_________________________________________________________
PRZYPATRZCIE SIĘ POWOŁANIU WASZEMU
OSOBY:
Faustyna,
Ania,
Wojtek,
Żona,
Mąż,
Kobieta,
Wolontariuszka,
Bezdomna,
Dziewczyna I,
Dziewczyna II,
Ksiądz,
Osoba
SCENOGRAFIA: W Kawiarni wszystko jest czarno-białe. Dekoracja i kostiumy. A Kaplica jest bardzo kolorowa.
Również osoby w kaplicy maja kolorowe ubrania. SENS: Jezus nadaje życiu barwę, z nim życie kolorowe...
W kawiarni są ze trzy małe stoliki, jest bar, ale Ania wszystkie napoje przynosi zza sceny.
W Kaplicy jest obraz Jezusa miłosiernego, jest klęcznik i ławki.
CZĘŚĆ I - KAWIARNIA
P o w o ł a n i e |
GŁOS JEZUSA: Dziś wysyłam cię do całej ludzkości z moim miłosierdziem. Nie chcę karać, pragnę uleczyć, przytulić do swego miłosiernego serca. Pisz, mów o moim miłosierdziu. Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, w trybunale miłosierdzia; tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają.
\kurtyna jest zasłonięta. Słychać głos Pana Jezusa. Zza kurtyny wolno wychodzi siostra Faustyna.
Wyciąga schowany pod pelerynką dziennik. Ogląda go. Otwiera i kiedy głos się skończy ona siada gdzieś
z boku i zaczyna pisać. Odsłania się kurtyna. Wchodzi Ania zapala świece na stolikach kawiarnianych, przynosi cukierniczki, serwetki itd. czyli przygotowuje kawiarnie do otwarcia.
Z boku sceny pojawia się osoba i przygląda się Ani. Kiedy muzyka się zmieni Ania znika ze sceny.
Wchodzi Wojtek\
zlecenie |
OSOBA: \ostro\ Spóźniłeś się.
WOJTEK: Musiałem coś załatwić.
OSOBA: Wiesz, że tego nie lubię.
WOJTEK: Po co chciałeś się ze mną zobaczyć.
OSOBA: Mam dla ciebie zlecenie.
\patrzą na siebie w ciszy i po chwili Wojtek mówi\
WOJTEK: \nerwowo\ To mów! Spieszy mi się.
OSOBA: Strasznie nerwowy się zrobiłeś. A nerwowi żyją krócej...
WOJTEK: \agresywnie\ Powiesz wreszcie o co chodzi?
OSOBA: Widzisz tę kawiarnie? \Wojtek patrzy i kiwa głową\ Jest ostatnia na naszej liście. \śmiejąc się\
Nie chcą płacić... Wszyscy w okolicy są już pod naszą opieka tylko oni nie.
WOJTEK: Mam ich postraszyć tak?
OSOBA: \poważnie\ Na początek. A jeśli to nie podziała to wiesz co robić.
WOJTEK: Wiem.
OSOBA: Tylko po cichu, rozumiesz?
WOJTEK: Pieniądze.
OSOBA: Szybki jesteś. \podaje mu kopertę\ Reszta po robocie.
KONIEC MUZYKI
Wojtek zaczyna przeglądać zawartość koperty. Osoba wychodzi. Faustyna mówi do Wojtka.
W czasie słów Faustyny Wojtek nieruchomieje\
FAUSTYNA: Ufaj duszo, choć jesteś grzechem skalana, gdy zbliżysz się do Boga nie doznasz goryczy.
Im większy grzesznik, tym ma większe prawo do miłosierdzia Bożego.
WOJTEK: Co mówiłeś?
\patrzy w miejsce gdzie przed chwila stała osoba, lecz nikogo nie ma. Rozgląda się zdziwiony, szukając, kto do niego mówił, lecz nikogo nie zauważa. Wychodzi. Faustyna idzie do kaplicy. Zostawia na klęczniku dzienniczek i wychodzi\
dziecko |
\Do kawiarni wpada bezdomna. Siada na krześle skulona. Wchodzi Ania. Podchodzi do bezdomnej a ta od niej ucieka. Pojawia się wolontariuszka. Przytula bezdomną. Ale ta po chwili się wyrywa i ucieka. Za nią wybiega wolontariuszka i Ania. Do kawiarni wchodzi Andrzej. Rozgląda się po niej z miną zniesmaczoną. Wchodzi Ania.
KONIEC MUZYKI
ANIA: Andrzej?
ANDRZEJ: My się znamy?
ANIA: Nie poznajesz mnie? \Andrzej kręci przecząco głową.
Ania zaczyna powoli wymieniać\ Kraków... piąte liceum, matura '99...
ANDRZEJ: Anka?
ANIA: No pewnie!
\podają sobie ręce\
ANDRZEJ: Nie poznałem cię.
ANIA: A ja ciebie od razu! W ogóle się nie zmieniałeś.
ANDRZEJ: \z uśmiechem\ Nie no... trochę się postarzałem.
ANIA: \z powagą\ A rzeczywiście masz siwe włosy.
ANDRZEJ: \przestraszony dotyka głowy\ Gdzie?
ANIA: \śmiejąc się\ Żartowałam.
ANDRZEJ: Czekasz na kogoś?
ANIA: Ja tu pracuje...
ANDRZEJ: \z pogardą\ Serio? \z nieszczerym uśmiechem\ Nie no całkiem fajna kawiarnia. Ja mam firmę.
Duży biznes Nieźle nam się powodzi. A! \pokazuje obrączkę\ Mam żonę.
ANIA: I pewnie dwójkę dzieci.
ANDRZEJ: \ostro\ Żadnych dzieci. \z uśmiechem\ Nie mamy na to czasu. Zrobisz mi kawę?
ANIA: A mam inne wyjście? \śmieją się\
\Wojtek siada. Zaczyna czytać gazetę. Wchodzi Magda. Patrzy na Wojtka i po chwili wychodzi. Ania podaje kawę i następnie siada za barem i zaczyna czytać swoją książkę. Wraca Magda.
KONIEC MUZYKI
MAGDA: Cześć.
ANDRZEJ: O! Jesteś. Coś się stało? Przestraszył mnie twój telefon.
MAGDA: \nieśmiało\ Bardzo chciałam się z tobą spotkać jak najszybciej...
ANDRZEJ: Mam dzisiaj totalne urwanie głowy ze zleceniami. Wrócę bardzo późno.
MAGDA: Tak myślałam, dlatego...
ANDRZEJ: Chcesz kawy?
MAGDA: Chętnie.
ANDRZEJ: Anka przynieś jeszcze jedną kawę. \Anka znika ze sceny\ To moja koleżanka z liceum.
MAGDA: Naprawdę? Andrzej obudziłam się dzisiaj i poczułam...
ANDRZEJ: W ogóle jej nie poznałem!
MAGDA: Nadszedł czas...
ANDRZEJ: Była najlepsza w klasie. I zobacz jak skończyła.
Pracuje w marnej kawiarni. \kładzie swoje ręce na jej rękach\ … Nam się udało!
MAGDA: Jesteśmy pięć lat małżeństwem.
ANDRZEJ: Przepraszam cię, muszę zadzwonić. \wyciąga telefon\ Ale mów!
MAGDA: Pięć lat jesteśmy ze sobą. Mamy wszystko! Mieszkanie, pieniądze, pracę...
ANDRZEJ: Zajęty. \jeszcze raz dzwoni\
MAGDA: Ale nie mamy dziecka. Chce zostać matką. Dziś rano poczułam to jak nigdy dotąd.
\Pojawia się Faustyna. Siada przy jakimś stoliku. Nikt oczywiście jej nie widzi.
Andrzej wolno odstawia telefon. Chwilę milczą\
ANDRZEJ: Co ty powiedziałaś?
MAGDA: Chcę być matką.
ANDRZEJ: \łagodnie, z uśmiechem, jak do dziecka\ Przecież już o tym rozmawialiśmy.
\do stolika podchodzi Ania z kawą. Oni jej nie zauważają\
ANDRZEJ: Najpierw musimy się urządzić, ustabilizować a potem będziemy powiększać rodzinę ok?
MAGDA: \ostro\ Już pięć lat się urządzamy!
ANDRZEJ: \ostro\ I co?! Źle ci?!
\Andrzej zauważa Anię i patrzy na nią wściekły\
ANIA: \przestraszona\ Kawa...
ANDRZEJ: \powstrzymując złość\ Możesz stąd iść?
ANIA: Przepraszam...
ANDRZEJ: \wybucha\ Idź stąd.
MAGDA: Przestań! \Ania kładzie kawę na stoliku i szybko odchodzi i siada za barem. Coś czyta\
ANDRZEJ: Pomyślałaś o pracy?
\na słowa Faustyny nieruchomieją\
FAUSTYNA: \do Andrzeja\ Nie pozwól pochłonąć się wirom pracy, zatrzymaj się na chwile, spójrz w niebo,
i nie zapominaj o Bogu \wychodzi\
ANDRZEJ: Nie przerywaj mi!
MAGDA: \nie wie o co mu chodzi\ Słucham?
ANDRZEJ: Zajdziesz w ciążę i co? Dziesięć innych czeka na twoje stanowisko.
Pomyśl! Dopiero co awansowałaś! Chcesz wszystko stracić?
MAGDA: Praca to nie wszystko! Czuje, że macierzyństwo jest moim powołaniem!
ANDRZEJ: Proszę cię, przestań mówić takie górnolotne myśli. Naczytałaś się tych książek. Zejdź na ziemię!
MAGDA: Andrzej ja już postanowiłam!
KONIEC MUZYKI
ANDRZEJ: \z ironicznym uśmiechem\ Postanowiłaś? A ja? Ja się nie liczę? Może nie chce być ojcem.
Może to nie jest moje... powołanie.
MAGDA: Nie kpij dobrze?
ANDRZEJ: \łagodnie, z uśmiechem\ Ok.! Też już postanowiłem. Dziecko albo ja! Wybieraj.
\Chwilę patrzą na siebie. Następnie Andrzej odchodzi. Magda zakrywa twarz rękami i płacze. Po chwili on wraca. Magda wstaje patrzy na niego. Myśli, że wrócił by się pogodzić. Wyciąga do niego rękę. On wyciąga portfel i rzuca pieniądze na stół. Magda wybiega. Andrzej po chwili wychodzi także\
wolontariuszka |
\Ania sprząta ich stolik. Przychodzi elegancka kobieta. Zamawia herbatę. Wyciąga książkę i zaczyna czytać. Po dłuższej chwili przychodzi wolontariuszka z bezdomną. Siadają przy stoliku. Ania przynosi im coś do picia. Kobieta zauważa nowych gości. Jest przerażona, ale zaczyna mówić z uśmiechem
KONIEC MUZYKI
KOBIETA: Przepraszam, ale chyba nie zamierza pani siedzieć tutaj z tą osobą.
WOLONTARIUSZKA: Przyszłyśmy na herbatę.
KOBIETA: \z uśmiechem\ Świetnie. Ja też przyszłam na herbatę i chciałabym ją wypić w normalnych warunkach.
To jest porządna kawiarnia a nie kuchnia dla ubogich.
WOLONTARIUSZKA: O co pani chodzi?
KOBIETA: \poważnie\ O to, że nie mam ochoty patrzeć na pani koleżankę.
BEZDOMNA: \wstaje\ Chodźmy stąd.
WOLONTARIUSZKA: \do bezdomnej, sadzając ją\ Nie! \podchodzi do kobiety\ Czuje się pani lepsza?
KOBIETA: Tak! I nie wstydzę się tego
WOLONTARIUSZKA: A może kiedyś coś się wydarzy i będzie pani taka sama jak ona.
KOBIETA: Nie życzę sobie takich uwag. \do Ani\ Może je pani wyprosić?
ANIA: Mogę.
KOBIETA: Dziękuję.
ANIA: Ale nie chcę.
KOBIETA: \wychodzi\ Do widzenia.
ANIA: \woła za nią z uśmiechem\ Herbata na koszt firmy.
KOBIETA: \wraca z pieniędzmi\ Nie potrzebuję pani jałmużny. Stać mnie. Reszty nie trzeba.
\Kobieta wychodzi. Wolontariuszka siada przy bezdomnej. Bezdomna po chwili wybiega a wolontariuszka za nią. Wchodzi Dziewczyna I. Zamawia coś do picia. Siada przy stoliku. Wyciąga komórkę i pisze smsa. Nagle koło niej przechodzi Faustyna. Dziewczyna odkłada komórkę. Nieruchomieje. Ania przynosi cos do picia i „budzi” dziewczynę I. Faustyna staje gdzieś z boku oparta o ścianę. Wraca wolontariuszka.
KONIEC MUZYKI
WOLONTARIUSZKA: Uciekła.
ANIA: Źle wyglądasz, powinnaś odpocząć.
WOLONTARIUSZKA: Nic mi nie jest.
ANIA: Nie masz czasem dosyć?
WOLONTARIUSZKA: Raz na tydzień! Mam wtedy ochotę wszystko rzucić. I biorę obrazek Siostry Faustyny.
Patrzę jej prosto w oczy i pytam: Co teraz? A ona mi odpowiada:
\na słowa Faustyny wszyscy nieruchomieją\
FAUSTYNA: O, jak słodko jest trudzić się dla Boga i dusz.
Nie chcę spoczynku w boju, ale walczyć będę do ostatniego tchu życia o chwałę Króla mego.
Nie lękam się ciosów, bo tarczą moją jest Bóg.
Skierowałam lot swój w sam żar słońca i nic mi go obniżyć nie zdoła. \wychodzi\
WOLONTARIUSZKA: I pomaga! A ty jesteś zadowolona z tego co robisz?
ANIA: Dzięki tobie tak!
WOLONTARIUSZKA: Co?
ANIA: Pamiętasz kiedy rzuciłam studia i wszystko się zawaliło, znalazłam pracę tutaj.
I strasznie się wstydziłam, gdy ktoś pytał co robię. Bo przecież byłam taka zdolna.
Cudowne dziecko!
Mogłam zajść wysoko! Ty mi wtedy powiedziałaś: nie ważne co robisz ważne jakim jesteś człowiekiem.
I uwierzyłam w to. Odnalazłam jakiś sens w tym co robię. Pamiętasz naszą piosenkę?
WOLONTARIUSZKA: \nuci\„Żyj tak by z uśmiechem mógł zasypiać dobry Bóg”. Pójdę jej poszukać.
\wolontariuszka wychodzi. Dziewczyna I podchodzi do Ani i pyta o toaletę. Ania daje jej klucz i wskazuje miejsce gdzie ma iść. Dziewczyna I wychodzi. Pojawia się kobieta.
KONIEC MUZYKI
córka |
KOBIETA: Zostawiłam marynarkę.
ANIA: Proszę.
KOBIETA: Myśli pani, że jestem podła prawda?
ANIA: Wcale tak nie myślę.
KOBIETA: Myśli pani... Wszyscy tak myślą.
Ta bezdomna... to była moja córka. Świetna dziewczyna.
Bardzo dobrze się uczyła. Grała na pianinie...
Uwielbiała Mozarta. Byliśmy z mężem bardzo z niej dumni. Miała wszystko co chciała. …
I kiedyś poznała chłopaka. Bruna. Uciekła z nim. Oczywiście zawiadomiliśmy policje i po miesiącu znaleźli ją wreszcie w jakimś opuszczonym domu, brudną, głodną itd.
Nie odezwała się do nas ani słowem i następnego dnia znowu uciekła.
… I zaczął się koszmar. Nieustanne powroty i ucieczki. W końcu się poddaliśmy i wyrzekliśmy się jej.
Minęły trzy lata. Pewnego dnia otwieram drzwi a tu ona.
Ledwie ją poznałam. „Pozwól mi wrócić mamo, przepraszam”... Zatrzasnęłam drzwi.
Po tym co mi zrobiła nie potrafiłam jej przebaczyć. Dziś znowu zobaczyłam ją tutaj z tą wolontariuszką...
KONIEC MUZYKI
FAUSTYNA: \wchodzi Faustyna ma ręku gazetę i staje obok kobiety na słowa Faustyny nieruchomieją\
Miłość nasza ma być wielka dla każdej duszy, tej wybranej i tej która jeszcze nie zna Boga.
Pamiętaj jak ty postępujesz z bliźnim tak On postąpi z tobą. \siada gdzieś\
KOBIETA: Co pani powiedziała?
ANIA: Nic. Chociaż chciałam powiedzieć że może jej pani poszukać i...
KOBIETA: Za późno.
głos |
\kobieta wychodzi. Faustyna wstaje, idzie do stolika dziewczyny I i zostawia na niej gazetę.
Trochę się oddala, ale jest blisko. Po chwili dziewczyna wraca z toalety do stolika zauważa gazetę i otwiera ją.
MUZYKA PRZYCICHA, ALE JEST W TLE
DZIEWCZYNA I: \czyta\ „Któregoś dnia poczułam ogromny głód Boga. Zaczęłam Go bliżej poznawać. Im więcej poznawałam tym bardziej byłam zachłanna Jego obecności. Wpadłam w nałóg modlitwy. Potem zaczęłam studiować i mniej się z nim spotykać, ale ten głód pozostał. I z tęsknoty za Bogiem wstąpiłam do Zgromadzenia sióstr matki Bożej Miłosierdzia”
KONIEC MUZYKI
DZIEWCZYNA II: Długo czekasz?
DZIEWCZYNA I: \wystraszona, szybko odkłada gazetę\ Nie...
DZIEWCZYNA II: Coś się stało?
DZIEWCZYNA I: Nic. Ciągle jeszcze jestem zestresowana. Ale już po wszystkim.
DZIEWCZYNA II: Mówiłam ci! Matura to jeszcze nie koniec świata.
\do Ani\ Poproszę herbatę. \do dziewczyny I\ Co planujesz?
DZIEWCZYNA I: Złożyłam papiery na polonistykę.
DZIEWCZYNA II: Super.
DZIEWCZYNA I: Ale nie jestem pewna...
DZIEWCZYNA II: Co jest?
DZIEWCZYNA I: Tylko się nie śmiej... Miesiąc temu pojechałam do Łagiewnik. Pomodlić się o zdanie matury
DZIEWCZYNA II: Jak trwoga to do Boga.
DZIEWCZYNA I: Już zaczynasz? \Dziewczyna II zatyka sobie usta na znak, że już będzie milczeć\
Klęczałam chyba ze dwie godziny... jak nigdy dotąd. I czułam, że Ktoś jest obok.
Ktoś mówi do mnie. Ciągle powtarzał: „zostań jeszcze chwile, zostań przy mnie”.
Od tego czasu ciągle słyszę ten głos. I boje się... Boje się, że mogę....
DZIEWCZYNA II: Wstąpić do zakonu.
DZIEWCZYNA I: Właśnie. Nie wiem... może to ... powołanie a może po prostu Bóg chce żebym była bliżej Niego
DZIEWCZYNA II: Żebyś była bożą polonistką.
DZIEWCZYNA I: Dokładnie.
KONIEC MUZYKI
FAUSTYNA: \staje przy dziewczynie, na słowa Faustyny nieruchomieją\
Kiedy się waham jak postąpić, pytam się zawsze miłości. Ona najlepiej doradza! \wychodzi\
DZIEWCZYNA I: Tak myślisz?
DZIEWCZYNA II: Nic nie mówiłam. …
Wiesz co? Chodź! Przejdziemy się. To ci dobrze zrobi.
\dziewczyny wychodzą. Ania sprząta stolik. I wraca za bar i coś czyta. Wchodzi Wojtek. Kiedy zauważa Anie jest w szoku.
Długo na nią patrzy. Ona go nie widzi. Wojtek powoli się obraca do niej plecami, nie wie czy wyjść. Kiedy Ania go zobaczy odwróconego plecami to
MUZYKA PRZYCICHA, ALE JEST W TLE
rodzeństwo |
ANIA: Nie usiądzie pan? \Wojtek siada, ale wciąż tyłem do Ani\ Co podać? \podchodzi do Wojtka\ Wojtek!
WOJTEK: Cześć siostra. Dawno się nie widzieliśmy. Nic nie powiesz?
ANIA: \siada przy nim\ Wróciłeś. Cieszę się.
WOJTEK: Nie wiesz co mówisz. Przyszedłem tu żeby... Kazali mi...
ANIA: Chcę żebyś wiedział, że nie wierzę w to co mówią o tobie.
WOJTEK: Ale to prawda.
\ZGŁOŚNIENIE MUZYKI NA PARĘ SEKUND I KONIEC MUZYKI. Pojawia się Faustyna i staje blisko Wojtka\
WOJTEK: Oni chcą pieniędzy. Za ochronę. Nie wiedziałem ze tu pracujesz...
ANIA: Czemu to robisz?
WOJTEK: Bo jestem złym człowiekiem.
FAUSTYNA: \na słowa Faustyny nieruchomieją\
Niech żadna dusza nie wątpi, chociażby była najnędzniejsza, póki żyje każda może się stać wielką świętą,
bo wielka jest moc łaski Bożej.
Od nas zależy tylko nie stawiać oporu działaniu Bożemu. \wychodzi\
WOJTEK: O czym ty mówisz?
ANIA: Ja? Wojtek zaczekaj
WOJTEK: Postaram się żeby dali ci spokój. Gdyby coś się stało to pamiętaj, że ja...
\Wojtek wychodzi, Ania sama do siebie\
ANIA: Boję się o ciebie Wojtek.
CZĘŚĆ II - KAPLICA
ta muzyka jest już do końca
\kurtyna się zasłania. Do kaplicy przychodzi żona. Klęka gdzieś w kącie i modli się. Przychodzi do niej Faustyna
i klęka obok. Wchodzi dziewczyna I. Staje przed obrazem Jezusa.
GŁOS JEZUSA: Córko moja...
DZIEWCZYNA I: Co mam robić? Boje się powiedzieć tak. Nie wiem czy potrafię oddać Ci wszystko Jezu.
Naprawdę mnie wołasz? Wiesz jaka jestem... Nie jestem święta...
\W czasie słów Jezusa Faustyna podchodzi do klęcznika przy obrazie, bierze z niego Dzienniczek i podchodzi
do dziewczyny I i podaje jej dzienniczek. Dziewczyna go czyta\
GŁOS JEZUSA: Dusze dążące do doskonałości niech szczególnie uwielbiają moje miłosierdzie,
bo hojność łask, które im udzielam, płynie z miłosierdzia mojego.
Pragnę, aby te dusze odznaczały się bezgraniczną ufnością w moje miłosierdzie.
Uświęceniem takich dusz ja sam się zajmuję, dostarczę im wszystkiego,
czegokolwiek będzie potrzeba dla ich świętości.
Łaski z mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a nim jest ufność.
\dziewczyna kładzie Dzienniczek na klęczniku. Pada na kolana i po chwili odchodzi. Pojawia się kobieta.
Siada na ławce. Wchodzi mąż. Dostrzega go żona. Podchodzi do niego, lecz on od niej się odwraca.
Żona wybiega. Powoli wchodzi Wojtek. Rozgląda się po kaplicy. Słychać głos Jezusa\
GŁOS JEZUSA: Palą mnie promienie miłosierdzia, pragnę je wylewać na dusze ludzkie.
Przytul się do miłosiernego serca mojego, a ja napełnię cię pokojem.
\przed kurtyna pojawia się bezdomna. Ma w ręku świeczkę i grzeje sobie nią ręce\
WOJTEK: Poznajesz mnie? Dawno u Ciebie nie byłem.
Nie wiem czy chcesz jeszcze ze mną rozmawiać.
KOBIETA: Znowu ją widziałam. Na ulicy. Wstydziłam się do niej podejść. Wstydziłam się mojej córeczki.
MĄŻ: Strasznie ją skrzywdziłem. Dziś mija miesiąc jak się od niej wyprowadziłem.
\bezdomna znika. Faustyna podchodzi do męża z dzienniczkiem.\
GŁOS JEZUSA: rozważ miłość bliźniego: czy miłością twoją ku bliźnim kieruje miłość moja, czy modlisz się za nieprzyjaciół? Czy życzysz dobrze tym, którzy w jakikolwiek sposób cię zasmucili albo obrazili?
\Faustyna podchodzi do kobiety z dzienniczkiem\
Wiedz o tym, że cokolwiek dobrego uczynisz jakiejkolwiek duszy, przyjmuję jakbyś mnie samemu to uczyniła.. Bądź zawsze miłosierna. Kochaj wszystkich, choćby największych wrogów.
\przed kurtyna pojawia się Ania z różańcem i mogli się za Wojtka\
MĄŻ: Brakuje mi jej. Jak do niej wrócić? To naprawdę koniec?
KOBIETA: Nie umiem jej przebaczyć. Nie umiem!
WOJTEK: Tak wiele złego zrobiłem. Przyjąłbyś mnie z powrotem?
\Faustyna podchodzi do Wojtka z dzienniczkiem\
GŁOS JEZUSA: Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni..
Żadna dusza, która wzywała miłosierdzia mojego, nie zawiodła się ani nie doznała zawstydzenia. Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma.
\powoli wszyscy się rozchodzą. Pojawia się wolontariuszka\
WOLONTARIUSZKA: I znowu ciężko mi Panie. Mam ochotę wszystko rzucić. Naucz mnie cierpieć...
\Faustyna podchodzi do wolontariuszki z dzienniczkiem\
GŁOS JEZUSA: Dziecię moje, najwięcej mi się podobasz przez cierpienie. W cierpieniach swoich fizycznych czy moralnych,
nie szukaj współczucia u stworzeń. Im więcej ukochasz cierpienie, tym miłość twoja ku mnie będzie czystsza.
Przytul się do ran moich i czerp ze źródła żywota wszystko, czegokolwiek serce twoje zapragnąć może.
Pij pełnymi ustami ze źródła żywota, a nie ustaniesz w podróży.
CZĘŚĆ III - CHRZEST
\wolontariuszka odkłada dzienniczek na klęcznik i wychodzi. Faustyna za nią. CIEMNOŚĆ i po chwili zapala się światło. Do kaplicy przychodzi dziewczyna I ale ubrana już jak siostra nowicjuszka!. Przygotowuje wszystko do chrztu. Zapala świece itd.
Słychać głos: Minęły trzy lata.
Wchodzi dziewczyna II wita się z nowicjuszka i siada w ławce. Wchodzi kobieta z bezdomną. Są uśmiechnięte i pogodzone. Siadają w ławce. Przychodzi wolontariuszka. Siada przy nich. Wszyscy mają w rękach prezenty... Pojawia się Ania. Ma ze sobą białą szatę. Jest matką chrzestną. Wchodzi mąż i żona. Ona ma becik z dzieckiem. Wpada Wojtek ze świecą, bo jest ojcem chrzestnym. Pojawia się także Faustyna i siada razem z gośćmi. Przychodzi ksiądz. Mamy obrzęd chrztu. Kiedy chrzest się skończy, wszyscy siadają a ksiądz mówi kazanie.
MUZYKA PRZYCICHA, ALE JEST W TLE\
KSIĄDZ: Oto Bóg powołał nowego człowieka.
Nowe stworzenie Boże - FAUSTYNĘ! Drodzy rodzice. Otrzymaliście skarb. Bezcenny.
Musicie o niego dbać i strzec go. Kim będzie w przyszłości? Jakie będzie jej powołanie?
Tylko Bóg to wie. Niech Jego wola się stanie. I nie lękajmy się! Jest przecież w dobrych rękach.
Jego rękach. Życzę wam i sobie byśmy zawsze potrafili szczerze mówić:
JEZU UFAM TOBIE! Amen.
\Wszyscy zaczynają się ustawiać do wspólnego zdjęcia.
W tym czasie Faustyna mówi swój tekst\
FAUSTYNA: Czuję dobrze, że nie kończy się posłannictwo moje ze śmiercią, ale się zacznie.
O Jezu mój, chociaż pójdę do Ciebie i napełnisz mnie sobą, i to będzie pełnia szczęścia mojego
jednak nie zapomnę o ludzkości; pragnę uchylić zasłony nieba, aby o miłosierdziu Bożym nie wątpiła ziemia.
Odpocznienie moje jest w głoszeniu miłosierdzia Twego. Bóg jest Miłością i Miłosierdziem!
Koniec
MUZYKA DO SPEKTAKLU DO ŚCIĄGNIĘCIA Z CHOMIKA SZOKOLA
9