Juljan Ochorowicz
ZJAWISKA MEDYUMICZNE
Część III
WNIOSKI Z DOŚWIADCZEŃ WARSZAWSKICH.
Osobiście skorzystałem wiele z doświadczeń warszawskich.
Przedewszystkiem utrwaliła się w moim umyśle wiara w rzeczywistość zjawisk.
Następnie wyjaśniła się kwestya ogólnego na nie poglądu.
Po trzecie, niektóre zjawiska mogłem opracować dokładniej.
Chcąc te wyniki przedstawić czytelnikom, rozdzielę je na ogólne i szczegółowe.
A. WNIOSKI OGÓLNE.
§ . MEDYUMIZM CONTRA SPIRYTYZM
Jeżeli w pierwszej chwili w Rzymie miałem wrażenie takie, jakgdyby zjawiska medyumiczne były rewelacyą nieśmiertelności duszy i udziału w nich dusz zmarłych, jeżeli chwilowo i w Waszawie mogłem mieć pod tym względem złudzenia, to jednak, ogólnie biorąc i przy bliższem rozejrzeniu się, hypoteza spirytystyczna okazywała się dotychczas bezpodstawną, a przynajmniej zbyteczną. I trzeba było by wyjątkowej łatwowierności, ażeby mianowanie się siły czynnej "Johnem Kingiem" lub inną odrębną osobistością, brać za dobrą monetę.
Nowsze badania psychologicznohypnotyczne posunęły nas już tak daleko, że grunt do zrozumienia pewnej części zjawisk medyumicznych został przygotowany.
Antagonizm pomiędzy osobistością hypnotyka na jawie, a jego osobistością we śnie, może zachodzić dalej, niż antagonizm dwóch dusz pokrewnych.
Jestto zasługą dawnych magnetyzerów, że w czystym śnie magnetycznym i w różnych formach ekstazy odrębność tę stwierdzili.
Nowszy zaś hypnotyzm, ze swej strony (Richet i jego następcy), eksperymentalnem wywoływaniem różnych osobowości, przez sugestyę, uczynił ten objaw znanym i popularnym.
Jeżeli więc w transie, będącym odmianą hypnozy sui generis, zachodzi takiż sam antagonizm stale lub zmiennie, to w żaden sposób nie możemy go jeszcze uważać za dowód udziału różnych osób — i trzebaby dopiero bardzo pozytywnych danych z wyłączeniem sugestyi i poddawania myślowego, ażeby ów antagonizm spirytystycznie sobie tłomaczyć.
Otóż takich dowodów, w ciągu moich doświadczeń nie znalazłem.
To, co John mówił o sobie, a mówił zresztą bardzo mało, było tylko odbiciem mimowolnych lub umyślnych sugestyj, nagromadzonych w umyśle E. przez ciąg jej medyumicznej karyery. Pod wpływem silniejszych wrażeń czy to zewnętrznych czy wewnętrznych ( ból, pragnienie ) odrębność Johna rozwiewała się natychmiast, zlewając w jedną całość z osobistością medyum. Nie wydobył on z niej ani jednego takiego znaku, któryby, czy to w piśmie, czy w grze na fortepianie, czy w gestach, czy w słowie odbiegał od indywidualnej symbolistyki medyum. Nawet znaki, pisane na odległość były zawsze tymi samymi kulasami, jakie zakreślała E., bawiąc się ołówkiem lub gestykulując palcem. Uczucia jego i wrażenia nie wychodziły po za zakres uczuć i wrażeń medyum, chociaż się czasem z nią kłóciły — a sam John, chociaż z politowaniem mówił o inteligencyi swego medyum, nie wypowiedział nic takiego, czegoby sprytna z natury, lubo nie uczona Neapolitanka, powiedzieć nie mogła.
Jedyna drobna wyższość polegała na nieco lepszem zdawaniu sobie sprawy z zachodzących zjawisk W transie, niż na jawie, co jednak daje się doskonale zestawić z analogiczną właściwością snu magnetycznego. I tu i tam wskutek odosobnienia od wrażeń zewnętrznych występuje wyższy stopień apercepcyi i większa bystrość krytyczna. W tych też tylko granicach z dodatkiem pewnej liczby wrażeń subtelnych, a na jawie nie znanych, występuje jako pozornie cudowne jasnowidzenie transowe, w niczem zresztą nie wyższe od jasnowidzenia somnambulicznego. Jedno i drugie odczuwało tylko
głębiej stan własnego organizmu, jedno i drugie strzelało bąki lub rozpływało się w mglistych określeniach, zasługując na względnie pewną wiarę jedynie tam, gdzie chodziło o potrzeby własnego organizmu.
Przeniesienie innego ducha "Lucyana" z innego kółka w nasze nie udało się. Podobnie jak objawienie się Johna bez Eusapii.
Raz jednakże zdawało się, że John ma zamiar dać nam dowód tożsamości:
Na jednem z posiedzeń domowych, objawił on, że są przy nas obecne i inne duchy. Ale stało się to pod Wpływem mimowolnej mojej sugestyi, ponieważ, będąc dotkniętym w odległości większej, niż zwykle od medyum, zapytałem Johna:
— Czy to ty mnie dotknąłeś, czy kto inny? I na ten temat John zaczął majaczyć, utrzymując, że jest obok niego duch mojej matki.
Wyobrażenie to powstało w umyślie E. stąd, żem jej tego dnia pokazywał fotogrofię matki, i że podczas dotykań, jeden z obecnych zauważył, że są jakieś delikatniejsze i jakby mniejszą ręką dokonywane, niż zwykle. Wreszcie do owych odpowiedzi stołu mogła się przyczynić i obecność panny S., mojej kuzynki.
— Jeżeli to jest duch mojej matki, — rzekłem, — to niechaj dotknie obecnie tego z nas kogo znal za życia.
Po odpowiedzi potwierdzającej, że to uczyni, został dotknięty... Święcicki, którego matka moja nie znała, a pominięty Prus, którego znała doskonale.
Ale o tem ani E. ani nikt z obecnych prócz mnie i Prusa, nie wiedział.
Gdybym był cokolwiek miększy, zaczęłyby się pukania i dotykania, zgodne z hypotezą obecności mojej matki, której to obecności sam nierozważnemi pytaniami mógłbym dać potwierdzenie. I tak też nie raz, ale sto razy działo się w mojej obecności na różnych posiedzeniach spirytystycznych.
Dowodu tożsamości na żadnem z nich nie znalazłem.
Jednem słowem doświadczenia warszawskie wzmocniły moje stanowisko medyumisty. t. j. obserwatora, uznającego odnośne fakty, ale który w sposobie ich pojmowania nie był i nie jest spirytystą.
§ . ZALEŻNOŚĆ OD MEDYUM.
Nie ma zjawisk tak zwanych spirytystycznych bez medyum. Wprawdzie tu i owdzie słyszeć i czytać można o "domach nawiedzonych", W których pewne objawy występują, chociaż nikogo w domu nie ma, ale przedewszystkiem ile razy tego rodzaju fakta chciałem zbadać, tyle razy albo nic nie było, albo okazało się oszustwo, albo znalazło się medyum, a powtóre prosta rozwaga wystarcza, żeby zrozumieć, że tam, gdzie nie ma nikogo, nie może być i świadków, a tam gdzie jest świadek, ów świadek może sam być medyum. Być może, że w przyszłości znajdę fakta, które ten pogląd zmodyfikują i rozszerzą, ale tymczasem moje stanowisko jest takie.
Zależność zjawisk spirytystycznych od medyum jest oczywista i bezwarunkowa.
Zjawiska medyumiczne odbywają się kosztem medyum i pod kierunkiem jego myśli, przeważnie bezwiednych, ale po za zakres jego pamięci niewychodzących.
Występują one tylko W malej odległości od medyum, większej przy korzystnych warunkach, mniejszej przy mniej korzystnych; w bardzo złych zlewają się z powierzchnią jego ciała i wtedy wyglądają na oszustwo, lub są oszustwem bezwiednem — o ile świadome wyklucza się.
Największa odległość efektu mechanicznego od ciała medyum, jaką widziałem dotychczas, nie przenosiła dwóch metrów, licząc od środka pozycyi ().
Siła mechaniczna czynna w objawach może przenosić normalną siłę medyum, ale nie jego siłę anormalną w transie, w uśpieniu, pod wpływem wzmacniającego magnetyzowania lub sugestyi. Nigdy zaś nie przenosi siły średnio silnego mężczyzny. Tylko brak widocznego punktu oporu może sprawiać złudzenie siły jeszcze większej.
Charakter ruchów wywoływanych na odległość odpowiada zawsze charakterowi ruchów medyum i może się modyfikować tylko o tyle, o ile indywidualność medyum może się modyfikować pod wpływem sugestyi. Natura ich nie wykracza po za zakres tego, czego mógłby dokonać człowiek niewidzialny, eteryczny, przenikający ciała ma
() Poźniej sprawdziłem i znacznie dalsze, mianowicie do jakich metrów. (Przyp. póżn. ).
teryalne, obdarzony średnią siłą i średnią inteligencyą.
Między chwilowym stanem medyum i objawami, zachodzi najściślejszy związek. Medyum chore, wyczerpane, senne, zgnębione moralnie, nie daje żadnych objawów lub słabe.
Obfite jedzenie i picie, a zwłaszcza picie Wody przed posiedzeniem, działają paraliżująco. Tak samo zziębnięcie rąk lub upal nadmierny, oraz wszystko, co rozprasza uwagę medyum. Przeciwnie dobry stan zdrowia, sita, wyspanie, wesołość, podrażnienie, czasem nawet zdenerwowanie lub gniew, działają korzystnie. Podobnież skromne życie, umiarkowane ciepło, skupienie uwagi.
Jeżeli się nie mylę pocenie się jest w pewnym fizyologicznym związku z objawami, występuje ono zawsze, a W następstwie po niem silne pragnienie. Być może, że z faktem tym jest W związku inny, wymagający jeszcze sprawdzenia, że wywoływanie objawów medyumicznych powiększa opór elektryczny ciała medyum.
Wogóle nie można objawów medyumicznych, tak samo zresztą jak objawów hypnotyzmu, uważać za patologiczne, jakkolwiek jedne i drugie występują niekiedy i w niektórych chorobach. Objawy medyumiczne więcej jeszcze, niż hypnotyczne wymagają zdrowia i siły i wraz z niemi giną. Mogą tylko występować nawet silniej przy pewnym rozstroju nerwowym o charakterze podnieconym.
Posiedzenie medyumiczne — i w tym względzie występuje przeciwieństwa do hypnozy — zawsze wyczerpuje i wymaga wypoczynku. Znam somnambulistkę, z profesyi, w Paryżu, usypianą
kilkanaście razy dziennie od lat trzydziestu i cieszącą się wyjątkowem, doskonałem zdrowiem, gdy tymczasem medya spirytystyczne, eksperymentując bez odpowiedniej opieki, często kończą neurastenią, paraliżem, lub obłędem. Szczęściem, magnetyzowanie i hypnotyzm W połączeniu ze znajomością warunków tej fizyologicznej kategoryi zjawisk dają nam możność eksperymentowania i bez szkody dla zdrowia.
Objawy medyumiczne występują silniej w transie, niż na jawie, w którym to ostatnim razie zresztą należy uważać stan jawy, jako przeplatany transem przejściowym.
Występują stopniowo W miarę zagłębiania się transu i wraz z nim ustają.
Im silniejsze objawy, tem większa bezwładność ciała. Przy kompletnej materyalizacyi, medyum leży, jak bez życia. Gdy ręka wywołuje jakiś drobny objaw, drętwieje; gdy powstają głosy, medyum glos traci; gdy stół jest podnoszony, jak gdyby kolanami, kolana stają się bolesne i sforsowane, chociaż nic nie dźwigały; gdy ukłuć rękę dwojnika — medyum to odczuwa; gdy objaw jest trudny, ciało jego traci reakcyę termiczną i z głowy czuć wianie chłodne, po którem pozostaje ból i wyczerpanie.
Wogóle ból medyum towarzyszy wszystkim cięższym objawom i dla uniknienia go usiłuje ono pomagać sobie odruchowo, mechanicznie, czyli szachrować. Zmniejszanie bólu sztucznie, uspokaja medyum, ale przerywa objawy. Wzmocnienie kontroli powiększa ból, ale poprawia objawy. Rozluźnienie kontroli z konieczności sprowadza
bezwiedne oszustwo, jako lżejsze fizyologiczne. Uparta myśl obecnych, że medyum wykona dany eksperyment oszukańczo, może wpłynąć na to, że tak właśnie wykonanym zostanie. Ażeby dany objaw mógł mieć miejsce, trzeba, żeby wyobrażenie jego opanowało umysł medyum, zbliżając stan jego do monoideizmu; trzeba, żeby rozbudzało jego uczucia, jego dumę, żeby go bawiło i cieszyło.
W doświadczeniach warszawskich uważałem bardzo często takie peryody. Dopóki E. bawił dzwonek, jako nowy, doświadczenie udawało się doskonale, później coraz rzadziej, nareszcie nie chciała nawet patrzeć na dzwonek. Tak samo było z pismem bezpośredniem, które przez kilka dni udawało się doskonale. Tak samo przyszła i przeszła ochota do zapalania lampki i do robienia odcisków w glinie. Trzeba z tych słabostek medyum korzystać i kuć żelazo, póki gorące, gdyż później objawy nie przyjdą na zawołanie.
Inny, przeciwny, ale równie ważny, jeśli nie ważniejszy wpływ, wywiera rutyna, w jakiej medyum zostało wychowane. E. zaczynała zawsze od lewitacyi stołu, przechodziła do dotykań, a inne objawy zjawiały się tylko o tyle, o ile warunki były wyjątkowo przyjazne. Trafną się też okazała rada Aksakowa, dana mi W liście prywatnym, ażeby nigdy posiedzenia nie zaczynać od nowych doświadczeń, tylko od tych, do których przywykła, czekając z nowemi, dopóki się zjawiska nie rozwiną. He razy chciałem zmienić ten porządek, nadając posiedzeniu jakiś ład naukowy ściślejszy, tyle razy było fiasco. A jednak jestem przeko
nany, że gdyby ją np. od dzieciństwa ćwiczono w doświadczeniach przy świetle, światło nie byłoby tak szkodliwe, gdyby od dzieciństwa uczono doświadczeń prostych a poprawnych, niebyłoby tylu objawów podejrzanych i chaotycznych, z których mogli się cieszyć tylko wierzący Spirytyści. Tak samo niewątpliwie byłoby ustąpiło i samo pojęcie spirytystyczne objawów, gdyż w tych, które ja z nią po raz pierwszy wywołałem, o spirytyzmie nie było mowy.
I w transie i na jawie objawy zawsze występują jakby falami przypływu i odpływu, intermitentnie, to znaczy, że nigdy silniejsze i odrębne zjawiska nie następują tuż po sobie, lecz po pauzach, będących jakby wytchnieniem dla medyum. Co jest zgodnem z ogólnemi fizyologicznemi prawami reakcyj nerwowo mięśniowych.
Gdy są różnorodne, zawsze jedna kategorya, mniej lub więcej wyklucza chwilowo inne, czyli, że siła zużywana w danej chwili na zjawiska dźwiękowe np., nie może jednocześnie dawać świetlnych, albo mechanicznych itp., lecz partyami, zawsze przynajmniej ze znaczną przewagą jednej kategoryi. A ponieważ jednocześnie widoczną jest zależność od utraty sił medyum, niema w medyumizmie nic takiego, coby przeczyło ogólnemu prawu zachowania energii i wzajemnej zamiany sił.
Nie ma też nic takiego, coby przeczyło znanym prawom mechaniki. Jeżeli stół się podnosi, jakgdyby bez podpory, to tylko dlatego, że podpora ta jest niewidzialna, a nie dlatego, żeby jej wcale nie było. Jeżeli zmienia wagę, to nie wtem
znaczeniu, żeby jego ciężar gatunkowy był zmieniony, ale tylko dlatego, że go ciągnie, lub podpiera niewidzialna ręka dwojnika medyum, lub inny prąd dynamiczny niezbadanych dotychczas form energii. (Promienie sztywne. Przyp. późn. ).
Z tego stanowiska nie może być mowy o naruszaniu jakichkolwiek praw zdobytych już przez naukę, może być tylko tu mowa o dopełnieniu znanych — nowemi.
§ . ZALEŻNOŚĆ OD UCZESTNIKÓW.
Jeżeli niema zjawisk medyumicznych bez medyum, to z drugiej strony samo medyum, w większości wypadków, nie wystarcza do ich wywołania. (Mówię tu nie o zjawiskach medyumicznych wogóle, gdyż objawy niższego rzędu, takie, jak pisanie automatyczne, bezwiedne, mechaniczne poruszanie stołem itp. nie wymagają uczestników — lecz o medyumizmie właściwym, tj. o zjawiskach wyższego rzędu, polegających na oderwaniu się ciała eterycznego medyum).
E. mówiła mi, że nigdy przy niej samej nie było objawów i że nieraz, gdy chciała komuś medyumicznego figla wypłatać, nie udawał się. Ze mną samym bywały lewitacye stołu, ale nie było ani dotykań, ani światełek, ani żadnych innych wyższych objawów.
Ze mną i z żoną były już dotykania, ale nic więcej.
Dopiero przy uczestnikach występował właściwy repertuar zjawisk, a najkorzystniejszą okazała się liczba — uczestników. Po za tą
występowało raczej utrudnienie, chyba, że wszyscy w tym samym składzie już raz eksperymentowali.
Wpływ powtarzania się tego samego składu kółka na dobroć posiedzeń był bardzo widoczny. Każda nowa osoba, chociażby najlepiej usposobiona, i najmniej dla medyum podejrzana wywoływała opóźnienie, a względnie nieudanie się trudniejszych doświadczeń.
Co do usposobienia moralnego, to niewątpliwie przyjazne, delikatne, szczere obejście sprzyjało objawom, zaś wrogie, szorstkie, fałszywe, przeszkadzało. E. posiada niewątpliwie i na jawie dar odczuwania charakteru osób, a najwyższy przymiot, jaki w otaczających wyróżniała, określała wyrażeniem "una persona franca" (osoba szczera). Nic jej zaś tak nie irytowało, jak zapewnienia uznania i zadowolenia, w których odgadywała obłudę. Do pasyi doprowadzał ją p. Br. Reichman, który na pytanie, czy jest zadowolony z warunków, odpowiadał ciągle "bene, bene", a w duszy myślał co innego. Natomiast na szczerze wypowiedziane podejrzenia odpowiadała zawsze nowym, lepszym objawem.
Nie można też powiedzieć, żeby niewiara, jako taka, to znaczy bez złej woli, przeszkadzała objawom. Z warszawskich uczestników przynajmniej było stanowczo niewierzących w medyumizm, a jednak to nie przeszkadzało objawom i przekonaniu nimi znacznej ich większości. Tylko niechęć, tajona podejrzliwość, uparte przekonanie o oszustwie stanowczo źle wpływały — po
wiedziałbym nawet, że im byty silniejsze podejrzenia, tem objawy gorsze.
Niestety, jestto błędne kółko medyumizmu, na które niema lekarstwa — albo raczej, na które jest tylko jeden środek: cierpliwość, bezstronność i szczerość.Źle także wpływało zmęczenie i senność uczestników. John zawsze upominał zmęczonych, żeby nie spali, a niekiedy wprost wyłączał ich z kółka, jako przeszkadzających.
Przeciwnie, czynność umiarkowana myśli i słowa, była mu pożądana. Często żądania: "parlate!" (mówcie!) ten a nie inny cel miały, chociaż trzeba przyznać, że w naukach eksperymentalnych inaczej pojmujemy odpowiednie usposobienie badacza i wolelibyśmy, żeby nierozpraszano jego uwagi.
Na nieszczęście, zdaje się, że proste skierowanie wzroku bezpośrednio na punkt, w którym siła ma wywrzeć swoje działanie, utrudniało je; nie całkowicie, boć ostatecznie mieliśmy i doskonałe objawy przy uważnem skupieniu kilku par oczu, ale, ogólnie biorąc, tak było. To też stopniowo trzeba było dojść do wprawy obserwowania, nie patrząc wprost i uważania na objawy, chociaż się mówiło o czem innem.
Jest to jeden z tych punktów, wiążących medyumizm z kuglarstwem, które, jak wiadomo, polega przeważnie na umiejętnem odwracaniu uwagi.
Chorzy i zdenerwoweni bardzo źle działali na E. Jeżeli się nie mylę, sami natomiast zyski
wali po posiedzeniu, gdy takowe niezbyt długo W noc się ciągnęło.
Nareszcie zauważyliśmy trudny do ujęcia wpływ indywidualny pewnych natur nerwowych, wpływ paraliżujący, a niedający się pokonać nawet dłuższym pobytem w łańcuchu.
Wogóle posiedzenia robiły na mnie wrażenie takie, że medyum jest tylko zwierciadłem, odbijającem siły, pojęcia i nastrój uczuciowy uczestników, zwierciadłem, które siłę otrzymaną przerabia, koncentruje i w ruch wprawia, ale samo własną swoją naturą wystarczyć nie może.
§ . ZALEŻNOŚĆ OD WPŁYWÓW ATMOSFERYCZNYCH OKAZAŁA SIĘ MNIEJSZĄ, NIŻ WSZYSTKIE POWYŻEJ WYMIENIONE.
Z początku notowałem starannie ciśnienie atmosferyczne, temperaturę, stan wilgoci etc, ale wyraźnych wpływów nie zauważyłem. Można powiedzieć tylko tyle, że zarówno nadmierne zimno, jak i upał szkodzą, że szkodzi nadmiar elektryczności w powietrzu przed burzą, zbyt silne światło, mglisty dzień i t. p., że wreszcie może pełnia księżyca pewien silniejszy wpływ wywiera, ale W każdym razie wszystko to może nie wprost, działaniem fizycznem na objawy, lecz pośrednio, działaniem psychicznem lub fizyologicznem na nerwy medyum, przyczem niewątpliwie indywidualne różnice między medyami będą grały Ważną rolę.
Czy wilgoć, jak twierdził John, miała zły Wpływ na objaw światełek, nie mogłem sprawdzić, ale jest to prawdopodobne, tem więcej, że i później na morzu Śródziemnem w przesyconem pa
rą powietrzu wyspy, mieliśmy ich bardzo mało, gdy tymczasem w Rzymie były bardzo obfite.
B) SZCZEGÓŁOWE
§ . STOSUNEK OBJAWÓW DO ZNANYCH SIŁ FIZYCZNYCH:
Czy medyumizm odkrywa nam nową silę w ścisłem przyrodniczem znaczeniu tego wyrazu, mogącą zająć miejsce obok elektryczności, ciepła i t. d. ?
Pytaniem tem niezajmowano się dotychczas szczegółowo, ale autorowie, stojący na stanowisku medyumicznem, dawali do zrozumienia, że tak jest, rozmaicie ową siłę nazywając. Najbardziej utarta nazwa Cox'a i Crooksa, siły psychicznej, ma tę zaletę, że, niewiele mówiąc, wskazuje jednak na psychiczne źródło objawów. Tem samem zdaje się wyłączać paralelę owej nowej siły ze znanemi siłami fizycznemi. Nie mniej jednak doświadczenia Crookes'a nad zmianą wagi ciał pod wpływem rąk Home'a, zdawały się mieć ten właściwie cel na oku, Crookes bowiem starał się czynną W tych objawach siłę mierzyć, nie wspominając, że może ona dać się sprowadzić do nacisku fluidycznych rąk medyum.
Wychodząc z przypuszczenia, że może to być siła w rodzaju elektryczności lub magnetyzmu, słabnąca w stosunku kwadratów z odległości, próbowałem napięcie jej oznaczyć zapomocą odpowiednich urządzeń, ale próby te. okazały się
bezowocnemi, widocznem było bowiem, że czynności jej nie są w żadnym stosunku do masy ciała medyum, a pod względem odległości otrzymywało się objawy raz bliższe, raz dalsze, czasem silniejsze zdaleka, niż zbliska, o granicy cokolwiek przesuwającej się w dobrych warunkach, ale zawsze stanowczej, po za którą już nie słabsze jakieś działanie, ale żadnego działania nie było. Przyczem zasłona ciał martwych lub żywych nie zawsze była przeszkodą, ale nigdy w warunkach takich, żeby można było wprost powiedzieć: ta sita, podobnie jak magnes, działa przez wszystkie ciała, mogła bowiem wymykać się bokami.
Nie zauważyłem również, żeby różne ciała metaliczne i niemetaliczne, stale i płynne, rozmaicie się wobec niej zachowywały. Z równą np. łatwością przenoszone były przez powietrze przedmioty mosiężne, złote, żelazne, kamienne, drewniane, szklane, żywiczne i t. p. Żadnych śladów jakowegoś załamania lub odbicia się tej siły — dotychczas przynajmniej — nie zauważyłem.
Wspominałem też, że nie było w niej nic, coby przeczyło znanym prawom mechaniki. Proste przypuszczenie niewidzialnej (niekiedy zresztą widzialnej) ręki, nogi lub głowy, wystarczało do objaśnienia sobie wszystkich efektów mechanicznych, zadziwiających tylko właśnie dlatego, że podpory były niewidzialne.
Jedynymi objawami, wskazującymi na współudział jakiejś siły fluidycznej, były te, które już znałem z doświadczeń nad magnetyzmem zwierzęcym.
U chorych, nerwowo wyczerpanych, bądź to samą chorobą, bądź chwilowym wysiłkiem, bądź psychicznemi wrażeniami przygnębiającemi, oddawna już zauważyłem ciekawy objaw wiania chłodnego z rąk, nóg lub głowy, przy trzymaniu dłoni na pewną odległość, wiania, ustępującego gdy stan chorego poprawiał się. Jest to niewątpliwie zabieranie ciepła, ponieważ ręka badająca przytem ziębnie, ale prawdopodobnie i coś więcej jeszcze, jakiś proces wyrównywania się bądź to potencyałów elektrycznych, bądź przelewania się jakichś fal, zwanych dawniej płynem magnetycznym. Dość, że te same objawy występowały przy E. wybitniej zwłaszcza z jej głowy, długotrwałe i silne wianie — a niekiedy i w całym łańcuchu czuć było po rękach chłodny przewiew, występujący niejednostajnie: raz więcej z prawej, raz z lewej strony medyum i przytem u niektórych osób silniej, u niektórych słabiej lub wcale, według praw nieznanych. Niekiedy przy pannie S., siedzącej na drugim końcu stołu, występował równie silnie, jak przy E., ale tylko od rąk, nie z głowy. Na jednem z posiedzeń E. (u dra Herynga, po kolacyi) wianie było jakby ogólne, silne i przejmujące zimnem.
Próbowałem później z bardzo czułym termometrem wyskokowym otrzymać jakieś dane ściślejsze, ale wówczas właśnie owego wiania nie było.
Raz na termometrze lekarskim otrzymaliśmy podniesienie o , ale to było zrobione w innej formie, jako sugestya dana Johnowi, ażeby ręką swoją ujął termometr i dał nam poznać jej tem
peraturę. John niegustował w takich mało dla niego efektownych doświadczeniach i trudno go było do nich namówić; wolał pukać, hałasować, grać i przewracać meble.
P. Br. Reichman przypuszczał, że owo wianie z głowy może być objawem elektrycznym i że, założywszy koronę mosiężną z kolcem, otrzymamy w ciemności jakieś błyski. Uprzedziłem go, że nic z tego nie będzie i rzeczywiście, doświadczenie pozostało bez rezultatu. Później ogłosił, że owo wianie było poprostu dmuchaniem E. (!).
Wiedziałem zaś, że nic z tego doświadczenia nie będzie, ponieważ już przedtem na różne sposoby próbowałem własności elektrycznych ciała E. bez skutku. Na elektroskop zwykły z kulkami bzowemi lub listkami złota, żadnego działania nie było. Na elektroskop Bonnenbergera (z suchym stosem, sztucznie przezemnie wzmocnionym) działanie było, ale takie samo, jak. Wszystkich innych osób. Włosy E. okazały się nawet mniej elektrycznymi, niż moje.
Na galwanometr, niezbyt czuły, zanurzanie palców E. w wodzie lub bezpośrednie dotykanie elektrodów pozostało bez wpływu, zarówno przy kurczeniu mięśni, jak i w spoczynku.
Gdy igła była już odchylona przez prąd elementu, przechodzący jednocześnie przez ciało medyum, były znaczne wahania w oporze ciała E., zależnie od bardzo szybkich i charakterystycznych zmian w stopniu wilgotności jej skóry. Gdy ten współczynnik usunąłem przez zanurzenie rąk w talerzu z wodą zakwaszoną, zmian nie było.
Jak wspomniałem poprzednio, zdaje się być prawdopodobnem, że opór elektryczny ciała E. wzmaga się podczas materyalizacyi. Byłoby to bardzo ciekawe i zgodne z mojemi hypotezami, ale, na nieszczęście, przyrząd do mierzenia oporów miałem zbyt krótko (był pożyczony i odebrany przez p. Reichmana), ażebym mógł odpowiednie pomiary przedsiębrać.
Co do istniejącego wpływu niektórych materyi przy objawach medyumicznych doszedłem również przeważnie do negatywnego rezultatu.
E. utrzymywała wprawdzie, że suknia jedwabna przeszkadza objawom, ale parę razy zapomniała się i przy jedwabnej czarnej sukni objawy miały miejsce tak samo, jak przy białej wełnianej lub płóciennej.
Raz, gdy usiadła do posiedzenia w serdaku (futerko baranie góralskie) mojej żony, John zaczął uderzać ją i skubać po plecach. Położywszy rękę na nią sprawdziłem, że to nie była halucynacya E., gdyż sam zostałem dotknięty, przyczem uczułem ruch odrywającego skubania; jak się okazało później, przy pomocy pukań i alfabetu, John chciał tym gestem powiedzieć: "zdejmij to!"
Może w związku z tem był fakt, że pies mój (biały pudel kudłaty) którego E. bardzo lubiła, nie był jednak nigdy dopuszczany do posiedzeń, a raz gdy się zakradł przypadkiem, zdawało się, że opóźnia objawy. Przytaczam ten domysł tylko dlatego, że inni analogiczne fakta podawali — ale być może, że chodziło tu tylko o dystrakcyę, jaką
pies sprawiał, a zdjęcie serdaka mogło być poprostu motywowane gorącem.
Co napewno przeszkadzało E. to gorset, nie wtem znaczeniu jednakże, żeby przy nim nie było objawów, ale że obolenie jej ciała wśród objawów, przy gorsecie wzmagało się.
To też zawsze kazałem go przed posiedzeniem zdejmować, co na jawie z wielką tylko niechęcią uskuteczniała.
Działanie prądów indukcyjnych, przerywanych, na ciało E. zarówno jak i panny S. i pani M. było bardzo silne i żadna z nich nie mogła nawet bardzo umiarkowanych wstrząsnień wytrzymać.
Działanie magnesu było też na wszystkie trzy widoczne, ale nie inaczej, jak na wszystkie osoby, łatwo podlegające hypnozie. Obie były wrażliwe na hypnoskop założony na palec, panna S. nawet w stopniu wyższym i natychmiast powstawało znieczulenie, obezwładnienie i w końcu stężenie palca i całej ręki. Przyczem u E. działanie było różne z lewej, niż z prawej strony, a mianowicie z lewej silniejsze.
Jeżeli jednak mówię o działaniu "magnesu" to tylko W tem znaczeniu, w jakiem przyjmuję działanie hypnoskopu, jako czegoś mieszanego z wpływów psychicznych i fizycznych, przyczem magnes nie działa ani w stosunku do swej siły, ani różnie różnymi biegunami.
Odwrotnie, w oddziaływaniu rąk E. na magnes (poruszania z odległości igły busoli) nie zauważyłem też żadnego wpływu specyficznie magnetycznego. Igiełka poruszała się jakby popchnięta palcem i tak samo zachowywała się igła mosiężna,
cynowa i t. p. lub drewniana. Palce E. nie miały też własności wywoływania biegunów w stali nie magnesowanej.
Utrzymywała ona, zapewne pod wpływem czyjejś sugestyi, że na posiedzeniach powinna siedzieć od północy i tak zwykle siedziała, ale i przy innych pozycyach objawy były takie same i otrzymałem je zarówno od południa, wschodu i zachodu bez wyraźnych różnic.
Dlaczego światło paraliżuje objawy?Że paraliżuje, to nie może ulegać wątpliwości. Dla uzmysłowienia przypomnę trzy znane już doświadczenia.
Stół, unoszący się na metr od ziemi przy ciemnem oknie, opadł na kilka cali przy lekko zasłoniętem oknie, a przy odkrytem suwał się tylko po ziemi;
Dzwonek przy nieco odsuniętej lampie dzwonił łatwo, jeszcze łatwiej, gdy stała dalej, a znacznie trudniej tuż pod lampą.
Wraz z odsuwaniem lampy pismo bezpośrednie stawało się ciemniejsze i wyraźniejsze, gdy zbliżałem światło kreski, stawały się bledsze, i słabsze.
Mógłbym tych przykładów przytoczyć znacznie więcej, gdyż wszystkie objawy ulegały temu prawu:
im mniej światła, tem objawy przychodzą prędzej, tem są silniejsze i wyraźniejsze.
Przy jasnem świetle widziałem tylko ruchy dzwonka, pismo bezpośrednie i lewitacye oraz ruchy niektórych mebli.
Przy słabem, rękę zmateryalizowaną i jej dotykania, oraz najrozmaitsze efekty mechaniczne.
Zaś najwyższe objawy, takie, jak zupełna materyalizacya, głosy, światełka, całkowite lewitacye medyum etc. tylko w zupełnej lub prawie zupełnej ciemności.
Prawdopodobnie jednak nie jest to trudność nie do pokonania, gdyż Crookes widział całkowitą materyalizacyę przy dobrem świetle, a i my mieliśmy niektóre objawy najprzód tylko w ciemności, a potem i w świetle dostatecznem. Jeżeli się nie mylę jestto kwestya większej liczby posiedzeń w tem samem kółku.
Ponieważ jednak światło, bądź co bądź, przeszkadza, zachodzi pytanie czem się to dzieje?
Można przypuszczać dwa objaśnienia:
a) czysto fizyczne.Światło zdolne Wprawić w ruch radiometr Crookes'a, zmieniać elekryczne przewodnictwo selenu, wywoływać połączenie chemiczne chloru z wodorem i t. p. działa i na ciało eteryczne medyum, rozpraszając gromadzące się według jego linii sil atomy, i sprzeciwiając się samemu rozszczepieniu ciała eterycznego od materyalnego.
b) czysto fizyologiczne.Światło, drażniąc nerwy medyum, przeszkadza zjawieniu stę transu całkowitego lub częściowego, będącego, warunkiem rozdziału ciała eterycznego od materyalnego: Jakkolwiek wreszcie działa, działa tylko przez medyum, a nie wprost na objawy.
Gdyby krańcowe barwy widma słonecznego, jak to dotychczas przypuszczano, działały przeciwnie, możnaby, opierając się na różnicy ich drgań, wysnuć wnioski, popierające pierwszą hypotezę.
Ale, jak już wiemy, różnice te są subjektywne, a nie objektywne i dlatego, zarówno jak i z innych względów obserwacyjnych przechylam się na stronę drugiej hypotezy.Światło działało bardzo silnie na medyum, pogrążone w transie, ale siła tego działania zależała nie tyle od siły światła, ile od nieprzygotowania medyum. Jeżeli nagłe zapalenie zapałki przyprawiało ją o konwulsyjne wstrząśnienie i dłuższe niedomagania, to natomiast zapalenie mocnego światła magnezyowego za jej wiedzą, nie tylko nie wywierało tych skutków, ale i nie przerywało niektórych, przynajmniej, objawów, a mianowicie lewitacyi stołu. Co prawda, jak już wspomniałem, stół skręcał się zawsze w ten sposób, ażeby przynajmniej część jednej nogi (lewej) zasłonić. Być więc może, że i druga hypoteza, działania fizycznego wprost na punkty przyczepu siły medyumicznej, ma swoje usprawiedliwienie — rozumie się o ile zasłanianie takiego punktu, nie ma wprost na celu ukrycia świadomego lub bezwiednego oszustwa.
Zasługuje na uwagę, że światło zdawało się działać nietylko na oczy, ale na całe ciało medyum. Gdy podczas transu przy zawiązanych oczach, słaby promień światła rzucono na jej ręce, ręce cofały się i uchylały, objawiając drażnienie. O ile się zdaje, najwięcej drażliwemi były powieki, więcej, niż reszta głowy, a głowa więcej, niż reszta ciała, może z wyjątkiem rąk. W każdym razie, gdy bezpośrednio po posiedzeniu zapalaliśmy światło, zawiązanie przedtem oczu nie wystarczało i odczuwała zawsze wstrząśnienie ner
wowe od zapalenia światła (chociażby bez hałasu), np. przez naciśnięcie guzika od lampki elektrycznej. Chcąc działać łagodnie trzeba było światło zapalać w drugim pokoju, a tylko drzwi uchylać stopniowo, tak przytem, żeby promień nie wprost na nią padał. Najwięcej zaś draźniło ją migotanie światła.
Potwierdzała paraliżujący wpływ światła i następująca okoliczność:
Jeżeli objawy zbyt silnie występowały i E. była nimi zmęczona, prosiła o uchylenie drzwi od jasnego pokoju. Widocznie sama nie była w stanie własną wolą powstrzymać objawów, podczas gdy zadanie to światło spełniało natychmiast. Czasem, wyjątkowo, gdy objawy rozwijały się wolno, a posiedzenie przerwano w ich pełni, ażeby medyum nie męczyć, niepokoje medyumiczne trwały w dalszym ciągu i nawet, gdy się położyła do łóżka, jeszcze nie miała spokoju. Wejście ze światłem także nie przerywało całkiem niepokojów, nie było już tylko silnych uderzeń w stoły, lub gromadnych przesuwań meblami, ale pukania dookoła jej łóżka trwały w dalszym ciągu. Po większej części też żądała, ażeby jej świecę zapaloną zostawiać w pokoju i ta paliła się aż do rana.Że E. w transie widzi w zupełnej ciemności, to sprawdziłem niejednokrotnie i w samej rzeczy jest to warunkiem sine qua non dla jej produkcyi, które zawsze dowodziły niesłychanej ostrożności w omijaniu przeszkód, pomimo braku światła. Nikt nie był poważnie uderzony mimo przesuwania się nad naszemi głowami stołów,
krzeseł, misek z gliną, skrzynek z bateryą elektryczną itp. Raz tylko Prus, usiłując sprawdzić podstawieniem ręki, czy krzesło, stojące na stole, z siedzącą na niem E., naprawdę uniosło się W górę, miał palec przetrącony przez nogę opadającego krzesła — poczem natychmiast John zrobił mu kilka pociągów Wzdłuż palca i ból uspokoił się. Raz również samo medyum uderzyło się głową o deskę, wiszącą u sufitu (a mającą służyć do pomiarów wysokości efektów medyumicznych) gdy podczas lewitacyi medyum wraz z krzesłem z ziemi na stół, ktoś przerwał łańcuch. Nie umiem jednak na pewno powiedzieć, czy owo uderzenie nastąpiło po przerwaniu łańcucha czy też chwilę przedtem, podczas wznoszenia się na stół; mnie się zdaje, że na chwilę przedtem, co by dowodziło, że w tym wypadku E. nie widziała przeszkody. W innych, przeciwnie, zdawało się, że nietylko Widzi wprost, ale i przez zasłonę stołu, odczuwała bowiem nieraz, gdy ktoś nieznacznie zmieniał pozycyę. W takich wypadkach można było rzeczywiście powiedzieć, że ona lepiej nas kontrolowała, niż my ją. Czuła też zwykle, gdy kto w ciemności przerwał łańcuch. Eksperymentując przed laty ze Slade'm nie zauważyłem tej zdolności widzenia pod stołem; gdym nieznacznie zmienił położenie ręki, "aport" szukał jej w dawnem miejscu.
Na jawie sprawdziłem, że nie posiadała talentu widzenia po ciemku. Może nawet widziała cokolwiek gorzej odemnie. Raz w ciemnym kącie pokoju wypadł jej kluczyk z kieszeni, kluczyk, którego w tej chwili bardzo potrzebowała,
widziałem go, ale pozwoliłem jej szukać. Szukała go długo po omacku, podczas gdy można go było dojrzeć wzrokiem.
W transie zaś przypominam owo doświadczenie z siódemką, którą tak dobrze rozpoznała.
Co do eksperymentów w śnie magnetycznym z widzeniem bez pomocy oczu, są one interesujące, ale jeszcze zbyt mało liczne.
Ostatecznie najprawdopodobniejszą jest dla mnie następująca konkluzya:
U E. w transie powstaje niezwykła nadczułość wzrokowa, której zdaje się towarzyszyć i anormalna pobudliwość na światło całej powierzchni ciała.
Tem się tłomaczy w znacznej części szkodliwe działanie światła. Jeżeli bowiem E. w transie widzi po ciemku, to znaczy, że wystarczają jej bardzo słabe bodźce, a tem samem zapalenie zapałki nawet z daleka będzie dla niej tem, czem dla nas światło lampy łukowej, niespodzianie w oczy rzucone. Co więcej, oprócz porażenia wzroku odczuwa ona ogólny ból, z drażliwości całej skóry pochodzący.
Z drugiej strony ciemność zdaje się być warunkiem zupełnego transu i dlatego tak rzadko mogłem cośkolwiek widzieć na jej twarzy, przypatrując się zmianom, jakie trans wywołuje; zaledwie bowiem raz czy dwa razy w zupełnym transie światło było dostateczne do tego, ażeby widzieć wyraz twarzy i oczu — a w dodatku wówczas trans miał formę ekstazy, nieco odmienną od zwykłej.
Jednem słowem, przypuszczam, że światło głównie dlatego paraliżuje objawy, że drażni i rozbudza medyum. Trans częściowy nie boi się światła, ale za to punkty przyczepienia siły są zwykle we względnym cieniu.
Już oddawna zauważono, że muzyka i śpiew, a zwłaszcza śpiew chóralny, sprzyjają objawom, być może dlatego, że sprowadzają łączność myśli w kole, może dlatego, że wywołują czujność, której John żądał, a czasem i dlatego, że odwracają uwagę od mechanicznej pomocy objawów. John najczęściej żądał mówienia ("parlate!") a przez mówienie rozumiał nie gorącą dyskusyę, lecz spokojną, półgłośną rozmowę, albo też recytowanie pamięciowe czegokolwiek, które bynajmniej nie przeszkadzało obserwacyi — co najwyżej jakiś szmer podejrzany mógł być w ten sposób ukryty. Zarazem jednak było widocznem, że mu ta "czynność" nasza była pomocna i wtedy, kiedy żaden szmer podejrzany w grę nie wchodził. Śpiew "Santa Lucia" dopóki się z nim E. nie otrzaskała, przypominając jej strony rodzinne, działał doskonale na jej usposobienie, a tem samem i na objawy; podobnież gdy Siemiradzki grał na fortepianie waryacye na temat piosnek włoskich. Ale pomocy muzyki żądała EL tylko albo z początku posiedzenia, gdy ruchy długo nie zaczynały się, albo też podczas ważniejszych objawów, takich, jak lewitacya medyum, albo odciski w glinie. Zresztą zachowywaliśmy ciszę, lub rozmawiali o rzeczach kontroli tonem spokojnym. Wszelki bowiem stuk, hałas, dźwięk niespodziewany, działał: tak samo, jak światło, t. j. paraliżująco, prawdo
podobnie dlatego, że budził medyum lub przynajmniej rozpraszał jego uwagę.
W pewnych okresach też John sam uczuwał popęd muzykalny i grywał nam to na fortepianie (jednym palcem), to na harmonijce ustnej, to na trąbce, to wreszcie na harmonijce ręcznej. Ta ostatnia raz tylko w Warszawie była czynna. Trąbką była łatwo grająca, dziecinna, w każdym jednak razie wymagała materyalizacyi prawie kompletnej — o ile objaw był czystym.
Bardzo ciekawymi dla mnie były objawy echotalii medyumicznej, polegającej na tem, że szmer wywołany naszą ręką (pukanie, drapanie, szuranie, bębnienie) John naśladował bardzo dokładnie, chociaż słabiej, swoją ręką. Pierwej przypuszczałem bardziej zawiłą teoryę tych zjawisk, po doświadczeniach warszawskich zaś sądzę, że wszystkie polegają na częściowej materyalizacyi ręki fluidycznej. W echu było zawsze pewne opóźnienie ( — sek. ) czasem nawet dość znaczne ( — sek. ), tak, jakgdyby John potrzebował najprzód ukrzepić swoją rękę, zanim mógł nią dany szmer wywołać. Naśladowania tonów muzycznych nie było.
W doświadczeniach echolalii E. kazała komukolwiek zapukać, lub potrzeć palcem, następnie w temże miejscu stołu położyć rękę na płask, tak, jakby przytrzymując dźwięk wywołany — dlaczego tak kazała postępować, nie umiem objaśnić, i ona tego nie wiedziała. Przypuszczam, że owo kładzenie ręki nie miało wielkiego znaczenia, gdyż i bez tego echo występowało.
Objawy echolalii należały na posiedzeniach do najwcześniejszych i nieraz właśnie próbowałem w ten sposób "czy John już jest", pukając z pewnym taktem, pewną liczbę razy i czekając, czy John ten głos powtórzy. Najłatwiej zaś wywoływanie takiego echa przychodziło samej E., która też W ten sposób próbowała obecności Johna. Dość często jednak nie odczuwała sama czy objawy są już możliwe i pukała napróżno.
" Głos Johna", o ile ten przemawiał nie przez usta E., był zawsze chrapliwy i niewyraźny. Ona zaś, po takim eksperymencie traciła głos na pewien czas. Niewiem, czy przez sympatyę, czy przez rzeczywisty współudział, trafiało się to i pannie S.
Gdy łączność naszego kółka stała się większa, "mówienie" zarówno, jak i zachowywanie łańcucha, było po większej części zbyteczne.
§ . STOSUNEK MEDYUMIZMU DO HYPNOTYZMU.
Jak to wielokrotnie zaznaczyłem, stosunek medyumizmu do hypnotyzmu jest bardzo ścisły — a jednak W chwili, gdym się zaczął bliżej medyumizmem zajmować, nie był on jeszcze sformułowany.
Medya uważano za coś odrębnego od hypnotyków, a spirytyzm za niemający bliższego związku z hypnotyzmem. Sądzę teraz, że był to jeden z głównych powodów powolnego postępu w naukowem badaniu spirytyzmu, który tym sposobem tracił wszelkie punkty zetknięcia ze znanemi już dziedzinami, W normalnej fizyologii. Obecnie jest dla mnie oczywistem, że medyumizm stanowi tylko nową kategoryę i wyższy stopień zja
wisk hypnotycznych i że bez gruntownej znajomości hypnotyzmu nie ma co przystępować do zbadania medyumizmu, bo będzie w dalszym ciągu niepochwytny i pozornie sprzeczny ze Wszystkiem, co nauka uznaje. A ponieważ wśród łudzi naukowych zbyt mało jest takich, którzy studyują hypnotyzm na większej liczbie osobników, nic więc dziwnego, że tak mało jest przygotowanych do właściwej oceny medyumizmu i że najpoważniejsi ludzie dziś jeszcze rozumieją tylko te dwie alternatywy: kuglarstwo albo cuda.
E. była po raz pierwszy hypnotyzowana w Warszawie i po raz pierwszy w Warszawie zwrócono uwagę na potrzebę badania samych medyów, jako odrębnej kategoryi hypnotyków.
Dotychczas medya uważano za drugorzędne narzędzia przejawu nadnaturalnych bytów, na których tym sposobem skupiała się uwaga.
Dopiero też, po doświadczeniach warszawskich, ustaliła się opozycya między "medyumizmem', a spirytyzmem, chociaż już trzeźwy Aksakow odróżniał spirytyzm od "animizmu", mniej więcej równoznacznego z medyumizmem.
Ale dla Aksakowa animizm obejmował tylko mniej ważne objawy, które w samej duszy medyum (anima) mogły znaleźć wyjaśnienie, gdy tymczasem nazwa medyumizmu obejmowała wszystkie, niższe i wyższe objawy, wcale jednak nie przesądzając późniejszej ich teoryi, akcentując tylko niewątpliwą zależność wszystkich objawów medyumicznych od medyum.
Nazwy "medyumizm", "medyumista" przyjęły się też w literaturze obcej, a zwłaszcza niemiec
kiej, na oznaczenie naukowego charakteru badań nie przesądzających doktryny Allan Cardec'a, ale wyłączając ją na razie.
Jak o tem wspomniałem na końcu przedmowy, niniejsze sprawozdanie z doświadczeń Warszawskich ogłaszam drukiem po raz pierwszy; ale na podstawie innych moich artykułów, a głównie ogólnego sprawozdania uczestników, drukowanego w "Kuryerze Warszawskim", p. Kazimierz Krauz opracował w języku francuskim doskonałe, bo i ścisłe i jasne streszczenie, drukowane w Revue de l'Hypnotisme, dzięki któremu "Doświadczenia Warszawskie" znalazły należne im miejsce w historyi nowszego medyumizmu. Zasługuje na uwagę, że sprawozdanie p. Krauza było pierwszym artykułem medyumicznym przyjętym przez redakcyę "Revue de l'Hypnotisme", która dotychczas całkiem wrogo była usposobiona dla nowej kategoryi zjawisk, nie przeczuwając wcale ich łączności z hypnotyzmem.
Wyżej od warszawskich, stały wówczas tylko doświadczenia medyolańskie, dzięki udziałowi kilku pierwszorzędnych, znanych już w nauce nazwisk. Ale jak jedne tak i drugie były tylko kroplami, padającemi na głaz obojętności ogólnej, którego jeszcze ani one, ani następne przebić nie zdołały.
Sprawozdanie zbiorowe uczestników. ()
Na samym wstępie należy zaznaczyć, że grono osób, odbywających posiedzenia z Eusapią Paladino, nie było i nie uważało się samo za komisyę naukową. Oto poprostu szesnastu ludzi różnych zawodów, pragnąc się przypatrzyć na własne oczy tak zwanym zjawiskom medyumicznym, złożyło fundusz, potrzebny na sprowadzenie Eusapii Paladino. Nikogo specyalnie nie zapraszano i nie wyłączano; każdy, kto się zgłosił, zostawał przyjmowany, w granicach określonego z góry maximum liczby członków.
Ten przygodny charakter kółka w połączeniu z faktem, że tylko niewielka część członków uczęszczała na wszystkie posiedzenia, większość zaś była obecna zaledwie na kilku i to najmniej
() Sprawozdanie to, na zasadzie kwestyonaryusza, wypełnionego przez uczestników, ułożył p. Ignacy Matuszewski.
bogatych w objawy, że dalej, skutkiem podziału na dwie grupy, eksperymentujące oddzielnie, różni członkowie widzieli różne fakty i w różnych warunkach — wszystko to zniewoliło uczestników do nadania sprawozdaniu podmiotowego, przeważnie, charakteru.
Załączona poniżej tablica zawiera wyliczenie Ważniejszych objawów z dodaniem cyfry, oraz uwag uczestników, którzy je obserwowali. Następnie podane zostaną opinie poszczególnych członków o całości obserwowanych zjawisk, W końcu zaś krótko sformułowane Wnioski ogólne, przyjęte i podpisane przez większość.
OBJAWY.
Wzniesienie się stołu po nad ziemię wszystkiemi czterema nogami, czyli tzw. lewitacya całkowita.
Ponieważ objaw ten w ciemności () i przy dotykaniu się medyum do stołu obserwowali prawie wszyscy, przejdziemy odrazu do rzadszego nieco, ale za to o wiele charakterystyczniejszego i ważniejszego objawu, a mianowicie: lewitacyi w świetle dostatecznem:
a). Kiedy medyum nie dotykało się stołu ani rękami, ani nogami.
Objaw ten obserwowało osób .
b) W warunkach kontroli, wykluczających mechaniczne podpieranie stołu.
Obserwowało osób .
() Nie Wszyscy porobili pod odnośnymi punktami swoje uwagi, niektórzy zgrupowali je razem i dołączyli
UWAGI OBSERWATORÓW. ()
) Raz jedyny widziałem lewitacyę stołu w następujących warunkach: Światło, mniej więcej, dostateczne. Medyum w białej spódniczce, przy szerokiej stronie stołu. Kontrolerzy trzymali ręce swoje na kolanach medyum. Ja siedziałem visavis medyum. Naprężenie znaczne mięśni uda i goleni przy lewitacyi, lecz bez śladu dotykania stołu.
Dr. Higier.
) a. Obserwacye w ciemności wykluczone, jako nieścisłe.
b) W dostatecznem, acz słabem świetle widziałem uniesione nogi stołu na wysokość — centm. na przeciąg kilku sekund. Po stronie czwartej nogi siedzący, dr. Dunin, nie mógł skonstatować zetknięcia się nóg Eusapii ze stołem.
Dr. Bujwid.
) Objawy lewitacyi przy dostatecznem świetle i czujnej kontroli obecnych były w istocie zastanawiającymi, lecz przyczyn ich wyjaśnić sobie nie mogłem.
Al. Krausliar.
) Nie mam żadnej wątpliwości, że wznoszenie się stołu w powietrze następuje bez żad
do ogólnej konkluzyi, W jakiej każdy uczestnik zsumował całość swoich wrażeń, (Przyp. sprawozd).
() W ciemności ręce i nogi medyum kontrolowane były zawsze przez dwóch najbliższych sąsiadów, ci Więc tylko mogą mieć pewność absolutną, co do realności zjawisk.
(Prz. spr).
nego mechanicznego przyczynienia się ze strony medyum. W ciemności, lub przy słabem świetle wzniesienie się stołu następuje szybciej i stół pozostaje dłużej w powietrzu.
Dr. Wł. Więckowski.
) Widziałem kilkanaście razy stół, uniesiony w górę w chwili, kiedy medyum nie dotykało go się ani rękami, ani nogami, ani nawet suknia. Kilka razy lewitacya taka nastąpiła, kiedy medyum siedziało nie przy wązkiej, lecz przy szerokiej stronie stołu... Kontrolując rękami nogi Eusapii, czułem w nich zawsze silne naprężenie i jakby hamowany gwałtem wysiłek do wykonania odpowiedniego ruchu, który jednak nigdy nie następował. Wysiłek ten zdawał się być proporcyonalnym do mocy zjawiska.
Ignacy Matuszewski.
) W przeważnej liczbie lewitacyi stołu widziałem użycie ze strony medyum mechanicznej pomocy. Raz jeden widziałem zupełną lewitacyę w warunkach ścisłych.
Dr. Heryng.
) Istnieje stopniowe przejście od lewitacyj czysto mechanicznych do medyumicznych.
Jul.Ochorowicz.
) Możliwe przyczyny złych obserwacyi, a raczej wątpliwych obserwacyi przypisuję temu: ) że przy każdem oświetleniu muszą padać cienie od stołu i Eusapii; ) że stół jest zbyt wielkim przedmiotem, ażeby jeden człowiek mógł go ogarnąć rzutem oka; ) że zjawisko trwa krótko.
AL Głowacki (Prus).
) W ciemności uniesienia były — razy większe.
J. K. Potocki.
) Tak ruchy stołu, jak i lewitacye odbywały się najczęściej przy świetle dostatecznem, rzadziej w ciemności. Wątpliwości żadnych.
Dr. fan Wróblewski.
II. RUCHY PRZEDMIOTÓW, NIEDOTYKANYCH PRZEZ MEDYUM.
a) ruch tabliczek obserwowało osób ;
b) " dzwonka na kabłączku w świetle — ;
c) " " " pod kloszem z cienkiej siatki drucianej — osób ;
d) ruch kotary (w pólświetle)osób ;
e) " stolika za kotarą — osób ;
f) " tamburyna, dzwonka i t. p. ponad głowami obecnych (W ciemności) — osób ;
g) ruch dużego stołu (w świetle) — osób ;
h) wznoszenie krzeseł i innych przedmiotów na stół i znoszenie ze stołu (w ciemności) — osób ;
i) zdejmowanie okularów obecnym (w ciemności) — osób ;
j) ruch miniaturowego stoliczka (w świetle) — osób ;
k) ruch dzwonka za kotarą — osób .
Uwagi obserwatorów.
) Okulary zostały zdjęte ze mnie w zupełnej ciemności tak zręcznie, że nie czułem naj
mniejszego dotknięcia palców do ciała, a nawet do włosów — jeżeli to, co zdejmowało, nazwać można "palcami".
S. Starynkiewicz.
) Ruch dzwonka na kabłączku produkowany był przy mnie dwukrotnie, wśrod okoliczności, wzbudzających podejrzenie mechanicznej pomocy ze strony medyum. Eusapia przed doświadczeniem, dokonanem przy świetle dostatecznem, rozczesywała włosy grzebieniem, a ruch dzwonka zarówno jak i sposób trzymania jej rąk, nasuwał podejrzenie, że trzyma w nich włos, którym dzwonek porusza. Ruchu dzwonka pod kloszem nie widziałem ani razu. Przy dalszej dokładnej kontroli rąk Eusapii, jej dwukrotne usiłowania poruszenia dzwonka okazały się bezskutecznemi.
Lewitacya deszczułki, leżącej na stole, co do której w kwestyonarjuszu niema wzmianki, jako nader Ważna, wymaga szczegółowego rozbioru. Oto treściwy opis doświadczenia. Deszczułka, mniej więcej, wielkości X, cc, gruba około mil, z miękkiego drzewa, spoczywała na kilku () listewkach, na cal długich, do niej pod spodem przyklejonych. Z początku doświadczenia (seans ) Eusapia starała się wywołać lewitacyę, trzymając obydwie ręce na kilka cali nad deszczułką. Wynik był ujemny. Następnie, ująwszy ręce obu kontrolerów w swe dłonie, zbliżała ich palce do deszczułki, mniej więcej na dwa cale od jej brzegu. Wynik znów był ujemny. Wreszcie prosiła mnie, abym stanął za nią i obie ręce położył na jej ramionach, co też uczyniłem, uzy
skawszy w ten sposób możność dokładnej obserwacyi.
Zauważyłem wówczas, że ręka lewa Eusapii, z palcami, oddalonymi od siebie, leżała na deszczułce. Prawa ręka ułożona była nad lewą w ten sposób, że wielki palec, wraz z drugim i trzecim palcem zbliżone były do siebie i spoczywały pomiędzy rozsuniętym drugim a trzecim palcem lewej ręki. Wówczas nastąpiła lewitacya deszczułki na wysokość I stopy. Ręce medyum spoczywały przy tem na deszczułce. Tabliczka uniosła się nie równolegle do stołu, lecz skośnie, tak, że brzeg deszczułki, bliżej Eusapii położony, znajdował się niżej od jej brzegu równoległego. Przy usiłowaniu powtórzenia tej produkcyi p. Br. Reichman zawołał, że w palcach Eusapii widzi szpilkę. Eusapia wykonała wówczas szybki ruch, prawą rękę w tył i zmieszała się niepomiernie. Przywołani pp.: Siemiradzki i Ochorowicz zażądali otwarcia rąk, co dopiero po dłuższem wahaniu uskuteczniła. W rękach Eusapii wówczas nic nie znaleziono. Deszczułkę zbliżył wtedy p. Gawalewicz do lampy i pokazał mi na jej środku wyraźny ślad ukłucia szpilki w drzewie. Drugie ukłucie znaleźliśmy nieco powyżej, na linii przekątnej. Dużą szpilką, znalezioną u p. Ochorowicza na biurku, zdołałem, wbijając ją w ślad pierwszego ukłucia, unieść deszczułkę z łatwością do góry. Unosiła się ona ukośnie, zupełnie tak samo, jak ją podnosiła Eusapia.
Winieniem dodać, że d propos owych śladów szpilki, pan Ochorowicz objaśnił obecnych,
że na deszczułce tej uprzednio rozpięty był papier, przymocowany pluskiewkami.
Raz jeden widziałem za kotarą dokładnie lewitacyę częściową tabliczek szyfrowych.
Dr. Heryng.
) Podejrzenie włosa przy poruszaniu dzwonka upada wobec faktu, że palce medyum były w trakcie doświadczenia kilkakrotnie dotykane i rozcierane przeze mnie, co bynajmniej nie Wpływało ujemnie na rezultat. Widziałem również dokładnie W świetle ruchy innych drobnych i większych przedmiotów, niedotykanych przez medyum, a między innemi wędrówkę sporego stołu po pokoju przy zupełnem świetle.
Ig. Matuszewski.
) Specyalne uwagi w oddzielnej pracy.
Jul. Ochorowicz.
) ) Przyczyn tych zjawisk nie rozumiem; ) włosa przy dzwonku i drobnych przedmiotach nie spostrzegłem; ) wejścia taburetu na stół po mojej lewej ręce (W ciemności) i stołu na stół (W ciemności) absolutnie nie rozumiem, choć, że tak było — jestem najzupełniej pewny; ) nie pojmuję, jakby Eusapia przy tych zjawiskach mogła posługiwać się nogami.
Al. Głowacki.
) Obserwowałem uważnie ruchy kotary, przyczem kraj kotary, odchylając się od linii prostopadłej, tworzył zawsze linię prostą od miejsca, gdzie kotara u góry była przymocowaną, w kierunku medyum.
S. Starynkiewicz.
) Oprócz jedynie ruchów ręki przy manipulowaniu w calowej odległości od dzwonka, wszystkie pomienione objawy, których byłem świadkiem, odbywały się w sposób dla mnie niepojęty, nakazujący przypuszczać działanie przyczyn nieznanych.
AL Reichman.
) Doświadczenie z dzwonkiem na kabłączku uważam za objaw najwięcej przekonywający i najłatwiej dający się kontrolować przy świetle.
Dr. Higier.
) Niespodziane przysunięcie się w świetle średniej wielkości stołu do stołu głównego z odległości łokciowej było dla mnie objawem najbardziej ze wszystkich niewątpliwym.
J. K. Potocki.
III. DOŚWIADCZENIA NAD ZMIANĄ WAGI STOŁU,
zawieszonego na dynamometrze,
a) za jeden z boków — obserwowało osób ;
b) W punkcie środkowym blatu — osób .
Uwagi obserwatorów.
) Polegam w tych doświadczeniach na zapewnieniu kontrolerów, że wskazówka dynamometru zmieniła położenie.
AL Kraushar.
) Widziałem jak wskazówka dynamometru poruszała się kilkakrotnie o — stopni, to W górę, to na dół.
H. Loth.
) Doświadczenie nie było w ściśle nauko
wych warunkach przeprowadzone; brak światła należytego czyni je wątpliwem.
Dr. Higier.
) Zetknięcie z suknią znacznie te zjawiska ułatwia, ale mogą one nastąpić i bez niego.
Jul. Ochorowicz.
) Decydującemi wydały mi się tylko doświadczenia nad zmianą wagi stołu, niedotykanego wcale przez medyum.
I. Matuszewski.
) Widziałem, z powodu niedostatecznego światła, tak niedokładnie, że sądu o tem wydać nie mogę.
Dr. Heryng.
IV. DOTYKANIA,
(przy dostatecznej kontroli rąk i nóg medyum), obserwowało w ciemności osób , w świetle — osób .
Uwagi obserwatorów.
) Dotykania w biodro czułem raz jeden, jak z początku sądziłem ręką przy pozornie ścisłej kontroli.
D. | r. przekonałem się, że zeznanie moje co do kontroli ścisłej było zludnem, że Eusapią dotykała biodra mego nogą lewą, szybko uwalnianą z pod kontroli. Przekonałem się, że Eusapia bardzo często nietylko potrafi ujść kontroli osób kontrolujących, ale sama pilnuje swoich kontrolerów przed wykonaniem niektórych produkcyj.
Fakt ten dla mnie nie podlega najmniej wątpliwości. Uważam go za bardzo ważny.
Dr. Heryng.
) Powyżej wzmiankowanych dotykań doznałem przy ścisłej kontroli medyum, a mianowicie: z prawej strony przez dra Herynga, a z lewej przeze mnie. Przed każdem dotknięciem medyum ściskało mocno moją prawą rękę. Pomimo, że posiedzenie odbywało się w ciemności, jednakże widziałem dokładnie medyum, oraz sąsiada z lewej strony (Al. Reichmana) i kontury kontrolującego dr. Herynga.
H. Loth.
) W świetle wystarczającem, by widzieć położenie rąk medyum — tak.
Dr. Harusewicz.
) Widziałem ruchy medyum, wykluczające dotykanie materyalne, a jednocześnie słyszałem od kontrolerów, że zostali dotknięci wyraźnie, zarówno z prawej, jak i z lewej strony. Sam nie byłem dotykany.
Dr. Higier.
) Dotykania czułem przez ubranie, jakby jednym palcem i całą ręką; czułem także pociąganie za mój tużurek; czułem dotykania moich palców, jakby palcami obcymi, przyczem te ostatnie były ciepłe, miękkie i drobne.
Dr. Wróblewski.
) Kontrolowałem właśnie wtedy medyum, kiedy uczułem dotknięcie w lewy bok, więcej ku tyłowi całą ręką. Jestem pewny, że ręka moja lewa trzymała prawą rękę medyum, zaś prawą
ręką moją trzymałem lewą rękę sąsiada. Noga moja, począwszy od stopy, która była pod stopą medyum, aż do kolana dotykała się prawej nogi medyum i ani na chwilą nie czułem odsunięcia się nogi medyum od mojej. W tych warunkach było wprost niemożliwe dotknięcie mnie przez medyum lub przez sąsiada. Niemożliwe było także dotknięcie mnie lewą ręką medyum, choćby nawet ta ręka była wolna, a nie kontrolowana przez drugiego uczestnika, gdyż miałem uczucie dotknięcia całą dłonią, wraz z pięcioma palcami, w kierunku od tyłu ku przodowi — dotyk palców czułem na boku, dłoni zaś na krzyżu. Doświadczenie odbywało się w zupełnej ciemności.
Dr. Wł. Więckowski
) Trzymałem medyum za rękę prawą; ręka znacznie większa dotknęła mnie; nogi nie kontrolowałem. Ręka dotykająca robiła wrażenie przyrządu, którego widełkowate zakończenia rozsunęły się biernie, zetknąwszy się z mem ciałem.
J. K. Potocki.
) Dotknięcie do pleców końca grubego palca w chwili, kiedy po prawej stronie widziałem Eusapię, siedzącą spokojnie, tak jasno, że mogłem obserwować wyraz jej twarzy; obejrzałem się szybko za siebie i nie spostrzegłem nikogo. Prawą rękę moją trzymała Paladino w swojej lewej ręce, którą jasno widziałem.
S. Starynkiewicz.
) Te doświadczenia wydawały mi się podejrzanemi, z wyjątkiem kilku, przy których obie ręce Eusapii miałem W swoich rękach i pomimo
to czułem np. dotknięcie ręka w plecy. Przyczyny tego nie rozumiem.
Al. Głowacki.
) Wrażenie ciała dotykającego było tego rodzaju, jakby to czyniła ręka lekka, wiotka, o cieple ręki normalnej.
AL Rajchman.
) W dotykaniach są te same przejścia od mechanicznych do medyumicznych, co i w innych grupach zjawisk. Jul. Ochorowicz.
) Doświadczałem w ciemności dotknięć w głowę, ręce i plecy, dotykając jednocześnie prawą swoją ręką ręki Eusapii i prawą nogą nogi Eusapii.
J. Szadkowski.
) W obeczności mojej, dr. Higiera i kilku innych, w świetle dostatecznem, dr. Harusewicz został dotknięty kilka razy w chwili, kiedy obie ręce medyum były dla wszystkich obecnych najzupełniej widoczne i stanowczo dotknięć tych wykonać nie mogły, nogi zaś stały pod stołem, kontrolowane przez dwóch sąsiadów. Ja sam doświadczałem kilka razy dotknięć, kiedym trzymał obie ręcy medyum w swoich rękach i kiedy obie nogi medyum obejmowały jedną z nóg moich. Widziałem również bardzo wyraźnie, jak Bolesław Prus został pochwycony za rękę przez jakąś rękę dużą, lewą, w chwili, kiedy sam trzymał lewą rękę medyum, którego obie ręce zresztą były widoczne i kontrolowane. Fakt ten widziało współcześnie ze mną osób przy świetle wystarczającem. Ręka dotykająca, którą widziano i w Medyolanie, unosiła
się swobodnie po nad głową medyum, a była biała z niebieskawym odcieniem i zdawała się błyszczeć lekko.
Ig. Matuszewski.
V. DŹWIĘKI W WARUNKACH, WYKLUCZAJĄCYCH MECHANICZNE WSPÓŁDZIAŁANIE MEDYUM:
a) klaskanie, prztykanie, całowanie — słyszało osób ;
b) silne uderzenia w stół, przy którym siedziało medyum — osób ;
c) toż samo w stół, lub drzwi, oddalone od medyum — osób ;
d) dźwięki fortepianu, niedotykanego przez medyum — osób ;
e) dźwięki harmonijki ustnej — osób ;
f) głosy, chrapanie, rzężenie — osób ;
g) harmonijki rozciąganej osób — .
Uwagi obserwatorów.
) Stwierdzam jedynie fakty bez możności skontrolowania źródła objawów.
AL Kraushar.
) Pukania w stół lub stołem wykonywa medyum z całą świadomością faktu (ob. uwagi ogólne na końcu sprawozdania).
Dr. Heryng.
) Silne uderzenia w drzwi odbyły się w takich warunkach, że medyum siedziało na — kroki od drzwi.
) Dźwięki nie robiły wrażenia ludzkich, lecz przyrządowych lub wogóle "nie — ludzkich".
J.K. Potocki.
) Słyszałem między innemi dźwięki harmonijki rozciąganej, którą można było Wprawić w ruch dwiema rękami. Instrument przybliżył się sam do mnie i graf, wisząc w powietrzu, w odległości jakiegoś W łokcia od medyum. Słyszałem uderzenia w stół, stojący dosyć daleko z tyłu po za medyum, którego nogi, wyciągnięte przed siebie, spoczywały, widoczne dla wszystkich, na naszych kolanach, a ręce były trzymane przez dwóch sąsiadów.
Ign. Matuszewski.
) Przyczyn nie rozumiem.
Al. Głowacki
) Uderzenia w stół, we drzwi, klepania obecnych i t. p. słyszałem kilkakrotnie, zawsze jednak wnieznacznem oddaleniu od Eusapii, tak, iż nie mam sądu o tem, czy następowały one bez jej czynnego współudziału.
Dr. Watraszewski.
VI. LEWITACYE MEDYUM NA STÓŁ
obserwowało osób pięć.
Uwagi obserwatorów.
) Obserwowałem raz jeden w warunkach, nie pozwalających dokładnie zbadać tego zjawiska. Przypuszczam, że E. posługuje się krzesłem, na którem siedzi i przy jego pomocy wchodzi na stół.
Dr. Heryng.
) Lewitacya była tak spokojna, że zdaje się nikogo z obecnych medyum nie potrąciło.
Nogi medyum były przytem sztywne. Po kilku minutach zgięły się w kolanach i medyum zsunęło się ze stołu. Po lewitacyi medyum, lewitowało i krzesło (na którem medyum poprzednio siedziało) i położyło się na stole.
Dr. J. Wróblewski.
) Widziałem raz tylko znalezienie się medyum na stole; po minucie, gdy medyum w stanie katalepsyi oparło się o moje ramię, uczułem uderzenia poręczy krzesła, które nagle znalazło się na stole nad Eusapią.
AL Reichman.
) Byłem dwa razy świadkiem całkowitego wzniesienia się medyum na stół w stanie zupełnego tranfu. Wydaje mi się niemożliwem takie uniesienie się za pomocą gimnastyki, ponieważ cała osoba medyum jest poniekąd kontrolowaną przez najbliższych sąsiadów, musieliby więc czuć, że albo na nich się wspiera, wykonywując ruch w górę, albo też staje uprzednio na krzesło, a potem na stół. Tego nie spostrzeżono, natomiast medyum zostaje często przeniesione razem z krzesłem na stół.
H. Siemiradzki.
) Przyczyny nie rozumiem.
AL Głowacki (Prus).
) Medyum objęło moją prawą nogę swojemi nogami, ściskając bardzo mocno, następnie opuściło moją nogę, stawiając stopę, jak poprzednio, na mojej stopie — po kilku chwilach słyszałem posunięcie krzesła medyum i widziałem lekki ruch prawej nogi, a za chwilę znalazło się ono w stojącej pozycyi na stole. Po — iu se
kundach medyum upadło tyłem na mnie, wołając głośno po włosku: trzymajcie mnie; potem głowa jego posunęła się na lewą stronę, spoczywając na mojem i sąsiada (Al. Reichmana) ramieniu. Po kilku chwilach uspokoiło się i zsunęło ze stołu na kolana dra Herynga, kontrolującego z prawej strony i w tej pozycyi pozostało.
H. Lołh.
) Lewitacyę medyum na stół obserwowałem tylko zdaleka. Raz jednak byłem świadkiem Wzniesienia się medyum w powietrze na środku pokoju, bez żadnego podparcia. Medyum, znajdujące się w stanie t. zw. "transu", unosiło się stopniowo powoli i lekko W górę (w pozycyi stojącej) i równie lekko i wolno opadło na dół. Sprawiało to wrażenie, jakby medyum ktoś dźwigał i opuszczał. Zawiśnięcie w górze trwało tak długo, że można było przeciągnąć swobodnie ręką pod stopami medyum, aby stwierdzić, że istotnie nie dotyka ono absolutnie podłogi. Wysokość wzniesienia wynosiła kilka cali. Fakt ten powtórzył się ze cztery razy.
Ig. Matuszewski.
VII. ZJAWISKA ŚWIETLNE.
obserwowało osób .
UWAGI OBSERWATORÓW.
) Kulki świetlne niebieskozłotawe, unoszące się zwykle nad stołem i znikające bez swędu i dymu. Raz widziałem je wypływające jakby z po za kotary, przed którą siedziało medyum i unoszące się po nad głową medyum na wyso
kości — łokcia. Stopień jaskrawości oraz ilość światełek zdawały się zależeć od psychicznego nastroju medyum.
Ign. Matuszewski.
) Dwa razy Widziałem światełka W postaci snopów — centymetrowych, raz mgławicę, błyszczącą fosforescencyą na ścianie, odległej od medyum o jakie łokcie — w ciemności; snopy trwały kilka sekund, mgławica kilkadziesiąt.
dr. Higier.
) Widziałem bardzo często w formie iskierek fosforycznych, zjawiających się najczęściej nad stołem posiedzeń, lub nad głowami i w blizkości osób zgromadzonych.
H. Siemiradzki.
) Światełka robiły wrażenie wznoszących się nad stołem, albo z nad stołu rzucanych bryłek świecących.
J. K. Potocki.
) Przyczyn nie rozumiem.
AL Głowacki (Prus).
) W Warszawie bardzo rzadkie i słabe.
Jul. Ochorowicz.
) Widziałem w ciemności i obserwowałem przez parę sekund słabo świecący krążek, wielkości zwykłej źrenicy ludzkiej. Światło miało formę płaskiej spirali.
S. Starynkiewicz.
) Obserwowałem przy słabem świetle światełko wielkości czworaka, barwy zbliżonej do elektrycznej, lecz więcej niebieskiej, kształtu płomienia lampy naftowej. Pokazało się ono nad stołem pomiędzy rękami medyum, leżącemi na
stole wraz z rękami kontrolerów, prawie w środku stołu. Odległość jednej ręki medyum od drugiej mogła wynosić stopę lub nieco więcej. Zjawisko trwało parę sekund.
dr. W. Więckowski.
) Drobne gwiazdeczki i kilka miniaturowych fajerwerków formy t. zw. rzymskich świec; oprócz tego widziałem w ciemności jakby mgławicę bladoniebieskawego koloru, która miała kontury raz wyciągniętej dużej dłoni z mankietem, to znowu dolnej części głowy. Zjawisko to kilkakrotnie się pokazywało i znikało, to bliżej, to dalej od Eusapii. Sądząc po odległości mgławicy od Eusapii i osób eksperymentujących, jestem przekonany, że nie była to ani ręka, ani głowa kogokolwiek z obecnych.
J. Szadkowski.
) Widziałem kilkakrotnie światełka nad stołem, mniej więcej, na wysokości głów naszych, gdym sam trzymał jedną rękę medyum, a osoba, z drugiej strony Eusapii będąca, utrzymywała, że miała w dłoni jej drugą rękę. Genezy tych światełek nie mogę sobie objaśnić. Rewidując kilkakrotnie Eusapię przed i po posiedzeniach bardzo skrupulatnie, nic nie znaleźliśmy przy niej takiego, coby mogło być użytem do wywołania tego rodzaju zjawiska.
dr. Ksaw. Watraszewski
VIII. ZNAKI, POJAWIAJĄCE SIĘ W SPOSÓB NIEZWYKŁY
a) na papierze—obserwowało osób ;
b) na deseczce lub tabliczkach opieczętowanych—;.
c) na mankietach obecnych—.
Uwagi obserwatorów.
) Występują nieraz w wielkiej ilości, z Wielką łatwością i w najróżnorodniejszych warunkach— a czasem wcale.
Jul. Ochorowicz.
) Sądu o tem wydać nie mogę.
dr. Heryng.
) Ponieważ medyum wzięło mnie niespodzianie za łokieć i zaczęło palcem moim pisać po mankiecie jednego z obecnych, nic dziwnego, że mankiet ten nie był bezpośrednio przed doświadczeniem skontrolowany.
dr. Higier.
) Siedząc w ciemności obok Eusapii i dotykając jej lewej ręki i nogi, czułem jakby drapanie po rękawie tużurka, poczem, wstawszy od stołu, zobaczyłem na mankiecie prawej ręki kilka nieforemnych gzygzaków, zrobionych prawdopodobnie ołówkiem, który niepostrzeżenie został wydobyty z prawej kieszonki kamizelki, gdyż po posiedzeniu wystawał mi z kamizelki, zaledwie w nią wsunięty.
J. Szadkowski.
) W mojej obecności medyum, pociągając palcami drów H. i D. po mankietach dra M., wywołało na nich kilka grubych linii. Innym razem wywołało na mankiecie jednego z obecnych znak czerwony, ruszając przy świetle ręką z odległości łokci.
Ign.Matuszewski.
IX. POWIEW CHŁODNY W WARUNKACH WYKLUCZAJĄCYCH WIANIE MECHANICZNE.
Obserwowało osób ().
Uwagi obserwatorów.
) Czułem przewiew chłodny, ale sądzę, że on mógł być łatwo wywołany przez medyum.
Dr. Wróblewski.
) Czułem kilka razy. Przewiew chłodny zdaje się być niekiedy powodowany zbliżaniem siękotary.
Dr. Heryng.
) Czułem przewiew tylko przy sukni medyum, falującej w razie kontaktu z małym stoliczkiem. Zjawisko to obserwowałem przy zupełnemświetle.
AL Reichman.
) Na wszystkich trzech posiedzeniach, na których czułem wyraźny przewiew chłodny, znaj
() Kwestyonaryusz obejmuje tylko objawy, obserwowane na iu posiedzeniach zbiorowych. Prócz tego atoli małe kółko uczestników odbyło z Eusapią Paladino W mieszkaniu dr. J. Ochorowicza, kilkadziesiąt posiedzeń, na których przy zastosowaniu różnorodnej kontroli (aparatów elektrycznych, Wiązań, światła itd. ) badano bardzo ściśle zarówno Wymienione powyżej, jakoteż i Wiele innych zjawisk, t. zw. "wyższych" (materyalizacya rąk, odciski tychże W glinie, lewitacye stołu w zmienianych Warunkach itp. ). Wszystkie te rzeczy ze względu na to, że je obserwowała mniejszość, zostały pominięte W niniejszem sprawozdaniu. Po bliższe szczegóły należy się zwrócić do osobistych sprawozdań uczestników tych dodatkowych posiedzeń, a specyalnie do obszerniejszej pracy dra J. Ochorowicza.
dowalem się visdvis medyum, w odległości, wykluczającej mechaniczne wianie. Raz czułem powiew obustronnie, raz na prawej i raz na lewej ręce. Raz jedyny sąsiad mój z lewej strony (p. Ign. Matuszewski) czul również niezależnie ode mnie i jednocześnie ze inną przewiew. W pozostałych razach nikt z obecnych nie czul go.
Dr. Higier.
) Jest to oznaka utraty siły medyum, lub siły obecnych na korzyść zjawisk.
Jul. Ochorowicz.
) Czułem wyraźnie, lecz nie na każdem posiedzeniu. Na rękach rzadko i słabe, najsilniejsze na twarzy i to z głowy medyum, ze strony, z której ma zranioną czaszkę.
H. Siemiradzki.
) Pewnego razu Eusapia podniosła rękę swoją nad lewą połowę swej głowy i poczułem Wtedy wyraźnie chłodny powiew, w kierunku od głowy medyum ku górze idący. Przyczyny objaśnić sobie nie mogę.
Dr. Watraszewshi.
* * *
OPINIE.
Na końcu kwestyonaryusza każdy z uczestników streścił w krótkości wrażenia, jakie na nim całość obserwowanych objawów zrobiła.
Opinie te podajemy w porządku alfabetycznym.
) PROF. DR. ODO BUJWID (BYŁ NA DWÓCH POSIEDZENIACH).
a) Nie posądzając w zupełności nikogo z obecnych o rozmyślny współudział w wywoływaniu objawów, nie mogę tego powiedzieć o zachowaniu się Eusapii, które niejednokrotnie zdawało się dowodzić chęci mechanicznego ułatwienia wyniku doświadczenia, lub utrudnienia kontroli; b) nie mogę wyjaśnić w sposób zwykły uniesienia się stołu w górę, jeżeli obserwacyą ze strony dwóch osób kontrolujących była ścisła;
c) nie mogę wyrazić zdania, co do występowania jakichś sił niezwykłych, gdyż obserwacye były robione nieściśle, częstokroć polegały na kontroli jednego tylko zmysłu dotyku, który zbyt łatwo się męczy, ażeby był miarodajnym; d) sądzę, że bardzoby było pożądane badanie ścisłe prostych objawów w warunkach, umożliwiających kontrolę, a więc np. podnoszenie w świetle drobnych przedmiotów, obserwowanych jednocześnie w świetle dostatecznem z różnych stron i przez różne osoby, usposobione do ścisłej kontroli ().
) ALEKSANDER GŁOWACKI (BOLESŁAW PRUS).
(byt na dwudziestu kilku posiedzeniach)
a) zjawiska są tak proste, że można je tłómaczyć, osobliwie, gdy kto mało ich widział, nad
() Życzenie to prof. Bujwida zostało spełnione W kilkanaście lat potem W doświadczeniach z p. Stanisławą Tomczykówną.
zwyczajnem wygimnastykowaniem rąk i nóg Eusapii; b ) podejrzenia budzą się i utrzymują skutkiem ciemności i niespokojności Eusapii; c ) najczęstsze błędy obserwatorów ( pro i contra medyumizmu ) pochodzą z nieuwagi, pośpiesznego Wnioskowania i dziwnej łatwości zapominania tego, co się widziało; d ) pomimo wszelkiej czujności nad samym sobą i sceptycyzmu, co do przyczyn zjawisk, niektórych, jak: lewitacyi stołów, dotykań i wchodzenia sprzętów na stół, wytłómaczyć sobie gimnastyczneni zdolnościami Eusapii nie mogę; e ) nie dziwiłbym się zarówno temu, gdyby Eusapia była "kuglarką", jak i temu, gdyby była "rezerwuarem" jakiejś "siły" nieznanej; f ) bez doświadczeń stanowczych, wykonywanych na drobnych przedmiotach, w zupełnem oświetleniu, wobec licznych i zmieniających się świadków, przy pomocy kontrolujących aparatów, zjawiska medyumiczne będą ( dla mnie przynajmniej ) zagadkowemi; g ) spirytystą nie jestem — musiałbym widzieć nierównie silniejsze i bardziej stanowcze doświadczenia, ażebym mógł przyjąć którąkolwiek z istniejących teoryi; h ) dotychczasowe wyjaśnienia jakoby "kuglarstw" Eusapii Paladino wydają mi się bardzo niedostatecznemi.
) DR. HARUSEWICZ.
( byt na ciu posiedzeniach ).
Uwag nie robię żadnych, gdyż mam zamiar o tem pisać w "Glosie" ( ).
( ) Dr. Harusewicz pomieścił w numerach: , i następnych "Głosu" z r. b. szereg artykułów, w których, na zasadzie własnych obserwacyj nad Eusapia, uznał realność objawów medyumicznych ( p. s. ).m
) DR. TEODOR HERYNG
(byt na ciu posiedzeniach).
Większa część widzianych przezemnie produkcyi medyum, a głównie doświadczenia z przedmiotami, ustawionemi za kotarą, w dniu ym grudnia go roku, robione były przy pomocy lewej nogi, zwolnionej z pod kontroli, co sprawdziłem zarówno wzrokiem, jak i dotykiem ręki. Widziałem, jak Eusapia nogą poruszała tamburino, leżące przy mojem krześle, widziałem, w chwili gdy uczułem dotknięcie w biodro, ruch jej lewej nogi, którą wysunęła szybko w tył za kotarę. Przekonałem się, że jedną ( w danym wypadku prawą ) nogą trzyma kontakt z obydwoma kontrolerami, widziałem, jak przy dotykaniu mnie lewą nogą w biodro, całym korpusem przechyliła się na prawo. Zauważyłem, że na chwilę, zanim stolik za kotarą zaczął się poruszać, noga Eusapii wsunęła się za kotarę. Spostrzegłem na tem posiedzeniu, że gdy sąsiad, z jej prawej strony siedzący, oznajmił, iż czuje dotknięcie w plecy, cały korpus medyum przechylił się na prawo ( ). Prócz tego dostrzegłem, że Eusapia przed samym pojawieniem się ruchów stolika, za kotarą postawionego, unosi brzeg kotary, kładzie go pod
( ) Przechylanie się ciała medyum W stronę mającego nastąpić objawu, nie jest jeszcze dowodem oszukiwania. Przekonano się bowiem, że takie przechylanie się następuje także i wtedy, kiedy medyum napewno danego punktu nie dosięgło.
( Przyp. J. O. ).
łokieć kontrolera tej strony, po której stolik się znajduje i w ten sposób maskuje jeszcze lepiej czynność nogi, którą ma zamiar wykonać swe produkcye. Nie dosyć na tem, zmienia ona pozycye krzesła, tj. poręcz ustawia z boku, czem zdaje się ułatwia rozległość ruchu, samo zaś krzesło przysuwa do kotary podczas lewitacyi stołu, a więc skraca przestrzeń, znajdującą się pomiędzy jej kończynami a przedmiotem, będącym za kotarą. Zdaje się, że nogą przysuwa i odsuwa stolik lub przewraca go z przedmiotami, na nim ustawionemi ( dzwonki, tamburino ), nogą porusza kotarę, nogą dotyka przez kotarę, nogą porusza zrzucone na ziemię dzwonek, lub tamburino. Nogą wysuwa krzesła z pod sąsiadów. Co do innych produkcyi sądów stanowczych wydawać nie mogę, widziałem ich zbyt mało, warunki do ich zbadania były niedogodne. Dwie rzeczy są dla mnie dotąd nie wytłómaczone, t. j. lewitacya zupełna stołu w warunkach dogodnych dla kontroli i lewitacya częściowa tabliczek szyfrowych, leżących na krześle za kotarą, którą dokładnie widziałem. Dwóch tych faktów nie uważam za dostateczne, aby dziś wyrokować stanowczo o niezwykłej sile medyumicznej Eusapii Paladino. Szczegółowe uwagi ogłosiłem w N° ym "Kur. Warsz. " r. b.
Wnioski ogólne: ) Halucynacya zbiorowa uczestników seansów może być wykluczona. ) Z pomiędzy zjawisk, obserwowanych przeze mnie" większość wykonanych za kotarą ( d. XII r. ) była robiona przy pomocy mechanicznej ze strony medyum. ) Zbyt mała ilość posiedzeń, w któ
rych brałem udział, nie pozwala mi o charakterze innych zjawisk wydać stanowczego sądu. ) Osobistej potrzeby dalszego badania tej kwestyi wobec przekonania, wyrażonego we wniosku pod . nie odczuwam. Nie mniej sądzę, że osoby stanowczo już przekonane o rzeczywistości zjawisk, które wielokrotnie widzieli, nietylko powinny, ale obowiązane są badania te prowadzić dalej, lecz bez uprzedzenia, sprawdzając je wielokrotnie i przy współudziale osób zupełnie bezstronnych, technicznie do badań tych uzdolnionych, a wybranych z grona przeciwników medyumizmu.
) DR. H. HIGIER
( był obecny na posiedzeniach );
Byłem w tych wyjątkowo nieprzyjaznych warunkach, że osobiście ani rąk, ani nóg medyum kontrolować nigdy nie mogłem. Według słów Eusapii, ja jako "antymedyum" znaczne stawiam opory. I w samej rzeczy, kilka razy lewitacya stołu i poruszanie dzwonka na kabłączku udawały się wtedy, gdym się odsunął na pewną odległość od medyum, ewentualnie, gdy moje miejsce przy stole zajął inny kontroler ( Gawal., Wróbl. ). Raz jedyny medyum zupełnie niespodzianie "przezwyciężyło opory moje", pisząc palcem moim na mankiecie jednego z obecnych ( p. protokuł ).
Stanowczego zdania o kwestyi medyumizmu wypowiedzieć nie zdołałbym, wymaga ono dłuższych i ścisłych badań. Kilka tez natomiast, które mi się nasunęły w toku posiedzeń z Eusapią, a które przydaćby się mogły, zdaniem mojem,
przy następnych badaniach tego rodzaju, postawię:
) Badać dużo podług metod ścisłych i na zasadach naukowych opartych.
) Zadawalniać się mniejszą ilością doświadczeń mało skomplikowanych, natomiast w najróżnorodniejszy sposób modyfikowanych. Im mniej, obfity i mniej efektowny jest program, tem korzystniej dla badającego.
) Badać, pamiętając, że metoda naukowa wymaga, ażeby najpierw przedstawić fakt sam w sobie, a dopiero potem poddawać go krytyce i analizie.
) Nie być zbyt zachowawczym w postępowości swojej i nie negować dobrze stwierdzonych faktów na tej tylko zasadzie, że ich nie rozumiemy, lub że się nie zgadzają z ogólnemi pojęciami naszemi o istocie zjawisk.
) Nie oddawać się nieograniczonemu optymizmowi na tej tylko zasadzie, że tyle a tyle innych znakomitości stwierdziło rzeczywistość zjawisk medyumicznych.
) Nawet wobec wielu poszlak i robionych osobno spostrzeżeń, potępiających medyum, nie należy się stawać absolutnym niedowiarkiem, póki się nie zbadało istotnej wartości tych poszlak i spostrzeżeń. Często oparte są one na luźnych domysłach i naiwnych hypotezach wątpliwej wartości. Jedno istotne zdemaskowanie medyum ma wartość znacznie większą od stu, nawet dobrych hypotez.
) Żądając dowodów ściśle naukowych rze
czywistości zjawisk, bądźmy konsekwentni i żądajmy równie ścisłych dowodów ich nierzeczywistości.
) Większość badaczy kieruje się zasadą: aut — aut, tertium non datur. Pesymista zwykł twierdzić: jeżeli w rzędzie kilku produkcyi medyum odkrytem jedno, oparte wyłącznie, lub przeważnie na kuglarstwie, mam prawo przypuszczać, że wszystko jest kuglarstwem. Optymista rozumuje: jeżeli mnie medyum jednem doświadczeniem przekonało, wystarcza mi ono, ażeby uwierzyć w rzeczywistość pozostałych zjawisk. Ściśle i naukowo rzecz biorąc, żaden z nich racyi nie ma. Nieuprzedzony badacz musi pamiętać, że obok realności zjawisk medyumicznych, może istnieć sporadyczne kuglarstwo.
) Jeżeli uwierzę w istnienie "medyów", to będę zmuszony jednocześnie stwierdzić godną pożałowania okoliczność, że Spirytyści wszystkie "medya" swoje, chcąc, nie chcąc, wykształcili na prestidigitatorów i świadomych poniekąd kuglarzy.
) Przypuszczam na chwilę rzeczywistość zjawisk medyumicznych, przypuszczam dalej, że medyumizm jest materyalizacyą wyobrażeń, lub duchowej istoty, modyfikacyą autohypnozy lub somnabulizmu normalnego, rozszczepieniem jaźni naszej itd. itd. Przypuszczam dalej na chwilę, że, jak to zwolennicy medyumizmu — ludzie bądźcobądź więcej wprawni i lepiej obeznani z praktyczną stroną tych produkcyj — twierdzą, że nie można z góry narzucać warunków i programu medyumowi, zwłaszcza w tych razach, gdy medyum zna
mato otoczenie i przeto ma znaczne opory psychiczne do zwalczania ze strony sceptyków, podejrzliwych, nieżyczliwych et tutti quanti. Co ma robić medyum, jeżeli mu się mimo to warunki narzuca?
W medyum, wykultywowanem przez namiętnych adeptów spirytyzmu, po kilku nieudanych próbach wywołania tej, lub owej rzeczy siłą medyumiczną zaczyna nurtować poczciwa słabość natury ludzkiej, chęć utrzymania się na raz zdobytem stanowisku i rodzi się niezbyt moralny pogląd, że dopomaganie prawdzie nie jest przecie szalbierstwem — i oto mamy pierwszy krok do korzystania z pomocy szpilek, włosów itd. Nie chcę przez to powiedzieć, że u Eusapii ja, lub ktokolwiek inny, widział szpilkę, lub włos w rękach podczas produkcyi, — ale w ten, mniej więcej, sposób przedstawiam sobie psychologię rozwoju kuglarstwa w medyum, nb. powtarzam, jeżeli chcę na chwilę przypuszczać, że istnieją rzeczywiście medya i nieznana nam bliżej siła medyumiczna. Zupełnie inaczej zachowałoby się medyum, służące jako fantom do badań naukowych, medyum, któremu nie zależy wcale na tem, aby przekonać obecnych, że siła medyumiczna istnieje i że się nie daje wykonać "wszystko na zawołanie".
) Pamiętajmy, że w medyach mamy często osoby histeryczne, — co do Eusapii histerya nie ulega prawie żadnej wątpliwości — a neuroza ta usposabia nierzadko do bezwiednej namiętności wprowadzania w błąd otoczenia. Cecha ta histeryi jest od setek lat prawie powszechnie znaną; jak mylne i z prawdą niezgodne były jednak
poglądy nasze na tę manię okłamywania! Dopiero w ostatnich latach, dzięki długoletnim pracom najznakomitszych i jednocześnie nieuprzedzonych klinicystów, zdołaliśmy się przekonać, że dzieje się to wszystko zupełnie po za obrębem świadomości, resp. niezależnie od dobrej woli osobnika, dotkniętego histeryą.
) Każde "medyum", sztucznie wykultywowane na sztukmistrza, ma swojego ducha ( Johna ), ma swoje warunki ( siadanie wyłącznie przy węższym brzegu stołu, lub wyłącznie w czarnej sukni ), swoje kaprysy ( światło różowe, tworzenie łańcucha, które są przeważnie owocem, sztucznym wytworem naszej hodowli. Samem się osobiście przekonał niejednokrotnie, że przy przerwanym łańcuchu, przy świetle zwyczajnem, lub niebieskawem, przy szerszym brzegu stołu, w białej spódnicy i przy ścisłej kontroli, Eusapia wykonywała swoje produkcye prawie bez zarzutu. Jeżeli więc prawdą jest, że fanatycy spirytyzmu są przez medyum sugestyonowani, to nie mniejszą prawdą jest, że medyum przez nich sugestyonowanem zostaje. Należy coute que coute przekonać medyum, że wszelkie warunki jego — o ile nie są potrzebne do świadomego okłamywania widza — są to kaprysy jego własne, bezwiedne, lub przez tradycyę uświęcone, lub też przez eksperymentatorów poddawane. Możnaby stopniowo odzwyczaić medya od większości kaprysów i uczynić je zdolnemi do badań ścisłych. Kaprysy medyów, uważane przez niektórych za conditio sine qua non, usunąć należałoby za pomocą przekonywania na jawie, lub poddawania we śnie hypnotycznym. Żałować na
leży, że prób w tym kierunku na Eusapii zupełnie prawie zaniechano.
) Podobno w ścisłych i mniej licznych kółkach u medyów występują zjawiska znacznie szybciej i wyraźniej. Należy punkt ten uwzględnić i zaniechać zupełnie doświadczeń w obecności większej liczby uczestników.
) Nie będąc nigdy osobiście kontrolerem Eusapii z powodu znacznych "oporów psychicznych", nie mogę nic bliższego powiedzieć o bezwiednych, acz celowych ruchach jej podczas doświadczeń, nb. ruchach, mocno przez niektórych kolegów zakwestyonowanych. Tyle tylko widziałem, że w absolutnym spokoju żadnych nie wykonywa produkcyi — każda jej produkcya wymaga pewnego natężenia mięśni, jednoczesnego ruchu rąk, nóg, głowy, tułowia itd. Pamiętajmy więc, wobec tego faktu, że ścisła kontrola nie powinna się kontentować stwierdzaniem faktu podnoszenia kolana przy lewitacyi stołu, lub faktu wyciągania ramienia przy dotykaniu, lecz dowieść, że nastąpiło rzeczywiste dotknięcie kolanem stołu, lub uderzenie ręką obecnych. Póki tego rodzaju kontrola nie została przeprowadzona, o zdemaskowaniu, o pochwyceniu medyum na oszustwie — w ścisłem znaczeniu tego słowa — mowy być nie powinno. Kontrola taka jest rzeczą bardzo łatwą, nb. przy dłuższej operacyi w ścisłem kółku, gdzie stopniowe wprowadzanie przyjaznych dla kontroli warunków nie napotyka na większe trudności.
) Z chwilą stwierdzenia kuglarstwa pod jakąkolwiek postacią miejsce badacza naukowego powinien zająć częściowo, lub też zupełnie ma
gikkuglarz. Jego obserwacye mają wtedy znacznie większą wartość od głębokich spostrzeżeń człowieka nauki, niekompetentnego w kwestyach prestidigitatorstwa. Przyznaję się zupełnie szczerze, że zdanie uczciwego magikakontrolera ma dla mnie znaczenie poniekąd decydujące.
) Zachowanie się czynności fizyologicznych podczas doświadczeń nie powinno być obojętnem dla badacza. Napady kurczowego śmiechu, lub kaszlu, od czasu do czasu ciche jęczenie, głębokie wdechy, głośna czkawka, lub krzyk, twarz spocona, blada, z wyrazem wyczerpania i ekstazy erotycznej lub religijnej, halucynacye, zmiana w szybkości tętna — wszystko to przemawia za jakimś odmiennym od normalnego stanem psychicznym medyum podczas i po doświadczeniach. Niektórzy uważają, stan transu za autohypnozę, inni za napad histeryczny. Podobieństwo ma on wprawdzie zarówno z jednym, jak i z drugim stanem, ale nic nad to. To kolosalne wyczerpanie bez napadu drgawek, lub kurczów w kończynach, to dziwne falowanie stanu psychicznego, chwil zupełnie zachowanej przytomności umysłu na przemian z chwilami absolutnej nieświadomości nie jest charakterystyczną cechą ani hypnozy, ani napadu histerycznego. Jest to stan zupełnie odrębny nb. o ile niema w nim domieszki symulacyi. Na mnie osobiście nie robi ono wrażenia symulacyi, na co mam zresztą pewne inne dane, których w tem miejscu nie poruszam ( w wysokim stopniu spotęgowana wrażliwość na dotyk a distance itd. ). Szczegółowe badanie kliniczne medyum przed i po transie przyczyniło
by się niemało do rozwiązania tej kwestyi. Wspomnę tu tylko o jednym ciekawym objawie: ilekroć po transie podawałem Eusapii rękę swoją z drobną, niedostrzegalną przy słabym świetle kulką papieru pomiędzy palcami, medyum oświadczało, że ma uczucie dotknięcia dwiema rękami. Jakimś więc, bliżej mi nieznanym sposobem, Eusapia wyczuwała między mymi palcami tak drobny przedmiot. Zjawisko to, czy je zrobimy zależnem od poddawania myślowego, czy też od spotęgowanego zmysłu mięśniowego, jest obok skonstatowanej przeze mnie i p. Siemiradzkiego wzmożonej pobudliwości na dotyk z odległości, dosyć ciekawym, acz nie decydującym, dowodem rzeczywistości transu, resp. stanu potransowego. Na jawie i w stanie normalnym zjawiska tego nie udało mi się stwierdzić.
) Kwestyi medyumizmu szkodzą bardzo wiele t. zw. teozofowie, okultyści i fanatycy — spirytyści, którzy, żądając od nauk pozytywnych odpowiedzi na wszelkie zagadki życia, łudzą się, że za pomocą tej nowej "nauki" rozszerzą granicę wiedzy ad infinitum, przekroczą zakres bezpośredniej obserwacyi i dotrą do zjawisk nadprzyrodzonych. Ta pogoń za nadprzyrodzonemi zjawiskami jest signum mali omnis. Nadprzyrodzonym byłby u patagończyka nasz zwyczajny mechanizm zegarowy, nadprzyrodzonemi były halucynacye histeryczek za czasów inkwizycyi W Hiszpanii, nadprzyrodzonym byłby telegraf w XVII stuleciu, nadprzyrodzonym byłby mikrofon lat temu, nadprzyrodzoną byłaby sugestya pohypnotyczna lat temu pięćdziesiąt. Im więcej poznajemy
i badamy pewne zjawiska, tem mniej nadprzyrodzoności stwierdzamy. Medyumizm dotychczas bardzo mało badano i niesłusznie za zbiór zjawisk nadprzyrodzonych uważano.
) Badając medyumizm jako zbiór zjawisk bliżej nam nieznanych, nie twierdzimy bynajmniej — jak to niestety wmawiają w nas — że pod nowym sztandarem " ze spódnicy Eusapii" burzymy stary i zmurszały gmach wiedzy i na jego miejscu budujemy świątynię lepszej wiary. Nie mówimy bynajmniej, że wszystko to, co myśl ludzka dotychczas z ciężkiej pracy zdobyła, żadnej nie posiada wartości. Owszem, wszelkie w ścisłych i sumiennych badaniach otrzymane rezultaty są dla człowieka nauki cennymi nabytkami. Ale nie wynika jeszcze z tego wszystkiego, ażebyśmy się uważali na schyłku XIXgo stulecia za skończonych znawców fizyologicznych i psychologicznych czynności ustroju ludzkiego, za uczonych, stojących u kresu wiedzy. Pamiętajmy tylko, jakie dziwne koleje przechodziły tak genialne odkrycia, jak Kopernika, Newtona, Harveya, Franklina, Jennera, Stephensona, Pasteura, Braida, Charcota itd., a będziemy trochę skromniejsi i mniej uprzedzeni.
) Gdyby przy ściśle naukowo przeprowadzonych badaniach nad medyumizmem rezultaty okazały się ujemnemi, to i to byłoby zasługą. Wynik ujemny jest niemniej Ważny od dodatniego.
) Przed doświadczeniem Eusapii byłem bezwzględnym sceptykiem w kwestyach medyumizmu. Podczas doświadczeń jej widziałem kilka produkcyi we względnie dobrych warunkach, a których sobie w żaden sposób wytłómaczyć
siłą fizyczną nie mogę: poruszanie dzwonka na kabłączku, mgławica na ścianie, wyraźne lewitacye stołu i obustronne dotykanie kontrolerów przy dobrej kontroli rąk i nóg i przy świetle dostatecznem. Gdyby w rzędzie produkcyi Eusapii nie było wielu rzeczy podejrzanych i wątpliwych, musiałbym się uważać za nawróconego. Jedynie większa ilość badań i to w ściśle naukowych warunkach zdoła rozstrzygnąć kwestyę medyumizmu.
) HENRYK KONIC, ADWOKAT.
Żadnego z obserwowanych zjawisk nie widziałem w warunkach, wykluczających możność współdziałania mechanicznego. To moje wrażenie jest nadto wynikiem dwóch faktów: a) że brałem udział w ciu zaledwie posiedzeniach, z których były prawie nieudane; b) że osobiście nie wykonywałem ani razu bezpośredniej kontroli nad medyum.
) ALEKSANDER KRAUSHAR, ADWOKAT, LITERAT (BYŁ NA CH POSIEDZENIACH).
Ta drobna cząstka objawów, jakie obserwowałem na seansie z Eusapią Paladino, a szczególniej lewitacya stołu w świetle dostatecznem, bez możności użycia siły mechanicznej do podniesienia sprzętu względnie ciężkiego, W ogólności zaś zachowanie się medyum podczas owych objawów sprawiły na mnie wrażenie silne. Niektóre wszakże objawy, naprz. wypukiwania nogą stołu i rozmowa ze stołem, a raczej odpowiedzi wypukiwane tego ostatniego, wydały mi się podejrzanemi. Że W Eusapii tkwi jakaś siła, natury
nieznanej, jest wielce prawdopodobnem, lecz bardzo być może, że medyum tej sile czasem dopomaga sztucznie, pragnąc, by się produkcye jej udawały.
) STANISŁAW LESZCZYŃSKI, ADWOKAT.
Brałem udział tylko w ciu posiedzeniach, odbytych w ciemności, lub przy słabem oświetleniu, przy kontroli zwodniczej i niepewnej. W tych warunkach nie doszedłem do przekonania, iżby zjawiska, nieliczne zresztą, jakie nastąpiły W mej obecności, można przypisać niezwykłej sile. Owszem, niektóre fakty, skonstatowane przezemnie lub innych uczestników, domniemania, płynące z różnych żądań Eusapii, podobno potrzebnych, wedle niej, dla nieparaliżowania siły, a niewątpliwie potrzebnych dla sparaliżowania kontroli, wreszcie podejrzane zachowanie się Eusapii przed objawami i w czasie ich, prowadzą mnie do wniosku, iż zjawiska, jakich byłem świadkiem, są wytworem mechanicznym.
) E. LOTH.
(byt na ciu posiedzeniach).
Nie wątpiąc o prawdziwości faktów oglądanych i nie dopatrując podstępu, przypuszczam istnienie nieznanej dotychczas siły.
) Ignacy Matuszewski, literat.
(był na dwudziestu kilku posiedzeniach).
Przedewszystkiem zaznaczyć muszę, że widziałem znacznie więcej od innych uczestników,
gdyż byłem obecny na tu przeszło posiedzeniach.
Kilkanaście objawów bardzo wybitnych i obserwowanych w warunkach (aparaty, światło, kontrola rąk i nóg medyum), wykluczających wszelką możliwość podstępu, zniewala mnie do uwierzenia w to, że Eusapia Paladino jest rzeczywiście jednym z tych niepospolitych osobników, wywołujących owe zagadkowe objawy, o których, prócz bogatej literatury medyumicznej, świadczą opisy wielu historyków i podróżników, a których istnienie stwierdził jeszcze przed laty eksperymentalnie Crookes i inni uczeni. Przyczyny tych zjawisk szukać należy, o ile się zdaje, w jakiejś nieznanej dotąd właściwości organizmu medyum. Objawy niewyraźne, słabe, zbliżone lub podobne do mechanicznych, a skutkiem tego podejrzane i wątpliwe, stanowią, zdaniem mojem, tylko pierwotne, embryonalne lub też krańcowe, zanikowe stadyum zjawisk rzeczywistych. Każdy najbardziej niedokładny nawet objaw, dochodzi w pewnym momencie i przy sprzyjających warunkach do takiej intensywności, że może być poddany najściślejszej kontroli zmysłów, lub aparatów, i z podejrzanego, t. j. nawpół lub pozornie mechanicznego, zmienić się w "decydujący", czyli czysto medyumiczny. Dlatego wszelkie posądzanie o świadome oszustwa, oparte, nie na faktach konkretnych, lecz na prawdopodobieństwie, jest, co najmniej, niewystarczającem. W każdym razie kwestya medyumizmu nietylko zasługuje, ale wprost domaga się tego, żeby nauka urzędowa, porzuciwszy dzie
cinną obawę śmieszności, zajęła się nareszcie dokładnem zbadaniem tych zjawisk, których względna częstość i pozory nasuwają masom najdziwaczniejsze doktryny i teorye. Obszerniej pisałem o tej kwestyi w "Gazecie Polskiej" (nry , , r. z. ).
) DR FIL. JULIAN OCHOROWICZ
(był na tu posiedzeniach).
a) świadomego oszustwa nie wykryłem, mimo bardzo częstych podejrzeń i wszelkich możliwych poszukiwań; b) bezwiedne trafia się dosyć często, zwłaszcza gdy medyum jest wyczerpane, przez pomaganie bowiem ręką lub nogą oszczędza ono sobie bólu, towarzyszącego czystym objawom; c) rzeczywistość czystych objawów każdej kategoryi nie ulega najmniejszej wątpliwości; d) gdy się ludzie z nimi oswoją, będą one uważane za równie naturalne, jak zjawiska hypnotyczne.
) J. K. Potocki (redaktor tygodnika "Głos").
Niepodobna nie uznać działania przyczyn, nieznanych dotychczas badaczom naukowym. Co do mnie, to, prócz zjawisk, obserwowanych wraz z innymi, na podstawie jednej obserwacyi, czysto przypadkowej i osobistej, doszedłem do stwierdzenia rzeczywistych t. zw. zjawisk medyumicznych.
) Aleksander Reichman, redaktor "Echa muzycznego i artystycznego"
(byt na ciu posiedzeniach).
Zbyt mała liczba posiedzeń, w których uczestniczyłem i nieobfity z tego powodu ma
teryał obserwacyjny nie pozwalają mi sformułować obszerniejszej relacyi o całokształcie doświadczeń, metodzie, o ich kontroli i pożytku, jaki doświadczenia warszawskie przynieść mogą sprawie medyumizmu, którego badanie, kwestyonowane u dyletantów, nie podejmowane zaś przez uczonych, jest u nas czemś w rodzaju koła zaczarowanego. Przyrodnicy i psychologowie zaprzeczają niepatentowanym obserwatorom prawa badania empirycznego jednej z najciekawszych tajemnic psychicznych, sami zaś a priori odrzucają możliwość zjawisk, godnych ich rutynicznej uwagi. Ponieważ jednak, pomimo uporu nieprzystępnych akademicko powag, obowiązkiem każdego umysłu jest dzielić się w interesie prawdy spostrzeżeniami, najdrobniejsze choćby mającemi znaczenie, oświadczam przeto, że wrażenie doświadczeń z Eusaplą Paladino wyklucza domysł posługiwania się zręcznością członków lub muskułów, nasuwa zaś przypuszczenie działania przyczyn nieznanych. Medyum może nie budzić absolutnego zaufania, ale kontrola zmysłów obserwatora w większości wypadków ustalić powinna przekonanie, że w zjawiskach "medyumizmu" grają siły lub przyczyny, zasługujące na badanie najpoważniejsze, z najlepszą wiarą naukową.
) Dr L. Rzeczniowski.
Jakiekolwiek zanotowałbym wrażenia zmysłowe w rubrykach niniejszego kwestyonaryusza, nad wszystkiemi, jako odczuwanemi w warunkach zbyt chaotycznych i skomplikowanych, ciążyć będzie wieczne podejrzenie oszustwa, a nad ich
autorem i jego naiwnością złośliwe ubolewanie. Podejrzenia tego nietylko ja, zupełnie niekompetentny w dziedzinie prestidigitatorstwa i sztuk podobnych, lecz nawet żaden prestidigitator z profesyi nigdy nie będzie w stanie usunąć. Wszyscy obserwatorowie Eusapii Paladino zagraniczni z tego powodu zostali ośmieszeni i wyszydzeni, że zamiast eksperymentować, ograniczyli się do Wniosków, wyciągniętych ze spostrzeżeń zjawisk, rozwijających się według szablonu spirytystycznego. W posiedzeniach warszawskich nie uchylono tego błędu: nie rozklasyfikowano, w celu badania, zjawisk, nie zajęto się specyalnie najprestszemi, t. j. ruchowemi, nie zbadano tych ostatnich w warunkach eksperymentalnie uproszczonych, dających pierwotnie gwarancyę zupełną kontroli wszystkich zmysłów, a gdyby ta okazała się niewystarczającą, kontrolą za pomocą aparatów. Gdy warunki zbliżały się do eksperymentalnych (np. z dzwonkiem), zjawisko nie chciało się powtarzać. Jeden z tego mogę wyprowadzić wniosek, że albo eksperymentacyi naukowej nie wytknięto sobie za główny cel, albo, że Eusapia Paladino nie nadaje się do niej obecnie i musi być dopiero przez odpowiednią kulturę do badań naukowych przygotowana. Wreszcie nie rozdzielono zadań między uczestników, jakby tego badanie naukowe wymagało, a przez odrzucenie niego żądania zbadania ze stanowiska lekarskiego ()
() Uwaga. W protokułach zanotowano rezultaty badań lekarskich, prowadzonych przez drów; Wróblewskiego i L. Rzeczniowskiego, a mianowicie: d. go listopada r. z. bezpośrednio przed posiedzeniem znaleziono odruch kolanowy większy z prawej, niniejszy z lewej strony, czucie większe W lewej połowie ciała, mniejsze W prawej; siła mechaniczna prawej ręki — , lewej — . zaś bezpośrednio po posiedzeniu: prawej — , lewej — . Dnia go grudnia bezpośrednio po posiedzeniu obie ręce — , w pól godziny potem obie ręce — . Dnia go grudnia przed posiedzeniem: prawa — , lewa — . Badano również opór elektryczny ciała medyum przed i po posiedzeniu. Oprócz tego pp. drowie L. Rzeczniowski i J. Harusewicz, muszą posiadać dokładniejsze zapiski, dotyczące lekarskiej anamnezy medyum. Dr J. Harusewicz ogłosił już nawet notatki swoje w obszernej pracy sprawozdawczej, drukowanej W "Głosie. "
(Prz.spr. ).
zwykłego stanu Eusapii Paladino, która wydaje się być histeryczką, oraz pozornie niezwykłego stanu (autohypnozy?), w który zdaje się wpadać podczas zjawisk, nietylko odjęto racyę bytu memu uczestnictwu, nietylko pozostawiono lukę, niewypełnioną przez dotychczasowych obserwatorów, lecz pozbawiono się najbardziej naukowych argumentów do odpierania zarzutów oszustwa, co więcej, Wzmocniono jeszcze podejrzenia.
) HENRYK SIEMIRADZKI.
Wrażenie ogólne całości posiedzeń wyklucza wszelką wątpliwość, co do prawdziwości objawów. Gdyby nawet w kilku doświadczeniach udało się odkryć jakieś oszustwo, nie przekreślałoby to bynajmniej tych, które odbyły się w warunkach kontroli, uniemożliwiających podstęp. Gdyby np. istotnie znaleziono szpilkę, którąby me
dyum usiłowało podnieść małą deseczkę, rzuciłoby to jedynie cień na moralną stronę medyum, ale nie wytłómaczyłoby wcale i nie zmniejszyło doniosłości takiego np. faktu, jak przysunięcie się fortepianu z pod ściany, do czego potrzebaby mocnych drutów, lub sznurów i rąk wolnych, zdolnych nietylko do wykonania błyskawicznego ruchu, niedostrzegalnego dla kontrolujących sąsiadów, ale i do rozwinięcia znacznej siły mechanicznej, przez czas znacznie dłuższy. Teorya gutaperkowych rąk i "rurek" dla otrzymania dotykań upada wobec faktu dotykań przy słabem, ale dostatecznem dla widzenia świetle i wobec fizycznej niemożliwości dotknięcia na odległość większą od długości ramienia. Samo już zresztą trzymanie rąk medyum uniemożliwia podstęp.
) GENERAŁ SOKRATES STARYNKIEWICZ,
b. prezydent miasta Warszawy (był obecny na posiedzeniach).
Wyniosłem najzupełniejsze przekonanie, że zjawiska, a zwłaszcza pod Mc, pod Vb., pod VI, wywoływane były bez żadnego podstępu ze strony medyum, lub kogokolwiek innego. Chociaż zjawiska te wydają się napozór niepoważnemi, to jednak bezwarunkowo godnem jest uwagi poważne zbadanie biologicznych, oraz fizycznych warunków, w jakich one powstają — i niepodobna nie ubolewać nad tem, że uczeni przyrodnicy gardzą niejako temi badaniami.
) J. A. ŚWIĘCICKI, LITERAT
(był na posiedzeniach).
Do wzięcia udziału w posiedzeniach z Eusapią skłoniła mnie tylko ciekawość, nigdy bowiem nie zajmowałem się medyumizmem, a z teoryą lub praktyką spirytystyczną nie miałem i nie mam nic wspólnego — owszem, do tych "starych" nowości odnoszę się zawsze bardzo sceptycznie. Z tej racyi z całą podejrzliwością, a może nawet z apriorystyczną wiarą w "kuglarstwo" produkcyj medyumicznych, zasiadłem do stołu z Eusapią, biorąc na siebie kontrolę jednej ręki medyum i jednej nogi. Kontrolę tę prowadziłem niejednokrotnie, zawsze ze ścisłością najzupełniejszą, a po artykułach p. Reichmana nawet z przesadą. Otóż, obserwując wszystkie zjawiska, tak wyszczególnione w kwestyonaryuszu, jak i inne, nie mniej ciekawe, w warunkach, wykluczających możność kuglarstwa, zarówno przy kontroli własnej, niezmiernie bacznej i ścisłej, jako też przy kontroli innych, posuwanej niekiedy aż do szykany — nie zauważyłem nigdy nic takiego, coby mnie skłoniło do przekonania, że Eusapia Paladino jest oszustką. Nie taję, że po pierwszych kilku posiedzeniach miałem dosyć silne wątpliwości, ręka bowiem Eusapii w czasie seansu (noga jest zwykle spokojniejsza) porusza cię ciągle nerwowo i dosyć często zmienia położenie; przekonałem się jednak, że przy kontroli bardzo ścisłej, która zupełnie jest możliwą, podejrzane te ruchy, często bezwiedne, są bez znaczenia, wśród tych
bowiem zjawisk, które obserwowałem, cały szereg jest takich, których medyum kontrolowane, przy silnem nawet pomaganiu sobie, dokonać nie jest w stanie, bez owej siły tajemniczej, dotychczas niezbadanej. Ponieważ w nauce nie można być pracownikiem do wszystkiego, przeto badanie zjawisk tego rodzaju zostawiam ludziom, którzy, prócz zamiłowania do przedmiotu, mają i odpowiednie przygotowanie naukowe. Skoro jednak poznałem fakty, nadzwyczajne wprawdzie, ale dokonane w takich warunkach, przy których zdrowe zmysły, cała świadomość moja i krytycyzm jaknajsurowszy zmuszają mnie do wiary w ich rzeczywistość, w warunkach, wykluczających możność oszustwa, nie waham się uznać tych faktów za prawdziwe bez względu na to, że kategoryczne przeczenie jest tym razem dogodniejsze od twierdzenia, zabezpiecza bowiem od owej wrzekomej śmieszności, której się tak lękają mniej skromni i mniej odważni odemnie obserwatorzy zjawisk medyumicznych. Do nieomylności nie miałem nigdy pretensyi i będę rad bardzo, jeżeli mnie kto przekona, żem się omylił.
) JÓZEF SZADKOWSKI, ADWOKAT.
(Był na tu posiedzeniach. )
Zastrzegam się przedewszystkiem, że obserwacye moje na posiedzeniach z Eusapią były bardzo niedokładne, gdyż znajdowałem się przeważnie zdaleka od kółka eksperymentującego, siedząc przy aparatach fotograficznych, ustawionych w rogu pokoju. Większość obserwowanych przeze
mnie zjawisk, w związku z zachowaniem się przy nich samej Eusapii, zrobiła na mnie wrażenie rzeczy, wywoływanych przy pomocy mechanicznego działania, jakkolwiek w obecności mojej żadnej symulacyi z jej strony nie wykryto. Niektóre wszakże objawy, a mianowicie lewitacya stołu bez zetknięcia z nogami Eusapii, wejście portjery z małym okrągłym stolikiem na dra Watraszewskiego, które to zjawiska odbywały się przy miernem oświetleniu, wreszcie ukazywanie się mgławicy w ciemności to po nad głową Eusapii, to pod ścianą pokoju w odległości metra od medyum są dla mnie zupełnie niezrozumiałe i zasługują, zdaniem mojem, na bliższe i ścisłe zbadanie.
) Dr. med. Ksawery Watraszewski.
Wszelkie ruchy stołu, za którym siedzi Eusapia, wypukiwane żądania, odpowiedzi i t. p. przechylanie się stołu, unoszenie się tegoż na dwóch lub jednej nodze wywołane są, mojem zdaniem, za pomocą siły mechanicznej rąk medyum. Całkowite chwilowe unoszenie się stołu w powietrze, czyli t. z. lewitacya, wykonywana bywa zawsze w takich warunkach, iż nie wyklucza również pomocy mechanicznej, polegającej na umiejętnem współdziałaniu siły mięśni górnych i dolnych kończyn. Przekonywającą dla mnie byłaby lewitacya, wykonana przez Eusapię bez sukni i spódnic, przy należytem oświetleniu.
Lubo większość objawów, w rubryce IIIej pomieszczonych (ruchy przedmiotów, niedotykanych przez medyum), zdarzyło mi się niejedno
krotnie obserwować, to wydawać sąd mogę jedynie o takich, które się odbywały, gdym siedział bezpośrednio przy Eusapii, trzymając jej rękę w mojej dłoni, lub widząc ją przed sobą. Równocześnie miałem nogę moją i kolano w ciągłem zetknięciu z nogą i kolanem odpowiedniem medyum, a stopa Eusapii spoczywała na mojej. Kontrola tego rodzaju rąk i nóg medyum nie jest łatwą ze względu, iż kończyny te w ciągłym są ruchu i trzeba wielkiej uwagi, aby zdawać sobie ustawicznie sprawę co do ich położenia, zwłaszcza w ciemności.
Otóż, jeżeli osoby, równocześnie kontrolujące Eusapię z drugiej strony, oryentowały się pod tym względem dostatecznie, t. j. jeżeli i z tamtej strony wykluczona była wszelka możliwość wywołania pomienionych zjawisk przez użycie chwilowo oswobodzonej ręki lub nogi medyum, a mianowicie przez podstawienie na razie jednej i tej samej ręki lub nogi Eusapii jednocześnie obu kontrolującym — to, będąc pewnym kontroli z mej strony, skonstatować mogę ruchy wyżej wymienionych przedmiotów bez wiadomej mi przyczyny.
Z tem wszystkiem niespokojne zachowanie się Eusapii, której ręce i nogi, jak wiadomo, w ustawicznym są wtedy ruchu, i utrudniona przez to niezmiernie kontrola, szczególniej przy braku odpowiedniego oświetlenia, są w stanie budzić wątpliwości czy w danej chwili medyum nie oswobadza ręki, lub nogi i niemi nie wprowadza w ruch wiadomych przedmiotów.
Decydującem w tej mierze byłoby, mojem zdaniem, stwierdzenie poruszania się wiadomych przedmiotów przy związanych z sobą obu rękach i nogach medyum, równocześnie i zastosowaniem wyżej wymienionej kontroli.
Co do dotykań rąk niewidzialnych, to objawy, należące do tej kategoryi, są dla mnie najbardziej zastanawiające i, przyznaję, najzupełniej niezrozumiałe. Doświadczałem ich kilkakrotnie w warunkach, które przytaczam: gdy noga Eusapii była pod zwykłą kontrolą mojej nogi (zresztą zachowanie się nóg w tym razie nie może mieć znaczenia), ręka zaś, czasem i obiedwie ręce połączone były w moich, uczuwałem najwyraźniej lekkie muskanie po twarzy i szyi ciepłą ręką, bądź silniejsze uderzenia w bok, biodra i plecy. Pewnego razu, gdy Eusapia podała mi obiedwie swoje ręce i przechyliła głowę swoją ku mnie, opierając ją o moją głowę, zostały głowy nasze owinięte portyerą, przy której siedzieliśmy, a równocześnie, lub w chwilę potem ujęty zostałem kilkakrotnie ręką za głowę od góry, tak, że bardzo wyraźnie odczułem dotknięcie kilku palców na czole i włosach, poczem poklepany zostałem zlekka po wierzchu głowy. Ręka owa wydała mi się większą od ręki Eusapii. Twierdzę stanowczo, iż Eusapia w położeniu, w jakiem była wtedy, czegoś podobnego sama X. j. bez spólników, w porozumieniu z nią działających, zrobićby nie mogła; ostatnie zaś przypuszczenie ze względu na harakter i stanowiska osób, najbliżej mnie znajdujących się, stanowczo musi być wykluczone (na
przeciw mnie jenerał Starynkiewicz i inżynier Abakanowicz, obok mnie dr. Wróblewski, zresztą ani za mną, ani koło mnie nie było nikogo).
Dodaję do tego, iż jeżeli podczas innych manifestacyi, najczęściej dla mnie wątpliwych, Eusapia zdaje się być w stanie zupełnie normalnym, to przy zjawiskach dotykania, zwłaszcza gdy one trwają dłużej, obserwowałem u niej prawie zawsze objawy silnego podrażnienia nerwowego natury histerycznej. Oprócz zwykłej czkawki, wzdychania, śmiechu spazmatycznego itp. zauważyłem zmiany w funkcyi oddechu i tętna, tudzież w wyrazie twarzy. Twarz bladła, rysy wydłużały się, przyjmując wyraz cierpienia z odcieniem lubieżności (); nogi drgały, ręce przed każdym mającym nastąpić dotykiem kurczowo ściskały moje dłonie, tak, że za każdym razem mogłem naprzód wiedzieć, że będę teraz dotknięty. Rozszerzone nadmiernie źrenice przy szeroko otwartych oczach ginęły prawie całkowicie pod górną powieką, gdy twarz cała potem była zlana, a medyum jęczało i trzęsło się całe. Po skończeniu tego rodzaju seansów Eusapię napół nieprzytomną musiano odprowadzać do ciemnego pokoju, gdzie czas jakiś widziałem ją jeszcze w stanie silnej ekscytacyi, Wrażliwą bardzo na dotyk i światło i nie zdającą sobie dostatecznie sprawy z otoczenia swego. Podczas jednego z podobnych posiedzeń, gdy osoba przy niej siedząca, zląkłszy
() "Odcień lubieżności" w cierpieniach E. jest subjektywnym domysłem autora. Podobnie jak wiele medyów odznacza się ona raczej brakiem popędu płciowego.
się dotykania, puściła nagle jej ręce i usunęła, Eusapia wpadła w silny bardzo rozstrój nerwowy, zakończony zupełną prostracyą i długo trwającym stanem niezupełnej przytomności.
Co do wrażenia ogólnego z całości posiedzeń, to, zastrzegając się raz jeszcze od charakteru eksperta, mającego badać naturę lub przyczyny faktów, wywoływanych za pośrednictwem Eusapii, mogę tylko wypowiedzieć zdanie moje jako obserwator, oryentujący się w zupełnym spokoju śród wrażeń, rejestrowanych przez zmysły, z których to wrażeń bezstronnie sprawę sobie zdaję.
Otóż, obok objawów, wymienionych przezemnie powyżej, przy których niemożliwość fizycznego współdziania Eusapii wydawała mi się zupełną i których geneza jest dla mnie kompletnie niezrozumiałą (mam na myśli przedewszystkiem dotykania), istnieje cały szereg objawów, w których świadome mechaniczne współdziałanie medyum nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości, gdyż są dane, pozwalające podejrzewać rzeczone współdziałanie. Ostatnia okoliczność budzi mimowoli podejrzenia co do sztucznych przyczyn całej reszty obserwowanych zjawisk.
Zastrzeżenie przeciw temu przypuszczeniu stanowić może pod pewnym względem nizki stopień wykształcenia umysłowego Eusapii i skutkiem tego fałszywe najzupełniej pojęcie o stosunku swym do objawów i do otoczenia swego.
Eusapia nie jest w stanie pojąć, że jeżeli objawy, które wywołuje, zależą od wyjątkowych wpływów, związanych z jej organizacyą i nieza
leżnych od chwilowego jej usposobienia lub nieusposobienia, od otoczenia, od innych danych zewnętrznych itp. — to może braknąć im na razie właściwych warunków do objawienia się w danej chwili. Jeden objaw, należycie obserwowany i skontrolowany, po całym szeregu nieudanych, zupełnie tutaj byłby wystarczającym. Tymczasem Eusapia — przywykła, aby wszędzie i zawsze dziwiono się jej władzy tajemniczej i admirowano ją — nie zdaje sobie zupełnie sprawy z powyżej wymienionych uwag i widzi w tem osobistą kompromitacyę swoją, jeżeli na razie objaw jaki wywołany być nie może.
Jestem przekonany, iż zdolna jest wtedy użyć wszystkich możliwych sposobów, aby nastąpiło to, co wywołać zamierza, nie rozumiejąc, że w ten sposób właśnie kompromituje się daleko Więcej, podając zarazem w wątpliwość cały t. zw. medyumizm, czyli ową hypotetyczną przyczynę ogółu zjawisk, wywoływanych za jej pośrednictwem jeżeli ta przyczyna rzeczywiście istnieje.
. DR. WŁADYSŁAW WIĘCKOWSKI.
(byt na ch posiedzeniach).
Jestem zdrów, żadnym halucynacyom ani omamieniom nie podlegałem nigdy i nie podlegam; na hypnotyzm nie jestem wrażliwy, trudny do sugestyi, a właściwie wcale nie podatny, mam wszystkie zmysły normalne — to więc, co widziałem, słyszałem, czułem lub odczuwałem, jestem pewien, że nastąpiło i nie było złudzeniem, ani też nie było wywołane przy pomocy jakichś mechanicznych przyrządów
lub sztuczek: były to fakty realne. Jak podałem wyżej, byłem tylko na ch posiedzeniach. O ile mogę sądzić z tak malej liczby, to zachodzi ścisły związek między zjawiskami, a stanem zdrowia medyum. Im się ono czuje lepiej, tem zjawiska występują prędzej i w formie bardziej zdumiewającej. Ciemność najwidoczniej sprzyja powstawaniu zjawisk, jak również skład uczestników. Im ciemniej, im skład uczestników jest życzliwiej i mniej podejrzliwie usposobiony dla medyum, tem zjawiska prędzej następują i są bardziej skomplikowane. Uczucie dotyku mają osoby, siedzące przy medyum, rzadziej siedzące dalej. Przy mającem powstać zjawisku, np. podnoszenia się stołu, czuć wysiłek mięśniowy medyum do wykonania potrzebnego ruchu w całem ciele, faktycznie jednak ruchu niema lub też jest bardzo nieznaczny; napięcie mięśniowe trwa przez cały czas zjawiska, po ustaniu następuje zelżenie, zwiotczenie mięśni. Przy powstawaniu zjawisk medyum jest przytem czasem nieprzytomne i często jęczy. O ile mogę sądzić z tego, co widziałem u osób magnetyzowanych, zachodzi pewna analogia między objawami, dającemi się wywołać w śnie magnetycznym, a zjawiskami, powstającemi pod wpływem medyum.
. DR. JAN WRÓBLEWSKI.
(byt na pięciu posiedzeniach).
Zjawiska medyumiczne widziałem po raz pierwszy; będę bardzo obowiązany i wdzięczny temu z uczonych fizyków, mechaników, lub przy
rodników, któryby mnie objaśnił i przekonał, że wszystkie wymienione zjawiska medyumiczne dadzą się wytłómaczyć znanemi w nauce siłami fizycznemi, magnetycznemi, elektrycznemi i t. p., lub też jeżeliby udowodnił, że są one prostem kuglarstwem; dopóki zaś to nie nastąpi, będę zmuszony przypisać owe zjawiska jakiejś sile nieznanej.
* * *
Posiedzeń zbiorowych odbyto , w niniejszem zaś kółku — ; uczestniczyło w nich ogółem osób , nadesłało swoje opinie osób , wstrzymało się od wydania sądu , nie odpowiedziało na kwestyonaryusz, ogłosiło jednak swoje zapatrywania w pismach publicznych osób .
WNIOSKI.
Wszystkie uwagi i opinie zostały w d. ym stycznia r. odczytane w obecności uczestników, którzy treść i układ sprawozdania zaakceptowali.
Na tem samem posiedzeniu przedyskutowano również kwestyę wniosków ogólnych i większość t. j. pp.: Maryan Gawalewicz, literat; Aleksander Głowacki (Bolesław Prus), literat; Harusewicz, dr. medycyny; H. Higier, dr. medycyny; Aleksander Kraushar, adw. przysięgły; Herman Loth, urzędnik; Ignacy Matuszewski, literat; Juljan Ochorowicz, dr. filozofii; J. K. Potocki, redaktor Głosu; Aleksander Retchman, redaktor Echa; Henryk Siemiradzki, art. malarz, kand. nauk przyrodniczych; J. A. Święcicki, literat; jenerał So
krates Starynkiewicz, b. prezydent m. Warszawy; Władysław Więckowski, dr. medycyny — podpisali następującą konkluzyę:
) Że hypoteza, objaśniająca wszystkie objawy halucynacyą, powinna być wykluczona.
) Że przypuszczenie kuglarstwa nie objaśnia znacznej liczby faktów.
) Że bez względu na panujące uprzedzenia objawy te powinny stać się przedmiotem ściślejszego naukowego badania.
Warszawa, d. go stycznia go r.
W obronie rzeczywistości zjawisk.
Doświadczenia Warszawskie wywołały zawzięte polemiki w prasie, a więcej jeszcze napaści, niż polemiki. Pierwszych nie poruszam, należy je bowiem uważać za zwykły objaw głupoty ludzkiej, wymyślającej na wszelkie zasadnicze nowości, sprzeczne z tak zwanym "zdrowym rozumem" danej epoki (). Byłoby prostą stratą czasu wywlekać z toni zapomnienia napaści pp. Świętochowskich, Hertzów, Jellentów i w. in., którzy w imieniu zagrożonego, ich zdaniem, pozytywizmu, ostrzegali ludzkość przed powrotem mistycyzmu, magii, inkwizycyi i wszelkiego rodzaju "zabobonów", nie spostrzegając, że najbardziej sprzeciwia się zasadom pozytywizmu dorywcze, a w dodatku namiętne wyrokowanie o kwestyach, których się nie zna, a dla których wyłączne kryteryum stanowić może tylko eksperyment.
() Ob. w T. IV rozdział p. t. "Neofobia".
Natomiast uważam za pożyteczne uwzględnić te polemiki, które, chociaż także dalekie od naukowej objektywności, chociaż również natchnione tą samą odruchową opozycyą przeciwko naruszaniu przez nowe prawdy ich umysłowego "dolce far niente", różniły się jednak tem od zwykłych napaści, że powoływały się na eksperyment, a przynajmniej opierały na krytyce eksperymentów obcych.
Do takich należały wystąpienia pp. dra T. Herynga i Bronisława Reichmana. Z szesnastu uczestników doświadczeń, oni dwaj tylko, pierwszy z zastrzeżeniami, drugi bez zastrzeżeń, wystąpili z protestem faktycznym. Dr. Heryng w krótkim liście, p. Reichman zaś w niezmiernie drobiazgowej, rozwlekłej rozprawie, w której wprawdzie żadnego, choćby najdrobniejszego punktu nie wyjaśnił, ale przynajmniej wyjaśnić się starał z pozorami przyrodniczej bezstronności. Ironizując potrzebę ciemności przy zawilszych objawach medyumicznych, p. R. dał swojej rozprawie tytuł: "Piu luce!" (więcej światła), na co odpowiedziałem szeregiem artykułów p. t. "Jeszcze trochę więcej światła". W artykułach tych, poniżej przedrukowanych, znajdzie się treściwa odpowiedź i na zarzuty dra Herynga.
I.
W odpowiedzi na długie, a nie zawsze jasne wywody p. Bronisława Reichmana, mam zaszczyt podać przedewszystkiem następujący opis jednego z ostatnich doświadczeń:
Było to w piątek, d. go grudnia.
Eusapia siedziała nie na krześle, jak zwykle, lecz na nizkiej wyściełanej sofie.
Przed nią, nie wązkim, lecz szerokim bokiem ku niej zwrócony stał stół gładki, czworonożny, ważący dwadzieścia dwa funty.
Kolana Eusapii, razem złączone, oddalone były równo od sąsiednich nóg stołu, pół łokcia od prawej, pół łokcia od lewej i blizko pół łokcia od górnego brzegu stołu.
Nie miała na sobie ani bucików, ani sukni czarnej, "zawsze czarnej", tylko krótką białą spódniczkę mojej żony i własne bronzowe pończochy.
Ja siedziałem po lewej jej stronie, a po prawej Juljan Adolf Święcicki.
Reszta obecnych tworzyła łańcuch w rozwartem półkolu, odsłaniając cały dłuższy bok stołu.
Eusapia nie trzymała rąk na stole: opierała je płasko na obu swoich kolanach, a każdy z nas trzymał jedną ręką jej dłoń odpowiednią, wraz z kolanem.
Oprócz tego kolana jej zastawione były z boków naszemi, a stopy obie opierała, każdą z osobna, na dwóch moich stopach, rozsuniętych szeroko, celem uwidocznienia pozycyi.
Drugie nasze ręce, moja i Święcickiego, łączyły się z łańcuchem obecnych.
Nikt nie trzymał rąk na stole, a specyalnie Eusapia nie dotykała go ani ręką, ani nogą, ani spódnicą.
W tych warunkach, w przyćmionem świetle, pozwalającem jednak bliżej siedzącym widzieć
wszystkie kształty, stół, bez uprzednich wahań, uniósł się w górę, na Wszystkich czterech nogach, całkiem poziomo — i lewitacya ta powtórzyła się trzykrotnie w analogicznych lub jeszcze wyraźniejszych warunkach.
Byli obecni:
Pp.: Aleksander Kraushar, Ignacy Matuszewski, Juljan Adolf Święcicki, Józef Szadkowski, oraz doktorowie: Gościcki, Higier, Mayzel, Więckowski i J. Witkowski.
Proszę teraz z powyższym faktem zestawić domysły p. Br. Reichmana o rękach, cisnących z wierzchu i nogach, podpierających od spodu.
II.
Zanim jeszcze Eusapia przyjechała do Warszawy, p. Br. Reichman miał już o medyumizmie "całkiem ustalone pojęcie", oparte na nieznajomości przedmiotu. Jest to jedna z tych podstaw, najczęściej spotykanych w rozumowaniu.
Rozumowania zaś p. Br. R. były całkiem nadzwyczajne.
Gdym mu opowiadał moje wrażenia z Rzymu, mówił:
— Byliście wszyscy zahypnotyzowani i widzieliście rzeczy nieistniejące.
— A zkądże się wzięły fotografie?
— Podnosiliście sami stoły na rozkaz Eusapii, a potem zapominali o wszystkiem...
Wyraziłem zdziwienie, że jednak fotografia tych ruchów nie odkryła, i z początku brałem za
rzuty p. Br. R. na seryo; ale spostrzegłszy, że mam do czynienia z niezwykłą odmianą krytyki i ze znacznie większą od mojej znajomością hypnotyzmu, urwałem dyskusyę i zapytałem tylko: jaką gwarancyę miałby sam p. Br. R., że nie był zahypnotyzowany, gdyby na własne oczy widział to, co ja widziałem?
— Żadnej — odpowiedział bez namysłu — i dlatego też nie chcę należeć do doświadczeń. Jestem człowiekiem zmęczonym i zdenerwowanym, nie uwierzyłbym więc własnym zmysłom.
W kilka tygodni potem, słusznie czy niesłusznie, p. Br. R. nabrał wiary w swoje zmysły i... znalazł się w liczbie uczestników doświadczeń, jako zastępca p. Franciszka Olszewskiego, redaktora "Kuryera Warszawskiego".
Wiara we własne zmysły zaczęła wówczas ulegać fluktuacyom:
Na posiedzeniu potwierdzał — po posiedzeniu przeczył. Przez dwie godziny nie wiedział, czy trzyma prawą, czy lewą rękę Eusapii, a W pięć minut potem (gdy mu zwrócono uwagę, że w takim razie powinienby ustąpić miejsca przytomniejszym) był już całkowicie pewnym, że w chwili, gdy go dotykano, wcale ręki nie trzymał.
Pewnego wieczoru oświadczył, iż jest tak ciemno, że "nic absolutnie nie widzi", a w dwie minuty potem zawołał: "widzę szpilkę!" wywołując tem wesołość obecnych.
Podejrzenie było wielkie, oskarżenie poważne, ale na nieszczęście szpilki nie znaleziono.
Po chwili Eusapia sama zażądała szpilki
i wpięła ją w środek wielkiego stołu, poczem nastąpiła lewitacya. P. Br. R. powiada, iż nie rozumie, co to miało znaczyć.
Miało to znaczyć, że Eusapia chciała sobie zadrwić z niego i pokazać, że i duże stoły szpilką podnosi. Doświadczenie to tylko w części jej się udało; jakkolwiek bowiem stół podniósł się, ale szpilka, nie dość mocno utkwiona w drzewie, wyrwała się — wówczas puściła ją.
P. Br. R., znowu niepewny swoich zmysłów, powiada, że szpilka ta "zniknęła"...
Nie zniknęła, tylko podczas następnej lewitacyi stoczyła się na podłogę, gdzie ją nazajutrz w odpowiedniem miejscu znalazłem.
W doświadczeniu z dzwonkiem, na pałączku, tym razem jasno opisanem, p. Br. R. wykazał w pełni nietylko swoje zdolności obserwacyjne, ale i swoją domyślność. Odrazu bowiem wpadł na pomysł, że dzwonek mógł być poruszony włosem. Brakowało tylko dowodu, że był poruszony włosem i tego dowodu pan Br. R. zaniedbał dostarczyć; jak twierdzi z przyczyny niezwykłych trudności technicznych, nie usuniętych całkowicie nawet po głębokiej naradzie z kilku innemi osobami.
Co do mnie, eksperymentując uprzednio i później, bez narady z kilku osobami, przesuwałem palcami między dzwonkiem a ręką Eusapit i przekonałem się, że włosa nie było.
P. Br. R. potrzebował aż całego artykułu, ażeby wykazać:
) że podejrzywał włos;
) że tego włosa nie znalazł;
) że był nielojalnym względem kolegów.
Człowiek bowiem lojalny, zamiast narażać kilkunastu ludzi uczciwych na podejście kuglarki, byłby odrazu domysły swoje zakomunikował i wątpliwość rozstrzygną.
P. Br. R. rozumuje tak:
"Ponieważ włos jest dostatecznym do wytłómaczenia działania, więc nie mamy zasady do przyjmowania innej siły.
A Więc: Ponieważ magnes ciągnąłby igłę, gdyby była doń przywiązana nitką, zatem nie mamy potrzeby przypuszczać, że ją przyciąga magnetycznie.
Tak samo rozumował dr. Bouilland, w chwili, gdy oskarżał Edisona o kuglarstwo:
"Ponieważ brzuchomówstwo wystarcza do wywołania dźwięków fonografu, więc nie mamy zasady do uwierzenia w fonograf. "
P. Br. R. może się pocieszać, że w dobrem towarzystwie zapisze swoje nazwisko w historyi rutyny naukowej.
Epizod ze szpilką ilustruje godnie historya "rurki":
Znalazłszy się w komisyi lekarzy, którzy mieli rewidować medyum, p. Br. R. oglądał pod światło suknię i koszulę Eusapii i zeznał do protokułu, że nic podejrzanego nie znalazł, a tem czasem rozpowiadał po mieście, że, siedząc przy niej, namacał "rurkę".
Co ta rurka miała objaśniać, nie umiem się domyśleć, ale winienem przyznać, że ją rzeczywiście znaleziono:
Jest to złamany fiszbin ze stanika Eusapii.
Od zwykłych rurek różni się tem, że jest płaski i że wcale nie ma dziury, zasługuje więc na bliższą uwagę.
Dotychczas znaliśmy tylko rurkę Toricellego i rurki Geislera, obecnie będziemy mieli i "rurkę Reichmana".
III.
Bardzo się dziwię p. Br. Reichmanowi, że, mimo kilkakrotnych z mojej strony ostrzeżeń, pośpieszył się z ogłoszeniem domysłów, opartych jedynie na odkryciu podejrzanych ruchów Eusapii. Dziwię się nie temu, że te ruchy podejrzane zauważył — bo ja ich widziałem znacznie więcej, niż on i niż dr. Heryng — ale temu, że, nie mając pojęcia o obserwowanej sferze zjawisk, a nie chcąc słuchać uwag tych, którzy już mieli o niej jakie takie pojęcie, poprzestał na domysłach tak zwanego chłopskiego rozumu, zrzekając się ściślejszych dochodzeń.
Rozumiałbym tę pewność siebie w duchu powziętego uprzedzenia, gdyby panu R. udało się choć raz uchwycić owe historyczne włoski, szpilki i rurki, które wszędzie widział, a których nigdzie nie znalazł; jakkolwiek i wtedy pozostałoby jeszcze do dowiedzenia, czy obok kuglarstwa niema zjawisk rzeczywistych; — ale odważać się na ogłaszanie za kuglarstwo wszystkiego, w imię prawdziwej nauki, w chwili, kiedy medyum było jeszcze w Warszawie i kiedy łatwe do sprawdzenia hypotezy autora "Piu luce" mogły znaleźć kłam w całej seryi szczegółowych i lepiej prowa
dzonych doświadczeń — na to potrzeba było odwagi, którą podziwiam, ale której nie zazdroszczę.
Poprawniejszem wydaje mi się stanowisko dra Herynga, podającego tylko to, co widział, zarówno na korzyść, jak i na niekorzyść Eusapii, zastrzegając się przytem, że nie chce kwestyi medyumizmu rozwiązywać. Nie rozumiem tylko, dlaczego się tak cieszy, że mu się udało pokryjomu wyjąć nogę z pantofla, pociągnąć portyerę i kopnąć stolik, które to fakty, jeżeli się nie mylę, były już dawniej znane.
O znaczeniu ruchów podejrzanych, a przez dra Herynga zauważonych, pomówimy następnie, tymczasem zaś powracam w dalszym ciągu do przerwanego opowiadania.
IV.
Podczas wspomnianej już poprzednio rozmowy przyszły autor "Piu luce" oświadczył, między innemi, że onby zrobił taki stół, któregoby Eusapia napewno nie podniosła.
Sądziłem, że dla miłości prawdy odrazu swoją tajemnicę wyjawi. Ale długo się z tem drożył.
Nareszcie objaśnił, że byłby to stół z rozstawionemi nogami.
Zapewniłem go, że stół taki jest już zrobiony i że czeka na przyjazd Eusapii.
Z nim właśnie zrobiliśmy pierwsze posiedzenie.
Stół uniósł się i z lewitacyi zdjęto fotografię.
Dziwnem zrządzeniem losu, na fotografii tej, którą reprodukował "Tygodnik Illustrowany" W ym numerze z r. z., widzieć można p. Br. Reichmana, siedzącego po prawej stronie Eusapii i trzymającego obie swoje ręce na kolanach medyum...
Obecnie p. Br. R. ogłasza, że właśnie wówczas czuł unoszenie się lewego kolana razem ze stołem, że więc Eusapia lewą stopą podnosiła go do góry...
Rzecz dziwna, że nie zauważyli tego ani dr. Wiśniewski, który patrzył na lewą nogę, ani dr. Jan Wróblewski, który dotykał lewej nogi, ani wreszcie aparat fotograficzny p. J. Szadkowskiego, który kolana równo odfotografował.
Zdaje mi się, że i p. Br. R. zrobił to spostrzeżenie dopiero później, po wzmocnieniu się na siłach, gdyż protokuł z dnia go listopada podpisał bez zastrzeżeń...
V.
Ażeby skończyć z przypuszczeniem, że lewa stopa Eusapii stół podpiera, zrobiłem przyrząd kontrolujący na następującej zasadzie:
Dwa pudełka od cygar, wązkie a głębokie były umieszczone pod stołem, w miejscu, gdzie Eusapia stawia swoje nogi. Kazałem jej włożyć stopy do pudełek, każdą z osobna.
Pudełka miały dna podwójne i takie urządzenie elektryczne, że kto w nie nogi włożył, ten mógł bezkarnie poruszać niemi dwa cale w bok, dwa cale w tył lub naprzód i dwa cale do góry: jeżeli jednak usiłował którąkolwiek nogę wyjąć z pudełka, to już w połowie drogi dzwonek elektryczny, umieszczony na sąsiedniem biurku, fakt ten sygnalizował i dźwięczał dopóty, dopóki noga nie wróciła na swoje miejsce.
Chodziło mi o to, ażeby Eusapii, która nie jest w stanie podczas doświadczeń trzymać nóg całkiem spokojnie i której suknia rzeczywiście szuka zetknięcia z lewą nogą stołu, zostawić swobodę owych ruchów, nieszkodliwych i tylko dla powierzchownego obserwatora podejrzanych, a zarazem uczynić niemożliwem oswobodzenie którejkolwiek stopy i podłożenie jej pod nogę stołu.
Po kilkunastu minutach oczekiwania stół duży, ważący f., z wązko ściętemi i nieco rozstawionemi nogami zakołysał się i podniósł, poczem opadł z hałasem.
Dzwonek nie dzwonił.
Zażądaliśmy powtórzenia próby, gdy naraz Eusapia zawołała:
— Niech pan sprawdzi, jest coś złego, bo unoszę stopy, a jednak dzwonek nie dzwoni...
Obejrzałem aparat, który był w porządku, ale okazało się, że jeden z drutów bocznych pod naglem uderzeniem spadającej nogi stołu pękł i przerwał prąd.
Związałem druty, ukryłem je w bezpieczniejsze miejsce, sprawdziłem jeszcze raz funkcyono
wanie przyrządu, i przystąpiliśmy do dalszych doświadczeń.
Stół uniósł się, tym razem wyżej, a dzwonek nie zadzwonił, to znaczy, że obie nogi Eusapii pozostały na miejscu; nadmieniam, że były bose; zresztą aparat był tak obmyślony, że pozostawienie bucika nie wystarczyłoby do stłumienia dzwonka.
Jednocześnie zdjęto fotografię, na której widoczne jest całe dno stołu (ponieważ zgodnie z radą p. Reichmana umieszczono aparat fotograficzny od dołu), widoczne są wszystkie cztery nogi stołu, lewa, jak to zwykle bywa przy świetle, ma kontakt z suknią, ale pudełka ze stopami Eusapii są na swojem miejscu.
Bezpośrednio po doświadczeniu prosiłem obecnych, ażeby przekonali się, że przyrząd funkcyonuje normalnie, to znaczy, że nietylko wyjęcie nogi, ale nawet zbyt wielkie uniesienie jej w pudełku natychmiast wywołuje sygnał. Co też sprawdzili pp.: Maryan Gawalewicz, Ignacy Matuszewski, J. A. Święcicki i dr. Wład. Więckowski.
Przy próbach tych był obecny i upoważnił mnie do powołania się na niego b. prezydent miasta, p. generał Starynkiewicz.
Pomijam pięćdziesiąt innych doświadczeń sprawdzających, z nogami E. związanemi, z nogami trzymanemi oburącz przez osobę klęczącą pod stołem, z obu stopami widocznemi przy świetle, z innym przyrządem elektrycznym kontrolującym, przybitym do podłogi itp. Przypominam
wreszcie lewitacyę bez żadnego zetknięcia ze stołem, wobec dziesięciu świadków opisaną W pierwszym artykule.
Nigdy nikt z nas, a tem mniej p. B. Rejchman, nie widział lewej (lub prawej) nogi Eusapii stół podpierającej.
Ale to mu nie przeszkadza dawać do zrozumienia, że mógł widzieć.
VI.
Szan. autor "Piu luce" wynalazł też bardzo prosty sposób (zawsze ten sam) objaśnienia pozornych zmian wagi stołu, zawieszonego na dynamometrze.
Kilkunastu ludzi pełnoletnich patrzyło i nic podejrzanego nie widziało, zaś pan B. R. odrazu zmiarkował (), że Eusapia pociągała stół rękami ku sobie, celem powiększenia ciężaru, a później podpierała go nogą, celem uczynienia lżejszym: Wprawdzie nie podał tych uwag do protokułu, gdyż wogóle nie lubi sądów pośpiesznych, ale teraz jest już zupełnie pewny, że tak było.
Z uznania godną sumiennością zaznacza przytem, że podczas tych doświadczeń wychodził do drugiego pokoju, a pomija tylko tę drobną okoliczność, że robione były i bez dotykania.
() Dowcipne uwagi w tym duchu wypowiedział dr; Adolf W. w "Izraelicie" (nr. gi z r. b. ).
W protokule z odnośnego posiedzenia czytamy:
"Przy dotykaniu grzbietem rąk od spodu stołu, Waga powiększa się z na funtów".
"Przy trzymaniu rąk od spodu stołu bez dotykania z na ... "
Doświadczenia te wykonała z Eusapią po raz pierwszy w r. im komisya medyolańska, do której wchodzili, między innymi: sławny astronom Schiaparelli i trzech fizyków: pp. Gerosa, Ermacora i Finzi.
Powtórzyłem je w Warszawie na zebraniu z dnia go grudnia w obecności Henryka Siemiradzkiego, dr. H. Higiera, pp.: Al. Kraushara i Al. Reichmana redaktora "Echa". Wreszcie wykonałem je z Eusapią po raz trzeci sam dnia go grudnia, a więc już po "wyjaśnieniach" p. Br. R. w obecności Aleksandra Głowackiego (Bolesława Prusa) i w następujących warunkach:Światło nie było przyćmione. Eusapią miała nogi ściśle przywiązane jedna do drugiej białą tasiemką, przez cholewki bucików, zapiętych na wszystkie guziki.
Wolny koniec tasiemki, naprężony w ten sposób, że odciągał obie stopy E. od lewej nogi stołu, trzymała w ręku jedną z osób obecnych.
Nadto dla drugostronnej pewności osłaniano dłońmi obie nogi stołu.
W tych warunkach i bez żadnych odciągań w tył lub naprzód, stół, w owej chwili niedotykany przez Eusapią, pod wysiłkiem jej rąk zaciśniętych w powietrzu, zmniejszył ucisk na dy
namometr z na ; opadł, zatrzymał się przy , a potem, po paru usiłowaniach przeciwnych, spadł jeszcze na do .
Zauważyliśmy zbliżanie się sukni, które zresztą w niektórych próbach sam ułatwiałem, trzymając jej fałdy w garści, ale nogi medyum pozostały nieruchome.
Niech się jednak pan Br. R. nie przestrasza. Jakkolwiek zdaje się podzielać zapatrywania dra Karola Herza, autora naiwnego artykułu: "Stołowe nogi contra Newton" — Newton nie jest zagrożony.
Zjawiska powyższe nie są rzeczywistą zmianą wagi; są tylko nowym fenomenem fizyologicznym, który w niczem praw Newtona nie narusza.
VII.
A teraz słówko o znaczeniu ruchów podejrzanych.
Przedewszystkiem cała niższa kategorya objawów medyumicznych polega na bezwiednych skurczach mięśniowych i bezwiednem popychaniu. Ruchy te, jak to wykazał Janet i jak o tem już wielokrotnie w moich pismach wspominałem, mogą zajść tak daleko, że medyum, nawet w stanie normalnym będące, może gestykulować, dotykać, pisać i t. p., nic o tem wszystkiem nie wiedząc i w najlepszej wierze wypierając się wszystkiego.
Do tej kategoryi należy zwykle wirowanie stołów, udające się po pewnym czasie prawie w każdem towarzystwie.
Kto tych bezwiednych ruchów nie zna, kto je dopiero jako coś podejrzanego odkrywa, ten się nie powinien zabierać do wyższych objawów medyumicznych, bo się w nich Wcale nie połapie.
Jeżeli więc p. R. cieszy się, że podczas ruchów zauważył u E. mechaniczne pomaganie sobie, to odkrył Amerykę po Kolumbie i sprawdził to, co już przed nim nie ulegało najmniejszej wątpliwości, dzięki pracom Chevreuil'a, Faraday'a i innych.
W wyższej kategoryi zjawisk medyumicznych analogiczne objawy zachodzą i bez zetknięcia z ciałem medyum.
Są to rzeczy osobliwe, bardzo osobliwe i wcale się nie dziwię tym, którzy nawet po zobaczeniu faktów jeszcze mają wątpliwości. Zanadto bowiem fakty owe wstrząsają całożyciowym nałogiem psychicznym, zbyt jaskrawo mu przeczą. Podziwiam tylko tych, którzy, mając Wątpliwości, odważają się publicznie twierdzić, że są pewni kuglarstwa — nawet wbrew zdaniu specyalistów kuglarzy.
Ale — na szczęście z jednej strony, a na nieszczęście z drugiej — pomiędzy temi dwiema kategoryami objawów istnieją stopniowe przejścia.
Na szczęście, ponieważ to ułatwia badanie ludziom nieuprzedzonym.
Na nieszczęście, ponieważ dla uprzedzonych owe stopnie przybierają pozory oszustwa.
W dodatku — tak być musi. Gdyby owe rozmaite objawy, pozornie nie mechaniczne, wywoływane były, jak to przypuszczają Spirytyści, przez jakoweś duchy, kominem czy oknem spływające do siedziby medyum, gdyby się odbywały w większej od niego odległości i widocznej nie
zależności, to naturalnie uznanie faktów byłoby niezmiernie ułatwione i tylko ten mógłby nie wierzyć, kto nie widzał.
Tymczasem rzecz się ma przeciwnie.
Objawy medyumiczne najwyraźniej pochodzą z medyum, najwyraźniej wyczerpują je i niewątpliwie towarzyszą jego skurczom mięśniowym, zazwyczaj tylko W dostępnej dla jego członków odległości. Dopiero w wyjątkowo sprzyjających Warunkach posuwają się dalej.
To jedno. Powtóre, rozszczepianie się siły medyum od jego członków jest aktem bolesnym. Przeciwko temu bólowi, temu antyfizyologicznemu rozdarciu, organizm broni się, broni się zmniejszaniem stopnia rozszczepiania, to znaczy, że gdy ręka eteryczna, oderwana od ręki materyalnej, usiłuje dojść do pewnego punktu, ręka materyalna instynktownie, odruchowo idzie za nią. Idzie za nią raz dlatego, żeby zmniejszyć ból, a powtóre dlatego, ponieważ ogólne prawo psychologiczne, na którem oparty jest cumberlandyzm, nakazuje członkom posuwać się ku tym punktom, ku którym kieruje się uwaga.
Trzeba więc albo niemożności materyalnej (więzy) albo też wielkiego panowania nad sobą medyum, ażeby ręka jej lub noga nie poszły w kierunku mającego być poruszonym przedmiotu.
Więzy, drażniąc nerwy i powstrzymując naturalne, instynktowne odruchy, do pewnego stopnia paraliżują i same objawy — wstrzymywanie się zaś siłą woli dodaje do bólu rozszczepienia zmęczenie psychiczne.
Raczej Więc dziwić się należy, że u Eusapii owe podejrzane ruchy stosunkowo tak rzadko występują.
Tymczasem przychodzi pan Reichman, który o tem wszystkiem pierwszy raz słyszy i w dodatku nie wierzy i — zaczyna robić odkrycia.Żadnemu z tych panów nie wpada do głowy następująca najprostsza reflekcya:
Widziałem, lub zdawało mi się, żem widział, rękę lub nogę Eusapii, wyciągającą się w kierunku przedmiotu, mającego być poruszonym.
Zatem należy sprawdzić:
o czy do niego dochodzi;
o jeżeli dochodzi, czy go naprawdę porusza;
o jeżeli naprawdę porusza, to czy zawsze tak bywa?
I wtedy, przy odrobinie dobrej woli i cierpliwości, byłby się przekonał, że:
o czasem dochodzi,
o często nie dochodzi,
o bardzo często jest napewno zdaleka.
A jeżeli nie zawsze dochodzi, to tem samem hypoteza stałego oszustwa nie wystarcza.
Wprawdzie ktoś zauważył, i słusznie, że jeden fakt oszustwa, chociażby bezwiednego, rzuca cień i na wszystkie inne; ale można też z równą słusznością zauważyć, że jeden fakt, wykluczający oszustwo, jasno, stanowczo, pozytywnie, równoważy teoretycznie dziesięć podejrzanych. Dla nauki obojętną jest rzeczą czy Eusapia czasem pomaga sobie, ale nie jest i nie może być obojętnem,
jeżeli choć część wywołanych przez nią zjawisk jest prawdziwa.
Takich zaś faktów jasnych, niewątpliwych, mam przynajmniej kilkadziesiąt.
Jest dla mnie rzeczą absolutnie pewną, tak pewną, jak tylko świadectwo ludzkie pewnem być może, że znaczna liczba dotykań i ruchów zewnętrznych wykonywana była bez mechanicznego współudziału Eusapii. I pewność tę podzielają Wszyscy ci, którzy dłuższy czas ze mną eksperymentowali.
Niepewni są tylko między tymi, którzy mało eksperymentowali.
Ale i ci, co raz jeden widzieli Eusapię, mogli się przekonać o rzeczywistości zjawisk, jeżeli tylko nie wbili sobie w głowę przekonania, że są najgłębszymi znawcami tego, co dopiero mieli zobaczyć i jeśli uwzględnili rady, jakie im dawano.
Rady te zaś były następujące:
) nie puszczać ręki lub nogi, chociażby sięwymykała;
) nie drażnić minami, gestami i dyskusyą;
) Wątpliwości wypowiedzieć odrazu szcze
rze, bez obłudy i natychmiast żądać sprawdzenia.
O takie podejrzenia Eusapia nigdy się nie gniewała, owszem, z całą ochotą starała się przekonać wątpiących.
Pan R. jako badacz samodzielny, trzymał się innej, własnej metody:
) pozwalał Eusapii, podczas zwykłych jej niespokojnych ruchów, uchylać rękę lub nogę, wskutek czego musiał ulegać podejrzeniom;
) podejrzenia te zdradzał minami i gestami, wskutek czego drażnił medyum i osłabiał objawy;
) na pytania Eusapii, chociaż ich wcale nie rozumiał, odpowiadał ciągle: bene, bene, i tem ją jeszcze bardziej irytował, ponieważ czuła nieszczerość.
Wreszcie podejrzenia sprawdzał nie natychmiast, lecz przy innych, równie nieścisłych warunkach.
Wskutek tego zawsze słyszał, że dzwonią, ale nie wiedział w którym kościele.
VIII.
Oto kilka świadectw w kwestyi dotykań, które pan R., powtarzając domysły Torellego, dawno zbite przez komisyę medyolańską, sprowadza do sztuczek, na uwalnianiu ręki lub nogi opartych:
"Kontrolując medyum — pisze dr. Wład. Więckowski — uczułem dotknięcie w bok lewy, więcej ku tyłowi, całą ręką. Jestem pewien, że ręka moja lewa trzymała prawą rękę medyum, a noga moja lewa, począwszy od stopy, która była pod stopą medyum, aż do kolana dotykała prawej nogi medyum i ani na chwilę nie uczuleni odsunięcia się nogi medyum od mojej. Niemożliwem zaś było także dotknięcie mnie lewą ręką medyum, choćby nawet ta ręka nie była trzymaną przez drugiego kontrolera, gdyż miałem uczucie dotknięcia całą dłonią wraz z pięcioma palcami, w kierunku
od tyłu ku przodowi, w ten sposób, że dotknięcie palców czułem na boku, dłoni zaś na krzyżu".
"Uczułem — pisze p. jenerał Starynkiewicz — dotknięcie grubego palca do pleców w chwili, gdy dobrze widziałem Paladino siedzącą spokojnie po prawej mojej ręce i gdy mogłem rozróżnić nawet wyraz jej twarzy. Obejrzałem się szybko, lecz nie dojrzałem nikogo. Prawą moją rękę trzymała Paladino w swojej lewej ręce, którą wyraźnie widziałem".
"Widziałem — pisze dr. H. Higier — ruchy rąk Eusapii, wykluczające dotykanie materyalne i słyszałem jednocześnie od kontrolerów, że zostali wyraźnie dotknięci, zarówno z prawej, jak z lewej strony".
"Dotykań doznawałem — pisze p. Herman Loth — przy ścisłej kontroli medyum, a mianowicie: z prawej strony przez dra Herynga, a z lewej strony przezemnie. Przed każdem dotykaniem, medyum ściskało mocno moją prawą rękę. Pomimo, że posiedzenie odbywało się w ciemności, jednakże widziałem dokładnie medyum, oraz sąsiada z lewej strony, p. Al. Reichmana i kontury kontrolującego z prawej strony dra Herynga".
"Pewnego razu — pisze dr. Ksawery Watraszewski — gdy Eusapia podała mi obie ręce i przechyliła głowę swą ku mojej, zostały głowy nasze owinięte portyerą, przy której siedzieliśmy, a jednocześnie, lub w chwilę potem, ujęty zostałem kilkakrotnie ręką za głowę od góry, tak, iż bardzo Wyraźnie odczułem dotknięcie kilku palców na czole i na włosach, poczem poklepany zostałem zlekka po wierzchu głowy. Twierdzę stanowczo, że Eu
sapia w położeniu, w jakiem była, czegoś podobnego sama, t. j. bez wspólników, zrobićby nie mogła; ostatnie zaś przypuszczenie, że względu na charakter i stanowisko osób, bliżej mnie siedzących, stanowczo musi być wykluczone".
Dr. Heryng zdziwi się zapewne, gdy mu przypomnę również, przez niego samego, wobec świadków, panu Matuszewskiemu, d. go grudnia podyktowane do protokułu następujące oświadczenie:
"Trzymając obie ręce Eusapii w moich dłoniach, każdą oddzielnie, czując jej prawą nogę na lewej stopie, czując kolanem jej prawe kolano, zostałem dotknięty trzykrotnie w grzebień biodrowy lewy dwa razy lekko, raz mocno, przedmiotem twardym"...
Na usprawiedliwienie szan. laryngologa winienem dodać, że zeznanie powyższe wprawdzie sam dyktował, ale go nie podpisał...
IX.
Ażeby ostatecznie rozstrzygnąć kwestyę uwalniania ręki, a jednocześnie dać możność Wszystkim obecnym śledzenia, czy kontrolerowie dobrze sprawiają kontrolę, użyłem następującego przyrządu:
Ręce Eusapii owinięte były bransoletami ze złożonego w kilkoro papieru cynowego i połączone jedna z drugą drutem miedzianym, który na prawej i lewej bransolecie owijał się kilkakrotnie i zamykał, skręcony obcążkami.
Siedzący zaś obok niej kontrolerowie mieli po dwa palce jednej ręki, wielki i wskazujący,
owinięte w naparstki z tegoż materyału i również okręcone drutem.
Końce drutu połączone byty w takim układzie z bateryą i elektromagnesem od dzwonka, że jeśli kontrolerowie trzymali odpowiednie ręce medyum u nasady dłoni, choćby jaknajlżej, owemi dwoma palcami, to elektromagnes milczał; jeżeli jednak którykolwiek z nich odjął palce, lub pozwolił Eusapii odsunąć swoją rękę, to natychmiast elektromagnes zaczynał terkotać i hałasował dopóty, dopóki do pierwotnej pozycyi nie wrócono.
W ten sposób wszyscy obecni mogli mieć gwarancyę:
) że E. ani na mgnienie oka nie uwolniła swojej ręki w chwili dotykań — jak to p. R. podaje;
) że, jak to również p. R. twierdzi, nie mogła dłonią dotykać jednego kontrolera, a drugiego palcami, dając im złudzenie dwóch rąk; ponieważ ani jej dłoń, ani jej palce, jako niezaopatrzone w konduktory metaliczne, nie mogły dać dostatecznego połączenia dla prądu.
Kontrolerowie musieli ją trzymać zawsze W kostkach, dotykając ciasnej bransolety lub złączonego z nią drutu.
Eusapię niezmiernie bawił ten przyrząd i długo nie chciała się z nim rozstać, śmiejąc się do rozpuku, gdy który z sąsiadów podczas rozmowy puścił palec i gdy elektromagnes zaczął krzyczeć.
Przystąpiliśmy do doświadczeń.
W kilka minut rozpoczęły się dotykania; najprzód nieokreślone, potem wyraźne.
Święcicki był dotknięty trzy razy, a Głowacki dwa razy, wyraźnie palcami ręki; następnie ja, położywszy dłoń na ramieniu Głowackiego, zostałem dotknięty pięcioma palcami, każdym z osobna, a potem wszystkimi razem.
Inne dotykania, jako mniej wyraziste, pomijam.
Ponieważ zaś przyrząd milczał i odezwał się dopiero wtedy, gdy ręce puszczono, mogliśmy więc być zupełnie pewni, raz na podstawie wrażenia dotykowego kontrolerów, drugi raz na podstawie milczenia przyrządu, że ręce Eusapii w chwili owych dotykań pozostawały na swojem miejscu.
X.
Próbowaliśmy jeszcze dwóch sposobów sprawdzenia odrębności rąk tajemniczych od rąk medyum.
l przez wykonanie pracy mechanicznej skomplikowanej, w odległości niedostępnej dla rąk i nóg medyum;
przez doprowadzenie materyalizacyi do tego stopnia, żeby ręce tajemnicze mogły nam się ukazać przy świetle, niezależnie od widzialnych współcześnie rąk medyum.
Dnia go stycznia zasiedliśmy do stołu, jak zwykle, w małem kółku domowem.
Eusapia siedziała tyłem do firanki, po za którą, na ziemi, za jej plecami, trochę na lewo i w odległości, mało co większej od tej, jaką mo
głaby dosięgnąć ręką, gdyby się W bok przegięła i gdyby rękę lewą miała wolną, postawiłem skrzynkę z bateryą Greneta, o czterech elementach odkrytych, wypełnionych roztworem dwuchromianu potażu i kwasu siarczanego.
Skrzynka była wysoka a wązka, naczynia z kwasem pełne i otwarte, tak, że przy przenoszeniu jej lub przesuwaniu trzeba było zachować wielką ostrożność, ażeby płynu nie porozlewać, Drzwiczki, które skrzynkę zamykały, były tylko przymknięte.
Na górnej powierzchni skrzynki wystawały obok siebie dwa przyrządy: lampka elektryczna z reflektorem i tuż za nią pręt pionowy, zakończony guzikiem i podnoszony ku górze sprężyną.
Gdy się ów guzik nacisnęło z pewną siłą, pręt obniżał się w głąb pudełka i zanurzał cztery cynki w cztery naczynia z kwasem.
Wówczas natychmiastowo lampka zapalała się i świeciła dopóty, dopóki ręka naciskała guzik, tem jaśniej, im głębszy był nacisk.
Miałem zamiar poprosić rękę eteryczną, ażeby sama ten manewr wykonała, zapalając lampkę, a tem samem współcześnie oświetlając sytuacyę.
Wobec wiadomego wstrętu tak zwanych "duchów" do światła, była to dzika pretensya. Ale — trzeba wszystkiego próbować.
Swoją drogą, zwykła lampa naftowa, przyćmiona, stała na podłodze z przeciwnej strony, zewnątrz firanki, utrzymując mój gabinet w półmroku.
Siadamy i odrazu czujemy, że będzie coś
nowego, nie odzywa się bowiem ani jedno puknięcie i stół ani myśli się unosić, mimo, że Eusapia posępnieje, dostaje czkawki i jest już niewątpliwie w transie.
Następuje parę dotknięć podejrzanych (Prus) i parę poprawnych, poczem ja obejmuję kontrolę z lewej strony, a Święcicki z prawej.
Dla lepszego czucia nóg ściągam Eusapii buciki i regulujemy kontrolę.
Po chwili medyum zaczyna się niepokoić, wyprężać i za firanką daje się słyszeć jakieś tajemnicze skrobanie, jakby w skrzynce z bateryą.
Patrzę na Eusapię, siedzi spokojnie, trzymam lewą jej rękę, czuję bez przerwy nogę.
— A ty trzymasz?
— Trzymam — odpowiada Święcicki.
— Więc to "John" drapał?
Za firanką odezwało się trzykrotne uderzenie drzwiczkami skrzynki — Eusapia jęknęła i lampka błysła.
Błysła jeszcze raz drugi i usłyszeliśmy szuranie po podłodze w kierunku od lewej strony ku prawej.
Nowy wysiłek i jęk Eusapii i nowy błysk lampki, lecz jeszcze ciągle za kotarą.
Nareszcie lampa wyjeżdża przed firankę od prawej strony i podsuwa się do lampy naftowej, stojącej na podłodze. "John" wziął na kieł, myślę sobie: drwi ze światła!
Wychylamy się wszyscy, ażeby dobrze widzieć i jesteśmy świadkami następującej manipulacyi:
Z po za firanek jakaś ręka unosi kotarę, zakłada ją tak, żeby odsłonić lampkę, a zasłonić guzik i naraz światło elektryczne zajaśniało w całej pełni, oświetlając nas i Eusapię.
Tym razem nacisk na guzik wywarty, a więc i światło lampki, trwały ze dwadzieścia sekund.
Brawo John! — odezwały się głosy.
Rozjaśniłem lampę naftową, wziąłem do ręki centymetr i zmierzyłem odległości:
Od pasa Eusapii, która ciągle siedziała na swojem miejscu, do guzika lampki — m. c. — od prawej stopy Eusapii — m. c. — Następnie kazałem jej uwolnić nogę od kontroli Święcickiego, wykręcić się z, krzesłem, przechylić w tył i wyciągnąć nogę jaknajdalej W kierunku lampki:
Brakowało centymetrów.
Ani kropla płynu nie wylała się z bateryi.
Doświadczenie z lampką powtarzałem jeszcze na dwóch innych posiedzeniach.
Widzieli je między innemi pp.: Władysław Bogusławski i dr. Zdzisław Nieszkowski, przy których skrzynka przeniesiona została z za kotary na stół przez głowę Eusapii, a następnie zapalona, tylko słabiej, na środku stołu, albo raczej bliżej końca przeciwnego Eusapii.
Kontrolerowie sprawdzili normalny układ rąk. O użyciu nogi, niezależnie od zwykłej kontroli, nie mogło być mowy. Tym razem więc nacisk został dokonany bez zasłony firanek, ale też nie był kompletny i lampka nie rozżarzyła się do białości.
W chwili nacisku, pod światło okna, widziałem cień ręki naciskającej. Zbliżyła się od strony Eusapii, ale z góry.
Gdyśmy o tem doświadczeniu mówili, Eusapia wtrąciła swoją uwagę:
— Macie panowie obie moje ręce, ale nie macie głowy, a mogłabym głową to zrobić.
Co powiedziawszy, uniosła się, wychyliła ku środkowi stołu i nacisnęła guzik czołem. Następnie wróciła na miejsce, z rękami trzymanemi ciągle przez kontrolera, oparła głowę o skroń dra Nieszkowskiego, wyprężyła się, jęknęła, w skrzynce coś zachrobotało i w tejże chwili lampka zapaliła się po raz drugi.
XI.
Nareszcie d. go stycznia zobaczyliśmy ręce dotykające i widzieliśmy je tak dobrze, jak swoje własne i jak ręce medyum w znacznej od siebie odległości.
Było to posiedzenie bez stołu.
Siedzieliśmy w kółku na krzesłach, trzymając się za ręce: Eusapia między nami; przed kotarą, rozciętą w środku i na rogach.
Lampka za ekranem dawała światło dostateczne.
Biedny "John" był zażenowany z początku brakiem stołu; pierwszy to raz bowiem zrobiono mu taką niespodziankę! Po chwili namysłu zaczął pukać w krzesło medyum.
Pierwsze pukania były podejrzane; czułem najwyraźniej współczesne ruchy jej lewej nogi; sprawdziłem jednak natychmiast, że nią krzesła nie dotykała, i że gdym nogę przytrzymał, puka
nia niemniej powtarzały się, wstrząsając tylną nogą krzesła; E. była bez bucików.
Lampka, stojąca tym razem na stole za kotarą, zapaliła się dwa razy.
Po pewnym czasie, w szparze między firankami, ukazała się nad głową Eusapii ręka, najpierw niewyraźna i jakby kaleka, potem stopniowo o skończonych kształtach męskiej sporej dłoni. Powtórzyło się to pięć razy ze wzrastającą wyrazistością. Raz ukazała się inna ręka, znacznie mniejsza, trzymając chusteczkę śnieżnej białości.
W chwili, gdy ręka męska ukazywała się po raz szósty, Prus, który dla swobodniejszej obserwacyi stał po za kołem, włożył swoją dłoń w otwór kotary i został uścisnięty palcami lewej ręki (którą widzieli wszyscy siedzący z lewej strony), gdy lewą rękę Eusapii trzymał wraz ze mną, a Święcicki był pewnym prawej. Zresztą lampa świeciła dostatecznie, żeby widzieć obie.
Następnie taż sama ręka cofnęła się i jeszcze raz dotknęła Prusa, w górze przez firankę.
Raz ręka (mniejsza), wychodząc z za portyery, poklepała medyum po głowie, przyczem wszyscyśmy słyszeli i widzieli uderzenie.
Wreszcie widziałem, jak taż ręka wychyliła się rogiem kotary, odległym od medyum, w kierunku twarzy Święcickiego i w tejże chwili Święcicki zawołał:
— Dotknięto mojej twarzy!
Eusapia wpadła w głębszy trans i zaczęła przemawiać zmienionym głosem, imieniem "Johna":
— Wzięliście mi stół, żeby odsłonić nogi medyum... Dobrze! pokażę wam, że ja wszystka
robię nogami medyum! (Widocznie pił do dra Herynga!) Co powiedziawszy, Eusapia wyciągnęła stopy przed siebie, oparła je na moich kolanach (tak, że stóp jej mógł dotykać jednocześnie i p. Ig. Matuszewski, siedzący najdalej od firanki), i zawołała:
— Patrzcie, uderzam w stół lewą nogą!
To mówiąc, uderzała nogą w moje kolano, a jednocześnie, całkiem współcześnie, rozlegały się za kotarą, w odległości dwóch metrów, silne uderzenia, jakby nogą po stole, który stał w głębi pod ścianą.
Powtarzało się to kilka razy W różnem tempie...
W sprawozdaniu komisyi medyolańskiej czytamy:
"... W otworze firanki nad głową medyum zaczęło się coś ukazywać kilkakrotnie... p. Aksakow wsunął rękę i doznał dotknięcia palcami... p. Schiaparelli był kilkakrotnie i silnie dotykany przez firankę... Wkrótce ręka stała się wyraźniejszą... widzieliśmy pięść, która zwolna otworzyła się, ukazując pięć palców... Nie było najmniejszej wątpliwości: ręce Eusapii leżały przed nami na stole, trzymane przez sąsiadów... przed nią stała latarnia... "
XII.
Nadmieniam, że na temże posiedzeniu Eusapia w transie pod wpływem sugestyi, demonstrowała mi dotykalnie proces rozszczepiania się jej ręki. Trzymałem jej rękę lewą od palców do łokcia i czułem, jak taż ręka lewa rozdwoiła się,
zmateryalizowała wśród objawów bólu i przyłożyła się do mojej, z drugiej strony.
Prawą trzymał Święcicki zdaleka.
P. Br. Reichman ma teraz do wyboru dwie rzeczy: albo uznać nas wszystkich za waryatów razem z komisyą medyolańską, albo też spuścić z tonu i... posiedzieć jaknajdlużej za granicą.
Wszystko, co Br. R. napisaf w "Kuryerze" o podejrzanych ruchach Eusapii, dałoby się wyrazić krócej i jaśniej W następującej formule:
"Medyum usiłuje wykonywać ruchy celowe w kierunku osoby, mającej być dotkniętą, lub przedmiotu, mającego być poruszonym. "
Przeszkodzenie tym ruchom, gdy jest dobrze usposobione, nie wstrzymuje objawów.
Przeszkodzenie im, gdy jest wyczerpane, znosi objawy.
Jeśli się gwałtem żąda objawów, a nie dopełnia warunków sprzyjających i kontrolujących zarazem, posiedzenie schodzi na farsę, ponieważ, ręka lub noga medyum nietylko zbliża się do danego przedmiotu, ale wprost go dosięga.
Objawy medyumiczne wówczas z natury rzeczy, same przez się, stają się instynktownem kuglarstwem, któremu dopiero medyum może: bądź to świadomie pomagać, bądź świadomie przeciwdziałać, stosownie do moralnej swej wartości. Gdy Eusapia chciała dotknąć medyumicznie w warunkach poprawnych, musiała silnie przytrzymywać swoją rękę i konwulsyjnie ściskać rękę kontrolera. Inaczej objaw był podejrzany, bo ręka szła ku dotykanemu.
Uważny i cierpliwy obserwator jeszcze i w tych wypadkach podejrzanych znalazłby niespodzianki: przekonałby się np. nieraz, że albo między ręką a przedmiotem była jeszcze przestrzeń wolna, choćby milimetrowa, i wtedy wysiłek był znacznie większy, niż efekt wywołany; albo też, pomimo, że ręka niewątpliwie dotykała przedmiotu, jednakże jej mechaniczny wysiłek był znacznie mniejszy od wywołanego efektu. Czyli, że i w tym razie ręka eteryczna pomagała materyalnej.
Przy zupełnem rozszczepieniu, ręka eteryczna zabiera całą siłę medyum (W części i innych obecnych; wskutek czego po posiedzeniu wszyscy słabną) tak, że ręka medyum, chociaż jeszcze ulega odruchom i jeszcze zdaje się posuwać, jest już całkiem bezsilną. Eusapia, po posiedzeniu, stale, przez czas jakiś, nie mogła nawet szklanki w ręku utrzymać.
Szczegółowe w tym względzie obserwacye ogłoszę w pracy specyalnej, a w tej chwili dość nam będzie zaznaczyć, że: pomiędzy czysto mechanicznem a czysto medyamicznem działaniem istnieje cała skala przejść, w najrozmaitszych kombinacyach.
Prosty chłopski rozum, na który się "Torelliści" powołują i którym rządzi się opinia publiczna, zna tylko dwie rzeczy: prawda — oszustwo.
Nie moja wina, że zjawiska nie są tak proste, jakby chcieli, i że nie można się z nimi jednym wyrazem załatwić.
Podejrzane ruchy Eusapii są mniej lub więcej kompletnym odruchem bezwiednym z tenden
cyą oszustwa, i to bardzo sprytnego oszustwa, właściwą wszystkim medyumicznym objawom.
Czasem ruchy te przechodzą w istotną, niewątpliwą pracę mechaniczną, jak to trafnie zauważyli doktorowie: Watraszewski, Harusewicziinni, czasem redukują się do zaledwie wyczuwalnych skurczów mięśniowych. Tak np. w chwili unoszenia się stołu czuć w mięśniach udowych skurcze mięśni, przecenione przez p. Br. Reichmana, czuć je pod ręką tak, jakgdyby kolano stół podnosiło, a mimo to nasze oczy, ręce i fotografia stwierdzają, że kolana nie uniosły się i stołu nie dotykały.
Jednocześnie przy medyumicznem działaniu kolan, te ostatnie stają się nadczułemi (podobnie, jak ręce przy dotykaniach) i medyum niechętnie pozwala je dotykać, wskutek czego pozory oszustwa rosną.
Zasługuje na uwagę, że jednak Eusapia, która o treści zarzutów p. Reichmana nie wiedziała, znając tylko ogólną ich tendencyę, niemniej jednak podczas ostatnich trzech tygodni swego pobytu zachowywała się w transie tak, jakby chciała punkt po punkcie zbijać faktami domysły autora "Piu luce".
Tak np. na posiedzeniu z d. go grudnia, wykonawszy ową pamiętną, bo pierwszą w swoim rodzaju lewitacyę stołu, bez dotykania go. W chwili, gdy siedziała przy szerszym jego boku, zawołała:
— A teraz podniosę stół lewem kolanem!
To mówiąc, podsunęła nogę pod stół, uniosła lewe kolano, a wraz z niem stół o ćwierć łok
cia w górę odległy, ten sam ruch wykonał. Kolano uniosło się o jakie ct., a stół conajmniej .
— Teraz podniosę dwiema nogami! — zawołała Eusapia, zachęcona powodzeniem.
I wyciągnęła nogi sztywno przed siebie, tak, że przeszły na drugą stronę stołu, gdzie je doktorowie: H. Higier, W. Mayzel, Józef Witkowski, Wł. Więckowski i inni dokładnie widzieć mogli — i, pochyliwszy się w tył, obie nogi razem prosto złożone podniosła zwolna ku górze. Wraz z niemi, stół, niedotykany przez nikogo, poszedł równolegle w górę i razem opadł.
Eusapia była wówczas w hypnozie.
Nazajutrz o tych doświadczeniach nic nie pamiętała i sprzeczała się ze mną, że w tych warunkach lewitacya nie mogła nastąpić!..,
XIII.
Gdyby autor "Piu luce" poprzestał był na ogłoszeniu tego, co rzeczywiście czuł lub widział, bez dodatków fantazyi dopełniającej i bez pośpiesznych wniosków, uwłaczających nietylko dobrej wierze Eusapii, ale i inteligencyi większości uczestników, byłby wprawdzie powtórzył tylko to, co na jednem z zebrań ogólnych powiedziałem, ale byłby podał spostrzeżenie fizyologiczne prawdziwe, ciekawe i rzucające światło na naturalny, nie mający w sobie nic nadprzyrodzonego, mechanizm tych zjawisk.
Eusapia niewątpliwie wykonywa ruchy podejrzane. Gdy się ma odchylić portyera, skręca
się tak, jakgdyby to robiła nogą, pomimo, iż w większości wypadków można stwierdzić, że noga pozostaje na miejscu. Niekiedy jednak uchyla się istotnie i wraca dopiero po spełnionym ruchu, albo też w połowie ruchu. Gdy ma co pociągnąć, naprzód naprawdę dotyka przedmiotu, a potem wykonywa giest taki, jakgdyby sznurkiem ciągnęła lub prętem popychała. Kiedy porusza dzwonek lub w ciemności utrzymuje zawieszone w powietrzu tabliczki, zachowuje się tak, jakgdyby istotnie trzymała w ręku nietylko jedną nitkę, ale pęk nitek, na których przedmiot dany wisi. Skoro wówczas kto z obecnych łańcuch nagle przerwie, owe mniemane nitki pękają i przedmiot spada. (Nie idzie zatem, iżby wogóle nie można było przerywać łańcucha).
Gdy ma nastąpić dotknięcie jednego z obecnych eteryczną ręką, odnośna ręka Eusapii usiłuje jaknajwięcej zbliżyć się do osoby dotykanej, wskutek czego nieraz może być schwytana.
Im więcej medyum jest zmęczone lub zirytowane i im mniej zharmonizowane kółko, tem owe ruchy są częstsze i bardziej podejrzane.
Im jest lepiej usposobiona i im życzliwsze kółko, tem bardziej redukują się do objawów szczątkowych, tem łatwiejsze rozszczepienie ręki eterycznej od ręki materyalnej i tem czystsze doświadczenia.
Nareszcie w zupełnym transie ciało medyum staje się sztywne i bezwładne, sprowadzając do minimum potrzebę ściślejszej kontroli.
Szkoda, że właśnie ci, którzy najwięcej potrzebowaliby widzieć, tj. najpodejrzliwsi, najmniej
widzą. Podczas całego trwania posiedzeń zbiorowych w Warszawie, Eusapia raz tylko była w transie i to przerwanym nieumiejętnem zachowaniem się obecnych. Parę posiedzeń było słabych, a dwa nawet takie, że wszystko od początku do końca wydawało się podejrzanem. W dodatku im więcej podejrzywano, tem więcej wywoływano zjawisk podejrzanych, nie ulega bowiem najmniejszej wątpliwości, że myśli obecnych oddziaływają na medyum.
Jest to fatalna historya, nieszczęsne błędne koło, najsłabsza strona medyumizmu! I gdybym ja stwarzał medya, tobym postąpił odwrotnie: dałbym im takie nerwy, żeby objawy, które wywołują, występowały najsłabiej przy życzliwych, a najsilniej przy przeciwnikach. Co prawda, później musiałbym znowu porządek odwrócić, żeby tych, co już uwierzyli, nie pozbawiać możności obserwowania.
Ale ponieważ nie pytano nas o radę przy stwarzaniu medyów, musimy przyjąć to, co jest.
Faktem zaś jest, że w medyumizmie obserwator sam wzmacnia lab paraliżuje objawy — zupełnie zresztą tak samo, jak w wyższych stopniach hypnozy.
XIV.
List p. dra Herynga zrobił wrażenie. Zrobił wrażenie swoją treścią faktyczną, swoim spokojem, swojem umiarkowaniem.
Jedno z pism orzekło nawet, że list ów wy
starcza do rozwiązania kwestyi; czego sam autor nie twierdzi}.
Przypatrzmyż mu się bliżej. Będzie to ciekawy dowód przepaści, jaka istnieje pomiędzy domysłami tak zwanego zdrowego rozsądku, a zawiłością nowej sfery zjawisk.
Szan. lekarz na dowód kuglarstwa Eusapii przytacza trzy spostrzeżenia własne i jedno obce, nie wiem, czy z upoważnienia.
) "Eusapia lewą stopą, wysuniętą z pod sukni, dotykała kilkakrotnie tamburina, leżącego na podłodze przy swojem krześle. Bębenek wtedy głośno zadźwięczał. "
Eusapia dotykała... Jeżeli się nie mylę, to dotykanie nie wystarcza do wywołania głośnego zadźwięczenia bębenka. Ale skoro dr. Heryng tak pisze, wierzę, że tak być mogło i w takim razie mielibyśmy do czynienia z bardzo ciekawym faktem wywołania ruchu, czyli mechanicznego wstrząśnienia prostem dotykaniem.
Ale, być także może, i co prawda przychylam się do tego zdania, że Eusapia wówczas poprostu kopnęła tamburino nogą i że dlatego tylko tak głośno zadźwięczało. Przypominam sobie bowiem dokładnie, jak to było; zresztą mam szczegółowe zapiski.
Było to d. go grudnia, na tem posiedzeniu, na którem był p. jenerał hr. Ołsufjew, p. Chłudow, drowie Watraszewski i J. Wróblewski, a co najważniejsza, inne medyum, siedzące na drugim końcu stołu. Dwa medya zastępowały się naprzemian. Było rzeczą widoczną dla siedzących bliżej owego drugiego medyum, że ono to przedtem
wywyływało ruchy tamburina, gdyż skurcze jego rąk zdaleka odpowiadały najdokładniej brzęczeniu bębenka. Przeszedł on najprzód z za kotary nad głowy nasze; kręcił się chwilę i dżwięczał, a następnie upadł na ziemię koło nóg dra Herynga i Eusapii. Ta ostatnia wtedy odpoczywała, a w chwili, gdy nastąpił upadek tamburina, owo drugie medyum upadło na krzesło, wyczerpane Wołając: "wyłączyć!" co znaczyło "wyłączcie mnie z łańcucha, bo już nie mam siły. " Wówczas to Eusapia musiała potrącić tamburino, ażeby jej się nie plątało pod nogami.
Na parę dni przedtem podobne działanie owego drugiego medyum, z odległości i przy świetle, stwierdzili dr. Więckowski i p. J. Barszczewski, który nawet pisał o tem w Kuryerze Porannym d. go grudnia w artykule: "Posiedzenie z Eusapia — Nowe medyum".
Zatem pierwsze spostrzeżenie dra Herynga jest albo argumentem na korzyść medyumizmu, albo faktem bez znaczenia.
) "W chwili, zanim kotara zbliżyła się do mnie i gdy z poza niej uczułem dotknięcie w biodro, widziałem, że noga lewa Eusapii wykonała szybki ruch w tył, przyczem cały jej korpus przegiął się na prawo".
Był to jeden z tych faktów, o których mówiłem wyżej i który często się powtarza, gdy medyum jest zmęczone. Noga wykonała ruch celowy, by przyjść z pomocą nodze eterycznej, a może i zastąpić ją całkowicie. Szkoda, że dr. Heryng, jako kontroler tej nogi, pozwolił jej odejść, a skoro już pozwolił, to szkoda, że natychmiast
nie sprawdził, czy doszła do danego punktu kotary i czy to ona dotykała? W braku tych danych, obserwacya nie ma znaczenia jako dowód kuglarstwa, ma tylko znaczenie jako dowód niedostatecznej kontroli i ruchów podejrzanych. Przy dostatecznej kontroli, albo wcale nie byłoby objawu, albo byłby czysty.
) "Dotykiem lewej ręki stwierdziłem, że Eusapia na chwile przed poruszeniem się stolika za kotarą uwolniła lewą nogę i wysunęła w tył za siebie. "
Nie wiem jak komu, ale mnie się wydaje, że gdybym był kuglarzem i gdybym na chwilą przed wykonaniem danej sztuki nogą, został schwytany ręką za tęż nogę, to jużbym tej sztuki, w danej chwili, nie wykonywał. Najprostszy instynkt zachowawczy takby nakazywał; zwłaszcza, że można było, przy innej okazyi, zrobić to samo z powodzeniem.
Co prawda z opisu dra H. nie rozumiem dokładnie, czy dotknął nogi ręką i stwierdził namacalnie ruch (co byłoby powstrzymało Eusapię od wycieczek za kotarę), czy też tylko z nieobecności kolana w danem miejscu wniósł, że poszło wraz ze stopą za kotarę.
W tym ostatnim razie trzebaby jeszcze dowieść, że poszło wraz ze stopą za kotarą, ciągnąc stolik; bo, że Eusapia często w tył nogę cofa (rozumie się, o ile jej na to grzeczny kontroler pozwala), to żadnej Wątpliwości nie ulega, tylko to jeszcze nie zasługiwało na ogłoszenie w liście otwartym do publiczności.
Takim jest własny zasób obserwacyjny dra Herynga w sprawie oszukaństw Eusapii. Czwarty argument, najsilniejszy, pożyczony, poznamy zaraz.
Tymczasem kilka pytań:
) czy sz. doktór zwrócił uwagę na to, że zadzieranie nogi w bok, do wysokości bioder, albo wyżej, możliwe przy stroju męskim, jest niemożliwe dla kobiety, siedzącej w sukni tak opiętej, jaką nosiła Eusapia?
) czy zwrócił uwagę na to, że Eusapia ma wyjątkowo krótkie nogi ( cent. ) i że kolana na kolano porządnie założyć nie może?
) co robi szan. doktór z faktami, w których uderzenia domniemaną nogą odbywają się w odległości m. cent., jak to się działo tegoż samego wieczora?...
Dr. Harusewicz, kontrolujący medyum u dra Herynga, na owem sławnem posiedzeniu, które w samym gospodarzu tak silne (niestety, tak krótkotrwale!) przekonanie obudziło, pisze między innemi:
"Jestem o wiele wyższy od Eusapii, a więc nogi mam znacznie dłuższe; w tej pozycyi jednak stolika dosięgnąć nie mogłem... " (Głos nr. ). A przecież stolik posuwał się tam i nazad, a ręce były w świetle!
Co z takim fantem począć?
Rozumiem, że zręczny akrobata może zrobic to, czego ja nie zrobię. Widziałem takich, którzy siadali sobie na głowie. Przypuszczam, że w przyszłości znajdzie się i taki, który gło
schowa do kieszeni; ale trudno mi uwierzyć, żeby najznakomitszy akrobata przyszłości umiał przedłużać swoje nogi, chociażby o centymetrów!
Jest to zresztą kwestya anatomiczna, której ja, jako znany nieuk w tym kierunku, nie śmiem decydować.
Przechodzę więc do ostatniego spostrzeżenia.
) "Kolega Dunin na jednem z posiedzeń, w chwili, gdy "ręka Johna" podsuwała mu binokle, zdjęte z nosa jego sąsiada, złapał rękę Eusapii... "
Wspomniałem już o możności takiego faktu, ale ten muszę opowiedzieć dokładniej.
Dr. Heryng nie był przy tem, ja byłem; byli i pp.: dr. Mayzel, dr. Harusewicz, dr. Higier i p. Matuszewski. Nikt więcej. Przypuszczam, że mi nie zaprzeczą.
Było tak:
Dr. Mayzel trzymał lewą rękę Eusapii, za nim siedział dr. Dunin. Naraz drowi Mayzlowi zostały zdjęte binokle i na żądanie miały być podane drowi Duninowi. W chwili, gdy to nastąpiło (od strony Eusapii i dra Mayzla, jej kontrolera) dr. Dunin wyciągnął rękę i schwycił rękę Eusapii (która nie myślała uciekać) wraz z ręką dra Mayzla.
— Proszę o światło! — zawołała Eusapia.
Zapalono światło. Ręka Eusapii wraz z ręką jej kontrolera leżały na stole, zwrócone ku drowi Duninowi i W bardzo małej odległości od punktu, W którym zostały mu podane binokle.
Zapytałem dra Mayzla:
— Czy p. doktór puścił na chwilę rękę Eusapii podczas podawania binokli?
— Nie.
— A przedtem podczas zdejmowania?
— Nie.
Zaś p. dra Harusewicza, kontrolera z prawej strony, który trzymał prawą rękę Eusapii W dość znacznej odległości od lewej, zapytałem:
— A p. doktór czy jest pewien, że nie puścił prawej ręki Eusapii?
— Najzupełniej.
Poczem przeszliśmy do dalszych doświadczeń i nie słyszałem, żeby ktokolwiek z obecnych nadawał temu faktowi znaczenie takie, jakie nadaje mu W swoim liście dr. Heryng... nieobecny.
XV.
Czytelnicy artykułów p. Br. R. mogli zauważyć drobiazgowość i podejrzliwość ich autora, ale, nie znając stosunków i okoliczności, W jakich Eusapia pozostawała przez dwa miesiące w moim domu, ani też warunków, w jakich urządzane były posiedzenia, nie mogli mieć nawet przybliżonego pojęcia o tem, do jakiego stopnia p. Br. R., pod wpływem powziętego z góry uprzedzenia, przeinaczał i naciągał fakty. I jeżeli niektórzy dziwią się nieco szorstkiemu tonowi mojej odpowiedzi, to powinniby raczej dziwić się cierpliwości, z jaką przez dwa tygodnie pozwoliłem autorowi "Piu
luce" znęcać się nad faktami W bezkrwistych, a więc pozornie objektywnych sprawozdaniach.
Wymieniać i rozjaśniać te wszystkie drobiazgi, które pan R. z prawdziwie inkwizytorską flegmą ponaciągał, jak perełki na sznurek, mający służyć do powieszenia dobrej sławy Eusapii, byłoby rzeczą nużącą i nie wartą zachodu.
Nie są to wreszcie formalne zarzuty, na któreby można odpowiadać; są to tylko domyślniki, półsłówka, insynuacye, zjadliwe a mdłe domysły, po których zaraz następuje zapewnienie, że szan. autor właściwie nic nie sprawdził i że właściwie nikomu nie miał zamiaru ubliżyć.
Eusapia rozsunęła otwór kotary, ażeby lepiej było widać, co się za nią dzieje, — pan R. daje do zrozumienia, że coś tam majstrowała dla swoich sztuczek.
Eusapia założyła od dołu firankę i podpięła ją szpilkami, ponieważ była za długa i plątała się pod nogami — pan R. daje do zrozumienia, że ze szpilką wpięła nitkę czy włosek do pociągania pokryjomu.
Eusapia wzięła rękę dra D., dotychczas spoczywającą na jej kolanie, ażeby za pomocą niej wykonać z odległości jedno z najefektowniejszych doświadczeń: poruszanie tam i nazad stolika, o ctm. od niej odległego. Pan R. domyśla się, że odjęła rękę dra D. dlatego tylko, żeby nie kontrolował jej nogi, a nic nie mówi o tem, co sprawdził dr. Harusewicz, że nogą stolika dosięgnąć nie mogła.
Opowiada, że Eusapia kazała oddalić świecę, celem utrudnienia kontroli, ale zapomina dodać,
że było to przed zaczęciem się objawów i że w chwili, gdy się rozpoczęły, kazała przybliżyć świecę.
Zaznacza, iż w tym samym celu prosiła, ażeby osoby stojące za łańcuchem nie cisnęły się do niej, ale również zapomina dodać, że później pozwalała się zbliżać, a nawet sama najpodejrzliwszych nie wyłączając, pana Br. R., wzywała do siebie.
Eusapia przed posiedzeniem spała na sofie z głową opartą na rękach i wskutek tego ręce jej ścierpły, widząc więc, że W tych warunkach nie może nic wywołać, prosiła o pozwolenie wymoczenia rąk W zimnej wodzie; p. R" który jej przy tej operacyi, jako kontroler, towarzyszył, pomija motyw rzeczywisty, a natomiast daje do zrozumienia, że wyszła po szpilkę, którą miała podnieść deseczkę, jakgdyby szpilki nie mogła mieć już przedtem w staniku!
Z ironią dodaje, że nie wróciła już do gabinetu, "ponieważ tam było większe światło", a zapomina o tem, że już wszyscy siedzieli w salonie i że Eusapia wychodziła moczyć ręce z salonu, a nie z gabinetu.
Eusapia podczas doświadczeń czuła zawsze ból w lewej połowie głowy, w miejscu, gdzie niegdyś, w tyfusie, rozbiła sobie czaszkę — i z tego powodu co chwila brała się za głowę; p. R. objaśnia, że czyniła to celem wyrwania włosa do poruszania dzwonka.
Po każdem posiedzeniu zbiorowem była chora. Nie spała i kaszlała, jeślim jej nie uśpił; nazajutrz miewała wymioty, silne bóle między ło
patkami, drętwienie rąk itp., a po posiedzeniu "materyalizacyi" nawet krwotoki gardłem.
(Objaśniłem w "Nowym Dziale Zjawisk", dla czego tak bywa). Bezpośrednio po posiedzeniu była blada, bezwładna, prawie nieprzytomna, z wyrazem starości i szklanemi oczyma, o silnie rozszerzonych źrenicach...
P. R. tak o tem pisze:
"Po posiedzeniu tem E. była wyjątkowo bladą, co wielu za dowód naturalności objawów uważało. Sądzę jednak, iż do tego wniosku nie było dostatecznych danych, gdyż bladość mogła być także wynikiem np. silnego uderzenia się w palec (!), złamania paznogcia (!!), wbicia szpilki wpiętej w kotarę pod paznogieć (!!!) i t. d., i t. d. "Światełka objaśnia pan R. flakonikami z roztworem fosforu — i, upewniwszy się u jednego z chemików — on naturalista — że fosfor mu palców nie poparzy i zlawszy go do odpowiedniej rurki (proszę nie mieszać z rurką Reichmana) — doskonale, jak zapewnia, naśladował światełka Eusapii. Zapomniał tylko zapytać się owego chemika, czy fosfor, lub jakiekolwiek inne ciało fosforyzujące może swojem dymiącem światłem naśladować iskierki, małe, ale wyraziste, koloru złotego lub czerwonego, ukazujące się niekiedy nad głową Eusapii i dodać, że przy rewizyi żadnych rurek z fosforem nie znaleziono.
Powiew chłodny, będący, jak to już Crookes zauważył, zapowiedzią silniejszych objawów, a który jest rzeczywiście oznaką wyczerpywania się siły medyum na korzyść zjawisk i najczęściej daje się wyczuć nad jej głową, w tem właśnie miejscu,
gdzie ma bliznę bolesną — p. R. objaśnia naukowo — dmuchaniem.
Eusapia poprostu wzdycha albo dmucha...
Jakto głową!?
Winienem dodać, że fakt chłodnego wiania z głowy lub kończyn niektórych chorych nerwowych, łatwo się wyczerpujących i wzmacniających, obserwowałem już przed kilku laty przy magnetyzowaniu i pisałem o nim W książce francuskiej o sugestyi myślowej (), kiedy jeszcze nie znałem medyumizmu.
XVI.
Dlaczego pan Br. R. nie widział takich objawów, któreby Wszelkie wątpliwości usunąć mogły, a więc np. ruchów, widocznych w większej odległości od medyum, zapalania się lampki elektrycznej, zmateryalizowania ręki, dotykającej przy świetle i t. p. ?
Bo nigdy nie pozwalał na rozwinięcie się objawów; bo nigdy nie chciał ani na jedną chwilę przypuścić, że mogły to być rzeczywiste objawy!
W jego myśli mógł to być tylko cud, naruszający prawa przyrody, a Więc złudzenie — albo tylko oszustwo, a więc rzecz zasługująca na traktowanie brutalne.
Na żadną pośrednią hypotezę w głowie jego nie było miejsca.
A jednak niegdyś, przed laty, pan Br. R. miał głowę otwartą, był zdolnym popularyzatorem i nie wahał się kruszyć kopii w obronie wyklętego
wówczas hypnotyzmu, jak dzisiaj wyklętym jest medyumizm!
Co się to z ludźmi nie dzieje...
Ale do rzeczy!
Otóż co do mnie, przypuszczam, że gdyby zjawiska medyumiczne były cudem, trafiałyby się niezależnie od warunków naturalnych.
Gdyby były kuglarstwem, udawałyby się zawsze, ponieważ kuglarz występuje tylko w takich Warunkach, w których jego sztuki udać mu się muszą.
Ponieważ zaś objawy medyumiczne są zjawiskami naturalnemi, o bardzo subtelnych i skomplikowanych warunkach, dochodzą do pełniejszego rozwoju tylko wtedy, gdy warunki te w całości są dane.
Podobnie, jak fizyk, robiący delikatne doświadczenia z galwanometrem, nie powinien zostawiać obok żelaza; podobnie, jak nie można zanadto ściskać węgli w mikrofonie, jeżeli chcemy, żeby przesyłał mowę, podobnie wreszcie jak literat nie napisze porządnie artykułu, jeśli mu dwóch ludzi w zęby zaglądać będzie, tak też medyum nie wyda objawów, do których jest zdolne, a przynajmniej nie objawi ich w stopniu, wykluczającym podejrzenia, jeśli, irytując jego system nerwowy, wyczerpiemy siły, za pomocą których operuje.
P. Br. Reichman robił wszystko, co mógł, ażeby nic lepszego nie zobaczyć.
Pośpieszam dodać, że stało się to nie przez złą wolę, lecz tylko: ) przez nieznajomość rzeczy; i ) przez zarozumiałość.
Pan R. sprawiał na mnie wrażenie kowala, który nigdy nie widział zegarka i któremu go dano "do zbadania". Wstawił go tedy w ogień, poklepał młotkiem i, pokręciwszy palcem między kółkami, doszedł do przekonania, że jeśli kółko popychać, to idzie, ale że jest fałszem wierutnym twierdzenie jakoby sam mógł pokazywać godziny.
XVII.
P. Br. Reichmann chciał sprawdzić, czy Eusapia może poruszyć jakikolwiek przedmiot, nie dotykając go bezpośrednio, i w tym celu, zaraz po pierwszem posiedzeniu, nie spał noc całą, obmyślając przyrząd elektryczny do stanowczego doświadczenia.
Notabene był pewnym, ale to bezwzględnie pewnym, że doświadczenie nie uda się.
Z tą myślą zbudował przyrząd, tem się różniący od zwykłego guzika od dzwonków, że był znacznie większy i że zamiast guzika miał pod rajsbretem deseczkę.
Przyrząd ten przyniósł mi i polecił zapytać Eusapii, czy zechce z nim zrobić próbę.
Zgodziła się odrazu, ale, obejrzawszy aparat z dołu i z góry, dodała:
— Tylko to niczego nie dowiedzie, bo mogę wcisnąć rękę pod deskę i zadzwonić. Jeżeli pan R. chce mieć doświadczenie przekonywające, to niech każe obić boki listewkami, tak, żeby palec nie mógł się przez nie przecisnąć.
Gdym mu tę odpowiedź Eusapii powtórzył, p. B. R. stanął jak wryty.
— No — rzekł z nietajonym odcieniem ironii — jeśli ona w tych warunkach zadzwoni, to ja jutro ogłoszę w "Kuryerze Warszawskim", że jestem głupi!... (Przepraszam za wyraz, ale muszę cytować dosłownie).
— Nie śpiesz się z obietnicą — zauważyłem — bo jutro niedaleko, a nuż zadzwoni?... Trzebaby dotrzymać słowa...
— Dotrzymam.
Tegoż wieczora, pod rękami pp. Maryana Gawalewicza i Bronisława Reichmana, na których Eusapia trzymała swoje ręce, dzwonek zadzwonił; a nazajutrz oświadczenie p. Br. R. nie ukazało się w "Kuryerze. "
Dopiero w kilka tygodni potem ogłosił, że jest... najbystrzejszym z kilkunastu, którzy brali udział w posiedzeniach.
Taką jest w najkrótszych słowach historya aparatu pomysłu p. Br. Reichmana.
Nie miałem zamiaru pisać o nim obszerniej, ponieważ doświadczenie owo, jakkolwiek udane, nie mogło mieć znaczenia, ze względu na wadliwe wykonanie przyrządu. Gdy jednak p. R. napisał o niem artykuł bardzo długi i bardzo... urozmaicony usunięciem jednych szczegółów a dodaniem drugich, zmuszony jestem opowiedzieć, jak było.
Chodziło o to, ażeby E. pod rajsbretem, skleconym z jakiejś starej, popękanej deski, podniosła ku górze, nie dotykając jej bezpośrednio cienką i lekką deseczkę, zawieszoną pod spo
dem na blaszanych zawiaskach. Otóż można to było zrobić, poprostu wstrząsając przyrządem, gdyż w takim razie deseczka podskakiwała ku Wierzchniej desce, dawała kontakt dla prądu i dzwonek dzwonił. Że zaś nadto górna deska była, jak wspomniałem, podziurawiona i popękana, a boki całkiem odkryte, pozostawało więc pole do najrozmaitszych domysłów podstępu i wskutek tego żaden fizyk do takiego eksperymentu nie przywiązywałby wagi.
Ale ponieważ p. R. sobie tego tyczył, a ja wogóle byłem za eksperymentowaniem z przyrządami, wreszcie nie chcąc, żeby moje uwagi krytyczne brał ze strony niewłaściwej, wstrzymałem się od wszelkich uwag.
Przyrząd swój p. R. przyniósł mi d. go listopada wieczorem w chwili, gdy wraz z Henrykiem Siemiradzkim robiliśmy doświadczenia W salonie. P. R. również się śpieszył, więc tylko powiedział mi, o co chodzi, i prosił, żebym najpierw przyrząd wypróbował z Eusapią, a następnie dał go na posiedzenie. Śpiesząc się do salonu, gdzie właśnie rozpoczęły się bardzo zajmujące objawy, postawiłem przyrząd pod ścianą i Wróciłem do doświadczeń.
Posiedzenie przeciągnęło się do późnej nocy (blisko do ej), poczem Eusapię uśpiłem.
Spała nazajutrz do południa, potem wyszła na miasto, zjedliśmy obiad, a po obiedzie ja znów musiałem wyjechać. Wróciłem koło ej i wtedy dopiero mogłem pomyśleć o zrobieniu próby. Założyłem druty od bateryi, położyłem przyrząd na stole, zawołałem Eusapii i powiedziałem, żeby się
starała, trzymając ręce na rajsbrecie, podnieść znajdującą się pod nim deseczkę; wówczas to E. obejrzała przyrząd i radziła obić boki listewkami. Powiedziałem jej, że dobrze, ale że tymczasem tak spróbujemy. W pierwszej chwili mieliśmy zrobić próbę we troje, z żoną, i tak też usiedliśmy, że żona trzymała lewą rękę E., a ja prawą, tworząc łańcuch, ale ponieważ żonę odwołano do gospodarstwa, ująłem sam obie ręce E. i razem trzymałem je na rajsbrecie. Lampa stała na biurku i światło było dostateczne.
Nie upłynęło więcej jak — minut, kiedy E. oznajmiła, że czuje w rękach powiew chłodny, a w palcach drętwienie, i w chwilę potem dzwonek zadzwonił.
Na głos dzwonka wbiegła moja żona. Chciałem jeszcze raz powtórzyć doświadczenie w innych warunkach, ale W tej chwili dano mi znać, że stolarz przyszedł i że żąda informacyj. Miał zaś, oprócz obicia listewkami przyrządu p. R., naprawić stół, który na wczorajszem posiedzeniu, w chwili, gdy E. z krzesłem uniesiona ponad stół nagle opadła, pękł na dwoje.
Posiedzenie zbiorowe miało się zacząć o godzinie ej, było więc zaledwie półtorej godziny czasu na poprawki. Z tego powodu zaniechałem prób dalszych i dałem stolarzowi przyrząd do obicia.
Pan R. przyszedł na posiedzenie jeden z pierwszych i wtedy to powiedziałem mu o żądaniu E. lepszego osłonięcia przyrządu, gdyż, jak mówiła, "wymęczą mnie próbą, a potem powiedzą, że nic nie warta, i każą bez końca powtarzać".
Pan R. był, jak to zresztą sam przyznaje, zdumiony żądaniem E. i wtedy wypowiedział o sobie, przy świadkach, ową historyczną obietnicę, zasługującą na zapisanie w dziejach anegdotycznych medyumizmu.
Zaczęliśmy posiedzenie — stolarz, jak zwykle, spóźnił się i dopiero w dobrą godzinę potem, gdy E. zażądała "maszyny" p. Reichmana, posłałem po nią i jeszcze po chwili oczekiwania, przyniesioną przez lokaja, wręczyłem p. Br. R., który sam klęczeć na ziemi, druty do bateryi zakładał i już "maszyny" z ręki nie wypuścił.
Tym sposobem E. od chwili odesłania przyrządu do stolarza, aż do chwili rozpoczęcia doświadczenia wcale go w ręku nie miała.
Doświadczenie, jak zwykle w większem kole, nie poszło tak gładko, jak przedtem, ale ostatecznie dzwonek zadzwonił i p. R., zapytany przez kogoś z obecnych, czy to czasem nie był inny jaki dzwonek, odpowiedział:
— O nie! znam go dobrze, ten dzwonek odemnie pochodzi.
Wrażenie było znaczne, bo nie spodziewano się powodzenia, a najmniej sam twórca przyrządu. Chodził milcząc i kiwając głową.
Wtedy p. Matuszewski postawił wniosek, ażeby, skoro nie było czasu przedtem na obejrzenie przez wszystkich aparatu, teraz go obejrzeć i jednocześnie sprawdzić, czy wszystko w porządku.
Jakoż p. R., zbliżywszy się do lampy i zażądawszy dłutka, sam własnoręcznie śruby poodkręcał, przyrząd rozebrał i nic w nim zmienionego
nie znalazł. Odpowiedział też potwierdzająco na pytania obecnych dziennikarzy, czy pozwoli zrobić o tem wzmianki w dziennikach.
Te wzmianki ukazały się i p. R. nie protestował, chociaż protestował natychmiast po niedokładnych opisach innego doświadczenia z deseczką.
Teraz, po kilku tygodniach, p. R., potrzebując gwałtem faktów na poparcie swojej tezy o kuglarstwie Eusapii, a znajdując, że ten jest wyjątkowo kłopotliwym, długo się namyślał, zanim go opublikował; ostatecznie jednak znalazł sposób: "Mam ja się kompromitować — myślał sobie — to wolę rzucić szereg podejrzeń na Eusapię, a choćby i jej otoczenie! Mają oni mnie ośmieszać, wolę ja ich oczernić. Wprawdzie za wielu było świadków... ale ja też Wprost nie zaprzeczę, tylko zrobię kilka domyślników. " I tak:
Byłem nieoględny, żem zostawił szpary na cali. Eusapia kazała je obić listewkami, pozostawiając szparki na — milimetrów. Trzeba na to nacisk położyć: — milimetrowi Napiszę tak:
"Pokażcież mi ten przyrząd!"
Przynoszą mi go. "
"O, bogowie nieśmiertelni! — zawołałem w duchu, a głośno dodałem:
"Ależ tu są cztery szpary przez całą długość i to dosyć szerokie, — mm... "
Tak, dobrze; czytelnik pomyśli, że wpierw szpar nie było, a z opisu mojego nie zrozumie, że pierwej były większe. Zresztą nikt nie sprawdzi, co ja wołałem w ducha..... Idźmy dalej: szpa
ry, do czegóż mogły być potrzebne? Oczywiście do wprowadzenia drutu takiej formy, żeby mógł deseczkę zahaczyć, unieść i zadzwonić, a potem... otóż w tem sęk, jak go wyjąć i ukryć; musiałby to bowiem być drut dosyć gruby i sztywny; przy nagłem odjęciu rąk byłby albo zahaczył się i został w pudle, albo wypadł na podłogę, albo wreszcie spostrzeżonoby go w ręku Eusapii... ale kto już teraz będzie sprawdzał? Chodzi o wyraz "drucik". Zrobił efekt włosek, zrobiła efekt szpilka... a czy je kto widział? Prawdę powiedziawszy, i ja nie jestem pewien, czy widziałem szpilkę, bo było ciemno, jak w rogu... i w pierwszej chwili na zapytanie, co się stało, powiedziałem tylko tak:
— Proszę panów, mnie się zdaje, że widziałem szpikę...
Ale potem, jak mnie zaczęli naciskać, powiedziałem wprost, żem widział. No i przełknęli szpilkę. Dlaczegoby mieli nie przełknąć drutu? Tylko czemby ona mogła ten drut wpakować?... Ręce były pod kontrolą... No, mogła uwolnić; zresztą przypominam sobie, że pochylała głowę ku desce... dam do zrozumienia, że głową...
Pomysł ten tak się panu R. podobał, że siadł i napisał.
"Siedzieliśmy dosyć długo. Dzwonek się nie odzywał. Wreszcie E. położyła głowę na przyrząd. Po niejakim czasie dało się słyszeć w przyrządzie drapanie. Trwało ono dość długo. Nareszczie dzwonek zadzwonił. Zrozumiałem zaraz, że podniosła deseczkę zakrzywionym drutem, że drapanie było skutkiem niemożności trafienia odrą
zu we właściwe miejsce i ciągłego próbowania, i jak na pierwszy raz, było to dla mnie najzupełniej dostateczne (!)"
Pisząc to, pan R. na śmierć zapomniał o całej historyi powyżej opowiedzianej. Ale przypuśćmy na chwilę, że rzeczywiście tak było i że nietylko w swojem opowiadaniu, ale istotnie wówczas, w ciągu doświadczenia odrazu zrozumiał, że E. dzwoniła drutem...
Jakto? Więc pan R., który był wówczas kontrolerem E., dotykał jej rąk, słyszał drapanie, trwające dość długo, odrazu zrozumiał, że probuję dzwonić drutem, wiedział nawet, że ten drut jest zakrzywiony — i tego drutu nie schwytał?!
Następnie: przyrząd rozebrał, drutu nie znalazł, żadnych oskarżeń nie wypowiedział, protokuł bez zastrzeżeń podpisał, pozwolił W dziennikach drukować wzmianki o udanem doświadczeniu z aparatem własnego pomysłu, przeciwko tym Wzmiankom nie protestował — i to wszystko pomimo, iż zaraz zmiarkował, że go haniebnie oszukano?..
Zaczynam przypuszczać, że się wówczas kochał w Eusapii.
A jeśli nie, to chyba przyzna, że cały ten zakrzywiony drucik jest mocno... krzywą historyą.
W końcu pan R. żali się, że nie chciano na następnych posiedzeniach powtórzyć doświadczenia...
Rzeczywiście, zawsze przychodził z pudłem pod pachą i zawsze napróżno, ponieważ gdy go się pytano, czy już dostatecznie swój przyrząd ulepszył, nigdy tego nie był pewnym, a ostrożność
nie pozwalała mu drugi raz obiecywać podobnego anonsu w "Kuryerze". Sparzywszy się, na zimne dmuchał.
Już pierwszy aparat miał być decydującym, o czem świadczy choćby energia wyrażenia, którem chciał samego siebie napiętnować *), w razie udania się próby.
Tymczasem W kilka dni potem wyparł się wszystkiego i przyniósł swój aparat ulepszony i sumiennie opieczętowany.
Zapytano go, czy już teraz jest pewny przyrządu?
Odpowiedział, że tak, ale, że... po doświadczeniu może znaleźć nowe braki...
Dlatego to i tylko dlatego uczestnicy doświadczeń postanowili nie tracić czasu na próby z przyrządem, któreby nawet samego ich autora nie przekonały.
Nawiasem mówiąc, pan R. mógł był znacznie mniejszym kosztem czasu i trudów znaleźć dla swojego doświadczenia przyrząd odpowiedni.
Przedewszystkiem, ponieważ chodziło o kontakt lekki a zarazem łatwy do osłonięcia, nie należało umieszczać pod rajsbretem wielkiej centymetrowej deseczki, którą potem trzeba było osłaniać innemi dodatkowemi deseczkami, ale mały kilkomilimetrowy krążek, który okrągła a nieco wyższa od niego galeryjka mogła była doskonale od przystępu drucików zabezpieczyć.
() Wyrażenie to w artykule swoim zmienił na łagodniejsze, czego mu ostatecznie za złe brać nie można, bo sytuacya była istotnie kłopotliwą.
Przyrząd taki był już znany w elektrotechnice, nazywa się gazikiem do dzwonków, i można go było nabyć w Biurze elektrotechnicznem p. Br. Reichmana (Królewska ).
XVIII.
Doskonalą charakterystykę metody, jakiej używał autor "Piu luce" w informowaniu publiczności o doświadczeniach Eusapii, daje następujący przykład:
Jak łatwo się domyślić, każdemu obserwatorowi bezstronnemu chodziło o to, żeby sprawdzić, czy Eusapia może poruszyć jakikolwiek przedmiot, bez pomocy mechanicznej, czy też nie. Skutkiem tego, każdy obserwator bezstronny mniej zwracał uwagi na te doświadczenia, przy których udział mechaniczny był prawdopodobny, a przeciwnie, Więcej na te, przy których udział mechaniczny zdawał się być wykluczony. Tak postępowali wszyscy, którym chodziło o wykrycie prawdy. Samo się bowiem przez się rozumie, że gdyby się udało stwierdzić dokładnie jeden tylko ruch, bez udziału mechanicznego, to miałoby to sto razy większe znaczenie, niż wykazanie udziału mechanicznego w stu innych faktach.
Inaczej tę rzecz pojmował p. Reichman: odwracał się od faktów przekonywających, a z upodobaniem rozpatrywał wątpliwe.
Czy którykolwiek z czytelników "Piu luce", po odczytaniu rozprawy p. R., wyniósł przekona
nie, że autor miał sposobność stwierdzić np. unoszenie się stołu w takich Warunkach, żeby ręce medyum były trzymane po nad stołem, żeby Eusapia stała obok i żeby kontrolerowie sprawdzili, że nie było zetknięcia, nietylko między jej nogą i nogą stołu, ale nawet między stołem i suknią?
Wątpię. W każdym razie nieliczni byli ci, którzy zauważyli z jego własnych artykułów, że pan B. R. miał sposobność sprawdzić fakt taki.
Dlaczego nie zauważyli?
Bo pan R. wszelkiemi sposobami starał sięo tem zapomnieć, i to zapomnienie ułatwić czytelnikowi. Wszyscy pamiętali wielokrotnie powtarzane orzeczenia pana B. R. tej treści:
"Lewitacya stołu dokonywa się w sposób następujący... " (poczem następowało opisanie podpierania nogą i przytrzymywania ręką) ("K. W. " z dnia go grudnia).
Wszyscy też mówili: R. objaśnia lewitacyę stołu czysto mechaniczną sztuczką — i nikt nie dodawał: była to lewitacya jednego rodzaju, gdy tymczasem w drugim rodzaju lewitacyi udział mechaniczny zdawał się być zupełnie wykluczonym.
Tymczasem tak było i pan R., chociaż fakt zatuszował, zmuszony był wyznać co następuje:
"Zasada ścisłości wymaga dodania "wzmianki" (tylko wzmianki!) "o jednym jeszcze rodzaju lewitacyi, który bardzo krótko, w okolicznościach nie sprzyjających widziałem, a którego wytłomaczyć sobie nie mogę. W czasie lewitacyi tego rodzaju, medyum wstaje, podnosi ręce nad stółi usuwa się nieco od stołu. Stół kołysze się
w powietrzu, widocznie będąc w równowadze bardzo niestałej, jak kółka na promieniu fontanny. Kontrolerowie utrzymywali, iż kontaktu sukni niema. Widziałem to dwa razy przy "meno luce". Zjawisko trwało za każdym razem kilkanaście może sekund" (to znaczy dość długo, żeby je sprawdzić!). "Inni oceniali je na minuty, ale sądzę, że mylnie. Zanim się zbliżyłem, stół opadł. "
Czyli, że ponieważ stół nie chciał czekać, aż pan R. raczy się zbliżyć — przeto fakt nie liczy się. Nie liczą się także obserwacye tych, którzy już byli blizko.
Innym razem, gdy się odbywały próby ze zmianą wagi stołu zawieszonego na dynamometrze, między innemi i bez dotykania, pan R., jak sam wyznaje, nie poprzestał na trzymaniu się w kącie, ale wyszedł do drugiego pokoju".
Był to prosty sposób pominięcia szczegółów niepożądanych w sprawozdaniu.
Ale jeszcze prościej było: iść do domu i wcale nie pisać sprawozdania.
P. J. K. Potocki bardzo trafnie nazwał powyższą wzmiankę pana R. "furtką", którą autor pozostawił sobie na wypadek sprawdzenia przez innych lewitacyi stołu bez dotykania.
Jakoż tak było.
Kiedy, celem powstrzymania prądu opinii publicznej na korzyść domysłów "chłopskiego rozumu", ogłosiłem pierwszy artykulik (z go sty
cznia), opisujący lewitacyę dużego stołu bez dotykania, z przytoczeniem dziewięciu świadków — pan R. ("Odpowiedź p. Ochorowiczowi z d. go stycznia)mięknie i nie może zrozumieć, dlaczego się na nią powołuję, bo przecież fakt taki uznał sam najwyraźniej: tamto była lewitacya jednego rodzaju, a to jest lewitacya drugiego rodzaju. Czyli inaczej: Eusapia podpiera stół — to jest jeden fakt — Eusapia nie podpiera stołu, to jest drugi fakt. I oba godzą się doskonale.
Nic to nie miesza pana Br. R. Pozwala się domyślać, że i ten drugi rodzaj lewitacyi zostanie wyjaśniony jakąś sztuczką i basta. Ale oczywiście tej sztuczki nie wyjaśnił z powodu "niesprzyjających okoliczności". Każe tylko przypuszczać, że Eusapia podnosi stół nogą od spodu, umieszczając piętę pod blatem — i to także stojący! Czyli, że Eusapia stoi w pewnem oddaleniu od stołu i to jest jeden fakt, a jednocześnie leży na ziemi pod stołem, podnosząc go piętą — i to jest drugi takt. Dla sprawdzenia pan R. radzi mi pomalować dno stołu na świeżo olejną farbą "niebieską lub czarną". Żałuję, że nie mogłem zrozumieć, czemu nie białą lub zieloną...
Wreszcie pan R., ze skromnością, właściwą poważnym badaczom, kończy swą pracę następującem zapewnieniem: "Wszystkie moje obserwacye, które za pewne podaję, odznaczają się wszelkiemi cechami, wymaganemi od naukowego badania".
To jest jeden fakt. A drugi?
Drugi wypada z następującego zsumowania rezultatów:
Pan R. podejrzywał podpieranie stołu nogą — ale nogi podpierającej nie Widział.
Podejrzywał włos() — ale go nie znalazł. Podejrzywał szpilkę — ale gdzieś zniknęła.
Podejrzywał mysz mechaniczną — ale mu uciekła.
Podejrzywał drucik zakrzywiony — ale się ulotnił.
Podejrzywał flakoniki z fosforem, — ale się zdemateryalizowały.
Podejrzywał rurkę — i te znalazł(). Ta mu zostanie.
() Dr. J. Harusewicz tak pisze o doświadczeniu z dzwonkiem: "Dla mnie (utrzymywali zresztą to samo dr. R., dr. K. i inni) doświadczenie to było przekonywające i poniekąd decydujące, gdyż odbyło się W warunkach, stanowczo wyłączających kuglarstwo lub omamienie". ("Głos" ? , "Medyumizm w osobie E. Paladino"). Dr. R. mógłby o tem jeszcze więcej powiedzieć, bo przez trzy godziny powtarzał sam to doświadczenie z Eusapłą W najrozmaitszych Warunkach i wcale się ze swoją opinią nie taił. W chwili jednak, gdy powiał wiatr sceptyczny, i gdy sądził, że się nie odwróci, przeląkł się własnej odwagi i odmówił świadectwa. Nie wymieniam jego nazwiska. Trzeba mieć litość nad słabymi. Później Wiatr się odwrócił, ale już pana R. o świadectwo nie proszono.
*) P. R. tłómaczy się, że nie rewidował "sukni i koszuli" E., tylko "suknię, stanik i t. d. " Odwołuję zatem koszulę; pozostaje "suknia, stanik i t.d. "
XIX.
A teraz jeszcze słów kilka w sprawie nienaukowej.
Eusapia Paladino nie jest medyum profesyonalnem. Nie żyje ze swego daru naturalnego i dala w Warszawie dość liczne dowody, że jej o zarobek nie chodzi. Pozostała o miesiąc dłużej, niż zamierzała, pomimo tęsknoty i umęczenia, dlatego tylko, ażeby mi pozwolić dokończyć seryi zamierzonych doświadczeń. Gdym jej dawał na wyjezdnem dodatkowe za ten czas honoraryum, nie chciała go przyjąć i musiałem jej długo tłómaczyć, że jest nierozsądną, nie dbając o swoją przyszłość. Przy mnie odmówiła propozycyom, na których mogła przez dwa tygodnie zarobić trzy razy więcej, niż w Warszawie. Jenerał hr. Ołsufiew, uczony latynista, był tego świadkiem i gorąco ją do przyjęcia propozycyi nakłaniał. Nadmieniam, iż chodziło o zaproszenie do kółka spirytystów, gdzieby eksperymentowała bez kontroli.
E. P. żyje z pracy rąk swoich. Ma męża również pracującego i wychowankę sierotę, którą wyposażyła za honoraryum, otrzymane w Medyolanie.
Jest to kobieta uczciwa, ambitna, szczera, której nigdy przez cały czas pobytu w moim domu na żadnem kłamstwie nie złapałem — co nie o wszystkich jej krytykach da się powiedzieć...
Jeżeli nie pojmowała, to odczuwała instynktownie, jaką wagę przywiązywałem do poprawności objawów, będąc samemu z nią szczerym i wypowiadając natychmiast swoje wątpliwości i podejrzenia. Nigdy też przy mnie nie dopuściła się świadomego oszustwa.
Czytelnik zdziwiłby się, gdybym mu opowiedział szczegółowo, ilu różnych środków używałem, ażeby dojść do pewności w tym względzie, ile miałem podejrzeń, ja i moi blizcy, które dopiero po dłuższym czasie okazały się bezzasadnemi; ile nocy nie spaliśmy, ja i żona moja, ażeby wspólnie czuwać nad stwierdzeniem realności lub nierealności spontaneicznych objawów, które podczas snu Eusapii zachodziły!
Jeśli to wszystko porównam z tą niesłychaną łatwością, z jaką garść dziennikarzy bez skrupułów, opierając się na powadze p. Reichmanar rozstrzyga kwestye medyumizmu i uczciwą bezbronną kobietę błotem obrzuca, mianując "bezczelną oszustką" — to nie mogę wyjść z podziwu na myśl, że jednak, pomimo to wszystko, nowe prawdy torują sobie drogę wśród ludzi!
Kiedy ptak drapieżny porywa dobytek cywilizacyjny człowieka — wzbudza uczucie zemsty.
Kiedy bawół amerykański usiłuje powstrzymać pociąg kolejowy — wzbudza litość.
Ale kiedy człowiek, znający dobrodziejstwa nowych badań, skostniałym swoim mózgiem usiłuje zasłonić światełka, ukazujące się na widnokręgu — wówczas budzi we mnie takie uczucia,
jakich doznałem przy czytaniu artykułów p. Br. Reichmana.
Niechże używa efemerycznej sławy pogromcy medyumizmu i niech pamięci jego lekkiem będzie wspomnienie "Piu luce".
KONIEC CZĘŚCI TRZECIEJ.
PODWALINĄ BYTU KAŻDEGO CZŁOWIEKA JEST WŁAŚCIWE I HYGIENICZNE ODŻYWIANIE W LATACH DZIECIĘCYCH
MĄCZKA MLECZNA NESTLÉ' a
uznana przez największe powagi lekarskie jako najodpowiedniejszy pokarm dla niemowląt dzieci
Zakład artystycznograwerski
Stanisława Lipczyńskego
Dostawcy Towarzystw Sportowych
w Warszawie
Marszałkowska róg Próżnej. Telefon
Istniejący od roku .
Zakład Ogrodniczy i Skład Nasion
C. U L RI C H
w Warszawie Ceglana .
Poleca w wielkim wyborze:
NASONA WARZYW i
NASONA KWIATÓW NASIONA ROLNE
NASIONA TRAW
CEBULKI KWIATOWE
Drzewa owocowe w koronach Drzewa i krzewy ozdobne i
Drzewa alejowe i na solitery Róże pienne i krzaczaste.
SZPARAGI, TRUSKAWKI i POZIOMKI. |
Narzędzia ogrodnicze i nawozy sztuczne.
PALMY, PAPROCIE, AZALJE, BZY i DRZEWA LAUROWE.
Towarzystwo Akcyjne
"FR. KARPIŃSKI"
w Warszawie
ul. Elektoralna , telefon
poleca
Karpińskiego
MYDŁO ALKALICZNE
do mycia twarzy u osób z cerą tłustą, połyskującą skłonną do wągrów i pryszczy, oraz przy łuszczeniu się skóry. Cena kop. za szt.
W wypadkach uporczywszych używać należy Karpińskiego
MYDŁO ALKALICZNEGO Nr
Cena kop. za szt.
Karpińskiego
MYDŁA OGÓRKOWE
hygieniczne, usuwające opaleniznę i piegi. Cena kop. za szt.
Karpińskiego
MYDŁA NEUTRALNE
znakomity środek hygieniczny do pielęgnowania twarzy, rąk oraz ciała u dzieci. Cena k. za szt.
Żądać wszędzie
KĄPIEL TO ZDROWIE!
Niezastąpiona Johna wanna "J a j a g" z nagrzewaczem spirytusowym lub gazowym, lekka, tania, przenośna,
umożliwia każdemu częstą i tanią kąpiel w domu. Może być ogrzana w każdem miejscu w ciągu minut kosztem Kop. Dzięki pomysłowemu fasonowi wanny przy małej ilości wody zanurza się całe ciato. Żądać wszędzie. Opisy i cenniki darmo. Tow. Akc. ]. A. JOHN, Warszawa, Smolna , telefon .
Pracownia i Magazyn wyrobów SREBRNYCH, ZŁOTYCH i
Z BRYLANTAMI
KAZIMIERZ
BRETSZNAJDER
Warszawa, Marszałkowska .
Magazyn Bielizny
R. Malicki
Chmielna Nr.
Wybór wielki Ceny przystępne.
Zakład Ogrodniczy
"PHOENIX"
NowyŚwiat , telefon
STW. SPÓŁDZ.
"SAMOPOMOC"
Warszawa, Foksal , tel. .
Towary wyłącznie krajowe
Norymbersczyzna, Galanteryja, Przybory kraw.Tiule. Walensienki, Hafty, Płótna
Bielizna słotowa, męska, damska i dziecinna. Materjały. Samodziały Kostiumowe i Bluzkowe. Wszelkie trykotaże i t.p.
Bluzki, spódniczki, fartuszki, mundurki it.p
KAKAO OWSIANE
Jana Fruzińskiego
Najlepsza odzywka dla dzieci i rekonwalescentów