I ROZDZIAŁ
Nazywam się Klara i mam 15 lat. Jestem jedynaczką i bardzo się z tego ciszę, bo ja nie lubię dzielić z kimś swoje rzeczy Inie przepada za kłótniami. Przeprowadziłam się z Nidzicy do tajemniczego miasta o nazwie „Korbiti”. Zamieszkałam razem z rodzicami w dużym domu, który jest otoczony ogromnym lasem. Nie wyglądał przyjaźnie tak więc nie spałam spokojnie. Następnego dnia musiałam się rozpakować i poukładać wszystkie rzeczy. Naszczepcie była sobota tak więc miałam dużo czasu. W poniedziałek miałam iść pierwszy dzień do szkoły. Trochę się bałam, bo nie wiedziałam, czy mnie ktoś polubi. Następnego dnia w niedziele obowiązkowo szliśmy do kościoła, a jak wróciliśmy do domu mieliśmy na stole ciepły, dobry rosół. Zjedliśmy go ze smakiem po obiedzie poszłam na górę do swojego pokoju i włączyłam komputer. Na szczęście miałam nowy, bo mi się tamten strasznie zacinał i rzęsił jak opętany. Zajrzałam na pocztę miałam jedną wiadomość od mojej najlepszej przyjaciółki Angeliki
,, Cześć Klara! Jak tam w nowym domu? Wszystko opowiedz w szczegółach. Może nawet cb odwiedzę ; ) Całuje
Angela:* ”
Tak więc opowiedziałam jej o wszystkim.
Zapukał ktoś do moich drzwi stanął m nich mój tata:
- Hej skarbie! Jak tam?
- Dobrze jakoś idzie - Powiedziałam z uśmiechem. Tata też się uśmiechnął i wszedł dalej wziął jakieś rzeczy i wyszedł. Siedziałam przed komputerem gdzieś do dwudziestej czwartej. Wyłączyłam komp i poszłam się umyć.
Nalałam wodę i dodałam mojego ulubionego płynu o zapachu słodkiego kokosa. A włosy umyłam szamponem brzoskwiniowym. Kidy wychodziłam z wanny o mało co się nie wywróciłam. Złapałam równowagę w ostatniej chwili. Kiedy wyszłam szybko popędziłam do swojego pokoju. Gdy otworzyłam drzwi zauważyłam, że okno jest otwarte na oścież, a przecież ja go nie otwierałam. Poczułam chłodny wiatr i lekko zadrżałam. Szybko podbiegłam do okna i je zamknęłam. Ubrałam flanelową koszule i wysuszyłam włosy. Kiedy już byłam gotowa położyłam się i otuliłam mocno kołdrą. Szybko zasnęłam.
Śnił mi się ten las który otaczał mój nowy dom. Stałam pod jego ścianą i coś zauważyłam. Jakby jakiś dziki zwierz szybko przebiegł w głębi. Nagle coś przebiegło za mną. Obróciłam się a tam nikogo nie było. Usłyszałam tylko warczenie tego osobnika. Wystraszyłam się i pobiegłam do domu. Zamknęłam drzwi. Nagle ten koś walnął w drzwi i wbiły się jego pazury na wylot. Obudziłam się i byłam bardzo szczęśliwa że to tylko sen.
Była szósta więc wstałam i się uszykowałam jak najszybciej potrafię. Tata mnie podwiózł do szkoły. Gzy dotarłam na miejsce wszyscy się na mnie gapili. Pierwsza lekcja to matma. Weszłam do klasy jedna ławka była całkowicie pusta z tyłu. Głupio mi było, bo wszyscy wodzili za mną wzrokiem. Zniżyłam głowę i zalałam się rumieńcami. Usiadłam w ławce i się rozpakowałam. Jeden z ładniejszych chłopaków zagadał do mnie:
- Hej. Nazywam się Filip, a ty?
- Klara - Uśmiechnęłam się. Chłopak się odwrócił. Zauważył, że pan się na niego patrzy. Przeprosił i już więcej się nie odwracał. Ta lekcja minęła szybko, jak reszta.
Wróciłam do domu zjadłam obiad i poszłam na górę odrabiać lekcje. Po odrobieniu poszłam się kawałek przejść. Potrzebowałam świeżego powietrza. Poszłam w głąb lasu. Nawet mi się spodobało lubię ciemne miejsca mają tyle tajemniczości w sobie nawet jakaś głupia piwnica może mieć swoją tajemnice. Szłam bez celu chyba tak z godzinę i dotarłam w puste miejsce. Taplana była dość duża taka hm… można powiedzieć miała trzydzieści metrów. Usiadłam na trawie a potem się położyłam. Miałam nadzieje, że niema żadnych mrówek. Leżałam tak i patrzyłam w chmury. Były kłębiaste i bielutkie. Słońce świeciło jak w letni dzień. Było spokojnie więc i ja się uspokoiłam. W ten ktoś za mną przebiegł z nadludzką prędkością. Przypomniał mi się w tedy ten sen, który ostatnio mi się śnił. Wystraszyłam się i wstałam. W tej chwili zdałam sobie sprawę, że się zgubiłam. Rozejrzałam się do o koła. Znowu to się powtórzyło, ale tym razem to coś zauważyłam. To było podobne do człowieka. Nie wystraszyłam się. Poczułam lekkie drgania ziemi. Człowiek jakby zapał się chwilowo pod ziemię i na jego miejscu pokazało się ogromne zwierze przypominające wilka. Chciałam krzyknąć, ale nie mogłam wydobyć siebie głosu. Zrobiłam krok do tyłu i bestia zawarczała. Zadrżałam. Czułam jakby kolana uginały się pod moim ciężarem. Nie mogłam się ruszyć z miejsca. Zauważyłam tylko jak wilk zmierza w moją stronę.
Nie wytrzymałam. Usiadłam kuląc się w kłębek jak skarcony kot. Bestia zwolniła ale biegła nadal. I już myślałam że już po mnie gdy poczułam podmuch wiatru. Otworzyłam oczy i ujrzałam dwa wilki. Jeden czarny, drugi biały podchodzący pod szary. Były wielkie jak konie pociągowe. Okropnie się wystraszyłam. Wyglądało to tak jakby się o mnie biły, jak o jedzenie. Jeden wilk spojrzał z wrogością na mnie a potem na białego. Nie wiem czemu ale poczułam jak spływa po moim policzku łza. Pewnie ze strachu. Biały był gotowy do ataku i warczał. Czarny się wyprostował i chapnął jeszcze w stronę drugiego wilka. Ten się na wet nie poruszył tylko pokazał zębiska i jak najgłośniej zawarczał. Czarny się tylko odwrócił plecami i pobiegł w stronę lasu. Zniknął w zaroślach. Biały wilk patrzył jak zahipnotyzowany jeszcze w jego stronę.
Poczułam się dziwnie tak bezpiecznie nie wiedząc czemu. Ale w środku nadal drżałam. Wstałam i pomału się cofałam, cicho i płynnie. Zrobiłam pięć kroków i o mało co się nie przewróciłam o kamień leżący na ziemi. Złapałam równowagę, ale wydałam z siebie dźwięk. Bestia odwróciła powoli łeb w moją stronę. Spojrzała na mnie i pokazała wielkie zębiska. Przeraziłam się. Otworzyłam usta i już chciałam krzyczeć, lecz nie mogłam.
Ruszył na mnie już myślała, że po mnie i wtedy ominął mnie w ostatniej chwili. Serce waliło mi jak oszalałe. Czułam jakby miało się zaraz wyrwać z mojej piersi. Zaczęła mnie boleć głowa. Myślałam, że rozsadzi mi czaszkę. Zaczęłam biec. Wydawało mi się, że ta pogoń trwała godzinę. Skręciłam gdzież w lewo i zauważyłam człowieka. Jak najszybciej pobiegła do niego. Z tego przejęcia o mało co znowu się nie przewróciłam o gałąź leżącą na mojej drodze. Za nim do niego dotarłam otarłam się kilkakrotnie o ostre gałęzie. Załapałam go za ramie. Odwrócił się przerażony spojrzał na mnie jak zobaczyła moje rany na ciele.
- Co ty tu robisz dziecko?
- Proszę pana mam prośbę… - powiedziałam zdyszana pomijając jego pytanie - Może pan mnie odprowadzić do domu? Zgubiłam się. Odeszłam za daleko pomoże pan?
- Oczywiście! Gdzieś ty była, że jesteś taka podrapana?
- Opowiem panu po drodze.
Ruszyliśmy w prawo, nawet nie pytał gdzie mieszkam. Po drodze opowiedziałam mu co mnie spotkało. Ale jak to dorośli nie wieżą dzieciom.
- Jasne. Zmyśliłaś bajkę i wciskasz każdemu.
- Ale to nie bajka! To prawda! Nie kłamie. Proszę mi uwierzyć. - Poczułam się dziwnie. Jak chora na umyśle, że to zmyślam i w ogóle. Może mi się wydawało? Ja chyba wariuje. Będę musiała chodzić na terapie do psychiatry. Kiedy byliśmy już na skraju lasu i prześwitywał mój dom ruszyłam szybkim krokiem w jego stronę.
- Do zobaczenia proszę pana! - chciałam jeszcze coś dodać, ale kiedy się odwróciłam już go nie było. Zawróciłam w stronę domu i prawie biegłam w jego kierunku. Kiedy tak szłam jeszcze raz się odwróciłam żeby upewnić się Cze na pewno go niema. W lesie zauważyłam smukłą postać. Podeszła wolnym krokiem bliżej przyglądając się jeszcze bardziej i gdy podeszła okazało się, że to tylko młode drzewo, które z daleka wygląda jak człowiek. Szłam dalej do domu. Czułam na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się dookoła lecz nikogo nie za uwarzyłam. Szybko wskoczyłam na ganek i otworzyłam drzwi. Weszłam zamknęłam dokładnie wszystkie zamki.
Przebiegłam przez kuchnie. Musiałam się zatrzymać, bo to wyglądało trochę podejrzliwie.
- Cześ mamo - rzuciłam z uśmiechem.
- Cześć gdzie byłaś?
- poszłam na spacer po lesie. - odpowiedziałam i poszłam na schody.
Czułam, że zaraz zlecę. Byłam już taka wykończona, że pokazywały mi się obrazki z dzisiejszego snu. Było koło godziny dziewiętnastej - dwudziestej. Poszłam długim korytarzem do swojego pokoju. Prawie złapałam klamkę gdy zauważyłam na niej wielkiego pająka.
- Blee… Jejku co ty tu robisz? - mam dowód, że mi odbija. Gadam ze zwierzętami. Pośpiesznie go strzepnęłam i nacisnęłam klamkę. Zobaczyłam, że jest włączony komputer. Zeszłam na dół, żeby zapytać czy go ktoś przypadkiem nie włączał.
- Nie - odpowiedzieli równocześnie.
- To czemu jest włączony?
- Może go tak zostawiłaś.
- Ale przecież ja go dzisiaj nie włączałam - odpowiedziałam ze zdumieniem w głosie.
II OSTRZEŻENIE
Gdy wróciłam do pokoju komputer był już wyłączony. Włączyłam i sprawdziłam pocztę. Miałam widomość. „ Wyjedź z tond jak najszybciej ” nadawcy nie było. Pomyślałam, że ktoś sobie żarty robi. Znudziło mi się siedzenie na komputerze i go wyłączyłam. Położyłam się i włączyłam mp4. puściłam hip - hop. Przewróciłam się na bok i patrzałam w pustą ścianę. Rozmyślałam nad dzisiejszym dniem. Co to były za wilki? Skąd się za wzięły? Dlaczego ten biały jakby mnie obronił? Kim był ten facet, który mnie odprowadził? Te pytania krążyły mi ciągle w głowie. W końcu zasnęłam. Przyśnił mi się tej gość co mnie odprowadził do domu. Podał mi rękę. Zaprowadziła mnie przez las do wielkiej jaskini. Na jej ścianach było coś napisane. Nie mogłam tego odczytać. To były jakieś ilustracje, rysunki wilków ludzi i innych zwierząt roślinożernych. Takich jak krów, koni, jeleni i wiele, wiele innych. W tym czasie z nikąd pojawił się czarny wilk. Jego wielkie oczyska lśniły jak kryształy od, których odbija się słońce, ale byłam w jaskini, w ciemnej jaskini i nie mogłam w to uwierzyć. Potwór najpierw powoli szedł potem ruszył na mnie skoczył na mnie. Obudziłam się.
- Dzień dobry! Wstawaj jest w pół do siódmej!
- O nie. Nie wyrobie się. - jęknęła i wstałam szybko, aż mi się zakręciło w głowie. Poszłam do łazienki się umyć. Ubrałam się i zeszłam na dół. Mama przygotowywała akurat stół na śniadanie.
- Hej.
- Cześć.
Weszłam do kuchni i usiadłam na moim miejscu. Czekałam. Kiedy tata wszedł to już śniadanie było gotowe. Były kanapki z masłem i jajecznica średnio ścięta. Moja ulubiona. Jadłam powoli, bo miałam mnóstwo czasu. Kiedy skończyła jeść śniadanie poszłam na górę po plecak. Zeszłam i wyszłam z domu do garażu. Weszłam do samochodu usiadłam na tylnym siedzeniu, a teczkę położyłam koło siebie. Tata zapalił silnik i ruszył w stronę miasta. Jechaliśmy przez całą drogę w milczeniu. Dojechaliśmy do mojej nowe szkoły. Wzięłam plecak i wysiadłam z auta. - To cześć. - rzuciłam i poszłam pośpiesznym krokiem do szkoły. Gdy weszłam rzucił mi się szeroki uśmiech na twarzy Filipa jak mnie zobaczył. Przywitał mnie mocno tuląc do siebie. Miałam wrażenie, że się bał a jednocześnie cieszył.
- Hej… co wczoraj robiłaś?
- a nic nic ciekawego - powiedziałam z udawanym szczęściem. - byłam na spacerze w lesie.
Poszliśmy na lekcje. Pierwszą mieliśmy polski. Jak zwykle ostatnia ławka była wolna za Filipem. Szłam wolno, bo nie było mi śpieszno do lekcji. Usidłam na krześle i wypakowałam książki. Weszła pani do klasy usiadła przy biurku i wyciągnęła dziennik. Zaczęła sprawdzać obecność. Ja byłam ostatnia, bo doszłam do tej klasy w środku roku szkolnego. Kiedy doszło do mnie oprzytomniałam.
- jestem!
- Dobrze dziś lekcja wolna!
Wszyscy krzyknęli z radości, a ja rozmyślałam nad wczorajszym dniem i moim snem. Z tego zamyślenia wyrwał mnie głos Filipa.
- O czym porozmawiamy? Skoro lekcja wolna? - uśmiechnął się szeroko.
- Nie wiem. Ja rozmyślam.
- Aha to ja nie będę ci przeszkadzać. - i się odwrócił.
Miał dziwny wyraz twarzy. Jakby wściekły, wystraszony i zatroskany. Te trzy emocje na jednej twarzy jednocześnie. Przez resztę lekcji wyciągnęłam kartkę i rysowałam myślałam o czymś innym i rysowałam mimowolnie. Kiedy zadzwonił dzwonek obudziłam się transu i zauważyłam, że narysowałam coś nietypowego. Wilka. kiedyś próbowałam narysować wilka ale mi się to nie udawało. Narysowałam atakującego wilka. Nagle ten wilk poruszył się. Opadł na ziemie i spojrzał na mnie wielkimi czarnymi oczyskami. Przyglądałam się mu z przerażeniem. Pokazał mi też wielkie białe zębiska. Szybko schowałam tą kartkę do plecaka. Zamrugałam kilkakrotnie oczami i wyszłam z klasy. Szłam korytarzem na następną lekcje pod gabinet dwieście piec gdzie miała się odbyć fizyka. Na lekcji mówiliśmy o stanach skupienia. Lekcja minęła szybko, bo byłam wciągnięta. Ta przerwa była obiadowa więc długa. Gdy weszłam na stołówkę poszłam od razu do kolejki. Za mną stanął Filip. Odwróciłam głowę i spuściłam głowę w dół. A w tej chwili podeszła do mnie dziewczyna. Miała krótkie kręcone włosy i smukłą twarz. Wzrost koło metr sześćdziesiąt.
- Hej. Nazywam się Nel. Widzę, że jesteś tu nowa. - wyciągnęła ku mnie rękę. Ujęłam ją i się uśmiechnęłam.
- Cześć. Ja jestem Klara.
- Może usiądziesz ze mną? - spojrzała na Filipa i znowu na mnie.
- Z chęcią.
- Ok. - odeszła do swojego stolika. Usiadła i pomachała do mnie. Odmachałam jej i akurat kucharka nakładała obiad.
- Proszę! - krzyknęła wrednie, bo się zagapiłam.
- Dziękuje. Odpowiedziałam i podeszłam do stolika Nel.
Położyłam talerz i usiadłam. Spojrzałam na mnie i przerwała niezręczną ciszę przy naszym stoliku. - Gdzie mieszkałaś poprzednio?.
- W Nidzicach. - odpowiedziałam i zabrałam się do jedzenia
- Mam jeszcze takie głupie pytanie.
- Tak? - zapytałam z zaciekawienia.
- Kiedy masz urodziny?
- Urodziny mam za dwa dni, a urodziłam się 24.03 - spojrzałam na nią - a czemu pytasz? - widziałam, że się trochę zmieszała.
- Nie, tak z ciekawości. Masz rodzinny dom?
- Tak - odpowiedziałam niewiedzą poco jej takie informacje.
- A wyprawiasz urodziny?
- Nie wiem nie mam kogo zaprosić.
- To nic nie szkodzi poznasz ludzi. - powiedziała z zadowoleniem. Ja się tylko uśmiechnęłam. Miałyśmy jeszcze dziesięć minut do końca przerwy. Czułam czyjś wzrok na sobie. Rozejrzałam się dookoła. Zauważyłam, że Filip cały czas się mi przygląda. Kolega go szturchnął żeby się tak nie patrzał. Opuścił wzrok i spojrzał jeszcze raz na mnie. Obrócił się w stronę swoich rówieśników i wciągnął się do rozmowy.