Najlepszy sposób
Był pochmurny, styczniowy dzień. Filipek siedział smutny w swoim kąciku. Dorotka wyglądała przez okno.
- Szkoda, że święta już minęły
- westchnął chłopczyk. - Było tak
przyjemnie.
Dziewczynka nie odpowiedziała. Podeszła do choinki.
- Gdzie jest czekolado
wa rybka? Tu wisiała. Zja
dłeś ją!
Skądże! Dlaczego miałbym to zrobić?
Bo jesteś łakomy. Lubisz słodycze. Wkrótce będziesz gruby jak... beczułka!
- Mamo! Ona mi doku
cza! - zawołał chłopczyk. -
Powiedz jej coś!
Co się tu dzieje? -mama zajrzała do pokoju. -Jednego dnia nie wytrzymacie bez kłótni! W Adwencie byłam z was dumna. Ani jednej opuszczonej Mszy świętej roratniej. Wstawaliście przed świtem bez ociągania. Żadnych swarów, uśmiech na buziach - miłe, grzeczne dzieci. A teraz! O co się znów kłócicie?
Ona mówi, że zjadłem rybkę z czekolady. To nieprawda. Może sama zjadła?
Ja bym się przyznała.
Powiesiłam tę rybkę wyżej, o, tam - pokazała ręką mama. - Tutaj aniołek ją zasłaniał. Nie było się o co kłócić.
Było! Bo mnie posądziła.
Skąd mogłam wiedzieć? Ob-rażalski!
- Oj, dzieci, dzieci! - powie
działa ze smutkiem mama. - Po
prawcie się, bardzo was proszę!
* * *
Minął tydzień. Dorotka i Filipek nadal się sprzeczali o byle co.
- Zapytamy rodziców - postanowili wreszcie. - Co robić, aby było tak dobrze, jak w adwencie? * * *
- Wtedy chodziliśmy codziennie do kościoła - rzekła mama. -Modliliśmy się więcej, słuchaliśmy też kazań, które zachęcały do wytrwania w dobrym. Kiedyś ksiądz
powiedział, że zgoda potrzebna jest w Polsce jak powietrze do oddychania. Pamiętacie? Gorąco zachęcał i prosił, żebyśmy dbali o zgodę w rodzinach i życiu publicznym. Niestety, tak się u nas nie dzieje.
- To prawda - dodał tato. - Na
przykład politycy, posłowie w sej
mie kłócą się nieustannie.
- Kiedy składali przysięgę -
rzekła mama - to większość z nich
prosiła: „Tak mi dopomóż Bóg!".
Znają Dekalog, powołują się na Pana Boga, a tyle w nich często złości, nawet nienawiści, pogardy dla bliźnich. Nie ma u nas zgody.
- My z Dorotką też się kłócimy
- szepnął Filipek. - Ale chcemy się
poprawić.
- Wiesz braciszku, mam po
mysł! Postanowienie noworoczne.
Obiecujemy sobie żyć bez « kłótni i złośliwości. Jeżeli £ przez cały dzień nie zrobię ci żadnej przykrości, wrzucisz mi do skarbonki biały koralik. Jeżeli nie - to czarny. Ja tobie tak samo. Co ty na to?
Świetnie to wymyśliłaś. Będziemy się bardziej starali.
Mamo, wy z tatą wcale się nie kłócicie. Jak wam się to udaje? - zapytała Dorotka.
Pracowaliśmy nad tym długo. A przede wszystkim nie liczyliśmy tylko na własne siły. Szukaliśmy pomocy Bożej. Modliliśmy się często, powtarzaliśmy sobie słowa Pana Jezusa: „Przykazanie nowe daję wam, byście się wzajemnie miłowali". Staraliśmy się wciąż o tym pamiętać.
Każdego wieczora robiliśmy rachunek sumienia - rzekł tato. - Króciutki, dotyczący minionego dnia. To jest wspaniały, najlepszy sposób!
- Dorotka w przyszłym roku
pójdzie do Pierwszej Komunii świę
tej - uśmiechnęła się mama. - Wte
dy porozmawiamy szerzej o tym
wszystkim. A tymczasem wrzucaj
cie sobie te koraliki - zamiast wie
czornego rachunku sumienia. I pa
miętajcie: trzeba więcej się modlić.
Jak w Adwencie. Wtedy wszystko
wam się uda.
Zofia Śliwowa