18. Gombrowicz, Transatlantyk , Akcja powieści toczy się w Argentynie i stanowi w pewnej mierze literacką replikę przypadków samego Gombrowicza, ale jednocześ


18. Trans Atlantyk Gombrowicz

Akcja powieści toczy się w Argentynie i stanowi w pewnej mierze literacką replikę przypadków samego Gombrowicza, ale jednocześnie stylizacja językowa na sarmacką gawędę oraz obecne w tekście konsekwentne, choć parodystyczne, nawiązania do Pana Tadeusza czynią z tego utworu aliaż wysoce dwuznaczny, gdzie elementy różnych kultur, obyczajów, wątków literackich swobodnie się mieszają. Bohater musi wybierać między sztywną, osadzoną w narodowej tradycji Formą, którą reprezentuje ojciec Ignaca, a anarchicznym chaosem i bogactwem, usymbolizowanym w Estancji Gonzala. W miarę rozwoju akcji wybór ten staje się coraz trudniejszy — i w końcu, w finale książki, gdy w starciu dwóch idei ma już popłynąć krew, pojawia się niespodziewanie trzecie rozstrzygnięcie — spór cały tonie w oczyszczającym, gargantuicznym śmiechu. Więc: ani „ojczyzna", ani „synczyzna", tylko walka o dystans wobec wszelkiej idei i każdej obsesji.

Trans-Atlantyk za życia Gombrowicza miał dwa wydania książkowe, które ukazywały się wraz ze Ślubem: pierwsze, opatrzone Uwagami wstępnymi Józefa Wittlina i Przedmową do „Trans-Atlantyku" autora, w 1953 roku w Paryżu, opublikowane przez Instytut Literacki; następne w Warszawie w 1957 roku, nakładem Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik", z Przedmową autora. Wydanie książkowe Trans-Atlantyku poprzedziła publikacja fragmentów powieści w paryskiej „Kulturze" w 1951 roku

Przedmowa autora

Gombrowicz komentuje odbieranie dzieła w ojczyźnie. Twierdzi, że Polacy są przewrażliwieni na swoim punkcie i na punkcie swojej ojczyzny. Większość widzi w Trans-Atlantyku satyrę na Polskę i Polaków. Autor nie przeczy, że utwór jest satyrą, ale nie jest tylko satyrą. Pisze Gombrowicz, że miał na celu „Uzyskać — to najważniejsze — swobodę wobec formy polskiej, będąc Polakiem być jednak kimś obszerniejszymi wyższym od Polaka! Oto— kontrabanda ideowa Trans-Atlantyku.” „Trans-Atlantyk jest po trosze wszystkim, co chcecie: satyrą krytyką, traktatem, zabawą, absurdem— ale niczym nie jest wyłącznie, ponieważ jest tylko mną, moją „wibracją moim wylądowaniem, moją egzystencja,..” Autor zaznacza, że pisze o sobie, chociaż wszystko co napisał w Trans-Atlantyku jest fantazją.

TRANS-ATLANTYK

Autor odczuwa potrzebę opisania swoich przygód rodzinie i przyjaciołom. 21 sierpnia 1939 przybył na statku „Chrobry” do Buenos Aires. Jako świeżo upieczony literat został na tę żeglugę zaproszony wraz z Czesławem Straszewiczem. Towarzyszył im też senator Rembieliński, minister Mazurkiewicz i wielu innych. Po przybyciu na miejsce na statku odbyło się przyjęcie, podczas którego Gombrowicz poznał m. in przedstawiciela tutejszej polonii, ministra Kosibudzkiego. na wieść o wojnie kapitan postanawia płynąć do Anglii. Polacy padają sobie w ramiona, ale Gombrowicz postanawia pozostać. „Ja bym do Polski popłynął; ale po,co mnie do Anglii? Po co mnie do Anglii lub do Szkocji? Tu zostanę.” Czesław jest zdziwiony, ale nie protestuje. Radzi tylko Witoldowi aby udał się do Poselstwa, by go za dezertera nie uznano. Gombrowicz czuje się nieswojo, nie wie jak niezauważenie opuścić statek. W końcu odchodzi. Oddaliwszy się ogląda się: „A płyńcież wy, płyńcież Rodacy do Narodu swego! Płyńcież wy do Narodu waszego świętego chyba Przeklętego! Płyńcież do Stwora tego św. Ciemnego, co od wieków zdycha, a zdechnąć nie może! Płyńcież do Cudaka waszego św., od Natury całej przeklętego, co wciąż się rodzi,a przecież wciąż Nieurodzony! Płyńcież, płyńcież, żeby on wam ani Żyć, ani Zdechnąć nie pozwalał, a na zawsze was między Bytem i Niebytem trzymał. Płyńcież do Ślamazary waszy św. żeby was ona dali Ślimaczyła!” Z tym przekleństwem wchodzi do miasta. Jako, że nie ma wiele pieniędzy, udaje się do znajomego z dawnych lat, Cieciszowskiego. Ten, kręcąc ciągle młynka palcami udziela mu zbawiennych rad : „Nie jestem ja na tyle szalonym, żebym w Dzisiejszych Czasach co mniemał albo i nie mniemał. Ale gdyś tu się został, to idźże zaraź do Poselstwa, albo nie idź, i tam się zamelduj, albo nie zamelduj, bo jeśli się zameldujesz lub nie zameldujesz, na znaczną przykrość możesz być narażonym, lub nie narażonym.” W ten sposób radzi mu też unikać rodaków, albo
i nie unikać ich. Problemy finansowe rozwiązać ma praca u Rodaków, z którymi Gombrowicz wkrótce zostanie zapoznany. „ trzech wspólników jest, którzy Spółkę mają i Interes Koński tyż i Psi Dywidendowy założyli a oni by tobie pomogli albo nie pomogli i może na urzędnika albo pomocnika zgodzili” Właściciele spółki to Baron, Pyckal i Ciumkała. Problem tkwi w tym, aby każdego na osobności zdybać, gdyż z dawnych lat jest między nimi wiele nieporozumień. Gombrowicz wynajmuje pokoik.

Następnego dnia udaje się na spacer podczas którego rozważa czy udać się do Poselstwa. Dochodzi do wniosku, że nie pójdzie, ale wtedy „ wzrok mój na małym Robaczku spoczął, który po źdźble trawy do góry się wspinał i widzę, że Robaczek ten w tem miejscu i czasie,
w tej właśnie chwili i na tem brzegu, za tem oceanem, wspinasię i wspina, wspina się i wspina, a wówczas najokropniejsza mną owładnęła trwoga i myślę, że lepiej do Poselstwa pójdę, o pójdę, tak, pójdę, pójdę, Jezus Maria, pójdę, lepiej pójdę...i poszedłem.” Wszedłszy do Poselstwa Gombrowicz napotyka na swej drodze przeszkodę w postaci radcy Podsrockiego. Radca wypytuje go: „ Powiadasz pan, że z Posłem, z samym Panem Posłem? Mówię więc, że owszem, z Panem Ministrem, bo ważną mam sprawę, on zaś powiada: — A! Nie z Radcą, nie z Attache, nie z Konsulem, z samym pan pragniesz widzieć się Ministrem ? A po co? A w jakim celu? A kogo pan znasz tutaj? A kim pan jesteś? Z kim się przyjaźnisz? Do kogo chodzisz? Tak to onzaczął wybadywać i coraz ostrzej do mnie Doskakiwał, przyskakiwał, aż wreszcie z tego wszystkiego rewizję zaczął robić.” Wtedy wyszedł poseł, rozpoznawszy Gombrowicza zaprosił do siebie, co diametralnie zmieniło podejście Podsrockiego. Minister Kosibudzki Feliks charakteryzował się tym, iż był „Cienki grubawy, cokolwiek tłustawy, nos tyż miał dość Cienki Grubawy, oko niewyraźne, palce wąskie grubawe
i takąż nogę wąską i grubawą, lub tłustawą, a łysinka jemu jak mosiężna, na którą wioski czarne ryże zaczesywał” Próbuje zbyć Gombrowicza drobniakami, wszak jest wojna. Wchodzą na temat wojny, siłą rzeczy więc i ojczyzny. Poseł popada w uroczysty ton, zaczyna chodzić i mówić do Gombrowicza, wszak wroga pokonamy. W pewnym momencie stwierdza, że skoro przed nim chodzi i mówi, to nie może on być byle jakim literatem. Zleca mu więc pisanie pochwalnych artykułów o polskich pisarzach, na co Gombrowicz odpowiada, że mu „wstydno”. Minister oburzony wymyśla mu od g...rzy. Wpada jednak na genialny pomysł. Razem z Podsrockim oddają mu honory jako Wielkiemu Polskiemu Pisarzowi. Plan polega na tym, aby pokazać, pisarza „ ludziom Cudzoziemcom jako Wielkiego G. Geniusza Gombrowicza . Tego Propaganda wymaga i trzeba by wiedziano, że Naród nasz w geniuszów obfity”

Po opuszczeniu poselstwa wzburzony Gombrowicz spotyka się na ulicy Florida z Cieciszowskim. Tam spacerując natykają się na Barona. Baron niezwykle jest serdeczny, z miejsca przyjmuje Gombrowicza na swego sekretarza. Niestety pojawia się Pyckal, który jako wspólnik zazwyczaj nie zgadza się z Baronem. Wywiązuje się charakterystyczna kłótnia. Pojawia się jednak Ciumkała. Wita się z Gombrowiczem, czym wywołuje wściekłość Pyckala. Speszony chowa rękę do kieszeni, czym denerwuje i Barona. Wyciąga więc dłoń a na niej rybki, czym przypomina Pyckalowi o dawnych ich jakichś zatargach i wywiązuje się kolejna kłótnia. Ciecisz dawno zniknął a wspólnicy zaciągają Gombrowicza do siedziby swojej firmy i każą mu czekać. Czekając Witold obserwuje pracę urzędników. „ Śmiech mnie zdjął na widok Picia Kawy urzędniczków owych! Bo od pierwszego wejrzenia widać było że, od lat ze sobą razem w tem biurze przesiadując,co dzień tę samą wieczystą kawę pijąc
i wieczną bułką swoją zagryzając, temi samemi żarcikami swojemi staremi się racząc, w lot wszystko swoje rozumieli.” Gombrowicz zostaje przyjęty do pracy. Wyjaśnia z czego wynikał konflikt między wspólnikami i skąd się wziął ich interes.„ Zadawniona między Baronem, Pyckalem i Ciumkałą zwada w Młynie miała początek, który młyn im z eksdywizji przypadł
w równym dziale; potem w karczmach trzech dzierżawnych silniej jeszcze się rozżagwiła, a gdy Gorzelnię z propinacji na subhaście wzięto, że to na spłaty, podobnież więcej jeszcze swaru, jadu narobiono. Funduszów rozdział prawie niepodobnym był do przeprowadzenia, bo wyrok sądu dwukrotnie a z trzech stron apelowany, w prawnym rozpatrzeniu sześćkroć
odraczany, aż wreszcie z braku pisemnych dowodów do Wizji odesłany, która Wizja sprzeczność oczywistą pomiędzy pierwszym a drugim Subhasty rejestrem wykazała. Do tego zaś pozew wzajemny o Zabór Mienia, pogróżki i chęć morderstwa, Zabójstwa, a dwa pozwy o Najazd i jeden o przywłaszczenie sześciu perłowych spinek i Pierścienia... a tak to pozwy, najazdy, gwałty, swary, jady, chęć Uśmiercenia, z Mienia wyzucia, wyniszczenia, z Torbami puszczenia. Więc gdy z powodu Zabezpieczenia Subhasty interes Handlu końmi, psami, z Rejestru objętym być musiał, wszyscy trzej w równym dziale do interesu tego przystąpili.” Nigdy nie było wiadomo co przypomni im o dawnych swarach, nie potrafili żyć bez kłótni i bez siebie. Gombrowicz pierwszego dnia zajmuje się segregowaniem akt, które zlecił mu Popacki, Rachmistrz.

Nie zapomniał o pisarzu Minister. Po powrocie zastaje Gombrowicz w swoim pokoju trzy bukiety kwiatów, list z zaproszeniem na spotkanie Artystów i Pisarzy, a pod jego oknem dzieci kantyczkę śpiewają. Wieść o jego wielkości szybko się roznosi, gospodyni daje mu większy pokuj, a następnego wieczora przybywa po niego Podsrocki. Powitany z honorami przez Rodaków wstępuje w progi domu, gdzie odbywa się przyjęcie. Radca przedstawia Geniusza Gombrowicza Polskiego Wielkiego, jednak
i gospodarz i goście po powitaniu nagle zapominają zajęci czymś innym. Goście zachowują się dziwnie, „pomimo czułości kordialności owej rozmowa coraz im przygasa, albo się rozłazi, bo to jeden gada a drugi w roztargnieniu, w zapomnieniu jakimś już i słuchać przestał, już sobie Skarpetkę ogląda.” Polacy nie wiedzą co robić. „ Szepnął do mnie Radca blady
i spotniały: — Pokażże co, g...rzu, tym g...rzom, bo wstyd będzie! Mówię jemu: — G...rzu, co ja im pokażę? A za mną Moi stoją i widząc, że nikt na mnie uwagi nie zwraca chyba mnie za g...rza mają, źli jak diabli, chybaby mnie w łyżce wody utopili!” Nagle na przyjęciu pojawia się Ich Najsłynniejszy Pisarz. W tym Radca widzi szansę. „Bierz go” mówi do Gombrowicza, a ten mając przeciw sobie wszystkich rodaków nie ma wyjścia. Odzywa się więc : „Nie lubię ja gdy Masło zbyt Maślane, Kluski zbyt Kluskowe, Jagły zbyt Jaglane, a Krupy zbyt Krupne.” Odpowiedź pisarza: „Tu powiadają, że masło maślane... Myśl, owszem, ciekawa... ciekawa myśl... Szkoda że niezbyt jest nowa, bo to już Sartoriusz powiedział
w swoich Bukolikach” W podobny sposób zbywa każdą ripostę Gombrowicza, tak że ten zostaje odebrany jako g..rz, który nic swojego nie potrafi powiedzieć. Wzburzony Gombrowicz postanawia opuścić przyjęcie. „Uciekam, uchodzę! Aż tu, gdym
w jawnej ucieczce mojej prawie do drzwi doszedł, znów diabli mnie biorą, diabli, i myślę, ze co ty będziesz do diabła uciekał, co będziesz uciekał! Zawróciłem i wracam, idę przez cały salon, a wszyscy się przede mną rozstępuja! A diabli, diabli, a niech to diabli, Szatani!” W ten sposób zacząwszy chodzić obserwuje zdziwienie gości. Ale jedna rzecz zaczyna odbierać oryginalność jego chodzeniu. Wraz z nim zaczyna chodzić mężczyzna. „Ale czerwone ma wargi! Wargi ma, powiadam, Czerwone, Uczerwienione, Karminowe! I tak z Wargami Czerwonymi chodzi, Chodzi.” Widząc to Gombrowicz już nie chodzi, a uchodzi.

Rozpoznał bowiem „puto” - „Mężczyznę co, mężczyzną będąc, mężczyzną być nie chce, a za mężczyznami się ugania” . Ów puto wybiega jednak za Gombrowiczem, przkonuje go, że nie jest w jego typie i żeby się nie obawiał. Podczas przechadzki opowiada mu swoją historię. Imię jego Gonzalo, jest bardzo bogaty, dni spędza uganiając się za młodymi chłopcami, udaje jednak swojego lokaja, gdyż już dawno zostałby zabity i obrabowany. Nagle spostrzega młodego blondyna, za którym od dawna się uganiał. Udaje się więc jego śladem, a gombrowicz z nim. Dochodzą do Parku Japońskiego, gdzie odbywa się ludowa zabawa. Śledzi więc zza drzewa Gonzalo swego chłopca, który spotkał się ze starszym mężczyzną. Wysyła Gombrowicza na przeszpiegi, ten zaś rozpoznaje w mężczyznach Polaków, ojca z synem. Zachwycony Gonzalo prosi go o pomoc
w zaznajomieniu się z chłopcem. Udają sie do Sali tańców i siadają obok stolika przy którym ojciec z synem piją piwo. Gonzalo wdzięczy się do chłopca, zawstydzony Gombrowicz ucieka do ubikacji. Po drodze dopadają go Baron, Pyckal i Ciumkała, którzy już zwietrzyli, że Gonzalo „siedzi na milionach”. Zapraszają go na jednego, ten się wymawia. Udają się do ubikacji. Gombrowicz zauważa, że Baron i spółka chyba mają go już za kochanka Gonzala. Zaczynają sobie wzajemnie dawać pieniądze. „Rozumiałem więc, że choć oni sobie tak te piniądze między sobą dają, mnie by ich chętniej dali, żeby to sobie łaskę moją kupić... tyle tylko, że im niezręcznie było, bo ze mną śmiałości nie mieli.” „w końcu Baron za głowę się złapał: — A toż ja dziurawą mam kieszeń, ot, lepiej tobie Piniądze moje dam, bo jeszcze zgubię!... i zaczął mnie Piniądze wciskać, co widząc,tamci tyż mnie swoje wtykają: — Weźże i moje, i moje, bo u mnie kieszeń tyż dziurawa.” Gombrowicz ucieka z ubikacji, wraca do figlującego Gonzala. Baron z Ciumkałą i Pyckalem siadają przy stoliku obok. Nabrali więcej śmiałości, jako, że Gombrowicz ma w kieszeni ich pieniądze i zaczęli do niego przepijać. On z grzeczności zaczął pić do nich, tak do siebie piją. Gonzalo wpycha do kieszeni Gombrowicza pieniadze, aby ten zaznajomił się z Ojcem i synem. Sam zaczyna też do nich przepijać. W końcu Gombrowicz przysiada się do nich, zawiera znajomość, pod pretekstem posłyszenia swojskiej mowy, przeprasza za rozochoconych towarzyszy, którzy w taki czas powagi zachować nie mogą. Mężczyzna starszy to „Kobrzycki Tomasz, dawniej Major, teraz Emeryt, a i syna swojego Ignacego przedstawił.” Syna planuje Major wysłać do kraju, do wojska. Przypija do nich Gonzalo. Speszony powagą starego Gombrowicz wyznaje mu niecne zamiary Gonzala, i radzi uchodzić. Major jednak ma swój honor. Podnosi szklankę jakby do Gonzala pił i wstaje. Wstaje też przestraszony Gonzalo, zanosi się na bójkę. Zapytany przez Tomasza do kogo pije nie śmie odpowiedzieć i nie odrywa szklanki od ust. „aż dopiero, pić już dłużej nie mogąc, gdy Picie już jemu się skończyło, kubek od ust odjął, w Starego cisnął! Dopiroż trzasnęło! Tomaszowi kubek w drobne kawałki nad okiem się rozprysł!” Krew ścieka mu z czoła, ale stoi. Stoi też Gonzalo i tak sobie stoją. W końcu Gonzalo bierze kapelusz i odchodzi. Za nim odchodzi i Tomasz. I tak się wszystko rozeszło.

Następnego ranka przychodzi do Gombrowicza Tomasz, który zamierza wyzwać Gonzala na pojedynek. Witold próbuje go odwieść od tego zamiaru, jak tu pojedynkować się z krową, Tomasz jednak jest zawzięty, chce zmazać plamę na honorze. Udaje się więc Gombrowicz do Gonzala, który próbuje przekabacić go na swoją stronę. Przekonuje go aby był za postępem, żeby zapomniał o typowo polskim szacunku dla Ojca i Ojczyzny. „Do diabła z Ojcem i Ojczyzną! Syn, syn, to mi dopiero, to rozumiem! A po co tobie Ojczyzna? Nie lepsza Synczyzna? Synczyzną ty Ojczyznę zastąp, a zobaczysz!” Niechętny pojedynkowi Gonzalo zgadza się stanąć do niego pod jednym warunkiem „Owszem, stanąłbym, gdybym za świadka przy pojedynku Przyjaciela miał zaufanego, który by kule
w rękaw przy ładowaniu pistoletów wpuścił. Rzuć starego! Co tam ze Starym! Stary niech samym prochem strzela, a tak i wilk syty i koza cała. A po pojedynku zgodę zrobić i nawet by się czego napić! Gdy ja dzielnie jemu stanę i męskość swoją okażę, już chyba on mnie wypić z Ignasieńkiem swoim-moim nie wzbroni...” Wychodzi od Gonzala Gombrowicz niezwykle rozbawiony, plącze mu się jednak po głowie myśl o Synczyźnie. Chciałby też rozwiązać jakoś sprawę pojedynku. Tomasz zabić chce Gonzala, ten do pojedynku nie stanie, trzeba pomóc rodakowi i skłonić Gonzala do walki, więc trzeba podmienić naboje. Postanawia naraić za sekundantów Gonzalowi Barona i Pyckala, których mógłby wtajemniczyć w sprawę. Udaje się do pracy, ale nie bardzo wie jak się zachować. Udaje więc kaca. Czeka aż oddali się Ciumkała, którego nie wziął pod uwagę i wyjaśnia sprawę pozostałym. Sytuacja jest niejasna, nie wiadomo kto jest po czyjej stronie, nic nie mówią wprost, Gombrowicz czuje się nieswojo, w końcu nie oddał im pieniędzy. W końcu sprawa pojedynku zostaje ustalona. Gonzalo z odwagą przyjmuje wyzwanie.

Następnego ranka Gombrowicz zostaje wezwany do poselstwa. Zaniepokojony idzie tam, minister z Podsrockim witają go chłodno, jest obecny również attache wojskowy, Pułkownik Fichcik. Zawstydzającą sytuację z przyjęcia usprawiedliwiają rzekomym przepiciem Gombrowicza, on nie zaprzecza. Poseł wspomina o pojedynku, plotki już do niego dotarły. Jest pewny, że Major nie przyniesie wstydu ojczyźnie. Z tego powodu wezwał ich na Sesję. „A bo nie tylko Geniuszami, Myślicielami, nadzwyczajnymi Pisarzami Naród nasz sławny Przesławny, ale tyż to Bohaterów mamy i gdy tam w kraju nadzwyczajne dziś jest Bohaterstwo nasze, niechże i tu ludzie widzą, jak to Polak staje!” Ustalono, że Minister zaprosi na pojedynek Cudzoziemców. Ale jak na pojedynek zaprosić kiedy pojedynek to nie polowanie. Trudno to odwołać, bo już w protokół wpisane. W końcu postanowiono urządzić polowanie. „Stanęło więc na tym, że koni, psów od Barona wezmą, a tak z chartami na smyczy Kawalkadą z Damami nie opodal miejsca Pojedynku przejeżdżać będą, jakby nigdy nic, że to niby przypadkiem za szarakiem zajechali. Wówczas JW. Damom i zaproszonym Cudzoziemcom Pojedynek ukazawszy, im też Męstwo, Honor, Bój ukażą, a tyż Waleczność niezmierzoną, Krew Serdeczną, Cześć Niezłomną, Wiarę św. Nieprzepartą, Moc św. Najwyższą i Cud św. Narodu całego.” Następnie spotyka się Gombrowicz w sprawie pojedynku z Baronem i Pyckalem. „Niewiadoma tedy Intencja, czy przeciw Gonzalowi, czy przeciw Tomaszowi podstęp; a tak nie wiadomo, czy jako ludzie honoru warunki pojedynku omawiamy, czy też spisek układamy. A jeśli spisek, to tyż nie wiadomo przeciw komu i czy to Tomasza broniemy, czy dla piniędzy, dla tej Mamony marnej ach Słodkiej, Miłej, Gonzalowi wszystko gładko ułożyć pragniemy.” Ustalają warunki coraz ostrzejsze, choć pojedynek bez kul, walka ma się odbywać do „Trzeciej krwi”.

Wieczorem Gombrowicz wędruje ulicami. Widzi światło w poselstwie, wchodzi zaciekawiony. Zastaje posła, zaczyna podejrzewać, że wojna już przegrana, nie ma Ojczyzny, nie będzie polowania. Poseł jednak zaprzecza. W dalszej wędrówce nachodzi Gombrowicza chęć spojrzenia na Syna. Nie ma tu rodziny, jest samotny, więc przynajmniej na cudzego syna chce popatrzeć. Bez problemu wchodzi do otwartego pokoju i obserwuje leżącego nagiego Ignaca.

Następnego ranka pojedynek. Strzały oddają na przemian Gonzalo i Tomasz, żaden jednak nie trafia, gdyż strzelają bez kul. Obok raz po raz przejeżdża kawalkada z poselstwa. Do Gombrowicza dociera, że pojedynek będzie trwał w nieskończoność, skoro ustalono, że ma być do krwi. Aż tu nagle ogier Barona ugryzł w zad ogiera Pyckala. Inne konie zaczęły się wyrywać, psy szarpać, w końcu rzuciły się w krzaki, gdzie ukrywał się Ignac. Na ratunek ukochanemu rzucił się Gonzalo. Psy odgoniono. Wdzięczny za uratowanie syna Tomasz wybacza Gonzalowi, ma go już za brata i przyjaciela. Portugalczyk zaprasza więc swego przyjaciela Tomasza z jego synem Ignacem do swego pałacu. Udają się więc do pałacu Gonzala w Estancji, za miastem. Po drodze Gombrowicz jeszcze raz ostrzega Tomasza przed zalotami Gonzala do Ignacego, Tomaszowi trudno jednak teraz odjeżdżać, skoro Gonzalo jest bohaterem i jego dobroczyńcą. Dojeżdżają do złoconego pałacu Gonzala, „Mauretańskiej lub Renesansowej, Gotyckiej a też i Romańskiej architektury.” Goście zdumieni są bogactwem i przepychem posiadłości. Pełno w niej arcydzieł wielkich mistrzów, zakupionych przez Gonzala, aby mu potaniały. Osobliwe jest i to, że wszystko się gryzie, psy są krzyżowkami różnych odmian, kolory, style gryzą się wzajemnie. Biblioteka pełna jest najcenniejszych książek, do czytania których Gonzalo wynajmuje ludzi. Zakłopotanie gości wzrasta. „Coraz wiec nam markotniej... a choć gościnność, grzeczność jego do wzajemnej grzeczności nas zmuszała, trudno było ukryć wzrastające pomieszanie z przyczyny dziwaczności domu tego i człowieka tego.” To jednak nie wszystko, Gonzalo idzie się przebrać i powraca w spódnicy. „Wprawdzie spódnicę nałożył, białą, koronkową, ale ona krojem coś trochę Szlafrok przypomina; bluzka zaś, zielona, żółta, pistacjowa, niby bluzka, niby zaś koszulka. Na głowie Kapelusz duży, słomkowy, kwiatami przybrany, w ręku Parasolka, a na nogach gołych Sandałki czy może Ciżemki.” Widząc oburzenie gości Gonzalo wyjaśnia, że to jego strój narodowy, co kraj to obyczaj. Zasiadają do stołu, Gonzalo wzywa swego Chłopca od parady, aby stał przy gościach. Jest to Horacjo. „Bajbak ten z Ignacem się stowarzysza, a w takim sposobie: co lgnąc się Ruszy to
i on się ruszy (choć prawie nie widać) a właśnie, jakby u lgnąca by! na sznurku. Jeśli więc Ignac po chleb sięgnie, to on Okiem mrugnie, a jeśli Ignac piwa popije, to on Nogą ruszy; a ciut, ciut, że prawie ruchy jego się nie zaznaczają; ale tak swoimi Ruchami jego Ruchom odpowiada, że jakby jemu ruchem przygadywał.” Ten fakt zauważa tylko Gombrowicz. Zaczyna coś podejrzewać. Gonzalo zatrzymuje gości na noc. Sypialnię Ignacowi daje w zupełnie innym skrzydle domu niż Witoldowi i Tomaszowi. Gombrowicza dopada strach z powodu braku strachu. Przerażony wpada do pokoju Tomasza i wyznaje mu z płaczem, że pojedynek był bez kul. Aby zmazać plame na honorze Tomasz postanawia zabić, ale nie Gonzala, a Ignaca. Poznaje jednak Gombrowicz, że nie tylko jego żal i skrucha są puste. Pusty jest też gniew Tomasza. Wyszedłszy z pokoju Tomasza Gombrowicz spotyka pijanego Gonzala, który podsłuchiwał. Wyznaje też, że ma plan, polegający na tym, że to Ignac zabije Tomasza. Pomoże w tym Horacjo. Gonzalo znika, a rozdarty sprzecznościami Gombrowicz zaczyna chodzić. W myślach jego walczy Ojczyzna
z Synczyzną. Tak chodząc zachodzi w korytarz wiodący do pokoju Ignaca. Tam śpią parobcy. Gombrowicz zniesmaczony spluwa, potem zauważa, że napluł na parobka, który jednak nie zareagował. Pluje więc ponownie. Chłopak dalej nic. W końcu Gombrowicz odchodzi, wpada do pokoju Ignaca, gdzie ten śpi nagi.

Następnego ranka podczas śniadania Tomasz postanawia ozostać w gościnie dłużej. Udają sie do ogrodu aby zagrać w palanta. Ignac gra z Gonzalem. Każdemu jego odbiciu odpowiada Horacy wbijając kołki. Takto „Buch-bachem” Tomaszowi syna uwodzą.

Przerażony pustką swego strachu Gombrowicz spaceruje po ogrodzie i je śliwki. Zza płotu wzywają go Pyckal, Baron i Ciumkała. Przy butach mają ostrogi. Taką ostrogę wbijają Gombrowiczowi w nogę i porwawszy go odjeżdżają. Gombrowicz odzyskuje przytomność w piwnicy. Siedzą tam w ciszy także Baron, Pyckal i Ciumkała, a za każde poruszenie wbijają sobie ostrogę.
W końcu w piwnicy pojawia się Rachmistrz. Po kilku godzinach siedzenia wbija Gombrowiczowi w łydkę ostrogę, a następnie każe mu przypiąć taką samą, z tymi słowami : „Teraz do_Związku naszego Kawalerów Ostrogi należysz i Rozkazy moje masz wypełniać, a także dbać żeby tamci rozkazy moje jak należy wypełniali. Ucieczki, ani zdrady żadnej, nie próbuj, bo ci Ostrogę zadadzą, a jeżelibyś choć najmniejszą chęć Zdrady, Ucieczki w którym z towarzyszów twoich spostrzegł, jemu Ostrogę masz wrzepić. A jeślibyś tego zaniedbał, tobie ją wrzepią. A jeśliby ten, kto tobie Ostrogę wsadzić ma, tego zaniedbał, jemu niech inny Ostrogę wsadzi.” Rachmistrz w ten sposób chce zgwałcic i odmienić natury wrogość i Polaków los przeklęty. „Dlatego ja, Rachmistrz, widząc pana Tomasza, jak z Pustego Pistoletu strzela, to postanowiłem: że Strasznym się stanę i na Naturę się rzucę, ją zgwałcę, prze-mogę, Przerażę, iżby się nam Los odmienił...” W końcu całe biuro trafia do piwnicy, siedzą tak bez sensu, wyjść nie mogą choć drzwi tylko na haczyk zamknięte. Gombrowicz tęskni za synem, wpada więc na pomysł. Przekonuje Rachmistrza, że
w samym siedzeniu za mało Grozy i Męki. Trzeba dokonać czynu, który by był najbardziej przerażający. Takim czynem będzie zabicie Ignacego. Wyrusza więc Gombrowicz pod „opieką” Rachmistrza do posiadłości Gonzala. Po drodze wbija ostrogę
w konia, ten ponosi Rachmistrza, a Witold wpada do pałacu. Tam zaś Gonzalo z Ignacem grają w palanta, Horacy wbija paliki
a Tomasz się przygląda. Osłabionego Gombrowicza witają, karmią. On zas zmyśla historie o swoim zasłabnięciu i pobycie
w szpitalu. Nie przeraża go juz nic, czerpie radość z obecności Syna. Na rozmowę bierze go Gonzalo. Oznajmia, że następnego wieczora zajechac ma radca Podsrocki i Minister z kuligiem. Tego tez wieczora dokonane zostanie ojcobójstwo. „ Pamiętasz, jak to dawniej gdy Ignac buchnął, Horacjo jemu bachnął z boku w odpowiedzi? Tera tak się pokumali, że gdy Horacjo buchnie, Ignac jemu bachnie! A już tak się zgrali, że nie może być, aby jeden nie buchnął, kiedy drugi bachnie! Wszystko więc po myśli mojej, wedle zamiaru mojego! I, nocy dzisiejszej, Starego Buchbachem trzaśniemy, bo, gdy Horacjo jego buchnie, Ignac z samego rozpędu, choć to i Ojciec, bachnąć musi. A tak on Ojca swojego zabije! Ani się spostrzeże! A gdy Ignasieniek mój Starego swojego buchbachem napocznie, pewnie dla mnie miększym, łaskawszym będzie, bo przecie Kryminał!” Na ten sam dzień synobójstwo planuje Tomasz. W nocy Gombrowicza dopada Trwoga z powodu braku Trwogi. Udaje się więc do pokoju Ignaca. Obserwując go zastanawia sie czy go nie ostrzec. Rozpiera go jednak chęć Nowego, chęć Synczyzny. Nagle słyszy hałasy na zewnątrz. To zajechał Kulig. Poseł z gośćmi wpadają na salony i zaczynają tańce. Zadziwiony Gombrowicz zapytuje Podsrockiego, czy to Ojczyzna zwycięstwo odniosła. Powód radości jest jednak inny. Ojczyzna upadła, a Polacy nie chcą po sobie pokazywać poczucia klęski, więc się bawią. Gombrowicz wychodzi do ogrodu. Tam widzi dziwnego stwora. Okazuje się, że to Baron na Pyckalu i Rachmistrz na Ciumkale przyjechali. Zamierzają wpaść na przyjęcie i siać grozę i strach i zniszczenie. Przerażony Gombrowicz wraca do środka aby ostrzec, widzi jednak, że właśnie Ignac z Horacjem buch-bachem tańcują i że zanosi się na ojcobójstwo. Dostrzega też Tomasza z nożem, zanosi się więc na synobójstwo. Już Horacy buchnął, Ignac ma bachnąć, ale „O, co to, jak to, co to? Ach, chyba Zbawienie! A bo, gdy tak z Bachem swoim leci, nadlatuje, aż wszyscy Zamarli, on śmiechem wybucha. I zamiast żeby Ojca swego Bachem Bachnąć on Buch w śmiech i, śmiechem Buchnąwszy, przez Ojca skoka daje i tak, uskoczywszy, śmiechem Bucha, Bucha! Śmiech tedy, Śmiech! Za brzuch się złapał Minister, śmiechem bachnął! I Buch, Bach, Pyckal za brzuch Barona złapał, a Rachmistrz Ciecisza i Śmiechem buchnęli, bachnęli, Bach, Bach, tam Starzy Rechoczą, aż się Zataczają, tu pani Dowalewiczowa aż piszczy, łzy roni, popiskuje i Bach, Buch huczy, Pryska, parska od śmiechu ksiądz Proboszcz, a Muszka z Tuśką aż Podskakują, aż się zasmarkały! Śmiech tedy Buchnął!”

KONIEC



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Akcja powieści rozgrywa się w obrębie lat78
Akcja powieści rozgrywa się pod koniec XIX wieku
Akcja Makbeta toczy się w XI wieku w Szkocji i
Akcja powieści rozgrywa się w osadzie Olszyny
Hitler po wojnie osiedlił się w Argentynie i dożył spokojnej starości! Dowody są przygniatające
18. B. Gombrowicz - Dzienniki part 1 , Dzienniki Gombrowicz do 140 strony
Wolter Tak Toczy Sie Swiatek (2)
O co toczy się gra, Film, dokument, publcystyka, Dokumenty dotyczące spraw bieżących
Właściwa akcja serii zaczyna się
francois voltaire tak toczy sie swiatek
Akcja powieści Fiodora Dostojewskiego pt
Tak toczy się świątek Voltaire
Wolter Tak toczy się światek
Spory o znaczenie patriotyzmu i kształt przyszłej Polski w „Przedwiośniu” Stefana Żeromskiego Zinter
Wolter, Tak toczy się światek Widzenie Babuka streszczenie

więcej podobnych podstron