Czy Biblia opisuje historyczną fikcję? [WYWIAD]
Data publikacji: 27.04.2014, 19:05Ostatnia aktualizacja: 27.04.2014, 19:11
Czy biblia jest jedynie zbiorem starych legend i symboli? O najnowszych badaniach nad Starym Testamentem opowiada dr Łukasz Niesiołowski-Spano z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista w dziedzinie historii starożytnej i biblijnej.
NEWSWEEK: W ostatnich latach coraz większa liczba archeologów i historyków uważa, że Stary Testament jest dużo młodszy, niż dotychczas myśleliśmy. Czy rzeczywiście zapisy Pięcioksięgu traktujące o historii narodu żydowskiego mijają się z prawdą historyczną?
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Potrzeba opisania historii, jaką mamy w Pięcioksięgu, pojawiła się dosyć późno, może w VI, a najpewniej nawet w V wieku p.n.e., po niewoli babilońskiej. Wtedy to Żydzi spisują swoją historię, bazując na dostępnych tekstach, mitach i tradycji ustnej. I w dodatku tworzy go wielu autorów, czasami opisując w tym samym czasie dwie różne wersje tych samych zdarzeń. Ktoś coś dopisywał, zmieniał. To pisanie żydowskiej historii trwa bardzo długo. Dziś wydaje się coraz bardziej prawdopodobne, że niektóre teksty Starego Testamentu, w tym Księgi Rodzaju, mogły powstać dopiero w II wieku przed naszą erą, a nawet już po narodzinach Jezusa. A opisują wydarzenia sprzed tysiąca lat. Nie ma się co dziwić, że prawdy historycznej w tym tyle, co kot napłakał.
Już w XIX wieku uczeni wiedzieli, że spore fragmenty Księgi Rodzaju nie mają nic wspólnego z wydarzeniami, które faktycznie miały miejsce.
NEWSWEEK: Aż tak źle?
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Świat nauki już dawno pogodził się z tym, że początek Księgi Rodzaju nie opisuje rzeczywistości. Uznano to ostatecznie jeszcze w XIX wieku, ale reszta historii biblijnych trzymała się długo. Jeszcze w połowie XX wieku za sprawą słynnego archeologa biblisty Williama F. Albrighta wierzono, że owszem, może Bóg nie stworzył świata w sześć dni, ale cała reszta mogła być prawdą, np. to, że Abraham naprawdę w drugim tysiącleciu przed naszą erą wędrował po Palestynie, trafił do Egiptu, gdzie pojawił się Mojżesz i tak dalej.
Dół formularza
Dopiero w latach 70. pojawiły się dwie ważne, zwłaszcza dla Księgi Rodzaju, książki Johna Van Setersa i Thomasa L. Thompsona. To dwa fundamentalne głosy, które zmieniły dyskusję na temat prawdziwości wydarzeń biblijnych. Obaj jednoznacznie stwierdzili, że opowieści o patriarchach z Księgi Rodzaju nie odzwierciedlają żadnej historycznej prawdy. Historycy i archeolodzy zaczęli wskazywać, że w Księdze Rodzaju pojawiają się wielbłądy, ale przecież zostały one udomowione dużo później, pojawiają się też nazwy miast, które wówczas, czyli w drugim tysiącleciu przed naszą erą, w ogóle nie miały statusu wielkich ośrodków miejskich. Dzisiaj nie mamy już wątpliwości, że patriarchowie to postaci legendarne niczym nasz Piast Kołodziej.
NEWSWEEK: Również inne biblijne opowieści są legendami?
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Zdecydowana większość. W latach 80. w wątpliwość został podany kolejny biblijny „fakt”, który był jednym z kluczowych elementów historii z Pięcioksięgu, czyli obecności Izraelitów i Mojżesza w Egipcie. Po przeprowadzeniu badań historycy ogłosili światu, że nie ma żadnych dowodów na to, że wydarzenia opisywane w Księdze Wyjścia miały kiedykolwiek miejsce. Nie istnieje żaden naukowy dowód, że Żydzi kiedykolwiek w Egipcie byli i że go zbiorowo opuścili. Ale zwolennicy historyczności Biblii odpowiadają na to, że nie ma też żadnych dowodów, że tam nie byli.
NEWSWEEK: Może dowodów jeszcze nie znaleziono?
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Coraz mniejsza liczba naukowców daje temu wiarę. Dziś dobrze znamy historię Egiptu z tamtych czasów, czyli drugiej połowy II tysiąclecia p.n.e. Wiemy, że różne ludy z Azji trafiały do Egiptu, zwłaszcza jako niewolnicy, najemni żołnierze czy robotnicy, raczej ludność niższego statusu. Źródła egipskie wymieniają wiele takich ludów i nacji. Ale żadne źródło, żaden zapis nie wymienia wśród imigrantów ludności żydowskiej. A skoro to miał być taki masowy exodus, to trudno uwierzyć, że nie zachowała się o nim żadna wzmianka w tekstach egipskich. Istnieją więc dwie możliwości - albo wyjście Izraelitów z Egiptu w ogóle nie miało miejsca, albo skala tego wydarzenia była o wiele mniejsza, niż nam się wydawało. Na przykład w exodusie uczestniczyło kilka czy kilkanaście hebrajskich rodzin i żaden Egipcjanin nie zorientował się, że to jest ta wielka ucieczka.
NEWSWEEK: Rozstępujące się Morze Czerwone musieliby przecież zauważyć...
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Oczywiście nic takiego się nie wydarzyło. Naukowcy wykluczają to całkowicie, nawet badacze, którzy bronią wiarygodności Biblii, mają problem z wytłumaczeniem, jak takie zjawisko mogło być możliwe, o ile oczywiście odrzucimy tezę o Bożym cudzie, który nie podlega naukowym badaniom. Ale ci pseudobadacze próbują znaleźć zjawiska fizyczne mogące tłumaczyć opowieści z Biblii, na przykład, że był duży wiatr i morze się cofnęło do Zatoki Sueskiej, umożliwiając przejście na drugi brzeg. To argumenty niepoważne, przez naukę nie podejmowane. Dziś uważamy, że ta opowieść jest symboliczna - pokazuje wielkość Boga, który jest w stanie dokonywać niezwykłych rzeczy i cudów.
NEWSWEEK: Biblia mówi, że po wyjściu z Egiptu Izraelici przez czterdzieści lat wędrowali przez pustynię, na której Bóg przekazał Mojżeszowi Dekalog. To też nieprawda?
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Dziś wydaje się, że cały ten opis wędrówki jest bez sensu. Dlaczego trwała aż czterdzieści lat, skoro z Egiptu do Palestyny można przejść znacznie szybciej (patrz mapa obok). Zatem opowieść tę stworzono, by pokazać, że odrodzenie narodu izraelskiego mogło nastąpić dopiero po odejściu nieczystego pokolenia, zepsutego egipskim wygnaniem. Wyjątkiem był Jozue, jedyny Izraelita, który wyszedł z Egiptu i dotarł do Ziemi Obiecanej. To znowu jest przekaz religijny, a nie historyczny, a wędrówka stanowi raczej pewien zabieg literacki, pokazujący odrodzenie Izraelitów.
NEWSWEEK: Według Księgi Jozuego to odrodzenie przebiegało w sposób bardzo krwawy. Izraelici przekroczyli Jordan i wymordowali wszystkie ludy, które stanęły im na drodze. Istnieją jakieś historyczne czy archeologiczne potwierdzenia tych wydarzeń?
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Badania archeologiczne nie potwierdzają, że miasta wymienione w Księdze Jozuego jako zrównane z ziemią rzeczywiście doświadczyły takich gwałtownych zniszczeń w krótkim czasie. Nie ma też żadnych śladów rzezi ludności. Księga Jozuego wspomina o niemal całkowitym wytępieniu mieszkającej tam ludności, a taka masakra pozostawiłaby jakieś ślady, choćby w postaci nagromadzenia grobów datowanych na ten sam czas albo załamania kultury materialnej. A żadnego takiego śladu nie znaleziono. Nie wspominając już o tym, że ta rzekomo siejąca zniszczenie armia izraelska zachowywała się dość dziwnie i niekonwencjonalnie.
NEWSWEEK: Czyli jak?
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Według Księgi Jozuego wszyscy Izraelici wchodzący w skład tej armii po przekroczeniu Jordanu najpierw się obrzezali. Po zbiorowym samookaleczeniu musieli być niezdolni do walki przez kilka dni. To wbrew logice, by armia w przeddzień ataku dokonywała takiego aktu. Jest to natomiast zgodne z duchem teologii, w którym obrzezanie jest znakiem przymierza z Bogiem. Po raz kolejny mamy więc do czynienia z tekstem religijnym, a nie historycznym. Podobnie jest ze słynną sceną, kiedy Izraelczycy dochodzą do murów Jerycha, trąbią w rogi, a mury pękają. To nie jest historia o dokonaniach ludzkich, ale boskich, to legenda, mit założycielski o wielkim podboju wspieranym boskimi cudami.
NEWSWEEK: Czy wobec tego choć jedna z ksiąg Pięcioksięgu może być jeszcze traktowana jako źródło historyczne?
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Wydaje się, że trochę historycznych realiów zawiera Księga Sędziów. Opowiada ona o rozczłonkowanej wspólnocie Hebrajczyków, plemionach, z których każde rządzi się samo i ma swojego lidera. I zgodnie z naszą obecną wiedzą może to odpowiadać rzeczywistemu obrazowi Palestyny z XIV, XIII, a nawet X wieku p.n.e. Wiemy, że plemiona były bardzo niejednorodne, nie są potomkami jednego praojca. Księga Sędziów to potwierdza, choć została zredagowana znacznie później, mniej więcej w IV-V wieku p.n.e., może zawierać elementy pamięci o wspólnocie, która tak funkcjonowała.
Coraz większa liczba uczonych traktuje Stary Testament jako zbiór tekstów religijnych, a nie historycznych.
NEWSWEEK: Co wiemy o tej wspólnocie?
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Opowiada o niej najstarsza w Księdze Sędziów tzw. Pieśń Debory. Dowiadujemy się z niej o wielkiej bitwie między Kananejczykami ze „złym Syserą” na czele a Izraelem pod wodzą Baraka, który został wybrany przez prorokinię Deborę. W pieśni pojawiają się dwie ważne z historycznego punktu widzenia informacje. Z niej wiemy, że w tamtym czasie dochodzi do sojuszu plemion palestyńskich przeciwko Kananejczykom. Jak twierdzi księga, część plemion nie wchodzi do tej koalicji, nie poczuwając się do wspólnej walki z wrogiem. Ale jeszcze ważniejsze jest to, że niektóre plemiona w ogóle nie są w niej wymienione, na przykład plemię Judy. Zapewne jego znaczenie było nikłe albo w ogóle go nie było.
NEWSWEEK: Wiadomo, o jakich czasach opowiada Pieśń Debory?
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Do niedawna sądzono, że opisuje ona wydarzenia z XII wieku p.n.e. i takie jest też jej najczęściej powtarzane datowanie. Ale według coraz większej grupy historyków poemat ten opisuje realia dużo późniejsze, nawet z X wieku p.n.e., a sam tekst powstał dopiero w VIII wieku p.n.e.
Głównym argumentem za zmianą datowania jest fakt, że w XII wieku p.n.e. stopień piśmienności nie pozwalał na stworzenie takiego tekstu, a zatem nikt wówczas nie byłby w stanie zapisać tak dużego i wyrafinowanego tekstu literackiego. Wiemy za to, że dużo później, w VIII wieku p.n.e., Izrael zaczyna tworzyć administrację państwową, która potrzebuje bardziej zaawansowanego języka pisanego, dlatego uznajemy, że od tego momentu w Palestynie mogą powstawać duże teksty literackie, a formowanie się tego państwa może opisywać właśnie Pieśń Debory.
NEWSWEEK: Czy ta zmiana jest bardzo istotna dla naszej wiedzy o historii Palestyny?
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Tak, bo dzisiaj jesteśmy pewni, że w czasach rzekomo opisywanych przez Księgę Debory rozgrywały się wydarzenia zupełnie inne, świadczące o słabości plemion Izraela, a nie o ich jednoczeniu się i rośnięciu w siłę. Zgodnie z dzisiejszą wiedzą historyczną około XII wieku p.n.e. do Palestyny dociera zbrojna fala Ludów Morza, uciekinierów z terenów Grecji właściwej, którzy przeszli przez całą Azję Mniejszą, kierując się ku Egiptowi i niszcząc to, co spotkali po drodze. Niszczą na przykład miasto Ugarit około 1185 roku p.n.e., na co mamy potwierdzenie w zachowanych tekstach ugaryckich. Jest w nich opisane, że mieszkańcy miasta boją się tego najazdu, a potem miasto zostaje spalone.
NEWSWEEK: W następnym dziesięcioleciu zdobywcy docierają do Palestyny i granic Egiptu. Egipcjanie odparli ten najazd, a więc ludy morza osiedliły się w Palestynie, gdzie ich część zaczęto nazywać Filistynami. Jaki mieli wpływ na tamte tereny?
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Ogromny. To od nazwy Filistyni pochodzi nazwa Palestyna. Palestyna to „ziemia Filistynów”. Pozwala nam to wnioskować, że nie byli zjawiskiem efemerycznym, krótkotrwałym, tylko musieli zadomowić się na dobre w Kanaanie i pozostawać przez kilkadziesiąt, może kilkaset lat panami tej ziemi. Dominacja Filistynów w Palestynie trwa więc od około 1175 roku p.n.e. W tym czasie wzdłuż wybrzeży Morza Śródziemnego powstaje pięć głównych miast filistyńskich. To były ogromne, kwitnące miasta, zupełnie nieporównywalne do tych, które znajdowały się w głębi lądu. Miasta izraelskie, w tym na przykład Jerozolima, mają około hektara powierzchni, podczas gdy metropolie filistyńskie 50 hektarów.
NEWSWEEK: Biblia niewiele o tych metropoliach mówi, a za to dużo o tym, jak Izraelczycy walczyli i wygrywali z Filistynami.
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: I to jest nieprawda. Sytuacja wówczas, na przełomie II i I tysiąclecia p.n.e., była taka, że Palestyną rządzili potężni Filistyni, a gdzieś w głębi kraju mieszkała ludność lokalna, czyli plemiona izraelskie, które zostały im podporządkowane. Rzeczywiście, Biblia przypisuje Izraelowi wielkie zwycięstwa nad Filistynami, jak choćby w pojedynku Dawida z Filistynem Goliatem. Problem w tym, że nie ma na to żadnych dowodów. Co więcej, w samej Biblii, trochę między wierszami, jest napisane, że to Filistyni rządzili Izraelem. Świadczą o tym wzmianki o garnizonach filistyńskich stacjonujących w izraelskich miastach, na przykład w Betlejem.
NEWSWEEK: Jak więc skończyło się panowanie Filistynów nad Palestyną?
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Dziś wydaje nam się, że potrafimy już wskazać moment, w którym dominacja filistyńska się kończy. Otóż w roku 925 p.n.e. dochodzi do wielkiej wyprawy egipskiej pod wodzą faraona Szeszonka I przeciwko Palestynie. Władca niszczy wielkie miasta filistyńskie. Nie oszczędza niczego, co stanowi zagrożenie, pomijając Jerozolimę, bo niczego tam jeszcze nie ma. Kiedy wreszcie Szeszonk zrównał z ziemią Palestynę i Filistynów, wycofał się. Powstała próżnia, która umożliwiła rozwój Królestwa Izraela. Tej sekwencji historycznych zdarzeń jesteśmy dzisiaj dość pewni.
NEWSWEEK: Niespecjalnie zgadza się ona z tym, co jest zapisane w Biblii. Przecież zgodnie ze Starym Testamentem Izrael już wcześniej był potężnym Królestwem Dawidowym?
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Niestety, w tym nowym scenariuszu historii Palestyny znika wielkie panowanie Dawida, a przede wszystkim króla Salomona. Według dzisiejszych badań obaj najprawdopodobniej nie istnieli, a na pewno nie byli tak wielkimi władcami, jak opisuje to Stary Testament. Biblia przypisuje Salomonowi potężne panowanie, wielką mądrość oraz wybudowanie olśniewającej Świątyni Jerozolimskiej. Nic z tego najpewniej nie miało miejsca. Jeżeli Salomon w ogóle istniał, to był niewiele znaczącym władcą małego obszaru i wasalem Filistynów.
NEWSWEEK: To dlaczego postać króla Salomona wzięła się w Biblii?
DR ŁUKASZ NIESIOŁOWSKI-SPANO: Salomon jest klasycznym wytworem literatury, wyrazem tęsknoty za potężnym państwem, która najsilniejsza jest właśnie wtedy, kiedy tego państwa nie ma. Legenda o wielkim państwie Salomona prawdopodobnie narodziła się w czasie niewoli babilońskiej lub później, kiedy Żydzi nie mieli już swojego państwa. Tworzyli więc sobie baśniowe historie o legendarnej potędze Izraela i wielkim władcy, żeby podbudować swoją narodową tożsamość i zaznać pocieszenia. Ale przecież nie oni pierwsi i nie ostatni...