Dożywocie Aleksander Fredro
Wstęp do Dożywocia, oprac. M Inglot
Komedie Fredry z pierwszego okresy twórczości dają się podzielić na:
Komedie charakterów (Pan Geldhab, Odludki i poeta, Pan Jowialski, Ciotunia)
Komedie intrygi (Cudzoziemczyzna, Mąż i żona, Śluby Panieńskie, Zemsta, Dożywocie)
Tematem Dożywocia jest ingerencja kapitału w stosunki społeczno-gospodarcze szlacheckiego folwarku. Jest to kapitał ukazany, zgodnie z realiami sytuacji ekonomicznej, w najbardziej odrażającej formie - w postaci lichwy. Fredro demonstruje w Dożywociu generalną niezgodę wobec świata opanowanego przez machinacje pieniądza oraz lichwy. Jest to świat ukazany przez śmiech, satyrę, kpinę oczyszczanym z złowrogich skutków pieniężnej deprawacji. Dożywocie w ostatecznej redakcji powstało na początku 1835r. Prapremiera odbyła się w teatrze lwowskim 12.06.1835r.
Bohaterowie Dożywocia:
Łatka: postać ogarnięta manią posiadania, wyrażająca się w kulcie złota i w obsesji przeliczania wszelkich wartości na pieniądze. Dla niego nie liczyła się indywidualna wartość rzeczy, lecz jej cena rynkowa. Łatka nie wymagał od Rózi miłości; obojętne dla niego zarówno uroda, jak i przymioty charakteru przyszłej żony. Lichwiarz uważał, że kupno dożywocia było równoznaczne z prawem decydowania
o losie i życiu poprzedniego właściciela tego dokumentu.
To mi siła! To mi zdrowie
Życia w nim za pół miliona
Obraz ilustrujący ruinę godności ludzkiej w społeczeństwie rządzonym przez interes. Mimo to łatka jest postacią komiczną (stylizacja językowa, cechy charakteru). Obracając tysiącami nie gardził lombardem (Filipa obdarzał łachami). Połączenie bankiera z łachmaniarzem, humorystyczne zestawienie. Różnica wieku pomiędzy nim
a narzeczoną. Łatka był antyromansowy, staroświecki, bał się o swoich dłużników, tchórz, samochwał, podobny chwilami do Papkina. Pautalou - pierwowzór Łatki
w komedii dellarte był bogatym i skąpym kupcem weneckim. Był na ogół postacią poważną i szanowaną, chociaż w niektórych przedstawieniach robiono z niego kreację ułomnego i chorowitego staruszka. Łatka został przedstawiony jako człowiek ogarnięty obsesją zagrożenia i lęku. U genezy zagrożenia tkwiła groteskowa sytuacja.
Leon: pasożyt, utracjusz. Hotelowy tryb życia sprzyjał swobodzie obyczajowej. Ale to on zostaje zwycięzcą. Leon postępując automatycznie i bezpośrednio, demonstrując beztroską wolność szalonego człowieka, demaskował nie tylko sknerstwo Łatki, ale
w jakiejś mierze żałosny byt Lagenów. Postać w oczach pisarza w istocie szlachetna, człowiek o dobrym sercu, kandydat do lotu balonem. Treść kwestii Leona przypomina zdaniem Pigonia jeden z monologów Hamleta. Nie ulega wątpliwości, że melancholia Leona była w intencji pisarza żartobliwa reakcją na kłopoty finansowe, które aktualnie przeżywał. Kreśląc postać Leona tworzył Fredro portret sympatycznego birbanta, doniosłego filozofa, dowcipnego szaleńca i parodysty.
Orgon: szlachcic, wdowiec, ojciec licznej rodziny. Pigoń uważał, ze Orgon był pracowitym i zapobiegliwym gospodarzem. Orgon mieszkaniec prowincji, szlachcic-obywatel okazał się potomkiem neosarmackich bohaterów oświeceniowej komedii.
Twardosz: przeciwieństwo Łatki, chociaż łączy ich wspólny zawód oraz sympatia do grosza. Człowiek nieczuły, nie starający się o zachowanie pozorów.
Filip: sprytny sługa dwóch panów, który na polecenie Łatki obsługuje Leona. Zuchwały, wygadany, wyszczekany, bezczelny, wytarty, sprytny.
Bracia Lagendowie: lwowscy mieszczeanie; Rafał i Michał, tło birbanckich poczynań Leona Lagendowie stają się ofiarami Leona i Filipa.
Doktor Hugo: na zlecenie Łatki ma chronić zdrowie Leona i zapobiegać jego dolegliwościom, a jednocześnie sam nie stroni od kieliszka.
Róża: godzi się wyjść za mąż za starego Łatkę, ale jednocześnie zakochuje się
w nagle spotkanym Leonie, niegdyś towarzyszu zabaw i rówieśniku. Gardzi pieniędzmi.
Akcja Dożywocia
Źródła humorystycznej aury tkwiły w budowie postaci. Tworzyła je kompozycja sprzecznych cech charakteru oraz połączenie wad satyrycznych z wadami komicznymi oraz z takimi cechami psychicznymi jak lęk przed losem i ludźmi. Punktem wyjścia fredrowskiej groteski było odwrócenie naturalnej typowej sytuacji i przekształcenie kata w ofiarę w ofiary w kata. Wieczny dłużnik stał się ironicznym prześladowcą króla lichwiarzy.
STRESZCZENIE
Tytuł: Dożywocie. Komedia w trzech aktach wierszem.
Utwór został poprzedzony mottem, który wprowadza nas do głównego tematu dramatu - skąpstwa: „U skąpego lub chciwego - cała w mieszku dusza” (mieszek = sakiewka, woreczek)
Osoby występujące w komedii:
Leon Birbancki - o jego dożywocie się rozchodzi
Doktor Hugo
Orgon
Łatka - skąpiec, właściciel dożywocia
Twardosz
Rafał Lagenda
Filip - sługa Łatki
I inni: służba, muzykanci, Żydzi itp.
SCENA DZIEJE SIĘ W MIEŚCIE
AKT I - sala w oberży; panuje tu niesamowity bałagan. Butelki „walają” się pod nogami, Rafał i Michał śpią na kanapie, orkiestra śpi z instrumentami, a na pulpitach także leżą butelki. Na stołach leżą dogasające świece.
Scena I
Filip sprząta pokój. Pojawia się Łatka i woła Filipa, próbuje zwrócić na siebie jego uwagę. Filip nie przerywając sprzątania zaprasza go do środka. Łatka wsuwa się do pokoju i z niesmakiem patrzy na bałagan. Wyraża on swoją dezaprobatę i mówi, że źle się dzieje. Filip ziewając pyta się co się stało. Łatka zaś odpowiada, że chodzi mu o tą zabawę nocną. Mówi dalej, że takie zachowanie na pewno nie służy zdrowiu, a pan Leon nie ma go dużo. Łatka narzeka na młodzież, która żyje jakby byli nieśmiertelni, a gdy im się mówi, że umrą - nie wierzą, dopiero, gdy jest już pogrzeb… i tutaj myśl dokańcza Filip - wierzą. Nie o to jednak chodziło Łatce, mówi on zaś, że wtedy wszystkich gubią - Filip mówi, że tych, którzy ich kochali, natomiast tutaj Łatka na nowo prostuje myśl Filipa i mówi, że chodzi tu o dożywocie (= był to zapis testamentowy zapewniający obdarowanemu stały, aż do śmierci wypłacany w formie pensji, dochód już to z ziemi, już też z procentujących się papierów wartościowych. Obdarowany mógł w razie potrzeby sprzedać dożywocie za gotówkę i wówczas nabywca pobierał przypadające raty, co mu się tym bardziej opłaciło, im dłużej żył pierwotny posiadacz dożywocia)- ta sytuacja pokazuje nam, iż Łatka jest skąpcem, późniejsze wydarzenia tylko nam to potwierdzają. Filip, więc z ironią mówi, że faktycznie młodzież „szaleje”, a tacy jak Łatka na tym tracą - „Dożywocie fiut! Do kata!”. Łatka ma więc problem. Przyszedł do Filipa, gdyż chciał się dowiedzieć, co oni tam robili w nocy. Jest tam pozorna troska o zdrowie Leona, aczkolwiek wiadomo, że chodzi o zyski z dożywocia. Filip odpowiedział, że pili. Na dodatkowe pytania odpowiada w taki sposób, iż potwierdza swoje przypuszczenia - Leon pił, dużo pił - najwięcej. Łatkę ta wieść bardzo zasmuciła, gdyż Birbancki sam siebie zabija. Pyta się więc dalej, co się jeszcze działo. Filip odpowiada, iż grano w karty. Mówi, iż nie krytykuje tego, gdyż i on na tym może zarobić. Gdy to łatka usłyszał to bardzo chciał zobaczyć zarobione pieniądze, po czym dał do zrozumienia, że powinien mu je oddać. Na to Filip odpowiada, że pan Łatka jest przecież bogaty, a chciałby dzielić to, co sługa ciężką pracą zarobił. Mówi, że to hańba. Łatka zaś mówi, że nie ma tu hańby kupując dożywocie Birbanckiego chciał mieć przy nim kogoś wiernego, kto będzie Leona pilnował, strzegł jak oka w głowie. Wybrał więc Filipa i w tym celu załatwił pracę, w której mu dobrze płacą. Filip zauważa jednak, iż 5% z jego pensji i tak bierze Łatka, więc tylko na nim zarabia. Na co Łatka, rzekł, że powinien brać więcej, bo zrobił z niego panicza, bo dał mu czapkę z kutasem, galon od liberii, parasol, szlafrok w kwiaty i buty. Filip jednak zauważa, że czapka jest stara i można nią wróble straszyć, a cała reszta jest zniszczona, przy czym but dał tylko jeden. Dla Łatki to się nie liczy - ważne, że był paryski. Filip zaczyna się śmiać, że ładny z niego bogacz we szlafroku i jednym bucie. Łatka kończy tą dyskusje i mówi, iż obawia się, że kupując dożywocie przepłacił - Filip zaś twierdzi, że nie kupił, lecz wydarł. Łatka każe mu wstrzymać się od tych ostrych słów. Filip nie zaprzecza co do tego, że przepłacił i od razu pyta dlaczego podpisywał kontrakt cudzym imieniem, i dlaczego tak to kryje przed Birbanckim? Po czym rzuca służbę i podłe zyski u Łatki i powiedział, żeby teraz
w chorobie Birbanckiego miał kto inny w opiece. Gdy Łatka dowiedział się, że Birbancki jest chory przeraził się i chciał już biegnąć po lekarza, Filip jednak powiedział, że lekarz mu nie pomoże bo to suchoty. Na tą wieść Łatka prawie mdleje i tak będzie po lekarza. Gdy Filip zostaje już sam wyzywa Łatkę od skąpców i skner, i mówi, że Birbancki nie tyle co umiera, ale bankrutuje.
Scena 2
Pojawia się Leon z niemałym „kacem”. Chwali Filipowi nocną zabawę i prosi o barszcz i szklankę wody w cukrem. Sługa proponuje mu cytrynkę do napoju lecz ten krytykuje pomysł, gdyż głowa go boli, ma mdłości, jest spragniony- nie chce lemoniady,
a wodę. Gdy Filip jednak proponuje mu parę kropel rumu zgadza się, a po chwili rezygnuje z wody - prosi o szklankę rumu (określa nawet konkretny gatunek). Po chwili Leon pochodzi i patrzy na kompanów zabawy: Michał i Rafał śpią. Rafał ma guza, który nabił mu Jan uderzając kartą - Leon ma nadzieję, iż poszkodowany uwierzy, że to wszystko mu się śniło. Birbancki wspomina chwile dobrej zabawy, lecz mówi, że teraz zaczyna się bieda, bo nawet kredyt się już kończy. Zastanawia się nad swoim losem i stwierdza, że nie pozostaje mu nic innego jak tylko osiąść
w klasztorze i odliczać dni swojego bankructwa.(zostaje ujawniony czas akcji!: 1835 r.)Leon przypomina sobie, że składał zamówienia i przyśpiesza sługę. Pojawia się Filip, który przynosi rum. Leon każe mu powyrzucać z Sali muzykantów, schować karty, zebrać butelki. Filip twierdzi, że zajmie mu to chwilkę, ale, że jest człowiek, który ma mandat i chce pieniądze. Leon go zbywa i zaczyna mówić, że zmienia swój system finansowy, że nie zamierza wydawać tych pieniędzy, które jeszcze ma. Ciągnie dalej ten temat i pyta Filipa, kto mu wydarł dożywocie, gdyż chce się z nim dogadać, a jeśli nie to go pobić. Filip mówi, że oba wyjścia są dobre, lecz ów człowiek jest prałatem w Berlinie, a tu działa przez bankierów jedynie. Wskazuje znowu na człowiek, który stoi z mandatem, gdyż nie zamierza on wyjść, nie otrzymawszy swoich pieniędzy. Na to Pan mówi, żeby strącił ze schodów zuchwalca - przepita orkiestra się budzi i zaczynają grać walca (nie jest to idealne wykonanie) - zostają uciszeni. Filip wygania ich z Sali mówiąc „marsz” - orkiestra zaczyna grać marsza. Ewidentnie widać, że dużo pili - na nowo zasypiają.
Scena 3
Budzi się Rafał, na leżąco śpiewa, iż jest czas pić zdrowie gospodarza. Budzi się również Michał, zrywa się i pyta, czyje zdrowie. Oboje wstają i oglądają się na wszystkie strony. Wita się z nimi Leon. Goście martwią się jak tu wrócić do domu, gdyż czeka ich spotkanie z żonami i nie będzie to miłe. Leon twierdzi, że ich żony przecież nie zabiją(„łba nie utną”), więc nie ma o co się bać. Rafał pyta się co ma na głowie, bo coś go swędzi - Leon odpowiada, że lekko zaczerwienione… Rafał przypuszcza, że to komar, a Leon podpowiada, że może szczypawka. Michał twierdzi, że ta cała zabawa nie był nic warta, a znalazł się tam przez Rafała. Rafał zaś każe na siebie nie zwalać winy, gdyż on wyszedł ze swoim sąsiadem do adwokata i miał za pół godziny wrócić, bo czekano na niego z obiadem. Michał zaś powiedział, że on wyszedł zarezerwować lożę na operę tego dnia (ma nawet bilet w kieszeni), lecz spotkał Rafała, który go na śledzie zaprosił, a ponieważ on śledzie lubi to musiał pójść. Rafał w tym czasie usilnie próbuje sobie przypomnieć co on robił wczorajszego wieczory, pyta się nawet Michała czy grał w karty- ten zaś nie pamięta i przetrząsa portfel, potem kieszenie. Leon pyta, czy coś mu ubyło. Rafał zaś odpowiada, że nie ma 300 reńskich monet, które wysłała mu siostra na sprawunki zlecone do załatwienia przez krewnych i znajomych z prowincji. Głośno oświadcza, że już nie będzie grał w karty. Michał zaś nadal zastanawia się, co on robił w nocy. Leon uspokaja kompanów zabawi, że pogodzi ich z żonami. Oni od razu zapraszają go do siebie, ten jednak oświadcza, że przyjdzie później- ci więc nalegają, żeby choć kartkę z usprawiedliwieniem do ich żon napisał, bo one maja do niego szacunek. Birbancki się zgadza, choć stwierdza, że tutaj łatwiej o flaszkę niż pióro - bierze więc ołówek i pisze.
Scena 4
Rafał i Michał milczą. Michał próbuje zagaić rozmowę… nie idzie mu to za bardzo. Potem mówi, że boi się troszkę spotkania ze swoją żoną. Rafał na to odpowiada, iż jego wybranka nic nie powie, pójdzie do kościoła zanieść tę ofiarę, a potem zacznie o tym mówić… i będzie wspominać aż do następnego jego wybryku.
Scena 5
Przychodzi Leon i daje kompanom zaświadczenia. Michał i Rafał dziękują. Leon mówi, że ma nadzieję, że nie będą się one gniewały długo, lecz zastrzega, by obie żony nie wiedziały, że każda z nich dostała taki list. Panowie znowu mu dziękują, całują go i Michał mówi, iż usługa ta jest do oddania, gdy mu Bóg da żonę. Panowie biorą się pod rękę zakładają kapelusze - Michał próbuje - jest za duży, też sam próbuje Rafał- też za duży. Michał szuka swojego, Rafał się z niego napija, że przed tygodniem go odnowił. Leon jakiś znalazł, lecz on nie jest nowy. Leon zaś każe mu brać co jest. Michał wkłada go - kapelusz jest stanowczo za ciasny. Leon każe mu się tym nie przejmować i to wszystko „zwalić” na modę. Rafał i Michał wychodzą,
a Leon zostaje sam. Mówi, iż Ci ludzie są jak wahadła, są jak „między torem cnót małżeństwa i koleją: hulaj dusza!”. Lecz pochwala jednak mężów, bezżennych zaś wpycha w kąt.
Scena 6
Filip przynosi Leonowi pakiet. (w skrócie). Leon ma nadzieję, że są to pieniądze, albo wieść o jakimś spadku od Sylfidy - jego dycha opiekuńczego. Dostaje jednak: kaftanik, parę pończoch i szlafmycę, ale już starą. Leon złości się na Filipa
i rzuca tym na ziemie. Filip zbiera z ziemi i znajduje list. Leon czyta: „Szanuj zdrowie należycie, bo jak umrzesz, stracisz życie”. Filip idzie sprawdzić kto puka - dowiaduje się: DOKTOR HUGO, i wychodzi.
Scena 7
Do Leona przybiega doktor. Leon mówi, że jak zawsze cieszy się z jego wizyty, ale nie zamierza chorować. Doktor tłumaczy Leonowi, że jakaś nieznana mu osoba kazała mu czym prędzej go ratować. Na to Leon jest przekonany, że jest to Sylfida! Pyta się doktora jak ona wygląda, czy jest ładna, młoda itd. Doktor się śmieje i mówi, że nie powiedziałby, że ta osoba tak się nazywa. Tłumaczy mu więc całą swoją teorię, iż uważa, że ktoś nad nim czuwa, broni go, pomaga mu… Doktor zaczyna się obawiać o zdrowie Leona po tym przemówieniu, lecz gdy ten kończy - podając przykłady- Lekarz widzi, iż pacjent jest zdrowy i że jest to ciekawa sytuacja. Leon więc twierdzi, że skoro przysłała go owa Sylfida, to może faktycznie jest chory, gdyż trochę kaszle. Doktor bada Leona… i mówi do niego jak przyjaciel, że musi
o siebie zadbać, że musi przestać pić, że gdy starci swój majątek będzie musiał żebrać- do zbytku przyzwyczajony, i będzie żałował swojego życia. Doktor chce wychodzić, Leon zatrzymuje go i pyta gdzie recepta. Lekarz zaś mówi, że da osobie która go o tę wizytę poprosiła, bo chce ona dopilnować, by w aptece dobrze to zrobili. Wchodzi Filip i przynosi bilet z którego jest bardzo szczęśliwy - dostał świeże ostrygi. Zaprasza więc Doktora na posiłek, a do tego dorzuca szampana… Leon dopytuje się o leki jakie zamierza zapisać mu lekarz i wychodzą…
Akt 2 - sala uporządkowana
Scena 1
Przybył Orgon, ze swoją córką Rózią. Służący wskazuje mu ich pokoje. Orgon targuje cenę- Rózi się to nie podoba, ale Ojcu się udaje. Pyta się o Łatkę. Służący określa go jako „przyjaciela młodzieży” i informuje, że niedaleko ma własną kamienicę. Orgon prosi, żeby ktoś po niego poszedł i prosi, żeby Maciej przyniósł ich rzeczy, wchodzi do pokoju. Rózia mówi, że jej się nie podoba to, że musi wziąć za męża lichwiarza. Mógłby on być stary, brzydki, byleby był dobry- gdy potrzeba dla ojca
i rodzeństwa- zgodziłaby się, ale myśl o lichwiarzu, człowieka bez wiary, bez czci… jednak musi- powtarza to 3 razy „jednak muszę, muszę, muszę”. Wchodzi Orgon który narzeka na warunki w danym miejscu - zamawiał 2 pokoje a to jest jeden, dzieli go na pół parawan. Przychodzą Żydzi i proponują swoje usługi, Orgon ich wygania! Przychodzi odźwierny hotelowy Orgon patrzy mu w oczy, ten się kłania - dostał napiwek, lecz Orgon kazał mu się już nie pokazywać. Na afiszu jest informacja o Karlo Bombalinim, który ma zamiar odbyć podróż napowietrzną w nieznanym dotąd Europie balonie. Ofiaruje bezpłatne miejsce obok siebie i informuje kiedy będzie wylot. Orgon czyta ogłoszenie- nie jest zainteresowany. Pojawia się Stróż i Maciej z rzeczami. Orgon odpycha Stróża marudząc, że co minuta ktos nowy się tu pojawia. Ów człowiek chce się przedstawić, lecz Orgon mu przerywa mówiąc że jest grzeczny, lecz on na grzeczność odpowiada niewdzięcznością. Każe im znieść bagaże na dół
(z powrotem), mówi:
Nieproszony znosi, wnosi,
często gęsto
(z gestem)
co skorzysta
I na piwo jeszcze prosi -
To szarańcza oczywista
Scena 2
Wchodzi ŁATKA. Wita się z Orgonem i Rózią długim przemówieniem. Na boku mówi do Orgona, że wybrał sobie złe miejsce, bo tu tylko pieniądze ciągną, oferuje swoją pomoc w znalezieniu stancji, lecz Orgon twierdzi, że długo tu nie zagrzeje. Łatka patrzy na Rózię i widzi srogie spojrzenie, Orgon na to, że jest dziewczyna biedna (w sensie, że musi wyjść na siłę za Łatkę), a Łatka twierdzi, że z nim to ona biedna na pewno nie będzie. Orgon ze smutkiem stwierdza, że i on tak uważa, ale że dziewczyna już tęskni za rodziną, ale że jej to minie. Mówi jeszcze żeby ona odpoczęła, on pochodzi po sklepach i pomyśli o wyprawie. Łatka już go namawia, żeby ta wyprawa nie była mała i żeby ślub był szumny, bo u niego może kupić wszystko. Orgon jednak nie jest zainteresowany „nie chce butów z cudzej skóry”. Łatka jest wręcz przemiły, lecz na stronie nim, gardzi. Dowiadujemy się także, że Orgon ma sprawę w sądzie. Poszedł do krawca, by być z modą na bieżąco; ten go wymierzył, policzył, zażyczył sobie więcej materiału i zrobił mu kurtkę zamiast surduta. Gdy zaniósł skargę ten zabrał sobie na obrońcę szewca. Ma zamiar wygrać tę sprawę. Żegna się i wychodzi.
Scena 3
Łatka, chce dać Rózi pierścionek. Ta jednak nie chce mówiąc, że nic jej po niej, wystarczy jej jedna. Łatka zaczyna jej słodzić mówi do niej „Weźże moja turkaweczko, gołąbeczko, kukułeczko, wiewióreczko, kochaneczko” - usiłuje włożyć jej ten pierścionek na palec, ona jednak nie chce i wyrywa rękę. Łatka się dziwi, że daje i on jeszcze musi prosić, żeby ona to przyjęła. Rózia mówi, że go nie kocha. Lecz Łatka twierdzi, że to przecież jej wola, że wyjdzie za niego za mąż. Łatka zaciera ręce, że przypadnie mu kapitał, ale pokazuje na dzieci!:). Rózia, mówi, że to nie jej wola, a to, że ojciec musiałby sprzedać wioskę, żeby dług mu zapłacić, zatem daje swoją córkę. Rózia jednak podkreśla, że to wcale nie znaczy, że ona go kocha. Będzie żoną i nic więcej- odchodzi. Łatka po krótkim milczeniu zastanawia się nad tym co powiedziała Rózia. W końcu stwierdza „Tego sobie też życzyłem - /Czy fijołek, czy tam Róża/ Czy wzrok zimny, czy tam czuły, / bylebym miał w mym domu stróża,/ byle mojej strzegł szkatuły.”- Rózia nie jest więc dla niego wcale ważna. Dalej mówi, że gorzej z dożywociem, którego musi się w końcu pozbyć, bo straci na tym. Tym bardziej, że Birbancki ma złe spojrzenie i nie wygląda zdrowo. Dożywocie chce oddać Twadroszowi, który właśnie przyszedł.
[hasło Łatki: bodaj Ci nóżka spuchła]
Scena 4
Twardosz widzi łatkę, chciałby go ominąć, lecz ten jednak go widzi i się z nim wita. Łatka jest bardzo miły w stosunku do Jasia (Twardsza). Zaprasza go do rozmowy, lecz Twardosz nie za bardzo ma na to ochotę. Łatka usiłuje mu sprzedać dożywocie, jednak Jasiek nie jest zainteresowany, gdyż Birbancki nie wygląda na zdrowego. Chce mu oddać to dożywocie, lecz, by Twardosz dał mu 100000 zarobku- Twardosz nie chce. To Łatka mówi 90 000- nie chce. 80 000 - nie chce - Łatka jest przerażony ale targuje się dalej 70 000- Jasiu nie chce - łatka na to, że lepiej by było jakby tamten mu gardło podciął, Twardosz chce wstać- Łatka zatrzymuje go jednak i proponuje 60 000- Twardosz nie chce. Łatka widząc to, mówi, że nie spuści ani odrobiny z 50 000 - lecz gdy Twardosz wstaje proponuje 40 000! Twardosz wstaje, lecz Łatka bierze go na litość, prawie z płaczem, że ma się żenić, dzieci będą,
a on bez grosza przy duszy zostanie? Twardosz się więc tak jakby godzi, i nawet mówi, że da pieniądze gotówką na stół. W tym momencie wchodzi służący i przynosi leki dla Birbanckiego. Twardosz bierze kapelusz i rezygnuje, gdyż mówi, że Leon musi się pierwsze wyleczyć, łatka twierdzi, że ów leki to nie leki, tylko lemoniada i chce je nawet pić! Lecz Twardosz się z nim żegna. Odchodzi. Łatka spluwa za nim.
Scena 5
Przechodzi Leon podpity, ale nie pijany chce wejść do swojego pokoju, lecz jest on zamknięty. Woła Filipa, a Łatka jest przerażony tym jego krzykiem, gdyż ten będzie kaszleć. Ponieważ Łatka się przeraził, że przez ten krzyk, może sobie Leon zrobić krzywdę i pyta się w czym on może mu pomóc. Leon niezbyt uprzejmie mówi „A wać Panu…” i zaczyna kaszleć. Łatka kończy zdanie „…co do tego?”. Każe on mu nic nie mówić, bo potrafi zgadnąć na migi, prosi tylko żeby on nie krzyczał. Leon jednak chce krzyczeć. Zaczyna się dialog, w którym obaj mówią wręcz jednocześnie. Leon zaczyna krzyczeć, a Łatka jest przerażony, że mu pęknie żyła i wzywa świętych do pomocy. Leon mimo wszystko dalej chce krzyczeć, a Łatka dalej jest przerażony. Zachowanie Łatki bardzo irytuje Leona, lecz stwierdza, iż ten ma rację, bo jak dalej będzie krzyczał to udusi się przez ten kaszel. Łatka przynosi wodę, by Leon mógł zwilżyć sobie gardło i płuca. Łatka w tym czasie poucza Leona, że należy dbać o zdrowie, bo Bóg dał nam go w darze. Leon spostrzega afisz i chce go sobie przeczytać, Łatka nie wie o co mu chodzi więc tamten zaczyna na nowo krzyczeć - Łatka proponuje, że sam przeczyta ów informację, lecz Leon nie chce, więc ten podaje i mówi, że jakiś wariat chce lecieć balonem. Leon jest zainteresowany, Twierdzi, że tam na górze cisza, spokój, bliżej Boga dalej ludzi. Łatka jest przerażony, że Leon ma gorączkę, bo plecie głupoty. Leon podchodzi do Łatki opiera się na nim i czyta afisz. Tamten jest przerażony tym jak się Birbancki chwieje, wzywa świętych na pomoc, by był w stanie go utrzymać. Po chwili Łatka musi łapać spadającego Leona. Leon odpowiada na zachętę zamieszczoną w afiszu : „Zaprasza nas do balona; Ja mu służę.”. Łatka próbuje go zniechęcić, bo może tam umrzeć, i nie pozwala mu wyjść. Lecz Leon się uparł chce wychodzić, Łatka wskazuje mu drugie drzwi mówiąc, iż tam się schował Filip, bo się boi. Leon wchodzi do pokoju Orgona
i zatrzaskuje drzwi, bierze krzesło i siada na nim. Przypomina sobie jednak, iż tam jest Rózia. Ma chwilę wątpliwości, po czym stwierdził, że należy ufać jej cnocie… po chwili jednak znowu woła wszystkich świętych do pomocy.
Scena 6
Pojawia się Filip i pyta się Łatki dlaczego tak trzyma ten klucz. Łatka informuje sługę, że Leon chce lecieć balonem, więc go musi pilnować, bo musi chronić swego kapitału. Prosi go, by on poleciał i uprzedził swojego Pana. Filp jednak nie chce, bo twierdzi, iż Pan każe mu zejść -Łatka każe go nie słyszeć, to Filip twierdzi, iż ten kiwnie na niego- to Łatka proponuje, by go nie widział, Filip zaś, że ten sam go stamtąd ściągnie, a Łatka mówi, że będzie nad nim. Filip mówi, że Leon jest gotów strzelić, lecz Łatka twierdzi, ze chybi. Jednak Filip nie chce lecieć i nawet przekonywanie Łatki jak to pięknie jest w górze nie pomaga. Łatka więc prosi, żeby tamten tylko pobiegł i zobaczył, czy balon już się wzniósł, gdyż Leon i jego Rózia siedzą w tamtym pokoju, a on się obawia co oni tam wyprawiają, gdyż jest cisza… (spogląda przez dziurkę od klucza, lecz przysłania mu parawan).
Scena 7
Wraca Orgon, Łatka jest zrozpaczony. Orgon odpycha od siebie Żydów, którzy noszą za nim towary. Orgon widząc Łatkę wita się z nim i marudzi na ceny towarów, mówi tez że przyniósł próbki materiałów na suknie, że może Rózi się coś z nich spodoba. Mówi też, że mogą oszalała, bo są modle fałdy na sukniach od góry do dołu. Pyta się Łatki o radę patrząc na te materiały i dostrzega, że Łatka jest blady - pyta dlaczego. Łatka udaję, że wszystko jest w porządku, lecz Orgon twierdzi, że to pewnie coś mu się z żołądkiem dzieje i oferuje mu wódkę. Łatka zastępuje mu drogę
i każe jeszcze raz pójść na miasto, do innej części i woła córkę. Łatka zasłania mu usta, że ona go nie usłyszy, żeby nie krzyczał. Orgon każe mu go puścić. Lecz łatka wysyła go dalej na miasto, ten nie chce i woła Rózię. Dziewczyna odpowiada, że nie może wyjść, bo jest zamknięta. Odpowiada również i Leon, że musi tam siedzieć razem z Rózią i że klucz ma jakiś Łatka. Orgon żąda klucza od Łatki, ten twierdzi, że nie ma. Orgon chce wywarzyć drzwi, lecz Łatka zastępuje mu drogę i zabrania mu to czynić. Orgon woła służbę, Łatka zaczyna krzyczeć, żeby tego nie czynili, w tym czasie Leon potrząsa drzwiami i wywarza je. Łatka zaś pada w objęcia Orgona.
Scena 8
Orgon znał się dobrze z Leonem. Witają się i Leon z bólem mówi, iż jego ukochana od maleńkości Rózia ma wyjść, za tego Łatkę. Leon prosi o rękę Rózi mimo tego, że został bez grosza, twierdzi też że jest wart więcej niż 3 Łatki. Lecz Orgon mówi, żeby nie liczył na dary. Leon na to, że on biedny, ona biedna- jak do pary, a jest warta dużo więcej. Orgon mówi, że zrobiłby to bardzo chętnie lecz ona musi wyjść za Łatkę, bo jest zapłata za jego dług. Widząc smutną minę Rózi prosi Leona by nie bałamucił mu jego córki. Leon nie widzi więc dla siebie innego wyjścia jak balon, lecz w tym momencie wpada Filip i oznajmia iż jest on nad Kościołem Pijarów. Orgon mówi: Biedne dzieci!, a Łatka: „Szczęście z nami!”,. wszyscy zostają w zamyśleniu.
Akt 3
Scena 1
Łatka siada przy stoliku po prawej stronie, Twardosz od ściany siedzi i liczy pieniądze papierami. Łtaka podaje mu pióro, a Twardosz ciągle liczy, nawet uwaga, że pióro oschnie nie przerywa jego liczenia. Twardosz chce jednak najpierw policzyć, a potem podpisać. Łatka zwraca uwagę na banknot bez rogu- nie jest to problemem dla Twardosza- liczy dalej. W końcu pierze pióro, lecz zaczyna je naprawiać. W tym czasie wchodzą Laguny, a za nimi Filip.
Scena 2
Wchodzi Rafał i woła Birbanckiego, Birbanckiego Filip mówi z niecierpliwością (po raz enty), że go nie ma. Rafał ucisza Filipa nazywając go gburem. Filip się oburza i odpowiada, że jego Pan niebawem będzie i na wszystko sam odpowie. Łatka ucisza Filipa. Twardosz chowa pieniądze powoli… Zarówno Rafał jak i Michał są na Leona wściekli i chcą go ukarać. Rafał chce go zastrzelić. Łatka przysłuchuje się tej całej rozmowie i jest przerażony. Przedstawia się jako Piotr Radost i powiada, że znał Ojca Michała i Rafała, a i ich także pamięta jeszcze jak byli malutcy. Chwali ich, że uroda po matce, a rozum po ojcu mieli, ale że na początku on ich nie poznał. Michał ściska nieznanego znajomego. Pyta się też cóż takiego mógł im uczynić Leon- taki zacny człowiek, że mają takie do niego urazy. Rafał początkowo nie chce mówić, a Michał mówi tylko, że rzecz nieładna. Łatka na to, że rzecz nieładna to rzecz nieładna, ale zabić - to rzecz szkaradna! A samego Leona Łatka „uważa” za „anioła w ludzkim ciele”. Rafał na to, że chwali taki kawaler jak Łatka, ale tak naprawdę to „czart wcielony”. Łatka dalej broni Leona, że faktycznie jest trochę chłopiec niepoważny, ale serce ma dobre. Michał twierdzi, że Leon ponaruszał im kapitały i nie tylko, bo i od roku tymi liścikami, którymi się za nimi wstawiał, bałamuci im żony (słowa te wypowiedziane są na ucho).Łatka stara się ugłaskać zdenerwowanych braci. Używa argumentu, że znany wszędzie Ludomir wyzwał swojego przyjaciela, zabił go, a teraz nękają go zmory. Łatka błaga, na kolanach by odrzucili ten straszny zamysł. Rafał pyta dlaczego temu tak na tym zależy - na to Łatka, że on wychował tego chłopca i jest on dla niego jak syn. Rozczulony (i to jego rozczulenie dzieli także i Michał) mówi nawet że mogą go postrzelić gdzieś
w łydkę, byleby go zachować przy życiu. Rafał na to przystaje- Łatka chowa się za Michała, lecz Rafał mówi do Michała, żeby poszli bo rozczula go przyjaźń łatki. Rafał z szacunkiem chwali Łatkę, że jest prawdziwym przyjacielem, Michał całuje go i życzy mu zdrowia. Łatka bardzo dziękuj. Lecz gdy wraca do Sali i mówi, iż są to tchórze. Zaprasza Twardsza, aby skończyć co zaczęli, lecz Twardosz obawia się, iż wrócą. Łatka uspokaja, że na pewno nie, i żeby podpisał, a potem liczył. Lecz Jaś ma problem żeby na nowo zebrać myśli.
Scena 3
Do Łatki przychodzi doktor, który śmieje się, że Łatka jest Sylfidą i pyta, cóż ta piękność od niego znowu chce. Lekarz chce powiedzieć o stanie zdrowia Leona. Łatka go zbywa, lecz ten mówi, że zdrowie Birbanckiego jest silnie naruszone, dał mu leki, i jeżeli będzie żył, pił, jadł tak jak do tej pory to już nic mu nie pomoże. Doktor mówi, że prowadzi to do suchot. Twardosz wraz ze złymi wiadomościami, pochował pieniądze i teraz to już nawet wymyka się niepostrzeżenie. Łatka odwraca się do niego i mówi, żeby temu nie wierzył, lecz spostrzega, że go niema. Jest on zrozpaczony, gdyż od rana widzi słoto i go dostać nie może. Wybiegając z Sali - spotyka Orgona z Rózią, mówiąc, że to Orgon mu da.
Scena 4
Rozmawiają Orgon z córką. Dziwi go zabieganie Łatki, mówi, że go chyba jaka osa
w nos użądliła. Rózia płacze, lecz ona twierdzi, że nie, bo Łatka jest bogaty. Ojciec mówi, że jak widzi jej łzy to w sercu tak jakby czuł węża i, że to Leon ją zbałamucił. Rózia jednak mówi, ze tak nie jest, lecz zasmucił, bo przekonał ją jeszcze bardziej, że Łatka nie jest dobrym człowiekiem, lecz i tak się ona z nim ożeni. Ojciec twierdzi, ze on jest oszczędny, ale dobry - jak i Łatka. Rózia zgadza się zostać jego żoną , lecz dobrze wie, że Łatka nie robi tego dla niej, lecz dla pieniędzy. Orgon z przymuszonym śmiechem stara się ją przekonać, że ona będzie szanowana, gdyż będzie miała pieniądze, i że miłość tez się może rozniecić
i dzieci też będą żyć dostatnio. Rózia dalej mówi, że będzie żoną Łatki, lecz szczęścia nie znajdzie w pieniądzach. Ojciec troszkę zdenerwowany mówi, iż szczęście niby jest w miłości, ale tak naprawdę chodzi o pieniądze. Bo bez pieniędzy nie ma szczęścia. I ciężko mu słuchać tego co mówi córka, gdyż rozum każe mu się nie przejmować tym jej gadaniem, a serce chce dla niej jak najlepiej. Rózia pyta się ojca co sądzi o Leonie. Ten zaś odpowiada „Pusty, goły i szalony”. Rózia mówi, że jej się wydaje, iż Leon by się zmienił po ślubie, gdyby miał dobrą gospodarną i stateczną żonę. Ojciec nie chce nawet o tym słyszeć… a Rózia jest
w nim zakochana. Smutna odchodzi.
Scena 5
Orgon zastanawia się nad tym co powiedziała mu córka. Pyta się świata co ma robić: słuchać sumienia, czy rozumu? Po czym wychodzi i twierdzi, że nic nie będzie zmieniał - zamilczy.
Scena 6
Leon pyta się Filipa o Łatkę- kim on jest i co knuje. Filip nie chce odpowiadać, lecz Birbancki go do tego zmusza. Filip wyznaje, że to jest właśnie ów Sylfida, gdyż ma on dożywocie. Filip przyznaje się mu też że pomagał w tym Łatce. Leon chce się mu odwdzięczyć- prosi o pomoc Filipa, każe mu przynieść jego pistolety, a Leon pisze list do Rózi. W liście tym wyznaje, że nic prócz śmierci mu nie pozostało, gdyż ją stracił. Informuje tam również, że pistolety już nabite. Leon prosi, by ten list skierowany do Rózi trafił w ręce Łatki przez Filipa. Filip pyta, czy może jeszcze jakoś pomóc lecz ten powiedział, że nic więcej nie chce. Sługa ma iść
i wrócić po dukaty.
Scena 7
Leon myśli, że dobrze by było poinformować Rózię o jego zamiarze. Chce ją uwolnić od Łatki. Napisał list i zostawił u niej w pokoju. Tymczasem nadbiega Łatka!
Scena 8
Wpada Łatka i przykrywa sobą pistolety. Leon go przydusza, a ten płacze i się cały trzęsie na tych pistoletach. Leon się pyta, czy stracił zmysły, a ten mówi, że nie, ale że srogo za to zapłacił, gdyż ma jego dożywocie. Leon wcale się tym nie przejmuje, a Łatka mu tłumaczy, że jak starci życie, to to będzie również strzał
w niego. Łatka grozi, że pozwie go do sądu i, że zamkną go w więzieniu. Leon na to, żeby od razu go powiesili- będzie mu wdzięczny. Zbity z tropu Łatka pyta skąd ta rozpacz (pojawiają się Rózia i Orgon), że Leon chce się zabić- ten mu tłumaczy, że stracił Rózię. Łatka każe mu sobie ją wziąć. Leon jednak twierdzi, że już decyzję podjął i, że śmierć musi nastąpić w tej dobie. Łatka odpycha go od tej myśli
i mówi, żeby mu chociaż to dożywocie odkupił- za połowę. Lecz Leon mówi, że nie ma pieniędzy. Leon ma więc dać słowo, że za rok wykupi je sobie, za połowę. Łatka się na to godzi skoro nie będzie samobójstwa. Leon ma jednak wątpliwości co do tego co powiedział Łatka. Łatka daje mu pewność i Leon na to mówi, że to żyć miło z taką żoną! Pyta się więc Ordona czy może ją wziąć za żonę, ten się godzi, bo Łatka powiedział „WEŹ JĄ SOBIE”, Rózia też tego bardzo chce. Leon dziękuje Łatce, że dał mu żonę, oddał dożywocie, i jeszcze uchronił od samobójstwa nienabitą bronią - choć o tym nie wiedział. Łatka załamany osuwa się na krzesło.
1