Literatura faktu jako najlepszy sposób obrazowania epoki współczesnej.
Literatura faktu jest dokumentalną odmianą prozy narracyjnej, przedstawia bowiem rzeczywiste wydarzenia i postacie w sposób obiektywny i rzetelny. Można wśród jej gatunków wyróżnić pamiętnik, dziennik, reportaż, czy też biografię. Jako twórczość pozbawiona literackiej fikcji, doskonale sprawdziła się w przedstawianiu tragicznych realiów ostatniego wieku. Udowodnili polscy pisarze, iż zło czy masakrę najlepiej po prostu opisać i niech to będzie opis bez komentarzy, emocji, podany na tacy w suchych faktach, werystyczny i szczegółowy. Styl taki jeszcze bardziej przedstawia ogrom ludzkiej tragedii, pozwala ponadto na samodzielny odbiór i osobistą opinię czytelnika.
Przykładem takiego utworu mogą być Medaliony Z. Nałkowskiej. Książka podzielona jest na osiem rozdziałów, a każdy opowiada inną historię. Opowieść inicjuje wywiad z młodym człowiekiem, który pracuje przy wyrobie mydła z tłuszczu ludzkiego. Jest on wyrazie pozbawiony wyrzutów sumienia. Mówi bowiem o ludziach tak, jakby mówił o rzeczach: " […]bo w Niemczech, można powiedzieć, ludzie umieją zrobić coś z niczego". Odczuwa ponadto dumę z Niemców, z ich przedsiębiorczości, która podyktowała im, by ludzkie włosy wykorzystać do produkcji materaców, skórę do wyrobu pergaminu, a kości jako nawóz. Rozmówca nie odczuwa winy, jest pozbawiony bowiem wszelkich wartości, nie odróżnia dobra od zła.
Pośród opowiadań znajduje się również historia obozowych kobiet uwięzionych w bunkrach za karę. Ich przewinieniami było nie pościelone łóżko lub niedomyty kubek, za co musiały "odsiedzieć swój wyrok" wśród nieboszczyków i wycieńczonych chorych, którzy leżeli, czekając na śmierć. Później wychodziły podobno z krwią za paznokciami i ruszały ustami, przeżuwając kawałki ludzkiego mięsa.
Inna historia - o kobiecie cmentarnej - jest dowodem na to, jak silny wpływ na społeczeństwo polskie wywarli Niemcy. Kobieta powtarza bowiem ich słowa, że gdyby Niemcy nie zabili Żydów, to Żydzi zabiliby Polaków. Jest to opinia bezpodstawna i wyssana z palca, służąca temu, by Polacy nie pomagali Żydom. Oczywiste było przecież, iż pomagają cały czas, dlatego też tak długo trwała likwidacja getta warszawskiego.
"Człowiek, który nie może zrozumieć i nie może zapomnieć, opowiada to jeszcze raz", dlatego do dziś jeszcze krąży w powietrzu tak wiele wojennych historii. Staruszkowie na parkowych ławkach wymieniają się doświadczeniami z odległych czasów, tak jakby po wojnie już nic nie istniało. Wciąż budzą się nocami, zlani potem, przypominając sobie kolejne wrażenia, jakich byli świadkami. Przytoczmy, więc jeszcze jedną historię, pod tytułem - Dwojra Zielona. Bohaterka jest Żydówką, która uciekając z wagonu kolejowego, została postrzelona w kolano. Siedzi, więc przy torach, bo nie może uciekać. Jakaś kobieta przynosi jej chleb i mleko, ale zaraz ucieka. Następnie dostaje od młodego człowieka wódkę i papierosy. Ludzie boją się pomagać Żydom, bo za to czeka ich śmierć. Ostatecznie zjawia się dwóch niemieckich policjantów, których kobieta prosi, by ją zabili. Nie są to jednak typowi esesmani, ponieważ długo się wahają. W końcu pistolet bierze młody człowiek, który wcześniej udzielił jej pomocy, po czym strzela. Słychać czyjś głos w oddali, że właśnie po nim najbardziej można by się spodziewać litości. Jest on tymczasem dowodem na to, jak destrukcyjnie wojna wpływała na umysły młodzieży, jakie mieli autorytety i co ich kształtowało. W tym przypadku bohater pragnął dorównać Niemcom, a w sytuacji, kiedy i oni nie mieli sumienia pozbawić kogoś życia, poczuł dumę z powodu swojej "odwagi". W nocy z lasu wybiegają partyzanci, by pomóc kobiecie, ale jest już za późno.
Drugim reportażowym utworem wojennym jest Zdążyć przed Panem Bogiem Hanny Krall. Zawiera ona mnóstwo rzeczywistych historii, a jej bohaterami są prawdziwi ludzie, między innymi najsłynniejszy z nich - Marek Edelman. Jest to dokument, który uwiecznia ówczesną sytuację polityczno - społeczną, nastawienie innych narodów do polskiej katastrofy oraz ich opinie. A oto jedna z nich: <<Nawet profesor amerykański mówił "Szliście na śmierć jak barany". Amerykański profesor wylądował kiedyś na francuskiej plaży, biegł czterysta, czy pięćset metrów pod morderczym ogniem, nie schylając się i nie padając, i był ranny, a teraz uważa, że jak ktoś przebiegnie taką plażę, to może później mówić - "człowiek powinien biec" albo "człowiek powinien strzelać" albo "szliście na śmierć jak barany". Żona profesora dodała, że strzały potrzebne są przyszłym pokoleniom. Śmierć ludzi ginących w milczeniu jest niczym, bo nic nie pozostawia po sobie, a ci co strzelają, pozostawiają legendę - jej i jej amerykańskim dzieciom>>. A jednak Polacy wiedzą coś, o czym Amerykanie nie mogą mieć pojęcia, dlatego dobry był stosunek naszych rodaków do innych narodów. Czuli się bowiem bardziej doświadczeni i pokrzywdzeni, wraz z Żydami przeżyli holokaust, razem z nimi ginęli bez powodu. Niewiele krajów ucierpiało w takim stopniu, dlatego nikomu nie wolno nas oceniać. W ogóle nikomu żywemu nie wolno oceniać umierającego.
Utwór zawiera także słynną scenę, jaka powtarzana była także w powieści Andrzeja Szczypiorskiego czy też w Campo di Fiori Czesława Miłosza. Jest to scena z karuzelą, która budziła różnorodne uczucia, niczym talerz kosmiczny w centrum miasta. Była jego niepasującym i nieadekwatnym fragmentem. Miłosz pisze: "wspomniałem Campo di Fiori/ w Warszawie przy karuzeli/ w pogodny wieczór wiosenny,/ przy dźwiękach skocznej muzyki./salwy za murem getta/ głuszyła skoczna melodia/ i wzlatywały pary/ wysoko w pogodne niebo/ czasem wiatr z domów płonących/ przynosił czarne latawce/ łapali płatki w powietrzu/ jadący na karuzeli./ Rozwiewał suknie dziewczynom/ ten wiatr od domów płonących,/ śmiały się tłumy wesołe/ w czas pięknej warszawskiej niedzieli[…]". Najlepiej jednak oddaje jej atmosferę oparty na autentycznych faktach Początek A. Szczypiorskiego: "W dniu pogrzebu profesora Winiara karuzela na placu Krasińskich kręciła się nadal, koniki galopowały, powoziki podskakiwały, sanie sunęły, gondole pluskały, chorągiewki furkotały, panny piszczały, młodzieńcy pokrzykiwali, katarynka skrzypiała, mechanizm karuzeli dudnił, wystrzały z broni maszynowej rozlegały się coraz donośniej, wybuchały pociski armatnie, huczały płomienie i tylko żydowskich jęków nie było słychać spoza murów, bo Żydzi umierali w milczeniu, odpowiadali granatami i bronią ręczną, ale usta ich milczały, już bowiem byli umarli, bardziej niż kiedykolwiek przedtem, bo mężnie wybierali śmierć zanim jeszcze nadeszła, wychodzili jej naprzeciw, w ich dumnych oczach była cała wzniosłość dziejów ludzkich, odbijały się w nich pożary getta, przerażone pyski esesmanów, ogłupiałe pyski polskiej gawiedzi, zgromadzonej wokół karuzeli, smutna twarz nieboszczyka profesora Winiara, odbijały się więc w ich oczach wszystkie dalekie i bliskie losy świata, całe zło świata i okruch jego dobra, a także twarz Stwórcy, zasępiona i gniewna, smutna i cokolwiek upokorzona, bo Stwórca odwracał oczy ku innym galaktykom, aby nie patrzeć na to co zgotował nie tylko umiłowanemu ludowi, ale wszystkim ludziom ziemi […] a pośród wszystkich ludzi ziemi także temu człowiekowi, który stojąc na przystanku tramwajowym, dokładnie w miejscu, gdzie przed kilku dniami profesor Winiar padł na posterunku, powiedział pogodnie: - Żydki się smażą, aż skwierczy! Z nieba, osnutego dymami, żaden grom jednak nie uderzył i nie poraził tego człowieka, bo to zostało zapisane w księgach stworzenia przed tysiącami tysięcy lat. I było tak zapisane, aby profesor Winiar zmarł nieco wcześniej i nie usłyszał słów owego człowieka, który roześmiał się wesoło i poszedł w stronę karuzeli". Profesor Winiar zmarł na atak serca na wspomnianym przystanku tramwajowym, patrząc na upadek ludzkiej wrażliwości, widząc, że już nie ma sumienia. Nigdzie. A tam ginęli jego uczniowie, jego znajomi, bliscy, tam walczył Pawełek i Henryczek i wielu innych wartościowych ludzi, którzy stanowiliby fundament dla przyszłych pokoleń, gdyby nie…
Warto również przybliżyć problematykę Pamiętnika z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego. Jest to utwór szczególny, ponieważ językiem zbliżony do otaczającej autora atmosfery. Charakterystyczne są, więc urywane zdania współrzędne, najczęściej nierozwinięte, nieskomplikowane słownictwo, prostota. Ponadto Pamiętnik został częściowo pisany, a częściowo nagrywany na magnetofon, po czym przepisywany, dlatego też jego kompozycja jest tak oryginalna. Podczas powstania nie było możliwości wygłaszania długich wypowiedzi, liczył się gest, ruch, okrzyk, hasło i tak też wygląda tekst - jakby urwany w połowie, niedokończony, pozbawiony refleksji, dygresji, pełen potocznych zwrotów i słów. Jednocześnie stanowi hołd cywila złożony powstańcom, żołnierzom, walczącym. Charakteryzuje go niezwykła dokładność topograficzna oraz wierność relacji, celem tego zabiegu było uwiecznienie miasta, wystawienie mu pomnika, jego zabytkom, historii, bogactwu i ludziom. Białoszewski chce zatrzymać miejsce w którym przyszedł na świat, zatrzymać Warszawę jaką znał od zawsze, bo wie, że niebawem pozostaną po niej tylko zgliszcza. Ponadto chce ocalić od zapomnienia osoby mu bliskie i dalekie oraz sprawy, które go dotyczyły i z którymi nie miał nic wspólnego. Chce dać świadectwo swojego czasu, stworzyć dokument epoki, jako świadek i ofiara. W swoich słowach udowadnia to, co zauważył A. Camus w Dżumie - że w obliczu zła wszyscy ludzie się jednoczą, w obliczu strachu są razem, bo tak czują się bezpieczniej. Przedstawia, więc wspólne modlitwy, wspólną walkę, cudem zdobyte posiłki, spacery podziemnymi korytarzami i handel wszystkim, czym tylko się dało. Utwór jest odarty z patosu i wielkości, nie przedstawia pięknych, kroczących w odwadze żołnierzy z błyszczącymi pistoletami i łańcuchami granatów. Ukazuje za to heroizm powstańców - brudnych, głodnych i okaleczonych, ich odwagę, męstwo i poświęcenie. Niech to zostanie na zawsze dla potomnych, bo - jak pisał Mickiewicz - "Jeśli zapomnę o Nich, Ty Boże na niebie zapomnij o mnie".
Jednocześnie, w tym prostym, skąpym języku, pozbawionym ozdobników i bogactwa stylu, kryją się wielkie emocje pisarza, który wciąż przeżywa na nowo, wciąż śni nocne koszmary i nadal nie może się uwolnić od przeszłości: "Przez dwadzieścia lat nie mogłem o tym pisać. Chociaż tak chciałem. I gadałem. O powstaniu. Tylu ludziom. Różnym. Po ileś razy. I ciągle myślałem, że mam to powstanie opisać, ale jakoś przecież opisać. A nie wiedziałem przecież, że właśnie te gadania przez dwadzieścia lat - bo gadam o tym przez dwadzieścia lat - bo to jest największe przeżycie mojego życia, takie zamknięte - że właśnie te gadania, ten to sposób nadaje się jako jedyny do opisania powstania".
Innym przykładem literatury faktu jest obozowa twórczość G. Herlinga - Grudzińskiego. Napisał on utwór pod tytułem Inny świat, który przedstawia losy ludzkie w rosyjskich łagrach. Opatrzył go mottem z Zapisków z martwego domu F. Dostojewskiego: Tu otwierał się inny odrębny świat, do niczego niepodobny; tu panowały inne odrębne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy; tu trwał martwy za życia dom, a w nim życie jak nigdzie i ludzie niezwykli. Ten oto zapomniany zakątek zamierzam tutaj opisać". Dostojewski w swoim dziele, miał na myśli carską Rosję - jej ustrój, w którym ludzie byli niewolnikami. Każdy, kolejny władca był tyranem, a tych, którzy usiłowali sprzeciwić się jego rządom "eliminowano". Był to, więc martwy dom, w którym mieszkańcom zakazano ujawniać podstawowych przejawów życia, ich emocji, pragnień i osobowości. Dlatego odwołanie do Zapisków jest bardzo trafne, życie w obozie, bowiem przedstawiało się identycznie. Więźniowie byli siłą roboczą, traktowaną jak maszyny, jak rzeczy, które po zużyciu wyrzucano na śmietnik. Inny świat jest powieścią dokumentalną zawierającą liczne dogłębne analizy oraz introspekcje. Zamknięta jest w odrębnym, nieczłowieczym świecie, którego pejzaże i właściwości stara się autor przybliżyć czytelnikowi: "I tak dzień po dniu - tygodniami, miesiącami, latami - bez radości, bez nadziei, bez życia". Na jej podstawie można dokonać porównania między lagrami niemieckimi i łagrami. Podczas gdy w obozach niemieckich ludzi wysyłano do gazu i palono w krematoriach lub wykorzystywano do produkcji przemysłowej, w łagrach umierano z wycieńczenia. Nieczęsto kogoś zabijano, a przynajmniej nie tak często jak u Niemców, ale ciężka praca i tragiczne warunki życiowe prowadziły do szybkiej śmierci. Harowano na czterdziestostopniowym mrozie w lasach, w wysokim śniegu i cienkich ubraniach. Racje żywnościowe były znikome, ludzi pozbawiono możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb. Nie dało się uciec, bowiem najbliższa kolej znajdowała się kilkadziesiąt kilometrów od obozu, poza tym uciekinierów zawsze wytropiły psy, a jeśli nie, to ostatecznie sam wracał. Herling - Grudziński pisze: "Doradzałbym wszystkim rządzącym, którzy mają niewiele do zaofiarowania swoim poddanym, aby zaczęli od pozbawienia ich wszystkiego; cokolwiek bowiem dadzą im potem, stanie się bez trudu wielkodusznym gestem" - i tak funkcjonowały obozy, ucinano sobie palce, usiłowano zachorować jak najciężej, by tylko znaleźć się w szpitalu. Szpital był wybawieniem, zapewniał opiekę, wypoczynek, ciepło i spokój. Można było się w nim najeść prawie do syta. Dlatego zapewnia autor, że "[…]nie ma takiej rzeczy, której by człowiek nie zrobił z głodu i bólu". Udowadnia też, że obozy, poddając człowieka reifikacji, doprowadzały go do upodlenia i zezwierzęcenia. Jego pragnienia stawały się pragnieniami dzikich, pozbawiając go jakichkolwiek wyższych uczuć i reakcji emocjonalnych: "Przekonałem się wielokrotnie, że człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach, i uważam za upiorny nonsens naszych czasów próby sądzenia go według uczynków, jakich dopuścił się w warunkach nieludzkich".
W utworze wielokrotnie powtarza się słowo 'nadzieja', jako najważniejszy element w człowieku. Dopóki, bowiem była nadzieja, było życie - zagubienie jej oznaczało śmierć.
Niezwykłym dziełem dokumentalnym z czasów powojennych są również Rozmowy z katem K. Moczarskiego. Stanowią one zapis dialogów znajdującego się w jednej celi autora z hitlerowskim oprawcą - Jürgenem Stroopem. Relacja jest bardzo szczegółowa, kiedy zapytano Moczarskiego w jaki sposób zdołał zapamiętać tak wiele drobiazgów, nie mając przy sobie ani długopisu, ani kartki, podał dwa powody: po primo - zdawał sobie sprawę, że ciąży na nim ogromna odpowiedzialność, dlatego musi poznać Stroopa, aby móc ujawnić kiedyś całą prawdę o jego zbrodniach, secundo - był w stanie niezwykłej koncentracji wypływającej z położenia w jakim się znajdował, zaostrzyły się jego zmysły, instynkt i pamięć, a wszystko dlatego, iż musiał przetrwać w nietypowych i ciężkich warunkach.
Autor został aresztowany przez polską policję pozostającą pod wpływami rządu komunistycznego i skazany na śmierć za domniemane działania po stronie hitlerowskich Niemiec, tymczasem sąd po jedenastu latach orzekł jego niewinność. Tak oto w spartańskich warunkach i z nie odstępującą na krok świadomością rychłej śmierci przetrwał Moczarski, by dać świadectwo. Przez 2, 5 roku miał zakaz kąpieli, 4, 5 roku zakaz spaceru, a przez cały czas pobytu w więzieniu torturowano go. Był człowiekiem niezwykle wykształconym, pracował jako prawnik i dziennikarz, działał w Armii Krajowej oraz brał udział w powstaniu żydowskim. Tymczasem znalazł się w jednej celi z człowiekiem, z którym walczył i poszukując wyjścia z tej dziwnej sytuacji, postanowił ją wykorzystać, bo nigdy nie stracił nadziei, że uda mu się przetrwać i chyba właśnie to przekonanie go uratowało.
Jürgen Stroop został złapany przez Amerykanów i oskarżony o strzelanie do amerykańskich spadochroniarzy, po czym skazany na śmierć i przekazany w ręce Polaków. Jak później się dowiadujemy, był przerażony, ponieważ wśród jeńców angielskich, amerykańskich i francuskich krążyła opinia, iż Polacy i Rosjanie są najokrutniejsi w wydawaniu wyroków. Stroop był prymitywny i niewykształcony, jak zresztą większość esesmanów oraz wyzuty z własnej osobowości. Przedstawiał Moczarskiemu swój sposób na życie: "Po co myśleć, rozważać, przewidywać, borykać się z wątpliwościami? Gdy się już raz wstąpiło do partii, należy tylko być zdyscyplinowanym, wiernym wodzowi i stosować w razie potrzeby terapię pracy organizacyjnej". W czasie powstania warszawskiego doktor Hahn - pomocnik Stroopa - schwytał generała Grota - Roweckiego, z czym wiąże się niesamowita scena. Przedstawia ona spotkanie zakompleksionego, pozbawionego sumienia prostaka z człowiekiem szlachetnym i wyjątkowym, który nie spuszczał wzroku ze swojego oprawcy, przyglądając mu się dumnie i z honorem. Stroop wyjawił później, iż postać polskiego generała zrobiła na nim tak ogromne wrażenie, że po plecach przeszedł go dreszcz i po raz pierwszy od bardzo dawna poczuł prawdziwy strach.
Nadzorował Jürgen likwidację Żydów w Czechosłowacji, Polsce, na Ukrainie, w Grecji i na obszarach francuskich. Był ponadto odpowiedzialny za likwidację getta warszawskiego i jemu "zawdzięcza się" jej zakończenie, poprzez wysadzenie synagogi. Fakt ten był później traktowany jako symbol ostatecznego triumfu hitlerowców nad powstańcami. Stosunek Stroopa do Żydów wyglądał następująco: <<Żydzi nie mają, nie są w stanie mieć poczucia honoru i godności. Przecież Żyd nie jest pełnym człowiekiem. Żydzi to podludzie. Mają inną krew, inne tkanki, inne kości, inne myśli niż my - Europejczycy, "aryjczycy", a szczególnie niż my - "nordycy">>. Co o tym myślał Moczarski? - "Żydzi pokazali taką dzielność w służbie wartościom ponadosobistym, dla których warto żyć i umierać, że cały wasz ideologiczny antysemityzm rozpadł się w puch". Myślał z pewnością o wiele więcej, ale wiedział, że nie może tego ujawnić. Ich rozmowy były opanowane, przebiegały bowiem na całkiem nowym gruncie, gruncie ludzi straconych. Nic więcej im nie pozostało, ponieważ świat idei, o które walczyli między sobą, już dawno ich nie dotyczył. W 1952 roku Stroop zostaje stracony na szubienicy, pytany wcześniej dlaczego nie popełnił samobójstwa, powiedział, że za bardzo boi się śmierci.
Tak oto przedstawia się współczesna literatura faktu - chyba najwłaściwsza odmiana mogąca sprostać naszym czasom. Żyjemy w epoce, w której już niczego nie trzeba, a nawet nie należy dodawać. Nie potrzeba nam fikcji, fantazy, bajek ani mediów katastroficznych, bo wszystkie tego typu widoki trwają nieprzerwanie za naszymi oknami. Wystarczy wyjść na ulicę, zaczepić przechodnia i przeprowadzić z nim wywiad, aby stworzyć dzieło swojego życia. Cierpienie, ból, męka, rozpacz - czyli to, co tak bardzo pasjonuje ciekawskich gapiów - jest wszędzie identyczne, mimo iż II wojna już dawno minęła. Odbija się wciąż głuchym echem zdradziecka miłoszowska Historia. Czasem trudno zrozumieć, co się dzieje wokół, dokąd gna ten rozjuszony, formalistyczny czas. Cokolwiek się stanie należy pamiętać, że najważniejsze jest szukanie prawdy, mimo wszystko, bo -jak pisała Szymborska -"Jesteśmy dziećmi epoki,/ epoka jest polityczna[…] Tymczasem ginęli ludzie,/ zdychały zwierzęta,/ płonęły domy/ i dziczały pola/ jak w epokach zamierzchłych/ i mniej politycznych".
„U nas w Auschwitzu...” - streszczenie
I.
Tadeusz informuje listownie narzeczoną, że przebywa na kursie sanitarnym w Auschwitz. Udało mu się znaleźć w gronie kilkunastu szczęśliwców z obozu Birkenau. Gdy tylko ukończy szkolenie, będzie mógł leczyć pozostałych więźniów.
II.
Flegerzy (obozowi sanitariusze) cieszą się licznymi przywilejami. Mają prawo chodzić w cywilnych ubiorach, nie są zmuszani do udziału w apelach. Ich baraki są wyposażone w piec i stół, przykrywany czasami obrusem, na łóżkach zaś znajdują się miękkie koce i czyste prześcieradła. Sanitariuszom pozwala się spacerować, a nawet grać w piłkę nożną. Przy brzozowej dróżce, miejscu przechadzek, stoi płaskorzeźba przedstawiająca trzy osoby. Dwie rozmawiają, a trzecia pochyla się nad nimi. Płaskorzeźba ma być przestrogą przed tym, że wszystkie rozmowy są podsłuchiwane i donosi się o nich, gdzie należy.
Tadeusz jest wnikliwym obserwatorem obozowego życia. Zauważa, że niektórzy więźniowie czekają często obok bloku dziesiątego, miejsca pobytu dziewcząt, które pełnią rolę królików doświadczalnych. Jeszcze liczniejsza gromada ustawia się w pobliżu bloku kancelarii, gdzie znajduje się puff (dom publiczny).
Bohater wyznaje ukochanej, że po tak długotrwałej rozłące jej wizerunek staje się coraz mniej wyraźny. Nie potrafi sobie wyobrazić jej wyglądu ze skróconymi po tyfusie włosami. Jest przekonany, że narzeczona jest pełna radości, jak on sam, i że nie straciła nadziei mimo tyfusu i zapalenia płuc, a także pomimo przebywania na Pawiaku.
III.
Czas rozpoczęcia kursu podlega ciągłym zmianom, ponieważ wszyscy czekają na przybycie flegerów z pozostałych obozów. Do przyszłych sanitariuszy przemówił kierownik kursu. Jego wystąpienie dotyczyło m.in. zmniejszenia umieralności oraz podniesienia poziomu zdrowia w wyniku odpowiedniej edukacji. Tadeusz zauważa, że Niemiec ma swój świat, a mimo to sprawia wrażenie sympatycznego.
Wydłużający się czas oczekiwania skłania Tadeusza do częstszych spacerów. Przechadzki umożliwiają mu obserwację życia w lagrze. Uwagę Tadeusza przykuwa napis umieszczony nad wejściem do obozu ("Praca czyni wolnym").
W każdą niedzielę są tu wykonywane koncerty symfoniczne. Działa także wypożyczalnia książek, w której znajduje się kilka kryminałów przeznaczonych dla Niemców. W obozie jest nawet muzeum. Miejscem cieszącym się dużym zainteresowaniem jest puff, który stale odwiedzają mężczyźni. W puffie nie ma zbyt wiele kobiet. Każda z panienek ma swojego wielbiciela, od którego żąda, oprócz czułych słówek o beztroskim życiu po wyjściu z lagru, różnego rodzaju prezentów, takich jak mydło, perfumy, papierosy czy jedwabne majtki. Z towarzystwa dziewcząt mogą skorzystać tylko ci, którzy dostali przepustkę - nagrodę za rzetelną pracę. Sprytniejsi czatują przy bramie, i gdy tylko okaże się, że któryś z uprawnionych się nie zjawił, wchodzą, podając fałszywe nazwisko. Kobietę, która pozwala im wejść, przekupują papierosami. Na drzwiach każdego pokoju znajduje się informacja, co jest dozwolone, a co zabronione. Korzystający z usług prostytutek mężczyźni są dezynfekowani. Pewnego razu w puffie rozprzestrzeniła się choroba weneryczna, w wyniku czego został on zamknięty, a wszystkich, którzy w nim przebywali, poddano kwarantannie. Z powodu powszechnego procederu, jakim był handel przepustkami, leczono zupełnie zdrowych więźniów.
Kobiety znajdują się także w bloku dziesiątym, zaadaptowanym na pomieszczenie doświadczalne. Przeprowadza się na nich różnego rodzaju eksperymenty, np. sztucznie się je zapładnia, poddaje się je operacjom, zaraża tyfusem i malarią. Osobą nadzorującą zabiegi jest profesor z pewnego uniwersytetu. Kobiety, mimo iż są trzymane w izolacji, bywają zapładniane w sposób naturalny. Tadeusz sądzi, że to normalna rzecz, bo przecież człowiek jest istotą seksualną. W liście do narzeczonej tłumaczy: "Cały obóz, jak się naje i wyśpi, mówi o kobietach, cały obóz marzy o kobietach, cały obóz dobiera się do nich. (...) W obozie rośnie psychoza kobiety".
Tadeusz wspomina chwile spędzone z ukochaną na Skaryszewskiej. Snuje refleksje dotyczące miłości pomiędzy dwojgiem ludzi. Później wraca pamięcią do pobytu na Pawiaku, gdzie tęskniąc pisał wiersze. Umieszcza w liście fragment jednego z nich.
IV.
Podczas jednej z niedziel Tadeusz był na przechadzce. Obserwował blok doświadczalny i pomieszczenie kompanii karnej. Udało mu się również zobaczyć cywilów. Był to mężczyzna i dwie przestraszone kobiety. Szli pod eskortą do aresztu.
Tadeusz rozmyśla o obozowym ludobójstwie. Uważa, że mechanizm zbrodni jest w rękach kilku osób. Dziwi się, że nikt nie odważy się zbuntować, zareagować w jakikolwiek sposób. Zadaje pytanie: "Jakże to jest, że nikt nie krzyknie, nie plunie w twarz, nie rzuci się na pierś? Zdejmujemy czapkę przed esesmanami. (...) Głodujemy, mokniemy na deszczu, zabierają nam najbliższych. (...) Oto jest dziwne opętanie człowieka przez człowieka. Oto jest dzika bierność, której nic nie przełamie. A jedyna broń - to nasza liczba, której komory nie pomieszczą".
Po południu Tadeusz udał się na walkę bokserską, aby zobaczyć bokserów o światowej sławie. Później wysłuchał koncertu.
Snując rozważania o lagrze, dochodzi do przekonania, że obozem tak naprawdę rządzi kłamstwo. Hitlerowcy uciekają się do wszystkiego, aby wprowadzić w błąd świat i przetrzymywanych tu więźniów. Mecze, koncerty, kontrola sanitarna i skromna zapłata dla najbardziej sumiennych więźniów to tylko pozory. Bohater ma świadomość, że kiedyś trzeba będzie powiedzieć prawdę o realiach Auschwitz.
Tadeusz analizuje epizod, jaki miał miejsce w okolicach obozowej bramy. Podczas gdy stali tam mężczyźni, w liczbie dziesięciu tysięcy, przyjechały samochody pełne nagich kobiet. Krzyczały, wzywając pomocy, ale nikt nawet nie drgnął. Bohater wyjaśnia takie zachowanie słowami: "Bo żywi zawsze mają rację przeciw umarłym".
V.
Tadeusz od pewnego czasu uczestniczy w kursie, o czym do tej pory nie informował ukochanej. Ani on, ani Witek (przyjaciel Tadeusza) nie słuchają wykładów zbyt pilnie. Witek zamiast słuchać snuje opowieści o swoich przeżyciach na Pawiaku. Był tam służącym największego oprawcy Żydów, Kronszmidta, który kazał im, zaraz po kąpieli, czołgać się po zimnej posadzce piwnicy, po czym deptał ich nagie ciała ciężkimi butami z metalowymi kolcami w podeszwach. Inny uczestnik kursu opowiada o lagrze, którego komendant postanowił, że każdy więzień ma dostawać porcję posiłku. Jednak z powodu nadchodzących co dzień transportów więźniowie rzadziej umierali. Przeprowadzano wówczas losowanie. Nazajutrz wylosowani więźniowie nie musieli pracować. Byli rozstrzeliwani.
W któryś dzień doszło do rozmowy pomiędzy Staszkiem, uczestnikiem kursu, a jednym z lekarzy. Staszek powiedział mu, że może poinformować kursantów o jego eksperymentach w obozie. Konieczna była interwencja szefa kursu.
Tadeusz wraca do chwili, kiedy wraz z ukochaną mógł cieszyć się wolnością. Rozmyśla o nadziei: "Nigdy w dziejach ludzkich nadzieja nie była silniejsza w człowieku, ale nigdy też nie wyrządziła tyle zła, ile w tej wojnie, ile w tym obozie. Nie nauczono nas wyzbywać się nadziei i dlatego giniemy w gazie".
VI.
Od jakiegoś czasu Tadeusz i inni więźniowie mogą obserwować niemieckich kryminalistów, jak wykonują ćwiczenia wspólnie z blokowymi i kapo, którzy wykazali się wyjątkową brutalnością. W ich gronie przebywa Kurt, który trafił tutaj, bo przemycał dewizy. Kurt zanosił też listy Tadeusza do jego narzeczonej.
Kurt, Tadeusz i inni więźniowie spotykają się wieczorem. Rozmawiają o aresztowaniach i życiu w lagrze. Tadeusz snuje opowieść o transporcie z Pawiaka do Auschwitz. Przewożeni pociągiem ludzie doskonale wiedzieli, dokąd jadą. W każdym wagonie znajdowało się około sześćdziesięciu więźniów. W czasie podróży niektórzy z nich zapragnęli uciec. Trzech, którzy wyskoczyli, spotkała natychmiastowa śmierć, czwarty, został postrzelony w szyję, kiedy próbował się wychylić. Wówczas hitlerowcy zatrzymali pociąg, po czym otworzyli wagon, w którym byli uciekinierzy, i zaczęli strzelać do znajdujących się w nim więźniów. Dwóch z nich zabili, a trzeciego dotkliwie zranili. Wyprowadzono czterech więźniów, a pozostałych ulokowano w innym wagonie. Od tej pory podróż przebiegała w jeszcze gorszych warunkach niż poprzednio. Brakowało świeżego powietrza. Do lagru dotarli nocą. Za kilka dni przyjezdni zostali zaciągnięci do pracy. Kazano im dźwigać słupy telegraficzne.
Staszek wspomina pewnego Żyda z Mławy, który pracował przy gazowaniu ludzi. Otóż gdy pewnego dnia spotkał on własnego ojca, bez wahania wysłał go na pewną śmierć do komory gazowej. Skłamał, mówiąc: "Idź ojciec, wykąp się".
Inny więzień, który przebywa w obozie od dłuższego czasu, opowiada o chłopcu, który zapadł mu w pamięć, bo podziękował za opatrunek. Cierpiał z powodu flegmony (ropowicy) pośladka i był pewien, że nie uda mu się uniknąć zagazowania. Poprosił sanitariusza, żeby odszukał po wojnie jego matkę. Fleger zajmował się chłopcem, dawał mu pożywienie i kilka razy ukrył przed wybiórką. Pech chciał, że Toleczkę jednak zapisano, co było równoznaczne ze śmiercią. Opiekun chłopca zwrócił się z prośbą do blokowego w celu podjęcia próby jego ocalenia. Niestety Toleczka trafił do komory gazowej. Niezadługo blokowego spotkał ten sam los. Kiedy przed śmiercią poprosił o papierosa, żaden z więźniów nie spełnił jego prośby.
Kurt wspomina wydarzenie z Mathausen, kiedy to w Wigilię ujęto dwóch uciekinierów. Powieszono ich na szubienicy ustawionej w pobliżu choinki. Po egzekucji więźniowie usłyszeli z ust przełożonego mocne słowa: "Kto się zachowuje jak świnia, będzie jak świnia traktowany".
VII.
Tadeusz rozmyśla nad problemem obchodzenia się z człowiekiem w obozie. Widzi, że więźniów eksploatuje się do maksimum. Celem oszczędności wypala się na ich ciele numer, skraca im się czas snu. Czas wolny jest równoznaczny z przerwą na jedzenie. Więźniowie nie mają własnych rzeczy. Jeśli ktoś zasłabnie, pozostali zabierają mu ubranie i chusteczkę do nosa. Gdy zaś umrze, zostaną mu wyrwane złote zęby, zapisane w obozowej księdze.
Bohater zdaje sobie sprawę, że dopiero teraz zrozumiał, dlaczego tylu ludzi musiało zginąć w starożytnym Egipcie przy budowie świątyń i piramid. Dochodzi też do wniosku, że Platon nie mówił prawdy, gdyż "w rzeczach ziemskich nie odbija się ideał, ale leży ciężka, krwawa praca człowieka". Jest pewien, że: "Nie ma piękna, jeśli w nim leży krzywda człowieka. Nie ma prawdy, która tę krzywdę pomija. Nie ma dobra, które na nią pozwala". Tadeusz wie o ogromnych zyskach czerpanych przez Niemców z obozu. Wiele przedsiębiorstw pomnożyło swój majątek w czasie budowy Auschwitz.
VIII.
Tadeusz pisze w liście do ukochanej, że przepełnia go radość. Znalazł bowiem kogoś, kto będzie każdego dnia zanosił listy dziewczynie. Tym kimś jest pewien elektryk, który wprawdzie nie rozumie miłości, ale co dzień przekazuje listy, nie oczekując niczego w zamian, bo jak zapewnia: "U nas, w Auschwitzu, nie bierze się za listy".
Bohater pisze również o ślubie Hiszpana i Francuzki. Hiszpan podczas pobytu we Francji został ojcem. Później przydzielono go do pracy w lagrze. Wskutek żądań Francuzki udzielono im pozwolenia na ślub. Kobieta przybyła do Auschwitz z dzieckiem. Był to prawdziwy ślub, z orkiestrą, pamiątkową fotografią, a także z nocą poślubną. Następnego dnia kobieta wyjechała, a Hiszpan powrócił do stałych obowiązków. Po tym wydarzeniu więźniowie mawiali z dumą: "U nas, w Auschwitzu, to nawet śluby dają".
Następnie Tadek informuje, że ukończył kurs i otrzymał, podobnie jak pozostali uczestnicy szkolenia, przydatne lekarstwa i książki.
Kolejna dobra wiadomość ma związek z otrzymaniem listów od rodziny (od matki i brata). Bohater wraca pamięcią do dnia, w którym został aresztowany.
IX.
Po ukończeniu kursów Tadeusz powraca do Birkenau. Pisze w liście, że asystował lekarzowi podczas punkcji i że zdobył dla narzeczonej trudno dostępne zastrzyki prontosilu. Następnie opisuje spotkanie z Abramkiem. Żyd opowiedział mu o nowej metodzie rozpalania ognia w kominie. Polegała ona na tym, że łączył ze sobą cztery dziecięce główki, po czym podpalał im włosy. Abramek, wyczuwając obrzydzenie, jakie spowodowała u Tadka jego opowieść, próbuje wytłumaczyć swoje zachowanie brakiem innych rozrywek
Portrety ofiar i ich oprawców we fragmencie "Proszę państwa do gazu" T. Borowskiego. W wypracowaniu wykorzystaj znajomość innych opowiadań pisarza
Tadeusz Borowski jest autorem opowiadań, pt.: „Pożegnanie z Marią”, w których stara się odtworzyć tragizm czasów okupacji i przybliżyć nam życie w obozach koncentracyjnych. Przedstawia również portrety ofiar i ich oprawców. Jest reprezentantem pokolenia Kolumbów i dlatego, że był świadkiem tamtych wydarzeń przedstawił prawdę w każdym jej brutalnym aspekcie. W swoim cyklu opowiadań upomina się o wrażliwość i pamięć ofiar. Borowski przez krytyków uznany został za nihilistę i cynika podczas, gdy beznamiętne opisy zdarzeń, opowiadania wyprane z uczuć i suche fakty przedstawione z perspektywy okupanta, były świadomą prowokacją, zamysłem artystycznym, dzięki, któremu autor budził refleksję o skutkach wojny i obozów.
Jedno z cyklu opowiadań Borowskiego nosi tytuł „U nas w Auschwitz” opisuje ono pozornie normalne życie w obozie zagłady, relacje między więźniami i zasady obozowe. Pojawia się też pojęcie człowieka zlagrowanego. Więźniowie prowadzili normalne życie, mieli dostęp do biblioteki, muzeum i wielu innych instytucji. Byli dumni, że przebywają w obozie. Mogli się bawić, grać w karty. Jednak to tylko iluzja, bo gdy jedni się `bawili', drugich wieziono do gazu. Ludzie byli znieczuleni, obojętni na śmierć i cierpienie. Były też stare numery, czyli ci, którzy budowali ten obóz i byli oczywiście uprzywilejowani - Kapo, sanitariusze, Sztubacy… Przedstawił nowy model człowieka, człowieka zlagrowanego, obozowego, gdzie ofiara zmienia się w kata. Borowski dokonuje reifikacji (uprzedmiotawia ludzi) i stosuje behawioryzmy, czyli opisuje ludzkie zachowania ograniczając się do opisu zewnętrznego, do zachowań, bez świata uczuć. Utwór jest całkowitą krytyką ówczesnej cywilizacji, która zbudowana jest na ofiarach z ludzi. Autor zarzuca ludziom obłudę - nie chodziło o szczytne cele. Pisarz twierdzi, że to zwycięscy piszą historię.
Podany fragment „Proszę państwa do gazu” Tadeusza Borowskiego to opis transportu ludności do obozu koncentracyjnego. Ludzie bardziej uprzywilejowani schodzą na rampę by pomóc w rozładowaniu transportu, w zamian będą mogli zabrać bagaże skazańców. Na stację wjechał pociąg z kolejnym transportem. Z okien wagonów wychylały się zmęczone ludzkie twarze. Ludzie podróżowali w strasznych warunkach, traktowani gorzej niż zwierzęta. W wagonach panowała duchota ludzie byli spragnieni: „Wody! Powietrza! - zerwały się głuche rozpaczliwe krzyki. Z okien wychylał się twarze ludzkie, usta chwytały rozpaczliwie powietrze”. Człowiek w zielonym mundurze, główny nadzorca odbioru transportu, był zdegustowany tym widokiem i zapewne zirytowany hałasem, więc ciszył więźniów. W między czasie przyjechał ciężarówki po odbiór transportu i fachowo rozstawiono. Nadzorca wydał rozkaz, by więźniowie wyszli i zostawili cały swój dobytek przy pociągu. Ludzie zaniepokojeni o swoją przyszłość zadawali pytania, na które nie dostawali odpowiedzi: „Nie wiem, nie rozumiem po polsku”. Jedyną dozwoloną formą litości w obozie było oszukiwanie więźniów do ostatniej chwili ich życia. Ludzie rozładowujący transport zabierali więźniom torebki i palta. Dopiero upomnieni przez dowódcę przestają rozrzucać rzeczy. Sam esesman nie był zaangażowany w rozładunek on tylko rozkazywał, pozbawiony emocji, przyzwyczajony. Kiedy wypadła torba i jedna z kobiet chciała ją podnieść uderzył ją trzciną po plecach. Autor po raz kolejny pokazuje reifikację człowieka. Następuje selekcja więźniów jedni pójdą od razu do gazu inni najpierw do pracy. Wyznacznikiem przetrwania jest tu zdolność do pracy, choć i tych ludzi nie ominie gaz: „To ci, co poszli na prawo - młodzi i zdrowi - ci pójdą na lager. Gaz ich nie ominie, ale wpierw będą pracować”. Ciężarówki kursują odwożąc transport i wracając po kolejny. Przy nich pracują ludzie z komanda kanada, którzy niezmordowanie dokonują selekcji i starają się upchać na nich jak najwięcej więźniów: „(…) ubijają na aucie, na każde sześćdziesięciu tak plus-minus”. Dalej z boku stoi esesman notując ilość pełnych ciężarówek, musi byś przy tym bardzo skrupulatny: „nie odjedzie auto bez jego wiedzy i kreski”. Ciężarówki wywożą tysiące ludzi. Wreszcie odjechała ostatnia. Więźniowie, którzy pomagali przy rozładunku muszą uprzątnąć pozostałości po transporcie: „żeby śladu po tym obrzydlistwie nie zostało”. Wszyscy pracują w wielkim upale, ale dopiero kiedy skończą znajdzie się trochę czasu na zaspokojenie pragnienia. Przyjechał kolejny transport i wszystko powtarzają. Jedna przy tym transporcie tracą panowanie nad sobą. Wyrywają ludziom brutalnie z rąk cały dobytek. Rozładowujący są obojętni wobec śmierci tych ludzi: „Idźcie, idźcie, przemińcie. Idą przemijają. Mężczyźni, kobiety, dzieci. Niektórzy z nich nie wiedzą”. Wywleczono z wagonu osłabłego starca i bezceremonialnie wrzucono go na ciężarówkę. Całą drogę jęczał, że chce widzieć się z komendantem. Młody esesman uciszył go śmiejąc się, mówi, że się zobaczy i instruuje żeby nie zapomniał hitlerowskiego pozdrowienia. Mężczyzna z notatnikiem zanotował ostatnią liczbę: 15000. Duża część pojechała do krematoriów. Transport jednak okazał się bogaty: „Był to dobry, bogaty transport”.
Borowski był moralistą, bronił zasad międzyludzkich. Deheroizacja, prowokacja, cynizm i nihilizm narratora - Tadka, były wyrazem moralizmu Borowskiego, wskazaniem wielkiej wartości zasad moralnych, na których oparta była cywilizacja europejska. Autor przedstawił w swoich opowiadaniach człowieka zlagrowanego. Oprawcy we wskazanym fragmencie byli kiedyś ofiarami. Granica między katem a ofiarą jest niezwykle wąska, zanika. Oprawcy uprzedmiotawiają swoje ofiary, traktują je jak nic nie znaczący przedmioty, zwierzęta. W obozie istnieje odwrócony dekalog, nie ma zasad moralnych, ludzie chcą przeżyć kosztem innych, są obojętni wobec śmierci.
Współczesna literatura faktu, jej tematy i znaczenie
Fakt - to zdarzenie, zjawisko, które zaszło w rzeczywistości, określony stan rzeczy. Polska literatura XX-wieczna często ukazuje fakty. W miejsce literackiej fikcji występuje wówczas realizm, w miejsce subiektywizmu - obiektywizm przekazu, nie występuje psychologizacja treści. Najważniejszy staje się sam fakt i zadanie: "dać świadectwo", a zatem udokumentować.
Literaturę faktu rozpowszechnił w Polsce na szeroką skalę Melchior Wańkowicz jako autor relacji o Polakach w Prusach Wschodnich pt. "Na tropach Smętkach" oraz Ksawery Pruszyński - jako twórca reportaży o wojnie domowej w Hiszpanii.
Najważniejsza jest tutaj prawda, historyczny fakt, autentyczne wydarzenie. Autorzy wykorzystują wiec oryginalne relacje, najczęściej posługują się reportażem, esej, rozmową. Nie ma tutaj miejsca na fikcję literacką, a znaczenie utworów jest znaczące społecznie i kulturowo - mogą posłużyć one jako źródło historycznych, politycznych badań.
Za przykłady powojennej literatury faktu mogą posłużyć: "Rozmowy z katem" Kazimierza Moczarskiego, "Inny świat" Gustawa Herlinga -Grudzińskiego, zbiór obozowych opowiadań Tadeusza Borowskiego, "Medaliony" Zofii Nałkowskiej, "Zdążyć przed Panem Bogiem" Hanny Krall czy reportaże Ryszarda Kapuścińskiego, np. "Cesarz". Wymienione teksty relacjonują bardzo istotne wydarzenia historyczne i społeczne w XX- wiecznej Polsce i na świecie.
Wszystkie, poza reportażem Kapuścińskiego teksty odnoszą się do II wojny światowej, nazywanej często "Apokalipsa spełnioną" lub "epoką pieców".
Autorzy relacji opisują jak działały lagry i łagry, jak zachowywali się więźniowie i oprawcy, w jaki sposób ludzie przeżyli wojenny koszmar i jaki miała on wpływ na ich psychikę.
Wszystkie teksty dokumentują te wydarzenia, "dają świadectwo".
"Medaliony" Zofii Nałkowskiej i "Opowiadania" Tadeusza Borowskiego to dwa różne spojrzenia na świat obozów koncentracyjnych. Ten sam temat został ukazany w odmienny sposób. Borowski był więźniem obozów w Oświęcimiu, Dautmergen i Dachau. Nałkowska nie była więźniarką, ale po zakończeniu wojny brała udział w pracach Międzynarodowej Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskich.
Utwory te należą do literatury faktu (dokumentacja, brak fikcji literackiej), przy czym "Medaliony" są bliższe czystej formie. Nowele Nałkowskiej ukazują obozy jako dzieło faszystów, oprawców. Widoczny jest w nich schemat: oprawca - więzień. Motto utworu wyjaśnia jednoznacznie: "Ludzie, ludziom zgotowali ten los".
Borowski udowadnia, ze winni jesteśmy wszyscy. Obozowy więzień dąży do przetrwania, nawet za cenę życia innych. Ofiara staje się katem. Nie ma wyraźnej granicy.
Nałkowska wplata w tekst zeznania świadków, Borowski stosuje technikę filmowego kadru. W opis pogody jak gdyby przypadkiem wplątany został opis śmierci.
Napisany w "ciągu roku, od lipca 1949 do lipca 1950, w Rugby i w Londynie" "Inny świat" Gustawa Herlinga - Grudzińskiego potwierdza relacjonuje, jak funkcjonowały sowieckich lagry. Motto utworu to fragment "Zapisków z martwego domu" Fiodora Dostojewskiego:
"Tu otwierał się inny, odrębny świat, do niczego niepodobny; tu panowały inne, odrębne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy; tu trwał martwy za życia dom, a w nim życie jak nigdzie i ludzie niezwykli. Ten oto zapomniany zakątek zamierzam tu opisać".
I rzeczywiście szczegółowo opisał Grudziński działanie obozów w Witebsku, Leningradzie, Wołogodzie (Część pierwsza), Jercewie.
Przedstawił obóz - zgodnie z historyczna prawdą - jako socjalistyczne przedsiębiorstwo gospodarcze, którego podstawowa zasada brzmiała następująco: "maksymalna eksploatacja więźniów przy minimalnych racjach żywnościowych".
"Rozmowy z katem" Kazimierza Moczarskiego to zapis rozmów z generałem SS, likwidatorem getta żydowskiego w Warszawie w 1943 roku. Moczarski i Jurgen Stroop byli współwięźniami i z ich rozmów powstały wydane w latach 1972-1974 na łamach wrocławskiej "Odry" - "Rozmowy z katem". 6 III 1952 roku wykonano wyrok na zbrodniarzu. Prawnik i dziennikarz napisał biografię faszysty, zbrodniarza odpowiedzialnego za pacyfikację Żydów, zbrodnie wobec Polaków, amerykańskich pilotów, mieszkańców Ukrainy, Kaukazu, Grecji. Opisując działalność Stroppa, chciał Moczarski odnaleźć odpowiedź na pytanie:
"Jaki mechanizm historyczny, psychologiczny, socjologiczny doprowadził część Niemców do uformowania się w zespół ludobójców, którzy kierowali Rzeszą i usiłowali zaprowadzić swój Ordnung w Europie i świecie?".
"Rozmowy z katem" są po części dokumentem, a po części dziełem literackim. Dokumentalne są zeznania bohatera na temat wojennych wydarzeń, np. egzekucji Żydów, Polaków, własnej biografii, historii hitlerowskich Niemiec.
"Pamiętnikarski narrator" włącza w tok swych więziennych wspomnień - wypowiedzi współwięźniów, przede wszystkim - Stroopa.
Utwór Moczarskiego przekracza jednak wymogi literatury faktu, autor chronologicznie uporządkował "zeznania" rozmówcy. Uzyskane treści pozwoliły stworzyć psychologiczno-socjologiczny portret hitlerowskiego oprawcy. Moczarski szuka odpowiedzi na pytanie o mechanizm, który uczynił z kulturalnych Niemców - oprawców. Pisarz nie stroni od refleksji nad motywami ludzkiego postępowania, poddaje analizie swojego rozmówcę. Ta psychologizacja jest sprzeczna z wymogami literatury faktu.
Holocaust - z jednej strony ukazuje działania faszystów, a z drugiej - bohaterstwo Żydów. Hanna Kral w swoim reportażu "Zdążyć przed Panem Bogiem" wykorzystała wspomnienia jedynego żyjącego przywódcy powstania w warszawskim getcie w 1943 roku - Marka Edelmana. Rozmówca pisarki przedstawia powstanie bez patosu, mówi o nim zwyczajnie, ale to właśnie ta normalność wspomnień podkreśla autentyzm wydarzeń.
Współczesny reporter Ryszard Kapuściński podkreśla:
"Reporterska ciekawość świata to rzecz charakteru".
Te ciekawość i charakter udowodnił autor niejednokrotnie w swoich reportażach. Jest autorem m.in. "Wojny futbolowej" (1978), "Cesarza" (1978), "Szachinszach" (1982), "Hebanu" (1998). W wydanym w 1978 (1988) roku "Cesarzu" Kapuściński ukazał rewolucję w Etiopii, a przede wszystkim mechanizmy działania obalonej monarchii. Wykorzystał beznamiętne, pełne pozornie zbędnych szczegółów relacje byłych członków dworskiej kamaryli. Jest to obraz rewolucji widziany oczyma "ludzi pałacu", głównie zaś
Autentyczny dokument działania totalitarnego systemu. Chociaż dzieło uważane jest za pamflet na totalitaryzm, parabolę państwa socjalistycznego - to jego podstawowa funkcja jest dokumentacją opisanych wydarzeń.
Literatura faktu jest więc ważną częścią piśmiennictwa. Pozwala poznać prawdę o trudnych, dramatycznych wydarzeniach współczesnego świata.
Człowiek jako ofiara wojennej machiny w twórczości prozatorskiej T. Borowskiego, G. Herlinga- Grudzińskiego i dokumentalnej prozie Z. Nałkowskiej i H. Krall
Dwudziesty wiek zaznaczył się w historii ludzkości jako wiek wielkich, światowych wojen. Druga z nich- silnie zideologizowana- zatraciła w totalitarnym szaleństwie wszelkie normy, zasady, prawa wojenne (por. Konwencje Genewskie ustalone po pierwszej wojnie światowej dotyczące traktowania i praw jeńców wojskowych i cywili). Człowiek w obliczu tyranii stał się niczym, został upodlony do granic możliwości, mordowany masowo w obozach koncentracyjnych, łagrach, lagrach, palony w piecach krematoryjnych, gazowany w specjalnych komorach, rozstrzeliwany bez sądu. Wojna zbierała krwawe żniwo nie tylko na polach walki, ale także wśród cywilnych mieszkańców atakowanych krajów, którzy wywożeni byli do obozów, na zsyłki, masowo eliminowani przez głód, choroby, katorżniczą pracę i niewyobrażalne w swojej zbiorowej skali morderstwa. Wiemy, co stało się z ofiarami wojny. Co jednak z tymi, na których ciąży odpowiedzialność za powstałe zło? Problem kata i ofiary poruszało wiele pisarzy, którzy przeżyli piekło wojny. Refleksje nad tym, co się stało prowadzą nieraz do niezwykłych wniosków. Tadeusz Borowski w opowiadaniu ze zbioru "Pożegnanie z Marią" zatytułowanym "I nas w Auschwitzu" weryfikuje pogląd, że taka forma eksterminacji wrogiej dla systemu ludności, jaką był obóz koncentracyjny, był oryginalnym pomysłem Rzeszy Niemieckiej. Ich pierwowzory widzi pisarz w innych imperiach, np. starożytnych, które budowały swoją potęgę na cierpieniu i śmierci milionów niewolników. Mało zaszczytną kartą w historii cywilizacji europejskiej jest także ruch kolonialny, powstawanie kolonialnych imperiów, których namiestnicy bez litości wyrzynali tubylcze narody podbijanych ziem, lub zamieniali ich w niewolników. Wszystko to dowodzi, że człowiek ma w sobie zakodowane skłonności do żerowania na słabości innych, że takie są już ścieżki historii ludzkiej cywilizacji, że wykorzystywanie, także przymusowe, siły i życia ludzi podległych pomaga budować siłę mocniejszych rządzących. Wojna i życie obozowe nie tylko jednak powieliły schematy niewolnictwa i wyzysku. Zachwiany w nich został naturalny i jednoznaczny podział na katów i ofiary. Moralne prawa postępowania, jasno ustalone i działające w czasach pokoju i normalności zawodzą w rzeczywistości apokalipsy spełnionej. Prawo moralne spada w hierarchii ważności na znacznie dalsze pozycje. Dominację przejmuje niemal zwierzęcy instynkt samozachowawczy, który sprawia, że człowiek zrobi wszystko, nawet najbardziej podłą rzecz, byle tylko przeżyć jeszcze jeden dzień. Nie przystosowanie się do nowych zasad i wartości, próby zachowania resztek godności i sumienia oznaczało po prostu śmierć. Nadzieję na przeżycie dawało jedynie sprzeniewierzenie się podstawowym ideom i zasadom człowieczeństwa. Taką ścieżkę wybierają bohaterowie opowiadań Tadeusza Borowskiego wpisujące się w typ człowieka zlagrowanego- podporządkowanego odwróconemu dekalogowi, który w imię zachowania życia nakazuje kraść, zabijać, zdradzać, donosić, wyplenić z siebie wszelkie ludzkie odruchy miłosierdzia, litości, solidarności. Przeżyją tylko najsilniejsi, słabszych trzeba eliminować, bo niepotrzebnie zabierają innym jedzenie i miejsce. Stąd tak wielka pogarda, jaką okazują więźniowie zdolni do pracy "bezużytecznym", najsłabszym mieszkańcom obozu. Tu dochodzimy do bardzo ważnego problemu- kwestii nie tyle relacji oprawców do uwięzionych, ile problemu wzajemnych stosunków między więźniami. Temat udziału przedstawicieli narodów podlegających eksterminacji w machinie prześladowczej jest problemem bolesnym, a porusza go w swojej prozie dokumentalnej także Zofia Nałkowska. Żydzi zmuszani do pracy przy wywożeniu ciał pomordowanych Żydów, rozpoznając w nich członków swoich rodzin, to postaci tragiczne, zmuszone przez swój strach, chęć przeżycia do przykładania ręki do hitlerowskich zbrodni. Nie każdego jednak człowieka stać na protest w obliczu zagrożenia własnego życia (np. "Człowiek jest mocny").
Dzieła prozatorskie Nałkowskiej i Borowskiego są nie tylko próbą zobrazowania nieprawdopodobnej zbrodni na ludzkości, jaka dokonywana była w obozach hitlerowskich. To także ostrzeżenie dla przyszłych pokoleń, pokazujące, że siła do zabijania, do czynienia zła tkwi nie tylko w jednostkach zdegenerowanych, że może być wyzwolona w każdym człowieku przez ekstremalne okoliczności. Ofiara może zamienić się w oprawcę, a granica między tymi rolami jest bardzo cienka. Zbrodnie hitlerowskie nie są jednorazowym błędem historii, należy więc robić wszystko, aby wyciągnąć z nich wnioski, zachować pamięć, aby nigdy nie dane im było się powtórzyć.
Taka była rzeczywistość najgorszej z wojen. Taka była prawda, która przewyższyła swoją okropnością, okrucieństwem, potwornym rozmiarem zniszczeń i śmierci wszelkie fikcjonalne wizje katastrofistów. Dlatego pisarze próbujący oddać rzeczywistość okupacyjną czy obozową często sięgają po gatunki faktograficzne, stwierdzając, że żadna fikcja, żadna literacka wizja nie jest w stanie oddać tego, co zdarzyło się naprawdę. Rzeczywistość wojenna przerosła wszystko, a prawda o niej odkrywana była także później, po zawarciu pokoju, np. podczas prac Głównej Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Uczestniczką prac komisji była między innymi pisarka Zofia Nałkowska, która fragmenty przesłuchań, śledztw, oględzin zawarła w swoim wstrząsającym dziele- dokumencie pt. "Medaliony". Nałkowska nie była więźniem obozów, nie przeszła przez piekło łagrów i lagrów. Dlatego unika wszelkich własnych komentarzy, dając się wypowiedzieć faktycznym świadkom i uczestnikom życia obozowego. Takie potraktowanie tematu w zasadniczy sposób wpływa na język utworu- tworzą go zlepki różnych wypowiedzi bardzo różnych ludzi, o różnym statusie społecznym, posługujących się różnym językiem, różną polszczyzną, nieraz chaotyczną, pourywaną, pełną błędów. Autorka jednak nie pozostaje niema, bez wpływu na kształt i sens przekazywanych treści. Jej wola i przemyślenia przejawiają się w układzie opowiadań, w doborze materiału, w decydowaniu, które elementy wypowiedzi uwypuklić, które zacytować w całości, które tylko streścić. Tu właśnie, w świadomej kompozycji przejawia się prawdziwy artyzm autorki, umiejętność sugestywnej prezentacji obiektywnego materiału. To ona tak naprawdę porządkuje przekaz, poznajemy treść przesłuchań pod takim kątem, w takiej kolejności, z uwypukleniem tych informacji, które to ona- autorka uważa za istotne. Hanna Krall staje się zwierciadłem, czy oknem, przez które zaznajamiamy się ze światem obozów przedstawionym w protokołach komisji przez byłych więźniów i katów.
Dramatyzmu lekturze dodaje fakt, że nie ma w nim w ogóle fikcji. Wszystkie straszliwe sceny i obrazy, niewyobrażalne w swym okrucieństwie, wyrafinowanych zbrodniach, nieludzkim traktowaniu wydarzyły się naprawdę. Wszystkie potworne postaci takie jak Doktor Spanner istniały w rzeczywistości i dokonywały swoich nieludzkich eksperymentów na prawdziwych, żyjących kiedyś faktycznie ludziach. Taka świadomość nie wymaga już żadnego dodatkowego komentarza od autorki.
Współgranie w tworzeniu reportażowej opowieści bohatera, postaci, uczestnika opisywanych wydarzeń i obiektywnego narratora tworzy podwójny plan czasowy i intelektualny całego dzieła. Postać opisuje wszystko od wewnątrz, nie ma dystansu, jest elementem machiny, którą pozostali starają się zrozumieć, poznać. Postać bazuje więc na własnych wspomnieniach, subiektywnych, osobistych, bezpośrednio wynikających z obozowych przeżyć. Narrator jest bogatszy o dystans wobec opisywanych spraw, uboższy o osobiste przeżycia, co pozwala mu zachować obiektywizm relacji. Narrator tylko patrzy na postaci i wydarzenia i przekazuje tę wiedzę czytelnikowi. Jest badaczem, obserwatorem, naukowcem, stąd precyzyjne obserwacje, naukowość prowadzonych badań- wynikiem tego są dosłowne przytoczenia wypowiedzi przesłuchiwanych osób, ponieważ treść i prawda o obozach i związanych z nimi ludziach kryje się nie tylko w opisywanych faktach, ale i w sposobie relacjonowania, mówienia o wszystkich potwornościach obozu. Dokładne cytaty, bez korekt, układania logicznych myśli pozwalają wniknąć w prawdziwą psychikę więźniów i pracowników hitlerowskich obozów zagłady. Wszystko to buduje atmosferę dokumentu, autentycznej historii, niezaprzeczalnych w swej realności faktów, które oglądane są z "bliska"- subiektywnie przez świadków i z dystansu- przez obiektywnego badacza.
Ludobójstwo tworzy kategorię estetyczną, moralną samą dla siebie, niegodne jest jakiekolwiek upiększanie jej, pogłębianie przez literackie zabiegi, dlatego autorka ogranicza się do roli przytaczającego wypowiedzi innych narratora, powstrzymuje się od jakichkolwiek komentarzy czy wartościowań, poza swoistą puentą, za jaką można uznać kończące opowiadania-relacje wypowiedzi samych przesłuchiwanych. Fakty mówią same za siebie, a rzeczowa relacja, obiektywny chłód narracji potęgują niezwykłe wrażenie potworności tego, co zostało dokonane na terenach hitlerowskich obozów. Historie i epizody umieszczone przez autorkę w utworze są niezwykle drastyczne, obnażające całą prawdę o zezwierzęceniu oprawców, którzy odmawiali godności ludzkiej uwięzionym ludziom, skazując ich na niewyobrażalnie cierpienia, wykorzystując ich do potwornych medycznych eksperymentów, wykorzystując ich tkanki do produkcji towarów przemysłowych- mydła z ludzkiego tłuszczu, sienników z włosów pomordowanych więźniów. Sposób relacjonowania takich faktów przez uczestniczących w pracach obozowych ludzi- suchy, spokojny, bez emocji, pełen konkretów i szczegółów, potwierdza, jak wielkie zniszczenia dokonały się nie tylko zewnętrznie- w tysiącach pomordowanych ludzi, ale i we wnętrzu człowieka, który obcując ze śmiercią i niewyobrażalnymi potwornościami życia obozowego znieczulił się na cierpienie, na okrucieństwo, przestał odróżniać dobro od zła. Przerażenie budzi w czytelniku opowiadanie "Profesor Spanner", w którym jeden z pracowników doktora- młody człowiek pochodzący z Gdańska opowiada o recepturach na mydło z ludzkiego tłuszczu, o wannach służących do wygotowywania go z ciał pomordowanych ludzi. Reakcja opowiadającego, traktującego potworne przetwarzanie ludzkiego surowca- beznamiętna, uznająca, że to, co się działo było "normalne", nie było jego winą, mimo, że w tym musiał uczestniczyć, jest równie przerażająca, jak sam proceder.
"Dno" przedstawia prawdę o dokonywanych przez niemieckich naukowców potwornych doświadczeń na więźniach Pawiaka. Odciągano z nich krew, która służyła do transfuzji dla rannych niemieckich żołnierzy, więziono z wygłodzonymi szczurami, kobiety upychano bez ubrania w zimnych bunkrach razem z trupami. Więźniowie przewożeni byli do obozów w tak nieludzkich warunkach- po sto lub więcej osób w bydlęcych wagonach bez okien- że część z nich nie przeżywała nawet transportu. Strach przed represjami miał jednak również inne efekty- powstrzymywał ludzi od udzielania pomocy tym, którym udało się uciec z transportu. Taką dramatyczną historię zamieszcza autorka w opowiadania "Przy torach". Zgromadzeni przy torowisku przerażeni konsekwencjami ludzie nie chcą pomóc Żydówce, która wyskakując z pociągu złamała kolano. Kobieta prosiła już tylko o skrócenie cierpienia i dobicie jej przy torach. Na to jednak ludzie także nie potrafili się zdobyć. Tego "aktu miłosierdzia" dokonał wreszcie jeden z młodych ludzi przyglądających się zajściu. Dał kobiecie napić się wódki i wypalić papierosa, po czym, bez wyrzutów sumienia, bez żadnego wahania- strzelił dziewczynie w głowę. Opowiadanie to ma zwrócić uwagę na znieczulenie, obojętność ludzi wobec śmierci, która stała się tak zwyczajnym, codziennym elementem wojennej rzeczywistości, że zabicie drugiego człowieka nie jest już niczym niezwykłym, nie budzi żadnych emocji ani w strzelającym ani w otoczeniu, które zadowolone jest, że pozbyło się problemu.
Autorzy prozy wojennej stawiają więc pytanie o zło żyjące w człowieku, o stosunek istoty ludzkiej do dziejącego się wokół niej niewyobrażalnego zła, o jej reakcje, przyjmowane postawy. Nałkowska rozważając straszliwą prawdę, że to właśnie "ludzie ludziom zgotowali ten los" opiera się na zeznaniach świadków- uczestników obozowego życia, tym, którym udało się przetrwać. Cały utwór podporządkowany jest tej jednej refleksji- jak mogło się stać, że istota ludzka potrafiła wygenerować w sobie tyle zła, okrucieństwa, jak mogła wyplenić z siebie wszelkie poczucie moralności, sumienia, etyki, człowieczeństwa i uwierzyć w to, że mordowanie, traktowanie ludzkich zwłok jak surowca do dalszej obróbki jest czymś normalnym, naturalnym, że można bezkarnie stworzyć sprawnie funkcjonującą fabrykę zabijania, w której dosłownie zarabia się na ludzkim cierpieniu i śmierci. Autorka zastanawia się więc nad psychiką kata, mordercy, ale i naukowca i więźnia- pomocnika. Wszyscy oni w jakiś sposób brali udział w ludobójstwie, każdy wniósł do niego swój wkład. W jaki sposób człowiek może tłumaczyć sam przed sobą takie postępowanie? Jak był w stanie przekonać własne sumienie do milczenia? Ważne jest także to, że owo znieczulenie, wyjałowienie umysłu i sumienia nie objęło jedynie totalitarnego aparatu, żołnierzy, prostych ludzi, ale, co dobitnie pokazuje utwór Nałkowskiej, także elity intelektualne, które w normalnych czasach byłyby kolebką moralności, etyki, uczuć wyższych. Dla spreparowanego wojną umysłu ludzkiego okrucieństwo Niemców, ich przetwarzanie ludzkich zwłok, odzyskiwanie na surowce skóry, tłuszczu i włosów jest niemal godne pochwały. Pracownik laboratorium Spannera chwali zaradność Niemców: "Niemcy potrafią zrobić coś z niczego".
Przesłuchiwana w opowiadaniu "Dno" kobieta opowiada o straszliwych męczarniach w bunkrze, w którym kobiety, żeby nie umrzeć z głodu żywiły się ciałami trupów kobiet, które już umarły- to kolejny dowód na to, co z ludzką psychiką, z psychiką ofiar potrafiła uczynić obozowa machina zła. Śmierć staje się czasem wybawieniem, ale czy akt miłosierdzia- dobicie cierpiącego człowieka zamiast udzielenia mu pomocy- za co groziła kara śmierci- nie jest równocześnie także zwykłym zabójstwem? Taką scenę oglądamy oczami świadka w opowiadaniu "Przy torze kolejowym", w którym młody człowiek strzela do rannej Żydówki- uciekinierki z transportu, bo nikt inny nie potrafi przełamać własnego strachu i zdecydować się na udzielenie jej pomocy.
"Człowiek jest mocny" oraz "Dorośli i dzieci w Oświęcimiu" to próba ujęcia jedynej wartości więźnia, która pozwalała mu na zachowanie, choćby przez jakiś czas życia- zdolność do pracy. W pierwszym z wymienionych opowiadań paradoksalnie człowiek chce umrzeć- Żyd wśród ciał, przy grzebaniu których pracuje jego oddział więźniów, rozpoznaje swoich pomordowanych bliskich. W rozpaczy prosi strażników o śmierć. Nie otrzymuje jednak tej łaski, bo można go jeszcze wykorzystać do pracy. Inaczej w "Dorosłych i dzieciach w Oświęcimiu- straszliwym obrazie selekcji dzieci na te zdolne i niezdolne do pracy. Te, które były dosyć duże- potrącały głową ustawioną poprzeczkę mogły pracować, więc oszczędzano im życie. Te, które przechodziły pod poprzeczką- były od razu kierowane do komór gazowych. Świadome zasad selekcji dzieci spinają się na palce, żeby tylko przekroczyć próg dorosłości- wzrost i móc zachować życie. Inny wymiar wojennego dzieciństwa i skutków, jakie wywarła wojna na psychice dziecka pokazuje inna, równie wstrząsająca scena, w której dzieci zapytane, w co się bawią, odpowiadają bez wahania- "w palenie Żydów".
Inne typy postaw człowieka wobec dobra i zła w czasie wojennej apokalipsy przedstawia w swojej powieści Gustaw Herling- Grudziński. Obok podobnych do przedstawianych w opisach obozów hitlerowskich zwyrodnień wśród więźniów- zagłuszania sumienia, kradzieży, morderstw za kawałek chleba, okrutnych gwałtów dokonywanych na bezbronnych kobietach przez współwięźniów w sowieckich łagrach "Innego świata" pisarz przedstawia także postaci heroiczne, które znalazły w sobie dość siły, by nie sprzeniewierzyć się swojemu człowieczeństwu. Łagry złamały ich ciała, życia, ale nie potrafiły złamać ich duszy i sumienia. O godności człowieka decyduje wolność, choćby sprowadzała się jedynie do karanej śmiercią wolności myśli czy wolności w wyborze cierpienia lub samobójczej śmierci. Tu również przydatność do wykańczającej, katorżniczej pracy w kilkudziesięciostopniowym mrozie jest jedyną wartością człowieka dla systemu. Miarą tej przydatności jest wielkość otrzymywanego posiłku. Słabszym ograniczano jedzenie do absolutnego minimum, aby szybciej umarli, robiąc miejsce dla następnych. I w tym niewyobrażalnym piekle, świecie odwróconego dekalogu potrafią przetrwać szczątki ludzkiej godności i wolności. Kostylew- aby nie pracować i nie przykładać ręki do znienawidzonej idei gułagów dokonuje bolesnych samookaleczeń, kobieta chcąca popełnić samobójstwo jako akt niepodległości, mężczyzna, który decyduje się w tym samym celu na beznadziejną ucieczkę, za którą zapłacił potwornym cierpieniem i śmiercią. W rzeczywistości sam Grudziński- więzień sowieckich łagrów zdecydował się na protest i głodówkę, aby wywalczyć jenieckie prawa dla uwięzionych Polaków i późniejsze uwolnienie. Wszystko, co w obozie było brudne i podłe- dlatego tak wielką czcią i miłością otaczano wszelkie wspomnienia z domu, rodzinę, jak wielkie święto obchodzono dzień odwiedzin. Myśl, że tam, poza łagrem jest jeszcze normalny świat pozwalała zachować więźniom resztki człowieczeństwa, stanowiła jakiś punkt odniesienia dla zasad dobra i zła. Grudziński składa hołd postawom heroicznym, męczennikom obozów, którzy postanowili za wszelką cenę udowodnić, że nie da się pokonać w nich człowieczeństwa, że nigdy nie będzie zgody na potworności dziejące się na co dzień w sowieckich obozach pracy.
Godność zawartą w swobodzie decyzji o swojej śmierci przedstawia również Hanna Krall w reportażu "Zdążyć przed Panem Bogiem", będącym zapiskiem rozmów z doktorem Edelmanem- uczestnikiem krwawo stłumionego powstania w warszawskim getcie. Marek Edelman to ostatni żyjący spośród przywódców żydowskiego powstania. Zawarte w książce H. Krall wspomnienia są próbą dokonania pewnej refleksji nad moralnością człowieka- refleksji z perspektywy czasu, refleksji subiektywnej opartej na własnych przeżyciach i obserwacjach narratora- Marka Edelmana. Szczególnie interesują go problemu odpowiedzialności za ludzkie życie, wartości życia, walczenia o życie własne i innych ludzi. Te właśnie wartości należało przypomnieć światu, który biernie przyglądał się bestialstwu Niemców podczas drugiej wojny światowej. To właśnie był główny cel wywołanego przez Żydów powstania. Nie wolność ani życie- bo na to nie było żadnych szans- grupka walczących Żydów nie była w stanie pokonać świetnie uzbrojonej niemieckiej armii, ale uświadomienie ludziom prawdy o gettach, o eksterminacji całych narodów, do jakiej zmierzali naziści. Dla tej informacji, dla uświadomienia, przypomnienia obojętnemu światu o zapomnianych wartościach postanowili poświęcić swoje życie żydowscy powstańcy. Śmierć w walce nadała także tak potrzebny sens i tak nieuniknionej zagładzie mieszkańców getta oraz pozwoliła walczącym na zachowanie własnej godności i wolności, choćby tylko w wyborze śmierci. Lepiej było umrzeć śmiercią żołnierza, niż jak bydło ginąć w wagonach, komorach gazowych, piecach. Z tego punktu widzenia, z góry skazane na przegraną powstanie miało głęboki sens i było dziejową koniecznością. Koniecznością dyktowaną przez poczucie odpowiedzialności za drugiego człowieka, za własny naród oraz przez własne sumienie i poczucie człowieczeństwa, jako jedyną drogę do zamanifestowania swojej niezgody na upodlenie, jakiego ofiarą padł naród żydowski. Obojętność świata zewnętrznego wobec powstania symbolizuje karuzela po "wolnej" stronie muru, kręcąca się w słoneczny warszawski dzień (motyw karuzeli wykorzystał także Cz. Miłosz w wierszu "Campo di Fiori" z tomu "Ocalenie"). Zasadniczym pytaniem stawianym sobie wtedy przez Żydów było, czy Polacy, czy ludzie zza muru w ogóle dostrzegą ich poświęcenie, ich ofiarę. Czy zdołają swoją męczeńską śmiercią obudzić w ludziach sumienie? Tytuł utworu- "Zdążyć przed Panem Bogiem" to naczelna zasada, życiowe motto, jakie przyjął dla siebie walczący w powstaniu Marek Edelmann. Lekarz nie może zgadzać się na śmierć- musi z nią walczyć. A skoro Bóg zezwolił na tragedię narodu żydowskiego, na śmierć setek tysięcy ludzi, w takim razie on musi walczyć także z nim. Zdążyć uratować człowieka, zanim Bóg zdąży przynieść mu śmierć. Wojna wpoiła w Edelmanna przekonanie, że Bóg wcale nie stoi po stronie człowieka, że człowiek musi z nim walczyć o życie. Dlatego lekarz podejmuje walkę z czasem- bezwzględnie udziela ludziom pomocy, leczy, pomaga uniknąć śmierci, a jeśli to niemożliwe, stara się zapewnić ludzką, godną śmierć. Zdążyć przed Bogiem- to po prostu przedłużyć życie człowieka. Choćby o kilka chwil. Heroizm tej postawy to przede wszystkim odwaga w podejmowaniu starań, nie rezygnowanie nawet w obliczu oczywistej klęski, miernych efektów. Wielkość i godność człowieka przejawia się właśnie w tej nieustępliwości wobec śmierci i cierpienia, ciągłej, na nowo podejmowanej walce o czas z Bogiem.
Reportaż H. Krall nie jest tylko zapiskiem przemyśleń i działań z czasów powstania. Dystans czasowy pozwala nadać tym wydarzeniom bardziej uniwersalny wymiar, pozwala zestawić je z wydarzeniami z późniejszej historii Europy i świata. Tematyka holocaustu, heroicznej postawy Żydów, masowego mordowania- akcji systematycznej, zaplanowanej i konsekwentnej, zmierzającej do całkowitego wyeliminowania narodu żydowskiego nakłada się więc na ogólne refleksje o ludzkiej godności i moralności, o próbach i konieczności zachowania i afirmowania człowieczeństwa w każdych warunkach. W swojej opowieści Edelmann walczy także z powszechną opinią o Żydach, którzy nie byli zdolni do walki, którzy pokornie szli na rzeź. Obraz powstania obala ten stereotyp, zwracając umierającym Żydom ludzką godność, poczucie wolności i wartości. Edelman zauważa, że życie i śmierć bywają różnymi wartościami, różnie się ze sobą mieszają. Czasem śmierć, jej wybór jest jedyną drogą do zachowania godności i nadania życiu sensu. Jednak to właśnie życie pozostaje najważniejszą, najwyższą wartością.
Osobisty wymiar uczestnika opisywanych wydarzeń ma także powieść Grudzińskiego "Inny świat". Autor był więźniem sowieckiego obozu. Po wojnie- z powodu nowej sytuacji politycznej Polski- nie mógł głośno mówić o potwornych praktykach sowieckich obozów pracy- faktycznie obozów zagłady. Wstrząsająca powieść byłego więźnia powstaje w latach 1948-1950. Oczywiście nie może zostać wydana w stalinowskiej Polsce, dlatego jej pierwsze wydanie ukazuje się w Londynie, w 1951 roku, po angielsku, aby dać wolnej Europie obraz tego, co naprawdę działo się i dzieje za żelazną kurtyną. Później, również w Londynie ukazuje się także polskie wydanie powieści. Herling- Grudziński stara się przybliżyć czytelnikom istotę sowieckich obozów- charakterystycznego elementu określającego ideologie państw totalitarnych. Nadrzędnym celem łagrów była eliminacja wrogów i szkodliwych jednostek żyjących w państwie. Na więźniach dokonywano prania mózgu, usiłowano im wpoić jedyną słuszną prawdę o idealnym ustroju totalitarnego Związku Sowieckiego. Sowieci gotowi byli na wszystko, nawet na masowe mordowanie przez katorżniczą pracę więźniów politycznych- czyli każdego, kto śmiał nie zgodzić się z przewodnią ideologią państwa. Obok eliminacji, czyszczenia państwa z niepożądanych elementów, drugą istotną funkcją obozów było po prostu wykorzystywanie więźniów do pracy- państwo zdobywało w ten sposób niewyczerpalne źródło niewolników, którzy realizowali gospodarcze plany i inwestycje Związku Sowieckiego. Nikt nie liczył się z niewolnikami, pracowali ponad siły, do póki się nie "zużyli", nie stali się niezdatni do pracy. Wówczas odbierano im racje żywnościowe, skazywano na śmierć głodową i sprowadzano następnych, jeszcze nie zamęczonych zbytnio torturami NKWD.
„Inny świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego- historia o łagrach sowieckich (Streszczenie)
"Inny świat" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego to dzieło składające się z dwóch części, które kończy Epilog. W skład pierwszej z nich wchodzi osiem rozdziałów, natomiast druga podzielona jest na siedem rozdziałów.
Część I
Główny bohater utworu (zarazem autor dzieła) dzieli swój los wraz z innymi więźniami w Witebsku. Wszyscy, którzy przebywają w przymusowym obozie pracy są przerażeni swym położeniem, wyczekują co się może jeszcze zdarzyć, nie wiedzą co przyniesie ze sobą jutro, nie potrafią przewidzieć tego, jaki tak naprawdę czeka ich los. Więźniowie próbują się integrować i tworzyć pewne grupy. Pojawia się mnóstwo relacji dotyczących egzystencji więziennej.