
Naszym matkom ojcom i tak
Łez i synów najlepszych wystarcza.
A widząc nasz hiobowy los
Upomni się i bóg i grom i echo.
Tarcze strachu kłamstwa zmiażdży głos.
Gdzie bracia Solidarność. Gdzie Lecho.
Judasz w masce rodaka
U wszystkich drzwi staje skrycie.
Kraty za naklejony plakat.
Kraty za swobodne życie.
Nasze ręce zbrojne w kajdany.
Mamy jeszcze modlitwę i pieśń.
Boże ratuj. Najlepsze twe dzieci
Pod twym niebem na mrozie mrą gdzieś.
Znów broczymy krwią pieśnią i żółcią.
Znów koszule ślubne na bandaże
Aż organy po katedrach umilkły.
Czarne twarze Kondukty Komisarze.
Ech moskwo Moskwo pluskwo miast
Tańcz dalej wojennego marsza
Naszym matkom ojcom i tak
Łez i synów najlepszych wystarcza
A widząc nasz hiobowy los
Upomni się i bóg I grom I echo
Tarcze strachu kłamstwa zmiażdży głos
Gdzie bracia solidarność Gdzie lecho
Czego żal kochani Co tak gra
Że po kościach zapala się czas
Czy już ziemia stanęła na znak
Że nie zginie z nami co w nas
Co zostało w środku drogi i trwogi
Czy będziemy musieli w walce lec
Sprawiedliwość czy zdąży z wypłatą
Na tej kuli Czy pójdziemy stąd precz
Jeśli tak Święci będą w kontuszach
Poloneza sam Piłsudski powiedzie
A dziewczyny weselnie Na biało
Staną przy nas na niebieskiej schedzie
Napisałem ją 16 grudnia w nocy. Po wysłuchaniu komunikatu o ofiarach w
kopalni Wujek. Jan Kondrak.
Jan Kondrak
"Pieśń Dzwonu Wolności"
Ponad wami zawisnę wysoko
Spojrzę ponad miasto i las
Na pamiątkę Syna Człowieczego
Który wolność darował wam już raz
Czyńcie w sobie wolność tę prawdziwą
Tę prawdziwą pośród własnych żeber
Czyńcie w sobie wolność wiecznie żywą
Baczcie by nie oddać jej za parę sreber
Moje serce pod waszym żebrem
Nastraja pieśni na wielki ton
I na błękitna w duszy pogodę
Także na trwogę, gdy w grudniu grom
Wyśpiewam dla was pieśń o wolności
Gdy zbraknie arki, Kiedy zadrży dom
Wyśpiewam jasną w duszy pogodę
Gorycz i trwogę gdy w grudniu ...
Wznieście się nad żale do narodów
Nad granice wiar i terytoriów
A w braterstwie małych ciał i wielkich serc
Patrzcie w zimne oczy wschodu i zachodu
Moje serce pod waszym żebrem
Nastraja pieśni na wielki ton
I na błękitna w duszy pogodę
Także na trwogę, gdy w grudniu grom
Wyśpiewam dla was pieśń o wolności
Gdy zbraknie arki, Kiedy zadrży dom
Wyśpiewam jasną w duszy pogodę
Gorycz i trwogę gdy w grudniu ...
Utwór napisałem na uroczystość poświęcenia Dzwonu W. Nie został
wykonany ze strachu władz kościelnych - jak myślę. Choć byłem
chrzestnym ojcem tegoż dzwonu. Jak wiele osób zresztą. Za to profesor
Bartmiński umieścił pieśń w słynnym zbiorze patriotycznych utworów
Ojczyzno ma który był popularny ,a jeden egzemplarz, w stosownej
oprawie był wręczany na moich oczach papieżowi gdy był na Czubach,
jako dar od środowisk naukowych.
Jan Kondrak
"BALLADA O JANKU WIŚNIWESKIM"
Słowa: Mieczysław Cholewa
Chłopcy z Grabówka, chłopcy z Chylonii,
dzisiaj milicja użyła broni,
dzielnieśmy stali, celnie rzucali
Janek Wiśniewski padł.
Na drzwiach ponieśli go Świętojańską
naprzeciw glinom, naprzeciw tankom.
Chłopcy stoczniowcy, pomścijcie druha,
Janek Wiśniewski padł.
Huczą petardy, ścielą się gazy,
na robotników sypią się razy,
padają dzieci, starcy, kobiety,
Janek Wiśniewski padł.
Jeden zraniony, drugi zabity,
krwi się zachciało słupskim bandytom,
to Partia strzela do robotników,
Janek Wiśniewski padł.
Krwawy Kociołek to kat Trójmiasta,
przez niego giną dzieci, niewiasty,
poczekaj draniu, my cię dostaniem,
Janek Wiśniewski padł.
Stoczniowcy Gdyni, stoczniowcy Gdańska,
idźcie do domu, skończona walka,
świat się dowiedział, nic nie powiedział,
Janek Wiśniewski padł.
Nie płaczcie matki, to nie na darmo,
nad stocznią sztandar z czarną kokardą,
za chleb i wolność i nową Polskę
Janek Wiśniewski padł.
Pieśń napisano w dniach 16-18 grudnia 1970 roku w czasie tragedii na Wybrzeżu, kiedy
władze używając broni zabiły kilkudziesięciu , raniły kilkuset uczestników manifestacji i
strajków. Ballada o chłopcach stoczniowcach stała się najbardziej popularną pieśnią
strajkową grudniu 1970 i sierpniu 1980 roku. Pieśń ta w zmienionej wesji śpiewana była
przez Krystynę Jandę w filmie "Człowiek z żelaza".
ZIELONA WRONA
"(na melodię: "Teraz jest wojna)"
Słowa: ?
Ekstrema już śpi, szczekają gdzieś psy,
Skończyła się wolna sobota
Wyruszył sznur suk, rżną buty o bruk.
Ktoś do drzwi gwałtownie łomota /kto tam?/
Ref. Zielona WRONa dziób w wężyk szamerowany
Kto nie da drapaka,
Kto nie chce zakrakać
Ten będzie internowany.
Grudniowy wstał świt, nie wiedział nikt nic.
Milczały jak grób telefony.
A w radiu wódz sam, ogłosił, że stan
Wojenny jest wprowadzony.
Ref. Zielona Wrona
Od tego poranka, codzienna łapanka
Szalała w bezsilnej wściekłości.
W Łupkowie zaś z pierdla zrobiono internat
Dla członków SOLIDARNOŚCI.
Ref. Zielona Wrona
Z chaosu porządek wyłania się nowy,
Nowego nam trza Robespierre"a
By odciął te łapy, co władzę brać chciały -
To hasło nowego premiera
Ref. Zielona Wrona
Świetlica, spacerek, wieczorem rowerek
Albina zaś durna rozpiera
Niech siedzi ekstrema, pożytku z niej nie ma
My Polskę zbudujem od zera /a co?/
Ref. Zielona Wrona
Ta banda czerwona znów gówno dokona,
Choć duma jej piersi rozpiera.
Czerwona zaraza od nowa zagraża,
A niech tak jasna cholera!
Ref. Zielona Wrona
Brak informacji na temat autora tekstu i autora malodii. Każego kto ich zna proszę o
kontakt.
"ŻEBY POLSKA BYŁA POLSKĄ"
Słowa i melodia: Jan Pietrzak
Z głębi dziejów, krain mrocznych,
Puszcz odwiecznych, pól i stepów
Nasz rodowód, nasz początek,
Hen od Piasta, Kraka, Lecha.
Długi łańcuch ludzkich istnień
Połączonych myślą prostą:
Żeby Polska, żeby Polska,
Żeby Polska była Polską.
Wtedy, kiedy los nieznany
Rozsypywał nas po kątach,
Kiedy obce wiatry gnały,
Obce orły na proporcach.
Przy ogniskach wybuchała
Niezmożona nuta swojska,
Żeby Polska...
Zrzucał uczeń portret cara,
Ksiądz Ściegienny wznosił modły,
Opatrywał wóz Drzymała,
Dumne wiersze pisał Norwid.
I kto szablę mógł utrzymać,
Ten formował legion, wojsko,
Żeby Polska...
Matki, żony w mrocznych izbach
Wyszywały na sztandarach
Hasło "Honor i Ojczyzna"
I ruszała w pole wiara.
I ruszała wiara w pole,
Od Chicago do Tobolska,
Żeby Polska...
Pieśń śpiewana w kabarecie Jana Pietrzaka "Pod Egidą". Po raz pierwszy publicznie
wykonana 11 Xi 1980 roku (Kronika Filmowa - w rocznice odzyskania niepodległości).
Stała się hymnem "Solidarności"
Leszek Wójtowicz
Złe godziny
W końcu tak być musiało
Przyszły złe godziny
Już pod drzwiami stoją
Do okien się tłuką
Nikt nie wierzy
Że można jeszcze krzyk powstrzymać
Gdy się kręgiem złowrogim
Wokół domu skupią
To już nie postaw sukna
Przez wszystkich szarpany
Ale wyblakła flaga
Z corocznego święta
Walka – jeszcze na murach
Plakaty wołają
Honor i Ojczyzna
Tylko kto pamięta
Moje nerwy jak struny
Połamanej cytry
Jedne jeszcze napięte
Inne już zerwane
Między biurkiem a radiem
Gazetą a cyrkiem
Tak do bólu o wszystko
Całkiem oplątane
Jeszcze trochę pokory
We mnie pozostało
Jakiś tam zapas zgody
Że pewnie – tak trzeba
Ale gdy nagle pękną
Te ostatnie struny
To nie będę jedynym
Który grozi Niebu
W końcu tak być musiało
Przyszły złe godziny
Już pod drzwiami stoją
Do okien się tłuką
Nikt nie wierzy
Że można jeszcze krzyk powstrzymać
Gdy się kręgiem złowrogim
Wokół domu skupią…
Leszek Wójtowicz
Urodził się 27 kwietnia 1954 roku w Poznaniu. Wychował się w Nowym Sączu. Jest absolwentem
wydziału prawa UJ. Krakowianin z wyboru :] Poeta, piesniarz i kompozytor, wykonuje własne
piosenki akompaniując sobie na gitarze. Od lat związany jest z "Piwnicą pod Baranami". "Moja
litania" napisana w 1980 roku, nagrodzona na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w roku 1981,
zdobyła wielkie uznanie publiczności jako pieśń nadziei na demokratyzacje życia w Polsce.
Piotr Skrzynecki mawiał o nim "piwniczny bard"
Jeźdźcy apokalipsy
Auta pokryte stalową blachą
Tego to nawet kula nie przebije
Jedyny sposób na taką maszynę
To chyba tylko butelki z benzyną
Na dachu działko wodne obrotowe
Wciąż do użytku gotowe jest
Nie służy jednak do walki z ogniem
A do gaszenia pożarów serc
Milczący ludzie w dziwnym skupieniu
Czekają jeszcze na odpowiedź
A megafony rdzawym charkotem
Krzyczą by się natychmiast rozejść
Wycie silników jak śpiew Walkirii
Poraża wszystkie bez reszty zmysły
Więc na kolana gniewny narodzie
To pędzą jeźdźcy Apokalipsy
Posępne twarze a na nich rozkaz
Odbity znakiem bezmyślności
Żadne wahanie i żadna troska
Wśród nich na pewno nie zagości
Każdy powiedział swoje „tak jest”
I od tej pory więcej nie rozumie
Zza grubych tafli pancernych szyb
Trudno jest braci rozpoznać w tłumie
No! Który pierwszy zacznie strzelać…
Modlitwa o spokój
Daj nam Boże trochę więcej spokoju
Daj nam Boże trochę więcej uśmiechu
Dni jak piłka złocista
Noce jak dymny kryształ
Daj nam Boże daj
Władców mądrych daj nam Panie
Władców dobrych jak Ty sam
Dni jak piłka złocista
Noce jak dymny kryształ
Daj nam Boże daj
Zabierz wojny od nas na zawsze
Niech odejdą w przeklętą dal
Dni jak piłka złocista
Noce jak dymny kryształ
Daj nam Boże daj
Chleba nie szczędź nam już więcej
Postu dość było przez parę lat
Dni jak piłka złocista
Noce jak dymny kryształ
Daj nam Boże daj
Daj poetom serca i daj wiersze
Niech obdzielą nimi cały świat
Dni jak piłka złocista
Noce jak dymny kryształ
Daj nam Boże daj
Ochroń nas swoją potężną mocą
Od głupoty tej najgorszej z plag
Dni jak piłka złocista
Noce jak dymny kryształ
Daj nam Boże daj
Może mówię do Ciebie zbyt śmiało
Bez kadzideł padania na twarz
Ale daj nam trochę więcej spokoju
Daj nam Boże daj…
Moja litania
Jaki jeszcze numer mi wytniesz
W którą ślepą skierujesz ulicę
Ile razy palce sobie przytnę
Nim sie wreszcie klamki uchwycę
By otworzyć drzwi do twego serca
Które przeszło już tyle zawałów
Czy nikogo więcej nie obudzą
W twym imieniu oddane wystrzały
Nie pragnę wcale byś była wielka
Zbrojna po zeby od morza do morza
I nie chcę także by Cię uważano
Za perłę świata i wybrankę Boga
Chcę tylko domu w twoich granicach
Bez lokatorów stukających w ściany
Gdy ktoś chce troche głośniej zaśpiewać
O sprawach które wszyscy znamy
Jakim ludziom jeszcze pozwolisz
By twym mózgiem byli i sumieniem
Kto z przyjaciół pokaże mi blachę
Kładą rękę na moim ramieniu
Czy twój język nadal pozostanie
Arcyszyfrem nie do rozwiązania
Czy naprawdę zaczęłaś odpowiadaź
Na najprostsze zadane pytania
Nie pragnę wcale byś była wielka
Zbrojna po zeby od morza do morza
I nie chcę także by Cię uważano
Za perłę świata i wybrankę Boga
Chcę tylko domu w twoich granicach
Bez lokatorów stukających w ściany
Gdy ktoś chce troche głośniej zaśpiewać
O sprawach które wszyscy znamy
Ile razy swoją twarz ukryjesz
Za zasłoną flag i transparentów
Ile lat będziesz mi przypominać
Rozpędzony burzą wrak okrętu
Tą litanią sie do ciebie modlę
Bardzo bliska jesteś i daleka
Ale jest coś takiego w tobie
Że pomimo wszystko wierzę - czekam
Nie pragnę wcale byś była wielka
Zbrojna po zeby od morza do morza
I nie chcę także by Cię uważano
Za perłę świata i wybrankę Boga
Chcę tylko domu w twoich granicach
Bez lokatorów stukających w ściany
Gdy ktoś chce troche głośniej zaśpiewać
O sprawach które wszyscy znamy
Jaki jeszcze numer mi wytniesz
W którą ślepą skierujesz ulicę
Ile razy palce sobie przytnę
Nim sie wreszcie klamki uchwycę
Polowanie na czarownice
Na stos - wykrzyknął przywódca w kapturze
Na stos - jak jeden powtórzyli inni
Więc rąbać drzewo i gotować smołę
W ogniu dopełni się los siły nieczystej
A przedtem trzeba cisnąć ją do rzeki
Jak pójdzie na dno była niewinna
Widać Pan Niebios wezwał ją do siebie
Kładąc wyrok na nasze wierne ręce
Gdyby zaś woda nie chciała jej przyjąć
To przez cierpienia opętańczą grogę
Największej łaski dzięki nam dostąpi
Gdy oczyszczona zapuka do Boga
Rozgrzewaj kacie stalowe obcęgi
W hiszpańskim bucie trzeba zmienić śrubę
Gotowe koło do łamania kości
Na plac już ciągną sprawiedliwych tłumy
Nikt nie zapyta dlaczego ona
Może po prostu przez zielone oczy
Już ceremonia prawie skończona
Już tę niegodną płaszcz dymu otoczył
Wali się zżarte ogniem rusztowanie
"Te Deum" śpiewa sędzia nawiedzony
Ktoś w dzwon uderzył głośno i radośnie
Otwieram oczy - koszmar prześniony
Oddycham z ulgą - to prawie legenda
Tylko po plecach pełznie dreszcz niemiły
By w imię wielkiej sprawy nie zaczęto
Tropić na oślep jakiejś innej siły
Metody będą lepsze współczesne
Żadnych kapturów - prawda prosto w oczy
Lecz jak ogromnie trudno będzie wtedy
Patrzeć jak świat znów zatoczył koło...
Ważne dwa słowa
Są słowa ciężkie jak kamień
I lekkie jak ciepły wiatr
Łagodne jak głos kochany
I groźne jak czarny strach
Są także dwa słowa-klucze
I każdy dobrze to wie
Jak trudno przed nimi uciec
Wybieraj tak albo nie
Gdy kusza fałszu prorocy
Odpowiedź trzeba im dać
Spójrz prosto w kłamliwe oczy
I krzyknij - nie chę was znać
Nie - choćby piekło szatani
Nie - choćby walił się dach
Nie - choćby pekały ściany
Nie - chocby wszyscy na tak
Są słowa czyste jak brylant
I brudne jak szmaty strzęp
Cudowne jak szczęścia chwila
I wstrętne jak węża łeb
Są także dwa słowa-klucze
I każdy dobrze to wie
Jak trudno przed nimi uciec
Wybieraj tak albo nie
Gdy ludzie co bliscy sercu
Los zaczął na odlew bić
Na przekór zgrai szyderców
Wykrzyknij - chcę z wami być
Tak - choćby piekło sztani
Tak - choćby dach walił się
Tak - choćby pękały ściany
Tak - choćby wszyscy na nie
Wybieraj - nie wahaj się!
Wielki obrońca pokoju
W pałacu wielkim jak pycha szatana
Starzec co rządził połową świata
Odbywał właśnie swój wieczorny spacer
Spacer po dobrze strzeżonych komnatach
Komputer cicho mruczał w podziemiach
Szef straży patrzył bez przerwy w ekran
Fotokomórki niezmordowanie
Co parę metrów wytrzeszczały ślepia
Lecz mimo takiej świetnej obstawy
Śmierć się dostała do jednej z komnat
I powiedziała – bardzo mi przykro
Niedługo już się o ciebie upomnę
To fakt że czuł się ostatnio fatalnie
Kazał więc zwołać najlepszych lekarzy
I prosił – dajcie mi parę lat życia
Rok dwa miesiące a ja was obdarzę
No bierzcie błagam – prowincje złoto
Wszystko co tylko moja władza może
A oni na to coś tam o konsylium
Że nie ma obaw że właściwie dobrze
Tymczasem wszystkie drukarnie w państwie
Kolejny nakład gazet rzuciły
O tym jak wielki obrońca pokoju
Pracuje nadal wręcz ponad swe siły
Że gościł przyjął zatwierdził podpisał
Że znów się ujął za słuszną sprawą
Chwała mu wielka jego posłanie
Przez pokolenia winniśmy podawać
Mimo to jednak śmierć się znów zjawiła
Wszystkie zabiegi były nadaremne
Pomyślał starzec – jeśli muszę odejść
To niech przynajmniej świat zginie wraz ze mną
I drżącą ręką włączył tajny system
A gdy już armie ruszyły do boju
Gazety jeszcze zdążyły napisać
Umarł największy z obrońców pokoju!
Ja jestem prowokator
Ja jestem pro
Ja jestem pro
Ja jestem prowokator
Pionek historii władzy trzon,
co wyzwala w was emocje burzy gniew.
Ja funkcjonariusz nieuchwytny
po cichu zjawiam się i znikam
I igły z widły woda z mózgu, ludu gniew