Temat: Wierzenia i zabobony starożytnych Rzymian.
Rzymianie byli ludem obsesyjnie rytualistycznym. Za pomocą obrzędów utrzymywali pokój z bogami. Przeciętny Rzymianin był zabobonny, wznosił modły o pomoc do przodków, duchów opiekuńczych domu i często zasięgał porady wróżów i astrologów. Wszystko, z czym Rzymianin się stykał w swym życiu i pracy, zażywało czci boskiej, wszędzie bowiem, co krok, napotkać mógł ukryte przed swym okiem duchy, władne sprowadzić na niego nieszczęście lub zesłać mu pomyślność. A nie było rzeczy ważniejszej, niż zapewnienie sobie boskiej opieki i życzliwości.
W najdawniejszych czasach, gdy jeszcze w Rzymie nie stawiano bogom świątyń, wszelkie święte obrzędy spełniali sami wierni. Częste były nabożeństwa i ofiary publiczne, składane w imieniu całego państwa. Tłumy wiernych ciągnęły na Kapitol, centrum rzymskich kultów religijnych. Religia rzymska miała bardzo rozwinięty rytuał.
W czasie wszelkich obrzędów wygłaszano ustalone formuły, w których nie wolno było się pomylić, nawet w najdrobniejszym szczególe. Obraza boga mogła mieć katastrofalne skutki.
Uroczyste obrzędy, w trakcie których najczęściej zabijano na ołtarzu byka, wieprza i barana. Przy dźwiękach fletów zapalano wonne kadzidła, ćwiartowali mięso, wydzierając bogom serce, język, wątrobę i żyły. Palono je potem na ołtarzy, błagając boga, by zechciał łaskawie przyjąć dar. Kiedy dym wzbijał się prosto ku niebu, był to znak, że nieśmiertelni życzliwie przyjęli ofiarę. Wszystko po to, aby wybłagać spokój dla kraju, urodzajność gleb.
Rzymianie wróżyli głównie z wnętrzności (głównie wątroby) zwierząt ofiarnych oraz oczyszczali miejsca rażone piorunem, czyli napiętnowane gniewem boskich mocy. Odczytywano wróżby także ze sposobu zachowania zwierząt, z linii lotu i głosów ptaków. Popularne było śledzenie zachowania się kur. Gdy przyniesione w klatce kury rzucały się na jedzenie była to wróżba pomyślna, gdy nie interesowały się ziarnem uznawano to za znak niekorzystny.
Wierzono w zaklęcia magiczne, talizmany, amulety. Wszelkie złe wydarzenia miały być poprzedzone specjalnymi znakami. Znakiem mogło być przypadkiem wypowiedziane słowo, któremu nadawano właściwą interpretacje.
Wróżbici rzymscy towarzyszyli pełniącym czynności urzędnikom i wodzom na wojnie. Nie mogło ich zabraknąć przy zakładaniu świątyń i nominowaniu nowych kapłanów i urzędników. W zależności od tego, jak wypadła wróżba, pozwalali na wypełnienie aktu urzędowego lub nakazywali odłożenie go na inny dzień.
Każdy Rzymianin, zanim powziął jakieś ważne postanowienie, nim wyruszył w podróż, wszedł w związek małżeński czy rozpoczął siewy lub żniwa, pilnie badał, jakie znaki zsyłają mu bogowie, czy wróżą mu pomyślność czy też niepowodzenie.
Rzymianie byli przede wszystkim rolnikami, stąd duże znaczenie miał kult związany z wegetacją i siłami natury. Z tym więc wiąże się wiele przesądów. Zanim rolnik ośmielił się dotknąć pługiem skiby i rozedrzeć wnętrzności ziemi, musiał wielu bóstwom oddać pokłon pobożny. Corocznie pod koniec maja, kiedy zboże zaczynało się złocić na polach, obchodzili święto „Ziemi Matki”, którą była bogini Tellus. Przynosili do jej świątyni garść dojrzewających dopiero kłosów i starymi modlitwami, pieśniami i tańcem prosili Matkę o dobry wysyp zboża. Podczas zasiewów wznoszono modły do licznych demonów. Wierzono bowiem, iż należy oddać bóstwom należną im cześć, aby trud uprawiania roli przyniósł oczekiwane plony. Gdy jakaś `zaraza' dotykała pole, Rzymianie nie zwlekając wznosili modły, czynili przebłagalne ofiary, by odwrócić klęskę od swych pól.
Niezwykle wiele zabobonów i specjalnych kultów wiąże się z narodzinami nowych potomków. Gdy miało się narodzić dziecko, trzeba było zawczasu zabezpieczyć sobie stosowną modlitwą i ofiarą przychylność aż trzech bogów: Intercidona, Pilumnusa i Deverra. Nad porodem i rozwojem dziecka czuwał sztab bogów, odpowiedzialnych za każdy moment życia nowonarodzonego dziecka. Jeżeli dom położnicy był im miły, wtedy można było nie niepokoić się o losy rodzącej.
Wierzono, że o wiele łatwiejsze jest wydanie na świat chłopca niż dziewczynki. Natychmiastowy poród powodują opary wydobywające się z tłuszczu hieny. Położenie na kobiecie, która spodziewa się dziecka prawej łapy hieny spowoduje, że poród będzie łatwiejszy, natomiast położenie łapy lewej może spowodować śmierć. Napój z domieszką sproszkowanego łajna maciory uśmierza ból, podobnie jak mleko maciory dodane do miodu. Poród będzie łatwiejszy, gdy kobieta wypije wywar zawierający gęsie nasienie wymieszane z wodą.
Wierzono, że zawiązanie na udzie rodzącej kobiety wylinki węża pomoże jej szybko dojść do siebie i wyzdrowieć po wyczerpującym porodzie. Poród będzie przebiegał sprawniej, gdy kobieta znajduje się w pozycji siedzącej. W siedzisku krzesła znajdował się otwór w kształcie półksiężyca, przez który wydostawał się noworodek. Po obu stronach znajdowały się podłokietniki w kształcie litery PI, których chwytała się rodząca kobieta.
Ojciec rzymskiej rodziny miał prawo nie przyjąć nowo narodzonego dziecka. Uznanie polegało na podniesieniu dziecka i przejściu dookoła ogniska domowego. Jeśli ojciec nie zrobił tego, dziecko było porzucane, co najczęściej kończyło się śmiercią noworodka.
Kiedy w domu Rzymianina na świat przychodził chłopiec, wierzono, ze równocześnie rodzi się jego Geniusz, duch opiekuńczy, nierozłączny jego demon, uosobienie siły życiowej, boska część jego istoty. Gdy natomiast rodziła się dziewczynka, od pierwszej chwili życia miała ona swoją Junonę, troskliwą opiekunkę, strzegącą ją od wszelkiego zła. W każdym domu czczono Geniusza ojca rodziny, któremu poświęcano niejadowite węże, gady. Wierzono, że znalezienie martwego węża w kącie domu było zapowiedzią rychłych nieszczęść, a nawet śmierci pana domu.
Sam ojciec rodziny miał w starożytnym Rzymie niepodzielną władzę nad swoimi domownikami, a w najdawniejszych czasach był panem ich życia i śmierci. Toteż dzień jego urodzin każda rodzina obchodziła niezwykle uroczyście.
Kult przodków był nieodłącznym elementem życia Rzymianina. Wierzono, że po zgonie dusza nie umiera i może stać się dla żywych potężną siłą, czasem pomocą i życzliwości, częściej jednak groźną, upiorem straszącym zza grobu i zsyłającym wszelkie nieszczęścia na tych zwłaszcza, którzy odważyli się zaniedbać należnych zmarłemu ofiar i modłów, albo też dopuścili się najokropniejszego czynu, czyli pozostawienia włoków bez pogrzebu. Nawiedzający krąg żyjących, miejsca, gdzie one te żyły niegdyś, mogły wyrwać ludzi z domów i ściągnąć do swojej siedziby podziemnej.
Dlatego też ściśle trzeba było przestrzegać zasad pochówku. Np. włosy, w których - jak wierzyli zabobonni Rzymianie - gnieździły się siły nieczyste, a także paznokcie, mogące wskazać demonom drogę do kończyn zmarłego, zakopywano pod dębem, unicestwiając wszelkie zło.
Lemuria były uroczystościami ku czci zmarłych, trwającymi od 13 do 21 lutego. Rodziny odprawiały specjalne rytuały nad grobami swoich zmarłych członków. Zaraz potem, 22 lutego było święto zwane Caristia, kiedy to wszyscy żyjący członkowie rodziny zbierali się w domu. Nie dopuszczano wówczas nikogo spoza rodziny, krewni zaś koili wszelkie dzielące ich spory. Tak bliskie zaś sąsiedztwo święta zmarłych i żywych świadczyło o tym, iż nie oddzielano się jakąś zimną granicą od umarłych. Jedność rodziny trwała ponad przepaść.
Rzymianie niezwykle uroczyście obchodzili dzień Nowego Roku. Na cześć boga, Janusa, strojono wówczas wrota domów wieńcami kwiatów i zieleniną, ludzie składali sobie życzenia szczęścia i pomyślności i obdarowywali się wzajemnymi upominkami. Wierzono bowiem, że jaki będzie ten pierwszy dzień, tak potoczy się cały rok. Sam bóg otrzymywał od Rzymian ofiarę z baranka, ze słodkiego ciasta, owoców, wina i miodu, a jego statuę przyozdabiano liśćmi palm ii laurów.
Rzymianie wierzyli również w szczególną siłę żywiołu, jakim jest woda. Bez niej bowiem, nie możliwe byłoby wszelkie życie. Dlatego też wędrowcy, przechodząc obok krynicy czy potoku, rzucali kwiat, gałązkę mirtu czy lauru, pęk ziół polnych, okruszynę słodkiego miodowego placka.
W starożytnym Rzymie popularne były wszelkie inne wierzenia, dotyczące codziennego życia.
Od starożytnych czasów rzymskich za tajemniczą, pechową i złowróżbną uznają oni liczbę 17. starożytni Rzymianie unikali liczb parzystych jako niepomyślnych - np. w pierwszym kalendarzu rzymskim wszystkie miesiące miały po 29 lub 31 dni, z wyjątkiem lutego, który miał dni 28 i był feralnym miesiącem oczyszczenia od zmazy.
Starożytni Rzymianie wierzyli, że ślina ma niezwykłą moc - może być trucizną zabijającą węże, może też uzdrawiać. Splunięcie było ofiarą złożoną bogom. Zapaśnicy spluwali przed walką nie po to, aby dłonie nie ślizgały się po ciele przeciwnika, lecz dla zwiększenia siły i skuteczności ciosów. Podobnie rzecz się miała ze spluwaniem na przedmioty - znaleziony lub zarobiony pieniądz mocą śliny jego posiadacza miał ulec pomnożeniu. Starożytni wierzyli też, że dla osłabienia siły wiatru wystarczy trzy razy splunąć w kierunku, z którego wieje.
Starożytni Rzymianie wierzyli, że bogowie oddechem powoływali do życie ludzi. Dusza, w postaci „tchnienia” mieszka w głowie człowieka. Stąd też brał się ich niepokój, kiedy ktoś kichał. Kichnięcie mogło spowodować, że dusza zostanie przez przypadek wypchnięta z ciała. Żeby do tego nie dopuścić należało wypowiedzieć magiczne zaklęcie: „niech cię Jowisz zachowa”.
Wszelkie nieszczęścia, jakie spływały na Rzymian obliczano na okres 7 lat. Przekonanie, że nieszczęścia będą trwały 7 lat, wzięło się z wiary, że tyle właśnie trzeba, aby ciało i dusza człowieka się odnowiły i przestał działać stary pech.
Bibliografia:
Markowska W., Mity Greków i Rzymian, wyd, ISKRY, Warszawa 1968
Kubiak Z., Mitologia Greków i Rzymian, wyd. Świat Ksiażki, Warszawa 1997
Grant M., Mity Rzymskie, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1978