Ciepłe promyki słońca gładziły blade policzki Nelli. To dziwne, że mała tak wcześnie się obudziła. Noc przecież była dla niej bardzo ciężka. Męczący kaszel nie pozwalał zasnąć i wkraczał do akcji, gdy tylko dziewczynka zamykała oczy.
- Dzień dobry, panno Kasiu! - "wykrzyknęła" zachrypniętym szeptem Nelli, gdy tylko dostrzegła w drzwiach opiekunkę.
- Dzień dobry, słonko! A czemu ty już nie śpisz? Jesteś przecież zmęczona, całą noc prawie nie zmrużyłaś oka.
- To nic - z uśmiechem odpowiedziała mała. - Muszę się szybko ubrać, zjeść...
- Zaraz, zaraz, a dokąd panna tak się śpieszy?
- No... do Świętego Boga! Dzisiaj nie został zamknięty i ja muszę do Niego pójść. Pomożesz mi, prawda? - Nelli błagalnie zatrzepotała swoimi długimi rzęsami, wiedząc, że temu spojrzeniu opiekunka na pewno nie odmówi.
- Co ja z tobą mam?! - roześmiała się Kasia i zaczęła szukać ubranka dla małej.
Już przyzwyczaiła się do tego, że Nelli od pewnego czasu - nie wiadomo w jaki sposób - rozpoznaje, czy Najświętszy Sakrament został wystawiony w kaplicy do adoracji, czy nie. I nigdy się nie myli...