BEZ TEGO OBEJŚĆ SIĘ NIE MOŻNA
Żyło sobie maleńkie bezpańskie Szczeniątko. Nikogo nie miało na świecie. Było samo - samiuteńkie, biegało, swawoliło i robiło, co chciało… Szczeniątko ułożyło nawet piosenkę, jak mu dobrze, że nie musi słuchać starszych i że w ogóle przyjaciół mu nie potrzeba…
Sędziwy mądry Gąsior pokręcił głową i rzekł:
Wielka mi radość, że nikogo nie masz na świecie. Każdy powinien być komuś potrzebny!
Ale Szczeniątko nie zwróciło nawet najmniejszej uwagi na słowa Gąsiora.
Skakało sobie, skakało i omal nie trafiło pod samochód. Na szczęście w pobliżu siedział Kot, który ocalił małego pieska. Ale zamiast być mu wdzięcznym, Szczeniątko zaczęło nań gwałtownie ujadać:
Nie waż się ciągnąć mnie za kołnierz! Nie jestem Kotkiem! Do nikogo nie należę, jestem bezpańskim pieskiem.
To bardzo smutne - odparł Kot kręcąc głową.
Ale Szczeniątko było już daleko. Biegało wokół domku wujka Królika, drażniąc maleńkiego króliczka, który ogryzał zielone gałązki.
Jesteś niegrzeczny - powiedział wuj Królik. - Nawet się nie przywitałeś. Czyj ty jesteś?
Dzień dobry i do widzenia! - odparło Szczeniątko. - Jestem swój!
Piesek zbiegł z górki co sił w nogach i omal nie przewrócił Kaczki, która dreptała z dziećmi do stawu.
Proszę nie wrzucać ich do wody! Przecież to nie kamyki! Uciekajcie! - krzyknął do Kacząt. - Mama was utopi!
Kaczęta dały nurka, a Szczeniątko machnęło łapką. - Już po nich! Utonęły!
Głuptasku - powiedziała Kaczka. - Kaczęta świetnie pływają. Idź, popływaj razem z nimi. Twoi rodzice będą zadowoleni, jeśli się wykąpiesz.
Nie mam nikogo na świecie! Nigdy w życiu nie kąpałem się i nie mam takiego zamiaru! Cześć!
W pewnej chwili piesek poczuł głód. Obejrzał się dokoła, chciwie wciągnął noskiem powietrze
i pobiegł do domu Kota, gdzie stała miska z mlekiem. Szczeniątko wgramoliło się do miski
i ujadając zabrało się do jedzenia.
Czy tak się je? - zdziwił się Kotek. - Trzeba to robić w taki sposób…
Ale piesek przewrócił miskę, oblał Kotka i uciekł.
Położył się pod drzewem i wkrótce usnął. Śniły mu się rozmaite smakołyki, toteż mlaskał językiem. W pewnej chwili na niebie ukazała się ogromna czarna chmura i kropla deszczu spadła Szczeniątku na nos. Gdzie by się tu skryć przed deszczem? - pomyślał piesek.
Szczeniątko pobiegło do domku Kota. Nie, tu mnie nie przyjmą, przecież obraziłem Kota
i zrobiłem mu krzywdę. Kaczka też nie da mi schronienia. Wuj Królik również mnie nie przyjmie… Piesek nie miał dokąd iść i nie mógł się nigdzie ukryć przed deszczem.
I tak bezpańskie Szczeniątko pozostało na podwórku samotne i zmartwione. Z nosa, uszu
i z ogonka spływała mu woda. Nie było na nim suchego włoska.
Ale cóż to, czyżby deszcz przestał padać?! Szczeniątko podniosło głowę i zobaczyło sędziwego Gąsiora.
Nie masz nic przeciwko temu? - zapytał Gąsior otwierając nad pieskiem wielki parasol.
Ależ skąd! - cicho odparło Szczeniątko.
Chodźmy! - powiedział Gąsior.
I ruszyli w drogę.
Gąsior zatrzymał się w pobliżu domku Królika. Ukłonił się i powiedział:
Dzień dobry, wujku Króliku! - A później spojrzał na Szczeniątko.
Dzień dobry, wujku Króliku - powtórzył piesek i zaczął merdać ogonkiem.
Królik uprzejmie odpowiedział:
Dzień dobry! Dzień dobry!
Deszcz przestał padać. Zza chmur wyjrzało słoneczko. Gąsior przyszedł ze Szczeniątkiem do domu kudłatego Brysia.
R-r-r-r-rad jestem, bardzo r-r-rad, że was widzę! - szczeknął dobrodusznie Bryś.
Szczeniątko spojrzało na Gąsiora. Gąsior kiwnął głową i wskazał łapą Brysia.
Dzień dobry! - powiedziało Szczeniątko i z nadzieją w głosie zapytało Brysia:
Czy teraz ja będę twój? Będę tu mieszkał? Zawsze?
R-r-r-ozumie się, że zawsze! - odparł Bryś i przygarnął Szczeniątko do siebie.
Wielka mi radość, nikogo nie mieć na świecie - pomyślało Szczeniątko. - Każdy powinien być zawsze komuś potrzebny!