Z Maryją przez ziemię
Błogosławiona między niewiastami
Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, święte jest Jego imię. Tak śpiewała Maryja, gdy powitała ją Elżbieta. Obie wybrane przez Boga, obie świadome wyboru i wielkości wyzwań, przed którymi Bóg je postawił. Spotkały się - obie niosąc pod sercem swoich niezwykłych Synów. Elżbieta - Jana, nazwanego później Chrzcicielem i Maryja - Jezusa już w proroctwach nazwanego Mesjaszem. Skąd Maryja mogła wiedzieć, że przyjdzie czas, gdy będą ją błogosławić, czcić, kochać wszystkie pokolenia ziemi? Co Elżbiecie kazało zakrzyknąć: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” - ? Wszak to ona pierwsza nazwała Maryję błogosławioną.
Słowa Elżbiety, splecione w jedno z pozdrowieniem Anioła i z naszymi prośbami, stały się modlitwą pokoleń. „Zdrowaś Maryjo! Błogosławionaś Ty między niewiastami!” Byłem w Lourdes. Popołudniowa modlitwa różańcowa. W różnych językach wypowiadane pozdrowienie: „Zdrowaś Maryjo!” Echo zwielokrotnia głos megafonów. Wczoraj byłem przy mikrofonie. Dziś jestem na galerii przed bazyliką. Słyszę modlitwę wielotysięcznego tłumu. Drugą część pielgrzymi powtarzają każdy w swoim języku. Z prawej słyszę: „Santa Maria, Mater di Dio...”, z lewej dobiega uszu „Heilige Maria, Mutter Gottes...” Powtarzam z Włoszkami, powtarzam z Niemcami. Patrzą na mnie zdziwieni, wtedy zaczynam „Święta Maryjo, Matko Boża...” Uśmiech z lewa i z prawa. Pewnie nie wiedzieli, co to za egzotyczny język. Ale to nie ważne. Wszystkie pokolenia błogosławią Maryję. Tak jest od stuleci. I tak jest w tylu zakątkach świata. Tyle kościołów pod jej wezwaniem, tyle świąt, tyle obrazów, posągów, wierszy i pieśni. Aby uczcić wniebowziętą Matkę Pana.
Czy nie zasłoniliśmy Boga?
Wśród tego chóru radości, przywiązania, ufności, wdzięczności wobec Maryi, Matki Jezusa, odzywają się czasem głosy trochę niepewne. Głosy tych, którym się wydaje, że tą powszechną czcią Maryi przesłaniamy i Jezusa, i samego Przedwiecznego Boga. Można nawet usłyszeć zarzut, że stawiamy Maryję na równi z Bogiem, a czasem i ponad Nim. Usłyszałem kiedyś takie słowa: „Bo, proszę księdza, krzyża to w domu nie ma, ale obrazek Matki Boskiej to jest. A kto ważniejszy?” To prawda, Bóg jest ponad wszystkim. Ale przecież nie można tak sprawy stawiać. Maryja Bogu się nie sprzeciwia, Ona do Boga nas zbliża. Ona jest pierwsza po Chrystusie, tak trzeba rozumieć słowa apostoła z dzisiejszego drugiego czytania: w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa. Maryja, Matka Jezusa należy do Niego najściślej, jest najbliżej swego Syna. Nie tylko dlatego, że jest Jego Matką - lecz dlatego, że jej życie było bez reszty poświęcone Bogu i spełnieniu odwiecznego planu odkupienia świata. Gdy przyszła kiedyś do Jezusa, On, zagadnięty przez człowieka z tłumu, tak powiedział: „Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi? ...Kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” (Mt 12,48nn). Wskazał na otaczających go ludzi, a przecież dał do zrozumienia, że właśnie najbliższa mu jest Matka. To Ona powiedziała do anioła: „Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1,38).
Drogami przez Polskę wędrują w sierpniu tysiące ludzi. Do Częstochowy zmierzają, do Maryi. „Widzi ksiądz, mówił mój rozmówca, nic tylko ta Matka Boska Częstochowska. A Pana Jezusa i ewangelię to oni zgubili”. A widziałeś ty obrazek częstochowski? „Widziałem”. Kogo Maryja trzyma na rękach? „No... Jezusa”. Rzeczywiście. A Jezus co trzyma w swej rączce? „Trzyma?... nie wiem”. Szkoda, że nie wiesz. Trzyma książkę, Ewangelię trzyma. A oni po drodze nie obrazkami się karmią, ale o świcie każdego dnia Mszę zaczynają, Ewangelię czytają i Jezusa w Komunii przyjmują. Bo tak naprawdę to On jest najważniejszy.
„Święte jest Jego imię”
Dziś dzień uroczysty, z maryjnych świąt najuroczystszy. Diabeł chciał ten dzień ogonem zasłonić i nie było uroczystości w to święto przez tyle lat. Znowu jest. I dobrze. Maryja w niebo wzięta... Dotykamy tajemnicy życia, zmartwychwstania, wieczności, ostatecznego spełnienia ludzkiego życia. Bo zostawiając na boku legendy, opowieści, ludowe pieśni i wielką poezję na temat dzisiejszego święta, możemy powiedzieć, że przed nami wszystkim ku pełni życia doszła Matka Pana. Doszła? Tak, bo nie obyło się bez jej wysiłku. Wszelako najpierw została obdarowana. Nie nagrodą, a zadaniem obdarowana. Wyzwanie podjęła, spełniła je nie tylko zewnętrznie, lecz jako Matka Zbawiciela osiągnęła pełnię ludzkiej doskonałości. Święta? Tak, zwykło się o Niej mówić „Najświętsza Panienka”. Ale to nie z niej świętość. Gdy w obecności Elżbiety wyśpiewała swój hymn uwielbienia Wszechmocnego, nie zapomniała wypowiedzieć czegoś istotnego: Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię - a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia zachowuje dla tych, co się Go boją. On przejawia moc ramienia swego, rozprasza ludzi pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. - Tak, to imię Wszechmocnego jest święte, to z Niego i dzięki Jego mocy nasza świętość. Świętość słabych, pokornych - ale ufających Bogu. Dlatego uroczystość Wniebowzięcia najpierw jest uczczeniem Boga, a dopiero potem pokłonem złożonym Maryi. Nie przesłoniliśmy ani Jezusa, ani Przedwiecznego Boga. Z Maryją, która pokłoniła się Bogu w świątyni nieba, składamy uwielbienie, wdzięczność swoją i wszystkich pokoleń. Także radość i dobro tych ludzi, którzy nie znając Jezusa i Jego Matki, zostawiają w świecie ślady dobra - często znacznego dobra. Ona jest Matką wszystkich.
Dzisiejsze święto nie powinno nas zatrzymywać. Ku niebu dopiero idziemy, teraz jeszcze wiele do zrobienia na ziemi. Z pomocą Maryi, Matki Zbawiciela, na chwałę Wszechmocnego, którego imię jest święte.