KSIĄŻKA STOJOWSKIEGO „W RĘKU BOGA” - DALSZY CIĄG TRYLOGII, CZY NOWE SPOJRZENIE NA BOHATERÓW I EPOKĘ SIENKIEWICZOWSKĄ POWIEŚCI?
Nie było w dziejach literatury polskiej drugiego dzieła, które by cieszyło się tak zawrotną popularnością jak „Trylogia” Sienkiewicza. W kilkadziesiąt lat później od napisania powieści słuchaliśmy „Trylogii” w radio, oglądaliśmy ją w kinie i telewizji, wreszcie Andrzej Stojowski, w sto lat od ukazania się dzieła Sienkiewicza, stworzył utwór zatytułowany „W ręku Boga”, a na okładce książki odbiorca czytał: „Trylogii ciąg dalszy”. Jego książka jest nie tyleż ciągiem dalszym „Trylogii”, co pastiszem, ale można ją odczytać również jako kolejną powieść autora.
Bohaterami powieści były dwie wdowy po obrońcach Kamieńca Basia Wołodyjowska i Krzysia Ketling, wywiezione z miasteczka przez Zagłobę, a uratowane z opresji przez synów Kiemlicza.
Losy ich po tragicznej śmierci Wołodyjowskiego i Ketlinga stały się dramatyczne.
Basia po śmierci Michała została bez żadnych środków do życia. Cały swój majątek wiozła na trzech wozach i prowadziła kilka koni.
Po drodze z Kamieńca Baśka odwiedziła dziedziczne wioski, lecz zastała tam tylko spustoszenie i ruiny. Tliły się zgliszcza popalonych domów, głód i nędza panowały dookoła. Podobnie wyglądały wioski, które Michał otrzymał od księcia Jeremiego. Widok przedstawiał się okropnie, pola leżały odłogiem, gdzieniegdzie przypadkowo ocalała rodzina chłopska, która karmiła się lebiodą.
Pani Wołodyjowska, bez pomocy życzliwych ludzi i czeladzi nie przeżyłaby nawet kilku dni.
Przybywszy do Lwowa, Basia próbowała sprzedać pamiątki, jakie zostały po matce i mężu, lecz nie znalazła na nie kupca.
Wdowy pożegnały Lwów i wyruszyły do Warszawy, gdyż tam Krzysia posiadała dworek po zmarłym Ketlingu.
Więcej niż rok trwała ich tułaczka, w czasie której kobiety zaznały nędzy, cierpienia i nawet upokorzenia. Wjechawszy w kraj zasobniejszy, gdyż nie był spustoszony przez Tatarów i Turków, Basia i Krzysia znajdowały schronienie jedynie na plebaniach i w klasztorach. Zasobne domy szlacheckie zamykały wrota przed żonami tych, których mężowie oddali swe życie ojczyźnie.
Wreszcie przybyły do domu Krzysi. W Warszawie zaczęły się prawdziwe cierpienia żony Hektora Kamienieckiego. Nie mogła się pogodzić, że ona wdowa po sławnym rycerzu, była na łaskawym chlebie Krzysi.
Nie chcąc być dla niej ciężarem, zajmowała się hodowlą koni. By wykarmić konie i czeladź, postanowiła sprzedać broń po swoim mężu. Przyjeżdżający rycerze oglądali broń, współczuli położeniu wdowy, ale nic nie kupowali. Gdyby nie Jacek Boruta, który zapłacił dobrą cenę za broń Wołodyjowskiego, Basia nie miałaby własnych pieniędzy.
Pani Wołodyjowska, zawsze zaradna i tutaj w Warszawie potrafiła być użyteczną, miała jednak świadomość, że nie jest na swoim. Ona przyzwyczajona do rozkazywania, teraz cierpiała i kiedy nikt nie widział powtarzała:
- Michałku, nie czas by mi było znów za mąż iść? - A potem, z żalem: - A bo po coś mnie samą, Michałku, zostawił? (s. 75).
Basia myślała, jak odbudować swoje życie. Miała przed sobą dwie drogi: albo zamążpójście, albo zamknięcie się w murach klasztornych. Coraz bardziej odczuwała samotność, jednak do klasztoru nie miała powołania, wolała zostać przy swoich ukochanych koniach.
Z chęcią podjęła się też misji, jaką zaproponował jej Jacek Boruta. Miała przywieźć koronę królów polskich na koronację króla Jana III Sobieskiego. Gotowa była z całym poświęceniem wywiązać się z przyjętego na siebie zadania. Wreszcie byłaby kimś godnym, również godnym pamięci pułkownika Wołodyjowskiego.
Nad wyprawą czuwał Jacek Boruta i jego ludzie. W drodze powrotnej spotkała się Basia z Jackiem i przeżywała z nim upojenie miłosne, jakiego nigdy nie doznała z panem Michałem. Basia wyszła za mąż za Jacka, doczekała się dworu, upragnionego potomka i przez małżeństwo zdobyła niezależność, stała się kobietą szczęśliwą.
W powieści Stojowskiego spotykamy już w krótszych ujęciach Oleńkę i Andrzeja Kmiciców, ich córkę Anusię, państwa Skrzetuskich, skromnie gospodarujących na Podlasiu oraz Jaremkę Skrzetuskiego, służącego w husarskiej chorągwii.
Stojowski, bohaterów Sienkiewicza ukazał marginesowo, jako ludzi starych, często o zmienionych charakterach.
Andrzej Kmicic z zawadiaka i buńczucznego rycerza stał się ziemianinem, troskliwie zabiegającym o pomnażanie i tak iście magnackiej fortuny i szukającym dla swej jedynaczki bogatego męża:
Zresztą ojciec o córkę zazdrosny był, trzymał ją w zamknięciu, o ożenku ani było wspomnieć (s. 113).
Stojowski postawił na ślubnym kobiercu syna Skrzetuskich Jeremiasza i córkę Kmiciców Anusię. Lecz za nim skojarzył tę parę doszło do raptus puellae (por s.124) zresztą na życzenie panny, gdyż Anusia wiedziała, że w inny sposób nie otrzymałaby błogosławieństwa rodziców.
Kmicic, z listu córki dowiedziawszy się o czynie młodych, wyzwał Jaremkę na pojedynek.
Ponieważ pan Kmicic bardzo kochał jedynaczkę i pragnął jej szczęścia, już w czasie pojedynku doszedł do wniosku, że lepiej mieć za zięcia człowieka rycerskiego, pochodzącego ze starożytnego rodu, syna sławnego Jana Skrzetuskiego niż jakiegoś „przybłędę”, o którym mało wie. Dlatego do przyszłego zięcia, przerywając pojedynek, zawołał:
-No to już chodź, niechże cię uściskam!(s. 127)
Małżeńskie szczęście Jeremiasza i Anusi Skrzetuskich trwało krótko. Ze względu na okrutny czas wojny Anusia rzadko widywała męża, gdyż ten walczył przy boku Jana Sobieskiego. Z nim również wyruszył na odsiecz Wiednia. Tam porucznik Jeremiasz Skrzetuski zginął, pozostawiając młodziutką żonę i córeczkę, której nigdy nie zobaczył, ponieważ urodziła się w tym dniu, w którym Jaremka umarł.
Na kartach powieści Stojowskiego pojawiły się ułamkowo nazwiska pana Charłampa, Rzędziana, podstarościego Czeplińskiego, braci Kiemliczów, księdza Jaskólskiego.
Zagłoba Stojowskiego odegrał rolę wielkiego polityka, ponieważ po śmierci Michała Korybuta Wiśniowieckiego agitował szlachtę, by obrała królem hetmana Jana Sobieskiego.
Do dawnych Sienkiewiczowskich znajomych w powieści Stojowskiego przybyły nowe postacie i one to przykuły uwagę czytelnika. Do nich należał: Jacek Boruta, drugi mąż Basi; Ben Zwi, Żyd, kupiec zbożowy z Kazimierza, wielbiciel Krzysi Ketlingowej, przychodzący jej zawsze z pomocą; pan de Tournebles, sekretarz przy poselstwie Ludwika XIV; ojciec Bartolomeo Bartini, jezuita, brat Jacka Boruty; panna Gertruda Aksak.
Nośnikiem powieści wielkiego Noblisty były wątki romansowe z przeszkodami spowodowanymi przez bieg historii.
Inaczej działo się w powieści Stojowskiego. Tutaj, na planie pierwszym, znalazła się historia i polityka, wątki przygodowe są jakby na marginesie książki.
Akcja powieści Stojowskiego toczyła się w latach 1672-1683. Swą opowieść autor zakończył pamiętnego dla Polaków dnia 12 września 1683 roku.
W książce autor przedstawił ważniejsze wydarzenia historyczne
z tego okresu, a więc upokarzający dla Rzeczpospolitej traktat buczacki, którego sejm nie ratyfikował i wojna rozgorzała od nowa.
Autor wymienił i opisał bitwy, które Polska musiała stoczyć z Turkami
i Tatarami. Do nich należało zwycięstwo hetmana Sobieskiego w 1673 roku pod Chocimiem, bitwa o Lwów 24 sierpnia 1675 roku, obrona wojsk polskich w warownym obozie pod Żurawnem, przed wojskami turecko-tatarskimi w 1676 roku i wreszcie ostatnie wielkie zwycięstwo Rzeczpospolitej Obojga Narodów, bitwa o Wiedeń rozegrana 12 września 1683 roku.
Do ważnych wydarzeń tego okresu należała śmierć Michała Wiśniowieckiego, elekcja i długo odwlekana koronacja Jana III Sobieskiego na króla Polski.
Stojowski w powieści swej opisuje, jak wyglądał kraj po najeździe Turków i w czasie trwania wojen, które toczyły się na naszych ziemiach przez kilka lat. Rzeczpospolita była osłabiona i zniszczona. Miasta, szczególnie na ziemiach wschodnich, leżały w gruzach. Straciły znaczną część swych mieszkańców, którzy polegli, bądź byli wzięci w jasyr. Wyludnione też zostały wsie. Chaty chłopskie i zabudowania folwarczne spalił wróg, pola leżały odłogiem albo marnie uprawiane, dawały słabe zbiory. Panowała powszechna nędza. Polska, od lat osłabiona w wojnach, nie miała środków, by opłacić wojsko, bywało, że żołnierz po dwa lata nie miał płaconego żołdu.
Niepłatne wojsko bądź przymierało głodem, bądź włóczyło się po kraju, rabując, mordując i gwałcąc zarówno mieszkańców jak i podróżnych. Zdziczałemu, głodnemu i obdartemu rycerstwu było wszystko jedno, z kim i przeciwko komu przyjdzie walczyć.
Kiedy niepłatni żołnierze przymierali głodem, hetmani budowali pałace w Warszawie, a możnowładcy posiadali prywatne armie, większe od wojska Rzeczpospolitej. Pycha, chciwość powodowały kłótnie między wodzami.
Próżno król Jan III Sobieski świecił przykładem, przebywając więcej w obozie niż w Warszawie, wygrywając bitwy oddając własne wojsko, by walczyło z Turkami.
Jan III Sobieski, dzięki swemu poświęceniu, znakomitemu dowodzeniu wojskami, wyrósł na głównego bohatera powieści, Salvatora ojczyzny i nie tylko.
Jadwiga Żylińska w artykule pt. „Po drugiej stronie lustra”, który ukazał się na łamach „Tygodnika Powszechnego”, tak pisała o wyprawie i wiktorii wiedeńskiej:
W XVII wieku Turcy stanęli pod Wiedniem. Papież nawołuje do obrony chrześcijańskiej Europy, ale jego wezwanie nie wszędzie znajduje posłuch. Europa jest podzielona. Francja pragnie upadku Habsburgów. Los Wiednia i być może Europy zawisł od decyzji Sobieskiego, czy przyłączy się do Ligi. Pan Kotwicz, doradca kró- lewski, wskazuje możliwość innych sojuszów, radzi szukać porozu- mienia z Turkami, by zaoszczędzić krwi i sił Rzeczpospolitej. Ale Sobieski wie, że jest to wyjście niemożliwe do zrealizowania i to nie tylko za względu na podjęte przez siebie zobowiązanie. 1
Jadwiga Żylińska w tym samym artykule scharakteryzowała Sobieskiego jako wodza:
Przeprowadzenie armii polskiej wraz ze sprzętem przez trudny te- ren Wzgórz Kahlenberskich, od strony, skąd Turcy się ich nie spo- dziewali, sprawność saperów polskich, zwrotność lekkich armatek, wszystko dowodziło świetnego przygotowania armii polskiej, a na- de wszystko geniuszu wojennego Sobieskiego, który horyzontami myślowymi, zainteresowaniami i wiedzą wyprzedzał swój czas. 2
Stojowski swe dzieło zakończył słowami, które król napisał do Ojca Świętego:
Venimus, vidimus et Deus vivit. (s.607) 3
Książka Stojowskiego może budzić różne reakcje wśród czytelników. Można ją rozpatrywać jako ciekawostkę, zabawę literacką, jeszcze można powiedzieć, że dopisywanie czegokolwiek wielkim autorom nie ma najmniejszego sensu.
Należy oddać głos krytykom i historykom literackim, którzy na łamach prasy wyrazili swoje opinie:
Janusz Tazbir w „Polityce” pisał:
Omawiana powieść na pewno nie jest polską „Eneidą”, a więc dalszym ciągiem Homera drugiej kategorii, jak Sienkiewicza na- zwał był Witold Gombrowicz. Stojowski nie rości sobie chyba zresztą pretensji dorównania Trylogii, nie musi się przeto obawiać przeniesienia na ekrany. Należy go oceniać w kategorii współcze- snej powieści historycznej. Daje się tę książkę czytać z pominię- ciem raczej nudnawych wtrętów typu podręcznikowego. Wszystko jest w ręku czytelnika. 4
Michał Misiorny w artykule „Kmicic kontra Skrzetuski” w „Prze-glądzie Tygodniowym” tak wyrażał się o powieści Stojowskiego:
Jego „Trylogii ciąg dalszy” jest w istocie tyleż ciągiem dalszym, co pastiszem i persyflażem: bohaterowie, forma, frazeologia, styl, sposób oglądania spraw i ludzi są w „W ręku Boga” co prawda niemal sienkiewiczowskie, ale cel - zgoła odmienny. A nawet przeciwny. Stąd na „dalszy ciąg” nabierze się bodaj czytelnik prostoduszny, poczciwy. Do niego też jest adresowana akcja pro- mocyjna wydawcy. Natomiast każdy inny czytelnik zrozumie, że Stojowski pokpiwa - nie tyle z Sienkiewicza, ile z tego wszystkiego, co Sienkiewicz podał nam w Trylogii do wierzenia i co nadal nale- ży do wyposażenia duchowego sporej garści rodaków. 5
A oto co napisał historyk literatury Sienkiewiczowskiej Tadeusz Bujnicki:
Pan Stojowski jest bardzo dobrym „pastiszowcem”, dobrym na- śladowcą języka tamtej epoki. On po prostu potrafi bawić się tym językiem. Bardzo lubię niektóre z jego wcześniejszych tekstów. Z drugiej strony każdy autor może pisać, co mu się tylko zamarzy. Co innego, co o tym pomyśli czytelnik. Sienkiewicz napotykał już przecież kontynuatorów.
Powieść Teodora Parnickiego „I u możnych dziwny” to przecież także historia Zagłoby, tylko, że sprzed wydarzeń opisywanych w „Trylogii.” Nie zgadzam się z sądem, że pan Stojowski sprofa- nował narodową świętość. Znam dobrze twórczość Sienkiewicza i z tej perspektywy mam wrażenie, że takie odświeżające podejście wcale jej nie deprecjonuje. A przy okazji pozwala na szerszy od- biór społeczny. Mnie to odpowiada. Przeciwko Stojowskiemu wy- ciąga się najcięższe argumenty. Przypomina to czasem strzelanie
z armaty do wróbla. 6
PRZYPISY
1 J.Żylińska, Po drugiej stronie historii, „Tygodnik Powszechny” 1998,
nr 16.
2 Ibid.
3 Cytaty za A.Stojowskim, W ręku Boga: [Trylogii ciąg dalszy], Wwa
1997.
4 J.Tazbir, Czwarta część Trylogii, „Polityka” 1997, nr 52.
5 M.Misiorny, Kmicic kontra Skrzetuski, „Przegląd Tygodniowy” 1997,
nr 51.
6 T.Bujnicki, Wypowiedź dla „Gazety Wyborczej” 1997, nr 289.