BARANEK - SYMBOL WIELKANOCNY
Magda, patrząc na brata, który gorączkowo liczył kupony z hipermarketu i mamrotał do siebie, powiedziała:
- Wiesz, Kuba, wyglądasz od kilku dni jak pijany zając.
- Muszę wygrać hiper-zająca! Muszę wygrać hiper-zająca!
- Mamy hiperopętanego syna - powiedział Tato - który traci wzrok, słuch i serce, bo hipermarket obiecał nagrodę dla hiper-głupców. Kuba jakby nie słyszał. Mimo że kończył się Wielki Tydzień, biegał codziennie do otworzonego właśnie niedaleko hipermarketu, żeby zbierać kupony, za które obiecano wielkiego, czekoladowego hiper-zająca. Była tam gorączka świątecznych zakupów, a Kuba też wyglądał jakby miał gorączkę, choć zdrów był jak ryba.
- Mam dwieście dziewięćdziesiąt sześć kuponów! - wrzasnął i wybiegł z domu, nie wkładając kurtki.
Mama pokręciła bezradnie głową, Magda postukała się w czoło, a Tato mruknął:
- Nie wiedziałem, że mam chłopaka-hipermaniaka.
Po godzinie załomotały drzwi i do mieszkania wtoczył się Kuba, taszcząc pękatego zająca z czekolady. Postawił go na stoliku, zasłaniając nim kolorowe palemki, i oznajmił:
- Teraz będziemy mieli prawdziwe Święta, bo mamy zająca!
Wszyscy zaczęli się przyglądać hipermarketowej maskotce.
- Czemu on ma taką bezczelną minę? - spytała Magda.
- A co ma zając do Wielkanocy? - dopytywała Mama.
A Tato zrobił z palców prostokącik, jakby pstrykał zdjęcie, i powiedział:
- Dwie bezduszne gęby - prezent na Wielkanoc!
Mina Kuby ze zwycięskiej stała się płaczliwa.
- Ale to jest właśnie hiper-zając wielkanocny. Jeszcze większy jest nad hipermarketem. Te wszystkie kurczątka, baranki, pisanki... to, to jest nienowoczesne, zając to jest coś!
- Ale co ma zając do Jezusowego Zmartwychwstania.
Tata otworzył Słownik symboli i czytał głośno:
- "Zając symbolizuje szkodnictwo, oszustwo, brak zasad, fałsz, złośliwość, kapryśność, niestałość, wyniosłość, obłęd, włóczę- gostwo, tchórzostwo... Czarownice i wiedźmy przybierały postać zająca... O tchórzach się mówi: zajęcza skórka, zajęcze serce, zajęcze poty... Zając: spryciarz, filut, wyjadacz, lawirant, przebiegła sztuka.. .".
- Widocznie Kuba swojego sobowtóra szukał i znalazł - wyrecytowała Magda, która nie znosiła tchórzy, cwaniaków i pasztetu z zająca.
Kuba, którego tak wiele czasu i pracy kosztowało zdobycie kuponów i wygranie hiper-zająca, wściekł się... Objął czule pękatą maskotkę i zatrzasnął się z nią w swoim pokoju, skąd zaraz rozległ się zgiełk i wrzask rockowego nagrania, którego nikt w domu nie znosił.
Tato zadudnił pięścią w drzwi i krzyknął:
- Dziś jest Wielki Piątek! Jeśli stałeś się wyznawcą zająca, to nie niszcz ciszy wyznawcom Jezusa Ukrzyżowanego!
Muzyka ucichła. Chyba Kuba założył słuchawki. Mama westchnęła:
- Ten hipermarket zniszczył w Kubie serce.
Przecież on tak chętnie biegał rok temu do kościoła, a teraz stał się podobny do tej czekoladowej maszkary.
Kuba rzeczywiście wyglądał, jakby zatrzasnął w sobie serce dla wszystkich oprócz... zająca. Myślał, że dobrze byłoby go zanieść jutro jako "święcone". Niech inni niosą sobie baranka, a on pójdzie ze swoim zającem. Dla niego on jest ważniejszy i ładniejszy. Siedział i wpatrywał się w mordkę zająca, a im dłużej się wpatrywał, tym bardziej miał podobną do niego minę: trochę bezczelną, trochę cwaną, trochę złośliwą... Nie wyszedł z pokoju nawet na postną kolację.
- Może zjada swego ulubieńca? - zapytała Magda, ale nikt jej nie odpowiedział, bo smutno było, że Kuba stracił serce dla rodziny, a miał je dla czekoladowej maskoty.
Rano Kuba, głodny jak wilk, wykradł coś z lodówki i zatelefonował do Babci, która wybierała się do nich na Święta i poprosił, żeby wzięła ze sobą taki spory koszyk na "święcone" Kuby. A potem znów zatrzasnął się w pokoju, słuchając muzyki, którą Babcia nazywała "śmiertelnie zabójczą". Była bardzo słoneczna, piękna Wielka Sobota, ale nikt u Janielskich nie miał słonecznej twarzy, bo jedno zatrzaśnięte serce i inne serca zamyka.
Ktoś zadzwonił do drzwi. Weszła Babcia z torbą i sporym koszykiem. Kuba uchylił swoje drzwi i patrzył na koszyk, myśląc czy zmieści się w nim jego hiper-zając. Ale Babcia, nawet nie witając się, pochyliła się nad koszem, mówiąc czule:
- Kochane, biedne, maleństwo... cierpisz pewnie bardzo i nie skarżysz się wcale...
Wszyscy podeszli do koszyka, w którym leżało małe, drżące jagniątko, ze śladami krwi na kożuszku.
- Żywy baranek! - krzyknęła Magda, która właśnie przed chwilą wkładała baranka cukrowego do koszyczka.
- A mógł być nieżywy - powiedziała Babcia. - Wyobrażcie sobie, że gdy wychodziłam z zagrody, rzuciło się na mnie jakieś wściekłe psisko przybłęda. I to małe jagnię wybiegło z zagrody za mną... jakby chciało mnie sobą zasłonić... Sama nie mogę w to uwierzyć! Nie zlękło się i nie uciekło, choć psisko szarpnęło go swoimi kłami... Ono wystawiło się, jakby wolało zginąć, żeby tylko mnie nic się nie stało... Znacie jakiegoś weterynarza?
I wtedy Kuba krzyknął: - Ja znam! Ja je mogę tam zanieść na rękach albo w tym koszu, żeby nie cierpiało...
- Chwycił kosz i już go nie było. Wrócił za godzinę ze śladami rozmazanych łez na twarzy. Postawił ostrożnie koszyk i gładził czule białą wełenkę jagnięcia obandażowanego w trzech miejscach. Babcia przysiadła nieopodal i powiedziała cicho:
- Ja, stara, dopiero teraz rozumiem, dlaczego o Jezusie mówi się Baranek Boży. Toż On na tym krzyżu się za nas wystawił na złość ludzką, jak to maleństwo za mnie. I zwyciężył złość, śmierć i ciemne jak noc sprawki ludzi...
Kuba zaczął czegoś szukać. Nie znalazł. Zaczął więc coś majstrować. Za chwilę do uchwytu koszyka przymocował chorągiewkę z krzyżem, zupełnie taką, jaką miał w kościele Jezus Zmartwychwstały.
- Widzisz, synku - odezwała się Mama - chyba rozuniesz teraz, dlaczego święcimy na Wielkanoc baranka, a nie zająca. Kuba podniósł twarz znad koszyka, jakby przypomniał sobie gorączkowy sen, z którego się przebudził i powiedział:
- Może dać tego hiper-zająca tym dzieciakom z pogotowia opiekuńczego? One będą miały takie gorzkie Święta bez rodziny?..
Wszyscy uśmiechnęli się po raz pierwszy dzisiaj, a Magda rzuciła się, żeby uściskać Kubę i zaczęła mu głośno szeptać do ucha:
- Myślałam, że ci ten zając-hiper serce w baton zamienił. Że ci ono dla nas umarło. I modliłam się, by ci zmartwychwstało. No i z pomocą jagniątka jak się stało!
Anioł Stróż Kwiecień 2001