Kard. Dziwisz nie stanął w obronie abp. Mokrzyckiego
Gdy nie tak dawno reżyser Grzegorz Braun skrytykował abp. Józefa Życińskiego, to Episkopat Polski zajął zdecydowane stanowisko w tej sprawie. Gdy jednak teraz jeden z głównych liderów Platformy Obywatelskiej, Stefan Niesiołowski publicznie w TVN poniżył arcybiskupa Mieczysława Mokrzyckiego ze Lwowa, głównego celebransa niedzielnej mszy św. dla słuchaczy Radia Maryja na Jasnej Górze, to tej szokującej agresji towarzyszy głuche milczenia polskich biskupów.
Milczy też jak zaklęty ks. kard. Stanisław Dziwisz, który z abp. Mokrzyckim przez wiele lat współpracował w Watykanie, pełniąc wraz z nim funkcję sekretarza papieskiego. Dlaczego milczy? Myślę, że są dwa powody.
Po pierwsze dlatego, że Kardynał jest gorącym zwolennikiem tak sojuszu ołtarza z tronem. jak i samej Platformy Obywatelskiej, czego wielokrotnie dawał dowody, choćby poprzez faworyzowanie polityków obozu władzy. Ostatnim najbardziej jaskrawym tego przykładem była procesja św. Stanisława na Skałkę, w której Kardynał dosłownie pod rękę szedł nie tylko z Bronisławem Komorowskim, ale i z całą gromadą polityków PO, uwiarygodniając ich w ten sposób w oczach wiernych. Metody z epoki Bolesława Bieruta.
Po drugie, kard. Dziwisz, wierny wspomnianemu sojuszowi stara się od dawna zneutralizować toruńską rozgłośnię. Do tej pory jednak jego działania kończyły się fiaskiem, o czym świadczy blamaż z tzw. kontrolowanym przeciekiem jego krytycznego wystąpienia w sprawie Radia Maryja na forum Episkopatu Polski. Kardynał poniósł na tym forum spektakularną porażkę i sprawy tej do dziś zapomnieć nie może.
Tak czy siak abp. Mieczysław Mokrzycki na pomoc swego dawnego współpracownika liczyć nie może. Co więcej spodziewam się, że Stefan Niesiołowski za swoje wystąpienie zostanie przez metropolitę krakowskiego uhonorowany w krakowskim pałacu arcybiskupim, tak jak swego czasu w tym miejscu uhonorowany został Donald Tusk.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski