Politycy PiS uczcie się od Marysi Sokołowskiej
11.06.2014
Wypowiedź i postawa 17-letniej "pogromczyni Tuska" pokazała cztery warunki, bez których PiS nie zdobędzie większości w Sejmie. Są to: mocny, jednoznaczny przekaz, poszerzenie bazy wyborców i współpracowników, język oparty na argumentach zaś pozbawiony patosu i pieniactwa oraz obserwowanie błędów przeciwnika i celne ich punktowanie.
1. Gdyby w 2007 roku ktoś odważył się powiedzieć wprost, głośno i wyraźnie: "w tych wyborach obywatele muszą podjąć decyzję, czy wybierają rządy tych, którzy są dziś oskarżani o nadużywanie służb, czy tych, przed którymi krytykowane dzisiaj służby muszą chronić zwykłego obywatela", wówczas losy tych wyborów mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej. Niejednoznaczności typu: pokazujemy w telewizji Sawicką biorącą 100 tys. łapówki, ale nie przyznajemy się , że to my ją nagraliśmy i pokazaliśmy służą tylko przeciwnikowi. A ten wykorzystał je bezbłędnie - wyskoczył z ceną pietruszki, pensją pani Ewy ze szpitala w Skarżysku, na koniec dołożył bajkę o pistolecie, którym rzekomo Kaczyński groził mu w windzie i to poskutkowało - przestraszeni telewidzowie pobiegli głosować na znającego ich problemy wybawcę, broniącego ich przed okrutnym "kaczystą" wymachującym bronią.
Przekaz ma być jednoznaczny: tak - tak, nie - nie, jak spot wyborczy z lodówką. Zdania trudne do podważenia i mocno zapadające w pamięć. "Wczoraj Tusk i Sikorski wyśmiewali i zwalczali politykę zagraniczną Lecha Kaczyńskiego, dziś nie tylko powtarzają jego tezy, ale nawet straszą tym, co stało się realne przez tamte ich działania - wojną z Rosją." "Jedyny człowiek, który był w stanie zagwarantować stałe bezpieczeństwo Europie, przez solidarne działania wszystkich państw Europy Wschodniej zginął 10.04.2010. Nikt przed nim, a tym bardziej po nim nie ył3w stanie zorganizować takiego przedsięwzięcia, jak lot przywódców pięciu państw do Tibilisi w celu powstrzymania naszego potencjalnego wspólnego wroga, gdy jeszcze jest daleko. Dziś stajemy przed wyborem, czy mają nami dalej rządzić ci, co rzucali mu kłody pod nogi i jak w 39 roku liczą na sojusze z tymi, co są daleko, czy ci, co zawsze go wspierali w budowaniu wspólnego frontu tych, z którymi mamy wspólne granice, problemy i interesy." "Gdy w 2005 roku przejmowaliśmy władzę, wydrenowane aferami społeczeństwo było na skraju ubóstwa. W ciągu dwóch lat poziom życia podnieśliśmy na tyle, że wygrali ci, co sprzedali wyborcom bajki o cudzie irlandzkim wmawiając, że dzięki liberalizmowi można jeszcze więcej. Jednak w trakcie ich rządów poziom życia tak się zmienił, że Donald Tusk zmienił się z liberała w socjalistę. Młodzi ludzie nie wracają masowo z emigracji. Coraz częściej zamiast cudu irlandzkiego i zielonej wyspy wybieraja nękane kryzysem wyspy brytyjskie. Podobnie jest w polityce zagranicznej - Tusk z Sikorskim twierdzili, że pozycja międzynarodowa Polski jest tak wspaniała, jak nigdy dotąd, a w trakcie ich rządów to tak się zmieniło, że dziś już nie chcą wprowadzać Rosji do NATO, tylko straszą ojną od 1 września". To takie trzy propozycje dotyczące tego, co było głównym problemem PiS w ostatnich wyborach.
2. Nie zdobędzie się większości bazując wyłącznie na najbardziej radykalnym elektoracie. Ten warunek pozornie stoi w sprzeczności z warunkiem 1. Jednak właśnie jednoczesne zastosowanie obydwu postulatów jest kluczem do sukcesu. Należy poszerzyć zakres tematyki tak, aby nie było przeskakiwania między Glińskim, a Macierewiczem. Należy poszerzyć bazę wyborców o tych z mniej wyrazistymi poglądami, przy jednoczesnym wyraźnym, ostrym i jednoznacznym określeniu co mamy wspólnego. Przykład? "Bez względu na to czy jesteśmy przekonani o tym, że w Smoleńsku doszło do zamachu, czy też tę hipotezę uznajemy za bardzo mało prawdopodobną, stanowczo odrzucamy kłamstwa z raportu Anodiny przepisane do raportu Millera o pijanym generale w kokpicie i presji tak zwanego głównego pasażera. Z całą pewnością uznajemy, że bez szykan ze strony rządu pod adresem Prezydenta RP i wciągania w tę grę głowy obcego państwa, do podobnej tragedii nigdy by nie doszło, gdyż (oprócz sytuacji ewidentnych zamachów jak np. na Prezydenta Kennedyego) takie wydarzenie nie ma precedensu w dziejach świata." Dobrym krokiem bedzie stopniowe otwieranie drzwi do współpracy tym, co z PiS-u odeszli (dawny PJN i ziobryści), oraz tym, co możliwość współpracy deklarują (Gowin) - oczywiście przy jasnym określeniu obustronnie godnych warunków tej współpracy. Przede wszystkim trzeba jednak jak najmocniej otworzyć się na najmłodszych wyborców, którzy wyraźnie kontestują rządy Tuska i jego propagandę. Nie można pozwolić sobie na ponowne zmarnowanie potencjału młodzieńczego buntu, jak to uczyniono w przypadku protestów przeciwko ACTA*. Oczywiście należy to zrobić tak, aby żelazny elektorat nie czuł się pominięty.
3. Jak bardzo różnią się słowa Marysi Sokołowskiej od języka Antoniego Macierewicza! Nastolatka mówi o patriotyzmie w sposób prosty i zrozumiały, bez wyszukanego słownictwa i patetycznej retoryki. Natomiast Macierewicz mając wszystkie atuty w garści (przypomnę, że chodzi o sytuację, gdy wyszło na jaw, że strona rządowa przez wiele miesięcy robiła wariatów z ludzi mówiących prawdę o nieprawidłowościach przy ekshumacjach, spowalnianiu przyjazdu autobusu z Jarosławem Kaczyńskim, aby Donald Tusk mógł odegrać przed kamerami uściski z Władimirem Putinem i wiele innych kłamstw rządowej propagandy), zagłuszył własne argumenty jednym słowem "zaprzaństwo", które stało się idealnym tematem zastępczym dla prorządowych mediów. Skoro doskonale wiemy, że działamy w warunkach skrajnie niesprzyjających: propaganda szaleje, wypowiedzi polityków opozycji są pomijane lub wykręcane na lewą stronę, więc zamiast narzekać, należy nauczyć się mówić w sposób zwięzły (krótką wypowiedź trudniej przekręcić), prosty, czytelny i jednoznaczny. Wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o panach, którzy bawili się zapałkami i doprowadzili do tragedii jest tutaj majstersztykiem. Krótka, trafiająca w sedno, nie pozostawiająca (w ówczesnym kontekście) żadnego pola do nadużyć i reinterpretacji.
4. O ile początek kampanii prezydenckiej w 2010 roku został przez Joannę Kluzik - Rostkowską poprowadzony wzorowo (czym zyskała sobie zaufanie wielu, ku nieszczęściu wszystkich), to środek i końcówka kampanii zostały przez nią wzorowo zepsute. Przeciwnik poczynał sobie do woli, bez najmniejszej obawy o to, że nastąpi jakakolwiek interakcja ze strony przeciwnej. Łamano reguły demokracji decydując o tym o czym mówienie jest "godne" a o czym "niegodne" (i tak całkowicie wyeliminowano Smoleńsk z debaty w tych miesiącach), wprost kpiono sobie z niezawisłości Sądu ("rozgrzany sędzia") jak i niezależności mediów ("zaprzyjaźniona telewizja"). A przecież teoczywiste wpadki aż się prosiły o ripostę. Późniejsze gwałtowne prostowanie tych błędów ( np powołanie Zespołu Parlamentarnego z Macierewiczem na czele) było kolejnym błędem i spowodowało sondażową zapaść.
Podobnie o pomstę do nieba woła sytuacja, gdy Rostowski z trybuny sejmowej łaja opozycję słowami "jak można tak się mylić i nie ponieść żadnych konsekwencji", a w odpowiedzi sierota z PiS-u bełkocze, że "zobaczymy co to będzie, gdy pan się pomyli". Przecież do jasnej ch... już się pomylił w obliczaniu deficytu na rok 2009, i to o jedną trzecią całkowitej sumy deficytu! Jak można tego nie wiedzieć i jak można tego nie wykorzystać? Boleśnie odczuwa się brak Grażyny Gęsickiej, która potrafiła celnie wypunktować wpadki Rostowskiego, jednoznacznie i bezapelacyjnie zdementować jego kłamstwa. Jednak nie mamy wyjścia - jeśli chcemy wygrać, musimy znaleźć kogoś, kto będzie to robił.
Nasze mocne tezy (warunek 1) kierowane do szerokiego grona odbiorców (warunek 2) za pośrednictwem zrozumiałego, rzeczowego języka bez patosu i pieniactwa (warunek 3) muszą być poparte niezbijalnymi argumentami, opartymi na solidnej wiedzy - także wiedzy o działaniach przeciwnika (warunek 4).
Jednocześnie musimy pamiętać, że propaganda, a nawet przemysł pogardy nie śpią. Jeśli ktoś mi nie wierzy, niech przeczyta komentarze pod moim artykułem o rzekomym "antysemityzmie" Marii Sokołowskiej. Prawie wcale nie ma tam śladów dyskusji na temat co antysemityzmem jest, a co nie jest, zaś roi się od chamskich epitetów i pseudoargumentów doskonale znanych z metod, jakie Palikot stosował wobec ś.p. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Jego Brata. Sam fakt wmawiania rzekomego antysemityzmu na podstawie skrótu myślowego o "ładowaniu samych siebie do gazu" (jak ktoś pamięta jak niektóre środowiska żydowskie deprecjonują wszelkie inne przykłady ludobójstwa, aby uczynić z siebie niedościgniony wzorzec ofiary, to będzie wiedział o co chodzi) nie pozostawia złudzeń. Musimy dać z siebie wszystko. W innym przypadku oni nam nie dadzą szans, a dzieci nam tego nie wybaczą, że pozwoliliśmy dalej rujnować ten kraj.