NOWO PRZYBYŁY
Twarz kobiety wykrzywia cierpienie. Krople potu perlą się na jej czole jak woda wciskająca się do tonącego statku. Oddycha coraz szybciej. Rzęzi. Odrobina śliny w kącikach ust rośnie w pianę.
Lekarz podchodzi do umywalki i płucze ręce.
— Już niedługo.
Wciąga gumowe rękawice, zakłada stetoskop i osłuchuje ciało kobiety. Kiwa głową.
— Zrobię zastrzyk.
Biało ubrana pielęgniarka podaje strzykawkę pełną błękitnego płynu. Płyn niknie w udzie kobiety. Zapewne sprawił jej ulgę, bo oddycha spokojniej.
Lekarz oddaje pielęgniarce pustą strzykawkę.
— Nie pozostaje nic innego, jak czekać.
Rzeczywiście, nieco później twarzą kobiety wstrząsają podskórne drgania. Jęczy. Drgania się nasilają. Wreszcie kobieta milknie. Skóra na twarzy pęka niczym wyschnięty gips. Piana w kącikach ust znika, potem znikają same kąciki. Od czoła rozchodzą się bruzdy, rozgałęziają się na policzki, nos, podbródek i szyję. Cały nos odpada. Górna warga, a potem dolna, zostają schrupane. Nadeszła chwila. Lekarz tnie skórę skalpelem cieniutkim jak igła.
Uważa, żeby rozciąć tylko powlokę. Z brzucha kobiety wynurza się inny brzuch, z piersi inna pierś, z kończyn inne kończyny. Nowa głowa chrupie resztki starej. Pielęgniarka wychodzi z sali. Schodzi po schodach, kroczy korytarzem, uchyla drzwi.
W fotelu siedzi człowiek i pali. Na podłodze koło jego stóp leży mnóstwo niedopałków. Rzuca białej postaci niespokojne spojrzenie, ale nie śmie pytać.
Ona uśmiecha się przyjaźnie.
— Już po wszystkim. Chłopak jak marzenie!