Rozdział 4
Jest zwykłą śmiertelniczką.
Dzięki Ci Boże! Do Austina powoli dotarło, że stoi jak wryty z głupkowatym uśmiechem na twarzy. I co z tego?
Odnalazł swoją tajemniczą nieznajomą i okazała się śmiertelna. Na pewno. Bez problemów wtargnął do jej umysłu, a tam już czekały jej myśli, promienne jak słońce. Myślała o blasku słońca, siatkówce plażowej, śmiechu siostry. Wampiry nie myślą o takich rzeczach.
A pozostałe dwie? Niska, ciemnowłosa to bez wątpienia wampirzyca, przypominał ją sobie z parkingu przed DVN. Gotów był też się założyć, że to samo można powiedzieć o kobiecie z fioletowymi włosami. W jej oczach był ten błysk głodu, zresztą cała była wampirycznie ostentacyjna. Jednak tylko musnął je wzrokiem, skoncentrowany na kobiecie w niebieskim kostiumie. Cały czas skupiał się na niej, na wszelki wypadek, żeby pozostałe go nie odkryły.
-Apollo - powiedziała w końcu stłumionym szeptem
- Co? - Przechylił głowę, usiłując zrozumieć jej przekaz. W jej głowie nadal kłębiły się obrazki z plaży. Marzyła jej się ciepła pieszczota słońca na skórze. Zarumieniła się, jej piersi zafalowały pod wpływem przyspieszonego oddechu. Nagle zdał sobie sprawę, że wygląda tak jakby się kochała. Krew odpłynęła mu z głowy w inne miejsce i przez chwilę wyobrażał sobie, że kładzie ją w poprzek stołu i całuje, aż rozbolą ich usta. A potem… co? Nie mógłby przecież niczego zrobić, mając co najmniej jedną wampirzycę na karku.
Co ona tu robi w towarzystwie dwóch nieumarłych? Czy jest ich jeńcem? Szantażują ją? Grożą, że skrzywdzą kogoś z jej rodziny, i tym sposobem gwarantują sobie jej lojalność. Kobiety szeptały i trącały ją w bok. Czy nad nią panują? Ale przecież słyszał od pani Stein, że to Darcy jest tu szefem. Musi wiedzieć więcej. Musi zdobyć jej zaufanie, a nie sposób tego osiągnąć z wielką erekcją w dżinsach. Położy swoje zdjęcie na stole. Jej błękitne oczy spojrzały najpierw na fotografię, potem na niego,
- Mogę? - Odsunął krzesło obite czarną skórą i usiadł.
Odbierał jej myśli. Nie chce stać i patrzeć na nas z góry jak pozostali. Nie, zniża się do poziomu naszych oczu, jakie to miłe z jego strony.
Miłe? Kurczę, chciał tylko ukryć erekcję.
- Witam panie. Nazywam się... Adam Olaf Cartwright
Fioletowowłosa zmarszczyła nos.
- Olaf?
- Tak. - Austin wiedział, że najlepsze kłamstwa zawierają tyle prawdy, ile to możliwe. - Otrzymałem imię po dziadku Olafie. Był najlepszym rybakiem w Minnesocie. Mam wspaniałe wspomnienia z naszych wspólnych wędkarskich wypraw. - I znowu wychwycił myśli pięknej panny Darcy. Kocha rodzinę. Kocha przebywać na dworze. Lubi proste przyjemności.
Niska ziewnęła.
- Lubi pan zabijać ryby?
- Lubię łowić, lubię oczekiwanie na to, co się wydarzy. Jeśli nie zamierzam jeść ryby, wypuszczam ją z powrotem. - Cały czas wyłapywał myśli Darcy. Cierpliwy i współczujący. I boski.
O kurde, naprawdę się jej spodobał.
Fioletowowłosa pochyliła się nad stołem i szepnęła.
-Nudny.
Austin wiedział, że blondynki nie znudził. I zorientował się, że wampirzyca nazywała ją po prostu Darcy.
-Czy mógłbym wiedzieć, jak się panie nazywają? -zapytał.
- Owszem - odparła niska. - Jestem Margaret Mary O`Brian, asystentka reżysera. Wszyscy nazywają mnie Maggie.
- Vanda Barkowski. - Fioletowowłosa uniosła rękę, demonstrując długie fioletowe paznokcie.
Przeniósł wzrok na kobietę w niebieskim kostiumie.
- A pani?
Zacisnęła palce na długopisie.
- Darcy.
- To imię czy nazwisko?
- Nazwisko - odparta, a pozostałe dwie mruknęły:
- Imię.
- A więc? - zapytał lekko. Biedaczka jest kłębkiem nerwów. Powieka drgała jej nerwowo. Dłonie kurczowo zaciskały się na długopisie. Dlaczego? Czyżby dlatego, że musi obcować z wampirami?
Odetchnęła głęboko i odłożyła długopis na stół.
- Ma pan jakieś doświadczenie aktorskie?
Już otwierał usta, by wyrecytować przygotowaną wcześniej odpowiedź, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie.
-Nie.
Uczciwy. I inteligentny. Znowu odbierał jej myśli.
Towarzyszyły mu przy tym wyrzuty sumienia. Uczciwy? Nawet nie podał jej prawdziwego nazwiska. I jak mógłby być inteligentny, skoro ubiega się o miejsce w reality show?
Kobiety nie wydawały się groźne. Podpytywał innych uczestników, gdy wychodzili, i żaden nie czuł się zagrożony. Czyżby Shanna miała rację? Naprawdę są dwa rodzaje wampirów - nieszkodliwe i krwiożercze?
Nie, nie uwierzy w to, jeszcze nie. Ale chyba i tak tracił czas. Emma miała lepszy pomysł. Wykorzystałby lepiej swoje umiejętności w Central Parku, polując na wampiry, które żywią się ludźmi. Mogliby któregoś schwytać i przesłuchać na temat Shanny.
- Obawiam się, że popełniłem błąd, przychodząc tutaj. Przepraszam, że zmarnowałem wasz czas. - spojrzał na Darcy po raz ostatni. I wstał. Biedna ślicznotka. Nie wiedział, kim jest, wiedział jednak, że jej tu nie zostawi, że grozi jej niebezpieczeństwo, może potrzebuje pomocy. Natychmiast weźmie się do dzieła. Wstał i ruszył do drzwi.
- Proszę poczekać!
Odwrócił się. Wstała.
- Nie musisz... być doświadczonym aktorem. Nie musisz nawet mieć talentu. To reality show.
Nie zdołał powstrzymać uśmiechu, a gdy odpowiedziała tym samym, wiedział, że przepadł z kretesem. No i co z tego, że traci czas? Otrzymał rozkaz od Seana.
Spojrzała na niego błagalnie.
- Chciałabym, żeby pan wystąpił.
A ja chciałbym całować cię do utraty tchu.
- Dobrze.
Odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się szeroko.
- Świetnie.
Pewnie, że byłoby świetnie. Omiótł wzrokiem jej biodra i znów popatrzył na jej twarz.
- Wspaniale. - Szeroko otworzyła oczy.
- Będziemy w kontakcie.
- Oczywiście. - Odetchnął głęboko, wychodząc. Bardzo chciał się z nią kontaktować. Na różne sposoby.
I to jak najszybciej.
Darcy zaczerpnęła głęboko tchu, żeby uspokoić rozszalałe serce. Adam Olaf Cartwright - na samą myśl o nim serce jej łomotało. Drżącymi palcami sięgnęła po fotografię. Boże drogi, nawet na zdjęciu ma dołeczki. I takie piękne turkusowe oczy.
- Wszystko w porządku? - Maggie się niepokoiła. - Nie możesz nawet mówić.
- Hm... Zaschło mi w gardle.
-Czyżby?- Vanda obserwowała ją z rozbawieniem.- Mogłabym przysiąc, że zapłonęła inna część twojego ciała.
Maggie się naburmuszyła.
- Nie musisz być ordynarna!
- A Darcy nie powinna temu zaprzeczać. - Vanda wstała, przeciągnęła się. - Przyznaj, moja droga, facet wpadł ci w oko.
Darcy przecząco pokręciła głową.
-Jestem tylko zmęczona; od ponad czterech godzin oglądałyśmy paradę męskich odpadków ludzkości.
- Tu akurat się z tobą zgodzę. - Maggie ziewnęła. - Ale naprawdę się zarumieniłaś.
Darcy wachlowała się zdjęciem.
- Gorąco tutaj.
- Mnie niezbyt. - Vanda zerknęła na Maggie. - A tobie?
- Nie. Szczerze mówiąc, nawet troszkę mi zimno.
- Dość już tego. - Darcy rozłożyła wszystkie fotografie na stole. - Musimy wybrać pięciu najlepszych.
- Numer jeden: Garth Manly. - Maggie odnalazła jego zdjęcie i wręczyła Darcy.
- Zgadzam się. Numer dwa to... - Vanda wybrała fotografię. - O, ten. Apollo, bóg słońca.
Maggie zachichotała.
- Ma na imię Adam. - Darcy wyrwała zdjęcie z dłoni Vandy. Adam, pierwszy mężczyzna na ziemi. Nagle go sobie wyobraziła, jak włóczy się po rajskim ogrodzie w przepasce na biodrach. Albo z wielkim liściem figowym. Olbrzymim liściem figowym. Takim, który odfrunąłby przy pierwszym powiewie wiatru.
Rany! Czyżby okazała się tak płytka, że zauroczyło ją piękne ciało, twarz z dołeczkami i niebieskie oczy? Zerknęła na zdjęcie. Najwyraźniej tak.
Z bezgłośnym jękiem przyznała przed sobą, że to coś więcej niż pożądanie. Adam Olaf Cartwright to coś więcej niż piękne opakowanie. Wyczuwała w nim inteligencję, dobroć, uczciwość i siłę.
- Znowu się zarumieniłaś - zauważyła Maggie i się uśmiechnęła.
Darcy usiadła z westchnieniem.
- To niemożliwe i dobrze o tym wiecie.
- Nieprawda. - Vanda rozparła się w fotelu. - Słyszałam o damach, które trzymały śmiertelników dla rozkoszy.
Darcy się skrzywiła.
- Nie mogłabym tak.
- Takie związki nigdy nie trwają długo - szepnęła Maggie. - Przepraszam. Już nie będziemy ci dokuczać z tego powodu.
- Dobrze. - Odsunęła zdjęcia Adama i Gartha na bok i zaczęła przeglądać pozostałe. - Co powiecie na Georgea Martineza i Nicholasa Poulosa? - Podniosła fotografie.
- Są w porządku. I jeszcze ten był niezły, Seth Howard - Maggie wybrała kolejne zdjęcie.
- Świetnie. Więc załatwione. - Darcy szperała w torebce w poszukiwaniu telefonu. - Poproszę Gregoriego, żeby nas odebrał. - Złapała go w samochodzie. Ustalili, że przyjedzie po nie za kwadrans.
Vanda wstała.
- Teleportuję się już teraz. Jestem głodna, a Garth Manly wygląda bardzo smakowicie.
- Idź już. - Darcy podała jej komórkę. - I postaraj się przekonać pozostałe panie do udziału w programie.
- Postaram się. - Vanda wzruszyła ramionami. - Ąle jeśli kłóciły się przez cały ten czas, nie będą w nastroju do ustępstw.
- Jeszcze jedno - dodała Darcy. - Obiecaj, że nikomu nie powiesz, co dzisiaj robiłyśmy. To ma być niespodzianka no wiesz, obecność śmiertelników.
Vanda się skrzywiła.
-Niby jak to może być niespodzianka, skoro wywęszymy ich na kilometr?
- To już załatwione. - Darcy poskładała fotografie odrzuconych kandydatów. - Kiedy pracowałam w Romatechu, doszło do przykrego incydentu. Kilka wampirów straciło panowanie nad sobą i ukąsiło śmiertelnych pracowników.
- Pamiętam to - mruknęła Maggie. - Roman był wściekły.
Darcy skinęła głową.
- To przekreślało jego misję: uczynić świat bezpiecznym i dla ludzi, i dla wampirów. A fakt, że doszło do tego w jego firmie, tylko pogarszał sprawę.
- I co zrobił? - zainteresowała się Vanda.
-Po pierwsze, zaproponował darmową sztuczną krew wszystkim zatrudnionym wampirom. Na pewien czas zadziałało, ale potem znowu się zaczęło. Coraz częstsze ukąszenia. Roman się obawiał, że śmiertelnicy pójdą do sądu i ściągną uwagę opinii publicznej na świat wampiryczny, więc coś wymyślił: plastikową obrączkę nasyconą chemikaliami, które całkowicie zabijają zapach śmiertelnika. Taki odstraszacz. Kiedy wampiry nie czują zapachu śmiertelnika, nie chcą kąsać.
- I chcesz wykorzystać te bransoletki w programie? -domyśliła się Maggie.
- Tak. Śmiertelnicy będą bezpieczni. I niewykrywalni.
Vanda w zadumie przechyliła głowę.
- Wampiry wykrywają też śmiertelników, ingerując w ich umysły.
- Podczas programu będzie to zakazane - oznajmiła Darcy. - Będzie o tym mowa w kontraktach. W innym wypadku niemożliwa byłaby uczciwa rywalizacja.
-Całkiem sensowne. - Vanda zadzwoniła do domu Gregoriego. - Muszę lecieć. Od zapachu tych mężczyzn ślinka mi cieknie. - Urwała i po chwili odezwała się do słuchawki: - Lady Pamela? Tak, to ja. Mów dalej...
Darcy przytrzymała słuchawkę, póki Vanda nie zniknęła całkowicie, a potem zebrała fotografie. W następnej chwili rozległo się pukanie do drzwi. Do sali zajrzała pani Stein. Rozejrzała się.
- Gdzie... - Odwróciła się za siebie, wyjrzała na korytarz. - Wydawało mi się, że są panie trzy
-Tak. - Darcy z uśmiechem zmieniła temat. - Podjęłyśmy decyzję. Wybrałyśmy pięciu uczestników. Wręczyła agentce pięć zdjęć.
- Dobrze. - Pani Stein przyjęła fotografie.
- Mam tu instrukcje i kontrakty, które muszą podpisać. - Darcy wyjęła plik dokumentów z aktówki
Pani Stein zabrała je.
- Przekażę je tym bieda... tfu, szczęściarzom.
- Bardzo dziękuję. Muszą je podpisać w ciągu pięciu dni, inaczej będziemy mieli opóźnienia w produkcji. Wołałabym, żeby zostawili je tutaj, u pani, jeśli nie ma pani nic przeciwko temu. Wieczorem piątego dnia Maggie wpadnie i je odbierze.
- Dobrze. Pani Stein już znikała za drzwiami.
Darcy obeszła stół.
- Potrzebny nam malarz, który namaluje ich portrety. Jak myślisz, dasz radę znaleźć wampira portrecistę?
- Poszukam.
- Dobrze. Daj znać, kiedy go znajdziesz. Mam pewne specyficzne wymagania.
Maggie szeroko otworzyła oczy.
- Kolejna niespodzianka?
Darcy się uśmiechnęła.
- Być może.
Tłum przy recepcji się zmniejszył, zostało mniej więcej dwudziestu mężczyzn. Austin domyślał się że to ci, których panna Darcy i jej... przyjaciółki zdyskwalifikowany, więc pozostali sobie poszli. Drażniła go ta sytuacja. Dlaczego taka inteligentna piękna kobieta zadaje się z wampirami?
Wskazał głową kącik kawowy i dał znak Garrettowi, by do niego dołączył. Lał sobie kawę do zasiłkowego kubka i bawił się niebiesko-różowym opakowaniem cukru, czekając na kolegę.
Garrett podszedł. Nalał sobie kawy.
- Chyba się zakwalifikowałem- szepnął Austin. -A ty?
-Też. - Garrett zerknął na niskiego grubasa, podobnego do górskiego trolla. - Mieliśmy szczęście. Konkurencja była beznadziejna
-Tak myślisz? - Austin zacisnął zęby. Czy Garrett nie zdaje sobie sprawy, że pani Stein zmanipulowała przesłuchanie tak, by na pewno wygrali? - Co sadzisz o tych... trzech?
- To na pewno... no, wiesz, wszystkie trzy.
-Nie, ta w niebieskim jest normalna. Zachwycająca, ale żywa, co do tego nie ma wątpliwości.
Garrett dosypał śmietanki do kawy.
- Nie zgadzam się z tobą.
Austin się spiął. Ściszył głos.
- Byłem w jej umyśle. Myślała o słońcu, plaży i rodzinie.
- Naprawdę? Ja tam nie dałem rady dostać się do ich umysłów.
- Jesteś ode mnie słabszy. Nie obraziłem cię chyba?
- Skądże. Ale i tak, dałbym sobie głowę uciąć, że... - Urwał, gdy górski troll poczłapał w ich stronę.
Austin podniósł głos.
- Chyba się jeszcze nie poznaliśmy. Adam Cartwright.
- Garth Manly. - Garrett uścisnął jego dłoń.
- Fabio Funicello - sapnął górski troll i wsypał pięć saszetek cukru do kawy.
- Miło mi cię poznać - mruknął Austin i oddalił się do pustego kąta. Garrett poszedł za nim. - Coś mówiłeś?
Garrett rozejrzał się na boki, żeby się upewnić, że ich nie podsłuchuje.
- Widziałem swoje odbicie w szybie w oknie.
- No i? - Żołądek Austina się ścisnął. Garrett zniżył głos do szeptu.
- Kobiety nie miały odbicia. Żadna.
Austin poczuł zimny dreszcz. O cholera.
- To... to jeszcze żaden dowód. Może to kwestia oświetlenia, kąta padania światła i mnóstwa innych czynników.
Garrett wzruszył ramionami.
-Może, ale idę o zakład, że wszystkie trzy... sypiają w trumnach.
Żołądek Austina fiknął salto. Kawa zostawiła gorzki posmak. Odstawił filiżankę na stolik.
To nieprawda. To nie może być prawda.
Chwileczkę. Sean mówił, że jakaś kobieta dzwoniła dzisiaj po południu. Za dnia.
A to na pewno była Darcy.
Na pewno żyje.
-Czy mogę prosić o uwagę? - zawołała pani Stein i w pomieszczeniu zapanowała cisza. - Wybrano pięciu uczestników programu Najseksowniejszy mężczyzna na ziemi. Jeśli wasze nazwisko znajduje się wśród wyczytanych, proszę poczekać, rozdam wam kontrakty.
Umilkła. W pokoju narastało napięcie. Mężczyźni luzowali krawaty. Zaciskali nerwowo pięści. Fabio wlazł na krzesło, żeby lepiej widzieć.
- Garth Manly. - Pani Stein obdarzyła Garretta ciepłym uśmiechem, ale zaraz spoważniała i odczytała pozostałe nazwiska: - Adam Cartwright, Nicholas Poulos, George Martinez, Seth Howard. Moje gratulacje.
Pomieszczenie ożyło, wypełniły je słowa radości i rozczarowania. Austin podszedł do Garretta i szepnął:
- Zadzwoń do Seana i powiedz, że się dostaliśmy. Garret skinął głową i wyjął komórkę. Fabio stęknął gniewnie, zeskakując z krzesła, i potoczył się do drzwi. Zawiedzeni kandydaci ruszyli jego śladem, a pozostała trójka wybranych podeszła do pani Stein. Ta wręczyła im dokumenty i ruszyła w stronę dwóch agentów. Garrett skończył rozmowę i schował telefon.
- Gratulacje są chyba na miejscu. - Przyglądała im się ze smutkiem. - Oto wasze kontrakty.
- Dzięki. - Austin pobieżnie przejrzał dokument. - Czy dzisiaj coś rzuciło się pani w oczy?
Skrzywiła się.
-To była jedna wielka farsa. Moi aktorzy charakterystyczni to wielkie talenty, ale nie nadają się do takiego programu.
-Co pani sądzi o pannie Darcy?- zapytał. - Czy to jej nazwisko?
-Nie wiem. - Pani Stein podeszła bliżej. - Czy to całe DVN to legalna firma? Nigdy o nich nie słyszałam.
-Tak, jak najbardziej. Na rynku od pięciu lat.
- Hm. - Pani Stein zmarszczyła brwi, wręczając kontrakt Garrettowi. Wydawały mi się... dziwne.
-No - mruknął Garrett - Fioletowe włosy to już przesada.
Lekceważąco machnęła ręką.
-Pracuję z kreatywnymi ludźmi. Przywykłam do tego. Nie, chodzi mi raczej o to, że...
- Tak? - Austin naciskał.
- No cóż. - Pani Stein rozejrzała się i ściszyła głos. -Najpierw były tylko dwie. Potem trzy. A kiedy zajrzałam tam przed chwilą, znowu były tylko dwie. Ani razu nie widziałam, żeby ta fioletowa wychodziła czy wchodziła. A wy?
Austin i Garrett spojrzeli na siebie znacząco. Oczywiście fioletowowłosa Vanda Barkowski się teleportuje, co jest niezbitym dowodem, że jest wampirem.
-Niech się pani tym nie przejmuje. Na pewno jest jakieś logiczne wytłumaczenie.
Nadęła się
- Nie jestem głupia, panie... Cartwright.
Garrett dotknął jej ramienia.
-Niech się pani nie denerwuje. Mamy wszystko pod kontrolą.
Uśmiechnęła się do niego.
- Dzięki Bogu, że bezpieczeństwo naszego kraju spoczywa w pańskich rękach.
- A w moich już nie?
- Czas na mnie.
Austin skinął głową na pożegnanie.
- Dobranoc.
Czekając na windę, zadzwonił do biura numerów i prosił o telefon do Digital Video Network na Brooklynie. Wyjął notes z kieszeni i zapisał szereg cyfr.
- Dziękuję bardzo.
Wyszedł z budynku i gdy znalazł się na ruchliwej ulicy, zadzwonił.
- Witamy w DVN - rozległ się nosowy głos recepcjonistki.- Jeśli nie jesteś cyfrowy, nie zostaniesz zauważony.
Rzeczywiście... W przypadku wampira, owszem.
- Niezłe hasło.
- Beznadziejne, ale muszę je powtarzać, ilekroć podnoszę słuchawkę. O co chodzi?
- Nazywam się... Damien, miałem zadzwonić do… chwileczkę, cholera, nie mogę tego odczytać. Darcy jakaś tam. Nowa reżyser tego reality show.
- A, Darcy Newhart?
Bingo.
- Tak, właśnie do niej. Jest w pracy?
- Nie w tej chwili. - Recepcjonistka umilkła ni chwilę. - Ale jutro będzie na pewno. Wybierasz się na przesłuchania?
- Chyba tak.
- A więc do jutra, zaczynamy o dziewiątej. Lepiej przyjdź wcześniej. Spodziewamy się tłumów.
- Dobrze, będę. Dzięki. - Austin schował telefon. Darcy Newhart. Zaczyna robić postępy. Wsiadł do wozu i pojechał do biura.
Emma przeglądała sprawozdania policyjne z DVN w tle.
Usiadł przed komputerem i sprawdził nazwisko Darcy Newhart. Pojawiła się lista linków do artykułów prasowych. Zdumiony wpatrywał się w nagłówki: Zaginiona dziennikarka, Gdzie jest Darcy?, Morderstwo dziennikarki?
Zdrętwiałym palcem wcisnął pierwszy link. Data: trzydziesty pierwszy października 2001. Halloween przed czterema laty. Stacjonował wtedy w Pradze. Miejsce: klub Kły Fortuny w Greenwich Village. Przesiadywały tam nastolatki wmawiające sobie, że są wampirami. Kilka osób pamiętało, że widziało Darcy i jej kamerzystę, jak wychodzą tylnymi drzwiami. Potem ślad po niej zaginął.
Kiepska sprawa. Austin kliknął kolejny link. Trzy dni później - nadal nikt nie widział Darcy. Odnalazł się za to kamerzysta - ukrywał się w Battery Park. Zabrano go do szpitala Shady Harbor. Bełkotał coś bez sensu, że Darcy porwały wampiry.
Fatalnie. Austin zacisnął dłoń na myszy i otworzył trzeci link. Na ekranie pojawiło się jej zdjęcie. Wyglądała tak samo jak teraz, ale jest młoda i cztery lata to niewiele czasu. Artykuł powstał dwa tygodnie po jej zaginięciu. Nie znaleziono jej ciała, ale przed klubem odkryto zakrwawiony nóż w kałuży jej krwi. Uznano, że prawdopodobnie została zamordowana.
Nie żyje? Czyli jest wampirem.
Kerrelyn Sparks - Wampiry w wielkim mieście