Charakterystyka typów ludzkich w satyrach Krasickiego
Satyry biskupa Ignacego Krasickiego zawierają bogaty przegląd typów ludzkich, zarówno godnych pochwały, jak i negatywnych. Zganieniu ludzkich słabostek i ułomności służyła przecież satyra, a nagana ta była wyraźniejsza, jeśli typowi negatywnemu przeciwstawiano wzorzec do naśladowania.
Interesująca ze względu na liczbę i sposób przedstawienia ludzkich typów jest satyra "Do króla". Mimo że jej bohaterami są tylko dwie osoby - szlachecki narrator i król Stanisław Poniatowski, dopatrzeć się można w tym utworze aż czterech typów ludzkich. Są nimi narrator, wzorcowy w opinii narratora monarcha, Poniatowski i sam autor, który niezbyt dokładnie skrywa się za postacią narratora.
Narratorem w satyrze jest człowiek wywodzący się ze szlacheckiego stanu. Musi być dość dobrze urodzony, skoro uważa się za równego królowi Poniatowskiemu, który przed koronacją był synem kasztelana krakowskiego. Narrator to reprezentant konserwatywnego skrzydła sarmackiej szlachty polskiej. Daleki jest on od postępowych idei oświecenia. Tkwi swą mentalnością głęboko w czasach saskich i ma za złe królowi Stanisławowi Augustowi, że ten tworzy model monarchy odbiegający od przyjętego w czasach wcześniejszych stereotypu.
W pojęciu narratora dobry król powinien wywodzić się z arystokratycznego, starego rodu. Takie pochodzenie gwarantuje monarsze cnoty, które przynależne są ponoć z urodzenia arystokracji. Wysoko urodzeni, w przekonaniu sarmackiego narratora, są mądrzy bez nauki, pracowici, choć nigdy żadnym zajęciem się nie skalali, odważni i bohaterscy. Wszystkie te cechy daje samo arystokratyczne urodzenie. Nawet jeśli jakiś arystokrata wydaje się przeczyć tej tezie i gubi gdzieś swe "wrodzone" cnoty, wkrótce musi powrócić na drogę rycerskiej chwały.
Wedle narratora król powinien wywodzić się z obcego narodu. Taki utarł się w Polsce zwyczaj, że dobrze, ażeby rządził władca obcego pochodzenia. Obcokrajowiec ma ponoć gwarantować sprawiedliwe i bezstronne panowanie. Dobry król, prócz powyższych cech, powinien odznaczać się sędziwym wiekiem. Starość bowiem, w przekonaniu narratora, gwarantuje mądrość i życiowe doświadczenie. Idealny król powinien wreszcie gardzić księgami i uczonymi, a hołdować kultowi siły. Jak przekonuje narrator, choć człek mądry umie uczenie dyskutować, głupi potrafi pobić, a jak wiadomo, racja silniejszego jest zawsze lepsza.
Wymienionych cech dobrego monarchy nie posiada Stanisław Poniatowski. Nie wywodzi się on z arystokracji, ale ze zwykłej szlachty. Nie jest obcokrajowcem, lecz Polakiem. Kiedy objął tron polski, miał niewiele ponad trzydzieści lat, a nadto zbyt przychylny jest artystom i uczonym. Wreszcie Stanisław August pragnie budzić szacunek i miłość poddanych, podczas gdy wedle opinii narratora, król powinien budzić raczej strach wśród swego ludu, gdyż to zapewnia monarsze autorytet i zapobiega rozpasaniu społeczeństwa.
Autor dystansuje się do poglądów głoszonych przez narratora satyry. Tak konstruuje jego wypowiedź, że wyraźnie widać, iż rzekome wady króla są w gruncie rzeczy jego zaletami. Satyra nabiera przez to cech panegiryku, czyli utworu pochwalnego na cześć Stanisława Augusta. Przez taką konstrukcję treści satyry wyłania się z niej postawa czwartej osoby - autora - człowieka postępowego, oświeconego, doceniającego światłe rządy króla Stanisława Poniatowskiego.
Narrator ocenia króla miarką z ubiegłej epoki, z czasów, które już odeszły w zapomnienie. Tymczasem Stanisław August to monarcha oświecony, postępujący zgodnie z prądem nowej epoki. Jest człowiekiem wykształconym, roztacza światły mecenat nad uczonymi i artystami, dąży do zapewnienia swemu krajowi i jego mieszkańcom pomyślności. Niemniej te szczytne cechy charakteru polskiego króla szlachecki narrator, kierujący się wstecznym światopoglądem, uważa za przywary.
Mniej kunsztowną w budowie, choć zawierającą równie charakterystyczne dla oświecenia typy ludzkie, jest satyra pt. "Pijaństwo". Krasicki piętnuje w niej brzydki nałóg nadużywania alkoholu, który był już w tamtych czasach społeczną plagą wśród narodu szlacheckiego. Satyra jest dialogiem dwóch bohaterów, z których jeden lubi nazbyt często zaglądać do kieliszka, podczas kiedy drugi jest człowiekiem wstrzemięźliwym w używaniu rozmaitych trunków.
Bohaterowie spotykają się przypadkiem dnia następnego po dwudniowym pijaństwie, które straszliwie wycieńczyło jednego z bohaterów satyry. Opowiada on napotkanemu znajomemu przebieg pijackiego maratonu. Alkoholik zdaje sobie sprawę ze szkodliwości i zgubnych skutków nałogu, jednak nie uważa się za człowieka, nad którym wódka wzięła górę. Tłumaczy się ze swej słabości, jak może. Najpierw okazją do pijatyki były imieniny żony, potem próbował wódką wyleczyć kaca, wreszcie odwiedzili go kompani od kieliszka, a przecież nie godzi się gości nie poczęstować i nie napoić. Podczas burzliwej, patriotycznej dysputy, mimo iż jej uczestnicy powstrzymywali się jak mogli, jakoś nieznacznie i w tzw. międzyczasie opróżnili kilka butelek wina. Doprowadzili się do stanu takiego upojenia, iż wszczęli karczemną awanturę między sobą i dopiero służba zdołała ich rozdzielić.
Bohater pijaństwa czuje się po tych zajściach fatalnie - boli go głowa, doskwiera guz na czole, zbiera mu się na wymioty. Wyrzeka na fatalną w skutkach słabość do wódki. Znajduje zrozumienie i poparcie u swego rozmówcy, który stwierdza, że pijaństwo jest haniebne i niegodne człowieka. Kiedy ludzie folgują swemu pociągowi do alkoholu, stają się gorsi niż zwierzęta. Powodują wyłączenie działania rozumu, który odróżnia człowieka od wszelkich innych żywych istot. Nawet bezrozumne zwierzęta nigdy nie doprowadzają się do takiego stanu, w jakim znajduje się człowiek pijany. Schorowany alkoholik z satyry przyznaje świętą rację swemu rozmówcy. Nie wyciąga jednak z tej umoralniającej rozmowy żadnych wniosków. Zapytany, dokąd kieruje swe chwiejne kroki, odpowiada, że idzie napić się wódki.