HISTORIA LITERATURY POLSKIEJ
PRACA ROCZNA
WACŁAW POTOCKI
„BANKIET WŁOSKI”
Joanna Bednarska
rok I, gr. I
Wacław Potocki, Bankiet włoski
To sam, będąc w kościele, to przez swoje sługi
Prosił mnie Włoch, w Krakowie, na cześć raz i drugi,
Żebym od jego syna jechał w dziewosłęby.
Głupi, kto na cudzy chleb swej żałuje, gęby,
Pomyśliwszy, stawię się; gdy przyszło do stołu,
Po konfektach wyglądam kapłona z rosołu.
Obrus z śniegiem, z zwierciadłem talerz o met chodzi,
Pięknie wszytko. Ja spluwam, apetyt się rodzi.
Aż z rzodkwią młode masło, przetykane chwastem,
Pierwszym przed mię gospodarz stawia antypastem;
Aż niosą zuppenwasser, polewkę z pietruszki,
Przyprawny móżdżek z główką i cielęce kruszki,
Ślicznym kwieciem upstrzone. Z wczorajszego postu
Nie wąchać, ale mi się dziś jeść chce po prostu.
Kładzie przed mię dobyte z onej główki członki,
A ja wyglądam z czosnkiem wołowej wędzonki,
Ledwie drzwi skrzypną, albo sztuki mięsa z grochem;
Ze główki nierad jadam, przysięgam przed Włochem.
Aż na upstrzonej misie w rozmaite wzory
Dwanaście wróblów niosą z kaulefijory;
I na ząb mi nie padnie, chociem ich zjadł kilka:
Biednież się najeść mięsa, gdzie kość jako szpilka.
Nastąpią malowane galarety za tem;
Myślę, co dalej czynić mam z tym odrwiświatem:
Czy ja krowa na głąbie, czy koza na kwiatki?
Gniewam się i tylko mu nie wspomnię pań matki.
Toż ślimaki, ostrygi, podobno i żaby:
Rozumiejąc prawdziwie, że wieprzowe schaby
Albo jakie misternie upieczone ptastwo,
Siągnę z nożem do misy, aż ono plugastwo.
Wytrząsa Włoch skorupy, kosteczki osysa.
Aż znowu druga po tej następuje misa:
Para w nie zasuszonych gołąbiątek pałkach,
Tamże rznięte kogutom grzebyki przy jajkach,
Toż kochane blomuzie. Na samo przezwisko,
Miasto jedzenia, już mi do ublwania blisko.
Wety za tym z dawnego nastąpią zwyczaju:
Naprzód rozmaitego sałaty rodzaju,
Szpinaki z selerami, szparagi z karczochem,
Białe grzanki, jakimsi przysypane prochem,
Parmezanu jak papier i orzechów garstka.
Wziąwszy potem kieliszek,; mało od naparstka,
Z rozlicznymi figlami, jako krzyształ czysty:
Bon proface, senior, ,de lacrima Christi!
Pije do mnie, ja sobie po polsku tłumaczę,
Że od głodu, za stołem, tylko nie zapłaczę.
Więc co przytknie do gęby, to patrzy, to słucha,
Więcej nie połknie, tylko jako jedna mucha;
Za każdym razem kląśnie i oka przymruży,
A mnie tym bardziej ckliwo, im smakuje dłużej.
Za czym, ledwie mnie dojdzie, wszytko oraz całkiem,
Że nie z kieliszkiem, jednym połknąłem michałkiem.
Upuściwszy nóż z garści, pojźry na mnie krzywo,
Że tymże haustem wino, którym piję piwo.
Więc że drugiego czekać na mnie było długo,
Dziękuję za on obiad, obiecuję mu go
Odwdzięczyć; prowadzi mnie na ostatnie wschody.
Zbieram nogi co prędzej do swojej gospody;
Już czeladź po obiedzie: "Złodzieje, czemuście
Zjedli?" "Jeszcze została słonina w kapuście,
Jest i bigos cielęcy." A ja krzyknę głosem:
,,Dawaj po włoskiej uczcie kapustę z bigosem!"
Walę łyżką oboje; toż wysławszy boki,
Wypiwszy garniec wina, przysięgę, że póki
Włoszy w Krakowie i ja póki żywy będę,
Do włoskiego bankietu na czczo nie usiędę.
Nazajutrz każę chłopcu, żeby miał nóż myty:
"Pójdę znowu do Włocha, pójdziesz ze mną i ty."
Dopieroż ten niecnota pocznie kląć i łajać:
"A kiegoż tam nieszczęścia - rzecze - nożem krajać?"
I po gębieć tam mało, prócz jednego nosa,
Gdzie jeść nic, tylko wąchać: delicata cosa.
Utwór pochodzi ze zbioru „Ogród, ale nie plewiony”, który powstawał w latach 1672-1694. Został on jednak wydany dopiero w 1904 roku przez Aleksandra Brucknera. Opierał się on na podstawowym rękopiśmiennym przekazie dzieła, przechowywanym w Bibliotece Załuskich. Obok tego przekazu istniały także drugorzędne, przechowywane między innymi w Bibliotece Narodowej, Bibliotece Czartoryskich w Krakowie, a także w Bibliotece Jagiellońskiej.1 Zbiór mieści prawie dwa tysiące utworów, z których większość to trzynastozgłoskowce- tak jak omawiany „Bankiet włoski”. Całość składa się z pięciu części. Spotykany także pod nazwą „Ogród fraszek”, co może wprowadzać w błąd, ponieważ w zbiorze znajdują się najróżniejsze gatunki.
Wacław Potocki urodził się w Woli Łużańskiej (niedaleko Krakowa- stąd akcja wiersza toczy się w tym mieście), w rodzinie szlacheckiej, ceniącej sobie tradycję, która wychowywała go w duchu ariańskim (wiara nie wpłynęła jednak na twórczość poety). W biografii Potockiego brakuje wzmianek o studiach, czy też praktykach dworskich. Nie odnaleziono również informacji, czy autor przebywał kiedykolwiek za granicą w celach edukacyjnych. Dużo czytał, ale tylko w języku polskim i łacinie. W łacińskiej literaturze odnajdował wszelkie wzorce życiowe, dlatego też często po prostu przekładał łacińskie dzieła na swój język ojczysty. Na pisaniu zarówno poezji jak i prozy spędził około pięćdziesiąt lat swojego życia.
„Bankiet włoski” to wiersz sylabiczny, trzynastozgłoskowy, ze średniówką występującą po siódmej sylabie. Ten format łączy się ze stałą klauzulą paroksytoniczną, a więc akcentem padającym na przedostatnią sylabę. Średniówka jest również paroksytoniczna. Trzynastozgłoskowce wykorzystuje się w utworach epickich i opisowych, a także dramatycznych. Potocki skorzystał z niego w „Bankiecie…” do opisu włoskiej uczty zorganizowanej na obrzęd dziewosłębów. W historii polskiej wersyfikacji z trzynastozgłoskowca korzystał między innymi Samuel Twardowski w „Nadobnej Paskwalinie”, Stanisław Trembecki w „Sofiówce” czy w końcu Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”.
Wiersz utrzymany jest w porządku stychicznym (zachowana ciągłość tekstu), ale omawiając go, warto chwile poświęcić na dokładne przyjrzenie się układowi rymów i ich rodzajom. W „Bankiecie…” poeta posługuje się rymami żeńskimi, czyli takimi, które opierają się na akcencie paroksytonicznym. Nie znajdziemy tu wyjątków, ponieważ w żadnym wersie nie pojawiają się rymy męskie. Takiego typu rymów wymaga format trzynastozgłoskowy. Są to rymy ścisłe, końcowe, co oznacza, że charakteryzują się pełną identycznością głoskową (np. chwastem- antypastem) i ukazują się w klauzulach rymowych. Powtarzają się w niezmienionym układzie na przestrzeni tekstu, dlatego określa je się mianem parzystych czy też dystychicznych. W wierszu przeważają rymy gramatyczne, typu: żaby- schaby, ale zdarzają się też te, które różnią się od siebie gramatyczną formą, np. słucha- mucha.
Autor wychowywał się w rodzinie szlacheckiej, bardzo przywiązanej do tradycji i kultury. Wyraz przekonań o wyższości Polaków i niechęci wobec innych narodów (typowe cechy ideologii sarmackiej) możemy odnaleźć w „Bankiecie włoskim”. Utwór opisuje pewną ucztę w domu Włocha, którego syn stara się o rękę swojej wybranki serca. Podmiotem lirycznym, a zarazem gościem na bankiecie, jest sarmata, który relacjonuje przebieg dziewosłębów. Jako polski szlachcic spodziewa się obficie zastawionego stołu, uginającego się pod wielkimi misami z tradycyjnym bigosem, tłustym rosołem i najróżniej przygotowanymi mięsami. W polskich domach i dworach w XVII wieku obiady i wieczerze dla znajomych (i nie tylko) były codziennością. Rzadko trafiał się dzień bez przyjmowania gości, ponieważ Sarmaci uwielbiali spędzać czas na wspólnym ucztowaniu i zabawie. Stanowiło to jedną z części ich barwnej, ciekawej kultury. Posiłki podawano na srebrnych talerzach, a widelce i noże każdy przynosił we własnym zakresie- jak nakazywał zwyczaj- za pasem kontuszowym. Pijano z jednego kielicha i nikt nie widział w tym nic niegrzecznego czy obrzydzającego.2 Bohater zastaje jednak coś zupełnie innego, niż przypuszczał. Nie docenia potraw włoskich, a wręcz czuje się zniesmaczony i rozczarowany. Na stole niby co chwila pojawiają się coraz to nowsze przysmaki, ale nic nie zadowala jego prostego, polskiego gustu i smaku. Nie potrafi nawet zachować się w towarzystwie. Wypija jednym tchem- jego zdaniem- niesmaczne, wytrawne włoskie wino, podczas gdy pozostali goście delektują się nim. W Polsce picie alkoholu było oddzielnym rytuałem. Po sycącym, tłustym posiłku każdy wznosił toasty za każdego. Lała się przede wszystkim wódka, później piwo, miód i czasem wino (podmiot liryczny z pewnością nie przyzwyczaił się do tego smaku, dlatego nie zachwycił się włoskim trunkiem), ale tylko polskie.3 Polacy raczej żywili wstręt do zagranicznych specjałów, a dawne uczty kończyły się zazwyczaj pijatyką, a nie kulturalną degustacją alkoholowych napojów.
Rozgoryczony sarmata, opuszcza dom Włocha, ale obiecuje, że się odwdzieńczy. Po powrocie do swojej gospody, wygłodniały zasiada do tradycyjnego, szlacheckiego obiadu i przysięga przy wszystkich:
„Wypiwszy garniec wina, przysięgę, że póki
Włoszy w Krakowie i ja póki żywy będę,
Do włoskiego bankietu na czczo nie usiądę”
Z opisu bankietu wynika, że poeta mógł otaczać się we włoskim towarzystwie. W biografii nie znaleziono wzmianek o wyjazdach zagranicznych, ale prawdopodobnie autor mógł poznać jakiegoś Włocha w Krakowie, czyli mieście bliskim jego miejscu urodzenia. Za tezą tą przemawia zdumiewająco dokładne, szczegółowe (pada nawet nazwa autentycznego włoskiego wina: Lacrima Christi) przedstawienie bankietu, które działa na wyobraźnię i zmysły czytelnika. Plastyczne obrazowanie świata szlacheckich obyczajów, to jedna z charakterystycznych cech poezji Wacława Potockiego.4 W celu nadania plastyczności i realizmu uczcie, poeta wprowadził do tekstu wiele epitetów, dzięki którym świat przedstawiony staję się dla adresata bardziej wyrazisty. Opisuje barwy, kształty, wzory i dekoracje towarzyszące imprezie. Wyrażają one stosunek podmiotu lirycznego do włoskich nawyków, tradycji żywieniowych. Mimo że są to określenia o nacechowaniu pozytywnym (typu: ślicznym kwieciem, malowane galarety, rozmaite wzory), to z punktu widzenia sarmaty wszystko wywołuje to negatywne postrzeganie włoskiej kultury. Oburzenie bohatera lirycznego odzwierciedla jego niechęć, a nawet wrogość wobec obcych nowinek czy przyzwyczajeń. Można więc śmiało nazwać go ksenofobem. Nawet nie stara się próbować niektórych potraw, gdyż czuje się tak bardzo obrzydzony.
W utworze pojawia się także eksklamacja, świadcząca o emocjonalnym zaangażowaniu narratora wiersza:
„Dawaj po włoskiej uczcie kapustę z bigosem!”
W tym miejscu nadaje to humoryzmu w odbiorze tekstu przez współczesnego czytelnika. W dzisiejszych czasach rośnie tendencja do chęci zapoznawania się z obcymi kulturami. Coraz więcej ludzi lubi poznawać nowe smaki i przejmować zagraniczne zwyczaje, które z czasem na stałe zamieszkują w ich tradycji. Zabawny jest więc opór sarmaty, choć na pewno ówczesna społeczność w pełni się z nim identyfikowała.
Ciekawie pokazał też Potocki, jak XVII- wieczna szlachta lubowała się w najrozmaitszych ucztach.
„Głupi, kto na cudzy chleb swej żałuje, gęby”
Pewny, że na stole zawitają ulubione potrawy (warto dodać, że w dużej ilości), sarmata ochoczo reaguje na zaproszenie Włocha. W końcu będzie to kolejna okazja do najedzenia się i napicia, a co najważniejsze- ZA DARMO!
Poeta nie wzbogacił tekstu w dodatkowe środki stylistyczne, które mogłyby wiersz urozmaicić. Mnogość epitetów wystarczyła, by wiersz był odpowiednio atrakcyjny. Oczywiście, nie wynika to z braku warsztatu poetyckiego autora. Znane są utwory, w których Potocki popisuje się znajomością figur stylistycznych, tak jak pozostali twórcy barokowi. Przykładem wiersza nasyconego środkami i figurami stylistycznymi jest np. „Człowiek”, gdzie poeta posługuje się konceptem, opisując ludzką istotę. W wierszu „Veto nie pozwalam” także wykorzystuje liczne narzędzia poetyckiego przekazu.
Świat przedstawiony zobrazował za pomocą trzynastozgłoskowca, czyli najpopularniejszego rozmiaru w polskiej wersyfikacji. W tym przypadku, poeta uznał, że będzie to najodpowiedniejszy format do pokazania przyzwyczajeń polskiego szlachcica. Rymowana forma wiersza i rozkład sylab sprawia, że utwór jest bardzo lekki, płynny i nieskomplikowany w odbiorze.
Jeżeli chodzi o stychiczną budowę wiersza, to rodzi się pytanie: dlaczego autor postanowił właśnie tak zorganizować „Bankiet włoski”? Osoba mówiąca w utworze zachowała ciągłość tekstu, prawdopodobnie ze względu na to, żeby przypominał on krótkie opowiadanie, albo nawet fragment pamiętnika? Wymuszenie na adresacie skojarzeń z innymi gatunkami literackimi to chwyt poety- tzw. koncept (bardzo popularny w epoce baroku).
„Bankiet włoski” wyraża konserwatyzm polskiej szlachty, a szczególności odrzucenie wszystkiego co niepolskie. Brak nacechowania stylistycznego nie świadczy o marności poety i nieumiejętności korzystania z tego czym można kreować świat w poezji. Rezygnacja ze środków stylistycznych być może była celowym zabiegiem, aby relacja sarmaty sprawiała wrażenie naturalności i autentyczności samego bohatera lirycznego, który w prosty sposób, bez użycia wyszukanych słów i zbędnych omówień, opowiada co zobaczył i jakie temu wydarzeniu towarzyszyły emocje.
BIBLIOGRAFIA:
1. Wacław Potocki, Ogród nie plewiony i inne utwory z lat 1677-1695, oprac. Leszek Kukulski, Warszawa 1987
2. Czesław Hernas, Barok, Warszawa 1998
3. Jędrzej Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, Warszawa 1985
4. Historia Literatury Polskiej, red. Anna Skoczek, Kraków 2003
5. Zarys historii Polski, red. Janusz Tazbir, Warszawa 1980
6. Leszek Kukulski, Prolegomena filozoficzne do twórczości Wacława Potockiego,
Wrocław 1962
PRZYPISY:
1 Leszek Kukulski, Prolegomena filozoficzne do twórczości Wacława Potockiego, Wrocław 1962, str. 69-74
2 Jędrzej Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, Warszawa 1985, roz. O stanie dworskim
3 Jędrzej Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, Warszawa 1985, roz. O stanie dworskim
4 Czesław Hernas, Barok, Warszawa 1998, str. 433-438