BREIVIK WYJDZIE NA WOLNOŚĆ CIERPI W WIĘZIENIU!
Anders Breivik, a właściwie od niedawna Fjotolf Hansen, to diabeł wcielony. Dokonał ataku terrorystycznego, zabił kilkadziesiąt osób, ale chce wyjść wcześniej z więzienia i pozwać całą Norwegię.
Anders Breivik 22 lipca 2011 roku dokonał masakry na wyspie Utoya i w dzielnicy rządowej w Oslo, zabijając 77 osób. Skazano go na 21 lat więzienia za atak terrorystyczny, ale nie ma zamiaru odsiedzieć kary do końca. Jego prawnik uważa, że morderca ma prawo wystąpić do sądu o ocenę, czy konieczny jest dalszy pobyt w więzieniu.
Breivik w więzieniu... odsiedzi cały wyrok?
Breivik siedzi w więzieniu już prawie 10 lat. Uważa, że powinien wyjść na wolność, bo doskwierają mu negatywne skutki izolacji. Jeśli nie zostanie wypuszczony, zamierza pozwać państwo norweskie powołując się na Europejską Konwencję Praw Człowieka.
To nie byłby pierwszy razy, gdy Breivik pozwałby Norwegię. W 2015 roku podał do sądu państwo norweskie o łamanie praw człowieka. Skarżył się, że ma bóle głowy i depresję. Narzekał także na zbyt starą konsolę do gier Playstation, za mało masła i kawy oraz brak dostępu do internetu. Żądał również wpuszczania gości do swojej celi, bo chce założyć rodzinę.
Warunki, w jakich przebywa Breivik nie zmieniły się zbytnio od czasu złożenia skargi o złe traktowanie. Tak zwane środki wyrównawcze przy tak długiej izolacji nie są skuteczne - oświadczył obrońca Breivika Oystein Storrvik.
Rok po zbrodni Breivika. "To nie on zdecyduje, jakie będziemy mieli prawo. Dlatego w sądzie podają mu rękę"
Nie trzeba zaostrzać przepisów, i tak żaden sąd go nie wypuści. Były głosy za karą śmierci czy dożywocia, ale to nie Breivik powinien decydować, jakie będziemy mieli prawo. Dlatego prawnicy podają mu rękę. Ale rasizm u nas istnieje - mówi portalowi Gazeta.pl prof. Ragnhild Sollund, kryminolog z Oslo. Rok temu Breivik zabił 77 osób.
22 lipca 2011 r. 32-letni wówczas Norweg Anders Breivik, prawicowiec o rasistowskich poglądach, zdetonował bombę w pobliżu rządowego budynku w Oslo, zabijając 8 osób, a następnie wymordował 69 osób na wyspie Utoya, gdzie odbywał się zjazd młodzieżówki rządzącej w Norwegii Partii Pracy. Tłumaczył swoje działania obawą przed wielokulturowością oraz islamizacją Europy. W piątek w Oslo sąd wysłuchał mów końcowych oskarżenia i obrony. Wyrok ogłoszony będzie 24 sierpnia. Grozi mu maksymalnie 21 lat więzienia i prewencyjne odosobnienie w zakładzie zamkniętym.
Michał Gostkiewicz, Gazeta.pl: Gdyby Breivik został uznany za niepoczytalnego, społeczeństwo by odetchnęło, bo to by oznaczało niewinność samego społeczeństwa. Jeśli jednak jest zdrowy psychicznie, to może sygnalizować, że w społeczeństwie jest coś nie tak...
Prof. Ragnhild Sollund , kryminolog z Uniwersytetu w Oslo*: To kluczowe pytanie w jego sprawie. Ekspert od prawicowego terroryzmu, prof. Tore Bjorgo, powiedział w sądzie, że ideologia Breivika nie była symptomem szaleństwa, ale raczej czymś dość typowym dla niektórych skrajnie prawicowych grup. I oczywiście, tak jak pan mówi, w naszym społeczeństwie coś może być nie tak.
Internetowy manifest Breivika był skierowany przeciw imigrantom, "innym". Jak zmieniło się nastawienie norweskiego społeczeństwa do imigrantów po jego szaleńczym ataku w Oslo i na wyspie Utoya?
- Osobiście nie badałam klimatu wobec imigrantów po ataku, ale odpowiedź widać w oficjalnych statystykach. Ludzie stali się bardziej tolerancyjni, ale tylko na początku. W ostatnich tygodniach mieliśmy w kraju ostrą debatę o Romach, którzy przybywają z Rumunii do Norwegii żebrać. Podczas tej debaty w mediach pojawiło się niestety wiele przykładów rasizmu i ksenofobii.
Trudno nie postrzegać tego w perspektywie nienawiści wyrażanej w Norwegii wobec Żydów przed II wojną światową. Jan Simonsen, polityk Partii Postępu, dawniej na prawym skrzydle, zgodził się z niektórymi elementami poglądów Breivika.
W konsekwencji solidarność, która pojawiła się tuż po wydarzeniach sprzed roku, mogła się zmniejszyć i to, co widzimy teraz, może być bardziej prawdziwym obrazem postaw Norwegów - przynajmniej wobec niektórych mniejszości. W pierwszych godzinach po ataku Norwegowie kilkakrotnie atakowali imigrantów, więc gdyby okazało się, że za zamachami stała Al-Kaida, ich stosunek do mniejszości mógłby być zupełnie inny.
Jakie skutki tragedia w Oslo i na Utoi miały dla norweskiego prawa? Czy przepisy zostały np. zaostrzone, by surowiej karać za podobne zbrodnie?
- Prawo imigracyjne nie zostało zaostrzone. To, nad czym obecnie toczy się debata, to rola psychiatrów sądowych w sądach.
Czyli ogólny paradygmat prawny - że wyrok nie jest wyłącznie karą, ale kluczem do resocjalizacji - nie zmienił się? Zmiany prawne nie poszły w stronę zaostrzenia prawa karnego?
- Ogólny klimat był inny: Breivik nie powinien zmienić zapatrywań naszego społeczeństwa na korzyść ostrzejszych kar. A po drugie, prawo nie działa przecież wstecz - nie zmieniłyby się więc przepisy, na podstawie których by go skazano. Konsekwentnie powinien być skazany i traktowany tak, jak wszyscy inni przestępcy, zgodnie z literą prawa.
Czy pojawiły się argumenty o potrzebie wprowadzenia np. kary dożywocia czy kary śmierci [nie ma ich w norweskim prawie - M.G.]? Nawet, jeśli Breivik dostanie najwyższy możliwy wyrok - czy zostanie on uznany za wystarczający?
- Zaraz po ataku pojawiły się głosy za wprowadzeniem kary dożywocia i kary śmierci, ale, jak wspomniałam, klimat był inny. Sądzę, że wyrok zostanie zaakceptowany. Breivik raczej nie wyjdzie na wolność, bo najprawdopodobniej dostanie nie tylko wyrok więzienia, ale też tzw. Forvaring - prewencyjne odosobnienie, które może być przedłużane tak długo, jak będzie uznawany za niebezpiecznego. Jeśli będzie bronił swoich zbrodni tak, jak do tej pory, wątpię, by jakikolwiek sąd kiedykolwiek go wypuścił.
Czy proces Breivika i opinie, które na nim wygłaszał, miały duży odzew w norweskim społeczeństwie? Po tym, jak Breivik przed sądem stwierdził, że nienawidzi piosenki ''My Rainbow Face'', bo uważa ją za metodę marksistowskiej indoktrynacji, ludzie w spontanicznej akcji odśpiewali ją na placu w Oslo, by ją ''odzyskać''.
- Sądzę, że przez cały czas bardzo wiele osób - co jest oczywiste - po prostu go nienawidziło i nienawidzi. Ale piosenka zaśpiewana przed sądem, po pierwsze, była właśnie rezultatem spontanicznej akcji, a po drugie - nie była wyrazem nienawiści, ale raczej przypomniała Marsz Róż (w hołdzie ofiarom - M.G.) z ubiegłego roku.
Czy nie jest trochę tak, że - przynajmniej we własnym mniemaniu - Breivik w pewnym sensie wygrał? Na warunki w więzieniu narzekać raczej nie będzie mógł, będzie żył na koszt państwa, a teraz od miesięcy o jego poglądach piszą media. A on bardzo przecież chciał, żeby jego idee były szeroko rozpowszechnione?
- Nie siedzę w jego głowie. Ale w pewnym sensie tak, oczywiście, zdobył popularność na świecie. Dostaje zresztą co tydzień do więzienia listy z poparciem.
W Polsce zdjęcia norweskich prawników i sędziów witających się z oskarżonym uściskiem dłoni podczas procesu wywołały zdziwienie i komentarze: czy jest w porządku ściskać dłoń masowego mordercy, którego wina jest bezsporna?
- To był cel norweskiego społeczeństwa, prokuratorów i sądu: zachować godność i człowieczeństwo, które reprezentuje norweski system sądowniczy. W Norwegii członkowie sądu ściskają dłonie oskarżonym. To nie był wyjątek.
A jednak w innych krajach wzbudziło to co najmniej zdziwienie i niesmak. Wszyscy wiedzą, że on jest winny. 77-krotnie winny. Czy to ''cywilizowane podejście'' do mordercy nie było krytykowane?
- Wręcz przeciwnie, raczej chwalone i docenione, choć norweskie media zauważyły oczywiście reakcję kolegów po fachu z zagranicy. Profesor prawa Hans Petter Graver w kilku debatach podkreślił fakt, że norweski sąd nie może wydawać wyroków na podstawie zdania opinii publicznej.
* Prof. Ragnhild Sollund jest kryminologiem, wykłada na Uniwersytecie w Oslo. Zajmuje się kwestiami migracji, imigracji i związanej z nimi przestępczości, a także relacji mniejszości z wymiarem sprawiedliwości.
Kim jest Breivik? Od chłopaka z sąsiedztwa do masowego mordercy.
Anders Behring Breivik, skazany w piątek za dwa ataki, w wyniku których życie straciło 77 osób, wydaje się być zwyczajnym facetem. Jednak za jego uprzejmym wizerunkiem kryje się zabójca odpowiedzialny za jedną z najbardziej makabrycznych zbrodni w historii.
Wysoki, niebieskooki blondyn, 33-letni prawicowy ekstremista, pełen nienawiści do multikulturowości i islamu. Przyznał się do zabicia 77 osób. Zbrodni dokonał 22 lipca 2011 roku. Strzelał do bezbronnych młodych ludzi przebywających na obozie Partii Pracy i podłożył bombę przed państwowym urzędem w Oslo. Według słów Breivika masakra była "prewencyjnym atakiem przeciwko zdrajcom narodu".
"Miałem za dużo swobody".
Urodzony 13 lutego 1979 roku w spokojnej i zamożnej Norwegii, Breivik twierdzi, że miał nic nieznaczące dzieciństwo w rodzinie tworzonej przez ojca dyplomatę i matkę pielęgniarkę, którzy rozwiedli się, gdy miał rok. "Miałem przywilej wychowywania z odpowiedzialnymi i inteligentnymi ludźmi wokół mnie" - napisał w 1500-stronicowym manifeście opublikowanym w internecie zaraz przed masakrą. Wychowany przez matkę, w przeciętnej rodzinie należącej do klasy średniej, twierdzi, że nigdy nie miał problemów finansowych i może narzekać tylko na jedno: "Miałem za dużo swobody".
Jednak norweskiej instytucje społeczne, już gdy Breivik był dzieckiem, obawiały się, że mógł nie otrzymywać odpowiedniej opieki. "Anders zaczął unikać kontaktu, stał się nieco niespokojnym, pasywnym dzieckiem... o fałszywym, rozbrajającym uśmiechu" - napisał psycholog o czteroletnim wówczas Breiviku. "Powinien być umieszczony w stabilnej rodzinie zastępczej" - stwierdził ekspert w raporcie odkrytym przez norweskie media. Jednak nigdy się tak nie stało. W tym samym czasie jego ojcu odmówiono przyznania opieki nad synem. Po tym epizodzie dla Andersa Behringa Breivika rozpoczęło się typowe dzieciństwo, pozbawione większych problemów.
Zwyczajny chłopiec.
"Gdy był młodszy, był zwyczajnym, choć niezbyt komunikatywnym chłopcem. Wtedy nie interesowała go polityka" - powiedział ojciec Breivika norweskim mediom. Dyplomata zerwał wszelki kontakt z synem, gdy ten miał ok. 15 lat. Podobno Anders przechodził wtedy "fazę na hip-hop" i został przyłapany podczas robienia graffiti.
W wieku 18 lat odszedł ze szkoły, nie zdobywając dyplomu. Prawdopodobnie planował karierę w polityce. W roku 1999 dołączył do populistycznej prawoskrzydłowej i antyimigracyjnej Partii Postępu. Aktywnie działał w młodzieżówce tego ugrupowania.
Opuścił partię w 2006 roku. Napisał wtedy na internetowym forum, że odszedł z ugrupowania zbyt otwartego na "multikulturowe żądania i samobójcze idee humanizmu".
Podczas procesu, starzy przyjaciele Breivika opisywali go, jako mężczyznę towarzyskiego, inteligentnego i nawet tolerancyjnego, bardzo martwiącego się o własny wygląd. Podkreślili, że po roku 2006 całkowicie odizolował się od znajomych.
"W normalnych warunkach jestem sympatyczny".
Wielokrotnie krytykujący islam, multikulturalizm i "marksizm kulturalny", Breivik określał się jako "wojującego nacjonalistę", konserwatystę, ale nie rasistę, który poświęcił się chronieniu etnicznych Norwegów przed rozpadem ich państwa. Podczas procesu powiedział sędziemu poważnym tonem: "W normalnych warunkach jestem bardzo sympatyczną osobą".
Jednak 22 lipca zeszłego roku spędził ponad godzinę metodycznie zabijając 69 osób, w większości małoletnich. Jego czyn jest uważany za najbardziej zabójczą strzelaninę, dokonaną przez jedną osobę. Krótko przed masakrą na wyspie Breivik zabił osiem osób, wysadzając bombę podłożoną w samochodzie zaparkowanym przed rządowym budynkiem w Oslo.
Określił tę akcję jako "okrutną, ale niezbędną". Planował ją przez rok. Breivik twierdzi, że jego ideologiczna krucjata rozpoczęła się w roku 2002, jako część "Rycerskiej Krucjaty" - organizacji, której istnienia policji nigdy nie udało się potwierdzić. Zabójca rozpoczął realizację swojego planu pod koniec 2009 roku, przygotowując, do najdrobniejszego detalu, najkrwawszy atak na norweskiej ziemi od czasu II wojny światowej, upewniając się, że nie wzbudzi żadnych podejrzeń.
Stał się podręcznikowym przykładem "samotnego wilka", mieszkającego razem z matką aż do czasu wynajęcia farmy (której potrzebował do uzyskania składników niezbędnych do zbudowania bomby). "Dla mnie on wyglądał na przeciętnego faceta. łatwo mógł pozostać niezauważony" - powiedział agencji AFP sąsiad Breivika. "Zadbany Norweg, którego nikt o nic nie podejrzewa". Skazany na 21 lat więzienia
Psychiatrzy długo byli podzieleni w kwestii poczytalności Breivika. Ostatecznie, zgodnie z wyrokiem sądu zabójca został uznany za poczytalnego. Skazano go na 21 lat więzienia, okres ten prawdopodobnie będzie przedłużany. Wcześniej Breivik mówił, że wysłanie go do zakładu psychiatrycznego byłoby karą "gorszą niż śmierć". Chciał być uznany za poczytalnego, nawet jeśli oznaczałoby to pozbawienie go wolności na wiele lat. Inaczej jego manifest mógłby zostać uznany za majaczenie szaleńca.
Co może robić Breivik w więzieniu: korespondować, używać komputera, przyjmować gości...
Dostanie laptop, będzie mógł prowadzić korespondencję i przyjmować odwiedzających - tak norweskie więzienie Ila chce uprzyjemnić pobyt w zakładzie Andersowi Breivikowi. Ma to zapobiec pogarszaniu się jego zdrowia psychicznego - podaje serwis ?Russia Today?.
Breivik został skazany na 21 lat więzienia za zabicie 77 osób podczas masakry na wyspie Utoya i ataku bombowego w Oslo. W praktyce w więzieniu może spędzić resztę życia.
Dyrekcja boi się o Breivika.
Terrorysta osadzony jest w więzieniu Ila pod Oslo, gdzie do dyspozycji ma 3 cele - sypialnię, salę z bieżnią i gabinet. Dyrekcja więzienia chce także zapewnić mu kilka drobnych udogodnień, by zapobiec pogarszaniu się jego zdrowia psychicznego.
- O ile dobrze pamiętam, to pierwszy przypadek w historii Norwegii, gdy skazany spędzi tyle czasu w ściśle strzeżonej celi. Musimy jakoś wynagrodzić mu izolację, tak, by zapobiec pojawieniu się kolejnych dewiacji - mówi dyrektor więzienia Knut Bjarkeid.
Breivik prawdopodobnie dostanie laptop. Będzie też mógł korespondować z osobami na wolności i raz w tygodniu przyjmować gości. Trwające godzinę spotkania będą nadzorowane przez strażników. Breivik będzie rozmawiał z odwiedzającymi przez szklaną szybę.
Bjarkeid przypomniał, że zabójca dostał laptop tylko na czas osadzenia przed procesem i teraz zgodnie z prawem więzienie mogłoby mu go zabrać. Dyrekcja cały czas dyskutuje, czy pozwolić mu zachować komputer. Służy on wprawdzie tylko za maszynę do pisania, ale mógłby być rozebrany, a jego części "użyte jako broń".
Terrorysta może cały czas wysyłać i dostawać listy i książki. Jego korespondencja jest sprawdzana przez strażników.
Terrorysta chce rozmawiać tylko z zachodnimi mediami.
To nie pierwszy raz, gdy więzienie Ila zapewnia Breivikowi dodatkowe wygody. Wcześniej jeden z sektorów więzienia przerobiono na oddział psychiatryczny, specjalnie na potrzeby Breivika. Jak podaje "Russia Today", wydano na to kilkadziesiąt tysięcy euro. Sąd uznał jednak, że skazany jest poczytalny.
Norweska telewizja NRK poprosiła Breivika o wywiad, ale terrorysta dał do zrozumienia, że jest zainteresowany tylko rozmową z zagranicznymi mediami.
"Wyrok to ulga i zwycięstwo Norwegów. Ale karą dla Breivika będzie to, że o nim zapomnimy".
Szpital psychiatryczny by nie wystarczył - mówi portalowi Gazeta.pl prof. Thomas Hylland Eriksen z Uniwersytetu w Oslo. I podkreśla, że Breivik nie powinien mieć prawa dostępu do internetu. - Bo my musimy mieć prawo zapomnieć o nim i jego ideach. Świadomość tego, że go zapomnieliśmy, będzie dla niego prawdziwą karą.
Michał Gostkiewicz, Gazeta.pl: Breivik uznany za poczytalnego, dostał wyrok 21 lat więzienia z możliwością przedłużania tak długo, dopóki, będzie groźny dla społeczeństwa. Czyj to sukces? Norweskiego społeczeństwa, czy samego Breivika?
Prof. Thomas Hylland Eriksen*: Dobre pytanie, bo sam Breivik jest bardzo zadowolony z wyroku. Od chwili aresztowania w ubiegłym roku martwił się właśnie przede wszystkim o to, czy zostanie uznany za poczytalnego. Więc jest szczęśliwy. Ale równocześnie ten wyrok jest w oczywisty sposób źródłem wielkiej ulgi dla większości Norwegów. Ludzie wiedzą, że on zdawał sobie sprawę z tego, co robi, że to planował - i uważają, że powinien ponieść karę. Więc jest to sukces norweskiego wymiaru sprawiedliwości, który pokazał się od najlepszej strony.
Nie tylko sam Breivik, ale również rodziny ofiar i ocaleni z Utoyi domagali się, by został osądzony jako poczytalny. A gdyby został uznany za niepoczytalnego i wysłany do szpitala psychiatrycznego zamiast do więzienia - czy w oczach Norwegów oznaczałoby to, że sąd uznał go za - powiedzmy - "mniej winnego"?
- Zdecydowanie tak. I w tym tkwi klucz do całej sprawy. W rozumowaniu Breivika wsadzenie go na oddział zamiast do celi oznaczałoby, że nie został potraktowany poważnie, jako normalny człowiek, ale jako pacjent. W tym sensie Breivik mówi prawdę - jest doskonale świadomym tego, co zrobił, niebezpiecznym prawicowym terrorystą. I odczucie w społeczeństwie jest takie, że szpital psychiatryczny nie byłby adekwatną karą. Właśnie przejrzałem to, co piszą moi znajomi na Facebooku - i najwyraźniej wszyscy w tym kraju czują wielką ulgę, że zapadł wyrok więzienia.
Kryminolog z Uniwersytetu w Oslo, prof. Ragnhild Sollund, podkreślała w rozmowie ze mną, że celem sądu, prawników i całego społeczeństwa było to, żeby zachować godność i człowieczeństwo, "bo to nie Breivik powinien decydować, jakie Norwegowie będą mieli prawo". Czy pan się z tym zgadza?
- Jak najbardziej. Rzeczywiście takie były założenia przed procesem - trzymać się jak najdokładniej litery prawa oraz norm i standardów, które stosujemy wobec innych przestępców, tak, by proces Breivika i on sam nie wyznaczali kierunku, w którym zmierza nasze społeczeństwo.
Breivik dostał najwyższy możliwy w norweskim prawie wyrok. Ale nie będzie mu źle - wygodna cela, jedzenie za darmo, dużo czasu na popularyzowanie swoich idei. Czy ten wyrok zostanie uznany przez norweskie społeczeństwo za wystarczający?
- To, nad czym do tej pory nie debatowano, a co moim zdaniem powinno zostać rozstrzygnięte, to to, czy i w jakim zakresie Breivik powinien mieć dostęp do internetu w więzieniu. Jeśli mu na to pozwolą, to będzie mógł dalej popularyzować swoją ideologię i być może inspirować innych do aktów przemocy. Moim zdaniem nie powinno mu się dawać w ogóle dostępu do sieci! Powinien być trzymany w izolacji przez resztę swojego życia, żeby rzeczywiście poniósł karę za to, co zrobił.
Czy prawdziwą karą dla niego będzie świadomość, że nie może już dłużej popularyzować swoich poglądów? Biorąc pod uwagę to, co mówił, to jeśli będzie miał kontakt ze światem, samo więzienie nie będzie w jego przypadku karą.
- Dokładnie. On nie powinien mieć prawa dostępu do sieci, bo my musimy mieć prawo zapomnieć o nim.
Norweskie społeczeństwo chciałoby zapomnieć?
- Tak.
Zamierzam o tym napisać, żeby wywołać debatę: czy to rozsądne, żeby Breivik mógł się komunikować ze światem po tym, co zrobił. Jestem przekonany, że odpowiedź powinna brzmieć "nie". To byłby też dobry przekaz do innych skrajnie prawicowych ekstremistów: że jeśli chcą zmienić świat, zaczynanie od terroryzmu nie jest dobrym pomysłem.
Skoro już mowa o prawicowych ekstremistach, to czy w Norwegii po atakach Breivika radykalna scena urosła w siłę? Czy Breivik stał się tym, kim pragnął - wzorem dla innych o podobnych poglądach, którzy mogliby pójść jego śladem?
- Wręcz przeciwnie. Stał się raczej źródłem zakłopotania, nawet dla skrajnej prawicy. Wszyscy, wobec których w swoim manifeście czy wypowiedziach deklarował sympatię bądź podziw, bądź też cytował ich idee, dystansują się od niego. To właśnie skrajni prawicowcy najbardziej by chcieli, żeby Breivika uznano za niepoczytalnego - po to, żeby zdjąć z polityki piętno jego zbrodni.
Czyli poparcie dla partii prawicowych i skrajnie prawicowych nie wzrosło po atakach Breivika?
- Nie wzrosło, ale też i nie zmalało. Wygląda na to, że istnieje pewna stała mniejszość norweskiego społeczeństwa, która widzi w imigrantach zagrożenie dla naszej kultury. Sytuacja nie różni się od tej, która była przed zamachami.
Prof. Thomas Hylland Eriksen - antropolog kultury z Uniwersytetu w Oslo, specjalista ds. nacjonalizmu, imigracji, tożsamości etnicznej i kulturowej Norwegii, autor tekstów i publikacji poświęconych zamachom Andersa Breivika w Oslo i na Utoyi. Opublikował też wiele książek i esejów dotyczących multietniczności i różnorodności kulturowej społeczeństwa norweskiego, a także globalizacji. Jego książki, m.in. "Etniczność i nacjonalizm", "Małe miejsca - wielkie problemy", "Czym jest antropologia" i "Globalizacja: kluczowe koncepcje" zostały przetłumaczone na wiele języków.
Raport ws. masakry Breivika. Miażdżąca krytyka policji: błędy, chaos, złe szkolenie, braki sprzętu.
Błąd za błędem, fatalne dowodzenie, złe przygotowanie, brak sprzętu - miażdżąca krytyka norweskiej policji znalazła się w raporcie na temat masakry dokonanej przez Andersa Breivika. Opracowany przez komisję powołaną z inicjatywy norweskiego rządu raport stwierdza, że policja działała opieszale i chaotycznie.
Raport, do którego dotarła gazeta "Verdens Gang" , ma zostać opublikowany w poniedziałek. Komisja powołana z inicjatywy norweskiego rządu miała za zadanie zbadać, jak działały odpowiednie służby, w tym policja, w dniu zamachów w Oslo i na wysepce Utoya 22 lipca ubiegłego roku. Anders Breivik zabił tam łącznie 77 osób.
Rządowy raport miażdżący dla policji: Niekompetencja, chaos.
Z raportu wynika jednoznacznie, że policja działała opieszale i chaotycznie. W efekcie Breivik został ujęty dopiero ponad trzy godziny po zamachu bombowym na rządowy budynek w Oslo. W tym czasie zdążył dotrzeć na Utoyę i zastrzelić tam 69 osób. Raport wykazuje też, że norwescy policjanci są kiepsko wyszkoleni i źle dowodzeni, mają też za mało specjalistycznego sprzętu.
Krytyka policji dotyczy zarówno najwyższego dowództwa, jak i poszczególnych funkcjonariuszy - choć ci ostatni nie zostali wymienieni z nazwiska.
Policja: Nie byliśmy przygotowani na rozmiar tragedii.
Policja odpiera zarzuty. Twierdzi, że w dniu zamachów zrobiła wszystko, co do niej należało. Przyznaje jednocześnie, że nie była i nie mogła być przygotowana na rozmiar tragedii.
Proces Andersa Breivika przed sądem w Oslo rozpoczął się 16 kwietnia. Wyrok ma zostać ogłoszony 24 sierpnia. W swoim ostatnim słowie Breivik prosił o uniewinnienie. Twierdził, że jego działania były powodowane "wyższą koniecznością". Jak tłumaczył, wynikały z "obawy przed wielokulturowością oraz islamizacją Europy" i miały na celu obronę państwa.
Breivik może zostać uznany przez sąd za niepoczytalnego - co oznaczałoby wysłanie go do zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Może też zostać skazany na najwyższy wymiar kary. W norweskim prawodawstwie oznacza to 21 lat więzienia.
Anders Breivik już nie jest Andersem Breivikiem. Ma teraz niezwykle rzadkie imię.
Odsiadujący wyrok w Norwegii masowy morderca Anders Behring Breivik zmienił imię i nazwisko i widnieje obecnie w aktach stanu cywilnego jako Fjotolf Hansen - poinformował w piątek jego adwokat Oeystein Storrvik.
W ten sposób potwierdził informację podaną wcześniej przez dziennik "Verdens Gang". Adwokat odmówił odpowiedzi na pytanie o powody decyzji swojego klienta. Hansen to bardzo popularne w Norwegii nazwisko, natomiast Fjotolf to imię niezwykle rzadkie, jeśli nie nieznane - informuje AFP.
38-letni obecnie antymuzułmański skrajnie prawicowy ekstremista Breivik zabił 22 lipca 2011 roku 77 ludzi, dokonując w ten sposób największego w Norwegii w czasach pokojowych masowego morderstwa. Najpierw zdetonował samochód pułapkę w rządowej dzielnicy Oslo, co pociągnęło za sobą osiem ofiar śmiertelnych, a następnie zastrzelił 69 osób, wśród nich wielu nastolatków, na młodzieżowej imprezie rządzącej wówczas Partii Pracy.
Za swe czyny został skazany na 21 lat pozbawienia wolności z możliwością jej przedłużania, dopóki będzie uznawany za groźnego dla społeczeństwa - co jest w Norwegii najwyższym wymiarem kary.
Breivik przegrał w procesie wytoczonym państwu. Sąd: Nie jest nieludzko i poniżająco traktowany.
Warunki, w jakich karę więzienia odbywa Anders Breivik, nie są nieludzkim i poniżającym traktowaniem - orzekł w środę sąd apelacyjny w mieście Skien, zmieniając wcześniejszy wyrok, korzystny dla sprawcy ataków terrorystycznych z 22 lipca 2011 roku.
W kwietniu 2016 roku sąd niższej instancji częściowo przyznał rację Breivikowi, który zarzucił państwu norweskiemu, że warunki, w jakich odbywa karę, są nieludzkim traktowaniem. Sąd uznał, że trzymanie go w izolacji od innych więźniów jest sprzeczne z art. 3 europejskiej konwencji praw człowieka, który stanowi, że "nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu".
Sąd odrzucił natomiast skargę Breivika na brak poszanowania jego życia prywatnego poprzez kontrolę korespondencji przez służby więzienne.
Od wyroku odwołały się obie strony. Rząd Norwegii argumentował, że Breivik jest traktowany humanitarnie, a odseparowanie go od innych więźniów jest podyktowane względami bezpieczeństwa. Według państwa norweskiego istnieje obawa kontaktu Breivika z innymi osobami o skrajnych poglądach. Dowodzono, że skazany ma w więzieniu dostęp do gier wideo, może oglądać telewizję oraz ma zapewnione ćwiczenia fizyczne.
Breivik skarżył się nie tylko na izolację i kontrolę jego korespondencji. Narzekał też m.in. na jakość więziennego jedzenia i na to, że musi się posługiwać plastikowymi sztućcami. Przed sądem wyższej instancji domagał się zgody na przyjmowanie gości. Argumentował to chęcią założenia rodziny.
W opublikowanym w środę 55-stronicowym wyroku sąd apelacyjny podkreślił, że "rygorystyczne środki są konieczne ze względów bezpieczeństwa". Za właściwe wskazano odizolowanie skazanego od innych więźniów. "Ogólny stan zdrowia (psychicznego) i zachowanie skazanego nie zmieniły się znacząco od chwili rozpoczęcia odbywania kary" - napisano w wyroku.
Koszty procesu mają pokryć obie strony - zarówno Breivik, jak i państwo norweskie.
Na razie nie wiadomo, czy Breivik zaskarży wyrok do sądu wyższej instancji. - Jesteśmy na to gotowi, ale najpierw chcemy dokładnie przeczytać treść wyroku - przekazał jego adwokat Oystein Storrvik.
Po wyroku sądu pierwszej instancji norweskie państwo nieznacznie złagodziło zastosowane wobec Breivika środki izolacji, np. ze swoim adwokatem mógł rozmawiać przez kratę zamiast przez szybę.
Za zamordowanie 77 osób Breivika skazano na karę 21 lat pozbawienia wolności z możliwością jej przedłużania, dopóki będzie uznawany za groźnego dla społeczeństwa. To najwyższy wymiar kary w Norwegii; karę śmierci zniesiono w tym kraju w 1971 roku.
Terrorysta Breivik znowu chce przedterminowo opuścić więzienie, bo doskwiera mu izolacja
Norweg Anders Breivik (po zmianie nazwiska - Fjotolf Hansen), który w 2012 roku został skazany na 21 lat więzienia za dokonanie ataku terrorystycznego, wystąpił o przedterminowe warunkowe zwolnienie z więzienia.
Mój klient jest uprawniony do wystąpienia do sądu o ocenę, czy konieczny jest jego dalszy pobyt w więzieniu - oświadczył obrońca Breivika, Oystein Storrvik.
Według Storvika sprawca masakry z 22 lipca 2011 roku w dzielnicy rządowej w Oslo oraz na wyspie Utoya, w której zginęło 77 osób, odczuwa negatywne skutki trwającej prawie 10 lat izolacji.
W 2015 roku Breivik podał do sądu państwo norweskie o łamanie praw człowieka, skarżąc się na złe warunki, w jakich odbywa karę. Twierdził wówczas, że ma zawroty głowy oraz depresję. Jego pozew został odrzucony najpierw przez sąd, a później wyrok został potwierdzony w instancjach odwoławczych. Skargę odrzucił również Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu.
Warunki, w jakich przebywa Breivik nie zmieniły się zbytnio od czasu złożenia skargi o złe traktowanie. Tak zwane środki wyrównawcze przy tak długiej izolacji nie są skuteczne - ocenił Storrvik .
Adwokat w rozmowie z norweską gazetą "VG" przyznał, że Breivik planuje ponownie pozwać państwo norweskie, powołując się na Europejską Konwencję Praw Człowieka. Jego klient rozważa także złożenie pozwu cywilnego.
...a aż dwóch strażników więziennych tę korespondencję sprawdza, zatrzymując bardzo wiele listów. Ich praca - przez samego Andersa Breivika i jego adwokata określana mianem cenzorskiej - kosztuje milion koron rocznie.
Wszystkie listy - zarówno przychodzące, jak i te wysyłane przez Breivika - są dokładnie czytane. Jeden strażnik zajmuje się w zasadzie tylko tym. Setki listów przez tę "cenzurę" nie przechodzą.
Dyrektor więzienia, Knut Bjarkeid, potwierdza to w rozmowie z dziennikarzami Dagbladet:
- Nieco ponad etat potrzeba na kontrolę poczty Breivika orazodwiedzin i telefonów. Oprócz tego niecały etat przypada na zajmowanie się innymi sprawami.
- Ile pieniędzy musi więzienie na to wydać?
Oceniam, że około miliona koron rocznie.
Konieczność.
Wszystkie listy są dokładnie sprawdzane. Te przychodzące z zagranicy muszą dodatkowo zostać najpierw przetłumaczone, ale tylko na użytek sprawdzających, sam Breivik dostaje tylko oryginały. Jeśli coś należy ocenzurować, list przedkładany jest cztero-pięcioosobowej grupie roboczej składającej się z ekspertów z różnych dziedzin. Za każdym razem w takim przypadku [cenzurowania korespondencji] wymagana jest ich uchwała, którą potem musi zatwierdzić jeszcze administracja więzienia.
Knut Bjarkeid stwierdza, że nie ma innej możliwości i że musi to wyglądać w tej sposób.
- To wymagające zadanie oraz wyzwanie. Musimy zadbać o nienaruszanie wolności słowa, a jednocześnie zapobiec planowaniu działalności przestępczej z więzienia. To dwie najważniejsze zasady, które się tu ścierają.
Popularny adresat.
- Ilu godzin rocznie potrzeba na sprawdzanie korespondencji Breivika?
- Niemal dwa roboczolata - odpowiada dyrektor więzienia
- Ile listów dostaje Breivik?
- Dużo.
- A czy ilość otrzymywanej przez niego korespondencji zmieniła się - i jak - po osadzeniu go w więzieniu?
- Nie będę odpowiadał na to pytanie poza stwierdzeniem, że wciąż dostaje wiele listów.
Polityczna cenzura.
Obrońca Breivika, Tord Jordet, powiedział w rozmowie z gazetą Morgenbladet, że jego zdaniem służby więzienne zbyt szeroko interpretują i stosują możliwość zatrzymywania listów do Brevika, aplikując wobec niego inne kryteria, niż prawo dopuszcza.
- Nie wiem nawet, czy można przeglądanie przez służby więzienie listów do i od Breivika nazwać sprawdzaniem, czy tłumaczeniem. Wydaje się, że jeśli tylko napisze on coś mającego jakikolwiek wydźwięk polityczny, korespondencja taka zostanie zatrzymana. Nic dziwnego, że sprawia to wrażenie politycznej cenzury.
Jeśli ktoś ma ochotę przysporzyć służbom więziennym pracy albo też chciałby przekazać coś istotnego najsłynniejszemu norweskiemu terroryście, może napisać na adres:
Anders Behring Breivik
Ila Fengsel
Postboks 150
1332 Østerås
Breivik dopiął swego - warunki pobytu w więzieniu będą mniej nieludzkie, dorzucą mu RAM do komputera i podgrzeją wodę w jacuzzi.
Tytuł to oczywiście kpina ze skandynawskiego pojmowania sprawiedliwości, choć niestety nie odbiega on od rzeczywistości w dużym stopniu… Anders Breivik dopiął swego - złagodzono mu warunki odbywania kary za rzeź, której się dopuścił.
Kojarzycie człowieka, który nazywa się Anders Breivik? Ponad 5 lat temu (w lipcu 2011 roku) na wyspie Utoya zabił z zimną krwią 69 osób. Dodatkowo wcześniej wybuchła bomba, którą osobiście skonstruował i umieścił w samochodzie - to spowodowało śmierć kolejnych 8 osób. Wyrokiem sądu odsiaduje karę 21 lat pozbawienia wolności. Po wielu staraniach Anders Breivik dopiął swego - złagodzono mu warunki odbywania kary.
Breivik warunki w więzieniu ma lepsze, niż w niejednym hotelu!
21 lat pozbawienia wolności, to może dla wielu zbyt łagodna kara dla tego fanatycznego wielokrotnego mordercy, ale wyższej nie przewiduje norweskie prawo. Przebywa w więziennej izolatce w więzieniu Ila w Halden, która składa się z trzech pomieszczeń, jest wyposażona w telewizor, lodówkę oraz konsolę do gier.
Anders Breivik od samego początku odsiadki skarżył się na warunki, w jakich przebywał. Głównie na izolację od innych więźniów, stary model konsoli, niezbyt wyszukany wystrój celi, zbyt małą ilość masła, czy kawę. W związku z tym pozwał Norwegię za łamanie praw człowieka. Domagał się zapewnienia mu prawa do prywatności (jego cela jest monitorowana, a korespondencja czytana), życia rodzinnego, a także o to, że jest nieludzko traktowany i poniżany.
W kwietniu 2016 roku sąd przyznał, że nikt nie może być trzymany w izolacji, a teraz złagodzono warunki, w których przebywa. Anders Breivik może częściej wychodzić na tereny poza murami, w tym uczestniczyć w zajęciach sportowych, a z adwokatem będzie mógł rozmawiać przez kraty, a nie tak jak wcześniej przez szybę.
Czy przebywanie w luksusowym, w porównaniu z polskimi warunkami, więzieniu, zapewnienie wielu wygód i rozrywek może dawać się we znaki osadzonemu? Czy jego żądania są słuszne? Sąd przyznał mu rację. Czy w następnych latach okaże się, że restrykcje zostaną jeszcze bardziej złagodzone i dostanie możliwość korzystania z komputera w nieograniczony sposób, nową konsolę i gry? Co na to osadzeni w Polskich zakładach karnych?
Komentarz.
Dziwny tekst, wręcz niezrozumiały, jak na prawnika. Do tego zawiera istotne błędy merytoryczne. Otóż wbrew powszechnej opinii (pozwolę sobie na złośliwość: można by rzec w mniemaniu pospólstwa) system nadawania kar nie służy zemście, ale ma na celu monimalizację zjawisk patologicznych. Tak się składa, że Skandynawom wychodzi to wyśmienicie - to system najbardziej sprawny w realizacji tego celu na świecie.
Czemu więc boli dupa? W końcu mądrzejsi wykalkulowali, że łagodne traktowanie koreluje z niską recydywą, a to, że przestępcy będzie żył w dość godnych warunkach, owocuje w ostateczności wyższym bezpieczeństwem obywateli. Czy mamy poświęcać zdrowszą tkankę społeczeństwa, by dać upust huci zemsty, nawet biorąc pod uwagę tego dalekosiężne konsekwencje?
A teraz odnośnie fundamentalnej nieścisłości w tekście. Otóż autor twierdzi, że "21 lat pozbawienia wolności, to może dla wielu zbyt łagodna kara dla tego fanatycznego wielokrotnego mordercy, ale wyższej nie przewiduje norweskie prawo". Jest to bzdura. Otóż prawo pozwala na wyższą karę, a taką możliwość dopuszcza właśnie w rozpatrywanym przypadku. Sąd zastrzegł bowiem sobie prawo do bezterminowego przedłużenia kary, jeśli Breivik nadal będzie postrzegany jako zagrożenie dla społeczeństwa. I to przedłużania wielokrotnego (w praktyce bez terminu). A może się mylę, drogi autorze?
Książka.
Anders Breivik. Między dumą, a wstydem.
„Czarny piątek” 22/7/2011 w Norwegii, kraju uznawanym za najszczęśliwszy na świecie, stał się niebywałym wstrząsem. Tym bardziej, że sprawcą nie był - jak początkowo sądzono -skrajny islamski terrorysta, ale rdzenny Norweg, „one of us”. W czasach odżywających tendencji skrajnie nacjonalistycznych i brunatno prawicowych pojawienie się epigonów Breivika jest bolesnym faktem. Dla jednych ABB to postać budząca odrazę i pogardę. Są jednak tacy, dla których został bohaterem i współczesnym herosem. W tym kontekście warto uczynić ważkie zastrzeżenie: Breivika skazano i odsiaduje karę w więzieniu nie za poglądy, które wielu skłonnych jest podzielać, ale za odebranie życia 77 osobom. Elżbieta Czykwin, analizując casus Breivika, odpowiada na pytanie: jakie cechy współczesności sprzyjają pojawieniu się postaci tego rodzaju? Niektóre były już przywoływane w podobnych kontekstach: dysfunkcjonalna rodzina, powszechny narcyzm oraz rola i znaczenie internetu. Autorka wskazuje jeszcze inne cechy Breivika i osobowości jemu podobnych: załamanie naturalnego oporu przed zabijaniem, status incela (odrzuconego przez kobiety mizogina). Na plan pierwszy wysuwają się kluczowe kwestie wstydu i poniżenia jako decydujące w genezie agresji.