Przyjemności, których szukałem, aby zapełnić życie, pustkę, tęsknotę, i które osiągnąłem, pozwalały czasami, ale bardzo słabo, przesłonić niepokój istnienia. Myśl o końcu męczy mnie i irytuje. Naprawdę szczęśliwy byłem tylko po pijanemu. Niestety, alkohol niweczy pamięć, więc zachowałem tylko mgliste wspomnienia moich euforii. Życie jest nieszczęściem. Wiek złoty to wiek dzieciństwa, niewiedzy! Odkąd się wie, że trzeba będzie umrzeć, kończy się dzieciństwo. Dla mnie skończyło się ono bardzo wcześnie.
Jeżeli zwierzam się z tego wszystkiego, to dlatego, że wiem, i to nie jest moją własnością, że wszyscy mają na ustach podobne słowa, które mogliby wypowiedzieć, a pisarz jest tylko tym, który mówi głośno to, co inni mówią po cichu.
Gdybym przypuszczał, że to, z czego się zwierzam nie jest zwierzeniem powszechnym, lecz wyrazem szczególnego przypadku, zwierzałbym się mimo wszystko w nadziei, że zostanę uleczony, lub doznam ulgi.
Nie ma nadziei; my też nadziei nie mamy uczestniczymy w tym samym cierpieniu. A jednak stale gonię za życiem w nadziei uchwycenia go w ostatniej chwili, jak wskakuje się na stopnie wagonu pociągu, który już rusza”.
Ks. Bochenek Z., Ku pełni człowieczeństwa, BK 5(95) /1975/, s. 315