Z pamiętnika Zosi ? ?Pierwsze spotkanie?
25.08.1811r.
Już kiedy otworzyłam oczy, wiedziałam, że dzień będzie niezwykły. Przez ostatnie kilka dni pogoda nie była nadzwyczajna, więc ucieszyłam się, czując na twarzy ciepłe promienie. Przeciągnęłam się i podeszłam do okna. Widok był zaiste cudowny; oglądałam słońce, jeszcze nieco senne, cały ogród, zwierzęta, wszystko powoli budziło się do życia z głębokiego snu; nastał nowy dzień. Otworzyłam okno i owionął mnie słodki podmuch wiatru. Delikatny i przyjemny. Zamknęłam oczy, jak najdłużej rozkoszując się tą chwilą.
Zbiegając po desce opartej o ścianę komnaty, dostałam się do ogrodu. Pobiegłam uwolnić kury i kaczki, kiedy nagle usłyszałam odgłos nadjeżdżającego powozu. Zdziwiłam się wielce, ponieważ o przyjeździe gości nic mi wiadomo nie było. Zaczęłam karmić moje zwierzęta, nucąc przy tym cichutko, jak to miałam w zwyczaju. Kiedy tylko skończyłam, wbiegłam tanecznym krokiem do pokoju, aby przebrać się i powitać nieznajomych. Jakież było moje zdziwienie, gdy nagle zobaczyłam mężczyznę stojącego na środku mojej komnaty! Młody był, a jaki przystojny... Stał nieruchomo, wpatrując się we mnie oniemiały. Spłonęłam rumieńcem i spłoszona uciekłam szybko z powrotem do sadu, znikając między drzewami. Przystanęłam tam, dysząc ciężko. Czy on już poszedł..? I któż on był..? Kiedy zaczęłam ponownie o nim myśleć, poczułam znowu krew napływającą mi do policzków. Po chwili, kiedy juz doszłam do siebie, wychyliłam ostrożnie głowę zza drzew. Odetchnęłam z ulgą, widząc, że moja komnata ponownie jest pusta. Poszedł sobie. Na szczęście.
Jednakże przez resztę dnia nie mogłam uwolnić myśli od tego incydentu. Na pewno nie mogę wspomnieć o tym pani Telimenie, rozgniewałaby się z pewnością. Mam jednakże szczerą nadzieję, iż wydarzenie owo wyjaśni się kiedyś. Bardzo jestem ciekawa, kim był tamten intruz, a pamiętnik mój na pewno uzupełnię, jak tylko wyjaśnią się te dziwne wydarzenia...