Lek na sen [Z]


LEK NA SEN

Spis treści

Tytuł oryginału: A Remedy for Sleep

Link do oryginału: http://www.fanfiction.net/s/6243264/1/A_Remedy_for_Sleep

Autor: MorganaMoore

Zgoda: jest

Tłumacz: Nigra

Beta: deedee. Dziękuję:*

Rating: NC-17

Moje kolejne tłumaczenie, tym razem dłuższe. Mam nadzieję, że się spodoba. Jako że rozdziały są różnej długości, będę dodawać je w różnych odstępach czasu, ale postaram się najszybciej, jak to tylko możliwe. Enjoy!

Rozdział 1 - Bezsenność

Nieliczne pochodnie rzucają przygaszone światło, ale nie są w stanie przegonić nocnego chłodu. Harry okrywa się szczelniej peleryną-niewidką, zmierzając w kierunku Wielkiej Sali. Nie ma jednak konkretnego celu. Nigdy nie lubił mroku nocy otaczającej go w dormitorium, powiększającej jego samotność. Ciche odgłosy śpiących kolegów dobiegające zza zasłony łóżka wydają się co noc z niego kpić, więc opuszcza sypialnię.

W tym momencie pragnie być zauroczony książkami tak jak Hermiona, by móc znaleźć wytchnienie i ucieczkę na ich stronach. Nawet próbował. Jednak zawsze kiedy zaczynał czytać, jego umysł krzyczał w ciszy, która go otaczała. Wzrokiem śledził litery, ale po jakimś czasie przyłapywał się na tym, że nie wie, co czytał przed chwilą. Próbował wszystkiego. Nic nie mogło zatrzymać jego myśli przed powrotem do tego, co ma wkrótce nadejść... Tego, czego od niego oczekiwano.

Noce były zdecydowanie najgorsze.

Tej, tak jak wielu poprzednich, spaceruje. Jest trzecia nad ranem i Harry doskonale zdaje sobie sprawę, że wszyscy inni śpią. W chwili takiej jak ta zamek należy do niego. Uczniowie, którzy do późnej nocy uczyli się w swoich dormitoriach, nauczyciele kończący układanie testów na następny dzień, Dumbledore i pozostali członkowie Zakonu, którzy pracowali do wczesnych godzin porannych, są bezpiecznie schowani w swoich łóżkach. Nie spodziewa się nawet natknąć na Snape'a. Nigdy nie widział go o takiej porze na korytarzu. Podejrzewa, że Voldemort nie wzywał Snape'a w środku tygodnia, aby uniknąć wzbudzania podejrzeń, ale to była tylko jego teoria. Mimo wszystko, aby zachować ostrożność założył pelerynę-niewidkę. Profesor Hooch rozpocznie swój codzienny jogging wokół jeziora za jakiś czas. Uczniowie, którzy zostawią naukę na kilka godzin przed śniadaniem, nie będą mu przeszkadzać. Filch i pani Norris zazwyczaj zaczynają swój dzień bardzo wcześnie, ale nie aż tak.

Nie teraz. Ta chwila jest jego.

Chłopiec skręca w najbliższy znajomy korytarz. Ten, którym szedł wiele nocy wcześniej i pójdzie jeszcze przez wiele następnych. Wchodzi do sali z pucharami i zatrzymuje się przed przypadkowym trofeum. Dotyka szkła i liter wyrytych na tabliczce. Pochyla się powoli, opierając czoło o chłodne szkło i obserwując w skupieniu krąg pary, który rośnie i maleje z każdym jego odechem. Składa hołd swojemu ojcu. Obraca się powoli, opierając ciało o trofeum i rozgląda po pomieszczeniu. W pewien sposób docenia te samotne, bezsenne godziny. Są tylko jego i wtedy właśnie może być po prostu sobą. Wzdycha ciężko, odpycha się od ściany i wraca do przerwanej wędrówki.

Po jakimś czasie zdaje sobie sprawę, że zmierza do lochów. Nie ma zamiaru się nad tym zastanawiać, po prostu pozwala instynktownie prowadzić się swoim stopom. Idzie w dół korytarzem, którego nie rozpoznaje. Zresztą nic dziwnego, nie często zapuszcza się w te rejony zamku. To terytorium wroga.

Jest coś dziwnego w tym właśnie korytarzu, ale Harry nie wie co dokładnie. Czuje... Nie jakby ktoś go obserwował, ale coś zupełnie odwrotnego. Zatrzymuje się, aby przyjrzeć się bliżej otoczeniu i szepcze ciche „Lumos”. Na ścianach wiszą stare gobeliny, a pomiędzy nimi stoją rzeźby i zbroje. Na wolnych od ściennych arrasów przestrzeniach wiszą portrety... Stop! Harry przygląda się im bliżej. To nie są portrety. Robi jeszcze kilka kroków, obserwując uważnie malowidła, jedno, następne i jeszcze kolejne. Ogarnia wzrokiem ściany. Widzi górzyste krajobrazy, łąki z pasącymi się zwierzętami, olbrzymie stare drzewa uginające się pod wpływem silnego wiatru i deszczu, ale nie portrety. Żadnych ludzi. Nikt go nie obserwuje. Zastanawia się, dlaczego mu to przeszkadza i dopiero wtedy zdaje sobie sprawę, że podczas swoich nocnych wędrówek nigdy nie był tak samotny jak mu się wydawało. Uśmiecha się pod nosem, czując się odrobinę lżejszy, bardziej wolny i kontynuuje badanie nieznanego terenu.

Korytarz prowadzi donikąd. Harry może wybrać czy skręcić w lewo, czy w prawo. Czuje się tak, jakby cofnął się na swój pierwszy rok, a cały zamek był zupełnie nowy i nieznany. Każda nocna wędrówka obiecywała niezwykłą przygodę. Spogląda w lewo i dostrzega więcej gobelinów i obrazów, nawet parę gargulców i kolejne zbroje. Spogląda w prawo i widzi drzwi. Ze zdziwieniem spogląda za siebie. Ani wzdłuż całego korytarza, ani w jego lewej odnodze nie ma żadnych drzwi. Harry skręca w prawo, cicho anulując zaklęcie „Lumos”. Korytarz pogrąża się w przyćmionym świetle pochodni.

Z zadowoleniem stwierdza, że postąpił słusznie, zakładając buty. Tu nie ma żadnych dywanów, jak w wielu innych korytarzach szkoły. Kolejny raz poprawia swoją pelerynę-niewidkę. Nie okrywa go ona już tak dokładnie jak wtedy, gdy był mniejszy. Kieruje się prosto w stronę drzwi. Łapie za klamkę i naciska. Muszą dokądś prowadzić! Drzwi uchylają się lekko. Harry uśmiecha się tryumfalnie, a jego serce zaczyna bić szybciej. Powoli otwiera je szerzej. Przylega do ściany i zagląda przez niewielką szczelinę.

Wewnątrz znajduje się duży pokój wypełniony starymi kociołkami, upchanymi niedbale na półkach. Ławki ułożone są pod jedną ścianą, pod drugą przesunięte zostały stoły. Gruba warstwa kurzu i pajęczyn pokrywa całe pomieszczenie, skupiając się w szczególności na belkach z krokwiami. Kiedy chłopiec upewnia się, że jest sam, ponownie rzuca „Lumos”. Otwiera drzwi wystarczająco szeroko, aby móc wejść do środka. Zauważa, że po drugiej stronie ściany mieszczą się szklane gabloty wypełnione słoikami oblepionymi taką warstwą kurzu, że ciężko dostrzec ich zawartość, o ile w ogóle coś zawierają. Dopiero kiedy podchodzi bliżej, zauważa, że większość jest pusta lub potłuczona. Jedna z gablot przykuwa jego wzrok. Jest otwarta i nie ma śladu kurzu, jakby słoik, który się tam znajdował, został niedawno usunięty.

Nagle słyszy jakiś szelest za swoimi plecami, więc podskakuje wystraszony. To na pewno jakieś zwierzę, prawdopodobnie mysz, przekonuje sam siebie. Uważnie obchodzi cały tył sali i ze zdziwieniem spostrzega, że pokój wcale nie jest prostokątny. Po prawej stronie znajduje się wnęka zbliżona rozmiarami do jednej z sypialni Dudley'a. To miejsce także aż po sufit wypełnione jest niewykorzystanymi i zapomnianymi meblami oraz innym sprzętem. W jednym z najdalszych kątów zauważa drzwi... Drzwi, spod których wydobywała się wąska stróżka światła. Cicho szepcze „Nox” i zalewa go mrok. Wstrzymuje na moment oddech, nasłuchując.

Nawet bez zaklęcia wciąż jest na tyle jasno, aby widział, że drzwi są uchylone. Bardzo ostrożnie podchodzi bliżej, pilnując, by jego peleryna nie wydała żadnego dźwięku. Zagląda do środka. Następny pokój, tym razem z książkami pokrywającymi ściany od podłogi po sufit. W najdalszym rogu znajduje się kominek, ciemna kanapa i dwa duże fotele otaczające nieoświetlony obszar. Pokój jest zbyt ciemny, aby rozróżnić kolor foteli. Harry popycha lekko otwarte drzwi i zauważa światło wydobywające się spod kolejnych, prowadzących zapewne do następnego pokoju. Powoli posuwa się cal po calu, zamykając za sobą poprzednie. Wydaje mu się, że może się tu bezpiecznie ukryć w razie potrzeby. Nie chce otwierać drzwi, obawiając się, że ktoś może być za nimi.

Z kolejnym krokiem w głąb pokoju, Harry zauważa, że meble są skórzane. Nie jest pewny, czy fotele są brązowe, czarne, a może niebieskie, stwierdza jedynie, że stoją na skraju grubego, puchatego dywanu, leżącego przed kominkiem, a między nimi znajduje się mały stolik do kawy. Wymyśla sam sobie, wiedząc, że powinien zawrócić do swojego dormitorium, ale jego ciekawość jest zbyt wielka.

Dostaje się do drzwi, zza których wydobywa się światło i zagląda do środka. Powstrzymuje głośne westchnienie, kiedy widzi jedną z najbardziej luksusowych łazienek w swoim życiu. Nawet lepszą od tej, używanej przez prefektów. Wydaje się, że całe pomieszczenie zostało wyrzeźbione z jednego kawałka marmuru. Podłoga przechodzi płynnie w zestaw schodków prowadzących do dużej wanny. Jeśli byłaby choć odrobinę dłuższa, Harry uznałby ją za basen. Z tego samego kamienia zrobiony jest również kontuar z dwiema umywalkami, a drzwiczki szafki pod nimi wykonane są z czarnego obsydianu. Naprzeciwko wielkiej wanny, znajduje się kabina prysznicowa z wieloma różnymi głowicami prysznicowymi skierowanymi do środka kabiny. Nie ma żadnych drzwi, ale kabina jest wystarczająco szeroka, tak, że woda nie chlapie na zewnątrz. Chłopak zauważa też inne drzwi otwarte szeroko, a za nimi pokój, w którym znajduje się wielkie łóżko. Widzi pas cienia i cofa się nieco, pamiętając, że i tak nie jest widoczny.

Nagle przestrzeń w otwartych drzwiach wypełnia człowiek. Mężczyzna.

Bardzo nagi mężczyzna.

Bardzo nagi Snape.

Harry czuje przypływ krwi w swoim kroczu, ale zmusza się, aby nie rozważyć tej reakcji teraz. Chłopak przygląda się, jak nauczyciel przesuwa się, aby włączyć prysznic, trzymając rękę pod strumieniem w oczekiwaniu na ciepłą wodę. Harry podziwia jego tyłek. Podczas gdy woda nadal leci, mężczyzna przenosi się w stronę umywalki i Harry może doskonale zobaczyć jego długi, chudy profil. Włosy są tłuste jak zwykle, a wyraz twarzy surowy. Teraz jednak cała uwaga Harry'ego skupia się na jego ciele. Czy to jest to samo ciało, które zwykle osłaniają zapięte pod samą szyję szaty?

Jego nogi są długie i chude, ale pod ciemnymi włosami odznaczają się również mięśnie. Harry z uznaniem przenosi spojrzenie z nóg na jego biodra, które wyglądają, jakby były zupełnie pozbawione tkanki tłuszczowej. Snape myje zęby i pochyla się, żeby wypluć pastę, a kiedy to robi, jego długi penis jest doskonale widoczny. Harry kolejny raz czuje w swojej pachwinie szybki przypływ krwi. Jest na wpół twardy i odczuwa niewygodny ucisk.

Snape staje prosto, zakręcając kurki i patrzy na swoje odbicie w lustrze. Nagle zamiera bez ruchu. Harry nie może zobaczyć jego oczu, ale postawa Snape'a wyraża zmęczenie. Chłopiec słyszy ciche westchnienie, kiedy mężczyzna kieruje się pod prysznic. Harry przesuwa się trochę, aby mieć lepszy widok. Snape ponownie trzyma przez chwilę dłoń pod strumieniem i dopiero wtedy nie wchodzi do kabiny. Reguluje pokrętła tak, że wszystkie głowice prysznicowe są skierowane na niego pod różnymi kątami. Zaczyna namydlać swoje ciało, a z ust Harry'ego o mały włos nie wyrywa się jęk, kiedy ogląda te smukłe, długie palce wędrujące po zaskakująco umięśnionej klatce piersiowej. Snape myje włosy, namydla nogi, ramiona, brzuch.

Harry pochyla się do przodu, kiedy te długie palce zjeżdżają w dół klatki piersiowej, przemierzając szlak ciemnych włosów i zatrzymują się u podstawy penisa. Następnie owijają się wokół niego i przesuwają w dół. I z powrotem. I... I Harry uświadamia sobie, że Snape robi coś więcej niż tylko się tam myje. On się głaszcze. Chłopak także chwyta swojego twardego penisa przez materiał spodni od pidżamy i ściska.

Snape robi to powoli. Drugą dłoń prowadzi do swojego sutka, szczypiąc go lekko. Później do drugiego i z powrotem, a jego penis nabrzmiewa i twardnieje. Mężczyzna pochyla się, opierając czoło o ścianę prysznica. Jednocześnie nadal gładzi coraz większą erekcję, drugą rękę prowadząc na pośladki. Ściska je, a z jego ust wydobywa się jęk. Jego oddech jest wyraźnie cięższy, dopasowuje się do oddechu Harry'ego.

Snape prowadzi jedną dłoń w górę członka, a następnie, gdy ponownie przesuwa ją w dół, powoli wsuwa palec drugiej pomiędzy pośladki. Rozstawia szerzej nogi, kiedy zaczyna drażnić swoje wejście, a dłoń przyspiesza, gładząc już w pełni twardy członek. Harry może zobaczyć purpurową żołądź, kiedy czarodziej odciąga napletek. Snape zwraca się plecami do ściany, opierając się o nią, co daje Harry'emu pełny widok na dłoń mężczyzny poruszającą się wściekle, aby doprowadzić do spełnienia. Druga dłoń porzuca otwór i przenosi się na ciężkie jądra, pieszcząc je. Jego usta są rozchylone, głowa odrzucona w tył, gdy daje się w pełni ponieść przeżywanej przyjemności. Harry wsuwa dłoń w spodnie od pidżamy, ściskając własne jądra i powstrzymując zbliżający się orgazm. Niski, gardłowy jęk dociera do jego uszu i chłopak zafascynowany patrzy na strumień, który wystrzela z penisa, zupełnie jakby celowo go drażnił i wyśmiewał. Harry stoi jak zahipnotyzowany, nie mogąc oderwać oczu od pulsującego, purpurowego członka.

Snape wydaje się być całkowicie wypompowany, podobnie jak jego penis. Odwraca się, aby jeszcze raz się opłukać i zakręca prysznic. Chwyta ręcznik, wyciera się, a następnie kieruje się do swojej sypialni, mrucząc „Nox” i zamykając za sobą drzwi.

Harry nie może się ruszyć. Jest tak twardy jak jeszcze nigdy dotąd, więc ponownie ściska swoje jądra, zastanawiając się jednocześnie, co robić dalej. Czeka i wpatruje się przez kilka minut w zamknięte drzwi, ale nikt ich już nie otwiera. Rozgląda się po ciemnym pomieszczeniu i zdaje sobie sprawę, że musi znajdować się w prywatnych komnatach profesora. Drzwi, przez które tu wszedł, musiały prowadzić do starego magazynu. Uświadamia sobie, że za ścianą znajduje się najprawdopodobniej główny korytarz prowadzący do pokoju wspólnego Slytherinu.

Opada na jedno z krzeseł stojących przed wygasłym paleniskiem, uznając, że jest zbyt podniecony , żeby iść teraz z powrotem do swojego dormitorium. Siedzi i czeka aż jego erekcja opadnie, ale nie może przegonić ze swojego umysłu obrazu Snape'a i jego drgającego, domagającego się uwagi penisa.

Jak to się stało, że mężczyzna - Snape! - sprawił, że się podniecił? Przecież nie jest gejem. Harry jest tego pewny. Nigdy przecież nie pomyślał nawet, że któryś z jego kolegów jest interesujący. Żeby być szczerym, nie pomyślał też tak nigdy o żadnej ze swoich koleżanek. Czy to oznacza, że może być gejem? Jego umysł wędruje z powrotem do obrazu tego ogromnego, czerwonego członka i jego własna erekcja od razu drga w odpowiedzi.

Jedna jego dłoń ślizga się w dół pod gumkę spodni, chwytając i ściskając pulsujący penis, podczas gdy druga ręka przesuwa się pod koszulę, odnajdując i skubiąc sutek. Och! To jest niezłe. Jego erekcja pulsuje wściekle na zgodę. Nigdy wcześniej nie myślał, że ta część ciała może być tak wrażliwa. Harry jest teoretycznie zaznajomiony z seksem i zawsze sądził, że jest to miejsce, w które powinny być dotykane dziewczyny. Jęczy cicho: Merlinie, jest taki twardy!

Odwraca głowę, spoglądając na drzwi, ale nadal są zamknięte i nie wydobywa się spod nich żadne światło. Ściąga w dół spodnie, uwalniając swoją erekcję i ciężkie jądra. Kontynuuje przebieganie palcami tam i z powrotem przez swoje sutki, podczas gdy druga ręka porusza się na członku. Palce muskają wejście, rozsmarowując płyn sączący się obficie z czubka erekcji. To nie potrwa już długo, myśli kiedy z jego ust wyrywa się jęk, a lepka ciecz tryska, oblepiając wnętrze peleryny-niewidki. Chłopak nie przerywa głaskania się, wyciągając resztki orgazmu, dopóki nie czuje się całkowicie wyczerpany.

Może wyczuć zapach podniecenia i kiedy mgła otaczająca jego umysł rozwiewa się, Harry z przerażeniem stwierdza, że nadal jest w komnatach Snape'a. Szybko ubiera z powrotem spodnie, lepką dłoń wycierając o koszulę, kiedy przemierza drogę powrotną do magazynu, z którego przyszedł. Ostrożnie zamyka za sobą drzwi, zostawiając je jednak lekko uchylone, tak jak je zastał. Kiedy opuszcza pomieszczenie i znajduje się już w korytarzu, przystaje, aby złapać oddech. Aby w ogóle zacząć znowu oddychać.

Rozgląda się poraz kolejny i zamyka drzwi. Jednym machnięciem różdżki doprowadzając się do porządku, idzie znowu wzdłuż tego dziwnego korytarza, czując jakby jego nogi były z gumy. Mija wejście do Wielkiej Sali i kieruje się prosto do wieży Gryffindoru, gdzie wkłada swoją pelerynę do torby i wspina się na łóżko, zaciągając wokół siebie czerwono-złote kotary. Leży na łóżku, a jego myśli dryfują wokół tego, czego niedawno był świadkiem. Wkrótce zasypia, wciąż o tym myśląc. Śpi spokojnie.

Rozdział 2 - Przewaga

Nie często zdarza się, by Snape ulegał swym fizycznym potrzebom, ale ostatnio nawet nie sypia dobrze. Voldemort właśnie opracowuje nowe plany i Severus jest szczęśliwie uwzględniony w jego projektach. Jeśli bycie wtajemniczonym w szalone zamysły psychopaty można uznać za szczęście. Niestety, wymaga to pewnych zmian w godzinach pracy dla Czarnego Pana. Zazwyczaj Severus jest potrzebny tylko w czasie weekendów. Lord nie wzywa swojego sługi, jeśli inni śmierciożercy mają zapas potrzebnych eliksirów. To najczęściej proste mikstury uzdrawiające lub odżywcze, pozwalające zachować energię w czasie długich misji.

Teraz Voldemort żąda bardziej skomplikowanych, niepokojąco czarnomagicznych eliksirów, wymagających wielogodzinnego przygotowania. Severus robi je w czasie, który wcześniej poświęcał na sen. Rzeczy się zmieniają.

Voldemort i jego otoczenie posuwają się do przodu szybciej niż Snape by sobie życzył. Promykiem nadziei w tej sytuacji jest fakt, że Severus ma teraz lepszy dostęp do planów Czarnego Pana, choć nadal nie ma pojęcia jak złożyć wszystkie elementy układanki. Ostatnia z mikstur wprawia gburowatego Mistrza Eliksirów w niepokój bardziej niż wszystkie poprzednie. Jednak sam przed sobą musi przyznać, że wyzwanie sprawia mu radość. Po godzinie przeszukiwania swoich osobistych zapasów oraz zapomnianych składzików na terenie całej szkoły, znajduje brakujący składnik, jedyny, którego jeszcze potrzebuje, podobnie jak mikstura, do przygotowania której służy. Z dobrego powodu. Zajęło mu tydzień zlokalizowanie go i potrząsa głową na fakt, że znajduje się w magazynie, tuż obok jego prywatnych pokoi. Aż do wczesnych godzin porannych warzy ten niezwykły eliksir.

Jednak teraz jest nareszcie w domu. Macha ręką w kierunku drzwi, mrucząc pod nosem hasło.

Jest zmęczony. Rozbiera się, umieszczając swoje rzeczy w koszu na brudną bieliznę. Wchodzi do łazienki. Odkręca prysznic, pozwalając przez chwilę wodzie płynąć przez zimne rury. Wkłada rękę pod strumień, sprawdzając temperaturę wody. Lodowata.

Czekając aż się ogrzeje, myje zęby i pochyla się nad umywalką, aby wypłukać usta. Prostuje się i przygląda swojemu odbiciu w lustrze. Szybko ocenia swoje długie, cienkie włosy okalające szczupłą twarz. Wie, że to tylko podkreśla wielkość jego krzywego nosa, który zresztą pasuje do nierównych zębów. Przypomina sobie starą mugolską rymowankę i wzdycha, kierując się z powrotem w stronę prysznica.

Znów sprawdza dłonią temperaturę strumienia. Jest odpowiednia. W zetknięciu z ciepłą wodą na ręce pojawia się gęsia skórka. Wchodzi do kabiny i reguluje pokrętła, tak, aby wszystkie skierowane były na niego. Stoi przez chwilę bez ruchu i relaksuje się pod strumieniem wody, który delikatnie masuje jego napięte mięśnie.

Nie ma zwyczaju pobłażać swoim zachciankom, ale nie żałuje sobie kąpieli. Wyobraża sobie, że strumień wody zmywa z jego ciała wszystkie winy po sesji z Voldemortem. To jego osobisty chrzest. Namydla gąbkę i zmywa pył ze swoich nóg i ramion. Myśli o łóżku, ale wie, że wyczerpanie, które odczuwa, nie wystarczy, żeby zmusić jego ciało do snu. Ręce powoli przesuwają się po klatce piersiowej. Walczy ze swoim popędem jak wiele nocy wcześniej. Jego pragnienia są niewłaściwe. Potwierdzają jego przypuszczenia. Tak naprawdę nigdy nie był tym dobrym.

Może wygrać z nimi w ostrym świetle dnia, ale nocą...

Noce są najgorsze.

Jego ręce przejmują kontrolę, zamknięte powieki trzepoczą lekko, kiedy się poddaje. Prowadzi palce, dotykając ciemnych włosów i zatrzymuje się u podstawy penisa, czując szybko napływające tam ciepło. Przyjmuje to z zadowoleniem, tak samo jak krew odpływającą z mózgu... Z tej jego części, która krzyczy, aby przestał. W drugim przebłysku, jego erekcja ucisza umysł i daje się ponieść obrazom, którymi się żywi. Severus przesuwa dłonią po klatce piersiowej, a w jego wyobrażeniu palce zamieniają się w miękki, różowy język, który liże i szczypie jego sutki. Połyka jęk, kiedy jego członek twardnieje całkowicie.

Pochyla się, opierając czoło o ścianę prysznica, starając się utrzymać na nogach, które odmawiają posłuszeństwa. Jedna ręka przesuwa się do tyłu, ściskając pośladki w obietnicy czegoś znacznie lepszego. Uda rozsuwają się z potrzeby. Wyobraża sobie, że to inna dłoń - delikatniejsza - drży, kiedy palec wsuwa się w szczelinę, poszukując najbardziej wrażliwego miejsca, gdy sięga wejścia. Opuszek napiera na mięśnie i mężczyzna czuje dreszcze, pomimo ciepła wilgotnego powietrza pieszczącego jego ciało. Jego erekcja pulsuje, biodra szarpią się do tyłu zachęcająco.

Zgrzyta zębami, kiedy odsuwa rękę. Nie potrafi tego zrobić. Nie może zmusić się, aby zhańbić te delikatne dłonie. One nie są przeznaczone dla niego.

Odwraca się i opiera plecami o ścianę. Próbuje oczyścić umysł ze wszystkich tych nęcących obrazów i skończyć to, co zaczął. Jest zbyt zatracony w doznaniach, aby uspokoić swoje podniecenie.

Obejmuje dłonią ciężkie jądra. Rozkoszuje się miękkim, aksamitnym dotykiem. Ściska lekko, kiedy podniecenie szarpie się i skręca w jego wnętrzu. Jest bliski spełnienia, a jego penis wyrzuca z siebie całą frustrację. Severus jest usatysfakcjonowany. Obraca się, aby zmyć z siebie nasienie razem z poczuciem winy. Wychodzi spod prysznica i owija się ręcznikiem.

Wyciera się dokładnie już w swojej sypialni. Drżąc, wspina się na zimne posłanie. Ogień dogasający w kominku nie jest w stanie rozwiać chłodu. Czeka, aż jego ciało ogrzeje się w miękkiej pościeli. Jest wykończony. Wie, że uległ pokusie, ale jest zadowolony, że nie pobłażał sobie wcześniej.

Wie, że zawsze będzie toczyć tę bitwę.

Jednak dzisiejszej nocy wygrał i to jest teraz najważniejsze. Śpi spokojnie.

Rozdział 3 - Przygnębienie

Budzi go dźwięk rozsuwanych zasłon. Mrużąc oczy przed jaskrawym światłem poranka, zauważa górującą nad nim sylwetkę Rona. Pociera ręką zaspane oczy. Siadając, spogląda pytająco na przyjaciela.

- Opuściłeś śniadanie, stary! A za moment spóźnisz się na Eliksiry.

Harry, teraz w pełni obudzony, rzuca "Tempus", aby sprawdzić godzinę. Cholera! Ma tylko piętnaście minut na ubranie się i zejście na dół do lochów. Ron informuje go, że spotkają się na miejscu, kiedy Harry wygrzebuje się z łóżka, chwytając w biegu swoją szatę i szczoteczkę do zębów. Pędem pokonuje drogę do łazienki.

Myje zęby, jednocześnie ściągając spodnie od pidżamy. Zaplątują się w kostkach, więc Harry pomaga sobie stopami, stojąc przed toaletą. Gorączkowo szczotkuje zęby jedną ręką, drugą sięgając po penisa. Szybko strząsa ostatnie kropelki moczu.

Porusza się w stronę umywalki, cały czas trzymając szczoteczkę w ustach. Wyciera twarz, płucze usta i w pośpiechu rozgląda się za swoimi slipkami. Uświadamia sobie, że zapomniał je wziąć ze sobą, więc tylko wzrusza ramionami i szybko wkłada spodnie. Pozostawia swoje przybory toaletowe na umywalce i zdejmuje górę od pidżamy. Szybko wsuwa na siebie koszulę, a na nogi, nie zawracając sobie głowy skarpetkami, wkłada buty. Chwyta swoje szaty i krawat, i biegnie schodami w dół, po drodze zapinając guziki koszuli.

Już prawie będąc kompletnie ubranym, mija Wielką Salę w pełni pochłonięty zawiązywaniem krawata. Wreszcie mu się to udaje. Pędzi do lochów, próbując rozpaczliwie ugładzić potargane włosy. Przybiega bez tchu na miejsce w momencie, w którym Snape otwiera drzwi do klasy. Właśnie w tej chwili wspomnienia uderzają w Harry'ego. Na szczęście zaczerwienione policzki można wytłumaczyć szaleńczym porankiem.

Kiedy wślizguje się na swoje miejsce, stwierdza z przerażeniem, że zapomniał wszystkich przyborów. Spogląda spanikowany na Rona. W oczach rudzielca przez moment widzi pytanie, ale już za chwilę przyjaciel dostrzega zbliżające się kłopoty. Wciska w dłoń Harry'ego pióro i szturcha Hermionę, wskazując na migi, aby pożyczyła trochę czystego pergaminu. Dzisiaj na szczęście nie ma lekcji praktycznej, więc Gryfon nie potrzebuje podręcznika. Oddycha z ulgą. Klasa milknie, kiedy Snape zaczyna wykład.

Ręka Harry'ego przesuwa się po pergaminie, gdy chłopiec z roztargnieniem zapisuje notatki. Słyszy słowa na tyle wyraźnie, aby je przepisać, ale nie aż tak, żeby zrozumieć ich znaczenie. Pochyla głowę, opierając ją na dłoni. Dopiero teraz uświadamia sobie, że ostatniej nocy jego sen był o wiele dłuższy i spokojniejszy niż kiedykolwiek od początku roku szkolnego. Jego spojrzenie wędruje do groźnego profesora Eliksirów.

Snape podwija jeden z rękawów swojej szaty i sięga do kociołka. Coś z niego wyciąga. Objaśnia uczniom wykonywane czynności, ale Harry jest całkowicie skupiony na bladym nadgarstku z ciemnymi, delikatnymi włoskami, ledwo widocznym spod mankietu białej koszuli. Cichy jęk wyrywa się z jego gardła, a wspomnienie ostatniej nocy zdradziecko wkrada się do jego spodni. Dźwięk zaskakuje go, Harry siada wyprostowany, sprawdzając czy inni go usłyszeli. Spotyka zdziwione spojrzenie Hermiony. Odwraca się do Rona, który jednak wydaje się być pogrążony w swoim własnym świecie, przeszklonymi oczami patrząc prosto przed siebie. Harry z przepraszającym uśmiechem spogląda z powrotem na przyjaciółkę, próbując przekonać zarówno ją jak i siebie, że jęk to po prostu efekt skurczu karku.

Po chwili Harry odwraca wzrok ponownie w kierunku Mistrza Eliksirów i napotyka jego spojrzenie. Trwa to tylko sekundę, ale chłopiec ma wrażenie, że ten wzrok jak wstrząs elektryczny, szarpie jego układem nerwowym. Kładzie głowę, jako poduszki używając swoich złożonych ramion, kiedy uświadamia sobie, że to nie jest dobre posunięcie. Snape kontynuuje demonstrację i Harry podnosi lekko głowę, wracając do obserwacji. Jest skoncentrowany wyłącznie na długich, bladych, zabarwionych eliksirami palcach. Patrzy jak się poruszają, manewrując zręcznie przed ostrzem noża kiedy mężczyzna kroi składniki. Uważniej przygląda się twarzy Snape'a. Jego oczy śledzą zarys ostrych kości policzkowych, kiedy nauczyciel spogląda w górę i znów łapie jego spojrzenie.

Widzi szyderczy wzrok Mistrza Eliksirów, jeszcze zanim słyszy drwinę w jego głosie.

- Czy ma pan jakiś problem, panie Potter?

Oh, Merlinie! Jedwabisty głos Snape'a dociera do jego uszu i zamiast do mózgu, zdradziecko zostaje skierowany do penisa. Harry czuje, że robi się twardy.

Jedna z brwi mężczyzny wędruje w górę, a atramentowo czarne oczy nadal uważnie obserwują Gryfona, który stara się pojąć sens wypowiedzianych słów. Harry dochodzi do wniosku, że reakcją własnego organizmu zajmie się później. To na pewno będzie wymagało dużo czasu i głębokiego zastanowienia. Być może przyda mu się także któraś z mugolskich terapii...

- A może sądzisz, że uważanie na zajęciach jest poniżej twojej godności? Albo ten eliksir jest zbyt prosty jak na twoje umiejętności? - Mistrz Eliksirów przerywa i podchodzi bliżej. - Być może myślisz, że uwarzysz go prawidłowo bez żadnych instrukcji? - Nachyla się niżej. - Więc dobrze, panie Potter. Zrobisz to po swojemu. Spakuj swoje rzeczy i wróć tutaj dzisiaj wieczorem, punktualnie o siódmej. - Mężczyzna opiera teraz dłonie na biurku Harry'ego, a jego zimne spojrzenie przewierca go na wylot. Jego głos obniża się groźnie. - Nie wyjdziesz stąd, dopóki nie uwarzysz go perfekcyjnie.

Harry rozgląda się dookoła, próbując zrozumieć to, co wydarzyło się przed chwilą. Widzi pełen irytacji wzrok Hermiony i twarz Rona wyrażającą współczucie. Przyjaciel ze smutkiem wzrusza ramionami. Gryfon spogląda za siebie i zauważa, że wszyscy w klasie gapią się na niego... Każda z twarzy prezentuje inny stopień wesołości. Widzi Malfoy'a trzęsącego się od powstrzymywanego śmiechu, jego szare oczy krążące między oszołomioną twarzą Harry'ego a Snape'em i z powrotem. Harry patrzy na swoje pióro i powoli zawija je w pergamin. Ostatni raz jego spojrzenie wędruje na przód pomieszczenia w kierunku czarnych oczu nauczyciela, po czym odwraca się i wychodzi z sali. Kiedy idzie, pochyla głowę, tak aby ukryć ewentualne zakłopotanie.

Przechodzi obok Wielkiej Sali i skręca w kierunku schodów prowadzących do Wieży Gryffindoru. Mruczy hasło i przechodzi przez dziurę w portrecie, ignorując pytania Grubej Damy dotyczące jego wcześniejszego powrotu z zajęć.

Wchodzi na schody prowadzące do dormitorium, kieruje się do toalety, żeby zabrać swoją porzuconą szczoteczkę do zębów, i wraca do pokoju. Wpycha pergaminy do torby i wspina się na łóżko. Zaciąga wokół siebie zasłony i układa się wygodnie na poduszkach, rozmyślając, co się z nim dzieje.

Nakręcił się widokiem nagiego mężczyzny. To go martwi. Ale bardziej niepokojący jest fakt, że nie wie, czy to z powodu, że był to mężczyzna czy dlatego, że był to konkretny mężczyzna. Nigdy wcześniej nie widział dorosłego faceta nago, a już na pewno nie widział jego w pełni pobudzonego penisa. Potrząsa głową. Nikt nie powinien oglądać swojego profesora bez ubrania. Jest pewny, że to właśnie nowość tej sytuacji go pobudziła.

Uważa, że to dlatego jego penis jest w takim stanie. Ma pewność, że dzisiejsze zajęcia po prostu przywołały wspomnienia z ostatniej nocy. Słyszał kiedyś o pamięci komórkowej. Prawdopodobnie jego obecny problem jest spowodowany pamięcią jego członka. Przyznaje, że musi zbadać tę sprawę.

Pierwszą rzeczą, którą musi zrobić jest ustalenie, czy rzeczywiście jest gejem. "Raczej nie ma co do tego wątpliwości." - Parska głośno. - "Jeszcze jedna rzecz, która mnie odróżnia od reszty. Kolejna, która sprawi, że czarodziejski świat znów odwróci się ode mnie." - Pozwala sobie na chwilę litości nad swoim pokręconym losem. Co roku zdarza się w jego życiu coś, o czym piszą w gazetach lub mówią za jego plecami. Szydzą z niego. Wykorzystują to przeciwko niemu. Ma jedynie nadzieję, że to nowe odkrycie nie zniszczy jego przyjaźni z Ronem, podobnie jak miało to miejsce podczas Turnieju Trójmagicznego.

Decyduje nie martwić się tym teraz, dopóki nie zbierze więcej dowodów. Sprawdza godzinę i zauważa, że jeszcze 45 minut zanim uczniowie zostaną wypuszczeni z zajęć. Odpina guzik spodni i ostrożnie zsuwa je w dół. Zawija palce wokół penisa i drży z przyjemności, czując się dziwnie bez bielizny. Głaszcze twardniejącego członka.

Zamyka oczy, a jego wyobraźnia krąży wokół pryszniców w męskiej łazience. Pamięta, że nagie ciała jego kolegów z dormitorium nigdy go nie podniecały. Myśli wędrują do łazienek w szatni od quiddicha i przypomina sobie blady, okrągły tyłek Draco. Jego erekcja drga i Harry wzdycha. To nie jest dobry znak. W wyobraźni obraca Ślizgona przodem i przygląda się bliżej jego męskości. Przełyka ciężko (i nie bierze tego za dobrą monetę).

Widzi prawie proste, jasne, miękkie włosy wokół jego penisa. Wyobraża sobie palce Draco delikatnie owijające się wokół niego. Odciągające napletek i odsłaniające żołądź. Wyobraża sobie, że Draco patrzy na niego robiącego to samo, a ich oczy nie mogą się od siebie oderwać. Powoli Ślizgon puszcza napletek, pozostawiając tylko mały otwór. Ciągle nie odrywa wzroku od Harry'ego. Dłoń ześlizguje się z powrotem. W górę i w dół. Draco kontynuuje, aż jego członek twardnieje w pełni i teraz żołądź pod napletkiem jest ciemna i nabrzmiała. Harry dochodzi. Mocno. Wytryskuje na swoją rękę, a obraz w jego umyśle rozmywa się we mgle przyjemności.

Jest pewien, że dowody jednoznacznie wskazują na fakt, że w rzeczywistości jest gejem. Nie wie, co powinien teraz czuć. Zastanawia się, co by się stało, jeśli zobaczyłby jak dziewczyna... Zatrzymuje się w połowie, zdając sobie sprawę, że nie jest pewien, jak dziewczyna to robi.

Decyduje, że w jego najlepszym interesie jest dowiedzenie się tego.

Rzuca szybkie zaklęcie czyszczące i naciąga spodnie, starannie zapinając rozporek, aby nikt nie zastał go w takiej sytuacji. Chwyta swoją torbę i nadal lekko zaczerwieniony wychodzi z pokoju. Oddycha głęboko, próbując uspokoić szaleńczo bijące serce i kieruje się w stronę klasy do transmutacji.

Uśmiecha się uspokajająco do swoich przyjaciół, kiedy razem z nimi podąża na tył sali. Siadają i przygotowują potrzebne materiały. Profesor McGonagall zaczyna swój wykład. Harry słucha jej tylko połowicznie, robiąc notatki. Nagle przerywa. Jego oczy ześlizgują się z jej twarzy na piersi. Próbuje sobie wyobrazić ich kształt, niewidoczny pod obszernymi nauczycielskimi szatami. Jest niezmiernie wdzięczny za to, że jego ciało wzdryga się. Myśl o zobaczeniu McGonagall nago ma dokładnie odwrotny wpływ na jego erekcję, niż wcześniejsze fantazje. Odwraca się gwałtownie. Ona definitywnie nie jest Snape'em.

Harry w myślach potrząsa sam sobą, będąc pewnym, że nie powinien słuchać swojego umysłu. Ukrywa twarz w dłoniach, próbując zablokować napływające obrazy. Hermiona pochyla się w jego stronę, pytając czy wszystko z nim w porządku. Patrzy na nią, kiwa głową i wraca wzrokiem do swojego pergaminu. Kontynuuje robienie notatek, nie podnosząc już więcej oczu.

Kręci głową, próbując na powrót skupić swoją uwagę na wykładzie. Spogląda na Hermionę, rzuca okiem na jej biust. Jego oczy powracają do jej twarzy. Jest przekonany, że jeśli nadal będzie podążać tą drogą, będzie podniecony bez pomocy kobiet... zanim nawet zdecyduje, czy w ogóle mogą go one pobudzić.

Hermiona zauważa nagły ruch, kiedy Harry siada prosto. Posyła mu oceniające spojrzenie. Na jej czole pojawia się zmarszczka świadcząca o tym, że dziewczyna zastanawia się nad czymś. Pochyla się w jego stronę i szepcze, że Harry wygląda blado i powinien udać się do ambulatorium. Gryfon uważa, że to mógłby być dobry pomysł, ale jest pewien, że pani Pomfrey nie znajdzie lekarstwa na jego problem i jest zdeterminowany, aby nie zdradzić swoich myśli przed pielęgniarką, ani teraz, ani w przyszłości. Wzdycha, patrzy na notatki Hermiony, kopiując wszystko, co przegapił.

Czuje się, jakby cała klasa została złapana w zepsuty zmieniacz czasu... nigdy niekończącą się chwilę. Słońce świeci jasno, odbijając się od jego czarnych szat i ogrzewając go. Harry zaczyna czuć senność i układa głowę wygodniej na ramionach. Zasypia.

Rozdział 4 - Zaprzeczenie

Słońce świeci jasno przez zaczarowane okna lochów, przedostając się nawet przez jego zamknięte powieki. Szepcze, aby się przebudził. Mężczyzna otwiera więc oczy i wpatruje się w sufit, rozkoszując chwilą spokoju. Jego powieki są ciężkie od zbyt małej dawki snu, ale jest wdzięczny, że udało mu się go zaznać choć trochę. Siada, zrzucając ciężką kołdrę. Drży, kiedy jego ciepłe, nagie ciało spotyka przejmujące zimno lochów. Wsuwa stopy w kapcie stojące obok łóżka, chroniąc się przed chłodem kamiennej podłogi. Sięga po różdżkę, zawijając się w szlafrok.

Jest piątkowy poranek, a on musi poprowadzić nieszczęsne podwójne eliksiry za około - zaklęciem sprawdza godzinę - czterdzieści pięć minut. Kieruje się w stronę łazienki, aby sobie ulżyć, odsłaniając swoje najwrażliwsze części ciała na działanie lodowatego powietrza. Załatwia potrzebę, a kiedy kończy, odwraca się w stronę umywalki, aby umyć ręce.

Wyciera umytą twarz. Wyciska pastę na szczoteczkę i zaczyna czyścić zęby. Jego oczy wędrują po pomieszczeniu w stronę drzwi prowadzących do salonu. Zatrzymuje się. Jest pewien, że były otwarte, kiedy wychodził stąd wczoraj w nocy. Podchodzi, otwierając je szerzej i rozgląda się po gabinecie. Drzwi do starego magazynu są uchylone. Przechodzi przez salon, aby to zbadać.

Ciągle ze szczoteczką w ustach przemierza składzik i zapala światło. Czujnie bada wzrokiem całe pomieszczenie, zdeterminowany by wybadać co jest nie tak, ponieważ z pewnością coś jest. Patrzy na gablotę, w której znalazł nieuchwytny jad akromantuli i zauważa pustkę w miejscu, gdzie wcześniej stał słój. Uświadamia sobie, że na podłodze widać ślady w kurzu wiodące od drzwi na korytarz, przechodzące przez cały magazyn i kończące się w wejściu do gabinetu.

Z zaskoczeniem ogląda się za siebie, niemal spodziewając się ujrzeć kogoś stojącego za plecami. Wyciąga szczoteczkę, zaciska usta, pełne pasty. Zapala światło w gabinecie i rozgląda się. Nie zauważa jednak nic niepokojącego. Zastanawia się, co spowodowało ślady, ale nie ma już czasu, ponieważ zaraz zaczyna lekcję.

Zamyka drzwi i idzie do sypialni, aby szybko się ubrać. Przegapił śniadanie. Opuszcza swoje komnaty, przypominając sobie drobiazgowo zdarzenia ostatniego wieczoru. Prawdopodobnie było to tylko jakieś zwierzę szukające schronienia. Zamek jest przecież stary, a w górach jest zimno. A może to poły jego szaty zostawiły ślad w grubej warstwie kurzu. Czy szukając wczoraj drogocennego składnika, przechodził tamtędy? Musiał. Wzrusza od niechcenia ramionami i uśmiecha się, przypominając sobie, że ma teraz zajęcia z piątym rokiem Slytherinu i Gryffindoru, co zapewni mu poprawę nastroju. Uśmiech poszerza się. Czeka z niecierpliwością na rozpoczęcie lekcji.

Marzy o tym, aby móc zamówić herbatę. Nie, lepiej kawę. Jest pewien, że solidna dawka kofeiny dobrzy by mu zrobiła. Przemierza prywatny korytarz prowadzący od jego komnat prosto do klasy. Wchodzi przez tylne drzwi, macha lekko różdżką i całe pomieszczenie rozświetla się blaskiem pochodni. Sala jest pogrążona w błogiej ciszy, ale nauczyciel wie, że już niedługo się to skończy. Podchodzi do składziku i szuka ingrediencji potrzebnych na dzisiejsze zajęcia. Bierze swój ulubiony kociołek z półki i ustawia wszystko na nauczycielskim biurku. Słyszy rozmowy dobiegające zza drzwi. Wzdycha, idąc na tył sali i machając dłonią. Na tablicy pojawia się instrukcja napisana jego charakterystycznym pismem.

Otwiera drzwi i uczniowie w ciszy wchodzą do sali. Upewnia się, że radość, którą czuje na widok ich strachu, nie jest widoczna na jego twarzy. Nadal stoi blisko drzwi, kiedy uczniowie przemykają obok niego. Ostatni w wejściu pojawia się Potter, a Snape zauważa rumieńce na jego policzkach. Czuje coś dziwnego w pachwinie, ale na pewno nie jest to istotne.

Rusza przez salę, aby zatrzymać się przed swoim biurkiem i jednym szybkim ruchem odwraca się twarzą do klasy, jego szaty wirują razem z nim. Znowu przywołuje na swoją twarz groźny wyraz, żeby nie zdradzić przed uczniami, ile małej radości przynosi mu ten ruch. Rozgląda się po sali, przygotowując składniki potrzebne do eliksiru i zauważając, że Malfoy uśmiecha się z wyższością, a Zabini wygląda na niewiarygodnie zadowolonego z siebie. Nie jest to dobry znak, więc mężczyzna postanawia mieć na nich oko.

Zaczyna instruować uczniów odnośnie prawidłowego przygotowania ingrediencji. Obserwuje uważnie, czy wszyscy poświęcają temu zadaniu należytą uwagę, kiedy zauważa ruch z tyłu klasy. Jest pod wrażeniem, iż jego umysł wypluwa słowo "Potter" równie skutecznie jak jego usta. Gryfon rozwija właśnie pergamin dany mu przez tą denerwującą, wyniosłą Wiem-To-Wszystko. Jego oczy zwężają się ze złości. Uwaga Pottera jest skupiona na wykładzie, całkowicie ignorując zachodzącą zmianę.

Snape podciąga rękaw swojej czarnej nauczycielskiej szaty, długo i prowokująco, bez rozpinania guzików. Wie, że Mroczny Znak na jego przedramieniu z pewnością spowodowałby niepokój. Nawet bez kawy zdaje sobie sprawę, że to nie skończyłoby się dobrze. Sięga do swojego kociołka, aby zademonstrować uczniom jak powinna wyglądać mandragora na tym etapie przygotowania, kiedy słyszy coś dziwnego. Patrzy na Malfoy'a, chcąc złapać go na gorącym uczynku. Ślizgon jednak tylko wściekle pisze. Snape uświadamia sobie, że to nie on jest źródłem hałasu.

Obserwuje uważnie uczniów i widzi, że zielone oczy Pottera wpatrują się w niego. Gryfon odchyla się do tyłu, rozciągając zesztywniałe mięśnie pleców. Jego szaty nie są zapięte i nauczyciel z zaskoczeniem zauważa zarys sutka odznaczający się pod cienką koszulką. Przełyka ciężko. Jego oczy zwężają się, patrząc na Pottera z nadzieją, że jego wygląd jest wystarczający, aby sprawić, że chłopiec zacznie kulić się ze strachu. Jest zadowolony, gdyż wygląda na to, że odniósł zamierzony skutek.

Kontynuuje wykład. Wie, jak użyteczny będzie ten eliksir w nadchodzących miesiącach. Jest zdeterminowany, aby nauczyć ich sposobu przyrządzania, ponieważ obawia się, że już niedługo mogą go potrzebować. To przypomina mu o jego zmęczeniu. Rozgląda się ponownie i zauważa, że ta zwariowana Brown patrzy uważnie na coś z głupim uśmiechem na twarzy. Dziewczyna opiera podbródek na dłoni, a Snape obejmuje wzrokiem cała klasę, chcąc znaleźć przedmiot jej zainteresowania, aby móc okazać swoją pogardę z maksymalną skutecznością. Łapie oddech w złośliwie radosnym oczekiwaniu. Zmęczenie pełzające pod skórą potrzebuje jakiegoś ujścia.

Śledzi wzrok Gryfonki i widzi... oczywiście. Potter. Zawsze skupiający na sobie całą uwagę. Dreszcz przebiega przez jego ciało, kiedy zauważa, że chłopak patrzy na niego. Naprawdę uważnie. Te zielone oczy przesuwają się po twarzy Snape'a i zatrzymują na czarnych oczach. Mężczyzna szybko kontroluje wyraz twarzy, aby zapewnić, że nie obchodzi go ten wbity w niego gryfoński wzrok. Czuje się... niewygodnie. Drwina odnajduje swoje miejsce.

- Czy ma pan jakiś problem, panie Potter?

Zaprzestaje ucierania w moździerzu ingrediencji i odkłada ciężki tłuczek na stół obok innych przyborów. Nachyla się po przodu nad swoim biurkiem. Harry siedzi prosto na krześle. Ze zdenerwowaniem mnie w dłoniach skrawek swojej szaty. Jedna brew nauczyciela wędruje w górę, kiedy zauważa to raczej dziwne zachowanie.

Harry uważnie obserwuje jego usta. Snape sumiennie postanawia nie zwilżać warg, kiedy kontynuuje.

- A może sądzisz, że uważanie na zajęciach jest poniżej twojej godności? Albo ten eliksir jest zbyt prosty jak na twoje umiejętności?

Jest pewien, że Potter wcale go nie słucha. Narasta w nim frustracja. Chłopak powinien trząść się ze strachu, a nie tylko kręcić niespokojnie na swoim krześle. Snape przerywa i podchodzi bliżej Gryfona.

- Być może uważasz, że uwarzysz go prawidłowo bez żadnych instrukcji? - Pochyla się jeszcze bardziej, próbując powstrzymać to irytujące wiercenie. - Więc dobrze, panie Potter. Zrobisz to po swojemu. Spakuj swoje rzeczy i wróć tutaj dzisiaj wieczorem, punktualnie o siódmej. - Jego dłonie są teraz oparte o biurko Harry'ego, a jego zimne spojrzenie przewierca się przez chłopca. Jego głos sączy się groźnie. - Nie wyjdziesz stąd, dopóki nie uwarzysz go perfekcyjnie.

Wzrok Harry'ego spotyka jego spojrzenie. Nawet się nie wzdryga. Z jakiegoś powodu na Snapie robi to wrażenie, ale próbuje zwalczyć w sobie to uczucie. Krzywi się, wiedząc, że jest małostkowy. Ma przecież większe zmartwienia niż nowo odkryte męstwo tego chłopca, ale martwi się, że jeśli nie potrafi wygrać tej małej potyczki z młodzieńcem (dzieckiem, przypomina sobie) w klasie, to później nie będzie skutecznym przeciwnikiem w większej batalii.

Odwraca się, kiedy Potter zaczyna pakować swoje rzeczy, wdzięczny, że nie ma już w sobie tego... rozproszenia? Nie, jest wdzięczny, że może od razu zająć się przerwana lekcją. W myślach kiwa potwierdzająco głową. Stoi teraz za swoim biurkiem, patrząc jak Potter opuszcza salę. Zastanawia się przelotnie, dlaczego chłopak idąc, pochyla się do przodu, ale myśl znika tak szybko, jak się pojawia. Uważnie przesuwa wzrokiem po całej sali i zauważa, że klasa kurczy się niczym rafa koralowa pod wpływem ruchu. To sprawia, że opanowuje się lekko.

Lekcja mija bez zakłóceń. Snape wzdycha, kiedy ostatni uczeń opuszcza salę. Poświęca chwilę na uporządkowanie swojego biurka i również wychodzi tylnymi drzwiami. Idzie korytarzem prowadzącym prosto do jego prywatnych kwater. Przykładając dłoń do gładkiej powierzchni drzwi, mruczy hasło i wchodzi do salonu. Wzdycha, wiedząc, że resztę poranka ma wolną. Z przyjemnością stwierdza, że ogień w kominku pali się wesoło, więc podchodzi do paleniska i wrzucając w płomienie garść proszku Fiuu, zamawia kawę. Ściąga swoją roboczą pelerynę i wiesza ją na haczyku obok drzwi. Spogląda w stronę weiścia do magazynu i dopuszcza do swoich myśli obawy odkładane do tej pory na później. Siada ciężko w fotelu. Ze stolika stojącego obok bierze najnowsze wydanie czasopisma dotyczącego eliksirów. Choć przeczytał je już raz, to bezmyślne skakanie po stronach relaksuje go. Ogień płonący w kominku ogrzewa, a miękkie światło tańczy po pokoju. Jego powieki robią się coraz cięższe aż zasypia.

Rozdział 5 - Absurdalność

Harry budzi się, czując, że całe jego ciało zesztywniało. Hermiona gapi się na niego, szturchając go w żebra. W tym momencie chłopak zdaje sobie sprawę, że profesor McGonagall mówi coś do niego, a jej czoło jest zmarszczone w wyrazie irytacji. Gryfon czując wilgoć na swoich rękach, spogląda w dół. Mamrocze przeprosiny, wycierając rękawem strużkę śliny płynącą po brodzie.

Walczy, aby jego ciężkie powieki pozostały otwarte do końca zajęć, tylko raz pozwalając, aby jego głowa znowu opadła i po chwili poderwała się z powrotem do pionu. Jest właśnie pora lunchu, więc Harry szybko pakuje swoje rzeczy do torby. Zarzuca ją na ramię i kiwa głową w odpowiedzi na słowa pocieszenia Rona. Nie mówiąc już nic, kieruje się schodami w dół, do Wielkie Sali. Kiedy w wejściu uderza go zapach różnorodnych potraw, Harry przypomina sobie, że jest głodny. Lekko się rumieni na myśl, że może to być spowodowane faktem, że dwa razy w ciągu ostatnich ośmiu godzin miał orgazm. Spogląda ukradkiem na dwójkę najlepszych przyjaciół, chcąc upewnić się, że nie zauważyli jego dyskomfortu. Kłócą się o... Słucha przez chwilę, by następnie zdecydować, że nie obchodzi go to i kieruje się w stronę stołu.

Siada na swoim stałym miejscu otoczony typową paplaniną współdomowników. Seamus opowiada o swoich wakacyjnych próbach wypożyczenia pornoli. Harry wybucha śmiechem razem z innymi czarodziejami mugolskiego pochodzenia, wprawiając w zakłopotanie resztę kolegów.

Potter zamiera z łyżką w połowie drogi do ust, czując mrowienie na karku. Rozgląda się wokół, nie zauważając nic podejrzanego. Kiedy zamierza już powrócić do swojej miski zupy, jego wzrok zatrzymuje się jeszcze na Mistrzu Eliksirów siedzącym przy stole nauczycielskim. Tym razem nie jest zaskoczony, czując pulsowanie swojego penisa. Jego oczy rozszerzają się, kiedy uświadamia sobie, że Snape patrzy prosto na niego. Ich spojrzenia spotykają się, ale, tak szybko jak to możliwe, czarne oczy uciekają. Właśnie w tym momencie Harry przypomina sobie o swoim dzisiejszym szlabanie. Odkłada z brzękiem łyżkę i z jękiem ukrywa głowę w ramionach.

Patrzy na Hermionę siedzącą naprzeciwko i Rona zajmującego miejsce koło niego i potrząsa głową. "Szlaban". To wystarcza aby stłumić ich ciekawość. Przyjaciel aż za dobrze wie, w jaki sposób zinterpretować jęk najdzielniejszego z Gryfonów.

Lunch dobiega końca i Harry wstaje z zamiarem udania się na wróżbiarstwo. Dogania go Luna i wspólnie podążają za Ronem i Hermioną, tylko połowicznie słuchając ich kłótni. Krukonka chwyta go pod rękę, ale Harry odsuwa się od niej. Dziewczyna uśmiecha się i ponownie przyciąga go bliżej. Kiedy dochodzą do drabiny prowadzącej na strych, Luna prosi go, aby spotkali się w łazience Jęczącej Marty zaraz po lekcjach. Harry kiwa tylko głową na zgodę, mając nadzieję, że jego zmieszanie nie jest oczywiste.

Zapach kadzidełek atakuje jego nos i Harry musi walczyć z nadchodzącą sennością. Wyciąga z torby karty do tarota i zaczyna je tasować. Kicha. Skupia się na zajęciach, a kiedy dobiegają końca, Harry stara się zidentyfikować targające nim uczucia. Jest niespokojny. Pakując torbę i kierując się w stronę wyjścia, zastanawia się jaki jest tego powód.

Obiecując spotkać się z przyjaciółmi później, kieruje się w dół do łazienki Jęczącej Marty. Popycha drzwi i wchodzi do pomieszczenia. Marta znajduje go od razu i trzepocząc rzęsami w jego kierunku, wita w swojej łazience. Oferuje, że podzieli się z nim miejscem.

Harry spogląda na drzwi, czekając na Lunę. Dziewczyna nie przychodzi. Odwraca się do Marty, zastanawiając się jak ogromna jest jej sympatia do niego. Bierze głęboki oddech i spogląda na ducha.

- Dzięki, Marto. Nie sądzę, abym był gotowy dzielić z kimś łazienkę już teraz. Czy jest tu coś interesującego?

- Och, nie wiem. Nie ma tu za dużo do roboty, Harry.

- Nudzisz się tu? - Wie, że to wyjątkowo głupie pytanie i spodziewa się, że Marta odpowie twierdząco.

- Tak.

-Jesteś samotna?

- Tak.

Harry ma pomysł. Kolejny głęboki wdech i Gryfon obniża ton głosu. (Absolutnie nie naśladuje głosu Mistrza Eliksirów). - Co robisz, kiedy jesteś znudzona i samotna?

Marta chichocze, odwraca lekko głowę, poprawiając okulary. Harry czuje, że się rumieni.

Dziewczyna zaczyna bawić się guzikami swojej szaty. - Chciałbyś zobaczyć?

Przełyka ciężko. - Tak.

Marta znowu chichocze. Harry stwierdza, że ten dźwięk go drażni, ale nie może oderwać wzroku od jej widmowych oczu.

Krukonka rozpina szatę, jej palce pracują przy guzikach szkolnej bluzki. Harry czeka, aż jego penis stwardnieje, ale nic takiego nie ma miejsca. Jej stanik jest teraz widoczny. Harry nigdy wcześniej nie widział biustonosza i zastanawia się, do czego służy. Zauważa przez materiał zarys ciemnych sutków i myśl znika, kiedy biustonosz zostaje rozpięty.

Jego usta otwierają się, Harry chwyta swojego penisa przez materiał szaty. Patrzy, jak palce dziewczyny poruszają się nad jej sutkami. Ściska swojego członka ponownie. Cholera! Nic. Pamięta, że kiedy palce Snape'a robiły to samo, Harry stawał się twardy.

- Podoba Ci się, Harry? Chcesz zobaczyć więcej?

Gryfon przełyka ciężko. Kiwa głową. Jeszcze nie zamierza się poddawać. Jej ręka sięga w dół między nogi i znika pod spódnicą. Zaczyna ściągać ją w dół i Harry dostrzega zarys jej włosów łonowych. Gapi się, czekając, aby poczuć... cokolwiek! Jej druga ręka wsuwa się pod majtki i zaczyna zataczać małe kółka. Harry zatrzymuje oddech i czeka. Wreszcie jej bielizna zostaje ściągnięta do połowy ud, Harry patrzy uważnie, czując się... całkowicie... rozczarowany. To po prostu nie wygląda tak jak powinno, bez penisa, twardego lub wiotkiego, widocznego pomiędzy kręconymi włoskami. Wzdycha.

- Dzięki, Marto. Baw się dobrze. - Załamuje ramiona i macha ręką, rzucając swobodnie "do widzenia", kiedy odwraca się, aby opuścić łazienkę. Definitywnie jest gejem. Nawet jeśli wie, że to dobrze, że nie podniecił się widokiem Marty, dostrzega swoje rozczarowanie brakującym "sprzętem".

Postanawia darować sobie Opiekę nad Magicznymi Zwierzętami. Wie, że Hagrid będzie rozczarowany i czuje winę na myśl o okłamaniu go, ale musi teraz w spokoju rozważyć nowe fakty. Nie wraca jednak do wieży Gryffindoru. Zamiast tego idzie do biblioteki. Nie chce wracać do rozmyślań o Malfoy'u i zdecydowanie nie zamierza przypominać sobie Snape'a. Nawet w chwili kiedy o tym myśli, wie, że jeszcze wróci do pokoju w lochach, ale najpierw musi przeżyć swój szlaban.

Nadchodzi pora kolacji i Harry podąża w kierunku Wielkiej Sali, aby spojrzeć w pełną oskarżeń twarz Hermiony. Powłóczy nogami, robiąc wrażenie przygnębionego i mając nadzieję, że przyjaciółka zauważy, że wygląda źle. Hermiona wypytuje go i, choć nie wygląda na przekonaną, akceptuje jego wymówkę o bólu głowy. To nie tajemnica, że często miewa te bóle zarówno w ciągu dnia, jak i w nocy.

Po wmuszeniu w siebie niewielkiej ilości jedzenia, wraca do pokoju wspólnego Gryffindoru. Zatrzymuje się przed kominkiem. Jego żołądek skręca się coraz bardziej, z każdym kolejnym tyknięciem zegarka schowanego pod rękawem szaty.

Wreszcie nadchodzi czas, aby opuścić pokój. Jego przyjaciele patrzą na niego z mieszaniną współczucia i litości. Ron mamrocze "powodzenia". Harry kiwa głową i prostuje się. Chwyta swoją torbę. Sprawdza czy ma wszystko, łącznie z kompletem notatek odpisanych od Hermiony. Opuszcza wieżę i podąża w kierunku Wielkiej Sali. Skręca w stronę schodów prowadzących do lochów. Kiedy idzie, jego żołądek trzepocze wściekle i - o zgrozo! - jego penis budzi się do życia, jakby pamiętał ostatni raz, kiedy Harry tędy szedł.

Jest w korytarzu sam, próbuje zdusić swoje podniecienie. Nie jest twardy i dziękuje Merlinowi, że jego strach jest wystarczająco duży. Dociera do klasy i puka. Drzwi otwierają się i chłopiec wchodzi. Snape siedzi za biurkiem. Wygląda na to, że ocenia eseje. Kiwa głową na przybycie Pottera. Macha ręką w stronę szafki z ingrediencjami, wskazując, aby Gryfon zaczynał pracę.

Harry odstawia swój kociołek na stół, nie spoglądając na Snape'a. Wybiera potrzebne składniki i wraca na miejsce. Bardzo ostrożnie przygotowuje ingrediencje. Groźne spojrzenie Snape'a na szczęście nie jest zwrócone na niego. Uważa, aby nie przyciągać uwagi nauczyciela.

Harry bardzo szybko gubi się w procesie warzenia. Jego koncentracja rozwiewa się, kiedy zauważa, że Snape używa bardzo mugolskich wulgaryzmów. Dostrzega, że mężczyzna krzywi się, a jego spojrzenie jest całkowicie skupione na uczniu. Oczy Harry'ego otwierają się szeroko, kiedy zauważa, że Snape trzyma się za ramię. Nauczyciel klnie ponownie i kieruje swoją różdżkę na Harry'ego, mamrocząc zaklęcie.

- Będziesz musiał wrócić tu jutro, aby dokończyć. Mam ważne sprawy do załatwienia i nie mogę cię niańczyć w tej chwili.

Harry gapi sie na niego z na wpół otwartymi ustami, stojąc zmrożony bez ruchu.

- IDŹ! - Ostra komenda otrzeźwia go. Harry zbiera swoje przybory, wpakowuje je do torby i szybko wychodzi z klasy. Słyszy zatrzaskujące się za nim drzwi i czuje mrowienie magii rzucanych zaklęć. Wspina się po schodach prowadzących do wieży Gryffindoru i rzuca "tempus", aby sprawdzić godzinę. Jest 8.30. Jeszcze wcześnie, ale nie na tyle, aby nie mógł iść do łóżka bez wzbudzania podejrzeń. Dociera do portretu Grubej Damy i mamrocze hasło. Kiedy obraz przesuwa się w bok, Harry przechodzi przez otwór do pokoju wspólnego.

- Jestem zmęczony. Idę się położyć. - Oferuje kilka słów wyjaśnienia swoim przyjaciołom, kierując się już w stronę dormitorium, rejestruje tylko ich potakujące kiwnięcie głową. Chwyta piżamę i szczoteczkę do zębów i idzie do toalety. Po zakończeniu wieczornych ablucji, odkłada przybory do szafki nocnej i wspina się na łóżko. Kładzie różdżkę i okulary na stoliku i zaciąga zasłony. Jest zmęczony. Dzięki temu, być może, prześpi spokojnie całą noc. Wierci się chwilę, podciągając kolana pod brodę, zatrzymując możliwie dużo ciepła. Z rozpaczliwą nadzieją jego umysł próbuje zastąpić wspomnienie Marty inną dziewczyną. Widzi ręce Cho krążące wokół różowych sutków. Wyobraża sobie Ginny z dłońmi pod spódnicą. Jego serce przyspiesza, kiedy obrazy zmieniają się. On sam latający na boisku do quidditcha. Powoli wyobrażenia przechodzą w sny. Harry zasypia.

Rozdział 6 - Przyzwolenie

Brzęk odstawianej na spodek filiżanki otrzeźwia go. Siada, prostując się. Sięga po kawę i pierwszy łyk, spływając w dół przełyku, budzi go w pełni. Idąc do Wielkiej Sali na lunch, w drodze do swojego miejsca przygląda się mijanym uczniom. Słyszy śmiech i jego wzrok podąża za tym dźwiękiem. To ci cholerni Gryfoni. Zauważa wśród nich Pottera. Oczy chłopaka błyszczą, kiedy żartuje z przyjaciółmi. Jego spojrzenie zatrzymuje się na wargach Pottera, w momencie kiedy Gryfon podnosi łyżkę do ust... Różowy język wychodzi jej na spotkanie i Snape czuje poruszenie w pachwinie. Odwraca szybko głowę w odpowiedzi na reakcję swojego organizmu, ale nie może powstrzymać się od powrotu do tego rozkosznego widoku. Zielone oczy Pottera znajdują go. Jego penis drga. Szybko przenosi wzrok w dal. Upokorzony pospiesznie zajmuje swoje miejsce. Ma obawy dotyczące szlabanu, który wyznaczył na dzisiejszy wieczór i przerażających myśli, które przychodzą do jego głowy raczej... yyy... dość łatwo. A musi podołać jeszcze całemu dniu pełnemu obowiązków szkolnych.

Będąc już w swojej klasie, czyta przysłane przez Dumbledore'a pismo. Jest to raport przedstawiający obecny stan Zakonu. Mężczyzna zaczyna zapisywać zdobyte informacje dotyczące jednego z ostatnich spotkań Śmierciożerców, w jakim brał udział. Ktoś puka, a jego żołądek skręca się na ten dźwięk. Macha różdżką i drzwi otwierają się.

Potter wchodzi pokornie, ale Snape milczy, nie ufając swojemu głosowi. Dobrze przygląda się chłopcu. Wspomnienie różowego języka podnieca go natychmiast. Wie, że teraz nie może ruszyć się ze swojego miejsca. Obserwuje go kątem oka i widzi zielone oczy rozglądające się spod czarnej grzywki. Ukradkiem kładzie rękę na kolanach i przesuwa wyżej ściskając przez spodnie pulsującą erekcję.

W ostatniej chwili udaje mu się powstrzymać jęk. Widzi, jak chłopak ostrożnie przygotowuje ingrediencje. Wygląda na to, że jest całkowicie pochłonięty wykonywanym zadaniem. Palce mężczyzny bawią się zapięciem od rozporka i wreszcie dają się porwać pokusie. Przekłada na stole szeleszczące papiery, aby ukryć dźwięk rozsuwanego zamka. Wsuwa dłoń do środka i wyciąga gorącego penisa. Uwolniony od nacisku spodni, garbi się, siadając w fotelu wygodniej.

Kątem oka obserwuje pracującego Pottera, podczas gdy jego dłoń przesuwa się w górę i w dół twardego członka. Ściska go, a jego kciuk zatrzymuje się nad szczeliną, rozsmarowując pierwsze kropelki spermy. Wsuwa koniuszek palca pod napletek i naciąga go wzdłuż żołędzi. Jego oddech staje się ciężki i mężczyzna próbuje go kontrolować. Jest mu ciężko uwierzyć w to, co właśnie robi, ale jeszcze trudniej jest mu teraz przestać. Rozsuwa nogi i wyciąga ciężkie jądra. Jedna ręka kontynuuje pracę, przybliżając go do spełnienia, podczas gdy druga podtrzymuje iluzję o pisaniu. Potter w koncentracji oblizuje usta. "Och... kurwa!" i Snape dochodzi mocno. Gryfon spogląda w górę na nauczyciela, którego twarz nie wyraża żadnych emocji, a obie ręce spoczywają na blacie biurka. "Szlag!"

Snape szepce pod nosem zaklęcie czyszczące i jeszcze jedno, które ustabilzuje miksturę Pottera.

- Będziesz musiał wrócić tu jutro, aby dokończyć. Mam ważne sprawy do załatwienia i nie mogę cię niańczyć w tej chwili.

Potter spogląda na niego oszołomiony.

- IDŹ! - krzyczy i, o dziwo, chłopak wykonuje polecenie.

Snape szybko zamyka drzwi i doprowadza się do porządku. To nie ma sensu. Przegrał bitwę. Brzydząc się samym sobą, opuszcza klasę, zatrzaskując za sobą drzwi. Kieruje się do swoich komnat. Wchodzi do łazienki i zdejmuje robocze szaty. Bierze szybki prysznic, unikając dotykania strefy intymnej. Idzie dosypialni i wspina się na łóżko, desperacko próbując nie myśleć o tym, co właśnie zrobił. Sięga do swojego nocnego stolika po Eliksir Bezsennego Snu, wypija całość od razu. Odkłada pustą fiolkę. Przewraca się na bok i naciąga kołdrę pod szyję, czekając, aż obrazy chłopca znikną z jego sumienia. Wreszcie zasypia.

Rozdział 7 - Poddanie

Budzi się niechętnie, balansując na granicy snu i zastanawiając się, co mu go przerwało. Uświadamia sobie, że to daremny wysiłek i przewraca się na bok, by usiąść. Wzdycha. Wie, że znów obudził się w środku nocy i już nie zaśnie. Słabe dźwięki wydawane przez śpiących współlokatorów każą mu opuścić łóżko. Wsuwa stopy w kapcie i odnajduje w kufrze pelerynę-niewidkę.

Wie, że nie powinien schodzić do lochów, tak samo jak jest pewien, że to zrobi.

Po cichu wykrada się z dormitorium. Drzwi zamykają się za nim z cichym kliknięciem. Kieruje swoje kroki w dół po schodach, następnie przez pokój wspólny, aż do dziury w portrecie. Gruba Dama protestuje, kiedy mija ją, wychodząc na korytarz.

Bierze oddech i prostuje ramiona, kiedy podąża w stronę schodów oddalających go od świętego przybytku Gryfonów. Ma już wyznaczony cel, mimo to jego umysł z każdym kolejnym krokiem krzyczy w proteście. Schodzi do lochów, a jego serce bije w rytmie stawianych kroków. Jego erekcja pulsuje, przypominając o sobie i prowadząc go do starego magazynu. Ściska ją w oczekiwaniu. Harry wie, że jest mało prawdopodobne, aby znów spotkał dziś profesora, ale odmawia uznania rozczarowania, które ściska jego klatkę piersiową. Rzuca "Tempus" i nie jest zaskoczony, widząc, że zbliża się jego zwyczajowa godzina nocnych spacerów.

Znajduje korytarz z dziwnymi obrazami i powoli przemierza go aż do końca. Spogląda w dół na swoje nogi i dostrzega, że jego erekcja pręży się dumnie nie ograniczona zbyt dużymi spodniami. Harry'emu przywodzi na myśl czar "wskaż mi".

Dociera do końca korytarza i spogląda w prawo w kierunku drzwi. Są zamknięte. Podchodzi do nich, szepcząc "Alohomora". Słysząc ciche kliknięcie, dziwi się, że Snape nie zabezpieczył swoich komnat po jego ostatniej wizycie. Zaraz potem przypomina sobie, że Snape nie ma powodu, aby podejrzewać go o zakłócanie jego prywatności. Przez jego ciało przebiega mimowolny dreszcz, kiedy umysł bawi sie myślą o byciu przyłapanym. Jest trochę zaniepokojony (już nie zdziwiony), kiedy zauważa, że tylko go to pobudza.

Uchyla drzwi i zagląda do środka. Wszystko wygląda tak samo jak wcześniej. Pokój nadal jest wypełniony zakurzonymi eksponatami z dawnych lat i Harry zastanawia się, czy Snape w ogóle używa go do czegoś. Przemierza go w kilku krokach i zatrzymuje się w mniejszej wnęce. Podchodzi do drzwi. Pochyla się w ich stronę i przykłada ucho do drewna. Nie wydaje mu się, aby Snape nie spał, ale znajduje pocieszenie w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa, które ta myśl wywołuje. Jego dłoń wędruje do klamki, jednak drzwi są zablokowane. Zdenerwowany szuka sposobu, aby dostać się do pokoju. Cofa się, rozważając wszystkie opcje. Krótka przerwa pozwala mu dostrzec całą sytuację, ale zamiast uciec do wieży Gryffindoru, jak nakazuje rozsądek, Harry opada na kolana.

Przykładając głowę do zimnej kamiennej podłogi, dostrzega, że między drzwiami a podłożem znajduje się luka. Zdejmuje okulary i przysuwa twarz bliżej szczeliny. Widzi słaby blask i migotanie oświetlające pokój, jakby światło rzucane przez płomienie dogasającego kominka. Wsłuchuje się, ale z pokoju nie dochodzą żadne dźwięki. Wstaje i rzuca "Alohomorę".

Zamek klika cicho i Harry naciska klamkę. Bierze głęboki wdech i powoli uchyla drzwi. Czeka.

Nie dostrzega żadnych trudności, więc zagląda do pokoju. Przez mały otwór widzi, że jest on pusty. Otwiera drzwi szerzej. Teraz ukazuje mu się dokładnie cały pokój, w którym nie ma nikogo. Czuje, jak napięte mięśnie ramion rozluźniają się.

Ma okazję dokładniej przyjrzeć się wystrojowi pomieszczenia. Żar dogasającego kominka delikatnie oświetla czekoladowo-brązowe meble. Na fotelach poukładane są dekoracyjne narzuty i poduszki. Sofa i siedzenia ustawione są naprzeciwko wielkiego paleniska. Z tyłu, za częścią wypoczynkową stoi ogromne biurko. Jest otoczone trzema ścianami wypełnionymi od podłogi aż po sufit książkami, pod którymi uginają się regały. Nie ma żadnych innych ozdób. Żadnych pamiątek lub zdjęć.

Harry zamyka za sobą drzwi i podchodzi bliżej, aby przyjrzeć się dokładniej. Zauważa, że książki są posegregowane. Snape posiada ogromny zbiór ksiąg o eliksirach i drugi, mniejszy, dotyczący uroków i zaklęć. Gryfon dostrzega półkę wypełnioną podręcznikami historycznymi, zarówno magicznymi jak i mugolskimi. Jego uwagę zwraca również "Historia Hogwartu". Filozofia, gotowanie, ogrodnictwo, Harry robi krok do przodu, mugolska literatura jest również obecna. Jego palce delikatnie gładzą okładkę "Huckleberry Finn".

Po chwili odwraca się i podchodzi do drzwi. Tych, które prowadzą do łazienki. Jego penis drga. Chłopiec ściska go z desperacją. Drzwi są zamknięte i nie wydobywa się spod nich żadne światło. Powoli je otwiera i zauważa, że drzwi prowadzące do sypialni również są zamknięte. Jego odwaga opuszcza go w tym momencie i Harry cofa się, powracając do swoich badań w salonie.

Ponownie omiata wzrokiem salon i znów zatrzymuje się na przytulnie wyglądającej sofie naprzeciwko kominka. Drewno ciągle się żarzy i Harry uświadamia sobie, że jest zmarznięty. Siada na kanapie naprzeciwko paleniska i ogrzewa się w słabym cieple.

Kładzie się wygodnie, a jego ręka wślizguje się pod gumkę spodni od piżamy. Chwyta twardego członka i leniwie przesuwa palcami w górę i w dół, wzrokiem śledząc dogasające płomienie. Jego umysł wędruje od jednego obrazu do drugiego, od jednej myśli do innej, nie decydując się na nic konkretnego. Nagle wspomnienie Snape'a biorącego prysznic i jego palców znikających między pośladkami pojawia się w myślach Harry'ego i chłopiec staje się boleśnie świadomy swojej erekcji. To jest bardziej intensywne niż zwykle.

Owija się szczelniej peleryną-niewidką i ściąga spodnie od piżamy. Pozwala swoim nogom rozsunąć się i rozpina koszulę. Czuje się wyjątkowo nieprzyzwoicie, a jego policzki rumienią się z podniecenia. Liże przez chwilę swoje palce, po czym przenosi je na sutki, bawiąc się nimi i szczypiąc lekko. Druga dłoń ślizga się po trzonie penisa, ciągnąc w dół, rozsmarowując pierwsze kropelki spermy. Teraz ruchy jego dłoni są przyjemniejsze. Na chwilę gubi rytm. Nagle przypomina sobie, gdzie właściwie się znajduje i w momencie paniki ściska swoje jądra, chcąc powstrzymać się od spełnienia. Jeszcze nie czas. Chce więcej.

Klęka na sofie, kładąc głowę na podłokietniku. Wypycha biodra do tyłu, kiedy jego palec zbiera nasienie z naprężonego penisa. Wsuwa zwilżony palec między pośladki, szukając wejścia. Kiedy znajduje wrażliwe miejsce, zaczyna je głaskać, dopasowując tempo do ruchów drugiej dłoni poruszającej się na penisie. Wyobraża sobie, że to palec Snape'a wsuwa się w niego poprzez ciasny krąg mięśni. Ta myśli sprawia, że Harry wpycha palce głęboko w tyłek, wydając przy tym gardłowy jęk. Przedłuża chwilę spełnienia, wsuwając i wysuwając palce. Nie mając nigdy wcześniej tak silnego orgazmu, Gryfon opada na miękką sofę, powoli poddając się ogarniającemu zmęczeniu, aż wreszcie zasypia.

Rozdział 8 - Rozwiązanie

Eliksir nasenny zazwyczaj otumania go jeszcze przez kilka chwil po przebudzeniu, więc rzadko po niego sięga. Dziś czuje się wypoczęty, co skłania go do zastanowienia się, która jest godzina. Dłonią po omacku przeszukuje blat nocnego stolika w poszukiwaniu różdżki. Znajduje ją i rzuca "Lumos". Jest późno, albo lepiej powiedzieć, bardzo wcześnie. Kieruje różdżkę w stronę wygasłego paleniska i rozpala ogień. Ciepło powoli przegania chłód lochów i dociera do jego łóżka. Wie, że już nie zaśnie. Odsuwa zasłony i spuszcza nogi na dół. Wsuwa stopy w kapcie i ubiera szlafrok. Wstaje, kierując się do toalety. Właśnie w tym momencie powraca do niego wizja dręcząca go ostatniego wieczoru. Czuje, jak na jego policzki wypływa rumieniec wstydu i podniecenia. Penis w jego dłoni twardnieje lekko, gdy kończy oddawanie moczu.

Myje ręce, a następnie kieruje się do gabinetu, aby poczytać do momentu nadejścia świtu i rozpoczęcia nowego dnia szkolnego. Zauważa, że drzwi są otwarte. Myślami wraca do poprzedniego wieczoru. Jest niemal pewien, że wówczas były zamknięte, ale musi również przyznać, że nie myślał racjonalnie, więc może się mylić. Jednym ruchem różdżki rozpala ogień w kominku. Podchodzi po półki i wybiera jedną z mugolskich powieści. Kątem oka zauważa nieprzeczytaną korespondencję zalegającą na biurku. Z westchnieniem siada, zabierając się za odpisywanie.

Składa zapisany pergamin i zakleja kopertę woskiem. Odkłada list na skraj blatu. Wstaje od biurka i kieruje się do części wypoczynkowej. Patrzy w bok i widzi... Właściwie nie jest pewny co. To musi być tylko gra światła. Czarny kot? A może gryzoń siedzi na poręczy jego kanapy? Podchodzi ostrożnie, aby nie spłoszyć tego czegoś. Być może właśnie to stworzenie zostawiło ślady w kurzu.

Pochyla się nad kanapą i jego oddech zamiera. Rozpoznaje w tym dziwnym kształcie czuprynę rozczochranych włosów. Sięga i ostrożnie ściąga pelerynę-niewidkę, odsłaniając resztę delikatnej twarzy Pottera. Na moment ogarnia go przerażenie. Ma nadzieję, że po prostu nadal śpi, ale ostry zapach unoszący się w powietrzu sugeruje, że nie.

Z bliska przygląda się twarzy Gryfona. Kości policzkowe są ostre, podbródek mały, co nadaje jego twarzy w kształcie serca niemal kobiecej delikatności. Zaprzeczeniem tego jest jednak silnie zarysowana szczęka. Jego nos jest zadarty, a brwi gęste. Długie, czarne rzęsy rzucają miękkie cienie na policzki.

Mężczyzna odsuwa pelerynę niżej, a jego wzrok ślizga się po białej szyi do smukłej, umięśnionej klatki piersiowej. Jego penis drga, gdy widzi brązowe sutki twardniejące pod wpływem zimniejszego powietrza. Cieszy się tą chwilą. Teraz może patrzeć. Nigdy wcześniej nie przypuszczał nawet, że będzie mu dane zobaczyć to ciało. Aż do teraz nie obserwował chłopca, w obawie, że zostanie przyłapany.

Czy to może być kara za jego wcześniejsze działania? Czy to możliwe, żeby ten chłopak (widzi ciemne włoski wokół brodawek), nie, ten młody mężczyzna był tu, aby go kusić? Był tu po to, żeby zarezerwować mu miejsce w drugim kręgu piekielnym? Tak, to na pewno to.

Jego wewnętrzna bitwa trwa. Snape nie jest silnym człowiekiem. Uległ obietnicy władzy oferowanej przez Voldemorta, by następnie przyjąć obietnicę odkupienia daną mu przez Dumbledore'a. Nigdy nie był wolnym człowiekiem, zawsze stał u boku kogoś. Prawdopodobnie to jego fatum. Jego serce rozświetla jednak płomyk nadziei. Być może wreszcie znalazł człowieka, któremu mógłby służyć. Dosłownie. Wzdycha. Jeśli nie może być nikim innym, będzie szczery z samym sobą. Nie może wygrać tej bitwy. Musi wybrać.

Klęka, przyglądając się bliżej tym różowym ustom. Wyglądają niezwykle delikatnie. Tak zapraszająco, tak kusząco. Pochyla się nad chłopcem, aby go pocałować. Nie dotyka go, jedynie przybliża usta tak, że teraz oddychają tym samym powietrzem. Prowadzi swoją dłoń centymetr powyżej klatki piersiowej, nie śmiejąc dotknąć gładkiej skóry. Odsłania kolejny fragment młodego ciała. Czuje się jak odkrywca. Należy do innego czasu, innego miejsca. Harry nie jest jego uczniem. Nie jest zbawcą czarodziejskiego świata. Jest niczym nowy ląd czekający na odkrycie.

Jego dłoń nie natrafia na ściągacz spodni od piżamy. Podnosi pelerynę i ukazuje mu się niemal całe ciało Złotego Chłopca. Ściąga z Harry'ego całe okrycie. Gryfon leży na jego kanapie nagi od pasa w dół. Spodnie od piżamy są zwinięte w okolicy nóg, a wiotki penis leży na opalonym udzie. Nie jest zbyt duży, ale Severus wie, że wygląd bywa mylący. Jest nieobrzezany, a on czuje dreszczyk emocji na myśl o dotknięciu go. Połyka jęk.

Severus wstaje z klęczek. Czuje się rozdarty, nie wiedząc co robić. Powinien obudzić chłopca, odebrać mu mnóstwo punktów i odesłać do dormitorium. To, co robi zamiast tego, zaskakuje go.

Jego ręka sięga pod szlafrok i dotyka swojego członka. Jego wzrok przyciągają te idealne, różowe usta. Pochyla się i lekko, samym czubkiem penisa, muska kuszące wargi. Kiedy odsuwa się, migoczące płomienie oświetlają błyszczące na nich kropelki nasienia. Czubek języka Harry'ego wymyka się z ust, oblizując je. Jęczy, czując smak spermy, a jego penis drga. Severus ściska swoje jądra. Harry nadal śpi, mężczyzna patrzy na niego zahipnotyzowany.

Pochyla się ponownie nad klatką piersiową Gryfona i, zamykając oczy, wdycha zapach Harry'ego. Kiedy je otwiera, pole jego widzenia wypełnia zuchwały sutek i nie mogąc się powstrzymać, jego język szybkim ruchem liże go. Harry znowu jęczy i Severus odsuwa się, obserwując uważnie jego twarz. Chłopiec wciąż śpi. Mężczyzna szepcze cicho jego imię. - Harry. - Nie dostaje żadnej odpowiedzi.

Snape ponownie czuje ucisk w pachwinie. Spogląda w dół i widzi czubek główki penisa Harry'ego. Pochyla się i delikatnie dotyka ustami na wpół twardego członka, przesuwając je ku górze, jakby całując od kręconych włosków aż do nabrzmiałego koniuszka, ogrzewając go swoim oddechem. Harry porusza się. Severus podnosi wzrok na jego twarz. Chłopiec nadal śpi.

Jego język ponownie odnajduje sutek, by następnie krążyć po wyeksponowanej części klatki piersiowej chłopca. Jęczy, czując jego ostry smak. Może wyczuć silną woń seksu. Harry wyjękuje "Profesorze". Severus sztywnieje spanikowany, jakby budząc się ze snu. Przygląda się z bliska wciąż śpiącemu Harry'emu i wstaje. Robi kilka kroków w tył, aż wpada na gzyms kominka. Opiera się o niego, krzyżując ręce za plecami i starając się odzyskać nad sobą kontrolę. Czuje ostre, marmurowe krawędzie wbijające mu się w plecy. To sprowadza go na ziemię. Zamyka oczy i skupia się na oddechu, próbując zapanować nad swoim ciałem.

Harry, mrugając, otwiera oczy i widzi Snape'a stojącego przy kominku z zamkniętymi oczami i rękoma za plecami. Leży bez ruchu, tak, aby pozostać niezauważonym. Ma nadzieję, że mężczyzna nie słyszy szaleńczego bicia jego serca. Dzięki Merlinie, za pelerynę-niewidkę! Harry zauważa, że Snape jest podniecony, jego erekcja napiera na materiał szlafroka. Dopiero co śnił o tym, że został złapany przez Snape'a, ale wie, że rezultat tego byłby inny niż w jego fantazjach.

Zamyka oczy i powoli sięga do swojego twardego penisa. Z przerażeniem zauważa brak charakterystycznego dotyku peleryny na jego ramieniu. Jego oczy otwierają się momentalnie i Harry spogląda prosto w czarne tęczówki, które spoczywają bezpośrednio na nim. Czarne oczy ślizgają się po jego ciele, zatrzymując się na całkiem odsłoniętym, w pełni twardym penisie. Jego własny wzrok utkwiony jest w Snapie i widzi, jak przez jego twarz przebiega skurcz. Odpowiedź jego ciała jest niekontrolowana. Znów spogląda na mężczyznę. Snape jest dziwnie spokojny i dopiero teraz Harry dostrzega pożądanie czające się w oczach profesora. Ocenia, że za chwilę mężczyzna rzuci Niewybaczalne. Wygląda, jakby był do tego zdolny.

Ręka Harry'ego kontynuuje wędrówkę w dół ciała, powoli i ostrożnie, jakby obcował z dzikim zwierzęciem. Swoją drogą, to bardzo prawdopodobne.

- Harry. - Snape szepcze jego imię.

Gryfon chwyta swoją erekcję i przebiega palcami po sączącej się szczelinie. Snape pada na kolana i przsuwa się w kierunku Harry'ego. Chłopiec opiera się na jednym ramieniu i znajdując głowę Snape'a przyciąga go bliżej. Ich usta spotykają się niepewnie po raz pierwszy. Po chwili Snape budzi się ze stanu oszołomienia i przejmuje kontrolę nad pocałunkiem, językiem napierając na usta Harry'ego i domagając się wpuszczenia. Wplata palce w niesforne włosy chłopca, przyciągając go jeszcze bliżej, podczas gdy druga dłoń wędruje wzdłuż wyeksponowanej klatki piersiowej. Jego język bada usta Harry'ego. Palcami odnajduje drogę do sutka. Szczypie, drażni. Harry jęczy w jego usta i Severus czuje drgania skierowane prosto do jego erekcji.

Chłopiec przerywa pocałunek, aby usiąść. Zdejmuje koszulę od piżamy i nieruchomieje. Spogląda na swojego profesora, który teraz siedzi na piętach i obserwuje go. Harry jest zupełnie nagi, a jego twardy i purpurowy penis sterczy dumnie z gęstwiny ciemnych włosków pomiędzy nogami. Severus przełyka ciężko. Harry pozwala swoim kolanom się rozsunąć, dając Mistrzowi Eliksirów pełny, niczym nieograniczony widok na swoje ciało. Zapraszając do spróbowania go.

Severus przesuwa się, zmniejszając odległość między nimi. Ciągle patrząc na Harry'ego, wysuwa język i zlizuje płyn sączący się z jego erekcji. Chłopiec łapie urywany oddech.

- Proszę, profesorze...

- Nie, Harry. Tu nie ma żadnego profesora. - Z ostatnim przebłyskiem rozsądku, wyfruwającym z pokoju, pyta: - Jesteś pewien, Harry?

- Och, Merlinie! Tak! Marzyłem o tym...

- Marzenie się spełnia. - Wstaje i wyciąga rękę. Harry chwyta ją i Severus pomaga mu wstać z kanapy, prowadząc go przez marmurową łazienkę, do, teraz już ciepłej, sypialni. Trzymając dłoń na klamce, spogląda w tył i uśmiecha się do nas diabelskim uśmiechem, kręcąc głową w niemym "Nie".

Zatrzaskuje drzwi i słaby dźwięk klikającego zamka roznosi się echem po pustym pokoju.

n tekst czytałoby się sto razy gorzej.

*

A/N: Severus pragnie Harry'ego całego dla siebie, jednak Harry ma na ten temat inne zdanie! Okazuje się, że nasz mały, perwersyjny prawiczek chce być obserwowany. Więc, ponieważ nie chciał zostawić nas w spokoju, będziemy podglądaczami w tej krótkiej historii. Enjoy!

Preludium: Harry spogląda na Severusa z ciekawością.

- Czy na pewno chcesz zamknąć drzwi?

- Tak.

- Ale ja nie mam nic przeciwko temu, żeby patrzyli. - Chłopiec posyła mu swój najbardziej niewinny uśmiech. Uśmiech, który szybko zamienia się w lubieżne spojrzenie.

Severus przewraca oczami, odblokowuje i otwiera drzwi, patrzy na nas, kiwa głową i z powrotem je zamyka.

Rozdział 9 - Aktualizacja

Po zamknięciu drzwi odwraca się do Harry'ego i uśmiecha. Ten uśmiech sprawia, że chłopiec staje się nerwowy. Stara się przypomnieć, czy kiedykolwiek, w ciągu tych pięciu lat, mężczyzna uśmiechał się do niego. Pamięta jedynie moment na swoim drugim roku, kiedy był bliski wyrzucenia ze szkoły. Harry siada na skraju łóżka, obserwując Snape'a obserwującego jego. Odwraca się i wspina na ogromne posłanie.

Severus wstrzymuje oddech na widok wyeksponowanego tyłka i mięśni poruszających się pod skórą gładkich pośladków, kiedy Harry wykonuje ruch. Zaciska dłonie w pięści. Postanawia, że nie ma nic do stracenia. Jego droga do piekła jest prosta i wszystko, co może zrobić, to po prostu nią podążać.

Wyciąga dłoń przed siebie i kładzie na jednym z krągłych pośladków, ściskając go i masując. Harry spogląda na niego przez ramię i uśmiecha się figlarnie. Podsuwa swoją pupę bliżej niego, opuszczając tułów na miękkie łóżko. Ten widok to zbyt wiele dla Severusa. Zrzuca swój szlafrok, gotowy.

Z ust chłopca wyrywa się westchnienie, kiedy widzi nagie ciało Mistrza Eliksirów. Czuje skurcz podniecenia w podbrzuszu i wypycha biodra w kierunku Severusa. Mężczyzna klęka na łóżku za Harrym, niemal z czcią przesuwając dłońmi po pośladkach, kierując się w stronę wewnętrznej części ud, nakłaniając, aby rozsunęły się dla niego.

Harry rozumie niewerbalną prośbę i natychmiast ją spełnia. Jego ciężkie jądra zwisają między rozstawionymi nogami, a penis pręży się dumnie. Severus muska opuszkami palców delikatną skórę moszny Gryfona. Chwyta jądra, unosi je, by po chwili wypuścić z dłoni. Harry jęczy i zaczyna kołysać biodrami w przód i w tył, wprawiając swoją erekcję w ruch podobny do wahadła. Snape chwyta jego pośladki i rozsuwa je, patrząc na pomarszczoną dziurkę i rozkoszując się tym widokiem.

Harry, zdenerwowany, bierze głęboki wdech.

- Ja jeszcze nigdy...

Severus spogląda na niego, puszczając jednocześnie umięśniony tyłek chłopca. Obraca Harry'ego twarzą do siebie. Jego ręka błądzi po miękkiej skórze klatki piersiowej, a on sam patrzy uważnie w zielone oczy, szukając jakichkolwiek oznak niepewności. Harry tylko wzdycha i wygina się, aby pocałować Severusa, przewracając go na plecy i leżąc teraz na nim. Ich twarde penisy spotykają się i obaj jęczą na to uczucie.

Harry liże szczupłe, kremowe ciało leżące pod nim, zostawiając wilgotne ślady pocałunków. Przesuwając się w dół, czuje gorącą erekcję Snape'a na swoim brzuchu, klatce piersiowej, podbródku. Trąca ją lekko, wciąga charakterystyczny zapach. Jedną dłoń owija wokół penisa, a następnie jego język smakuje go, liżąc preejakulat sączący się z czubka. Odsuwa się zaskoczony jego goryczą. Spogląda na Severusa, którego czarne oczy są rozszerzone z pożądania. Uśmiecha się i ponownie wysuwa język. Severus wierci się i ten widok zachęca Harry'ego do dalszego działania.

Wsuwa w usta główkę penisa Snape'a i obejmując go wargami, zjeżdża powoli w dół. Severus skupia się na odczuciach, a jego biodra ożywają, kiedy erekcja zanurza się w wilgotnych, gorących ustach. Harry dławi się pod wpływem tego ruchu. Z łzawiącymi oczami chłopiec wyciąga winowajcę z ust i patrzy oskarżycielsko na twardego członka. Severus parska śmiechem i sięga po Harry'ego, przyciągając go do namiętnego pocałunku.

- Powiedz mi, Harry, czy kiedykolwiek wcześniej byłeś już z innym chłopcem? - Gryfon potrząsa głową, zaprzeczając, a Severus kontynuuje: - Z dziewczyną? - Ponowne nieme "nie". - Czy całowałeś się już z kimś?

Harry spuszcza wzrok, zakłopotany. - Raz. Ale nie podobało mi się. Nie było tak, jak z tobą.

Długie, smukłe palce chwytają podbródek Harry'ego, zmuszając go, aby podniósł wzrok. - Czego ode mnie chcesz?

Gryfon przełyka. - Wszystkiego. - Erekcja Severusa zaczyna wściekle pulsować.

- Wiesz, co oznacza "wszystko"?

Harry kręci głową przecząco i szepcze: - Nie, ale i tak tego chcę.

- Dobrze. Możemy poruszać się twoim tempem. Powiedz mi, czy jest coś, czego chciałbyś spróbować, albo coś, czego nie chcesz. - Severus próbuje go z tym oswoić. - Połóż się na plecach, Harry. - Chłopiec wykonuje polecenie.

Severus pochyla się i daje mu szybki, nieznośnie krótki pocałunek, Harry szlocha, kiedy te usta opuszczają jego wargi. Severus zanurza nos w miękkie, czarne włosy, a jego usta znajdują płatek ucha. Przesuwa językiem po wrażliwej skórze, a następnie wsuwa go do środka W tym samym czasie jego palce drażnią sutki.

Harry wije się pod wpływem tego ataku. Wargi Severusa poruszają się wzdłuż szczęki, szczypiąc i całując, schodzą niżej na szyję. Przez chwilę zajmuje się lizaniem miejsca u podstawy szyi, następnie przenosi się na obojczyk, by kontynuować swoją wędrówkę przez mostek aż do sutka. Jego dłoń nadal zajmuje się jedną brodawką, podczas gdy język bawi się drugą. Harry chwyta włosy Snape'a, szarpiąc biodrami, aby pokazać mu jego zbliżający się orgazm. Mężczyzna śmieje się głębokim gardłowym śmiechem, który wzmaga kolejne szarpnięcie bioder chłopca. Snape kładzie się, opierając na ramieniu i patrzy w lśniące oczy Harry'ego. - Wszystko w porządku? - pyta.

- Guhg - Harry jęczy i kiwa głową. Następnie uśmiecha się podstępnie, przewraca Snape'a na plecy i dokładnie powtarza jego wcześniejsze działania. Jego poczynania okazują się skuteczne, a Snape mruczy coś o szybkiej nauce i eliksirach.

Sięga po chłopca, a kiedy się całują Severus, tracąc kontrolę nad sobą, popycha Harry'ego z powrotem na pościel. Prowadzi dłonie wzdłuż jego boków, obserwując, jak ciało drży pod wpływem tego dotyku. Jego palce przeczesują miękkie włoski u podstawy twardego, sączącego się penisa. Wydaje się, jakby ten organ miał własny rozum, drgając i szukając kontaktu. Biodra Harry'ego szarpią się, a jego dłonie zaciskają się na prześcieradle, kiedy stara się utrzymać nad sobą kontrolę.

Mężczyzna chwyta jądra Harry'ego w dłonie i spoglądając na chłopca z uśmiechem i figlarnym błyskiem w oku, jednym płynnym ruchem połyka jego penisa.

Zanurzony aż po sam trzon w tych utalentowanych ustach, Harry skomle cicho. Severus wdycha głęboko otaczający go piżmowy zapach, zaciskając gardło wokół członka. Harry mruczy coś i Snape ssie mocniej. Powtarza proces jeszcze raz, a wtedy Harry cofa biodra, by wbić je ponownie w dół tego gorącego gardła i dochodzi mocno. Pulsuje, wyrzucając strugi nasienia, które Severus połyka, a następnie oblizuje członka, zanim się wycofuje. Podczas gdy Harry próbuje otrząsnąć się z najbardziej intensywnego orgazmu, jaki kiedykolwiek miał, Snape liże go ponownie, jego penisa, włosy łonowe i... Harry traci wątek, kiedy ogarnia go błoga ciemność.

Severus spogląda na Gryfona i zauważa, że chłopiec zemdlał. Śmieje się i podnosi, aby go pocałować. Wsuwa język do niereagujących ust, a słony smak wydaje się sprowadzić Harry'ego z powrotem. Jęczy, czując fale podniecenia w brzuchu, kiedy uświadamia sobie, że to swój własny smak czuje na języku. Severus cofa się, uśmiechając pobłażliwie.

Odwraca Harry'ego na brzuch i zaczyna dokładnie badać jego kark. Twarda erekcja podskakuje w rytm jego ruchów, ocierając się o tyłek chłopca. Severus porusza się, trącając nosem łopatkę Harry'ego i językiem kosztując jego niepowtarzalnego smaku.

Siada i unieruchamia jego ręce wzdłuż napiętego ciała. Dłoń wsuwa między pośladki tego rozkosznego tyłka. Patrzy na ciemną, pomarszczoną dziurkę. Najchętniej wbiłby się w niego natychmiast, ale powstrzymuje się. Jeszcze nie teraz. Mruczy proste zaklęcie czyszczące i ciągnie w górę biodra Harry'ego. Chłopiec rozumie jego nieme polecenie i powraca do swojej wcześniejszej pozycji, tyłek w powietrzu, a tułów dociśnięty do posłania.

Severus pochyla się i kosztuje go. Jego język ślizga się między pośladkami tam i z powrotem. Przesuwa nim po wrażliwym wejściu, czując, jak napięte mięśnie rozluźniają się.

Harry wypycha biodra i spogląda dzikimi oczami przez ramię na Snape'a, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie się dzieje. Severus odwzajemnia spojrzenie i uśmiecha się, nadal trzymając usta między pośladkami chłopca i bez zrywania kontaktu wzrokowego koniuszkiem języka przebija się przez ciasny krąg mięśni. Harry wstrzymuje oddech i zaciska powieki, a jego biodra same szarpią się w kierunku tych utalentowanych ust. Wyzbywa się wszelkiej kontroli, kiedy poddaje się badaniom wilgotnego języka pieprzącego jego dziurkę.

Jeszcze w pełni nie dowierza, ale jego członek twardnieje jeszcze bardziej na myśl, że Severus Snape, Mistrz Eliksirów i tłustowłosy dupek Hogwartu, trzyma obecnie język w jego tyłku i ochhh... Merlinie! Czy to jego palec? Harry jęczy i zaczyna poruszać biodrami w tył na spotkanie tego niesamowitego uczucia. Nie może się opanować, kiedy w jego wnętrzu znika drugi palec. To jednak boli i Harry odwraca się, aby powstrzymać Snape'a, kiedy palce się zginają i nagle przez jego ciało przebiega wstrząs elektryczny, który rozpala do czerwoności wszystkie zakończenia nerwowe. Już nie martwi się o ból, teraz powtarza w myślach: "Och kurwa! Nigdy nie przestawaj!". Zaskakuje go jego własny głos jęczący w euforii, podczas gdy przyjemność powtarza się, a mroczny głos szepcze w odpowiedzi: - Prostata, Harry. Najlepsza przyjaciółka mężczyzny.

Severus czuje, kiedy mięśnie wokół jego palców rozluźniają się. Wtedy dołącza język, wsuwając go głęboko. Nie chce jednak skrzywdzić chłopca. Nagle w wyobraźni widzi to, co mogłoby się wydarzyć. Na pewno nie chce go wystraszyć.

Jego erekcja pulsuje z każdym pomrukiem Harry'ego. Trzeci palec jest już w jego wnętrzu i Severus rozchyla wszystkie, rozciągając jeszcze mocniej mięśnie i zwracając uwagę na ten szczególny punkt przyjemności, który sprawia, że Harry za każdym razem wychodzi mu na spotkanie.

- Guhg, kurwa. Kurwa! - Harry nie potrafi sformułować spójnej wypowiedzi, poza mantrą powtarzaną cały czas. Severus znowu chichocze, rozprowadzając lubrykant na swoim członku. Uczucie własnej dłoni na penisie to niemal zbyt wiele, więc ściska swoje jądra, odsuwając zbliżający się orgazm. Ustawia wilgotną główkę w dziurkę, teraz zachęcająco otwartą, i łapie biodra Harry'ego.

- Gotowy? - Nie czeka na odpowiedź, kiedy czubek penisa wsuwa się, zmuszając pierścień mięśni do wpuszczenia go. Niesamowite uczucie rozchodzi się od główki członka przez całą jego długość. Jest mu tak dobrze jak z nikim wcześniej. Zatrzymuje się na moment, przedłużając zarówno Harry'ego, jak i swoją przyjemność. Gryfon wzdycha, czując wtargnięcie i podpierając się jedną ręką, drugą łapie swojego członka. Przesuwa dłonią kilka razy po całej długości, próbując odwrócić uwagę od bólu.

Severus przesuwa dłońmi wzdłuż boków Harry'ego, zatrzymując się u podstawy pleców. Naciska.

- Wygnij plecy, Harry. To pomoże zmniejszyć ból.

Chłopiec wykonuje polecenie.

Severus czuje jak pierścień mięśni ustępuje nieco pod naporem. Pochyla się, tułowiem stykając się z plecami Harry'ego i owijając ręce wokół jego ramion. Jest wyższy od Harry'ego, więc bez trudu może zanurzyć nos w jego niesfornych włosach, szukając ucha. Liże je, a następnie wzdycha.

Harry czuje gorący oddech owiewający jego ucho oraz słowa przedzierające się przez pobudzenie i ból: - Cofnij się, Harry. Wtedy będzie łatwiej. - Severus czuje, jak Harry napiera na jego penisa i wsuwa się głębiej. Jest zadowolony, że bierze go tak wolno, bo z pewnością doszedłby po jednym gwałtowniejszym pchnięciu w ten ciasny, gorący tunel.

- Teraz, kurwa! Teraz!

Te słowa zmuszają Severusa do działania, więc wsuwa się aż do końca. Zatrzymuje się na jedno uderzenie serca, całując ramię chłopca. Podnosi głowę, obserwując kroplę potu, spływającą po opalonej łopatce. Wysuwa się powoli, zatrzymuje, a następnie wsuwa z powrotem. W tył, powoli... i w przód. Obserwuje, jak jego wilgotny członek wysuwa się i wsuwa w różową dziurkę Harry'ego. Wydaje się, jakby coś ciągnęło go z powrotem bliżej chłopca. Rozluźnia się i porusza biodrami w przód, obserwując krąg mięśni pochłaniający jego erekcję w najgłębsze części ciała Gryfona. W tył. W przód. Chciałby narzucić szybsze tempo, ale jednocześnie nie chce zranić chłopca.

Pochyla się nad nim ponownie, jedną rękę obejmując go, a drugą sięgając po jego członka. Jego cały ciężar opiera się na muskularnym, wytrenowanym przez quidditcha ciele.

Mruczy cicho: - W porządku? - Harry kiwa głową.

- Więcej. - To wszystko, o co może teraz prosić, Severus traktuje to jako zgodę na przyspieszenie ruchów. Wycofuje się i ponownie wchodzi mocno w tą gorącą dziurkę. Zaczyna poruszać się szaleńczo, a ręka na penisie Harry'ego dotrzymuje rytmu. Wkrótce Harry zaczyna wychodzić mu na spotkanie. Kwili z każdym ruchem i krzyczy, kiedy wytryskuje prosto w szorstką dłoń Severusa. Mięśnie zaciskające się na penisie Snape'a to już dla niego zbyt wiele, mężczyzna wydaje gardłowy jęk, wytryskując w ciasnym wnętrzu. Kontynuuje pchnięcia aż jego pulsująca erekcja wyrzuca ostatnie krople nasienia. Kładzie się ciężko na plecy Harry'ego, który zapada się pod ciężarem.

Chłopiec dyszy: - Zejdź ze mnie. - A następnie spycha Mistrza Eliksirów. Severus przewraca się na plecy, wysuwając swojego wiotkiego penisa z Harry'ego z mokrym odgłosem. Siada i sięga ręką w stronę chłopca, odgarniając z czoła mokre kosmyki włosów i całując bliznę, która je zdobi. Dłonią przesuwa po zarumienionych policzkach.

Następnie pochyla się i przesuwa palcem po szczelinie między pośladkami Harry'ego, by następnie wsunąć go w rozciągniętą dziurkę. Czuje własne nasienie w jego wnętrzu i wyciąga lepki palec, pocierając go o kciuk. Prostuje się i rozsmarowuje spermę po pośladkach chłopca. Obserwuje, jak mleczny płyn spływa na posłanie. Całuje, a następnie szczypie jego pośladek. Jeszcze raz przebiega palcami po zgrabnym ciele, wzdycha i sięga po różdżkę, aby rzucić zaklęcie czyszczące.

Patrzy na śpiącego... Ucznia? Kochanka? Układa się obok niego z uczuciem zmęczenia. Wyciąga spod nich koc, nakrywa ich, obejmując Harry'ego. Decyduje, że będzie martwić się konsekwencjami swoich czynów dopiero rano. Jego powieki stają się coraz cięższe i wreszcie zamykają się.

Obaj zasypiają.

FIN.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
lek na sen
Idziemy na?sen z maluszkiem
KONSPEKT CWICZEŃ NA?SENIE
NA SEN
Lek na raka
Czas na sen Shaza
00 LEK NA RAKA
PALMA SABAL-Luty, PALMA SABALOWA - SKUTECZNY LEK NA ŁAGODNY ROZROST PROSTATY
Lek na niepogodę
lek na nieśmiałość, Dziecko nieśmiałe i lękliwe
Noni tropikalny lek na liczne choroby
Kulisy leczenia nowotworów, ►LEKARSTWO NA RAKA ═══════════════
kampania PR dziewczyny na?sen!
Lek na miarę XXI wieku - MMS


więcej podobnych podstron