Atras Anna Swiat umysłu doc


Artykuły pobrane ze strony Anny Atras http://www.annaatras.com/

ŚWIAT UMYSŁU

Wewnętrzna rozmowa

Każdy z nas ma swój własny sposób komunikowania się z własnym wnętrzem. Bez względu na to, jaką jesteśmy duszą, z jakiego źródła pochodzimy, jakie kształtowało nas jestestwo i jakim obszarze nadawano kształt naszej duszy, każdy z nas prowadzi wewnętrzną rozmowę. Rozmowa ta zwie się medytacją.

Niektórym osobom rozwijającym się duchowo medytacja zwykle kojarzy się ze słuchaniem jakiejś kasety medytacyjnej z nagranym tekstem i muzyką relaksacyjną w tle. Niektórzy potrzebują położyć się i leżeć plackiem w czasie swojej relaksacji. Jeszcze inni słuchają tylko i wyłącznie muzyki medytacyjnej, a jeszcze innym wystarczy spacer po lesie, lub po plaży wzdłuż brzegu morza. Takie chwile są bardzo ważne w naszym życiu. W czasie tych chwil dokonuje się w nas swoiste porządkowanie energii. Jednakże, wiele osób myli medytację z relaksacją, która sprzyja uwalnianiu energii myśli.

Gdy kładziemy się do słuchania gotowej medytacji, to tak naprawdę jedynie relaksujemy się i wizualizujemy. Nie dokonuje się w nas w tym czasie świadome przebudzenie myśli, a jedynie kodowanie tekstu. Gdy wizualizujemy, zmienia się forma wyobrażeniowa, ale nie doświadczamy w tym momencie stanu czystej i pełnej świadomości tego, co robimy. Możemy w sobie coś zakodować bez zrozumienia tego i będzie to działać. Tak dzieje się zawsze, gdy telepatycznie kodujemy w sobie cały system zachowań i reakcji emocjonalnych z otoczenia. Kodujemy to wszystko w sobie i powtarzamy jak papugi, bez zastanowienia się nad tym, jak to działa i po co to robimy.

Gdy słuchamy muzyki, możemy wsłuchać się w jej dźwięki i odpłynąć. Niektórym zdarza się także zasnąć w czasie tzw.,,Medytowania", inni opowiadają o pojawiających się chaotycznych myślach, nad którymi starają się zapanować.

Pamiętam, jak sama uczestnicząc w czasie pierwszych moich zajęć z rozwoju duchowego położyłam się do medytacji. Zupełnie nie miałam pojęcia, co mam ze sobą zrobić. Po prostu położyłam się i w końcu, znużona słuchaniem monotonnego głosu prowadzącego medytację, zasnęłam. Innym razem, poinformowana przez znajomych, że mam wtedy uwolnić umysł, w czasie słuchania, zaczęłam dosłownie walczyć z pojawiającymi się myślami. Jednakże, nadal nie miałam pojęcia, czym tak naprawdę jest medytacja i dlaczego nie doznaję stanu czystej świadomości. Wiele osób starało mi się to wytłumaczyć, ale ja nie znajdowałam w sobie zrozumienia dla ich słów, gdyż nie doznawałam stanu osobistego doświadczania stanu medytacyjnego. Aż pewnego dnia, gdy siedziałam przed komputerem, zamyślona nad tworzeniem nowego rozdziału do książki, doznałam stanu olśnienia. Nagle moje myśli poukładały się w jedną logiczną całość. W końcu stało się dla mnie jasne to, o czym rozmyślam. W tym momencie zrozumiałam, że to jest właśnie stan medytacyjny. Nie oczyszczałam umysłu z myśli, ale pozwoliłam, aby poukładały się i stworzyły dla mnie czytelny obraz. Sama nadawałam im bieg. Przypomniało mi się w tym momencie, że w zasadzie medytuję odkąd pamiętam. Przypomniał mi się każdy moment, gdy zamyślałam się i doznawałam stanu zrozumienia dla jakiejś sytuacji z mojego życia. Właśnie w tym momencie medytowałam naprawdę. Dlatego, że medytować oznacza rozmyślać. Właśnie w czasie medytacji, myśli tworzą jedną całość. Podążają jednym torem, drażą jeden temat, ale zrozumienie często dotyczy bardzo szerokiego obszaru życia. Od tego momentu przestałam kłaść się do tzw.,, Medytacji", a zaczęłam pozwalać sobie na to, by działo się to spontanicznie. Stymulowałam jedynie tematy.

Owszem, relaks jest bardzo istotny przy wchodzeniu w stan medytacyjny. Jednakże sam stan relaksu nie musi od razu prowadzić do przejścia w stan medytacji. Na pewno jest wstępem do stanu medytacyjnego i za każdym razem poprzedza ten stan.

Warto, zatem, nauczyć się najpierw świadomie wytwarzać u siebie stan relaksacyjny i stawać się świadomym chwil, gdy medytujemy. Osoby z rozwiniętą świadomością, potrafią bardzo łatwo wchodzić w stan relaksu i medytacji. Jednakże nie oznacza to, że jedynie osoby rozwijające się duchowo medytują. Medytuje każdy, bez względu na to, na jakim poziomie własnego rozwoju się znajduje. Można to robić jedynie świadomie, lub nieświadomie i traktować chwile medytacji, jak chwile olśnienia. A takie chwile przeżywa każdy z nas. Warto, zatem pozwalać sobie, aby zdarzały się nam jak najczęściej.

Powrót

W poszukiwaniu idealnego wzorca

Przez całe moje życie dążyłam do tego, by móc stworzyć własną rodzinę opartą na najlepszych, świadomie przejawianych wzorcach, wyselekcjonowanych z tych, z którymi miałam okazję się w tym życiu zetknąć. Przez lata poszukiwań, końcu doszłam do wniosku, że w tym względzie najlepiej jest podpatrywać naturę. Obserwując naturę, poszukiwałam harmonii w obrazie, jaki jawił mi się podczas przypatrywania się wielu gatunkom, ich życiu, współżyciu, wspólnie podejmowanym działaniom. Dzięki temu odnalazłam model życia, który prowadził do doświadczenia w tym względzie harmonii, spokoju i poczucia spełnienia. Przyglądając się uważnie przyrodzie można zauważyć, że natura dla zachowania ciągłości różnych gatunków podzieliła je na dwa rodzaje: męski i żeński. Obydwa te rodzaje obdarzyła również siłą i mocą tworzenia nowego życia, jak i instynktem macierzyńskim tak, aby zapewnić nowo powstałym ciałom warunki do wzrostu i rozwoju. To są prawa natury i są one najlepsze dla miejsca zwanego Ziemią i istot, które to miejsce zamieszkują. Jednakże bardzo często dochodzi do konfliktu duszy o uznanie tych praw i zaakceptowanie ich. Zadaniem duszy jest poznawać ten świat i uczyć się łączyć własną energię z energią materii. Dusze po to właśnie przybywają na Ziemię. Mają zawsze do wykonania dwa zadania. Jedno, to rozwój własnej duszy poprzez kontakt z innymi istotami, które kształtowały się w innych obszarach. Drugie zadanie, to doprowadzenie własnej duszy do stanu zrozumienia i przejawienia harmonii współżycia nie tylko z innymi istotami, ale również z naturą. Dążenie do tego, aby poznać i odnaleźć zrozumienie w tym układzie pochodzi z dwóch źródeł. Jedno źródło, to źródło, które tworzyło Naturę Ziemi, drugie to, to, od którego pochodzi dusza. Cało ludzkie, które zamieszkuje dusza obdarzone jest informacją i pragnieniem, by dążyć do harmonii z duszą. Dusza natomiast oprócz pragnienia poznania natury, także ma za zadanie osiągnąć stan idealnej harmonii z ciałem. A to oznacza, że dusza ma zaakceptować warunki i prawa panujące w miejscu, do którego przybywa. Niestety tak się najczęściej nie dzieje. Gdy na Ziemię zaczęły przybywać dusze bardziej rozwinięte, po zetknięciu z Naturą narodziło się w nich poczucie pomieszania i sprzeczności. Najsilniej uczucie to ogarnęło dusze, które kształtowały się w obszarach przyczynowych tzw.:,,aniołki". Nie dość, że przybyły ze światów, które oferowały im jedynie możliwość poznania i doświadczenia stanu czystej miłości, to jeszcze nie musiały pracować, zarabiać na własne utrzymanie, zakładać rodziny, rodzić dzieci, wychowywać je i tym podobne rzeczy. Jednym zdaniem, dusze te po prostu nie poznały wcześniej stanu zaspokajania potrzeb nie tylko duszy, ale i ciała. W świecie przyczynowym, każda myśl określająca jakieś pragnienie od razu była spełniana. Nie istniało pojęcie materii w takim sensie, w jakim rozumiemy to dzisiaj. A że w świecie przyczynowym każda myśl pełna była miłości, tak i istniało pojecie przyjemności z powodu ich zaspokajania. I dla tych duszyczek było by tak dalej fajnie, gdyby nie to, że w rozwoju duchowym ważnym jest, aby rozwinąć każde z pozostałych ciał, z których zbudowana jest dusza. A to już w dalszym rozwoju niejako nakazuje duszy kierować się do światów, w których będzie miała możliwość zetknięcia się z energiami przejawianymi w innych obszarach. I tu dochodzimy do sedna całej sprawy.

Wiele dusz tzw:,,aniołków" ma problem z zarabianiem pieniędzy. Dusze te, choć często znajdują się już na bardzo wysokim stopniu rozwoju swojej duszy, to energia pieniądza pozostaje dla niech w jakiejś wewnętrznej sprzeczności do ich pojęcia duchowości. A cała rzecz rozbija się o to, iż jako duszyczki, które nie mają zakodowanej własnej formy wysiłku w celu zaspokajania potrzeb ciała, to jeszcze muszą przyjąć reguły gry, które sprowadziły do tego świata dusze z obszarów mentalnych. Do nich to, bowiem należy intencja sprowadzenia na Ziemię formy i modelu gromadzenia dóbr osobistych. Nie dość zatem, że musiały przeżyć szok po przybyciu na Ziemię i zacząć szukać pożywienia dla ciała, to jeszcze z czasem musiały zacząć pracować, słuchać innych, jeśli chciały pozostać w gromadach ludzkich i dostosowywać się do reguł panujących w tych grupach. Minęło już tyle czasu, od kiedy dusze,,aniołków" zeszły na Ziemię, a wciąż jest to dla nich problemem: jak pogodzić rozwój duchowy z pracą i zaspokajaniem potrzeb ciała. Gdy staram się ogarnąć sens wypowiedzi,,aniołków" o pracy i ciele to, choć mogły i miały tyle okazji, by dostosować się do warunków tu panujących, to praktycznie wszyscy szukali jakiegoś sposobu na ominięcie wdrożenia się w system panujący na Ziemi. Niektóre z tych dusz wymyśliły tak przemyślne systemy manipulowania innymi, by to inni zaspokajali ich potrzeby, tak by sami nie musieli pracować, że rozwikłanie tych systemów jest niezwykle trudne nawet dla samych tych dusz. Podobnie ma się sprawa odnośnie ciała ludzkiego. Niektórym duszom bardzo trudno jest zaakceptować prawa ciała, choć przecież są jedynie jego lokatorami, a ciało nie jest ich własnością. {CIAŁO=DUSZA}DUCH, to cel osiągnięcia harmonii pomiędzy tymi poziomami energii. Ciało przynależy do świata Natury i to jego prawom podlega. Dusza przynależy do źródeł jestestw i to ich prawom jest przynależna. Duch ogarnia wszystko, jest miejscem, w którym zamieszkuje zarówno dusza, w którym znajdują się jestestwa oraz ich źródła, jest także miejscem, w którym w różnych obszarach dusza ma możliwość doświadczać i rozwijać się. Pomiędzy ciałem a duszą musi nastąpić porozumienie, a DUCHU jego przejawianie.

Dla dusz, którym trudno jest zaakceptować to, że panuje tu pewne prawo polecam, by zagłębiły się bardziej w dążenie do zrozumienia tych praw i włączenia się w ich energię.

Rozwój duchowy wcale nie musi stać w sprzeczności do zarabiania pieniędzy. Dla dusz z obszarów przyczynowych, rozwój duchowy jest czymś naturalnym i to właśnie jako,,aniołki" przyniosły ze sobą na Ziemię. Korzysta na tym nie tylko Natura Ziemi, ale i inne istoty. Ale to oczywiście nie oznacza wcale, że są kimś tak wyjątkowym, że wszyscy muszą im za to dziękować i wielbić, a najlepiej, żeby wszystko im spadało jak manna z nieba. To właśnie to mylne wyobrażenie o swoim posłannictwie, jako dusz mającym innym nieść światło wiedzy duchowej sprawia, że nie potrafią doświadczać stanu bogactwa, jakiego by pewnie chcieli doświadczyć nic nie robiąc. Kochani, to nie ten świat, tu prawem jest, by zadbać o ciało, bo takie jest po prostu prawo natury i nie ma, co z tym dyskutować. Choćbyście jako dusze i milion razy tu schodzili starając się coś udowodnić, to i tak w końcu wasze dążenie do odkrycia prawdy pokaże wam, jaka ona rzeczywiści jest. Oczywiście w swym przejawieniu możecie kreować sobie ogromne bogactwo, ale czy nie doświadczyliście jako dusze, po wielokroć, że bogactwem cieszyć się będziecie jedynie na czas życia waszego ciała. I tu od razu wtrącę do tych, którzy wyznają przeciwną zasadę, że należy żyć w biedzie. A niby dlaczego? Bo co, Bóg bardziej kocha biedne duszyczki? A czy widzieliście kiedykolwiek, żeby w naturze biedne było jakieś zwierzę, które żyje zgodnie z prawami natury. Biedne są tylko te, które tym prawom się sprzeciwiają i kombinują, np.: starając się za bardzo zbliżyć do człowieka" Nie musicie rzucać od razu wszystkiego, by oddać się medytowaniu, czy rozwojowi duchowemu. Nie rezygnujcie także z rozwoju, by oddać się jedynie zarabianiu pieniędzy chyba, że taki jest wasz plan na dane wcielenie i wyznaczyliście sobie zadanie, by się przekonać, że także nie tędy droga. W tym świecie można doskonale pogodzić zarówno zarabianie pieniędzy z rozwojem duchowym, można stworzyć doskonałe warunki bytowe dla swojego ciała i rozwojowe dla duszy. Problem jedynie tkwi w naszej chęci i otwartości. Chociaż ci, co marudzą zawsze powiedzą, ale jak, pokaż mi?

Każdy zna sposób na samego siebie i na uzyskanie stanu szczęścia, inni wcale nie muszą wam nic pokazywać. Oni, co najwyżej znają sposób na własne szczęście. Natomiast wy robiąc to, co oni, wcale tego szczęścia nie musicie zaznać. Poszukujcie w sobie harmonii i porozumienia z własnym ciałem. Wsłuchajcie się w siebie a usłyszycie, co temu ciału jest potrzebne do życia w zdrowiu i w zgodzie z otoczeniem. Wsłuchajcie się w otoczenie a znajdziecie w nim doskonałą podpowiedź, jak znaleźć miejsce dla siebie. Wsłuchajcie się w źródło własnej duszy a pojmiecie, że rozwój nie musi iść w sprzeczności z tymi prawami. A by jednak to zrozumieć, wiele dusz będzie musiało po prostu doświadczyć wszystkich sprzeczności, ale w końcu i tak dojdą do zrozumienia. Pozostawiam ich, zatem samym sobie.

 

Tekst pochodziz powstającej wciąż książki o duszy.

Powrót

Świadomość chwili

Stoję w kolejce do jednego z okienek w budynku poczty. W pomieszczeniu znajduje się dużo ludzi. Jedni wchodzą do budynku, inni wychodzą. Panuje gwar i ruch. Słyszę wiele głosów, zauważam ruch poszczególnych osób. Nagle czas się zatrzymuje. Wszystko spowalnia swój bieg. Ruchy ludzi stają się powolne, a ja mam czas żeby przeanalizować całą sytuację. Dostrzegam świadomie ruch każdej z osób, która znajduje się tuż obok mnie. Słyszę i świadomie odróżniam każde wypowiedziane słowo, przez każdą z tych osób. Trwa to zaledwie mgnienie oka, ale moja świadomość pozwala mi dostrzec bardzo wiele szczegółów każdego momentu. Przyglądam się tym chwilom i pojmuję sens bycia w tym miejscu, wśród tych osób. Patrzę na każdą z tych osób i widzę drogę, jaką przebyły ich dusze aż do tego momentu. Dostrzegam ich emocje, odczucia, słyszę ich myśli. Są tuż obok mnie. Ich życie i droga duchowa przywiodły każda z tych osób aż do tego miejsca, gdy wszyscy spotkaliśmy się tu i teraz. Zaczynam się zastanawiać, jaki to ma sens dla tych wszystkich osób. Spotkanie nie jest przypadkowe. Ich sposób zachowania, jest dokładnym odbiciem moich emocji. I to wszystko ma sens. W tym momencie moja świadomość pozwoliła mi to dostrzec i zrozumieć. Obserwuję całą sytuację i jednocześnie obserwuję samą siebie. Pojawiają się we mnie moje własne emocje. Ale jednocześnie czuję, jak wpływa do mnie energia emocji tych osób, które stoją obok mnie. Niektóre z moich własnych emocji, z których istnienia zadawałam sobie świadomie sprawę, nagle budzą się do własnego życia. Inna energia jedynie przepływa przeze mnie i nie zatrzymuje się w mojej podświadomości. W tym momencie na chwilę zamykam oczy i ukazuje mi się cały obraz sytuacji i chwili, jaką przeżywam w tym momencie. Doznaję cudownego uczucia, jakim jest zrozumienie. Otwieram oczy i powracam do rzeczywistości, choć przecież nawet na moment jej nie opuszczałam.

Powrót

Mistycyzm, lenistwo, czy wzorzec oporu przed działaniem?

Gdy dusza wybiera sobie jakieś doświadczenie, zwykle odbywa się to poprzez pobudzenie u siebie ciekawości, wobec chęci przeżycia i zmierzenia się z czymś, czego dusza najczęściej była świadkiem. Widząc, jak ktoś doświadcza jakiegoś stanu, w duszy obserwującej dane doświadczenie rodzi się myśl:,, ciekawe jak bym sama poradziła sobie w podobnej sytuacji". W tym momencie dusza pobiera z otoczenia szereg informacji, chłonie atmosferę panującą w tym momencie wokół całego zdarzenia, zapisuje w sobie informacje na temat tego, jak mogą w danej sytuacji reagować inni ludzie. Później po pewnym czasie, gdy dojrzeje wewnętrznie do osobistego zmierzenia się z danym doświadczeniem, dusza zaczyna poszukiwać impulsu, który by ja obudził do zmierzenia się z tym doświadczeniem. Impulsem takim bywa najczęściej podobna sytuacja, w której dusza ponownie bierze udział. Może to być także jedynie jeden z impulsów, np. czyjeś zachowanie, lub reakcja, podobne do tego, które zarejestrowała w swej podświadomości dusza podczas obserwacji otoczenia z tamtej sytuacji.

Niedawno miałam okazję obserwować duszę, która skierowała się w swym doświadczeniu w skrajnie negatywny biegun mistycyzmu. Osoba ta weszła bardzo głęboko w duchowość. Całymi dniami leżała w łóżku, nie wstawała, jeśli już, to za każdym razem zmuszała się do nakarmienia ciała, lub dokonania czynności związanych z fizjologią ciała. Według niej samej, jej dusza doznawała stanu czystego światła, natomiast w swej świadomości ciągle mówiła, że coś jest nie tak, że jest zła, kiedy musi powracać do ciała i np. karmić ciało. W momencie, gdy osoba ta zwróciła się do mnie o pomoc, było już rzeczywiście źle. Jej dusza ugrzęzła pomiędzy dwoma światami, nie mogąc powrócić całkowicie do świata dusz, a nie chcąc wracać do świata materii.

Gdy dusza osiąga pewien pułap świadomości rozumie, że jej zejście do świata materii jest konieczne i bardzo jej potrzebne do rozwoju. Niestety niekiedy, gdy tu na Ziemi dusza odkrywa świat, z którego przyszła, zaczyna za nim tęsknić. W skrajnych przypadkach tęsknota jest tak silna, że dusza wykorzystuje rozwój duchowy do ucieczki od świata materialnego. Zagłębią się wtedy w mistycyzm. Osobom, które zachowują przytomną świadomość w swym rozwoju, taka osoba może wydać się osobą,,odleciałą", jakby nieobecną duchem. Natomiast osoba, która tego doświadcza, nawet nie zdaje sobie świadomie sprawy z tego, że buduje sobie w tym momencie bardzo negatywną karmę. Jej dusza wykorzystuje, bowiem każdy wzorzec, który zniechęci ją do przytomnego uczestniczenia w życiu na Ziemi. Taka dusza w sposób szczególny pielęgnuje w sobie wzorzec oporu przed jakimkolwiek działaniem, wzorzec lenistwa i zniechęcania się.

Powrót

Życie bez lęków

Wiele z wzorców, które nas wypełniają, opartych jest na lękach. W zasadzie lęki towarzyszą nam każdego dnia podczas codziennych czynności. Do niektórych z nich przyzwyczailiśmy się tak bardzo, że nie zauważamy jak silne już działanie mają na nasze życie, na podejmowane przez nas decyzje. Niektóre z nich tak zdominowały nasze postrzeganie świata, że zamieniły się w zaślepienie i paraliż decyzyjny. Któż z nas nie zna lęku o byt, któż z nas nie zna paraliżu decyzyjnego, który sprawia, że nie widzimy szansy na jakąkolwiek zmianę w naszym życiu. Tak działa lęk, który opary jest na transowym wzorcu powielania go.

Wiele z lęków nieświadomie powtarzamy w swoim życiu, z zadziwiającą precyzją powielając je w odniesieniu do powtarzających się sytuacji, bądź w regularnych odstępach czasu. Częstotliwość działania transu lękowego, jest zależna od wielu czynników pośrednich. Jednakże efekt działania takiego transu jest zawsze taki sam. Lęk potrafi sparaliżować i zablokować nawet nasze najpiękniejsze plany życiowe. Stwarza w podświadomości opór przed działaniem tak skuteczny, że nie potrafimy się przez niego przebić. Lęk potrafi także wykorzystać każdy inny wzorzec do osiągnięcia własnych celów. A jedynym celem działania lęku, jest zablokowanie nas na jakiekolwiek działanie w kierunku zrozumienia i uwolnienia się od działania lęku. Zrzucając transową blokadę świadomości i uwalniając się od transowego wzorca powielania lęku, możemy uwolnić się od oporu przed działaniem i od oporu przed realizacja naszych celów. Pamiętajmy także, że lęk potrafi działać niezależnie w każdej jednej dziedzinie życia. Wtedy należy uwalniać się od wzorca transowego powielania lęku w danej konkretnej dziedzinie i w odniesieniu do każdej konkretnej sytuacji, lub osoby. Ogólne uwolnienie się od wzorca transowego powielania wielu wzorców w naszym życiu, może nie przynieść oczekiwanych rezultatów. Natomiast sięgniecie we wzorzec transu w konkretnych przypadkach, może nam pomóc zrozumieć, jak działał ów trans powielania danego wzorca przez całe nasze życie, jak się przejawiał i jakie skutki odnosił w naszym życiu.

Aby pomoc sobie w uwolnieniu się do wzorca transowego powielania danego wzorca, przygotowałam modlitwę i afirmacje dla tych, którzy chcą skorzystać z afirmacji. Afirmacji proszę szukać w menu:,,afirmacje", który już niedługo zostanie uzupełnione o dodatkowe załączniki.

Niech dokona się we mnie pełne uzdrowienie wszelkich intencji wobec transowego wzorca powielania innych wzorców w moim życiu. Jestem gotowa na uwolnienie się od wzorca transu i od wszelkich jego przejawów działania. Jestem gotowa uwolnić się od wszelkich wzorców transowego odnawiania się we mnie danego wzorca. Jestem gotowa na pełne wewnętrzne oczyszczenie się z wzorca transu. Proszę cały wszechświat o pomoc w uwolnieniu się od wzorca działania we mnie transu. Jestem gotowa przyjąć tę pomoc. Jestem gotowa na to, by poczuć się bezpiecznie w moim życiu. Niech dokona się we mnie pełna zmiana wszelkich moich zachowań i intencji w podtrzymywaniu w sobie wzorca transu. Niech ta zmiana i uwolnienie dokona się we mnie w sposób dla mnie bezpieczny, łatwy i miły dla dobra mojego i całego wszechświata.

Powrót

Trans we wzorcach

Każdy z nas gromadzi w sobie różne wzorce. Poprzez całej swojej ziemskiej karmicznej wędrówki, stykamy się z bardzo ogromną ilością różnych wzorców i ich odmian. Każdy ze wzorców otoczony jest pewnego rodzaju energią, której możemy nadawać dowolny kształt emocjonalny. To sprawia, że choć stykamy się z tym samym wzorcem co inni, to i tak energią emocjonalna, którą zgromadzimy, a która pochodzi od danego wzorca będzie zupełnie różna od tej, którą zgromadzą inni, czerpiąc z tego samego wzorca.

Każdy wzorzec z którym się stykamy i z którego pobieramy energię, kształtuje naszą osobowość emocjonalną. Gdy zaczynamy pojmować całość energii danego wzorca, uwalniamy jego energię, choć pozostają w nas informacje o nim. Natomiast to, co zrozumieliśmy sprawia, że doznajemy wzrostu własnej energii świadomości. Na tym polega nasz rozwój. Wpływa na niego tylko to, co zaczynamy rozumieć. Przez cała swoją drogę, mamy szansę doświadczyć wszystkich aspektów funkcjonowania danego wzorca, co ma pomóc nam ogarnąć jego działania jako całość. Jednakże obdarzeni wolą, to my decydujemy, którą z energii przyjąć w sobie na dłużej, aby się bliżej przyjrzeć jej funkcjonowaniu.

Każde zejścia na Ziemię dusza traktuje jako szansę na zebranie nowych informacji o funkcjonowaniu natury Ziemi, jej zależnościach i wzajemnych oddziaływaniach na siebie. W ten sposób dusza poznaje świat fizyczny i materię. A im więcej zrozumie, tym szybciej osiąga odpowiedni stopień własnego rozwoju duszy. Za każdym razem, dostaje także szansę by zrozumieć wzorce, których mechanizmów funkcjonowania nie zrozumiała w poprzednim wcieleniu, bądź jeszcze we wcześniejszych wcieleniach. Jednym z trudniejszych mechanizmów funkcjonowania danego wzorca, z którym przychodzi się zetknąć duszy, jest mechanizm powtarzalności danego wzorca. Częstotliwość powtarzalności tego mechanizmu jest różna i zależna od wielu innych mechanizmów emocjonalnych. Taki mechanizm nazywany jest cyklicznym transem.

Aby się mu dokładniej przyjrzeć, musiałbyś najpierw poszukać go w sobie. Znaleźć go nie jest trudno. Wystarczy, że spojrzysz na swoje życie i odnajdziesz w nim więcej niż jedną sytuację, w której np. zachowywałeś się, lub, na którą reagowałeś podobnie. Weźmy przykład pierwszy z brzegu. Wyobraź sobie jakąś osobę. Osoba ta od dziecka wstydziła się innych ludzi. Nigdy pierwsza nie odzywała się do innych i zawsze to inni musieli ją zapraszać do swojego towarzystwa. Osoba ta, gdzieś w jakimś momencie swojego życia musiała zetknąć z wzorcem nieśmiałości i wstydu. Nie musiało to być wcale w tym życiu. Osoba ta mogła narodzić się już z energią emocjonalna tego wzorca i tylko poprzez karmiczny wybór rodziców i otoczenia, w którym funkcjonowałby ten wzorzec, mogła go w sobie odnowić.

Przez całe dzieciństwo osoba ta w każdej jednej sytuacji, gdy przychodziło jej stykać się z nowymi osobami, przejawiała dokładnie w ten sam sposób wzorzec nieśmiałości. Zawsze w ten sam sposób reagowała milknąc i trzymając się z daleka od centrum rozmowy. Odpowiadała tylko wtedy, gdy ktoś bezpośrednio zwrócił się do niej z pytaniem, choć i tak w tym momencie odpowiadała na pytania z ogromnym trudem. Ta sytuacja i sposób reagowania tej osoby powtarzały się w jej życiu bardzo często, w zasadzie za każdym razem, gdy musiała nawiązać jakąś nową relację z drugą osobą. Ta częstotliwość określona była sytuacją, jednakże powtarzała się na tyle często, że stała się mechanizmem transowym. Osoba ta nie potrafiła się z niego wyzwolić, choć wielokrotnie obiecywała sobie, że będzie inna, że chce stać się otwarta i spontaniczna. I pomimo, że robiła wiele, by to zmienić, niewiele jej z tego wychodziło. W każdej sytuacji, w której stykała się z nowymi dla niej sytuacjami, bądź ludźmi, reagowała zawsze tak samo. Dopiero odreagowanie wzorca transu powtarzania i odnawiania tej reakcji pomogło tej osobie dokonać w swoim reagowaniu istotnych zmian. Oczywiście po drodze musiała zrozumieć działanie w swojej podświadomości wielu innych mechanizmów trasowych, ale im więcej uwalniała się od wzorców transowych, tym mniej zauważała w swoim reagowaniu działania tychże wzorców i mechanizmów.

Gdy sama rozpoczęłam w swej pracy nad sobą proces oczyszczania się z mechanizmów transowych, zauważyłam jak wiele ich w sobie posiadałam. W zasadzie każda reakcja, która powtarzałam, była działaniem tegoż mechanizmu. Co ciekawsze, każdy jeden mechanizm trasowy potrafił wnosić energię emocjonalną danego wzorca do każdej jednej dziedziny mojego życia. Powtarzalność niektórych mechanizmów destrukcyjnych była wręcz zatrważająca. To właśnie od nich zaczęłam oczyszczanie mojego życia, gdyż to one działały w moim życiu najsilniej.

Aby odnaleźć w sobie każdy z mechanizmów odnawiania działanie poszczególnych wzorców, musisz w zasadzie poszukać tych mechanizmów w każdym wzorcu, z jakim przychodzi ci pracować.

Jeśli zauważysz, że coś w życiu powtarzasz, to jest to z całą pewnością działanie mechanizmu trasowego.

Pamiętaj także, że niektóre mechanizmy odnawiają się co kilka lat, inne co kilkanaście, a jeszcze inne działają poprzez cykl odnawiania, co wcielenie. W kolejnych artykułach na ten temat postaram się opisach jak najwięcej dziedzin, w których działają te mechanizmy, jak i same mechanizmy, tak byś mógł lepiej ujrzeć ich działanie swoim życiu.

Powrót

Trans ucieczki przed problemami

Nie raz zastanawiałam się nad tym, skąd w moim życiu wziął się mechanizm ucieczki przed życiem. Niestety, taki mechanizm działał w moim życiu i był dla mnie bardzo męczący. Co kilka lat musiałam zmieniać miejsce zamieszkania, partnera, lub pracę, albo wszystko na raz. Wiedziałam, że nabyłam ten wzorzec od kogoś z moich rodziców, jednak, gdy trans zaczynał działać, nie potrafiłam go zatrzymać. Wpadałam wtedy jakby w pewien amok działania. Nie kontrolowałam własnych zachowań. Niczym w zaślepieniu robiłam wszystko, by wyrwać się z poprzedniego życia i uciec jak najdalej, by zacząć wszystko od nowa. Pochodzenie tego wzorca transowego wyjaśniłam dopiero niedawno. Wystarczyło, abym przyjrzała się życiu moich rodziców, a szczególnie życiu ojca, który bardzo często musiał zmieniać miejsce zamieszkania, i równie często zmieniał pracę.

No tak, pomyślałam sobie, gdy odkryłam, w jakim stopniu powieliłam jego wzorzec zachowań w życiu. Jak, jako dziecko miałam nauczyć się stabilizacji życiowej, mając rodziców, którzy nie potrafili niczego utrzymać dłużej w swoim życiu niż kilka lat?

Co ciekawsze rodzice wcale nie muszą tego wzorca powielać w każdej jednej dziedzinie swojego życia, abyśmy my mogli go przenieść na każdą dziedzinę naszego życia. Wystarczy, że przejmiemy od rodziców ich wzorzec transowego powielania czegoś w swoim życiu, aby nasze intencje pomogły nam zastosować ten sam wzorzec w większej ilości dziedzin naszego życia. Moja podświadomość była chyba wyjątkowo ambitna, gdyż stosowała ten wzorzec z wyjątkową zawziętością. Zmieniałam więc co kilka lat partnera, pracę, miejsce zamieszkania, znajomych, ale co z tego? Nic mi z tego nie przychodziło, po za utwierdzaniem się w przekonaniu, że nie potrafię nigdzie zatrzymać się na dłużej. Było to bardzo przygnębiające.

Pracę na uwolnieniem się od wzorca ucieczki, podjęłam z równą zawziętością, co stosowałam go w swoim życiu. Chciałam tego, gdyż w końcu i tym poczułam się zmęczona. Chciałam poczuć stabilizację w życiu i nie czuć przymusu uciekania, niszcząc wszystko, co do tego momentu stworzyłam. Poczułam nagle, że chcę coś stałego w moim życiu, co mogę sama zbudować. Uciekając tak przez wiele lat, chyba doświadczyłam już skrajności emocjonalnej w biegunie negatywnym, skoro moja dusza nagle zwróciła się w stronę chęci doświadczenia stabilności i spokoju w życiu. Oczywiście, nie oznacza to zwrócenie się w stronę stagnacji, jak niektórzy sądzą. Stabilizacja nie musi od razu oznaczać stagnacji. Uwolnienie się od wzorca transowej ucieczki przed życie, oparte jest na lęku. Pozbycie się więc lęku, jest dla nas możliwością poznania energii działania bez wpływu lęków, czy innych wzorców emocjonalnych. Uwalniając się od tego wzorca, zobaczyłam, czym jest prawdziwa, czysta radość przeżywania każdej chwili, w której działam. Dało mi to także poczucie większego panowania nad własnym życiem. Nie tylko nie poczułam, że w moim życiu coś ulega stagnacji, ale wręcz przeciwnie, dopiero teraz doceniam sam proces doświadczania działania.

Uwolnić się od różnego rodzaju transów, można przy pomocy regresingu. Jest to doskonały sposób dla tych wszystkich osób, które mają trudności z samodzielną pracą nad sobą. Stan transowego zawężenia świadomości, który pojawia się za każdym razem, gdy uruchamia się trans, może sprawić, że osoby, które podejmą samodzielna pracę nad próbą pozbycia się transu, mogą doświadczyć ogromnej siły oporu własnej podświadomości. Trans, może dodatkowo uruchamiać także i inne stany zawężenia świadomości, w tym stan zawężenia narkotycznego, hipnotycznego, oraz paraliżu lękowego. To może sprawić, że nie poradzimy sobie z samodzielnym uwolnieniem od stanu transowego powielania niektórych wzorców. Dlatego pomoc regresera, jest w tym przypadku niezwykle ważna. Dodatkowo, kompetentny regresem podpowie nam, czym zastąpić dany wzorzec, gdyż jest to bardzo istotny proces w oczyszczaniu podświadomości. Za każdym razem, gdy przetransformowujemy w sobie jakiś wzorzec, musimy zastąpić go nowym wzorcem, ale takim, który działałby na naszą korzyść i oparty byłby na zdrowych emocjach. Jest to bardzo ważne, gdyż w innym przypadku nasza podświadomość przyciągnie starą energię, do której była przyzwyczajona.

Powrót

Misje astralne

Pomiędzy kodami astralnymi a misjami, które przyjmuje dusza wobec świata astralnego istnieje bardzo znaczna różnica. Czym są kody astralne, wytłumaczyłam w artykule o tym samym tytule. Czym są misje astralne, opowiem poniżej.

W czasie, gdy dusza styka się ze światem astralnym, ma możliwość zetknięcia się w nim z wieloma duszami, których natura jest różna od jej własnej. Najczęściej misję wobec świata astralnego przyjmuje dusza, która przebywa na planie fizycznym od znacznego czasu. Niestety, dusze bardziej rozwinięte, ale których świadomość nie osiągnęła pełnego stopnia rozwoju po zetknięciu z duszami młodszymi, lub innymi, nabierają przekonania, że tamte są bardzo skrzywdzone przez Boga. Takiego samego przekonania możemy także nabrał na planie fizycznym. Gdy spotykamy osoby, których rozwój jest znacznie niższy niż nasz, można rzeczywiście nabrać podobnego przekonania. Takiemu przekonaniu ulega wiele osób. W wielu osobach rodzi się wtedy chęć niesienia pomocy takim duszyczkom, w postaci misji oświecania ich. Każda osoba, która uległa takiemu przekonaniu przybiera często rolę guru, nauczyciela, lub przywódcy duchowego.

Misja wobec świata astralnego kryje ponadto za sobą indywidualne intencje osób, które ją przyjmują. Za takimi intencjami kryje się wiele przyczyn. Sama także miałam taką misję, dlatego podjęłam się w pewnym momencie praktykę wykonywania egzorcyzmów. Czułam, że za tym kryje się chęć porządkowania świata astralnego. Jednakże nie potrafiłam długo z niej zrezygnować, gdyż wydawała mi się ważna dla mojego rozwoju. Nie ukrywam, że wykonywanie egzorcyzmów pomogło mi ten świat zrozumieć, dlatego gdy już pojęłam, czym jest świat astralny, zrezygnowałam z wykonywania egzorcyzmów. Aby uwolnić się od misji astralnych należy trochę popracować na rozwinięciem swojego poziomu świadomości.

Ważnym jest bowiem świadomość tego, że potrafię zrezygnować z wykonywania pewnych czynności po to, by otworzyć sobie drogę do jeszcze ciekawszych i wspanialszych rzeczy.

Najciekawsze są jednak misje wobec konkretnych istot. Wiele osób, które trafiają na regresing święcie są przekonani, że ich pobyt na Ziemi wiąże się z misją wobec słabszych i bardziej zapomnianych przez Boga. Niektórzy jednak skupiają się głównie na święcie astralnym i na istotach, które ten świat zamieszkują. Wszystko zależy od tego, jak ukierunkowaliśmy intencje wobec przyjęcia na siebie misji.

Gdy stajemy się gotowymi, do uwolnienia się od wzorca misji, wzrasta w nas świadomość, co do natury istot zamieszkujących zarówno świat astralny, jak i Ziemię. Ważnym jest wtedy by zrozumieć, że wiele istot, które schodzi w obręb Ziemi, to istoty bardzo młode. Poczucie, że są one gorsze niż my sami, jest bardzo błędne. Istota młodsza od nas duchowo nie tylko nie jest gorsza, ale i ma takie same szanse na oświecenie jak my. Na Ziemię istoty nie schodziły wszystkie na raz. Jak można zauważyć, nie od razu na Ziemi było sześć miliardów istot. Najwięcej przybyło w obręb Ziemi istot w ostatnich stu latach. A w dodatku zwiększyła się ich różnorodność.

Uwolnienie się od misji, może dla wielu osób wydawać się niezwykle trudne, gdy nie czujemy się na to gotowi. Dojrzewanie do gotowości uwolnienia się od jakiegokolwiek wzorca, to dla niektórych długotrwały proces, który rozkładają sobie nawet na kilkaset wcieleń. Ale, gdy zaczynasz świadomie zdawać sobie sprawę z tego, że ci to przeszkadza, wtedy zaczynasz odczuwać dojrzewanie do gotowości.

Niektóre misje są w nas zakodowane przez inicjacje. Niektórzy poddawali się im po to, by zwiększyła się ich moc panowania nad światem astralnym (magia astralna). Inni chcieli zwiększyć jedynie swój dostęp do tego świata. A jeszcze inni byli wciągani w zabawy astralne, w przekonaniu doświadczania coraz większej mocy.

Wiele osób, w których narodziła się misja w sposób bardziej naturalny, to znaczy taki, który wynikał z ich własnej chęci niesienia pomocy oświecającej innym, ma do oczyszczenia pewien charakterystyczny wzorzec. Osoby te, bardzo często nie mogąc przedrzeć się przez niezrozumienie swoich przekazów przez te istoty, stopniowo potrafiły staczać się na ich poziom, aby być samymi bardziej zrozumiałymi. Dla niektórych, wiązało się to z dostąpieniem naprawdę głębokiego upadku moralnego, co później przejawiało się w poczuciu niezrozumienia przez innych.

Tak więc, zarówno misje astralne, jak i misje wobec świata fizycznego mają jedno podłoże emocjonalne. Kryją się one w naszych intencjach wobec siebie samych. Jeśli nie potrafimy zrozumieć samych siebie, to trudno jest od nas oczekiwać, byśmy mogli rozumieć innych. Poznanie własnej natury, to jedno, natomiast zrozumienie jej i akceptacja, to zupełnie inna bajka. Proces dochodzenia do zrozumienia własnej istoty trwa przez całą naszą drogę rozwoju. Gdy osiągamy ten stopień, łatwo nam przychodzi też zrozumieć i innych. A misja..

No cóż, wielu wierzy, że to droga na skróty. Tylko gdzie ona tak naprawdę prowadzi, nie wiedzą sami zainteresowani.

Powrót

Kody astralne

Im bardziej odkrywam światy duchowe, tym większy porządek tam znajduję. Patrząc od strony duszy, ład panujący we wszechświecie wydaje się być czymś naturalnym. Świadomie zdajesz sobie z tego sprawę i nie zastanawiasz się, nad tym, co by było gdyby. Jednak patrząc od strony ciała, można odnaleźć w sobie bardzo wiele wątpliwości i wiary w pewne wyobrażenia. Dotyczy to przede wszystkim kodów astralnych. Świat astralny jest miejscem bardzo złożonym energetycznie. Przebywają w nim zarówno dusze istot, które opuściły już swoje ciała, ale nie dotarły do światów duchowych, jak i dusze istot, które przygotowują się do zejścia obręb świata fizycznego Ziemi. Jest to też świat, w którym istnieją energetyczne odzwierciedlenia naszych emocji. Dzięki temu, dusze schodzące mają szansę już w świecie astralnym doświadczać emocji związanych z przebywaniem na planie fizycznym. Jeśli jest to potrzebne duszy, która przebywa w świecie dusz, to może także schodzić do świata astralnego. Najczęściej schodzi tam po to, by odnowić pewne wzorce emocjonalne. Potrzebne jest jej to najczęściej do pracy nad opanowaniem spojrzenia na dane wzorce emocjonalne od strony energii. Dusza, która przebywa na planie fizycznym, bardzo często nie jest w stanie dostrzec wielu aspektów danego wzorca, ograniczając się do aktualnie przeżywanych emocji. Dany wzorzec staje się dla niej bardziej zrozumiałym, gdy ma szansę popatrzeć jeszcze raz na schemat energetyczny wzorca z dystansu, jakim jest oddzielenie duszy od ciała. Jednakże sam powrót duszy do świata dusz nie musi od razu oznaczać tego, że uda jej się wykorzystać wiedzę dostępną w świecie dusz do zrozumienia danego wzorca. Duszę najczęściej czeka,,długa i żmudna" praca, która kończy się ponownym zejściem do świata fizycznego w celu przetestowania nabytej wiedzy.

Kody astralne, są informacjami, które zbiera dusza w trzech etapach. Pierwszy etap dotyczy momentu, gdy dusza schodzi do świata fizycznego. Otarcie się o świat emocji, może bardzo pomóc duszy w oswojeniu się ze światem fizycznym. Jeśli jednak zetknie się z bardzo ciężkimi wzorcami, może to także ją bardzo zniechęcić do zejścia na plan fizyczny. Wiele z takich dusz cofa się do świata duchowego i wybiera sobie na plan zejść inną planetę niż Ziemia. Niektóre są cofane na siłę, szczególnie, gdy przyjmują zbyt wiele wzorców negatywnych. Takie dusze trafiają wtedy do przemodelowania.

W drugim etapie dusza zbiera informacje na planie astralnym w momencie, gdy przebywa na planie fizycznym. Podróże do świata astralnego odbywają w czasie snu, jak i w momentach, gdy dusza zanurza się w świat emocjonalnych marzeń. Choć tak naprawdę ocieranie o kody astralne, odbywa się w każdej chwili naszego fizycznego i duchowego życia. W każdej chwili wysyłamy tam informacje o nas samych, o naszych uczuciach, jak i stanie fizycznym naszych ciał. Ale nie tylko wysyłamy tam informacje. Jesteśmy tak silnie połączeni ze światem astralnym za pomocą tej części duszy, która nazywa się ciałem astralnym, albo inaczej podświadomością, że nawet nie zdajemy sobie często z tego sprawy. Świadomy kontakt ze światem astralnym następuje wtedy, gdy rozwijamy swoją świadomość duchową. W początkowych etapach naszego rozwoju, mała świadomość duchowa pomaga nam w zbieraniu informacji emocjonalnych. Inaczej, nigdy byśmy nie zdecydowali się na ich zebranie. Im wyższa świadomość duchowa, tym wyższej jakości szukamy informacji. W trzecim etapie, informacje są zbierane przez dusze, które opuściły już ciało i udają się do świata duchowego. Zanim tam trafią, często zatrzymują się w świecie astralnym, by jeszcze coś dokonać. Niektóre, zostają w tym świecie ze strachu przed oceną ich życia w świecie dusz przez opiekunów duchowych. Jednak nigdy to nie jest tak, ze dusza pozostaje w świecie astralnym w całości energetycznej. Przenosi tam jedynie swoją świadomość, natomiast jej energia pozostawać będzie w świecie dusz. Na tym etapie można zebrać bardzo wiele informacji. Jednak, po zetknięciu z nimi dusza może doznać szoku emocjonalnego. Niektóre doznania energetyczne, których pamięć zachowana jest w świecie astralnym, może nie tylko odnowić stare wzorce, ale i uruchomić zupełnie nowe. Odnowione wzorce, mogą duszy pomóc w osiągnięciu stopnia ich zrozumienia, ale i mogą jeszcze bardziej zagmatwać sytuację emocjonalną duszy. Może to spowodować tak ogromny nawrót emocji, że po zejściu na plan fizyczny poradzenie sobie z nimi może okazać się ponad siły duszy.

Inaczej jest, gdy dusza jest bardziej świadoma i potrafi wykorzystywać powroty do świata dusz, do pracy nad sobą. Osiągają ten stopień dusze na poziomie duszy dojrzałej i starej. Ich spojrzenie na świat astralny jest zupełnie inne. Nie tylko zaczynają wnikać w jego struktury, ale i zaczynają go rozumieć. Odbywa się to nie tylko wtedy, gdy przebywają w świecie dusz, ale i także wtedy, gdy przebywają na planie fizycznym. Dojście do takiego poziomu jest drogą, którą dusza musi przebyć, by dostąpić całkowitego zrozumienia praw natury Ziemi i wszechświata.

Uwalnianie od kodów astralnych następuje wraz z momentem, gdy zaczynamy rozumieć, czym jest ten świat i samo doświadczenie. Odbywa się to stopniowo, a proces ten trwa przez cały etap naszego rozwoju.

Powrót

Trans wmówionego poczucia winy

Relacje pomiędzy nami a rodzicami bywają różne. Niestety, ale to od nich nabywamy większość wzorców, które decydują o naszych wyborach i zachowaniu tym życiu. Jednym z wzorców, który powtarzany jest później w życiu i często przyjmuje postać mechanizmu transowego odnawiania się, jest wzorzec wmówionego nam poczucia winy.

Często się zdarza, że rodzice niby to od niechcenia mówią w naszym towarzystwie o tym, jacy chcieliby abyśmy byli, gdy dorośniemy. Szczególnie, jacy mielibyśmy być w stosunku do nich. Ja często słyszałam od swojej mamy, że chciałaby abym była dla niej dobra jak dorosnę, opiekowała się nią, abym została z nią na jej stare lata i była dla niej jak pielęgniarka, abym chodziła z nią do kościoła i w ogóle była jej posłuszna i pozwalała jej o wszystkim decydować w swoim życiu. No i abym znalazła męża, który by jej odpowiadał i ułożyła sobie życie tak, aby ona była ze mnie zadowolona. Czy wam to niczego przypadkiem nie przypomina?

Ciekawa jestem, jakie mieli wobec was oczekiwania wasi rodzice? Jacy mielibyście być i jak mieliście, według ich scenariusza ułożyć sobie życie? Niestety, te oczekiwania ukształtowały waszą tożsamość, jako dorosłej osoby. I teraz popatrzcie na siebie, na swoje życie i wybory. Ile z oczekiwań rodziców spełniło się w waszym życiu? Z ilu oczekiwań, które zamieniły się w presje z ich strony mięlibyście ochotę zrezygnować? Dobrze jest, gdy oczywiście och oczekiwania współgrają z waszymi planami na życie i zainteresowaniami, które chcielibyście w życiu rozwijać. Jednakże, wielu z nas bardzo często wydaje się, że to, co sami chcemy w życiu osiągnąć, jest wyborem dokonanym bez udziału cudzych wpływów. I, co nam się wydaje, najczęściej realizujemy. Warto jednak się przyjrzeć bliżej odczuciom, które temu towarzyszą. Jeśli nie ma w nich poczucia jakiegoś ograniczenia, lub innych emocji jest dobrze. Jeśli natomiast robimy w życiu coś w przekonaniu własnych celów, ale jednak zależy nam, by to, co robimy zostało w jakiś sposób zaaprobowane przez rodziców, to od razu możesz sobie dołożyć do emocji tu występujących, podświadomą chęć spełniania cudzych oczekiwań.

Gdy jednak spojrzymy na ten wzorzec z zupełnie innej strony, możemy w nim zaobserwować działanie naszego starego znajomego mechanizmu transowego. Sięgając do własnych relacji z mamą i oczekiwań, które mi nie tylko wmawiała, ale i przejawiała żywo w każdym swoim zachowaniu wobec mnie, mogłam szybko zauważyć, jak narodziły się we mnie dwa sprzeczne mechanizmy. Jeden taki, który pchał mnie do tego, bym spełniała jej oczekiwania, a drugi przeciwny, który pchał mnie do tego, bym buntowała się przeciwko narzucaniu mi jej woli we własnym działaniu. Chciałam ułożyć sobie życie według moich własnych celów i planów. Chciałam czuć się wolna i niezależna od jej woli, choć chciałam także, aby akceptowała moje wybory i nie zmuszała mnie, bym musiała dostosowywać swoje wybory do jej oczekiwań. Jednakże to, że chciałam to było jedno, drugim było natomiast to, że choć się buntowałam to i tak robiłam wszystko tak, by pogodzić mój własny bunt z jej aprobatą. Szukałam kompromisu, niestety zawsze kosztem samej siebie i własnego poczucia wolności. Jak w transie, za każdym razem, gdy chciałam zrealizować jakiś cel w życiu, podświadomie zastanawiałam się, czy spodobałoby się to mamie, jak by mnie za to oceniała, czy to jej by nie zaszkodziło? W taki sposób zrealizowałam w większym, lub mniejszym stopniu wiele celów. Mechanizm transowego ograniczenia, który działał tu, a który był wynikiem poczucia winy, jakie wyrobiło się we mnie na skutek stosowania wieloletnich praktyk wmuszania we mnie swoich własnych oczekiwań, działał jak precyzyjny mechanizm.

W tym przypadku trans pojawiał się zawsze, gdy chciałam zrobić coś w moim życiu nowego. Od razu, jak na zawołanie pojawiało się poczucie ograniczenia i poczucie winy wobec matki. Od razu pojawiały się natrętne myśli, czy to mnie nie oddali za bardzo od mamy? Efektem tego, było jak zwykle szukanie kompromisu. Uwolnienie się od transu wmówionego poczucia winy, było jak zrzucenie ogromnej obręczy, która zaciskała się wokół mnie za każdym razem, gdy chciałam coś zrobić. Najpierw zareagowałam małą paniką, że teraz pozostanę sama, że gdyby stało się coś, gdyby się mi nie powiodło to, co by się ze mną stało? Do tej pory gdzieś tkwiło przekonanie, że jak będę postępowała tak, by nie zranić mamy i zawsze mieć jej aprobatę, to w razie co zawsze będę mogła do niej wrócić. Krył się jednak za tym lęk przed samodzielnością, który był niejako efektem wmówionego poczucia winy.

Jednak, gdy uwolniłam się od transowego powtarzania tych samych schematów w moim życiu, poczułam naprawdę ogromną ulgę. Wiedzieć, jak wielką ulgę się wtedy odczuwa, mogą jedynie osoby, które uwolniły się jakiegoś wzorca transowego.

Powrót

Dotknięcie nieznanego

Uwielbiamy dotykać nieznanego. Boimy się tego, ale ciekawość naszej duszy jest większa niż logika i jakikolwiek opór, jaki mógłby przeszkodzić nam w dążeniu do odkrycia tego, co pragniemy odkryć.

Dusza każdej istoty dąży do samopoznania, czyli do poznania samego siebie poprzez doświadczenie. Oddzielając się od Boga podąża zatem tam, gdzie będzie mogła zrealizować swoje pragnienie. Szuka okoliczności, które dawałyby jej możliwość doświadczenia siebie samej w różnych aspektach Boga. Sama informacja o doświadczeniu nic jej nie daje, dlatego dusza dąży do tego, by samej przekonać się, jak to jest doświadczyć czegoś na własną rękę.

Aby doświadczyć tej samej rzeczy, w pełni musi poznać dwa bieguny danego doświadczenia. Czyli jej doświadczenie musi opierać się zarówno o coś negatywnego, jak i pozytywnego. Innymi słowy, aby wiedzieć, czym jest ciemność, musi poznać światło. Aby doświadczyć radości, musi doświadczyć bólu. Inaczej nie wiedziałby, co to znaczy jedno i drugie.

Doświadczanie to poznawanie skrajności. Poznanie skrajności daje duszy możliwość wyboru, czyli wypośrodkowania, albo inaczej ujmując dojście do poczucia spełnienia. Tylko wtedy dusza ma szansę wzrosnąć duchowo, gdy pozna obydwa bieguny doświadczeń, które zebrała podczas swojego pobytu na planie fizycznym.

Pierwsze doświadczenia dusza zdobywa już w momencie oddzielenia się od Boga. Pozostaje z nim w ciągłej łączności, ale już samo oddzielenie się jest dla niej pewnego rodzaju doświadczeniem. Jeszcze nie rozróżnia jakim, jednak tego doświadcza. Przez całą swoją drogę do świata fizycznego dusza będzie dążyła do zrozumienia swojego pierwszego doświadczenia. Im wyższy będzie osiągać poziom swoich doświadczeń, tym bardziej będzie starała się zrozumieć. Najtrudniej jest bowiem zrozumieć duszy, dlaczego musiało do tego dojść, dlaczego dla samopoznania musi doświadczać. Do tego zrozumienia będzie jej potrzebne doświadczenie dwóch stron swojej natury. Dlatego jej ciekawość będzie wiodła ją do poznania w sobie skrajności.

Przez całą swoją drogę w duszy wciąż będzie rodziła się ciekawość. To ona przywiedzie ją na plan fizyczny. To poprzez ciekawość dusza wciąż będzie poszukiwać. Jej ciekawość nigdy się nie wyczerpie, dlatego dusza wciąż będzie poszukiwać możliwości własnego poznania. Gdy osiągnie już kres doświadczeń na planie fizycznym, dusza wymieni swoje doświadczenia z innymi duszami, oddając część doświadczeń do rdzenia własnego drzewa dusz. Ale nie uspokoi własnych pragnień. Będzie wciąż chciała zaspokajać swoją ciekawość poznania. Dlatego jej natura będzie wiodła ją dalej, do poznania innych światów. Kresem jej poszukiwań na planie fizycznym jest oświecenie. Oświecać się zatem będzie wiele razy i zawsze będzie się to wiązało z kresem poznania jakiegoś rodzaju natury - złożoności z wielu istot, innych niż plan fizyczny Ziemi. Przy każdym oświeceniu odnajdzie wspólny mianownik łączący każde doświadczenie, każdy rodzaj natury i każdą istotność we wszechświecie. Ta świadomość pozwoli duszy odnaleźć samą siebie, jako istotę pochodzącą z tego samego źródła stworzenia. Jednak jej poznanie nigdy nie będzie nasycone. Będzie szukała i odnajdywała spełnienie w czymkolwiek by doświadczała. A gdy już poczuje się spełniona w materii, podąży w kierunku innych struktur, by odkrywać siebie samą w tamtej strukturze energii.

Powróćmy jednak do samego doświadczenia.
Aby przybliżyć to w pełni, muszę sięgnąć do momentu tworzenia się drzew dusz. Jak pisałam wcześniej, każde drzewo ma swoją określoną wibrację, która odróżnia je od innych istot i pozwala im się rozpoznać na poziomie wyższego Ja. Wibracja rozróżniająca inne istoty od siebie, określa rodzaj doświadczeń, jakie dana grupa ma zebrać. Lub inaczej. Będzie dla tych istot wyznacznikiem ciekawości i pragnień, które zawsze będą kierować duszę w określony rodzaj doświadczenia. I tak, dusze o wibracji białej będą chciały doświadczać zawsze w odniesieniu do związków międzyludzkich. Czyli, będą je interesowały związki, w których będą dążyły do stworzenia doskonałego duchowego związku. Do tego czasu będą doświadczać związku na wszystkich jego płaszczyznach. Oznaczać to, będzie drogę doświadczeń opartych na zasadzie stworzenia związku w harmonii duchowej energii męskiej i żeńskiej. U tych istot często występuje pomieszanie seksualne, jak i pomieszanie w odniesieniu do własnej płci i wibracji, jaką dzięki temu gromadzą w sobie. Czyli są to dusze, które rodząc się często jako kobiety, będą bardziej przejawiały wibrację męską, a jako mężczyźni wibrację kobiecą. U kresu swej drogi w fizyczności jako dusze stare, będą dążyły do zharmonizowania w sobie tych dwóch wibracji. Dzięki temu ich związki będą mogły stać się wzorcowe dla innych drzew dusz.

Dusze o kolorze złotym (żółte) swoje doświadczenia oparły na wiedzy i dążeniu do mądrości duchowej. Czyli ich drzewo dusz zbiera doświadczenia oparte o wszystkie aspekty pozyskiwania wiedzy, pielęgnacji jej w sobie, sprawdzaniu i obserwacji całego procesu twórczego powstawania myśli, kreacji. Oczywiście, gdy dusze z różnych drzew wchodzą razem w związek, dla każdej z tych dusz będzie ważny inny aspekt tego związku.
W następnym artykule opiszę związki dusz.

Dusze o kolorze czerwonym dążyć będą do zjednoczenia z naturą. Ich interesować będzie przyroda i znalezienie harmonii połączenia materii z duchem. One, podobnie jak elfy, czują przyrodę, choć ich doświadczenia oparte są na innych aspektach tego, co mają w przyrodzie odnaleźć. Przynajmniej w niektórych punktach i w odniesieniu do innych wartości.

Dusze o kolorze błękitnym mają za zadanie otrzeć się o najbardziej ciemną stronę natury. Wchodzą w ogromną ilość doświadczeń. Mówi się wręcz o nich, że mnożą doświadczenia. Najczęściej szukają granicy negatywnych doświadczeń. Dlatego dusze te często odnoszą wrażenie, że docierają do dna poznania.

Istnieją jeszcze trzy grupy istot z drzewa dusz ,,aniołków" inaczej, albo właściwiej trzeba by je nazwać Dewy.
Te trzy grupy nie inkarnowały najczęściej na Ziemi, ale ostatnio coraz częściej je spotykam. I tak.

Dusze o kolorze fioletowym schodzą, by odnaleźć akceptację. Dla nich doświadczeniem jest sama materia. Ich droga w materię skupia się na doświadczeniu rzeczywistości. Są osobami szukającymi we wszystkim tego, co rzeczywiste. Najbardziej rozwijają swoje średnie Ja. Nawet gdy wchodzą w jakieś doświadczenie, to je interesuje realizm tego doświadczenia. Chcą wszystko zaobserwować w ruchu materii. Przez to wydają się innym duszom bardzo nieciekawymi, poukładanymi, mało duchowymi.

Dusze w kolorze pomarańczowym uwielbiają cielesność i przyjemności ciała fizycznego. Ich doświadczenia opierają się o stworzenie najbardziej doskonałej formy ciała fizycznego. Ale po drodze potrafią przejść przez wiele doświadczeń eksperymentowania z ciałem. One skupiają się na zmysłach i odczuciach czysto fizycznych.

Pozostaje nam grupa zielona. Dusze o tym kolorze skupiły się na uczuciach. Uwielbiają wszelkiego rodzaju uczucia. Jak doświadczają, to z głębią zrozumienia dla uczuć.
Będą dążyć do wyrażenia sobą najwyższego rodzaju uczuć.

Gdy dusza schodzi w materię, jakby z góry wie, w jakim kierunku będzie dążyć do poznania natury. Oczywiście, ma możliwość wyboru określonej ilości doświadczeń, jakie chce zebrać w danym rodzaju doświadczeń, jakie są jej przypisane z racji przynależności do danego drzewa dusz. To daje jej możliwość wyboru określonego miejsca, które jej to umożliwi. Ale to ona wybiera, jakiego rodzaju doświadczenia chce przeżyć w materii. Dlatego każdy z nas jest różny, ma różne emocje i inne zestawy doświadczeń i wiedzy na taki sam temat. Dlatego dwie różne dusze postawione przed tym samym wyborem, wybiorą w oparciu o własny zestaw odnośników do doświadczeń, jakie mają zgromadzone w swojej podświadomości. Dodatkowo, to dusza decyduje o tym, kiedy zakończy dane doświadczenie w jakimś biegunie. Gdy wchodzę w dany biegun danego doświadczenia, to ja decyduję, kiedy mam dosyć przeżywania danej rzeczy. Także dla dwóch różnych dusz to samo doświadczenie będzie miało różną głębokość doświadczenia. Gdy ja zdecyduję, że wystarczy mi to, co doświadczam w swoim związku, aby uznać go za granicę mojej wytrzymałości , druga dusza może być zdziwiona, gdyż sama musiała doznać większej ilości emocji, często brutalności, by dojść do tego samego wniosku i by pójść w pozytywny biegun tego samego doświadczenia.
Podążając poprzez życie dusza wcale nie musi często inkarnować. Najczęstszy przymus odczuwają dusze błękitne, gdyż im potrzeba jest z reguły więcej inkarnacji, by zakończyć dany biegun doświadczenia. Najmniej dusze białe. One bardziej wolały opętywać i dlatego mają więcej wspomnień ze świata astralnego. Ale nie mniej wzorców do oczyszczenia.

Powrót

Czym naprawdę jest upadek świadomości?

Ostatnio bardzo popularnym stał się temat dotyczący aniołów. Wiele osób o nich pisze, odbywają się liczne wykłady na temat kontaktów z aniołami. Istnieje jednak grupa aniołów, o których historia wolałaby raczej zapomnieć, niż o nich pisać. To aniołowie, których nazywa się upadłymi. Jak donoszą najstarsze legendy, zeszli oni na ziemię.

Gdzie są zatem dzisiaj? Czyżby się uczłowieczyły? Czy może mieszkają w miejscu zwanym piekłem, którego nikt nie potrafi wskazać? Nikt jednak nie pomyślał, co mogłoby być piekłem dla upadłego anioła? I mnie zafascynował temat aniołów, ale nie tych, z którymi kontakt chciałoby nawiązać wielu, lecz tych zapomnianych.

W pewnym momencie mojej zabawy w rozwój duchowy, zaczęłam trafiać na istoty o ciekawych wzorcach emocjonalnych. Osoby te nigdy się nie widziały wcześniej na oczy (przynajmniej w tym życiu), ale między nimi było pewne podobieństwo. Podobieństwo określane wspólnymi wzorcami emocjonalnymi. Punktów wspólnych było zbyt wiele, aby można nazwać to przypadkiem. Wszystkie te osoby przedstawiały problem ze swojego punktu widzenia, choć za każdym razem odnajdowałam wspólny mianownik.

Gdy sama rozpracowywałam ów wzorzec emocjonalny, jeszcze nie miałam szansy porównania go z podobnymi wzorcami, gdyż stałam na samym początku mojej świadomej drogi rozwoju duchowego. Po jakimś okresie samotnej pracy nad upadkiem świadomości zaczęłam odnajdywać podobne symptomy u innych.

Poddałam się w międzyczasie wielu sesjom regresingu i nikt nie potrafił mi odliczyć danego wzorca. Odreagowywano mi hipnozy i zaślepienie, transy i wszelkie odmienne stany świadomości. Owszem zaczynałam widzieć jaśniej, ale nikt mi nie potrafił odliczyć fantazji, choć mi wielu wmawiało, że tym jest ten wzorzec. Przeszłam wtedy na auto-regresing.

Aż pewnego dnia trafiła do mnie dziewczyna o podobnym wzorcu. Intuicja podpowiadała mi, żebym wykorzystała wiedzę z własnego podwórka emocjonalnego. I udało się. Przypomniała sobie dokładnie to samo, tylko towarzyszyły jej inne motywy i inne emocje, które zgromadziła w swojej podświadomości.

No cóż, dwie osoby, to jeszcze nie dowód na stworzenie teorii - myślałam sobie. Jednak czas pokazał, że takich osób z podobnym wzorcem zaczęło trafiać do mnie całkiem sporo. Aż doprowadziło mnie to do stworzenia teorii dotyczącej historii upadku świadomości istot energetycznych, zwanych przez niektóre religie aniołami. Pojawiły się oczywiście głosy sprzeciwu i buntu wobec tej teorii. Niektórzy nawet wykorzystali to, by się odwrócić od regresingu i poszukać innej, ,,lepszej" drogi dla siebie.

Wielu zaprzecza wszelkim dowodom uważając, że wszystko zostało wmówione im w hipnozie, tak jakby bali się jakiegoś osądu. Ale skąd te wszystkie wątpliwości i pytania o aniołów i upadek świadomości? Gdyby temat był fikcyjny, skąd u tak wielu osób występowałby podobny wzorzec i emocje pod nim ukryte? Emocje, które u wielu ukształtowały ich życie i sposób myślenia. Gdyby temat upadku świadomości był fikcyjny, pozostałby bez echa. Nikt by na niego nie zareagował, a szczególnie tak emocjonalnie. Tymczasem pytania wciąż się mnożą.

W wielu modlitwach często można zetknąć się z wersami dotyczącymi powrotu do Boga. Dlaczego akurat powrotu, skoro tak wielu uważa, że idą do niego po raz pierwszy?

Tak naprawdę, to temat upadku podobny jest jedynie w swej nazwie, gdyż za upadkiem świadomości kryje się wiele historii upadku i motywów jego nastąpienia. Dlatego tak wiele osób nie potrafi sobie przypomnieć jednego upadku. Poddani regresji przypominają sobie kilka jego scenariuszy.

Czym jest zatem upadek świadomości? To nic innego jak jej zawężenie. Wiele osób wielokrotnie zadawało mi pytania, czy świadomość, która jest pełna, może się zawęzić? Zatem jaki cel ma dążenie do oświecenia, gdy nawet istoty o pełnej świadomości potrafią się cofnąć?

Sama zadawałam sobie niejednokrotnie pytania na temat istot, które upadły. Ale czy rzeczywiście upadły, czy było to coś innego?

Sięgając w przeszłość wszechświata dostrzec można pewien proces ewolucyjny zwany "od energii do materii i z powrotem w energię". Istniejemy dzięki energii (słonecznej). To ona pobudza proces zwany życiem na ziemi. To energia tworzy materię. Przedłużmy to zatem na proces zejścia w materię istot, które rozwinęły swoją świadomość, będąc najpierw w formie energetycznej.

Na początku wszystko było jedną wielka świadomością. Z czasem świadomość zaczęła się rozwijać i oddzielać różne formy świadomości, które w przyszłości rozwinęły swoje formy materii. Czyli przybrały określone kształty i formy. Część świadomości przybrała formę materii zwaną skałą, inna stała się rośliną, jeszcze inna zwierzęciem, aż do formy materii zwanej człowiekiem.

Każda z form ma swoją indywidualną świadomość połączoną ze świadomością Boga. Każda z istot materialnych ma swoją określoną długość przebywania w formie materialnej. Zarówno rośliny jak zwierzęta i skały nie potrzebują pośredników, aby wiedzieć, jak mają funkcjonować i żyć, gdyż ich świadomość przez cały czas jest w kontakcie ze świadomością Boga.

W ten sam sposób, jak wykształciły się formy materii, którą dziś znamy jako ziemię, z jej wszystkimi formami żywymi, tak samo wykształcił się człowiek. Jest on bardzo zbliżony do formy istot, które wykształciły się z innej fali świadomości. Istoty duchowe przechodząc przez różne formy materii energetycznej miały w swojej świadomości zakodowany proces naturalnego przejścia przez materię. Przybierając coraz gęstszą formę energii, stawały się istotami o konkretnych kształtach.

Istoty energetyczne nie chciały wchodzić w materię. Ich podświadomość, świadomość i nadświadomość rozwijały się jednocześnie. Niestety, często to podświadomość stawała się najsilniejsza w grupie, nie dopuszczając do głosu nadświadomości.

Kontakt świadomości z intuicją odbywa się zawsze przez podświadomość. Im czystsza podświadomość, tym jest ten kontakt łatwiejszy. U istot energetycznych w pewnym momencie pojawił się opór przed wejściem w materię. Uważały one, że materia ograniczy ich moc. Schodziły na ziemię opętując ciała istot najbardziej zbliżonych do nich kształtem i energią, aby zapoznać się z materią. Gdy wchodziły (jako istoty duchowe o czystej energii mogły to robić bez problemów) w ciała ludzkie, trafiały w nich na zabrudzoną energię i bardziej zanieczyszczoną podświadomość.

Inni zaczęli motywować sobie zejście w materię. Jedni narzucali sobie misję, inni uznali, że robią to, by poznać seks. Jeszcze inni z ciekawości i zachłanności na doznania, jakich nie mogli poznać w ciele energetycznym. I wielu zostało w ciałach.
Wciągnięci w materię, musieli poddać się jej prawom. Największym szokiem okazało się zetkniecie z wibracjami śmierci.

W pewnym momencie istoty duchowe przejęły od ciał materialnych tak wiele wzorców, że niemożliwym stało się już opuszczenie ciała materialnego. W tym momencie pojawił się wzorzec zamknięcia i uwięzienia w ciele. Jednym się spodobało przebywanie w materii i chcieli jak najszybciej zapomnieć o swym pochodzeniu, innym wydało się, że to kara od Boga. Jedni szarpią się do dziś, szukając wszelkich sposobów na powrót do Boga, inni natomiast dobrze się bawią w swych ciałach.

Wciągnięci przez materię i powrót do formy energetycznej jest jednak nieunikniony. Świadomość z każdą chwilą u wszystkich istot rozszerza się coraz bardziej, aż do momentu, gdy stanie się ona pełna. Nie oznacza to oczywiście, że nic nie trzeba robić, bo i tak kiedyś się oświecę. Oświecenie to tylko jeden z etapów w cyklu ewolucyjnym. Nie jest on końcem naszego rozwoju. Aby jednak doszło do oświecenia, trzeba oczyścić podświadomość tak, by stanowiła ona jedną harmonijną całość na trzech płaszczyznach.

Materia z umierających gwiazd wcale nie znika, tylko przechodzi w inną formę energii. Jej proces ewolucyjny trwa w nieskończoność. I tak samo będzie z nami. Nasza świadomość nie zniknie po oświeceniu. Nie pozostaniemy także na zawsze opiekunami duchowymi. Proces ewolucyjny zaprowadzi nas z powrotem do Boga, i znów będzie następował nasz powrót do form materialnych.

Najważniejszym jest dla istot energetycznych, które zeszły w materię, aby zaakceptowały, że to naturalny proces. A ich pobyt w ciele nie jest karą od Boga. Dla wielu złudnym jest przekonanie, że tylko jako istoty niematerialne będą mogły w pełni wykorzystywać swoją moc. Moc można używać także w materii, ale w zupełnie inny sposób niż w energii. Materia nie jest ograniczeniem, daje tylko inne możliwości.

Wiele osób szuka w sobie wewnętrznego spokoju. Szukają go poprzez różne praktyki duchowe, szukają go w zapomnieniu i ucieczce od rzeczywistości. W narkotykach, alkoholu i innych środkach odurzających. Inni w izolacji (np. w zakonie, czasami w pustelni). W ciszy próbują odnaleźć kontakt z Bogiem i ukoić własne poczucie niegodności. Korzą się przed Nim starając się zasłużyć na Jego uwagę. Niektórzy potrafią przez całe życie szukać najdoskonalszej drogi do Boga. Inni buntują się wobec braku bezpośredniej odpowiedzi. Taki wewnętrzny bunt ma każda upadła istota. Po tym można je poznać.

Czy jesteś jedną z istot upadłych? Nie wiem z jakiej jesteś linii świadomości. Jeśli jednak po przeczytaniu tego artykułu odczujesz w sobie wzmożone zaniepokojenie, lub innego rodzaju napięcie, może warto, byś się zastanowił nad swoim pochodzeniem. Sam określ, kim jesteś i do jakiej grupy byś się zaliczył. Może pomogą ci w tym pytania. Odpowiedz na nie szczerze.

Czy masz w sobie poczucie zagubienia? . Czy czujesz się obco wśród ludzi? . Czy zadawałeś już sobie pytania: Po co właściwie Bóg mnie tu zesłał? Co ja tutaj robię? . Czy kiedy myślisz o Bogu, odczuwasz w sobie bunt przeciw wielkiej niesprawiedliwości, w jakiej uczestniczysz, a jaką jest twoje życie? . Czy nieraz miałeś żal do Boga, że stworzył tak podły świat? . Gdy prosisz o coś Boga, co wtedy czujesz? . Czy czujesz się inny, niż otaczająca cię większość ludzi? . Czy często masz wrażenie, że jesteś inny, niż otaczający cię ludzie? . Czy kiedykolwiek poczułeś się zawstydzony zachowaniem ludzi? . Kogo obwiniasz za to, że tu jesteś? . Czy traktujesz swoje ciało jak klatkę, w której ktoś cię uwięził? . Czy czujesz się szczęśliwy w swoim związku? . Do czego służy ci twoje ciało? . Czego się najbardziej boisz? . Czy chcesz coś udowodnić Bogu? . Co? . Czy chcesz coś udowodnić ludziom? . Co najbardziej pociąga cię w innych ludziach? . Czy masz żal do swoich rodziców, że cię w ogóle spłodzili? . Czy obok ciebie znajduje cię osoba, która ogranicza cię w rozwoju? . Jaka praca uwłaczałaby twojej godności? . Kim jesteś?

Każda z osób, która szuka swej drogi powrotnej do Boga, kiedyś upadła (zeszła w materię z podświadomym wzorcem buntu). Takich upadków świadomości mogła przeżywać więcej niż jeden.

Czym jest zatem upadek świadomości? To tylko wzorzec emocjonalny. Wzorzec, który jednak u wielu ludzi się kiedyś pojawił i który pielęgnują oni w sobie do dziś. Wzorzec, który określa chęć udowodnienia Bogu, że jest się lepszym od niego, że można go wyrzucić ze swojego serca, ze swojej pamięci. To próba odrzucenia wszystkiego co dobre. To próba budowania własnego świata dużo lepszego niż ten, który stworzył Bóg. To chęć mnożenia doświadczeń, przeważnie tych sprowadzających do upadku.

Choć tak naprawdę wszystko, co kiedykolwiek chcieliśmy komukolwiek udowodnić, tak naprawdę chcieliśmy udowodnić samym sobie i znaleźć jakieś wytłumaczenie na nasz pobyt w materii.

Przez wiele wcieleń wielu z was szukało tej najlepszej drogi powrotu. Każda z religii ma na celu jej odnalezienie i na końcu dostąpienie raju, czyli oświecenia. Jedni są uparci, inni szybko przekonują się, że żadna religia nie jest w stanie spełnić ich oczekiwań. Wielu szuka na własną rękę i wielu ją znajduje. Ale wielu po raz wtóry doznaje zawodu, że znów musi zaczynać od nowa. Na samym początku drogi rozwoju duchowego poszukujemy kogoś, by wskazał nam tę drogę. Znajdujemy sobie mistrza, czyli tego, który już coś wie. Nie ważne co, ważne że jest to różne od tego, co wiemy sami.

Najczęściej poszukują istoty upadłe. Ludzie, którzy uczłowieczyli się poprzez drogę ewolucji, akceptują życie tu na ziemi. Oni czują się jak w domu. Mają zupełnie inne problemy niż upadłe istoty. Czy rozwijają się duchowo? Owszem, znam kilka osób, które wstąpiły na drogę rozwoju duchowego. Ale i one doznały kiedyś upadku świadomości. Nie w takiej formie jak istoty upadłe, ale i oni się zawiedli.

Dla istot, które przeszły inną drogę ewolucji, także następuje moment, gdy zaczynają poszukiwać duchowo i wracać do form energetycznych. Ich droga jest tylko inna. Ani lepsza, ani gorsza od drogi, jaką przeszły istoty duchowe-upadłe.

Nieważne, do jakiej grupy należysz, ważne, że zaczynasz pojmować swoje miejsce i akceptować materię.

Nie każdy musi zgadzać się z moją teorią. Mnie pomogła ona zaakceptować wszystkie upadki, których doświadczyłam poprzez wszystkie moje wcielenia. Każda droga, którą kroczyłam, do czegoś mnie w końcu doprowadzała. Nawet jeśli na końcu uznałam, że nie jest właściwa, to zaczynałam szukać dalej. Najwyżej kończyło się to dla mnie zafundowaniem sobie kilku kolejnych wcieleń, poprzez nagromadzenie w podświadomości nowych wzorców emocjonalnych.

Upadek, to cofanie się i nieakceptowanie tego, co następuje. Poprzez nieakceptowanie utrudniałam sobie jedynie pojmowanie. Gdy pojmiesz, że każdy bunt, to upadek, a akceptacja to krok naprzód, zrozumiesz i wybierzesz to, co podpowie ci twoja intuicja. Do tego jednak czasu jeszcze wiele razy możesz upaść i się podnieść, by iść dalej, aż do oświecenia i jeszcze dalej.

Powrót

Dokarmianie atlantyckich duchów

Z historią Atlantydy wiążę się wiele mitów, legend i podań przekazywanych sobie z ust do ust poprzez tysiąclecia. Na temat jej zagłady powstało wiele opowieści. Historia tego zaginionego lądu zdaje się być wciąż żywa w umysłach ludzi.

Przez lata śmiałkowie wyruszali w dalekie wyprawy pragnąc odszukać choćby skrawek ziemi z jakimikolwiek pozostałościami po tej tajemniczej wyspie. Podobno kryła w swych kamiennych miastach niezliczone bogactwa. A jej poziom techniczny znacznie przewyższał dzisiejszy stan rozwoju techniki. Już wtedy znane były mieszkańcom Atlantydy środki transportu powietrznego i lądowego, które dziś można by przyrównać do statków powietrznych i pojazdów lądowych o napędzie jądrowym. Atlantydzi umieli korzystać również z innych źródeł energii, jakich my nie znamy dzisiaj. Znali również astronomię, matematykę, astrologię, oraz inne dziedziny nauki.

Pewnego dnia historia Atlantydy kończy się gigantyczną katastrofą. Ląd z jego mieszkańcami pogrąża się w oceanie. Gdzie? Dziś nie do końca wiadomo, ale legendy, jakie pozostawiła po sobie Atlantyda, są nadal żywe.

Po raz pierwszy o tajemniczym zaginionym lądzie usłyszałam wiele lat temu. Mój nieżyjący już dziś znajomy przyniósł mi książkę o zaginionych pradawnych cywilizacjach. Pamiętam, że miałam wtedy 13 lat. Czytałam ową książkę z wypiekami na twarzy. Oczami wyobraźni widziałam obrazy niezwykłych budowli, ogromne miasto i ludzi. Czytając o Atlantydzie miałam przedziwne wrażenie, że już to znam. Moja wyobraźnia dopisywała obrazy tekstom, które pochłaniałam. Było jednak jeszcze coś, na co wtedy nie do końca zwróciłam uwagę: emocje. Na początku przedziwna ekscytacja. Potem pojawiło się napięcie związane z oczekiwaniem. Na co? Sama nie do końca wiedziałam. Pojawił się także lęk i oczekiwanie na coś bardzo złego.

W dzieciństwie bardzo często przeprowadzałam się z rodziną. Lęk, który się pojawił, dotyczył utraty miejsca. Taki sam lęk odczuwałam podczas przeprowadzek. Był to lęk przed nieznanym i strach wobec okrutności natury i Boga. Po latach, gdy znów usłyszałam o Atlantydzie, znajome uczucie niepokoju powróciło. Nagle zaczęłam zdawać sobie sprawę z moich usilnych starań, by nigdy nie przywiązywać się do miejsca, w którym dane jest mi mieszkać.
Wspomaga je wrażenie, że, zostanie mi to zabrane przez naturę. Tak jakby ktoś okrutny żartował sobie z mojej miłości do danego miejsca i kazał się z niego wynosić. Emocje były na tyle silne, że pamiętam o nich do dzisiejszego dnia. Po bardzo krótkim czasie od momentu przeczytania książki, musiałam się znów przeprowadzić. Z żalem żegnałam ukochane miejsca moich dziecięcych zabaw. Moje serce było rozdarte. Musiałam wszystko zaczynać od początku. I tak jeszcze wiele razy. A za każdym razem wciąż to samo powracające uczucie. Gdy spotkałam się z regresją, wróciły do mnie jak żywe obrazy, jakie pojawiły się w moich myślach, gdy czytałam tamtą książkę. Lecz tym razem niczego nie czytałam, teraz doświadczałam we wspomnieniach tego, co kiedyś nazywałam moją fantazją. Pojawiające się emocje utwierdzały mnie w przekonaniach o prawdziwości wspomnień karmicznych - nie tylko moich, ale i wielu osób, którym prowadziłam sesje regresingu na dany temat.

Zadziwiała mnie jedynie różnorodność tych wspomnień. Jak wiadomo, każdy odnosi się do danej rzeczy po swojemu. Indywidualnie podchodzimy do wszystkiego, co nas spotyka. Jeśli kilkoro ludzi doświadczyłoby tej samej rzeczy, to każdy z nich opowiedziałby historię tego zdarzenia po swojemu, zwracając uwagę na własne emocje i doznane odczucia. I ja podchodzę do tego tematu w podobny sposób.

Postaram się zachować dystans do tego, co chcę opisać. Jednak bez względu na wszystko, to co napiszę, będzie nosiło znamiona tkwiących we mnie emocji. Wielu ludzi fascynuje się kulturami zaginionych cywilizacji. Nie do końca wiadomo, czego tak naprawdę szukają starając się znaleźć jakiekolwiek ślady potwierdzające, lub zaprzeczające stawianym powszechnie przez naukowców tezom. Niektórzy zakładają, że to co odnajdą, pomoże im bardziej zrozumieć przeszłość ludzi zamieszkujących Ziemię, a tym samym zrozumieją teraźniejszość i będą budować lepszą przyszłość.

Fascynacja zaginionymi kulturami doprowadziła już niejednego naukowca do zmiany swoich poglądów dotyczących zwyczajów zaginionych cywilizacji. Zwyczaje te i zachowania ludzi z dawnych kultur często były zupełnie różne od tych, na które liczyli naukowcy i zapaleńcy.

Ze wspomnień karmicznych (regresywnych) wielu ludzi wyłania się obraz tego, czym naprawdę była Atlantyda i jakie życie wiedli jej mieszkańcy. Czego doświadczali i z jakimi emocjami się zmagali podczas swego życia na Atlantydzie. Co mnie najbardziej uderzyło w opowieściach z przeszłości to to, że wszystkich poddających się regresingowi, mogłabym podzielić na dwie grupy. Jedna, która zajmowała wysokie stanowiska w kastach kapłanów rządzących Atlantydą. Natomiast do drugiej grupy można zaliczyć ofiary inicjacji i eksperymentów przeprowadzanych przez te kasty. W kastach kapłanów dominowała chęć zapanowania nad światem astralnym. Obsesja na punkcie świata astralnego, z jaką spotkałam się podczas sesji u moich klientów, pozwoliła mi dojść do przekonania, że Atlantyda była tak naprawdę jedynie wyspą zesłań dla zbuntowanych upadłych aniołów wydalonych z Lemurii. Wyglądało to jak Australia z osiemnastego wieku. Byli tam najczęściej złoczyńcy zesłani za naruszenie prawa. Pozostawieni na nieznanym sobie lądzie musieli nauczyć się żyć i dawać sobie radę w nowych dla nich warunkach bytowych i klimatycznych. Tak oto narodziła się cywilizacja australijska. Ludzie nie zapomnieli swojego (choć) często marnego pochodzenia i dziedzictwa kulturowego. Założyli własne miasta i rozwinęli na miarę możliwości przemysł. Niechlubna przeszłość ludzi, którzy pod przymusem zasiedlili Australię, poszła w niepamięć. W taki sam sposób powstała cywilizacja Atlantycka.

Atlantyda była wyspą zesłań dla tych, co zbuntowali się przeciw legalnej władzy na Lemurii. Potem Atlantyda, tak jak dzisiejsza Australia, stała się samodzielnym państwem z hierarchią władzy i podziałem kastowym wśród społeczeństwa. Doskonale rozwinął się także system wierzeń. Powstały różne religie, a ich przedstawiciele wprost prześcigali się w wymyślaniu różnego rodzaju inicjacji w celu zapanowania nad światem żywych i zmarłych. Na początku wierzono, że droga powrotna do Boga prowadzi przez śmierć. Kapłani - przedstawiciele różnych religii, szukali drogi w świat astralny poprzez wysyłanie tam inicjowanych wcześniej odpowiednio osób. Inicjacje dotyczyły przekazywania informacji na temat warunków, jakie panowały w świecie astralnym i tego, czego doświadcza dusza po przekroczeniu tego świata. Celem wielu kapłanów stało się przygotowanie sobie miejsca w hierarchii astralu. Wierzyli, że tak jak na Ziemi, również i w świecie astralnym zachowana jest hierarchiczność dusz. I nie mylili się, gdyż przenosząc w świat astralny własne wyobrażenia sami tworzyli ową hierarchiczność. Owa hierarchiczność istnieje w świecie astralnym po dziś dzień. Najwyżej stoi ten, kto ma władzę nad emocjami i energią, a tym samym nad prawem karmy.

Niektórzy ogłaszali się władcami astralnymi. Byli także władcy karmy, czyli ci, co ściągali duszę w niższe energie w momencie jej zbliżania się do bram światła. Jeśli nawet dusza na ziemi osiągnęła już poziom mistrzowski, to z nieoczyszczoną do końca podświadomością nie mogła się oświecić. Ci, co uznawali się za władców karmy, ściągali dusze do poziomu, na jakim znajdowała się jej podświadomość.

W astralnym świecie droga do oświecenia prowadzi przez siedem "bram piekieł". Są to główne wzorce podświadomości.

  1. Lęk

  2. Niegodność

  3. Poczucie winy.

  4. Zachłanność

  5. Pycha

  6. Złość

  7. Niezdecydowanie.

Ostatnim krokiem jest zdecydowanie, czyli suma wszystkich pozostałych wzorców. Zdecydowanie zwane jest także ostatecznym krokiem. Jeśli masz w sobie choć ziarenko wątpliwości, wracasz. Jeśli czujesz się w pełni czysty i zjednoczony z Bogiem, robisz ostateczny krok.

Jak sama się przekonałam, chyba ten ostatni krok jest najtrudniejszy. Przy każdej z bram czyhają strażnicy danego wzorca. Są to demony, twory podświadomych lęków. Wystawiają naszą wiarę na próby. Jeśli wygrasz, pokonujesz bramę. Atlantydzi starali się składać demonom ofiary, by te mogły karmić się ich energią. Wierzyli bowiem w ogromną moc demonów strzegących bramy piekieł. A ich moc jest rzeczywiście wielka i zależy od tego, jak duży jest lęk, który tworzy demona.

Na Atlantydzie stworzony został cały system inicjacyjny oparty o przenikanie się świata astralnego z rzeczywistym. Wierzono, że świat astralny jest kolejnym etapem w drodze powrotnej do czystej energii. Niestety, błędnym było rozumowanie, że jeśli uda się zapanować nad światem astralnym, to tym samym będzie można pokonać władców karmy, uniemożliwiających pozostanie w świecie astralnym i zmuszających do wcielania się. Przed dokonaniem zniszczenia Atlantydy wielu kapłanów starannie przygotowało się do przejścia w świat astralny. Zadbali o to, by nie mieć do czego wracać. Wcześniej przez wiele lat starali się zniszczyć wszelki rodzaj ludzi, by nie było gdzie się wcielać. Inni sprytnie kodowali ludzi i członków kasty kapłańskiej, by ci stali się agregatami lub nawet stacjami przekaźnikowymi zasilającymi świat astralny w energię życiową. Zobowiązywali ich, by w kolejnych wcieleniach byli wierni temu zobowiązaniu.

Od samego początku istnienia Atlantydy jej kapłani dążyli do całkowitego przeniesienia się w świat astralny. Przygotowywano się do tego dosyć starannie. Wybrane ofiary były specjalnie zabijane tuż po wcześniejszym zainicjowaniu ich, by w świecie astralnym przygotowały miejsce dla kapłanów. Swoim ofiarom wmawiali oni podczas inicjacji, że są wybrane i że jako wybranym zostanie im powierzona tajemnica. Inicjowane w ten sposób ofiary przechodziły w świat astralny z silnym poczuciem misji i odpowiedzialności za powierzoną im tajemnicę. W zamian miały być tylko posłuszne swoim dobroczyńcom. Kapłani łatwo znajdowali ofiary z niskim poczuciem własnej wartości i z zachłannością na moc. Zresztą najczęściej one same zgłaszały się do kapłanów, którzy im w jakiś sposób wcześniej zaimponowali.
Gdy brakowało ofiar, kapłani tworzyli między sobą grupy wzajemnej adoracji. Tak, by w momencie przeniesienia się w świat astralny, wciąż mogli ze sobą przebywać i tworzyć grupę o wspólnych ideach i celach.

Inicjacje stanowiły na Atlantydzie główny trzon kultów religijnych. Mnożyły się niezliczone sekty religijne, które ustanawiały między sobą hierarchiczność wewnętrzną w oparciu o tworzone dosyć precyzyjnie systemy manipulacyjne. Każdy w zasadzie próbował przechytrzyć innych, by zająć najwyższe miejsce w hierarchii. Każdy udawał, że ma to coś i tworzył własną linię inicjacyjną.

Dziś można odnaleźć poważne skutki owych inicjacji. W świecie astralnym jest jeszcze wiele dusz pochodzenia atlantydzkiego. To co atlantydzcy kapłani stworzyli wiele tysięcy lat temu, w wielu przypadkach wciąż jeszcze działa.

Z czasem niektórzy z Atlantów musieli się inkarnować. Niektóre grupy specjalnie spychały jednego ze swoich, by ten narodził się i jako żywy człowiek żywił ich swoją energią. Zdawali sobie bowiem sprawę z tego, że jeśli nie otrzymają odpowiedniej ilości energii, będą musieli sami się inkarnować. Nie jest bowiem możliwym przebywanie w niższym świecie astralnym bez prany -energii życiowej, którą gromadzić może jedynie istota żywa. W niektórych przypadkach duchy atlantyckie sięgały po energie osób z nimi nie związanych. Nabierały przez to dodatkowych cech emocjonalnych osoby, którą opętywały, bowiem przy każdym opętaniu następuje wymiana emocjonalna pomiędzy duchem a osobą opętaną. Taka ciągła wymiana pomiędzy jednym duchem a wieloma ludźmi, do których duch atlantydzki zdążył się od początku przyssać, mogła doprowadzić do zaniku w większej części osobowości ducha. Przejęte emocje, wzorce i kody jeszcze bardziej zanieczyszczały karmę. Taki duch z czasem będzie musiał się inkarnować.

Inaczej jest z duchami, które raz po raz wymieniają się w świecie fizycznym. Często dokonują jeszcze dodatkowych inicjacji, by ten, którego ześlą w ciało, był im wierny. Zdarzały się także przypadki, gdy duch inkarnujący szantażem doprowadzał do swego przewodnictwa w grupie. Przecież to on dostarczał energii. Potrafił w ten sposób dla zachowania ciągłości swej władzy reinkarnować wiele razy. Tak jak ludzie, tak i duchy wyrażają się pewną przebiegłością. Niektórzy wierzyli, że ich karma zostanie oczyszczona, gdy podłączą się do osoby rozwijającej się duchowo. Takiej osobie podsuwały swoje emocje i wzorce do oczyszczenia. To dawało odczucie oczyszczania nie swoich rzeczy. Niektórzy z klientów regresingu odnosili takie właśnie wrażenie, że oczyszczają nie swoją karmę. Symbioza, do jakiej często doprowadzają duchy pomiędzy sobą a ofiara, daje w większości przypadków wrażenie jedności z duchem. Taka osoba traci często orientację i nie czuje, że ,,coś" na nią wpływa, tylko ma wrażenie, że to są jej emocje.
Duchy atlantydzkie należą do najbardziej przebiegłych, gdyż doskonale znają prawa rządzące światem astralnym. Nie może się z nimi równać większość egzorcystów czy podróżników astralnych.

Niektóre duchy atlantyckie dalej bawią się w powielanie dawnych praktyk inicjacyjnych. Potrafią zastosować każdy chwyt, by zdobyć potrzebną im pranę. Ich praktyki zdobywania energii od ludzi przybierają często pozór pomocy. Widziałam już nieraz bioenergoterapeutów kontaktujących się z przewodnikami w celu uzyskania pomocy w dostępie do wyższej energii, gdy tymczasem za przewodników podstawiały się duchy. Dla osoby na niższym poziomie świadomości jest praktycznie nie do rozpoznania, kto jest kto. Takiej osobie wydaje się, że to co jej pomaga, jest rzeczywiście czymś wyższym. A tymczasem duch pobiera energię w zamian za pewne usługi czy objawienia, których osoba może doznać. Taka osoba ma często wrażenie, że to co jej się objawiło, jest wyróżnieniem od Boga. Niestety, im bardziej rozdęte wysokie mniemanie o sobie przy niskim poczuciu własnej wartości, tym łatwiej taką osobę zmanipulować. A takich nie brakuje wśród nas, szczególnie chętnych i gotowych na objawienia.

Co zatem zrobić, by zmienić istniejący już stan rzeczy? Jeśli stwierdzisz u siebie, że masz powiązania karmiczne z Atlantydą i nadal masz do siebie przywiązanych kolegów z stamtąd, to na pewno musisz im zwrócić wolność. Musisz im pozwolić odejść. Oni na pewno będą przekonywać cię, że ci przecież pomagają, że bez nich nie dasz sobie rady. Mogą zacząć tobą manipulować i wykorzystywać wszystkie twoje słabe punkty do przekonania cię, byś się od ich towarzystwa nie uwalniał. Będą używały szantażu i prób pójścia na ugodę. Będą ci groziły i błagały, byś ich nie odganiał. Jeśli łączy cię z nimi związek inicjacyjny, to należy uświadomić sobie cały kod, który przywiązuje cię do nich. Można to uczynić jedynie poprzez sesje regresingu. Może to także uczynić egzorcysta. Ale nie oczyści on emocji i kodów, które do tego doprowadziły i które pozostaną po ich odejściu. W ten sposób łatwo można przyciągnąć sobie następnych kolegów z astralu.

Powodzenia.
Umowy i układy nie obowiązują przecież wiecznie. Tym bardziej, że nie jest to układ korzystny dla ciebie.

Powrót

Cyrograf

Cyrograf ,,Powiedz mi że mnie kochasz bardziej niż Boga, a twoja dusza będzie moja"
- Popatrz mi w oczy i wyznaj mi miłość, a twoja dusza będzie moją - jak echo zadźwięczały mi moje własne słowa, gdy oczekiwałam na pierwsze wyznanie miłości od mojego partnera. Jego oczy wtedy zawęziły się i poczułam na sobie świdrujące spojrzenie.
- A po co ci moja dusza - odparł partner, - nie wystarczy ci moja miłość? Zaśmiałam się nerwowo, jakbym została złapana na gorącym uczynku. Nagle przez wspomnienia mojej podświadomości przepłynął mi obraz wielu przeszłych sytuacji, w których wypowiadałam podobne słowa. Moje związki miały dla mnie znaczenie, w symbolice określane jako połączenie dusz. Zawsze chciałam połączyć się z partnerem tak, aby tworzyć z nim jedną harmonijną całość. No może nie do końca harmonijną, ale w każdym bądź razie chciałam, by nasze dusze połączyły się.

Po co mi to było? Sama do końca nie wiedziałam, ale czułam, że tam odnajdę coś dla mnie bardzo ważnego. Coś, co pozwoli mi przywrócić dawną postać energetyczną, w jakiej znajdowałam się przed zejściem na ziemię. Coś, co pozwoli mi wrócić do Boga.
Zaczynałam zabawę, by doprowadzić do przejęcia duszy mojego partnera. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy z rytuału, jaki podświadomie odgrywał się w mej duszy. Gdy połączenie nie dawało mi tego, co chciałam, jego dusza przestawała być dla mnie atrakcyjna. Porzucałam wtedy bez skrupułów każdego z partnerów. Nie wiedząc czego tak naprawdę szukam, zawiedziona, że wciąż nie odnajduję duszy takiej jak moja, szukałam dalej. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że szukam duszy innego upadłego anioła. Gdzieś w swoim wnętrzu wiedziałam natomiast, że gdzieś są tu na Ziemi, tak jak ja istoty podobne do mnie w swej duszy. I wiedziałam, że któregoś dnia ich odnajdę.

I pewnego dnia natknęłam się na mężczyznę, który był upadłym aniołem. Jakże wydał mi się atrakcyjny, a najbardziej jego dusza. Miał w swojej duszy coś, nie do końca wiedziałam - co, ale dla mojej podświadomości było to coś bardzo ważnego i atrakcyjnego. Zaczęłam zarzucać sieci. I sama z nieostrożności wpadłam w sieć zastawioną przez mojego partnera, który miał ten sam plan wobec mnie. On także chciał mojej duszy. Wierzył, że za złowienie mojej duszy dostanie od Boga nagrodę.

Kiedyś nieświadomość moich partnerów była zasłoną dla mojego działania. Teraz musiałam się zmierzyć z prawdziwym wrogiem. Nagle zaczęłam dostrzegać, jak wielu było chętnych na moją duszę. Ktoś wyznaczył za nią nagrodę, a inni uwierzyli, że jak złapią mnie i nawrócą, to Bóg im wybaczy i pozwoli powrócić. Rozpoczęła się walka, której celem było złowienie jak największej ilości dusz. Z myśliwego stałam się nagle ściganą ofiarą. I nie ważną stała się cena, jaką o mało nie zapłaciłam, ważną stała się walka o przetrwanie. Mnie zależało jedynie na połączeniu dusz z moim partnerem, gdyż wierzyłam podświadomie, że tylko tak będę mogła powrócić. Ktoś kiedyś w przeszłości powiedział mi, że pewnego dnia mój partner (o konkretnych cechach) znajdzie sposób na powrót. Tak bardzo w to uwierzyłam, iż przez wiele wcieleń szukałam go, a gdy odnalazłam, pilnowałam, by jego dusza mi nie uciekła. Chciałam połączyć nasze dusze w jedną całość, ze strachu że umknie mi moment powrotu.

Połączenie dusz.
Dwie dusze połączone jedną więzią, stanowią jedną całość. Gdy jedną zaboli, druga odczuje ból. Tak często bywa pomiędzy bliźniakami jednojajowymi. W ich przypadku działanie cyrografu jest bardzo widoczne. Poczęte w jednym łonie, walczą ze sobą, by przejąć kontrolę nad duszą. Wydaje im się, że dusze mają jedną, choć tak naprawdę stanowią dwie odrębne istoty. Walczą więc o uzyskanie kontroli nad duszą i boją się, że gdy któreś wygra, drugie zostanie unicestwione, doświadczy anihilacji.

Dla tych, co podpisali cyrograf, lub złączyli się energetycznie z inną istotą, działanie cyrografu ma ogromne znaczenie karmiczne. Najczęściej podpisanie cyrografu odbywa się na zasadzie wprowadzania w inicjacji kodu energetycznego w podświadomość poddającego się inicjacji. To najprostsza forma podpisywania cyrografu. Osoba poddająca się inicjacji wierzy w moc tego, co zostanie jej zakodowane. Zanim jednak trafi do mistrza, musi się przekonać o mocy w działaniu, jaką dysponuje mistrz. Najczęściej jest świadkiem pewnych form zachowań mistrza wzbudzających lęk i zazdrość u innych.

Gdy dana osoba czuje się niedowartościowana, zgłasza się do mistrza, by uszczknąć odrobinę z jego mocy i wiedzy. Najchętniej uczyniłaby wiele, gdyby mogła otrzymać całość bez specjalnego wysiłku. Osoba poddająca się inicjacji gotowa jest wtedy na wiele poświęceń, by zdobyć zaufanie mistrza i móc go zmanipulować. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że tak naprawdę sama już padła ofiarą manipulacji mistrza.
Można wierzyć w naiwność mistrza i w działanie własnych manipulacji, w swoją moc, czy przebiegłość. Adept najczęściej nie wie, że tak naprawdę sam stał się ofiarą własnych manipulacji. Najczęściej pod wpływem hipnozy ofierze zostaje wprowadzony kod. Mistrz bowiem najczęściej sam jest wampirem energetycznym i niewiele sobą reprezentuje. Wykorzystując poczucie niższej wartości u innych łatwo nimi manipuluje, a cel jego działania znany jest tylko jemu. W inicjacji mistrz najczęściej nie wprowadza kodu mocy, a jedynie stwarza jego pozór przywiązując do siebie energetycznie ucznia. To podpisanie cyrografu.
Podpis ma postać kodu uzależniającego.

Kody są różne i w różny sposób mogą działać. Najczęściej zalicza się je do podgrup o pewnym charakterystycznym działaniu. Symboliczny, cyfrowy, astrologiczny, bądź energetyczny, to kody o różnej charakterystyce mechanizmów działania, jednak w efekcie ich działanie okazuje się bardzo podobne.

Gdy podczas inicjacji mistrz łączy się umysłem z uczniem, ich umysły na chwilę stanowią jedną całość. Mistrz wprowadza swój ślad energetyczny i pozostawia go tam, przywiązując go do pewnych wzorców emocjonalnych, które pozwoliły mu na wniknięcie do umysłu ucznia. Są to wzorce emocjonalne oparte na niższym poczuciu własnej wartości i chęci dowartościowania się.

Działanie inicjacji odbywa się także w oparciu o wzorzec zachłanności. To z zachłanności uczeń dociera do mistrza i jest w stanie oddać mu duszę, by tylko zdobyć wiedzę i moc. Wiedzę, która ma skrócić mu drogę do poznania światów dla niego niewidzialnych i moc, która ma dać mu władzę i panowanie nad energią.

Ludzie są z reguły bardzo niecierpliwi. Nie chcą czekać na rozwinięcie w sposób naturalny świadomej części własnego umysłu. Nie chcą oczyszczać podświadomości, by naturalnie i bez przeszkód łączyć się ze swoim Wyższym Ja. Chcą najczęściej, teraz i już, doświadczać działania wyższych energii. Chcą na silę otwierać sobie drogę do Boga, lub do Mocy.

Jakże łatwo jest wtedy o duszę innej istoty. Inicjowany nawet nie zdaje sobie sprawy, że sam z własnej zachłanności chce ją oddać mistrzowi.
W każdej inicjacji jest element ryzyka ukradzenia komuś duszy. Tak naprawdę nie wiesz, zgłaszając się na jakakolwiek inicjację, do kogo trafiłeś. Nie wiesz, kim ta istota jest i jaka jest jej intencja wobec twojej duszy. Tak łatwo poddajesz się inicjacjom wierząc, że to przybliży cię do prawdy o Bogu i da ci poznać choć smak Jego mocy. Pamiętaj jednak, że KAŻDE połączenie energetyczne, to podpisywanie cyrografu. Gdy trafisz w ręce mistrza i poddajesz się inicjacjom, już w tym momencie ma on dostęp do twojej duszy. A kiedy inicjację poprzedziłeś specjalnymi praktykami wywołującymi zachłanność na mądrość i moc mistrza (praktyka ogołocenia umysłu - pustki pełnej oczekiwania), siła owego powiązania wzrasta.

Nawet wizyta u bioenergoterapeuty może zakończyć się źle dla twojej duszy. A teraz pomyśl choć przez chwilę. Nie wiesz, kim tak naprawdę jest twój mistrz. Nie znasz go. Twoimi wyborami kieruje wewnętrzne pragnienie, tak silne, że gotów jesteś oddać dusze, by tylko poczuć zaspokojenie. Przypuśćmy, że Twój mistrz w przeszłych wcieleniach praktykował czarną magię, umierał niezliczone ilości razy na różne choroby, ma w sobie zakodowane różne wzorce ograniczające jego podświadomość, pewnie i nieraz zażywał narkotyki. Pewnie sam ma zakodowane w swojej podświadomości różne kody wprowadzone mu podczas jego własnych inicjacji.

A TY? Skoro teraz jesteś taki zachłanny na wiedzę w twoim wyobrażeniu większą od twojej? Na pewno w przeszłości korzystałeś już z tego rodzaju inicjacji. Być może wtedy rozczarowany tym, że mistrz nie dał ci tego, czego oczekiwałeś od niego, teraz zgłaszasz się do tego samego mistrza, by dokończył obiecanego dzieła mającego dać ci wiedzę i moc. W środowisku ezoterycznym nie brakuje mistrzów oferujących wszelkiego rodzaju inicjacje i nie brakuje uczniów. Dlatego interes polegający na kradnięciu innym dusz będzie trwał wiecznie.

Podobno oczy są zwierciadłem duszy. Gdy spojrzysz w oczy innej osoby wystarczająco głęboko, możesz tam ujrzeć jej prawdziwą naturę. Zawsze bardzo lubiłam patrzeć w oczy innym ludziom, szczególnie gdy poruszałam drażliwe dla nich tematy. Tak jakbym odczytywała tam historię ich dramatów, lęków i ukrytych pragnień. Dawało mi to przewagę nad rozmówcą. Potrafiłam także zakamuflować to, czego dowiadywałam się patrząc głęboko w dusze innego człowieka tak, by osoba, której duszę sprawdzałam, nie zorientowała się, co właściwie robię. Większość ,,ludzi" okazywała się bardzo nieciekawa.

Szybko rezygnowałam z podtrzymywania z nimi znajomości. Nie byli istotami, których szukałam. Dopiero, pewne znajome cechy sprawiały, że moje zainteresowanie istotą, którą sprawdzałam, nabierało głębszego dla mnie znaczenia. Tą istotą był inny upadły anioł. I tak jak w przypadku mojego partnera rozpoczynam grę pozwalającą mi przekonać się, czy spotkana osoba ma w sobie ukrytą ową tajemnice, tak dla mnie cenną.

Gra, z której najczęściej świadomie nawet nie zdajemy sobie sprawy, toczy się każdego dnia. Nie wiesz, kim jest człowiek, który jest z tobą w związku. Wydaje ci się, że go znasz, ale tymczasem przyjrzyj się uważnie. Nie wiesz, jaką karmę do przepracowania z tobą ma twoja rodzina. Żyjesz w pełnej nieświadomości otaczającej cię rzeczywistości. Każdego dnia toczysz bój o zachowanie resztek godności. Wciąż domagasz się uwagi i szacunku od innych. Tymczasem przyjrzyj się tym, co cię otaczają. Przyjrzyj się sobie i zapytaj sam siebie, o co grasz w życiu, na czyjej duszy ci najbardziej zależy?

Walka o własną duszę.
Cyrograf, który podpisujesz każdego dnia sprzedając siebie innym, często daje ci złudne poczucie bezpieczeństwa. A oto właśnie chodzi tym, co chcą zapanować nad twoją duszą. Jeśli jakieś z twoich pragnień zostanie w ten sposób zaspokojone, to gotów jesteś oddać wszystko, byle tylko podtrzymać stan poczucia spełnienia i zaspokojenia. Gdy rozwijasz się duchowo, przychodzi taki moment, gdy staczasz walkę o swoją własną duszę z podświadomymi lękami. Ten moment jest dla ciebie zejściem na samo dno piekła własnej podświadomości. Przechodziłam przez czarną noc zmysłów wiele razy, czasami myślałam, że to już dla mnie koniec, ale moja dusza za każdym razem wygrywała. Tak jakby wiedziała że zakrętem na jakim się właśnie znalazła czekało na nią światełko. Wygrywało we mnie pragnienie powrotu do stanu wyższej świadomości. Nie jestem nawet w stanie opisać, co się wtedy dzieje z duszą, ale często jest to bój o przetrwanie. Zdarza się jednak, że dusza przegrywa i pozostaje w koszmarnym świecie podświadomych lęków.

Miałam nie raz okazje widzieć przegraną duszę, zagubioną we własnym świecie urojeń.
Mój znajomy powiedział mi kiedyś, że boi się zła, jakie w nim drzemie. Walczył zacięcie z demonem, którego odkrył w sobie.
Demon to wyolbrzymiony lęk. Tak bardzo wyolbrzymiony, że stwarzamy mu postać. Czasami demon, z którym walczymy, wcale nie pochodzi od nas, a jest jedynie zakodowanym w inicjacji lękiem przed karą.
Jeśli kiedyś sprzedałeś swoją duszę, teraz możesz zacząć o nią walczyć. Lecz czy wygrasz, zależy jedynie od ciebie.
Kiedy dokonuję egzorcyzmów, zdarza mi się widzieć zakontraktowane dusze, których właściciel w zamian za dowartościowanie się poprzez wybranie na wspólnika Złego oddaje dobrowolnie swoją duszę. Widziałam dusze oddane złu, widziałam to, czego człowiek najbardziej się boi. Widziałam dusze zdesperowanych satanistów, usilnie pragnących by przygarnął ich sam szatan.

W świecie astralnym pełno jest błąkających się dusz, mających wrażenie że są pozbawione duszy i z silnym poczucie winy za jej sprzedaż. W świecie żywych, osoby, które kiedyś zaprzedały swoje dusze, walczą z wyobrażonym złem poprzez pokutę i cierpienia. Nic bardziej błędnego nie można wtedy wykonywać. Cierpienie jedynie może utwierdzić cię w przekonaniu, że zło tylko czyha, by przejąć nad tobą władzę.

W praktykach czarnomagicznych kradnięcie dusz było dosyć pospolitym rytuałem. Mistrz praktykujący czarną magię miał najczęściej na celu chęć przejęcia kontroli nad światem żywych jak i zmarłych. Oddawał swoją duszę duchom (jak sam wierzył zaprzedawał duszę samemu diabłu). Sam natomiast kradł dusze swoim uczniom, by ich energią zasilić oddanego mu ducha w astralu. Rytuał ten odbywał się w różnych relacjach: uczeń - mistrz, kochanka - partner, małżeństwo, które miało wiązać dwie dusze aż po śmierć, rodzic - dziecko, duch - ofiara (duchy często starały się powrócić w ciała z zachowaniem pamięci własnej mocy i wiedzy). Znany jest także rytuał, gdzie jedna ze stron podpisanego cyrografu chciała wykorzystać ciało ofiary, by wprowadzić do niego duszę kogoś, na kim jej bardziej zależało (celowe opętanie). Ostatnio byłam świadkiem wykorzystania przez duchy mistrza reiki, który wykonywał egzorcyzm podsyłając duchy swoim mistrzom-przewodnikom. Te natomiast, zamiast posłać duszę do światła, wysysały z niej energię, którą duch wyssał wcześniej swojej ludzkiej ofierze. Wydało mi się to dość dziwne, ale bardzo szybko zorientowałam się kim tak naprawdę są owe duchy podające się za mistrzów. Zostali odesłani do światła. A mistrz reiki. No cóż, pewnie szybko przyciągnie sobie innych chętnych "przewodników" do pomocy w uzdrawianiu, w zamian za możliwość wysysania energii z egzorcyzmowanych dusz. Z jego zachowania można wnioskować, że gotowy jest dusze diabłu zaprzedać, byle tylko uzyskać moc w uzdrawianiu.

Wiązanie się za pomocą cyrografu nieobce jest także w samym świecie astralnym. A być może ta praktyka tam się właśnie narodziła i przeniosła w świat żywych. Co zatem zrobić, jeśli kiedyś nieświadomie sprzedałeś swoją duszę? Jak wyjść z układu, który skrywasz jako swoją największą tajemnicę? Rozwiązanie tkwi w twojej podświadomości. Tam możesz odnaleźć wiążące cię przysięgi i przyrzeczenia. Tam możesz odnaleźć wszystkie kody wprowadzone ci pod wpływem hipnozy w inicjacji.

Uwolnienie możesz uzyskać poprzez wybaczenie sobie i zwrócenie sobie i innym wolności. Cyrograf tak naprawdę nie ma wiecznej mocy wiążącej. Uwolnić możesz się poprzez uświadomienie sobie intencji dla których to robiłeś.

Każdą umowę można zerwać. W świecie emocji spodziewałbyś się za to pewnych skutków w postaci kary. Gdy oczyścisz swoją duszę z wszelkich zobowiązań, zobaczysz, że nie ma tak naprawdę nic, co mogłoby zatrzymać twoją duszę. To tylko działa poczucie winy. W świecie istot energetycznych (zwanych przez ludzi aniołami - tymi, które przyszły ze światła), cyrograf i wszelkie jego formy chyba najsilniej odcisnęły się właśnie na karmie tych istot. To im właśnie przypisuje się wymyślenie cyrografu i wszelkich jego odmian energetycznych. To właśnie anioły chcąc powrotu, wykorzystywały swoje zachowane zdolności do stworzenia cyrografu.

Niektóre upadłe anioły miały tak silnie zachowaną zdolność telepatycznego podłączania się do innych, że zaczęto określać je mianem złodziei dusz. Patrząc prosto w oczy wysysały całą energię z człowieka, lub z innego anioła. Walka pomiędzy aniołami o dusze była bardzo silna. Wierzyły bowiem, że w duszy zachowana jest tajemnica powrotu do Boga. Inni kradli dusze w nadziei na uzbieranie resztek czystości (anielskiej) od każdego anioła, co miało pozwolić im na zgromadzenie wystarczającej ilości boskiej energii, by móc powrócić.

Ile milionów lat trwa już ta zabawa w ciuciubabkę z Bogiem? Czyż nie pora zauważyć, że te metody są zupełnie nieskuteczne? Hm. Może by się dało, gdyby nie fakt, że po śmierci ciała fizycznego i rozpadzie astralnego każdy staje w chwale bożej. Choć na mgnienie, ale jednak...

Czy jednak po to warto niszczyć życie i dostrajać się do niskich wibracji śmierci? Czy po to warto kraść cudze dusze?
Nie musisz kraść innym duszy, aby dostać się szybciej do Boga. Oświecisz się tylko wówczas, gdy sam poczujesz się godnym i gdy otworzysz się na pełny przebłysk boskiej świadomości.
Zamiast kraść dusze, lepiej zaakceptować obecność boskiej miłości, mądrości i mocy w sobie.
Lepiej, ale czy łatwiej?
Nad skradzioną duszą można zapanować. A nad boskością w sobie?
Boskości nie da się ograniczyć, ani poddać swojej woli. Boskość można tylko zaakceptować. W części lub w całości. Jednak częściowa akceptacja to tylko półśrodek, który pozwala dłużej przebywać w chwale bożej po śmierci. Powrót gwarantuje tylko pełna akceptacja zjednoczenia z boską miłością, mądrością i mocą.

Powrót

Doświadczanie konfliktów

Nie trudno ogłosić się mistrzem i pielęgnować swoją świętość odizolowując się od ludzi poprzez zamknięcie w klasztorze, lub uciekając do miejsca odosobnionego. Nie trudno jest wtedy rzec, że osiąga się spokój wewnętrzny i czystość duchową. Nie trudno jest zrezygnować z życia doczesnego i ogłosić własny celibat.

Owszem, wtedy łatwo jest się stać mistrzem. Jednak nie sztuką jest twierdzić tak, gdy nie ma się kontaktu z ludźmi, ale sztuką jest ukazać własne mistrzostwo poprzez codzienne życie i postępowanie. To, jak budujemy sobie nasze relacje z innymi ludźmi, ma dla naszego samodoskonalenia na drodze duchowej, ogromne znaczenie. Cóż z tego, że będę zwała siebie mistrzem, skoro wychodząc między ludzi okażę się tchórzem, a wątpliwości tworzyć będą moją drogę.

Nikt, tak jak twoje otoczenie nie pokaże ci, jaka jest twoja wewnętrzna wartość. Nikt, tak jak twoje otoczenie nie ukaże ci, jak ogromne jest twoje poczucie bezpieczeństwa. To właśnie inne istoty, posiadające własny bagaż doświadczeń, są dla nas najlepszym zwierciadłem ukazującym nam, jak czyste jest nasze oblicze. To nasze postrzeganie otoczenia, może nam najwięcej powiedzieć o nas samych. Pozostaje tylko sądzić, czy rzeczywiście chcemy dostrzec, jak ogromne znaczenie mają dla naszego rozwoju relacje z innymi.

Nie obawiam się przyznawać do faktu, że moje relacje z innymi ludźmi przechodziły różne fazy oczyszczania i rozwoju. Były okresy, gdy denerwowało mnie samo istnienie innych obok mnie w tym świecie. Trudno mi było się tu odnaleźć, a jeszcze trudniej było mi odnaleźć się pośród tych, co tak jak ja nie radzili sobie z własnymi problemami. Często czułam się, jak zagubiona pośród zagubionych.

Budowanie własnych relacji, rozpoczęłam od przyznania się przed samą sobą, że mam z tym problem i w dodatku nie radzę sobie z nim. To był pierwszy krok, który uczyniłam do zmian i naprawienia tych płaszczyzn, na których emocje stanowiły siłę sprawczą mojego postępowania. Najpierw postanowiłam rozpocząć budowanie własnego poczucia wartości. Moja samoocena wydawała mi się wysoka, ale wtedy, gdy byłam sama i nie musiałam konfrontować jej z innymi. Niestety, każdy kontakt z innymi osobami wywoływał we mnie jakieś emocje. Pomimo tego, że wielokrotnie sobie obiecywałam, iż nie pozwolę się sprowokować, to i tak zawsze trafiałam na kogoś, kto niezwykle łatwo wyzwalał we mnie emocje. Nie chciałam odpowiadać na niektóre prowokacje. Dostrzegałam bezsens wplątywania się w sytuacje, gdzie i tak nikt nie chciał rozwiązania zaistniałego problemu, ale pomimo własnych chęci nie potrafiłam przełamać fazy transowego zaślepienia i amoku, jaki towarzyszył niektórym kłótniom. To wywoływało we mnie ogromne poczucie bezsilności. Nie potrafiłam przełamać sytuacji, które wydawały mi się niepotrzebne. Kłótnie najczęściej kończyły się ogromnymi niedomówieniami, po których następowała faza okazywania wzajemnej niechęci.

Pomimo tego, że zaczęłam stosować afirmację: ,,Ja........przestaję prowokować i odpowiadać na prowokację innych", nie odczułam jakoś zbytniej poprawy moich stosunków z niektórymi osobami. Szukałam zatem dalej.

Gdy doszłam do fazy zrozumienia, odnalazłam sens mojego wchodzenia w tak trudne relacje z innymi ludźmi. Zaczęłam zadawać sobie zupełnie inne pytania niż do tej pory, szukając wyjaśnienia zaistniałych sytuacji.

Dostrzegłam, że dla mojej duszy takie sytuacje są bardzo potrzebne do samodoskonalenia. Może się to wydać w tym momencie dla niektórych bezsensowne, ale dla mnie to stwierdzenie nadało sens odpowiedziom, które dzięki temu uzyskałam.

Wchodząc w niektóre konflikty, szukałam w nich zrozumienia. Moja dusza specjalnie pchała mnie w sytuacje, które pokazałyby mi, że w końcu warto z nich zrezygnować i poznać tę samą energię z drugiej strony-pozytywnej. Moja dusza dążyła do tego, bym poznała granice własnej konfliktowości. Niestety pozostało jeszcze odkrycie, na których płaszczyznach moich relacji z ludźmi, moja konfliktowość nabiera największej mocy. Gdy zaczynałam już rozumieć całość zachowań z osobami o pewnych wzorcach emocjonalnych, bardzo szybko pojawiały się nowe osoby o nowych wzorcach zachowań, na które reagowałam emocjonalnie. Nie zaniechałam jednak nawet na moment mojej chęci uzdrowienia moich relacji, na każdej płaszczyźnie porozumienia międzyludzkiego. Z czasem ta systematyczna praca zaczęła przynosić efekty. W wielu sytuacjach, zanim wybuchł konflikt, potrafiłam odwrócić jego energię. Pomagała mi w tym pewna magiczna formuła, którą stosowałam wobec każdej istoty, która posiadała w sobie ów wzorzec, co potrafił mnie jeszcze wyprowadzić z równowagi.

W duszy prosiłam o wybaczenie tę osobę i wybaczałam jej każde złe zachowanie. Wybaczałam także sobie to, że dawałam się w to wciągnąć. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że ta osoba wcale nie musi mi fizycznie wybaczyć. Szanowałam wybór jej duszy, by nadal pozostawać w doświadczaniu energii konfliktu. Ważnym było dla mnie abym poczuła, że wybaczenie dokonuje we mnie ogromne zmiany i przynosi mi spokój wobec tej osoby całej tej sytuacji, że coraz mniej pociągają mnie sytuacje konfliktowe. Mniej nie oznacza, że wcale.

Czasami moja dusza nadal funduje mi udział w sytuacjach konfliktowych po to, bym dochodziła do zrozumienia tych sytuacji, których wyobrażenia, nawet nie miałam w sobie do tej pory. Zdarza mi się, że ktoś mnie jeszcze zdenerwuje. Wiem jednak, że wtedy przeżywam biegun negatywny danego doświadczenia i mogę to zmienić. Dlatego pozwalam sobie w tym uczestniczyć, bez względu na to, czy inni pomyślą, że moja wartość jest mniejsza, lub że nie jestem tym za kogo mnie uważali. Zdaję sobie świadomie sprawę z tego, że dla wielu innych osób mogę stanowić jeszcze źródło powstawania w nich emocji. Tak samo może być w odwrotnych relacjach, choć te osoby mogą nie być tego zupełnie świadome. Dla mnie każde doświadczenie, bez względu na to czy jest pozytywne czy negatywne, a ogromny sens. Zrozumiałam, na czym rzeczywiście polega mój rozwój duchowy. Jednakże dla wielu osób, które mogą pozostawać w nieświadomości, konflikty mogą jeszcze przez długi czas stanowić esencje ich życia. Ja to szanuję i rozumiem. Wiem również, ż wcześniej czy później, ich własna dusza doprowadzi je do momentu, gdy zrozumieją, na czym rzeczywiście polega tworzenie doskonałej relacji z innymi ludźmi i otaczających ich światem.

Oto modlitwa. Ułożyłam ją dla siebie po to, by dać sobie zgodę na wyjście z pewnych sytuacji. Jeśli czujesz, że dojrzałeś do zakończenia pewnych konfliktów, w których być może tkwisz od wielu lat a nawet wcieleń, to skorzystaj z niej. Jeśli zaś potrzebujesz jeszcze czasu i tego, by dojrzeć do uzdrowienia tych relacji, to skorzystaj z niej wtedy, gdy będziesz gotowy.

Niech już w tej chwili dokona się we mnie pełna transformacja wszelkich intencji i wzorców, które odpowiadają za moje relacje z innymi ludźmi. Niech dokona się uzdrowienie tych relacji każdej płaszczyźnie emocjonalnej. Niech dokona się uzdrowienie wszelkich moich intencji i nastawień wobec ludzi i ich prowokacji. Jestem gotowa na przejście w pozytywny biegun doświadczeń z innymi ludźmi. Jestem gotowa na ugruntowanie w sobie poczucia własnej wartości wobec innych ludzi. Jestem gotowa doświadczyć pełnego poczucia bezpieczeństwa w każdej sytuacji, z każdym człowiekiem, z którym wejdę w jakąkolwiek relację. Jestem gotowa na to, by być świadomą każdej sytuacji w moim życiu. Jestem gotowa na to, by już w tej chwili dokonało się uzdrowienie wszelkich moich negatywnych relacji z innymi ludźmi. Jestem gotowa zakończyć każdy konflikt, który wynikł z mojej, bądź nie z mojej winy. Jestem gotowa wybaczyć każdej istocie, która kiedykolwiek zraniła mnie w jakikolwiek sposób. Wybaczam także sobie, całą złość na siebie, że wchodziłam w konflikty z innymi.
Proszę cały wszechświat o pomoc w uzdrowieniu moich relacji z innymi ludźmi i całym światem. Jestem gotowa na to, by doświadczać życia z innymi ludźmi w miłości, harmonii, wzajemnym szacunku i pełnym zrozumieniu.
Jestem gotowa na każdą zmianę, jaka musi dokonać się we mnie, w moim myśleniu i moim otoczeniu.
Jestem na to gotowa.
Niech się dokona.

Powrót

Moc modlitwy

Od kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z modlitwą, moje wyobrażenia na jej temat budowały się w oparciu o społeczne i religijne wzorce, przekazywane mi przez moją rodzinę i otoczenie. Nie miałam innych, dlatego czerpałam z tego, co było w zasięgu ręki.

Moja przygoda z prawdziwą, świadomie wypowiadaną modlitwą zaczęła się kilka lat temu, gdy po raz pierwszy analizowałam wyniki wykonanej mi właśnie analizy rozwoju duchowego. Wtedy, po raz pierwszy zwróciłam uwagę na pewien szczegół. Słuchając tych, co już od pewnego czasu rozwijali się duchowo, skupiałam się w swym rozwoju głównie na pisaniu afirmacji. Niestety nie miałam dość cierpliwości, by dokończyć pisania jakiejkolwiek afirmacji w wymaganym 21 dniowym cyklu. Ja chciałam, by to, o co proszę działo się już. Pamiętam, jak tego dnia, gdy uważnie przyglądałam się wynikom mocy urzeczywistnienia, nagle coś zwróciło moją uwagę. Przy mocy działania afirmacji tkwiło zaledwie 40%, natomiast przy modlitwie 85%. Coś mi się tu nie zgadzało. Dlaczego wszyscy każą mi pisać afirmacje, gdy w nie po prostu nie wierzę, a nikt nie powiedział mi, bym wykorzystała moc modlitwy, której moc działania miałam większą od czegokolwiek, co było uchwycone w wynikach? I dlaczego nie ufam sobie sądząc, że inni wiedzą lepiej? Poczułam złość na siebie samą i na to, że tak oczywista prawda umknęła mojej uwadze. Postanowiłam poszukać modlitw, które przemówią do mnie i uruchomią ogromne pokłady wiary. Gdzieś w sobie czułam, że to jest to, że trafiłam w sedno mojego rozwoju duchowego. Od tego momentu postanowiłam stosować to, co u mnie rzeczywiście działa i w moc działania czego, pokładam wewnętrzną wiarę. Zaczęłam stosować modlitwy w odniesieniu do wszystkiego. Szybko też odkrywałam, co robię w ich układaniu źle, opóźniając ich realizację. Weryfikacja własnych doświadczeń związanych z zastosowaniem modlitwy, szybko zaczęła przynosić pożądane rezultaty. Przez długi czas stosowałam modlitwę Huny, ale z czasem odkryłam, że sama potrafię układać modlitwy o lepszym działaniu dla mnie i tego, co chcę zmienić.

Myślę, że podobnych mi osób jest więcej. Dlatego każdą osobę, czytającą ten tekst proszę, by spojrzała na wyniki swojej analizy rozwoju duchowego i stwierdziła, czy mam rację. Czy i u nich, moc działania modlitwy jest większa, niż moc działania afirmacji. Nie jestem przeciwnikiem pisania afirmacji, ale jeśli poleca mi się pisanie afirmacji przy jednoczesnym stwierdzeniu, że lepiej działa u mnie modlitwa, to wybaczcie, ale wolę zaufać zdrowemu rozsądkowi i skorzystać z tego, co działa lepiej.

Moje doświadczenie z modlitwą trwa już od kilku lat. W tym czasie wiele się u mnie pozmieniało. Nie tylko w moim życiu, ale przede wszystkim w moim wnętrzu. Od kiedy modlitwa stała się dla mnie sposobem na życie i możliwością, która przynosiła widoczne natychmiastowe rezultaty, przebudowałam z jej pomocą cały mój wewnętrzny świat. Dlatego chciałam podzielić się z wami tym, do czego doszłam sama. Mam nadzieję, że skorzystacie z moich doświadczeń, a jak nie to też fajnie. Może ktoś z was, znajdzie jeszcze lepszy sposób na zastosowanie którejś z mocy urzeczywistnienia. Ja znalazłam swoją moc, której działania doświadczam w każdej chwili mojego życia. Oto zasady, do których doszłam i które określają skuteczność powodzenia w spełnieniu wypowiadanej, bądź pisanej modlitwy.

Niech dokona się we mnie uwolnienie od wszelkich wzorców wątpliwości i lęku, na którym ten wzorzec się opiera. Niech dokona się we mnie zmiana tak, by mogło dokonać się we mnie uzdrowienie tego wzorca. Niech pojawią się w moim życiu możliwości, które pomogą mi w uwolnieniu się od wszelkich wątpliwości przed realizacją moich celów. Jestem gotowa na zmianę, jaka się dzięki temu dokona we mnie, moim postrzeganiu, jak i w moim otoczeniu. Jestem gotowa na pomoc istot, które są w stanie mi pomóc, które są otwarte na mnie i gotowe udzielić mi pomocy. Niech zatem pojawi się w moim życiu osoba, lub osoby, które mi pomogą. Wyrażam pełną zgodę na dokonanie się zmiany, związanej z uwolnieniem się od wątpliwości i lęków przed realizacją moich celów.
Niech się dokona

Niech dokona się we mnie i w moim życiu konieczna zmiana, do tego, bym uzdrowiła swoje nastawienie, intencje oraz wszelkie wzorce ograniczające mnie w doświadczeniu w moim życiu poczucia bogactwa. Niech pojawią się w moim życiu okoliczności, które sprawią, że uruchomi się we mnie chęć i motywacja do zmiany tych wzorców. Niech pojawią się możliwości, które dostrzegę i z których skorzystam. Niech pojawią się w moim życiu osoby, które mi w tym pomogą. Jestem gotowa na ich pomoc. Jestem gotowa, na wszelkie zmiany, jakie się w związku z tym dokonają w moim życiu i we mnie. Niech wszelkie siły wszechświata ustawią się tak, bym przejawiła gotowość na doświadczanie w moim życiu poczucia spełnienia, jako istota bogata i świadoma możliwości, jakie daje mi materia. Jestem gotowa na to, by zaistnieć w materii, jako istota doświadczająca jej bogactwa.
Niech się dokona.

W ten sposób układam wiele modlitw zarówno dla siebie, jak i innych. I wszystkie one działają. Te, które układam i wypowiadam w swojej własnej intencji działają od razu. Inne działają także z ogromną siłą, ale zawsze w sposób, na który otwarta jest osoba, dla której wypowiadam daną modlitwę.

Pozdrawiam was serdecznie.

Powrót

Psychotest do DDA

Czy jesteś dzieckiem z wzorcem DDA ?

Psychotest pozwoli ci ustalić, w jakim stopniu bezkrytycznie powielałeś wzorce swoich rodziców.

Podzielmy wzorce na grupy.

I grupa - Wzorce uzależnień

Tutaj dodam, że uzależnienie to nie tylko alkoholizm, lub narkomania. Uzależnić można się od wszystkiego. Sprawdzić jest to niezwykle łatwo: wystarczy, że odpowiesz sam przed sobą, z czego świadomie nie potrafiłbyś zrezygnować.

Najczęściej uzależniamy się od kawy, lub papierosów, ale także można uzależnić się od internetu, jedzenia, słodyczy, zakupów, a nawet drugiej osoby. Obserwując rodzica, odbierasz go najczęściej emocjonalnie. To wystarczy do nieświadomego powielania jego wzorców zachowań. Twoi rodzice wcale nie muszą pić w twojej obecności, nie muszą nawet sięgać po alkohol, by posiadać i przekazać ci wzorzec DDA.

DDA, to wzorzec bardzo specyficznych zachowań i reakcji. Osoba posiadająca ten wzorzec ma niską samoocenę, brak poczucia pewności siebie i nikłe poczucie bezpieczeństwa. Taka osoba bardzo szybko popada we wszelkiego rodzaju uzależnienia. Często nazywamy takie osoby psychicznymi sierotami. Jej niepewność i brak siły przebicia, jest niezwykle widoczne w podejmowanych przez nią jakichkolwiek decyzjach i działaniach.

Obserwacja i ślepe powielanie zachowań rodziców, potrafi przynieść nam czasami więcej szkody niż pożytku. W dzieciństwie, nasza świadomość pozostaje jeszcze w uśpieniu, dlatego tak bezkrytycznie powielamy wszelkie zachowania naszych rodziców, oraz otoczenia. Wtedy też najsilniej kształtuje się nasza osobowość.

Gdy dokonujemy wyboru rodziców przed naszym wcieleniem, trudno jest nam znaleźć rodziców, którzy by nie posiadali wzorca DDA. Musieliby to być rodzice, którzy świadomie rozwijają się duchowo i posiadają wysoką samoocenę. Jednakże DDA może obejmować również samo uzależnienie od zmysłowości i chęci doznawania różnego rodzaju przyjemności poprzez ciało fizyczne. Ogólnie zatem rzecz ujmując wzorzec DDA, to wzorzec jakiegokolwiek uzależnienia, które wywoływane jest przez zachłanność na doznawanie przyjemności.

Przyjemność może pochodzić natomiast z dwóch źródeł: Pierwsze źródło obejmuje wszelkiego rodzaju używki pochodzenia chemicznego, bądź pochodzenia naturalnego. Mogą to być środki stworzone przez człowieka, jak i afrodyzjaki występujące w przyrodzie, a dające efekt oszołomienia. Istnieje także przyjemność wywoływana przez odtwarzanie pewnych schematów emocjonalnych. Ale odniesienie przy uruchamianiu tych wzorców, będzie zawsze kierowało się do odtworzenia wzorca narkotycznego, który zdobyliśmy zażywając kiedykolwiek w przeszłości coś, co wywołało u nas odurzenie narkotyczne.

Przychodząc na świat w rodzinie, której członkowie posiadają wzorzec narkotyczny, nieświadomie możemy przejąć go w bardzo łatwy sposób. Często zdarza się nawet, że dziecko niepijących rodziców z ogromną łatwością popada w uzależnienie. Wystarczy, że którykolwiek z rodziców sam wychował się w rodzinie, w której kiedykolwiek był pity alkohol.

II grupa dotyczy kształtowania wyobrażenia o otaczającym świecie:

Kształtowanie wyobrażenia o życiu, zaczyna się już w momencie naszego przyjścia na świat. Nasze nastawienie wobec życia i ludzi, jest doskonale widoczne w sposobie i okolicznościach w jakich się rodzimy. Ważne jest też to, jak zostaliśmy powitani na tym świecie przez osoby towarzyszące nam w czasie naszych narodzin. Ważne są także wzorce, które przenieśliśmy na to życie z poprzednich wcieleń. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo niezałatwione sprawy z przeszłości zadecydowały nie tylko o miejscu naszych narodzin, ale także i o tym, kogo wybieramy sobie na rodziców i w jakiej społeczności się rodzimy.

Większość wzorców, które funkcjonują w naszym dorosłym życiu, powielamy od rodziców zupełnie nieświadomie. Już od naszych pierwszych chwil po narodzinach obserwujemy zachowanie rodziców i uczymy się od nich reakcji na konkretne sytuacje, bądź na ludzi. Z większości powielonych wzorców nawet nie zdajemy sobie świadomie sprawy.

Ale rodzice obdarzyli nas nie tylko wzorcami negatywnymi. Warto przyjrzeć się sobie i własnemu zachowaniu po to, aby zobaczyć jaki bagaż dziedzictwa emocjonalnego wprowadziliśmy w nasze życie. Niestety nie zawsze to, co uważają rodzice za swój własny pozytywny wzorzec będzie również i dla nas wzorcem pozytywnym. Musimy pamiętać także o tym, że nasz system własnej wartości składa się nie tylko z tego, co powieliliśmy od nich, ale także i z tego, co przenieśliśmy z poprzednich wcieleń.

III grupa wzorców dotyczy nas samych, czyli naszego poczucia własnej wartości

Poczucie własnej wartości to zbiór wszystkiego, co sądzimy o sobie, oraz sposób w jaki to wyrażamy. Rodzice przekazali nam jedynie część wzorców poczucia własnej wartości. Niezwykle ważnym jest, byśmy ujrzeli, jakie poczucie własnej wartości zadecydowało przez nas o wyborze rodziców. I czy w tym wcieleniu chcieliśmy coś zmienić poprzez wybór rodziców, czy raczej chcieliśmy ugruntować w sobie podświadome przekonania i wyobrażenia o otaczającym nas świecie. Oczywiście, to od rodziców w dużej mierze przejęliśmy wzorce zachowań, ale należy pamiętać o jednym, każdy z nas wziął jedynie to, co mu pasowało do stworzenia swojego własnego wyobrażenia.

IV grupa dotyczy wzorców lękowych

Lęk jest podstawą wielu innych wzorców. Niektóre z lęków dają nam o sobie znać i nawet potrafimy o nich mówić. Inne kryją się pod wieloma innymi wzorcami i bardzo trudno jest nam do nich dotrzeć. Ukryty lęk działa jak wewnętrzny dywersant, hamując nas w wielu działaniach. To właśnie lęk sprawia, że z czegoś rezygnujemy, wycofujemy się, czujemy niepewność i opór.

Oczywiście, każdy zapewne chciałby czuć się bezpiecznie już w momencie przyjścia na świat i nigdy nie doznawać lęków w swoim życiu. Dopóki jednak nie zrozumiemy, że lęk jest częścią natury i nasza dusza chcąc ją poznać dąży do poznania również i tej części, dopóty lęk będzie stanowił podstawę naszych podświadomych wyborów. Odrzucając go, walcząc z nim i oskarżając innych, że wykorzystują go przeciwko nam, wpadamy w pułapkę energii, która go zasila. Lęk zawsze był częścią natury i towarzyszył jej od samego początku, tworząc podstawę jej ciemnej strony. Jeśli go zaakceptujesz jako wzorzec, który tworzy różne doświadczenia, pozwolisz sobie na uwolnienie się od jego wpływów, bez względu na to z jakiego źródła by pochodził. Musisz także zaakceptować to, że zarówno twoi rodzice, jak i twoje otoczenie ma prawo do powielania różnego rodzaju wzorców, nie tylko lękowych. DDA jest jednym z takich wzorców i należy zaakceptować fakt jego istnienia. Nie ma takiej osoby, która by choć w części nie przejęła go ze swego otoczenia. DDA, to wzorzec uzależnienia. Jego działanie i mechanizmy opierają się o nasze zmysły. To właśnie chęć powielania w nieskończoność niektórych doznań poprzez nasze zmysły, powoduje jego powstanie. Tworząc w sobie akceptację, mamy szansę poznać ten sam wzorzec od jego pozytywnej strony. Tak samo jest z lękiem i innymi wzorcami, które powielamy od naszych rodziców i otoczenia. Powielamy je po to, by czegoś doświadczyć. Doświadczamy po to, by nasza dusza mogła się rozwijać. Ale tylko poznanie dwóch stron medalu daje nam pojęcie monety jako całości. Tak samo jest ze wszystkimi doświadczeniami. Musimy doświadczyć dwóch biegunów tej samej energii, by zrozumieć ją jako całość. Jeśli rodzisz się w miejscu, które oferuje ci wzorzec lęku, to musisz wiedzieć, że sam to wybrałeś.

Test ma za zadanie uzmysłowienie ci, jak głęboko sięga twój wzorzec DDA. Pozwoli ci to w dojściu do jego granic i skierowanie się w pozytywną stronę swojego życia. Wykorzystaj to do zmiany własnych wyobrażeń, a będzie ci łatwiej się zmienić.

VI grupa wzorców dotyczy zdrowia, ciała i manipulacji

Zdrowie i ciało, to dla wielu bardzo drażliwy temat. Nie znam osoby, która by była w 100% zadowolona ze swojego ciała i zdrowia. Często należy sięgnąć bardzo głęboko w podświadomość, by dotrzeć do wzorców, które wywołują u nas stan choroby. Powodów jest wiele i dla każdego stanowią chęć doświadczenia indywidualnych emocji. Tak samo, jak wiele jest powodów chorowania, tak wiele jest skutków, które odczuwamy nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. To co powielamy od swoich rodziców, przyjmujemy często jako coś, na co jesteśmy wręcz skazani. Jeśli któryś z członków rodziny (najczęściej dotyczy to członka rodziny tej samej płci) choruje na daną chorobę, a jeszcze dodatkowo tę samą chorobę powieliło kilku innych członków tej samej rodziny, to z góry zakładamy, że ta choroba dotknie i nas samych. Tym samym, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że powielamy dany wzorzec, rzeczywiście skazujemy się na tę chorobę. W wielu rodzinach podobny jest też sposób umierania, jak i wady genetyczne.

Jednakże potrafimy powielać nie tylko choroby. Ważnym elementem powielanych wzorców, są emocje i nastawiania dotyczące całego ciała, lub poszczególnych jego części. Potrafimy tak samo jak nasi rodzice nienawidzić którejś części ciała, a pielęgnować inną. Przenosimy wstyd i poczucie wewnętrznej akceptacji, wzorce destrukcji i autodestrukcji.

Aby zapanować nad własnym ciałem, należy dążyć do jego zrozumienia. Ciało odgrywa ogromną rolę w rozwoju naszej duszy. Jest tworem natury, jakby darem dla nas byśmy mogli poprzez jego zmysłowość doznawać każdego aspektu miejsca, które wybiera dusza dla swych doświadczeń.

VII grupa dotyczy relacji w rodziną

Jeśli jesteś osobą dorosłą i masz rodzinę odwróć pytania i zadaj je sobie w odniesieniu do teraźniejszej i swojej rodziny. Czyli:

VIII grupa dotyczy moralności i wiary, czyli spraw ducha w naszej rodzinie

Kim jestem?

To pytanie należy zadać sobie w pierwszej kolejności. Odpowiedzi natomiast należy szukać dużo głębiej, niż często sądzimy. Popatrz na siebie teraz, w tym momencie. Co byś teraz stwierdził, kim jesteś?

Pomimo tego, jak bardzo odrzuciłeś swoją rodzinę, to pozostanie ona na zawsze twoją rodziną, miejscem twoich narodzin i etapem w życiu, który cię w części ukształtował jako osobę którą jesteś, lub twierdzisz, że jesteś. Pamiętaj, że swoją rodzinę będziesz zawsze odrzucał w takim samym stopniu, jak bardzo będziesz odrzucał samego siebie. Pamiętaj także, że to ty ich wybrałeś na swoją rodzinę. Nie wiem, co chciałeś dzięki temu doświadczyć, mogę się jedynie domyślać. Ale to był twój wybór, nie ich. Jeśli poprzez wzorce, które ściągnąłeś od nich i które przeniosłeś ze sobą z poprzednich wcieleń, doznajesz relacji ze swoją rodziną w sposób negatywny to czas, byś dojrzał do zmiany swych wyobrażeń i zaczął budować w sobie jej pozytywne wyobrażenie, odnajdując najpierw w niej pozytywne cechy, a następnie poprzez ich pielęgnację, byś przenosił je na swoje życie i do budowania swojego wzorca relacji rodzinnych. Weź z wzorców swoich rodziców i otoczenia to, co najlepsze i na tym opieraj się, tworząc swój system wartości rodzinnych. Uszanuj natomiast to, że twoja rodzina dokonała własnych wyborów wzorców, dzięki którym każdy z jej członków osobiście chciał doświadczyć zarówno rzeczy negatywnych, jak i pozytywnych. A jeśli dojrzejesz i poczujesz się gotowy, by doświadczyć relacji rodzinnych w biegunie pozytywnym, to jestem pewna, że pojawią się w twoim życiu takie możliwości i okoliczności, które zaprowadzą cię do tych doświadczeń. Musisz tylko poczuć, że jesteś na to gotowy.

Powrót

Życie pełne misji

Moja misja zaczyna się wtedy, gdy za bardzo chcę, za bardzo się staram i za bardzo zależy mi na sobie i innych.

Moje misje wobec siebie, to przekonanie, że muszę, bo, inaczej to stracę.

Moje misje wobec innych, to przekonanie, że musze żyć niemalże za nich, myśleć za nich i za nich podejmować decyzje.

Moje misje, to błędne myślenie o otaczającej mnie rzeczywistości i przekonanie, że jestem niezastąpiona.

Te myśli i przekonania jestem gotowa zmienić.

Zawsze, gdy czuję opór przed zrobieniem czegoś, co chcę lub muszę zrobić zastanawiam się, co mną kieruje. Nie mówię tu o lenistwie, które jest jedynie środkiem, emocją, którą posługuję się moja podświadomość, aby skutecznego zniechęcić się do pracy, ale o dużo głębiej tkwiącym wzorcu, z którym ostatnio przyszło mi się zmierzyć.

Nie analizując jakiegoś zagadnienia, długo można żyć w przekonaniu, że mamy na dany temat jakąś konkretną wiedzę. Jest jednak ona niczym wobec świadomości, zyskiwanej dzięki indywidualnemu i dogłębnemu wejrzeniu w jej energię.

Mój problem narodził się w momencie, gdy zauważyłam, jak ogromne stawiam sobie wyzwania, jak utrudniam sobie życie w osiąganiu pewnych celów. Niekiedy byłam wręcz zadziwiona swoją postawą, która negowała każdy mój sposób postępowania. Opór bywał tak duży, że czasami czułam, iż toczę niesamowicie wyczerpującą walkę z samą sobą.

Częstokroć, sama sobie dziwiłam się, że aby zmobilizować się do czegoś, musiałam używać złości i szarpać się z sobą wewnętrznie oraz zewnętrznie.

Bezsilność, była jednak w tym momencie tak ogromna, że nie znajdowałam chyba innego wyjścia niż to, aby nakrzyczeć na siebie w myślach. Ale, jak to zwykle bywa, najpierw problem musiał urosnąć we mnie do tak ogromnych rozmiarów, że jego odczuwanie stało się wręcz fizycznie namacalne. Dopiero w tym momencie, gdy mój balonik pękł, a wypływająca energia paraliżowała emocjonalnie całe ciało, postanawiałam coś z tym zrobić.

Najczęściej, w takich sytuacjach, zwracam się do swojej podświadomości, aby ta poprzez sen ukazała mi skalę problemu.

Proszę także, aby informacje na temat możliwości szybkiej transformacji mojego problemu przyszły do mnie z różnych źródeł. Wykonuję wtedy krótką modlitwę:

Niech już w tej chwili dokona się we mnie wszelkie oczyszczenie, wszystkich moich intencji,, które uczestniczą w tworzeniu mojego problemu. Niech dokona się uzdrowienie wszelkich, funkcjonujących we mnie wyobrażeń i wzorców na dany temat. Niech przyjdą do mnie podpowiedzi na temat tego, jak najlepiej, najkorzystniej dla mnie i otoczenia uzdrowić wzorzec, który tkwi u przyczyny problemu. Jestem otwarta na otrzymanie podpowiedzi w każdej formie, która w tym momencie, jest otwartą ścieżką dla energii odpowiedzi na to pytanie.

Niech tak się stanie.

To, co ujrzałam w moich snach, odrobinę mnie wystraszyło. Dotarło do m ojej świadomości, że niemalże cale moje życie, to jedna wielka misja. Tak wielu ludziom chciałam wiele udowodnić, pokazać, przekonać, że aż straciłam w tym wszystkim rachubę. Najgorszym było to, że moje podświadome cele przesłoniły mi niemalże cały wszechświat. Pełna zaślepienia i przekonania, że uda mi się, choćby nie wiem, co przekonać innych do moich racji, tworzyłam większość moich relacji z najbliższym otoczeniem. Moje misje, stały się częścią mojej duszy, stały się dla mnie Bogiem. Były najważniejsze i zabierały mi większość czasu i myśli. A, wokół nich narastała duma i pycha.

Nie potrafiłam odpuścić, więc wszechświat i moja dusza szukały sposobu na to, aby mnie złamać, abym przestała tak święcie wierzyć w sens moich misji. I udawało się to mojej duszy i wszechświatowi. Było to bardzo bolesne, bo tylko poprzez upokorzenie mogłam szukać w sobie człowieczeństwa. Byłam, więc upokarzana, szukając ludzi, którzy mogliby to dla mnie zrobić.

Moją dumę i pychę przełamywałam w sobie przez wiele lat. Pomagała mi w tym rodzina, kalecząc moje ego. Pomagali mi znajomi, pokazując mi miejsce w szeregu. Pokazywali mi to nauczyciele, poniżając mnie niemalże publicznie. Pokazał mi to mój pierwszy mąż, upokarzając poprzez zdradę i trwałoby to nadal, gdyby im się nie udało. Moja duma została złamana. Moje poczucie własnej wartości, obnażone z pychy, mogło w końcu zacząć wzrastać.

Gdyby się to nie stało, ucierpiałoby z rąk moich znów wiele osób, tak, jak to miało miejsce po wielokroć w innych wcieleniach. Niszczyłabym ludzi, zarówno tych mi bliskich, jak i obcych. Niszczyłabym siebie, wmawiając sobie, że jestem czymś złym dla świata i ludzi. Upokorzenie doznane przez pierwszy okres mojego życia, pomogło mi zrzucić maskę pychy i stać się człowiekiem. Musiało dojść aż do tak drastycznych chwil w moim życiu, abym poszukała pomocy. I nawet nie wiecie, jak wdzięczna jestem za tę lekcję Bogu i wszechświatowi.

Dzięki temu, mogłam spojrzeć zupełnie inaczej na siebie, moich bliskich, na moją rodzinę, znajomych i wszystkie istoty, które mnie otaczają. W końcu, nie moja pycha stała na pierwszym miejscu, ale moja miłość do Boga. Musiał runąć każdy z piedestałów, które zbudowałam w swym życiu, abym odzyskała siebie i swoją duszę. Za co wam i całemu wszechświatowi dziękuję.

Powrót



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Atras Anna Swiat duszy doc
#01 Świat umysłu Atras Anna
#03 Świat materii Atras Anna
#02 Świat duszy Atras Anna
Atras Anna Artykuły 03 Świat materii
Dick Philip K Świat Jona(doc)
Świat cywilizacji doc
Carter tajemniczy świat umysłu str 10 33
Carter Tajemniczy swiat umysłu str 180 207
To co dał nam świat K Krawczyk doc
Świat jest odbiciem naszego umysłu
Anna Gałuszka (2) doc
PDM LAB2 by swiat DOC

więcej podobnych podstron