Pamiętam nasze pierwsze spotkanie,
ogień w oczach i uśmiech na twarzy.
Wszystko działo się tak szybko
i właśnie to było cudowne.
Naraz słońce stało się jaśniejsze,
róże mocniej pachniały,
życie było piękne, a troski znikały.
Kochałam, kiedy mówiłeś.
Twoje jedno słowo starczyło mi za tysiąc innych.
Kochałam, kiedy się śmiałeś.
Twój uśmiech był najpiękniejszy na świecie.
Kochałam kolor Twych oczu, Twoje dłonie...
Kochałam Ciebie.
Miłość była dla mnie różą,
była aniołem, rzeczą barwną jak motyl,
była moim życiem.
Teraz wiem, że to wszystko to złudzenie,
nierealna fatamorgana - piękny widok,
który szybko znika i niszczy nadzieję...
Róża jest śliczna, lecz zadaje rany.
Anioł - cudowny, lecz kim on jest?
Nikt go nie widział.
Motyl - wspaniały, lecz tak szybko umiera.
A Ty? Byłeś i Cię nie ma,
miałeś być i Cię nie będzie.
Czy tak wygląda szczęście...?
Teraz wiem, że miłość to ból i rany.
Nigdy tego nie zrozumie ten, kto nie kochał
i nie był kochany...