Ks. prof. Czesław Bartnik: Sobór to także cały rewolucyjny ruch liturgiczny, który już będzie trwał długie lata.
Żyję dalej Soborem.
14.09.1964 rozpoczęła się III sesja. Następnego dnia Prymas wręczył Pawłowi VI memoriał Episkopatu polskiego o ogłoszenie Matki Bożej Matką Kościoła. (…) Jednak teologowie eksperci zachodni wyśmiali ten memoriał i uznali za zbyt dewocyjny. A nawet i wielu Ojców Kościoła wyśmiało to, że Prymas rozdał wszystkim Ojcom hostie do mszy św. z wizerunkiem, czy emblematem Matki Boskiej. Okazuje się, że Sobór jest pod dużym wpływem teologii protestanckiej, która jest na ogół antymaryjna.” (s.129)
„Przy okazji widzę, że narasta konflikt między Prymasem a żydującym ośrodkiem krakowskim, wspieranym przez partyjnych puławian. Ośrodek krakowski opowiadał się za szybką i głęboką modernizacją Kościoła polskiego w duchu poddania Kościoła inteligencji świeckiej, przynajmniej przyznania ośrodkom świeckim prawa pełnej krytyki, w duchu pewnej demokracji , kosmopolityzmu, pluralizmu, filosemityzmu i odżegnywania się od charakteru ludowego i masowego. Poglądy te jednak były zwykle chowane w drugim dnie wypowiedzi. W czerwcu 1964 roku Prymas Wyszyński skrytykował poglądy tego ośrodka publicznie, gdyż osłabiały Kościół polski wobec komunistów. J. Turowicz, T. Żychiewicz, S. Wilkanowicz i inni są wściekli. I niestety taką postawę antyprymasowską ludzie tego ośrodka zachowali, można powiedzieć, do dziś, gdyż i teraz podobno sprzeciwiają się beatyfikacji Prymasa jako „nacjonalisty” i „antysemity” (s. 130)
Sobór to także cały rewolucyjny ruch liturgiczny, który już będzie trwał długie lata.
14.01.1965 r. Pallotyni odprawili w Katedrze Lubelskiej po raz pierwszy w Polsce Mszę świętą koncelebrowaną. Ciekawe przeżycie nowości w Kościele łacińskim. W ogólności jest to obrządek bardzo słuszny i dobrze ukazuje jedność i społecznościowość Kościoła. Ale mnie osobiście uderza brak artyzmu liturgicznego i estetyki. Nie ma też wzniosłości. Stoi grupa opasłych księży, twarzą do ludzi, kaszlą, wycierają nosy, miny często bezmyślne, kiedy mówią wszyscy razem to każdy na swoją nutę. Nie jest też ładny widok, jak przyjmują Komunię Świętą, jak przy bufecie. Nie ma śpiewów. Są długie przerwy pseudokontemplacyjne. W tych momentach, szczególnie w zimie, słuchają wszyscy tylko kasłań, wycierania nosów, głosów dzieci. Dopiero potem uwypuklono rolę głównego celebransa.
Wkrótce sprawa koncelebry weszła i do Seminarium. W ogóle nad liturgią i nad jej reformą czuwa ks. Dr Franciszek Greniuk, mój starszy kolega. Jest to liturgista zamiłowany, ale i radykalny. Szybko opowiedział się za postawieniem stołu przed prezbiterium twarzą do ludzi, za neutralizowaniem ołtarzy w absydzie, za usunięciem tabernakulum z prezbiterium gdzieś na boczną ścianę, za wyrzuceniem feretronów i chorągwi kościelnych, za ograniczeniem śpiewów, zwłaszcza gregoriańskich, pozostawiając raczej ludowe i inne. Z czasem Franek rozszerzył swoją działalność na całą Diecezję. Wielu księży buntuje się przeciwko temu. Ja widzę w tych nowych rytach płytkość i desakralizację.
Jeśli chodzi o koncelebrę w Seminarium, to na razie była ona tylko od czasu do czasu, po latach codziennie. Ja po paru koncelebrach wycofałem się z tych codziennych. Uważałem, że koncelebra jest bardzo dobra na wielkie zgromadzenia duchownych i świeckich, ale nie dla Seminarium, tu chyba tylko w wielkie święta. Jako prefekt a potem wicerektor widziałem tu też problem wychowawczy. Trzeba znać psychologię ludzi w zakładzie zamkniętym i selekcjonującym do kapłaństwa. Codzienna koncelebra przełożonych twarzą do kleryków krępuje kleryków, którzy od razu podejrzewają, że przełożeni ich obserwują, zwłaszcza patrzą, kto nie przystępuje do Komunii, co zmusza do przystępowania nawet niedysponowanych. Przypomina mi się, że na początku XX wieku było polecenie z kongregacji rzymskiej, by rektor nie odprawiał klerykom codziennie, choc w starym rycie tyłem do kleryków. Było to mądre. I rzeczywiście, kiedy przestałem być wicerektorem, zdarzało się, że na Radzie Pedagogicznej, która decyduje o losie kleryka, prefekt lub wicerektor oceniając kleryków, podawał i to, że któryś nie zawsze przystępuje do Komunii. Było to wielkie nadużycie.
Problemy liturgiczne są bardzo istotne, bo liturgia jest duszą Kościoła i życia chrześcijańskiego.” (s.131-132)
cytaty z książki: Błyskawica życia. Autobiografia z lat 1956-1990, Standruk, Lublin 2009.