Elżbieta Sławikowska, nauczycielka j. niemieckiego i egzaminatorka maturalna 18-07-2006, ostatnia aktualizacja 17-07-2006 14:49
Nawiązując do tekstu redaktora Piotra Pacewicza z 12 lipca i wypowiedzi Pani Ireny Dzierzgowskiej z 13 lipca na temat rezultatów tegorocznej matury, chciałabym zwrócić uwagę na kilka ważnych spraw.
Nowa matura jest wielkim dziełem rządu Jerzego Buzka, chociaż oczywiście wymaga udoskonaleń. Pozostała część reformy systemu szkolnego, czyli wprowadzenie gimnazjów i trzyletnich liceów, drastyczne ograniczenie i zdeprecjonowanie w mediach średniego szkolnictwa zawodowego, przynosi społeczeństwu wielorakie szkody.
Liceum skrócone z czterech do trzech lat nie jest w stanie naprawdę solidnie przygotować do matury i studiów. Nie bez powodu uczelnie zaczynają tworzyć uzupełniające wstępne semestry, bo nie da się bazować na chaotycznej i niekompletnej wiedzy wyniesionej z liceum. Jak mówią pracownicy politechniki, nie tylko dawni licealiści, ale również absolwenci techników byli lepiej przygotowani z matematyki i fizyki niż "zreformowani" maturzyści.
Złe wyniki tegorocznych matur w technikach nie powinny stanowić przesłanki do ich likwidacji tylko do zastanowienia się nad przyczynami. Po pierwsze idzie tam młodzież z gorszymi wynikami gimnazjalnymi - kilkuletnia kampania zrobiła swoje. Tytuł rozmowy z Panią Dzierzgowską "Zamknąć technika" jest jej dalszym ciągiem. Przed reformą były technika gorsze i lepsze - należało je wzmocnić dostosowując do potrzeb rynku pracy, a nie likwidować i ośmieszać. Teraz przy ogromnym bezrobociu pracodawcy bezskutecznie poszukują fachowców średniego szczebla. Życie nie znosi próżni. Zaczynają więc powstawać szkoły zawodowe sponsorowane przez niektóre firmy. W technikach powinna być rzetelnie prowadzona nauka zawodu i tych przedmiotów kierunkowych, po których możliwe byłoby kontynuowanie nauki na studiach. I trzeba traktować jako sytuację całkiem normalną fakt, że duża, może nawet większa, część tej młodzieży nie będzie studiować, lecz pójdzie do pracy.
Zupełnym nieporozumieniem jest propozycja Pani Dzierzgowskiej kilkumiesięcznych kursów pomaturalnych dla zdobycia zawodu. O jakich zawodach tu mowa? I czy taki niedouczony "fachowiec" naprawdę musi mieć maturę?
Boję się, że dla poprawienia statystyki będzie presja na obniżenie wymagań maturalnych. Już teraz do zdania matury z języków obcych na poziomie podstawowym wystarczą minimalne umiejętności.
Największy błąd reformy - gimnazja trzeba zreformować w miarę bezboleśnie likwidując rejonizację i opierając rekrutację na wynikach testów po szóstej klasie. Zróżnicowane w ten sposób gimnazja dadzą szanse rozwoju dostosowanego zarówno do potencjału młodzieży bardzo zdolnej jak i tej niezdolnej. W gimnazjach w obecnym kształcie młodzież zdolna traci czas, a po południu zamiast zająć się sportem lub hobby uczy się na lekcjach prywatnych, aby po gimnazjum dostać się do lepszego liceum, a młodzież niezdolna czuje się zagubiona, "gorsza", sfrustrowana, a to wywołuje agresję. A jak się czuje zdolny albo średnio zdolny uczeń, który przegrywa z tymi uczącymi się prywatnie? Obecny system zróżnicował młodzież, ale nie według zdolności, lecz zasobności portfeli rodziców. Bardzo złym pomysłem byłoby jednak tworzenie klas "lepszych" i "gorszych" w ramach tego samego gimnazjum.